Nie pokazał tego w żaden sposób po sobie, ale ulżyło mu w pewien sposób, gdy Viviana potwierdziła jego przypuszczenia i okazała się być przed 40-ką. Co prawda spodziewał się bycia bardziej pod trzydziestkę, ale przy półboskiej biologii nie miało to aż takiego znaczenia, bo zgodnie z ich realiami, fizycznie wyglądała na znacznie młodszą. Swoją drogą, było to w pewien sposób intrygujące, że wystarczyła domieszka boskiej krwi i organizm zupełnie inaczej odbierał wszystkie bodźce, a także reagował na wszelakie procesy: metabolizm, starzenie się, zmiany otoczenia. Wyjaśniało to jednak dlaczego takie osoby jak Keanu Reeves czy Tom Cruise wyglądali na dużo młodszych niż w rzeczywistości - pewnie byli półbogami! Machnął ręką. - Już nie przesadzajmy - odparł. - Musimy po prostu uważać. Równie dobrze mogą olać mnie całkowicie, w końcu aż tak ważny tutaj nie jestem - dodał ku pokrzepieniu serc. - Możemy się bawić, byle nie robić burd - powtórzył z rozbawieniem, co przez Vivianę zapewne zostało odebrane w mieszany sposób. Kobieta przecież znana była z tego, że z byle czego nie będzie miała takiej satysfakcji, dlatego jakaś zadyma na weselu z pewnością by się przydała, żeby trochę ubarwić cały ten cyrk. Z jednej strony mogło mu to wisieć, z drugiej jednak pierwszy raz od lat dostrzegł szanse na uwolnienie się, dlatego nie chciał tego spieprzyć. Kiedy rozmowa przeniosła się na jego byłą, Spyros od razu stracił pewność siebie, a zamiast tego pojawiło się zwątpienie i dyskomfort. Nie czuł już nic do kobiety, ale ujrzenie jej w towarzystwie swojego szefa podpowiedziało mu, co tak naprawdę stało się z nią, gdy syn Chione postanowił zerwać zaręczyny. Nie żeby miał wyrzuty sumienia z tego powodu, ale z pewnością życzył jej znacznie lepiej niż spiknięcie się z Nereusem. - Wiesz... równie dobrze mogła nie mieć wyboru - zrobił kwaśną minę, bo to poniekąd mogła być jego wina. To on wciągnął ją w ten świat i być może znalazła się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie po ich rozstaniu. Vasilis uchodził za człowieka bezkompromisowego i jeśli czegoś chciał, to to dostawał. Jako szef zdradzał już pewne zainteresowanie Heleną, ale przez jej powiązania z Odysseasem nigdy niczego w jej kierunku nie zrobił. Jak widać wszystko zmieniło się po jego wyjeździe, choć może sama była narzeczona dziękowała za taką szansę i koniec końców żyła szczęśliwie? Kto wie jaki Nereus był prywatnie dla swojej partnerki. Nie chciał sam prowadzić tematu, dlatego gdy Viviana nie poruszała go podczas jedzenia zupy, uznał, że już dowiedziała się czego chciała i tym samym mają to za sobą. Co jakiś czas jednak mimowolnie zerkał w kierunku Heleny, gdyż ten widok mu się nie podobał. Na to zdawała się zareagować Gaviria, która niedługo później zagadała do niego. - Nie - odpowiedział pewnie i pokiwał dodatkowo przecząco głową, by uwiarygodnić wypowiedź. - Mam jednak wrażenie, że to przeze mnie się w to wpakowała - miał na myśli oczywiście związek z Vasilisem, o ile to w ogóle był związek, bo przecież równie dobrze mogła mu tu towarzyszyć w innej roli... na przykład prywatnej kurwy, co nie byłoby tak nienormalne w tych kręgach. - Kiedy ją poznałem była zwykłą kelnerką w knajpie i nie miała kontaktu z tym światem. A teraz siedzi obok Nereusa - westchnął zrezygnowany, po czym wrócił do jedzenia ryby i popijania tego wszystkiego winem. Zauważył jednak zainteresowanie tematem córki Hodra, dlatego mimo swojej początkowej niechęci do tej rozmowy, postanowił zdradzić kilka dodatkowych kulisów i tym razem to on nachylił się, by coś powiedzieć swojej partnerce. - Chociaż jak teraz o tym myślę, to jej życie obok gangstera bardzo odpowiadało. Związek ze mną zmienił ją i to był jeden z powodów przez który się rozstaliśmy - rzucił, po czym uśmiechnął się pewnie. - Kolejnym było to, że nie chciała opalać się przy mnie toples - to był już oczywiście niesmaczny żart z jego strony, ale hej, przynajmniej wysilił się na jakiś komentarz w swoim stylu, a nie tylko smęcenie. - No i jej nigdy nie proponowałem masażu - poruszył wymownie brwiami w kierunku Gavirii i niemal kolejny raz położył rękę na jej udzie, jednak w ostatniej chwili się powstrzymał. No kusiła go w tym stroju ewidentnie!
- Odys, zdecyduj się. Mi do życia ta impreza nie jest potrzebna, więc niezależnie od sytuacji jak postanowisz, że wychodzimy to wychodzimy - mruknęła nieco rozbawiona, a nieco podirytowana, bo zmieniał zdanie niczym 5-latka wybierająca sukienkę do przedszkola. Albo uważał, że trzeba wyjść albo nie. Albo jeszcze będzie badał sytuację i czując zainteresowanie wymkną się. To wszystko jednak zależało od niego. - Zawsze jest wybór - wywróciła oczami, a następnie znowu rzuciła krótkie spojrzenie na kobietę. Nie wyglądała na nieszczęśliwą, wręcz przeciwnie - czuła się jak ryba w wodzie. Nie powiedziała jednak co myśli, a skupiła się na jedzeniu zwłaszcza, że miała wrażenie, że temat Greka jakoś męczy. Może nadal coś do niej czuł? - Nie wygląda na nie - mruknęła całkowicie niezłośliwie, jednak zauważyła, że jak na brak uczuć przeżywa jej osobę bardzo mocno. Nie pytała przecież o miłość, a o uczucia ogólnie. Mogła być równie dobrze złość, nienawiść, ból i wiele innych emocji. Z drugiej strony nie mogło jej dziwić, że Spyros odniósł to zero jedynkowo do miłości samej w sobie. - I? Nie wiedziała kim ty byłeś? Ukrywałeś to przed nią czy pokazałeś swój świat, a ona zdecydowała się w niego wejść? - to była znacząca różnica. Inna historia byłaby gdyby to ukrywał, ale patrząc na Odysa ciężko było założyć, że to właśnie się wydarzyło. Przecież on się wręcz chełpił na początku, że jest gangsterem, więc nie miała wątpliwości, że w tym ludzkim świecie było jeszcze gorzej. Nie musiała długo czekać na odpowiedź, bo mężczyzna zaraz podzielił się z nią swoimi przemyśleniami. - No to masz swoją odpowiedź - mruknęła wtrącając się przy pierwszej pauzie przez niego zrobionej. Później tylko cicho prychnęła, na jego dalsze wywody i wróciła do drugiego dania, które było dość dobre i szybko zniknęło z jej talerza, a i szybko zostało uprzątnięte przez obsługę. Po jedzeniu od razu pojawił się tort, który symbolicznie został pokrojony przez młodą parę. Następnie zostało odśpiewane chyba greckie sto lat (a skąd ona mogła wiedzieć, ni chuja nie rozumiała), a potem ustawiła się kolejka do złożenia życzeń. Gdy Odys zasugerował jej, że muszą też iść, ruszyła razem z nim do kolejki. - Jaki mamy prezent? - spytała bardziej z nudów niż z ciekawości, choć domyślała się jaki. Każdy z gości dzierżył dość grubą kopertę. To prezent czy jednak haracz?
Spyros nie miał pewności, czy wolałby tu zostać i udawać, czy ulotnić się, żeby nie sprowadzać na siebie zainteresowania. Każda opcja miała swoje za i przeciw, a on tylko głośno myślał, prezentując Vivianie kolejne wersje. Dla niej wszystko wydawało się takie proste i klarowne, ale w rzeczywistości takie nie było. Nie było tutaj dobrej odpowiedzi, a jedynie taka, która potem nie zostawia im żadnego pola manewru. Musieli poruszać się z odpowiednią gracją między gangusami, by nie trafić na czarną listę. Odysseas i tak nadużywał dobroci swoich szefów, co w każdej chwili mogło przecież zostać ukrócone przez nich. - Chciałaś się pobawić. Przecież tylko po to tu ze mną przyjechałaś, czy nie? - uśmiechnął się zawadiacko, bo skoro Gaviria w taki sposób postawiła sprawę, to może nie chęć odmóżdżenia się poza obozem była głównym motorem napędowym jej działań. Miło byłoby usłyszeć, że nie tylko o alkohol, dancing i fajny klimat Grecji tu chodziło. Co prawda nie spodziewał się żadnego wyznania, ale kto mu zabroni trochę się z nią podroczyć? Nie zgadzał się kompletnie z Vivianą, która patrzyła na świat zbyt jednowymiarowo jego zdaniem. Utkwienie w takim bagnie jak gang to nie jedno wydarzenie, to cały proces, który trwa i człowiek nawet nie wie, kiedy w to wsiąka. On doświadczył tego na własnym przykładzie, bo trafił w te kręgi w idealnym momencie dla szefów, gdy jego osobowość i dorosłe życie dopiero zaczynały się kształtować. On tak naprawdę nie znał innego życia i dlatego też tkwił w tym do dziś, choć w znacznie ograniczonym stopniu. Z Heleną mogło być podobnie, aczkolwiek jej reakcja sugerowała, że była zadowolona z tego wszystkiego. Nie zdziwiłby się jednak, gdyby to była zwykła maska, założona na potrzeby tego całego cyrku. Szefowie mieli różne metody nacisku, jeśli chcieli coś mieć. - Na początku byłem bardzo czarujący i pewny siebie, imponowało jej to - przyznał. - Nie pamiętam, kiedy pokazałem jej ten świat. Pamiętam jedynie, że weszła w niego ze względu na mnie. Przynajmniej tak to tłumaczyła - wzruszył ramionami, bo choć wierzył Helenie na słowo, tak Viviana zasiała w nim ziarenko niepewności, które teraz zaczęło kiełkować. Może faktycznie dziewczyna wkręciła się w gang z innych powodów, niż mu powiedziała? Nie zamierzał jednak zastanawiać się jakoś bardzo długo nad tą kwestią, bo bez jednoznacznej odpowiedzi Heleny mogli się jedynie domyślać, dlaczego kobieta została w tym środowisku. Zamilkł na kilka chwil skupiając się na swoim jedzeniu i co jakiś czas zerkał w różne kierunki, ale najczęściej na Vivianę, która uroczo wyglądała w momencie jedzenia. Sam nie wiedział, czemu ten widok tak go ruszał, ale przyjemnie było mu patrzeć na Kolumbijkę, kiedy ta nakładała sobie kolejne widelce potrawy. Gdy stanęli w kolejce do złożenia życzeń, Odysseas uśmiechnął się pewnie do Viviany. - To co wszyscy, kasę - choć w Grecji panowały różne zwyczaje, tak on był przekonany, że nic bardziej się nie przyda od pieniędzy właśnie i z tego założenia wychodziło wiele osób, gdyż ilość kopert znacznie przewyższała ilość innego rodzaju podarków. Kiedy jednak pomacał swoją marynarkę, mina mu zrzedła. - Viv... zapomniałem koperty... - przyznał cicho na ucho swojej partnerce i podrapał się po karku ze zgrzytem na twarzy. - Pójdziesz po nią? Leży gdzieś przy moim łóżku - naprowadził kobietę, po czym spojrzał za siebie. - Nie chcę zwracać na siebie uwagi - wytłumaczył, dlaczego poprosił brunetkę o to, by to właśnie ona udała się do pokoju, nie on. Stojąc obok kolejki mógł lawirować między kolejnymi gośćmi w oczekiwaniu na Vivianę, a gdyby ruszył w stronę wyjścia, mógłby zostać wyhaczony przez pewne osoby, w końcu tam nie było praktycznie nikogo teraz. Gaviria aż takiej uwagi na siebie nie zwróci (jedynie odwrócą się za nią wszyscy hetero mężczyźni i bi lub homoseksualne kobiety, w końcu kto by nie chciał popatrzeć na taką boginię?), dlatego też to wydawało mu się być lepszą opcją.
