Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair DpyVgeN
Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair FhMiHSP


 

Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair

Admin
Admin
Admin
Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair Nie 22 Sie 2021, 16:48

Mieszkanie #11
Standardowe mieszkanie obozowicza - trzy pokoje: sypialnia, salon połączony z kuchnią i łazienka. Spersonalizowany dla każdego nienowego mieszkańca kampusu. Znajdują się w nim wszystkie potrzebne rzeczy - od łóżka i szafy po stałe podłączenie do prądu i łącza internetowego.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair Nie 09 Sty 2022, 13:15

Joanne już dawno wróciła do swojej obozowej codzienności. W końcu od misji w Tartarze minął już szmat czasu. Nie mogła w nieskończoność uciekać od swoich obowiązków, choć dostatecznie długo unikała wychodzenia na jakiekolwiek misje. Prawdopodobnie niedługo generał odezwie się do niej, bo najwyższa pora by wróciła na pole walki, zwłaszcza, że sytuacja półbogów wciąż nie uległa poprawie. Mimo wszystko, córka Heliosa umiała na nowo odnaleźć sie w obozowej atmosferze, ale nie ona jedyna. Po odbyciu porannego treningu, tym razem indywidualnego, znalazła jeszcze krótką chwilę, żeby się odświeżyć, a zaraz po tym ruszyła prosto do dzielnicy nordyckiej, którą ostatnimi czasy bardzo często odwiedzała.
Miała w końcu ku temu bardzo ważny powód. Jej relacja z Balthazarem wciąż rozkwitała i wszystko wskazywało na to, że zmierzają w dobrym kierunku. Nawet pomimo incydentu, który miał miejsce na imprezie, gdzie zagościli Bogowie, Joanne była dobrej myśli. To jedynie zwiększyło jej upór wobec Carli, z którą de facto miała przecież dojść do porozumienia. Nieprzyjemnie jednak było patrzeć, jak Afrodyta oplata Balthazara wokół palca, czemu towarzyszyła jej własna córka a także brat Joanne. Niby szkoda chłopaka, bo stanął w tej sytuacji między swoją dziewczyną i potencjalną teściową a własną siostrą. Collins jednak nigdy nie oczekiwała, że ktoś będzie się za nią stawiał, więc nie umiała złościć się za to wszystko na Jina, który niefortunnie pojawił się także na miejscu. Czuła jedynie nikły żal.
Joanne dotarła wreszcie do drzwi, na których widniał numer 11. Zapukała dwa razy, ale nie czekała na przyzwolenie, tylko weszła do środka. Rozejrzała się dookoła, z uśmiechem przyjmując widok salonu, w którym już nieraz przebywała.
- Halo, masterchefie. Przyniosłam ci obiad.- zawołała, nie potrafiąc jeszcze zidentyfikować, w którym z pokojów znajduje się Balthazar. Przyjmując zasadę, że może czuć się jak u siebie, podeszła od razu do lady kuchennej. Postawiła na niej siatkę, w której przyniosła gotowe spaghetti, które wymagało jedynie odgrzania. Wiedziała, że to Balthazar jest tym co lepiej gotuje, ale wciąż się nie poddawała i szlifowała swoje umiejętności, próbując go jakoś dogonić w tym fachu.


Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair J2mIjTU
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair Sro 12 Sty 2022, 00:55

Powrót z ich małego raju był smutny, ale konieczny. Mało kto wiedział tak dobrze jak syn Thora z czym wiąże się zbyt długie przebywanie poza obozem, a na to nigdy nie naraziłby Jo. Po powrocie życie toczyło się dalej. On nadal chodził na treningi, zarówno swoje, jak i młodych herosów. Ona miała swoje zajęcia, ale zawsze potrafili znaleźć trochę czasu dla siebie. Chociaż Balthazar nie afiszował się jakoś strasznie z ich nowym statusem, nie uciekał od czułych gestów wśród innych herosów. Zawsze był uważany za jeden wielki kłopot. Może był jednym z najstarszych i najbardziej doświadczonych herosów, aczkolwiek jego charakter zawsze pozostawiał wiele do życzenia. Poza treningami był zazwyczaj kompletnym dupkiem, więc to raczej córka Heliosa spotykała się ze zdziwionymi spojrzeniami po tym w co się wpakowała.
Wisienką na torcie było to, co stało się na tej cholernej celebracji bogów oraz ich darów. Nie dość, że w ogóle nie chciał tam iść to jeszcze Afrodyta postanowiła zabawić się jego kosztem. Zasłużenie, czy nie, był to drugi raz od ataku, a chyba trzeci w jego życiu kiedy faktycznie się czegoś bał. Bał się tego, że nie odzyska tego, co mu zabrano, a co sprawiało, że tak dobrze się czuł. Niestety był bardzo dumnym półbogiem, więc pomimo tego, że koniec końców odzyskał, co jego, szybko zmył się z imprezy by wyładować swoją złość, a przy okazji wypróbować nową halę treningową. To był pierwszy raz kiedy Jo mogła zobaczyć jedną z jego negatywnych cech, ale wyglądało na to, że jakoś się z tym wszystkim uporała. Przynajmniej tak mu się wydawało.
Tego dnia nie mieli zaplanowanego żadnego spotkania, lecz oboje podchodzili do tego dość spontanicznie. Jego drzwi zawsze były dla niej otwarte. Usłyszał otwierające się drzwi kiedy kończył właśnie prysznic po swoim treningu. Wysuszył lekko włosy, owinął się ręcznikiem i wyszedł jej na przywitanie.
- Cześć słońce. - uśmiechnął się szeroko na jej widok i jak to miał w zwyczaju od razu namiętnie ją pocałował.
Nigdy nie bawił się w jakieś delikatne buziaczki. Zależało mu na tym by jego kobieta wiedziała, że mu się podoba, a ona bardzo mu się podobała. Nie było też niczym dziwnym, kiedy nie skończyło się na jednym pocałunku, a kilku kolejnych oraz zamknięciu jej w jego ramionach, które oparł na kuchennym blacie.
- Dzięki, ale wiesz, że nie musisz mi przynosić obiadów? Jakoś tak wyszło, że nauczyłem się gotować. - uśmiechnął się nieco zadziornie nie mając pojęcia czy jest tam coś przygotowanego przez nią czy któregoś z obozowych kucharzy.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair Pon 17 Sty 2022, 10:34

Gdy wyciągała z reklamówki elementy przygotowanego obiadu, słyszała jak Balthazar zakręca wodę w łazience, co zwiastowało jego wyjście z łazienki. Odłożyła na bok paczkę makaronu, który wymagał jeszcze ugotowania i napawała się wspaniałym zapachem męskich kosmetyków, które uwolniły się do pomieszczenia zaraz po tym jak syn Thora wyszedł jej na przywitanie. Nie umiała wyjaśnić czemu, ale taka woń była dla niej niczym afrodyzjak, z czym nie kryła się już kiedy byli w drodze do domku nad jeziorem. Dlatego natychmiast obróciła się na pięcie, by spojrzeć na Balthazara odzianego wyłącznie w ręcznik, który niepewnie utrzymywał się na jego biodrach. Ledwie się zbliżył, a już zawiesiła ręce na jego szyi, by odwzajemnić namiętny pocałunek.
- Wiem, że wciąż trudno ci w to uwierzyć, ale też trochę umiem gotować. A spaghetti opanowałam niemalże do perfekcji.- uśmiechnęła się, dumnie unosząc swój podbródek. Wciąż nie umiała pojąć dlaczego Balthazarowi bardziej normalne wydaje się to, kiedy to on dla niej coś gotował, a odwrotnie już nie. Niby nie powinna narzekać, bo przełamywało to powszechnie seksistowskie przekonania. Niemniej jednak wciąż lubiła go zaskakiwać i robić dla niego te wszystkie niby banalne rzeczy, które robią dla siebie zakochani. Co prawda, Joanne wciąż nie przełamała się by powiedzieć te dwa magiczne słowa na głos, ale coraz częściej dopadało ją dziwne przeczucie, że powinna już to zrobić. Od powrotu z ich małej wycieczki, nic się między nimi nie zmieniało poza tym, że Joanne była coraz bardziej pogrążona w tym zauroczeniu.
- Trzeba jeszcze ugotować makaron, a sos wystarczy tylko podgrzać.- oznajmiła stanowczo, jakby właśnie śmiała przejąć dowodzenie w kuchni Balthazara, co nie zdarzało się często. Podniosła się lekko na palcach, by pocałować jeszcze raz swojego mastechefa, a potem obróciła się z powrotem przodem do blatu. Wyjęła pojemnik z gotowym już sosem i małą kostkę parmezanu, by go zetrzeć na sam koniec, gdy będą już siadać do wspólnego posiłku. Joanne cholernie polubiła wspólne obiady i kolacje w towarzystwie Balthazara. Pozwalało jej to choć odrobinę poczuć się normalnie, ale normalnie jak na człowieka, a nie herosa. Od powrotu z Tartaru potrzebowała takich chwil, nawet jeśli bywały krótkie i ulotne.


Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair J2mIjTU
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair Czw 20 Sty 2022, 15:43

Syn Thora zdecydowanie nie był przyzwyczajony do bliskości, a zwłaszcza tego typu - romantycznej bliskości. Chociaż minęło już kilka tygodni odkąd wrócili z ich domku nad jeziorem, nadal za każdym razem robił się bardziej czujny gdy tylko słyszał, że ktoś wchodzi mu do mieszkania. Dopiero gdy zaczął już utożsamiać dźwięk jej kroków z nią samą mógł się rozluźnić. Nie miał też do tej pory nikogo, kto tak często oraz chętnie spędzał z nim czas. Swego czasu była to Iris, aczkolwiek odkąd znalazła swojego ukochanego, on poszedł w odstawkę, a po tym feralnym ataku ich relacja po prostu się zmieniła. Do obecności Jo w swoim życiu zaczął się już przyzwyczajać. Musiał przyznać, że całkiem miło było wyjść spod prysznica i zobaczyć ją w swojej kuchni tak jak dzisiaj, nawet jeśli była to jego domena. Nie chodziło jednak o miejsce, a o osobę. Za każdym razem jego kąciki ust mimowolnie unosiły się lekko ku górze, a ręce, cóż... Od razu zbierały ją do siebie po kilka namiętnych pocałunków.
- Przecież nigdy nie wątpiłem w twoje umiejętności w kuchni... No... Przynajmniej nie na głos. - uśmiechnął się chytrze czując się całkiem bezpieczny wiedząc, że jej dłonie mogą go teraz co najwyżej podrapać albo pociągnąć za włosy - Po prostu ja robię to trochę lepiej, a ty lubisz być rozpieszczana. Niemniej, dziękuję i chętnie spróbuję. - uśmiechnął się całkiem wesoło na jej dumne uniesienia.
Oczywiście nie miał nic przeciwko żeby to ona mu gotowała. Chyba każde facet właściwie tego od swojej kobiety oczekiwał, lecz jemu było z tym trochę dziwnie. Nie był przyzwyczajony do tego, żeby ktoś się o niego troszczył, czy zabiegał. Z resztą pewnie przez swoje przejścia, kiedy się angażował to na sto procent. Już wcześniej dał jej jasno do zrozumienia, że podchodzi do tego całkiem serio. Przez ostatnie tygodnie zdążył już zrobić rachunek sumienia i uświadomić sobie, że znów się zakochał. Nie powiedział tego na głos żeby jej nie speszyć, ale dawał jej do zrozumienia na wszystkie możliwe sposoby, że ma wobec niej jak najbardziej poważne zamiary. Do tego, co ona czuje będzie musiała dojść sama, a on nie zamierzał jej pośpieszać.
- Mhm... Nie przeszkadzaj sobie... - odwzajemnił jej pocałunek, a kiedy się obróciła zaczął obmacywać jej krągły tyłeczek i całować jej najczulsze punkty na szyi.
Nic nie poradził, że uwielbiał się z nią droczyć. Kontynuował swoje pieszczoty przez kolejne kilka sekund zanim w końcu lekko przygryzł jej skórę na szyi i przeszedł do sypialni coś na siebie zarzucić. Nie będzie w końcu siadał do obiadu w samym ręczniku. Założył prostą, białą koszulkę oraz dresowe spodnie. Był typem, który preferował wygodę oraz funkcjonalność ponad sam wygląd. Wracając wrzucił ręcznik do łazienki pozostając przy kuchennym blacie.
- Pomóc ci w czymś?
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair Wto 25 Sty 2022, 21:50

-Nigdy nie musiałeś mówić tego na głos.- zmrużyła lekko oczy w podejrzliwym geście. Zrobiła to oczywiście w żartobliwym tonie, bo nie miała mu za złe tego, że uważał siebie za lepszego kucharza. Zwłaszcza, że była to całkowita prawda. Za jego kulinarnymi dziełami nie stała tylko wiedza i znajomość wielu przepisów, ale także niezwykła dbałość i wyczucie. Zawsze doskonale dobierał proporcje składników i prawdopodobnie nie potrzebował to tego różnych wielkości miarek i dokładnych wytycznych zapisanych na kartce papieru. Joanne pewnie niejednokrotnie przypaliłaby nieco mięso tylko po to, by mieć pewność, że w środku nie będzie surowe, a tymczasem syn Thora opanował przygotowywanie go chyba do perfekcji.- Ale tu akurat masz rację, uwielbiam być rozpieszczana. Zatem dobrze się dobraliśmy.- uśmiechnęła się tym razem pogodnie i z pełnym zadowoleniem. Nigdy nie była zbyt wymagająca wobec mężczyzn. Co więcej, zazwyczaj bardzo niewiele oczekiwała, a wręcz dużo tolerowała, o ile nie traktowała kogoś poważnie. Do Balthazara zdążyła się już przywiązać i jego w gruncie rzeczy traktowała całkiem serio, niemniej jednak wykazywał się tyloma wspaniałymi cechami, że jak dotąd nie musiała dopraszać się o nic więcej. W momencie gdy spróbowała to zrobić, zderzyła się ze srogą nauczką w postaci próżnej Bogini, która zdecydowała się zepsuć im imprezę.
- Byłoby to o wiele łatwiejsze, gdyby coś nie odwracało mojej uwagi.- mruknęła pod nosem, choć nie na tyle cicho, by Balthazar nie mógł tego usłyszeć. Odnosiła się oczywiście do tego, że jego dłonie właśnie spoczęły na jej pośladkach, a usta łaskotały przyjemnie jej skórę na szyi. Syn Thora w przeciągu ostatnich tygodni zdołał się przekonać o tym w jaki sposób skutecznie odciągać ją od jakichkolwiek czynności. Co więcej, chwilami bezkarnie wykorzystał zdobytą wiedzę. Jak się okazywało, mając go blisko siebie jej życie było nieustannym treningiem. Może i nie ćwiczyli teraz walki wręcz, ale w zamian blondynka musiała ostro szlifować swoją wolną wolę i asertywność. Była dosłownie od włos od tego, by porzucić obiad na rzecz kontynuowania tych słodkich pieszczot, które próbowały odebrać jej te strzępki samokontroli jakie pozostały w niej odkąd pierwszy raz zbliżyli się do siebie tak na serio.
Gdy Balthazar zniknął w pomieszczeniu obok, odetchnęła głęboko ciesząc się faktem, że jednak uda jej się przygotować spaghetti do końca. Wyjęła z szafki rondelek, do którego przelała sos. Choć nie była mistrzem kuchni, zdecydowanie wolała odgrzewać na kuchence niżeli w mikrofalówce. Postawiła rondelek na malutkim ogniu, a potem wyjęła kolejny garnek, by napełnić go wodą. Wylądował na palniku obok i został przykryty pokrywką. Pozostawało tylko czekać aż woda się zagotuje, żeby włożyć do niej makaron.
- Nie, wystarczy tylko poczekać.- oznajmiła i obróciła się przodem do Balthazara.- Chyba, że masz coś konkretnego na myśli.- dodała beztrosko i uśmiechnęła się na ten swój łobuzerski sposób. Podeszła bliżej Balthazara i objęła go luźno rękami. Uniosła się lekko na palcach, a potem pocałowała go krótko, ale bardzo czule.


Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair J2mIjTU
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair Sob 29 Sty 2022, 01:09

Syn Thora tak naprawdę przywiązywał wagę do przygotowania posiłków tylko dlatego, że z punktu widzenia trenera, odpowiednia dieta była bardzo ważna dla każdego herosa. Kiedy inni szlifowali te kilka specjalnych technik ze swojego repertuaru, on wolał przyjąć bardziej holistyczne podejście do swoich podopiecznych oraz tego, czego potrzebują. Chociaż nie mógł zaprzeczyć, że również do tej dziedziny życia wkradł się ten perfekcjonizm oraz nuta rywalizacji, która towarzyszyła mu przez pierwsze dekady istnienia. Nie mógł sobie pozwolić na to by byle satyr z obozowej kuchni był od niego lepszy, więc sprawy diety, składniki odżywcze oraz rozmaite techniki opanował do perfekcji i mógłby pewnie rywalizować z niektórymi lepszymi szefami tej części globu, gdyby tylko kiedykolwiek miał na to ochotę. Na razie jednak wystarczał mu fakt, że Jo zdawała się jego kuchnia zadowalać, a to sprawiało mu aktualnie najwięcej radości w tym wszystkim.
- Tak, tylko coś czuję, że z każdym kolejnym rozpieszczaniem sam pod sobą dołki kopię, bo jak tak dalej pójdzie, jak ja cię zadowolę za rok czy dwa? - odpowiedział jej z rozbawionym uśmiechem.
Choć nie był tym typem, który patrzył w przyszłość z optymizmem, to odkąd zostali parą zaczynał dopuszczać do siebie myśl, że zostało mu więcej jak kilka lat życia, a raczej czasami o tym fakcie zapominał i skupiał się na tym jak mogłoby wyglądać ich życie gdyby pomyśleli o czymś bardziej permanentnym i wiążącym. Jak by się jej oświadczył oraz czy w ogóle? Zdążył zdać już sobie sprawę, że się w niej zakochał. Nadal uważał, że mu nie przystoi ponieważ jest o jakąś dekadę od niej starszy, lecz słusznie mówiono, że serce nie wybiera. Nie zdobył się jednak na to by jej o tym powiedzieć. Nie był pewien, czy ona czuje to samo, a nie chciał sprawić by czuła się zmuszona do podzielania jego uczuć. To, co teraz mieli mu wystarczało. Przynajmniej na razie.
- Ale o ile nudniejsze, nie sądzisz? - mruknął tuż obok jej ucha przygryzając jego płatek.
Uwielbiał się z nią droczyć, nie potrafił sobie tego odmówić. Wiedział, że potrafi sprawić żeby szybko zmiękła i rzuciła wszystko, co robi żeby się z nim kochać, ale jak to Balthazar. Tutaj również znalazł złoty środek na to by bezkarnie podsycać płomień jej pożądania do tej granicy, w której będzie zaczynała tracić kontrolę. Przestał całować jej szyję dopiero wtedy, kiedy wiedział, że jest dokładnie w tym punkcie. Na pożegnanie przygryzł jeszcze skórę jej szyi by szybko czmychnąć poza jej pole widzenia.
- Coś konkretnego, w czym mogę ci pomóc..? Hmm... Pomyślmy... Jestem dość dobry w pozbawianiu cię ubrań. Czujesz, że potrzebujesz moich profesjonalnych usług? - w jego tęczówkach błysnęły znajome jej wyładowania, które zdążyły już pozbawić ją znacznej części garderoby, aczkolwiek zawsze jej wszystko odkupował.
Z całkiem wesołym uśmiechem ułożył swoje dłonie na jej biodrach odwzajemniając jej pocałunek i przyciągając ją trochę bliżej by się o niego oparła. Po krótkiej chwili patrzenia jej w oczy pocałował ją jeszcze kilka razy z uczuciem z goła innym od pragnienia.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair Pon 31 Sty 2022, 14:16

Perspektywa życia u boku Balthazara za rok lub dwa została przez blondynkę gładko przyswojona. Nie okazała żadnego niepokoju ani też zdziwienia, bo żadnej z tych dwóch rzeczy nie odczuła. Choć zdarzało jej się przesadnie analizować niektóre ich rozmowy, w tej chwili temat wydawał jej się całkiem naturalny i przystępny, co mogło oznaczać, że była coraz bardziej oswojona z ich sytuacją i coraz bardziej pewna tego, że syn Thora jest osobą, z którą chciałaby żyć. W jej odczuciu próba czasu powoli dobiegała końca, a ona czuła coraz to silniejsze przywiązanie do tego wspaniałego mężczyzny.
- Jesteś kreatywny, na pewno jakoś sobie poradzisz.- odpowiedziała mu beztrosko i posłała zadziorny uśmieszek, jakby zupełnie nie przejmowała się faktem, że co chwilę stawiała przed nim coraz wyższe poprzeczki. Oczywiście nie wymagała od niego tak wiele, a jedynie się z nim droczyła.
Przechyliła lekko głowę w bok, czując jak Balthazar lekko przygryza płatek jej ucha. Jak zwykle nie umiała powstrzymać uśmiechu, który cisnął się na jej usta, choć za wszelką cenę chciała stwarzać chociaż minimalny pozór powagi.
- No... może troszkę.- powiedziała melodyjnym tonem już niemal oddając się prowokacjom ze strony Balthazara. Cofnęła lekko swoje biodra do tyłu, by naprzeć nimi na stojącego za nią syna Thora. Na szczęście zadbał on o ich opustoszałe żołądki, wycofując się nim całkiem porzuciła bulgoczący już lekko sos do spaghetti. Gdyby nie to, pozostaliby głodni a rondelek nadawałby się do wyrzucenia razem ze spalonym w nim jedzeniem.
Balthazar zniknął w swojej sypialni, gdzie zapewne się przebierał, a ona w tym czasie mogła włożyć makaron do bulgoczącej wody i przemieszać kolejny raz sos, by mieć pewność, że w całości był już gorący.
Jej serce zadrżało za sprawą samych myśli o tym, co takiego Balthazar mógł jej zaoferować. Trudno było jej się oprzeć cudownym pocałunkom, jakimi ją częstował. Odwzajemniała każdy z nich do momentu, aż usłyszała skwierczenie spowodowane wodą, która wydostawała się spod pokrywki. Dlatego odsunęła się od syna Thora, co sprawiło jej niemal namacalny ból i podniosła szybko pokrywkę.
- Najpierw zjemy obiad!- zamachnęła się groźnie drewnianą łyżką, tym razem desperacko próbując odpędzić zaloty ukochanego. Wiedziała, że nie uda jej się zbyt długo mu opierać, a za cel sobie postawiła, że zjedzą w końcu te pieprzone spaghetti.- Siadaj na tyłku, a potem przedstawisz mi swoją szeroką listę oferowanych usług.- dodała zdecydowanym i aż do boleści zdeterminowanym głosem, jakby na moment zapomniała co takiego Balthazar był w stanie jej zapewnić. Tak na prawdę nie zapominała o tym ani na moment, nawet wtedy, kiedy nie było go w pobliżu. W myślach odszukała cokolwiek, co mogło ostudzić jej perwersyjne myśli na temat syna Thora i zaczęła odcedzać makaron. Gdy to robiła nie odwracała nawet wzroku w kierunku Mistrza Piorunów w obawie, że znowu ją zbałamuci psychicznie. Nałożyła makaron na dwa talerze, polała sosem, a na koniec starła trochę parmezanu, który miał wzbogacić całą potrawę. W końcu ujęła oba talerze, zabrała ze sobą sztućce i ułożyła wszystko na stole.
- Voilà!- zawołała i siadła naprzeciw Balthazara. Spojrzała na niego w ten sam charakterystyczny sposób, w jaki patrzyła na niego za każdym razem gdy miał zjeść coś przygotowanego przez nią. Niecierpliwie czekała aż zajmie się swoją porcją, by mogła ocenić czy mu smakuje. W międzyczasie zaczęła zawijać makaron na swój widelec i również skosztowała potrawy, bo od samego zapachu przecieru pomidorowego i parmezanu zaburczało jej w brzuchu.


Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair J2mIjTU
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair Sro 09 Lut 2022, 17:20

Syn Thora raczej nie wybiegał tak daleko w przyszłość jak mieszkanie razem, chociaż musiał przyznać, że miałoby to swoje plusy. Już teraz spędzali ze sobą naprawdę dużo czasu i zazwyczaj kończyli wieczór u niego albo u niej. Znacznie prościej byłoby mieć to jedno miejsce spotkań, tylko on nie był pewien czy już był na to gotów. Zdążył się już oswoić z faktem, że rzeczywiście ponownie się zakochał i tym razem w kobiecie z którą faktycznie mógłby być. Z uwagi jednak na jej historię był dość powściągliwy w okazywaniu jej tego, jak bardzo mu zależy. Nigdy nie prognozował sobie długiego życia. To cud, że dożył blisko czterdziestki, a sytuacja w której się znaleźli tylko zmniejsza jego szanse na przetrwanie. Nie chciał by znów przechodziła przez to, co kilka miesięcy temu i to z jego powodu. On wiedział, że gdy tylko nadejdzie ten moment, stanie do walki z tym, który winien był śmierci jego podopiecznych i wyegzekwuje swoją zemstę. Z tej walki nie zamierzał już wracać, więc ciężko było mu teraz powiedzieć te dwa słowa, które mogłyby tak wiele zmienić. Choć pewnie zdaje już sobie sprawę z jego uczuć, usłyszeć je sprawia, że wszystko staje się cholernie realne.
Na jej zadziorny uśmieszek odpowiedział tylko zmrużeniem oczu i pokręceniem głowy. Oczywiście, że coś wymyśli. Z nim ciężko było się nudzić i ona z premedytacją wykorzystywała to przeciwko niemu. Niedługo naprawdę będzie musiał wziąć się za jakieś porządne niespodzianki by nie zostać za bardzo w tyle.
- Mhm... Wiedziałem, że dasz się przekonać. - wyszeptał jej do ucha powoli zjeżdżając swoimi dłońmi wzdłuż jej ciała w końcu zatrzymując je na biodrach.
Nie zamierzał trzymać ich przy sobie. Jo była zbyt piękna by przejść obok niej obojętnie i nie pozwolić sobie nawet na delikatne pieszczoty. Na jego szczęście chyba też coś w nim widziała ponieważ gdy tylko wrócił z sypialni mógł nacieszyć się tymi słodkimi pocałunkami, które, gdyby nie bulgocząca woda, bardzo szybko przerodziłyby się w coś zupełnie innego. Tego też sobie nie odmawiał. Cholernie go kręciła i nie zamierzał tego faktu ukrywać.
- Cieszę się, że nawet nie zaprzeczasz. Nie mogę się doczekać. - oblizał usta patrząc na nią łapczywie zupełnie jakby ta biedna drewniana łyżka zupełnie nie istniała.
Choć posłusznie wyszedł z kuchni żeby klapnąć sobie przy małym stole, nie omieszkał jeszcze lekko złapać jej za pośladek puszczając jej oczko. Później był już całkiem grzeczny czekając aż skończy wszystkie przygotowania. Uśmiechnął się kiedy postawiła przed nim talerz i nie byłby sobą gdyby jeszcze przez chwilę się z nią nie podroczył. Zawsze jak mu coś przygotowała, czekała na jego reakcję. Przypominało mu to trochę te wszystkie filmy dokumentalne z lwicą, która poluje, a lew się tylko obija dostając prawo pierwszego posiłku. Tylko, że każdy wiedział, że to lwica trzymała swojego lwa za jaja, ale czy tak było również w tym przypadku? Kto wie.
Powoli nawinął makaron na widelec przyglądając mu się to z lewej, to z prawej. W końcu rozwinął i zrobił to ponownie. Dopiero za trzecim razem wydał się na tyle usatysfakcjonowany żeby rzeczywiście spróbować. Patrzył jej w oczy nic nie mówiąc, ale nie potrafił tak długo, więc w końcu szeroko się uśmiechnął, gdy w ustach już nic nie zostało.
- Pyszne. Dziękuję Jo. - złapał ją za wolną dłoń lekko ściskając i gładząc kciukiem jej wierzchnią część.

//Sorry, miałem znajomych od czwartku i dopiero powoli wracam do postowania.
Sponsored content
Re: Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair

Mieszkanie 11 - Balthazar MacGrioghair
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Similar topics
-
» Mieszkanie Iana
» Balthazar MacGrioghair
» Balthazar MacGrioghair
» Balthazar
» Okolice Ludington - Joanne & Balthazar



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: