Gabinet Corvusa Juareza - Page 2 DpyVgeN
Gabinet Corvusa Juareza - Page 2 FhMiHSP


 

Gabinet Corvusa Juareza

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Gabinet Corvusa Juareza Nie 16 Maj 2021, 17:50

Sylvia trochę źle to wszystko interpretowała, bo główną istotą konsultacji z Elisą było właśnie to, by cały obóz nie wiedział o jego problemach. Juarez nie mógł ufać wszystkim, co sama wielokrotnie podkreślała Garcia. Szedł więc po części jej tokiem myślenia i postanowił wyselekcjonować grupę zaufanych herosów, którym będzie powierzać nieco więcej. Jednym z tych półbogów była Elisa, która służyła mu za prywatnego terapeutę od pewnego czasu. Głównie dlatego, że Juarez nie mógł dać po sobie poznać, iż jest z nim coś nie tak. Nie żeby miał wrogów w obozie, bo raczej nikt do przejęcia władzy się nie palił, ale cholera wie czy syn Tartaru nie otrzymywał jakichś informacji z wewnątrz. Każda słabość generała mogłaby negatywnie wpłynąć na życie w obozie, dlatego też starał się ukrywać ze swoimi problemami przed wszystkimi. Dopiero od rozstania z Sylvią w ogóle zaczął te rozmowy o swoich snach z Nero.
- Tylko do niej mam zaufanie - spłycił trochę swoją odpowiedź, bo to nie do końca był jej sens. Miał pewien układ z Elisą, który polegał na tym, że ta diagnozuje go na jakimś podstawowym poziomie, a później konsultuje swoje przemyślenia z innymi lekarzami, nie wymieniając Juareza z nazwiska. Nie była to może najlepsza metoda leczenia, ale w tym wypadku wydawała się być najbardziej odpowiednia, biorąc pod uwagę jego paranoję związaną z informacjami dla wrogów.
Słuchał jej pretensji i autentycznie bolało go to, że ukochana nie potrafiła go zrozumieć, a zamiast tego rzucała kolejnymi oskarżeniami, jakby wcale jego mina nie świadczyła jednoznacznie o tym, iż nie jest zadowolony z tych koszmarów. Westchnął więc nieco zrezygnowany, powstrzymując się od jakiejś uszczypliwości.
- Bo ją tam wysłałem - odpowiedział. - To ja ją wyznaczyłem do tej misji i ona z niej nie wróciła. Tak. To jest moja wina - powtórzył i choć jakoś sobie radził z tą całą presją, tak jednak złe decyzje odciskały na nim swoje piętna. Zwłaszcza dotyczące osób, na których mu zależało w jakiś sposób.
Spojrzał trochę rozgniewany na córkę Hefajstosa, ale bardziej był smutny czy rozgoryczony. Zamiast jednak odezwać się od razu, znów obrócił się do niej plecami, patrząc za okno.
- Kochałem tylko jedną osobę w swoim życiu. I nie była to Noemi... - rzucił cicho, aczkolwiek słyszalnie dla Sylvii, bo zależało mu na tym, by dziewczyna to usłyszała. Wiadomym było, że chodziło właśnie o Garcię. Z Enamorado czuł się dobrze i myślał, że darzył ją miłością. Jednak dopiero kiedy poznał Meksykankę i się z nią związał, zrozumiał, że uczucie którym darzył córkę Asklepiosa było niczym w porównaniu do tych, którymi darzył i dalej darzy Sylvię.
- Ty tak serio? - spytał, odwracając się w kierunku Garcii. Ona naprawdę zasugerowała mu Alice, tylko dlatego, że jest trochę do niej podobna? Za takie gówno go miała, które kieruje się tylko powierzchownością i związał się z nią tylko dlatego, że przypominała mu byłą?
Podszedł w końcu do Sylvii i wyraźnie rozgniewany postanowił dać upust swojej złości.
- Nigdy nikogo nie kochałem. Darzyłem przyjaźnią, sympatią, byłem zauroczony... - zaczął. - Ale dopiero kiedy spotkałem ciebie, naprawdę się zakochałem. Ty jesteś moją pierwszą i największą miłością. To dzięki tobie się pozbierałem, dzięki tobie uwierzyłem w siebie i dzięki tobie jakkolwiek sobie radzę. Myśl o tym, że czekasz na mnie w domu jest najlepszym, co mnie tu spotkało. A przyszłość? Marzę o tym, żeby stąd wyjechać, ożenić się z tobą i założyć rodzinę. Nigdy nie byłem niczego bardziej pewien niż tego, że kocham cię nade wszystko - wyrzucił jej prosto w twarz, po czym obrócił się plecami do niej, czując jak łzy napływają mu do oczu. - Obiecałem sobie, że nikt nie powtórzy mojego losu. I że obronię cię, ile tylko starczy mi sił. Ten obóz, ta wojna... to wszystko tylko po to, żebyśmy mogli ruszyć naprzód. Obiecałem ci, że kiedy go pokonamy, zrzeknę się rangi i jeszcze tego samego dnia wyjedziemy stąd. Nie mogę jednak tego zrobić, póki grozi nam takie niebezpieczeństwo. Zawsze będzie nam grozić, ale nie w takiej skali - wyjaśnił już nieco spokojniej, czy może raczej bardziej na zmęczeniu.
Przeszedł kilka kroków do przodu i znów oparł się pośladkami o biurko, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jedną rękę podniósł jednak tak, by twarz mógł schować w dłoni, pochylając się przy tym lekko. Dopiero po chwili podniósł wzrok i spojrzał z żalem, ale także i tęsknotą na Sylvię.
- Kocham cię, Sylvia. Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła? - rzekł podłamanym tonem, po czym od razu bez zastanowienia dorzucił: - Mam wezwać tu Noemi i powiedzieć jej wprost, że nigdy jej nie kochałem i żeby przestała mnie nachodzić w koszmarach? - naprawdę nie wiedział już, co ma robić, ale myśl o odejściu Garcii tak go bolała, że musiał łapać się wszystkiego, czego tylko może, by spróbować ją tutaj zatrzymać.
Sylvia García
Sylvia García
Re: Gabinet Corvusa Juareza Pon 24 Maj 2021, 23:58

Słysząc, że tylko Elisie ufa, jakoś się nawet nie przejęła. Domyślała się, że z tego musiały te rozmowy wynikać. Szkoda tylko, że nie miał zaufania do swojej ówczesnej dziewczyny, by powiedzieć jej o swoich obawach, o tym co do dręczy. Widocznie nie była godna zaufania.
- To twoja wina, bo chcesz być winny. Chcesz być jej dłużny. Wiele osób ginie na misjach, ale to jej wysłania jesteś akurat winny. Pracodawca nie jest winny temu, że pracownik się zagapił i zalał rękę wrzątkiem czy śmiertelnie się poraził prądem - uśmiechnęła się nawet nieco złośliwie, bo zwyczajnie miała dość. Miała dość tego, że się wybiela, tego, że próbuje jej wmówić rzeczy, które nie istnieją tylko dlatego, że jemu to się wydaje odpowiednie. No ale tylko przy jednej osobie, wiadomo. Inni zginęli na misjach? No szkoda, ale chuj, wiedzieli na co się piszą. Noemi zginęła na misji? To moja wina, nigdy sobie nie wybaczę. Powinna tylko leżeć i pachnieć, a nie robić, co do niej należy, bo przeze mnie nie żyje. Żałosne.
Wzruszyła tylko ramionami żałując, że tego nie widzi. Nie wierzyła mu, tak zwyczajnie. Zawiódł jej zaufanie kawałek po kawałeczku, że nie wierzyła w to, że Noemi nie kochał. Niemniej jednak ten czas przeszły tak czy inaczej zabolał, co zrozumiała dopiero po fakcie, gdy łza spłynęła po jej policzku. A jednak dobrze, że był tyłem do niej. Otarła policzek chcąc się pokazać jako co prawda zraniona, ale nadal silna osoba. Trochę jej to nie wychodziło.
Patrzyła tylko na niego tępo, bo uznała to za pytanie retoryczne. Był z nią, bo wyglądała jak Noemi, to i z Alice może być. Uwypukli sobie cechy charakteru podobne, różnice mózg będzie ignorował i jak znalazł kolejna miłość. Nie mówiła mu przecież tego, by mu dopiec. Naprawdę tak sądziła, skoro właśnie ona tym dla niego była, to dlaczego nie kolejna?
- Przed chwilą jeszcze mówiłeś, że kochałeś jedną osobę. Zdecyduj się, szybko zmieniasz zdanie - weszła mu w słowo po jego pierwszym zdaniu. Cofnęła się też o dwa kroki czując, że taka jego bliskość, to zdecydowanie za dużo dla niej w tym momencie. Tęskniła za nim, kochała go i sam fakt, że nie ma to znaczenia bolał tak bardzo, że musiała jak najszybciej opuścić obóz.
Tym razem to ona podeszła do okna i stanęła tyłem, nie będąc w stanie patrzeć mu w twarz, gdy wyrzuca z siebie swoje kłamstwa, półkłamstwa i iluzje. Spokojnie jednak tego i tak się nie słuchało, bo choć nie wierzyła mu, to jednak było to miłe wyobrażenie, na które ścisnęło aż ją w sercu. Naiwna ona, czuła przecież od samego początku, że nie chodzi tu o nią, a i tak w to zabrnęła licząc na to, że kiedyś to się zmieni. Niestety.
Dopiero gdy skończył mówić i słyszała, że się przemieszcza, odwróciła się ponownie. Znowu ją mamił tak jak na początku związku, ale ona już nie miała siły na to, by zmuszać siebie do wiary w to. Chciała go mieć w całości dla siebie, a nie jakieś resztki, skończyła z dzieleniem się. A to niestety oznaczało, że musiała skończyć z nim. Jeszcze dzisiaj rano myślała, że pozwoli mu na to, by znowu pozwolił jej być naiwną, ale jednak nie potrafiła. Miała dość dzielenia się z Noemi, za długo to trwało.
- Gdyby tak było, miesiące temu byś to zrobił - uśmiechnęła się smutno, bo to by mogło przejść, ale miesiące temu po kilku epizodach ze zmarłą. Nie po takim czasie. - Nie jestem w stanie ci uwierzyć. Okłamywałeś mnie, oszukiwałeś, zatajałeś przede mną różne rzeczy. Odwróć sobie sytuację i odpowiedz sam sobie czy byś mi nadal ufał - odpowiedziała cicho i smutno. Ona znała odpowiedź, wiedziała, że zaufanie mężczyzny łatwo jest stracić, więc on by nawet nie wytrzymał tylu akcji co ona. Satysfakcjonujące co prawda byłoby patrzenie na reakcje Noemi i życie z myślą, że i ona go straciła, ale koniec końców to by nic jej nie dało.
Przez głowę przemknął jej pomysł z dzieckiem z amokinezą, ale tylko wyśmiała siebie w myślach. Przecież on nikomu nie ufał, a Elisa zdawała się nie mieć takich umiejętności.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Gabinet Corvusa Juareza Czw 27 Maj 2021, 17:11

Bolało go to, że Sylvia nie traktowała w ogóle poważnie jego słów, szukając dziury w całym. Rozumiał, że popełnił błąd z tym skrywaniem swoich problemów, ale męczyło go już to, że ilekroć coś powiedział, Garcia to negowała i obracała przeciw niemu, albo nawet nie brała tego pod uwagę. Świat nie był taki prosty, jak jej się zdawało i nawet ktoś tak z pozoru ogarnięty jak generał obozu, mógł się czasem w tym wszystkim pogubić. Nic nie mógł jednak poradzić na to, że wszystko się napiętrzyło i córka Hefajstosa opieprzyła go za całokształt, nie za konkretną decyzję, którą mógłby przyjąć na klatę. Momentami wyglądało to na atak dla ataku, ale całe szczęście Juarez tak o tym nie myślał. Jeszcze tego brakowało, by podejrzewał swoją ukochaną o to, że celowo chce mu dopierdalać.
Przymknął oczy i wytarł małą łzę, która prawie spłynęła mu po policzku.
- Sylvia... - rzucił cicho. - Ja czuję się winny śmierci każdego - przyznał również tym samym tonem, aczkolwiek było to dla niej słyszalne.
Garcia nie miała pojęcia, że wiele osób miało do niego pretensje o wszystko i to wszystko rąbnęło w niego tak nagle. Ona, Jade, Erron, a wcześniej jeszcze Aron, który zarzucił mu niekompetencję, bo jako dziecko Melinoe nie sprawdził, czy Iris faktycznie nie żyje. Żałował śmierci każdego z herosów, bo dla niego obóz to był jedyny dom, jaki kiedykolwiek miał. Traktował więc jego członków jak swoją rodzinę, dalszą lub bliższą i w jakiś sposób emocjonalnie się z nimi wiązał, nawet jeśli z kimś zdarzyło mu się wymienić raptem dwa zdania przez cały pobyt tutaj.
Zmieszany spojrzał na Sylvię, która w gniewie, zdawało się, że nie wyłapała całego kontekstu wypowiedzi. Postanowił więc być bardziej bezpośredni, zamiast bawić się w te poetyckie porównania, które mu nie wychodziły najwidoczniej.
- Kochałem i kocham jedną osobę - zaczął. - Ciebie. Żadną Noemi. Ciebie kochałem i kocham. Ty jesteś tą jedyną osobą - wytłumaczył, choć to chyba nic nie dało, bo Garcia dalej była na niego wściekła i chyba nie zamierzała się pogodzić.
Westchnął ciężko, patrząc godnym pożałowania wzrokiem na swoją miłość.
- To nie takie proste - odparł niepewnie. - Boję się tej rozmowy... - przyznał cicho, ale chyba bardziej przed samym sobą. To by wyjaśniało, dlaczego nie zdecydował się na ten krok od razu.
Musiał jednak ratować swój związek i dlatego postanowił zrobić w końcu to, do czego nie miał odwagi przez ostatnie miesiące. Użył swoich mocy, by z krainy zmarłych wezwać na rozmowę Noemi. Mógł mieć tylko nadzieję, że córka Asklepiosa zgodzi się, bo przez wzgląd na swoje małe umiejętności w tej dziedzinie, nie mógł jej do tego zmusić.
- Zaczekaj - rzucił w kierunku córki Hefajstosa, jeśli ta chciała już wyjść.
W pewnym momencie między nimi pojawiła się zjawa, która w kilka sekund nabrała ludzkich kształtów. Oboje ją widzieli, a tym tworem była oczywiście Noemi. Dopiero teraz Corvus zobaczył, jak bardzo obie dziewczyny są do siebie podobne. Wcześniej to lekceważył, ale teraz zaczynał rozumieć punkt widzenia Sylvii.
Noemi od razu chciała rzucić się w objęcia Juareza, ale ten wystawił rękę przed siebie i zatrzymał ją.
- Noemi, wezwałem cię tutaj tylko w jednym celu... - przełknął ślinę i opuścił rękę, patrząc na swoją zmarłą dziewczynę. - Nie kocham cię - wyrzucił nagle, a zjawa była chyba na tyle skonsternowana, że nawet nie zdołała z siebie nic wydukać. - Nigdy cię nie kochałem. To wszystko co było między nami... to było tylko zauroczenie. Dopiero przy Sylvii zaznałem prawdziwej miłości i to ją kocham, całym sobą. Możesz mnie za to znienawidzić, ale wezwałem cię tylko po to, by jej to udowodnić. To na niej mi zależy, nie na tobie - zwrócił się w kierunku córki Asklepiosa, która nagle zaczęła się wydzierać i wyzywać nie tylko jego, ale również Garcię. Rzecz jasna leciały teksty o dupkach, sukach, kurwach i tak dalej, standardowy zestaw przy takich sytuacjach.
- Przestań mnie nawiedzać. Między nami nic nie ma, chcę żyć w spokoju, z Sylvią - po tych słowach spojrzał na Garcię. - Chcę uciec z nią, ożenić się i mieć z nią dzieci. Pragnę tylko jej - mówił co prawda w sposób taki, jakby kierował te słowa do Noemi, ale Garcia doskonale wiedziała, że było to o niej i do niej.
Zjawa sprzedała potężnego plaskacza Corvusowi, po czym zniknęła, zaznaczając, że to jeszcze nie koniec i nikt jej tak traktować nie będzie. Sam Juarez po tym wszystkim spojrzał w górę i ledwo powstrzymał się od płaczu, bo nie chciał nikomu nigdy mówić tak przykrych i bolesnych słów. Mimo wszystko był twardy i po chwili spojrzał na Garcię, oczekując na jej jakąkolwiek reakcję.
- Powiedz coś... - rzucił tylko podłamanym głosem, chcąc się dowiedzieć, czy taki gest chociaż trochę ją przekonał, by zmieniła swoje zdanie na temat odejścia i rozejścia się z nim.
Zdenerwowany oparł się pośladkami o biurko, czując jak nogi się przed nim uginają i być może zaraz omdleje. Zmęczenie tymi ostatnimi miesiącami, treningami, obowiązkami, koszmarami i emocjami zaczynało być przytłaczające, a on nie był przecież ze stali.
Sylvia García
Sylvia García
Re: Gabinet Corvusa Juareza Sob 05 Cze 2021, 17:08

- Tak, więc sam siebie zabij takim obciążeniem. Idealna praca dla ciebie - mruknęła ponuro. Co prawda nie do końca w to wierzyła, bo o ile żałował każdego życia, które poległo w jakiś sposób, to jednak nie wyglądało to tak, jak przy Noemi. Właśnie. Żałował poległych herosów, a nie czuł się winny. A przynajmniej nigdy jej o tym nawet nie napomknął, ale biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, nie było to już zaskakujące. Jak widać wiele o nim nie wiedziała.
- Nie wierzę ci - odparła krótko, bo co miała dodać? Wszystko temu przeczyło, więc nie była skłonna po raz kolejny uwierzyć w puste słowa. Czy się do niej przywiązał i przyzwyczaił do życia z nią? Bardzo możliwe, ale to nie była jednak miłość. Przynamniej nie taka, jakiej ona oczekiwała. Skończyła z dzieleniem się. Niestety dla niego.
Uniosła lekko brwi słysząc, że to nie jest takie proste. Może i nie miał wielkich umiejętności w tej kwestii, ale Noemi raczej bardzo chętnie z nim porozmawia. Zaraz jednak uśmiechnęła się lekko rozbawiona nad własnym tokiem myślenia. Jak widać nie o umiejętności się rozchodziło.
- Boisz się rozmowy z kimś, kto nie żyje i kogo podobno nie kochasz i nigdy nie kochałeś? Okej - pokiwała tylko lekko głową zastanawiając się po co jeszcze to ciągnie. - Daj mi 20 minut na wypłacenie swoich pieniędzy - rzuciła i ruszyła do wyjścia. Tu nie było o czym dyskutować, bo Corvus nie przekona jej po tym wszystkich słowami "kocham ciebie". Słyszała to wielokrotnie i co z tego wyszło?
Westchnęła ciężko z dłonią na klamce. Wiedziała, że powinna to zignorować i po prostu wyjść, ale była za słaba. Więc po chwili stania i wpatrywania się w drzwi, odwróciła się na pięcie w jego kierunku i spojrzała wyczekująco. Co on jeszcze chciał?
Spojrzała beznamiętnie na Noemi, która stała tyłem do niej. Nie musiała jednak widzieć jej twarzy, by wiedzieć, z kim ma do czynienia. Rozpoznawała te niemal identyczne włosy. oraz podobny wzrost. O ile nie ten sam. Przyglądała się bez słowa tej scence, jedynie wywracając oczami, gdy brunetka chciała się przytulić. Niby Garcia wiedziała, że "jej" związek z Juarezem i tak jest skończony, to i tak miała ochotę strzelić za to dziewczynie w pysk. No cóż. Kiedy jednak zmarła zaczęła drzeć japę, Sylvia siłą rzeczy uśmiechnęła się lekko rozbawiona, ale przede wszystkim usatysfakcjonowana tą scenką. Nie ruszały ją wyzwiska, bo nigdy za Noemi nie przepadała i miała w dupie jej zdanie, gdy ta jeszcze żyła. A co dopiero teraz.
Uśmiech zniknął z jej twarzy, jak tylko Juarez przeniósł na Meksykankę spojrzenie. Brzmiało to pięknie - to, co mówił - nie dało się temu zaprzeczyć, ale czy taki akt desperacji o czymkolwiek świadczył? Wiedział, że z Noemi być nie może, więc chociaż mógł być z zastępstwem. Przyglądała mu się zastanawiając się jak bardzo on wierzy, że ta miłość faktycznie jest kierowana do niej, a nie do zmarłej. Czytała o tym całkiem sporo i naprawdę dla własnego dobra potrzebował pomocy psychologa, by się z tym uporać. By kiedyś stworzyć z kimś normalny związek. Współczuła mu tego wszystkiego, ale to nie oznaczało, że da się w to wciągnąć ponownie. Musiała też myśleć o swoim dobru.
Ciężko było powiedzieć cokolwiek, zwłaszcza widząc, że niemal poskładało go spotkanie z Noemi. Widziała przecież te zaszklone oczy. Tak reaguje ktoś, kto nigdy nie kochał? Milczała więc dłuższą chwilę, a potem odchrząknęła czując gulę w gardle.
- Pozwoliłbyś komuś z amokinezą sprawdzić czy mnie nie okłamujesz? - spytała czysto retorycznie, bo odpowiedź znała. Dlatego też nie czekając na odpowiedź dodała od razu. - Muszę to przemyśleć - rzuca zmęczona, po czym już nie czekając na cokolwiek, wychodzi. Oparła się ciężko o drzwi czując, jak nogi pod nią się uginają. Po kilku głębszych oddechach przegania łzy i bierze się w garść na tyle, by dotrzeć do mieszkania w jako takim stanie. Tam dopiero się rozkleja.
Nad wszystkim. Nad tym, że go tam bardzo kocha, nad jego oszustwami, nad tym, że on sam wierzy w to, co mówi, więc i on jest tym samym zraniony. I nad tym, że chyba nie ma dla nich ratunku.

