Uśmiechnęła się jedynie lekko, ale ciepło, gdy usłyszał to, czego potrzebował. Przynajmniej w pewnym sensie. To zresztą nie tak, że Gibbins zmuszała się do tego spotkania, bardzo chciała poznać matkę swojego ukochanego już od dawna i jakiś czas temu nawet o tym rozmawiali planując takie spotkanie. Kiedy jednak przez życie obozowe nie mogli się zgrać w tej kwestii - co było dość śmieszne, bo daleko nie mieli - to los postanowił niejako im to ułatwić. Teraz, przynajmniej na moment obowiązki zeszły na dalszy plan, kiedy to kobieta chciała poznać matkę Hellstorma, a ten sam musiał się niejako z nią pożegnać. Z jednej strony zazdrościła mu tej sytuacji, z drugiej współczuła. To da się wyczuć, gdy ktoś potrzebuje przytulenia dla wsparcia, a nie samej pieszczoty. Tak było dzisiaj z mężczyzną i Kate nie zamierzała się odsunąć w żadnym momencie. Tylko on mógł to zrobić kiedy poczuje, że właśnie tego potrzebuje. - Tak, to miłe, że niektórym jeszcze zależy - powiedziała cicho, bo brunetka może się starzała, ale miała wrażenie, że w pewnym momencie coś się zmieniło w dzieciakach. Stały się leniwsze, bardziej roszczeniowe, swoje obowiązki wykonywały niechętnie i niechlujnie oraz cwaniaczyły uważając, że coś im się należy dodatkowo za to, że łaskawie wypełnili swoje zadanie. Kate z pewnością miała coraz mniej cierpliwości do młodszych pokoleń i zastanawiała się czy nie przerzucić się na treningi indywidualne. Z jej umiejętnościami to było coś bardzo możliwego. Gibbins miarowo głaskała go po głowie, jak tylko położył się między jej nogami, częściowo na niej. Nie bardzo wiedziała co mówić, więc milczała starając się po prostu być. W pewnym momencie wyznała mu miłość czując taką potrzebę. Oboje zdawali sobie z tego doskonale sprawę, ale córka Ateny może w ten sposób też niejako próbowała go pocieszyć. Że ma i będzie miał zawsze ją. Nie była matką, której nic nie zastąpi, ale starała się być kimś ważnym w jego życiu i chyba tak było. Uśmiechnęła się lekko pod nosem słysząc to "wiem", jednak z każdym kolejnym słowem rozumiała na jakiej granicy się znajduje. Chciała mu powiedzieć, że może przy niej płakać, że nikomu o tym nie powie, że to normalne i wręcz on tego potrzebuje. Nie zdążyła jednak, bo mężczyzna właśnie pękł, na co kobieta tak naprawdę za bardzo nie zareagowała. Wciąż miarowo głaskała go po głowie dając mu się wypłakać, czego z pewnością potrzebował. Jedynie wtedy, gdy słyszała, że się zapowietrza, mruczała ciche "ciiii" chcąc chociaż trochę jego zmysły uspokoić nawet podświadomie. Nie przejmowała się tym, że jej koszulka jest mokra czy może być cała zagilana. Każdy człowiek na świecie miał podobną fizjonomię, więc krzywienie się na takie rzeczy było bezsensu. Pozostało jej głaskać, mruczeć i być.
Nie trzeba było tutaj wnikliwej analizy, by zobaczyć, że Hellstormowi było z tym bardzo ciężko. Wiadomość o chorobie matki nim wstrząsnęła, a w dodatku przypomniała te wszystkie niemiłe chwile, które prowadziły do cierpienia. Drake średnio potrafił radzić sobie z emocjami, głównie z racji tego, że zawsze był wycofany. Był dobrym i charyzmatycznym dowódcą, ale na pewno brakowało mu obycia w relacjach intymnych oraz w przyjmowaniu wiadomości, które mają pewien ciężar emocjonalny. Cholera wie, co by dzisiaj odwalił, gdyby nie szybkie przybycie Kate. Nie żeby miewał jakieś myśli samobójcze, ale z jego nieumiejętnością kontroli agresji w gniewie, mogło się to skończyć jakąś zadymą na cały obóz. Podrażniony Drake był niebezpieczny, choć też nie można było go nazwać jakimś aferzystą, bo przecież nigdy nie był uczestnikiem takich zdarzeń, a te przecież w obozie działy się nagminnie. Tutaj jednak była na to szansa, ale na szczęście w porę przybyła Gibbins. Musiał się wypłakać i tylko to mogło dać mu się uspokoić. Musiał się po prostu zmęczyć tymi łzami, wymęczyć organizm do tego stopnia, by już mu się nie chciało tego dalej robić. Jej dotyk bardzo mu pomagał, choć jego reakcje mogły temu przeczyć z racji tego, że nie robił zupełnie nic. Niemniej jednak za każdym razem, kiedy czuł jej dłoń na włosach albo słyszał te ciche "ciii", w duchu gdzieś tam zaczynał kiełkować spokój. Ta sytuacja różniła się bowiem od wszystkich innych cierpień. Miał z kim to przeżyć, miał kto go pocieszyć i miał kto się nim zaopiekować. Był za to bardzo wdzięczny, co zasugerował złapaniem jednej jej dłoni w swoją. I kiedy już wypłakał się oraz zrobiło mu się dziwnie z powodu zmęczenia mięśni twarzy, podniósł się, by wytrzeć nos i oczy. Wyciągnął więc z szafki nocnej chusteczki, by trochę się ogarnąć. Wziął głęboki wdech i cały czerwony od płaczu, spojrzał na Kate. - Nie zostawisz mnie dzisiaj samego? - spytał, choć doskonale wiedział, że córka Ateny nie opuści go, choćby cały obóz płonął. Chciał jednak słownej deklaracji, która była dla niego w tym momencie bardzo ważna. Chodziło tylko i wyłącznie o te poczucie wsparcia, które wraz z tym się pojawia. - Pojedziemy do niej jutro z samego rana, dobrze? - spytał znów, myśląc przede wszystkim o swojej mamie, którą chciał koniecznie już zobaczyć i z którą chciał spędzić te ostatnie wspólne chwile. Niepewnie przysunął się na łóżku do Kate i zasugerował jej, że chce się przytulić, tylko za bardzo nie wie w jakiej pozycji ma to zrobić. W końcu więc położył się na boku i przylgnął do jej ciała, przerzucając przez brunetkę swoją jedną rękę oraz nogę, którą zgiął w kolanie. - Kate... pogłaszczesz mnie jeszcze? - brzmiał jak jakieś dziecko, które chce swoją słodkością i niewinnością coś wymusić na kimś. I chyba tak było, bo te głasku głasku tak mu się spodobało, że nie chciał, by brunetka przerywała.
Kate Gibbins
Re: Mieszkanie 10 - Drake Hellstorm Nie 30 Maj 2021, 22:04
Kate ostatnie co by powiedziała o Hellstormie to to, że jest agresywny. Jeżeli już niebezpieczeństwo wynikało z tego, że w czasie nerwów nie panował nad swoją potężną mocą i to ona mogła być zagrożeniem. Niemniej przy kimś tak opanowanym było ciężko, by do takiego stanu go doprowadzić. Kobieta cieszyła się jednak, że przyszła do mężczyzny i mogła chociaż trochę mu pomóc z tym bólem. Czasem przecież tylko bliskość drugiej osoby wystarczy i to mogła mu zaoferować zawsze. Gibbins nie potrzebowała żadnego zapewnienia czy wyraźnych znaków, że nagle mu się poprawia pod wpływem jej dotyku czy szeptu. Wiedziała, że to działa, wychowywała Emmę, pocieszała wiele ludzi i to naprawdę wystarczy. Czasami potrzebujemy się wypłakać, a przy okazji ciche uspokajanie pomaga na zszargane nerwy i w końcu następuje wyciszenie. Złapała go pewnie za dłoń, gdy on to zrobił. Drugą ręką nieprzerwanie go głaskała pozwalając mu zrobić to, czego potrzebuje. Nic nie powiedziała, gdy się wreszcie uspokoił i podniósł. Czy biła od niej miłość i troska? Oczywiście. Nie miała jednak zamiaru się nad nim litować, nie potrzebował tak pustego uczucia, a właśnie miłości. Ona potrafiła przenosić góry i naprawiać niemal wszystko. - Oczywiście, że nie - odpowiedziała spokojnie i uśmiechnęła się lekko. - Zostanę z tobą, a jutro pomyślimy kiedy pojechać. Nie opuszczę ciebie nawet na moment w tym wszystkim - dodała zaraz, by miał pewność, że nie zamierzała go opuścić. Wiedziała, że jej potrzebował, bo sama to przeszła, gdy dowiedziała się o śmierci swoich rodziców. - Jasne - odparła krótko zastanawiając się czy na jutro mają jakieś zadania do wykonania. To rzecz jasna się nie liczyło, chciała po prostu uprzedzić Juareza, bo ich dwójka nie należała do osób, które po prostu nie przychodzą do pracy. A nie chciała go niepokoić gdyby dowiedział się, że zarówno w pracy, jak i w całym obozie ich nie ma. Widziała jego niepewność, ale poczekała pozwalając jemu zdecydować jak koniec końców chce się położyć. Gdy już się położył, Kate objęła go dość mocno i pewnie, by czuł jej obecność. Zaraz jednak się uśmiechnęła pod nosem i bez słowa go zaczęła głaskać. Dopiero po dłuższej chwili, gdy wydawało jej się, że Drake jest względnie uspokojony postanowiła zabrać głos. - Uprzedzę Corvusa, dobrze? I miałbyś coś przeciwko, gdybym powiedziała Emmie? Obiecałam jej babski wieczór i nie chcę, by chodziła znowu dwa tygodnie obrażona jak po weselu - spytała cicho, niemniej jeśli mężczyzna kategorycznie zaprzeczy, ona jakoś się upora z młodszą siostrą. On był ważniejszy w tym momencie, więc młodsza Gibbins musiała jej to wybaczyć.
Trochę go to uspokoiło, kiedy Kate potwierdziła, że nie zostawi go nawet na moment. Co prawda była to odważna deklaracja, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że sytuacja mogła się trochę przeciągnąć, ale teraz o tym nie myślał. Liczyło się tylko to, że zyskał nieco więcej komfortu psychicznego z racji jej odpowiedzi. Poza tym, to był Drake, więc nie będzie tego traktować aż tak dosłownie. Najważniejsze było to, że Gibbins go wspierała i głównie dzięki jej obecności, był w stanie w ogóle trzeźwo myśleć. - Dziękuję - odparł tylko, bo na więcej go stać nie było. Cały czas był przybity i smutny, ale był naprawdę wdzięczny za wszystko, co Kate dla niego dzisiaj zrobiła. Nie było to wiele z perspektywy gapia, ale dla niego było to bardzo wiele. Nie wymagał od niej litości, łączenia się w bólu czy pocieszania, a po prostu obecności. W końcu ktoś był przy nim i nie musiał cierpieć w samotności. To dużo ułatwiało, przynajmniej z pozoru. Wtulił się w nią jeszcze mocniej, kiedy ukochana się położyła i chłonąc zapach jej włosów oraz ubrań, siłą rzeczy zaczął się uspokajać. Jego oddech się wyrównał, przestał beczeć, tylko twarz pozostawała zaczerwieniona, ale na to już nic poradzić nie mógł. Podniósł głowę dopiero, kiedy Kate powiedziała mu, co muszą jeszcze zrobić i że powie o wszystkim Emmie. Skinął tylko głową zgadzając się, bo nie widział w tym nic złego. Sam nie chciał wyjść na ignoranta, który nie poinformuje Corvusa, że wyjeżdża. Skoro więc Kate mogła to załatwić, to on nie oponował. A Emma? Co to zmienia, czy dowie się teraz czy za tydzień? Skoro miało to ułatwić córce Ateny wytłumaczenie się, to temu też nie miał zamiaru się przeciwstawiać. Miał większe problemy teraz niż niezadowolona nastolatka. - Och... - odparł po chwili. - Zapomniałem o tym, przepraszam... - przypomniał sobie dopiero, kiedy Kate o tym napomknęła. Mówiła mu przecież, że dziś się nie widzą, bo obiecała Emmie wspólne spędzanie czasu. - Na pewno tego chcesz? Nie będzie zła? - spytał, być może delikatnie przy okazji sugerując jej coś zupełnie przeciwnego, niż jeszcze chwilę temu. Hellstorm chciał, by córka Ateny z nim została, ale też brał pod uwagę to, że wpieprzył się w ich babski wieczór i to może się młodszej Gibbins nie spodobać. Tak więc mimo potrzeby, by Kate z nim została, proponował jej podświadomie, by jednak spędziła ten wieczór z Emmą. Typowy Drake, o sobie zawsze pomyśli na samym końcu...
Jasne, że jeśli się okaże, że wyjazd się mocno przedłuży, a z jakiegoś powodu będzie niezastąpiona, to niestety będzie musiała Drake'a przynamniej na jakiś czas opuścić albo jakby Emmie coś się stało. Niemniej zamierzała być przy nim cały czas i miała nadzieję, że się to uda. Prawdę też mówiąc, chociaż mogło to zabrzmieć okrutnie, miała nadzieję, że umieranie jego matki się nie wydłuży. Nie z powodu jej niechęci, straty czasu czy czegoś takiego. Przez lata nasłuchała się sporo od herosów i to, co bolało najbardziej to patrzenie na powolną, wydłużającą się śmierć bliskich. A przecież wolała by nie cierpiał znacznie bardziej i dłużej tylko po to, by zyskać tydzień czy dwa. Widząc brak przeciwskazań i przytaknięcie, sięgnęła do tylnej kieszeni po telefon i obejmując go cały czas nad jego plecami najpierw napisała do Corvusa, a potem do własnej siostry wyjaśniając sytuację. W międzyczasie dostała odpowiedź od generała, że czyści im grafiki na najbliższe trzy dni i w razie kłopotów ma się z nim ponownie kontaktować. Trzy dni to dużo i nie dużo, w zależności w jakim stanie była jego matka. Ludzie potrafili umierać latami. Tuż po tym odłożyła telefon na stolik i w pełni ponownie przytuliła mężczyznę. - Przecież nie masz za co - uśmiechnęła się ciepło przeczesując jego włosy. Ściągnęła lekko brwi na jego kolejne pytanie, by zaraz znowu uśmiechnąć się łagodnie. - Kochanie, oczywiście, że wolę być teraz przy tobie. Emma ma swoje fochy ostatnimi czasy, ale taką sytuację zrozumie. Zresztą to nie tak, że to odwołuje. Zwyczajnie przekładam - wyjaśniła spokojnie, by Hellstorm się nie denerwował. Wielu mniej empatycznych ludzi by taką sytuację zrozumiało, a jej siostra raczej wykazywała się większym zrozumieniem. To, że od jakiegoś czasu było więcej spięć na linii Gibbins niczego w tej kwestii nie zmieniało. To nie była córka Hel czy Fobosa. - Nie martw się kochanie, damy sobie radę - szepnęła po chwili, by zaraz coś sobie przypomnieć. - Mama jest w szpitalu czy w domu? Wiesz, co jej jest? - spytała, bo może mogli chociaż coś na uśnieżenie bólu zabrać z obozu, co mogłoby kobiecie pomóc. O leczeniu nawet nie myślała, bo podejrzewała, że raczej w obecnych czasach lekarze niczego nie pomijają. A nie chciała przecież robić mu złudnej nadziei.
Drake nie był w zbyt dobrym stanie, ale zwyczajnie zmęczyło go już te płakanie oraz użalanie się nad losem nie tylko matki, ale również swoim, dlatego też po tych kilku minutach, których potrzebował do wyrzucenia wszystkiego z siebie, postanowił wziąć się w garść. Niemniej jednak trochę głupio było mu z tego powodu, że znów wparował między siostry, które ostatnimi czasy trochę gorzej się dogadywały. On też był jednym z powodów, bo przecież Kate dużo wolnego czasu przeznaczała na spotkania z nim, co z kolei wiązało się z tym, że nie spędzała go z Emmą i młodsza Gibbins mogła odbierać to negatywnie. Co prawda nie dochodziły do niego żadne słuchy, jakoby siostra jego ukochanej nie lubiła go, ale przy tak napiętych stosunkach, jakie miały Gibbinsiary obecnie, wcale by go to nie zdziwiło. - No dobrze - odparł niepewnie, przekręcając się nieco na łóżku, by było mu trochę wygodniej niż wcześniej. Kiedy córka Ateny zapytała go o stan matki, Hellstorm tylko zacisnął zęby, bo znowu uderzył go ten smutek, który towarzyszył mu od kilkudziesięciu minut. - Jest w domu - rzucił spokojnie, choć mogło się wydawać, że jego głos na moment się załamał. - O wszystkim powie, kiedy przyjedziemy - wyjaśnił, bo sam nie wiedział co matce dolega. Próbował to z niej wyciągnąć przez telefon, ale kobieta była na tyle uparta, że nie wyjawiła mu totalnie nic. Jedynie tyle, że zostało jej może kilka tygodni życia. - Jeśli nawet ona się poddała, to musi to być coś poważnego... - jego ton znów był bardzo smutny, a łzy samoistnie nabierały mu się do oczu. Całe szczęście powstrzymał się od płaczu i tylko położył się obok Kate, przekręcając się tym razem na plecy. Przymknął oczy i wziął kilka głębszych oddechów, by wszystko sobie poukładać w głowie. Średnio mu szło, ale przynajmniej próbował. W końcu otworzył ślepia i przez moment patrzył na sufit, by później przenieść spojrzenie na ukochaną. - Muszę się czegoś napić - westchnął cicho. - Czegoś mocnego - zasugerował licząc na to, że Kate sama wyskoczy z propozycją nalania mu czegoś z barku. Alkoholu dużo nie miał, bo też nie pijał nie wiadomo jakich ilości, ale na takie sytuacje zawsze coś było i córka Ateny doskonale wiedziała gdzie szukać. - Przygotujesz nam coś? - spytał już nieco delikatniejszym tonem, bo zwyczajnie nie miał sił na dalsze przeżywanie tego wszystkiego. Nie żeby te ostatnie kilkadziesiąt minut totalnie wypruło go z emocji, ale widać było, że jest tym po prostu zmęczony.
Drake za dużo sobie dorabiał do tej sytuacji z Emmą. Ona przecież go uwielbiała, a jedynie w nowym towarzystwie - zwłaszcza starszym - poczuła, że nie ma tak dużej swobody jak dzieciaki, które nie mają tu bliskich i od dziesiątego roku muszą sobie radzić. W jednych chwilach wiedziała, że wyjdzie jej to na dobre, w innych czuła się wystarczająco dorosła, by samej zarządzać swoim życiem. No i to wspólne mieszkanie! Inne dzieciaki od początku są same! No ale młodsza Gibbins szybko przynajmniej w tej kwestii i póki co zrozumiała, że ma lepiej - ugotowane, posprzątane, kogoś do wygadania się o każdej porze dnia i nocy, kogoś kto zawsze jej pomoże. A na kilku znajomych już przecież się przejechała. Pokiwała początkowo tylko lekko głową, by zaraz westchnąć. - Szkoda, że nie powiedziała. Wtedy moglibyśmy przywieźć potrzebne leki, chociażby nawet przeciwbólowe - rzuciła bardziej w zamyśleniu, niż do mężczyzny. - No nic, najwyżej pójdę do apteki i nakupuję. W końcu z naszymi znajomościami i budżetem to nie problem - pogłaskała go lekko po policzku, bo przecież choćby mieli pomóc tylko (i aż) tyle, by zabrać jej ból, to ona zrobi wszystko, by to uczynić. Może silniejsze leki, jeśli obecne okażą się niewystarczające, może jakiś sprzęt ułatwiający życie choćby na niewielki czas. Mieli takie możliwości, ale o potrzebach dowiedzą się dopiero na miejscu. Szkoda, ale trudno. - Też tak sądzę. W końcu twoja mama to na pewno twarda babka - uśmiechnęła się lekko chcąc go jakoś podnieść na duchu choćby na pół sekundy, ale wiedziała, że właściwie będzie o to bardzo ciężko łamane na nierealne. Pokracznie i słabo, ale próbowała. Początkowo myślała o wodzie, w końcu po płaczu jest się lekko odwodnionym. Dopowiedzenie o alkoholu nieco ją zdziwiło, chociaż też nie jakoś szczególnie. W końcu nie byli abstynentami, a to była taka chwila, że możliwe, że nawet oni by się napili. - Jasne - rzuciła już wstając, po czym poszła zrobić im coś na szybko. Po kilku chwilach wróciła z dwoma szklankami z lodem, whisky i colą. Podała mu jedną i zasiadła ponownie na łóżku obok niego. Czekała na niego nie wiedząc czy chce wznieść za mamę toast czy po prostu się napić. Poszła więc w jego ślady i przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. - Włączyć jakiś film w tle? Może uda ci się przez chwilę oderwać od tego wszystkiego - zaproponowała, chociaż opcją był też sen. Na to jednak było ciut za wcześnie, a wolałaby uniknąć tego, że od bardzo wczesnych godzin Hellstorm będzie na nogach i rozkminiać ponownie to wszystko.
Matka Drake nie była złą osobą, ale zdecydowanie można było powiedzieć, że była specyficzna. Inaczej pewnie Hades by się nią nie zainteresował, bo on z racji małej ilości dzieci raczej jest wybredny w doborze potencjalnych matek dla swojego potomstwa. Tego typu zagrywki były czymś w stylu pani Hellstorm, która zdawkowo wyjawiała jakiekolwiek informację, jak gdyby miało to faktycznie pomóc mu wszystko przetrawić. Z drugiej strony, była to rozsądna babka, więc skoro nie widziała żadnych możliwości nawet w boskim świecie na uleczenie choroby, to musiało być to coś bardzo poważnego. Skinął tylko głową, zgadzając się z nią, aczkolwiek nie chciał dalej wałkować tego tematu. Wiedza była zła, ale niewiedza była jeszcze gorsza i choć wielokrotnie Drake mówił swojej matce, by ta dzieliła się z nim większą ilością informacji, tak rodzicielka chyba nigdy nie wzięła sobie tego do serca. Nawet w takiej chwili jak wyjawianie dziecku, że jej los jest już przypieczętowany. Oczekiwał w spokoju na drinka, który Kate zaraz mu podała. Zanim jednak cokolwiek przelał do gardła, schłodził im za pomocą swoich zdolności obie miksturki. Od razu wypił całą szklankę, po czym odchylił głowę i westchnął lekko, czując jak po przełyku rozchodzi się te charakterystyczne dla whisky pieczenie. Było mu mało, ale nie miał też zamiaru się dzisiaj upijać, bo doskonale wiedział, że w niczym to nie pomoże. Na żaden toast także nie miał ochoty, co wcześniej od razu zasygnalizował Gibbins, wychylając niemal do dna zawartość już za pierwszym haustem. - Obojętnie - wzruszył ramionami, bo nie robiło mu to żadnej różnicy. Hellstorm był w podłym nastroju i nie sądził, by jakieś szumy w tle pozwoliły mu zapomnieć o tych przykrych wieściach. Niemniej jednak doceniał poświęcenie Kate, która musiała znosić jego de facto huśtawkę nastrojów, co z reguły nie było dosyć przyjemne. Znał to z eutanazji. - Zrobisz mi jeszcze? - spytał, wskazując na swoją pustą szklankę. Instynktownie nawet wręczył ją brunetce, niejako przymuszając ją do tego, żeby znów poszła im nalać. - Najlepiej przynieś wszystko, bo na dwóch się nie skończy... - westchnął ciężko, ale był dzielny i starał się nie ryczeć jak dziecko. Miał jednak nadzieję, że w porę się opamięta z tym alkoholem, jeśli rzeczywiście po drugim drinku nie odpuści, bo z jego mocami różnie się to mogło skończyć.
Odpuściła temat matki, gdy widziała, że mężczyzna nie jest gotowy o tym porozmawiać. Trudno, gdyby mogli jakoś pomóc, to od ręki uda im się coś załatwić. Byli półbogami do cholery i z całą pewnością jakiś aptekarz w pomocy pani Hellstorm im nie przeszkodzi. To jednak okaże się dopiero jutro czy było w ogóle w czymkolwiek tu pomagać, bo przecież nie wiedzieli z czym kobieta się w ogóle zmaga i czy cokolwiek poza za wysoką dawką morfiny jest jej w stanie pomóc. Nastawiała się mentalnie na wszystko. Sama wypiła znacznie wolniej zawartość swojej szklanki, a raczej upiła z niej, bo połowa płynu nadal w niej się znajdowała. Odłożyła ją jednak chwilowo na szafkę nocną, by zaproponować obejrzenie czegoś, a raczej puszczenie w tle. Liczyła jednak na to, że nawet bez pomyślunku i rozumienia treści Drake skupi wzrok na obrazie, co pomoże mu chociaż trochę odsapnąć. Przejęła od niego szklankę zanim jeszcze skinęła głową na jego pytanie. Kiedy jednak dodał kolejną propozycję, prośbę czy jakkolwiek to nazwać, wyciągnęła rękę ze szkłem w jego kierunku. - To trzymaj w takim razie - powiedziała jedynie i wstała po butelkę whisky oraz colę. Nie przeszkadzało jej to, że syn Hadesa chciał się napić w tym momencie. Może to nie rozwiązywało problemu, ale potrafiło je zamglić na moment. Generalnie tego nie popierała, ale były tak trudne sytuacje czasami, że ją to nie dziwiło. Po chwili przyniosła wszystko i po zrobieniu mu drinka, postawiła obie butelki na szafkę przy łóżku. Sama również na nie wróciła i po włączeniu jakiegoś lekkiego kryminału, w którym śmierć matki zdawała się nie być poruszana; ułożyła się wygodniej, bo miziać mężczyznę po ręku. Po długim czasie zaproponowała jedynie prysznic i sen, który jak zauważyła pewnie dzięki alkoholowi przyszedł mu znacznie łatwiej niż można było się spodziewać. Gibbins dopiero po tym sama ułożyła się spać, choć właściwie była na czujce, więc najlepsza jakość snu to nie była. No ale czego nie robi się dla ukochanej osoby?