Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya DpyVgeN
Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya FhMiHSP


 

Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya

Jin Kyoya
Jin Kyoya
Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Sro 13 Lip 2022, 18:45

13.07.2022 - Charwahi w Indiach
maxresdefault.jpg
Carla Garrido i Jin Kyoya
Od jakiegoś czasu byli wysyłani na misje czy patrole wspólnie, co ułatwiało im spędzanie czasu razem. Corvus z ochotą przystał na te rozwiązanie, jak gdyby doszukał się w końcu odpowiedniego balansu w wyznaczaniu partnerów i partnerek do zadań dla Carli, która roztaczała wokół siebie miłosną i seksualną aurę, a to źle działało na skupienie całego zespołu. Teraz koncentrowała większość tej energii na Kyoyi, co ułatwiało sprawę pozostałym i dzięki temu córka Afrodyty przestała być pewnego rodzaju niedogodnością jeśli chodziło o morale i zaangażowanie drużyn, w których była. Oni z kolei korzystali na tym w ten sposób, że byli niemalże nierozłączni, a przy okazji zwiedzali sobie świat, w końcu tylko w jednym miesiącu byli na południu USA, w Hondurasie i Austrii. Zawsze znajdowali czas na to, by po wykonaniu zadania spędzić jeszcze dzień czy dwa w jakimś ciekawym miejscu i poznać trochę innej kultury.
Dziś warunki mieli trochę trudniejsze, bo od razu zostali postawieni w tryb gotowości, a następnie po ubraniu się i zabraniu jedynie najpotrzebniejszego bagażu, zameldowali się w podrzędnym motelu gdzieś na peryferiach jakiegoś miasteczka w Indiach nieopodal docelowego miejsca ich misji. Jej tematem było przeszukanie starej świątyni, która przez długi czas była uznawana za typową, plemienną świątynie ze średniowiecza, jednak ktoś odnalazł w niej różne kamienne tablice, na których wyryta była greka, tak jak i na pewnej ścianie, która okazała się być przejściem do nieodkrytej części budowli. Generał podejrzewał, że może znajdować się tam jeden z zaginionych artefaktów biologicznego ojca Jina: pierścień słońca, którego właściwości znał tylko Helios. By nie ryzykować przejęcia artefaktu przez ludzi lub syna Tartaru, Carla i Jin zostali wysłani na misję pod pretekstem udawania badaczy z uniwersytetu w Minneapolis, którzy mieli za zadanie wspomóc ekipę ekspedycyjną w podróży do wnętrza świątyni.
Do ich umówionego spotkania z resztą naukowców w obozie przy świątyni były jeszcze ponad trzy godziny, więc mieli chwilę czasu dla siebie, co Japończyk postanowił wykorzystać na zaczepianie Garrido. Stanął więc za nią, kiedy ta stała jeszcze w samej bieliźnie i rozkminiała, jaki rodzaj stroju "naukowego" ma na siebie narzucić. Rzecz jasna chodziło o to, by wszystkie oczy były zwrócone na nią, bo przecież po co by im była anonimowość, prawda?
- Największą sensację zrobiłabyś nago - zażartował, obejmując ukochaną od tyłu i splatając dłonie na jej brzuchu. Położył podbródek na jej ramieniu i po cmoknięciu jej w policzek zerknął nieco niżej na jej piersi. - Zdecydowanie - potwierdził tylko, bo przecież Garrido miała cudowne piersi, które każdy, nieważne czy był hetero, homo czy aseksualny, chciałby ujrzeć. Na szczęście to był widok tylko dla niego. - Czy tylko ja uważam, że Corvus bardzo nas lubi i tym samym wysyła wszędzie razem? Inni nie mają tyle czasu dla siebie - nie żeby narzekał, ale nie przypominał sobie, by wyświadczył Juarezowi jakąś wielką przysługę, którą ten teraz mu odpłacał w taki sposób. Może z kolei córka Afrodyty miała jakieś biznesy z generałem i wykorzystywała swoje wpływy, by jeździli wszędzie wspólnie?
- Maczałaś w tym palce? - spytał podejrzliwie, by zaraz znowu się zaśmiać i znów cmoknąć ją w policzek, bo dziewczyna zdawała się być bardziej zajęta doborem odpowiednio seksownej odzieży naukowej, niż jego luźnym wywodem.
Carla Garrido
Carla Garrido
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Czw 14 Lip 2022, 20:30

- 10 -

Carla musiała przyznać, że wspólna praca z Jinem, a później krótki odpoczynek i zwiedzanie, bardzo jej się podobało. Odciążało ją też w ten sposób, że dzięki mężczyźnie nie dostrzegała, że ostatnio całkiem sporo tej pracy mieli. Wiadomo, że mając przy sobie ukochanego, inaczej podchodzi się do takiego zadania czy łatwiej jest wypełnić luki oczekując na coś. Honduras okazał się być pięknym miejscem, dlatego też nic dziwnego, że jej instagram obfitował teraz w te rajskie fotki. Tak, miała to diabelstwo, ale pilnowała się, by treści okołoherosowe tam nie dotarły. Miała całkiem spore grono obserwatorów, głównie oczywiście mężczyzn. Pomyślałby kto?
Udawać pani badaczki i naukowca jeszcze nie miała okazji, więc na swój sposób cieszyła się z tego wyjazdu. Same Indie nie przemawiały do niej jakoś mocno, ale kto wie? Może dzięki tej misji jej się coś zmieni i kiedyś chętnie tu wróci? To się w sumie dopiero okaże. Umówmy się, to w ich rozumieniu był niezły hotel, ale w ich rozumieniu to spełniało normy podrzędnego motelu. Garrido spała już w różnych miejscach, ale źle się czuła tam, gdzie było brudno i mogło się czaić robactwo. A na to się właśnie zanosiło.
Hiszpanka stanęła przed lustrem, mając kilkanaście opcji do założenia na siebie, by "wpasować się w tłum". Oczywistym było to, że będzie się wyróżniać, bo hello, jest córką Afrodyty, a poza tym ma świetne wyczucie stylu. Niemniej takich rzeczy przecież nie nosi na co dzień, musiała więc najpierw je zakupić, a teraz zastanowić się w czym wyglądałaby najlepiej.
- W to nie wątpię - rzuciła rozbawiona, wcześniej reagując śmiechem na jego słowa. Zaraz jednak uśmiechnęła się, gdy ją objął. Lubiła, gdy tak robił. Zaraz zastanowiła się nad tym, co powiedział Jin, by pokiwać przecząco głową. - Nie wydaje mi się, że chodzi tu o sympatię - skomentowała, bo dla niej to był czysty pragmatyzm. Nie była głupia, wiedziała, że misje z nią są cięższe, dlatego też była wysyłane zazwyczaj na te w duetach, czyli niezbyt wymagające. W końcu gdyby położyła całą kilkuosobową ekipę, a ci by tylko o niej marzyli, to mogłoby się skończyć kiepsko.
Wróciła do przeglądania odzieży, czym frustrowała się coraz bardziej. Zaraz jednak się znowu zaśmiała.
- No coś ty. To pragmatyzm. Lepiej wysłać na misję nas razem, kiedy ty już nauczyłeś się żyć z moją aurą, niż kogokolwiek innego, kto może przez to położyć misje - podała mu swoją wersję zdarzeń, by w końcu założyć na siebie długie, beżowe spodnie, koszulę khaki, beżową kamizelkę i do tego ciężkie buty i brązowy kapelusz. Wyglądała dobrze, ale to nie było to, dlatego też szybko to z siebie ściągnęła.
Po kilkunastu kolejnych minutach, ostatecznie ubrała beżowe spodenki, morelową koszulę. Ciężkie buty i kapelusz wróciły do łask. Przyglądając się sobie, związała jeszcze koszulę nad brzuchem, by nieco go odkryć i dopiero wtedy odwróciła się do Jina.
- I jak? - może nie była typowym naukowcem, ale seksownym już na pewno.
Jin Kyoya
Jin Kyoya
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Pią 15 Lip 2022, 12:55

Jinowi średnio podobało się to, że Carla chwaliła się ich życiem prywatnym w mediach społecznościowych, ale rozumiał też jej potrzebę afiszowania się z tym, wszakże była osobą dumną i lubiącą się chwalić sukcesami, a czymś takim niewątpliwie były ich podróże czy stabilny związek. Osobiście jednak uważał, że mogłaby to trochę ograniczyć, a już przede wszystkim treści, w których ukazywała więcej ciała niż to konieczne. Miał świadomość, że wielu mężczyzn ślini się na jej widok, a Japończyk był jednak osobą terytorialną i szanującą swoją prywatność, więc nie bardzo widziało mu się to, że niektórzy mogli oglądać podobne rzeczy do niego. A nie oszukujmy się, Garrido uwielbiała prowokować i co istotniejsze: miała czym prowokować.
Obserwował ją z większą uwagą podczas zastanawiania się nad ubraniami, aczkolwiek w jego przypadku było to raczej wpatrywanie się w jej piersi, pośladki czy po prostu na jej twarz i podziwianie piękna ukochanej (co robił dość często), zamiast wspólne dobieranie jej stroju. Hiszpance jednak nigdy to nie przeszkadzało, a nawet zachęcała go do tego, by sobie patrzył i dotykał, w końcu o swojej seksualności potrafiła mówić bardzo otwarcie i nie widziała nic złego w tym, by jej mężczyzna dawał jej właśnie taką uwagę.
- No niby tak... - pokręcił głową. - Ale było dużo par podobnych do nas i nie chodzili ze sobą na misje zbyt często - dalej się zastanawiał, choć wiadomo, że były to zwykłe, neutralne gdybania. Jemu podobało się to, że mogli spędzać mnóstwo czasu ze sobą, bo im dalej tym było coraz lepiej: zbliżali się do siebie, poznawali lepiej, potrafili cieszyć się każdą wspólną chwilą i przy tym wiele też nowego się dowiadywali, w końcu bywali w naprawdę różnorakich miejscach.
Odsunął się od niej, kiedy dziewczyna zaczęła się ubierać i z zachwytem spoglądał na jej pośladki, które były idealnie opięte w tych spodniach, a w dodatku były beżowe, co jeszcze bardziej je eksponowało. Córka Afrodyty miała obcykane wszystkie metody na upiększanie się, nawet jeśli chodziło o ubrania i makijaż, jednak to akurat nie było nic niezwykłego, wszakże była potomkinią bogini piękna.
Zachichotał z rozbawienia, by kolejne kilka minut spędzić na wtulaniu się w plecy ukochanej, a następnie odsunąć się od niej, gdy w końcu wydawała się być pewna swojego ubioru.
- Paradoksalnie w spodniach bardziej miałaś wyeksponowane pośladki niż w tych spodenkach - zaśmiał się głośniej. - Wyglądasz bajecznie. Dla takich naukowców odkopałbym piramidę gołymi rękami - wyraził swój zachwyt, bo Carla wyglądała obłędnie (jak w każdym stroju) i nie miał zamiaru szczędzić jej pochwał tym bardziej, że jego ukochana była akurat na nie łasa, a to już zdołał dostrzec miesiące temu. - Naprawdę, wyglądasz w tym świetnie... - rzucił już nieco ciszej, przygryzając przy tym delikatnie dolną wargę. To było oczywiste, o czym teraz myślał.
Carla Garrido
Carla Garrido
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Wto 19 Lip 2022, 16:51

Hiszpanka zdawała sobie sprawę, że Jin nie przepada za tym całym jej instagramem, co najwyżej weźmie jej telefon na chwilę, by pooglądać typowy foodporn, którego w tym miejscu też nie brakowało. Blondynka dawkowała więc robienie zdjęć pod instagrama i zastanawiała się co sfotografować, a co będzie jemu nie w smak. Podróże, szczególnie po takich miejscach jak Honduras, miały to do siebie, że tam ciała było więcej odkrytego, zwłaszcza gdy ona była na plaży czy w wodzie. Fakt był też taki, że nigdy nie kryła się w internetach, że jest w szczęśliwym związku i czasami przemycała i jego. A to, że niektórymi treściami prowokowała? Cóż, lubiła.
- To ja nie wiem. Ja żadnego cyrografu z Corvusem nie podpisywałam - wzruszyła lekko ramionami, bo nie zastanawiała się nigdy nad tym jakoś szczególnie mocno. Sądziła, że to pragmatyzm, ale skoro Jin kojarzył podobne pary, które nie dostawały wspólnych misji, to ona nie wiedziała czym sobie zasłużyli na taki zaszczyt.
Uśmiechnęła się nieco rozbawiona, gdy powiedział o podkreśleniu pośladków, by zaraz uśmiech zmienił się na ten pełen zadowolenia, kiedy Japończyk zaczął ją komplementować. Automatycznie też zbliżyła się do niego, a gdy przegryzł swoją wargę, przechyliła lekko głowę na bok.
- Może niepotrzebnie się ubierałam - mruknęła kciukiem delikatnie wyswobadzając jego wargę spomiędzy zęby. Nagle wskoczyła na niego obejmując go mocno nogami w pasie i chwytając za ramiona.
- Najwyżej zaraz je ściągniesz czy... nie chcesz? - spytała szeptem będąc na tyle blisko, że muskała swoimi ustami te jego. Odchyliła się odrobinę, by spojrzeć mu w oczy. Standardowy uśmiech przyozdabiał jej twarz, bo ona już wiedziała, co ich zaraz czeka. Nie była ani głupia, ani ślepa, wiedziała o czym Jin myślał.
Jin Kyoya
Jin Kyoya
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Sro 20 Lip 2022, 11:05

Rozumiał potrzebę dzielenia się ze światem swoim szczęściem, ale sam Jin nie był przekonany do tego pomysłu, gdyż ta chwilowa przyjemność mogła mieć dalekosiężne konsekwencje. Wystarczył tylko nieodpowiedni kadr, by ktoś mógł nabrać podejrzeń co do ich pochodzenia, a przecież nie brakowało w świecie ludzi osób, którzy mogliby bardzo niepochlebnie patrzeć na herosów. Nie mówiąc już o tym, że przecież wielu półbogów pełni ważne funkcje w organizacjach i rządach na całym globie, więc taki dodatkowy rozgłos nie był im potrzebny. Taka była jednak moda i najwidoczniej Garrido, która szła z duchem czasu, również korzystała z takich platform jak instagram do ukazywania malutkiej części swojego życia. Nie ona pierwsze i nie ostatnia robi sobie zdjęcia podczas wakacji.
Zachichotał tylko, bo on też nie rozumiał, dlaczego Corvus tak ochoczo wysyła ich na misje. Domyślał się, że palce mogła w tym maczać Sylvia, która najlepiej wiedziała, jak praca może negatywnie wpłynąć na związek. Czyżby chciała uchronić swojego kumpla od podobnych rozterek?
- Ja też nie, pewnie ma jakiś chytry plan - zaśmiał się nieco głośniej i dalej tulił się do Carli nie zajmując się dalej tą sprawą, bo miał dużo ciekawsze rzeczy do roboty, między innymi ślinienie się na widok półnagiej Garrido, która nadal nie mogła się zdecydować, co na siebie nałoży.
Kyoyi trudno było się powstrzymać od komplementowania ukochanej, bo za każdym razem robiła na nim piorunujące wrażenie. Była przepiękną kobietą, pełną kształtów i idealnych proporcji, przez co czuł się nawet w obowiązku czasami, by pochwalić jej wygląd. Wiedział, że Hiszpanka bardzo to lubi i że na pewno nie zaszkodzi jej schlebiać, bo na tym można tylko zyskać w jej oczach. A przy tym cały czas potwierdzał jej swoje oddanie oraz to, jak bardzo blondynka na niego działała, choć akurat ta druga kwestia była oczywista, głównie przez wzgląd na to, że Garrido potrafiła odczytywać jego emocje, tak więc nie ukryłby np. braku pożądania, gdyby kiedykolwiek coś takiego miało miejsce.
Wiadomym było, że myślał o seksie z Carlą, ale dziewczyna postanowiła jeszcze bardziej podgrzać atmosferę poprzez sugerowanie mu dalszej części tej "rozmowy". Zrobiło mu się gorąco, gdy córka Afrodyty stwierdziła, że niepotrzebnie się ubierała. Mało brakowało, a potwierdziłby te słowa jakimś głupim tekstem, na szczęście jedynie pokiwał głową na znak, że zgadza się z jej tezą. Kolejny dreszcz przeszedł go, kiedy ukochana delikatnie muskała palcem jego wargę, doskonale wiedział, co się zbliżało. Złapał ją więc instynktownie, kiedy ta objęła go nogami w pasie. Czuł przyjemne mrowienie w okolicach kręgosłupa, kiedy ich usta stykały się ze sobą.
- Jeśli kiedyś powiem, że nie chcę... zastrzel mnie - rzucił pełen powagi, by zaraz zachichotać z rozbawienia. Wielokrotnie już jej to mówił i zdawał się niczym mantrę powtarzać ten tekst, ale czy można było mu się dziwić? Carla śmiało mogła konkurować z własną matką o tytuł najpiękniejszej kobiety tego i wszystkich innych światów, zatem jak mężczyzna w wieku prokreacyjnym miałby jej odmawiać seksu?
- Mamy dwie godziny... - wymruczał wręcz, czując cały czas przyjemne dreszcze w okolicach pleców, które z czasem przeniosły się też na kark. - Nie potrafię się tobie oprzeć - ot zwykłe stwierdzenie, na które Garrido nie miała już czasu odpowiedzieć, bo zaraz Jin wpił się w jej usta i rozpoczął namiętny pocałunek. To była jednak na razie rozgrzewka, bo nie narzucił jakiegoś niewiarygodnie szybkiego tempa całowania. On się już nakręcił, więc teraz pora na Carlę.
Carla Garrido
Carla Garrido
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Sro 10 Sie 2022, 12:22

Nie pomyślała w ogóle o potencjalnym udziale Sylvii w tym wszystkim, ale jak już mówiła, nie rozmyślała do tej pory nad tym, więc i nie szukała drugiego dna stawiając na najprostsze rozwiązanie. Zaśmiała się słysząc o chytrym planie generała, ale nie skomentowała tego bardziej. Mogli tylko gdybać i żartować, a póki nie spytają Juareza wprost, to nie będą znali odpowiedzi na pytanie. Jednak czy to była aż tak nurtująca kwestia?
Garrido zdecydowanie lubiła być komplementowana i choć częściej je otrzymywała, jak dawała to nie oznaczało jednak, że żałowała ich Jinowi. Starała się na różne sposoby pokazywać swoje pożądanie, jak i oddanie. Czy to najprostszym, słownym komplementem czy chociażby nie wstydząc, a wręcz chwaląc się nim na prawo i lewo - chociażby w internecie. W końcu to ona jako pierwsza (i jedyna w sumie) przedstawiła go rodzicowi i to nazywając wprost ukochanym.
Uśmiechnęła się lekko z rozbawienia, gdy usłyszała po raz n-ty ten sam tekst o zastrzeleniu. Wcale jej nie przeszkadzał, bo tylko jeszcze bardziej uwypuklał to, co już od dawna wiedziała. Japończyk pożąda jej jak nikogo innego (albo po prostu "i nikogo innego"?) i gdyby to miało się zmienić, powinna najpierw zadbać o jego zdrowie, bo mógłby to być sygnał, że coś niedobrego się z nim dzieje, a nie fakt, że Carla zbrzydła. Zresztą czy jest w ogóle taka możliwość? Kiedyś nawet rozmyślała o tym, jak byłaby postrzegana mając na przykład dużą bliznę idącą przez jej twarz. Dalej przez jej aurę byłaby uznawana za niezwykle atrakcyjną. A tak obiektywnie, jak dużo by się zmieniło? Ciężko też w sumie określić, bo przecież blizna bliźnie nierówna.
Skinęła tylko głową słysząc o czasie jaki mają, by na następne słowa zdążyć jedynie się uśmiechnąć. Potem już skupiła się na odwzajemnianiu pocałunków. Na szczęście na wiele na sobie nie miała i nie założyła też ciężkich butów. Po dłuższej chwili zakończyła pocałunek i zeskoczyła z niego wszystko po to, by od razu pchnąć go na łóżko, które znajdowało się tuż za nim. Usiadła na jego kroczu okrakiem i nim zaczęła się rozbierać, ściągnęła duży kapelusz, który wylądował na jego twarzy skutecznie uniemożliwiając mu patrzenie. Skierowała jego dłonie na guziki jej koszuli, a sama rozwiązała węzeł na jej dole, by nieco ułatwić mu robotę. W pewnym sensie, bo jak to ona, nie siedziała przecież spokojnie, tylko ocierała się.
Jin Kyoya
Jin Kyoya
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Sro 10 Sie 2022, 14:00

Kyoya jako dziecko wiele wchłonął z kultury japońskiej, dlatego też nie był przyzwyczajony do tego, by być chwalonym i komplementowanym. Po latach w Stanach Zjednoczonych nauczył się przyjmować ciepłe słowa, ale zdecydowanie wolał neutralniejszy język, który był dla niego dużo łatwiejszy, głównie dlatego, że on przyzwyczaił się do wyłapywania kontekstów, nie do szczerości. Nie przeszkadzało mu więc to, że Garrido nie obsypywała go aż tak często komplementami jak on ją, bo wystarczyło mu w zupełności to, co dostawał od niej teraz (czasem nawet uważał, że blondynka przesadza). Niemniej jednak gdzieś tam w środku bardzo miło mu się robiło, kiedy Hiszpanka raz za razem pokazywała mu, że nie jest dla niej kimś obojętnym.
On też wielokrotnie zastanawiał się z czystej ciekawości, jak wyglądałby ich związek, gdyby Carla była oszpecona jakąś bardzo widoczną blizną na przykład na twarzy. Jakoś tak dziwnie się zdarzało, że córki Afrodyty nigdy nie miały problemów ze skórą, toteż rzadko kiedy można było wychwycić u nich blizny. A może to była po prostu jakaś iluzja podyktowana aurą? Coś tak jak urok matki Carli, która gdy tylko się pojawia, dla każdego wygląda trochę inaczej.
Blondynka nie była zbyt rozmowna, a to oznaczało, że teraz coś innego chodzi jej po głowie. Nie droczyła się z nim, a zachęcała do tego, by przeszli do konkretniejszych rzeczy, dlatego też Kyoya przeciągał pocałunek ile się dało, a gdy tylko rozłączali usta, zaraz znów inicjował kolejny, co finalnie trwało zdecydowanie dłużej niż zazwyczaj przy nieplanowanych szybkich numerkach. Nie przeszkadzało mu to, że wisiała na nim, bo była leciutka jak piórko (rękę da sobie uciąć, że połowa jej wagi to same piersi), dlatego też nie miał zamiaru jej puszczać dopóki ona sama tego nie zarządziła.
Zaskoczyło go pchnięcie na łóżko, ale zaraz po tym znów przeniósł dłonie na jej pośladki, kiedy Hiszpanka usiadła na jego kolanach. Kolejny raz zaskoczyła go, kiedy zdjęła kapelusz i nałożyła go nie tyle co na jego głowę, co nawet na twarz, przez co Japończyk nie widział tego, jak Carla się rozbiera, czy może raczej jak on ją rozbiera, bo zaraz nakierowała go na guziki swojej koszuli, którą Jin zaczął rozpinać. Poradził sobie z tym bardzo sprawnie jak na pierwszy raz i już po chwili Garrido miała na sobie wyłącznie stanik, jeśli chodziło o górną część odzieży. Czując jak ukochana zaczęła się ocierać o jego krocze, pobudzając tym samym jego penisa, Kyoya westchnął tylko cicho, a jednocześnie z pożądaniem i wsunął dłonie pod jej spodenki, co z racji mocnego ich przylegania do jej ciała, nie było zbyt wygodne. Wyjął je więc i nieco odchylił się, by jej biodra miały większą swobodę ruchów, a jednocześnie by wypiąć odrobinę dolne partie ciała tuż pod brzuchem, przez co wypukłość związana z jego wzwodem jeszcze mocniej napierała na ocierającą się Carlę.
Nie wiedział, czy ma ściągnąć kapelusz z twarzy, czy też dalej działać po omacku, więc póki nie uzyskał jej zgody, w dalszym ciągu robił wszystko na wyczuciu. Przeniósł więc swoje ręce na jej piersi, które ścisnął dość mocno i pewnie. Pod dotykiem zdawało mu się, że stanik córki Afrodyty więcej odsłania niż zasłania, toteż po chwili przestał nawet zwracać nań uwagę. Zamiast tego wyswobodził sutek oraz część brodawki jej lewej piersi i zaczął pocierać te okolice kciukiem swojej prawej dłoni, choć sądząc po tym, jak sutek sterczał, dodatkowe pobudzenie raczej potrzebne nie było. Mimo to nie dobierał się do niej, a jeszcze bardziej ją nakręcał, czując ogromną przyjemność z faktu ocierania się. Było mu tam bardzo ciasno i z tego powodu było to bardzo przyjemne, a jednocześnie budowało napięcie, bo coraz bardziej niecierpliwił się i chciał pozbycia się ubrań.
- Stanik też mam zdjąć? - spytał zza kapelusza dalej nie mając widoku na jej ciało, którego przecież tak bardzo pragnął. Uznał jednak, że skoro chciała go podominować w taki sposób, to nie będzie odbierać jej przyjemności i skupi się na tym, by to ona przez te kilka chwil ich prowadziła. - Czy może życzysz sobie czegoś innego, kochanie? - spytał słodkim głosem, będąc gotów do spełniania jej najskrytszych pragnień.
Carla Garrido
Carla Garrido
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Wto 16 Sie 2022, 18:54

Carla nie wiedziała jak to jest z tymi bliznami, bo wszystkie dzieci Afrodyty, z którymi rozmawiała akurat ich nie miały. Przynajmniej nie znaczących i na twarzy. Ciężko więc stwierdzić czy byłaby widoczna, ale wciąż pożądana jako córka Afrodyty; iluzorycznie dla innych by jej nie było czy może ich ciała akurat nie miały możliwości posiadania szpetnych blizn. Sprawdzać teorii na sobie zamiaru jednak nie miała, za bardzo lubiła swoją twarz.
Do tej pory nie bawili się w ten sposób, zakrywanie oczu, wiązanie dłoni na przykład czy zakaz dotyku. Garrido niejako go testowała chcąc wiedzieć czy coś takiego w ogóle go interesuje i nakręca, a nie w drugą stronę - czuje się niepewnie i denerwuje go sytuacja. Uważnie więc go obserwowała, by w razie oznak niezadowolenia od razu zmienić sytuację. Nie chciała go przecież drażnić. Szybko Jin pozbył sie koszuli, a ona sama uśmiechnęła się na to, czego widzieć nie mógł. Westchnęła cicho, gdy zaczął drażnić jej sutek, a jednocześnie wzmocniła swoje ruchy w ocieraniu się.
- Oczywiście - wymruczała wręcz, gdy spytał ją o stanik. Znów uśmiechnęła się na jego kolejne pytanie. - Mam pewien pomysł - odpowiedziała enigmatycznie i gdy tylko Kyoya pozbył się jej stanika, ona wstała z niego na moment tylko po to, by zaraz zająć się jego spodniami i bielizną, a konkretnie tym, by się ich pozbyć. Tuż po tym sprawnym ruchem zrzuciła swój dół i znalazła się ponownie tuż nad nim. Tym razem zamiast ocierać się ledwo muskała ciałem jego penisa jednocześnie dając mu znak, że ona również jest naga.
- A ty coś byś chciał? - szepnęła pochylając się nieco bardziej nad nim. Była ciekawa jak długo ta gra będzie trwać, choć koniec końców nie miało to znaczenia. Mieli dużo czasu, a ona mogła się kochać już teraz albo i za pół godziny.
Jin Kyoya
Jin Kyoya
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Sro 17 Sie 2022, 11:12

W pewnym sensie było to na pewno pobudzające, bo dotąd nie zdarzyło im się bawić w taki sposób. Kyoya co prawda działał cały czas na czuja, ale po reakcjach ukochanej mógł śmiało stwierdzić, że szło mu całkiem nieźle. Dużą zasługę miało w tym jednak doświadczenie Garrido, która wydawała się być znacznie pewniejsza i kontrolująca całą sytuację, wszakże to za jej inicjatywą zaczęli w ogóle tego typu podchody. Miało to swój urok, głównie przez tajemniczość i subtelne budowanie napięcia, ale Jin nie mógł jednoznacznie stwierdzić, że od razu się do tego przekonał. Potrzeba było jeszcze kilku chwil, by mógł ocenić, czy rzeczywiście ta zabawa mu się podoba, czy jednak bardziej go frustruje.
Córka Afrodyty każdym kolejnym ruchem swoich bioder pobudzała go, co na pewno czuła z racji sporego wybrzuszenia między jego nogami. Powoli jednak zaczynało mu być bardzo ciasno i choć Garrido pewnie zdołałaby go doprowadzić do orgazmu samymi takimi ruchami, tak Japończyk oczekiwał czegoś zupełnie innego, bo jednak nie ma co porównywać wytrysku przez ocieranie się do seksu z najpiękniejszą kobietą na Ziemi.
Zgodnie z jej poleceniem zabrał się za odpinanie jej stanika, w czym był już bardzo wprawiony, bo jednak z racji rozmiaru swojego biustu Carla miała często sporo zapięć, ale on nabrał przez te miesiące takiego doświadczenia, że można było mówić o prawdziwym mistrzostwie w rozpinaniu biustonoszy i to nawet po omacku! Zaskoczony czekał cierpliwie na jej kolejne ruchy, gdy ta zaproponowała mu coś, czy może raczej rzuciła tajemnicze "mam pomysł". Nie sądził jednak, by Hiszpanka zostawiła go napalonego i znęcała się w ten sposób nad nim, bo dotąd nigdy nie zostawiła go niezaspokojonego. Nawet jeśli nie chciała się z nim kochać (co zdarzyło się tylko raz), to na ten przykład pieściła go oralnie, co było jakimś substytutem odbycia stosunku. Tak więc cierpliwie czekał na to, co przygotowała dla niego Carla i współpracował, gdy okazało się, że dziewczyna najpierw zdjęła jego spodnie, a następnie zsunęła też z niego bieliznę, by pozostał jedynie w samych skarpetkach.
Ciarki przeszły go w momencie, kiedy Garrido nachyliła się nad nim i usiadła w taki sposób, że teraz zamiast ocierać się o niego mocno, jedynie przylegała szparką do jego penisa, pobudzając jedynie jego czubek. Było to bardzo kuszące i przyjemne, dlatego też na jego twarz wstąpił mały uśmiech zadowolenia, którego z racji kapelusza nie dane było dostrzec Hiszpance.
- Żebyś się mną zajęła... - wyszeptał jej równie kuszącym tonem i zachęcając ją tym samym do tego, by dalej go stymulowała. W głowie miał dziesiątki sposobów, w jakie mogłaby zadziałać na niego, ale był też ciekaw, czy córka Afrodyty działała spontanicznie, czy też jednak miała coś przygotowane dla niego i tylko czekała na "pozwolenie" czy może raczej prośbę swojego ukochanego.
Carla Garrido
Carla Garrido
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Sob 20 Sie 2022, 15:03


- Szybki prysznic i się zbieramy? - zaproponowała, gdy już odsapnęli. Miło będzie się przepłukać zwłaszcza, że na zewnątrz czekały na nich niezłe temperatury. Poza tym musieli dojechać jeszcze na miejsce, co chwilę im zajmie. Nie żeby Garrido stawiała na misje przede wszystkim, ale wypadało ją wykonać solidnie, by Corvus nie miał pretekstu do rozdzielania ich.
Jin Kyoya
Jin Kyoya
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Pon 22 Sie 2022, 15:10


Uprawiali seks przez długi czas, aż w końcu doszli i ochłonęli po tym rozkręceniu się. Przyszedł więc czas na ogarnięcie się i rozpoczęcie zadania, które było głównym celem ich podróży do Indii. Zanim to, postanowili wziąć jeszcze prysznic, na co Kyoya od razu się zgodził, gdy tylko jego dziewczyna to zaproponowała. Złapał ją więc za rękę i zawędrował z nią do łazienki, a tam jak to w ich przypadku często miało miejsce, znowu zaczęli się kochać, wszakże mieli jeszcze te kilka minut, a oni nie marnowali praktyczne żadnej okazji na okazywanie sobie w ten sposób uczuć. Tym razem był to jednak naprawdę szybki numerek i tuż po tym obmyli się dokładnie, a następnie z powrotem ubrali, by finalnie wyjść z budynku i pojechać na miejsce wykopalisk, do którego mieli kilkadziesiąt minut drogi z hotelu.
Podróż mijała im na small talku oraz rzecz jasna na kokietowaniu Japończyka przez Carlę, która uwielbiała bawić się jego kosztem, dlatego też rzucała znacznie więcej dwuznaczności, a także erotyzowała mnóstwo swoich gestów czy ruchów, by tylko Jin bardziej się na nią nakręcał. Kto jak kto, ale Garrido lubiła być w centrum uwagi, również tej seksualnej. Mimo to, Kyoya pozostawał bardzo wstrzemięźliwy i to chyba nawet spotkało się z podziwem ukochanej, która uznała to za nieco większe zadanie niż zazwyczaj.
- Ciężko mi się będzie skupić na zadaniu - uśmiechnął się przyjaźnie, wyrażając raz jeszcze swój zachwyt nad outfitem ukochanej. - Ale proszę, wstrzymaj się już w środku świątyni. Uwielbiam jak mnie kokietujesz, ale nasze bezpieczeństwo, a już zwłaszcza twoje, jest dla mnie najważniejsze. Nie chcę, żeby coś ci się stało - rzucił spokojnym i pewnym tonem, jednocześnie starając się w żaden sposób nie urazić dumnej Carli. Wiedział jednak, że jego opiekuńczość to jedna z cech, którą córka Afrodyty w nim kocha, więc nie obawiał się żadnej nadinterpretacji.
- Zawsze za tobą szaleję, nawet jak tego nie okazuję - zachichotał cicho, a następnie przeniósł dłoń ze skrzyni biegów na jej dłoń, którą ścisnął w przyjaznym geście, a następnie na jej kolano. - Musimy jednak ustalić pewne zasady, kochanie - dodał. - Jeśli powiem, że uciekamy, to uciekamy. Jeśli powiem, że masz zostać z tyłu, zostajesz z tyłu. Zrozumiałaś? - spytał poważnym tonem. Wiedział, że może ich czekać bardzo niebezpieczna misja, dlatego też wolał ustalić zasady od samego początku. Z drugiej strony wątpił, by Garrido chciała się do tego dostosować.
Carla Garrido
Carla Garrido
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Sro 31 Sie 2022, 09:18

Co prawda Carla proponowała prysznic z myślą o szybkim opłukaniu się, ale jak to z nimi bywa, nie potrzebowali wiele by przejść do kolejnego seksu. Ten na całe szczęście dla ich misji, był szybki, więc po wszystkim faktycznie się umyli. Hiszpanka wskoczyła w ubrania, na które ostatecznie się zdecydowała się przez tym dobieraniem się do siebie. Tym razem jednak prowodyrem wszystkiego był Jin, bo przecież to on rzucił takim, a nie innym tekstem. Nie żeby narzekała, ale ewentualne spóźnienie zamierzała zrzucić na niego.
Garrido jak to w przedłużającej się podróży zaczęła nieco drażnić się w ukochanym ciekawa, kiedy ją poprosi o przestanie albo zatrzyma się gdzieś na poboczu (choć o to jednak go nie podejrzewała). Kiedy każda jej próba okazywała się nie złamać Jina, Carla nie ukrywała małego podziwu. Wiedziała, że nie bardzo powinni się znowu wstrzymywać z misją, ale i tak podziwiała jego silną wolę. W końcu mówimy o kuszeniu w wykonaniu Carli.
Uśmiechnęła się najpierw wyraźnie zadowolona, gdy przyznał, że będzie miał problem ze skupieniem, a potem ten zmienił się w ciepły. Położyła nawet dłoń na tej jego spoczywającej na skrzyni biegów.
- Umiem się powstrzymać na kilka chwil, spokojnie - no chyba, że będzie ultra nudno, to wtedy nie gwarantowała swojego grzecznego zachowania. No ale o tym Kyoya na razie nie musiał wiedzieć, przynajmniej jeszcze nie teraz.
Druga część jego wypowiedzi nie spodobała jej się tak bardzo, jak poprzednia. Prawdę mówiąc poczuła się odrobinę urażona, bo pomimo kilku wspólnych misji nawet Jin nie traktował jej jak wartościowego herosa. No chyba, że trzeba było użyć swoich atutów. Ona umiała trochę więcej jak uwodzić i po kim jak po kim, ale po Jinie się tego nie spodziewała.
- Zapomnij - rzuciła tylko sucho odwracając wzrok w stronę swojej szyby. Zabrała też swoją dłoń jasno okazując, że bardzo nie podoba jej się to, co właśnie zaproponował. A urażona Carla to naprawdę nieprzyjemna w obyciu osoba i chyba tylko fakt miłości ratował Jina przed naprawdę złośliwymi dogryzkami.
- Następnym razem poproś Corvusa o innego partnera na misję - rzuciła jeszcze zimno, bo dla niej to był właśnie koniec wspólnych misji. Mogła uczestniczyć w misjach i czuć takie podejście jak Japończyka od innych, ale nie od niego samego.
Jin Kyoya
Jin Kyoya
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Sro 31 Sie 2022, 15:41

Nie spodziewał się, że swoimi słowami urazi Carlę, bo przecież nie kierowało nim żadne przeświadczenie o tym, że dziewczyna jest słaba. Chodziło jedynie o troskę, która była naturalna dla niego i którą zawsze ją obdarzał. Wiedział, że Garrido poradzi sobie w wielu sytuacjach i potrafi o siebie zadbać, ale z ich dwojga to on był bardziej doświadczonym wojownikiem i wiedział doskonale, że czasem jedynym wyjściem jest ucieczka. Nie wątpił w jej umiejętności w żaden sposób, bo była naprawdę utalentowaną półboginią, ale często to nie wystarczyło, by wyjść cało.
- Carla... - zaczął spokojnie widząc jej niezadowolenie. - Nie chcę innych partnerów na misje - odpowiedział. - Zależy mi na tym, żebyś była bezpieczna, to wszystko - wyjaśnił swoje postępowanie, bo prawdę powiedziawszy nie spodziewał się akurat takiej reakcji. Prędzej w jej stylu byłoby coś aroganckiego lub zbywającego jego prośbę, a nie obrażenie się, co było widoczne niemal w każdym jej geście.
Swoją rękę przeniósł na jej udo, które pogładził odrobinę, po czym spojrzał na wściekłą ukochaną.
- Nie chcę, żebyś przechodziła przez to co ja... - wydukał w końcu, nawiązując do ich wspólnej misji, podczas której Kyoya został poddany torturom. Wtedy de facto Hiszpanka zlokalizowała go za pomocą ciężkich i nieprzyjemnych emocji, którymi w pierwszej kolejności były ból i cierpienie. Jasnym było to, że nie uchroni jej od wszelakiego zła, ale zrobi wszystko co w jego mocy, by Carla nie podzieliła jego losu.
- Carla, proszę... nie bądź zła na mnie - odezwał się znów, gdy jego tłumaczenia nie przyniosły zamierzonego skutku. Jednocześnie nie tracił też skupienia na drodze, bo przecież jechali dość ciężkim terenem i w każdej chwili mogło się wydarzyć coś nieprzyjemnego, nie mógł więc przekazać jej tyle atencji, ile teraz by chciał.
Nagle zatrzymał się i spojrzał na blondynkę, która dalej była na niego obrażona. Zgasił silnik i westchnął cicho, a następnie przypatrywał jej się kilka chwil bez słowa, czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony.
- Kochanie, jesteś świetną wojowniczką - przyznał szczerze. - Nie wątpię w ciebie - dodał zaraz po chwili. - Przepraszam, jeśli cię tym uraziłem - spuścił wzrok. - Nie chcę nawet dopuścić do siebie myśli, że coś może ci się stać... to mnie przeraża - wyznał, by zaraz podnieść wzrok i spojrzeć na Garrido. - Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie... i zrobię wszystko, żeby cię chronić - zakończył swój krótki wywód. Czy to przekonało córkę Afrodyty?
Carla Garrido
Carla Garrido
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Pon 05 Wrz 2022, 20:42

Carli nie przeszkadzało naprawdę to, że niemal zawsze to Jin oficjalnie pełnił rolę przywódcy na misji albo to, że w ich trakcie czasami wydawał jej polecenie. Obecnie jego ton był protekcjonalny jednak i świadczył o tym, że nie wierzy ani w nią, ani w jej umiejętności. A co ona była upośledzona, by pchać się w paszczę lwa, gdy widzi, że nie ma szans? To jeszcze lepiej...
Nie zrobiło na niej wrażenia to, że zaprzeczył jej słowom. Co z tego, że mówił jedno, skoro jego podejście wskazywało na coś zupełnie innego? Nie skomentowała też kwestii bezpieczeństwa, oni nigdy nie byli bezpieczni, więc po co to udawanie? Miała się zabić, by nie być zagrożoną? Przecież na tym polegało całe ich życie.
Nie zareagowała ani na rękę na udzie (co i tak dobrze, bo mogła ją zrzucić), ani na jego kolejne słowa. Domyślała się do czego nawiązuje, ale nie bardzo ją to obchodziło. Nie żeby chciała cierpieć, ale umiała o siebie zadbać. Jak widać robiła to z powodzeniem tyle lat, a jeśli nawet miałoby się to wydarzyć, to równie dobrze mogłoby mieć miejsce, gdyby pojechała po przysłowiowe bułki poza obóz. Na to wpływu nie mieli poza tym, co sobie wytrenowali, a tu Carla bardzo o siebie dbała.
- Jestem - mruknęła tylko, gdy poprosił, by nie była zła. To tak nie działało. Uraził ją, więc była na niego zła. Tak to się właśnie odbywało. Cały czas patrzyła się w szybę po swojej stronie, dlatego zdziwieniem zareagowała, gdy zatrzymał samochód. Spojrzała nawet przed maskę jakby spodziewając się, że jego zachowanie było właśnie spowodowane tym, co wydarzyło się przed nimi na drodze. Dostrzegając jednak, że wszystko jest w porządku, spojrzała na Jina wyłączającego silnik nie rozumiejąc co on robi. Nie byli przecież na miejscu.
Wysłuchała tego, co powiedział jej Japończyk w ciszy i dłuższą chwilę nadal nic nie mówiła. W końcu przeniosła wzrok z niego przed siebie i odezwała się.
- Nie, nie zrobisz wszystkiego. Nie pozwolę ci się poświęcić, nie rozumiesz? Moje życie nie jest ważniejsze od twojego i jeżeli nie potrafisz z tym funkcjonować, to na pewno nie powinniśmy jeździć na misje razem, bo wygląda na to, że narażasz siebie niepotrzebnie. Ja tego nie potrzebuję. Jestem kimś więcej jak pustą lalą, która jest potrzebna, gdy kogoś trzeba uwieść. Umiem walczyć i wiem też kiedy należy uciekać. Nie jestem głupia - jej ton wcale nie wskazywał na to, że już nie jest zła na mężczyznę, co z resztą miało potwierdzenie w jej słowach. Widziała siebie teraz w oczach Kyoyi jako właśnie głupią blondi. A to bolało.
Jin Kyoya
Jin Kyoya
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Wto 06 Wrz 2022, 15:05

Kyoya nie lubił się rządzić, ale z racji swojego doświadczenia oraz umiejętności był lepszym wyborem na lidera grupy niż Carla, choć paradoksalnie w ich związku to ona grała pierwsze skrzypce, a on w większości sytuacji się do niej dostosowywał. Nie sądził jednak, że jego słowa urażą w jakikolwiek sposób Hiszpankę, skoro często podkreślał swoje przywiązanie i troskę. W jego postawie nie było nic zaskakującego, ale też nie myślał o tym w sposób, w jaki odebrała to Garrido. Gdyby wiedział, że zabrzmiało to tak, jakby miał ją za zwykłą cizię do pieprzenia, a nie wojowniczkę z krwi i kości, pewnie żałowałby tych słów. Na razie jednak tkwił w wersji, że jego pobudki były słuszne i córka Afrodyty źle go zrozumiała.
Gdy tylko zatrzymał samochód, niemal od razu domagał się jakiejś reakcji. Minęło jednak trochę czasu, nim blondynka postanowiła się odezwać i wyjawić to, co tak naprawdę ją zdenerwowało. Przez to z każdym kolejnym słowem syn Heliosa czuł się coraz gorzej, bo przecież zupełnie nie o to mu chodziło. Nie chciał się poświęcać, po prostu jej życie cenił wyżej niż swoje, co było naturalną reakcją wywołaną przez jego uczucia, wszakże Jin kochał Carlę najmocniej na świecie. Zrozumiał jednak, że urażenie dumy takiej osoby jak Garrido jest poważniejszym wykroczeniem niż wiele innych słów, które mógł wypowiedzieć w jej kierunku.
- Carla... - znów wypowiedział jej imię. - Ja cię kocham i nie chcę, by działa ci się krzywda - powtórzył, tylko trochę innymi słowami to, co powiedział kilka chwil wcześniej. - Cenię cię i twoje umiejętności, ale gdy tylko pomyślę, że coś może ci się stać... nie potrafię racjonalnie myśleć. Przepraszam - zrozumiał swój błąd, ale chciał też, by Hiszpanka rozumiała jego motywacje, wszakże nie kierował się brakiem respektu, a właśnie czymś zgoła odwrotnym. - Z nas dwojga to ja jestem ten głupi - rzucił niby spokojnie, ale zaraz uśmiechnął się lekko sugerując, że to był żart z jego strony. - Gdyby nie ty, nie byłoby mnie tutaj. Uratowałaś mi życie Carla, więc tylko głupek mógłby ci coś takiego powiedzieć. Albo hipokryta - jakby nie patrzeć, to właśnie dzięki córce Afrodyty Kyoya żył dalej, bo gdyby nie jej interwencja na misji w Nowym Orleanie, tortury prawdopodobnie skończyłyby się śmiercią Japończyka.
Ręka, która dotąd leżała na jej udzie, znalazła się teraz na jej dłoni, którą ujął w swoją.
- Spójrz na mnie, proszę - rzucił spokojnie i gdy blondynka się odwróciła, uśmiechnął się przyjaźnie w jej stronę. - Jesteś świetną wojowniczką, jeszcze lepszą kobietą, a partnerką to już w ogóle jesteś najlepszą - przysunął się nieco bliżej, na tyle ile pozwalały mu siedzenia w samochodzie. - Przepraszam, że cię zraniłem tymi słowami. Nigdy nie ufałem nikomu bardziej niż tobie i zaszczytem jest wykonywać wspólnie z tobą zadania. Czuję się znacznie lepiej, gdy jesteśmy razem, więc o misjach z innymi nie ma mowy - odpowiedział na jej sugestię, która na pewno była wypowiedziana w gniewie. - Wiem, że poradzisz sobie w każdej sytuacji i wykonasz każde zadanie, bo nigdy nie zawodzisz. Mnie nigdy nie zawiodłaś - potwierdził, by zaraz nachylić się jeszcze mocniej i spróbować pocałować Carlę w policzek, o ile ta w ogóle była skłonna mu się wystawić na to. Jeśli się udało, to cmoknął ja i zaraz się odsunął, jeśli nie, to po prostu się odsunął.
- Ale pamiętaj też, że cię kocham i z tego powodu czasem tracę głowę... kto jak kto, ale ty wiesz o tym najlepiej - uśmiechnął się lekko nawiązując rzecz jasna do tego, że jeśli chodzi o odczuwanie miłości, to dzieci Afrodyty nie mają sobie równych w tym i doskonale wiedzą, z czym takie uczucie się wiąże.
Carla Garrido
Carla Garrido
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Nie 18 Wrz 2022, 20:47

Była zła, bez wątpienia. Jednak daleko jej było do wybuchu na całe szczęście dla Jina, okolicy i całego ich związku. Uraził ją jednak tą sugestią, dlatego też nie kryła się ze swoją opinią, gdy wreszcie się odezwała. Kiedy Japończyk znów zaczął mówić, ona nadal patrzyła przed siebie w cichy go wysłuchując, jednak z pewnymi problemami, bo niemal kilka razy mu przerwała. Udało jej jednak się powstrzymać i dokończyć myśl. Nie było to dla niej coś normalnego w sporach. Uratowała mu życie, ale akurat hipokrytów w obozie nie brakowało. O ile Hiszpanka nie miała Kyoye za niego, tak mogła się mylić albo też niektórzy okazywali się hipokrytami tylko w konkretnej sytuacji, w reszcie zachowując rozum. Wszystko było możliwe.
Po kilu sekundach od jego prośby, Garrido przeniosła na niego spojrzenie, które jednak nic nie mówiło. Starała się zachować spokój pomimo tego, że uraził ją dość solidnie i wysłuchane do tej pory wyjaśnienia nic nie dawały. Nie zareagowała też w żaden sposób na jego słowa, a jedynie lekko się pochyliła, gdy starał się ją pocałować. Chyba jednak wyjaśnienia coś dawały, choć nadal nie wydawała się być zadowolona.
- Powinnam była pomyśleć o tym wcześniej - odezwała się w końcu wzdychając ciężko, gdy powiedział, że traci głowę. - Dlatego to nasza ostatnia wspólna misja i nie mówię tego, bo jestem na ciebie zła. Tak będzie rozsądniej. Dla innego herosa nie poświęcisz swojego życia w zamian, a mi życie bez ciebie nie jest potrzebne. Skoro ja mam zginąć to trudno, ty nie będziesz tego brał na siebie - że też wcześniej nie przyszło jej to do głowy, jak niebezpieczne są wspólne misje. Wiedziała, że ona też zaryzykowałaby życiem, gdyby miała go uratować, dlatego nie byli dobrym zespołem. Patrząc na bezpieczeństwo kogoś innego nie skupiali się tak na wykalkulowanych rozwiązaniach, byli mniej uważni troszcząc się o siebie wzajemnie.
- Jedźmy już - mruknęła tuż po sugerując, że jest to jej ostateczna decyzja. No i tak właśnie było. Z całą pewnością będzie o tym rozmawiać z Corvusem, gdy tylko stąd wrócą.
Jin Kyoya
Jin Kyoya
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Wto 20 Wrz 2022, 13:52

Mężczyzna był zaskoczony wnioskami, do jakich doszła jego ukochana, ale gdyby dłużej się nad nimi zastanowić, to okazywało się, iż Carla miała całkowitą rację. Ich przywiązanie do siebie miało plusy, ale również było obarczone kilkoma minusami, ot chociażby tym największym: ich skuteczność podczas misji się zmniejszała, bo nie zawsze podejmowali racjonalne decyzje. Nawet zwykły moment zawahania często decydował o powodzeniu zadania, a tymczasem tutaj w grę wchodziły poważne uczucia, które mogły nie tylko nagiąć zasady, ale nawet przysłonić cały obraz prowadząc do niepożądanych reakcji w czasie misji. Mimo to jednak początkowo się z tym nie zgodził i westchnął podirytowany, bo nie o takie wytłumaczenie mu chodziło.
- Nie mów tak Carla... - rzucił cicho. - Nie zamierzam zginąć, więc nawet nie myśl o życiu beze mnie. Nigdzie się stąd nie wybieram - dodał po chwili już nieco bardziej energicznie i ujął dłoń ukochanej nieco mocniej w swoją, by tylko upewnić ją w tym wszystkim.
- Z jednej strony masz rację, ale z drugiej... nikomu nie ufam tak jak tobie - odezwał się ponownie dostrzegając jej mętny wzrok. - Moje przywiązanie do ciebie jest w pewnym sensie pozytywne. Będąc na misji z tobą wiem, że jesteśmy zgrani, skuteczni i nie wbijemy sobie noża w plecy. Z innymi nie ma tej pewności - jej tok myślenia na pewno był prawidłowy, ale to nie oznaczało, że prezentował on jedyne, słuszne rozwiązanie. Wpływ córki Afrodyty na Japończyka był widoczny gołym okiem, ale on potrafił wyciągnąć z tego coś pozytywnego. Przynajmniej nie musiał schizować, że zaraz ktoś kopnie go w dupę i zostawi na pastwę losu, choć mógł zachować się zupełnie inaczej, bo przecież sytuacja nie zawsze wymaga poświęcenia kogoś, a często herosi nie widzieli innej opcji niż taka. Oni w ogóle byli bardzo jednoliniowi w swoich rozwiązaniach i dlatego też wielu nie było tak skutecznych jak chociażby on.
- Wiem, że jesteś uparta i chcesz postawić na swoim, ale proszę przemyśl to - zasugerował. - Zastanów się, czy ważniejsze jest żebym nie poświęcał się dla ciebie czy żeby ktoś poświęcił mnie dla zadania... - trochę wjechał jej tym na ambicję, prezentując bardzo skrajny przykład tej postawy, ale czy kłamał? Jasne, że isniała możliwość doboru dobrego herosa do pomocy, ale gdyby to Garrido była przydzielana do niego, wtedy nie byłoby ryzyka, że ona poświęci go dla misji. W innym wypadku było i teraz piłka była po stronie Hiszpanki: wolała mieć większą kontrolę nad życiem i decyzjami ukochanego czy wolała zostawiać to poniekąd samopas licząc na łut szczęścia i ogarniętych kompanów?
Reszta podróży zeszła im w ciszy, bo poruszyli dość drażliwy temat, który dotyczył mocno ich obojga i przez to nie potrafili też myśleć o niczym innym, a przynajmniej on. Dzięki powiewom powietrza w twarz ochłonął jednak i niedługo przed dojazdem na wykopaliska, znów położył rękę na udzie córki Afrodyty i przekręcił głowę w jej kierunku, kontrolując oczywiście cały czas ich tor jazdy.
- Jesteś mi bardzo oddana - rzucił nagle i uśmiechnął się lekko. - Nikt nigdy nie powiedział mi tego co ty. Cieszę się, że czujesz to wszystko do mnie, bo ja czuję dokładnie to samo. Kocham cię Carla, z całego serca i całym sobą. Jesteś moim całym światem - na jego twarz wstąpiło lekkie zakłopotanie, ale też zrobiło mu się bardzo ciepło wewnątrz, kiedy podzielił się z nią tym wyznaniem. Był szczęśliwy z powodu tej więzi, jaka ich łączyła i doceniał każdą chwilę razem, choćby głupią podróż na obszar misji. - I znowu się rumienię... - rzucił jeszcze bardziej zakłopotany i odwrócił wzrok jak to on. No ale taki był już jego urok i chyba nawet blondynka to w nim lubiła, że nie był takim figo-fago macho w stosunku do kobiet.
Carla Garrido
Carla Garrido
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Nie 25 Wrz 2022, 19:23

- Powiedz to wszystkim poległym - mruknęła bez przekonania, bo to do niej nie trafiało. Gdyby to tak działało, to nikt praktycznie by nie zginął, bo samobójców nie było wielu, tym bardziej odbierając sobie życie w taki dziwny sposób.
- Jasne, kwestia zaufania jest ważna, ale po tylu latach wiemy mniej więcej czego po jakim herosie się spodziewać i których unikać. Nie chcę żebyś się dla mnie poświęcał, chcę żebyś ratował swoje życie, gdybym ja była zagrożona, a ty bezpiecznie nie mógłbyś mi pomóc. Nie chcę ściągania na ciebie zagrożenia, bym to ja przeżyła. W takim razie chciałbyś żebym ja powiedziała to samo w drugą stronę? - spojrzała na niego wyczekująco, bo przecież doskonale znała jego odpowiedź. Nie chciałby żeby poświęcała własne życie dla niego. Nikt zakochany tego nie chce, a jednak każdy jest gotowy zrobić to w odwrotnej sytuacji. Hipokryzja w czystej postaci. Ona jednak miała tego świadomość i starała się o tym myśleć w porównaniu nawet do Jina jako widać.
- Poświęcając się dla mnie robisz to też dla zadania. Tylko zmieniasz osobę umierającą. Wiem, że nie łatwo jest zaufać innym, ale jakoś tyle lat z powodzeniem wracaliśmy z misji i wcale to nie było tak, że z każdej nie wracała osoba, którą ktoś bezmyślnie poświęcał nawet wtedy, kiedy nie było takiej potrzeby i była opcja pomocy. Może przed reformami zdarzało się to częściej, ale odkąd Corvus bardziej przywiązuje wagę do raportów mam wrażenie, że tacy są w jakiś sposób odsuwani. A może się mylę i nie widzę tego - niezły monolog. - Przemyślę to - dodała na koniec, by zapewnić go, że jeszcze pomyśli z chłodną głową, bo wciąż jakby nie patrzeć była na niego zła.
Zaskoczył ją Japończyk, gdy nagle zaczął mówić o jej oddaniu. W pierwszej chwili nie rozumiała do czego pije, zwłaszcza, że od dawna milczeli. W końcu jednak zrozumiała, że był to taki ogólny komentarz, n a który ostatecznie uśmiechnęła się lekko. Ten zresztą nieco się powiększył, gdy mężczyzna sam skomentował swoje zakłopotanie.
- I to w tobie między innymi kocham - rzuciła, po czym nachyliła się, by cmoknąć go w policzek. Potem już wróciła do poprzedniej pozycji i obserwowała pracujących w oddali ludzi przy wykopalisku, do którego się zbliżali.
Gdy znaleźli się już na miejscu, oboje wyszli z samochodu, a im na spotkanie zdawał się, że wyszedł jakiś kierownik, główny naukowiec czy ktokolwiek w tym stylu.
- Wy musicie być z uniwersytetu w Minneapolis, zgadza się? Przypomnicie mi swoje dane, jakoś się zawieruszyły papiery - akurat. Gość wyglądał na typowego roztrzepańca, który szukałby okularów, które nadal znajdują się na jego nosie.
- Ja jestem Carla, a to Jin - uśmiech nr 5 i widać było, że mężczyzna nie bardzo wie co ze sobą zrobić. Garrido była przyzwyczajona, że ludzie przy niej wariowali... Zwłaszcza ludzie. Szybkie zerknięcie na splecione dłonie herosów pozwoliło się mężczyźnie nieco ocucić.
- Bardzo mi miło, zapraszam. Wy jesteście w grupie, która wchodzi do wnętrza. Zgadza się? - dopytał jeszcze wertując swoje karteluszki, które miał poprzypinane do podkładki z klipsem.
Jin Kyoya
Jin Kyoya
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Pią 30 Wrz 2022, 15:34

Oboje najwidoczniej mieli trochę inne podejście do wspólnych zadań i pewnie każde z nich mogło obronić swoją teorię, bo nie można było znaleźć idealnego rozwiązania, które odpowiadałoby obu stronom. Niemniej jednak Jin bardzo cenił czas spędzany z Carlą, dlatego gdy miał go sobie odmówić, to poza argumentami obiektywnymi wchodziły również subiektywne, no bo kto tak na dobrą sprawę chciałby na siłę ograniczać kontakt z własną drugą połówką? Kyoya uwielbiał towarzystwo Hiszpanki w każdej formie i dlatego nijak widziało mu się rozstawanie w jakiejkolwiek formie, ot choćby na czas misji, by tylko utrzymać te pozory obiektywizmu w momencie podejmowania decyzji na polu bitwy. Szanował jednak zdanie swojej ukochanej, dlatego po tej krótkiej, acz nieco burzliwej dyskusji zakończył temat, gdyż sama Carla stwierdziła, że przemyśli to.
Kiedy już zeszła z niego frustracja wywołana postawą Garrido, postanowił podzielić się z nią inną myślą, która zdecydowanie bardziej spodobała się zarówno jemu, jak i samej córce Afrodyty, dzięki czemu pierwszy raz od bodaj kilkunastu minut na twarzy blondynki w końcu pojawił się uśmiech, za którym Japończyk bardzo przepadał. Nie żeby naburmuszona czy rozgniewana nie była ponętna, ale zdecydowanie lepiej oddziaływała na niego z uśmiechem. Jej odpowiedź wywołała na jego policzkach jeszcze większe rumieńce i teraz nijak był to w stanie ukryć, nawet jeśli próbowałby to zrobić. Sama Carla mogła poczuć, jak były one nagrzane, gdy tylko cmoknęła go.
Po przyjeździe na wykopaliska, Kyoya od razu wyszedł z samochodu i przywitał się z głównym archeologiem, który był w dodatku profesorem historii. Nie żeby Japończyk obracał się często w takich kręgach, ale na potrzeby misji poczytał trochę o głównym "kierowniku" i dowiedział się o nim całkiem sporo. Nie były to jednak informacje, które mogły mocno odbić się na ich misji, więc koniec końców nie widział potrzeby, by dzielić się nimi z Garrido. Poza tym spodziewał się, że córka Afrodyty sama zapoznała się z materiałem, wszakże wszelkie zadania traktowała bardzo poważnie.
Spodziewał się dość nerwowej reakcji wywołanej wpływem córki Afrodyty na wszystkich pozostałych, dlatego od razu ujął rękę ukochanej, by chociaż w minimalnym stopniu ostudzić wszelkie zapędy kogokolwiek, wszakże swoją aparycją Jin wzbudzał jakiś respekt. Nie co dzień bowiem widywało się w tych stronach kogoś, kto miał prawie 1,9m wzrostu.
- Tak, chcielibyśmy zacząć jak najszybciej. Widzę, że wejście już odkopaliście? - było to bardziej pytanie retoryczne, bo dostrzegł w oddali coś na wzór drzwi, które wyglądały na bardzo stare.
Herosi dołączyli do grupy odkrywców, którzy po krótkiej odprawie udali się prosto do wnętrza świątyni. Każdy zespół był zaopatrzony w odpowiedni sprzęt: coś do kopania, latarki, różne pojemniki i materiały do zabezpieczenia potencjalnych artefaktów; jednym słowem wszystko to, czego odkrywca mógł potrzebować w takich warunkach. W pewnej chwili grupa dotarła do rozwidlenia i tym samym ustalili, że powinni podzielić się na dwuosobowe zespoły, a każdy z nich miał zbadać swoją część. Carla oczywiście zadecydowała, że uda się wraz z Jinem, co nie było niczym zaskakującym i półbogowie tym samym wybrali prawą część rozwidlenia. Pozostali naukowcy udali się w inne kierunki.
Gdy już oddalili się znacznie od siebie, Kyoya od razu za pomocą swojej fotokinezy rozszerzył działanie latarki, by oświetlić im niemal cały korytarz. Ten widać, że był stary, a na ścianach namalowane były różne freski i hieroglify, zupełnie niepodobne do tej części świata, wszakże wpływy starożytnego Egiptu czy starożytnej Grecji nie powinny tutaj docierać w takim stopniu, by stare świątynie zawierały charakterystyczne dla tych kultur elementy.
- Romantycznie - rzucił spokojnie, gdy pod ich nogami przebiegła grupa szczurów. To wydało mu się podejrzane, bo oznaczało to nic innego jak dziurawą świątynię. Zazwyczaj coś takiego wiązało się z drugim wyjściem, z którego korzystały właśnie zwierzęta. Równie dobrze jednak mogło być tak, że gdzieś w budowli mogła być dziura idealna dla kolonii szczurów, która później się tu zalęgła.
Jin i Carla dotarli do ślepego zaułka, a sam syn Heliosa spojrzał na mapę i później na zapiski, które otrzymał od Aegira.
- Według mapy, gdzieś tutaj może być ukryte przejście - dotknął kilka losowych płyt na ścianie, jednak żadna nie zareagowała na nacisk jego ręki. - Jakiś pomysł? - spytał, bo może Garrido dostrzegła coś, czego on nie widział w ogóle. Spojrzał na ukochaną, a następnie uśmiechnął się lekko, znów podziwiając jej strój. Spodenki idealnie opinały jej pośladki i ciężko było mu oderwać wzrok od tyłka Hiszpanki, a już zwłaszcza gdy ta wyszła do przodu i kombinowała ze wciskaniem płyt w ścianie. - Jeśli kiedyś ci czegoś odmówię, zastrzel mnie... - rzucił sam do siebie, acz słyszalnie dla Garrido, po czym zachichotał lekko. Wielokrotnie jej to powtarzał i dzisiejszy dzień nie był wcale wyjątkiem.
Carla Garrido
Carla Garrido
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Pią 07 Paź 2022, 21:03

Kierownik tylko skinął głową na pytanie Jina, a następnie wskazał im grupę archeologów, do których mieli dołączyć. I właśnie taką ekipą pokierowali się do wnętrza, a Carla myślała, że się zanudzi, gdy tak szli w ślimaczym tempie i jeszcze milcząc, jakby cicha rozmowa zakłócała funkcjonowanie ich mózgu. Na całe szczęście długo to nie trwało, bo dotarli do rozwidleń. Carla od razu zadecydowała, że wybiera się do jednej z nich ze swoim partnerem i tylko dla zachowania pozorów wysłuchała kto gdzie się kieruje. Nie musieli się nawet z tego jakoś tłumaczyć, bo każdy zdawał się trzymać swojego partnera, z którym tu przyjechał. Dość normalne, bo zna się już swój styl pracy.
Hiszpanka uśmiechnęła się, gdy Jin znacznie lepiej oświetlił im drogę. Teraz było znacznie lepiej, a przez to, że widzieli lepiej co ich otacza, mogli znacznie przyśpieszyć ten marsz. Niespodziewanie pod ich nogami przebiegła chmara szczurów, na co cóka Afrodyty skrzywiła się z obrzydzenia. Może nie zamierzała piszczeć z przerażenia, ale miły widok to nie był i cieszyła się z wysokich butów, bo gdyby miała czuć na nogach jak się ocierają, to z pewnością niedobrze by jej się zrobiło.
- Mamy chyba inne pojęcie romantyzmu - zaśmiała się cicho rozumiejąc, że to żart. Wszak wbrew powszechnej opinii do głupich nie należała.
Zatrzymała się, gdy doszli do ślepego zaułka i spojrzała również na mapę i zapiski, które wyciągnął ukochany. Ze względu na różnicę wzrostu niewiele w sumie widziała pod takim kątem, także spojrzała na mężczyznę, by dowiedzieć się, co wywnioskował z tego, co otrzymali od Aegira. Po jego słowach znów spojrzała na ścianę szukając w nich odpowiedzi. Nic na pierwszy rzut oka nie zauważyła. Podeszła więc do ściany i zaczęła wciskać płytki po kolei na wysokości swojej głowy i ciut wyżej, ale nic z tego nie wyszło. Zaśmiała się na komentarz Jina i wycofała nieco, by znowu spojrzeć na ścianę z pewnej odległości.
- Może chodziło o to, by ludzie nie mieli dostępu do tego co jest za tym. A jeśli tak, to trzeba spróbować wyżej - spora wysokość, ale zaraz Carla wpadła na pomysł i wykorzystała swoją umiejętność umbrakinezy. Może nie była ona najwyższych lotów (jeszcze), ale kontrolowała mroczną energię wielkości piłeczki tenisowej, która zaczęła (niczym piłeczka właśnie) odbijać się od kolejnych płytek zaczynając od samiuteńkiej góry.
Jin Kyoya
Jin Kyoya
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Wto 11 Paź 2022, 14:44

Dotarcie do ściany od razu uruchomiło lampkę u Jina pod tytułem: "albo jest tu ukryte przejście albo to ślepy zaułek" i dlatego też zanim poczynił jakiekolwiek działania, najpierw przez chwilę analizował sytuację konsultując się przy okazji z Carlą, która mogła dostrzec coś, czego on akurat nie zauważył. Z jej reakcji jednak wynikało, że ona sama nie ma zbyt wielu pomysłów na to, by przedostać się na drugą stronę (o ile takowa istniała) i tym samym byli w punkcie wyjścia. Dopiero po chwili córka Afrodyty zdecydowała się na poszukiwania ukrytych przycisków wyżej, co mogło mieć sens, bo nie znali przecież specyfiki owej świątyni i tak na dobrą sprawę mogły być tu różne, dziwne zabezpieczenia, które pozornie mogły wydawać się niepraktyczne.
Obserwował więc jak Garrido za pomocą swoich nowych zdolności uderza piłeczką raz po raz w kolejne płytki na ścianie licząc na inny efekt niż dotychczasowy. Kyoya ostrożnie podszedł do blondynki i obrócił się do niej plecami, by w razie czego nic ich nie zaskoczyło z tamtej strony. Dzięki temu mieli oczy niemalże dookoła głowy i mogli skupić się na próbach przedostania się na drugą stronę.
Nagle jedna z płytek się wsunęła do środka i wywołała reakcję łańcuchową, która pociągnęła za sobą następne kilka bloków tworząc tym samym coś na wzór przejścia, które prowadziło jeszcze bardziej w głąb i coraz niżej. Najwidoczniej nie był to ostatni poziom świątyni, co wcale go nie zaskakiwało, dlatego też od razu poświecił kulą stworzoną ze swojej fotokinezy i przejrzał rozmiar korytarza, który był trochę mniejszy niż ten, w którym znajdowali się do tej pory. Pod ich nogami przebiegło kolejne kilka szczurów, a z samej ukrytej ścieżki wydobywał się specyficzny zapach, świadczący o bardzo długiej blokacie tej części świątyni. Na szczęście nie śmierdziało z niej tak, jakby mogło, dlatego też z tego powodu Jin nawet się uśmiechnął, bo spodziewał się znacznie gorszego uderzenia odorem rozkładających się dziesiątki lat zwłok ludzi, herosów czy też bestii.
- Chyba nie ma sensu ich wołać? - spojrzał tylko na Garrido i już znał odpowiedź, dlatego wszedł ostrożnie do środka, pokonując od razu kilka schodów w dół, a następnie powolnym tempem zaczął badać odkryte przejście. Nie czyhały na nich żadne pułapki, co było stosunkowo dziwne, ale Japończyk nie takie rzeczy widywał już w swojej karierze herosa, więc jakiegoś wielkiego wrażenia na nim to nie zrobiło. Pociągnął kilka razy nosem, chcąc rozpoznać zapach, który uderzył jego nozdrza w momencie, gdy wykonał kilkanaście pierwszych kroków wgłąb.
- Czujesz to? - kolejne kilka razy pociągnął nosem, upewniając się tym samym w swojej ocenie sytuacji. - Śmierdzi wilkołakiem albo nawet kilkoma - dodał zaraz po tym i wypuścił jasną kulę nieco bardziej do przodu, by oświetliła im kolejne kilka metrów korytarza. Na jednej ze ścian Kyoya dostrzegł kawałek sierści, która ostatecznie upewniła go w tym, co przeczuwał po samym zapachu. To było owłosienie należące do Wilkołaka, w dodatku nie jednego, bo kawałek dalej znaleźli kolejną kępkę leżącą obok jakichś grzybów. Ewentualnie mogło to należeć do Ulfherdina, którego sierść nie różniła się praktycznie niczym od tej wilkołaka, choć biorąc pod uwagę specyfikę świątyni, nie zakładał, że akurat nordyckie bestie mogą się tu znajdować. Stąd właśnie teza odnośnie wilkołaka.
- Wygląda na to, że to ich siedlisko. Zapach jest świeży, co oznacza, że wilkołak żyje, więc albo znalazł sposób na wydostanie się stąd naszą drogą, albo jest jeszcze jakaś, o której nie wiemy - zauważył, a następnie skierował się w stronę kolejnego kawałka sierści. - Masz srebro ze sobą? - spytał z czystej ciekawości, choć na pewno byłoby to przydatne w tej sytuacji, bo wilkołaki były wrażliwe na ten rodzaj oręża. - Ja mam ogień - uśmiechnął się delikatnie, wymieniając przy tym kolejny czuły punkt tych potworów.
Carla Garrido
Carla Garrido
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Pon 01 Maj 2023, 20:53

Carla była jednocześnie zadowolona z siebie, jak i zaskoczona, gdy sposób z mroczną piłeczką zadziałał. Mechanizm okazał się dość prosty, jedynie na takiej wysokości, by nie był on dostępny dla człowieka. Miało to sens, choć ludzie byli sprytni i przy takich eskapadach mieli na przykład drabiny, które niwelowały problem. Co prawda nie wiedziała jak dawno temu to przejście powstało i być może wtedy nie doceniano możliwości ludzi jeszcze.
Przejście nie wydawało się różnić od tego obecnego poza tym, że prowadziło pod powierzchnię ziemi i było ciut mniejsze. Ona smrodu się nie spodziewała, bo nie zakładała, że po stronie boskiej są poukrywanie truchła... czyjeś. Pokręciła więc kilka razy nosem oswajając się z nie aż tak mocnym smrodem.
Uśmiechnęła się tylko, gdy Jin spytać czy należy zawołać pozostałych. No jasne, jeśli później chce się ich zabić, gdy zobaczą coś, czego nie powinni albo w najlepszym wypadku zostawić ich i pozwolić, by świat wziął ich za chorych psychicznie niszcząc ich kariery i życie. Weszła tuż za mężczyzną również się rozglądając po ścianach i suficie, by nic ich nie zaskoczyło. Po kilku chwilach poczuła specyficzny zapach, choć w pierwszej chwili założyła, że źle coś poczuła. Kiedy jednak w tym samym Kyoya zadał pytanie, to wiedziała, że dobrze poczuła.
- Tak, czuję to samo - odpowiedziała cicho rozglądając się uważnie. - Podejrzewam, że jest jeszcze jedno wyjście. Miałoby to sens - może i wilkołak mógł wciskać odpowiedni kamień, by uruchomić przejście, ale jakoś większy sens dla niej miało inne przejście pewnie prowadzące w dodatku w jakiś głęboki dzicz.
- Włócznia pokryta jest srebrem - wskazała na nordycki łańcuszek, który zdobyła podczas ich misji w Nowym Orleanie. Uśmiechnęła się rozbawiona, gdy powiedział, że on ma drugi sposób na wilkołaki i nie zaśmiała się tylko i wyłącznie dlatego, by nie przyciągać uwagi niepotrzebnie.
Przemierzali jednak kolejne metry i na nic ani nikogo nie wpadli. W końcu dotarli do małej salki, która zdawała się być siedliskiem wilkołaków. Pustym. Mieli teraz do wyboru kilka alejek, ale też i pomieszczeniu warto było się przyjrzeć, bo posiadały różne obrazki na ścianach i symbole.
- Co mapa pokazuje? - spytała rozglądając się po sali.
Jin Kyoya
Jin Kyoya
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Wto 02 Maj 2023, 13:27

Kyoya nie należał do zatwardziałych poszukiwaczy, więc dla niego profil misji nie był czymś komfortowym. Jasne, że cały czas główkował i rzadko kiedy zdarzało mu się popełnić jakąś wtopę, ale zdecydowanie lepiej czuł się w bardziej bezpośrednich zadaniach. Gierki logiczne, pułapki, przeszukiwanie starych świątyń… to nie były jego klimaty. Jednak dzięki obecności Carli, zadanie nie wydawało się być tak złe, wszakże spędzą ze sobą jeszcze więcej czasu, na czym im bardzo zależało. A przy okazji będzie też przyjemnie, czego mieli dowód już z samego rana, kiedy przygotowywali się do wyjścia.
Skinieniem głowy zgodził się z ukochaną, że największe szanse są na istnienie kolejnego przejścia, co zresztą sam chwilę temu zaproponował. Wilkołaki były inteligentnymi bestiami, ale to w dalszym ciągu były bestie, które w głównej mierze polegały na instynktach. By znaleźć ukryte przejście, musiałyby wyuczyć się tego na pamięć z pomocą jakiegoś tresera, o ile te potwory w ogóle dało się jakkolwiek wytresować. To oznaczało, że istniała inna droga na wejście do tej części świątyni.
Uśmiechnął się tylko lekko na wieść o tym, że ukochana ma przy sobie włócznię ze srebra, bo to był odpowiedni ekwipunek do walki z tymi bestiami. Inną sprawą było to, że Garrido specjalizowała się w walce biczami, które nie do końca sprawdzą się w starciu z czymś tak dynamicznym i przede wszystkim silnym jak wilkołak. Miał jednak nadzieję, że blondynka go zaskoczy i pokaże mu, że włócznią też wymiata.
Kiedy dotarli do kluczowej części legowiska, Kyoya natychmiast rozejrzał się wkoło, chcąc dostrzec jakiś ruch wokół siebie. Na nic się to jednak nie zdało, gdyż zwyczajnie nikogo poza nimi tutaj nie było, wliczając w to potworów. Mogli więc w całości skupić się na obejrzeniu całego pomieszczenia. Zaniepokoił go jednak fakt, że mieli do wyboru kilka alejek, które mogą prowadzić w różne miejsca. Nie chciał się rozdzielać, więc musieli wybrać jedną odnogę, jeśli nie zamierzali czekać na bestie.
- Niewiele – odpowiedział z nietęgą miną. - Ktokolwiek projektował te miejsce, miał na myśli uprzykrzanie życia odwiedzającym. Te korytarze są tak pokręcone, że nawet na podstawie mapy ciężko stwierdzić, gdzie nas poprowadzą – przekazał przedmiot ukochanej, by ta się z nim zapoznała, po czym rozejrzał się znów po wnętrzu, tym razem skupiając więcej uwagi na malowidłach. Zastanawiał go charakterystyczny symbol na ścianie, który kształtem przypominał głowę wilka. Syn Heliosa zmrużył nawet oczy, chcąc się lepiej przyjrzeć.
- Skądś znam ten znak... – rzucił zastanawiającym tonem i skupił się na tyle, że przez moment niczego wokół nie rejestrował. Dopiero odgłos dobywający się z jednej odnogi korytarza, a następnie ryknięcie charakterystyczne dla wilkołaków, wyprowadziło go z tych chwilowych rozmyślań.
Nerwowo spojrzał na Carlę, która właśnie chowała mapę.
- Już nas wyczuły, przygotuj broń – ostrzegł ukochaną, jednocześnie informując ją, że bestii będzie więcej niż jedna, wszak usłyszał dwa rodzaje warkotu. - Jak tylko ci powiem, odwróć się plecami do tego wejścia – wskazał palcem na korytarz, z którego wyskoczą najpewniej wilkołaki. - I zasłoń oczy, oślepię je – w pomieszczeniu mieli tą przewagę, że błysk pokryje niemal całą przestrzeń i tym samym będą mieli chwilę na to, by zaatakować zdziczałe bestie, gdy te stracą na chwilę jeden z podstawowych zmysłów.
- Tym razem nikt nas nie tknie – uśmiechnął się pewnie, spoglądając kątem oka na córkę Afrodyty, nawiązując do misji w Nowym Orleanie, po czym przeniósł spojrzenie na korytarz, z którego dobiegały coraz to głośniejsze warknięcia. Jeszcze kilka chwil… pytanie tylko jak liczne było stado, bo wiedzieli jedynie, że to więcej niż jeden osobnik.
Carla Garrido
Carla Garrido
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Pią 23 Cze 2023, 21:00

Carla zdecydowanie włócznią nie wymiatała, ale odkąd posiadała tą broń, poczyniła progres od czasu do czasu trenując właśnie z nią. Nie była nowicjuszem, ale do mistrzostwa też jej było daleko. Jej miłość to bicz i zawsze pozostanie mu wierna. Musiała jednak pomyśleć nad tym, by swojego bicza nie pokryć pyłkiem srebra oraz końcówki jej nie wzmocnić. Zawsze to coś.
Hiszpanka liczyła na to, że mapa będzie wskazywała im mniej lub bardziej dokładną drogę, a oni jedynie by ją pokonać będą napotykać się na różne problemy, by pójść dalej. Dlatego nie była też zachwycona tym, co Jin powiedział, ale gdy podał jej mapę, od razu zaczęła ją studiować. Co dwie głowy, to nie jedna, dlatego zerkała na otoczenie i kawałek papieru w dłoniach, by coś z tego wyczytać.
Miała nawet pewien pomysł, ale wtem usłyszeli ryk, który wiadomo co zwiastował. Od razu schowała mapę i stanęła pewniej na obu nogach. Dywagacje o ich wędrówce trzeba było odłożyć na później. W jej ręku zaraz znalazła się włócznia, ale i bicz, którym zamierzała sobie pomóc. Z nim akurat wymiatała, dlatego wzięła go do teoretycznie słabszej, lewej ręki, która równie świetnie go obsługiwała.
- Dobra - rzuciła tylko krótko i była gotowa najpierw do odwrócenia się, a potem do ataku. Czuła jak adrenalina jej skoczyła, co było normalne i wręcz potrzebne w boju i była gotowa do zadania ciosu.
Po kilkunastu kolejnych sekundach wilkołaki były już przy samym wyjściu, Garrido na sygnał odwróciła się i ramieniem zasłoniła oczy. Po chwili już rzuciła się do najbliższego osobnika zadając mu włócznią cios w serce. A przynajmniej taki był plan, ale stwór wierzgał się strasznie z racji oślepienia, więc dostał w szyję. Drugi cios jednak poszedł już prosto w serce.
Jin Kyoya
Jin Kyoya
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya Pią 30 Cze 2023, 18:21

Nie mieli zbyt dużo czasu na obmyślenie planu, ale grupa wilkołaków nie powinna im sprawić większego problemu, zwłaszcza wobec ich zgrania. To była przecież kolejna ich wspólna misja i odkąd Jin ucierpiał mocniej, teraz znacznie bardziej kalkulowali i czasem niemal rozumieli się bez słów, czego efektem była ich skuteczność na polu bitwy. Wystarczył w końcu tylko jeden komentarz Kyoyi, by Hiszpanka wszystko zrozumiała i zastosowała się do jego planu, jednocześnie mając w zanadrzu kilka dodatkowych sztuczek. Japończyk co prawda zawsze martwił się o swoją ukochaną w takich sytuacjach, ale znał też jej umiejętności i wiedział, że są gotowi na wszystko, o ile ktoś ich negatywnie nie zaskoczy.
Dźwięki wydobywające się z korytarza były coraz głośniejsze, co zwiastowało atak wilkołaków. Syn Heliosa wyraźnie skupił się na tym, by spróbować chociaż oszacować liczbę potworów oraz wykonać pierwszą część planu w odpowiednim momencie. By do tego doszło, musiał pozwolić na wyjście bestii oraz na atak w ich kierunku, by możliwie jak najskuteczniej ich oślepić.
Jin poczuł przypływ adrenaliny i uśmiechnął się kącikiem ust, zadowolony z nadchodzącego starcia. Jako osoba z duszą wojownika lubił takie potyczki, choć czasami przynosiło to więcej szkody niż pożytku. Nie był co prawda takim freakiem bitewnym jak chociażby Giotto czy Hector, ale też odczuwał swoistą przyjemność z pokonywania kolejnych przeciwników, w tym bestii.
Dostrzegłszy cztery wilkołaki, które wyszły z korytarza kilka sekund później, Kyoya spojrzał tylko kątem oka, czy Carla aby na pewno się odwróciła i gdy to dostrzegł, zaanonsował wdrożenie planu:
- Teraz! - krzyknął i oślepił potwory, które znalazły się na tyle blisko, by nadziać się na potężny błysk skondensowanego światła oraz by wystarczyło zaledwie kilka kroków, ażeby herosi mogli wyprowadzić celne ataki w ich kierunku.
Blondynka zdawała się odpowiednio wyczuć moment, w którym błysk przeminął, toteż nawet nie informował jej o tym, że może otworzyć oczy. Carla doskonale wiedziała, kiedy ma to zrobić i to było pokłosie tych wielu misji, które mieli za sobą w ostatnich miesiącach. Ta włócznią wyprowadziła atak w osobnika najbliższego ich pozycji, zatem Jin obrał za cel innego wilkołaka. Aktywował swój hooksword i przemykając pod chaotycznie wyprowadzoną łapą w ataku potwora, znalazł się tuż przy jego brzuchu, w który natychmiast wbił zaokrąglony koniec ostrza niczym swoisty hak, a następnie przeciągnął go z całej siły, czym rozpłatał bestię, z której zaczęły wylatywać wnętrzności. Wilkołak padł jak długi, a kątem oka syn Heliosa dostrzegł, że Garrido również powiodło się unieszkodliwić swojego przeciwnika, zatem została tylko dwójka osobników, która w panice odsunęła się na kilka kroków w tył, jednocześnie przecierając włochatymi łapami oczy, jak gdyby miało im to pomóc w odzyskaniu widoczności.
- Jeszcze kilka sekund, wykończ tego po lewej - rzucił w kierunku swojej ukochanej, po czym sam obrał na cel wilkołaka stojącego po prawej stronie. Aktywował swój drugi pierścień, który zmienił się w kolejny hooksword i od razu zaczepił koniec jego ostrza o koniec drugiego, tego zakrwawionego. Wypuścił rękojeść z prawej ręki, a tą w lewej zakręcił kilka razy wprawiając pierwszy hooksword w ruch wirowy, by następnie gwałtownym ruchem ręki w dół rzucić nim prosto w twarz, gdy ten po nabraniu odpowiedniej prędkości i rotacji odczepił się od swojego bliźniaka.
Kiedy sekwencja się powiodła i wilkołak kolejny raz został uderzony w twarz, tym razem z pomocą fizycznego narzędzia, Japończyk szybko użył fotokinezy, by stworzyć swego rodzaju sznur i przyciągnąć ponownie hooksword do siebie, który od razu znalazł się w jego drugiej dłoni. Nadrobił dystans, który dzielił go z przeciwnikiem, po czym w reakcji na nerwowe machnięcie łapą wilkołaka przyblokował cios ostrym końcem swojego ostrza, wbijając je tym samym w początek przedramienia bestii. Ta syknęła z bólu, jednak to był dopiero początek całej sekwencji. Kyoya obrócił rękojeść hakomiecza w drugiej ręce o 180 stopni i ruchem w górę zaatakował tym razem lewą część klatki piersiowej potwora, tworząc tym samym sporą szramę na włochatym tułowiu oponenta. Następnie w reakcji na desperacki cios drugą łapą, syn Heliosa wytworzył małą falę ognia, która nie tylko odparła atak, ale również spowodowała poparzenie i odsunięcie owej łapy na bok.
Heros obrócił się wokół własnej osi i z ogromnym impetem, podpalając wcześniej ostra na obu hookswordach, wbił je w środek klatki piersiowej potwora. Przeciągnął ostrza w dół, rozpłatając kolejnego osobnika, po czym na zakończenie całej kombinacji rzucił kulą ognia prosto w środek wnętrzności, które nie zdążyły wylecieć przez otwór, a cofnęły się i wypchnęły wilkołaka, jednocześnie rozpoczynając proces spalania, co wywołało dość nieprzyjemny zapach, ale było zabójczo skuteczne. Potwór bowiem padł jak długi, dzieląc tym samym los swoich kolegów.
Kyoya zerknął w kierunku Carli, która również świetnie poradziła sobie z drugim oponentem i właśnie kończyła go dobijać. Mężczyzna schował swoje bronie do pierścieni, które ponownie pojawiły się na jego palcach i westchnął lekko, krzywiąc się na swąd spalenizny.
- Poszło nam całkiem dobrze. Chociaż chyba trochę przesadziłem - powiedział, po czym teatralnie zatkał nos i poruszył dłonią sugestywnie, jakby próbował oddalić od swoich nozdrzy brzydki zapach. Niby powinni być do tego przyzwyczajeni, a jednak te bestie zawsze jakoś śmierdziały bardziej niż wszelkie inne, ludzkie czy półboskie trupy.
- Wydaje się, że więcej ich nie będzie. Musimy zbadać, skąd przyszły - zaproponował, bo skoro w samej świątyni nie znaleźli odpowiedzi, to może tajemnicza droga, którą pokonały wilkołaki wyjaśni im coś więcej.
Sponsored content
Re: Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya

Charwahi, Indie - Carla Garrido, Jin Kyoya
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Similar topics
-
» Nowy Orlean - Misja: Carla Garrido, Jin Kyoya
» Carla Garrido
» Carla Garrido
» Carla Garrido
» Carla Garrido



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Reszta globu :: Reszta Globu :: Eurazja-
Skocz do: