Po drodze z wesela do swojego mieszkania, która zdawała się trwać całą wieczność, Blake weszła w posiadanie butelki wódki. Zwykłej, prymitywnej wódki, ordynarnej i kojącej zmysły. Wypaliła też dwa papierosy, bo w obecnym stanie wyżywać mogła się jedynie na swoim zdrowiu, co przynosiło jej wątpliwą ulgę. Butelkę pozyskała odwiedzając bar, opustoszały zupełnie, ponieważ chyba nawet barman był na weselu państwa Nero. Albo gdzieś na zapleczu, wiedząc dobrze, że nie ma nic do roboty, w każdym razie za ladą go nie było. Nie miała mu tego za złe, obsłużyła się sama, bez chęci pozostania w pustym lokalu. Szła przez obóz w zwiewnej wieczorowej sukni, a chłodne powietrze cięło niczym sztylet. Kolejna okazja do samobiczowania, chociaż jakby naprawdę chciała poczuć tę ponurą satysfakcję z braku poszanowania dla własnego zdrowia wzięłaby motocykl i pojechała gdzieś zapolować na jakiegoś potwora... Zerknęła na butelkę wódki, jakby to ona szeptała jej do ucha zachęty. Może później tak zrobi, najpierw musi się napić. Dotarła do mieszkania, nie przejmując się tym żeby się przebierać. Po prostu usiadła przy blacie barku aneksu kuchennego i postawiła butelkę przed sobą. Przeczesała włosy, odgarniając je do tyłu i starając się pozbierać myśli nie myśląc jednocześnie. Gdzieś w międzyczasie włączyła muzykę, żeby wypełnić pustą przestrzeń czymś, co pomoże jej wziąć się w garść. Pozory siły, które tak bardzo starała się zachować przed Folkiem, teraz ją opuściły. Poczuła się słabsza niż kiedykolwiek wcześniej. Przez chwilę złapała się na tym, że prosi ojca o siłę. Przeklęła się w duchu. Głupia, Ares ma w dupie twoje uczucia do innego herosa. Liczy się tylko siła i pewność siebie. Blake była stworzona do tego żeby walczyć mieczem, nie emocjami. Walczyć sercem ale z pragnieniem krwi, nie miłości. Córka Boga Wojny właśnie przegrywała walkę sama ze sobą. Napiła się kolejnego łyka wódki z zaskoczeniem widząc, że niemalże opróżniła ją do połowy. Piła po drodze? Nie zanotowała tego. Cholera, od jutra weźmie się w garść, jak Aresa kocha.
Gość
Gość
Re: Afterparty Pon 18 Sty 2021, 18:30
Jeśli ktoś powiedziałby, że sytuacja z uspokojeniem Giotto wymagała wielkiego wysiłku to nie był świadom ile trzeba go włożyć w to, aby udobruchać Blake. Dziecko Aresa i na dodatek kobieta - takie połączenia nigdy nie są dobre, a nierzadko tworzą wręcz mieszankę wybuchową. Taka właśnie była ukochana Folka - twarda, stanowcza, odważna, a jednocześnie miękka niezdecydowana i lubiąca się czasem zwinąć w kulkę i popłakać pod kocem. Ich relacja od lat była burzliwa, jednakże wszystko zdawało się zmienić w momencie kiedy Folk zrezygnował ze stanowiska kapitana. Była to jego decyzja spowodowana jego aktualnym na tamten czas stanem, jednakże bardzo wpłynęła na herosa. Udało mu się jednak w jakiś sposób z tym poradzić, miał swoją kobietę przy sobie i wszystko zaczęło się powoli układać. Wtedy pojawiła się skucha numer dwa, którą okazała się bezpłodność Folklore'a. To był dla niego cios nie do przeżycia. On, który zawsze pragnął mieć potomka został go pozbawiony, a tym samym poczuł jak umiera w nim część jego męskości. To właśnie z tego powodu Folk opuścił obóz i podróżował przez tyle czasu. Próbował odnaleźć samego siebie, przywrócić wiarę w siebie, a także uspokoić myśli. Nie wiedział jednak czy będzie w stanie powiedzieć to wszystko Blake. Najłatwiej było to po prostu przyjąć na siebie, dać sobie obić mordę, a później po prostu ją przytulić. Kochał ją, pragnął jej i chciał z nią być - stworzyć z nią rodzinę. Jednakże po co jej facet, który nie może jej spłodzić potomka? Nastał jednak koniec jego kontemplacji, gdyż dotarł już do drzwi mieszkania Blake. Na chwilę zawiesił się, jakby myśląc nad tym czy postępuje dobrze, a po chwili zapukał delikatnie w drzwi - nie miał zamiaru wchodzić bez wyraźnej zgody kobiety.
Blake Simmons
Re: Afterparty Pon 18 Sty 2021, 19:25
Nie była pewna ile czasu minęło aż usłyszała pukanie do drzwi. Wciąż była w sukience z wesela, wciąż wystrojona jak na imprezę, którą przeniosła do swojego mieszkania. Łapała się na rozmyślaniu o tym, co Folk mógł właśnie robić, żeby zaraz potem przekląć się w myślach za rozbudzanie w sobie zazdrości. Tak, Blake Simmons potrafiła być niezłą zazdrośnicą, nawet jeżeli w takich momentach jak ten, szczerze siebie za to nienawidziła, bo wszystko to przecież miała na własne życzenie. Poniekąd. Pukanie do drzwi oderwało ją od myśli. Zmarszczyła czoło wstając od barku, a jej umysł szybko zaczął obstawiać różne możliwości. Wszystkie dawały podobny wynik - któż mógł do niej przyjść, kiedy po drugiej stronie obozu trwała w najlepsze impreza? Przez chwilę pomyślała o Joanne, ona jednak miała zdecydowanie zbyt dobre towarzystwo, żeby tak szybko je zostawiać. Ze wszystkich innych mało prawdopodobnych możliwości pozostawała tylko jedna, na myśl której jej serce szybciej zabiło. Durny mięsień, jedyny nad którym nie panowała na tyle, na ile by sobie życzyła. Nie była pijana kiedy otworzyła mu drzwi. Nie tak naprawdę. Nie tak jak potrafiła czasami. Nabrała powietrza stając twarzą w twarz z Folkiem. Mogło się wydawać, że chce na niego naskoczyć, opierdolić go bądź może po prostu rzucić mu się na szyję... Wydawało się, że sama nie wiedziała na co tak naprawdę powinna się zdecydować. W końcu wypuściła powoli powietrze i uniosła delikatnie podbródek. - Nieciekawe wesele? - spytała unosząc lekko jedną brew, jakby rzucała mu wyzwanie. Po chwili jednak przesunęła wzrokiem po jego twarzy, a jej własne oczy nieco złagodniały. - Wróciłeś - zauważyła tylko, jakby powiedzenie tego na głos było z jakiegoś powodu konieczne, w tym samym momencie odsuwając się o pół kroku na bok i robiąc mu przejście. Mógł wejść do środka bez przeszkód, chociaż bez wątpienia robił to na własną odpowiedzialność.
Gość
Gość
Re: Afterparty Pon 25 Sty 2021, 16:36
Wszedł do środka mieszkania i w tym samym czasie zaczął rozluźniać krawat, który opasał jego szyje. Czuł się w nim bardzo niekomfortowo - zupełnie jakby go dusił. Bardzo możliwe jednak, że to nie miało miejsca, a uścisk w gardle powodowało to co się właśnie dzieje i dopiero miało wydarzyć. - W sumie to okazało się bardzo ciekawe. Lucyfer jak zwykle zachował się jak ostatni kretyn i obraził Eliskę. Było bardzo blisko żeby Giotto zabił kogoś na swoim własnym weselu. Dawno nie widziałem go takiego wkurwionego. Znali się lata, spędzali ze sobą masę czasu i nie było dla nich nic dziwnego w tym, że potrafili rozumieć się bez słów, dlatego też Folk był pewien wszystkiego co właśnie powiedział na temat swojego przyjaciela. Wziął głęboki wdech, a następnie usiadł w wygodnym fotelu znajdującym się w mieszkaniu Blake. Siedział tak przez chwilę, a następnie wypuścił powietrze: - Nie chcę, aby to się tak skończyło. Szczerze mówiąc w ogóle nie chcę, aby to się skończyło. Kocham Cię. Powiedziałem Ci to dziś i względem Twojej osoby i tak powiedziałem to więcej razy niż do wszystkich innych ludzi na świecie przez całe moje życie. Nie zmienię przeszłości - niestety moja matka nie dała im takich zdolności. Jedyne co mogę zrobić to naprawić teraźniejszość i budować przyszłość. Dlatego właśnie wróciłem. Co Ty o tym myślisz? Folk sprawiał wrażenie zrelaksowanego, prawda jednak była całkowicie odwrotna - serce w jego piersi waliło niczym młot o kowadło i zdawało się, że w każdej chwili może wyskoczyć z jego piersi. Spojrzał na prawie pustą butelkę: - Wiesz jak nadużywanie tego się kończy. Chcesz skończyć tak jak ja swojego czasu? Siedział czekając na odpowiedź kobiety.
Blake Simmons
Re: Afterparty Pon 25 Sty 2021, 19:59
Blake przesunęła spojrzeniem po sylwetce mężczyzny, gdy ten przechodził przez próg jej mieszkania. Bez cienia zawahania, bez wątpliwości, o które wcześniej mogła go posądzać. Odważny jak zawsze. Pozwoliła na to żeby wieści o Luciferze na chwilę odwróciły jej uwagę. Przewróciła oczami. Obraził pannę młodą? Idiota. Z drugiej strony zaskakujący był też fakt, że Giotto zdołał opanować swoją rządzę mordu, zapewne przez wzgląd na samą Elisę. Imponujące. Zamykając drzwi za Folkiem, przez myśl przemknęło jej jeszcze jedynie, że syn Hekate mógł mieć w tym swój udział. Powiodła za nim spojrzeniem kiedy zajął miejsce w fotelu, aż w końcu sama poszła w jego ślady. Usiadła na podłokietniku kanapy, naprzeciwko Galicheta, przyglądając się mu w milczeniu. Bała się odezwać pierwsza, bo nie ufała własnemu językowi, dlatego milczała aż do momentu, w którym to on podjął rozmowę. Odetchnęła lekko na jego słowa, czując jak serce znów przyspiesza w jej klatce w miarę jak docierało do niej to co mówił. Siedział sobie jak gdyby nigdy nic, spokojny, przynajmniej z pozoru. Przystojny i opanowany, taki jakiego go uwielbiała odkąd sięgała pamięcią. Wypuściła powietrze, które wstrzymywała przez kilka długich sekund po jego pytaniu i odgarnęła włosy do tyłu. Spojrzała mu w oczy. - Nie wiem co myślę. Chcę tego. Chcę ciebie, nas, brakuje mi tego tak bardzo, że czuję jakbym bez ciebie była tylko cieniem samej siebie. - Uśmiechnęła się niewesoło, na chwilę odwracając wzrok, jakby ta jej słabość ją irytowała, ale za długo z nią walczyła żeby jeszcze wierzyć, że zdoła ją pokonać. - Po prostu... Nie chcę cię znowu żegnać Folk. Nie zniosę tego po raz kolejny. - Uniosła na niego swoje ciemne tęczówki, przez chwilę przyglądając się jego twarzy. Mimo tego, że wcześniej go chciała od siebie odepchnąć, teraz jak już tutaj był, bała się go znowu stracić. Zmarszczyła lekko czoło. - Tęsknię za tobą jak cholera, Folk. Kiedy wytknął jej w większości wypitą butelkę, roześmiała się cicho pod nosem. - Proszę cię, odmawianie sobie alkoholu i ciebie jednocześnie to od samego początku było dla mnie zbyt wiele.
Gość
Gość
Re: Afterparty Sob 30 Sty 2021, 00:31
Folklore nie był do końca pewien co w danym momencie myślał o Blake. Z jednej strony była dumną córką Aresa. Kreowała się na na kobietę silną, stanowczą, a także pewną tego czego chce od życia. Z drugiej jednak widział ją przed sobą i w ogóle nie był w stanie przypisać jej żadnej ze wcześniejszych cech. Teraz przedstawiała się bardziej jako samotna, zmieszana, smutna, a nawet można zaryzykować stwierdzenie, że była słaba. Folk nie był pewien czy to jego osoba tak działała czy może po prostu fakt pojawienia się wyższych uczuć potrafił tak rozbić Blake. Teraz jednak nie było czasu nad tym rozmyślać. Nie przyszedł tutaj w końcu, aby rozkładać osobowość Blake na części. Nie chciał nawet tego robić, gdyż mogłoby się to źle skończyć - zwłaszcza dla niego. Kiedy kobieta skończyła swój wywód w końcu udało mu się zdjąć z siebie ten cholerny krawat. "Co za ulga" zapewne powiedziałby każdy, ale nie Folk. Pomimo usunięcia potencjalnej przeszkody w oddychaniu wciąż czuł dziwny ucisk w swoim gardle. Wszystko stało się jasne. Nawet ktoś taki jak Folk z czasem zaczął przejawiać większe uczucia względem kogoś - względem Blake. - Nie mam zamiaru mówić po raz kolejny, że tym razem nie zniknę. Mówiłem to już wielokrotnie i widzisz jaki był tego skutek. Teraz jednak wolę powiedzieć Ci coś zgoła innego. - Podniósł się z fotela i podszedł do niej. - Chcę spędzić z Tobą życie. Pragnę abyśmy założyli rodzinę...- Zmieszał się.- Wiem.. Wiem, że teraz nie jestem w stanie dać Ci dziecka, ale przysięgam, że zrobię wszystko co w mojej mocy, aby odzyskać płodność. Chcę żebyśmy żyli razem szczęśliwie tu, w tym obozie. Po tych słowach dotknął swoją dłonią policzka kobiety i zbliżył się do niej, aby następnie delikatnie pocałować ją w usta. - Co Ty na to Blake? Po pocałunku nie podniósł głowy, a jego oczy cały czas spoglądały w oczy Blake.
Blake Simmons
Re: Afterparty Sob 30 Sty 2021, 11:47
Córka Aresa powinna być silna, temperamentna i nieugięta. Powinna twardo stąpać po ziemi i nie bawić się w półśrodki, patrzeć na wszystkich z góry, mieć wyjebane... Nie. Blake była czymś więcej. Jej osobowość nie składała się jedynie z tych twardych cech, które tak dobrze było widać na co dzień, tych które w towarzystwie dziewięćdziesięciu dziewięciu procent herosów były wiodącym obrazkiem, wyzywającym, pełnym samozaparcia i pewności siebie. Temperament Simmons miał swój zapalnik w emocjach, tych silnych jak złość i zaangażowanie, wtedy stawała się prawdziwą córką boga wojny. Pod spodem zawsze skrywała te bardziej szlachetne cechy osobowości. Lojalność. Odwagę. Skąd więc teraz ta słabość? Cóż, najwyraźniej pod wpływem syna Hekate, kobieta traciła panowanie nad tym wypracowanym mechanizmem, wszystko szlag trafiał a jej emocje brały górę nawet nad tym sławnym temperamentem. Poza tym bądźmy szczerzy, była wykończona życiem bez niego. Pragnęła go, a zamiast móc się nacieszyć bliskością, traciła raz za razem. Był jej piętą achillesową. Temperament odzwierciedlał się w każdej upojnej nocy z nim spędzonej, pewność siebie przechodziła w szczerą miłość, a siła w lojalność, której nie potrafiła powstrzymać. Jakby się nad tym zastanowić, może faktycznie było z nią coś nie tak. Obserwowała go jak pozbył się krawata. Seksowna świnia. Uniosła na niego swoje spojrzenie kiedy wstał z fotela i podszedł do niej. Rodzina... Było to niemalże nierealne w codzienności, którą sobie zorganizowali w obozie. Mało kto decydował się na taki krok, ale gdy Blake spojrzała w oczy mężczyzny, widziała w nich odzwierciedlenie potrzeb, o których mówił. Uniosła podbródek pod wpływem jego dotyku. Złapała go za przedramię i jeżeli ten gest miał cokolwiek powstrzymać, to raczej Folka przed odsunięciem się od niej, aniżeli przed pocałunkiem. Pocałunkiem który był niepoprawnie przyjemny i niepoprawnie krótki. Pokiwała powoli głową, a na jej ustach pojawił się przelotny uśmiech. - To brzmi... - zaczęła lekko przygryzając dolną wargę po czym nabrała powietrza, zsuwając spojrzenie z jego oczu na jego usta. - Naprawdę dobrze.... Wręcz idealnie. Z ostatnim słowem pocałowała go, nie mogąc się dłużej powstrzymać. Z początku jakby po prostu chciała jeszcze raz się zbliżyć, przedłużyć wcześniejszy moment. Zaraz jednak przesunęła dłońmi w górę jego torsu żeby objąć go za szyję, wbić palce w jego kark i pogłębić pocałunek. Wszelkie pozory runęły, a ona, odrzucając każdą racjonalną myśl, po prostu chciała sięgnąć po to, na co miała ochotę.