Narcissus Quinn Pią 15 Lut 2019, 22:07 | |
| POSTAĆ Imię: Narcissus Nazwisko: Quinn Wiek: 21 lat Pochodzenie: Ontario, Kanada Staż w obozie: 11 lat Rodzic: Morfeusz, Olympia z zawodu pisarka Drużyna/NoGods: NoGods Ranga: Członek Zajęty wygląd: Georgy Galaev | |
Aparycja Narcissus jest młodym mężczyzną o raczej przyjemnym dla oka wyglądzie. Jego rysy twarzy są harmonijne, a jednocześnie łagodne. Jedyny ostry punkt na jego twarzy to nos – wysoki u nasady, prosty i zadarty przy końcu. Oczy ma w kształcie migdałów, źrenice z kolei mają kolor podobny morskiej wodzie w czasie sztormu. Są one otoczone wachlarzem długich i ciemnych rzęs, zaś nad nimi znajdują się zupełnie proste, średniej gęstości brwi. Usta Narcyza są skrojone całkiem ładnie, z odpowiednią grubością każdej z warg. Zazwyczaj mają odcień wpadający w beżowy nude. Warto jednak zaznaczyć, że Quinn nigdy w życiu się nie malował, bo i nie miał takiej potrzeby. Jego skóra jest raczej gładka i równa w jasnym kolorycie – nie ma piegów, nad czym kiedyś szczególnie ubolewał, ani potrądzikowych blizn, za co dziękuje losowi. Łatwo się czerwieni przy wysiłku fizycznym, gdyż jego skóra poza tym, że jest raczej blada, cechuje się również szczególną cienkością, przez co naczynia krwionośne są znacznie bardziej widoczne – zwłaszcza na wyżej wspomnianych policzkach, a także i rękach czy klatce piersiowej. Ze względu na zimny podton jego skóry, żyły wydają się być fioletowe. W najlepszym stanie, niezależnie od pory dnia, czy zdrowia naszego bohatera, są jego włosy. W kolorze jasnego orzecha, ułożone dzięki wiatrowi i częstym drzemkom. Są wyjątkowo miękkie w dotyku i puszyste. Podobno też pachną wanilią, ale kto to by tam sprawdzał. Sam Narcissus jest średniego wzrostu, mierzy sobie około metra siedemdziesięciu pięciu centymetrów. Jest raczej szczupłej budowy ciała, chociaż ze względu na obozowe treningi dorobił się względnej masy mięśniowej. Nie przystaje jednak do potomków na przykład Aresa czy innych bóstw zaprawionych w boju. Na pierwszy rzut oka widać, że nie jest typem wojownika, co nie oznacza, że powinno się go traktować lekką ręką. Dłonie ma dość ładne i zadbane prawie tak bardzo jak włosy – palce chłopaka są długie i proste, paznokcie zawsze czyste i odpowiedniej długości. | Charakter Jest wyjątkowo spokojny. Zdaje się, że wszystkie sprawy dzieją się gdzieś z daleka od niego i w ogóle go nie dotyczą. Bardzo rzadko zdarza mu się wyrazić swoją opinię czy w ogóle pokazać, że może mieć do danej sprawy jakikolwiek emocjonalny stosunek. Zazwyczaj żyje w swoim świecie marzeń. Jeżeli już odpłynie, niewiele do niego trafia. Może to i nawet lepiej? Jest osobnikiem niezwykle wrażliwym i bardzo bierze do siebie każdą emocję, nie ważne, czy jest ona pozytywna i negatywna. Przez bycie introwertykiem nie jest mu łatwo odnaleźć równowagę emocjonalną, jeżeli już coś przebije się przez jego mechanizm obronny w postaci marzycielstwa i głowy w chmurach. Wszystkie urazy i negatywne emocje trzyma dla siebie i tłamsi w sobie, przez co rzadkością jest spotkanie go z lekkim sercem. Prawie zawsze go coś martwi, a jeżeli nic złego się nie przydarzyło – wtedy ze spokojem oddaje się swojej ulubionej rozrywce, jaką jest wymyślanie coraz to nowszych scenariuszy i poezji. Tylko sztuka jest w stanie pomóc mu w uporaniu się z emocjami, których na pozór nie posiada, a w rzeczywistości ma ich nawet ponad miarę. Stara się unikać konfliktu za wszelką cenę. Wydaje się być przez to człowiekiem łatwym do stłamszenia i bez własnego zdania – prawda jest jednak zupełnie inna. Narcissus nie ma wystarczająco dużo siły psychicznej, by angażować się w konflikty. Jego choroba wyczerpuje zdecydowanie za dużo zasobów energii, zarówno życiowej jak i psychicznej, by chciało mu się jeszcze wychodzić przed szereg. Bardzo dobrze spełnia się z kolei w roli organizacyjnej owieczki, która pójdzie za lwem.
|
Przykładowy post To miała być kolejna rutynowa misja. Nocny patrol dookoła obozu, pozbycie się grasujących dookoła nocnych zwierząt, a przynajmniej unieszkodliwienie ich na tyle, by nie mogły wyrządzić herosom krzywdy większej, niż im się należała. Przy odpowiednim strzale z łuku jednego z dzieciąt odpowiednich bogów można było takiego nocnego delikwenta potraktować jak pomoc szkolną – pokazać żółtodziobom, do czego nie należy podchodzić, jeżeli nie potrafią skutecznie się obronić lub wystarczająco szybko uciec. Rutyna jest jednak największym wrogiem w pracy. Narcissus poznał prawdziwość tego stwierdzenia na własnej skórze. Znał się bardzo dobrze z całą grupą, z którą przyszło mu pracować w tę feralną noc. W drużynie Asklepiosa mieli mniej-więcej ten sam staż, w większości przypadków już ponad dziesięcioletni. Wiedzieli, na co się szykują i byli przygotowani do ratowania swojego honoru przed ośmieszeniem zarówno w oczach innych obozowiczów, jak i własnych boskich rodziców. Narcissus nie czuł się tego dnia szczególnie dobrze. Przywykł do swoich problemów ze snem, które zaczęły pojawiać się w okolicach czwartego roku w obozie. Narkolepsja była dla niego raczej łagodna – zjawiała się często raz w tygodniu, a jedynie w przypadku bardzo silnego obciążenia stresem wpadała częściej. Chłopak miewał ostatnio duży problem z zaśnięciem w nocy, męczyła go bezsenność, co przekuwał w pisanie wierszy. Może nie był tak utalentowany jak dzieci Apolla, ale bardzo się starał. Może nawet za bardzo? Pewnie dlatego nie zauważył utopca. Nawet nie usłyszał tego skurczybyka w szuwarach, ba! Nie poczuł jego zapachu, tak stępione miał w tamtym momencie zmysły. Dopiero gdy obślizgłe łapska zacisnęły się na jego szyi zdał sobie sprawę z tego, co się stało. Jedną ręką starał się za wszelką cenę poluźnić uścisk, jednak niewiele to dało – szpony wciskały się w jego szyję coraz mocniej, a zapach zgnilizny sprawiał, że tracił siły jeszcze szybciej niż zwykle. Dopiero wtedy, gdy zaczął się szarpać bardziej zaciekle i zdzielił stworzenie łokciem w brzuch, w efekcie czego wydało z siebie złowrogi ryk… dopiero wtedy udało mu się nabrać trochę więcej powietrza w płuca, a jednocześnie dać towarzyszom znak, że potrzebuje pomocy. Dalej nie pamiętał wiele. Czuł obezwładniający niebyt, który ciągnął go w dół. Wydawało mu się, jakby oblano go czymś bardzo lepkim i bardzo ciepłym na szyi. Jak przez mgłę widział celującego w niego (a może w utopca) chłopaka, któremu drżała ręka. A może mu się tylko wydawało?
Huk. To kula, czy on sam upadający na mokrą, zimną ziemię…?
*** Powieki miał ciężkie, jeszcze cięższe niż wtedy, gdy budził się po narkoleptycznej drzemce. Chciał zaciągnąć się zapachem – zupełnie nieznanym, nieznajomym. W momencie dłuższego wdechu powietrze podrażniło delikatne ścianki jego gardła, co spowodowało odruch kaszlowy. Szyja zaczęła znów piec jak diabli, więc starał się tłumić kaszel. Tak, jakby wolał się udusić, niż znów poczuć ten okropny, palący ból. - No, jeszcze coś z ciebie będzie – usłyszał kobiecy głos w niedalekiej odległości od siebie. Zaciekawiony kim może być ta osoba uniósł ostatkiem sił jedną powiekę. Nigdy wcześniej jej nie widział. Pomieszczenie, w którym się znajdował też nie wyglądało na takie, które już udało mu się w obozie odwiedzić. Z pewnością nie był to jednak obozowy szpital, ten rozpoznałby od razu. - Oni cię tam zostawili, w zimnie i wilgoci, myśleli, że nie żyjesz. Przecież tak nie traktuje się swoich braci w boju. Uciekli do obozu jak szczury, pewnie innym powiedzieli, że porwały cię utopce. Nie zrobili nawet pogrzebu, wyobrażasz sobie? – barwę głosu miała ciepłą i nie wydawało się, jakby kłamała. Chłopak nagle zachciał się poderwać, zaprzeczyć temu wszystkiemu, co mówiła. Kiedy otworzył drugie oko, przez jego czaszkę przeszedł nagły, ostry ból. Zrezygnował z chwili emocji. - Ale nie martw się, Narcissus. My cię nie zostawimy. Świat znów zaczął krążyć. Choć oczy miał zamknięte, czuł niewypowiedzialnie mocne zmęczenie i zawroty głowy. Jeszcze trochę czasu minie aż będzie w pełni sił. Teraz miał przy uchu słodką kołysankę obietnic i jego kochankę – narkolepsję. Nawet nie chciała się skradać, od razu porwała młodzieńca w swoje ramiona. My cię nie zostawimy, my cię nie zostawimy, my cię nie zostawimy, nie zostawimy, nie zostawimy, nie zostawimy. Już nie będziesz. Sam.
Ciekawostki 。 Ma blizny po pazurach utopca na szyi. Stara się ich nie odsłaniać, gdyż łączą się z przykrymi dla niego wspomnieniami – kiedy tylko może, ubiera się w golfy. 。 Jest raczej homoseksualny. Kobiety traktuje jak swoje siostry czy drogie przyjaciółki, jednak nigdy nie czuł się przez jakąś rozbudzony seksualnie, chociaż to może się oczywiście zmienić. 。 Przez swoją narkolepsję ma delikatne kłopoty z pamięcią. 。 Faktyczna wersja wydarzeń po straceniu przytomności przez Narcissusa znana jest chyba jedynie członkom brygady NoGods, która go przejęła. 。 NoGods jako organizację i ludzi traktuje jak swój nowy dom. Czuje się zdradzony przez herosów ze swojej starej drużyny, chociaż nie są to jego własne odczucia, a raczej odpowiedź na sugestie członków organizacji. 。 Zawsze ma przy sobie notatnik oraz pióro – nigdy nie wiadomo, kiedy najdzie go wena twórcza. 。 Będąc w Obozie należał do Drużyny Asklepiosa i pracował w szpitalu. Z tego powodu dość dobrze zna się na medycynie oraz funkcjonowaniu tego przybytku. 。 Jego ojciec ukazał mu się dwa razy w trakcie snu, za każdym razem sen był spowodowany chorobą. Ojczulek wydawał się w nim być naprawdę miłym gościem, jednak Narcissus wie, że rzeczywistość jest odrobinkę inna. 。 Chociaż jego włosy pachną wanilią, zdecydowanie bardziej uwielbia zapach kokosów. 。 Ma problemy z jedzeniem. Nie ciągnie go w ogóle do kulinariów wszelkiej maści i gdyby nie miał przy sobie kogoś, kto mu przypomina, że czasem należy czymś się pożywić, pewnie w końcu nie starczyłoby mu sił. 。 Przez swoje raczej niechętne odczucia względem wszystkich smaków, jego ulubionym i jedynym napojem jest woda. 。 Gdyby NoGods nagle przestali istnieć, pewnie postarałby się wrócić do Obozu. Ale póki ma ich, nie ma takiego zamiaru.
Ostatnio zmieniony przez Narcissus Quinn dnia Sob 16 Lut 2019, 01:40, w całości zmieniany 1 raz |
|