Standardowe mieszkanie obozowicza - trzy pokoje: sypialnia, salon połączony z kuchnią i łazienka. Spersonalizowany dla każdego nienowego mieszkańca kampusu. Znajdują się w nim wszystkie potrzebne rzeczy - od łóżka i szafy po stałe podłączenie do prądu i łącza internetowego.
Varren Harlow
Re: Pokój #34 - Varren Harlow Sob 23 Mar 2019, 21:34
Wcale nie przejmował się wizytą tej stare wiedźmy. I z tej okazji w ogóle nie próbował doprowadzić mieszkania do stanu, który nie sugerowałby, że zamieszkuje je koczownicza żuleria. Pranie, spętane i zmieszane, zostało mimo wszystko upchnięte do kosza, drzwi szafy trzymały lawinę ubrań na słowo honoru, a stolik odzyskał blat. Varren już zdążył zapomnieć jaki miał kolor, to też chwilę zajęło mu ustalenie, czy jest czysty czy też niekoniecznie. Pani doktor, mimo, że była płci pięknej - a Harlow był zdania, że baby na wieczorne wyjście zaczynają się już szykować od rana - przychodziła raczej punktualnie, niezależnie czy zamierzali pić wino, które powinno pooddychać, czy też wyższe procenty, którym stan odkręcony niezbyt służył. - Niech tylko spróbuje coś powiedzieć - burknął pod nosem, oceniając stan mieszkania na "nie tak dawno po remoncie", obserwując powierzchnie płaskie i te mniej, w poszukiwaniu zaginionych, nieproszonych skarpet czy papierów po fast foodzie. Czarne tęczówki nic takiego jednak nie zarejestrowały, tak samo wszelkie schowki na brudy, trupy i inne śmieci zdawały się wytrzymywać napór zawartości na swoje drzwiczki i wieczka. Zadowolony ze swojej pracy, po upewnieniu się, że dostawca chińszczyzny jeszcze pedałuje hen hen daleko na rowerku z ich kolacją, brunet poszedł pod prysznic. Mimo, że mało go obchodziło, co też Arzu sobie pomyśli, a co do tego wypowie na głos, nie chciał ryzykować, że po alkoholu postanowi go edukować z zakresu higieny osobistej. Tematy około medyczne w stanie dalece nie trzeźwym były wyjątkowo nie wskazane. Varren mógł znieść wiele, ale obrazowe wspominki o kursie robienia lewatywy wyjątkowo obrzydzały mu nieszczęsną chińszczyznę. Jeszcze z mokrymi włosami i w częściowym negliżu, stanął w oknie by odpalić papierosa. Strużka dymu unosiła się leniwie w ten bezwietrzny dzień, a ciemne tęczówki patrolowały beznamiętnie otoczenie w poszukiwaniu znajomej sylwetki. Albo panny Anvari albo cholernego dostawcy. Dopiero kiedy zgniótł niedopałek na parapecie dotarło do niego, że w sumie to nie wie, czy ma wystarczającą ilość chałwy. I jakiś karton chusteczek. Przeklęte babsko tak bezproblemowo zgodziło się na wizytę, że Harlow zaczynał mieć podejrzenia. Podejrzenia, że został wytypowany na ofiarę, która nasłucha się bluzgów za cały ród samców, następnie jego mieszkanie zostanie poddane rewizji i konfiskacie wszelkich słodyczy by ostatecznie zasmarkać mu koszulę po same mankiety. - Przeklęte babsko - burknął pogrążony w tej pesymistycznej wizji dzisiejszego wieczoru i postanowił póki co się nie ubierać. Rozdrażniona miesiączką samica gotowa by się jeszcze przypieprzyć o niewyprasowany T-shirt, a tego mógł już nie zdzierżyć. Jego nerwy były ostatnio napięte jak postronki.
Arzu Anvari
Re: Pokój #34 - Varren Harlow Sob 23 Mar 2019, 22:39
Ene, due, chuj ci w... Odliczała jeszcze w sklepie, spacerując między alejkami w poszukiwaniu czegoś o sensownej ilości procentów. Wieczory takie jak te zdecydowanie ich wymagały, bo znoszenie Varrena na trzeźwo przekraczało granice jej cierpliwości. Miał w sobie coś takiego, że ledwo zdążył się odezwać, a już miała mu ochotę wpierdolić. Nawet nie za sam ryj, bo ten wydawał się całkiem oku przyjemny, do momentu jak rozdziawił paszczę. Ich spotkania zawsze były spontaniczne, umawiane pospiesznie drogą smsów a potem suto zakrapiane alkoholem. Zasada brzmiała, że gospodarz organizuje jedzenie a gość alkohol. Tym sposobem ona zwykle podejmowała go jakimś frykasami z dalekiego wschodu, na chwałę i cześć imperium Dariusza, odgrażając się papryką chili, że jeszcze raz nazwie jej dom budką z kebabem ( nawet tego kretynie wymówić nie umiesz poprawnie!) a obudzi się z rzeczoną papryczką w tyłku, zalaną spirolem dla lepszego efektu. On coś zwykle zamawiał, oszczędzając obydwojgu ciężkiego zatrucia pokarmowego i jakoś tak się to ciągnęło od... 8, 9 lat? Poczuła się wybitnie staro i uznała, że to wymaga dodatkowej butelki wina, ciemnego, czerwonego, mocno kopiącego tak po głowie jak i wątrobie. Zamierzała się zalać, jeżeli nie w trupa, to przynajmniej doprowadzić do stanu, w którym jego obecność będzie znośna a przy okazji zapomni o stresach dnia codziennego. Ktoś powiedziałby, że z takim 'stażem' powinni już dobrze się dogadywać. Ktoś inny powiedziałby z kolei, że z cegłą w dupie bardzo ciężko się ucieka przed dwójką wkurzonych półbóstw. Tym sposobem stanęła przed drzwiami jego mieszkania nawet nie siląc się na czekanie, bo wiedząc o spotkaniu żadne z nich nie zamykało drzwi. Zbytek łaski. Ostentacyjnie zapukała, tak żeby miał całą jedną sekundę do namysłu i szansę zakończenia jakiejkolwiek czynności, w trakcie której był wykonywania. Składania ofiary z kozy, oglądania znowu jakiegoś ciężko popieprzonego filmu na laptopie, ewentualnie stukania panienki. Sekunda to dość sporo czasu żeby wyciągnąć i wypierdzielić truchło za okno. Trójkąty jej nie bawiły, oznajmiła wprost dawno temu, że ich spotkania albo są we dwoje albo niech się grzmoci z najbliższą dziurą w ścianie i nie ma żadnego pieprzonego obowiązku znosić jakichkolwiek jego znajomych. O ile jakichś poza nią miał. Wątpiła. Był przyjemny w obyciu mniej więcej jak papier ścierny podmieniony z tym przeznaczonym do części tylnych. Na odpalonej szlifierce. Całego dnia się nie szykowała, ale też postanowiła wyglądać przyjemnie dla oka (i odbicia w lustrze), wnieść się na wyżyny swojego zwykle swetrowego bytu. Czarne skórzane legginsy z wysokim stanem wyglądały dość dobrze z jedwabną bluzką zapinaną na guziki w takim samym kolorze. Na to lekka kurtka, bo chociaż różnice temperatur aż tak jej nie przeszkadzały, tak nie przepadała za nagłymi opadami deszczu i wyglądaniu jak przemoknięta kura. Żal byłoby tych loków, nad którymi planowała spędzić dużo więcej czasu, aż przypomniała sobie do kogo idzie i stwierdziła, że ma to gdzieś. Po zapukaniu weszła do mieszkania uzbrojona w trzy butelki wina w papierowej torbie. Kiedyś walili tanie winka pokątnie, teraz wznieśli się na wyżyny kultury używając do tego kieliszków. Względnie kubków, ale to już były okazje rzadkie albo mocno improwizowane. Rzuciła buty w kąt pokoju, rozglądając się i szukając wzrokiem gospodarza. - Alkohol przyszedł. – Oznajmiła, anonsując tym samym swoje przybycie i kierując się w stronę kuchni. -Łał, posprzątałeś. Normalnie jestem wzruszona. Wszystkie inne wystraszyły odoru trupiarni na wejściu?
Varren Harlow
Re: Pokój #34 - Varren Harlow Sob 23 Mar 2019, 23:28
Osoby postronne, jeśli w ogóle by się takie znalazły, najpewniej zastanawiałyby się po cholerę ta dwójka znosi siebie nawzajem. Wydawałoby się, że przymusu nie ma. Nie byli ani rodzeństwem, ani małżeństwem, nie pracowali razem. Ba, nawet nie byli swoimi sąsiadami. Gdyby ktoś zapytał samych zainteresowanych, o co w zasadzie kierwa tak na prawdę chodzi to najpewniej odpowiedziałoby mu wzruszenie ramion. "Bo lubimy się urżnąć. I nie tylko." Stanie w oknie, niczym rasowy monitoring z domu starców lub sypiącego się osiedla, miało takie plusy, że o zbliżającym się zagrożeniu wiedziało się wcześniej, niż zapukało ono do twoich drzwi. Nawet jeśli robiło to dosłownie. Słysząc trzask a następnie dwa buchnięcia obuwia, które powiększyło grono tych walających się przy wejściu, Harlow niespiesznie dogasił drugiego peta i obrócił się do przybyłej kobiety. - Na to wygląda, więc nie mając nic lepszego na oku, musiałem zadzwonić po Ciebie - brunet bezczelnie omiótł Arzu wzrokiem, od loków po aktualnie bose stopy - To raczej ja jestem wzruszony, że porzuciłaś jakąś imprezkę dla snobów, żeby dotrzymać mi towarzystwa... Uznając wymianę uprzejmości za zakończoną, jeszcze raz wyjrzał na zewnątrz, z niesmakiem stwierdzając, że ich ulubiona chińska buda dała dzisiaj ciała. Albo rower dostawcy zastrajkował. - Mam nadzieję, że nie szłaś przy głównej drodze, bo inaczej nasza kolacja mogła skończyć w rowie... biedny dzieciak, chyba nie wiedział w życiu zbyt wiele cycków - Varren zgarnął jedyne dwa czyste kieliszki stojące osamotnione w szafce i ruszył do salonu wymijając gościa. Udawanie, że przyjmuje innych na wizytacji mieszkania było zupełnie zbędne. Sam fakt, że musiał ich oglądać na wszelkich zawodach czy treningach wystarczająco doprowadzał go do skraju kurwicy, leczonej albo alkoholem albo przebieżkami w szemrane dzielnice. Wbrew obiegowej opinii samców, towarzystwa kobiet też nie znosił najlepiej. Większość w trakcie wzmożonej ekscytacji tak bardzo podnosiła głos bądź paplała niczym przewijana kaseta, że Harlow nie wiedział co go dopadnie prędzej - migrena czy impotencja. A przybyła lekarka, czego by o niej nie powiedzieć, jeśli już go drażniła, to przynajmniej nie szczebiotem. - Jak tam w pracy? Trafiło ci się coś, co po zacerowaniu było jeszcze warte puknięcia? Chłopak odstawił kieliszki na stolik i sięgnął z oparcia krzesła jakiś ocalały T-shirt, który nie przypominał jeszcze ścierki do podłogi. Był już w tym wieku, żeby zdawać sobie sprawę, jak małą żywotność mają ubrania popaprańców jego pokroju. Pieniądze oszczędzone na szmatach zawsze można było lepiej zainwestować. W alkohol. W jedzenie. No, od biedy w kobietę, ale nie lekkich obyczajów. Tyle, że takich na które nie żałowałby sumy za najtańszą filiżankę kawy na mieście, było mniej niż na lekarstwo. Dlatego niezależnie od tego, o co tym razem się pożrą się z Anvari i tak nie miał za dużego wyboru.
Arzu Anvari
Re: Pokój #34 - Varren Harlow Nie 24 Mar 2019, 00:22
Osobami postronnymi najczęściej byli barmani i kelnerzy, kiedy akurat tej dwójce zdarzyło się wyjść gdzieś do cywilizowanego świata, na koncert czy do restauracji, spróbować czegoś nowego i generalnie udawać... Normalnych? Coś w ten deseń. Próbowali być wówczas cywilizowani, ale większość kelnerów nie widziała nic zabawnego w zabarwianiu każdego "możesz mi podać sól?" przerywnikami w postaci odezwy do kapłanek z miasta Korynt. Cóż, działali sobie na nerwy i nie szczędzili wyzwisk pod swoim adresem, ale jeżeli cokolwiek mogła oddać Varrenowi, to to, że nie uciekał, kiedy zaczynała się wymiana ognia albo prezentacja cmentarnego poczucia humoru. Ludzie zwykle brali nogi za pas, a gadanie do ściany też się kiedyś zaczynało nudzić. Przynajmniej nie był taki delikatny i wrażliwy, żeby obrażać się za różne kolorowe porównania i obelgi. Prowadzili swoistą grę, wygrywała osoba, która zbeształa drugą stronę w bardziej wyszukany sposób. -A już myślałam, że popierdoliłeś pigułkę gwałtu z pawulonem i potrzebujesz pomocy w usuwaniu zwłok. To byłaby jakaś odmiana. – Przewróciła oczami, czego i tak nie mógł zobaczyć, wypakowując zakupy na blat i zabierając się za otwieranie pierwszej butelki. Kiedyś sprawdzali, która moc bardziej nadaje się do pozbywania się korka. Jak na razie bezsprzecznie wygrywał korkociąg, bo wszelkie pozostałe próby skończyły się malowaniem ściany w jej salonie. Imprezy dla snobów? Parsknęła. - Mhm, imprezy dla tajnej elity, illuminati, żydomasoneria i inne lobby na rzecz zniszczenia świata. Kiedyś cię zaproszę. Jak pozwolą na przyprowadzanie zwierząt na smyczy. Znając ciebie obszczałbyś nasze togi dla samej radości pokazywania gołej dupy. Prawie jak performance mojego byłego. – Odnosiła dziwne wrażenie, że choćby założyła mu kolczatkę i kaganiec to i tak na niezbyt wiele by się to zdało. Poza tym oboje stwierdzili, że wiązanie leży daleko poza ich granicami tolerancji. Leciutka paranoja na punkcie kontroli jeszcze nikogo nie zabiła. Głównym argumentem przeciwko temu był także fakt, że jego geny na starcie były uposażone w jakiś cholerny steryd, który sprawiał, że mógł podnieść ją jedną ręką i chociaż zarzekał się, że miała ciężki tyłek, nie robiło mu to różnicy. Widziała i takich, co rzucali samochodami. Przegrywała w starciu siłowym na samym starcie. - A to znowu ten młody wiezie? Nie, nie widziałam go. Zakładałam, że ciągle leczy traumę po tym jak ostatnio przyniósł nam jedzenie. Traumę albo otarcia. – I to było przykładowe zdarzenie, kiedy przegrała walkę o dominację, ku swojej ciężkiej irytacji. Brali prysznic, a Varren jednym ruchem wywalił ją poza kabinę informując, że wypada jej kolej w odbieraniu jedzenia. Przez chwilę nawet rozważała otwarcie nago, ale doszła do wniosku, że nie warto, w ostatniej chwili łapiąc jego koszulę i zapinając jakieś trzy guziki. I tak przypominała sukienkę, nie mniej młody spłonął rumieńcem. Swojej zemsty dokonała wychodząc, zwyczajnie rozsadzając mu rurę doprowadzającą wodę do mieszkania, wraz z ostatnim buziakiem słanym w stronę okna, licząc że patrzył. I chyba patrzył, bo echo jego wrzasku spłoszyło ptaszki rezydujące na najbliższym drzewie. - Nawet nie cerowane, ale typ z twojego rodzimego podwórka, od Hadesa. Całkiem, całkiem. – Ponieważ nie był to związek, a jedynie luźna relacja, nie było między nimi czegoś tak zbytecznego jak zazdrość. Próba wejścia drugiej stronie z butami w życie prywatne spotkałaby się z brutalną pacyfikacją. Jeżeli wytykali sobie jakąkolwiek rozwiązłość to czysto ironicznie. Akurat przyszła z otwartą już butelką by uchwycić moment, jak chłopak łaskawie zdecydował się ubrać. Nie odmówiła sobie jednego, przeciągłego spojrzenia, jakim ocenia się towar wystawiony na witrynie sklepowej. Zawsze powtarzała, że jest ofiarą najczystszej w świecie biologii i to zwykłe, ludzie zapędy zmuszały ją do odpowiadania na wiadomości, bo raczej nie jego osobowość. Nope. To te 192 centymetry wzrostu na nią tak działały. No i może rozbudowany biceps.
Varren Harlow
Re: Pokój #34 - Varren Harlow Nie 24 Mar 2019, 01:40
Ledwo wkroczyła na jego terytorium, zaczęła się swoista wymiana uprzejmości, za którą ktoś bardziej drażliwy bądź posiadacz kija w dupie, najpewniej próbowałby ją wyrzucić za drzwi. I nawet trzy butelki wina nie złagodziłyby jego oburzenia. Po Varrenie jednak wszelkie sugestie, że jest przegrywem życiowym, że nie ma szans posunąć nic za przyzwoleniem a w jego mieszkaniu wali jak w kostnicy... wszystko to po nim spływało jak resztki wody z jego czarnych kudłów. Ba, był wręcz zadowolony, bo podobne przysrywki świadczyły o tym, że jednak nie przybyła tu po pocieszenie związane z PMSem, co dobrze rokowało na wieczór. - Sugerowanie, że byłoby mi potrzebne coś tak ekskluzywnego jak pigułka gwałtu jest wyjątkowo nie na miejscu. Cenię sobie stare, dobre metody. Za włosy i do jaskini. Ewentualnie chińszczyzna i esmses. Normalni ludzie najpewniej nie nazwaliby tego zwykłą konwersacją, wręcz być może uderzyłoby ich prostactwo obu półbogów, ale wtedy Anvari postanowiła wdepnąć na prawdziwą minę. - Na bogów i wszelkie herezje, nie przypominaj mi o tym etapie życia. Gdzie my kurwa mieliśmy mózgi idąc na tę pseudo imprezę... - brunet aż zazgrzytał zębami, przypominając sobie tę obesraną - często dosłownie - bohemę pożalcie-się-bogowie-artystyczną i towarzystwo w które wpadli. - Najlepszy performance to były nasze zaćmienia mózgu, zanim zorientowaliśmy się, że depczemy w gównie... Tak w zasadzie nigdy nie wracali do tych czasów, dlatego kiedy kobieta powołała się na swojego exa, to podobne rewelacje, mające w składzie oddawanie uryny na innych ludzi, nieco nim wstrząsnęły. Jakże uczynny umysł, natychmiast przywołał osobę jego lubej z tamtych mrocznych czasów i równie przyjemny pobyt na komisariacie, którego była główną przyczyną. - Nie wiem czy ten, ale jak tak dalej pójdzie to tym żarciem będzie można najwyżej nakarmić kury... - I jak tu ufać ludziom? To on mu wysyła gołą Anvari jako napiwek, a gówniarz wiózł im dziś żarcie jakąś trasą krajobrazową? Nie ma chuja we wsi, tym razem on mu otworzy. Jeśli dostawca każe mu poczekać jeszcze dłużej, to widok jaki zastanie w drzwiach przekona go, że kolacja półbogów będzie dzisiaj na koszt firmy. Nie dość, że był ostatnio w wyjątkowo podłym nastroju, to jeszcze przyszło mu głodować. Samiec głodny, samiec zły. - Nie tak całkiem rodzimego. Po synach Aresa nie trzeba się pucować z trupiego jadu... ale jakbyś zapomniała po pracy to wiesz, mój prysznic ZNOWU działa... - jeśli można się było doszukiwać oznak złości u Varrena, to nie z powodu jakiegoś półboga nieboszczyków, tylko nieszczęsnej rury, która na dość długo zapadła mu w pamięć. Po kilku jakże nieudanych eksperymentach, które między innymi obejmowały próby ustatkowania się, układ jaki niejako miał z Arzu zupełnie mu odpowiadał. Kiedy widywali się tylko od czasu do czasu to mógłby nawet przyznać, że jest całkiem znośna... ale gdyby przyszło im się gnieździć pod jednym dachem, to ani kanalizacja ani szyby by tego nie przetrwały. Nie był pedantem, ale robienie remontu co wieczór, uwzględniając dostawianie ścian i nowych okien, było zdecydowanie za wysoką ceną za dostosowywanie się do społeczeństwa. Obmyślanie kolejnej niemiłej uwagi pod adresem brunetki przerwał mu dzwonek do drzwi. - Oby to był ten mały skurwysyn, bo nie ręczę za siebie - praktycznie w dwóch susach przekroczył pokój, a niedosuszone, czarne kudły powiewały za nim niczym peleryna antagonisty. Wyrostek zamarł z uniesioną ręką, kiedy Harlow gwałtownie otworzył drzwi mieszkania. Trudno stwierdzić, czy umarł ze strachu tak ostatecznie - będzie wiadomo, jeśli rano pod drzwiami zastaną zwłoki - bo Varren rzucił mu w twarz mamonę, praktycznie wyrwał reklamówkę i grzmotną drzwiami, aż futryna zaprotestowała skrzypiąc w podejrzany sposób. - Chyba jeszcze się nada - chłopak wypakował pojemniki na blat, tak samo jak plastikowe sztućce. Kieliszki to i tak było szaleństwo. Coś takiego jak metalowe sztućce praktycznie zrobiłoby z nich nowobogackich. Nie wspominając, że mając na podorędziu coś, czym można drugą osobę zadźgać chyba czuliby się dość nieswojo. - Do stołu podano - brunet niedbale rozsiadł się na jednym z krzeseł, jakże dżentelmeńsko odsuwając drugie dla Arzu, tyle że kopniakiem.
Arzu Anvari
Re: Pokój #34 - Varren Harlow Nie 24 Mar 2019, 14:48
To się zdarzyło raz. Raz! Miała naprawdę zły dzień, połączony z paskudnymi skurczami podbrzusza i generalnie to była jego wina, że nawinął się akurat, niewzruszony jej cierpieniem. Co prawda nie rzuciła się na niego z sekatorem, ażeby dokonać wyroku za wszystkie nieszczęścia kobiet. W ręce miała raptem nożyczki do paznokci i gotowa była tym zaimprowizowanym narzędziem dokonać skutecznego ataku. Kiedy już przestała po nim wrzeszczeć i akurat łapała oddech, dał w długą. Pf. - Pamiętaj żeby chwycić za właściwe włosy, bo inaczej piachu nazbiera do środka. – Rzuciła wesoło. Prostactwo miało swój urok, kiedy nie trzeba obawiać się o uczucia religijne ani żadne inne drugiej strony i swobodnie wypowiadać to, co się myśli. W dzisiejszych czasach wszyscy byli tacy strasznie przewrażliwieni, egzaltowani. Nie chodziło nawet o poprawność polityczną, a o trzęsienie się, jakby człowiek miał powłokę równie kruchą co skorupka jajka. Nie w tym przypadku. Atakowali w miękkie i nieosłonięte, z masochistyczną wręcz przyjemnością samym przyjmując kolejne wbijane szpile. W sumie wspomnienie jej byłego (to i tak było za mocne słowo) wyszło nieintencjonalnie, po prostu nasunęło jej się skojarzenie z tamtą sytuacją. Z Harlow znali się już jakiś czas ale bardziej z widzenia, a konkretniej – szycia. Szykowała się w tamtym czasie na egzaminy wstępne na medycynę, ciągle dorabiając w szpitalu, kiedy akurat trafił na kozetkę z ranami do szycia. Wymienili kilka tyleż cierpkich co zabawnych uwag i tyle się widzieli. Na drugim roku studiów zaczęła spotykać się z człowiekiem barwnym i niestandardowym, przynajmniej wtedy tak go widziała. Studiował coś z gatunku inżynierii biomedycznej do ciężkiej cholery, tłumacząc, że w wolnym czasie zajmuje się sztuką. Grą na gitarze i innymi. Założyła, że może pod inne podchodzi gra w zespole, rysowanie obrazków czy jakieś wyklejanki i nie drążyła tematu. Był przy okazji bardzo uparty. Chyba z dziesięć razy kazała mu spieprzać, kiedy nachodził ją w uczelnianej kantynie, a on wracał za każdym kolejnym razem, ciągle zapraszając na kawę. Od słowa do słowa wpadła w jego krąg towarzyski, stwierdzając, że może powrót na łono normalnej części społeczeństwa okaże się całkiem przyjemny. O na tchnienie lodowych gigantów, jak się pomyliła. Powiedział, że urządzają wystawę. Zgodziła się przyjść, na znak dobrej woli. Snuła się w tłumie ludzi, mając dziwne wrażenie, że źle zrozumiała słowo wystawa albo ktoś ją pokłamał. Fakt, że w około stały sztalugi, ale płótna na nich były białe, a rzeczony towarzysz wsiąkł gdzieś, obiecawszy w wiadomości, że to będzie niesamowite doznanie. Właśnie wtedy w tłumie wypatrzyła Varrena. Uzupełniłeś książeczkę szczepień na wściekliznę, że cie wypuścili poza obóz? zagadnęła, jakkolwiek jego mina wskazywała, że też padł ofiarą ciężkiej manipulacji, jak się miało okazać, również przez uczestniczkę tego eventu. I wtedy zaczęło się to. Pieprzony... Performance. Patrzyli jak kolejne osoby rzucają się po ziemi, malują obrazy częściami ciała wybitnie do tego nieprzystosowanymi, wrzeszczą i robią inne dziwne rzeczy. Co gorsza, tłum w okół nich wydawał się to doceniać. Oni byli podekscytowani, kiedy Arzu przechodziła kryzys egzystencjalny. Drugi półbóg chyba podzielał jej wrażenia, bo rozglądał się nerwowo za jakąś drogą ucieczki. I wtedy na stołek wszedł wkrótce już były chłopak Anvari. Na wysokości jego krocza rozpostarta była w około biała płachta, ale pozy którą przyjął nie dało się z niczym innym. - W imię udawania, że nie jesteśmy wspomagani genetycznie niczym rośliny z okolic Czarnobyla? Chociaż teraz na topie to chyba Fukushima. Poza tym, powiedział mi, że to miała być wystawa sztuki sztuki nowoczesnej. Spodziewałam się obrazów kwadratów a nie tego... - Wzdrygnęła się na samo wspomnienie, ale skoro pociąg wspomnień już ruszył, to mężczyzna mógł pocierpieć razem z nią. W końcu najlepszą metodą walki z traumą jest konfrontacja. - Na początku to chciałam jeszcze wierzyć, że on może będzie grał koncert tylnymi częściami ciała, czy coś, bo ten mikrofon był tak nisko osadzony. Ale w życiu nie wpadłabym na pomysł, że wsadzi sobie kolorowe kulki z farbą w tyłek i zacznie nimi defekować pod siebie celem 'malowania obrazu'. – Na pewnym etapie któraś z kolei kulka nie wytrzymała ciśnienia i pękały we wnętrzu, spływając kolorowym ciurkiem po udach niedoszłego kochanka. Mikrofon niestety każdy ten mokry dźwięk uchwycił.- Teraz myślę, że był kryptogejem z zapędami bdsm, bo nikt normalny nie wsadza sobie w odbyt kija od szczotki z przyczepionym na końcu pędzlem, żeby nim trochę pomachać po płótnie. I nie wydaje TAKICH dźwięków. Twoja była też dała do wiwatu. – Miała niejasne wrażenie, że gdyby po tej nocy pozwoliła się facetowi do siebie zbliżyć zacząłby proponować dziwne zabawy, na które nie miała ochoty. Z wrażenia opróżniła pół kieliszka dopiero co nalanego wina, żeby zmyć niesmak z ust i przekonać żołądek, żeby jeszcze chwilę poczekał na jedzenie. Też była głodna, ot co. - No ale jedno, greckie podwórko, nie? Poza tym, cieszę się, nikt nie powinien być w dzisiejszych czasach pozbawiony dostępu do urządzeń sanitarnych. – Zamrugła parokrotnie wachlując rzęsami, udając kretynkę, która nie ma pojęcia, co mogło wywołać nagłą awarię tychże. W sumie wystarczyło, że po każej mocno zakrapianej nocy mieszkania wyglądały, jakby przetoczyły się przez nie dwa kotłujące się niedźwiadki. Widując się od czasu do czasu mogła skupić się na jego pozytywnych stronach, na przykład wielkich, silnych rękach, które skutecznie wykonywały robotę i odwlec w czasie widmo poranka, kiedy zamieniał się w absolutny ból w dupie. Była niewiele lepsza, ale nigdy nie udawała, że okolice świtu są jej porą. - Łohoho, wstrzymaj konie z tymi manierami, jeszcze się poczuje dobrze traktowana. - Rzuciła machinalnie, przysuwając sobie jeden z pojemników i przerywając folię plastikowym nożem, co było jakimś osiągnięciem. To była ich ulubiona buda i zdążyli już przetestować większość menu. - Ostatnio doszłam do wniosku, że choćby do środka naprawdę dodawali kawałki psa, kota czy innego gołębia, to i tak byśmy się nie zorientowali. Zawsze dają dobrze przyprawione i miękkie mięso, można by się pomylić. - Aż żal dupę ściska, że nie robili nic z owocami morza, bo ośmiorniczki, które swego czasu zamówili z innego lokalu smakowały jak pocięty kalosz. Dieta śródziemnomorska zdecydowanie nie miała szans na wejście do 10tki ulubionych lokali.
Varren Harlow
Re: Pokój #34 - Varren Harlow Nie 24 Mar 2019, 17:00
Świat miał na koncie tysiące lat istnienia, na szczęście żaden przywódca nie wpadł jeszcze na tak genialny pomysł, by posyłać na front kobiety z PMS. Wolałby siekać hydrę do emerytury, niż stanąć oko w oko z hordą rozdrażnionych bab, uzbrojonych w zapas podpasek i rewidujących wszystko w poszukiwaniu tego co da się zjeść, jest kaloryczne - i bardzo wątpliwe - że zasili tkankę tłuszczową w cyckach. Po małym pokazie, którego był świadkiem i prawie ofiarą, jedno wiedział na pewno - przebywanie z taką babą na jednym terytorium było nie do zniesienia. - Cóż, dobrze że z drugiej strony też jest otwór, niewiele gorszy, o ile nie lepszy... Gdyby znalazł się ktoś wietrzący spore korzyści z utrzymywania znajomości z tą dwójką, najpewniej dość szybko by się poddał, widząc do czego są zdolni. Żenujące prostactwo, brak kultury, ogłady, dziwne poglądy, obleśne tematy... na trzeźwo. Po pijaku sprawa wyglądała już nieco inaczej, chociaż z jakimś ogólnie przyjętym poziomem pożycia społecznego nadal niewiele miało to wspólnego. W zasadzie tyle co nic. - Wystawa sztuki współczesnej... Owszem, to była wystawa sztuki współczesnej, tyle że w pierdolonym holu. Po tym jak minęliśmy gołą laskę, czołgającą się w kasku motocyklisty z plastikowym ogórkiem w dupie, już wiedziałem, że roboty w Tartarze to przy tym sanatorium. A jednak poszedłem dalej, jak ten debil. A potem zobaczyłem Ciebie, jak patrzysz na to wszystko. Jak się spodziewasz, że ci wszyscy wykolejeńcy odwrócą się na jeden sygnał i powiedzą "Mamy was prymitywne spierdoliny, wy na prawdę to łyknęliście"... Ale po pierwszych oklaskach, to już tylko chciałem wierzyć, że przynajmniej jedna osoba na sali to jakiś psychiatra, który przyszedł zbierać materiał do pracy doktorskiej... - mózg Harlowa, który wybitnie lubił się znęcać nad swoim właścicielem, natychmiast uczynnie i wyjątkowo barwnie przypomniał mu ową pełzającą studentkę, nie pomijając niczego, od smugi śliny ciągnącej się przez cały korytarz po plastikowego ogórka, który nadal miał metkę z chińskiego centrum handlowego... - Wiesz, jak już wypiliśmy te trzy wina na krawężniku, to poczułem coś, co chyba NORMALNI ludzie nazywają współczuciem. Wszystkie te stadia obłędu były zaanonsowane jako świeże, wybitne i nowatorskie... ale bądźmy szczerzy. Jeśli coś dało się wsadzić w dupę, to branża porno już dawno zrobiła taki performance... a ci biedacy umysłowi wydają się tego nieświadomi. O tym co wyczyniła jego była, już miesiące na przód dając sygnały, że nie tylko bogowie ale i rozum ją opuścił, nie chciał póki co mówić. Wiele sytuacji było takich, że przypomnienie ich sobie na trzeźwo skończyłoby się żłopaniem z gwinta z nadzieją, że się udławi i zdechnie, zanim Arzu zacznie się śmiać. Bycie gówniarzem, któremu macha się przed nosem tak nienaturalnie dorodnym i sterczącym biustem, zdecydowanie wpakowało go w jedno z najgorszych gówien w życiu. I o mały włos, nie taplałby się w takim prawdziwym... Puścił mimo uszu to śliskie kłamstewko dotyczące kanalizacji. Miał przecież cały wieczór, żeby jej naubliżać, o ile nie dłużej. Zwłaszcza, kiedy na stół wjechało wreszcie prawilne żarcie a jego żołądek prawie już przyrósł do kręgosłupa. Przez sekundę podziwiał ten komizm sytuacyjny, eleganckie kieliszki do plastikowych tacek z jedzeniem, którego składu nawet nie dało się zidentyfikować. Ważne, że było smaczne, sycące i jeszcze nigdy nie musieli się po nim wykłócać, kto pierwszy ma prawo do skorzystania z kibla. Wbrew temu jak bar prezentował się z zewnątrz, to co skośnoocy wydawali w styropianowych tackach mogło konkurować z lokalami o dumnym statusie "restauracji". A jak nie widać różnicy to po co przepłacać? - Na twoim miejscu martwiłbym się raczej czy nie jemy ludzkiego ścierwa. Na głupotę jeszcze nie ma szczepionki... - po traumie jaka ich spotkała na dumnie reklamowanym "Przeglądzie Performance" niewiele było rzeczy, które mogłyby im obrzydzić jedzenie, zwłaszcza z najlepszej chińskiej budy w mieście. To był najpewniej powód dlaczego nikt nie jadał z nimi kolacji w roli przyzwoitki. Biorąc pod uwagę większość konwersacji jakie toczyli przy stole, nieszczęsny rozmówca mógłby nawet zwrócić obiad z przedszkola, albo skończyć na terapii. Zdecydowanie ta dwójka lubiła podejmować dyskusje na wyjątkowo nieapetyczne tematy, zwłaszcza nad talerzem.
I dlatego świat zapobiegawczo do walki wysyłał mężczyzn. Mniejsza strata, mniej stresu, poza tym reagowali na krótkie komendy. I tylko takie pozwalał im wykonywać relatywnie krótki czas skupienia uwagi. Z drugiej strony gdyby państwa były rządzone tylko przez kobiety, to wojny wyglądałaby tak, ze szefostwo jednego państwa nie odzywa się do drugiego. Jakby słabo, trochę przypał. - Możesz też zostać pełnoprawnym waginosceptykiem, świat niewiele straci. – Wizja była o tyle zabawna, że oboje deklarowali się jako zdecydowani heteroseksualiści. Nie ranił ich ani nie obrażał widok o odmiennych zapatrywaniach, ale nie ciągnęło ich też do sprawdzania innych potencjalnych opcji. Świat generalnie więcej zyskiwał niż tracił na deklaracji tych dwojga, że nigdy przenigdy się nie rozmnożą. To nie było warte zachodu, rozważania w tym temacie również. - Tej laski nie widziałam albo widzieć nie chciałam. Byłam w trakcie przechodzenia własnego ataku paniki po ujrzeniu tej innej wariatki, która wcierała sobie w pochwę zawartość puszki z sosem spaghetti. Czekałam w nadziei aż ktoś wyciągnie coś ostrego, żeby wyłupić sobie oczy i przeprowadzić amatorską lobotomię. Grzebanie w ziemii w Jotunheimie gołymi rękami było mniej bolesne. A to jest świat skuty lodem. – Wspomniana dziewczyna po wszystkim wysikała się do rondelka a potem czyściła go swoim t-shirtem. Arzu z jednej strony chciała o tym zapomnieć, z drugiej, co zostało zobaczone już nie dało się odzobaczyć.- Może oni działają na tej samej zasadzie co ludzie, którzy jarają się 50 twarzami greya? Żyją w tak głębokim wyparciu, że nie sięgną po pornografie, bo to poniżej ich poziomu. Oni muszą mieć to ubrane w otoczkę pseudosztuki. – Całe doświadczenie było absurdalne, z pogranicza snu i ciężkiego zjazdu po jakichś pigułach typu LSD. Jeszcze jakiś czas wychodzili z szoku. Picie wina było w sumie jednym z jej najmilszych wspomnień związanych z Varrenem i jakimś ostatnim światełkiem nadziei tamtego wieczora, żeby z żalu się zwyczajnie nie zastrzelić. Kiedy ostatni występ się skończył, po prostu wyszli razem, nie odzywając się do nikogo. Przejechali kilka przecznic, jak najdalej od tego wariatkowa, kupili zapas wina i siedli na krawężniku, w milczeniu podając sobie butelkę. Odpalali jednego papierosa od drugiego, a kiedy wreszcie się odezwali, było to krótkie, porozumiewawcze "o kurwa". Dopiero to przełamało ten stupor, w który wpadli. Mógł winić tylko siebie o sytuację z kanalizacją, bo prędzej zadławiłaby się wepchniętym w gardło plastikowym widelcem, niż przeprosiła. Powiedziała mu wtedy wprost, że pożałuje, jeżeli nie wpuści jej z powrotem pod strumień wody, ale że był sprytniejszy (inaczej) no to oberwał. I to wcale nie była histeryczna reakcja, to była zemsta doręczona niemal od razu, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Skoro ona nie mogła jak człowiek spłukać piany z włosów, to on otrzymał możliwość zapomnienia jak to w ogóle jest korzystać z bieżącej wody. W gruncie rzeczy na pierwszy rzut oka buda sprawiała dość przerażające wrażenie, ale zbierała dobre recenzje w internecie, a kim oni byli, żeby kłócić się z recenzją w stylu "zajebiste w chuj"? Pierwsze nieśmiałe podejście zakładało różne wariacje kurczaka albo wołowiny, potem okazało się, że robią świetny ryż z warzywami. Skończyła akurat przeżuwać kawałek papryki i nabrała kolejny, tym razem z wołowiną, poddając go głębokiej kontemplacji. - Słyszałam o przejmowaniu cech darczyńców organów po przeszczepie albo jak ludzie po transfuzji krwi nagle dostawali ciężkiego adhd, ale żeby tak się głupotą zarazić? Demony wendigo powstają od nadmiernego spożycia ludzkiego mięsa, ale w pełni świadomego, a do tego mięso jest surowe. Myślisz że gen głupoty może przetrwać w starciu ze 100 stopniami Celsjusza w oleju? – Nawet z pozornie głupiego tematu potrafili zrobić pseudonaukową dysputę, czasami zapętlając się w coraz bardziej idiotyczne teorie. W zasadzie to miała nawet mocniejszy żołądek od Harlowa, z racji wykonywanego zawodu. Czasami opowiadała mu przebieg co ciekawszych operacji a stopień szczegółów zależał od jej nastroju. Im był podlejszy, tym dokładniej opisywała krok po kroku co się działo.
Po raz pierwszy tego wieczoru Varren się po prostu zaśmiał. Nie był to szczególnie przyjemny dźwięk i o ile ktoś poza Arzu go słyszał, to najpewniej oddalił się pospiesznie w głowie klepiąc zapętlone zdrowaśki. Głos chłopaka sam w sobie był po prostu zachrypnięty - prawdopodobnie od kopcenia szlugów jak kolej transsyberyjska - za to śmiechem mógłby przyćmić większość zwyroli pokazywanych w filmach. - Świat może i tak, ale Ty byś się zapłakała stara wiedźmo. Ale masz szczęście, aż tak okrutny nie będę... - niewiele było jednostek, które mogły mu bezkarnie sugerować impotencję, głupotę i powszechnie pojęty celibat. W zasadzie tylko Anvari była na tyle "odważna", by sobie tak z nim poczynać, wiedząc, że w najgorszym wypadku odpłaci jej się tym samym. Każdej innej osobie najpewniej zaprezentowałby organoleptycznie co sądzi o podobnych rozporządzeniach, co mu wolno pukać a co nie i to niekoniecznie własnym przyrodzeniem a raczej sękatym kijem. Tak, żeby lekcja kultury dobrze się przyjęła, zwłaszcza w trzewiach. - W sumie to trochę zaskakujące, bo wszystkich tych psychopatów łączy jakiś rodzaj fiksacji analnej. Może to jakiś sposób na uczucie pustki we łbie. Wiesz, jak z tym szczaniem sobie na oczy, żeby zapomnieć o złamanej nodze. Wsadzą sobie coś w dupsko i przynajmniej w jednym miejscu czują się pełni. Pomijając, że pewnie pierwsza lepsza puszka czy inny but ma większe IQ, tym samym podnoszą własne. Przynajmniej dopóki się nie wypróżnią, jak twój niedoszły kochaś... Nie myślałaś, żeby napisać z tego jakąś pracę doktorską? Całe szczęście, że dobrze doprawiona wołowina i idealnie chrupkie warzywa sprawnie przyćmiewały te traumatyczne przeżycia przemyśleniami takimi jak "o kurwa, jakie to dobre", "lepsze niż ostatnio", "nie wiem co to za zielsko, ale dobrze, że tyle go tu wrzucili". O przerwach na przeżuwanie - wszak zachowywali resztki kultury - i wymowną ciszę dla uczczenia poległych szarych komórek młodej bohemy artystycznej chyba nie trzeba wspominać. - Jakby ktokolwiek dał mi wybór, to wolałbym obejrzeć pornola. Tam przynajmniej wiadomo czego się można spodziewać. Tutaj nikt nie uprzedzał. W sumie, powinno mnie już zastanowić, jak całe wino z cateringu poszło w pięć minut po otwarciu, to wchodzenie tam na trzeźwo było jeszcze głupsze niż siekanie hydry. I tak mam wrażenie, że gdybyśmy zostali do końca, to mogłoby nas już nie być... Harlow przerwał jedzenie tylko po to, by dolać im wina w praktycznie już opróżnione kieliszki. Teraz może i rozmawiali o tej bandzie wariatów, ale rano wolałby tego nie pamiętać. Tyle czasu mu zajęło wypchnięcie z głowy tych wszystkich surrealistycznych a zarazem obleśnych obrazków, że żadne, nawet najbardziej cuchnące ścierwa potworów i inne widoki nie były w stanie przyćmić ani nieszczęsnego plastikowego ogórka, ani kolesia defekującego farbą... o jego byłej nie wspominając. - Jak dotrwasz do drugiej butelki to sprzedam Ci patent jak można mnie wsadzić do pierdla. Ale wolałbym, żebyś się nie zakrztusiła na śmierć przed końcem wieczoru, skoro już tak się na Ciebie wykosztowałem... Najprawdopodobniej właśnie strzelił sobie w kolano, ale pal to licho i to zasrane CSW też. Musiał się wreszcie z kimś tym podzielić. Z numerami jego byłej. Arzu najpewniej zabije go śmiechem - jeśli się przy tym posika, to będzie to w jakiś sposób pocieszające - ale przy okazji była lekarzem. Może do bladego świtu wydedukują na co choruje ta zdeprawowana grupa społeczna i będzie ich można za to zamknąć. - Nie sądzę, żeby tak było, ale nie zapominaj, że wyszliśmy przed końcem pokazów. Może jakiś czubek postanowił zostać współczesnym Chrystem i dał się tam przerobić na kiełbasę grillową. Może oni się tak rozmnażają. Zarażają głupotą widzów-kanibali a późnie ze sklepów znikają plastikowe ogórki, i piszczałki-kurczaki dla psów. Nigdy nic nie wiadomo. - Varren przerwał swój wykład na temat teorii rozwoju dewiacji analnej, żeby z reklamówki wygrzebać jeszcze jedną tackę, z czymś, co zdecydowanie było mięsem, ale nie koniecznie dało się ustalić jakim. - Masz jeszcze miejsce stara wiedźmo? O swój gruby tyłek się nie martw i tak go dźwignę. Niezidentyfikowana potrawa pachniała wyjątkowo zachęcająco, chociaż poza kiełkami bambusa ciężko było ustalić skład szamy. Brunet jak na bezrefleksyjnego, wiecznie głodnego samca przystało, od razu zabrał się do wyjadania co ładniej wyglądających kąsków, żeby zdenerwować Anvari.
O ile kiedyś jeszcze określenie 'stara wiedźma' ją irytowało, tak w zamian zaczęła zwracać się do Varrena per "gówniarzu" i równowaga w przyrodzie została zachowana. Dzieliło ich całe zawrotne 4 lata, więc teoretycznie nie tak dużo, gdyby nie jeden szczególik. Każdej innej osobie przemeblowałaby twarz albo i organy wewnętrzne za taką obrazę, ale długoletnie znajomości miały to do siebie, że pozwalali sobie na więcej. Kiedy spotkali się na wystawie, nie miał jeszcze skończonych lat 18, więc już samo dawanie mu alkoholu było ciężkim wykroczeniem przeciwko amerykańskiemu prawu. O innych rzeczach nie mówiąc. Kolejny kamyczek do ogródka rzeczy, które mieli gdzieś.
- Po prostu obudziłabym swojego wewnętrznego pedobear'a i zasadziła na jakąś świeżutką 20stkę, towar jeszcze nie przechodzony a tyle trików można ich nauczyć. – Nie miała jakichś wybitnych kompleksów na punkcie swojego wieku, ani tym bardziej preferencji, że facet musi być w określonym wieku, żeby nadawał się do... czegokolwiek w sumie. Wszystkie te ich żarty z podtekstem były wybitnym przykładem prostackiego humoru, no ale spójrzmy prawdzie w oczy. Mieli normalne libido zdrowych ludzi. Tylko w opowiadaniach 13 letnich dziewuszek oraz zdesperowanych gospodyń domowych ludzie pieprzyli się 10 razy pod rząd i to jeszcze momentami na sucho tam, gdzie właśnie trzeba było wspomagania odrobiną chemii. Chociaż głębsza analiza dzieła wskazywała, że Kriszczian Grey, wzięty amant, nie wytrzymywał więcej niż kilku sekund żeby dojść. A że Anie to wystarczało, cóż, doświadczała ciężkiego orgazmu na sam widok tego faceta, więc miał ułatwione zadanie. Z innej beczki, to w zasadzie non stop sugerowali sobie impotencję, pms, choroby weneryczne, ciężkie niedojebanie mózgowe, paraliż, suchość lub sztywność części ciała, które nie powinny się takim stanem charakteryzować... Wszystko zależało od polotu i inwencji twórczej danego dnia.
- Słyszałam o tym, żeby strzelić sobie w stopę, jak cię boli głowa, ale szczanie do oczu? Serio? Wilki Cie wychowywały? Nie, wróć, prędzej dzikie świnie. -Wilki wychowały Romulusa na stworzyciela Rzymu, aż tak nie mogłyby im się pogorszyć metody wychowawcze przez wieki. A przynajmniej chciała w to wierzyć. Varren generalnie dostarczał jej rozrywki różnymi barwnymi porównaniami i anegdotami, w stopniu w którym czasami naprawdę się zastanawiała, gdzie on spędził pierwsze 10 lat życia. Zapobiegawczo nie pytała. Jeszcze by się okazało, że to obóz go tak skrzywił. Co było zresztą całkiem prawdopodobne. Wzruszyła ramionami. - To chyba raczej domena psychiatrii, oni regularnie piszą o ludziach srających pod siebie z tych czy innych przyczyn. – No, cokolwiek by o nich nie powiedzieć, to maniery przy stole mieli w porządku. Żadnego marnowania jedzenia w postaci gadania z otwartą japą albo wydawania innych dziwnych odgłosów. Trochę się skrzywiła, przypominając sobie kolejne fragmenty rzekomej wystawy sztuki nowoczesnej. Wychodzi na to, że terapia winem zaaplikowana tuż po była naprawdę skuteczna, dopiero teraz składała sobie w głowie pewne wyparte elementy.
- Pornos, choćby taki gdzie jest jedna baba i dziesięciu chłopa, ma więcej smaku niż tamto. Wszyscy wiedzą po co przyszli i dylemat może następować na linii: wsadzić w dupe czy jednak nie. – Ledwo dolał jej wina, już upiła. Widzieli w życiu wiele rzeczy. Hydrę, której łeb odrastał po ucięciu. Ogra. Ghule. Topielce. Upiory i dziwy. Siebie samych z rana. Ona jeszcze dodatkowo widziała każdą możliwą komplikacje po spotkaniu z potworami. Ale wszystko to miało jakąś sensowną przyczynę. Była przyczyna, był skutek, dało się to logicznie wyjaśnić. Tarzania się po ziemi we własnym moczu w imię sztuki wyższej po prostu nie dało. Chyba już wolała ludzi którzy wycinali rzeźby z masła. Nawet ktoś tak oporny na sztukę jak ona mógł dostrzec urok szukania innych materiałów i pewien trud, jaki wiązał się w kreowaniu dzieła.
- Twoja troska mnie poraża. Ale mnie zaciekawiłeś. Co przeskrobałeś? Pobiłeś żula w centrum miasta, bo zwrócił się do ciebie per panienko? Wypuścili cię po prostu po 48 godzinach czy jaśnie panujący kapitan musiał cię zgarniać? – Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Wątpiła, czy opowieść doprowadziłaby ją do takich spazmów, żeby tak na miejscu zejść, ale lepiej było się upewnić, że w pobliżu nie będzie ani jedzenia ani picia. Na wszelki wypadek. Znając Varrena, poczekałby aż by się przestała ruszać, żeby skorzystać jeszcze raz, póki zwłoki byłyby ciepłe, a potem odgrzewałby w piekarniku, dopóki nie upomniałby się o nią szpital albo kapitan jej własnej drużyny. Poza tym, rzadko kiedy opowiadali sobie o perypetiach z przeszłości, skupiając się bardziej na tym, co tu i teraz i czy wołowinka dobra.
- Jakbyśmy zostali do końca to byłoby spore prawdopodobieństwo, że bym zwymiotowała i patrząc po poziomie, uznaliby to jeszcze za jakiś konkurencyjny występ. Jak tego faceta, co jego pies załatwił się na środku muzeum. Ale nie zdziwiłabym się, gdyby któryś pojeb przyniósł maszynkę do golenia mięsa z przeciętnej budy z kebabem i pokazał światu, ile ma warstw. Wtedy rozległby się wrzask "czy jest na sali lekarz" i jeszcze musiałabym to ścierwo łatać. – Nie kłamała, żołądek podchodził jej do gardła i bardzo sobie wtedy gratulowała, że nie ruszyła sera ani nic innego. Zwyczajnie nie była głodna, a potem to już sobie pogratulowała, bo całość mogłaby pójść znacznie szybciej. Powąchała zawartość ostatniego dania, próbując zidentyfikować, cóż to może się w nim znajdować.
- Mogę spróbować, ale resztę zostawię Tobie. Wszyscy wiedzą, że chłopcy w twoim wieku muszą dużo jeść, żeby zdrowo się rozwijać. Nie chcielibyśmy, żebyś wyrósł niski albo koślawy. – Cmoknęła, przy okazji łapiąc na widelec ładnie wyglądający kawałek mięsa, zanim czarnowłosa łajza wciągnie wszystko.
Z ich wypaczoną logiką i pomyślunkiem owe "stara wiedźmo" brzmiało niemalże czule. Ona, poważna pani doktor, on podmiejski street fighter, od wielkiego dzwonu pozwalający wplątać się w jakieś gierki drużynowe. Bardziej dla świętego spokoju niż z potrzeby serca. Mało było rzeczy, którymi zaprzątaliby sobie głowę a zwłaszcza zasadami moralnymi co kiedy wolno pić, robić i z kim. Pod tym względem dogadywali się doskonale. - Wydawało mi się, że cenisz sobie swój czas i oklepane, sprawdzone triki. O posiadanie tygodni, żeby przekonać jakiegoś wyrostka, że pornole to fikcja Cię nie podejrzewałem. Słuchając swoich rówieśników niejednokrotnie się zastanawiał, czy wszystko z nim w porządku. Opowieści z pogranicza palcówek i pukań w ilości hurtowej brzmiały jak wyjątkowo nieudana fantastyka, nie wspominając o fantazjach, które zdecydowanie nie byłby przyjemne, ale nikt tych zaczytanych w szajsie ludzi nie uświadamiał. Kim on był, żeby im robić wykład o lubrykantach czy odsyłać do lekarza z przedwczesnym wytryskiem. Niech kupują sobie te kartony chusteczek i żyją w tym swoim szczęśliwym świecie, gdzie wszystko jest mokre na komendę a viagra to zakurzona legenda. Kolejna uwaga zamiast ugodzić jego ego wyjątkowo go rozśmieszyła. Po raz kolejny zaśmiał się szczerze widząc niezrozumienie malujące się na twarzy kobiety. - Uuu moja droga, chyba czas wybrać się do geriatry. Ewentualnie przyznaj się, że zamiast oglądać te wszystkie durne filmy to po prostu gapisz się na mnie. Wiem, że te bicepsy i marsowa mina na ciebie działają, ale wyrzucenie z pamięci "Fontanny dupy" to spore przewinienie. Zasłużyłaś na klapsa, szykuj dupsko. - Kto by pomyślał, że Arzu będzie dzisiaj taka zabawna. Może coś brała przed przyjściem tutaj, a może po prostu pili zbyt szybko, żeby na bieżąco wymazywać z pamięci tych defekujących w imię sztuki kretynów. Wołowina z warzywami, mimo gigantycznych porcji nie będzie trwała wiecznie, a wtedy kto wie, co usłużny mózg im podsunie. Varren zdecydowanie nie chciał, żeby we śnie nawiedzała go jego sfiksowana była, nawet jeśli miałaby gołe cycki. Był gotowy zdzierżyć dla nich prawie wszystko, ale nie performence. - Cóż, myślałem, że masz jakiś dobry powód, żeby chcieć się widywać z tym oszołomem. Na pewno nie dla zawartości spodni, tyle wiemy na pewno. Jak i połowa miasta... - Nikt go nie uprzedzał, że idąc podziwiać sztukę, przyjdzie my oglądać między innymi niezrównoważonych samców latających na golasa. Nie żeby martwił się o własny tyłek, bo wystarczył pstryczek w paszczę jakiegoś nieszczęśnika i kończyłby swój performance w karetce. Mimo braku wielu znajomych, raczej nie widywał facetów, którzy zdecydowanie pokrzywdzeni przez matkę naturę, latali na waleta tak żeby cały świat o tym wiedział. Harlow w imię męskiej solidarności może nawet by im współczuł, ale czuł, że nie ma to sensu. Byli zbyt przejęci faktem, żeby się zesrać w odpowiednim momencie, więc smętnie zwisający fallus był ich najmniejszym zmartwieniem. - Nawet dziesięciu chłopa bez żadnej baby brzmi normalniej niż ta niezręczna orgia z przedmiotami codziennego użytku... - Chłopak z zastanowieniem grzebał przez chwilę w swojej tacce, by ostatecznie na bezczela dziabnąć w paprykę z posiłku Anvari. Nie czekając aż dostanie po łapach, przeżuwał zdobycz wyraźnie się nad czymś zastanawiając - W sumie może powinniśmy jakiś obejrzeć? Pytanie było raczej retoryczne bo jeśli już oglądali cokolwiek, to najczęściej musiało być tak głupie, że aż śmieszne. Mogli wtedy wytykać aktorów palcami, albo skrzydełkami z KFC jeśli akurat takowe jedli, rzucać w ekran popcornem, marząc, że głupia główna bohaterka się zadławi. Przy tym całym szajsie, który zwykli wyszukiwać w internecie, pornol zdawał się plasować o kategorię wyżej. - To chyba oczywiste, że siedziałem za niewinność. - Odezwał się gderliwie, ale było aż nadto oczywiste, że się zgrywa. Dopił na raz całą zawartość kieliszka, dolewając sobie znowu do pełna. Może powinien oszczędzać ich alkohol, bo wieczór jeszcze młody, ale te opowieści zasługiwały na odpowiednią oprawę. - Siedziałem ponad 48 bo znalazłem się w złym miejscu o złej porze. A jedyny świadek uznany jednocześnie za ofiarę, złożył tak bogate, nie mające ładu i składu wyjaśnienia, że dorzucono mi kolejne zarzuty... - Budowanie napięcia. Po prostu zamierzał wpierw dojeść ich luksusową kolację, zanim Arzu dowie się, że nie tylko ona dała się nabrać matrymonialnie i to takiemu świrowi. Przetrzymał ją kilka długich chwil w niepewności, a kiedy dno tacki nadawało się już na popielniczkę, sięgnął po paczkę szlugów. Odpalił jednego zaciągając się solidnie i odchylając na krześle. - Całe szczęście, że jestem pewien iż nikt nas nie podsłuchuje. Gdyby te oszołomy wiedziały o czym tu rozprawiamy, to aż by się spocili przy notowaniu tych wszystkich genialnych propozycji. Wszystkich, które uwzględniałyby, że przeżyją do momentu, jak ludzie zaczną bić brawo. Najlepiej uszami. Poczekał aż brunetka wydziobie z ostatniego dania wszystko, co uzna za godne zjedzenia a sam powoli delektował się papierosem. Czy w ogóle rozsądne było roztrząsanie tego szczeniackiego zauroczenia? Czy może raczej fascynacji cyckami. No nic, słowo się rzekło. - Usadzono mnie za przemoc domową a później dorzucono do tego podejrzenia o podanie narkotyków. To miał być zwykły wieczór. Stałem na klatce pod drzwiami... swojej ex. - Nawet jej imię po takim czasie nie chciało mu przejść przez gardło. - Po trzecim dzwonku zacząłem się niepokoić, zwłaszcza, że kazała mi przyjść punktualnie. I wtedy usłyszałem wrzask a potem grzmotnięcie. Chyba o meble. - Zgniótł niedopałek w prowizorycznej popielniczce, jaką pełnił teraz ich pojemnik po kolacji i odpalił następnego papierosa. - Wyjąłem drzwi prawie że z futryną. Wpadam tam. Ona leży. Nieprzytomna. Krew na ścianie. Wolę się nie zastanawiać, czy co co widzę na ziemi to tynk czy jej zęby. No ale miotam się po tej klitce, szukam tego skurwysyna. Tego włamywacza czy innego spierdoleńca, który podniósł rękę na kobietę. Nikogo nie ma. Okna zamknięte. Dopiero wtedy przyszło mi do głowy w ogóle sprawdzić czy żyje... no ale battle mode, tego nie ogarniesz... Zanim sprawdziłem jej puls, ocknęła się i cała szczęśliwa oświadczyła, że trochę zatraciła się w ćwiczeniu do performance na jej najbliższej wystawie. Patrzyłem na tę zakrwawioną dziewczynę, prawdopodobnie ze złamanym nosem... Tymczasem ktoś z sąsiadów zdążył już wezwać policję. Moja luba uczynnie zaproponowała, że wszystko im wytłumaczy. Może gdyby do tego nie doszło to nie skuliby mnie jak ostatniego zwyrola i nie wsadzili do paki, pytając czy chcę adwokata...
Kurwiczłap też mógł brzmieć uroczo, jeżeli tylko włożyć w to odpowiednią ilość emocji i pracy, jakkolwiek pewne wyrażenia lepiej pozostawić w sferze pejoratywnej, tak dla lepszego efektu wypowiedzi. Ludzie uznawali to zestawienie za niestandardowe, dopóki nie usłyszeli, jak rzeczona dwójka odzywa się tak do siebie jak i do reszty społeczeństwa. Do pewnego etapu potrafiła powściągnąć choleryczną naturę, gdy wymagała tego sytuacja, ale o ile nerwy potrafiła trzymać na wodzy, tak barwny i kreatywny słowotok pojawiał się pierwszy. Chłopak żył bardziej w zgodzie ze swoją naturą, lejąc po mordach to, co akurat się nawinęło. Prawdopodobnie więcej niż połowę ran mu opatrywała, zostawiając ślad w postaci cienkich blizn po szyciu.
- Mam już doświadczenie, zwłaszcza po tym nieszczęsnym wykładzie, do którego zmusił mnie Asklepios. Prawdopodobnie nie musiałabym za dużo przekonywać. Rozłożone nogi i prawdziwe cycki, a nie w formacie .jpg albo .mp4 byłyby spełnieniem ich wszystkich młodzieńczych fantazji. Sam by wrócił. – Taki znowu cougar z niej nie był ani tym bardziej łamaczka ludzkich serc. Jej urok ograniczał się w zadawaniu prostych, ukierunkowanych pytań, zamiast bawić się w jakieś zawoalowane sugestie. Czasami przesyłali sobie co lepsze fragmenty opowieści dziwnej treści na komunikatorze, tak żeby w tej samej chwili, choć w różnych miejscach, zapłakać nad losem ludzkości, stanem literatury, poziom obeznania z zasadami gramatyki albo wtórnym analfabetyzmem. Nic tak nie łączy, jak wspólny masochizm. Głębokie zażenowanie było bodaj najczęściej odczuwaną emocją w danej chwili, bo reszta kończyn po prostu opadała. Albo ludzie szli w przesadyzm, opisując hektolitry wydzielin, które normalnie nie opuszczały ciała nawet w ilości litra, albo tworzyli szczegółowe opisy przeżyć wewnętrznych bohatera, które zamiast inspirować, nudziły. Ich personalnym faworytem pozostawała brudna dusza pewnego ewenementu, na który lepiej spuścić kurtynę milczenia, licząc, że to nigdy nie złoży jaj, tylko pójdzie gdzieś pod kamień i zdechnie.
- Cokolwiek musisz sobie powtarzać, żeby zasnąć w nocy albo fujara ci stanęła przy kolejnej sesji walenia konia.W przeciwieństwie do niektórych mam lepsze rzeczy do zapamiętywania niż 'w której minucie patostreamu Gocha zesrała się na kanapę'. A poza tym, obiecanki macanki. Uwierzę w te klapsy, jak je poczuję. – Burknęła. Serio, nie pamiętała. Z drugiej strony, jest spora szansa, że myślami była gdzieś indziej albo scena wcale nie była tak wybitna. Myślałby kto, że to ona powinna być pamiętliwa i wyciągać wszystkie najdrobniejsze szczególiki. Cóż, przynajmniej mogła się pewnymi rzeczami cieszyć od nowa, skoro tylko jej umysł postanowił je usunąć. Co do samych klapsów, zabawne, że o tym wspomniał. Miała sen z gatunku dziwnych, mianowicie, powtórkę z 39', z tym że nie Pearl Harbor, a przesłuchania ze swastyką w tle. I z jakiegoś powodu to ją wzięto na te spytki, ze sporym użyciem brutalnej siły, chociaż nie dostawała w twarz. Chociaż kontekst był dość przerażający, bo z jakiegoś powodu nie miała jak się odwinąć, panowie naziści nie uwzględnili chyba, że jej takie spontaniczne bicie się podoba. Bardziej niż przed płaczem wzbraniała się przed daniem po sobie poznać, że tak strasznie znowu się nie boi. Rozważała nawet poproszenie Varrena o przebranie się nazistowski mundur albo przynajmniej równie dobrany, skórzany strój, żeby sprawdzić czy uda im się odtworzyć klimat tamtego snu, ale doszła do wniosku, że zostawi to na inną okazję.
- Wyrwał mnie na bycie normikiem. Ty na swoją też raczej nie poleciałeś, bo tak fajnie napierdalała o byciu półbóstwem. Do samego końca oszukiwałam się, że nie spotka mnie nic gorszego niż ten pierdolnik tutaj. Odszczekałam te słowa. – Ciało ludzie jej jakoś wybitnie nie raziło, nie takimi rzeczami rzucali w siebie na zajęciach w prosektorium, a taką zmarzniętą/martwą wątrobą to spokojnie można człowieka zabić. Tak w ramach broni niekonwencjonalnej. I właśnie dlatego, drogie dzieci, urazy wątroby są tak groźne. Poza tym, opadnięta kuśka nigdy nie zrobiła na nikim wrażenia, a z drugiej strony, jakby typ miał nie wiadomo jakiego pytonga w opadzie, to we wzwodzie mogłoby już zwyczajnie boleć, ale internetowe dziewice były i tak przekonane, że 25 cm minimum.
- W sensie taki z dziesięcioma chłopami? Albo porno edycje jakiegoś popularnego filmu? Four weddings and a twink? Chcesz po rozmiarach sprawdzać, czy kwalifikujesz się jako zapinający czy jednak biorący? – Oglądali już porno komedie scooby doo, upewniając się trzy razy, że w tagach filmu nie ma dopisku "zoofilia". Chyba mieli jeszcze do sprawdzenia wersję z piratami z Karaibów. Był jeszcze taki z facetami przebranymi za pterodaktyle, ale mniej więcej w połowie porzucili próby oglądania, bo leżeli na podłodze wyjąc ze śmiechu. Może i zaatakowałaby tackę Varrena w odwecie, gdyby nie fakt, że gnida już swoją porcję wymiotła i teraz podbierała jej kawałeczki.
- Oczywiście, przecież jesteś wzorem cnót obywatelskich. – Przytaknęła zaczepnie, wykorzystując moment, żeby załadować więcej do dzioba i tym samym wymieść tackę do czysta. Nie planowała dzielić się swoją papryką, co to, to nie. Słuchała w skupieniu, powoli przeżuwając. Cisnęło się na usta pytanie, czemu nie skorzystał z przysługującego mu telefonu do obozu. Pewnie nie miał do kogo dzwonić albo nikt mu o tym nie powiedział. Albo grozili natychmiastową deportacją, chociaż wszyscy w obozie mieli poprawne zielone karty. Nie zamierzała go edukować w kwestii praw obywatelskich. Jak znowu trafi do aresztu, to po prostu będzie się śmiała aż wyjdzie. I potem będzie się śmiała jeszcze więcej. Faktem było też, że pierwsza butelka wina schodziła im dość szybko. Solidny posiłek trochę wyhamuje upojenie alkoholowe, ale w okolicach końca drugiej będą już mieli mocniej w czubie. Trzecia może nie doprowadzi do zgonu, ale wypadałoby ją wypić jako tą do ululania, a rano wycierpieć swoje. Wódka nie kopała tak bardzo, jak spożycie wina następnego dnia. Jakiś błąd w matrixie.
Przez cała opowieść słucha grzecznie, bawiąc się zbłąkanym pasmem włosa, które zdążyło się już rozprostować, a momentami podnosząc dłoń do ust, żeby ukryć uśmiech, ale bez wydawania dźwięków. Dopiero kiedy zapadła cisza po ostatnim słowie, Arzu jeszcze przez chwilę kontemplowała swoje położenie. A potem, zgodnie z podejrzeniami, zaczęła się śmiać. Sytuacja była tak bardzo komiczna i absurdalna, ale z jakiegoś powodu – tak bardzo pasowała jej do Varrena. On wręcz przyciągał dziwnych ludzi, jakby Ares uznał, że musi ciągle wystawiać swoje dziecko na próby siły i charaktery ażeby stwierdzić, czy właśnie ten z jego bękartów jest godny uwagi. Ukryła twarz w dłoniach i śmiała się dalej, chcąc ukryć fakt, że w zasadzie pociekły jej łzy z oczu. To był ten moment, w którym mogła dziękować genetyce, że dostała w pakiecie ciemne, gęste rzęsy, których nie musiała zbytnio malować, bo inaczej makijaż ciurkiem spływałby już jej po twarzy i wyglądałaby jak Joker. Chwile jeszcze spazmatycznie łapała oddech, po czym podniosła się bez słowa, z bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy i usiadła Varrenowi na kolanach, kładąc mu dłonie na policzkach. Pod palcami czuła jednodniowy zarost. W zasadzie to osoba postronna mogłaby uznać, że oto kobieta wzniosła się na wyżyny swojej empatii, powściągnęła diabła, który kazał jej się roześmiać wcześniej jak ostatniej wariatce i pragnie pocieszyć Harlowa w niedoli. Zapobiegawczo lewa dłoń z policzka przeniosła się dalej, za ucho, aż do włosów, w które włożyła palce, zapewniając sobie solidny chwyt. Tak w razie gdyby przyszło mu do głowy ją zrzucić.
- Czy to właśnie wtedy poznałeś współosadzonego o pseudonimie czuły Roman? – Zapytała konspiracyjnym szeptem. A potem zaczęła się znowu śmiać, chociaż więcej było w tym spazmów klatki piersiowej i chichotu.
Nie można zapominać, że pomiędzy słowa powszechnie uważane za obraźliwie, często wplatali takie, o jakich mniej inteligentna część społeczeństwa nigdy w życiu nie słyszała. Tym oto sposobem, spora ilość ewentualnych gapiów, cały słowotok potrafiła odebrać jako jedną, ciągłą, plugawą wiązankę przekleństw i oszczerstw, co pozwalało im zyskiwać w ich oczach plakietkę patologii. Miało to jednak swoje plusy. Często mieli pół knajpy dla siebie, albo darmowy obiad na wynos, byle sobie poszli i nie generowali kosztów. Nigdy nie czuli się winni z tego powodu. - Moja droga wiedźmo, Ty wiesz i ja wiem, że leżenie kłodą nie jest dla Ciebie. A biednych, niedoświadczonych wyrostków lepiej zostaw w spokoju. Mało Ci, że mnie wykorzystałaś? - Droczył się z nią. Mógłby jej zarzucić dużo, ale na pewno nie wpychanie się z nim pod prysznic albo jedną kołdrę. Oboje wiedzieli po co to robili, a jeśli Anvari chciała go wyprowadzić z równowagi, albo szukać klątwy na impotencję to przynajmniej nie wyskakiwała ze sloganami prowincjonalnych dziewcząt, które nadal myślały, że księcia łapie się albo na posag, a jeszcze lepiej na dziecko. O wiele bardziej wolał kiedy zrzędziła jaki to jest niby do niczego, niż sugerowała, żeby się pobrali albo o zgrozo, spłodzili dziecko. Nawet jeśli rozstawali się w progu rzekomo pokłóceni i pożarci na śmierć, nie mijało kilka godzin, jak któreś słało smsa z kolejnym dowodem na powszechny deblizm ludzkości. Albo sugestią, że gdzieś dają żryć pół darmo i na sandały Janusza, żal było nie iść. Prosta kalkulacja, prosty wybór. - Dobrze wiesz, że nic tak nie usztywnia członków jak kobieca rączka. Żadne oklepane powiedzonka tego nie zastąpią... - Ledwo się powstrzymał, żeby jej nie wyśmiać. Oto kobieta, której coś umknęło. Doskonale widział, że jest zła sama na siebie, co poniekąd mu schlebiało. Może i wykazywał jakieś tam szczątkowe poczucie moralności, bo okładanie kobiet - pomijając owe pobudzające klapsy za przyzwoleniem - go nie interesowało... co innego rozjuszona samica, zasadzająca się na niego z piąstkami. To akurat było zawsze zabawne. Zwłaszcza jak Arzu była już na tyle pijana, że żeby sprzedać mu kopniaka musiała się czegoś przytrzymać. Wyglądała wtedy jak baletnica, która zbyt późno odkryła swoje powołanie. - Moja chodziła topless po mieszkaniu. Jej cycki gardziły grawitacją, jak ona sztuką klasyczną. Zresztą, pewnie dlatego nie zorientowałem się, że jest popierdolona. Bo zamiast słuchać zachwytów nad wyższością publicznej defekacji od podziwiania Słoneczników Van Gogha, byłem zajęty obserwacją tych cudów natury. Jej kształtne, dorodne piersi, podskakujące lekko kiedy paradowała po pokoju wygłaszając te wszystkie chore poglądy i plany, to jedyna miła rzecz, której nie miał za złe, że wryła mu się w pamięć na wieki. Nigdy w życiu nie widział lepszych cycków i z przykrością stwierdził, że to się już raczej nie zmieni. - Nie muszę sprawdzać. Biorąc pod uwagę jak często wracasz, to diagnoza jest aż za nadto oczywista. - Zdecydowanie komuś innemu za podobne sugestie przemeblowałby ryj. Ale to była Arzu. Kobieta, której do rana zdąży jeszcze wypomnieć gruby tyłek, za małe cycki i obwisające policzki. Ale to dopiero jak będzie tak pijana, że pod pozorem przypudrowania noska pójdzie to sprawdzać w lustrze. Już dawno udowodniono, że trzymanie w sobie jadu nie jest szczególnie zdrowe, natomiast plucie nim na innych niespecjalnie moralne. Co innego dwie gruboskórne żmije jak ta dwójka. Oni wręcz czuli jakąś nieprzyzwoitą przyjemność w ubliżaniu sobie wzajemnie. Varren przyglądał się spłakanej kobiecie, w całkowitym milczeniu dopalając szluga. Z perspektywy czasu sam bez zastanowienia stwierdził, że był bardziej niż idiotą, a mieszanie się w sprawy tego pokroju to jego przeznaczenie. I tak przedstawiona historia to zaledwie jedna z kilku akcji, jakie zawdzięczał swojej byłej i jej zainteresowaniom. Zaskakujące, jak jędrne cycki mogą przysłonić zdrowy rozsądek. Z tym, że on nie był byle cieciem, więc kilka par wyważonych drzwi, wpis do akt czy odsiadka na 48 nie robiła na nim większego wrażenia. Raczej skłaniała do przemyśleń, czemu do kurwy nędzy nie poszedł wcześniej na kebsa, bo w tej budzie mają tylko niezidentyfikowaną paćkę, której pies by nie tknął. I po co umawiał się z tą wariatką w miejscu publicznym. Mało to było ustronnych miejsc na odludziu? Kiedy Arzu postanowiła władować mu się na kolana, czuł, że coś się święci. W każdym razie nic przyjemnego. Zdążył zaciągnąć się papierosem, zanim brunetka przystąpiła do obmacywania mu szczęki, by ostatecznie czepić się jego karych kudłów. Dmuchnął jej w twarz tytoniowym dymem, nie próbując nawet powstrzymać krzywego uśmiechu. - Myślisz, że po tym jak obejrzeli drzwi chcieli mi jeszcze organizować towarzystwo? Swoją drogą, kim jest Roman? To jakiś twój ex? - Oczywiście, że nie dał się zwieść tej taniej intrydze, jaką na niego zastawiła. Sugerowanie, że przyszłoby mu w pierdlu płacić tyłkiem za dobra luksusowe pokroju szlugów to była gruba przesada. Na dobrą sprawę, nawet nie musiał tam siedzieć. Czym się różni wyrwanie drzwi od wyrwania krat? Dla syna Aresa w gruncie rzeczy niczym. Pomijając, że było tam dość zimno, głośno i zwyczajnie nudno, to ze swojego dobrego serca - a raczej nadziei, że jeszcze zobaczy swoją byłą paradującą topless po mieszkaniu - postanowił nie robić większych kłopotów. Trzeba mieć priorytety. Harlow niespodziewanie szarpnął kolanami w górę, podrzucając tyłek Anvari na kilka centymetrów w powietrze. I jeszcze raz, aż nieco straciła równowagę tak, żeby musieć się czegoś złapać. Nawet szarpnięcie za włosy go nie ruszyło. - I nie myśl sobie, że zapomniałem o klapsie. Co to, to nie.
A wszystko to w cenie zestawu chińszczyzny dla dwóch osób i podwójnego ryżu z wołowiną. Żyć nie umierać. Choćby wszystkie maszkary padły trupem, rażone jakimś arcyboskim armagedonem, oni dalej będą mieć swoje małe, ziemskie rozrywki, w postaci ciągłego obrażania siebie i wszystkich w około. - Wspominam po prostu te czasy, kiedy byłeś trochę młodszy, trochę bardziej chętny i mniej gadatliwy. Piękne czasy. – Teatralnie wniosła oczy do nieba, w tym wypadku do sufitu, jakby oczekiwała, że wyższa instancja zstąpi i udzieli jej odpowiedzi na jedno sakramentalne pytanie: za jakie kurwa grzechy. "Nie zamierzam być twoją dziewczyną" oznajmiła drugiego dnia ich znajomości, jeżeli za pierwszy przyjąć cholerny performance. Drugi dzień powitał ich w jej mieszkaniu, konkretniej, w jej łóżku, kiedy wreszcie późnym popołudniem odchorowali kaca tak alkoholowego jak i moralnego, chociaż ten drugi, wbrew pozorom, powodowany był oglądaniem tych dziwnych ludzi wkładających sobie różne dziwne przedmioty w tyłek. Wybrali najskuteczniejszą możliwą drogę: duże ilości alkoholu i niezobowiązujący seks. Nie planowała ani teraz ani nigdy dawać sobie zakładać kagańca, ani już tym bardziej ograniczać swojej egzystencji do bycia klaczą rozpłodową i wypychać kolejną abominację na ten pożal się boże padół łez. Na całe szczęście w tych postulatach byli ujmująco, jak na siebie, zgodni i jakoś się ten cyrk kręcił. Czasami nie widywali się tygodniami, zajęci prozą życia, ale przynajmniej zawsze istniała możliwość wspólnego wybrania się na kolejny badziewny film do kina czy osuszenie kilku butelek alkoholu. - Załatwie ci taką z prosektorium, na samotne noce. Nawet paznokcie jej pomaluje na jakąś płomienną czerwień. Wszystko co będziesz musiał zrobić, to po wszystkim wsadzić ją z powrotem do zamrażalnika. – Złośliwości były najlepszym sposobem na odwrócenie jego uwagi od nieszczęsnej luki w pamięci, do której przypadkiem się przyznała. Na pewnym etapie upojenia alkoholem wszystko już wydawało się zabawne – od jej kopów z półobrotu-półblatu, po jego niewyraźnie "szszo, jha nieee dham radhyyy?" i prawie-efektowny skok a'la Małysz na podłogę, taki z głośnym "łubudu" oraz wrzaskiem "o kurwa coś złamałem". W założeniu skok miał być próbą przejścia kilku kroków, ale mniejsza o szczegóły. Parsknęła słysząc rewelacje na temat darów natury, którymi obdarzona była niewiasta spod znaku czubów. Fiksacja niektórych męskich osobników na tym tle porażała. Większość kobiet na tym etapie życia była już nimi co najmniej znudzona. Były, są, raczej będą, a jak nie, to istniały operacje i nie trzeba było nabywać wyglądu gwiazdy porno, która chodzi z wibratorem w dupie przez cały dzień. Zawsze podejrzewała, że Varren to prosty człowiek, żyjąc w zgodzie ze swoimi instynktami. W ich przypadku to nawet nie mogli mówić, że jedno drugie wyrwało na jakąś konkretną cechę wyglądu. Byli po prostu pod ręką, kiedy horror wydarzeń minionego wieczoru powoli wypalał im się w mózgach. To było konsensualne, zgodne wykorzystywanie siebie nawzajem do zmycia widma tamtych strasznych scen, zastąpienia ich odpowiednią dawką endorfin i paru innych rzeczy. Z drugiej strony, powiedzieć że zostali dla osobowości to jak powiedzieć, że laska jest brzydka, no ale ma miłe usposobienie. Niby wszystko w porządku, ale jednak nie. Na całe szczęście roztrząsanie aspektów tej osobliwej znajomości nigdy nie zagościło pod czarnowłosą łepetyną i pytanie "dokąd zmierzamy" nigdy nie zawisło po nimi psując całkiem dobry układ. Odpowiedź byłaby prosta. "Pytanie czy wolisz wypierdalać drzwiami czy oknem". Ostatnie czego potrzebowała w życiu to płacząco-śliniąca się łajza wlepiająca w nią smutne oczka i domagająca się jej uwagi, albo co gorsza, uczuć. Te ostatnie rezerwowała tylko dla swoich roślinek. One się nie odzywały i to czyniło je bezsprzecznie lepszymi od randkowania. - Wracam, bo szukanie przygód po nordyckiej stronie obozu grozi pukaniem swoich kuzynów. No niby fajnie, ale jednak #no chromo. A tak to przynajmniej mam wgląd w listę twoich badań i przebytych chorób. W każdej chwili mogę zlecić dodatkowe i upewnić się, że nie przytargałeś jakiejś choroby wenerycznej Frejr jeden wie tylko skąd. – Po prawdzie to raz czy drugi faktycznie się przebadali. Tak pro forma, w razie jakby warunki były mocno spartańskie a najbliższa apteka czy nawet stacja benzynowa hen daleko za lasem. Albo za górami. Albo w innym wymiarze. W sumie jako wzorowy obywatel nigdy nawet nie potrzebowała informować o niczym policji. Raz w życiu została okradziona i to w dość brawurowy sposób, bo gość złapał jej plecak i po prostu dał w długą. Ku zaskoczeniu absolutnie wszystkich swoich znajomych rozwinęła sprint i wskoczyła skurczybykowi na plecy, wbijając w nie kolana, tym samym robiąc z niego deskę surfingową po betonie. Nikt nie zgłosił zarzutów służbom porządkowym kampusu. Za to zaczęli się do niej zgłaszać ludzie z klubów sportowych. Dyplomatycznie wybrała sztuki walki z tej tylko prostej przyczyny, że oferowali aikido. Podejmowanie każdej innej konkurencji było nie fair, biorąc pod uwagę, że górowała nad bracią studencką pod każdym fizycznym względem. Niektóre z przyswojonych ruchów nawet testowała na Varrenie, tak dla praktyki, jak zwykła sama mówić. Po pierwszych trzech lotach z zaskoczenia przez pół pokoju skubany nauczył się, że najpierw trzeba ją pacyfikować, zanim pozwoli jej się do siebie zbliżyć. - Myślałam, że na każdym dołku oferują terapeutyczne spotkanie z więźniem o wymiarach 2x2 i aparycją równie ujmującą co szalet miejski obok budki z podłym kebsem. – Ktoś inny może nabrałby się na świętoszkowaty wygląd, rozpięty guzik od koszulki i niemal czuły gest, ale na tym etapie jedno drugiemu mogłoby wprost powiedzieć w twarz "wiem kiedy kłamiesz". Ależ byłby dym, gdyby chłopak jednak zdecydował zrobił prison break w wersji dla ubogich. Oczywiście, po ludzkiej stronie niekoniecznie. Ludzie widzieli to, co chcieli widzieć, i byli gotów zarzekać się, że to wybuch gazu nastąpił, kiedy grupa herosów goniła ulicami jakiegoś zbłąkanego żywiołaka. W ten sam sposób, jakoś by sobie wyjaśnili wyrwane kraty. Ale Dionizos już mógłby się wkurzyć i oglądanie złości opiekunów grup zawsze było rozrywką samą w sobie, nawet jeżeli bardzo ograniczoną. Nie mając czego się trzymać, po prostu chwyciła się jego, sprawiając, że całość wyglądała jak bardzo, ale to bardzo amatorski lap dance. Taki bez twerkowania i z majtkami na dupie. - I-ha-ha.- Mruknęła pod nosem, jakby był karą, niesforną klaczą, która próbuje się buntować przeciwko ciężarowi na grzebcie, a nie wkurwiającym gówniarzem z nadmiarem siły.