- Chciałam, ale niekoniecznie musi to być ta impreza. Poza tym gdyby chodziło tylko o zabawę na weselu uwierz, że bez problemu wbiłabym na dowolne na tym świecie - czy ona coś sugerowała? Tak, ale też żeby za dużo sobie nie wyobrażał. To, że polubiła jego towarzystwo było raczej sprawą dość oczywistą i kryć się z tym nie kryła, ani nie wstydziła się tego w żaden sposób. Gaviria prawdopodobnie patrzyła na to trochę zero jedynkowo, ale dla kogoś w ten sposób wychowanym i z takim charakterem, tak właśnie to wyglądało. Może Kolumbijka nie była chodzącą dobrocią, ale jakiś system moralny miała i nie łamała go dla nikogo. Może to kwestia osobowości, ale dla niej to było dosyć proste, dlatego też nie wybaczy żadnemu NoGods. Doskonale wiedziała, że niektórzy zostali wciągnięci bez własnej woli, ale jej zdaniem zawsze było wyjście. Nawet jeżeli jedynym wyjściem było strzelenie sobie w łeb. Czasami lepiej zrobić to, niż krzywdzić niewinnych i to wbrew sobie. - Słuchaj, to tak nie działa. Miłość wszystkiego nie wybacza. Gdzie leży jej granica miłości w takim razie? Haracze i pobicia są okej, ale morderstwa nie? A może też? Może granica leży na pedofilii? A może granica leży po prostu tam, gdzie dotyczy to bezpośrednio jej albo jej wygody? Gdybyś kochał kogoś tak, że oddałbyś za nią życie i nagle okazałoby się, że nie wiem... Jest pedofilem. Potrafiłbyś być z kimś, kim gardzisz, kogo nienawidzisz i kogo masz ochotę zabić? Czy ta miłość by nie wystarczyła? - ona wiedziała co mówiła, warto było jej posłuchać. - Ja nie mówię, że ona jest złem wcielonym. Nie znam jej, ale z jakiegoś powodu została z tobą oraz teraz w tym świecie i to nie była miłość. Miłość nie działa, gdy robi ci się niedobrze na czyjeś zachowanie - dodała jeszcze, by nie myślał, że ona tu zamierza na kobiecie wieszać psy. Koniec końców miała ją w dupie. Nie sądziła bowiem, że Spyros groził jej śmiercią, gdyby go zostawiła. A jednak dowiadując się o jego świecie miała taką furtkę i z niej nie skorzystała. Viviana podejrzewała, że wygoda życia była ważniejsza od dobra innych ludzi. Tylko i aż tyle. Domyślała się, że dają kopertę, bo przecież żadnego podarku Odys nie targał. A jednak wątpiła, by para gangusów tak jak Nero nie chcieli żadnych prezentów. Zwłaszcza, że widziała mnóstwo kopert w rękach mężczyzn. Spojrzała jednak zaskoczona na Greka, gdy powiedział, że nie ma koperty. W pierwszej chwili pomyślała, że w ogóle nie ma pieniędzy, ale jego prośba sporo wyjaśniła. Wywróciła oczami na jego wytłumaczenie. - Pójdę - mruknęła tylko i od razu zawinęła się do wyjścia z sali, a następnie do windy i do pokoju. Chwilę się naszukała koperty, bo zakopał ją pod kołdrę, ale ostatecznie znalazła i po kilku minutach wróciła do Spyrosa. - Będziesz musiał się odwdzięczyć - mruknęła tylko podając mu jego własność. Przynajmniej chwilową, bo zaraz miała ona zmienić właściciela.
Naprawdę warto było widzieć teraz minę Odysseasa, który po miesiącach walki o względy Viviany, w końcu dostał jasny sygnał, że kobieta nie spędza z nim czasu tylko możliwości wyzywania go. Takiego uśmiechu połączonego z zaskoczeniem i dziką satysfakcją dawno nie miał, a to wszystko w reakcji na słowa Gavirii, która powiedziała dokładnie to, co on chciał usłyszeć. Niby gdzieś tam w środku domyślał się, że Kolumbijka go lubi i spędzanie z nim czasu jest lubianym przez nią zajęciem, ale w przypadku takiej księżniczki ciemności jak ona, każda prywata była na wagę złota. Tym samym nieważne co by się działo, zrobiła mu tym dzień, a on sam wyglądał już zupełnie inaczej niż jeszcze kilka chwil temu. Wzruszył tylko ramionami na jej wywód, bo co on mógł więcej powiedzieć na temat Heleny? Jego zdaniem sytuacja była bardziej złożona, Viviana widziała w tym znacznie prostsze rozwiązania. Oboje mogli mieć racje i oboje mogli się mylić, koniec końców jednak warto było poznać podejście brunetki do takich spraw, bo nie rozmawiali przecież o związkach w ogóle. Jedynie raz czy dwa podpytał ją o męża, ale jak wiadomo, szybko wprowadzało to kwaśną atmosferę, bo kto by chciał wspominać ukochaną osobę, która nie żyje, a z której śmiercią jeszcze nie do końca się pogodziło? Gdy stali w kolejce, a on poinformował dziewczynę o kopercie, uśmiechnął się głupio i ostatecznie ucieszył, że Viviana wszystko załatwi. Oczekiwał więc na kobietę, co jakiś czas wychodząc z dość chaotycznej kolejki i przesuwał się niżej, by zyskać trochę na czasie. W tym czasie córka Hodra przeczesywała jego łóżko i na całe szczęście nie musiała wywrócić całego apartamentu do góry nogami, bo koperta leżała jedynie pod kołdrą. Jednak jak to w przypadku herosów, nie mogło być za łatwo, więc gdy Gaviria wyszła z pokoju i zamknęła go, w drodze do windy natknęła się na najpewniej jakiegoś gangusa. Typowy, krótko ścięty kark w koszuli, na którego twarzy widać było równie dużo inteligencji co w przypadku Kizo. Ten oczywiście na widok seksownej brunetki od razu odpalił swoje samcze zapędy i postanowił skorzystać z sytuacji, że wszyscy goście są na dole i znajdują się sami w korytarzu hotelowym. - Cześć niunia - powiedział to takim tonem, że spokojnie można było założyć, iż pisał w swoich CV do pracy w sekcji umiejętności "dobra bajera". - Masz niezłe zderzaki, które chcę wymacać. Zrobimy to u ciebie czy u mnie w pokoju? - poruszył wymownie brwiami i uśmiechnął się obrzydliwie. - Na pewno ubrałaś się tak, żeby kogoś wyrwać. Poszczęściło ci się, z chęcią cię przerżnę - dobrze, że chociaż chłop mówił po angielsku i Viviana mogła zrozumieć, co ów troglodyta produkuje tymi swoimi popękanymi wargami. Zapewne nie trzeba było czekać długo na reakcję Gavirii, która uporała się z natrętem i po dłuższej chwili wróciła do Odysseasa, który początkowo nie dostrzegł żadnej różnicy. Interesowała go głównie koperta, którą na szczęście brunetka znalazła i tym samym uratowała mu skórę. - Masz to jak w banku - uśmiechnął się pewnie. - Moje ręce zawsze są gotowe, by zrobić ci masaż - dodał, choć prawdę mówiąc nie spodziewał się, by akurat ten rodzaj odwdzięczenia się wybrała Viviana. Obstawiał raczej coś bardziej praktycznego i mniej przyjemnego dla samego Spyrosa, choć kto wie? Może ziarenko kiełkuje i te wspominanie o masowaniu jej rozbudza trochę wyobraźni córki Hodra? Nadeszła ich kolej i od razu złożyli życzenia, on po grecku, Viv zapewne po angielsku, co zostało zrozumiane, bo para doskonale władała i jednym i drugim językiem. Koperta została wręczona, więc mogli się odsunąć i dać miejsce innym. Spyros objął znów w okolicach dołu pleców swoją partnerkę i delikatnie poprowadził ją do stolika. - Albo mam dziwne wrażenie, albo jesteś zgrzana. Myślałem, że klimat jest podobny do tego w Kolumbii? - spytał, czując jak poprzez kontakt z jej skórą od razu zrobiło mu się cieplej. Tym bardziej było to dziwne, że była przecież dzieckiem Hodra, a to oznaczało roztaczanie chłodu w niemal każdej sytuacji. Jak to się więc miało do tego, że była gorętsza? Od razu pomyślał, że mogła się źle czuć czy coś, ale nic po sobie nie pokazywała. Za nic nie wpadłby na to, że prawdopodobnie kogoś stłukła i to jeszcze efekt adrenaliny buzującej w jej żyłach. - A może to na widok mnie w garniturze - poruszył wymownie brwiami i zachichotał cicho. Wiedział, że to nie to, ale kto mu zabroni trochę się podroczyć?
Viviana wiedziała, że towarzystwo będzie bezdennie głupie i obawiała się tego, że będą się tu faceci czaić w zakamarkach na kobiety. Dobrze, że na nią trafiło, bo inna kobieta mogła nie mieć tyle szczęścia, co ona przewagi. A może tłuk się czegoś nauczy, ale wątpiła mimo wszystko. Nie zwróciła uwagi na gościa, póki nie zrozumiała, że mówi do niej. - Spierdalaj - rzuciła słysząc tą denną niunię i już miała go mijać, gdy chłop przegrał sobie sprawę bardziej niż myślał. Mówił te wszystkie debilne teksty, a Kolumbijka nawet prychnęła pod nosem jednocześnie wkurwiona, jak i rozbawiona, że kretyn myśli, że ktokolwiek na to leci. Błąd popełnił jednak łapiąc ją za nadgarstek, gdy chciała już wejść do windy. Od razu się odwinęła najpierw fundując mu terapię szokową poprzez kopnięcie w krocze, a gdy już uklęknął, dostał też po nosie, który najprawdopodobniej został złamany. - Powiedziałam spierdalaj - rzuciła jeszcze i na szczęście typa, udało jej się odskoczyć, by nie zabrudził jej sukienki krwią. Wtedy skończyłby pewnie bardziej poobijany. Tuż po tym wsiadła do windy i wróciła na salę, choć nadal była podirytowana. Tyle dobrego, że nie był to ani ten typ "nie można go tknąć", ani szef, którego mordę sobie również zakodowała. Jakiś zwykły przygłup. Prychnęła cicho, gdy wznów wspomniał o masażu, ale tym razem trochę jej to pomogło spuścić ciśnienie. Miała ochotę zatłuc typa i nie zrobiła tego tylko dlatego, by nie zaszkodzić Spyrosowi. Kto podmienił Vivianę? Wiadomo, że nie warto było zdradzać swoich umiejętności, ale tym się nie przejmowała, bo takie towarzystwo zawsze nie doceniało kobiet. Bardziej nie chciała nabruździć Grekowi. Ugh... Nie wiedziała czego życzyć młodej parze, bo miała dziwne wrażenie, że "wszystkiego dobrego" oznacza nieszczęście innych. Powiedziała im więc, że pasują do siebie i udanego małżeństwa im życzy. Nie żeby raczej przejęli się życzeniami randomowej typiary, ale chyba wybrnęła z tego nie chcąc życzyć im dobrych rzeczy. Dała się poprowadzić do stolika, uśmiechając się na jego pytanie. - Można uznać za podobny - zaraz jednak zaśmiała się na jego sugestię. - Nie, miałam małą rozgrzewkę przy windzie z typem - rzuciła luźno i machnęła ręką sugerując, że to nic takiego. Nawet się rozejrzała, ale go nie dostrzegła. Domyślała się, ze taki pizduś od razu poleciał do szpitala z noskiem. Znaleźli się znowu przy stole, a Kolumbijka przysunęła się nieco z krzesłem do niego i wsparła na nim nieco, by łatwiej i ciszej mogli rozmawiać. Już miała o coś pytać, ale zauważyła coś innego. - Ta twoja była idzie do nas - mruknęła i nie odsunęła się nawet o milimetr. Ciekawa była jego reakcji... i jej.