ZT x2
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Gabinet Corvusa Juareza Nie 06 Cze 2021, 13:25

Corvus dalej nie potrafił otrząsnąć się po ostatnim spotkaniu z Sylvią, które poszło zupełnie nie tak. Czegokolwiek by nie robił, siedziało mu to w głowie i tylko fakt, że Garcia póki co oficjalnie nie opuściła obozu, pozwalał mu jakkolwiek funkcjonować. Wiedział bowiem od ludzi, że Sylvia cały czas jeszcze tu siedzi i prawdopodobnie "coś załatwia". Syn Melinoe nie miał jednak odwagi, by spróbować do niej zagadać i podjąć kolejną próbę godzenia się, bo jednak córka Hefajstosa dobitnie dała mu do zrozumienia, że jest nim zawiedziona i że to koniec. Przynajmniej tak odbierał te "muszę to przemyśleć", które zazwyczaj w jego przypadku nie kończyło się dobrze. Nic dziwnego zatem, że miał czarne myśli.
Od kilku dni nie był w ogóle w domu, zamieszkał praktycznie na stałe w swoim gabinecie. Mieszkanie przypominało mu o Sylvii i nie chcąc się ranić wspomnieniami, postanowił skupić się wyłącznie na pracy oraz na poprawianiu relacji z innymi. Więcej rozmawiał chociażby ze swoją siostrą, która po zapewnieniu jej, że Jellal zostanie wyrzucony z obozu, była zdecydowanie bardziej skora do jakichkolwiek kontaktów z Juarezem. Dziś jednak nie miał czasu na ploteczki z racji spotkania z zarządcami obozu.
Zamknął swój gabinet i udał się do Wielkiego Domu Dionizosa, gdzie wziął udział w spotkaniu ze wszystkimi obozowymi bogami. Trwało to dość długo, bo około dwóch godzin. Juarez przedstawił bowiem raport z ostatnich kilku miesięcy, który ewidentnie pokazywał, że zmiany, które wprowadził, zdały egzamin. Dzięki informatyzacji systemu oraz przemodelowaniu go, więcej herosów brało czynny udział w pracy na rzecz tego miejsca, a przy tym dzięki lepszej organizacji nie stracili oni czasu wolnego. Można więc powiedzieć, że w końcu coś mu zaczęło iść, choć to nie tylko jego zasługa, a przede wszystkim odpowiednich doradców takich jak Elisa, którzy zasugerowali mu wiele usprawnień.
Po skończonym spotkaniu zobaczył, że zbliża się pora obiadu i postanowił wziąć sobie coś po drodze z kantyny. Postawił na jakieś mięso w sosie z ziemniakami i surówkami. Wziął też do tego jakąś ochładzającą lemoniadkę i kiedy już wszystko dostał do ręki na wynos, wyszedł z knajpy, celem udania się do swojego gabinetu.
Spojrzawszy na godzinę w telefonie zatrzymał się na moment, bo w dalszym ciągu nie zmienił swojej tapety. Choć na widok Sylvii krwawiło mu serce po tych ostatnich scysjach, to mimowolnie uśmiechnął się lekko, chwilę tak stojąc i gapiąc się w ekran telefonu. Lubił na nią patrzeć i ostatnio bardzo mu tego brakowało, dlatego też dość często zerkał podświadomie w telefon, a bardziej świadomie na jej zdjęcie na swoim biurku, którego też nie odłożył.
Ogarnął się dopiero po chwili i nie chcąc, by żarcie wystygło, postanowił przyspieszyć kroku, by zaraz znaleźć się w Wielkiej Bibliotece. Włożył kluczyk do zamka, by otworzyć drzwi i zdziwił się, kiedy się okazało, że były one już otwarte. Czyżby zapomniał zamknąć? Nigdy mu się to nie zdarzało. Nacisnął na klamkę i wszedł do środka, a na jego twarz wstąpiło ogromne zdziwienie, kiedy zobaczył na swoim fotelu Sylvię. Przez dłuższą chwilę nie był w stanie nic z siebie wydusić, dopiero po jakiejś minucie wpatrywania się w nią, rzucił krótkie:
- Cześć - czuł się bardzo nieswojo i było to po nim widać, bo (niestety) spodziewał się najgorszego. Jakiejś informacji o tym, że Sylvia dziś opuszcza obóz, że zrywają znajomość czy nawet jakiejś kłótni na odchodne. Mimo wszystko podszedł bliżej i położył jedzenie na biurku.
- Jeśli jesteś głodna... proszę - to było chyba najgłupsze, co mógł teraz powiedzieć. No ale, on już tak miał. Zawsze dzielił się z nią jedzeniem i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Nie umiał "ot tak" przejść do tego, by traktować ją jak każdego innego. Tak więc nic dziwnego, że udzieliło mu się zachowanie typowe dla ich związku. Swoją drogą, to było nawet urocze, że w pierwszej chwili zamiast się dobijać, myślał podświadomie o niej i o tym, czy może jest głodna.
Sylvia García
Sylvia García
Re: Gabinet Corvusa Juareza Nie 13 Cze 2021, 00:25

#11

Corvus był jednak dziwny. Dla większości ludzi "muszę to przemyśleć" znaczy właśnie tyle, ile zawarte jest w tych słowach. Tym bardziej jeżeli weźmiemy pod uwagę kontekst - Sylvia pewna opuszczenia obozu na koniec mówi, że musi to przemyśleć. Czy jakby chociaż trochę zwątpiła w ten wyjazd i definitywne rozstanie, nieprawdaż?
Sylvia natomiast ostatnie cztery dni siedziała w nowym mieszkaniu i... no cóż, myślała. Kochała go, ale za tym, by to skończyć przemawiało zbyt wiele czynników. Z jednej strony mówiła, że spóźniona o miesiące konfrontacja z Noemi nic nie da. Z drugiej sprawiła, że zaczęła się zastanawiać jak to naprawdę jest z tymi jego uczuciami. Był ich tak pewny, gdy mówił o tym wszystkim zmarłej dziewczynie. Sporo też w międzyczasie poczytała i dowiedziała się, że takie uparte stanie przy swoim jest możliwe. Czy była gotowa zaryzykować? Nie była pewna przez długi czas.
W końcu nie do końca pewna swojej decyzji tak prawdę mówiąc, postanowiła dać im jeszcze jedną szansę. Jedną i jedyną, jaką mężczyzna dostanie. Największym problemem był jednak brak zaufania, bo i ile jeszcze potrafiła samą siebie tak nakręcić, by uwierzyć, że jego uczucia są szczere i faktycznie skierowane do niej, tak po tych kłamstwach ciężko jej będzie wierzyć w cokolwiek, co ona mówiła.
Dotarła jednak do niej plotka o tym, co się stało z Jade. Przerażona rozwojem sytuacji wpadła rano nawet do niej do szpitala i trochę pogadały od serca. Czy dziwiło ją zachowanie córki Melinoe? Nie do końca prawdę mówiąc. Ona sama była na skraju, a straciła tylko jedną osobę. Grey? Mało tego, że ukochanego, to jeszcze dwójka najbliższych, żyjących osób stanęła po stronie oprawcy. Tak, nadal uważała, że postępowanie Juareza, Nero i całego obozu w tej sprawie było karygodne i należało to potępiać. Co prawda siostra Corvusa zdradziła jej o ich umowie, ale to nie sprawiało, że Jade zapomni. Tak samo jak Garcia nie zapomni o oszustwach mężczyzny. Niestety blizny pozostawały na zawsze.
Dopiero po godzinie czy prawie dwóch zdecydowała się pójść do swojego byłego mieszkania i porozmawiać z ukochanym o ich dalszej przyszłości.  Kiedy zobaczyła jednak mieszkanie w dokładnie takim samym stanie, jak je opuszczała (plus warstewka kurzu zebranego przez ten miesiąc) trochę się wkurzyła. Liczyła, że po ostatniej rozmowie wróci on do mieszkania i będzie czekał (nie dosłownie rzecz jasna) aż ona to sobie poukłada i powie mu jak jest ostatecznie. Tymczasem on nadal wolał mieszkać w gabinecie, co biorąc pod uwagę sam fakt, że ta praca jej nie leżała... Cóż, wiadomo.
Poszła więc od razu do jego gabinetu i gdy tylko odbiła się od drzwi, sięgnęła po swój pęk kluczy, gdzie nadal miała te od niego między innymi do tego pomieszczenia. Siadła więc na jego fotelu zamykając za sobą drzwi i wpatrując się w swoje zdjęcie na biurku oraz myśląc o nim, czekała... na niego.
Gdy wszedł, obserwowała jego zdziwienie i o ile raczej po rozstaniu nie powinna tak naruszać jego prywatności, a w szczególności gabinetu generała to miała to w dupie, tak zwyczajnie. Nie mówiła więc nic czekając na jakąkolwiek inną reakcję. Może po prostu ją wyrzuci? Tak naprawdę nie wiedziała, czego się spodziewać.
- Hej - rzuciła cicho nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Przeniosła nawet na chwilę wzrok na okno próbując zebrać myśli do kupy, jednak jego słowa znowu ją rozproszyły. Spojrzała głupio to na niego, to na pudełko na stole początkowo nie rozumiejąc, o co mu chodzi. - Nie jestem - odpowiedziała po dłuższej chwili odchrząkając przed tym lekko.
- Mogę wiedzieć, dlaczego nie mieszkasz w swoim mieszkaniu? - rzuciła już typowo pewna siebie skupiając na nim ostre spojrzenie. Nie po to ona się wyprowadzała, by on też to robił. Nie miało to żadnego sensu.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Gabinet Corvusa Juareza Sro 16 Cze 2021, 01:00

Juarez tak naprawdę nie wiedział jak się zachować, bo totalnie zgłupiał. Nie spodziewał się jej obecności w swoim gabinecie, a już zwłaszcza po tych ostatnich perypetiach związanych z wzywaniem Noemi. Nie pogodził się co prawda z jej stratą, ale nawet w najśmielszych snach nie myślał o tym, że jeszcze dane im będzie się spotkać. Tamtego dnia, kiedy znowu kłócili się o jego byłą, Sylvia wyglądała na bardzo przekonującą, a słowa na odchodne odnośnie "przemyślenia" spraw Juarez traktował tylko pobieżnie, jak gdyby będąc pewnym, że Garcia już zdecydowała.
Okazało się jednak, że nie była to kurtuazja i córka Hefajstosa jednak została jeszcze przez kilka dni w obozie, by dziś zjawić się w jego gabinecie. Swoją drogą, abstrahując już od całej tej sytuacji, która była w oczach generała beznadziejna, musiał przyznać, że Sylvia bardzo dobrze wyglądała na tym fotelu. Przez moment przyszło mu na myśl nawet, że pasowałaby do roli szefowej. A już na pewno w kwestiach dyscyplinarnych.
Otworzył pudełko z jedzeniem i zaczął jeść na stojąco, czując się nieswojo we własnym gabinecie. Dopiero kiedy Sylvia spojrzała na niego tym przeszywającym wzrokiem, odłożył opakowanie i przełknął wszystko, by w miarę spokojnie wyjaśnić jej swoje postępowanie.
- Nie czuję się tam dobrze - przyznał, ale słysząc, jak źle to brzmi, od razu postanowił wytłumaczyć. - Bez ciebie to nie jest mój dom - wzruszył ramionami, bo był naprawdę zrezygnowany. Nie chciał kolejnej kłótni, gdyż był nimi zmęczony. Nie było mu wszystko jedno, ale nie miał zamiaru celowo podjudzać ją, by się na niego wydarła. Postawił więc na szczerość, której tak ostatnio brakowało w ich związku.
Usiadł na fotelu przed nią i odchylił głowę do tyłu, by przez moment się nad czymś zastanowić. Wyprostował ją dopiero po kilkunastu sekundach, spoglądając znowu na Garcię.
- A ty? Jak się czujesz? - spytał mimowolnie troskliwym tonem, choć chciał być bardziej neutralny. Naprawdę czuł się głupio, nieswojo i był zestresowany. To przełożyło się na jego umiejętności dyskusyjne, które w tym momencie ocierały się o jeden w skali do jakiegoś miliona albo dwóch.
Sylvia García
Sylvia García
Re: Gabinet Corvusa Juareza Sro 23 Cze 2021, 23:22

Sytuacja nie była wcale łatwa dla obojga, zwłaszcza, że każde z nich widziało ich przyszłość jedynie w czarnych barwach. A właściwie brak wspólnej przyszłości. Meksykanka jednak tak jak powiedziała, musiała sobie to przemyśleć, bo jednak ta konfrontacja z Noemi na nią w pewnym stopniu podziałała. Najbardziej jednak w tym wszystkim obawiała się własnego braku zaufania do niego, co dobrym prognostykiem nie jest. No ale czuła się zdradzona, tak ludzku. Do tego nie w jednej, a kilku kwestiach.
Garcia z pewnością lubiła się rządzić i szefować, ale nie miała zamiaru robić tego w obozie. Od długiego już czasu miała dość tego miejsca i liczyła na jak najszybsze opuszczenie go oraz ułożenie sobie normalnego (względnie) życia.
Wiedziała, że przekraczała pewne granice; że skoro się rozstali to weszła do gabinetu przełożonego bez pozwolenia i jeszcze nie puściła go na jego miejsce, gdy ten wrócił. Brunetka jednak nie przejmowała się takimi pierdołami, choć widziała po mężczyźnie, że czuje się nieswojo,  gdy przeszedł do jedzenia.
Uniosła lekko brwi zdziwiona na jego odpowiedź, bo prawdę mówiąc nie spodziewała się usłyszeć czegoś takiego. Zaraz westchnęła jednak odwracając przy okazji wzrok, gdy dopowiedział i wyjaśnił, co dokładnie ma na myśli. Czy mogła mu się do końca dziwić? Nie, bo między innymi dlatego to ona się wyniosła pierwsza. Niemniej jednak liczyła, że skoro zapowiedziała przemyślenie spraw, to liczyła na to, że i on wróci do domu. Przeliczyła się.
- A jak mam się czuć? - spytała zmęczona wracając do niego spojrzeniem. - Miesiącami mnie oszukiwałeś - rzuciła, co miało opisać jej stan, jakby nie wiedział jaka jest prawda i jak źle między nimi jest. Zerknęła na swoje zdjęcie na biurku, po czym rozejrzała się po stosach papierów walających się w tym samym miejscu.
- I oczywiście się przepracowujesz - stwierdziła ostrzej, bo przecież znała go na tyle, by umieć to zauważyć. A to nigdy przecież jej się nie podobało. - Wracasz do domu, twoja praca się skończyła - dodała zaraz tonem nie znoszącym sprzeciwu. Oczywiście, że nie miała na myśli całej pracy, tylko w tym momencie. Wiedziała, że choćby mieli trójkę dzieci, to ona wraz z nimi przegrałaby w starciu z tą chujową robotą.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Gabinet Corvusa Juareza Czw 24 Cze 2021, 23:01

Juarez nie miał zbyt dużo czasu na myślenie, gdyż z racji nadmiaru obowiązków i nieumiejętności radzenia sobie z takimi problemami, wolał po prostu tego unikać. Nie oznaczało to jednak, że wcale o Garcii nie myślał, bo tak naprawdę to Sylvia zajmowała mu bardzo dużo czasu podczas rozmyślań. Tęsknił za nią i każdy kolejny dzień był coraz gorszy, co odbiło się nie tylko na jego zdrowiu, ale też i efektywności w pracy. Niemniej jednak kiedy już miał trochę oddechu, siadał czy to na fotelu czy na sofie i zamiast rozmawiać ze swoim bratem-duchem, co często miało miejsce w takich sytuacjach, po prostu myślał o córce Hefajstosa i zatracał się w tych marzeniach. Codziennie liczył na to, że brunetka wejdzie i powie mu, że jednak zostaje, że go kocha i że te wszystkie kłótnie były bez sensu. I kiedy już faktycznie była w tym gabinecie... zgłupiał.
Skrzywił się tylko na jej odpowiedź, czując w kościach, że czeka ich kolejna trudna rozmowa. Może i Sylvia nie była tak temperamentna jak wcześniej, ale tłumaczył to w ten sposób, że była zmęczona tymi krzykami i płaczem, stąd też jej mało energiczny ton, który nie zwiastował nic dobrego.
Juarez przechylił głowę na bok, nie mogąc spojrzeć jej w oczy. Co on miał jej teraz powiedzieć? Że ukochana ma rację? Oszukiwał ją przez swoją durną postawę, która jakimiś dziwnymi zbiegami zdarzeń miała ją chronić przed problemami, tymczasem stworzyła jeszcze większe i to takie, które de facto zakończyły ich związek. Co prawda te słowa nigdy oficjalnie nie padły, ale skoro Garcia chciała opuścić obóz bez niego, wyprowadziła się wcześniej z mieszkania i nawet się z nim nie kontaktowała, to jak miał to inaczej odbierać?
- Nie idzie mi to ostatnio - przyznał, wzruszając lekko ramionami na sytuację ze stosem papierów.
Juarez i bez problemów w związku miał dużo do roboty, a kiedy nie potrafił się odprężyć, siłą rzeczy bywał coraz mniej skuteczny we wszystkim. Wszystko się wydłużało, a to negatywnie wpływało na pracę wszystkich obozowych resortów.
Wyprostował się i spojrzał na nią lekko zdziwiony, odkładając posiłek na bok.
- Nie rozumiem - rzucił jak to on, bo po jej reakcji naprawdę ciężko było ogarnąć, co Sylvia miała na myśli. Przecież właśnie jej powiedział, że bez niej nie chce tam przebywać, a sama córka Hefajstosa jakoś niespecjalnie wyglądała na taką, która wybaczyła mu w takim stopniu, by ponownie się z nim związać. Właściwie, to poczuł się jak szczyl, któremu ktoś rozkazuje, bo naprawdę cała ta sytuacja z jej obecnością w gabinecie była dla niego dziwaczna.
Słysząc jednak ten jej ton, trochę się nawet przestraszył, bo Sylvia nie znosiła sprzeciwu i za każdym razem kiedy w taki sposób się zwracała do kogokolwiek, wzbudzała siłą rzeczy respekt. Cały czas jednak czuł się bardzo nieswojo w gabinecie, bo tak naprawdę nie wiedział, jak z nią rozmawiać i z trudem powstrzymywał się od innych reakcji. Przez ostatnie dni nasiliła się potrzeba kontaktu fizycznego i tak naprawdę Corvus marzył tylko o tym, by Garcia się do niego przytuliła.
Sylvia García
Sylvia García
Re: Gabinet Corvusa Juareza Pią 02 Lip 2021, 22:05

Sylvia zdecydowanie była zmęczona tym wszystkim. Już dawno tak mocno nie cierpiała z jakiegokolwiek powodu. Jak to śpiewała Miley Cyrus nothing breaks like a heart, więc teraz było naprawdę trudno jej się dźwignąć. Znalazła jednak w sobie siłę, by powiedzieć mężczyźnie, że pomimo wszystkiego nadal go kocha i chciałaby dać im jeszcze jedną szansę. Znaczy, jeszcze nie znalazła tak do końca. Zbierała się.
Cisnęło jej się na usta, że nie idzie mu ostatnio wiele rzeczy. Ugryzła się jednak w język, bo przecież nie chciała kolejnych spięć. Cały sęk w tym, że próbowała jakoś tego uniknąć, chociaż nie miała pewności jak to się powiedzie. Drażniło ją jednak niesamowicie rozmawianie w jego gabinecie, bo nie oszukujmy się. Rozmowa o ich życiu nie powinna toczyć się w jego miejscu pracy, od tego był dom, do którego nie wracał. Musiała więc coś z tym zrobić czując w kościach, że w tym miejscu prędzej się pokłócą, aniżeli wrócą do siebie. W końcu niejako przez to stanowisko wynikały jego problemy. Miała nadzieję, że - zgodnie z tym co mówił - gdyby nie obawa "komu może zaufać" już dawno poradziłby sobie z koszmarami i odwiedzinami Noemi. Musieli się wydostać z tego pokoju.
- Wracasz do domu, twoja praca się skończyła - powtórzyła dokładnie to samo nieco wolniej, ale równie dobitnie. Wiedziała, że nie ma prawa mu rozkazywać i on może nawet kazać jej spierdalać. Jeżeli jednak mówił prawdę (albo tak mu się wydawało) to kochał ją, a więc powinien starać się to naprawić, a nie ją wyrzucać. Chociaż prawda jest taka, że mogło być różnie. Doskonale wiedziała, że wielu mężczyzn z jej ciężkim charakterem by żyć nie potrafili. Może i nawet sam Juarez zmienił zdanie?
Widząc jednak, że nie bardzo rozumie generał co ona ma na myśli, westchnęła ciężko i podniosła się. Idąc w jego kierunku rozpoczęła krótkie wyjaśnienie.
- Nienawidzę tego gabinetu, bo to on nas zniszczył - w tym momencie znalazła się naprzeciw niego, chwyciła go za dłoń, jednak bardziej "po przedszkolnemu" nie splatając ich palców ze sobą. Pociągnęła go w kierunku drzwi. - Idziemy do domu. Porozmawiać - dodała po sekundzie oddechu wyprowadzając go z gabinetu. Dziwne, że dała mu w ogóle czas na zabranie jedzenia czy zamknięcie pokoju.

-> mieszkanie
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Gabinet Corvusa Juareza Wto 06 Lip 2021, 20:10

Po ostatnich perypetiach związanych z Sylvią, Corvus wreszcie mógł na moment odetchnąć i skupić się na robocie. Tak się akurat złożyło, że dzisiaj miał zostać zdany raport z jednej z ostatnich misji, dlatego też Juarez pojawił się w gabinecie nieco wcześniej, czekając na Ximene, która miała zjawić się punkt 13:00 i powiedzieć kilka słów o tym, co się tam wydarzyło. Już z plotek obozowych Corvus wywnioskował wiele ciekawych rzeczy, które mogły okazać się nieocenione w planowaniu strategii przeciw synowi Tartaru. Zanim jednak zaczął wyciągać jakiekolwiek wnioski, chciał usłyszeć relację z pierwszej ręki, a przy okazji uzupełnić obozowe księgi, by cała biurokracja się zgadzała.
Korzystając z chwili przerwy między przeglądaniem kolejnych papierów, wyciągnął z małej lodówki wbudowanej w biurko puszkę coca-coli, którą od razu zaczął pić. Delektował się jej smakiem przez kilka chwil, zanim przeszedł do ponownego przeglądania dokumentacji. Odłożył puszkę na bok, by mu nie przeszkadzała i czytał kolejne informacje odnośnie prac obozowych, w tym tajemniczego projektu, który sam zlecił pewnej grupie.
Spojrzał na zegarek i kiedy dostrzegł za pięć pierwszą, odłożył wszystkie papiery na kupkę po prawej stronie, wziął puszkę do ręki i zaczął sobie ją popijać, bo została mu prawie połowa. W spokoju oczekiwał przybycia Ximene, od czasu do czasu zerkając to w komputer, to w telefon, to rozglądając się po swoim gabinecie, który znał już niemal na wylot.
Ximene Tavares
Ximene Tavares
Re: Gabinet Corvusa Juareza Sro 07 Lip 2021, 16:09

Misja się skończyła się połowicznym sukcesem, mianowicie dowiedziały się co stałos się z Corinne, choć rezultat był chyba najgorszy z możliwych. Lpeije gdyby byłą gdzieś więziona i dałoby się ją uratować. Poczucie dobrze wypełnionej misji byłoby wtedy większe. Niemniej Ximene uparła się by zabrać ze sobą ciało Corinne. Była zdania, że prawdziwi wojownicy nie zostawiają ciał poległych na polu bitwy.
Wszystko byłoby też pewnie lepiej, gdyby nie jej oparzona noga, ale to może po części zwalić na własną głupotę czy też nieuwagę. Nie było to zbyt miłe przeżycie, dlatego tuż po dotarciu do obozu pierwsze co zrobiła Ximene to udała się by nasmarowano jej oparzenie różnymi kojącymi się maściami, a następnie poszła spać. Kiedy się przebudziwła wiedziała, że czas by złożyć raport z misji Corvusowi. Punktulaność nie była jej najmocniejszą stroną, jednak tym razem zrobiła wszystko by przybyć na czas. Zapukała i weszła do gabinetu Corvusa, kiwając lekko głową na powitanie, po czym usiadła na krześle naprzeciwko niego, nie czekając na zaproszenie by usiadła, ale cóż konwenanse nie były jej najmocniejszą stroną.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Gabinet Corvusa Juareza Sob 10 Lip 2021, 13:32

Juarez znał niemal wszystkich herosów jak mało kto, dlatego też nie spodziewał się, że Ximene pojawi się punktualnie w jego gabinecie. Mimo to, zostawił sobie małą furtkę i nic nie robił w okolicach domniemanej godziny jej przybycia. Gdy usłyszał pukanie do drzwi, zaskoczyło go to, bo od razu pomyślał o Tavares, która z punktualnością była na bakier. Było to bardzo pozytywne zaskoczenie i dobrze świadczyło o podejściu Ximene. Zaprosił ją do środka i również kiwnął głową na przywitanie, po czym zanim zaproponował jej w ogóle zajęcie miejsca na przeciw, Ximene już to zrobiła, nie czekając na jego propozycję. Był jednak na to przygotowany.
Od razu podniósł się z fotela i przeszedł kilka kroków w kierunku barku, w którym czekała już nieotwarta jeszcze butelka dobrej whisky oraz dwie szklanki do niej. Przyniósł wszystkie przedmioty na biurko, a z lodóweczki wbudowanej w drewniany mebel wyciągnął jeszcze kilka kostek lodu, które wsypał sobie.
- Napijesz się? - spytał i w zależności od decyzji Ximene, albo zrobił jej drinka, a później sobie, albo ograniczył się wyłącznie do siebie, o ile z jakiegoś powodu Tavares odmówi alkoholu, co jej się raczej nie zdarzało.
W pewnej chwili do gabinetu wszedł satyr, który został wezwany przez Juareza po to, by przygotowywać protokół ze zdawania raportu. Wszystko trzeba było mieć udokumentowane, dlatego też magiczny stwór usiadł na sofie razem z laptopem i był gotowy do przygotowywania notatek.
- Zacznijmy od początku. Opowiedz mi, co się wydarzyło podczas waszej misji. Im więcej szczegółów, tym lepiej - znów zajął miejsce na fotelu i rozsiadł się wygodnie, gdyż mogła to być długa opowieść. Co prawda po córce Enyo nie spodziewał się litanii, ale jeśli misja była trudna i obfitowała w zwroty akcji, to nawet w przypadku małomównych osób, może być co opowiadać.
Ximene Tavares
Ximene Tavares
Re: Gabinet Corvusa Juareza Pią 16 Lip 2021, 02:45

Dobrze, że również jej zwyczaje są dosyć powszechnie znane i akceptowane, albo przynajmniej stwarza się takie pozory. Ximene miała nadzieję, że jej poświęcenie i nerwowe zerkanie na zegarek żeby się ze wszystkim wyrobić zostanie docenione.
No cóż dziewczyna należała do tych, których na pewno pewności siebie nie brakowało, stąd też nie czekała na wskazanie miejsca, uważała też część konwenansów po prostu za stratę czasu i nie miała zamiaru się na nich skupiać.
Trzeba jednak przyznać, że Corvus dobrze zachowywał się w roli gospodarza, od razu przystąpił do najważniejszej części każdej wizyty czyli poczęstowania alkoholem. Pewnym było, że Ximene nie miała najmniejszego zamiaru odmawiać. Dobra whisky to była jedna z tych rzeczy, której dziewczyna by nie odmówiła, na pewno nie teraz. Przez chwilę przyglądała się poczynaniom mężczyzny, po czym skinęła głową.
-Chętnie. Szczególnie, że zapach tej whisky jest wyjątkowo przyjemny. Już sobie wyobrażam jak musi smakować cóż przy okazji pochwaliła gust Corvusa w doborze trunku. Kątem oka zauważyła satyra, a potem Corvus przeszedł do zasadniczego celu jej wizyty. I fakt, rozwodzenie się nad szczególami nie były silną stroną Ximene.
-Razem z Eve weszliśmy do kapliczki gdzie były ślady walki, a lodowa ściana zagradzała przejście, rozbiłyśmy ją, za nią były ghule, odnieśliśmy pierwsze obrażenia. Potem był ciemny korytarz, tam zaatakowały nas ożywione kościotrupy, tam nabawiłam się poparzenia. W kolejnej sali było niestety ciało Corinne, Alex Silverhand, albo ktoś kto wygląda jak on i akromantula, która zwolniła nas na tyle, że nie złapałyśmy go. To chyba najważniejsze wydarzenia. powiedziała wzdychając i popijając whisky. Zdecydowanie wolałaby przyprowadzić Corinne żywą.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Gabinet Corvusa Juareza Pią 16 Lip 2021, 23:34

Corvus miał doświadczenie w rozmowach z herosami, bo przecież Ximene nie była pierwszą osobą, która go tu odwiedza z raportem. Sama dziewczyna nie była też oryginalna w swoim pociągu do alkoholu, bo to akurat była domena większości obozowiczów. Niemniej nie wszystkich Juarez częstował dobrą whisky, więc w jakiś sposób kobieta mogła się czuć wyróżniona. O ile oczywiście dowie się, że generał nie nalewa szklanki każdemu, kto go odwiedzi.
Skinieniem głowy zachęcił do wypicia whisky i przysunął szklankę bliżej kobiety, by ta przed rozpoczęciem opowieści zwilżyła czymś gardło. Obserwował ją uważnie, chcąc wyłapać z jej twarzy wszystkie szczegóły, jak gdyby był wytrawnym analitykiem gestykulacji i mimiki. Kiedy jednak zaczęła do przedstawiania całej historii, która - tak jak się spodziewał - była krótka i konkretna, skupił się wyłącznie na tym, co Ximene do niego mówiła.
Na wieść o martwym ciele Corinne i pojawieniu się Alexa, zacisnął mocniej zęby, po czym westchnął lekko. Było mu żal dziewczyny, że nie dane było jej przeżyć, z kolei o wskrzeszeniu Silverhanda wiedział już dawno temu i choć udawał, że nie jest tym zaskoczony, tak ilekroć pojawiała się wzmianka o nim, siłą rzeczy jakoś się angażował. To był w końcu jego były zastępca, gdy jeszcze przed reorganizacją obozu były cztery drużyny pod każdym bogiem i konkretni herosi byli ich kapitanami, w tym Juarez kapitanem drużyny Asklepiosa.
- Zabrałyście ciało Sullivan do domu? - to była najistotniejsza kwestia. Córka Chione musiała wrócić do obozu, by położyć na jej twarzy drachmę, dzięki czemu przekroczy bramy Hadesu bezpiecznie i z pewnością wyląduje na Polach Elizejskich. Poza tym, sam Corvus nie chciał, by jej ciało gniło tam w tej kaplicy.
- Bestie nie były w ogóle zainteresowane Silverhandem? - dopytał. - Coś wam powiedział? Coś zrobił? Wszystko może być istotne, dlatego spróbuj sobie przypomnieć, Tavares - dodał po chwili, licząc na to, że Ximene rzuci może jakieś światło na sprawę wskrzeszonych herosów. W dalszym ciągu przecież nie wiedzieli ilu ich jest, jak ich pokonać i czy poza tym, że zostali wskrzeszeni, nabyli jakieś dodatkowe umiejętności. Jedyne o czym wiedzieli to to, że znają personalia dwójki wskrzeszonych.
Upił kolejny łyk ze szklanki, po czym spojrzał na satyra, który wszystko notował. Ten tylko pokazał mu, że wszystko jest w porządku i mogą przejść do dalszej części.
Ximene Tavares
Ximene Tavares
Re: Gabinet Corvusa Juareza Sro 21 Lip 2021, 16:40

To prawda, Ximene, poza misjami, mogła ograniczać kontakty z herosami, za którymi nie przepadała, jednak Corvus zapewne dosyć regularnie rozmawiał z każdym chociażby przez wzgląd na zdawanie raportów z misji i utrzymywanie porządku w obozie, zapewne widział więc zachowanie herosów w całej rozciągłości. Na razie Ximene nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo jest wybrana poprzez otrzymanie whisky, ale i tak przyjęła ją z wdzięcznością.
Historia owszem była krótka i konkretna, bo Ximene nie należała do tych, którzy lubią się rozwodzić, choć oczywiście odpowie na wszystkie bardziej szczegółowe pytania. Po prostu ułożyła sobie w głowie to co uznała za najważniejsze i to powiedziała. Po jej mimice można było odczytać, że uważa, że ta misja mogła pójść lepiej, mogliby odnaleźć córkę Chione żywą. No i mogłaby się tak paskudnie nie poparzyć, ale to już inna sprawa.
Na kolejne pytanie skinęła głową.
-Tak zabrałyśmy, nie chciałam jej tam zostawiać ani na chwilę więc zabrałyśmy je ze sobą, na szczęście byłyśmy w stanie. powiedziała bo i ona uważała, że ciało nie powinno zostać ani chwili dłużej w tej kaplicy, a i one nie były aż tak poranione by nie dać sobie rady z transportem ciała.
-Nie potwory w ogóle na niego nie reagowały. Jak tylko się pojawiłyśmy to powiedział coś o spotkaniu z jego 'przyjacielem', mógł kontrolować nawet te potwory. Poza tym chyba nieźle zmanipulowała Corinne bo mówił, że spotkała się z nim kilka razy. Niestety nie wiem jak mu się to udało ani na czym ta manipulacja miałaby dokładnie polegać powiedziała, westchnęła i upiła kolejny łyk ze szklanki whisky.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Gabinet Corvusa Juareza Pon 26 Lip 2021, 21:58

Corvus odetchnął z ulgą, kiedy usłyszał, że dziewczyny zabrały Corinne ze sobą. Nie żeby był jakoś specjalnie zżyty z półboginią, bo nie łączyły ich żadne zażyłe relacje, ale jako generał wolał mieć ciała poległych tutaj, by w spokoju wysłać je do Hadesu lub do Walhalli czyniąc odpowiednie honory. Swoją drogą, to też dobrze świadczyło o Eveline i Ximene, które zachowały się przytomnie i mimo niesprzyjających warunków zabrały ze sobą córkę Chione.
Mimo wszystko Juarez pokiwał jedynie głową, dziękując Tavares za ten gest i przeszedł do wypytywania o nieco ważniejsze rzeczy, a mianowicie udział Alexandra w tej hecy. Z zaniepokojeniem odebrał wiadomość, której co prawda się spodziewał, ale jakaś tam część Juareza miała jeszcze nadzieję, że być może wskrzeszeni herosi będą musieli martwić się także bestiami przez wydzielanie zapachu. To jednak w ogóle nie miało miejsca, bo przecież byłoby za łatwo. Jakby sam fakt, że mają naprzeciw siebie napakowanego sterydami syna Tartaru, wskrzeszonych herosów i legion bestii nie wystarczył, trzeba było do tego jeszcze dodać odporność umrzyków na wydzielanie zapachu.
- Sullivan widywała się z nim kilka razy? - dopytał, bo to był bardzo istotny szczegół. Zaraz też zastanowił się nad ową manipulacją, o której Ximene tutaj wspomniała. Upił łyk ze szklanki, po czym zaczął masować się dwoma palcami po podbródku, próbując przypisać jakoś fakt tej manipulacji do zdolności Silverhanda. Czyżby Tartar również odkrył sposób na obdarowanie swoich sługusów nowymi mocami? Corvus dopiero niedawno wprowadził tę możliwość w obozie i to też po długoletnich badaniach nad odpowiednim eliksirem.
- Lód był jego domeną, ale nie przypominam sobie, żeby potrafił używać perswazji czy czaromowy - przyznał, nie wiedząc, jak w ogóle podejść do tematu tajemniczych zdolności Alexandra.
- Poza kościotrupami i akromantulą były jeszcze jakieś bestie? - spytał. - To ważne - podkreślił od razu. - I czy Silverhand wspominał coś o innych wskrzeszonych osobach? - w dalszym ciągu przecież nie wiedzieli ilu ich jest i czy rozchodziło się wyłącznie o obozowiczów, czy również o inne persony, choćby członków NoGods. Było bardzo dużo niewiadomych i tak mało czasu na ustalenie czegokolwiek. Tego w tej robocie Corvus nie znosił najbardziej.
Ximene Tavares
Ximene Tavares
Re: Gabinet Corvusa Juareza Sob 31 Lip 2021, 02:12

Ximene zgadzała się z nim w zupełności, ciało Corinne nie powinno tam leżeć ani chwili dłużej niż było to konieczne i nieuniknione i sama wojowniczka nie wyobrażała sobie by móc je tam zostawić, dopóki była w stanie przebierać nogami w ogóle. Wysyłanie poległych do Hadesu lub Valhalii z odpowiednimi honorami było chyba najważniejszym rytuałem jakie półboskie dzieci obchodziły, a przynajmniej tak właśnie widziała to Ximene.
-Być może, nie mam pewności, tak by wynikało ze słów Alexa, nie wiem jednak jak bardzo możemy na nich polegać. Może są prawdą, a może chodzi jedynie o zagmatwanie całej sprawy odparła Ximene i westchnęła głośno, sama nie wiedziała co o tym myśleć i która wersja jej rozważań okaże się tą prawdziwą. Jedynie co mogła na tym etapie to bawić się w spekulacje.
-Myślę, że za mało wiemy, żeby w tym momencie móc jednoznacznie stwierdzić co wpłynęło na Corinne by spotykać się wielekrotnie z Alexem. Jeżeli to w ogóle jest prawda. co działo się w głowie Corinne w tamtych chwilach już się nei dowiemy, ale dobrze byłoby wiedzieć co się działo. Kto wie, może przejrzenie jej rzeczy rzuci jakieś nowe światło?
-Ghule, na samym początku. I nie wspominał o nikim więcej, To Eveline wymieniła z nim więcej słów, ja bardziej skupiłam się na zajęciu się potworami odparła zgodnie z prawdą i upiła łyk whisky. Zdecydowanie dobrze jej to teraz robiło.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Gabinet Corvusa Juareza Sro 04 Sie 2021, 20:57

Satyr wszystko dokładnie notował, a Corvus słuchał uważnie odpowiedzi Ximene, która zdawała się nie wiedzieć wiele więcej, niż początkowo Juarez zakładał. Żałował, że córka Enyo nie rzuciła jakiegoś nowego światła na tę sprawę, ale z drugiej strony, nie to było jej zadaniem. Nie każda misja na zewnątrz musi wiązać się z nowymi informacjami. Koniec końców czegoś tam się dowiedział, ale co najistotniejsze, poznał tragiczny los Corinne.
Skinął głową, zgadzając się z Tavares. Równie dobrze wszystko co mówił Silverhand mogło być zwykłą podpuchą, która miała na celu zbicie z tropu obozu. Trzeba było więc to wszystko traktować z rezerwą i jak zwykle w takich sytuacjach: spodziewać się najgorszego.
Gdy kobieta zaczęła opowiadać o dalszej fazie starcia, ilości potworów i słowach Alexa, generał słuchał bardzo uważnie, chcąc wyłapać możliwie wszystko, co mogłoby w jakikolwiek sposób pomóc mu w poznaniu pozostałych wskrzeszonych półbogów, bo Juarez nie wątpił, że było ich więcej. Słysząc jednak, że Ximene nie posiada żadnej wiedzy i Corvus tak naprawdę powinien rozmawiać z Eveline o Alexandrze, skinął tylko głową, dziękując jej za wkład w rozwikłanie tej sprawy.
Syn Melinoe przeszedł się po gabinecie, spytał o kilka rzeczy satyra i kiedy już wszystko w miarę przetrawił, obrócił się w kierunku siedzącej Ximene.
- Obóz jest wam wdzięczny za rozwikłanie tej sprawy i sprowadzenie Corinne do domu. Jestem bardzo zadowolony z waszej postawy i skuteczności. Dobrze wiedzieć, że jest ktoś w tym obozie na kim można polegać - zaczął nieco oficjalniejszym tonem. - Misję uważam za zakończoną, możesz wrócić do swoich zajęć. Dobra robota, Tavares. Zasłużyłaś na odpoczynek - pod koniec siedział już przy swoim biurku i nawet nie patrzył na Ximene, delikatnie sugerując jej, by opuściła już gabinet z racji jego natłoku pracy.

zt x2 - jeśli masz ochotę się odnieść do mojego posta, to śmiało, nie jest to jednak wymóg, więc sesję możemy skończyć na moim
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Gabinet Corvusa Juareza Czw 05 Sie 2021, 14:55

Gabinet generała był jednym z tych miejsc w ich obozie, które odwiedzała bardzo niechętnie. W ostatnim czasie przychodziła tu z samymi złymi wieściami i musiała opowiadać o swoich porażkach. Choć w tym wymiarze minęło tak wiele czasu, dla Joanne ostatnie zdawanie raportu odbywało się nie tak dawno temu. Jeśli chodzi o Juareza, to od zawsze darzyła go respektem i względną sympatią, więc on sam nie miał nic wspólnego z jej awersją do gabinetu, w którym byli umówieni. Żałowała, że jak dotąd nie miała okazji spotkać się z nim w przyjemniejszych okolicznościach.
Tego dnia przyjście na zdanie raportu było dla niej o wiele trudniejsze niż poprzednim razem, choć nie była nawet liderem grupy. Żal po utracie Samuela mocno ją pochłaniał, więc nie bardzo jej się chciało o tym rozmawiać. Jednak jak zwykle przełożyła swoje obowiązki i oczekiwania obozu ponad własne smutki i przyszła. Kolejną obciążającą ją psychicznie i fizycznie sprawą był potężny kac, jakiego miała po poprzednim wieczorze. Wtedy samotne zapijanie smutków wydawało się dobrym pomysłem, ale szybko przekonała się o tym, że było odwrotnie. Wyglądała dość mizernie, a co gorsza, nie był to nawet wynik zmęczenia po misji, bo medycy użyli bardzo skutecznych środków, by ją wzmocnić. Sama zapracowała na swoje obecne samopoczucie. Nawet jeśli Balthazar w swym heroicznym geście próbował postawić ją jakoś na nogi, to i tak nie obeszło się bez nieprzyjemnych następstw po nadmiarze alkoholu.
Najpierw zapukała do drzwi, a po odczekaniu sekundy weszła do środka. Odchrząknęła cicho nim się odezwała, by pozbyć się lekkiej chrypki.
- Cześć.- przywitała się krótko, po czym usiadła na krześle które stało obok biurka.- Pytaj o co musisz i miejmy to z głowy.- powiedziała markotnie. Nie zamierzała być niemiła, bo Corvus zaliczał się do osób, z którymi wolała jednak się dogadywać, ale brakowało jej teraz sił na sztuczne uprzejmości. Nie pierwszy raz zjawiała się tutaj w celu zdania raportu, więc domyślała się jak będzie to przebiegać.


Gabinet Corvusa Juareza - Page 2 J2mIjTU
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Gabinet Corvusa Juareza Nie 08 Sie 2021, 22:02

Corvus nie wzywał Joanne na pogaduszki, bo niestety nie był osobą, która miała na takie pierdoły czas. On pracował niemal 24/7, dlatego też nie dziwota, że Collins spodziewała się przesłuchania w sprawie misji. To jednak nie było celem tej wizyty, ale Juarez musiał ją jakoś nakłonić do tego, by zjawiła się tu z obowiązku. Nie chciał wzbudzać w niej żadnych podejrzeń, toteż postawił na najwygodniejszą wersję: zdanie raportu, usprawiedliwiając to tym, że Giotto miał teraz na głowie sprawy z powiększeniem się rodziny, Lara nie miała ochoty na dyskusje, a Folklore jak to Folklore, zachlał pałę i tyle go widzieli.
Słysząc pukanie do drzwi, od razu powiedział, żeby córka Heliosa weszła do gabinetu. Przywitał ją skinieniem głowy, odrywając wcześniej wzrok od papierów, nad którymi ślęczał od kilkunastu minut. Zlustrował ją wzrokiem i kiedy okazało się, że Collins jest nie w sosie oraz, że prawdopodobnie ma kaca, nie zamierzał jej trzymać w niepewności. Zastosował się więc do jej prośby o konkrety.
- Nie mam żadnych pytań - zaczął od razu. - Przyszłaś tutaj raczej tylko coś usłyszeć - dodał po chwili i wyciągnął z biurka dwie szklanki oraz najlepszą whisky, jaką miał u siebie w gabinecie. Nalał sobie szklankę, po czym jeśli Collins zechciała, również i jej.
- Przeżyłaś najtrudniejszą misję w historii tego obozu - zaczął wyniośle. - Pokonałaś Silverstone, który należał do grona najsilniejszych w ostatnich latach. Udowodniłaś, że przewyższasz poziomem innych herosów, a ja jako generał mam prawo awansować kogokolwiek, jeśli uznam to za stosowne. To oznacza jedno: właśnie dostałaś miejsce w jednostce specjalnej - upił łyk ze szklanki. - Zatem Joanne Collins, czy zgadzasz się dołączyć do elitarnego grona obozowych wojowników? - spytał oficjalnie, wcześniej podnosząc się z miejsca, by wydźwięk był jeszcze poważniejszy. I nieważne jaka była odpowiedź blondynki, zaraz po tym syn Melinoe skrzyżował ręce na klatce piersiowej i poruszył kolejny temat.
- Poza tym, jest jeszcze jedna kwestia... Wiem o tym, co łączyło cię z Bladem i mogę ci coś zaproponować. Dzięki zdolnościom odziedziczonym po matce, mogę prosić o rozmowy zmarłych, w tym również herosów. Wszystko jest zależne od tego, czy druga strona również chce rozmawiać. W tym przypadku nie wątpię, że Blade chciałby z tobą zamienić kilka słów, dlatego jeśli chciałabyś się z nim pożegnać, przyjdź z tym do mnie. Dam wam kilka minut sam na sam. To tylko propozycja, ale pomyślałem, że może będziesz tego potrzebować - na moment zaciął się, przypominając sobie czas, kiedy on sam opłakiwał swojego przyjaciela i bardzo dużo z nim rozmawiał po jego śmierci. Wiedział więc, jak Joanne może się czuć teraz i że taka rozmowa mogłaby jej jakoś pomóc. - Oczywiście zostanie to między nami, jak wszystko, co ma miejsce w tym gabinecie. Decyzja należy do ciebie - dodał i usiadł na fotelu, dopijając pierwszą szklankę whisky.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Gabinet Corvusa Juareza Pon 09 Sie 2021, 12:48

Joanne postanowiła zignorować to badawcze spojrzenie Corvusa, które prawdopodobnie wskazywało na to, że rzeczywiście wyglądała tak źle jak się czuła. Była mu jednak wdzięczna za to, że nie zadał w tej sprawie jej żadnego pytania. Sam również wiele przeszedł w swoim życiu, zapewne więcej niż córka Heliosa, więc doskonale wszystko rozumiał. Nie umiała jednak ukryć zdziwienia, gdy okazało się, że żadne przesłuchanie się nie odbędzie. Zdawało jej się, że przyszła tu odbębnić formalność po misji pod postacią zdawania raportu, a tymczasem generał sam zamierzał dzisiaj przemawiać.
- Em..no dobrze.- odpowiedziała mu lekko skołowana. Gdy tylko zobaczyła jak Juarez wyciąga whisky i szklanki, na jej ustach od razu wymalował się wyraźny grymas. Wyciągnęła przed siebie dłoń, sygnalizując, że nie musi jej nawet podawać naczynia.
- Dzięki, ale dzisiaj sobie daruję.- zmarszczyła lekko czoło i przełknęła ślinę, bo na samą myśl o piciu alkoholu ją nieco zemdliło. Nie należała do grona ludzi, którzy kaca zbijali nowymi dawkami napojów procentowych. Prawdę mówiąc, nigdy nie rozumiała tego jakim cudem niektórzy potrafili jeszcze cokolwiek podobnego przełknąć na drugi dzień. Mogą mówić "czym się strułeś tym się lecz", ale do niej i tak nigdy to nie trafi.
Słuchała uroczystego tonu generała, zaciskając lekko zęby, by powściągnąć wszelkie emocje. Po pierwsze, nie miała już na nie siły, a po drugie, nie chciała się zbyt uzewnętrzniać. Wystarczało jej, że poprzedniego wieczoru zbyt się z tym wszystkim obnażyła i nie chciała tego dodatkowego dyskomfortu. Kiedy usłyszała propozycję awansu, zareagowała dość irracjonalnie. Prychnęła pod nosem, jakby usłyszała właśnie coś zabawnego. Pokręciła głową i odetchnęła głęboko, by się uspokoić.  Mogła to zwalić na kaca, albo na fakt, że jeszcze nie ochłonęła po powrocie z misji. Wiedziała, że nie każdy zasługuje na miano jednostki specjalnej, ale po tym wszystkim co się wydarzyło nie umiała się nawet z tego cieszyć. Wielu herosów pewnie o tym marzyło, ona swego czasu też. Jedynie okoliczności sprawiły, że ta okazja przestała być w jej oczach tak satysfakcjonująca jak to sobie kiedyś wyobrażała.
- Przepraszam.- opanowała się i również wstała ze swojego miejsca, uznając to za stosowne w tej chwili.- Tak, zgadzam się. Dziękuję za to wyróżnienie.- odpowiedziała mu  z powagą, choć mogło to minimalnie brzmieć jak wyklepana regułka, którą wypada się posługiwać w takich sytuacjach. Nie wynikało to z żadnej złośliwości z jej strony i mogła mieć tylko nadzieję, że Corvus to zrozumie.
Opadła z powrotem na krzesło, kiedy syn Melinoe przystąpił do kolejnego tematu. Ponownie ją zaskoczył, co sprawiło, że nie odpowiedziała mu od razu. Jej wzrok uciekł na moment w stronę okna, a ona sama musiała się nad tym zastanowić.
- Przemyślę to jeszcze, dobrze?- jej wzrok wrócił do rozmówcy. Poczuła dziwny stres na myśl o takiej rozmowie.- Byłam dla niego okropna zanim.. zanim to się stało. Nie jestem pewna, czy będzie tego chciał.- zmarszczyła lekko czoło. Nie miała pojęcia czemu to właśnie powiedziała. Corvusa prawdopodobnie to nawet nie obchodziło. Od powrotu do obozu ciągle odtwarzała swoje ostatnie rozmowy z Samuelem i żałowała tego, że nie pozwoliła mu wtedy powiedzieć sobie więcej. To stanowiło główne paliwo dla jej obawy przed skorzystaniem z propozycji Juareza.
- Dam ci znać, jeśli się zdecyduję.- potwierdziła jedynie.  W jej głowie powstał właśnie młyn i nie potrafiła jasno określić swoich potrzeb. Jasne, że chciała porozmawiać jeszcze raz z Samuelem, przeprosić go, wyjaśnić mu wszystko i dowiedzieć się co sam chciał jej powiedzieć. Z drugiej strony cholernie się bała tego, że serce jej pęknie na jego widok, bo wiedziała, że to i tak nie przywróci go do żywych. Natomiast w najgorszym scenariuszu, Samuel nie zechce jej się pokazać.


Gabinet Corvusa Juareza - Page 2 J2mIjTU
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Gabinet Corvusa Juareza Nie 22 Sie 2021, 20:20

Juarez nie był idealnym gospodarzem, ale też raczej nie uchodził za kogoś, kto nie potrafi zadbać o gościa. W pierwszej kolejności zawsze słuchał jego potrzeb i skoro Joanne odmówiła alkoholu, a z jej tonu i sposobu bycia wynikało, że dziś jest wybitnie nie w formie, nie naciskał, wszak nie był to obowiązek. On sam postanowił się poczęstować, bo odkąd herosi wrócili z Tartaru, na trzeźwo wielu rzeczy nie da się ogarnąć.
Dostrzegając jej reakcję, Juarez na moment zwątpił w swoją decyzję, aczkolwiek bardzo szybko zaczął to tłumaczyć obecnym stanem córki Heliosa. Być może za wcześnie wyskoczył z tym awansem i należało zaczekać jeszcze kilka dni, aż blondynka ochłonie? Mleko jednak się rozlało, a Corvus raczej nie widział tego w kategorii swojego błędu. Collins od lat wykazywała cechy, których wielu herosom brakuje. Po prawdzie generał testował już ją od dobrego roku, wyznaczając jej kolejne zadania. Wszystko zaczęło się od ich wspólnej misji, gdy Juarez - jeszcze jako kapitan - miał okazję współpracować z Joanne i ta okazała się bardzo rozgarniętym herosem. I to wbrew temu, co mówiono o niej w obozie. On nie dostrzegał tej niepokorności czy arogancji, którą jej zarzucano. Jak każda miała momenty słabości, ale o niej najwięcej świadczyły jej czyny nie słowa. A fakty były takie, że nigdy nie narzekała na misje, zawsze stawiała się o czasie, wykonywała swoje zadania, no i teraz jeszcze wróciła z Tartaru jako jedna z nielicznych. Jeśli tylko Corvus dostrzegał potencjał córki Heliosa, to cały obóz był ślepy. Skinął zatem tylko głową na jej odpowiedź, bo nie było co tu więcej roztrząsać. Zgodziła się, to najważniejsze.
Później przeszli do mniej przyjemnego tematu, który również mógł być przedwczesny w jego wykonaniu, ale on nie mógł sobie pozwolić na to, by przeciągać pewne sprawy. Jako dobry dowódca, chciał służyć radą i pomocą względem swoich ludzi, dlatego też zaproponował rozmowę z Samuelem. On sam wiedział, że taki dialog może okazać się nieoceniony w odzyskaniu pewnej równowagi, dlatego też spodziewał się, że i Collins może to pomóc.
- To tylko propozycja - podkreślił, nie chcąc stawiać jej w sytuacji bez wyjścia. - Moim zdaniem, będzie tego chciał - przeszedł się kawałek po gabinecie i stanął przy oknie, spoglądając na przestrzeń za nim. - Kiedy syn Tartaru mnie zabił, ostatnie o czym myślałem, to okropne rzeczy. W tamtej chwili oddałbym wszystko, żeby raz jeszcze porozmawiać z kilkoma osobami. Z Bladem nie będzie inaczej, uwierz mi - podzielił się radą, która może była bardzo intymna, ale był to chyba jego najlepszy argument za przekonaniem jej do słuszności tego pomysłu.
- Dobrze - odparł tylko, zgadzając się na odroczenie tego spotkania. - Odezwij się, kiedy będziesz gotowa - dodał. - I pamiętaj, że jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała rozmowy, możesz zwrócić się do mnie. Nie jesteśmy ze sobą zbyt blisko, ale jako twój dowódca zawsze chcę ci pomóc. Masz w sobie ogromny potencjał i akurat ciebie na straty nie mam zamiaru spisywać - rzucił już łagodniejszym tonem, kwitując to wszystko małym uśmiechem, by wydać się bardziej przyjaznym.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Gabinet Corvusa Juareza Pon 23 Sie 2021, 16:53

Jej odmowa bynajmniej nie pochodziła od braku gościnności ze strony Corvusa. Nie miała mu nic do zarzucenia pod tym względem, bo odkąd pamiętała starał się utrzymywać dobrą atmosferę podczas spotkań w tym pomieszczeniu, a jak dobrze wiemy, nie zawsze należały one do najprzyjemniejszych. Joanne najzwyczajniej miała takiego kaca, że nie była w stanie wziąć choćby łyka alkoholu i dlatego w drodze wyjątku powstrzymała się o takiego poczęstunku.
Jej reakcja była irracjonalna, ale przy jej obecnym samopoczuciu trudno było spodziewać się po niej czegoś sensownego. Możliwe, że gdyby zaproponowano jej to samo kilka dni później, zachowałaby się jak należy. To co pokazała to był jedynie śmiech przez łzy, więc w rzeczywistości ta sytuacja ani odrobinę jej nie bawiła. Nie chodziło nawet o to czy czuła się godna nowej rangi czy nie, a o to, że wcale nie umiała się z niej cieszyć, jakby taki awans nie był w stanie jej wynagrodzić straty. Tak naprawdę oddałaby wszystkie tytuły jakie obozowi herosi mogą otrzymać, żeby zapobiec śmierci Samuela.
Skinęła głową, przyjmując do świadomości zdanie Corvusa. Być może miał rację, ale Joanne w tej chwili nie była do niczego przekonana w stu procentach. Wciąż się nie pozbierała po powrocie z Tartaru i musiała stworzyć choć względny porządek w swojej głowie, by zrobić coś pożytecznego. Dość pomocne okazało się przelotne zwierzenie Juareza, czego córka Heliosa się nie spodziewała. Zadziwiające było to, że niekiedy wystarczało, by druga osoba powiedziała coś osobistego, by samemu umieć zdobyć się na takie rozmowy.
- Pewnie masz rację.- zgodziła się i westchnęła ciężko.- Przepraszam, dzisiaj źle się czuję i po prostu.. ah. Odezwę się w tej sprawie jeszcze do ciebie.- wystękała, jakby ułożenie logicznego zdania sprawiało jej trudność. Od myślenia o tym rozbolała ją jeszcze mocniej głowa. Przecież chciała jeszcze raz zobaczyć Samuela, ale ciągle tkwił w niej jakiś dziwny opór i strach. Na samą myśl o tym chciało jej się płakać, więc skupiała się na tym, by najzwyczajniej nie rozkleić się przed generałem. Joanne nigdy nie weszła w bliższą relację z Corvusem. Jak na jeden zamknięty przed światem obóz, znali się przelotnie. Ich większość rozmów należała do tych służbowych, więc Joanne nawet nie oczekiwała od niego żadnych przyjacielskich gestów. Doceniała za to jego obecne starania i otwarte drzwi, które jej zaoferował w razie, gdyby potrzebowała rozmowy.
- Nie musisz czuć się zobowiązany. Ale i tak.. dziękuję.- odpowiedziała mu całkiem szczerze. Miała nawet lekkie wyrzuty sumienia, że nie potrafiła zmienić swojego nastawienia na tyle, by zadowolić w tej chwili generała. Próbowała nawet się przelotnie uśmiechnąć, ale wyglądało to bardziej jak wymuszony grymas.
- Czy mogę już sobie iść?- spytała niemal błagalnym tonem, starając się jednocześnie nie rozczarować za bardzo Corvusa. Już wychodząc z mieszkania nie czuła się zbyt na siłach na rozmowy, ale rzeczywiste spotkanie i tak przygniotło ją bardziej niż się spodziewała, choć zbyt wiele nawet nie omówili.


Gabinet Corvusa Juareza - Page 2 J2mIjTU
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Gabinet Corvusa Juareza Sob 28 Sie 2021, 21:42

Corvus wiązał z Joanne duże nadzieje, dlatego też nie mógł pozwolić na to, by dziewczyna miała jakiś kryzys. Spodziewał się tego, że będzie w złym stanie i że śmierć Samuela będzie trafiona bardzo długo, dlatego też chciał okazać jej swoje wsparcie, ale przede wszystkim jakoś wynagrodzić ją za cały ten trud, który podjęła. Jako osoba, która była tak na dobrą sprawę nikim w jej życiu z wyjątkiem funkcji czysto zawodowej, tylko w taki sposób mógł ją jakoś uhonorować. Pomysł z wezwaniem Blade na rozmowę zrodził się spontanicznie i prawdę powiedziawszy, generał trochę żałował, że z tym wyskoczył, zwłaszcza widząc w jakim stanie jest córka Heliosa.
Mimo wszystko, to nie jemu powinno zależeć na tej rozmowie, a Collins właśnie, dlatego skoro dziewczyna nie była do tego przekonana, on nie zamierzał dalej ciągnąć tematu. Tą możliwość mieli zawsze, o ile Juarez będzie dostępny, także można było odłożyć to w czasie.
- Dobrze - potwierdził tylko, że przekaz do niego dotarł, gdyż widać było, iż blondynka jest wczorajsza i raczej nie ma ochoty na dalsze prowadzenie rozmowy.
Zaraz jednak musiał dopowiedzieć ważną rzecz, bo Joanne zdała się zapominać, czym tak naprawdę jest generał w tym obozie.
- Tu się mylisz - zaczął. - Moim obowiązkiem jest pomóc każdemu mieszkańcowi tego obozu - sprecyzował, by córka Heliosa nie miała żadnych wątpliwości co do tego, jakie pobudki nim kierują.
Juarez skrzyżował ręce na klatce piersiowej i westchnął lekko, spoglądając na ten wymuszony uśmiech na twarzy Joanne. Skinieniem głowy potwierdził, że więcej od niej nie oczekuje i jeśli dziewczyna chce, może opuścić jego gabinet. Błagalny ton nie był potrzebny, bo i tak przegadali już wszystko co trzeba, ale to tylko upewniło syna Melinoe jeszcze bardziej w tym, że Collins potrzebuje odetchnąć.
- Zasłużyłaś na odpoczynek, Collins - rzucił na koniec i skinieniem głowy pożegnał się z podwładną.
Gdy tylko blondynka opuściła gabinet, Corvus wrócił do swoich zajęć.

zt oboje
Sponsored content
Re: Gabinet Corvusa Juareza

Gabinet Corvusa Juareza
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
Similar topics
-
» Gabinet stomatologiczny
» Gabinet psychiatry
» Gabinet psychologa
» Gabinet Pielęgniarki
» Gabinet lek. Elisa Nero



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Wielka Biblioteka-
Skocz do: