Rzeka DpyVgeN
Rzeka FhMiHSP


 

Rzeka

Idź do strony : 1, 2  Next
Admin
Admin
Admin
Rzeka Pon 18 Lut 2019, 20:59

Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Rzeka Sob 23 Lut 2019, 00:25

Pogoda nie sprzyjała dzisiaj dłuższym eskapadom, ale Corvusa to w żaden sposób nie demotywowało ani nie zniechęcało. Zamierzał dzisiaj pobyć sam ze sobą gdzieś w samotności, a że jezioro było zbyt odsłoniętym terenem, to tym razem postanowił udać się w środek lasu na obrzeżach obozu - rzeka wydawała się równie fascynującym punktem co większe zbiorniki wodne. Ubrał się zatem w ciepłą kurtkę, nałożył czapkę na głowę, jakieś dresy oraz zimowe buty, a pod kurtką do tego miał jeszcze koszulkę i bluzę - był Hiszpanem, więc nawet jeśli zahartował swoje ciało i powinien przywyknąć do takich temperatur po tych kilku latach w Stanach Zjednoczonych, to jednak dalej mu to w jakiś sposób doskwierało. Raz zobaczyć śnieg było fajnie, w Barcelonie widział go może ze dwa razy w ciągu całego życia.
Schował ręce do kieszeni i rozpoczął pochód, kierując swe kroki w stronę leśnej głuszy, gdzie nikt nie będzie mu przeszkadzać, a on sam poukłada swoje wszystkie złe i dobre myśli. Taki reset był mu od czasu do czasu potrzebny. Ostatnio tak wiele się w obozie wydarzyło, a widmo nieubłaganie zbliżających się wyborów na kapitana wobec rezygnacji Charlie mocno go stresowało - spodziewał się, że i tym razem Asklepios zwróci się bezpośrednio w jego stronę, a on nie wiedział, czy podoła. Wewnętrznie był rozdarty, bo jednocześnie chciał być kapitanem, ale nie czuł się przygotowany jeszcze do tej roli.
Z zamyślenia wyrwało go dostrzeżenie znajomej sobie postaci - dziewczyny - która siedziała dosyć blisko zamarzniętej rzeki. Uśmiechnął się krzywo, bo nie spodziewał się spotkać tutaj nikogo, ale akurat jej widok go nie irytował i można nawet powiedzieć, że wprowadzał w nieco lepszy nastrój. Jedna z najlepiej odbieranych przez niego osób w całym obozie - Jasmine Kerr.
Przeszedł kilka kroków i stanął około metra za siedzącą córką Ateny, która chyba go nie dostrzegła jeszcze. Nie zamierzał jej jednak przestraszyć. Nabrał trochę śniegu do ręki wcześniej i kiedy już stał za Jasmine, wrzucił jej odrobinę za kołnierz - taki mu się tryb żartownisia włączył, jak nie jemu.
- Cześć, Kerr - zwrócił się do niej jak zwykle po nazwisku, choć nie było w tym żadnych negatywnych konotacji. Ot zwykłe przyzwyczajenie, bo nie stosował pseudonimów, a używanie imion uważał za zbyt personalne, a jako ameba w interakcjach z ludźmi nie wiedział, czy może sobie pozwolić na używanie imienia.
Jasmine Kerr
Jasmine Kerr
Re: Rzeka Sob 23 Lut 2019, 01:12

Miała dzisiaj bardzo ciężki trening. Na sali treningowej wielokrotnie źle upadała na stopy, które niesamowicie dawały się teraz we znaki. Posiniaczone, obdarte i cierpiące. Chociaż umiała znosić ból całkiem dobrze, był po prostu irytujący. Swoje rozkojarzenie zrzucała na ten czas w miesiącu, kiedy każda kobieta, nawet heroska czuła osłabienie. Chociaż przeżywała wszystko parokrotnie lżej niż zwykli ludzie, nadal odczuwała. Kiedy tylko udało jej się trzy razy pod rząd wykonać podwójne salto w tył, postanowiła dać sobie spokój na dziś. Wróciła do pokoju, gdzie miała upieczone dziś rano babeczki. Gdy tylko poczuła ich zapach, zebrała kilka do pudełka do torby, ubrała ciepły płaszcz i z skrzywioną miną wciągnęła zimowe buty na spuchnięte nogi. Chciała teraz być sama, a najlepiej było jej w lesie w pobliżu wody.
Gdy tylko dotarła nad brzeg rzeki, przysiadła na małym pieńku, uprzednio zrzucając z niego śnieg. Z niesamowitą ulgą zrzuciła kozaki i wsunęła stopy w najbliższą zaspę. Westchnęła cicho i odchyliła głowę do tyłu. Tu było jej dobrze. Nawet bardzo.
Słyszała różne dźwięki dobiegające z lasu, krakanie wron, trzeszczenie gałęzi, szum rzeki, skrzypienie śniegu...
Po chwili medytacji sięgnęła po babeczkę w torbie i zajęła się konsumpcją. I ta chwila nieuwagi kosztowała ją prawie życie. Zakrztusiła się potężnie, gdy tylko usłyszała swoje nazwisko i poczuła zimno na plecach. Wzięła głęboki wdech i zadrżała, czując spływające, lodowate krople.
- Co za ciepłe powitanie... - rzuciła, gdy odzyskała zdolność mówienia. Wskazała głową powalony konar obok niej. Mimo wszystko lubiła Corvusa i nie tak łatwo można było ją zdenerwować.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Rzeka Sob 23 Lut 2019, 01:37

Corvus z reguły też nie opuszczał treningu, ale na każde kilka dni ćwiczeń i misji wypadało też dać odpocząć organizmowi - ten dzień wypadał właśnie dzisiaj. Dla Juareza Kerr była znana ze swoich znakomitych umiejętności, zwłaszcza strategicznych (co jednak nie znajdowało potwierdzenia w Heroes 3, ale to śliski temat), wiedział jednak, że córka Ateny zawdzięcza wszystko nie genom, a swojej determinacji i ciężkiej pracy - chłodna głowa, reżim treningowy i sukcesywne zwiększanie swoich limitów powodowało, że pokonywała kolejne bariery, jej ciało było przygotowane nienagannie i każda heroska jej tego zazdrościła, a dodatkowo proces regeneracji trwał u niej krócej. Nie pozostawało nic jak chylić czoła, że chociaż ona jest świadoma konsekwencji życia półboga.
Nawet go trochę rozbawiła tym żartem, bo kącik ust drgnął lekko ku górze, ale jednak nie zaśmiał się, ani też nie zareagował jakoś bardzo ekspresyjnie. Dopiero gdy zobaczył co miała w swojej torbie, zrozumiał, jakie tutaj małe grzeszki wyprawiała Jasmine. Nie miał jednak zamiaru wypominać jej, że słodkości mogą wpłynąć na jej figurę. Z resztą, wystarczyło na nią spojrzeć - idealne wręcz ciało, które zniesie kilka babeczek, bo ona i tak wszystko wypoci na sali treningowej.
Zajął miejsce na powalonym konarze, ówcześnie strzepując z niego małą warstwę śniegu. Spojrzał kątem oka na jej stopy, które wystawały nieznacznie z zaspy. Pochylił się lekko, oparł łokcie o swoje kolana i splótł palce swoich dłoni.
- Starcie z True Ogre? - zażartował dość słabo, zwracając uwagę na stan jej nóg, który trochę nawet go zmartwił.
Westchnął lekko i skierował swój wzrok na bok, nie chcąc jej w żaden sposób stalkować swoim spojrzeniem, mogło być to niegrzeczne. Wpatrywał się teraz w drzewo oddalone kilkanaście metrów od nich.
- Wybacz za ten żart, to było durne - od razu dodał, nie kryjąc lekkiego zażenowania swoim zachowaniem. Ale cóż, przy niej jakoś mu ten melancholijny nastrój się zmienił w lepszy.
Jasmine Kerr
Jasmine Kerr
Re: Rzeka Sob 23 Lut 2019, 01:50

Pojawienie się Corvusa w żaden sposób nie przeszkodziło jej sferze osobistej. Wręcz przeciwnie, można było powiedzieć, że Hiszpan i członek drużyny Asklepiosa był jej bardzo bliski. To był ten typ człowieka, przy którym można milczeń cały dzień i obserwować bieg Księżyca po widnokręgu. I dobrze się z tym czuć. Przypadkowe spotkanie kilka lat temu sprawiło, że zawarli sekretne przymierze, które tylko oni rozumieli. Dziewczyna otrzepała się lekko, pozbywając się ostatnich kropel z kręgosłupa. Podkurczyła nogi do siebie. Były mocno zaczerwienione od zimna, ale też znieczulone. O to jej przecież chodziło. Położyła je na kozakach.
- Gdybym po starciu z True Ogre skończyła tylko z opuchniętymi stopami, to wzięli by mnie żywcem na Olimp. - zażartowała, trochę śmielej wyrażając emocje niż Corvus. Wyjęła całe pudełko z babeczkami i podsunęła je chłopakowi.
- Niestety, tylko nieporadne ćwiczenia z akrobatyki bez lądowania na materacach. - wyjaśniła.
Nie skomentowała westchnięcia i tępego wpatrywania się Hiszpana w las. Miał tak często. Jedynie przy próbach pokonania Błękitnego Smoka hordą Chłopów emocjonował się jak dziecko. Nawet pojawiały mu się lekkie rumieńce na policzkach. Te teraz były wywołane wiatrem, nie emanowały emocjami.
Zaśmiała się lekko i pokręciła głową. Cor i jego przepraszanie, że istnieje czasami zwalały ją z nóg. Dosłownie.
- Przestań, przynajmniej mam powód Ci oddać. Wiesz, córka bogini sprawiedliwej walki. - odparła, a gdzieś w sercu poczuła ukłucie. Nie chciała pokazywać, jak bardzo tęskniła za matką, która miała dla niej tak mało czasu, praktycznie wcale.
- A Ciebie co przywiało? Dzieci Eola bawią się mocami? - zażartowała po raz kolejny. Miała tak wysublimowany humor, że mało kto go rozumiał.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Rzeka Sob 23 Lut 2019, 02:07

Corvus był dziwny i to nie ulegało wątpliwości. Chodził własnymi ścieżkami i dlatego ciężko było sobie go wyobrazić jako duszę towarzystwa, lidera czy osobę decyzyjną. Był utalentowany i miał trochę oleju w głowie, ale jednak większa część obozu uważała go za dziwaka i na zmianie tej opinii wcale mu nie zależało. Nie dbał o to, co sądzą o nim inni, bo przecież najważniejszy dla niego ludzie i herosi - lubili go. To mu wystarczało, bo nie był kimś, kto obiecuje gruszki na wierzbie i marzy o czymś, czego nie sięgnąłby sam Zeus przy wsparciu Tyfona i Dżina z Aladyna spełniającego życzenia.
Spojrzał znowu na nią.
- Znam to - odparł, łącząc się z nią w bólu.
Sam był zwolennikiem treningu bez wspomagania i ochrony, bo taki trening był najefektywniejszy - widmo klęski, bólu i kontuzji wybudzało w człowieku dodatkowe pokłady energii, a sama adrenalina działała wtedy prawidłowo. Zwykł mawiać, że jeśli heros nie potrafi walczyć bez swojej broni, jest nikim. I to tyczyło się też ułatwiania sobie treningu - akrobata, który nie boi się upadku i nie odczuwa go, nie jest akrobatą.
Juarez miał to do siebie, że mówił coś wtedy, kiedy nie trzeba było i potem głupiał. Tak jak teraz, z każdą kolejną sekundą czuł, że traci grunt pod nogami i wpieprza się na jakąś minę, ciekawe tylko kiedy ona wybuchnie.
Kiedy podsunęła mu babeczki, podziękował gestem ręki, bo nie przepadał za słodkościami. Żeby jednak nie tuczyła się sama, postanowił wspomóc ją i wyjął lizaka, którego rozpakował i wziął do ust - arbuzowy!
- Mam bałagan w głowie - odparł, choć zabrzmiało to dość głupio i dlatego od razu dopowiedział: - Wiesz, że kiedy muszę pobyć sam, idę nad wodę - przypomniał jej, bo przecież w podobnych okolicznościach się poznali wiele lat temu.
Słów o Atenie nie skomentował, gdyż widział, jak Kerr reaguje na samo wspomnienie o niej. Corvus ze swoją matką nie czuł żadnej więzi, bo nigdy jej nawet nie spotkał. Ale Jasmine była osobą rodzinną, tego nie można było jej odmówić, a miłość do matki odziedziczyła w genach.
- Z czym te babeczki? - spytał, ale wyłącznie z ciekawości. Mogła go nie zrozumieć przez lizaka w ustach, no i przez fakt, że słowo "babeczki" wypowiedział po hiszpańsku - miał przecież tendencję do mieszania języków.
Jasmine Kerr
Jasmine Kerr
Re: Rzeka Sob 23 Lut 2019, 12:36

Łączył się z nią w bólu. Taaak... Kto jak kto, ale tylko herosi mogli wiedzieć, co czuje ich pobratymiec. Godziny katorżniczych treningów, życie pełne niespodzianek, świadomość, że poza obozem czeka tyle niebezpieczeństw... Nie wszyscy mieli to na uwadze. Było sporo dzieci bogów, którzy na własną odpowiedzialność opuszczali bezpieczną przystań i ryzykowali życie. Cóż, nie każdy lubił żyć w złotej klatce. Jasmine również, ale jeszcze bardziej niż wolność ceniła sobie własny los. Nie chciała opuścić obozu, dopóki nie będzie wystarczająco przygotowana. A do tego jeszcze daleka droga...
Śnieg, w którym trzymała stopy nieco się roztopił i zabarwił od krwi. Ta sączyła się spod połamanych paznokci. Nic strasznego, jednak irytującego.
Przysunęła babeczki z powrotem do siebie. Więcej dla niej. Uśmiechnęła się jednak, gdy dojrzała lizaka w buzi Corvusa. To było najzabawniejsze w jego osobie. Introwertyk, samotnik, prawie nigdy nie podnoszący głosu, spokojny jak czas przed burzą, wzór cnót i ideał kobiet... Z lizakiem wielkości sporego orzecha w ustach. Jednak w każdym, nawet herosie drzemało małe dziecko.
Pokiwała głową na znak, że rozumie syna Melinoe. Przecież tak się poznali. Im bardziej chcieli być sami i chcieli przemyśleć pewne sprawy, tym bliżej wody uciekali. Ciekawe, bo Atena nie miała powiązań z tym żywiołem. Może to był tym razem wpływ ojca, który w jeziorze mógł spędzać całe godziny po treningu swojej drużyny.
- Z czekoladą. Puste kalorie, które pochłaniam bez opamiętania. - odparła, otrzepując dłonie. - Co zajmuje Twoją głowę tak bardzo? Znowu wisi nad Tobą groźba zostania kapitanem drużyny? - zapytała bez owijania w bawełnę. Corvus albo jej powie albo nie i będzie to całkowicie w porządku.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Rzeka Sob 23 Lut 2019, 14:17

To również ich łączyło - Corvus prędzej czy później miał w planach opuszczenie obozu, gdyż normalnego życia tutaj pewnie nigdy nie zazna. Co prawda o zwyczajnym życiu w ogóle nie powinno być mowy, bo przecież na zewnątrz czekało tyle niebezpieczeństw, że nie można było w ogóle myśleć o czymś takim, ale swoboda w podejmowaniu decyzji, brak obowiązków względem kampusu i bogów oraz świadomość, że tylko twoje decyzje wpływają na twoje życie, była dostatecznym bodźcem dla niego, by myślał o opuszczeniu tego miejsca. Mógł ganiać np. Larę za jej niefrasobliwość i ciągłe powroty do obozu po tych nawet kilkuletnich eskapadach, ale w głębi duszy czuł to samo co ona i też nie mógł tu znaleźć swojego miejsca - zalatywało to trochę hipokryzją z jego strony.
Widok Corvusa z lizakiem był typowy, bo on był wręcz uzależniony od nich i od słonych przekąsek. Robił to jednak na tyle dyskretnie, że mało kto dostrzegał to od razu. Jasmine nie raz nie dwa widziała go z czymś takim, więc do niej niejako przywykł i nie czuł jakiejś krępacji, gdy tak spoglądała na niego czasami, śmiejąc się z tego widoku.
Nie chciał odpowiadać słowami na jej pytanie, ale kiwnięcie głową wyjaśniło jej pewnie wszystko. Jego spojrzenie zmieniło się wtedy, bo on naprawdę się przejmował tą sprawą. Już kilka razy odmówił, ale czuł jakby pętla wokół szyi się zaciskała z każdą kolejną dezaprobatą do tego pomysłu. Prawdopodobnie tym razem się złamie i dostanie opaskę, nawiązując do nomenklatury sportowej.
Pochylił głowę w dół, patrząc na śnieg między swoimi butami.
- Nie wiem, czy dam radę, jeśli mnie wybiorą - podzielił się swoimi obawami z brunetką.
Czuł jak zimno uderza w jego palce, ale nic sobie z tego nie robił. Zapomniał dziś o rękawiczkach. Nie przeszkadzało mu to jednak w tym, by nie chował dłoni do kieszeni. W tej pozycji było mu dużo wygodniej, a on zawsze stawiał na wygodę.
Po chwili nabrał trochę śniegu do ręki zgniótł go, czując przyjemne zimno na swojej skórze.
- Powinnaś iść z tym do jakiegoś medyka - zasugerował, sprytnie kończąc temat swoich problemów. Nie lubił się nimi z nikim dzielić i nie oczekiwał żadnego współczucia plus rozmowa o sobie bardzo go trudziła. W ogóle rozmowy były dla niego bardzo trudne, ale z Kerr potrafił zachowywać się względnie normalnie.
Jasmine Kerr
Jasmine Kerr
Re: Rzeka Pon 25 Lut 2019, 00:22

Czym by było życie herosa, gdyby nie dopatrywał się radości w tak błahych sprawach, jak chociażby Corvus z lizakiem w buzi? Jasmine już gorzko doświadczyła boleści dnia codziennego, więc musiała łapać każdy możliwy promyk szczęścia, jaki był jej pisany. To była jedna wielka bujda, że córka Ateny była wiecznie poważna i zadzierała nosa. Tylko Ci bliscy, najbliżsi, znali ją na tyle by wiedzieć, że ma łaskotki przy żebrach i za uszami, że lubi mówić dwuznacznie, że śmieje się z czarnych dowcipów, chociaż sama była bardzo tolerancyjna. Miała w sobie dystans, bo co innego pozostawało? Życie, zwłaszcza dziecka boga jest zbyt krótkie, by je traktować zbyt poważnie. Chyba, że goni Cię jakiś potwór. Wtedy niestety wszystko jest AŻ zbyt poważne. Zdecydowanie Jasmine wolała obmyślać plan, jak przy użyciu tysiąca niziołków pokonać Kryształowego Smoka, zawalając pokój stertą kolorowych wykresów... i jak sobie przypomni, odkopać spod nich Corvusa, który pokornie siedział niedaleko.
Jasmine westchnęła i machnęła ręką. Dobrze znała obawy Hiszpana, one od lat się nie zmieniły.
- Powiem tak. Jak Cię wybiorą, sprawdzisz się doskonale... a to nas różni od tych na Olimpie, że możemy odmówić i nie czekać na to, że Zeus zamieni nas w ślimaka czy... pająka. - na myśl o tym ostatnim, aż się otrzepała i nie miało to nic wspólnego z zimnem. Nienawidziła pająków i Corvus o tym wiedział, kiedy przyszła do niego kiedyś w środku nocy w pidżamie, aby zabił jej jedno paskudztwo, bo nie będzie mogła spać. Cóż... nikt nie był idealny, czyż nie?
Spojrzała na swoje nogi. Wyglądały nieco lepiej niż wcześniej...
- Przejdę się do Camerona, jeszcze nie mam całej kolekcji naklejek od niego. - przyznała po chwili namysłu.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Rzeka Pon 25 Lut 2019, 19:53

Życie herosa było okropne i fakt posiadania boskich genów, sławnych rodziców i supermocy w żaden sposób nie wynagradzał tego, jak przesrane mieli na co dzień. Wystarczyło tylko spojrzeć, jakiego wieku średnio dożywali tacy herosi - ludzie starzeli się i do 70 lat. Oni, choć mieli "lepsze geny" i powinni dożywać dużo więcej, ginęli zazwyczaj dość młodo. Powszechny był widok osieroconych potomków herosów - członkowie obozu ginęli na polach walki, na zewnątrz rozszarpani przez potwory i biorąc udział w konfliktach, do których udziału zmuszają ich więzy krwi. Cieszyli się więc oni z małych rzeczy - nic nie znaczących spotkań, lizaków w buzi czy wspólnego zabijania pająków po nocach, ewentualnie gadania z jakimiś sowami czy zjawami.
Nie patrzył na nią, bo sama sprawa przejęcia schedy kapitana już dość go przytłaczała. Nie chciał spoglądać na jej oczy, pełne wiary w jego umiejętności, bo to był tylko dodatkowy balast.
- Jeśli się nie zgodzę, wybiorą Noemi. Nie pozwolę na to - odparł już nieco bardziej pewnie.
Jego niepewność była mniejsza niż troska o miłość życia, dlatego nie mógł pozwolić na to, by Enamorado została kapitanem, a były na to ogromne szanse - była znana, lubiana, rozpoznawalna, Asklepios był jej ojcem, była znakomitą wojowniczką i gdy się spięła, potrafiła być dobrym przywódcą. Jej temperament czasem stawał na przekór temu wszystkiemu, ale odejmując to, otrzymywało się świetny materiał na kapitana. Juarez nie mógł na to pozwolić, bo to było ogromnym ciężarem i niebezpieczeństwem.
- Koniecznie - rzekł spokojnie, spoglądając na jej nogi.
On również przywołał z pamięci tę sytuację, w której Jasmine przyszła do niego do pokoju - niby zaspana, ale jednak przestraszona i z mieczem w dłoni! Corvus początkowo myślał, że coś przeskrobał albo trzeba jej pomóc z tuzinem napalonych na nią synów Erosa i Afrodyty. Rozeszło się o zwykłego pająka, którego Hiszpan potem zabił. Dobrze, że to był jeden z tych dni, kiedy Noemi miała dyżur i nie wiedziała o tej sytuacji, bo fakt przybycia Kerr w piżamie do jego pokoju w środku nocy, był dość podejrzany. I nawet Juarez o tym wiedział.
Jasmine Kerr
Jasmine Kerr
Re: Rzeka Sro 27 Lut 2019, 00:36

Jasmine cieszyła się, że chłopak nie patrzył na nią. Mogła delikatnie unieść oczy ku niebu i bezgłośnie westchnąć. Doskonale wiedziała, jaka miłość łączy Corvusa z Noemi. Czy im tego zazdrościła? Nigdy się nad tym nie zastanawiała, jak dotąd miała jednego chłopaka, z którym związek rozsypał się jak domek z kart. Od tamtej pory nie zaśmiecała sobie tym umysłu. Na miłostki trzeba mieć czas, a ona wybitnie go nie miała. Natomiast córka Asklepiosa była bardzo, ale to bardzo zazdrosna o Jasmine. Ilekroć młodej Kerr udało się trochę udobruchać Noemi, że nic między nimi nie ma, dzieje się coś niespodziewanie głupiego, co psuje wcześniejsze uzgodnienia. Była przekonana, że gdyby poklepała teraz Corvusa po ramieniu, a już nie daj Zeusowi przytuliła... Noemi magicznym sposobem znalazła by się tuż za ich plecami. I rozszarpała Jas na strzępy, więc dobrze, że byli blisko rzeki. Była ewentualna droga ucieczki.
- Podziwiam. -skomentowała jedynie. Poświęcenie dla kogoś bliskiego... to napawało szacunkiem. Na pewno w oczach Kerr.
Rozmowy z Corvusem nigdy nie były wylewne czy też pełne emocji. Był dość zamkniętym w sobie samotnikiem i te momenty, kiedy się uśmiechał, Jasmine notowała w swojej pamięci dość skrzętnie.
- Wymyśliłeś coś na tego Smoka? - zapytała bez ogródek, chcąc uciec od niekoniecznie miłych tematów. Cor dobrze wiedział, o jakiego to skrzydlatego potwora chodzi...
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Rzeka Czw 28 Lut 2019, 01:35

Uczucie Corvusa i Noemi było prawdziwe, o czym wiedział cały obóz. Mogli wydawać się szczylami nie znającymi życia, ale prawda była taka, że ich związek był o wiele dojrzalszy, niż wszystko to co miało miejsce w tym miejscu. Nigdy nie sądził, że mógłby być dobrym partnerem dla kogokolwiek, głównie przez swój charakter i nierozumienie skomplikowanych uczuć związanych z zauroczeniem czy miłością. Noemi to jednak nie przeszkadzało, a on sam nie czuł się tym stłamszony - czuł się w tym związku dobrze i to chyba dawało największy dowód na to, jak bardzo Juarez kochał swoją dziewczynę.
Nigdy jednak nie wpieprzał się z butami w życie Jasmine, bo był słabym rozmówcą, jeszcze słabszym pocieszycielem i doradcą miłosnym, dlatego nigdy nie pytał ją o te kwestie. Cóż mógł o niej powiedzieć? Poza tym, że posiadała szereg zalet w swoim charakterze, takich jak: niezłomność, mądrość czy lojalność, Kerr była również wyjątkowo piękna i była kobietą. Nie dziewczyną, tylko kobietą - miała tą dojrzałość, której brakowało innym przedstawicielkom jej płci w obozie. Dlaczego jeszcze nie znalazła sobie faceta? Może tak jak matka szukała intelektualnej więzi, a nie pociągu czysto fizycznego?
Spojrzał na nią, gdy stwierdziła, że podziwia jego postawę. Krzywo się uśmiechnął, dodatkowo mrużąc trochę oczy - wyglądał doprawdy komicznie, dodając do tego jeszcze ten lizak w buzi. Sprytna zmiana tematu podziałała na niego trochę lepiej, bo pozwoliła mu choć na moment oddalić myśli od wszystkich obowiązków i trosk. Jasmine potrafiła z nim rozmawiać jako jedna z nielicznych w całym kampusie.
Pokręcił głową z dezaprobatą, wyraźnie nie będąc zadowolonym z tego faktu.
- Ostatnio trzy godziny spędziłem na tej kampanii z łowcą smoków. I dostałem sromotny wpierdol - rzekł dając upust swojej frustracji. Słowo "wpierdol" wypowiedział jednak po hiszpańsku, co Jasmine powinna wywnioskować z samego tonu wypowiedzi. Ponadto, znała jego tendencję do mieszania języków i pewnie nie raz nie dwa słyszała od niego trochę łaciny podwórkowej z jego rodzinnych stron. Z jej dobrą pamięcią i intelektem mogła nawet uczyć się już powoli od niego tej pięknej kastylijskiej mowy, jak to mawiał Komisarz Ryba z Kilera.
- Już mnie drażnią te herosy - stwierdził już nieco spokojniej, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Jasmine Kerr
Jasmine Kerr
Re: Rzeka Sro 20 Mar 2019, 22:01

Widok Corvusa, który mruży oczy, uśmiecha się krzywo i dodatkowo trzyma w ustach wielkiego lizaka spowodowało tyle, że Jas nieomal parsknęła śmiechem. Ten introwertyk, niemal zawsze poważny i wręcz zbyt spokojny w tak komicznej minie rozbroił by każdego. Nawet córkę bogini sprawiedliwej wojny. Czemu dziewczyna dotąd była sama? Cóż... była zafascynowana kiedyś kimś bardzo długo. Z tym, że była to dość intymna część jej życia i nawet sam Hiszpan nie wiedział o tym zbyt wiele. Praktycznie nic. Czy pragnęła tylko miłości duchowej? Chyba tutaj przeważał ten ludzki pierwiastek od ojca, że pożądała jak każdy śmiertelnik, ale intensywne ćwiczenia odganiały od niej te skryte pragnienia. Dopóki nie przychodziła taka bezsenna noc raz w miesiącu przy pełni księżyca...
Zmiana tematu była jej bardzo na rękę. Chyba dzieci bogów nie lubili schodzić zbytnio na tematy związków i relacji. Usłyszane przelotnie słowo po hiszpańsku przywołało Jas na myśl jakieś soczyste przekleństwo. Jedno z wielu.
-Trzy godziny?! Ja ostatnio odpadłam po dwóch, to i tak sukces! - Jasmine ożywiła się nieco, zaczynając obmyślać nową strategię na kampanię. Zrobiła tę swoją charakterystyczną minę, kiedy zwykła się zamyślać o czymś bardzo głęboko.
-A w co byś chciał ze mną grać, jak nie w to? Jakieś propozycje? -zapytała, nadal w myślach obliczając, czy wystarczy jej czasu by zwerbować 500 troglodytów.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Rzeka Pią 22 Mar 2019, 23:45

Istotnie, mógł to być przezabawny widok, ale o tym Corvus nie pomyśli, bo on w zasadzie o wielu rzeczach nie myślał. Przekazy podprogowe, intencje, rozumienie skomplikowanych uczuć - to były rzeczy półkę wyżej od jego aktualnej dyspozycji towarzyskiej, dlatego nawet nie pomyślałby, że Jasmine tak bawi ten widok. On widział w tym czysty pragmatyzm i chęć sprawienia sobie przyjemności, brunetka jednak dodała do tego kontekst przeciwstawienia, czyli lizaka nie pasującego do image Juareza i voile! Niech mu tylko o tym nie wspomina, bo się jeszcze chłopak zawstydzi, zamknie w sobie i nie wyjdzie na długo. Ostatnio ten stan to trwał kilka lat nawet.
Nie rozmawiał z nią o związkach, bo oboje znali się na tym dokładnie tak samo, jak na łyżwiarstwie figurowym - Corvus to znał całe trzy nazwy: Axel, Toeloop i Rittberger, kiedyś usłyszał je w telewizji podczas transmisji jazdy na łyżwach, ale nie umiał ich rozróżnić. Tak samo było z jego doświadczeniem w sprawach miłosnych - marny był z niego flirciarz, jeszcze gorszy chłopak. Prawdę mówiąc, to Noemi była i spodniami i spódnicą w tym związku, bo on to się kompletnie na niczym nie znał. I pewnie gdyby nie wpływ Enamorado, to do dziś nie wiedziałby, że dzieci nie pochodzą z kapusty czy od bocianów. Dumbo kłamał.
- W Tekkena. Dużo lepiej mi idzie i mniej trzeba myśleć - przyznał bez ogródek. Już nie miał głowy na te wszystkie obliczenia i strategie, potrzeba mu było typowej naparzanki, która co najwyżej zmęczy jego palce. - Z resztą, dużo gier jest. Ty się znasz, mogłabyś coś zaproponować - dodał, zwalając obowiązek odnalezienia wspólnej gry na nią. Typowa, choć nieświadoma zagrywka psychologiczna w stylu Corvusa "miłosnej ameby" Juareza.
Jeszcze trochę rozmawiali, aż każde poszło w swoją stronę.

zt (Jas nie odpisuje)
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Rzeka Wto 21 Maj 2019, 19:38

Spóźniała się… jak zwykle i dlatego się chłopak przygotował. Wychodząc z mieszkania przed świtem zabrał ze sobą przenośną lodówkę, wędkę oraz kilka drobiazgów do plecaka. Chciał połączyć pożyteczne z przyjemnym i zobaczyć co z tego może wyjść dlatego skoro słonko już się pojawiło na horyzoncie Arthur siedział na niewielkim rozkładanym krzesełku i gapił się w pozornym zamyśleniu na zburzoną wodę rzeki. Liczył, że złowi chociaż ze dwa łososie przed południem, a ostatnio było z rybami krucho zapewne jakiś stwór zalągł się w górze rzeki i poluje, albo był tak kiepskim wędkarzem, że mu zwyczajnie ryby nie brały. Oczywiście nie przyzna się do tego przed Alex, oj nie pozwoli by ta miała pożywkę z niego. Już wystarczająco popuścił ją ze smyczy i smarkula robiła się coraz bardziej zuchwała. Jeszcze chwila i rzuci wyzwanie Alvie o tytuł kapitana. Niech ją bogowie przed tym uchronią bo choć to pojętna wojowniczka to czasem wykazuje szczątkowy brak rozumu.
Wyciągnął się w niewielkim fotelu i sięgnął dłonią po butelkę z koktajlem bananowym do którego wrzucił płatki owsiane bakalie, orzechy i inne temu podobne zaprawił to szczyptą naturalnego kakao i zblendował. Papka, która z tego wszystkiego wyszła była średnio smaczna, mało apetyczna ale dawała niezłego kopa i służyła jako zamiennik śniadania. Spojrzał mimowolnie na zegarek i spochmurniał na myśl o półgodzinnym spóźnieniu…


Ostatnio zmieniony przez Arthur Crow dnia Czw 06 Cze 2019, 19:04, w całości zmieniany 1 raz
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Rzeka Wto 21 Maj 2019, 20:23

/ przed miszyn

Oparła się o drzewo, z jakąś dziwną satysfakcją przyglądając się sylwetce mężczyzny. Okoliczności przyrody przywołały kilka miłych wspomnień, którymi Alex rozkoszowała się przez moment w myślach. I chociaż mieli trenować, zachowywać się jak profesjonaliści, to każdy moment spędzany z Arthurem był dla niej przyjemnością. Nawet jeśli będzie zmuszona skopać mu dupę...
- Wiesz czemu wulkan dostał 5?! - Rzuciła, powoli schodząc w dół niedużego wzniesienia. Przeskakiwała z kamienia na kamień z gracją kozicy górskiej, szczerząc się od ucha do ucha, jak to zwykle miała w zwyczaju.
Gdy zeskoczyła z ostatniej skały, związała swoje blond pukle w koński ogon i rozłożyła ramiona, pokazując, że jest zwarta i gotowa. Ubrana była w czarne legginsy i rashguard z długim rękawem, z logo Kapitana Ameryki na klacie.
- Bo był aktywny. - Puściła oczko do smętnego rybaka, o ile ten oczywiście na nią spojrzał. Bo mogło być i tak, że za bardzo zapatrzył się w toń rzeki i gdy tylko usłyszał jej głos, to zaczął poważnie rozważać utopienie się.
- Uuuuu... Coś słabiutko, słabiutko. - Jej adidasy zaszurały o kamienie, kiedy zbliżała się do Arthura. - Masz złą przynętę. - Stwierdziła wreszcie, stając sobie obok mężczyzny, na brzegu i wbijając wzrok w wodę. W końcu wybrała płaski kamień i cisnęła nim tak, że przeciął taflę rzeki, robiąc siedmiokrotne odbicie od tafli, by ostatecznie zniknąć im z oczu.
- Sernik mój drogi... - Zaczęła, zauważając niedużą rybkę, wiercącą się między kamieniami, tuż przy jej nogach. Wysunęła rękę, zamykają zwierzątko w niedużej, wodnej bańce, po czym uniosła ją w górę, przyglądając się, jak rybka pływa w kółko. - Wszystkie ryby kochają sernik. - Stwierdziła z pełną powagą, po czym wypuściła biedną rybkę.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Rzeka Czw 23 Maj 2019, 18:08


Zaabsorbowany pięknem otaczającej go natury nie usłyszał jak się podkradła. Jej głos wyrwał z zamyślenia jednak nie odwrócił się w jej kierunku, spóźniła się. I zamierzał jej to wytknąć na starcie. Żart o wulkanie puścił mimo uszu, lecz słyszał jak sapie skacząc z kamienia na kamień. Miał jedynie cichą nadzieję, że nie straci równowagi i nie rozbije sobie tej ładnej twarzyczki na kamieniach.
Spóźniłaś się – stwierdził i obrzucił ją niechętnym spojrzeniem. Prezentowała się kusząco jak zresztą zawszę. Nie wiedzieć dlaczego od czasu pamiętnej nocy nie patrzył na nią jak na zwykłego herosa, a obiekt pożądania przeplatany z emocjami? Fakt, było to dziwne uczucie, którego Arthur nie poznał zbyt dobrze ale podobało mu się to.
Sam ubrany był mniej wyzywająco, a bardziej na luzie. Szara dresowa bluza bez zbędnych nadruków, biały podkoszulek i również szare dresy oraz sportowe buty. Uśmiechnął się kwaśno bo wypadało ruszyć tyłek i zabawić się z Jones.
Zaraz ty posłużysz jako przynęta i kto wie może jakiś utopiec się skusi na taką babę… – odparł wstając i lustrując ją ponurym spojrzeniem. Oddalił się nieco od brzegu i stąpając po miękkim piaszczystym podłożu zaczął się rozciągać ignorując popis i uwagi Alex. Wiedział, że dziewczyna lubi pieprzyć głupoty ale jeszcze ją wytresuje tylko musi uzbroić się w cierpliwość.
Długo jeszcze będziesz się bawiła? – rzucił i westchnął. Myślał o walce wręcz przynajmniej na początek, a później kto wie może faktycznie posłuży mu za przynętę?
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Rzeka Czw 23 Maj 2019, 22:14

Błąd. Królowa nigdy się nie spóźnia, to inni przychodzą za wcześnie. A Arthur najwyraźniej się nie nudził.
- Nero mnie zatrzymała, szykuje mi się misja. - Wzruszyła ramionami, chociaż znali się na tyle długo, że Crow mógł dostrzec w wyrazie jej twarzy, że coś ją niepokoi. Stresowała się, to było pewne. - Aż tak nie mogłeś się doczekać, kiedy mnie zobaczysz? - Typowa zasłona dymna, stworzona z kąśliwej uwagi, suchego żartu lub nieporadnego flirtu. Wszystko po to, aby ukryć rzeczy, które ją gnębiły.
- Może być i tak, że po tym treningu sama postanowię się rzucić utopcom na pożarcie. Więc luzik. - Mruknęła, patrząc jak blondyn wstaje i zmierza w miejsce z mniejszą ilością kamieni. Odwróciła się do niego. Nie była z tych, które można wytresować. Ale pozwoliłaby Arthurowi próbować, mogłoby być ciekawie.
Bez słowa zaczęła dogrzewać stawy. Krótka przebieżka przez las już ją wstępnie rozgrzała. Wykonała krążenia ramion w przód, tył, później przyszedł czas na łokcie. Podeszła bliżej Arthura, tak że dzielił ich zaledwie metr. Wbiła w niego lekko zniecierpliwione spojrzenie, chociaż mogła to być jedynie gra. W rzeczywistości czuła lekkie podekscytowanie, bo miał to być ich pierwszy wspólny trening tak... W cztery oczy. Wcześniej jedynie walczyli ramię w ramię, albo Alex wraz z grupą herosów uczestniczyła w treningu, który prowadził Crow. Jednak teraz była tylko ona i on. Mógł ją ocenić, zobaczyć ile się, między innymi od niego, nauczyła.
- Więc?
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Rzeka Pią 24 Maj 2019, 01:53

Czyżby? – Spojrzał na swoją partnerkę z lekkim zaniepokojeniem. Był świadom, że jest jeszcze młodą i nieznającą życia kijanką, lecz nie mógł jej trzymać pod kloszem. Mimo to wizja rozstania się na kilka dni była zastanawiająca dla Arthura. Pierwszy raz się z tym uczuciem spotyka i niechętnie przechodziło mu przez gardło coś cieplejszego. – Poznałaś już szczegóły? – zapytał, by rozeznać się w sytuacji i dodać jej otuchy? Być może zawszę to lepiej niż stwierdzić, że zginie w przeciągu pierwszego kwadransa.
Ech… Wówczas z łowienia ryb totalnie nic nie wyjdzie. Na taką padlinę nie pójdą i będę zmuszony iść w dół rzeki – ze smutkiem odparł i podrapał się po brodzie w zamyśleniu. – Zaczynajmy – bez żadnego ostrzeżenia zaatakował. Nie ustalali zasad przed tym spotkaniem mimo to chciał zobaczyć jak zareaguje. Był ciekaw czy czegoś się nauczyła w przeciągu tych kilku tygodni, kiedy są razem. Bo raczej na miłym kochaniu nie spędzali tylko czasu. Głównie to szkolenie blondynki by ta nie przyniosła mu wstydu oraz nie posłużyła jako mięso armatnie. Bo szkoda jej apetycznego ciała…
Cios był potężny prawy sierpowy wymierzony w twarz zapewne gdyby trafił mógłby wyrządzić jej niezłą krzywdę. Łapał się na tym, że jego postura przypomina raczej niedźwiedzią, a ona jest jak łania i nikomu nie trzeba tłumaczyć co się dzieje, kiedy gryzli zaatakuje coś tak delikatnego. Nie szukajmy jednak wyrzutów i taryfy ulgowej w ataku Arthura, nic z tych rzeczy. Owszem nie szedł na całość ale również nie był pobłażliwy. Chciał żeby zabolało.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Rzeka Pią 24 Maj 2019, 22:53

Pokręciła głową, bo nie wiedziała nic konkretnego. Miała jedynie wgląd w nazwiska osób, z których będzie się składała ekipa. Miała być gotowa na wyruszenie w każdej chwili.
Z całą pewnością Arthur był od niej większy i silniejszy. Dlatego nie miała zamiaru sprowadzać go do parteru. Musiała ruszyć głową i zadać mu tyle ciosów, aby glebę zaliczył sam. Przechwyciła jego rękę, robiąc obrót, aby na krótką chwilę ustawić się do niego plecami. Pozwoliło jej to nadać ciosowi więcej siły. Jej łokieć powędrował do szczęki herosa. Drugą rękę Arthura, Jones cały czas przytrzymywała za nadgarstek. Oczywiście nie miała zamiaru dać się złapać w sidła jego muskularnych ramion. Wyślizgnęła się spomiędzy nich i stanęła zupełnie rozluźniona.
- Może będziemy walczyć o jakąś nagrodę? W końcu uczniów trzeba odpowiednio motywować. - Zaproponowała z cwanym uśmieszkiem, bo kto jak kto, ale blondyn doskonale powinien wiedzieć, jakież brudne myśli krążyły dziewczynie po głowie. Odkąd ich relacja nabrała rumieńców, Alex dość często łapała się na tym, że zwyczajnie nie może przestać wracać myślami do chwil, które spędziła w towarzystwie Arthura.
Zamarkowała prawy prosty, w ostatniej chwili uginając nogi i wykonując kopnięcie w kolano. Jones doszła do wniosku, że niezwykle miło byłoby zobaczyć tego mężczyznę znów na kolanach przed nią.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Rzeka Sob 25 Maj 2019, 15:37

Znając Alex od jakiegoś czasu nieco lepiej niżeli jest to wymagane. Arthur, potrafił stwierdzić co w dziewczynie mu się podoba, a czego nie znosi. Zabawnym było to, że Jones, wydawała się często, a nawet za często pogrążona w swoim świecie i nie myślała nad tym co robi, ani mówi. Bywały dni w których to blondyn miał jej serdecznie dość i wolał samotność od jej towarzystwa. Ot, takie mankamenty związku.
Unik i reszta akrobacji jakimi go poczęstowała przywodziły na myśl taniec, ba nawet lekkie uderzenie w twarz z łokcia nie pozbawiło go nadziej, że Alex jednak chce tańczyć niżeli walczyć. Znał już trochę jej koordynację ruchową i wiedział, że ta może przez przypadek kogoś posłać na deski. Pozwolił jej uciec z zasięgu jego ramion. Uznając, że na bliższy kontakt jeszcze przyjdzie czas, a teraz mogą się nieco zabawić.
Doskonale w nagrodę za to że możesz ze mną walczyć wypolerujesz mi topór. – Crow, był zdziwiony jej propozycją ale skoro nalegała to nie będzie się przecież kłócił, prawda? Tym bardziej, że jego broń faktycznie potrzebuje kobiecej ręki i odpowiedniego podejścia, a widząc zaangażowanie w oczach partnerki wiedział, że może jej powierzyć ten obowiązek.
Czytając z twarzy jak nie przymierzając z otwartej księgi przygotował się na kopnięcie, które swoją drogą mogło być znacznie mocniejsze, czyżby zapomniała zjeść śniadania? Mina herosa mówiła jasno, że jest zawiedziony postawą partnerki. Naprawdę spodziewał się większego zaangażowania. A tu przychodzi do tego, że po jej główce latają zapewne zboczone myśli, a nie skupia się na pojedynku. Nie zamierzał dawać jej taryfy ulgowej.
Cofnął się o pół kroku opierając cały ciężar ciała na wysuniętej w tył nodze i korzystając z okazji niedawnego ataku dziewczyny sam przejął inicjatywę wymierzając proste kopnięcie prawą nogą w kark. Następnie z impetem rzucił się na przeciwniczkę obalając ją ciężarem ciała na ziemię i przedramieniem podduszając, a kolano wbijając pod mostek w splot słoneczny. Wolną rękę trzymał w odwodzie w razie czego mógł dodatkowo poskromić rozdrażnioną kotkę.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Rzeka Sob 25 Maj 2019, 16:38

Jeszcze się dobrze na niego nie wkurzyła, aby zasłużył na faktycznie mocne kopnięcia. Jednak to miało się szybko zmienić, bowiem zaraz po osłonięciu się ramieniem przed kopniakiem Arthura, ten byk wparował w nią, jak w byle kukłę. Na moment straciła dech, a jej zęby zadzwoniły, gdy czaszka obiła się od ziemi. Wciągnęła ze świstem powietrze, dosłownie w ostatniej chwili, zanim Crow zaczął ją dusić.
Musiała zacząć myśleć, bo inaczej ten dzień zakończy się kąpielą w lodzie. Jedną ręką przytrzymała go za mostek, starając się utrzymać dystans. Przekręciła się lekko na bok, mając na względzie fakt, że ramię mężczyzny coraz mocniej wbijało się w jej krtań. Łokciem wolnej ręki zrobiła sobie miejsce między swoim ciałem, a jego nogą, którą musiał się zapierać o ziemię. Szybko wsunęła w tą przestrzeń swoje kolano, po czym wysunęła nogę w górę i zarzuciła ją na kark blondyna. Bujnęła ciałem na tyle, na ile pozwalało jej wbijające się w splot słoneczny kolano i w tym samym czasie, trzymając go za nadgarstek, szarpnęła rękę, którą ją podduszał. W efekcie jej nogi oraz siła bioder zepchnęły herosa na bok, a Alex miała ładną pozycję wyjściową do założenia dźwigni na ramię Crow.
Odetchnęła głęboko, bo przez duszenie zdążyła się zrobić na twarzy czerwona jak burak. Nie miała jednak zamiaru przełamywać mu ręki! Wybrała silny kopniak prosto w twarz Arthura i odturlanie się na bok, gdzie szybko wstała, gotowa by odeprzeć kolejny atak. Zdmuchnęła z twarzy zbłąkane kosmyki i posłała kochankowi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
- Jestem zaszczycona, już sądziłam, że masz z tym narzędziem jakąś wyjątkową więź. Pewnie z nim śpisz, szepczesz słodkie słówka, kiedy go czyścisz... - Rzuciła, jednak na koniec zaniosła się kaszlem. - Widzisz, z zazdrości aż ściska mnie w gardle.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Rzeka Nie 26 Maj 2019, 15:26

Miał świadomość tego, że gdyby tylko chciał mógł ją zabić, a ona nie zdołałaby zareagować jednak był to jedynie trening, a błędy nawet takie zdarzają się każdemu. Był jednak zły na nią, że pozwoliła się tak łatwo obalić miast robić unik, czy spróbować innych sztuczek. Była na tyle inteligentna żeby wiedzieć, iż zwyczajnie nie ma z nim szans w starciu siłowym.
Czując jak ofiara się szamocze wbił jeszcze silniej kolano w jej ciało domyślał się jak chce uciec z tej patowej sytuacji i dał jej na to poniekąd przyzwolenie popuszczając nieco rękę, która ją dusiła. Z każdym jej następnym ruchem w głowie Arthura, pojawiała się nagląca myśl, że za wolno wykonuje te ruchy i może przepłacić to guzdralstwo życiem. Musiał jej udowodnić jak bardzo pomyliła się sądząc, że może pozwolić sobie na zabawę w przytulanki podczas treningu.
Ręka, która ją podduszała nagle zmieniła ułożenie, a miast przedramieniem podduszać Crow, użył do tego dłoni zaciskając ją coraz mocniej na karku dziewczyny widząc, że ta ma problem z złapaniem oddechu, a jej twarz z czerwonej robi się trupio blada puścił duszenie, lecz chwycił ją za materiał tego czegoś w co była ubrana. Ignorując jej ruchy, którymi niewiele mogła zrobić w obecnej sytuacji heros przeniósł ciężar ciała na wolne kolano i wstał trzymając za ubranie, które wydawało z siebie ostatnie westchnięcia wytrzymałości wpół przytomną Alex. Naturalnie kolano dotychczas spoczywające na jej splocie słonecznym również już go nie ugniatało. Bez żadnych skrupułów zrobił skręt przez biodro i rzucił ciałem partnerki o ziemię na jej szczęście, był to tylko piach.
Jakbyś nie zauważyła z tą bronią się nie rozstaję – wskazał na bransoletkę, którą nosił zawszę i wszędzie.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Rzeka Nie 26 Maj 2019, 17:42

- O tym mówię... Niesamowita więź... W Stanach zdaje się można zalegalizować taki związek ślubem. - Podsunęła mu pomysł swoim zachrypiałym głosem, bo przecież każdy wiking kocha swój topór!
Był silniejszy i dawał właśnie tego pokaz. Alex znów padła, niczym szmaciana lalka. Zabolało, a gdyby nie boskie geny pewnie kilka żeber mogłoby ucierpieć. Mimo wszystko wstała, splunęła, otarła usta i ruszyła do ataku. Przez chwilę widziała jeszcze mroczki przed oczami, jednak odrobina adrenaliny poniosła ją do wyskoku. Odbiła się od klatki piersiowej herosa (a może ramion, jeśli ją osłaniał) i kolejny kopniak, wymierzony w powietrzu, skierowała na jego twarz. Zadała cios z konkretną mocą, której nie powstydziłyby się najlepsze wojowniczki w obozie. Spadła na plecy, jednak był to amortyzowany, zamierzony upadek, z którego wyszła zgrabną sprężynką. Jones była giętka, wygimnastykowana i z całą pewnością w tej dziedzinie mogła pokazać znacznie więcej niż wielki Arthur. W tym czasie dała mu też chwilę na policzenie gwiazdek. Następnie przeszła do kombinacji ciosów: prawy dolny, lewy dolny, prawy podbródkowy, lewy sierp. Zaraz potem postarała się złapać nieco więcej dystansu. Pilnowała aby znów nie wylądować na ziemi.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Rzeka Nie 02 Cze 2019, 13:51

Więź więzi nie równa..., a poślubić wolałbym kogoś kto poda mi piwo w upalny dzień – uśmiechając się szelmowsko puścił w stronę ukochanej oczko. Chciał ją sprowokować do tego, by zaatakowała oczywiście nie pokusił się jeszcze o nic nazbyt dotkliwego wszak cenił łzy Alex, a widok płaczącej wojowniczki wolał sobie darować. Niemniej dziewczyna musiała zacząć walczyć na poważnie by zyskać jego aprobatę. Sam Arthur, przechodził przez ten wiek i doskonale pamiętał jaki wówczas był pewny siebie i za nic brał doświadczenie starszych wojowników sądząc, że siłą mięśni może każdego pokonać. Jones, miała swoje niezaprzeczalne atuty, lecz musiała walczyć rozsądnie. On, mógł jej wybaczyć błąd ale troll, gigant, czy chociażby jakaś szuja z nogods, nie. Wolał nawet nie myśleć o tym, że w tych jej pełnych życia oczach mogłaby umrzeć nadzieja na przyszłość.
Kombinacja akrobatyczna była ciekawa, a zadane uderzenie skutecznie obezwładniłoby niejednego wojownika. Mężczyzna otarł kącik ust w którym zbierała się krew i nie przestawał się uśmiechać. Czuł jak prawy policzek tętni mu tępym i nieprzyjemnym pulsującym bólem, zapewne był czerwony. Nie miało to jednak znaczenia. Tego typu uderzenia jak w myślach stwierdzał były dobre, lecz za słabe na niego.
Kolejną falę ciosów przyjmował albo na blok, albo na ciało. By przy jednym z ostatnich ciosów lewym sierpie, zablokować jej dłoń w swoją. I korzystając z faktu, że dziewczyna pochyliła się nieznacznie do przodu przy uderzeniu sam zaatakował. Ciosem, którego mogła się nie spodziewać bowiem z otwartej ręki na odlew uderzył ją w twarz. Karcąc jak agresywnego psa. Po wyprowadzeniu tego "uderzenia" puścił jej piąstkę i cofnął się o krok w tył.
Sponsored content
Re: Rzeka

Rzeka
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
Similar topics
-
» Rzeka
» Rzeka
» Rzeka



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: