Rok czekania, a właściwie ponad dwadzieścia lat, to chyba wystarczająca cierpliwość. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać, bo dla Giotto to było niewiele. I wiecie co najbardziej ją wkurwiało? Że naczelny "mam wyjebane we wszystkich" heros, mówił o szacunku dla poległych. To w ogóle traktowała zawsze jak jakiś nieśmieszny żart, który z każdym powtórzeniem robił się jeszcze gorszy. Skoro na porządku dziennym przechodzili do śmierci kilku herosów, o ile to nie byli bliscy, to wydawałoby się, że miesiąc na "szacunek", by wystarczył. Dała prawie pół roku i wciąż było mało. Jak miała niby się nie denerwować? A Nero pomimo bycia najlepszym wojownikiem, był w tym momencie w chuj, ale to w chuuuuj arogancki prezentując takie podejście. To nie było trochę, to było naprawdę już przegięcie i to w rozumieniu Gatti, także cóż... było źle. No cóż, nie byłoby to potrzebne, gdyby spędzał odrobinę czasu więcej w domu i nikt nie mówił się o opierdalaniu się. Były misje kilkugodzinne, nie musiał wyjeżdżać wiecznie na przynajmniej kilka dni. Gdyby go tak dobrze nie znała, to przypuszczałaby, że robi to, bo nie chce być w domu. Na szczęście teraz trochę tu posiedzi, nie ma wyjścia. Wiedziała, że chciałby powtórkę, przecież i ona bardzo chętnie by skorzystała. Niemniej nie było teraz takiej możliwości. Gdy przeszedł do mycia jej ciała, przymykała co chwilę oczy, by cmoknąć go a to w policzek, a to w ramię na przykład. Później przeszła do rozprowadzania żelu po jego ciele spokojnie i delikatnie. Na pocałunki reagowała z uśmiechem, odwzajemniając je chwilę, by wrócić do obmywania go. Uśmiechnęła się lekko, gdy jak zwykle podał jej ręcznik, zanim jeszcze opuściła kabinę. Wiadomo, tak było cieplej i on już doskonale wiedział, że tak lubi. Wytarła się delikatnie miękkim ręcznikiem, a później owinęła się nim na wysokości biustu, bo oczywiście niczego ze sobą nie zabrali. Nie miała problemów z chodzeniem nago przy nim, ale nie lubiła chłodu bezpośrednio po myciu, stąd też ręcznik. Ona również założyła na siebie bieliznę, by wrócić na chwilę do łazienki, by odwiesić ręcznik. Rozczesała włosy i chociaż były trochę wilgotne pomimo spięcia, nie przejmowała się za bardzo. W końcu w pracy i tak chodzi w ciasnym, końskim ogonie. - Oczywiście - cmoknęła go w policzek i zaczęła nakładać na siebie koszulkę i spodnie. Proste, wygodne, to było najważniejsze. Związała włosy gumką, poprawiła się chwilę przed lustrem i w końcu wróciła do ukochanego, który leżał rozwalony na kanapie. - Do zobaczenia, kochanie - szepnęła by najpierw czule go pocałować, a potem cmoknąć jeszcze w policzek i wyszła do pracy.
Minęło kilka dni od operacji i Giotto w końcu został wypuszczony ze szpitala, choć już pierwszego dnia po zabiegu się tego domagał. Elisa jednak nie pozwalała mu opuścić sali, gdyż po przeszczepie bionicznego oka Nero musiał zostać poddany serii badań oraz być cały czas pod odpowiednia aparaturą, gdyby oko nie przyjęło się tak jak powinno. Wiadomym było, że na poważniejsze efekty trzeba będzie czekać dużo dłużej, niż te kilka dni, ale syn Fobosa był przecież w gorącej wodzie kompany i już po kilku dniach nie mógł usiedzieć w szpitalu. Dzięki swoim kontaktom (a właściwie to nie ma co się oszukiwać: dzięki posuwaniu pani ordynator XD), został wypisany dużo wcześniej i tak o to trafił do domu, w którym przespał dzisiaj pierwszą noc. Wstał bardzo wcześnie, gdyż przez ostatnie dni sypiał bardzo dużo, głównie przez narkozę, którą podawali mu podczas operacji. Na nogach był już od godziny szóstej rano. Jego ukochana była w tym czasie jeszcze na dyżurze w szpitalu, który miał potrwać aż do godziny ósmej rano. Giotto postanowił więc trochę poćwiczyć, czego oczywiście Włoszka mu zabroniła już na samym starcie. On jednak nie mógł usiedzieć w miejscu, gdyż całe swoje półboskie życie wstawał rano i oddawał się serii ćwiczeń. Nie inaczej było tym razem, a sam Nero chciał przetestować swoje "nowe oko", które póki co wywoływało u niego mały dyskomfort. Przez ten prawie rok przyzwyczaił się do spoglądania na świat przez jedną gałkę, więc musiało minąć trochę czasu, nim znów się przystosuje do szerszej perspektywy. Nałożył na siebie wygodne, czarne dresy i przed porannym prysznicem oddał się ćwiczeniom. Najpierw rozgrzał całe ciało, później wykonał mnóstwo pompek, skłonów oraz innych ćwiczeń, mających na celu utrzymanie jego ciała w nienagannej formie. Później przeszedł do tłuczenia worka treningowego, który zawiesił na haczyku niemalże w samym środku ich salonu. Całe szczęście, że Nero pomyślał o tym zawczasu i wmontował specjalny hak oraz zaopatrzył się w worek, który mógł wieszać i odwieszać, kiedy kończył boksowanie. Rozluźnił się i zaczął uderzać pięściami, a później też nogami na różne sposoby w skórzany materiał. Szło mu całkiem nieźle i prawdę mówiąc, dzięki tej serii ćwiczeń, zapomniał o dyskomforcie w swoim lewym oku. Był także bardzo zadowolony z tego, że znowu widział dobrze. Co prawda jeszcze nie rejestrował wszystkiego tak dobrze, jak powinien, ale biorąc pod uwagę raptem kilka dni po operacji, robił niesamowite postępy. Po godzinnych ćwiczeniach poszedł pod prysznic, a po wyjściu nałożył na siebie luźną koszulkę, spodenki oraz poszedł do kuchni zrobić sobie jakieś śniadanie i jak to kulinarny antytalent skończyło się na pieczywie posmarowanym masłem z serem, mięsem i jakimiś przyprawami, które znalazł w domu. Usiadł przed telewizorem i odpalił jakieś wiadomości, oczekując powrotu swojej przyszłej żony.
Elisa prawdę mówiąc trochę denerwowała się operacją, przynajmniej im było jej bliżej, choć swojemu ukochanemu starała się tego nie pokazywać. Sprowadzony heros kilkukrotnie przeprowadził ją przez symulację zabiegu, także o to się nie bała, zresztą ten był cały czas przy niej podczas faktycznej operacji. Na niej jednak było już totalne skupienie i zero stresu, zresztą jak zawsze, gdy musiała działać na sali operacyjnej tudzież w innych polowych miejscach. Oczywiście Nero najlepiej to pięć minut po wybudzeniu z narkozy by wyszedł ze szpitala, ale nie z nią takie numery. Zdecydowanie wypuściła go i tak wcześniej, ale krytyczny okres minął, więc mogła go doglądać w domu. Obecnie starała się tak ułożyć grafik z Asklepiosem, by jednak mogła to robić. Stąd też nocki, podczas nich jest mniejsza szansa, że Giotto coś odjebie po prostu. Zdecydowanie Gio musi nauczyć swój mózg "używać" bionicznego oka i chociaż szło mu znacznie sprawniej niż ludziom, bo już po tych kilku dniach jakiś obraz dostrzegał - to jednak nie była jeszcze ta jakość, sprawność i komfort. na to przyjdzie jednak czas, tak samo jak na piekielne ćwiczenia. Nie mógł wprowadzać oczu w ciągłą zmianę ciśnienia, jak to się działo podczas ćwiczeń. O to chodziło, ale ten osioł nie potrafił zrozumieć, że grozi to utratą tego oka. Miała jednak nadzieję, że jej przyszły mąż potraktuje jej ostrzeżenia i groźby poważnie, bo przecież nie mówiła tego, by utrudnić mu życie tylko i wyłącznie. Chodziło o jego bezpieczeństwo. Ona końcówkę dyżuru miała naprawdę spokojną i prawdę mówiąc nudziła się mając ochotę na tą godzinę czy dwie już zostawić to mniej doświadczonym herosom. Szpital nie powinien się zawalić, a ona zawsze była pod telefonem. Niemniej raczej nie za dobrze by to o niej świadczyło, a biorąc pod uwagę niepewną sytuację obozu i coraz większy stres poniektórych, nie mogła ryzykować. W końcu jednak minęła ósma i tym samym koniec jej zmiany. Ściągnęła fartuch, poprawiła się przed lustrem w swoim gabinecie i zadowolona ruszyła w stronę ich mieszkania. Miała szczerą nadzieję na to, że zastanie śpiącego ukochanego - w końcu sen to regeneracja - ale biorąc pod uwagę do jakiej ilości snu zmusiła go lekami w szpitalu, podejrzewała, że jest już trochę na nogach. Niech jednak w tym mieszkaniu będzie i siedzi na dupie, bo inaczej chyba nogi właśnie z niej mu powyrywa. Weszła do domu zastając Gio na kanapie, co ją uspokoiło, a jednocześnie wywołało to na jej twarzy uśmiech. Odłożyła torbę na półkę przy drzwiach i po zdjęciu butów od razu poszła dać mu buziaka. - Dzień dobry kochanie, jak się czujesz? - no takich pytań uniknąć nie mógł, bo sam wybrał ją na swojego lekarza. Usiadła na wolnym miejscu na kanapie i dopiero teraz zauważyła, a na jej twarzy uśmiech zastąpiła złość. - Ćwiczyłeś, poważnie? Ty głupi jesteś czy nienormalny po prostu? - spytała wściekła bo cholera, tu chodziło o jego zdrowie, a nawet życie! Jeśli myślał, że nie zauważy Włoszka nieco innej pozycji worka treningowego, to się mylił. Specjalnie zwróciła na niego uwagę wychodząc wieczorem.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Sob 01 Sie 2020, 23:42
Presja narzucona na Elisę była dość duża, ale dziewczyna wielokrotnie pokazała już, że potrafi sobie radzić z takimi nerwami i nie zawali sprawy. Aspekt prywatny tej operacji pewnie nie pomagał jej w podejmowaniu decyzji, gdyż zastanawiała się dwa razy więcej i częściej niż zawsze, czy każdy ruch jest odpowiednio wykonany i czy jej ukochanemu nic nie jest. Nero z kolei odczuwał coś zupełnie przeciwnego: dzięki temu, że operowała go Włoszka, odczuwał ogromny spokój i nie wątpił nawet w małym stopniu w powodzenie tej akcji. Jak widać, nie mylił się i dobrze zrobił, że powierzył w jej ręce swoje zdrowie. Spodziewał się, że Elisa dość szybko zauważy worek treningowy w zmienionej pozycji, bo ta charakterna Włoszka zawsze zwracała na takie rzeczy uwagę, tym bardziej, że zabroniła mu ćwiczyć. On jednak nie byłby sobą, gdyby nie zlekceważył choć części wydanych mu poleceń i tak jak starał się uważać oraz się nie przemęczać, tak treningu nie mógł sobie odmówić. Prawdę powiedziawszy, to Elisa była naiwna, jeśli spodziewała się, że Nero będzie leżał grzecznie i odpoczywał. Tak na dobrą sprawę, to on właśnie w taki sposób odzyskiwał siły, poprzez trening. Mogła mu zabronić chodzić na misje i na to przystał, ale trenować mu nie zabroni, a przynajmniej on się do tego zakazu nie zastosuje. Ucałował ukochaną, gdy tylko podeszła do niego. - W porządku - odpowiedział lakonicznie, a zamiast przywitać się z nią, obdarował ją jeszcze jednym całusem, co było równoznaczne z "hej". Ot taki wygodny zwyczaj dla tak mało wygadanej osoby jak Giotto. Wywrócił oczami i wzruszył ramionami zrezygnowany, jakby kolejny raz nie chcąc się tłumaczyć ze swoich decyzji. - Kazałaś mi siedzieć w domu, to siedzę - odparł chłodno, nie czując się w żadnym stopniu niczemu winnym. Elisa mogła chcieć by sobie wegetował w obozie i ograniczał swoje zadania fizyczne to otwierania lodówki, ale Giotto po prostu nie umiał tak. Cud, że w ogóle siedział w tym obozie, a nie wybrał się już gdzieś na zewnątrz i to najlepiej na jakąś misję. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przymknął oczy. - Coś muszę robić - dodał na koniec, pewnie tylko ją podjudzając, ale o to nie dbał. Giotto nie był kimś, kto zmieni swoje nawyki, nawet jeśli będzie go o to prosiła sama Elisa. Musiała to zaakceptować, że skoro syn Fobosa zgodził się na część ustępstw, to będzie musiał to sobie odbić w inny sposób. - Już i tak nudzę się tutaj - dokończył i westchnął lekko. Nie był przyzwyczajony do takiego nicnierobienia.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Wto 04 Sie 2020, 22:00
Elisa była pewna siebie, swoich umiejętności i dłoni, ale nie da się ukryć, że to była pierwsza operacja od naprawdę bardzo dawna, która ją stresowała. Na szczęście Gatti umiała zostawić cały niepokój i stres przed drzwiami sali operacyjnej, także tam była już spokojna i pewna swego. Niejako wyparła to, że leży pod nią Nero, ale jeśli chciałaby być szczera, to nikomu nie powierzyłaby wykonania tej operacji. No może herosowi pionierowi, ale on nie był mieszkańcem obozu, więc jego nawet nie liczyła. Jak już wspominała Corvusowi, mają za mało wyszkolonych medyków. Tylko nikt nie oczekiwał od niego leżenia, a już na pewno nie Gatti. Wiedziała, że to nie przejdzie i nie było to zresztą za zdrowe, więc ruch był jak najbardziej wskazany. Niemniej nie trening. Mógł sobie spacerować, mógł nawet pobiegać byle nie do utraty tchu i znacznego przyśpieszenia bicia serca. Nic wysiłkowego jednak, ani drastycznych skoków ciśnienia, a boks z pewnością do tej kategorii się zaliczał. Może i była naiwna sądząc, że jej mężczyzna jest na tyle inteligentny, by nie próbować pozbyć się oka, które dopiero co mu wszczepiła. Na to wychodziło. Przyzwyczaiła się do takiego sposobu witania się i z całą pewnością nie miała nic przeciwko niemu. W końcu ona miałaby sobie odmówić buziaka? Nawet takiego małego? Nigdy. Tym razem to ona wywróciła oczami na jego słowa. Kazała mu wiele rzeczy, a on zamierzał się stosować tylko do pierwszej z nich? No tak, cud, że w obozie siedział. Dziwne, że jeszcze nie uciekł z domu po spędzeniu kilku tygodni z nią. Proponuję powiedzieć to jeszcze na głos, jeśli chce zostać ponownie cyklopem. Ona wtedy z wielką wściekłością mu w tym pomoże. Myślał, że widział ją na ostrym wkurwie, gdy na imprezie Juareza zaczęła się bitka i przerwała im seks? Niech spróbuje z tym, że ma się cieszyć, że na misję nie poszedł. - Żebym ja przypadkiem nie musiała w śpiączkę farmakologiczną ciebie wprowadzić! - wrzasnęła w rodzimym języku wstając z kanapy i odbierając mu tym samym możliwość fizycznego ugłaskania jej. Znała te numery, ale tu chodziło o jego życie i zdrowie. Chodziła po pokoju wściekła próbując jednocześnie choć trochę się uspokoić. - Czy ty nie rozumiesz, że gwałtowna zmiana ciśnienia albo wysokie ciśnienie generalnie wynikające między innymi z treningu może ciebie nawet zabić? Czy ty możesz do kurwy nędzy wytrzymać jeszcze tydzień czy mam faktycznie ciebie położyć spać? - powiedziała najłagodniej potrafiła, czyli cedząc przez zęby. Powinien ten tydzień spędzić w szpitalu właśnie z tego powodu! Uwierzyła mu i co? Pierwszego dnia próbował pośrednio uszkodzić sobie nowe super bioniczne oko. No kretyn.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Czw 06 Sie 2020, 13:56
Spodziewał się jazd w domu z tego powodu, że zlekceważył jej zalecenia i naraził nawet swoje życie, ale to był przecież Giotto Nero. Czego Elisa się po nim spodziewała? Zgodził się na operację, siedział grzecznie w domu, nie stwarzał problemów, nie marudził, więc należało mu się coś od życia. Był dziwnym człowiekiem i trening był dla niego ulubioną metodą spędzania wolnego czasu. Jako tytan ćwiczeń i wręcz zamordysta własnego ciała, lubił poddawać się różnym testom, często na przekór zaleceniom obozowych medyków. Jego wiedza medyczna była słaba i pewnie dlatego lekceważył wszystkie potencjalne problemy związane choćby ze zmianą ciśnienia w oku. Minie jeszcze kilka dni, zanim obraz będzie wyraźny, a takie szarżowanie mu nie pomoże. Tak powiedziałby oczywiście lekarz, tymczasem Nero wychodził z zupełnie innego założenia: jeśli od początku będzie hartować to oko, będzie ono sprawniejsze i wytrzymalsze niż przy najbardziej optymistycznych założeniach. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i obserwował ukochaną, która jak zwykle darła się na niego. - Irytujesz mnie - odparł po włosku, dając upust swojemu niezadowoleniu z tej sytuacji i z jej tonu. On wcale tego nie postrzegał jako troskę, a raczej jako celowe ograniczanie go z niewiadomych przyczyn. Giotto był przekonany o tym, że jest niezniszczalny i skoro nie poradziła z nim sobie setka potworów w jądrze Tartaru, tak nie wykończy go jakieś oko. Wstał z siedzenia i podszedł do niej, gdy ta stała gdzieś kawałek dalej w ich salonie. Stanąwszy przed nią skrzyżował znów ręce na klatce piersiowej i spojrzał na nią obiema gałkami ocznymi, choć ta druga raczej mu przeszkadzała w tym momencie, nieco zamazując obraz jego przyszłej żony. - Jestem znudzony - rzekł znów w języku włoskim, tym razem dużo spokojniej. - Tydzień, od teraz - dodał swoim normalnym tonem i niewzruszony obrócił się na pięcie, by skierować swoje kroki w stronę aneksu kuchennego. Giotto mógł być sobie Giotto, ale gdy w grę wchodziło zdanie Elisy, musiał je brać pod uwagę. Nie był pantoflarzem, ale dla świętego spokoju i dla udobruchania jej, zgodził się na te warunki. Był jednak w dalszym ciągu zły na to, że będzie się nudzić całe dnie. Czego się jednak nie robi dla ukochanej osoby, prawda? Nero zajrzał do lodówki i wyciągnął z niej butelkę wody oraz kilka plasterków salami, które zaczął podjadać. Jak na kogoś, kto jeszcze jakiś czas temu jadł śniadanie, wyglądał na dość głodną personę. Czymś jednak trzeba się było zająć, póki Elisa się nie uspokoi i nie podejdzie do niego. On swój ruch wykonał, pora na nią.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Pon 10 Sie 2020, 23:49
Siedział grzecznie w domu, dobre sobie. Wyszedł wczoraj wieczorem, a dzisiaj już trenował. Przepraszam bardzo, ale w którym miejscu było to "grzeczne"? Czy może chodzi o to, że musiał odzyskać siły zanim trafi na stół, bo wrócił wycieńczony wręcz? No straszne rzeczy, spędził dwa tygodnie w domu ze swoją kobietą. Dziwne, że się nie pochlastał, a Gatti to po stopach powinna go pewnie całować, że łaskawie został w swoim domu, a nie wyruszył na kolejną misję i dał się zabić biorąc pod uwagę w jakim stanie był. No tak, to dopiero przebłysk geniuszu. Bioniczne oko będzie sprawniejsze, gdy będzie się je "hartować". Bo wcale technologia nie miała swoich ograniczeń i komputery za mocno eksplorowane wcale się nie paliły, tylko magicznie stawały się lepsze pomimo ograniczeń bebechów. Oczywiście oko dokładnie tak samo magicznie zacznie działać lepiej niż może (a może w chuj dobrze), bo Nero tak sobie zażyczył i cały świat ma się temu podporządkować. Nawet technologia. Ona go irytuje? Zacisnęła jedną dłoń w pięść starając się pohamować, ale w pysk po takim tekście lekko powinien dostać. On próbuje się zabić, a to ona go irytuje. Może w tym Tartarze na amen popierdoliło mu się w głowie? W sumie nie zdziwiłaby się biorąc pod uwagę, że częściej był w obozie, gdy nie byli razem. Wystarczyło przecież jej słowo powiedzieć, jak to mu źle jest z nią, że aż więcej jeszcze na siebie bierze, a ona zniknęłaby na dobre z jego życia. Czyżby tak odważny facet nie potrafił rzucić laski, która go tak wkurwia? - Teraz możesz poczuć się tak, jak ja czuję się od roku biorąc pod uwagę, że łącznie byłeś może dwa tygodnie nie licząc tego czasu teraz - uśmiechnęła się złośliwie, ale w jej głosie słychać było tylko rozgoryczenie. Ten uśmiech to taka naturalna forma obrony. Nie skomentowała tej jego zgody, bo przede wszystkim w ogóle nie wierzyła w szczerość tego wszystkiego. Już raz jej to obiecał i złamał to jak tylko się obudził bez jej nadzoru. Jak mogłaby mu tym razem uwierzyć? Musiałaby być naiwna. Gdy on skierował się w stronę kuchni, ona najpierw do sypialni, skąd wzięła czyste, luźne ubrania, a później do łazienki. Drzwi zwykle lekko uchylone na znak zaproszenia, tym razem były zamknięte jasno dając do zrozumienia, że chce być sama. Kąpiel trwała naprawdę długą chwilę, ale w końcu Elisa wróciła do salonu. Nieco spokojniejsza, przynajmniej z pozoru. - Nie możesz robić pompek, przysiadów, wyskoków, ani tego typu rzeczy, gdzie góra dół często jest. No i puls nie większy jak 130 - po ostatnich słowach rzuciła mu opaskę na nadgarstek, która mierzy i wskazuje obecne tętno. Zaraz później usiadła obok niego na kanapie. - Co oglądasz? - zerknęła w telewizor, ale akurat były reklamy.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Czw 13 Sie 2020, 21:50
Jak na niego to i tak był dobry wynik. Giotto nie był osobą posłuszną i potulną, dlatego też próżno było doszukiwać się u niego jakichkolwiek kompromisów związanych z jego funkcjonowaniem. Było to pewnie mylne i tragiczne dla zdrowia, ale mężczyzna tak już miał, że chodził swoimi ścieżkami. Czasem był nawet jak takie dziecko, które robiło wszystko na przekór starszym. W tej sytuacji oczywiście raczej by sobie wygodniejszą narrację zastosował, ale czasem się działo tak, że robił coś tylko po to, by nie robić tego co inni, bądź tego co trzeba. Takie to już jego spierdolenie i akurat Elisa doskonale o tym wiedziała. Nie lubił się z nią kłócić, ale czasem różnica charakterów była aż nadto widoczna. Gatti wymagała od niego wielu wyrzeczeń i poświęceń, na które teoretycznie syn Fobosa nie był jeszcze gotowy. Wielokrotnie go krytykowała za nadmiar misji, niedbałość o swoje zdrowie i podejmowanie się zbyt wielu obowiązków. Nie rozumiała go, bo on przecież robił to głównie po to, by ona nie musiała dużo pracować. Jeśli Giotto podejmował się zadań, to zawsze je wykonywał. Nie wracał półżywy jak ostatnio kapitan Aegirów, którego natychmiast trzeba było operować kilka godzin. A wpadka z okiem? Cóż, nawet Giotto nie jest w stanie oprzeć się naporowi aż tylu bestii, by ujść z tego bez szwanku. Nie skomentował jej odpowiedzi na tekst o irytacji, bo tak na dobrą sprawę doskonale wiedział o tym, że w tej kwestii nie jest zbyt dobrym facetem. Niestety, Elisa chciała zjeść ciastko i mieć ciastko, a w tej sytuacji było to niemożliwe. Przy tak małej liczbie aktywnych herosów na misjach istniało ryzyko, że córka Nyks mogła być wyznaczana do tych zadań. Giotto nie mógł na to pozwolić, dlatego tak na dobrą sprawę robił rzeczy i za nią i za siebie poza obozem. Całe szczęście, że Gatti była szanowanym medykiem, dlatego ten podział przechodził bez echa, bo przecież pracowała w szpitalu. Kiedy poszła do łazienki się umyć, Giotto wiedział, że nie ma co liczyć na zaproszenie, dlatego niewzruszony usiadł na sofie i oglądał przez dłuższą chwilę mecz, podjadając nie tylko salami, ale również chipsy, które były bardzo smaczne. Cóż się jednak dziwić? Przyszła żona odpowiednio zaopatrzyła ich gniazdko, wiedząc doskonale za czym przepada jej wybranek. Nie zerkał nawet za siebie, gdy usłyszał jak otwierają się drzwi łazienki i Elisa zmierzała w jego stronę. Nie był to żaden znak obrażenia się czy coś, zwyczajnie był wciągnięty telewizją, które nomen omen dawno nie oglądał. Dopiero gdy na jego kolanach wylądowała opaska na nadgarstek, spojrzał na nią z tym samym chłodem na twarzy co zawsze. - Nie ufasz mi? - spytał, bo odebrał to nie jako przedmiot informujący jego o pulsie, tylko który ma ewentualnie jej potwierdzić to, że Nero trzyma się warunków umowy. Kiedy jednak usiadła obok niego, objął ją od razu, nie chcąc dalej prowadzić tego idiotycznego tematu. On przez te kilkanaście minut też ochłonął i w sumie rozumiał ją, że kto jak kto, ale akurat ona dba o jego zdrowie i zna się na nim dużo lepiej niż on. - Mecz NBA, powtórkę Lakers - Thunder - odparł spokojnie, po czym obejmującą ręką pogładził ukochaną po ramieniu. - Możemy uprawiać seks? - spytał i choć jego ton był jak zawsze spokojny, tak zdradzał trochę nadziei i sugerował ewentualny zawód, jeśli brunetka stwierdzi, że na ten tydzień nic z tego. Obrócił głowę w jej stronę, bo już od kilku chwil trwała przerwa. - Jeśli chcesz odespać, to idź do sypialni - zasugerował, spodziewając się, że ukochana po nocce może być bardzo zmęczona, a on nie chciał, by słaniała się tu na nogach czy przysypiała na jego ramieniu.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Sob 15 Sie 2020, 19:59
Jasne, że Elisa doskonale o tym wiedziała. Niemniej nie przypuszczała, że tak będzie zagrażał swojemu życiu i zdrowiu dla głupiego treningu. Jej nie trzeba było tego przecież tłumaczyć, ona sama uwielbiała ćwiczyć i też robiła to w mniejszym bądź większym stopniu, ale codziennie. Nie widziała jednak sensu treningu, gdy zagrażało to jej samej. W końcu co z tego, że teraz zaspokoi swoją potrzebę i dwa dni z rzędu poćwiczy mimo zakazu, skoro trzeciego dnia będzie na przykład zdychać przykuta do łóżka? Wtedy dłużej nie poćwiczy, o ile w ogóle z tego wyjdzie. To samo próbowała przekazać jemu, ale jak widać z marnym skutkiem. Skoro po tylu latach nie był gotowy na wyrzeczenia, to kiedy będzie? Jak zostanie spalony po śmierci? A jak on sobie wyobrażał założenie z nią rodziny, jeśli nie był gotowy na wyrzeczenia? Poza tym, ona nigdy nie prosiła go o to, by ją zastępował na misje, sama chętnie na nie ruszała. Teraz ta wymówka miała jeszcze mniej sensu, bo biorąc pod uwagę wykształcenie - a raczej jego brak - pozostałych medyków, to nikt jej na niebezpieczną misję nie puści ryzykując kolejnym zachwianiem placówki medycznej. Bez medyków wszyscy umrą. No i niech Nero sobie nie dodaje, bo Włoszka wielokrotnie go operowała, o czym świadczą między innymi liczne blizny na jego ciele. Nie, nie chciała zjeść ciastka i mieć ciastka, bo nie czuła potrzeby, by on na ten nadmiar misji chodził. Mógł wypełniać minimum tak jak znaczna część obozu, nie musiał podnosić ręki jak typowy kujon w połowie pytania i przy każdym pytaniu nie dając szansy innym, a tych leniwych i gorszych zwyczajnie wyręczając. Nawet ona nie chciała być wyręczana i jeśli miałaby pójść na misję, zrobiłaby to bez problemu. Niech on tylko siedzi do cholery w domu, a nie traktuje to miejsce gorzej jak hotel. Kilkanaście dni w roku to jakiś żart, a nie wspólne życie. Kiedy ją objął, wzruszyła lekko ramionami w odpowiedzi na zadane chwilę wcześniej pytanie. - Szczerze mówiąc nie, nie w tej kwestii. Tak przynajmniej może zachowasz umiar i się nie zabijesz - odpowiedziała chłodno wciąż w jakiś sposób zła na niego, że pierwszego dnia nie umiał się już powstrzymać. Sądziła, że kilka wytrzyma. Niemniej pulsometr nie był na tyle skomplikowany, by powiązany był chociażby z jej telefonem, aby informować ją o zmianach. Wiedziała, że gdyby tak było, to nawet by jej nie założył albo ściągnął na czas ćwiczeń. Wolała nie wiedzieć niż być okłamywana. Skinęła tylko głową zerkając to na niego, to w telewizor. Następne jego pytanie nieco ją rozbawiło, czego nie dała po sobie poznać. Przynajmniej przez chwilę, bo potem spojrzała na niego z uśmiechem ukazującym właśnie ten stan. - Możemy, ale bez szaleństw - nie chodziło jej tu o typowo grzeczny, małżeński seks, ale maratony raczej nie wchodziły w grę. Przynajmniej przez jeszcze pewien czas. - Nie jestem aż tak zmęczona - przyznała zgodnie z prawdą, choć skoro już go miała w domu jakiś czas, wolała spędzać go z nim, póki znowu nie zniknie na pół roku. - Zrobisz mi herbatę? - spytała jednak chwilę wcześniej kładąc się na kanapie i kładąc głowę na jego kolanach.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Pon 17 Sie 2020, 00:39
Giotto nieco inaczej podchodził do tych spraw, bo uważał większość herosów za bandę debili, którzy zginą podczas pierwszego trudniejszego zadania. Nero miał za sobą wiele misji, więc był doświadczony, w dodatku jego umiejętności w walce były wyższe niż któregokolwiek herosa w kampusie. Na palcach jednej ręki można było zliczyć półbogów, którzy mogliby być godnymi sparingpartnerami Nero. Dlatego też brał na siebie więcej tych trudnych zadań, by obóz nie musiał ryzykować i wysyłać na rzeź mniej obeznanych w rzemiośle potomków bogów. Giotto od zawsze chronił to miejsce na swój sposób, chodził własnymi ścieżkami i trzymał się na uboczu, ale koniec końców robił to z myślą o jego mieszkańcach, w tym z myślą o Elisie, którą chciał chronić ponad wszelką cenę. Gatti mogło przeszkadzać to, że Giotto bywał rzadko w domu i w sumie on również był tego świadom. Ciężko było mu przyzwyczaić się do częstszego pobytu tutaj, bo przecież jego życie przez ostatnie 20 lat wyglądało zupełnie inaczej niż jej. Starał się jednak robić co mógł i choć brunetce to nie wystarczało, to jednak przesadzała trochę z tym, że Nero bywał tutaj kilkanaście dni w roku. Najpewniej było jej po prostu ciągle mało i dlatego postrzegała to w mylny sposób. Miała do tego pełne prawo, ale Giotto tak naprawdę bywał w obozie częściej niż wcześniej. Wszystko przez wzgląd na to, że bardzo tęsknił za córką Nyks i co jakiś czas musiał do niej wracać, by się zresetować. Na jego twarzy nie było widać żadnego smutku, zaskoczenia czy euforii, ale wiadomość o tym, że seks przez ten tydzień nie jest zabroniony zdecydowanie poprawiła mu nastrój. Lubił wysiłek fizyczny i skoro to była jedna z dozwolonych jego form, to zamierzał z tego bardzo pokorzystać, czego zapewne Elisa była świadoma. - Jakoś przeżyję - rzekł chłodno i w swoim stylu, co w wolnym tłumaczeniu znaczyło "nie będzie tak źle" i miało zupełnie inny wydźwięk. Gatti powinna o tym wiedzieć, bo przecież znała go na wylot. Także jego odzywki, które czasem miały zupełnie inny ciężar gatunkowy i nie aż tak negatywną czy pozytywną konotację, co przy rozmowach z dowolnym innym półbogiem. Położył dłoń na jej twarzy i delikatnie pogłaskał ją, co nie było dość popularne u niego, wszakże on pieszczoty mocno ograniczał względem niej. Był w tej kwestii trochę egoistą, bo sam je lubił, a tymczasem jej ich żałował trochę, głównie przez brak wyczucia. Kiedyś jednak musiał się nauczyć, prawda? Wplótł dłoń w jej włosy i podrapał ją z tyłu głowy, spoglądając na jej twarz ze spokojem w oczach. - Zrobię - odparł spokojnie, gdyż nie był to dla niego żaden problem. Nim jednak wstał i poszedł jej zrobić herbatę, chwilę jeszcze ją pogłaskał i przeczesał palcami jej włosy. Na koniec schował niesforny kosmyk za jej ucho i wymusił podniesienie głowy na moment, by on sam mógł udać się do kuchni. Wstawił wodę w czajniku elektrycznym i zaczął przygotowywać tę herbatę, którą mu wskazała chwilę wcześniej, gdy ją zapytał o to w drodze do kuchni. - Co do zmęczenia - powiedział nieco głośniej, by dobrze go słyszała. - Możemy się zdrzemnąć godzinę czy dwie - zasugerował, co w jego języku znaczyło oczywiście "bardzo lubię z tobą spać, dlatego nie starczy mi drzemka 15 minut, musi to być minimum godzina". Wrócił na moment do niej, chowając jedną rękę do kieszeni i stojąc nad jej głową, gdy ta leżała sobie rozwalona na sofie. - Normalnie bym cię zaniósł do łóżka, ale moja kobieta zabroniła mi dźwigać - rzucił spokojnie i to miał być chyba żart, chociaż z jego mimiką twarzy wyglądało to dość średnio. Z drugiej strony, Elisa winna być do tego przyzwyczajona i może nawet odczytała to z odpowiednią intencją.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Wto 18 Sie 2020, 00:53
Gatti była świadoma tego, że mając ukochanego pod ręką i jego "celibat" treningowy, to będzie chciał chociaż spalić kalorie w łóżku. Nie miała nic przeciwko temu, przecież uwielbiała to. Może to był moment by pomyśleć o odstawieniu tabletek, skoro jest na miejscu i będą się częściej kochać? Niemniej nie chciałaby udawać przed nim, że jest inaczej, a na kolejną kłótnię pod tytułem "ślub i dziecko za milion lat" nie miała jednak ochoty. Trudna sprawa. Uniosła leciutko, niemal niewidocznie jeden kącik ust na te słowa. No jasne, że przeżyje. Raz, że zdawała sobie sprawę, że ten seks trochę mu humor poprawił. A dwa, że jeśli nie będzie łamał reguł, to ona nie będzie miała powodu by go zabijać. No wypadało biorąc pod uwagę ile on czerpał przyjemności z jej dotyku, a ile ona. Sama też była pieszczochem i chyba jedynie fakt, że nie zdawała sobie sprawy do tej pory jak wielkim (głównie przez brak takowych doświadczeń), to nie marudziła za bardzo i nie krzyczała na niego, że ją w tej kwestii zaniedbuje. A jakby nie było robił to w tej sprawie i wielu innych niestety. Przymknęła oczy, gdy zaczął ją drapać z tyłu głowy, co oboje wiedzieli jak bardzo lubi. Miała niezwykle unerwiony tamten fragment głowy i odczuwała znacznie więcej niż w innych miejscach. Uśmiechnęła się lekko jedynie, gdy Gio zgodził się zrobić jej herbatę. Wiedziała, że pytanie go o to i kładzenie się na jego kolanach, to nie najlepsze połączenie, ale szczerze mówiąc wątpiła w jego chęci. To głaskanie było zaskakujące i bardzo miłe, o czym świadczył z pewnością jej wyraz twarzy. Podniosła w końcu głowę, gdy postanowił ruszyć do kuchni. - Pójdziesz drzemać ze mną czy chcesz się mnie pozbyć i poćwiczyć? - zażartowała o czym ewidentnie świadczył zarówno jej ton głosu, jak i wyraz twarzy. - Jak wypiję możemy iść - przytaknęła, bo ona nie pogardzi przytulaskami do przyszłego męża oraz wcześniejszą siestą. Parsknęła śmiechem na jego słowa nie spodziewając się takiego żarciku. Cieszyła się, że mieli już to za sobą i mogli z tego pożartować, a nie wkurzać się przy każdym nawiązaniu do tego. W sumie jak to Włosi, porzucali trochę w myślach talerzami i już im przeszło. - Nie widzę nie przeciwko, byle byś się nie musiał schylać. Ja mogę sama na ciebie wskoczyć i uczepić się jak małpka. Ewentualnie stanąć na kanapie, byś mógł bez schylania mnie podnieść, jeśli bardzo chcesz mnie zanieść w taki sposób - przyglądała mu się rozbawiona spodziewając się jakiegoś wzruszenia ramionami albo innej iście obojętnej reakcji.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Sro 19 Sie 2020, 21:31
Giotto pewnie miałby coś przeciwko odstawieniu tabletek, ale z drugiej strony, od kilku tygodni intensywnie myślał nad zmianami, które powinny pojawić się w ich życiu. Operacja i przede wszystkim więcej czasu spędzonego z Elisą dało mu zupełnie inny obraz ich związku, który wyglądał na dużo dojrzalszy i poważniejszy, niż postrzegali go wszyscy w obozie. Wszakże jaki on dawał przykład? Bywał w domu raz w tygodniu, potulił się z nią, przeleciał, zjadł co dała do żarcia i wychodził. Wielu pewnie sądziło, zwłaszcza tych młodszych herosów, że Giotto i Elisa nawet się nie znają, a są ze sobą tylko przez to, że podobają się sobie fizycznie. Urlop, który sobie zrobił, sprowadził jego myśli na zupełnie inny tor i coraz częściej myślał o tym, by nie tylko oświadczyć się Gatti, ale również by postarać się o dziecko. Dalej jednak targały nim wielkie wątpliwości i nie uważał, że jest to odpowiednia chwila. Co z kolei nie oznaczało, że gdyby już został postawiony przed faktem dokonanym, zbeształby ją za to wszystko. Nero mając nadmiar energii postanowił jakoś przysłużyć się Elisie, stąd też decyzja o zrobieniu jej herbaty. Normalnie mógłby ją zlekceważyć i powiedzieć, by sama sobie zrobiła. Tak pewnie postąpiłby z każdym innym człowiekiem czy półbogiem na tej planecie. Gatti miała u niego jednak specjalne względy i doskonale o tym wiedziała, a co gorsza - często to wykorzystywała. No ale... ona mogła, to przywileje przyszłych żon. - Spanie z tobą jest lepsze od ćwiczeń - odparł spokojnie, komplementując ją tym samym w swoim stylu. Po tych słowach raczej nie powinna mieć już wątpliwości, czy wybierze drzemkę czy trening. Spoglądając na jej rozbawioną twarz z góry, poczuł przypływ pozytywnej energii i ciepła, co z kolei trochę go rozczuliło. Nie dał po sobie tego poznać, bo przecież reakcje swojego organizmu miał kontrolowane do tego stopnia, że nawet robił to podczas snu. Gdyby jednak był normalnym facetem, to z pewnością uśmiechnąłby się teraz uroczo i po prostu ją podziwiał. Była piękna. Wzruszył ramionami, jak gdyby miał gdzieś jej propozycję i obrócił się na pięcie, rzucając po drodze: - To sobie wybierz jak i cię zaniosę - rzucił, co jednocześnie powinno zmienić wydźwięk jego reakcji w jej oczach, gdyż przyznał, że zaniesie ją tak, jak ona będzie chciała. Od kiedy z Nero był taki służący? Wrócił do tej części pokoju chwilę później, kładąc jej herbatę, a tuż obok kubka postawił cukierniczkę. Usiadł po lewej stronie sofy, podnosząc wcześniej jej nóżki i kładąc je, zapewne tylko na moment, na swoje kolana. - Możemy też spać tutaj - zasugerował. - Mogę pójść po koc i zrobić za twój materac. Dawno tego nie robiliśmy - jemu było jednak obojętne czy pójdą do sypialni, czy przysną tutaj. Z reguły sypiał na niewygodnych motelowych łóżkach, więc ta kanapa czy ich łoże małżeńskie to był prawdziwy luksus. Poza tym, nie ważne na czym się spało, tylko z kim.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Sro 19 Sie 2020, 23:34
Jasne, że i ona miała swoje obawy w kwestii posiadania potomstwa i to nie tylko dlatego, że żyli obecnie w większym zagrożeniu niż zazwyczaj. Nie chodziło tylko o syna Tartara, który bez wątpienia był zagrożeniem dla wszystkich, nawet ich przyszłych dzieci, jeśli źle pójdzie. Dochodziło to, o czym można by pomyśleć że rozmawiali lata temu przy wodospadzie, gdy dowiedziała się o ciąży Alvy. Posiadanie dwóch rodziców herosów było sporym ryzykiem dla wszystkich i bezpieczniej by było mieć potomstwo z ludźmi, bo przynajmniej była większa szansa na to, że chociaż jeden rodzic pozostanie przy dziecku. Z drugiej strony jak zawrzeć większe relacje z ludźmi, skoro żyli z dala od nich? A nie dało się ukryć tego, że Włoszka pragnęła mieć dzieci i koniec końców jak widać była gotowa zaryzykować przyszłością dziecka, mając je z największym zabijaką w obozie. Czy często to wykorzystywała ciężko powiedzieć. W końcu rzadko bywał w domu, a jednak jeśli go wykorzystywała to jednak w innych kwestiach ze względu na ich relację, aniżeli herbata. Przykładem była chociażby obecna operacja oka, choć prób robiła całkiem sporo w tej kwestii przez ostatni rok. Niemniej nieco odmienna propozycja sprawiła, że prawdopodobnie dla świętego spokoju uległ. W końcu teraz poza estetyką i jakimś bezpieczeństwem wnętrza oczodołu dochodziło po prostu widzenie. Odmawiać sobie sprawności to jednak byłaby już czysta głupota. - Dobrze, niech tak będzie - odparła z małym uśmiechem ciesząc się, że chociaż w tej kategorii wygrywa. Zawsze to coś, co nie? Nie zaskoczył ją wcale tym wzruszeniem ramion, ale słowami wypowiedzianymi chwilę później już tak. Spojrzała na niego zaskoczona, czego raczej nie zobaczył, jeśli się nie obrócił. Nie chodziło o to, że noszenie jej było uwłaczające, ale zwyczajnie on tego nie robił, ani nie proponował, więc nic dziwnego, że była zdziwiona takimi słowami. Na jej ustach pojawił się mały, rozbawiony uśmiech, gdy przyniósł jej cukierniczkę, zamiast zwyczajnie jej posłodzić. Nie było to nic zaskakującego, ale po tylu latach mógłby w końcu zapamiętać, ile ona słodzi sobie gorące napoje. Niemniej nie skomentowała tego, tylko ułożyła się nieco wygodniej, gdy usiadł tym razem z drugiej strony. Podłożyła sobie jedną poduszkę pod głowę i spojrzała na niego, gdy wyszedł z nieco inną propozycją. - W sumie czemu nie? W końcu kanapa jest dość szeroka i duża, a przy tym wygodna - chociaż i tak oboje wiedzieli, że ona skończy śpiąc na nim, to jednak on miałby jakąś wygodę. Akurat o kwestie łóżkowo-kanapowe Elisa dbała, bo wiedziała, jak zdrowy sen jest ważny. Poza tym z ich chęciami do leżenia i drzemania nie mogli wybierać inaczej. Po dłuższej chwili podniosła się do pozycji siedzącej i przytuliła się do jego boku wcześniej słodząc herbatę i biorąc ze sobą kubek. Powoli piła gorący napój patrząc w telewizor, choć już od dawna nie miała pojęcia czy dalej leci mecz czy już coś całkowicie innego - Jak tam oko, odczuwasz różnicę w widzeniu względem poprzednich dni? Nie boli ciebie głowa? - spytała spokojnie, ale poważnie obserwując go. Wiedziała, że raczej z jego twarzy za wiele nie wyczyta, ale wymusi może tym chociaż szczere, choć bez wątpienia krótkie odpowiedzi.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Nie 30 Sie 2020, 23:39
Giotto całe szczęście dość szybko poradził sobie z informacją o tym, że Alva zginęła a z nią również i jego dziecko. Szczęście w nieszczęściu, że Nero nie zdążył się zżyć z potomkiem i choć było mu przez moment bardzo ciężko, czego oczywiście nie dał po sobie poznać, to Elisa otoczyła go opieką i zawsze była przy nim, gdy miewał momenty słabości. Dzięki temu wyszedł na prostą bardzo szybko i wielu herosom mogło się wydawać, że śmierć dziecka nie była dla niego niczym szczególnym. Czy tak w rzeczywistości było? Na pewno nie, bo jednak zostawiło to w nim jakiś ślad. Być może właśnie z powodu tej tragedii ma opory przez założeniem rodziny w tym momencie, choć on uważał, że przeciąganie tego do sytuacji względnego bezpieczeństwa to nie to samo co paniczny strach przed utratą kolejnego nienarodzonego dziecka. Nero doskonale wiedział, że Elisa słodzi dokładnie półtorej łyżeczki cukru do herbaty, ale celowo nie zrobił tego za nią, bo i tak już szedł na tyle ustępstw, że mogłaby go zacząć podejrzewać o jakieś celowe próby udobruchania jej. Miałaby zdecydowanie za dobrze teraz i choć Giotto zamierzał ją rozpieszczać, to trzeba było zachowywać umiar. Spodziewał się, że ukochana zgodzi się na sen kanapowy, gdyż akurat ich meble w domu były starannie dobrane przez naczelną projektantkę wnętrz w osobie Elisy i łączyły one estetykę z komfortem i wygodą, czego oboje nigdy sobie nie odmawiali. Można było śmiało założyć, że gdyby spali na kanapie regularnie, to wysypialiby się równie dobrze, co na swoim małżeńskim łożu. Objął ukochaną jedną ręką i w ciszy obserwował to, co leci w telewizorze podczas gdy ona popijała sobie herbatkę. Była to już końcówka meczu i choć nie był on jakiś arcywciągający, to jednak Nero poświęcał mu jakąś uwagę, wszakże w jakimś celu go przecież włączył. Dopiero pytanie pani Nero wybiło go z telewizyjnego rytmu. - Nie i nie - odparł krótko, zgodnie z jej przypuszczeniami. Póki co obraz był tak rozmazany, że prawdę mówiąc bioniczne oko przeszkadzało mu we wszystkich czynnościach. Stosował się jednak do jej wytycznych i starał się przystosować swój wzrok do nowych warunków. Prawie rok funkcjonował na jednym, to teraz minie wiele księżyców, zanim przywyknie z powrotem do dwóch. Wiedział jednak, że prędzej czy później to nastanie. - Mam do ciebie pytanie - zaczął nagle, chcąc przykuć jej uwagę, którą i tak już pewnie miał. - Jak wyglądają twoje dyżury w tym tygodniu? - spytał, uważnie przyglądając się jej jednym okiem. Na drugie chwilę wcześniej nałożył przepaskę, by nie przemęczać go, zgodnie z jej zaleceniami. Podrapał ją za uchem. - Załatw sobie wolne - zarządził. - Jako tymczasowy kapitan mogę otworzyć portal do każdego miejsca na Ziemi. Chcę cię zabrać na weekend do Palermo, dawno tam nie byliśmy - dodał, mając już w głowie pewien plan co do samego spędzenia tego weekendu. Dopiero po chwili skierował wzrok znowu na telewizor, przyciszając pilotem nieznacznie medialny przekaz. - Jak nie załatwisz wolnego, to twój problem. I tak tam pojedziesz ze mną - oznajmił, jak gdyby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Po pierwsze - Giotto się nie odmawia, po drugie - ten wyjazd nie miał racji bytu bez niej. Spojrzał z ogromną pewnością siebie czy wręcz arogancją na ukochaną i drapanko przeniósł na tył jej głowy, będąc cały czas ostrożnym, by nie upuściła czy nie przechyliła znacząco kubka z herbatą.
Jakie powody to by nie były, rodziny zakładać z nią teraz nie chciał i nie zapowiadało się na to, by miało się to w najbliższym czasie zmienić. Akceptowała to trochę mniej niż bardziej, ale póki co jeszcze nie rzucała sfrustrowana talerzami z tego powodu. Z nią jednak nigdy nic nie wiadomo, wszystko w jednej chwili mogło się zmienić. No tak, to posłodzenie herbaty przesądziłoby sprawę i stałaby się księżniczką na ziarnku grochu. Nie miała pretensji, że tego nie zrobił, bo nawet właśnie zakładała, że nie wiedział ile. Nie przesadzajmy jednak, że miałaby za dobrze od wsypania cukru do kubka. Nie była przypadkową laską, która wiecznie potrzebowała księcia na białym koniu i najzwyklejszego wafla. Była Elisą, więc jedynie uśmiechnęłaby się pod nosem doceniając to i tyle. No ale, nieważne w tym momencie! Co do mebli to czysta prawda. Starała się aby ich mieszkanie wyglądało ładnie, ale było przede wszystkim wygodne biorąc pod uwagę ich upodobania do wspólnie spędzanego czasu. Ona również popijając ciepły napój skupiała się na telewizorze, by na chwilę zerknąć na niego i ponownie wrócić wzrokiem do ekranu. Koszykówka nie była ani czymś szczególnie ją interesującym, ale też nie nudziła jej jak na przykład mecz piłki nożnej. To dopiero katorga! Pokiwała tylko lekko głową na jego odpowiedź nie spodziewając się w sumie niczego innego. Co prawda nie do końca wiedziała czy on nie bagatelizuje bólu głowy, ale nie pozostało jej nic innego, jak mu uwierzyć. Wiedział, że chce wiedzieć o wszystkich objawach fizycznych, gdyż mogą być bardzo istotne. To jak bardzo poważnie Giotto to potraktował, to już inna para kaloszy. Zerknęła na niego odrywając się od koszykówki, gdy zwrócił się do niej. Zaciekawiona skupiła na nim uwagę, a słysząc pytanie o zmiany uśmiechnęła się lekko. - Tylko czwartek i niedzielę mam wolną. Godzinowo to różnie bywa, ale większość mam na popołudnia, ale nocki chyba nie mam - wyjaśniła podejrzewając, że o te wspólne noce się rozchodzi. Nie zakładała nic większego, bo przecież to był Nero. To ona im najczęściej organizowała czas wolny. Uśmiechnęła się i przymknęła automatycznie oczy, gdy podrapał ją za uchem. Nie spodziewała się jednak tego, co usłyszy chwilę później. Spojrzała na niego zaskoczona, zdecydowanie mile. Uśmiechnęła się szeroko. - Nie ma sprawy - rzuciła nie mając zamiaru pochylać się nad tym bardziej, niż to konieczne. I tak na rzecz szpitala poświęcała się bardzo mocno, łatała dziury i przychodziła na telefon nawet nie w swoje zmiany albo za tych, którzy się nie pojawili. Jak raz ktoś jej zmiany weźmie, nic się nie stanie. - Kochanie, spokojnie. Ja już mam to wolne, tylko powiem komuś o zmianach w jego dyżurach - spojrzała na niego ewidentnie zadowolona. Wiedziała, że może sobie na coś takiego pozwolić i nawet jeśli komuś nie będzie się to podobało, to nie będzie to nikt istotny. Westchnęła cicho, gdy zaczął ja drapać w innym miejscu. Szybko dopiła więc herbatę, by mogła całkowicie tej przyjemności się poświęcić.
Giotto znał swoją przyszłą żonę i wiedział, że jest to laska ogarnięta, która nie potrzebuje żadnej pomocy tak naprawdę w niczym (no może poza zrobieniem dzidziusia) i która dałaby sobie radę w każdej roli ze wszystkim, a przy tym jego samego nie traktowałaby jak swoistego wafla. Ich związek polegał w dużej mierze na ustępstwach i kompromisie - głównie z jej strony - dlatego też żyło im się razem tak dobrze. Nie mieli trudności w rozmawianiu o problemach i dzięki temu też dusili w zarodku wszystkie złe myśli, które zaczynały nimi targać. Ponadto ich miłość do siebie była widoczna gołym okiem, niemal namacalna. Mogli wrzeszczeć na siebie, być źli za wzajemne rozkazywanie sobie, robienie po złości czy nie stosowanie się do poleceń, ale koniec końców zawsze kończyło się to rozejmem i płomiennym seksem. Tak dobranej pary jak ta dwójka jeszcze nie było w tym obozie. Nie czuł się niekomfortowo z tą bliskością, bo przez ten rok przywykł do niej w mniejszym lub większym stopniu. Co prawda dalej Elisa była niedopieszczona, ale starał się nabierać wprawy i chęci do tego, by głaskać ją czy miziać, tak jak Gatti to lubi. W ogóle Nero starał się uczyć wielu rzeczy, byleby tylko dogodzić ukochanej, co oczywiście było przez nią dostrzegane, bo jak pokazała sytuacja z workiem treningowym: mało co nie zostanie przez nią dostrzeżone i dzięki temu rósł w jej oczach, choć tak naprawdę chyba nie musiał, bo i tak miała o nim najlepsze zdanie w całym obozie. Inaczej by go nie kochała, prawda? Dalej drapał ją po głowie, czując jak Elisa odpływa niemalże przez te pieszczoty. Spodobała mu się jej reakcja i to, że nawet przyspieszyła picie herbaty, byleby tylko ułożyć się wygodnie w jego ramionach i być pieszczoną, niczym rasowa kotka, która domaga się stu procent atencji. Stąd też decyzja o tym, by przestać oglądać mecz i skupić się wyłącznie na rozluźniającej się córce Nyks. - To weź wolne w piątek i sobotę - zarządził. - Długi weekend nad morzem dobrze nam zrobi - dodał, chcąc oficjalnie potwierdzić, że za kilka dni wybiorą się do Palermo i spędzą tam cudowny weekend, skupiając się wyłącznie na jednym: na pielęgnowaniu swojego związku, co ostatnio syn Fobosa nieco zaniedbywał. Widząc radość wypisaną na jej twarzy, mimowolnie drgnął mu kącik ust i przez chwilę się utrzymywał, tworząc wrażenie prawdziwego, niewymuszonego uśmiechu. Ten widok ponownie go rozczulił. Giotto nachylił się nieznacznie i przekręcił też twarz Elisy, by mieć do niej swobodny dostęp. Zainicjował czuły pocałunek, który z czasem przerodził się w namiętny i bardzo agresywny. Dopiero po dłuższej chwili opanował się i odsunął, zostawiając jednak jeszcze ślad w postaci kilku cmoknięć na jej policzku i skroni. - Ja zrobiłem herbatę, więc ty idź po koc - brzmiało to jak rozkaz, ale w gruncie rzeczy w języku Nero była to zwyczajna sugestia. - I zanim pójdziemy spać... może trochę się pomęczymy jeszcze? Na przykład może mnie zerżniesz? - spytał bezpośrednio, jak to Giotto. On przecież na seks miał ochotę zawsze, a skoro teraz nadarzyła się okazja do stosunku przed spankiem, to dlaczego tego nie zrobić? Rozluźniliby się, wprawili w dobry nastrój, a przy tym też zmęczyli trochę i łatwiej byłoby odpłynąć w ramiona Morfeusza. Plan był dobry, tylko czy Elisa ma siły po całonocnym dyżurze na to?
No jasne, że tak. Część mogła się śmiać, że Elisa była bardziej męska, od niektórych mężczyzn w obozie, ale taka była prawda. Przynajmniej jeśli mówiąc o byciu męskim mamy na myśli te cechy charakteru i role, które niegdyś były przypisywane wyłącznie mężczyznom. Obecnie już wiadomo, że każdy człowiek (czy heros) ma w sobie i "męskość" i "kobiecość" różnych proporcjach i niekoniecznie ze wszystkimi przypisanymi przymiotami. Zdecydowanie byli najbardziej zgraną parą w obozie, chociaż nie wszyscy ich tak postrzegali głównie przez nieobecność Giotto w obozie. Mogli jednak gadać co chcieli, ona wiedziała swoje. Tak samo zresztą jak ze ślubem czy dzieckiem. Skoro czasem Nero nie potrafił jej przegadać, to na pewno zrobi to byle heros. Jasne, że Gatti dostrzegała to, jak się dla niej starał i trochę zmieniał. Czy chciałaby czasem aby był to nieco szybszy proces? No jasne, kto by nie chciał być częściej pieszczonym. Niemniej kochała go takiego jakim był i nie potrzebowała, by stawał się dla niej inną osobą. Co innego oswoić się z głaskaniem, a co innego zmieniać całkowicie swoje zachowanie. Ona też trochę się zmieniła dla niego, choć jej było prościej dostosować się do tych zmian, ale to było przecież do przewidzenia. No jasne, że tak. Gio przecież jeszcze zanim się zeszli wiedział, że tył jej głowy to największa słabość, bo tak dość prosto jest ją rozluźnić i generalnie uspokoić. Niemniej, mimo "słabości" bardzo chętnie takie pieszczoty przyjmowała. Czy była podobna do kota? Nie bez powodu uwielbiała te zwierzęta, co nie? - Uznaj to za zrobione - powiedziała cicho zadowolona wciąż rozpływając się pod jego dotykiem, ale także wizją wspólnego weekendu w Palermo. Co prawda miasto te nie było tak ukochane, jak za dziecka, ale wyjazdy z nim nieco to miejsce na nowo osładzały. Niestety dla niej, nie zauważyła tego maleńkiego uśmiechu z racji ułożenia głowy i odpływania pod jego palcami. Gdy przekręcił nieco jej twarz, spojrzała na niego uśmiechnięta, rozluźniona i nieco rozmarzona. Nie spodziewała się pocałunku, ale potrzebowała zaledwie ułamka sekundy, by na niego zareagować. Odwzajemniała go dostosowując się do poziomu namiętności i szybkości wraz z nim. Czuła, jak się nakręca coraz bardziej z każdą kolejną sekundą, jednak nie zamierzała przestać. Dopiero, gdy on się odsunął, odetchnęła ciężko. - Dobra - już miała się podnosić z kanapy, ale jego słowa ją zatrzymały. Uśmiechnęła się lekko rozbawiona, właściwie dziwiąc się samej sobie, że tej propozycji nie przewidziała. - Cóż za romantyzm - trochę zakpiła z niego i poszła po ten koc do sypialni. Chwilę później była już ponownie obok niego, ciepły materiał rzucając póki co na oparcie kanapy. - Jest jeden warunek, to ty zerżniesz mnie. Na taką pracę, to ja nie mam siły po zmianie. Także co robimy? Spaciu czy jednak ty się bardziej poruszasz? - spytała z małym uśmiechem wciąż mu się przyglądając.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Nie 06 Wrz 2020, 23:35
Skoro mieli już okazję ku temu, by pobyć trochę razem, to warto było to zrobić w miejscach, które kojarzą im się dobrze, są im bliskie i które ich łączą. Obóz co prawda też był takim miejscem, ale nie miał tej magii co słoneczne Palermo, zwłaszcza w okresie przejesiennym. To był dobry pomysł jeszcze z jednego powodu - we wrześniu nie było aż tak wielu turystów na Sycylii, toteż ograniczali kontakty z ludźmi, których nie chcieliby potencjalnie spotykać. Nie żeby byli do nich jakoś negatywnie nastawieni, ale natarczywi turyści z Europy Wschodniej czy Środkowej to była prawdziwa katorga. Weź przetłumacz chociażby takim Polakom gdzie się jedzie do mieściny Corleone, gdzie oni ni w ząb bo włosku czy po angielsku nawet. Tylko pić umieli, co akurat Nero się podobało. Nie przeszkadzało mu to, że kpiła z niego akurat w taki sposób, skoro powszechnie było wiadomo, że Giotto był synem Fobosa, nie Erosa, Afrodyty czy Sif. Jego domeną był strach, nie miłość, dlatego też te wszystkie romantyczne bzdety zostawiał innym. Co prawda mógł brać przykład chociażby ze swojej ukochanej, która pomimo charakterku i mrocznej matki w postaci Nyks, potrafiła wprowadzić trochę romantyzmu do ich życia, ale jak wyżej moja najukochańsza żona wspomniała: Elisa kochała Nero takim jakim był, więc po co się zmieniać aż w takim stopniu? Spojrzał na nią z niemałym zainteresowaniem, bo jakby nie patrzeć, spodobało mu się to, co powiedziała. Giotto był prostym człowiekiem i lubił prosty język, dlatego postawienie mu warunku, że to on ma ją zerżnąć, było niemalże muzyką dla jego uszu. Nie potraktował tego co prawda jak wyzwania, ale nie miał zamiaru kłócić się z Gatti, po której widać było oznaki zmęczenia. Nic jednak nie stało na przeszkodzie, by on popracował trochę na górze, by sprawić obojgu przyjemność. - Odmówiłem ci kiedyś seksu? - warknął w jej stronę, udając w tym momencie urażonego. W rzeczywistości doskonale wiedział, że to tylko droczenie się i że dotąd chyba nigdy nie zdarzyło mu się odmówić odbycia stosunku ze swoją ukochaną. Podniósł się z sofy i jak wzorowy chłopak najpierw podszedł do Elisy, a później zainicjował porządny pocałunek, który z chwili na chwilę przeistaczał się w grę wstępną. Skoro już miał się trochę poruszać, to nim przeszli do głównej części zabawy, najpierw ją rozebrał, później popieścił ustami i dłońmi po piersiach, później zawędrował nieco niżej, robiąc jej dobrze oralnie, a na sam koniec przerżnął ją kilka razy zgodnie z zaleceniami, przez co ich spanko przesunęło się w czasie o jakieś dwie godziny - przez ten czas zrobili to kilka razy i jak się okazało, Gatti wcale nie była taka zmęczona, by nie poskakać po nim w trakcie jednej z rund. Ostatecznie zasnęli na kanapie wtuleni w siebie i obudzili się dopiero po godzinie 16:00. Przygotowali wspólnie obiad (czy raczej Elisa go przygotowała, a Nero ją tylko zaczepiał w kuchni - oczywiście finalnie zaliczając ją również na jakimś blacie), spędzili razem miły wieczór, porozmawiali, obejrzeli jakiś serial, znów się kochali i później udali się pod prysznic, gdzie również było między nimi bardzo gorąco. Wyszli, przygotowali i zjedli kolacje, po czym poszli do sypialni, gdzie już nie było tak namiętnie, wszakże oboje byli padnięci: zwłaszcza Elisa, która wytrzymała prawie do 23. Zasnęli, a nazajutrz obudzili się jak zwykle wtuleni w siebie, rozpoczynając dzień od wiadomych czynności, mających przynieść dobry humor na resztę dnia. Także był to typowy poranek państwa Nero, gdy nie mieli żadnych obowiązków i mogli go spędzić razem.
Zaledwie trzy tygodnie później po weselu jej brzuszek był już delikatnie widoczny. Może gdyby nie miała do tej pory idealnie płaskiego brzucha, byłoby to do przeoczenia. Dla niej jednak nie było, co nie oznaczało, że się tego wstydziła. Choć może to głupie słowo, to była niejako dumna z brzuszka i jak już będzie większy, pewnie będzie go podkreślać ładnymi, dopasowanymi kieckami czy bluzkami - rzecz jasna odpowiednimi dla kobiet w ciąży, by nie uciskać brzuszka. Dzisiaj Włoszka miała pierwsze badanie USG i dość mocno się zdziwiła. Żałowała, że jej męża nie mogło być na badaniu, ale obowiązki to obowiązki. Sama mogła je już zrobić w teorii tydzień wcześniej, ale nie miała na to zwyczajnie czasu. Nawet teraz wyrwała się na kilka minut w trakcie swojej zmiany, która na szczęście była krótka i powoli dobiegała końca. Musiała załatwić jeszcze kilka spraw w obozie, nim ciąża rozkręci się na dobre, dlatego też trochę tonęła w pracy - głównie w papierach. Gdy znalazła się w domu, jej ukochanego jeszcze nie było. Elisa przebrała się w wygodniejsze rzeczy i z ciepłą herbatką rozłożyła się przed telewizorem na kanapie. Oglądała teoretycznie jakiś głupi program, ale to właściwie robiło za tło, bowiem kobieta wyjątkowo często przyglądała się zdjęciu USG i szczerzyła do niego jak głupia, by potem zastanawiać się czy właściwie jest się z czego cieszyć. A raczej czy Nero będzie podzielał jej entuzjazm, bo jednak to spora różnica. Gdy w końcu jej mąż się pojawił, Włoszka kończyła swój półlitrowy kubek herbaty. Uśmiechnęła się do męża i jak tylko znalazł się obok, dała mu całusa. - Chodź do mnie, musimy pogadać - rzuciła klepiąc w kanapę obok siebie, póki co chowając przed nim zdjęcie z badania.
Ostatnio zmieniony przez Elisa Nero dnia Sob 24 Kwi 2021, 14:23, w całości zmieniany 2 razy
Giotto nie odczuwał jakiejś dużej różnicy w nich związku od kiedy byli małżeństwem poza tym, że zaczął mówić do niej "żono", a i sama Eliska dość często lubiła się chwalić nie tylko obrączką, ale przede wszystkim swoim nowym nazwiskiem. Poza tym w ich życiu nie zmieniło się nic, ona dalej zajmowała się szpitalem, a on chodził na patrole. No może jeszcze delikatnym odstąpieniem od normy było to, że jeśli chodził na misje, to były one zazwyczaj krótkie, najczęściej jednodniowe, choć zdarzyła się jedna czy dwie, które przeciągnęły się o te kilkanaście godzin. Ostatecznie jednak sam syn Fobosa nie czuł jakiejś wielkiej potrzeby wybywania z kampusu, bo priorytety trochę mu się zmieniły. Jasne, tęsknił za dawką adrenaliny, zwiedzaniem świata i spokojem, ale wspólne mieszkanie z Elisą było dużo lepsze od tego wszystkiego, w dodatku coraz bardziej cieszył się z faktu, że będą mieć dziecko. Wszedł do mieszkania długo po niej, a słysząc chodzący telewizor od razu zrozumiał, że żona jest w domu. Ściągnął z siebie od razu zbroję, która ostatnimi czasy zrobiła się mniej wygodna, czyżby już się zajechała? A może po prostu Nero przytył i dlatego nie czuł się tak komfortowo w niej? Raczej to pierwsze, choć patrząc na liczbę jego treningów w ostatnich tygodniach, trochę sobie poodpoczywał. Podszedł do ukochanej i pocałował ją na dzień dobry, bo dziś nie mieli okazji się za bardzo widzieć. Ona wybyła rano do szpitala, on około dwie godziny później był już na patrolu. Czując jednak, że trochę się przepocił, uznał, że w pierwszej kolejności uda się pod prysznic, zanim w ogóle przejdą do jakichkolwiek rozmów. - Zaraz - odparł spokojnie. - Wezmę prysznic - poinformował bez żadnych negatywnych konotacji i udał się do łazienki, nie zamykając drzwi na klucz. Córka Nyks doskonale wiedziała, że jeśli ma ochotę do niego dołączyć, to on nie pogardzi jej towarzystwem. Nie nastawiał się jednak na to, bo ostatnimi czasy rzadziej uprawiali seks pod prysznicem. Głównie dlatego, że przez jego codzienną obecność w domu, mogli robić to w wielu innych porach: każdego poranka, popołudnia czy nawet wieczora. Swoją drogą, bycie w ciąży miało ten jeden plus, że Włoszka nie miała okresu już od kilku tygodni i tym samym nie musieli się martwić o jej niedyspozycję. Wrócił po kilku minutach, opatulony jedynie ręcznikiem wokół pasa. Zawędrował do sypialni, wyciągnął wygodną bieliznę, chwycił pierwszą lepszą koszulkę oraz dresy, dołożył do tego skarpetki i po ubraniu się, przyszedł do salonu. Zaskoczyło go jednak to, że Elisa wstała do niego, zamiast poczekać te kilka sekund i przytulić się do niego, gdy już usiądzie. - Co jest? - spytał, spodziewając się czegoś nieprzyjemnego. Sam nie wiedział o co chodzi, ale żona w ostatnich tygodniach była tak rozanielona, że nie przywykł do tej neutralności na jej twarzy i traktował ją już jako oznakę czegoś złego. Oby tylko się mylił.
Prawdę mówiąc i ona nie przeszła jakiejś wewnętrznej przemiany, odkąd stała się jego żoną. No chyba, że mówiąc przemiana mamy na myśli ciążę. Oni od jakiegoś czasu i to sporego żyli jak małżeństwo, więc za wiele im to nie zmieniło, że Elisa oficjalnie była Nero. Może związki, które nie mieszkały razem wcześniej - co uważała za głupotę - odczuwały znaczną różnicę, ale oni nie. Jasne, tytułowali ją Nero, była mężatką i częściej miała tego męża w domu. To chyba największa zmiana jaka zaszła od zawarcia związku małżeńskiego. No i dzisiaj też może zajść spora zmiana, ale to przed nimi. Z ich dwójki to przytyła ona, choć przytyła to też słowo nad wyraz. Widoczny był brzuszek, co jest całkiem normalne przy... dwóch łożyskach. Z wiadomych przyczyn zajmuje więcej miejsca niż jedno, stąd też brzuch się tak szybko lekko odznaczał. Gio z pewnością nie miał się czym przejmować w kwestii swojej wagi, bo ta według Elisy pozostawała niezmienna. - Jasne - rzuciła tylko spodziewając się, że tak to może się skończyć. Między innymi dlatego nie strzeliła z głębokiej rury na starcie mówiąc mu o wszystkim. Poza tym nie wiedziała jak zareaguje na takie wieści, bo jednak nie tego raczej oczekiwał. Chociaż może? Wszak nigdy nie rozmawiali o kolejności dzieci i ich liczbie na raz, raczej o ich ogólnej ilości. Gdy Nero poszedł się myć, Elisa kilkukrotnie zerkała jeszcze na zdjęcie ciesząc się głupio do kawałka papieru. Początkowo ją to zestresowało, teraz wprawiało w coraz to większą radość. A tą starała się chować, próbując zachować neutralny wyraz twarzy. Nie miała przecież pojęcia, co na to Giotto. Zerkała też w telewizor, gdzie chyba już kilkukrotnie się zmienił program, próbując pojąć co to właściwie jest. Po chwili jednak usłyszała, że jej mąż opuszcza łazienkę, więc sobie odpuściła programy telewizyjne. Zamiast tego wstała, by zanieść pusty kubek do kuchni, jednak Giotto po drodze ją zatrzymał. Skinęła mu głową w kierunku kanapy, a sama zaniosła naczynie do zlewu, by chwilę później znaleźć się przed mężczyzną będącego już przy kanapie, ale nadal stojącego. Ciekawe czemu? - Hm, jakby to powiedzieć - zaczęła patrząc na jego twarz nie mając pojęcia jak to najlepiej ubrać w słowa. Nie żeby bała się reakcji męża, ale chciała wywołać jak najmniejszy szok. Tylko czy tak się dało? - Będziemy mieli bliźniaki - powiedziała w końcu najprościej jak się dało. Choć nie sądziła, że Giotto będzie tym tak bardzo zainteresowany, w końcu uwierzy jej na słowo, to chyba bardziej w ramach ciekawostki wręczyła mu zdjęcie USG*, które potwierdzało jej słowa. Mógł nie rozpoznawać w plamach dzieci, ale podpis mówił sam za siebie.
Giotto miał nieco inne zdanie na temat swojej fizyczności, bo wydawało mu się, że trochę się zapuścił przez te tygodnie w obozie. Z drugiej strony, mogło to być tylko wrażenie wywołane tym, że nie miał aż tak intensywnych dni i w końcu jego ciało trochę wypoczęło. Na zewnątrz przecież był ciągle w gotowości, a jak wracał do obozu to dwa czy trzy dni z ukochaną aż tak go nie odprężały, by ciało było mniej spięte. Na wszelki wypadek jednak postanowił zwiększyć częstotliwość i jakość treningów, dlatego nawet po patrolach planował jeszcze ćwiczyć, albo przed nimi w zależności od okoliczności. Co prawda pewnie ograniczy się to do kilku podstawowych zadań i jakichś pompek, które będą wyglądały jak zawsze: poprosi Elisę, żeby na nim usiadła i dała mu dodatkowego balastu czy coś w tym stylu. Stojąc przed żoną Giotto spodziewał się różnych informacji, ale jej wyraz twarzy zdradzał, że może być to coś niepokojącego. Nie był jednak panikarzem i dlatego zanim zaczął o czymkolwiek myśleć, starał się wysłuchać do końca córkę Nyks, by potem móc się odnieść do jej wypowiedzi, a nie do swoich przewidywań i przemyśleń. Usłyszawszy wiadomość o bliźniakach, rozchylił nieznacznie wargi w geście zdziwienia, co jak na oszczędnego w reakcjach syna Fobosa było dość dużą sztuką. Mało tego, mężczyzna aż opadł na sofę z wrażenia, przejeżdżając sobie ręką po twarzy i włosach, jak gdyby to miało pomóc mu w przyswojeniu tej zaskakującej wiadomości. - O kurwa - tylko na tyle było go stać w tym momencie, bo w życiu nie przewidziałby, że to będzie ciąża bliźniacza. Wziął od niej zdjęcie USG i przyjrzał się uważnie, dostrzegając dwie kropki z konkretnym oznaczeniem. To były jego dzieci. Bliźniaki. Dwójka. Spojrzał dalej zaskoczony, ale jednocześnie zaniepokojony na swoją żonę. - To oznacza, że za kilka tygodni będziesz niezdolna do wielu rzeczy? - w pierwszej kolejności martwiło go oczywiście zdrowie Elisy, bo Włoszka wielokrotnie wspominała, że noszenie pod sercem jednego dziecka było wyniszczające dla organizmu, co dopiero dwóch i to w tym samym czasie! W końcu przyciągnął do siebie córkę Nyks i gdy ta usiadła na jego kolanach, on odetchnął głęboko i uśmiechnął się dokładnie tak, jak wtedy gdy przyjęła oświadczyny, czy jak powiedziała mu o ciąży podczas wesela. Ten uśmiech był zarezerwowany tylko dla niej i to już powinno ją uspokoić. Postanowił jednak dodać kilka słów, by tylko ją w tym upewnić. - To cudowna wiadomość - rzekł spokojnie, jak to on i wolną ręką ujął jedną jej, by później spojrzeć jej w oczy. Chwilę trwał w tej ciszy, zachwycając się nie tylko tą chwilą, ale przede wszystkim żoną, która po tym zapewnieniu miała już na pewno rozanieloną twarz. Dokładnie tą, do której przywykł w ostatnich tygodniach. Oparł się wygodnie o sofę i znów odetchnął, znów przejeżdżając dłonią po twarzy i włosach. - Wow - wydukał, patrząc przed siebie, przez co się zagapił i na chwilę odpłynął myślami daleko w przyszłość. Potrząsnął delikatnie głową i spojrzał na brzuch Elisy, który był co prawda większy, ale to dopiero był przedsmak tego, co czeka ich w następnych miesiącach. Pogładził dłonią wypukłość i znów uśmiechnął się, tym razem w stronę swoich dzieci, od których dzieliło go tylko ciało Elisy. - Zadbam o was, moje skarby - zwracał się bezpośrednio w stronę bliźniąt, uśmiechając się od ucha do ucha, jak gdyby właśnie w Giotto Nero wstąpił ktoś zupełnie inny. Uniósł spojrzenie w górę, by spojrzeć na Elisę. - O waszą mamusię też - przysunął się i pocałował czule ukochaną, rozkoszując się tą magiczną chwilą. Tego się nie spodziewał. Ale jak już się dowiedział to prawie oszalał ze szczęścia!
Spodziewała się zdziwienia, bo sama była w małym szoku, gdy znajomy medyk uświadomił ją, że to nie jedno, a dwójka dzieci jest widoczna. Przez chwilę nawet zastanawiała się czy nie nagrać na telefon bicia serca ich owoców miłości, ale może błędnie stwierdziła, że Giotto będzie miał to gdzieś. Zbyt twardo stąpa po ziemi, by poruszyły go ciche dźwięki dwóch, szybko bijących serduszek. Co innego ją. Obserwowała go czekając aż pierwszy szok minie, w międzyczasie podsuwając mu zdjęcie, by zobaczyć jego prawdziwą reakcję. Jak już przyswoi wszystko. Bo Elisa była rozsądna i póki burza hormonów nie dawała się we znaki, to nie zamierzała podnosić rabanu, bo poprzecierał sobie twarz i rzucił kurwą. Co innego, gdy to podejście pomimo ochłonięcia się nie zmieni. Póki co jednak nie panikowała. Uśmiechnęła się ciepło, gdy w końcu wydusił z siebie coś więcej i była to ewidentna troska o nią. - Zależy co masz na myśli konkretnie. No i to nie będzie za dwa czy cztery tygodnie, jeszcze w pełni sprawna będę jakiś czas. A później jedynie nieco większa i wolniejsza - uśmiechnęła się nieco rozbawiona na koniec, by nieco rozładować atmosferę. Jasne, dzieci do wysiłek - i ich wychowanie, ale też noszenie pod sercem, bo o tym teraz mowa - ale skoro kobiety, czasami chuderlawe i słabe sobie radzą nawet i z wieloraką ciążą, to ona - silny heros miałaby się poddać? Wiadomo, bardziej jak obciążenie, będzie jej przeszkadzał brzuch w niektórych czynnościach i to szybciej niż zakładali. Musi pogadać z Corvusem i Jellalem w końcu. Z radością usiadła na jego kolanach, by później z jeszcze większą obserwować jego uśmiech. Miała już odpowiedź na wszystko, dlatego małe napięcie które jej towarzyszyło, w tym momencie wyparowało. Jego słowa tylko potwierdziły to, co już wiedziała, więc w tym momencie bił od niej spokój, błogość i czysta radość. No bo jak się tak nie cieszyć, skoro miała cudownego męża i jego dzieci w drodze? Zaśmiała się cicho, gdy wyrzucił z siebie kolejne słowo sugerujące, że jeszcze trochę to trawił. Nic dziwnego, w końcu tego nie zakładali, a nawet nie przewidywali w jakiś dalekich rozważaniach. Obserwowała, gdy Nero pogładził ją po brzuchu i to w jego kierunku się uśmiechnął. Czy to nie było urocze? Chwilę później jednak pobił to rozczulając Włoszkę, gdy tylko przemówił do jej brzucha. Uśmiechnęła się ciepło, jednak w niego inny sposób niż zwykle, bo Gio raczej jej nie rozczulał do tej pory. Gdy dodał jeszcze tekst o niej, uśmiechnęła się szerzej, a w jej oczach przez moment zatańczyły łzy. Z chęcią czule odwzajemniła pocałunek ukochanego, zarzucając mu ręce na ramiona. Trwało to chwilę, nim się od siebie oderwali i to niewiele. - Trzeba wybrać imiona - szepnęła rozradowana, bo choć mieli jeszcze całkiem sporo czasu, to jednak nie sądziła, by tak szybko im poszło.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Sob 16 Sty 2021, 22:11
Giotto mógł uchodzić za osobę bez serca i żadnych uczuć, ale prawda była jednak odrobinę inna. Mężczyzna był szczątkowy w okazywaniu emocji, ale gdy już do tego dochodziło, Elisa chyba narzekać nie mogła. Tym bardziej, że ostatnio Nero zmiękł i ogromny udział miało w tym to, co się między nimi działo. Zaręczyli się, pobrali, a teraz jeszcze dzieci i to w dodatku dwoje od razu. Włoch zawsze był sentymentalny i przede wszystkim rodzinny, dlatego też ta informacja była dla niego czymś jeszcze wspanialszym, od tej w której dowiedział się, że w ogóle będzie mieć potomka. Wyznawał zasadę, że im więcej ich w domu tym lepiej, a skoro już na starcie miała być ich czwórka, to co miał narzekać? Kiedy usiadła mu na kolanach i uśmiechnęła się szeroko, dłonią zawędrował w stronę jej twarzy, by wytrzeć kciukiem zbierające się łzy. Tuż po tym obdarował ją czułym i namiętnym pocałunkiem, na który żona zareagowała bardzo ochoczo, ale cóż się im dziwić? Mieli co świętować, a w Giotto wstąpiły całkiem nowe siły. Kiedy jakoś zdołali się oderwać od siebie, syn Fobosa wplótł dłoń we włosy ukochanej i delikatnie mierzwił je, czasami pozwalając sobie na zabawę poprzez kręcenie nimi wokół palców. Skinął głową, zgadzając się z nią, że trzeba będzie wybrać imiona i teraz sprawa będzie jeszcze trudniejsza, niż przy jednym dziecku. - Wiemy chociaż jaka płeć? - nie znał się na tych sprawach, dlatego też nie zakładał niczego i jeśli trzeba będzie, to wymyśli się kilka wersji imion, dla bliźniąt tych samych płci, jak i przeciwnych. Pogładził dłonią żonę po udzie i chwilę się zastanowił, co było widać po wyrazie jego twarzy. - Masz jakieś propozycje? - spytał otwarcie, bo on jeszcze się nie zastanawiał nad imieniem dla dziecka. Miał tam jakieś swoje preferencje, ale nie było to nic pewnego i prawdopodobnie da się przekonać, jeśli Elisa wpadła na jakieś, które i jemu się spodoba. Tak czy siak trzeba było się dogadać w tej sprawie i warto było zacząć dyskusję jak najszybciej. - Chłopak Enzo? Dziewczyna Giulia? - rzucił tak o, bo te imiona najbardziej mu chyba odpowiadały w chwili obecnej. Co prawda było to powiedziane ot tak, bez głębszego zastanowienia się, ale gdy już wymówił oba imiona, upewnił się w tym, że brzmią one tak samo dobrze na głos, jak w myślach.
Elisa z pewnością męża nie miała za osobę bez serca i uczuć, zbyt dobrze go znała, by wierzyć w takie dyrdymały. Co jednak nie zmienia faktu, że wiele nawet tych "emocjonalnych" spraw on potrafił zbyć wzruszeniem ramion albo zwyczajnym, pustym spojrzeniem mówiącym jej więcej niż tysiąc słów. Miał to w dupie. Nawet menel na weselu, do tego obrażający ich nie zrobił na nim wrażenia, póki to jej się nie spodobało. A w niej nadal rosło ciśnienie jak pomyślała o synu Lokiego i ten ma szczęście, że jej unikał. Choć kto wie czy nie dostanie jakiejś brudnej roboty, bo tak. Bo ona ma święte prawo wymagać, by właśnie on szorował kible w szpitalu. Może teraz Elisa nie bardzo przypominała siebie z tymi łzami w oczach i rozanielona do granic możliwości nie tylko dzisiaj, ale w ostatnich tygodniach. Niemniej jak tu się nie cieszyć? Trochę obawiała się przyszłości i bitwy, która w końcu nadejdzie, ale nie mogła wiecznie żyć w strachu. Zostało jej cieszyć si z tego co mieli, a aktualnie to był cały jej świat. Mąż, dzieci i nawet praca, którą przecież kochała. Przymknęła oczy, gdy zaczął bawić się jej włosami na różne sposoby. Delektowała się ich wspólną radością, która była - szczególnie ta Gio - miodem na jej serce. Uśmiechnęła się jednak lekko rozbawiona słysząc jego pytanie, by chwilę później spojrzeć mu w oczy nie za bardzo zmieniając wyraz twarzy. - Do tego jeszcze daleko - odparła spokojnie, bo choć to nieco bawiło, to jednak nie dziwiło wcale. Podejrzewała, że jakby popytała wśród herosów o tę sprawę, to znaczna większość - nawet kobiet - nie wiedziałaby kiedy ten moment następuje. - Póki co nie - mruknęła zaczynając się poważnie zastanawiać nad tą kwestią. Co prawda jakieś tam jej się podobały, dlatego chwilę analizowała znane sobie imiona, skupiając się oczywiście na tych włoskich. Innych nawet nie rozważała i przypuszczała, że podobne stanowisko miał jej mąż. - Enzo ładne, Gulia mi się nie podoba - odparła po chwili analizy jego propozycji. Czas nadszedł by zaproponowała coś ona, więc po chwili ciszy w końcu rzuciła. - Chiara... Flora? - skupiła się na razie na damskich, bo tak było prościej. Musieli w końcu wybrać dwa dla dziewczynek, dwa dla chłopców i jeszcze zdecydować które z tamtych mają priorytet, jeżeli trafi im się parka, na co rzecz jasna pani Nero bardzo liczyła. - Swoją drogą, mam możliwość, a właściwie mamy możliwości, byśmy jako jedni z pierwszych dostali możliwość zdobycia kolejnej mocy - zaczęła tytułem wprowadzenia i pogładziła się po brzuchu. - Myślałam o niematerialności Melinoe, żeby były bezpieczne - odparła wskazując na masowany brzuch.