Jak można było założyć od samego początku, gangus nie bardzo miał szanse w starciu z "niunią", dlatego też kiedy tylko postanowił zbytnio zbliżyć się do niej, został szybko sprowadzony na ziemię. Wystarczył bowiem jedynie chwyt nadgarstka, by zaraz kopnęła go w krocze tak, że ten od razu skulił się i zaczął piszczeć niczym płaczące dziecko. Niedługo potem nie miał czym piszczeć, bo został kopnięty w twarz, a jego szczęka najpewniej została połamana w kilku miejscach. Typowa sobota w wykonaniu Viviany Gavirii, więc nie ma co się dalej rozpisywać. Najważniejsze, że nie ubrudziła tej fajnej kiecki, którą miała na sobie. Życzenia były tylko formalnością, wszakże młodzi nie znali sporej części gości. Odysseas co prawda był akurat z tego grona, które jest znane panu młodemu, ale nie łączyła ich jakaś zażyła relacja, więc razem z Vivianą ograniczył się jedynie do podstawowych życzeń. Nie było też co ściągać na siebie uwagi, dlatego nie blokowali kolejki i odeszli, a następnie udali się do swojego stolika. Na jej słowa prychnął tylko z rozbawienia. - I teraz ma pewnie windę do nieba? - zaśmiał się nieco głośniej, bo wyobraził sobie randomowe spotkanie Kolumbijki z jakimś napalonym fagasem. A następnie z połamanymi wszystkimi kończynami i krwotokiem wewnętrznym skutkującym śmiercią. Co prawda mieli nie ściągać na siebie za bardzo uwagi, ale ta historia na tyle go rozbawiła, że nawet nie miał o to specjalnie pretensji. Zamiast tego żałował, że nie było go wtedy z córką Hodra na górze. Spodobało mu się to, jak Gaviria przysunęła się z krzesłem i była znacznie bliżej niego. Co prawda nie znaczyło to zupełnie nic, ale dla niego dodanie odrobiny intymności do ich rozmowy było jak najbardziej na miejscu. Ona pewnie robiła to z bardziej pragmatycznych powodów, aczkolwiek i tak nie było im dane długo się nacieszyć tym wszystkim, bo zaraz do ich stolika podeszła Helena, zaanonsowana wcześniej przez Kolumbijkę. Spyros, choć był spokojny na twarzy, odebrał to dość ciężko. Wryło go na moment, jednak całe szczęście nie pokazał tego po sobie, dzięki czemu mógł udawać, że w żaden sposób go to nie rusza. - Cześć Odys - rzuciła z małym uśmiechem na ustach, na co syn Chione odpowiedział tym samym. - Chciałam do ciebie podejść już wcześniej, ale uznałam, że dam wam czas na migdalenie się. Ale ile można czekać? - zaśmiała się lekko, po czym wystawiła dłoń w kierunku Viviany. - Helena Nikopolidis, ale już niedługo - tajemniczy uśmiech wstąpił na jej twarz. - Tak, wychodzę za Nereusa niedługo - pomachała tylko ostentacyjnie pierścionkiem zaręczynowym na palcu, po czym skupiła się znowu na Odysie. - Widzę, że dalej gustujesz w brunetkach? - zaśmiała się. - Bardzo łatwo go zdobyć, wystarczą ciemne włosy i dużo czerwonej szminki - powiedziała już nieco poważniej, aczkolwiek dalej w konwencji żartu. - Gratuluję - rzucił dopiero po chwili Odysseas, jednak jego wyraz twarzy był neutralny, a może nawet odrobinę nieprzyjazny. - Daj spokój. Było minęło, nie pasowaliśmy do siebie. Musiałam dać ci tylko kilka pretekstów, żebyś zerwał te zaręczyny - wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic, a Spyros tylko spojrzał na Gavirię ze wzrokiem w stylu "miałaś rację", bo przecież przez kilka minut debatowali na temat tego, czy Helena się zmieniła odkąd się poznali. Jak widać życie w gangu jej służyło i była z niego bardzo zadowolona. A może była to po prostu gra ze względu na jakieś potrzeby? Wtem muzyka rozbrzmiała nieco głośniej, a młodzi zaraz zaczęli zapraszać wszystkich na parkiet. - Pozwolisz, że porwę ją na moment? - rzuciła w kierunku Spyrosa Helena, po czym wzięła Vivianę za rękę i zawędrowała z nią na parkiet. Tam będąc już pośród wielu gości, zbliżyła się nieco i zaczęła kołysać, jednocześnie nie dotykając Gavirii, by ta nie odczuła jakiegoś dyskomfortu. Nachyliła się jednak, by wyszeptać jej coś: - Chcą się pozbyć Odysa - rzuciła nagle. - Gdybym to jego poprosiła do tańca, od razu by wiedzieli, że to ja się wygadałam. Dlatego wzięłam ciebie, bo ty możesz mu to przekazać - przyznała się, po czym uśmiechnęła lekko i kontynuowała taniec, by nie wzbudzać podejrzeń. - Będą chcieli umówić się na spotkanie w siedzibie gangu i po krótkiej rozmowie pozbędą się go. Błagam, nie idźcie tam, wyjedźcie stąd i nie wracajcie - w sumie to dlaczego założyła w ogóle, że Viviana wie cokolwiek o kryminalnej przeszłości Spyrosa? - Nereus jest wściekły na Odysseasa, więc uważajcie też na niego tutaj - dokończyła, po czym skinieniem głowy podziękowała za taniec i udała się jak gdyby nigdy nic w kierunku najpierw baru, a później swojego stolika. Całe szczęście nikt nie odnotował, że Helena tańczyła z partnerką Spyrosa i tym samym można było uznać, że są względnie bezpieczni. Na razie.
- Nie sądzę... No chyba, że jest zwykłą pizdą, to wtedy może mieć i windę do samego piekła - prychnęła rozbawiona. Z drugiej strony jak był pizdą, to pewnie już był w szpitalu. Generalnie ciężko byłoby, żeby gość umarł a przynajmniej tak szybko. No nie chciała go zabić, by za bardzo uwagi nie ściągać. Od połamania mu kilku kości jednak powstrzymać się nie mogła. Kolumbijka widziała, jak Grek próbuje zachować pozory słysząc o Helenie, ale widziała tą drobną różnicę w nim. Stety albo i nie znała go już na tyle, by to wyłapać. Ona sama była rozluźniona i niejako czekała na tą szopkę, choć wolałaby aby nikt im nie przeszkadzał. Brunetka już przy drugim zdaniu Greczynki wywróciła oczami. Naprawdę dla niej rozmowa to migdalenie się czy może zazdrość sprawiała, że niedokładnie na oczy widziała? Ciekawe. Spojrzała na wystawioną dłoń, a następnie na jej właścicielkę bezemocjonalnie jasno sugerując, że na pewno ręki jej nie poda. Miała nawet powiedzieć, że kurewkom nie podaje, ale ugryzła się w język. Odys, szanuj. Za to zaraz znowu wywróciła oczami, gdy laska tak ostentacyjnie zaczęła machać pierścionkiem i chwalić się zmianą nazwiska jakby co najmniej oznaczało to zdobycie Mount Everest. - Naprawdę? A no popatrz, musiałam go trochę wyleczyć z bezguścia, ale w końcu zrozumiał, że nie wystarczy mu byle co i woli powalczyć o mnie - Viviana uśmiechnęła się słodko do Heleny. Chciała ją wkurwić i to tylko dlatego, że widziała jak źle to przyjmuje Odys. - Prawda skarbie? - rzuciła zaraz do Greka i ucałowała go w policzek. Gaviria lubiła czasem robić szopki, co prawda zazwyczaj napierdalając kogoś, ale i taka nie zaszkodziła tym bardziej, że ta cała ex działała jej na nerwy. Nie zareagowała, gdy Spyros na nią spojrzał w znaczący sposób, choć miała ochotę się zaśmiać. Może Greczynka nie była złem wcielonym, ale jak widać podobało jej się to życie i sama postanowiła w nim zostać. I to jeszcze ze starym dziadem, obrzydlistwo. Gaviria spojrzała na Helenę jak na kosmitkę, gdy ta spytała kurwa Spyrosa czy ona może odejść na chwilę. A jakby było tego mało, chwyciła ją za rękę. Gdyby to nie była ex Odysa, to byłaby już bez tej ręki. A tak wściekła dała się poprowadzić na parkiet myśląc, że idiotka chce jej dosrać albo zdradzić jakiś "sekret" o Odysie, który miałby ją odrzucić. Poruszała się delikatnie z boku na bok, by nie przyciągać uwagi. Zdziwiła się, jednak nie pokazała tego po sobie. Czyli jakieś resztki człowieczeństwa w niej zostały, skoro postanowiła niejako uratować Odysa przed swoim narzeczonym i resztą gangu. Skinęła więc ledwo głową pokazując, że przyjęła to do wiadomości, lecz zamiast być przerażoną, co byłoby normalną reakcją, na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Tym samym też (choć nie celowo) dała podkładkę Helenie, gdyby ktoś je obserwował. Raczej nie uśmiechasz się na wieść, że chcą załatwić twojego faceta, przyjaciela, znajomego. Viviana zaraz po tym spokojnie wróciła do stolika i znów zbliżyła się do Odysa, by wyszeptać mu coś na ucho. - Powiedziała, że chcą ciebie zabić. Że zaproszą ciebie na spotkanie i zabiją. Ten jej gach jest wściekły na ciebie - szepnęła i odsunęła się jedynie odrobinę, by wciąż mogli cicho rozmawiać, ale chciała widzieć jego reakcję. Nie mogli na pewno teraz wyjść, bo wzbudziłoby to podejrzenia, ale przecież nie było to potrzebne. Później opracują plan wybicia ich wszystkich. Chyba Helena nie zmieni jednak nazwiska.
Odysseas Spyros
Re: Grecja - Viviana Gaviria | Odysseas Spyros Sob 11 Mar 2023, 11:33
Spyrosowi pozostało tylko wzruszyć ramionami, gdyż łatwo było mu się pogodzić z tym, że Viviana posłała gościa do szpitala i to najpewniej na OIOM. Gości było tyle, że nawet nie było szans na to, aby ktokolwiek zrobił z tego powodu zamieszanie. Tym bardziej, że chodziło o gangusów, którzy średnio lubią towarzystwo policji, choćby tej najzwyklejszej w stylu lokalnych patroli. Mógł się więc założyć, że odpowiednie osoby wszystko już załatwiły i ofiara swoich własnych seksualnych zapędów właśnie zmierzała do jakiegoś zaprzyjaźnionego szpitala, gdzie nawet bez ubezpieczenia udzielą pomocy medycznej. Tak jak mógł się spodziewać, że Gaviria nie będzie zbyt miła dla Heleny, o której zdanie już sobie wyrobiła jeszcze jej nie znając, tak totalnie nie spodziewał się tego, że miedzy kolejnymi dogryzkami kobieta będzie udawać słodziutką partnerkę Odysseasa. Warto było zatem zobaczyć jego minę, gdy Kolumbijka cmoknęła go nieoczekiwanie w policzek. Wyglądał jak dziecko, które otrzymało na święta swoją wymarzoną zabawkę, o której śniło dniami i nocami, oraz na którą zawsze patrzyło, gdy mijało witrynę sklepu. Mało tego, ciarki przeszły go w momencie, gdy Viviana nazwała go swoim skarbem i choć wiedział, że było to wyłącznie dla zabawy, tak w ogóle się tym nie przejmował, bo zwyczajnie było to bardzo przyjemne. - Prawda kochanie - podjął grę i nawet z pewnym rozbawieniem przyglądał się tej sytuacji, gdyż tak jak jeszcze chwilę temu trochę martwił się o Helenę, tak zabiegi Gavirii spowodowały, że Grek był w szampańskim nastroju i teraz miał już gdzieś wszystko z wyjątkiem tego przyjemnego wieczoru. Odysseas pozwolił sobie nawet na to, by położyć dłoń na odsłoniętym udzie Viviany i choć wcześniej go za to skarciła, tym razem po prostu bezczelnie skorzystał z okazji i pociągnął gierkę dalej. No bo teraz jeśli by spojrzała na niego z wrogością lub potrząsnęła nogą i zrzuciła tym samym jego dłoń, mogłoby się to wydać podejrzane. A skoro to ona zaczęła całą zabawę, to najpewniej nie planowała jej kończyć od razu. No chyba, że już jej się znudziła zabawa w parkę, bo to też było możliwe. Nie trwało to jednak długo, gdyż zaraz brunetka została porwana przez Helenę na parkiet, na co Spyros najpierw patrzył z pewną podejrzliwością, ale potem stwierdził, że co go to w sumie obchodzi. To tylko taniec, a on przecież sam nie jest jakimś wybitnym tancerzem i nie będzie w ten sposób zaspokajać dancingowych potrzeb swojej partnerki. Helena może go wyręczyć, a on popije sobie alkohol i poobserwuje te wszystkie paskudne gęby wokół. Z pewnym siebie uśmiechem przywitał Vivianę z powrotem, która zaraz to nachyliła się i zaczęła mu coś szeptać do ucha. Skinął porozumiewawczo głową i nie dał po sobie poznać, że te wieści w jakikolwiek sposób na niego wpłynęły. Niemniej jednak mężczyzna brał pod uwagę taki obrót zdarzeń, toteż łatwiej było mu to przyswoić. - Spodziewałem się tego - przyznał cicho patrząc na Kolumbijkę. - Trzeba będzie załatwić to po twojemu - rzucił poważnie, po czym uśmiechnął się z rozbawienia. Kątem oka Spyros dostrzegł, że jeden z podwładnych Nereusa spogląda w ich kierunku, dlatego też postawił na pewien teatrzyk i po tej krótkiej wymianie zdań, nachylił się do Gavirii i najpierw pocałował ją w policzek, a następnie wyszeptał jej do ucha: - Dzięki za bycie grzeczną. Obstawiałem, że nie dasz rady udawać takiej nawet przez chwilę - zachichotał i od razu dokończył. - No i za twoje towarzystwo, świetnie się z tobą bawię... chociaż chcą mnie zabić - powiedział znów rozbawiony po czym dał jej drugiego całusa i na tym wszystko się skończyło. Pomachał nawet wymownie brwiami, co miało chyba świadczyć o tym, że poczuł się zbyt pewnie z tymi gestami wobec siebie i trochę za bardzo się wkręcił w ich grę. Wtem DJ zaczął grać jakąś wolną piosenkę, zapraszając oczywiście przy okazji pary na parkiet. Spyros spojrzał z uniesioną brwią na Gavirię, po czym wstał i wystawił dłoń. - Zatańczymy, kochanie? - celowo położył nacisk na słowo "kochanie", które ewidentnie miało mieć jakiś podtekst, aniżeli faktycznie być czułym zwrotem. Nie zapomniał się aż tak bardzo i wiedział, że koniec końców tylko udają, więc kto mu zabroni trochę to wszystko wyolbrzymić?
Viviana zawsze miała mieszane odczucia co do wesel. Generalnie nie przepadała za nimi, dopóki nie miała swojego wybłaganego przez męża. Bawiła się świetnie, a przez to, że go straciła, znowu miała pewien dysonans, bo jednak kojarzyło już się jej to jednoznacznie. To wielkie, greckie wesele było jednak na tyle dziwne, a przy tym inne, że pojmowała to w innych kategoriach, a tym samym lepiej się bawiła. Z łatwością więc przyszło jej dogryzać Helenie w takiej, a nie innej formie. Normalnie, pewnie by ją zrównała z ziemią, a tak postanowiła pokazać, że Grek jest równie zadowolony z tego rozstania. Choćby miał Greczynce na sekundę gul skoczyć, to warto. A warto tym bardziej, gdy zobaczyła automatyczną zmianę nastroju u Odysa. Był mocno nie w sosie przez towarzystwo i teksty ex, ale tym łatwym zabiegiem poprawiła mu humor i pozwoliła mu się odegrać. Helena miała starego dziada z impotencją, a Spyros? No właśnie. Przelotnie zerknęła na dłoń Greka, która znalazła się ostatecznie na jej udzie. Wiedziała, że wykorzystał sytuację i o ile mogła się z tego wycofać, tak jednak zależało jej na samopoczuciu Odysa i nie chciała dawać pożywki jego ex. Uśmiechnęła się więc jedynie lekko i nic sobie z tego nie robiła. Helena zaskoczyła ją w pozytywny sposób, a co tylko oznaczało, że jakimiś uczuciami wciąż darzy byłego. Może to nie była miłość, ale choćby wspomnienie miłości, które nakazywało jej próbę ochrony mężczyzny. A to oznaczało, że te wszystkie gesty mogły jej doprawdy działać na nerwy. I dobrze. Uśmiechnęła się szerzej, gdy powiedział, że załatwią to jej sposobem. Teraz to ona wyglądała jakby dostała prezent. Może nie tak oczekiwany i wymarzony, ale wciąż jakiś prezent. No bo pozbycie się gnid to jest prezent zawsze. Uśmiechnęła się lekko na to wszystko, co Spyros jej powiedział. Całusy były zresztą też miłe (i tak niepasujące do niego), ale tego głośno nie powie. W zamian przylgnęła wnętrzem dłoni do jego policzka i uśmiechnęła się serdecznie. Sporo było w tym gry, bo widziała te spojrzenia, ale i ziarno prawdy w tym się kryło. - Ty też jesteś grzeczny, fajna sprawa - zaśmiała się cicho i odsunęła odrobinę, by zachować jakiś dystans, ale też nie za wielki, by nadal mogli w ciszy ze sobą rozmawiać poza uszami wszystkich innych osób. - Jasne, czemu nie - podała mu dłoń i zawędrowała na parkiet pomiędzy inne pary. Jako, że piosenka była powolna, zbliżyła się mocno do niego i oparła nawet jedną dłoń na jego ramieniu od strony pleców powodując, że właściwie przytulała się do niego. Przez dłuższą chwilę nie mówiła nic, ale potem przechyliła głowę by móc Odysowi wyszeptać do ucha. - Zdaje się, że kilka osób nas obserwuje. A Helena wydaje się być zielona... czyżby zazdrość? - zaśmiała się właściwie bezgłośnie, jedynie wyrzucając z siebie powietrze. - Chyba jednak nie uda jej się zmienić tego nazwiska - wyszeptała jeszcze ciszej i parsknęła tym razem cicho z tego faktu. Gaviria po tym położyła głowę na jego ramieniu i pozwoliła Grekowi się prowadzić. Mała szopka nie zaszkodziła, skoro niektórym widok się nie podobał. I mając tak ułożoną głowę nie mogła nie zauważyć, że Odys pięknie pachniał. Dobry gust miał do perfum.
Odysseas znany był z tego, że wykorzysta każdą okazję na zbliżenie się do Viviany, dlatego też nie było nic dziwnego w jego śmiałych gestach. Prawdę mówiąc, dziewczyna trochę sama była sobie winna, skoro postanowiła udawać słodziutką girlfriend, co było Spyrosowi wybitnie na rękę. Stąd właśnie położenie dłoni na jej udzie, czy późniejsze cmoknięcia w policzek, co nie było u nich normą. Ba, wcześniej nie mieli okazji ku temu, by w sprezentować sobie taką pieszczotę, a tu nie dość, że zrobił to dwukrotnie, to jeszcze Gaviria w żaden sposób nie odepchnęła go. Mało tego, położyła dłoń na jego policzku, jakby zachęcając go bardziej, ale ostatecznie nie odważył się do śmielszych ruchów. Choć czasami bywał debilem, tak w tej sytuacji akurat się nim nie okazał, więc nie przekroczył granicy. Zamiast tego jednak uśmiechnął się lekko i nawet delikatnie zwilżył językiem wargi, jednak nie było w tym żadnego podtekstu erotycznego a jedynie spotęgowanie wyrazu twarzy, który ukazywał przyjemność i zadowolenie. - Ja zawsze jestem grzeczny - odpowiedział rozbawiony i zaraz też zachichotał cicho. Z jednej strony ta sytuacja była dziwna, z drugiej bardzo przyjemna, bo dotąd nie mieli okazji pokazać się z tej bardziej emocjonalnej pozycji. Mogła to być gra na potrzeby całego tego teatrzyku, ale jednak Odysseas dostrzegał w tym ziarenko prawdy lub po prostu chciał to tak widzieć. Zdecydowanie lepiej było mu patrzeć na Vivianę w taki sposób, że choć przywdziała maskę słodkiej dziewczyny, tak między wierszami coś tam do niego mówi zgodnie z prawdą. Gdyby tak nie było, nie pozwalałaby mu na te wszystkie gesty. Kolejny raz wywołała uśmiech na jego twarzy, gdy naturalnie zareagowała na jego propozycję tańca. Nie skarciła go też za użycie określenia "kochanie", które z jakiegoś powodu wywoływało u niego ciarki, gdy tylko tak się do niej zwrócił. Skupił się jednak jedynie na tym, by dobrze z nią zatańczyć i tym samym zbliżyć się do siebie jeszcze bardziej. Okoliczności temu sprzyjały, gdyż progres, jaki poczynili w swojej relacji tego dnia był wręcz zaskakujący. I nawet widmo konfliktu z gangiem nie potrafiło zepsuć mu humoru, wszakże w końcu Kolumbijka nieco się na niego otworzyła i dopuściła go do siebie, o co zabiegał od dobrych kilkunastu miesięcy. Objął ją zgodnie z pozycją, w której się znajdowali i po prostu kołysał się na boki, jednocześnie zostawiając jej na tyle miejsca, by mogła zmienić ułożenie ciała na bardziej wygodne, jeśli tylko tego zechce. - Pewnie nie tylko ona jest zazdrosna - odparł z małym uśmiechem. - Doliczyłem się około dziesięciu chłopa, którzy patrzą na ciebie tak, jakby właśnie zobaczyli swoją idolkę - zaśmiał się lekko, bo tak jak on mógł się poniekąd spodziewać zazdrości ze strony Heleny, tak nie pomyślał o tym, że zupełnie obcy mężczyźni będą zazdrościć mu tańca z taką pięknością jak Viviana. A to było przecież bardzo łatwe do przewidzenia, wystarczyło tylko wyobrazić sobie Vivianę w dowolnej kreacji - wyglądała jak bogini. - I to już drugi raz - zachichotał nieco głośniej, gdyż rozbawiło go to, że Helenie kolejny raz nie uda się wyjść za mąż i tym samym zmienić nazwiska. Niby nie powinno go to bawić, ale jakoś tak udzielił mu się nastrój córki Hodra. Kolumbijka zmieniła nieco pozycję i teraz ułożyła głowę na jego ramieniu, co bardzo mu się spodobało. Pozwolił sobie nawet na moment przenieść rękę wyżej i pogładzić ją po policzku niczym swoją ukochaną, która teraz odpoczywa w jego ramionach. Było to zupełnie inne niż większość jego gestów, było w tym więcej wyczucia i troski, aniżeli podtekstu seksualnego, bo tego przecież w ogóle w tym nie było. - Gdybyś była taka na co dzień, mógłbym się w tobie zakochać - zachichotał lekko trochę nabijając się z Gavirii, ale był w szampańskim nastroju i też nie sądził, by takie stwierdzenie ją uraziło w tym momencie. Brunetka na pewno zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby była bardziej dostępna, to wielu mężczyzn dałoby się pokroić za chociaż próbę związania się z nimi. - Normalnie też mógłbym, ale to potrwa trochę dłużej - zaśmiał się znowu, bo chciał to pokazać w formie żartu. W rzeczywistości jednak nieco się przed nią odsłonił i wprost zasugerował, że byłby w stanie ją pokochać taką, jaka jest. Wraz z końcem piosenki Spyros postanowił co nieco zaryzykować i kiedy Viviana uniosła głowę, ten przysunął swoją i w zależności od tego, na co kobieta mu pozwoliła, albo tylko cmoknął ją w usta, albo pocałował ją czule i z wyczuciem. Kolejny raz jednak nie miało to żadnego podtekstu erotycznego, a bardziej pokazywało jego wdzięczność za wszystko, co zrobiła dla niego Gaviria. Nie tylko dzisiaj. Niby taka forma podziękowań nie przystawała zwykłym znajomym czy może nawet wczesnym przyjaciołom, ale nie sądził, by Gaviria odebrała to mocno negatywnie. Baczył przecież na jej reakcję i dostosował "siłę" pocałunku do jej chęci.
Zaśmiała się na jego odpowiedź, wcześniej obdarowując go rozbawionym spojrzeniem pełnym wątpliwości. On i grzeczny, dobre sobie. Nie żeby Viviana chciała gościa bez charakteru, ale Odys już nauczył się dozować swoje zachowania przez co wychodził na coraz lepszego gościa. Trochę prostego humoru i uwag nie zaszkodziło, ale potrzebne było też w relacji więcej polotu, a czego Grek jak widać się uczył. Nie miała zamiaru karcić go za określenie domyślając się, że jest to gra. Wszak nadal przy stole mieli towarzystwo, które może było zajęte sobą, ale być może miało ich też na oku z jakiegoś powodu. Nie warto było więc robić awantury o udawanki, prawda? Uśmiechnęła się rozbawiona, gdy Odys zauważył, że to jemu mężczyźni zazdroszczą. Koniec końców jednak ich to nie bolało tak, jak Helenę, która niby zajęta była sałatką, ale co chwilę Kolumbijka zauważała, jak zerka w ich kierunku z nietęgą miną. Im dłużej tańczyli, tym mniej jej się to podobało. Zaśmiała się na pociągnięty żart dalej Greka, bo o tym nie pomyślała, ale taka była prawda. Dwa razy była blisko zmiany nazwiska i drugi raz nie dojdzie to do skutku. Może gdyby Spyros był człowiekiem na wakacjach faktycznie wziął sobie radę ex do serca, ale był półbogiem i drugiego miał jeszcze przy swoim boku. Całkiem niebezpieczna para można by rzec. Nieco zaskoczył ją tym muśnięciem policzka, ale w żaden sposób na to nie zareagowała. Był na tyle delikatny i czuły w swych gestach (a więc i niepodobny do siebie), że brała to wszystko za grę na potrzeby obserwatorów. Podobała jej się jednak ta czulsza strona Greka, choć oczywiście sztucznie wykreowana. - W obozie nie brakuje kobiet właśnie takich, jaką ja udaje. Jak tego oczekujesz, to wystarczy poszukać - rzuciła lekko dobrą radą, bo przecież ona nigdy taka nie będzie. Nie na co dzień nawet zakochana. Może w pojedynczych gestach okazywałaby właśnie taką stronę, ale nie byłaby taką osobą. To zasadnicza różnica. Nie spodziewała się jednak tego, że dopowie o zakochaniu się w niej takiej jaką była. Co prawda poznała dzisiaj inną jego stronę i dowiedziała się, że potrafi (albo potrafił) kochać, ale cały czas widziała siebie w jego oczach jako kogoś tylko do przelecenia, z kim można pogadać i pożartować próbując się dobrać. Nic jednak nie odpowiedziała, a kącik drgnął jedynie lekko, bo od razu zapanowała nad nim. Kiedy utwór się skończył, uniosła głowę z jego ramienia. Widząc ruch w swoją stronę najpierw nie uwierzyła, a potem minimalnie ruszyła głową pozwalając mu jedynie na muśnięcie ust. Nie zareagowała na to gwałtownie, ale jej spojrzenie mówiło jasno "nie przeginaj". Mogli sobie tu udawać parkę, ale całować się z nim nie zamierzała. Wszak cała ta szopka wynikała ze złośliwości Viviany tym razem w stronę byłej narzeczonej Spyrosa. Nie chęci migdalenia się. - Weźmiesz z baru mój alkohol i idziemy do pokoju? Trzeba opracować plan - powiedziała cicho z lekkim uśmiechem, a gdy jej przytaknął, sama zaczęła powoli kierować się do wyjścia, jednak na tyle, by Odys mógł ją dogonić. Wspólnie zatem opuścili wesele, a w pokoju popijali drinki i opracowywali plan. Najważniejsze to było poznać liczbę broni palnej i ochrony generalnie, bo to im w zasadzie zagrażało. Pięści czy noży się nie bała. Zasnęła dość późno i zdawałoby się podczas rozmowy z Grekiem, bo wszystko ustalali do późnej nocy. W zasadzie obudził ją dźwięk telefonu Spyrosa. Czyżby zaproszenie na spotkanie? Tego właśnie oczekiwali.
Spyros zauważył, że jego zmiana podejścia przynosi dobre efekty, więc też nie starał się być za wszelką cenę bajerantem. Jak widać, obozowe dziewczyny miały znacznie większe wymagania niż te poza nim, a przynajmniej Viviana je miała i dlatego też nie dopuszczała go blisko do siebie, kiedy ten był zbyt pewny siebie, a przy tym też czasami wulgarny. W kilka godzin tego wyjazdu osiągnął więcej niż przez ostatnie kilka miesięcy i jakby się zastanowić, to Gaviria już dawno temu dawała mu różne znaki: "im mniejszym debilem będziesz, tym większa szansa, że cię do siebie dopuszczę". Taki był przekaz niemal od samego początku, a jemu i tak zajęło miesiące zrozumienie tego. Lepiej późno niż wcale. - Mógłbym szybciej, co nie znaczy, że byłoby to lepsze - odpowiedział z małym uśmiechem, bo tak jak pójście na łatwiznę mogłoby przynieść korzyści wcześniej, tak podjęcie wyzwania było w pewien sposób ekscytujące. Na palcach jednej ręki był w stanie wymienić kobiety, które jakkolwiek mogłyby dorównać Vivianie pod względem osobowości i urody, bo bądźmy szczerzy, Odysseas nie szukał panienek na raz, które będą mu tylko potakiwać. Gdyby tak było, to nie krążyłby wokół Kolumbijki. On pragnął kobiety z krwi i kości, która poza wyglądem posiada również intelekt oraz charakter, pozwalający wytrzymywać jej różnego rodzaju kryzysy. Miał już doświadczenia z kruchymi księżniczkami i jak widać po jego statusie, średnio to wszystko wychodziło. W pewien sposób zaskakiwało go to, że córka Hodra pozwoliła mu na ten delikatny całus, ale z drugiej strony, był bardzo zadowolony i od razu wiedział, że był też cwany. Skorzystał z okazji i najpierw przygotował nieświadomie podbudówkę pod to, by później zrobić coś, na co miał ochotę już od bardzo, bardzo dawna. Co prawda nie w takim zakresie, bo było mu zdecydowanie mało, ale lepszy rydz niż nic. - Wezmę - poruszył wymownie brwiami z zadowolenia, bo dziś już jego nastroju nic nie mogło zepsuć. Spędził fajnie czas z Vivianą, pobawili się chwilę w parę i nawet udało mu się ją pocałować. Choć liczył na taki obrót spraw znacznie wcześniej, tak dopiero dziś nadarzyła się ku temu sposobność i jak się okazało, nie jest im tak daleko od siebie, jak początkowo mogłoby się wydawać. Gaviria przestała tworzyć wokół siebie mur i skoro pozwoliła mu się zbliżyć w taki sposób, nawet mimo tego, że głównym powodem była chęć utrzymania tej całej romantycznej otoczki na potrzeby gapiów, to już coś znaczyło. Gdyby nie chciała tego jakąś cząstką siebie, to by po prostu do tego nie dopuściła. Nie wziął jej z zaskoczenia przecież, a przynajmniej nie tak, by nie była w stanie zareagować odpowiednio i się przeciwstawić. Wystarczyło przecież obrócić głowę i nadstawić policzek, albo przytulić się do niego czy coś i tym samym straciłby zasięg. Zamiast tego zadarła lekko głowę i pozwoliła mu musnąć swoje usta. Chciała tego, ale wiadomo, że tego nie przyzna. Po dotarciu do pokoju, Spyros od razu przebrał się w coś wygodniejszego, gdyż posiedzenie w garniturze nie było mu na rękę. Przeszli zatem do opracowywania planu działania, popijali przy tym alkohol i nawet coś przekąsili, a gdy atmosfera się rozluźniła, syn Chione pozwolił sobie na nieco więcej i co jakiś czas rzucił typową dla siebie dwuznacznością. Zachowywał się przy niej naturalnie i dlatego też czas mijał mu bardzo szybko. Nazajutrz Odys otrzymał wiadomość od swojego szefa i tym samym spotkanie zostało potwierdzone. Od razu przekazał wiadomość Vivianie, leżącej w koronkowej piżamie, która więcej pokazywała niż zasłaniała i po pierwszym zachwycie potwierdzonym delikatnym kiwnięciem głowy, przeszedł od razu do przekazania jej informacji. Ogarnęli się, zjedli i przygotowali do wyjścia, bowiem mieli godzinę drogi stąd do przybrzeżnej siedziby gangu. Tam wszystko odbyło się dość szybko i niemal dokładnie tak, jak to wszystko sobie założyli. Odysseas wszedł do środka i załatwił wszystkich niemal od razu, jak tylko stanął naprzeciw Nereusa, zaczynając rzecz jasna od swojego szefa. W tym samym czasie Viviana pokonała całą ochronę między nią i Spyrosem nawet nie pocąc się przy tym za bardzo, po czym herosi spotkali się mniej więcej w połowie drogi. Wyczyścili z ludzi pozostałe części budynku i zadbali o to, by wykasować wszystkie dane oraz nagrania związane z Odysseasem. Tutaj kolejny raz Gaviria pokazała swój kunszt, gdyż bez problemu włamała się do bazy danych gangu i wykasowała z niej wszystko dotyczące syna Chione. Tym samym nie było żadnego śladu jego pobytu w gangu i teraz mógł naprawdę zacząć nowe życie. Jedyne ryzyko było wtedy, gdyby napotkał kogoś znajomego z tych czasów, ale w obozie raczej nie było na to szans, a to przecież tam spędził większość życia. Celowo wymeldowali się wcześniej z hotelu i zapakowali wszystkie rzeczy do samochodu, po czym wynajęli apartament w zupełnie innej części miasteczka, byleby tylko nie ryzykować spotkania z jakimikolwiek innymi lokatorami. Po całej akcji zatem znaleźli się w nowym miejscu i stamtąd mieli zadecydować, czy pojadą gdzieś zupełnie indziej, czy jednak zaryzykują i zostaną tutaj, w końcu byli w kurorcie. Spyros wszedł jako drugi i od razu położył na bok ich walizki, po czym zamknął za sobą drzwi na zamek i uśmiechnął się lekko. - Pewnie weźmiesz mnie za pojeba, ale to było sexy. Wiesz... cała ta akcja, rozprawienie się z gangiem, ty hakująca bazę danych i na koniec ta podróż do hotelu. Czuję, że mógłbym robić z tobą takie rzeczy codziennie i nigdy by mi się to nie znudziło - zaśmiał się lekko, jak gdyby wcale właśnie nie cieszył się z tego, że zamordowali blisko 30 osób. - Co prawda najlepiej byłoby to skończyć jakimś namiętnym seksem, ale nie będę narzekać - wszystko oczywiście było żartem, aczkolwiek gdyby z jakiejś niewyjaśnionej przyczyny Gaviria była teraz podniecona i chciała się z nim przespać, to na pewno by nie oponował. Zaraz jednak zbliżył się do Kolumbijki i nachylił delikatnie, całując ją w policzek, a następnie obejmując mocno. - Dzięki za pomoc - rzucił cicho i docisnął ją odrobinę mocniej. - Jestem w końcu wolnym człowiekiem - przymknął nawet oczy na chwilę, po czym odsunął się od Viviany, nie chcąc przytulać jej dłużej niż była to w stanie zdzierżyć. - No to teraz jesteś już na mnie skazana, jak się z tym czujesz? - poruszył wymownie brwiami, po czym delikatnie zaśmiał się z rozbawienia. Na pewno zdawała sobie sprawę, że teraz już Spyros uczepi się jej jak rzep psiego ogona, ale może poniekąd właśnie dlatego chciała mu w tym pomóc? Może potrzebowała kogoś, kto będzie za nią biegał, domagał się jej atencji i po prostu starał się być częścią jej życia?
- Z całą pewnością byłoby dużo gorsze - odpowiedziała pewnie, bo o ile na co dzień nie pokazywała jakoś szczególnie wiary w swoją atrakcyjność (fizyczną i psychiczną), ale doskonale wiedziała, jak świetną partią jest. Przyjemnie było normalnie pogadać z Grekiem, choć gdyby tylko taki był, to nie byłby taką fajną osobą. Jednak ta pewność siebie i humor (choć czasem prostacki) tworzył osobę, którą Vivka naprawdę lubiła. Być może mogła wycofać się w sposób nie przyciągający uwagi, ale nie zrobiła tego. Niemniej w jej oczach czaiła się groźba po tym, jak musnął jej usta. Przeginał i dobrze to wiedział. Nic nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się lekko i ruszyła w stronę wyjścia. Niemniej salę opuścili już razem, bo Odys dogonił ją zgodnie z planem. Czy Kolumbijka chciała być pocałowana? Na pewno nie świadomie, ale podświadomie mogło być różnie. Wszak ostatnią osobą, która ją choćby tak musnął był jej mąż... Trzy lata temu. Umiała trzymać się w ryzach, ale Spyros docierał coraz bardziej do niej, a tym samym budził coś, co od lat było w śpiączce. Gaviria od razu też przebrała się w przy dużą koszulę, jednak nie zmyła makijażu. Zwyczajnie nie chciało jej się póki co. Plan opracowali dość szybko, ale nie było to coś trudnego tym bardziej z ich umiejętnościami. Dopiero późnym wieczorem zmyła makijaż i wskoczyła w koronkową piżamę. Zakładała, że pokoje będą mieli osobne, ale nie krępowało ją to jakoś szczególnie. Wiedziała przecież, że choćby była w sutannie, Odys będzie ją obczajał. Kiwnęła głową na wiadomość, a potem poszła się ogarnąć. Z całą pewnością na miejscu zaskoczone spojrzenia widziała na sobie, bo pewnie spodziewali się samego Spyrosa. Koniec końców różnicy im nie robiło czy zabiją i ją przecież. Musieli więc się zdziwić gdy otoczyła ich ciemność, a Viviana była jedynym punktem, który zobaczyli przed swoją szybką śmiercią. Tworzyli całkiem zgrany duet w tej sprawie, a prawdę mówiąc trochę obawiała się, że Grek się zawaha przed swoim byłym szefem. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Na koniec jednak Gaviria zrobiła szybko porządek ze sprzętem gangu, co było wręcz banalnie proste. Głupcy. Zaśmiała się cicho na komplement Spyrosa. Odwróciła się nawet w jego kierunku podpierając się o ścianę i trzymając dłoń na biodrze. - Moim zdaniem to całkiem normalna reakcja - rzuciła rozbawiona, bo sama też była w jakiś sposób pobudzona po zabiciu innych, tym bardziej że na to zasługiwali. - Nie narzekaj więc - mruknęła wcześniej wywracając oczami. Aż tak pobudzona nie była, by miała z nim się przespać. Spięła się lekko, gdy mężczyzna do niej podszedł. Nie chciała bowiem psuć atmosfery i mu przypieprzyć. Odys jednak zachował klasę, co ją miło zaskoczyło. Rozluźniła się więc gdy ją objął, a nawet odwzajemniła gest jedną, wolną ręką. - Nie ma za co - odpowiedziała cicho zaskoczona tym wszystkim. Jeszcze wczorajszego dnia zdawał się nie do końca wiedzieć czy chce zakończyć tą współpracę z gangiem. - Jakoś to przeżyję - zażartowała, bo przecież już od jakiegoś czasu uczepił się jej jak rzep psiego ogona i za nic nie mogła się go pozbyć. Już przywykła jak widać. - Gdzie jedziemy? Najlepiej gdzieś, gdzie jest plaża i daleko stąd bez jakiejś siedziby gangu czy coś - nie miała pojęcia przecież czy tylko tu skupiali się członkowie czy jednak mieli jeszcze w innych miejscach też. - Tylko daj mi się przebrać - rzuciła i wyciągnęła z walizki typowo letnie ubrania w postaci topu i spodenek. Poszła do małej łazienki, gdzie zmieniła ciuchy a następnie wrzuciła te z siebie ponownie do walizki.
Przez ostatnie miesiące wiele nauczył się na temat kobiet i tego, że nie zawsze warto być pewnym siebie macho, bo w obozie wyglądało to nieco inaczej. Tutaj większość nawet tych najdelikatniejszych półbogiń miało za sobą takie doświadczenia, o których on nawet nie myślał. Wychodziło więc na to, że jego twardość i pewność siebie była niczym wobec przeżyć innych, tym samym nie wyróżniał się w żaden sposób. Głównie Viviana dawała mu odczuwać tego typu myśli, ale koniec końców mógł to podpiąć do większości półbogów. Oni przecież takie gangi jak ten jego to rozpierdalali na śniadanie, co zresztą Gaviria dziś mu udowodniła. Po powrocie do hotelu był w świetnym nastroju, gdyż zaczęło do niego docierać to, co się stało. Spyros zaczynał nowy etap w swoim życiu i walnie przyczyniła się do tego Viviana, która nie tylko dość szybko przekonała go do porzucenia gangu, ale też pomogła mu wyeliminować niewygodnych z perspektywy Odysa członków oraz przy okazji usunęła go zewsząd, dzięki czemu istniał jedynie w pamięci co po niektórych. Musiał przyznać, że spodobało mu się bycie blisko Kolumbijki, dlatego znacznie odważniej zbliżał się do niej, dotykał jej i nawet całował. Tym bardziej, że kobieta nie oponowała temu, gdyż Grek robił to z wyczuciem odpowiednim do sytuacji, a jak było powszechnie wiadomo: wiele takich gestów wywołuje endorfiny i dlatego ciężko odmawiać sobie czegoś, co jest po prostu przyjemne z różnych względów. Uśmiechnął się na jej odpowiedź, która była dość zabawna. Jeszcze kilka miesięcy temu zżaliłaby go wzrokiem i rzuciła coś w stylu "i tak nie będziemy się widywać, więc who cares". Tymczasem kobieta wprost zażartowała, że jakoś to przeżyje, co on odebrał w dość jednoznaczny sposób: cieszyła się, że zostanie. Poprzedniego wieczora przecież sama mu to sugerowała, więc dobrze, że nie było to tylko paplanie dla paplania lub zabawy jego kosztem. O to by jej nie posądzał... raczej. - Zerknę na mapę - odprowadził ją wzrokiem, gdy ta poszła do łazienki, po czym odpalił w telefonie mapy i odnosząc się do punktu, w którym byli obecnie, postanowił odnaleźć jakiś dobry kurort z plażą. - Mamy trzy opcje opcje. W jednej jedziemy do Saloników i stamtąd lecimy na jakąś wyspę, w drugiej jedziemy do Larisy, po czym jedziemy stamtąd do Agiokampos albo w ostatniej, jedziemy w innym kierunku i zamiast do Larisy czy Saloników, jedziemy na południe do Kasandrii. Stamtąd już można wybrać sobie dowolny kurort, bo pełno tego na półwyspie - krzyknął na tyle głośno, żeby słyszała go przez drzwi łazienki, w której się przebierała. Telefon włożył z powrotem do kieszeni, kiedy Viviana wyszła z niej. - Osobiście proponuję wyspę, tylko tam jeszcze będziemy musieli złapać samolot w Salonikach, aczkolwiek to jest najbliżej, bo jakieś 20 minut drogi. Do Larisy są jakieś 2h. Do Kasandrii godzina - jemu było to obojętne, gdyż podejrzewał, że z Gavirią wszędzie będzie mu dobrze, a sama Grecja nie była też dla niego czymś egzotycznym i pobyt gdziekolwiek był dla niego normalną rzeczą, w końcu wychował się w tych rejonach. Podał jej jedynie same kurorty, w których nie zobaczą zbyt dużo, aczkolwiek chyba właśnie o to jej chodziło, czy nie? Uśmiechnął się lekko i zlustrował ją wzrokiem. - Dobrze podkreślają ci tyłek - zachichotał, komplementując jej spodenki, no bo to był Odys, wiadomo na czym najbardziej skupił swój wzrok. Gdy Viviana dokonała wyboru, Spyros przytaknął i zgodnie z jej życzeniem zabrał wszystkie rzeczy, po czym przeniósł je do wynajętego samochodu. Natychmiast wsiedli do niego i udali się w wyznaczone miejsce, a z racji czasu wymaganego na podróż, mieli też okazje, by ze sobą znów porozmawiać, nieważne czy zmierzali do Saloników, Larisy czy Kasandrii. - Powiedz tak szczerze... wczoraj podczas tańca kierowała tobą tylko chęć dopieprzenia Helenie, czy jednak coś więcej? - wypowiedź miała żartobliwy ton, czego dowodem był delikatny chichot na jej końcu ze strony Greka, ale był też ciekaw, czy Viviana aż tak się przed nim otworzy i powie mu, że jego szanse u niej wzrosły z 0 na 1%.
Viviana Gaviria
Re: Grecja - Viviana Gaviria | Odysseas Spyros Nie 19 Mar 2023, 22:26
Gaviria co prawda nie tak planowała ten wyjazd, ale w sumie co jej zaszkodziło zabicie kilku gnid? W zasadzie to nic, a nawet i satysfakcję sprawiło. Domyślała się co prawda, że zaraz ich teren przejmie inny gang albo ktoś będzie próbował to odbudować. Tak czy inaczej mieszkańcy okolic mieli przynajmniej jakiś czas prawdziwego spokoju. Nie zamierzała się nim bawić, a to, co mówiła poprzedniego dnia było na poważnie. Gdyby nie chciała z nim spędzać czasu, to przecież w ogóle jej by tu nie było. Kto jak kto, ale ona umiałaby się pozbyć natręta ze swojego życia. Raz a porządnie, co zresztą udowodniła i wczoraj i dzisiaj. Zastanawiała ją jednak ta nagła zmiana i pewnie jeszcze będzie o to pytać Greka, ale teraz dała mu się ponapawać wolnością, o ile można obóz tak nazwać. Poszła do łazienki się przebrać, a w międzyczasie słuchała jego propozycji. Mogła co prawda odkrzyknąć co myśli, ale kilka sekund ich nie zbawi. Dlatego wyszła poprawiając sobie włosy, które związała w koński ogon. - Na pewno nie żadne kurorty. Ludzi ma być jak najmniej - rzuciła, a potem spojrzała na niego chwilę to analizując. Zanim jednak podjęła decyzję, Spyros musiał wrócić do bycia sobą, a Viviana tylko wywróciła oczami w odpowiedzi. - To jedziemy do Saloników i łapiemy pierwszy lot na wyspę. A jak już będziemy wiedzieć gdzie, ja znajdę fajny nocleg. Na pewno nie zatłoczony hotel, czasami warto przepłacić - uśmiechnęła się lekko, bo nie wiedziała czy mężczyzna kiedykolwiek próbował zaznać prawdziwego luksusu. Dla własnej wygody Kolumbijka była gotowa sama wszystko opłacić, bo od lat jej oszczędności rosły, a miała przecież jeszcze te męża, więc już w ogóle. Zdecydowanie więcej dostawała niż wydawała, zwłaszcza w ostatnich trzech latach. W samochodzie uchyliła lekko szybę i podziwiała widoki, choć te szybko się zmieniały z racji tego, że niedaleko mieli do lotniska, a wiadomo jak ta okolica wygląda. Na pewno nie atrakcyjnie. Gdy się odezwał, spojrzała na niego ściągając brwi. - O co ci chodzi, bo nie rozumiem - to już tańczyć nie można było? Znaczy się wiadomo, ona nie była nie wiadomo jak towarzyską osobą, ale mimo wszystko. Gdy dojechali na lotnisko, pierwszym lotem okazał się być ten na Kretę. Kupili więc bilety, a czekając na boarding Gaviria szukała im noclegu. Po kilku minutach wymieniania wiadomości z właścicielem pewnej willi, uśmiechnęła się szeroko i odłożyła telefon do kieszeni. - Ile zarabiasz? $2000? Dobrze kojarzę? To gotowy jesteś wywalić ponad półroczne zarobki w tydzień? - widząc jego minę, aż cicho się zaśmiała. - Ja zapłacę, nie przejmuj się - wzruszyła tylko ramionami, bo ona nie zbiednieje od tych kilkunastu tysięcy. Nie po całym życiu w obozie. Dość szybko znaleźli się na pokładzie, a sam lot trwał ledwie godzinę. Trzeba było jeszcze dojechać do ich lokum. - Trzeba wynająć samochód, mamy godzinę jazdy - powiedziała Kolumbijka, licząc na to, że on to załatwi. Znał grecki, więc na pewno będzie łatwiej i niższe ceny też zaoferują Odysowi aniżeli jej. W samochodzie wbiła w nawigację właściwy adres i wygodnie się rozsiadła na siedzeniu pasażera. O dziwo całkiem przyjemnie rozmowa im się kleiła w samolocie, więc kto wie? Może i tu szybko zabiją godzinę drogi.
Spyros też nie do końca w ten sposób wyobrażał sobie wyjazd z Vivianą do Grecji, ale na pewno nie miał zamiaru narzekać na nic, co podczas niego się wydarzyło. Uwolnienie się od gangu było jak rozpoczęcie nowego życia i Odysseas zamierzał skorzystać z każdej możliwej sposobności, ażeby tylko poznać coś, czego do tej pory się nie spodziewał. Wszystko to dzięki Gavirii, która dość szybko przekonała go do swojego planu oraz pomogła mu później wszystko zrealizować, bo tak jak zabicie kilku członków było proste, tak usunięcie swoich danych z bazy już nie do końca. Kolumbijka go w tym wyręczyła i teraz wybierali miejsce wakacji, a nie oglądali się za siebie. Jemu było wszystko jedno, gdzie pojadą, bo zależało mu tylko i wyłącznie na spędzeniu kolejnych kilku dni z córką Hodra, która od dawna przecież znajdowała się w orbicie jego zainteresowań. Zatem gdy tylko zarządziła, że jadą do Saloników i stamtąd gdzieś polecą, jemu pozostało tylko przytaknąć oraz zebrać wszystkie swoje rzeczy, wszak nie było co tracić czasu. Będąc już w samochodzie Odysseas zerkał co jakiś czas na Vivianę i prowadził z nią rozmowę na całkiem błahe tematy. Dopiero później zdecydował się na bardziej personalne pytanie, co jak się okazało, było błędem, gdyż kobieta nie zrozumiała, o co mu chodzi. Początkowo uznał to za pewnego rodzaju zgryw z jej strony, jednak zerkając na nią kątem oka dostrzegł faktyczne skonsternowanie. - Chciałaś ze mną zatańczyć, wymacać mnie, pocałować, nadepnąć na stopę? – odpowiedział pytaniem z lekkością w głosie domyślając się, że nawet jeśli miałaby jakąś inną motywację, to koniec końców i tak mu o tym nie powie. - Czy po prostu z nudów? – dodał po chwili, chcąc naprowadzić dziewczynę na to, że oczekuje czegoś więcej aniżeli powodu: tańczyłam dla zabicia czasu. Spyros pokiwał głową z rozbawieniem, kiedy już zostawili wynajęty samochód na lotnisku w Salonikach, a sama Viviana spytała go o fundusze. Dość szybko założyła, że ma do czynienia z gołodupcem, co było błędnym wnioskiem. Grek miał duże sumy na swoim koncie, do którego miał dostęp tu i teraz. Jedynie obozowych pieniędzy nie miał jeszcze aż tyle, by zafundować im za to wycieczkę, ale skoro Kolumbijka tak chętnie się do tego zgłosiła, to on nie miał zamiaru narzekać. W samolocie również rozmawiali ze sobą dość swobodnie, przez co niektórzy pasażerowie mogli ich wziąć za parę. Niemniej jednak ostatecznie nie dowiedzą się, czy ktokolwiek tak na nich zareagował, bo godzinę później byli już na wyspie, a Odysseas od razu zabrał się za załatwienie samochodu w wypożyczalni, gdy tylko znaleźli się już poza lotniskową odprawą. Znów to on miał kierować, więc wsiadł za kółko i spojrzał na promieniującą Vivianę, która mimo tego, że nie wyrażała zbyt wielu emocji, była zadowolona z tego wyjazdu. Wiedział o tym, bo zdążył już ją trochę poznać i te zdawkowe uśmiechy czy ukryty pod pretekstem rozkazującego tonu zapał dużo mu mówił. - Podoba ci się tu? – spytał po kilku minutach drogi, kiedy jechali już poza zurbanizowanym terenem i pokonywali kolejne metry niezbyt żyznych greckich pól. Dotarli na miejsce znacznie szybciej, niż zakładała to nawigacja, głównie dzięki umiejętnościom kierowcy oraz braku zatłoczonych ulic w mieścinach, przez które przejeżdżali. Grek od razu zrobił charakterystyczny dzióbek, po czym nawet pokiwał głową z aprobatą na widok willi, którą załatwiła Viviana. - Niezła miejscówka – rzucił z pewnym rozbawieniem, po czym spojrzał na brunetkę. - Masaż na basenie? – poruszył wymownie brwiami i nie czekając na jej odpowiedź ruszył do środka, by zapoznać się chociaż z częścią willi. W międzyczasie zaparkował też samochód w odpowiednim miejscu i przeniósł ich walizki.
Choć się tego nie spodziewała, musiała przyznać, że do tej pory cały wyjazd mijał im naprawdę przyjemnie. Nie mieli żadnego spięcia, których spodziewała się w liczbie mnogiej, co bardzo dobrze świadczyło o ich poznaniu się. No i też między innymi dzięki temu Viviana miała wybitnie dobry humor, przez co więcej rzeczy uchodziło mu na sucho, niż normalnie miałoby to miejsce. Niejako czerpał benefity z własnego ogarnięcia się, sprytne. - Może nie jestem najbardziej rozgrywkową osobą na świecie i królową parkietu, ale od czasu do czasu lubię pobujać się w rytm muzyki - odpowiedziała trochę wymijająco, ale w sumie zgodnie z prawdą. A że nie byli w obozie, to nie miała wyboru z kim może zatańczyć, w końcu inny facet pewnie skończyłby z połamanym nosem. Znała już takie przypadki i wolała nie czuć na sobie rąk przypadkowego gościa. - Póki co nic niezwykłego, pagórki są wszędzie - rzuciła rozbawiona. - Zobaczymy, choć pogoda mi się podoba - wiele osób miało Kolumbię za kraj żarem płynącym, ale nie do końca tak to wyglądało. Viviana lubiła cieplejsze rejony, dlatego klimat Grecji czy Krety jej odpowiadał. - Najlepsza na wyspie - poprawiła go, gdy tylko znaleźli się pod chatą, a później tylko wywróciła oczami. Gaviria wyszła z samochodu i wpisała do bramy wjazdowej podany kod przez właściciela. Gdy tylko się otworzyła, mężczyzna wjechał, a ona spokojnie sobie weszła na teren ich aktualnego lokum. Podobnym kodem otworzyła drzwi wejściowe i od razu zajęła pierwszą, największą sypialnię, ale była pewna, że Grek spośród pięciu innych na pewno coś sobie wybierze. Przejęła od razu też od niego walizkę, by w pokoju przebrać się w dwuczęściowy kostium kąpielowy i od razu skierować się w jedyne słuszne miejsce - do basenu. Od razu wskoczyła do zbiornika i zaczęła pływać nie przejmując się kompletnie bożym światem. Miała jednak na uwadze to, że zaraz pojawi się tu Odys ze swoimi "komplementami", ale nie miało to znaczenia koniec końców. Pierwszy raz od dawien dawna była zrelaksowana i prawdziwie odpoczywała.
Viviana mogła mu zaprzeczać, ale on tam swoje wiedział. Kobieta już miała w pewnym sensie do niego słabość, bo przecież gdyby nie to, to nawet by z nim nie rozmawiała, nie mówiąc już o tym, że pojechała z nim na wesele. Mogła co prawda sama nie odczuwać żadnych dodatkowych przyczyn takiego zachowania, ale czy ona w ogóle przyznawała przed sobą cokolwiek? Laska pojechała z nim na wakacje i dała się nawet pocałować, tymczasem po bezpośrednim pytaniu będzie udawać, że nic wielkiego nie zaszło. To było bardzo Gaviriowe, a on nie zamierzał w to wnikać, bo i tak domyślał się kilku rzeczy. Nie zdziwiło go wcale to, że Kolumbijka wybrała najlepszą sypialnię, wszakże była kobietą z klasą i gustem, więc miała pewne wymagania. On sam zdecydował się na taką z balkonem na zewnątrz, by w razie czego móc sobie wyjść z piwkiem i chillować. Wtem jednak ogarnął, że oni przecież nic nie mieli ze sobą praktycznie, zatem trzeba było wybrać się do najbliższego miasta, żeby uzupełnić spiżarkę. Kiedy więc córka Hodra wybrała się na basen pływać, on tylko zaszedł na chwilę i skupił swoją uwagę na Kolumbijce. - Jadę na zakupy, napisz mi smsa, co Ci wziąć – rzucił tylko informacyjnie, po czym obrócił się na pięcie i powędrował do samochodu, który jeszcze kilka chwil wcześniej zaparkował. Od razu udał się do dużego marketu, a w pogotowiu miał telefon, gdyby Viviana jednak zdecydowała się na zamówienie czegoś. Wziął duży koszyk i zaczął wybierać mnóstwo rzeczy, które uznał, że im się przydadzą. Były to głównie słodycze i słone przekąski, ale wziął też na wszelki wypadek jakieś zupki chińskie, pieczywo, coś na kanapki i takie tam. Nigdy przecież nie wiadomo, czy nie zgłodnieją w trakcie, a wyboru żarcia w dowozie nie mieli jakiegoś niesamowicie wielkiego. Wziął też wszystko to, o co poprosiła go Kolumbijka, nieważne ile sobie zażyczyła. Gdy dotarł do działu z alkoholem, tu już pozwolił sobie na popuszczenie wodzy fantazji. Wziął wszystko, co wpadło mu w ręce i potem jeszcze uzupełnił to jedynie o zapojki. Na sam koniec udał się do kasy, zapłacił za wszystko, a później załadował do samochodu. Następnie odjechał z parkingu i już po około godzinie był z powrotem. Przeniósł torby do klimatyzowanej willi i od razu udał się na poszukiwania Viviany. Dostrzegając kobietę na leżaku, wygrzewającą się w słońcu, uśmiechnął się od ucha do ucha i poruszył wymownie brwiami. - To kiedy ten toples? – zachichotał lekko nawiązując do jednej z ich rozmów odnośnie opalania się. - Kupiłem Ci wszystko, co chciałaś, z wyjątkiem tego aquacośtam. Wiesz, tego twojego ulubionego alkoholu – dodał po chwili. - Kiedy wypiłaś tą drugą butelkę z wesela? – dopytał zdziwiony, gdyż był przekonany, że ulubiony trunek Gavirii wypity został tylko jeden. Druga butelka powinna być gdzieś schowana. Chyba, że zapomnieli zabrać jej z hotelu, co też było możliwe. - Masaż? – spytał i uniósł jedną brew, po czym celowo zjechał wzrokiem niżej: na piersi Kolumbijki. Dało się to zauważyć nawet mimo okularów przeciwsłonecznych, które miał na nosie. Oboje doskonale wiedzieli w tym momencie, gdzie patrzył.
Lekko chłodna woda była niezwykle przyjemna dla ciała, a myśl że pływa kompletnie wolna od namolnych spojrzeń części obozu i że w ogóle jest poza nim, znacznie poprawiał jej humor. Poruszała się powoli nigdzie się nie śpiesząc, a jedynie delektując się chwilą. Na tyle się wyciszyła, że w pierwszej chwili nie zrozumiała o co chodzi Grekowi. A gdy już zrozumiała i chciała odpowiedzieć, jego nie było w pobliżu. Zapomniała mu powiedzieć, że dogadała się z właścicielem, który miał załatwić im pięć posiłków dziennie z najlepszej restauracji. Taki ala catering. Po to nawet dopłacała, ale doszła do wniosku, że zakupy nie zaszkodzą. A nóż będą mieli na coś ochotę, poza tym potrzebne były napoje i alkohol. Nie zamierzała nawet wysyłać mu żadnej wiadomości, bo to by oznaczało wyjście z basenu, w końcu telefon leżał na stoliku przy leżaku. A na opuszczanie akwenu nie miała ochoty. Doszła do wniosku, że Spyros to duży chłopiec i da sobie radę, a ona sama narzuciła sobie znacznie większe tempo pływając od jednej ściany do drugiej. Jak widać trochę wysiłku jej brakowało, więc postanowiła poćwiczyć właśnie w takiej formie. Po pokonaniu sporej ilości długości basenu w końcu postanowiła odsapnąć na leżaku, przy okazji wygrzewając się na słońcu. Korzystając z okazji napisała ostatecznie do Greka, że chciałaby przede wszystkim swój alkohol, ale zażyczyła też sobie sprite, konkretnych chipsów czy orzeszków. Tuż po tym przymknęła oczy i skupiła się na cieple, które ją ogrzewało. Miała dobry słuch, więc słyszała brzdęk butelek z mieszkania, a więc i spodziewała się usłyszeć zaraz Odysa. No i się nie myliła oczywiście. Wywróciła oczami na jego pytanie, by zaraz zatrzymać na nim spojrzenie, gdy powiedział, że nie kupił jej wódki. Oburzony, nim zrozumiała, że to nie USA i może być problem z takim alkoholem. Westchnęła więc i przymknęła ponownie oczy. - W pokoju, gdy obmyślaliśmy plan - wzruszyła lekko ramionami, bo stety czy niestety poszły dwie butelki, a nie jedna. Na jego propozycje rzuciła mu pełne politowania spojrzenie dostrzegając tym samym, gdzie utkwił jego wzrok. Było to na tyle bezczelne, że nawet ślepy by wyczuł. Pokazała więc mu środkowy palec i to by było tyle z jej reakcji. Po długim czasie milczenia, Gaviria spojrzała na niego rozbawiona. - Ty jeszcze nie zrobiłeś drinków? Wiesz, na czym urlop polega? - zaśmiała się zerkając wcześniej na pusty stolik pomiędzy nimi. Kiedy tylko mężczyzna wstał, Viviana pchnęła go nagle za pomocą umbrakinezy prosto do basenu. Prychnęła przy tym wesoło, a na jego wzrok zrobiła minę niewiniątka. - Ups? - mruknęła, a potem zaśmiała się głośniej. Tak, zdecydowanie humor jej dopisywał.
Spyros tak czy inaczej pojechałby po zakupy, bo zamówienie posiłków to jedno. Musieli mieć jeszcze alkohol oraz jakieś przekąski, których ów firma nie miała jak zorganizować. Co prawda pewnie mogliby wykupić jakąś usługę specjalną, ale kosztowałoby to krocie i nie byłoby warte swojej ceny. Mieli dość spory budżet, ale kto chciał wydawać na coś setki euro więcej, skoro mogli to załatwić taniej? Na szczęście żadne z nich nie było aż tak leniwe, by w ogóle wpaść na tego typu rozwiązanie. Po powrocie Odysseas był w szampańskim nastroju, bo przecież spędzał cudowne wakacje z gorącą dziewczyną, która właśnie opalała się przed nim na leżaku. Wyobraźnia swoje już poczyniła, więc nawet ta sugestia toplesu była niepotrzebna, gdyż syn Chione i tak widział Gavirię bez stanika. Tym bardziej, że już kilka razy udało mu się zobaczyć jej piersi, toteż wiedział doskonale jak one wyglądają i mógł bez problemu przywołać ten obraz ze swojej pamięci. Wzruszył tylko ramionami na jej odpowiedź, bo co on mógł poradzić na to, że Kolumbijka wypiła cały alkohol wcześniej? Grecja miała bardzo mało wspólnego z Kolumbią, więc trzeba było zapewne nieźle się nagimnastykować, by zdobyć oczekiwany przez córkę Hodra trunek. On zdołał ogarnąć jedynie dwie butelki po weselu, co też nie było stosunkowo łatwe, bo było ich bardzo niewiele. Uniósł lekko brew na środkowy palec brunetki, a następnie zachichotał udając rozbawionego. - Facet oferuje Ci masaż, a ty odmawiasz – rzucił. - Mógłbym przegiąć, ale co mi to da? – zapytał. - Rozumiem jeszcze, żebym był silniejszy od ciebie, ale ty w każdej chwili możesz mi rozwalić łeb i nawet się przy tym nie spocisz – wyjaśnił swój tok rozumowania, po czym kolejny raz wzruszył ramionami. Minęło kilka chwil nim Kolumbijka się odezwała, a sam Odysseas rozbawiony uniósł brew i nawet się uśmiechnął. - Mogłaś się wykosztować na służbę, a nie wafla szukasz – zachichotał lekko i podniósł się z leżaka, a następnie skierował swoje kroki w stronę wejścia do środka budynku. Nagle poczuł na ramieniu i części pleców coś dziwnego, na co się wzdrygnął, a następnie nawet odezwał się zaskoczony. Za nic w świecie nie spodziewał się, że zaraz zostanie wepchnięty do basenu za pomocą umbrakinezy, stąd też jego reakcja była spontaniczna. Wynurzył się po kilku sekundach i od razu zaczesał włosy do tyłu, żeby woda nie leciała mu na twarz. - Czasami zastanawiam się czy masz 5 czy 50 lat – rzucił niby rozgniewany, po czym od razu zaśmiał się, gdyż wcale go to nie rozdrażniło w żaden sposób. - Niedługo się zemszczę – poruszył wymownie brwiami i podpłynął do drabinki, by następnie wyjść z basenu. Był cały mokry, stąd też od razu zdecydował się zrzucić z siebie koszulkę i epatować nagim torsem kilka metrów od Gavirii. Spodenki zostawił, wszak pełniły funkcję kąpielówek dla niego, choć nie do końca miały pewnie takie przeznaczenie. - Nie napluję Ci do drinka, obiecuję – cmoknął w powietrzu udając, że jest to kierowane do niej w pieszczotliwym tonie i wszedł do środka. Chwycił butelkę pierwszej z brzegu whisky i nalał im do szklanek razem z colą oraz wkrojonym plastrem limonki. Na koniec chwycił oba szkła i użył kriokinezy, by schłodzić naczynia oraz tym samym ich zawartość. Wrócił po niedługim czasie do Kolumbijki, a jego wzrok znów utkwił na górnych okolicach jej bikini. - Ale bym wymacał te cycki, mniam – rzucił jak gdyby nigdy nic i położył na stoliku obie szklanki, jedną bliżej siebie, drugą po przeciwnej stronie bliżej brunetki. - Tak w ogóle, to te wepchnięcie mnie do basenu to jakieś zaloty? W podstawówce ciągałem koleżankę za włosy. Później zrozumiałem, że tak naprawdę chciałem ją wyruchać. To coś w tym klimacie? – zagaił i od razu roześmiał się. Wiedział, że to nie to, ale kto mu zabroni się z nią podroczyć w trakcie sączenia drinka?
- Ten palec to był na twoje spojrzenie jełopie - mruknęła rozbawiona przyznając mu w myślach racje. Odys nie miał zbyt wielu argumentów, by móc przegiąć. Niemniej czy ona chciała być masowana przez niego? To inna kwestia, bo jakoś nie bardzo się do tego paliła. Inna sprawa, że podejrzewała u niego brak wyczucia w tej kwestii, wszak na masażystę nie wyglądał. - Byłeś w kuchni, mogłeś od razu polać - wyjaśniła swój tok rozumowania, bo przecież po coś od razu jechał po alkohol. To w jakim innym celu, jak nie natychmiastowym polaniu po powrocie? Zaraz jednak wepchnęła go do basenu, co wywołało nie tylko uśmiech, ale i śmiech z jej strony. - Czasami 5, czasami 50 - wzruszyła lekko ramionami niejako przyznając mu rację, a potem uniosła lekko brew. - Jesteś pewien, że chcesz podjąć to ryzyko? - skomentowała jego słowa o zemście, bo jednak z nią niektóre rzeczy działały tylko w jedną stronę. A Odys nie był kimś szczególnym, by z ogólnych zasad się wyłamać. Znaczy był, ale nie aż tak, więc musiał być ostrożny jeżeli chciał dożyć końca urlopu. Gaviria sięgnęła po okulary przeciwsłoneczne, które zaraz znalazły się na jej nosie i swobodnie pozwalały obserwować jego nagi tors. Nie żeby już go nie widziała... Dzisiaj rano zaskoczył ją przecież całkowitą nagością, ale na ładne ciało zawsze przyjemnie się patrzyło. Nawet jeżeli robiła to subtelnie i nie przyzna tego głośno. Wywróciła oczami zarówno na słowa jak i na buziaka, czego jednak on już nie dostrzegł przez przyciemniane szkła. Oparła się ponownie na leżaku, wcześniej nieco podnosząc oparcie, a tym samym przyjęła nieco bardziej siedzącą jak leżącą pozycję. - Nie, po prostu chciałam być złośliwa oblechu - ostatnie oczywiście odnosiło się do jego pierwszego komentarza i nawet spojrzała na niego nad okularami chwilę. Tuż po tym chwyciła za szklankę i upiła chłodnego drinka. Uśmiechnęła się na to lekko, a potem rozluźniła się ponownie. - Wydaje mi się, że już pytałam, ale ponowię. Czy naprawdę działają na kogoś te teksty inaczej niż odpychająco? Gdybyś dobrze nie wyglądał, od razu byłby strzał i telefon na policje - to już hipokryzja kobiet, że niektóre rzeczy tolerowały, a nawet lubiły z ust tylko przystojnych facetów. A z tym zrobić już nic nie mogła.
Spyros jedyne co, to uśmiechnął się od ucha do ucha, choć bardziej wyrażało to jego rozbawienie, aniżeli szczęście. Bardzo często zdarzało mu się być bucem, ktoś mógłby nawet powiedzieć, że erotomanem także, ale jakoś przywykł do tego, bo on przynajmniej nie udawał. Był zawsze sobą i chociaż często to denerwowało innych, nie musiał martwić się o samoocenę, bo ta była większa niż podczas udawania kogoś innego. Obóz pokazał mu, że można być dowolną osobą i większość koniec końców ma to gdzieś, dlaczego więc on miałby udawać, że jest inny niż w rzeczywistości? Jej komentarz tyczył się wzroku Odysa, aczkolwiek zbiegło się to w czasie z propozycją masażu, więc domyślnie uznał, że to o tę kwestię jej chodzi. Od dawna patrzył na nią łapczywie i nigdy nie beształa go za to, wychodząc z założenia, że póki nie dotknie, niech się gapi. Częściej właśnie krytykowała go za powiedzenie czegoś, stąd właśnie pewne zdziwienie, gdy okazało się, że chodziło jej o spojrzenie, nie o dygresję dotyczącej masażu. - Lubisz sobie mnie powyzywać, co? – zachichotał rozbawiony, bo tak naprawdę nie dbał o to, jak Gaviria się do niego zwraca. Prezentował nieco inną postawę niż ona, bo przecież jemu zdarzało się mówić do niej pieszczotliwie, co paradoksalnie wkurzało ją bardziej, niż jego obraźliwe określenia w jej wykonaniu. - Nie mogę się doczekać aż polubisz mnie podrywać – pokiwał wymownie brwiami kilkukrotnie w nawiązaniu do swojego poprzedniego pytania, które mogło się też okazać retoryczne, wszakże nie musiała na to odpowiadać. Zapowiedź zemsty nie należała do gatunku wypowiedzi „czcze gadanie”, bo tak jak ona mogła uważać, że była nietykalna, tak syn Chione od dawna czuł się znacznie pewniej w jej towarzystwie i mógł sobie pozwolić na znacznie więcej. Wiedział o tym, dlatego w głowie zrodziła mu się już pewna wizja, którą jednak nie będzie się z nią dzielić. Dla bezpieczeństwa. - Ostatnio Cię pocałowałem i nawet mnie nie uderzyłaś, także jestem gotów podjąć ryzyko – zaśmiał się lekko i choć początkowo nie zamierzał nawiązywać do sytuacji z wesela, jednak okoliczności temu sprzyjały, więc ostatecznie zagrał tą kartą. Wzruszył tylko ramionami na jej odpowiedź, gdyż doskonale wiedział, że nie kieruje się zasugerowanymi przez niego zachowaniami rodem z podstawówki. Gdyby faktycznie coś do niego czuła i chciała się z nim przespać, to już dawno mieliby to za sobą. Oboje przecież byli ludźmi interesu i nie lubili tracić swojego cennego czasu. - Od razu oblech… lubię twoje cycki i nie zamierzam tego ukrywać – odpowiedział spokojnie, jakby właśnie mówił o tym, co jadł wczoraj na obiad. Wychylił niemal całą szklankę drinka i spojrzał na Kolumbijkę, która zadała mu dość poważne pytanie. Jemu również wydawało się, że już przerabiali tę kwestię wcześniej, ale równie dobrze mógł się mylić, więc nie pozostało mu nic innego, jak odpowiedzieć brunetce. - Zależy od babki – rzekł spokojnie i pokręcił szklanką, by postukać sobie lodem o jej ścianki. - Jedne lubią coś takiego, inne nie. Jeszcze inne lubią to tylko w łóżku czy coś i tak to się kręci – wzruszył ramionami. - Efekty są różne, ale kilka udało mi się na to wyrwać – poruszył wymownie brwiami, po czym wychylił resztkę drinka i położył szkło na bok. - Ale fakt, bycie przystojnym pomaga. Dzięki za komplement – poprawił tylko teatralnie okulary przeciwsłoneczne i uśmiechnął się pewien siebie. Przekręcił się na leżaku tak, by teraz leżeć sobie swobodnie i patrzeć nieco przed siebie. - To teraz ja o coś spytam. Stawianie tych wszystkich ścian przynosi Ci jakieś korzyści? – rzucił bardzo poważnie. - Rozumiem, że nie szukasz przygód na jedną noc, związków czy miłości, ale nie czujesz się z tego powodu samotna? – spytał już nieco lżej, bo też nie chciał, by brzmiało to jak wyrzut. - Nie każdy facet to taki palant jak ja, a podejrzewam, że ty to akurat mogłabyś sobie wybierać skąd chcesz i zdobyłabyś każdego. Czemu dystansujesz się tak od wszystkich? – powodów się domyślał: nie chciała powtórki z rozrywki, w końcu straciła całą rodzinę i do dziś nie przepracowała tego w odpowiedni sposób. Niemniej jednak największą radość zdawało się przynosić jej obcowanie z innymi ludźmi, m.in. z rodziną Nero czy choćby z samym Odysem.
- Nazywam rzeczy po imieniu - mruknęła rozbawiona, gdy spytał czy lubi go wyzywać. Ten nawyk sam w niej wyrobił robiąc sobie w czasie treningu debila, a więc i wymuszając zwracanie się do niego w sposób dosadny. A takie rzeczy wchodzą w krew takim ludziom jak ona. Wywróciła tylko oczami na komentarz o podrywaniu i upiła trochę drinka, bo była bardziej spragniona, niż jej się wydawało. Nie była to kwestia samego alkoholu, ale płynów ogólnie. No a że pod ręką był tylko drink, to przecież nie będzie marudzić. Gaviria była pewną zagadką i tak jak jedne, wydawałoby się znacznie gorsze rzeczy u niej przechodziły, tak te lżejsze mogły skończyć się tragicznie. Inną kwestią było też to, że zależało to od dnia, więc jeśli Spyros chciał igrać z ogniem to była jego sprawa. W końcu nawet jeśli weźmie ją z zaskoczenia czymś, to jej reakcja może być znacznie gorsza niż niewinny żarcik. - Nazywasz to pocałunkiem? - prychnęła nawet rozbawiona. Co prawda wolałaby tego tematu nie poruszać, ale wiedziała, że z nim to prawie niemożliwe. - Ledwie mnie dotknąłeś, a i tak wiesz, że gdyby nie gapie, straciłbyś wszystkie zęby - powiedziała lekko, bo poniekąd była to prawda. Ta gra pod publiczkę trochę uratowała mu dupę w tamtej sytuacji. - Tak właśnie zachowują się oblechy - odpowiedziała równie spokojnie, bo Grek mógł się mieć za wyluzowanego i cool, ale prawda była taka, że było to obleśne, po prostu. Po niej większość rzeczy spływało, więc skomentowała sobie dla zaznaczenia racji, ale koniec końców większość jej tego nie ruszała. - Głupie baby - mruknęła pod nosem. - A teraz pomyśl o tych wszystkich brzydkich kumplach, z tymi samymi słowami na ustach. Jak kobiety reagowały? Obrzydzeniem, strachem wręcz czy może im się to podobało? To jest prawdziwa reakcja, a twoja gęba ciebie ratowała w tych sytuacjach. To ona działa, a nie te teksty. Zastanów się ile lasek tak zraziłeś - rzuciła, gdy wspomniał o komplemencie. Nie zamierzała robić teraz dziwnych wykrętów, bo wcale ją tym nie zawstydził. Szkoda tylko, że z całej wypowiedzi zrozumiał tylko to, że dobrze wygląda. Akurat piła drinka, gdy postanowił zadać jej pytanie. Nim jednak zdążyła odpowiedzieć, Odys rozbudował znacznie swoją wypowiedź, dlatego poczekała aż skończy, nim się wypowie. - Tak, są korzyści. Mniej debili ma odwagę się zbliżyć, a to spore zwycięstwo - miała spokój od zagadujących obozowiczów, którzy musieli zamienić kilka słów z innymi, choć ci nie mieli ochoty. Nie umieli jednak się postawić i kończyli dyskutując z kimś, z kim nie mieli ochoty. Ona tego problemu nie miała. - Samotność mi nie przeszkadza. Poza tym wolę palantów w swoim otoczeniu, ciężko żeby na nich mi zależało, więc jak zginą nie ruszy mnie to. Straciłam już za dużo, więc liczba osób, których śmierć mnie ruszy jest ograniczona do minimum - co prawda nie do końca była to prawda z tą samotnością, bo od niedawna zaczęła ona jej doskwierać, odrobinę uwierać. Nie zamierzała jednak się tym chwalić, bo w zamyśle samotność jej nie przeszkadzała.
Gaviria mogła być porażająco piękna i pewna siebie, ale jednej rzeczy jej brakowało w tym wszystkim: pewnej spójności. Odysseas może i był czasami bucem, ale zdarzało mu się trafnie oceniać ludzi i z Vivianą nie było wcale inaczej. To przecież on jako pierwszy stwierdził, że Kolumbijka potrzebuje dobrego rżnięcia i nawet jej to kiedyś powiedział w twarz. Dziś starał się już nie być tak bezczelny jak jeszcze kilka miesięcy temu, ale ubranie samotności w tak wulgarne określenia było elementem ich relacji niemal od samego początku. Mogła więc zapierać się rękami i nogami, że to ona kontroluje wszystko, co się między nimi dzieje, jednak rzeczywistość była nieco inna. - Wiesz, gdyby to ode mnie zależało, to całowałbym cię godzinami – wzruszył ramionami z pewnym siebie uśmiechem. - Poza tym, poczyniliśmy pewien progres. Kiedyś gapie by ci nie przeszkadzali, żeby wybić mi wszystkie zęby – pokazał ząbki, które miał bielutkie i ładne, jednocześnie śmiejąc się nieco głośniej. Wzruszył ramionami na jej komentarz o oblechach, bo tak naprawdę podzielał jej zdanie, jednak on od samego początku nie stawiał siebie w roli jakiegoś tam lowelasa. To, że lubił seks i zdarzały mu się spontaniczne akcje, nie oznaczało, że on rzuca takimi tekstami tylko po to, by laskę przerżnąć. Jasne, Vivianę bardzo chciałby przelecieć, ale on już jakiś czas temu zrozumiał, że takie teksty na nią nie działają i że czasem przynoszą nawet odwrotny efekt. Po co jednak to robił? By nadać nieco kolorytu ich rozmowom, wszakże to on był tym, który się błaźnił i czasami potrafił rozśmieszyć córkę Hodra. - Vivi... – westchnął cicho. - Skąd założenie, że zależało mi kiedykolwiek na przerżnięciu tych lasek? – spytał wprost, bo choć miała go za durnia, tak on celowo bardzo często był wulgarny i bezpruderyjny. To był tylko element zabawy. - Nie każda jest tobą – puścił jej oczko, po czym uśmiechnął się i znów zaczął sączyć drinka, tym razem do historii, którą zaczęła opowiadać Gaviria, gdy ten zadał jej dość poważne, życiowe pytanie. Z jednej strony rozumiał ją, z drugiej było to bardzo smutne, bo brunetka świadomie odbierała sobie dość przyjemny element życia. Wiedział, że to wynikało mocno z jej charakteru, aczkolwiek w pewien sposób podziwiał jej podejście, bo rzadko kto potrafiłby powstrzymać się od nawet przelotnych romansów. Zwłaszcza wtedy, gdy samotność doskwiera i są one potrzebne. Bo umówmy się, syn Chione w ogóle nie łyknął tego, że samotność jej nie przeszkadza. Mówiła o tym już podczas świąt, że ona jej tak naprawdę mocno doskwiera i że nie ma nikogo, o kogo mogłaby się troszczyć i kto zatroszczyłby się o nią. Nie do końca tymi słowami co prawda, ale takie wyciągnął wnioski. Upił kolejny łyk drinka, po czym spojrzał przez okulary na Vivianę. - Jestem palantem z twojego otoczenia? – spytał z neutralnym wyrazem twarzy, a następnie zadał kolejne pytanie. - Moja śmierć by cię ruszyła? – żywo go to interesowało, bo choć Gaviria nie dzieliła się zbyt wieloma prywatnymi opiniami z nim, tak tego był autentycznie ciekaw. Jeśli w jakikolwiek sposób to potwierdzi, to oznaczałoby, że jego durne teksty czasem działają. Albo, że nie przeszkadzają i tym samym Gaviria sama stałaby się ofiarą tej drobnej gry pozorów między nimi. - Ja bym nie chciał, żebyś zginęła. Lubię cię – powiedział poważnie, a jednocześnie z sympatycznym uśmiechem, który nijak pasował do jego ogólnego image. Potrafił się jednak czasem otworzyć i był bardzo wdzięczny za całą tą relację. Fajnie było mieć kogoś, z kim można pogadać, wypić, pojechać na wspólne wakacje, czy podglądać pod prysznicem. Nigdy nie miał prawdziwej przyjaciółki, bo chyba tylko w ten sposób można było określić jego stosunek do Viviany: przyjaciółka, którą chciałbym wielokrotnie przelecieć.