Carrie "Baby" White  DpyVgeN
Carrie "Baby" White  FhMiHSP


 

Carrie "Baby" White

Carrie White
Carrie White
Carrie "Baby" White Pon 08 Kwi 2019, 14:23

Prezentacja
Imię: Carrie Babilon „Baby”
Nazwisko: White
Wiek: 19 lat
Pochodzenie: Bed-Stuy, Brooklyn, New York
Staż: 7 lat – obóz; od dwóch w NoGods;
Boski rodzic: Hermes
Drużyna: NoGods
Ranga: Członkini
Zajęty wygląd: Billie Eilish
Aparycja
Carrie jest niewysoką dziewczyną, bo mierzy tylko 160 cm, ale wcale jej to nie przeszkadza, pogodziła się już dawno z tym, że do modelingu się nie nada. Poza tym w jej „branży”, bycie mniej widocznym jest zaletą, więc w tłumie dużo łatwiej ją zgubić goniąc za swoim skradzionym portfelem. Zaś co się tyczy jej wagi, to przeciętne 52 kg stara się w miarę utrzymać, choć ma skłonności do tłuszczyku; budowę ma dosyć kobiecą, mimo uprawianych ćwiczeń i parkourowo-akrobacyjnych wyczynów. Ubiera się wygodnie, czasem sięgając w delikatny klimat lat dziewięćdziesiątych, a czasem w aurę rosyjskich dresów z lampasami, obwieszając się nieskromną ilością biżuterii. Ciuchy z dziwnymi nadrukami i wyszywankami są poniekąd jej znakiem rozpoznawczym, a niektóre nawet projektuje sama. Wbrew pozorom, lubi także markowe ciuchy, więc nikogo nie powinna dziwić czapka Diora czy skarpetki z Calvina Kleina w parze z nieśmiertelnymi conversami. Skąd na to pieniądze? Chyba wszyscy znamy odpowiedź na to pytanie…
Z twarzy jest względnie urodziwa, jednak to pozostaje kwestią gustu – sama się sobie podoba, a to chyba najważniejsze. Choć nigdy nie przywiązuje uwagi do makijażu, tak rozświetlacz traktuje jak coś niezbędnego do życia i potrafi nosić go ze sobą w kieszeni, tylko po to by dopełniać na bieżąco ukochany efekt glass skin, nad którym tak pilnie pracuje. Podobnie traktuje wazelinę do ust, ale to już mniej ważna część ekwipunku. Spojrzenie ma po matce, zagadkowe o barwie oceanu na plaży w Kalifornii, zaś włosy po tatusiu, które usilnie rozjaśnia i farbuje, bawiąc się nimi jak tylko zachce. Nie żeby nienawidziła ich „bo to geny ojca”, jednak po prostu nie lubi gdy wokół twarzy wiją się złote pukle – czuje się wówczas jak putto ściągnięte wprost z kościoła. Zaś zadarty nosek, odzwierciedla jej równie zadziorny i niesforny charakter.
Charakter
Sama mówi o sobie „socjopatka”, na ile to prawda, a na ile zasłona dymna?
Babilon posiada na pewno bujną wyobraźnię, co w połączeniu z jej ambicją tworzy mieszankę wybuchową, swego rodzaju koktajl Mołotowa. Jest dla siebie okrutna pod względem wymyślania w co nowego mogłaby włożyć ręce,  jednocześnie podsycając w sobie żar chęci bycia w danej dziecinie najlepszą. Oczywiście nie zawsze jej to wyjdzie, ale pozwala to na sięgnięcie tam, gdzie inni nawet nie mają odwagi spojrzeć. Posiada bardzo silną osobowość, przez co niektórzy mogą się poczuć w jej towarzystwie osaczeni, ma też w sobie pewną dumę, która może okrutnie irytować – nie jest to jednak wyniosłość czy pompatyczność w zachowaniu. Carrie rzadko też pozwala by ktoś nią manipulował (chyba że tego nie dostrzeże), nie przepada też za ślepym wykonywaniem rozkazów. Wynika to po trosze właśnie z tego, że nie lubi cudzej przewagi i wyższości, choć jeśli jest uzasadniona statusem społecznym to White z pewnością będzie szanować tę osobę. Dla lizusów jest bezwzględna, podobnie nie toleruje gdy ktoś wykazuje się nadmierną poddańczością, choć nie raz, nie dwa stawała w obronie takich osób kiedy widziała, że to zaczyna już przekraczać pewne normy.  
Ma w sobie odrobinę mizantropa, który bierze się z jej braku wiary w ludzi – choć z jednej strony wie do czego wszyscy są zdolni, jak wiele dobra mogą przekazać drugiej osoby, tak ma świadomość, że ludzie także są przeraźliwie leniwi. Ciąży w niej idealista-cynik, niełatwo jest jej więc przekazać wszystko co ma na temat do powiedzenia – bo w pewnym momencie ktoś zaczyna jej wytykać niespójność w zeznaniach. I co zrobić w takim momencie? No niestety, nie każdy ma na tyle otwarty umysł by pojąć, że paradoksalne sprzeczności łączą się w logiczną całość.
W trakcie zagrożenia zachowuje zimną krew, a kamienny spokój tuszuje umiejętnościami aktorskimi, by zwieść swoich wrogów – lub uspokoić towarzyszy. Chodzi w głównej mierze o to, że nie będzie patrzeć bez emocji na daną sytuację, a raczej będzie odgrywać scenkę, by nie pokazać swojej pełnej kontroli nad tym co robi. Zwiedzie przeciwnika, da mu poczuć, że wygrał – wówczas w ostatniej chwili wykona ruch, którym zdobędzie zwycięstwo.
Przykładowy post



Carrie "Baby" White  FOsEuxt
good kid

Carrie nigdy nie była przywiązana do siedzenia w obozie, toteż odbijało się na tym, że posiadała mnóstwo przyjaciół spoza niego. Z resztą, nigdy nie umiała także rozstać się ze swoimi drogimi przyjaciółmi z dzieciństwa – może wydostała się z Brooklynu, ale Brooklyn nigdy nie wyszedł z niej; z drugiej strony sama też tego Brooklynu opuścić nie chciała. Jednak wróćmy do rzeczywistości, był ranek, po nocy planowania skoku na bank, Baby nie była w stanie zmrużyć oka. Oczywiście nie był to pierwszy raz gdy robiła coś takiego, jej zaufany zleceniodawca zawsze rozliczał się z nią co do grosza, organizował resztę ekipy i choć nigdy nie spotkała się z taką samą konfiguracją złodziei, tak jej obecność była obowiązkowa, więc znała wszystkich – niemniej jednak zleceniodawca nie odzywał się do nich już od ponad doby, stąd narastała nerwowa atmosfera. Teoretycznie miało pójść jak po maśle w praktyce, pojawił się problem już na początku. Mianowicie auto, którym mieli zawitać pod wejście do banku, zostało odholowane. Między przeklinaniem, a próbami bezskutecznego dodzwonienia się do organizatora, Carrie upatrzyła na parkingu całkiem niezłą, osamotnioną brykę – nie dość, że błyszczącą jakby dopiero co by była woskowana, tak też wydawała się mieć tyle koni pod maską, że ucieczka będzie czystą formalnością. Za zgodą reszty drużyny rabunkowej, korzystając ze swoich boskich zdolności odziedziczonych po tatusiu, włamała się do auta. Nieco zaniepokoiła ją broń w schowku jednak zbyła to na rzecz znalezionych kluczyków. Może ktoś chciał by wzięła to auto? A może po prostu szczęśliwy traf? Wzruszyła ramionami, nie miała czasu na przemyślenia, a tym bardziej nie mogła się teraz wycofać, więc wetknęła kluczyk w stacyjkę, by po chwili rykiem silnika wzburzyć pobliskie, drobniutkie cziłały.
Baby jadąc w kierunku banku, z jednej strony cieszyła się, że nie będzie musiała uczestniczyć w samym sobie rabunku, bo grożenie ludziom pistoletem nie było w jej klimatach, zaś żałowała, że nie będzie mieć okazji wykazać się dziś swoimi umiejętnościami złodziejskimi – była jedynie kierowcą. Piekielnie dobrym kierowcą. Gdy dojechała na miejsce, poczekała, aż cała drużyna wyjdzie z auta, wówczas sama wybrała dosyć wesołą playlistę na ipodzie i włożyła jedną z słuchawek do ucha, tak aby drugim uchem w miarę rejestrować co się dzieje wokół. Wraz z narastającą muzyką zaczynała się rytmicznie kiwać, natomiast gdy pojawiły się słowa, również i jej głos poszedł w ruch, zdając się ignorować całkowicie fakt strzałów i krzyków ludzi w banku – nie chciała uczestniczyć w ewentualnym rozlewie krwi, mniej stresu, mniej kłopotu, mniej wyrzutów sumienia. Po kilku minutach, jak w zegarku, równo ze zmianą piosenki, partnerzy wskoczyli do auta z torbami wypchanymi pieniędzmi. Kilka przecznic dalej zdało się słyszeć syreny nadjeżdżającej policji, Carrie jednak ze spokojem ruszyła autem, jakby dbając o to by nie łamać żadnych przepisów, niespiesznie przepuściła starszą panią na pasach, rozejrzała się po niebie nad wzlatującymi gołębiami i gdy zza budynku banku wynurzył się radiowóz, dziewczyna ruszyła z piskiem opon.  
- Dajesz! Leć bo nas złapią! – krzyczeli znajomi, lecz to od nich właśnie Carrie odcięła się słuchawką. Analizowała sytuację, bacznie zmieniała pasy, zawracała, skręcała i bawiła się z policją w kotka i myszkę, wiedząc, że ma całkowitą przewagę nad sytuacją. Co ciekawe nawet tym razem nie uszkodziła auta, które prowadziła, ani żadnego inne – no może oprócz radiowozów, które próbując za nią nadążyć wwalały się często w jakieś przeszkody na drodze. Zaś będąc w patowych sytuacjach, wrzucała bieg wsteczny i z pełną prędkością prowadziła do tyłu, myląc przy tym funkcjonariuszy policji. Jak to robiła? Chyba tylko sam Hermes wiedział. Po pewnym czasie, gdy już większość towarzyszy zdążyła osiwieć, Baby zgubiła pościg, nieco zmartwiona, że skończył się bez żadnego helikoptera. Zaparkowała w ustalonym miejscu, tam gdzie winien zjawić się organizator napadu  między ciasno ustawionymi budynkami, gdzie jedna speluna, tuliła się do drugiej. Jednak zleceniodawcy nie zastali, co było dziwne, bo zwykle stawiał się punktualnie, a nawet sporo przed czasem. Mimo wszystko reszta grupy nie odczuwała z tego powodu jakiegoś spięcia, sugerując się tym dziewczyna także postanowiła wrzucić na luz.
Oczekiwanie miało się dobrze, do czasu, aż zza rogu nie wnurzyła się dwójka osób ubranych w ciemne płaszcze – wyglądali, dosłownie, jakby ktoś wyjął ich z Matrixa. Carrie z początku obstawiała, że to cosplayerzy, jednak gdy wyciągnęli broń, zmieniła zdanie.
- Okeeej, nie chcę żadnych kłopotów. O co chodzi? – zapytała grzecznie, zjeżdżając z maski auta, na której wcześniej siedziała. Chojracka drużyna, która tak chętnie wbiegła do banku, w tym momencie wydawała się lać pod siebie, co nieco zbiło córkę Hermesa z pantałyku. Zaś gdy jeden z nich próbował wydobyć broń, dostał strzał ostrzegawczy w stopę od dwójki nieznajomych. Najwidoczniej nie były to przelewki, ale o co mogło chodzić? Kasa? Auto?
- Carrie Babilon White, córko Hermesa… - zaczęła kobieta mierząc lufą wprost w między oczy dziewczyny. NO TO JESTEM W DUPIE. Mając w głowie tylko tę myśl, Carrie zwinnie zasłoniła się jednym z towarzyszy i pchnęła go w kierunku dwójki napastników. Ani trochę już nie zależało jej na pieniądzach – run for your life w tym momencie. NoGods? NoGods, na sto procent ją zwęszyli i pewnie chcieli też sprzątnąć. Była wściekła na siebie, że dała się tak zaskoczyć, ale musiała w tym momencie zostawić te wszystkie myśli na później. Nie słyszała za sobą strzałów, ale widziała, że pościg za nią się rozpoczął, będzie chyba wychwalać wszystkich bogów jeśli uda jej się wyjść z tego żywą. Wbiegła do jednego z bardziej rozwalonych budynków, bo tylko tam znalazła uchylone drzwi. Jak strzała przemknęła susami po schodach, aż znalazła się na ostatnim piętrze – niestety klapa na dach była zamknięta. Przeklęła. Mogła tracić czas na rozprawienie się z zamkiem, ale postanowiła otworzyć okno prowadzące na dach budynku obok – wybiegła przez nie i puściła się sprintem prosto do kolejnego budynku. Gdy obróciła się by przeanalizować sytuację, prawie ręce jej opadły, gdy dostrzegła, że kobieta w czerni również przemknęła przez ramę okna i zaczynała biec w jej kierunku. Carrie prędko złapała się gzymsu i spuściła się w dół na zdezelowany balkon, zaś z niego przeskoczyła na niższy dach, by pognać do neonowych napisów motelu. Obok nich spróbowała złapać trochę oddechu, był to jednak marny przystanek, bo pozwolił tylko aby członkini NoGods zdążyła nadrobić dzielącą odległość. Dziewczyna zeskoczyła na jeszcze niższy budynek, a następnie zamortyzowała fikołkiem zeskok na jakiś barak i zwinnie zsunęła się na ziemię. Przebiegła obok śmietników, zawalając je za sobą i jednocześnie zauważając mężczyznę w czerni, który zdawał się taranować wszystko na swojej drodze. Srogie „kurwa mać” wyrwało się z jej ust i korzystając z przypływu adrenaliny ruszyła przez ulicę, nie bacząc na samochody nadjeżdżające z każdej strony. Prześlizgnęła się po masce jednego z nich, tracąc przy tym swojego ipoda i słuchawki. W ostatniej chwili zaś uniknęła zderzenia z rowerzystą, a gdy znalazła się znowu na chodniku wbiegła między budynki, próbując znowu zagrodzić za sobą drogę śmieciami. Prędko wdrapała się na siatkę dzielącą przestrzeń między kamienicami i na jej szczycie obróciła się do napastnika, by pokazać mu język, a także międzynarodowy gest pokoju – środkowy palec. Robiąc salto znalazła się po drugiej stronie i ze śmiechem popędziła w otwarte drzwi zaplecza jakiejś knajpy. Licznie przepraszając kucharzy i kelnerów przedostała się przez kuchnię, a kolejnie przez lokal i wyszła na ulicę. Podparła dłonie na kolanach i wzięła kilka głębszych oddechów, zaś gdy zerknęła w swoje prawo…
- To są chyba jakieś jaja – warknęła i pognała w przeciwnym kierunku, do tego, z którego nadchodziła kobieta w czerni. Pościg trwał jeszcze z dobre kilkanaście minut, aż w końcu Carrie udało się zgubić nieszczęsną dwójkę. Ledwo trzymając się na nogach zaszła w jakiś zaułek i oparła się o ceglaną ścianę. Mięśnie jednak odmówiły posłuszeństwa i dziewczyna zsunęła się, aż uderzyła tyłkiem o brudną ziemię. Wyglądała w tym momencie jak przeciętny ćpun, który właśnie postanowił wyzionąć ducha obok śmietnika.
- Oj, Baby, Baby… szybka jesteś - po kobiecym głosie rozległo się klaskanie, a zza niewielkiej górki metalowych skrzynek wyszła para w czerni. Carrie chciała wstać, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa ponownie, więc przewróciła oczami i zaśmiała się w niedowierzaniu. Tak oto nastał jej koniec. Kurtyna. Szukajcie ciała w alejce za wyrzuconymi resztkami. - Ale nas było więcej - dopiero teraz Carrie zdała sobie sprawę, że nie goniła jej jedna para, a… trzy.  
- Czym sobie aż tak nagrabiłam, że tak bardzo musicie mnie wyeliminować? - zapytała heroska z czystej ciekawości, godząc się ze swoim własnym losem. Kobieta, z którą rozmawiała podeszła do niej bardzo blisko, a następnie kucnęła by znaleźć się mniej-więcej na tej samej linii wzroku.
- Czegoś tu nie rozumiesz, Carrie. Nie chcemy cię zabijać… chcemy byś do nas dołączyła. Widzisz, nie bez przyczyny ściągnęliśmy twoją uwagę błyszczącą karoserią, ciężko też było odholować poprzednie auto, a także uciszyć na pewien czas twojego zleceniodawcą. Zostawienie kluczyków w bryce z GPSem było formalnością, tak samo jak znalezienie cię i twojej przyjemnej grupki złodziejaszków. Gorzej się ciebie goniło, ale to tylko pokazuje jak sprawna jesteś.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, by następnie roześmiać się i złapać za czoło. Nie chciało jej się wierzyć, w to co właśnie usłyszała. Ona jako potencjalna kandydatka do NoGods? Dobre sobie. Pokręciła przecząco głową i spojrzała kobiecie głęboko w oczy.
- Niby dlaczego sądzisz, że porzuciłabym obóz dla tej waszej grupki buntowników?
- Obie wiemy jak często wymykasz się z obozu, obserwowaliśmy cię. Wypytywaliśmy jako neutralni szpiedzy. Carrie wiemy, że nie zrobiłabyś pierwsza kroku, dlatego postanowiliśmy zrobić to my. Jesteś cenna, a w obozie twoje umiejętności tylko się marnują. No powiedz… co dał ci Asklepios, czego my nie możemy?
W tym momencie na twarzy córki Hermesa zarysował się obraz głębokich przemyśleń; przypominała okienko windowsa, które się zacięło, zbielało, a na pasku widniał tylko napis „brak odpowiedzi”. Nie potrafiła wymyślić czegokolwiek co brzmiałoby nieckliwie. Mogła oczywiście rzucić koronnym argumentem: nie dacie mi przyjaciół. Zmysł do interesu podpowiadał jej jednak, że będzie bardzo żałować tej odpowiedzi, a w tym momencie toczyła się tak naprawdę rozmowa o jej istnienie – o ile NoGods jej nie wkręcali w żaden sposób. Kobieta była jednak niecierpliwa i nie poczekała na to, aż Carrie zbierze myśli. Całe szczęście.    
- Jeśli chcesz demonstracji, że nie zrobimy ci krzywdy, to śmiało możesz wrócić do obozu. Damy ci dwie doby na zastanowienie się, jeśli do tego czasu nie wrócisz tutaj i nie zadeklarujesz swojego przyłączenia się do nas, jasne będzie, że kolejne nasze spotkanie zakończy się twoją śmiercią bo będziesz już celem, a nie potencjalnym rekrutem. Pasuje? - nieznajoma zakończyła zdanie zachęcającym uśmiechem, co wzbudziło w Baby ogromne zmieszanie. W pewnym sensie znowu odjęło jej mowę, bo nie spodziewała się czegoś takiego po organizacji, która w obozie była okryta woalką hańby i winy za całe zło. Niemniej jednak, Carrie mechanicznie kiwnęła głową na znak zgody, wówczas kobieta, razem z całą zgrają zaczęła powoli odchodzić zostawiając córkę Hermesa samą.
Jakimś cudem, po wielu ciężkich próbach zebrania się na nogi, po wykańczającym pościgu, Carrie udała się na Brooklyn do swojej mamy. Tam też spędziła czas aż do później nocy, dyskutując z rodzicielką o tym co jej się wydarzyło – o tym jaką decyzję powinna podjąć, lecz mimo całej swojej miłości do mamy, wychodząc wiedziała, ze gówno jej to dało.
Tej samej nocy wróciła do obozu jakimś kradzionym gratem. Od pierwszych kroków, powitał ją nieprzychylny wzrok ówczesnej pani Kapitan drużyny Asklepiosa. Widząc ją czuła jak flaki wywracają jej się na drugą stronę. Nienawidziła tej dziewczyny z całego swojego serca, ale cóż mogła zrobić – bić się? Jasne, nie miałaby szans. Stojąc twarzą w twarz z panią Kapitan nie wytrzymała jednak napięcia, gdy ta zaczęła swój pouczający monolog, obwieszony wiązanką zakazów i nakazów, jakie miały spłynąć na Baby za precedens kradzieży.
- Pierdolę. Adieu. - Mówiąc to zasalutowała do kilku osób, które minęła idąc do swojego pokoju. Spakowała rzeczy z miejsca, a na pytanie „co ty wyprawiasz?!” wzruszała ramionami i twierdziła, że wraca do Nowego Jorku. Ciężko było jej zbywać nawet bliskie jej osoby, ale drugiej takiej okazji mogła nie dostać – poza tym, o ile z NoGods mogła wrócić do obozu, jako córa marnotrawna, tak w odwrotną stronę to nie działało – musiałaby także wtedy każdą swoją wycieczkę do mamy organizować po cichu, bez szumu i spotkań ze zwykłymi ludźmi.  
Po spakowaniu wszystkiego co było dla niej ważne, wyminęła zbiegowisko jakie wywołała swoimi szumnym przybyciem.
- Corvus, ten zakład upadnie bez ciebie – rzuciła mijając herosa na korytarzu i wybyła. Wróciła na umówione miejsce gruchotem, a najwyraźniej członkowie organizacji nie byli nawet zdziwieni jej decyzją. W ten dziwny i pokręcony sposób znalazła się nagle w NoGods. Kurtyna 2.0
 

Ciekawostki


► Jeśli coś zginęło ci nagle w jej obecności, to pewnie to ukradła – kleptomanka pełną parą;  
► Prowadzi wesołą twórczość artystyczną – oczywiście tylko do „szuflady”;  
► Parkour, bitches!
► Często chodzi w słuchawkach i nie słyszy co ludzie do niej mówią;  
► Przepada za pająkami, skolopendrami i skorpionami;
► Dużo żartuje, czasem zbyt dużo;  
► Grywa na ukulele, a nawet podśpiewuje;  
► MARVEL is Love, MARVEL is Life;
► Jest szatanem za kółkiem;
► Drogie perfumy są jej bliskie;
► Bardzo kocha swoją mamę i odwiedza ją na Brooklynie;
► Zawsze śmieje się ze swojego drugiego imienia, z którego wyniknęła jej ksywka „Baby”;
► O ile w życiu się nakradła, tak nigdy nie zabiła niewinnej osoby;
► Będąc w obozie była w drużynie Asklepiosa;  
► Lubi mierzyć się z innymi w grach logicznych;
► Raz ukradła złoty kibel – kiedyś opowie tę historię;  
► Tęskni za tymi obozowymi klocami;  


Ostatnio zmieniony przez Carrie White dnia Pon 08 Kwi 2019, 14:42, w całości zmieniany 1 raz
Carrie White
Carrie White
Re: Carrie "Baby" White Pon 08 Kwi 2019, 14:42

Carrie "Baby" White  X85P3xf
Done.
Gość
Gość
avatar
Re: Carrie "Baby" White Wto 09 Kwi 2019, 21:38

Nie będę ukrywał. Mega podobała mi się ta KP.

AKCEPT!

Na start dostajesz:
- 120 punktów mocy boskich
- 290 punktów zwykłych.

Życzę udanej gry :)
Sponsored content
Re: Carrie "Baby" White

Carrie "Baby" White
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Similar topics
-
» Carrie "Baby" White
» Carrie White
» Carrie White
» Pokój #8 - Carrie White
» White and Black na tropie



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Nieaktywne Karty Postaci-
Skocz do: