Luke King DpyVgeN
Luke King FhMiHSP


 

Luke King

Luke King
Luke King
Luke King Sro 07 Lip 2021, 15:12

Luke Donatello King
Wiek i data urodzenia:
32 lata - 26/10/1989 
Boski rodzic:
Baldur
Pochodzenie:
Bairnsdale, Australia
Staż w obozie:
22 lata
Ranga:
Mieszkaniec Obozu
Specjalizacja:
Wojownik/Medyk - lekarz specjalista
Alexander Skarsgard
Wizerunek

Luke zdecydowanie wyglądem pasuje do słowa pół-bóg. Przy wzroście 190 cm oraz wadze blisko stu kilogramów zasługuje na miano syna Baldura. Szerokie barki oraz atletyczna budowa ciała nie są nowością wśród herosów, aczkolwiek ten facet wynosi to na zupełnie nowy poziom. Pokrewieństwo ze swoim ojcem potwierdza schludnie przystrzyżonymi blond włosami oraz jasnymi, błękitnymi oczyma. Wśród znaków szczególnych znajdzie się kilka blizn, lecz jak na jego staż w obozie oraz renomę jest ich niezwykle mało. Na całej długości prawej ręki ciągnie się tribal tatuaż obrazujący nordyckie legendy. Na lewym nadgarstku natomiast nosi złota bransoletę. Lubuje się w luźnych, wzorzystych koszulach, lnianych spodniach oraz innej odzieży pasującej do ciepłego klimatu.

Charakter

Luke jest tym promieniem słońca w pochmurny dzień, którego wszyscy potrzebują. Niepoprawny optymista zdający się niczym nie przejmować. Żadna trwoga mu nie straszna, a zmartwienia zdają się dla niego nie istnieć. Zawsze z uśmiechem pomaga każdemu napotkanemu stworzeniu. Czy to heros, czy szop pracz buszujący przy jego śmietniku. Określając go dwoma słowami - Positivum Forte. To nie czyni z niego oczywiście człowieka idealnego. Ma skłonności do agresji, gdy ktoś już wyczerpie jego cierpliwość. Jest również dość mało empatyczny. Potrafi bez mrugnięcia okiem zabić kilka osób bądź potworów, jeśli uzna je za złe według własnego kodeksu. Nie przywiązuje zbyt dużej wagi do reguł, wierzy, że są po to żeby je naginać, a czasami łamać. Ma również problem z kobietami. Mianowicie kocha wszystkie i bardzo trudno byłoby mu się ustatkować.

Post

Ten wieczór miał być celebracją. Po ostatniej kłótni z Mią miał zamiar odpuścić sobie tę imprezę. Pojawiłby się tam tylko po to by poderwać kilka herosek, które mają wystarczając rozsądku by mu odmówić. To mógł robić każdego innego dnia. Przynajmniej nie musiałby się wciskać w garnitur, który tak cholernie krępował mu ruchy i sprawiał, że nie mógł wziąć pełnego wdechu bo kilka guzików wyskoczyłoby mu z koszuli. Mimo wszystko nie miał zamiaru się wycofać. Samą swoją obecnością odstraszy znaczne grono adoratorów, a Ci, którzy zostaną szybko się wycofają gdy zamieni z nimi dwa słowa. Głównie z tego powodu pojawił się w namiocie odstawiony jak stróż w boże ciało. Krawat niemiłosiernie uciskał mu grdykę, co jasno i wielokrotnie zaznaczał wciskając za niego palec i lekko poluzowując. Przyglądał się wszystkiemu z okolic sceny. Jak można było przewidzieć, jego siostra wyglądała jak zawsze zjawiskowo. Dopóki znajdowała się na parkiecie nie spuszczał z niej wzroku. W końcu, gdy jakiś półgłówek zdobył się na odwagę by poprosić ją do tańca, Luke interweniował samemu robiąc to samo zanim ktoś inny miałby chociażby tę sposobność. Podczas przemówienia stał obok Mii jak anioł stróż, tylko o wiele przystojniejszy.
Wybuch był cholernie niespodziewany. Na tyle, że Luke zadziałał czystym refleksem oraz zmysłem przetrwania, ale nie swojego, tylko swojej siostry. Rzucił się z nią na ziemię zakrywając własnym ciałem. Siła eksplozji oraz towarzyszący jej huk sprawiły, że wszystkie zmysły skupiły się tylko na poparzeniach, których właśnie doświadczały jego plecy oraz wielu rozcięciach od odłamków sceny. O siniakach nawet nie ma co wspominać, bo te pojawiły się na całym jego ciele. Potrzebował chwili by się ogarnąć, w której nadal dociskał dziewczynę do parkietu. W końcu podniósł się na czworaka podpierając dłońmi przy jej głowie. Wyglądało na to, że nie odniosła żadnych większych obrażeń, ale straciła przytomność. Dar jego ojca już zaczynał goić jego rany, aczkolwiek nie było mowy o tym by dźwignął ją na plecy i zabrał jak najdalej od obozu. W tym momencie w dupie miał portale otwierające się w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu stała cena czy dogorywania innych herosów. Dla niego liczyło się bezpieczeństwo tylko jednej osoby. Pomimo przeraźliwego bólu adrenalina robiła swoje. Udało mu się zaciągnąć dziewczynę za przewróconymi stolikami do jednej ze ścian. Przecięcie materiału nie było problemem. Po drugiej stronie również panował chaos. Stało się to, co nigdy prawa stać się nie miało. Zostali zaatakowani. Tyle wart byłe zapewnienia tych wszystkich bóstw, że będą tutaj bezpieczni.
Jego dar pracował już na tyle sprawnie by pozwolić mu na wzięcie siostry na ręce i lekki trucht. Nie odbiegł jednak dalej niż kilkadziesiąt metrów, jak coś ostrego musnęło jego prawą nogę na tyle głęboko, że stracił równowagę i runął na jedno kolano wypuszczając z rąk dziewczynę. Fortuna bądź boska łaska jednak dziś się do niego uśmiechnęła. Leżała teraz pod nogami jego przyjaciela.
- Zabierz ją stąd Rudeford. No już, spierdalaj stąd! - warknął oglądając się za siebie oraz majaczące tam cienie trzech sylwetek na tle płonącego namiotu.
Dwa z nich nagle ruszyły w ich stronę dzierżąc w dłoniach ostre narzędzia. Ich błędem była próba przekroczenia defensywy, którą prezentowało ciało syna Baldura. Pewnie spodziewali się, że po tym wszystkim Luke nie będzie się w stanie zbytnio ruszać. Nic bardziej mylnego. W jego dłoniach pojawił się ogromny topór podarowany mu przez ojca. Jednym ruchem odrąbał głowę przeciwnikowi po swojej prawej, drugiemu po prostu wbił ostrze w czaszkę. Ostrze zdawało się rozbłysnąć błękitnym blaskiem kosztując krwi. Luke wyprostował się stając na równych nogach. Wyciągnął ostrze z łba jakiegoś, niegdyś, herosa, zamachnął się strzepując z niego krew by w końcu odwrócić się do trzeciej postaci idącej w jego stronę z dwoma kamami. Rozpoznał w niej swojego przyjaciela, który miał zginąć na misji jakieś dwa lata temu.
- I to jest właśnie Nieśmiertelny Luke. Mówiłem im, że eksplozja cię nie powali, ale niee... Przecież nikt w promieniu iluś tam metrów tego nie przeżyje. Nie docenili cię. - wyszczerzył się obrzydliwie - Twoja kochana siostrzyczka chyba też, przeżyła, co? To z nią uciekł tamten frajer? Nie ważne. Ktoś ich złapie. - machnął ręką od niechcenia a zza pniów pobliskich drzew wyłoniło się kilka ciemnych postaci.
- Widzisz, ja nie mam zamiaru popełniać tego samego błędu. Chyba nie myślałeś, że to jakaś saga w której stoczymy epicki pojedynek sam na sam? - zarechotał w obliczu nienamiętnej twarzy syna Baldura.
- Powinieneś być mądrzejszy. Zaatakować obóz, albo mnie to jedna sprawa, ale prawie wysadzić Mię? Zjebaliście. - odezwał się w końcu Luke z przerażającym chłodem oraz spokojem w głosie kontrastującym z tym wykrzywionym uśmiechem.
Nie czekał na ich atak. Sam przystąpił do ofensywy ciskając swój topór w klatkę piersiową najbliższego cienia posyłając go na ziemię. W tym czasie kolejna sylwetka zarzuciła mu łańcuch na rękę usiłując nie dopuścić do zebrania swojego oręża. Szarpnął ręką przyciągając mężczyznę do siebie, po czym złapał go za szyję, nogę i potraktował kręgosłup kolanem. Po okropnym gruchnięciu odrzucił zwłoki jak szmacianą lalkę. Wszystko wykonane z precyzyjną, cichą furią. Kolejni byli mądrzejsi, atakowali dwójkami. Ich ostrza mieniły się w świetle księżyca na przemian z rozlewaną przez obie strony krwią. Gdy złapał przedramiona przeciwnika i potraktował go z głowy, drugi zdołał ciąć go po regenerujących się plecach. Nabił jednego, na drugiego, ale pojawili się kolejni. Blokując ostrze swojego topora w ciele kobiety, przypłacił to rozcięciem na brzuchu. Za każdym razem regeneracja była coraz słabsza. Zdołał zgładzić kilku członków NoGods zanim jego dawny przyjaciel postanowił sam wkroczyć do akcji.
Posłał w stronę Luke'a kilka kul ciemnej energii. Przed dwoma zdążył się obronić, ale reszta boleśnie uderzyła w jego ciało. Zaprzestał używania swojego daru do regeneracji wystawiając się na ataki. Po kilku takich seriach w końcu padł na kolana mogąc tylko przyglądać się nadciągającej zagładzie.
- Patrzcie no... Nieśmiertelny Luke jednak nie jest taki nieśmiertelny... - Alvarez pysznił się swoim zwycięstwem podchodząc bliżej.
Bijący od niego chłód był już odczuwalny. Przez pół przymknięte powieki mógł tylko obserwować, jak okrążają go niczym hieny. Dla niego nie było już odwrotu, ale może przynajmniej Rudefordowi udało się zabrać stąd Mię. Jego misja została wykonana.
- Nie masz już nic do dodania? Na misjach zawsze byłeś taki wygadany. Taki idealny, taki niezwyciężony! Cóż... Pokonałeś kilku, tego nie mogę nie powiedzieć... - rozejrzał się po kilkunastu leżących w okolicy trupach - Ale klęczysz teraz pokonany, a wiesz, co zrobię jak już z tobą skończę..? - nachylił się do jego ucha by upewnić, się, że dobrze go usłyszy - Przyprowadzę Mię tutaj i zerżnę nad twoim trupem. Zawsze mi się podobała, tylko ty stałeś na przeszkodzie. Będzie mogła wykrzykiwać twoje imię. - uśmiechnął się paskudnie odchylając swoją głowę.
Jakież było jego zdziwienie, gdy dłoń Luke'a wystrzeliła i zacisnęła się na jego szyi, a on sam dźwignął się z kolan emanując coraz mocniejszym światłem. Cała jego sylwetka zaczynała świecić, a oczy wypełniły się nienaturalnym, błękitnym blaskiem.
- Znów popełniasz ten sam błąd. Herosi są bardzo emocjonalni. Powinieneś był bardziej uważać na lekcjach, wiesz, co odbija księżyc? - Luke uśmiechnął się złowieszczo odwracając twarz w stronę pełni.
- O kurwa...
Tylko tyle zdążył powiedzieć zanim noc stała się dniem rozświetlona błękitną supernovą. Wszystko w promieniu piętnastu metrów zostało doszczętnie spopielone. Wszystkie ciała, ludzie, a nawet przedmioty. Po środku tego wszystkiego pozostał Luke, wykończony, pobłyskujący jeszcze resztkami niespożytkowanej do końca energii majaczącej w tatuaży na jego prawej ręce. Stracił przytomność w przeciągu kilku sekund.
Gdy obudził się kilka dni później w szpitalu nie było nikogo, kto mógłby stanąć mu na drodze przed zobaczeniem siostry. Musiał zobaczyć na własne oczy, że przeżyła te masakrę i zwisało mu to, że przeszedł cały obóz z gołą dupą, okryty tylko szpitalnym wdziankiem. Dopiero po opierdzielu od Mii udał się z powrotem by przeleżakować obserwację. Na misje wrócił z nowym ferworem, zwłaszcza jeśli ktoś mu powiedział, że może to doprowadzić do zgładzenia syna Tartaru. Zrobi wszystko by jego siostra znów nie stała w obliczu niebezpieczeństwa.

Ciekawostki

- Boska Broń: Złota bransoleta zmieniająca się w wielki topór dzierżony przez niego zazwyczaj oburącz, aczkolwiek potrafi nim również machać jedną ręką.
- W trakcie bitwy: Podczas wybuchu był niedaleko sceny. Uratował z namiotu swoją siostrę żeby później przekazać ją przyjacielowi, kiedy on zajmował się kilkoma poplecznikami syna Tartaru. Wszystkich zabił, a jego nieziemska regeneracja uratowała go od tego samego losu.

- W przeciwieństwie do większości herosów jego dzieciństwo nie było aż tak tragiczne. Miał całkiem kochająca rodzinę, która rozpadła się wraz ze śmiercią jego siostry w bardzo młodym wieku. Dwa lata przed tym jak wysłano go do obozu.
- Za młodego chłopaka był raczej chuliganem. Przynajmniej do czasu aż nie pojawiła się jego przybrana siostra Mia. Był to punkt zwrotny w jego życiu, w którym wyporządniał, zajął się wszystkimi lekcjami na poważnie i zaczął roztaczać wokół siebie promienną aurę.
- Niepoprawny kobieciarz, ale która by nie uległa temu uśmiechowi?
- Boskim prezentem od ojca była złota bransoleta zmieniająca się w wielki topór.
- Sekretnie zawsze marzył by mieć szopa pracza, uważa je ze cholernie urocze zwierzątka.
- Ma uczulenie na truskawki, ale nikomu tego nie zdradza.
- Jego miłość do zwierząt jest tak silna, że ulubionym mięsem stała się wołowina.
- Zawsze zdaje się coś przegryzać. Ciężko go spotkać bez jakiejś przekąski.
- Zdecydowanie nie należy do rannych ptaszków. Zdaje się wychodzić z mieszkania dopiero gdy słońce jest w zenicie.
- Zaborczo chroni swoją młodszą siostrę, niezależnie od tego, czy to minotaur, demon, czy jakiś napalony gówniarz.
- Tak, jego matka bardzo lubiła żółwie ninja, od których dostał swoje drugie imię, które zdradził tylko Mii oraz Alaude
- Jego moc objawia się chłodnym, błękitnym światłem w przeciwieństwie do tego ciepłego, słonecznego.



Ostatnio zmieniony przez Luke King dnia Pią 09 Lip 2021, 17:31, w całości zmieniany 2 razy
Luke King
Luke King
Re: Luke King Czw 08 Lip 2021, 17:21

Gotowe, podbijam!

Luke pewnie nie będzie mieć tak wysokiej kontroli nad fotokinezą, aczkolwiek na potrzeby historii założyłem, że w chwili wyższych emocji udało mu się raz wejść na ten poziom. Celowo też ograniczyłem tam zasięg działania.
Admin
Admin
Admin
Re: Luke King Czw 08 Lip 2021, 23:08

Karta niezaakceptowana.

Uwagi:
• Ranga - jednostka specjalna
Jednostkę specjalną można uzyskać wyłącznie fabularnie. Wymagania: Minimum 15 lat stażu w obozie, zgładzenie silnej bestii, nominacja od głównego dowódcy bądź jego zastępców. Nawet jeśli założyłeś, że Luke zgładził jakąś silną bestię, tak dotąd fabularnie nominacji było kilka i od tego czasu nikt rangi nie otrzymał. Z racji tego, że King był w obozie w trakcie tych nominacji, fabularnie nie trzyma się to kupy, bo powinien ją dostać wtedy, gdy generał dawał pierwsze nominacje.
Tak też wszystkie wzmianki dotyczące jednostki specjalnej prosiłbym zmienić, bo takowe pojawiają się np. w charakterze postaci.

• Wygląd:
Tutaj nie jest to błąd, bo teoretycznie jest taka możliwość, aczkolwiek, gdyby nie robiło ci to dużej różnicy, proponowałbym zmianę zapożyczanego wizerunku. Powód jest taki, że inny gracz już kiedyś stworzył postać z tym wizerunkiem i tak się złożyło, że ów postać ma całkiem istotną rolę w obecnej fabule oraz ta postać była synem Baldura XD To oznacza, że wg. przykładowego posta: syn Baldura z wyglądem Hemswortha, słuchał przemowy innego syna Baldura z wyglądem Hemswortha XD. Nie jest to jednak żaden wymóg, ot zwykła uwaga, bo jeśli zostaniesz przy tym wyborze, to jakoś to fabularnie możemy pogodzić (np. geny Baldura mocno dominują u obu, więc są bardzo podobni do siebie). Konkretniej chodzi o @Arthur Crow. Podkreślam jednak, że to jest tylko sugestia od nas i jeśli koniecznie chcesz zostać przy tym wizerunku, nie ma problemu.

• Przykładowy post:
"W jego dłoniach pojawiły się topory podarowane mu przez ojca." - heros może posiadać tylko jedną broń od swojego boskiego rodzica. Wyjątkiem są takie, które polegają na współpracy kilku elementów np. pistolety czy łuki. Tak więc od ojca mógł dostać tylko jeden topór.
"Gdy otrzymał powołanie do jednostki specjalnej, w związku ze swoim wyczynem podczas ataku, nie wahał się ani chwili. Jeśli to ma zapobiec kolejnemu atakowi, wybierze się na najbardziej niebezpieczne misje z najgorszymi pojebami tego obozu." - jednostka specjalna powstała ponad rok po bitwie podczas reorganizacji, ale to tak tylko tytułem wyjaśnienia, bo o samej randze rozpisaliśmy się trochę wyżej.

Ponadto, sam zamysł z ratunkiem Mii jest jak najbardziej okej, jednak tylko do momentu, w którym wchodzi postać Alaude. Według fabuły, która wydarzyła się między Alaude i Mią, wychodzi na to, że Alaude zajmował się nią na prośbę Luke, któremu był winien przysługę za uratowanie go podczas jednej misji. Jeśli Alaude miałby uratować Mię podczas bitwy, to raczej uznałby dług za spłacony i tym samym, później nie podjąłby się bycia jej ochroniarzem, gdyż to właśnie chęć spłaty tego długu była głównym motorem napędowym Laborde.
Luke King
Luke King
Re: Luke King Pią 09 Lip 2021, 17:37

Dobra, chyba zaadresowałem wszystkie poprawki. Możecie jeszcze raz rzucić okiem.
Admin
Admin
Admin
Re: Luke King Pon 12 Lip 2021, 18:01

Karta zaakceptowana !
Otrzymujesz na start:
- 540 punktów zwykłych
- 125 punktów boskich

Kartę zamykam i przenoszę.

Witaj w grupie Sigurda, Luke!


Sponsored content
Re: Luke King

Luke King
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Similar topics
-
» Luke King
» Luke King
» Luke King
» Luke King
» Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Nieaktywne Karty Postaci-
Skocz do: