/ten sam dzień po weselu Państwa Nero, godziny wieczorne/
Hoshi nie zrezygnowany szedł za rękę z Ian'em. Wieczorny chłód wiatru opłatach Azjacie twarz. W sumie może dobrze się stało, że wyszli z tego wesela. Jednak nadal Usami się gryzł tym całym zamieszaniem. Nie rozumiał to po co bierze się ślub jak nie chce mieć zwyczajnie akcji z prezentami i w ogóle. No, ale nie Hoshiemu oceniać. - Mam nadzieję, że zły humor szybko ci mine - odrzekł. Brunet nie wiedział czy znów ma przepraszać czy już nie. Stwierdził, że nie. Nic już nie mówiąc przytulił się do Ian'a gdy byli już w pokoju Azjaty. Później popatrzył w oczy Core'a i go pocałował. Tego właśnie potrzebował. W jakiś sposób to dawało mu wsparcie. - To co posiedzisz sobie chwilę sam, a ja zrobię nam coś mocniejszego do picia. Co ty na to? - zapytał. Hoshi czekał na odpowiedź Ian'a.
Ian nie rozumiał co tak naprawdę zrobili źle. Zaczynał mieć wrażenie, że samo pojawienie się na tym weselu było błędem. Nawet jego milczenie i lekko wisielczy humor nie dotyczył do końca tego wydarzenia lecz samej myśli, że ktoś mógł coś powiedzieć Elisie i Giotto, a ta ewentualność mu się bardzo nie podobała. Owszem nie mógł tego nikomu udowodnić, bo nikogo za rękę nie złapał, a pewnie gdyby złapał to by ją złamał. Więc lepiej może by było, aby nikt z życzliwych się nie wychylał za bardzo, bo wtedy Core mógł pokazać swoją najgorszą stronę. Szedł za Hoshim zatopiony w swoich myślach i pewnie milczał by dalej gdyby nie słowa Japończyka. - Wybacz myślałem o tej całej sytuacji i nie umiem znaleźć żadnego logicznego wytłumaczenia tego co się stało. Po prostu coś mi tu nie gra. – powiedział spokojnie i tylko obecność Usamiego sprawiła, że na twarz Iana wrócił uśmiech. Owszem wiedział, że jego druga połówka może się gryźć jego nastrojem ale było to całkiem niepotrzebne. Przecież sam by sobie z tym poradził na swój sposób oczywiście gdyby poszedł tam sam ale tak nie było i heros cieszył się, że na kolejnej imprezie nie musiał siedzieć sam i zastanawiać się co tam właściwie robi. Oczywiście Core także przytulił Hoshiego i gdy ich usta się złączyły w pocałunku oddał go z całą siłą jego uczucia. Dopiero gdy weszli do pokoju Azjaty, Core rozluźnił wszystkie mięśnie i pociągnął drugiego mężczyznę za sobą na kanapę. - Pewnie posiedzę chwilę sam. Przecież tutaj nic mi nie grozi. A coś mocniejszego do picia to bardzo dobry pomysł. Czuję, że obu nam się to przyda. – powiedział cały czas trzymając Japończyka za rękę ale nie aż tak mocno by Hoshi nie mógł uwolnić swojej dłoni z dłoni Iana.
Zaraz Hoshi usłyszał przemyślenia swojego chłopaka. - Myślisz? Moim zdaniem po prostu państwo młodzi są nie towarzyscy. A, że nie należymy to ich grona bliskich to zapewne dlatego nas tak potraktowali. Jak widać do niektórych nie przemawia to, że jak my mieliśmy najszczersze zamiary. To ich charakter, a nie nasza wina - wyznał. W sumie tak stwierdził Usami. Nie kiedy ktoś już jest takim bucem, a ochrzania innych, że się jest nie taktownym. Hoshi z tym prezentem nie chciał się pokazywać jaki to on jest tylko po prostu... prezent był z całego serca i dlatego wręczył państwu młodym upominek. Już Azjata nie miał zamiaru się obwiniać i dlatego też chciał to uświadomić Ian'owi. Hoshi wyzspowodzil się z ramion drugiego mężczyzny. - Zaraz wracam, więc nie uciekaj - zażartował. Usami chciał chociaż trochę rozluźnić sytuację. Poza tym tutaj byli już bezpieczni. Po chwili wrócił z dwoma szklankami z bursztynowym alkoholem. - Zdrówko - odrzekł stukając się z Ian'em. Zaraz siadł koło swojego chłopaka. - To co potem chciałbyś trochę być niegrzecznym? - zapytał z tajemniczym uśmiechem.
Spokój jaki wrócił na twarz Iana gdy wreszcie znaleźli się w pokoju jego chłopaka był naprawdę czymś, czego Core potrzebował. Niestety jego myśli już nie koniecznie słuchały tego co sam muzyk chciał mieć w tym momencie w głowie. Gdy usłyszał przemyślenie i wypowiedź Hoshiego lekko się uśmiechnął. - Nie sądzę, by chodziło o to, że Państwo Młodzi są nietowarzyscy. Poza tym każdy heros w tym obozie jest dla każdego innego jak rodzina więc nie myślę, że właśnie o to chodziło. Może to po prostu zdenerwowanie i wyczekiwanie na to co może się stać. Wiesz po ostatniej imprezie ja również byłem bardziej czujny niż gdy jestem z tobą. – powiedział spokojnie gdyż doskonale pamiętał jak się skończyła ostatnia taka uroczystość. No może nie ślub ale jednak też duże wydarzenie. Lecz tym razem szybko odsunął te myśli od siebie i lekko uśmiechnął się do Japończyka. Usiadł na kanapie tak jak miał to w zwyczaju robić w swoim pokoju i czekał na Usamiego. Tak… To było coś, co działało na Iana kojąco. Gdy jego ukochany wrócił spojrzał w ciemne oczy Azjaty, a na jego ustach zaczął się błąkać uśmiech, który był przeznaczony tylko dla Hoshiego. - Zdrowie. – powiedział i lekko stuknął szklanką w szklankę swojego chłopaka, po czym umoczył usta w bursztynowym płynie. Alkohol już po pierwszym łyku zaczął rozpływać się w jego żyłach. Zdjął więc z siebie garnitur i lekko się przeciągnął. Słysząc kolejne słowa Japończyka położył jedną rękę na jego udzie i po raz kolejny się uśmiechnął. - Niegrzeczny to ja jestem na misjach. Ale jeśli chcesz trochę pobaraszkować to pewnie ale na razie rozkoszujmy się tym trunkiem. W sumie całkiem niezły ten alkohol. Powiesz mi co to jest? – zapytał, bo nie przypominał sobie, by znał ten smak.
Hoshi na chwilę zamyślił się. Ostatnio go nie była na żadnej imprezie towarzyskiej. Jak zwykle Usami miał dużo pracy w sumie jak zawsze. - Ostatnio mnie nie było tam, ale patrząc i kalkulując ile było rannych to nie zbyt była fajna wtedy perspektywa - odpowiedział. Gdy Azjata przyszedł z powrotem uśmiechnął się czarująco do Ian'a. Usadowił się koło swojego chłopaka. - Dobrze poczekam - odrzekł z tajemniczym błyskiem w oku. To jednak Ian zauważył, że to nie whiskey czy coś w tym stylu. - Jest to orzechówka - nalewka na niedojrzałych owocach orzecha włoskiego, używana w medycynie do celów leczniczych. To napijemy się alkoholu i będziemy zdrowsi - zażartował. Następnie i on napił się orzechowego trunku. - Jednakże powiedz smakuje ci? Jak nie to przyniosę coś innego. - przyznał. Hoshi już był nastawiony, że przyniesie inną nalewkę, no nie każdy może lubić orzech włoski. A jak nie to zapyta się Cora co lubi. - A powiedz mi co lubisz jeść i pić? - zapytał. Usami chciał się więcej dowiedzieć o swoim chłopaku. Tak naprawdę panowie dużo rzeczy o sobie nie wiedzą. A teraz jest do tego okazja by lepiej się poznać. W związku nie tylko chodzi o miłość, zachowaniu, ale także o bliższym poznaniu. Azjata nie chciał by ich związek opierał się na cielesności, ale i na wsparciu i przyjacielskich relacjach. Pożądanie może wygasnąć i co wtedy? Jednak Usami miał nadzieję, że do tego nie dojdzie i Ian oraz on będę razem po wsze czasy.
Tak Ian doskonale pamiętał ilu ostatnio było rannych i szczerze mówiąc nie chciałby się to powtórzyło, a poza tym wspominanie tego nie było ulubionym zajęciem muzyka, gdyż pokazywało mu jak bardzo był nie gotowy na misję czy też walkę z potworami. No ale cóż od tego czasu minęło już kilka dobrych miesięcy i Core, gdy tylko wygrzebał się z kontuzji zaczął intensywniejsze treningi. Na razie to pomagało więc starał się to robić regularnie. Dopiero jednak gdy dotarły do niego słowa Japończyka sam się żachnął. - W sumie nie wiele straciłeś. I tak później doszło do reorganizacji obozu i jakoś wszystko się pozmieniało. Dlatego lepiej o tym nie rozmawiajmy. To chyba jednak był zły przykład. – powiedział i lekko się uśmiechnął. Jednak prawda była taka, że muzyk chciał naprawdę jakoś usprawiedliwić zachowanie Elisy i Giotto, a inne wytłumaczenie nie przychodziło mu do głowy. Nalewka z orzechów bardzo mu zasmakowała. Miała coś w sobie. Nie dość, że była naprawę oryginalna tak jak sam gospodarz to jeszcze Ian zauważył, iż Usami po prostu kryje jeszcze wiele sekretów przed nim dlatego coraz bardziej chciał się o nim dowiadywać więcej i więcej. - Bardzo mi smakuje. Jest taka jak ty, tajemnicza i zaskakująca. Nic innego nie byłoby tak odpowiednie do sytuacji. – stwierdził wyszczerzając białe ząbki w uśmiechu. Co prawda może porównanie nalewki do człowieka nie było najszczęśliwszym pomysłem ale właśnie tak jawił się Corowi jego chłopak, jako tajemniczy i zaskakujący, a do tego piękny i niespotykanie kuszący. Przy nim zapominał o innym mężczyźnie, który kiedyś też wydawał mu się interesujący, ale między Hoshim, a Ianem nie było miejsca dla kogoś innego. Poza tym gdy Ian oddawał komuś serce to czynił to bez żadnych granic i całościowo wchodził w związek, a o innych po prostu zapominał. Tylko, że to wszystko przy Japończyku było o wiele bardziej intensywniejsze. Słysząc pytanie z ust Azjaty lekko się zamyślił. Nie miał w sumie jakiejś ulubionej potrawy, no chyba, że… - Wiesz moją ulubioną kuchnią jest chyba kuchnia włoska, ale jestem otwarty na nowe smaki, a co do napojów, to lubię herbatę, od czasu o czasu napiję się Whisky z colą, a czasem napiję się też coli czy też wody. Wiesz staram się zwracać uwagę na to co wlewam w siebie i co konsumuję. – powiedział po dłuższej chwili milczenia. - A skoro już o takich sprawach rozmawiamy to powiedz proszę, jeśli nie jest to żadna tajemnica jaką muzykę lubisz i co ciebie inspiruje? – zapytał.
Japończyk słysząc krótki skrót wydarzeń z tego okresu pokiwał głową. - Dobrze nie rozmawiajmy o tym. - powiedział. No cóż... Hoshi był średnim wojownikiem, bardziej odnajdywał się w medycynie i to był jego konik. Jednakże jakby Ian kiedyś chciał to chętnie z nim potrenuje. Jakoś o małżeńskiej parze nie miał zamiaru już myśleć. Życzył im jak najlepiej choć go tak potraktowali i przez niego też jego chłopak ucierpiał. Widać tak musiało być i koniec i kropka. Zaraz słysząc, że nalewka smakuje Usami usmeichąlnął się szeroko. - Cieszę się, z tego cyklu mam wiele asów w rękawie, ale mam też inne dobre rzeczy - odrzekł tajemniczo. Hoshi nie miał zamiaru zdradzać co on tam jeszcze ma w zanadrzu. Niech sobie Ian nie myśli, że Azjata tylko w papierach siedzi albo kogoś "składa do kupy". Usami by się nie pogniewał jakby usłyszał, że jest porównywany do swojej nalewki. Byłby to naprawdę orginalny komplement, a takie rzeczy najbardziej siebie brunet ceni. Hoshi z uwagą i zainteresowaniem słuchał swojego chłopaka. Trochę został zaskoczony pytaniem Ian'a. Jednakże przecież mieli się poznawać, więc to najwyższy czas i pora. - Najbardziej to lubię rockową, słucham też pop i różne piosenki co mi wpadną w ucho. Oczywiście od siebie z Japonii mam ulubionego wykonawcę nazywa się Gackt. A co mnie inspiruje? Cóż... najczęściej bazuje na emocjach swoich jak i czyich, ale tak to najbardziej natura. A u ciebie jak jest jak tworzysz piosenki? - zapytał.
Core ucieszył się, że nie musiał wracać do wydarzeń sprzed prawie dwóch lat, bo to zawsze było dla niego bolesne. Nie dlatego, że ewidentnie dał ciała przy decyzjach jakie podejmował ale też nie chciał wspominać bólu jaki czuł gdy kilka miesięcy później został odsunięty na boczny tor ze względu na to, że był kontuzjowany i nie mógł dołączyć do swoich już byłych kolegów z zespołu, za co oczywiście dostał później od ich managera niesamowitą burę. W sumie Ian nie dziwił mu się, że management nie uwierzył w historyjkę o jakiejś bójce w barze no ale przynajmniej miał nadzieję, że ktoś inny to zrozumie. Niestety boleśnie się przekonał, że tak nie było. Na szczęście w towarzystwie Hoshiego i też dzięki niemu odzyskał nie tylko radość życia ale zyskał też życiowego partnera, co było dla muzyka bardzo dużą inspiracją. Nie zamierzał roztrząsać tego co zrobił źle podczas wesela ani też myśleć o tym co tak naprawdę powinien był powiedzieć. Poza tym nie zamierzał powstrzymywać Hoshiego. Sam był w gorącej wodzie kąpany i doskonale wiedział, że prędzej czy później też mógłby popełnić jakieś faux pas, a tego nie chciał. Poza tym Core za bardzo cenił sobie wolność, by mówić komuś co ma robić. Mówiąc za to o nalewkach sam nie mógł się pochwalić takimi umiejętnościami. Dlatego też, to, iż Usami sam je robi wzbudziło jeszcze większy podziw i jeszcze mocniej zakochiwał się w Japończyku. - Cieszę się, że masz takie umiejętności. Muszę powiedzieć, że mi zaimponowałeś. I na pewno będę chciał spróbować twoich wyrobów. –powiedział z uśmiechem na ustach i lekko pogłaskał Usamiego po nodze. Cóż cieszył się, że ma tak utalentowanego chłopaka. Słysząc kolejne pytanie zamyślił się lekko, bo sam musiał poukładać sobie w głowie co chciałby powiedzieć. - Ja też słucham głównie muzyki rockowej i tego co mi wpadnie w ucho. Moimi ulubionymi zespołami są Guns N’ Roses, Kiss, The Police i inne kapele, które grały w latach 80 i połowy 90 ubiegłego stulecia. A co do pisania piosenek to cóż inspiruje mnie prawie wszystko. Jakieś wydarzenia z mojego życia, jakieś zdarzenie, które będzie miało miejsce w dzień, przyroda, ptasie melodie i ogólnie przyroda. A słowa czasem same mi przychodzą do głowy czasem czerpię inspirację z jakiegoś tekstu, który przeczytam czy też jakiejś myśli, którą usłyszę. To chyba wszystko. Opowiesz mi trochę więcej o tym jak ci się żyło w Japonii? – zapytał z lekkim niepokojem. Ale przecież Hoshi nie musiał odpowiadać jak nie chciał.
Naprawdę Hoshi chciał wyczuć swojego partnera. Na jaki temat może rozmawiać, a na które nie. Może kiedyś Ian opowie mu te bolesne chwilę i ci mu leży na sercu, a Usami go wesprze i pocieszy. Na razie jakoś zmienił się tor rozmowy i obaj mężczyźni stali się weselsi. Tym bardziej jak sobie trochę popili Orzechówki. - Jesteśmy razem ze sobą to teraz będziemy bardzo często się widzieć i też sporo okazji by się odstresować i trochę się napić. - wyznał. Japończyk nie miał tu na myśli upijania się tylko kulturalnego picia. Bo co za przyjemność tak się napić, że potem rozrabiać i rzygać przy okazji. - To ja mam takie same upodobań bania myzyczne - odrzekł. Hoshi zamyślił się na chwilę. - Nie ma co zbytnio opowiadać. Wychowałem się w Sierocińcu i musiałem walczyć o siebie każdego dnia. A później jak tu trafiłem też nie mogłem się odnaleźć. Jednakże powoli zacząłem się otwierać pracując jako medyk, no i też dzięki tobie. Naprawdę ci dziękuję, że chciałeś ze mną wtedy porozmawiać i potem... jakoś nasza relacja się rozwinęła. Jakoś nie chciałbym jak na razie tam wracać. Do swojego rodzinnego kraju. Tutaj sobie wszystko dobrze ułożyłem. Jednak trochę to potrwało. Jednakże cieszę się z tego, że poznałem ciebie - odpowiedział. Następnie delikatnie pocałował Iana w usta. A następnie stuknął się z nim swoją szklanką. - Za nas by nasze uczucie trwało wiecznie - stwierdził i potem napił się nalewki.
Ian w relacjach między ludzkich bardzo często szedł na żywioł i przez to bardzo często wychodził z różnych swoich przyjaźni poturbowany. Dlatego też i tym razem wolał się ponieść intuicji niż rozkładać to co czuł na części pierwsze i starać się wczuć w skórę siedzącego obok niego mężczyzny. Taki już był i nie zamierzał tego zmieniać. A już na pewno nie teraz gdy w jego żyłach krążył alkohol. - Masz rację. Nie wiem dlaczego ale czuję, że nic nas nie rozdzieli. Nie wiem wydaje mi się, że to jakieś pokrewieństwo dusz, albo coś takiego. A może kiedyś byliśmy już w takiej sytuacji i wreszcie po wielu stuleciach się odnaleźliśmy. – mówił i nie zdążył ugryźć się w język. No cóż było to może śmiałe i bardzo odważne wyznanie ale Core właśnie coś takiego odczuwał. Być może Hoshi go teraz wyśmieje ale czarnowłosy bardzo lubił programy mówiące o starożytnych cywilizacjach i ich wierzeniach. Tak to był też jego jakby konik. Słysząc, że Japończyk słucha podobnej muzyki lekko się uśmiechnął i już chciał zaplanować wspólne wyjście na jakiś koncert albo coś podobnego ale nie był pewny, czy takim posunięciem nie wystraszył by Usamiego. - Wybacz, nie chciałem rozdrapywać ran. Ja miałem też można powiedzieć słodko gorzkie dzieciństwo. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym i wychowali mnie dziadkowie. Rówieśnicy dawali mi w kość z powodu mojego wyglądu i choć nie wiem co to znaczy dorastać ze świadomością, że jest się samotnym, to jednak ja właśnie tak się czułem pośród ludzi ze swojego otoczenia gdy chodziłem do szkoły. – powiedział i choć starał się brzmieć wesoło to jednak na samo wspomnienie dziadków coś go zakłuło w sercu. No ale miał nadzieję, że Hoshi tego nie zauważył. A potem również oddał mu pocałunek i lekko stuknął się z nim szklanką. - Za nas. Byśmy zawsze na siebie trafili nie ważne w jakie dalsze losy planuje dla nas przeznaczenie. – powiedział i pociągnął porządny łyk nalewki, która naprawdę mu bardzo smakowała.
Usami słuchał swojego partnera i trochę się zamyślił. - Myślę, że w tym co mówisz musi coś być. Nigdy nad tym się nie zastanawiałem. Niektórzy wierzą w reinkarnację może tutaj też chodzi, że w innym życiu się spotkaliśmy tylko dopiero w tym los skierował nas na właściwą drogę i w końcu jesteśmy razem - wyznał. Hoshi podobnie odpowiedział jak Ian. A może już powoli plótł trzy po trzy. Jednakże takie miał zdanie i nie miał zamiaru wyśmiać swojego partnera. Może to wszystko to przeznaczenie? Prawdopodobnie tak. Zaraz przeszli na tematykę swojego dzieciństwa. - A tam rozdrapywać. Po prostu było i minęło i nie wróci więcej. - odrzekł. Dalej słuchał historii Ian'a. Stwierdził Hoshi w myślał, że też nie było mu lekko. Usami zauważył, że przez przypadek wszedł na cienki grunt śmierci jeśli chodzi u jego chłopaka. Po skończeniu swoich słów Usami przytulił Core'a. - Wybacz nie chciałem byś wspomniał bolesne chwilę. Naprawdę mi przykro, że musiałeś przez takie rzeczy przejść. Może nigdy ich nie zastąpię, ale masz mnie, a ja cię nie opuszczę i będę z tobą zawsze - powiedział. Jakoś Japończykowi te słowa wypłynęły z serca. Miał cichą nadzieję, że nie uraził tym Ian'a, ale pokazał, że jego miłość jest ponad wszystko.
Ian był szczęśliwy, że jego partner myśli podobnie. Poza tym on sam czuł, że coś, jakaś siła ciągnie go do Japończyka i na pewno nie był to alkohol. Dotąd czuł to tylko dwa razy i choć za każdym z nich myślał, że jego uczucie zostało odwzajemnione za każdym razem dostawał po tyłku. Ale teraz był pewny, że coś się zmieniło. Jego serce teraz biło trochę szybciej i Core doskonale wiedział co to oznacza. - Masz rację. Wiesz może to być dziwne co teraz powiem ale są wierzenia, które mówią o tym, że jeśli kochankowie zostaną rozdzieleni w jakichś okrutnych okolicznościach po jakimś czasie ich dusze mogą się znów odnaleźć i odrodzić. Takie wierzenia przekazywała mi moja babcia. I ja choć wtedy uważałem to za bajki teraz jestem w stanie w to uwierzyć. Dlatego też proszę ciebie o jedną rzeczy o ile będziesz chciał. Widzisz wśród rdzennych amerykanów, ludu, z którego wywodziła się moja babcia mówiono, że jeśli dwie dusze spotkają się po wielu wiekach mogą zawrzeć ze sobą razem przysięgę krwi. Wiem jak to zrobić i jeśli będziesz chciał przeprowadzę ten rytuał. Moja babcia mówiłam mi, że jeśli dwie osoby złożą sobie taką przysięgę i stanie im się coś złego, znowu będą mogły się odnaleźć. – powiedział Core i choć wiedział, że może to wystraszyć Japończyka to on był zdecydowany, by to zrobić. W końcu nie wiedział jak się potoczą jego losy i jakie niebezpieczeństwa szykuje dla niego przeznaczenie. Dlatego chciał mieć choć cień pewności, że jeśli polegnie po jakimś czasie znowu spotka się z duszą Japończyka. I choć to wszystko było powiązane z wydarzeniami z przed parunastu miesięcy oraz z jego dzieciństwem Core mówiąc to nie poczuł ukłucia smutku, choć nie był pewny, czy przy rytuale się nie rozklei. - Jeśli chodzi o dzieciństwo to po części masz rację. Było, minęło lecz ja cały czas czuję, że nie zrobiłem wszystkiego, by pokazać swoim dziadkom, że ich kocham. Widzisz co jakiś czas wymykam się z obozu gdy nikt mnie nie widzi i jadę na cmentarz, gdzie są pochowani. Rozmawiam z nimi jakby nadal żyli lecz to nie może ukoić mojej duszy. – stwierdził i tym razem na chwilę spuścił głowę. Wiedział, a raczej był pewny, że Hoshi się wielu rzeczy po jego zachowaniu domyśli lecz Core chciał mu to pokazać, a jak będzie gotowy, to powie Japończykowi wszystko o tym co musiał przejść, ale na razie było to zbyt świeże, choć minęło już te kilkanaście miesięcy. - Hoshi, przecież obaj wiemy, że życie składa się z miłych i ciężkich chwil. Uwierz mi nie mam ci czego wybaczać, choć jeśli tego pragniesz zrobię to. Poza tym wiem, że teraz mam ciebie i wiem, że mnie nie opuścisz. Ja też będę zawsze przy tobie i nie opuszczę cię nawet w najgorszych chwilach. Możesz być tego pewny. – powiedział czarnowłosy pewnym głosem. On wiedział, że to co mówi jest szczere nawet jeśli czasem jego wzrok stawał się lekko zasmucony to jednak to, że był przy Usamim sprawiało, iż był spokojniejszy.
Hoshi uważał, że w jego życiu przed obozem nie było nic ciekawego. W porównaniu do tego co przeżył w pewnym aspekcie życie w obozie było pestką. Ludzie umieją być gorsi niż najgorsza bestia w świecie herosów. Gdy Usami tu dotarł jakoś mu ulżyło, ale cóż... ponownie zmagał się z zaklimatyzowaniem w nowym miejscu. Hoshi słuchał z zainteresowaniem Ian'a. - Możemy wykonać ten rytuał. Bardzo bym chciał po śmierci odnaleźć ciebie ponownie. Zapewne będziemy inaczej wyglądać i możliwe, że inną będziemy mieć płcie - odpowiedział. Słuchając dalszych swój Japończyk się zamyślił. - Myślę, że twoi dziadkowie są dumni z ciebie, że wyrosłeś na dobrego człowieka i spełniasz swoje marzenia. Po prostu potrzebujesz czasu - mówiąc to Usami go przytulił. Azjata chciał jakoś pomóc Ian'owi. Może to nie ukoi jego bólu. - Takie mam pytanie poznałeś jakieś swoje przyrodnie rodzeństwo od strony boskiego rodzica? - zapytał. Brunet starał się zmienić temat, ale nie wiedział czy jest on odpowiedni, bo jakby nie patrzeć wiązał się z tematem rodzinnym. Czekał na spokojnie na odpowiedź. - Może życzysz sobie dolewki? - pytał.
Gdy Ian żył jeszcze poza obozem jego życie nie miało jakichś szalonych zwrotów akcji i mógł powiedzieć, że było ono jakieś takie zwyczajne. Może i nie wiele się w nim działo lecz dopiero po dotarciu do obozowiska herosów dotarło do Core’a to, że sielanka i spokój się skończyły. Wtedy też wiele rzeczy zrozumiał lecz czy coś w jego postępowaniu się zmieniło… Prawdę mówiąc niewiele. Owszem przez to, że miał swoje sekrety posypało mu się trochę planów jednak teraz gdy wreszcie zrozumiał, że Hoshi jest dla niego najważniejszy nawet zaczynał się z tego cieszyć. Chociaż jeszcze nie do końca to do niego ocierało. Z zamyślenia nad swoim własnym życiem wyrwały go słowa Japończyka. Czarnowłosy muzyk ucieszył się z tego co usłyszał i lekko uśmiechnął się do Usamiego. - Wiem o tym doskonale jednak w wierzeniach rdzennych mieszkańców tych ziem i ludu mojej babci jest mowa o tym, że dwóm bratnim duszom nic nie przeszkodzi nawet po wielu stuleciach odnaleźć się na nowo, nawet jeśli posiadacze owych dusz będą wyglądać inaczej. I z chęcią przeprowadzę ten rytuał ale nie możemy zrobić tego w tym momencie. Musimy poczekać na odpowiednie warunki. Lecz obiecuję, że gdy one nastąpią będziesz o tym wiedział. A poza tym ja muszę sobie wszystko przypomnieć. – powiedział rozemocjonowanym głosem Core. Cieszył się, że Hoshi chce być częścią jego życia obecnie i w przyszłości. To go bardzo mocno podniosło na duchu. Lecz gdy usłyszał to co później powiedział Japończyk na chwilę zasłonił swoją twarz włosami. - Widzisz moi dziadkowie zawsze mi powtarzali, bym robił to co uważam za słuszne, a oni nigdy mnie nie potępią jednak nie wiem jak zareagował mój dziadek, gdy przez zespół nie pojawiłem się na jej pogrzebie. Mój były manager zagroził mi, że jeśli wyjadę nie będę miał po co wracać. Zostałem, bo chłopaki mnie o to prosili. Jednak teraz nie wiem czy było to dobrym posunięciem. – powiedział po czym wierzchem dłoni otarł samotną łzę, która poleciała po jego policzku. Tak to nadal bolało i choć doskonale pamiętał słowa dziadków, to cały czas czuł się winny, że wybrał pracę zamiast pobytu z rodziną. I to właśnie z tym najciężej było się Ianowi pogodzić. Słysząc kolejne słowa Japończynka zamyślił się na dłuższą chwilę. Nie pamiętał, by miał okazję poznać jeszcze kogoś, kogo rodzicem był Tanatos. Odezwał się dopiero po dłuższej chwili milczenia. - Wiesz co chyba nie miałem okazji poznać swojego przyrodniego rodzeństwa od strony ojca. Być może kiedyś to się jeszcze stanie. – stwierdził i przeniósł swój wzrok na Usamiego. Jego oczy znów się rozjaśniły i widać w nich było radosne iskierki. Lecz Core cały czas mógł wydawać się lekko nie swój. Słysząc natomiast propozycję kolejnej porcji wyśmienitego trunku skinął głową. - Z chęcią napiję się jeszcze twojej nalewki. Ona jest naprawdę wyborna. – powiedział lekko się uśmiechając.
- Dobrze, to poczekajmy na odpowiednie warunki i kiedy będziesz wiedział to powiesz - odrzekł. Hoshiego ciekawiło o co chodziło z tymi odpowiednimi warunkami. Czy tu chodziło o daną porę roku czy o coś innego. Jednak Japończyk wolał cierpliwie poczekać. Zaraz usłyszał o dziadkach Ian'a i od razu spostrzegł tą samotną łzę spływającą po policzku bruneta. - Myślę, że się na ciebie nie gniewają. Dobrze, że odwiedzasz ich. Nigdy pewnie w jakiś sposób moja miłość do ciebie nie wypełni tej pustki po twojej rodzinie, ale rany powoli się goją, choć trochę - powiedział. Usami ucałował policzek z którego spłynęła łza u Core'a, a potem pocałował jego dłoń. Chciał być wsparciem tego herosa. Niestety nie ukoi jego bólu po stracie. Hoshi nigdy takiego czegoś nie doświadczył, bo przecież nie miał rodziny. Japończyk wstał i dolał trunku najpierw Ian'owi, a potem sobie. Usami miał nadzieję, że ich wieczór będzie z czasem milszy. - A masz jeszcze jakieś marzenia? - zapytał.
Ian uśmiechnął się słysząc słowa Hoshiego. Cóż pamiętał dokładnie wszystko co mu mówiła babcia gdy opowiadała mu o tym rytuale. Wiedział również, że istnieje pewna przestroga i bał się tego. Owszem chciał to zrobić. Ale wiedział, że jako heros może zginąć i wówczas zostawi po sobie wieli smutek, a wówczas…. No cóż…. Wolał o tym na razie nie myśleć. Spojrzał więc na Japończyka i lekko się uśmiechnął. - Widzisz Hoshi. Ten rytuał można przeprowadzić o pełni księżyca podczas przesilenia letniego. Wówczas ma on największą moc. Wiąże się też z nim pewna przysięga, którą musimy razem wygłosić i oczywiście musimy połączyć naszą krew. Ta przysięga brzmi tak… – zamilkł na chwilę, przelknął ślinę by się nie rozkleić przy swoim chłopaku i znowu dało się słyszeć jego lekko drżący głos: - Przeżyłem tysiąc żyć, aby znaleźć duszę taką jak twoja. Duszę tak czystą, duszę tak odważną. Anioła, który zapiera mi dech w piersiach. Chcę zawsze być z Tobą, moja miłość do ciebie nie zna granic. Chcę cię chronić przed złem, chronić tę miłość, którą znaleźliśmy. Kochaj mnie swoją duszą. Obiecaj, że nigdy się nie rozstaniemy. Nie jesteśmy tacy sami jak inni. Jesteśmy wiecznymi kochankami. – zakończył i na chwilę przymknął oczy lecz tym razem Japończym mógł zauważyć szklące się oczy Cora, gy wypowiadał słowa przysięgi. Jednak gdy Ian ponownie otworzył oczy nie było już ich widać. Tak było to dla niego trudne, bo te słowa choć nie jego babci przypomniały mu o tym, że stracił ich bezpowrotnie. To było najgorsze w tym wszystkim i choć Czarnowłosy myślał, że zdołał się już wcześniej pogodzić ze stratą, prawda była inna. Nadal cierpiał i nie zawsze chciał to komukolwiek pokazywać. Jednak teraz będąc z osobą, która go rozumiała czuł się swobodniej i pozwalał sobie na okazanie choć chwilowej słabości. Po czym ponownie zamoczył usta, biorąc łyk trunku. Smakował go chwilę zanim przełknął, a po kolejnym pytaniu lekko się zamyślił. - Marzenia…. Cóż ciężki temat ale sądzę, że jednym z nich będzie pewnie powrót na scenę ze swoimi kompozycjami i innym zespołem, ale wiem, że musi minąć trochę czasu zanim się na to zdecyduję. A poza tym chciałbym abyśmy byli zawsze razem i byśmy byli szczęśliwi. – stwierdził. Trzeba było powiedzieć, że Usami zaskoczył go pytaniem. - A ty o czym marzysz? – spytał, bo również to interesowała Iana.