Samuel przybierał w swojej obozowej karierze bardzo różne role, czasami bardziej skomplikowane, zdecydowanie częściej o wiele prostsze. Towarzysz, żołnierz, trener, mentor, kochanek, rzadko kiedy również przyjaciel. W tym momencie jakby spróbować zaklasyfikować obecną sytuację, do którejkolwiek z poprzednich opcji, coś bliżej nieokreślonego sprawiało, że relacja z Joanne nie pasowałaby do żadnej z nich. Było w niej coś niezwykłego i wcale nie przez to otumaniające poczucie przyjemności, które sobie nawzajem dawali. Wiadomo, że były momenty kiedy umysł nie był w stanie trzeźwo myśleć, a pogląd był zakłamany poprzez chwilowe zauroczenie sytuacją. Ich wspólny seks zdecydowanie był zaliczany do tych mieszających w głowie. A jednak w relacji z Joanne Collins właściwie już od dłuższego czasu działo się coś, czego Samuel nie potrafił zidentyfikować. Było to przyjemne i przerażające jednocześnie, a ekstaza i uwielbienie, w które go dzisiaj wprawiała jej cudowna osoba, mogły jedynie tłumaczyć jego obojętność odnośnie wszystkiego innego, nie zaś ten niezwykły stosunek do niej samej. Prawdopodobnie wszelkie zmartwienia sprawami, których nie rozumiał spłyną na niego dopiero później.
- Zjadłbym coś – przyznał, wydymając lekko wargi po czym spojrzał na przyglądającą mu się Joanne i uśmiechnął się delikatnie kącikiem ust. - Ale najpierw prysznic. Bezapelacyjnie znów zaciągnął Joanne do łazienki i tam wziął razem z nią dłuższy już tym razem i zdecydowanie bardziej dokładny prysznic. Zmywając z jej ciała ślady po ich wspólnym szaleństwie, wciąż podziwiał jej piękne kształty, nie dając jej zapomnieć o tym jak mu się podobała ani na chwilę. Łazienka zdążyła zaparować, podczas gdy Samuel czule delektował się dotykiem skóry Joanne, jej gładkością i ciepłem. Kiedy skończyli, owinął się w pasie ręcznikiem, przeczesał mokre włosy dłonią, rozchlapując wodę z nich na boki i z tajemniczym uśmiechem zostawił Joanne w łazience żeby na spokojnie się wytarła i doprowadziła do porządku w takim stopniu w jakim miała ochotę. Ponieważ jego ubrania wciąż były mokre, zupełnie je zignorował i od razu, w samym ręczniku zawieszonym nisko na biodrach poszedł do kuchni. Tam też zaczął szperać po szafkach, szukając inspiracji. Kiedy Joanne wyszła z łazienki, na stoliku czekała na nią miska orzeszków, jednak Blade wciąż baraszkował po szafkach, ewidentnie szykując się na jakiś większy posiłek.
To co wydarzyło się między blondynką a synem Tanatosa nie dało się porównać do żadnego jej dotychczasowego przeżycia. Było to dalekie od przelotnego, spontanicznego romansu, po którym od razu się ubierało, żegnało i wychodziło. Joanne chciała pozostać w ramionach Samuela najdłużej jak się dało. Przymknęła na moment oczy, gdy pocałował ją w czubek głowy, co było dla niej magicznie czułym gestem. Dawało jej to dziwnego poczucia bezpieczeństwa, a które trudno w życiu półboga. Przez większość czasu byli skazani na różne zagrożenia, a sam styl ich życia narażał ich na wszelkie trudności, przez które balansowali na granicy ze śmiercią. Pomimo to Joanne po raz pierwszy od bardzo dawna poczuła się tak pewnie i dobrze, jakby cała rzeczywistość przestała na moment istnieć. Jako wojowniczka swój los powierzała tylko własnym rękom, a teraz przez moment była wstanie oddać je Samuelowi, ufając mu bezgranicznie i wiedząc, że nie zawiedzie. Wrócenie do tematu orzeszków miało być sposobem na to, by w końcu zacząć wracać do rzeczywistości. Przychodziło jej to bez większych chęci, ale prawda była taka, że nie mogli tak leżeć w nieskończoność. Skinęła mu potakująco głową w odpowiedzi na jego słowa. Potem zerwała się za nim z łóżka, czując jak jej ciało powoli zaczyna się odprężać po napięciu jakiego doznała. Gdy tylko stanęli pod prysznicem, ciepła woda zaczęła obmywać ich ciała, wprawiając je w jeszcze większe rozluźnienie. Przez większość czasu Joanne skupiała się na swoim towarzyszu, obmywając jego skórę i pozbywając się z niej resztek potu. Przyglądała się jak krople wody spływają po skórze herosa, kreśląc ścieżki w miejscach, gdzie rysowały się jego mięśnie. Kiedy Samuel wyszedł spod prysznica, blondynka zerknęła ukradkiem jak swobodnie rozporządzał się w łazience poszukując ręcznika, którym się potem owinął. Ten widok uznała za co najmniej zadowalający, uświadamiając sobie, że chciałaby go częściej tak gościć. Skorzystała jeszcze z chwili spędzonej pod gorącą wodą, by umyć jeszcze swoje włosy. Potem powycierała się cała ręcznikiem, którym się na koniec owinęła. - Szukasz czegoś konkretnego?- spytała, kiedy Blade szperał po szafkach. Spodziewała się, że orzeszki nie będą zbyt wykwintnym, ani zadowalającym posiłkiem, więc automatycznie sama zaczęła się zastanawiać nad tym co przyrządzić. Zaczesała dłonią mokre włosy do tyłu, a potem schyliła się po swoje rzeczy, które zostawili na podłodze. Rozejrzała się za innymi elementami ich garderoby, które również podniosła. Nie chciała na nie stracić dużo czasu, więc zamiast się nimi dalej zajmować, położyła je w jednym miejscu, by później nie musieć ich szukać lub, żeby się o nie chociaż nie potykać. Potem wróciła się do części kuchennej, kierując się w stronę lodówki. Po drodze nie mogła się oprzeć i przesunęła chociaż dłonią po nagich plecach Samuela, chcąc go po prostu dotknąć, jeśli tylko nadarzyła się ku temu sposobność. Otworzyła lodówkę i spojrzała na jej zawartość. - Co powiesz na spaghetti?- zaproponowała, zdejmując z półki słoiczek przecieru pomidorowego. Ta potrawa wydawała jej się mało skomplikowana, ponieważ samodzielnie potrafiła ją przyrządzić i nie była specjalnie czasochłonna. Teraz radziła sobie w kuchni całkiem znośnie. Po odejściu Setha musiała w końcu nauczyć się samodzielnie gotować, choć nigdy nie udało jej się zrobić tak dobrej carbonary jak ta, którą ją syn Lokiego częstował.
Blade z jednej strony chciał leżeć i napawać się tym cudownym poczuciem otępienia, mając nagą Joanne w swoich ramionach, z drugiej strony jednak było coś niesamowitego w przejściu do porządku dziennego… w pewnym sensie… po tym wszystkim co się między nimi dzisiaj wydarzyło. Poza tym, że w gruncie rzeczy było to przecież niemożliwe, zupełnie jakby wszystko naokoło, cała codzienność, cała rzeczywistość uległa jakiejś subtelnej zmianie. Był ciekaw co przyniesie to poczucie z czasem, na razie jednak miał zamiar napawać się obecnością Joanne i tym co powstało między nimi, tak długo, jak tylko mu na to bogowie pozwolą. Prysznic nie był wcale odświeżający, cały czas sprawiając, że jego umysł był aż ciężki od wrażeń jakich dostarczała mu córka Heliosa. Naga i piękna. Gorąca i zmysłowa. Rozpromieniona tym co jej zapewnił. Był to widok tak przyjemny, że nie dało się go porównać do niczego innego. Gdyby nie opuścił łazienki szybciej, możliwe, że jego ciało zareagowałoby chęcią do kolejnych doznań, bo już tak bardzo bliskie było temu, kiedy dłonie blondynki wodziły po jego mokrej skórze. Musiał obejść się smakiem powtórnego seksu, dla nieco bardziej przyziemnych doznań. Zresztą, noc była jeszcze młoda, czyż nie? Kiedy szperał w kuchni, gdzieś w jego głowie zrodził się pomysł zrobienia czegoś samodzielnie, jednak gdy Joanne do niego dołączyła z niewielkim opóźnieniem, nie potrafił znaleźć konkretnej odpowiedzi na jej pytanie. - Dam ci znać jak to znajdę… – mruknął z zawahaniem, zastanawiając się na ile różnych sposobów można ułożyć przedmioty codziennego użytku na tak niewielkiej w gruncie rzeczy powierzchni, jaką była kuchnia w mieszkaniu herosa. Gdzieś w międzyczasie odwrócił się za córką Heliosa, która w samym ręczniku zbierała porozrzucane ubrania i przez chwilę po prostu podziwiał ten widok, sięgając po kilka orzeszków z miseczki. Nie mógł sobie odmówić przyglądania się jak blondynka schyla się aby podnieść swoją sukienkę, tylko po to żeby później zanim zdąży go przyłapać na gapieniu się, odwrócić się niczym niesforny chłopiec. Do momentu powrotu Joanne do kuchni, jedynym co zdążył wyszukać była patelnia, którą położył na blacie akurat w momencie, w którym dziewczyna zaproponowała spaghetti. Bądźmy szczerzy, perspektywa była ogromnie kusząca, dlatego mężczyzna objął Joanne od tyłu i pocałował w szyję. - Idealnie – odparł z nutą ulgi w głosie, dając jej do zrozumienia, że taka interwencja dla syna Tanatosa, który ewidentnie zgubił się gdzieś wśród kuchennych sprzętów, była prawdziwym ratunkiem. Wypuścił ją ze swoich ramion, domyślając się, że musieli zarządzić koniec migdalenia się i dla dobra swoich żołądków, wziąć się do pracy. - Co mam zrobić?
Wspólny prysznic wprawiał ich w nowe poczucie intymności, które z pewnością sprzyjałoby kolejnemu zbliżeniu. Przeżywali teraz jakieś wspólne miodowe chwile, a w ich trakcie naprawdę trudno było się od siebie oderwać. Przygody łóżkowe nieczęsto wiązały się z takimi emocjami, dlatego to co się między nimi wydarzyło z pewnością można zaliczyć do tych spędzanych w wyjątkowy sposób. Kiedy Samuel wychodził spod prysznica, Joanne czuła się jakby go musiała pożegnać, choć tak naprawdę przeniósł się jedynie za drugą stronę ściany, gdzie mogła szybko do niego dołączyć. Dlatego też jej dopieszczanie się w łazience ograniczyło się do umycia włosów i nie zajęło jej jakoś dużo czasu. Chciała znowu być blisko niego i czuć jego obecność obok siebie. Prawdę mówiąc, Collins pierwszy raz widziała na własne oczy krzątającego się pod kuchni syna Tanatosa. Ten widok uznała jednak za bardzo przyjemny w odbiorze, dlatego nie planowała przerywać herosowi tego co aktualnie robił. W ostateczności wyszło odrobinę inaczej, o czym przekonała się, gdy zauważyła jak ją obserwował, kiedy zbierała ich rzeczy z podłogi. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, posłała mu natychmiast ciepły uśmiech, a potem powstrzymała się od śmiechu, widząc jak Samuel natychmiast odwraca się ponownie przodem do wyposażenia kuchni. Blondynka nie do końca była pewna, czy miał w głowie już jakiś pomysł i cel, do którego dążył, przeszukując jej szafki. Wiedziała jak poradnym wojownikiem jest Blade, dlatego nie śmiała nawet kwestionować tego co aktualnie wyczyniał w kuchni. Ograniczyła się jedynie do subtelnej sugestii co do tego co mogliby razem ugotować. Przymknęła na moment oczy, kiedy poczuła jak Samuel obejmuje ją od tyłu, rozkoszując się przyjemnym dotykiem jego ust, które pocałowały jej szyję. Nie umiała nawet powstrzymać uśmiechu, który natychmiast wcisnął jej się na twarz. Obróciła się do niego przodem i objęła jego szyję, choć w jej dłoni cały czas znajdował się słoiczek z koncentratem pomidorowym, który ani trochę jej w tym nie przeszkadzał. - Mówiłam ci już, że cię uwielbiam?- zagaiła, uciekając na krótki moment od tematu spaghetti. Z niewiadomych jej przyczyn po prostu poczuła potrzebę, by mu o tym przypomnieć. Na dowód swych słów uniosła się lekko na palcach, by pocałować czule jego usta. Potem i ona wypuściła go ze swoich objęć i zamknęła lodówkę, która cichym plumkaniem zaczęła przypominać im o swoim istnieniu i zaniedbaniu. - Jeśli chcesz, to możesz dowieść swojej męskości przy krojeniu cebuli, co ty na to?- zaproponowała i roześmiała się cicho. Doskonale zdawała sobie sprawę z iloma łzami może wiązać się walka przeciwko cebuli, dlatego uznała, że mogłoby to być świetne wyzwanie dla niepokonanego herosa jakim jest Samuel. Postawiła słoiczek na blacie, ponieważ przecier będzie im potrzebny dopiero później. Potem sięgnęła do koszyka z warzywami, skąd wyjęła jedną cebulę, którą położyła tuż obok. Wykaraskała jeszcze z szafki deskę do krojenia oraz nóż, dzięki czemu Blade miał najpotrzebniejszy sprzęt już przed sobą, o ile zgodził się w ogóle podjąć tej części zadania. - Wolisz z mięsem czy bez?- spytała, wracając do lodówki. Joanne bowiem znała dwa typy jadaczy spaghetti: takich, którzy nie uznawali mielonego mięsa w tej potrawie oraz tych, którzy nie potrafili się bez niego obejść. Córka Heliosa była skłonna przystać na obie opcje, więc pozwoliła zadecydować swojemu gościowi.
Cóż, siła i pewność Samuela na polu bitwy i podczas treningów, podobnie jak jego raczej oschła powierzchowność potrafiły czasami wprowadzić w błąd. Otóż mężczyzna miał w sobie pewne społeczne upośledzenia, które, w momencie gdy wychodziły na jaw, bywały naprawdę przezabawne. Oczywiście pomijając te momenty kiedy irytowały, komplikowały relacje bądź prowadziły do niezrozumiałych dla syna Tanatosa dramatów… Tak, poza tymi przypadkami naprawdę potrafił być rozbrajający, tak jak podczas przeszukiwania kuchni Joanne, z tą swoją istnie chłopięcą bezsilnością. Nic tylko rozłożyć ręce i parsknąć śmiechem. Na szczęście Joanne ze swoim pomysłem na spaghetti wtrąciła się na tyle subtelnie i na tyle skutecznie, żeby Blade nie musiał przyznawać się na głos do tego jak beznadziejnie szło mu orientowanie się w tym niewielkim pomieszczeniu pełnym sprzętów, których przeznaczenia nie znał. Na przykład chochelka do zupy z dziurami i wypustkami na brzegach… Do czego można używać tak misternie wyglądającego przyrządu? No ale do rzeczy. Przyjął czułości Collins z delikatnym uśmiechem na ustach i pomrukiem wyrażającym satysfakcję z jej słów, a gdy uniosła się na palcach żeby go pocałować, przytrzymał ją w talii ułatwiając to zadanie i odwzajemniając czuły pocałunek. Nie chciał się od niej odsuwać, jednak wbrew temu pozwolił jej wysunąć się ze swoich objęć i przejść do działania. Blade roześmiał się w odpowiedzi na wyznaczone mu zadanie i pokiwał głową z teatralnym grymasem. - Czułem, że tak to się skończy – mruknął z rozbawieniem, ale bez dalszego marudzenia sięgnął po cebulę wyciągniętą przez Joanne, wziął nóż i deskę do krojenia po czym zabrał się do pracy. Na całe szczęście nie była to jedna z tych soczystych wyciskających łzy cebuli, dlatego obyło się bez płaczu. Na pytanie o mięso uniósł delikatnie brwi do góry. - Jeżeli mam dowodzić swojej męskości, to tylko opcja z mięsem jest właściwa – zauważył z rozbawieniem. Prawda była taka, że o ile nie miał nic przeciwko męskim wegetarianom, o tyle sam faktycznie jeżeli miał do wyboru opcje mięsną to nie musiał się długo zastanawiać. Wyrzucił szypułkę cebuli odsuwając deskę od siebie żeby pokrojone kawałki nie drażniły jego oczu bardziej niż to potrzebne. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś alkoholowego w zasięgu wzroku, jednak szybko doszedł do wniosku, że nie będzie się dalej szarogęsił w mieszkaniu Joanne skoro wychodziło mu to raczej z kiepskim efektem. Postanowił po prostu spytać. - Masz jakieś wino? Whisky? Nie żeby skończył swoje obowiązki jako pomocnika kuchennego. Był gotów na następne zadania wyznaczone przez blondynkę, jednak przecież kwestia odpowiedniego ubarwienia posiłku alkoholem też była bardzo ważna. Gdzieś z tyłu głowy czuł też rosnącą potrzebę zapalenia papierosa, jednak w obecnej chwili wyjście z mieszkania Joanne, nawet na chwilę, było wystarczająco zniechęcające. Nałóg mógł poczekać jeszcze trochę.
Nie ma się co już powtarzać w tym, że Joanne widziała w Samuelu więcej niż to co jego względne pozory pozwalały innym dostrzec. Wzbudzał respekt w większej części obozu, a blondynka nie zdziwiłaby się, gdyby któryś jego najmłodszych podopiecznych stwierdziłby, że się go nawet boi. Nie każdy rozumie przekaz jaki idzie za niektórymi jego pomrukami, ale ona zazwyczaj jest w stanie rozszyfrować ich znaczenie. Przez wgląd na ich dotychczasowe rozmowy, a nawet czynności, których wspólnie dokonywali, patrzenie na niego jak troszkę nieporadnie krząta się po kuchni nie wzbudzało w niej tak ogromnego zdziwienia, choć trudno było obejść się bez rozbawienia. To jedynie utwierdzało ją w tym, że miała ogromne szczęście mogąc oglądać go w tak przyziemnej sytuacji, zamiast widywać go wyłącznie na bronią w ręku lub na sali treningowej. Jego odpowiedź na przydzielone zadanie Joanne przyjęła jako zgodę. W zamian obdarowała go słodkim uśmiechem i trzepoczącymi rzęsami, jakby w ten sposób chciała wyrazić swoją wdzięczność i jednocześnie zasugerować, że w ostateczności i tak nie pozostawiłaby mu wyboru. Być może Samuel zdawał sobie z tego sprawę, ale bez względu na to wypadało dokonać tej wymiany zdań jako najzwyklejszej formalności. No i obeszło sie bez złudzenia, że blondynka próbuje nagle nim dyrygować. - Tylko cię sprawdzałam.- zażartowała i roześmiała się wesoło. Byłaby skłonna zaakceptować każdą jego decyzję, bez względu na to co ona wolała. Był to gest grzecznościowy spowodowany wieloma czynnikami, między innymi tym, że właśnie skazała go na krojenie cebuli, a o innych już nie trzeba nawet wspominać. Kiedy Samuel borykał się z cebulą, która ku rozczarowaniu córki Heliosa nie wycisnęła z niego ani jednej łzy, ona w tym czasie wyciągnęła drugą deskę i drugi nóż. Być może liczyła na zbyt wiele, chcąc zobaczyć kolejne oblicze tego niepokonanego herosa. Legendy okazują się prawdą, ponieważ Samuel Blade nie dał się pokonać nawet cebuli. Joanne postanowiła sprawdzić swoje możliwości, obierając w tym czasie dwa ząbki czosnku, a następnie myjąc pomidory. Chwilami zerkała na poczynania Blade'a, najzwyczajniej nie umiejąc się przed tym powstrzymać. Na jej ustach prawie przez cały czas widniał subtelny uśmiech, o którym sama sobie zdawała sprawę i zastanawiała się czy nie wygląda przez to jak psychopatka. Po chwili zauważyła, że Samuel rozgląda się znowu dookoła i już miała się odezwać, jednak on uprzedził ją ze swoim pytaniem. - W tamtej szafce. Powinna być tam butelka whisky.- odparła, wymachując nożem w kierunku szafki, która stała w części salonowej tego pomieszczenia. Była to bowiem jej magiczna szafeczka, w której przechowywała zazwyczaj alkohol razem z naczyniami, z których można go pić. Posiadanie tego zestawu blisko kanapy było lepszą alternatywą niż przechodzenie na drugi koniec pokoju. W ten sposób Joanne chciała pozwolić sobie na odrobinę lenistwa przynajmniej w swoim mieszkaniu. - Powiedz mi, masz jeszcze jakieś ukryte talenty?- zagaiła, by zająć ich jakąś rozmową podczas gotowania. Poza tym, była to okazja, by Samuel zdradził jej coś czego prawdopodobnie jeszcze o nim nie wiedziała. W międzyczasie Collins postanowiła przystąpić do dalszych kulinarnych etapów. Jako, że miała już posiekaną cebulę, postawiła patelnie na palniku i wlała do niej odrobinę oleju. Włączyła kuchenkę i szperała po szafkach, wyciągając inne potrzebne rzeczy. Gdy olej osiągnął już odpowiednią temperaturę, dorzuciła do niego cebuli.
Nie było wątpliwości, że Blade nie miał nic przeciwko urokliwej nieugiętości Joanne, która wcale nie potrzebowała jego zgody na przydzielenie mu cebulowego zadania i ani trochę się z tym nie kryła. O dziwo wcale nie miało to nic wspólnego z dyrygowaniem, a jedynie świadczyło o seksownej pewności siebie, którą tak w niej podziwiał. Podejrzewał też, że Joanne mogłaby się ucieszyć z widoku chociażby tej jednej łezki kręcącej się w jego oku, jednak mężczyzna dał z siebie wszystko żeby tym jednym razem córka Heliosa obeszła się smakiem. - Mam nadzieję, że zdałem twój test – mruknął z rozbawieniem unosząc lekko jedną brew. Nie trzeba było mu dowodów podnoszących jego ego i przekonanie o własnej męskości – zdawało się, że miał tego aż zanadto – lubił natomiast słuchać z ust Joanne, gdy ta przyznawała mu rację. Łechtanie swojej pewności siebie i egocentryzmu to było coś, na co zawsze pozostawał nieprzyzwoicie łasy i co najbardziej charakteryzowało tę zabawną infantylność syna Tanatosa. Wspólne przygotowywanie obiadu było czymś, co, jak próbował sobie przypomnieć Blade, mogli już kiedyś nawet i robić wraz z córką Heliosa, jednak dzisiaj wszystko było dla nich jak nowe. Dlatego czerpali z tego swego rodzaju świeżą przyjemność. Kiedy uzyskał wytyczne od Jo, skinął głową i ruszył w stronę wskazanej szafki aby tam właśnie znaleźć alkohol, który nieco urozmaici im posiłek. Butelka whisky stała nienapoczęta i zachęcająca, więc nie dając sobie chwili na niepotrzebne zastanowienie sięgnął po nią i po dwie szklanki. Wracając do Joanne, postawił szkło na barku i odkorkował butelkę. - Czuję pewien sentyment do picia prosto z butelki, ale skoro mamy utrzymywać pozory cywilizowanego posiłku… - urwał sugestywnie nalewając po trochu whisky do szklanic. Wziął obie do dłoni i podszedł do Joanne, stawiając jedną obok jej deski do krojenia, po czym objął blondynkę delikatnie. Zastanowił się chwilę nad jej pytaniem, a na jego ustach błądził nikły uśmiech. - Zachłanna z ciebie kobieta, wiesz? - wymruczał drapieżnie i pochylił się żeby pocałować ją w skroń. - Na szczęście jestem skarbnicą ukrytych talentów, więc zawsze znajdę coś, czym mógłbym cię zaskoczyć. Mało skromnie, jednak bez przechwałek, raczej z nieskończoną pewnością siebie, tak charakterystyczną dla siebie. Blade dał sobie chwilę zanim znów się odezwał, zabierając kawałek pomidora z deski i wrzucając go do ust. - Potrafię robić świetny masaż pleców – odparł w końcu, opierając się tyłem o kuchenny blat. Nie była to przechwałka, lata treningów nauczyły go jak rozluźniać bolesne i przepracowane mięśnie. Uśmiechnął się szeroko do Joanne. - Twoja kolej, zaskocz mnie, Słońce.
Joanne darzyła Samuela uwielbieniem w najczystszej postaci. Jednak nadal pozostawały w niej niektóre zachowania charakterystyczne dla jej osoby. Nadal uwielbiała się z nim przekomarzać i raczyć go drobnymi złośliwościami o żartobliwym charakterze. Poza tym, Blade doskonale sobie radził z jej żartami lub wyzwaniami, które mu stawiała. Niejednokrotnie to ona znajdowała się w sytuacji, w której to on dominował i żartował. Prawdę mówiąc, uwielbiała te momenty, w których biła z niego ta drapieżna pewność siebie. Prawdopodobnie oboje potrafili odnaleźć się w takich sytuacjach, przekazując się nawzajem pałeczkę. - Na szóstkę z plusem.- odpowiedziała i puściła mu oczko. Wbrew temu jak niewiele czasami mówił, najczęściej trafiał w samo sedno. Lubiła w nim to, że nie rozwlekał się nad niektórymi sprawami, tylko od razu przedstawiał wszystko w prost. Joanne czasami traciła cierpliwość, kiedy ktoś opowiadał jej wszystko na około. Potrafiła nawet zgubić wątek nim ktoś przeszedł do sedna i potrzebowała, by jej coś powtórzyć. Podczas rozmów z Samuelem jak dotąd jej się to nie zdarzyło, a niekiedy nawet zadawała pytania lub prosiła się o jakieś wytłumaczenie, co akurat nie stanowiło dla niej żadnego problemu. Blondynce towarzyszyło przeczucie, że od tej pory wszystko co będą robić wspólnie lub nawet osobno, będzie dla nich zupełnie inne. Czynności mogą zdawać się takie same, ale będą im towarzyszyć zupełnie inne skojarzenia i emocje. Joanne nawet nie panowała nad tym jak co chwilę zerkała na Blade'a. Nie pilnowała go przed tym, by nie uciekł, bo wierzyła, że jej tego nie zrobi. Najzwyczajniej pochłaniał teraz większość jej uwagi, a widok jego cudownej osoby wprawiała ją w jeszcze większą radość. Robiła to choćby tylko po to, by posłać mu szybki uśmiech lub wymienić z nim spojrzenie. - Nie krępuj się.- odparła śmiało. Prawdę mówiąc, było jej wszystko jedno czy będą pili whisky prosto z butelki czy też ze szklanek. Rygorystyczna bywała wyłącznie podczas treningów, bo wtedy wymagała od siebie wiele. Kiedy jednak spędzała czas wolny w dowolnej formie, wyzbywała się wszelkiej skrupulatności lub dokładności. W odróżnieniu do treningów, pozwalała sobie na pewną swobodę ducha. Rzuciła okiem na szklankę, którą postawił na blacie Samuel. Sięgnęła po nią i uniosła ku górze, by wznieść niewerbalny toast za ich obojga. Kiedy wzięła niewielkiego łyka, czułą jak alkohol przyjemnie rozgrzewa jej ciało. Odstawiła szklankę i wróciła do przygotowywania sosu. Przymknęła na ułamek sekundy oczy, czując jak Samuel składa pocałunek na jej skroni, łaskocząc lekko jej skórę swoim zarostem. Ten drobny przebłysk czułości wzmagał w niej to poczucie przyjemności i radości, wynikającej z jego towarzystwa. Chwilami chciała rzucić tym co aktualnie robiła, by znowu wrócić do jego ust, a najlepiej do łóżka, pod prysznic lub zając choćby ten kuchenny blat. Na jego uwagę uniosła lekko ramiona w geście bezradności, pokazując tym samym, że zdołała już pogodzić się ze swoją zachłannością. Dzisiejszy dzień dowodził jedynie tego, że jak dotąd przynosiło jej to więcej korzyści, więc nie zamierzała narzekać. - W to nie wątpię. Dzisiaj sprawiłeś mi niemałą niespodziankę.- odparła i uśmiechnęła się szeroko, wspominając i łóżkowe figle, do których z pewnością niejednokrotnie będzie myślami wracać.- Nie podjadaj.- warknęła żartobliwie, uderzając lekko wierzch jego dłoni, którą dopiero co podkradł kawałek pomidora. W tym momencie przypomniała sobie swoją matkę, która podobnie postępowała, kiedy Joanne wkradała jej się do kuchni, kiedy ta gotowała. Szybko jednak stłumiła tą chwilę nostalgii. Wielu herosów żyło w ciężkich warunkach, ponieważ dzięki nim byli chronieni przed potworami zanim trafiali do obozu. Blondynka miała to szczęście, że łączyły ją dobre relację z matką i zdarzały jej się momenty tęsknoty. - Nie omieszkam kiedyś sprawdzić twoje umiejętności.- odparła, w między czasie wyjmując garnek z szafki, by wstawić wodę na makaron. Mogła to zrobić już wcześniej, ale obecność Samuela była teraz dla niej bardziej rozpraszająca niż dotychczas, więc nic dziwnego, że niektóre rzeczy robiła trochę nie po kolei. - Jako dziecko uczyłam się baletu.- wyznała i zrobiła minę, która wskazywała, że próbuje wyzbyć się rozbawienia na wspomnienie o swoich lekcjach. Do czasu trafienia do obozu była bardziej zmanierowaną osóbką, która lubiła robić to czego ktoś mógłby jej zazdrościć. Swego czasu trafiło właśnie na balet, gdzie brykała w różowym trykocie. Na dzień dzisiejszy pewnie nie założyłaby takiego i daleko było jej do kobietki o takiej gracji.
Samuel cenił sobie Joanne za jej nieugięty charakter, który przejawiał się w tych wszystkich momentach, w których albo czegoś chciała albo po prostu chciała mieć rację. Pozostawał też ten wyraźny upór podczas jej treningów lub za każdym razem kiedy blondynka coś sobie postanowiła i nie było mocnych żeby jej przeszkodzić. Blade zawsze lubił patrzeć na zawzięcie córki Heliosa, szczególnie wtedy gdy nie była świadoma, że jest obserwowana. On sam ze swoim wysokim ego nie miał prawa wytykać jej czegokolwiek, jednak nie broniło mu to podziwiania czegoś, co tak bardzo mu się w niej podobało. I oczywiście ta dwójka mogła faktycznie przekazywać sobie śmiało pałeczkę w wielu sytuacjach, w sposób który zakrawał wydawałoby się o rywalizację, a w praktyce potęgował ich zafascynowanie sobą nawzajem. Biada tylko temu, kto znalazłby się w takim momencie przypadkiem między nimi. Ocena szóstki z plusem najwyraźniej usatysfakcjonowała syna Tanatosa bo skwitował to tylko pomrukiem samozadowolenia. Collins była jedną z nielicznych kobiet, które nie walczyły z jego egocentryzmem, jak widać wręcz umyślnie go podsycając, co dawało efekt… cóż dość ciekawy bo Blade faktycznie stawał się wtedy mniej nieznośny. To było przyjemne, obcować z kimś, kto nie starał się go wyleczyć z tych wszystkich ułomności, a zwyczajnie potrafił zaakceptować spędzanie czasu z Samuelem takim jakim go bogowie stworzyli. Prawdą było, że nic go tak nie irytowało jak wymagania innych odnośnie dopasowania się swoim zachowaniem do wszystkich naokoło. Kolejny powód dla którego znajomość z Jo od początku była tak odmienna i tak odświeżająco łatwa. Co prawda powodem, dla którego Blade nie chciał pić z butelki nie była krępacja (nie sądził żeby było go stać na coś takiego) i być może dlatego przyjął słowa Joanne z lekkim rozbawieniem, ale koniec końców po prostu wzruszył ramionami. - Na wszystko przyjdzie czas – mruknął z delikatnie drapieżnym uśmiechem zaraz po tym jak złożył jej pocałunek na skroni. - Przecież i tak dobrze wiemy, które z nas upije się jako pierwsze. Nie było to prześmiewcze, w końcu Blade był wielkim facetem i jeżeli znalazłaby się kobieta, która byłaby w stanie go przepić… bądźmy szczerzy, w jego wyobraźni taka anomalia pojawiała się w postaci bardziej przypominającej trolla niż osobę płci damskiej. Joanne natomiast potrafiła przynajmniej dorównać mu do pewnego stopnia, a przy tym zachować wszelkie cechy kobiecej dumy i uroku. Upił łyka whisky nie ukrywając się z pełnym zadowolenia uśmiechem, który pojawił się w odpowiedzi na stwierdzenie Joanne, odnoszące się do tego jak ją dzisiaj zaskoczył, uśmiech ten jednak zninął zastąpiony mieszaniną zdziwienia i chłopięcej urazy, kiedy został skarcony za podjadanie. Oczywiście uraza nie trwała długo i była raczej teatralna niż rzeczywista, jednak syn Tanatosa nie mógł powstrzymać lekkiego wydęcia warg. Z drugiej strony obiad przecież właśnie robił mu się sam, więc bez marudzenia zostawił pomidory w spokoju (poza tym jednym kawałkiem, który zdążył wrzucić do ust) i rozejrzał się po kuchni jakby szukał jeszcze jakiegoś zadania. Córka Heliosa mimo swojej lekkiej dezorientacji wykazywała się taką podzielnością uwagi, o której Blade mógł tylko pomarzyć i chyba zajęła się już wszystkim. Na raz. Niesłychane. - Oczywiście – odparł z uśmiechem, nie mając nic przeciwko temu żeby kiedyś wymasować Joanne plecy. I nie tylko plecy. Jej wyznanie na temat baletu skwitował uniesieniem brwi i przesunięciem swoimi złotymi tęczówkami po jej ciele. - Nie będę ukrywał, że chciałbym to zobaczyć – odparł tonem, który jednoznacznie sugerował, że chodziło mu o podziwianie córki Heliosa w stroju baleriny. - Chociaż z drugiej strony podejrzewam, że lepiej wyglądałabyś bez tych… - machnął ręką, ewidentnie nie znając określenia „trykot”, a ów gest miał być jego jakimś dziwnym zamiennikiem pomagającym Joanne odgadnąc o co mogło mu chodzić. - Białych rajstop i tej śmiesznej sterczącej sukienki. Przez chwilę stał ze szklanką w połowie drogi do ust, próbując sobie to wyobrazić, a na koniec z jego gardła wyrwał się drobny rozbawiony pomruk. Zaraz jednak zreflektował się i uniósł szklankę do ust żeby ukryć się z delikatnym uśmiechem.
Kwestia tego kto z nich upije się jako pierwszy nie ulegało żadnym wątpliwościom. Joanne zdążyła już pogodzić się ze swym marnym losem, pocieszając się jednocześnie, że jej alkoholizowanie się jest zdecydowanie bardziej ekonomiczne. Było jej jedynie żal Samuela, który z późniejszym czasie jak zwykle będzie musiał pić sam, by choć w malutkim stopniu dorównać jej stanowi. Zapewne lulanie pijanej kobitki przestaje być zabawne po jakimś czasie. - Uważaj, bo jeszcze sobie pomyślę, że chodzi ci tylko o to, by mnie upić.- zażartowała i pokręciła głową z dezaprobatą. Oczywiście nigdy by go o to nie podejrzewała. Dopiero po chwili zerknęła na Blade'a badawczo, upewniając się czy wyłapał żart i czy nie wziął tych słów zbyt bezpośrednio, co wydawało jej się możliwe. Nie sądziła, by Samuel potrafił się długo dąsać za to, że zdzieliła go po łapach za podjadanie. Mimo wszystko ta chwila wydawała jej się dość urokliwa, wbrew temu jak ona przebiegła. Po chwili zauważyła, że ten poczuł chwilową potrzebę do włączenia się w gotowaniu, więc nie zamierzała tym razem mu tego utrudniać. - W tej szafce jest makaron. Wyjmij go i daj do wody, kiedy zacznie się gotować.- odparła. Nie oczekiwała, że będzie jej wtórował przy każdej kulinarnej czynności, bo spaghetti nie było na tyle skomplikowanym daniem, by do jej przygotowywania były potrzebne dwie osoby. Szczerze powiedziawszy, nawet odpowiadało jej, że stał sobie grzecznie u boku, zamiast plątać jej się na drodze do skończenia obiadu, kolacji czy czegokolwiek. Sos już nabierał swojej odpowiedniej formy, konsystencji, koloru, a nawet zapachu, przyjemnie bulgocząc w głębokiej patelni. Joanne otworzyła jedną z szafek i wyjęła z niej pudełko z różnymi pootwieranymi już przyprawami. Nie była tak poukładana, by dla każdej z nich mieć przeznaczony jakiś mały pojemniczek, więc wszystkie paczuszki trzymała w jednym pudełku. Wyciągnęła parę specyfików, których miała w zwyczaju używać i zaczęła na bieżąco doprawiać sos, co chwilę próbując jego smaku. - Oj, nie wiem czy byłoby co oglądać.- westchnęła lekko rozbawiona na samo wspomnienie o swoich młodzieńczych próbach baletowych.- Zanim trafiłam do obozu, byłam niezłą ofermą.- przyznała, pomijając już wykład na temat trykotu, który i tak Samuel dość dobrze opisał. Mieszała łyżką, którą trzymała w jednej ręce, sos, kiedy do jej uszu dotarło ciche prychnięcie syna Tanatosa. - Przestań.- burknęła przez zaciśnięte zęby, szturchając go lekko łokciem. Zabrzmiała niczym dziecko, z którego ktoś się właśnie naśmiewa, a ono biedne nie wie jak na to poradzić.- Ja to bym ciebie ubrała w taki trykot.- dodała i spojrzała na niego spod ukosa.- Mam na myśli te białe rajstopki i sterczącą sukienkę.- wytłumaczyła, szybko zdając sobie sprawę z tego, że mógł nie połączyć faktów.
Samuel przechylił lekko głowę na bok unosząc delikatnie brwi, jakby dokładnie chodziło mu o to żeby po prostu upić Joanne, a ona jakimś cudem właśnie go nakryła. - Joanne, przy tym co mi dzisiaj pokazałaś grzechem byłoby chcieć upić cię do nieprzytomności – odparł mrukliwie, niewinnie, zupełnie naturalnie jakby stwierdzał oczywisty fakt. Jedynie drapieżne ogniki w jego oczach i ten lekki uśmiech zdradzały niepokorną, nieprzyzwoitą nutę jego wypowiedzi. Oh nie, nie miał zamiaru dzisiaj pić samotnie, a rezygnowanie z barwnego towarzystwa Collins na rzecz radochy z jej upicia się po raz kolejny… nie było tego warte. Oczywiście Blade nie dąsał się przez to, że dostał po łapach za podjadanie, a wręcz musiał powstrzymać w sobie chęć parsknięcia śmiechem, ponieważ gest ów był władczy i urokliwie dziewczęcy jednocześnie. Posłusznie sięgnął do szafki po makaron, a kiedy woda zaczęła bulgotać wrzucił do garnka ilość na dwie porcje i ustawił na kuchence minutnik zgodnie z tym co było na opakowaniu. Jak tylko skończył swoje jakże odpowiedzialne zadanie, znów sięgnął po swoją szklankę i opierając się tyłem o nieużywaną przez Joanne część blatu zaczął przyglądać się jej śmiałym poczynaniom. Być może żadne z nich nie było masterchefem, a jednak Blade doceniał bardzo improwizację Collins. Sam jak gotował najczęściej musiał trzymać się twardo przepisu żeby czegoś nie spierdolić. Miał kilka swoich popisowych dań – na przykład popcorn z mikrofalówki, którego przygotowywanie opanował do perfekcji – jednak w większości przypadków bez jednoznacznych wytycznych nie było mowy o tym żeby coś ugotował. Dlatego przyprawianie „na oko”, które stosowała Joanne było dla niego wyznacznikiem wyższego levelu w umiejętnościach gastronomicznych. - No cóż… - Blade zmarszczył czoło starając się przypomnieć sobie jaka tak naprawdę była Joanne zanim stała się wytrenowanym herosem po czym wzruszył niewinnie ramionami, zapewne nie będąc świadomym tego, że stąpa po cienkim lodzie nie zaprzeczając kiedy kobieta mówi o sobie w krytyczny sposób. - Miałaś dobrego trenera więc robiłaś szybkie postępy. - Uśmiechnął się nikle, oczywiście nawiązując do siebie. Egocentryk. Faktycznie nie zrozumiał słowa „trykot”, na którego wydźwięk zmarszczył czoło, które wcale nie wyprostowało się gdy Joanne wyjaśniła, że chodzi o strój baletowy. - Hmm – mruknął, jakby walczył między zachowaniem męskości, a przekonaniem, że syn Tanatosa przecież we wszystkim wyglądałby dobrze. - Na szczęście nigdy nie będziemy mieli okazji się przekonać – uznał w końcu, a zaraz uśmiechnął się przenikliwie. - Chyba, że w ten sposób spełnię jakieś twoje skryte fantazje, ale pamiętaj, że będę chciał czegoś w zamian. - Drapieżny błysk po raz kolejny pojawił się w jego złotych oczach, jednak szybko zniknął bo w tej samej chwili woda z makaronem zaczęła kipieć i Samuel musiał interweniować. Kiedy opanował sytuację pociągnął łyka ze swojej szklanki zastanawiając się przez chwilę jakiej karty przetargowej mógłby użyć za trykot, jednak szybko doszedł do wniosku, że naruszenie swojego poczucia męskości może poczekać na cięższe czasy, kiedy widok Joanne w samej bieliźnie nie będzie go powalał na łopatki. Bogowie, o ile kiedykolwiek do tego dojdzie.
Słowa Samuela blondynka nie umiała potraktować inaczej niż jak nietuzinkowy komplement. W każdym razie, jej również było trudno zapomnieć o upojnych chwilach spędzonych tego dnia w jej łóżku, do których co chwilę wracała swoimi myślami. W odpowiedzi posłała synowi Tanatosa zadziorny uśmieszek, nawet nie próbując odziać swojej twarzy w choćby najmniejszą skromność. Joanne na chwilę porzuciła swoją szklankę z whisky, ponieważ jej usta były zbyt zajęte sprawdzaniem smaku sosu. Jak zwykle, nie była pewna tego czy smakuje to tak jak powinno, więc dosypywała malutkie ilości przypraw do czasu aż uznała, że jest dobrze. Mogło to wyglądać dziwnie, jakby przez moment sama nie wiedziała co powinna robić. Prawdę mówiąc, większość rzeczy, których nauczyła się w kuchni, zawdzięczała Sethowi, którego już to nie było, by mógł dawać jej kolejne wskazówki i wyśmiewać jej beztalencie kulinarne. Półbogowie jednak doczekali się chwili, w której zdecydowała się dać sobie spokój z dopieszczaniem sosu. Nabrała go na łyżeczkę, którą uniosła i nakierowała na usta Samuela. - Spróbuj.- mruknęła i jeśli jej na to pozwolił, własnoręcznie dała mu to spróbowania sos. Przekręciła lekko głowę i spojrzała na jego twarz badawczo, czekając na jego opinię albo jakąś reakcję, która jej cokolwiek podpowie. Z tym, że nie najlepiej sobie radziła na pierwszych treningach nie kryła się nawet sama Joanne. Nie posiadała nawet podstaw do rzeczy, których ją tu uczyli i musiała mocno spiąć dupsko, by po jakimś czasie nadgonić swoje zaległości. - To prawda.- przyznała, zakręcając małą gałkę, by wyłączyć palnik pod bulgoczącym sosem.- Kiedyś myślałam, że ci żyłka pęknie od tego mojego dąsania się.- zaśmiała się, pokazując palcem na swoim czole miejsce, w którym na ogół widywała rzekomą żyłę. Tego, że była niezwykle rozkapryszoną i egotystyczną nastolatką również nie zapomniała. Otwarcie o tym nie powie, ale była wdzięczna obozowi za to, że ją odrobinę podtemperował. Blondynka wyjęła durszlak i umieściła go w zlewie. Potem wylała do niego całą zawartość garnka. Kiedy rozprawiali o trykocie, wyciągała różne potrzebne rzeczy, które pozwolą im zjeść spaghetti. - Na przykład czego?- zapytała i zerknęła na Blade'a spod uniesionej brwi, kiedy nakładała już makaron na talerze.- No wiesz, muszę wiedzieć czy ten widok będzie warty moich późniejszych wysiłków.- dodała i zaśmiała się. Szczerze powiedziawszy, tym razem nie miała pojęcia o czym mógł myśleć Samuel. Nie była pewna czy chodzi mu o jakąś bardziej standardową zachciankę, czy może będzie chciał czegoś równie niedorzecznego. Nałożyła sos na makaron, starła pospiesznie ser na wierzch ich porcji, dzięki czemu wszystko było gotowe. Joanne przetarła dłonie, myśląc już o tym jak jej żołądek się ucieszy z tej obiadokolacji. Przeniosła talerze na stół, załączając do nich oczywiście sztućce i zanim zaczęła jeść wróciła jeszcze po swoją szklankę. Wzięła z niej dwa większe łyczki, jakby chciała nadrobić swoje zaległości, aż wreszcie usiadła przy stole.
Bardzo dobrze, że Joanne nauczyła się odczytywać specyficzne komplementy Samuela, z drugiej strony przy jej umiejętności interpretowania jego nierzadko niejasnych bądź bezsensownych zachowań, nie powinno to dziwić. Pozbawiony skromności zadziorny uśmiech na jej twarzy sprawił, że Blade nie mógł nie wziąć jej w ramiona i nie pocałować. Zrobił to delikatnie aczkolwiek z dozą drapieżności, świadczącej o tym jak na niego działała blondynka. Wypuścił ją z ramion dopiero po dłuższej chwili tylko dlatego, że nie chciał aby ich kolacja się spaliła. - O tym właśnie mówię – mruknął jeszcze z satysfakcją, zanim pozwolił jej wrócić do smakowania sosu, a sam grzecznie zabrał się do zadania jakie mu przydzieliła. Kiedy makaron spokojnie bulgotał, on zwrócił się w stronę wyciągniętej łopatki z próbką bolognese i zgodnie z tym co Joanne oczekiwała spróbował sosu. Czując to charakterystyczne smakowite połączenie ziół i pomidorów pokiwał głową z uznaniem. - Przypomnij mi żebym już nigdy nie panoszył się po twojej kuchni. Jest idealny. - Uśmiechnął się zadziornie, ponieważ miał właśnie niezbity dowód na to, że umiejętności Collins przebijały jego własne o głowę. A to w końcu dawało pretekst do tego aby migać się od gotowania. W tym samym momencie, w którym o tym pomyślał zmarszczył lekko czoło. - Jak to możliwe, że nigdy wcześniej nie próbowałem twoich potraw? Znamy się przecież od… zawsze? - Samuel uniósł lekko brwi zastanawiając się nad tym i ewidentnie pozwalając na to aby na głos snuć swoje rozważania. - Z drugiej strony im dłużej o tym myślę tym bardziej dociera do mnie, że przez większość czasu traktowałem cię raczej jak młodszą siostrę... - urwał nagle bo dotarł do niego sens jego własnych słów. Przeczesał włosy odgarniając je do tyłu z czymś na wzór zakłopotania pomieszanego z rozbawieniem w swoich złotych oczach. - Eee... cholera nie, może lepiej nie jak siostrę…W każdym razie... - mruknął szukając przez chwilę lepszego porównania, ale koniec końców tylko opuścił ręce i pokręcił głową spoglądając zapewne rozbawionej Joanne w oczy ze zrezygnowaniem. - Bogowie jak one szybko dorastają….- westchnął teatralnie, a delikatny uśmiech błąkający się na jego wargach zdradzał, że mężczyzna walczył ze śmiechem. Przypominając sobie przez chwilę ich wspólne treningi pokiwał głową na słowa o pękającej żyłce. - Coś tam czasami pękało – przyznał, chociaż przez te niegrzeczne chłopięce ogniki w oczach ciężko było uwierzyć, że mówił na poważnie. Zaraz też uniósł delikatnie brwi. - Przyznaję jednak, że warto było się poświęcić dla takiego efektu. Pytanie o jego fantazje było wyjątkowo trudne, a on sam raczej nie przemyślał tego, że rzucając wyzwanie będzie musiał nieco rozwinąć swoje warunki. Byłoby mu łatwiej gdyby potrafił odróżnić fantazję od emocji bądź potrzeb, bo dla niego wszystko to zlewało się w jedno bądź też nic do niczego nie pasowało. Poniekąd Joanne sama w sobie okazała się być jedną z jego fantazji. Ale przecież nie mógł… a nawet nie wiedział jak miałby jej o tym powiedzieć, nie wspominając o tym czy to w ogóle była prawda. Zupełnie jakby lądując z nią w łóżku spełniał jakieś swoje pokrętne, zakazane zachcianki, z tą różnicą, że w jego przypadku nie była to po prostu zachcianka. Z każdą chwilą spędzoną w jej towarzystwie docierało to do jego opornego umysłu coraz bardziej. - Na razie nie będę dawał ci tej przewagi – odparł tylko po chwili zastanowienia z cwanym, tajemniczym uśmiechem. Kiedy Joanne już wzięła wszystko to czego potrzebowała i usiadła naprzeciwko swojej porcji spaghetti, on poszedł w jej kroki, po drodze tylko składając pocałunek na jej skroni, który miał być jakimś rodzajem podziękowania za obiadokolację. Jakimś cudem Blade opływał w proste czułości wyrażające emocje o wiele lepiej niż słowa. Zanim zabrał się do spaghetti dolał whisky do ich szklanek. - Mówiłem już, że cię uwielbiam? - spytał niby mimochodem, unosząc pierwszą porcję spaghetti nawiniętego na swój widelec.
Czułości było jej ciągle mało, zupełnie jakby właśnie próbowała nadrobić te wszystkie chwile niepewności, które towarzyszyły jej w ostatnim czasie, gdy konfrontowała się z Samuelem. Kamień spadł z jej serca, całkowicie je odciążając. Nie umiała stwierdzić czy to chwilowy przypływ amorów z jej strony, czy rzeczywiście w ich relacji było coś wyjątkowego. Nie miała w sobie na tyle beztroski, a nawet odwagi, by nazwać to inaczej to wszystko inaczej niż pożądaniem połączonym z uwielbieniem, ponieważ unikała rzucania słów na wiatr. Niemniej jednak, to co ich połączyło było zdecydowanie inne od wszelakich jej zbliżeń z kimkolwiek przedtem. Dlatego odwzajemniła jego czuły pocałunek i nawet wtedy nie umiała powstrzymać tego jak jednocześnie jej kąciki ust zaczęły znowu podnosić się ku górze. - Mam nadzieję, że nie powiedziałbyś tego samego nawet gdyby smakowało paskudnie.- odparła półżartem, choć nie przypominała sobie, by Blade kiedykolwiek ją okłamał. Właściwie to prędzej wpadłby w wir bezlitosnej prawdy, nawet jeśli nie miałby niczego złego przez to na myśli. Uniosła lekko brwi w rozbawieniu, gdy jej domniemania się ziściły pod postacią potoku słów Samuela. Zamrugała szybko, jakby aktywnie analizowała wszystko co mówił i grzecznie czekała aż się z tego wyplącze. - Więzy krwi nas nie łączą, ale jeśli lubisz takie kazirodcze gierki, to możemy trochę poudawać.- odparła i uniosła lekko brwi. Wystarczyły jej jednak tylko dwie sekundy, by wybuchnąć zaraz śmiechem. W końcu sama długo myślała o tym, że jest traktowana przez niego jak siostrę, co pozostawiło w niej jakiś cień wątpliwości aż do dzisiejszego dnia, kiedy to udało im się to jakoś obalić.- Zrozumiałam przekaz, mój Duży Braciszku.- dodała i znowu się zaśmiała, nie mogąc przestać myśleć o tym jak zakłopotany był, kiedy to wszystko mówił. W tym wszystkim, prawie zapomniała o tym od czego się to wszystko zaczęło, więc nie widziała sensu, by szukać powodu, przez który wcześniej mu nie gotowała. Prawda była też taka, że przez wiele lat prawie w ogóle tego nie robiła nawet dla samej siebie. Zawsze zdawała się na Setha albo Rochelle, których bezlitośnie wykorzystywała, gdy tylko zaburczało jej w brzuchu. Na szczęście udało jej się podpatrzeć paru rzeczy, aż wreszcie sama odważyła się rozpocząć swoją kulinarną przygodę. Wprawdzie, nie jest żadnym kuchmistrzem, a wiele potraw gotuje dość niestandardowo, zastępując niektóre składniki innymi z różnych powodów. Na dzień dzisiejszy Joanne nie dziwiła się ani jednej osobie, która dotychczas została przez nią wytrącona z równowagi. Nawet Folklore śmiał wypomnieć jej jedną z takich chwil na forum całej ich drużyny, z którą wiązała jak dotąd pewien sentyment. Obecnie już mniej była z tego powodu dumna, bo zabrzmiało to dla niej wtedy jak nieprzyjemny wyrzut. W każdym razie, to, że nawet Samuelowi niejednokrotnie zadziałała na nerwach, nie ulegało żadnym wątpliwościom. - Sama sobie zrobię przewagę.- odparła, zacierając nosa. Pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślała było podpalenie jego ubrań, które leżały zwinięte w kulkę tam, gdzie je zostawiła. Postanowiła jednak nie dzielić się swoim chytrym pomysłem i na razie oszczędzić Samuelowi problemów. Niewątpliwie, widok jego gołego tyłka skradającego się do własnego mieszkania byłby czymś godnym zapamiętania. A jeśli nie to, to musiałby ostatecznie i tak ubrać coś co należało do niej. Pocałunek w skroń wystarczył by pozbawić ją podłych pomysłów. Od tych drobnych i przyjemnych gestów zaczęła myśleć o tym, jak wspaniale byłoby mieć coś takiego na co dzień. Dotychczas uważała to za niepotrzebną tandetę, ale dzisiejsze zdarzenia okazały się wywrócić jej myśli do góry nogami. Oczywiście, nie zamierzała się dzielić tym na głos, by nie wyjść na wariatkę, zachowując własną naiwność dla siebie. - Parę razy coś ci się tam wypsnęło.- westchnęła, przewracając teatralnie oczami.- Ale nie jak młodszą siostrę?- zapytała po chwili i zaśmiała się, a w jej oczach zabłysnęła ta złośliwa iskierka. Prawdopodobnie trochę to potrwa zanim pozwoli mu zapomnieć o jego potoku słów, nie mając z tego powodu nawet wyrzutów sumienia.- Ja ciebie też.- powiedziała w końcu, tym razem łagodniej i stuprocentowo szczerze. Zaraz potem zaczęła kręcić widelcem w makaronie, by go nawinąć i w końcu spróbować. Sposób w jaki jadła spaghetti był dość prostacki, ponieważ nie używała do tego łyżki jak typowi włosi. Niejednokrotnie zastanawiała się po co im ta łyżka, skoro tylko przeszkadza.