Joanne została powiadomiona o nowej misji, do której ją wyznaczono. W drodze wyjątku, była zadowolona z tego, że wybór padł akurat na nią. Ostatnimi czasy krzątała się tylko po salach treningowych albo obrzeżach obozu i szukała sobie jakiegoś specjalnego zajęcia. Do wielu rzeczy była dość zniechęcona przez ostatnie wydarzenia związane z jej drużyną, ale misja wydawała jej się czymś co pomoże wrócić jej na prawidłowy tor. Gdy dowiedziała się o tym, że chodzi o jakieś potwory, sprawdziła najpierw bestiariusz, by odświeżyć swoją wiedzę na temat tych, których spotkanie tu było bardziej prawdopodobne. Wiedziała też, że powinna zwrócić również uwagę na informacje o minotarłach, choć podświadomie liczyła na to, że to tylko złudne wrażenie. Przed wyjściem sprawdziła czy posiada potrzebny jej ekwipunek i udała się w wyznaczone miejsce. Coś ewidentnie musiało być nie tak, skoro zjawiła się tu punktualnie, a może nawet jeszcze chwilę przed czasem. Swego czasu przychodziła wszędzie na styk albo spóźniona. Niekiedy nawet jak się starała wyrobić, to znajdywało się coś co krzyżowało jej plany. Tym razem jednak jej się udało, co było dla niej miłym zaskoczeniem. Nie podchodziła za blisko wyznaczonego celu. Wolała poczekać w odpowiedniej odległości na resztę grupy, z którą było jej dane zmierzyć się z tą misją. Przeszła się jedynie kawałeczek w jedną i drugą stronę, by przeanalizować otoczenie. Potem wróciła na swoje poprzednie stanowisko i czekała na ekipę.
Corvus Juarez
Re: Grota Wto 04 Sie 2020, 21:35
Rządny przygut heros pojawił się jako drugi przy grocie, mając ze sobą cały swój ekwipunek oraz dobre chęci, bo tylko tyle mógł dać od siebie poza swoimi umiejętnościami. Ostatnie tygodnie w obozie były bardzo trudne i Corvus pracował niemalże bez wytchnienia: rezygnacja Folklore, śmierć kapitana drużyny Tyra, rezygnacja kapitana Aegira oraz spotkanie, którego wynik rozpoczął wielkie zmiany w organizacji życia tutaj, skutecznie pochłaniały czas syna Melinoe, który przyjął na siebie mnóstwo dodatkowych obowiązków, a z czasem ma przejąć dowództwo nad całym obozem. Reorganizacja zajmowała więcej czasu, niż początkowo zakładał, dlatego nie mógł stawić się kilkanaście minut przed umówioną godziną, a pojawił się niemalże na styk, sam wszakże nie tolerował spóźnień i od siebie również wymagał punktualności. Skinieniem głowy przywitał się z Joanne, która ku jego zaskoczeniu była tu pierwsza. Musiał przyznać, że spodziewał się Alexandra jako pierwszego, a tymczasem to członkini drużyny Dionizosa oczekiwała na nich. Nie mając wcześniej zbyt do czynienia z córką Heliosa, postanowił odezwać się do niej jako pierwszy, chcąc niejako wybadać jej nastrój i nastawienie do współpracy z nim i jego zastępcą. - Słyszałem dużo dobrego o tobie od twojego brata - miał na myśli oczywiście Jina Kyoyę, który był członkiem drużyny Asklepiosa. - Jeśli choć część z tego jest prawdą, to nie zazdroszczę tym minotaurom - uśmiechnął się kącikiem ust, wyciągając rękę w stronę Joanne. - Dobrze jest mieć cię w zespole - dodał, chcąc pokrzepić Collins i wydać się uprzejmą osobą, jaką w rzeczywistości przecież był. Zależało mu na tym, by budować zaufanie wśród wszystkich herosów i grup, dlatego postanowił dowiadywać się wiele rzeczy na własną rękę i trzeba było przyznać, że sukcesy Joanne robiły na nim wrażenie. Wystarczy chociażby przypomnieć bitwę sprzed roku, w której to córka Heliosa nie odniosła żadnych poważnych obrażeń, a dała sobie radę z grupą harpii oraz to dzięki niej i temu, że w jakiś sposób nabyła kurtkę nasączoną krwią syna Tartaru, półbogowie zrozumieli, dlaczego członkowie NoGods nie byli ofiarami ataków potworów. Nie chcąc przedobrzyć, stanął kawałek dalej, dwoma palcami mierzwiąc swój pierścień na palcu, który zawsze miał przy sobie, był to wszakże prezent od matki, w którym ukryta była jego glewia. Poza tym, miał na sobie również lekką zbroję, która nie krępowała ruchów, a jednocześnie zwiększała jego wytrzymałość, kilka dodatkowych broni jak choćby noże różnej długości oraz kilka innych przydatnych rzeczy, które miał w swoim plecaku. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i westchnął cicho, przymykając również oczy. Czekali tylko na Alexa i można było zacząć misję.
Alex Silverhand
Re: Grota Sro 05 Sie 2020, 13:51
To że Alexandra nie było nigdzie widać wcale nie oznaczało, że go tam nie ma. Jo mogła oczywiście uważać, że przybyła tam pierwsza, ale powiedzmy sobie szczerze, nikt nie był lepszy w przychodzeniu przed czasem niż on. Więc gdy Joanne pojawiła się na miejscu Alexander miał cichą nadzieję, że dziewczyna po prostu zabłądziła i za chwilę wróci do obozu, gdzie nikomu nie będzie przeszkadzać. Alexander uważnie obserwował ją zza jednego z drzew, z którego miał doskonały widok na córkę Heliosa. Szczerze mówiąc mógłby po prostu do niej nie podchodzić i nie wziąć udziału w tej misji, ale to nie byłoby zgodne z jego przekonaniami i wizją świata, no i oczywiście z ambicjami. Jeśli chciał zostać zastępcą kapitana to raczej musiał się wykazać. Ponadto... w końcu i tak nienawidzili się. On i Panna Collins byli jak ogień i lód. Dosłownie i w przenośni. Czekał więc tak w ciszy, czekając na Crovusa, mając nadzieję, że skończą tą misję dość szybko i wszyscy będą mogli wrócić do swoich obowiązków. Corv do roli kapitana, a Alex do bzykania. Nie no. To są żarty oczywiście. Alexander miał znacznie ważniejsze rzeczy do roboty teraz niż bieganie z Joanne. Musiał się jednak skupić teraz na misji, a biorąc pod uwagę, że będzie tam razem z kapitanem Asklepiosów musiał przynajmniej stwarzać pozory tego, że jej nienawidzi. Nie powinno być to zbyt trudne, bo w końcu jej nienawidził. Nie wiedział jak Corvus bardzo wtajemniczony jest w to co się między nimi działo, ale powiedzmy sobie szczerze. Przed tym człowiekiem nic się za długo nie ukryje, więc jeśli jeszcze nie widział to zapewne wkrótce się dowie, albo już się czegoś domyślił. Więc gdy Pan Juarez dołączył do Joanne i przywitał się z nią, Alex powoli ruszył w ich stronę, wychodząc zza drzew. Miał na sobie lekką zbroję, a przy pasie przytroczony mały sztylet i małą sakwę. W końcu robił tu za małego medyka polowego, więc nic więcej nie było mu na razie potrzebne. Większe narzędzia do zadawania ran mógł sobie na szybko wytworzyć, więc to nie stanowiło zbytnio problemu. Gdy już znalazł się niedaleko Corvusa, szturchnął go lekko w bok. -Nie śpij bo Ci ktoś otworzy parasol. - rzucił tylko do swojego przyjaciela, bo chyba tak mógł go nazwać, co było dość zaskakujące, bo do tej grupy nie można było zaliczyć zbyt wielu ludzi. -Cześć Promyczku. Uważaj na plecy. Tylko tyle wycedził z jadem w stronę córki Heliosa i nic więcej do niej nie powiedział. Jak to mówią, szkoda strzępić ryja. Odwrócił się do niej bokiem, aby stanąc twarzą w stronę jego kapitana i czekając na to co mieli zrobić. Oczywiście znał całą sytuację i tylko czekał na jakiś sygnał.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Grota Pią 07 Sie 2020, 11:12
A więc zebraliście się niczym drużyna A, gotowi do działania i zlikwidowania wszelkiego plugastwa, które zalęgło się w tym lesie. Nie minęło wiele czasu od momentu kiedy cała wasza trójka stanęła przy sobie do tego kiedy Corv ogłosił iż koniec zabawy w Stachurskiego i należy w końcu udać się do groty w celu jej przeszukania. Samo wejście do groty mogło wydać się wam bardzo niepokojące, rozpościerał się w niej mrok, sam otwór miał nie więcej niż 4 metry średnicy, a zmniejszony na dodatek został jeszcze poprzez znajdujące się po bokach kości różnych zwierząt. Nie byłoby w tym nic aż tak dziwnego gdyby nie fakt, że im dalej w głąb wąskiego przejścia tym częściej mogliście trafić na kości i czaszki przedstawicieli homo sapiens. Prawda jest taka, ze od samego początku bylibyście w dupie. W grocie nie ma żadnych latarni, świec czy pochodni, a waszym jedynym "promyczkiem" okazała się być Jo, która jako dziecko Heliosa nie tylko dostrzegała wszystko co skrywało się w ciemności, ale również zrobić wam mogła za personalną, żywą latarkę. Po około 50 metrach podróży prostym, schodzącym lekko w dół tunelem doszliście do dosyć sporej pieczary. Nie było w niej nic nadzwyczajnego poza dwoma nowymi tunelami, którymi mogliście ruszyć. Nie wyróżniały się niczym od siebie, oba były tak samo ciemne, obrośnięte dziwnym, niebieskim mchem, z którego unosił się żółtawy pył. Nagle jednak stało się coś co mogło pomóc wam identyfikować, w którą stronę ruszyć. Kiedy rozmyślaliście, która droga będzie dobra, wtem z jednej z nich (tej, która umieszczona była po prawej stronie pieczary) rozległ się potężny, narastający dzięki prawom echa, ryk. Taki odgłos wydać mógł jedynie jeden potwór - minotaur.
Wybaczcie, że trochę poruszałem waszymi postaciami, ale chciałem przenieść was już do samej "akcji". Wasza misja trudnością została stworzona dla 5 osób, więc uważajcie na każdy swój ruch, gdyż konsekwencje mogą być zgubne! Deadline: 09.08 godz. 12:00
Joanne Collins
Re: Grota Pią 07 Sie 2020, 11:40
Joanne nie wiedziała kogo może się spodziewać na tej misji. Nikt z jej drużyny nie wspominał o tym czy zostali do niej przydzieleni i nic w tym dziwnego, ponieważ pozostałymi uczestnikami okazali się herosi od Asklepiosa. Niedługo po jej skromnym rozeznaniu na miejscu zjawił się Corvus Juarez. Osobiście go nie znała, ale za to doskonale wiedziała kim był. Zresztą, chyba każdy w tym obozie rozpoznawał słynnego kapitana tejże drużyny. Obróciła się do niego przodem i posłała mu nikły uśmiech. - Kapitan Juarez, we własnej osobie.- zagaiła, co miało być swego rodzaju przywitaniem i uścisnęła jego dłoń. Miło było słyszeć, że chociaż ją kojarzono także poza jej drużyną i kręgiem znajomych. Nie sądziła również, że jej brat mógłby ją jakoś zachwalać. Łączyły ich dość dobre stosunki, choć niekiedy brakowało im chyba tego spoiwa dla ich więzów krwi. Oboje mogli zwalić winę na ich ojca, który nigdy nie udzielał się w ich życiu i nie pokazał im czym jest rodzina. Kiedy Joanne trafiła do obozu, Jin był dla niej obcą osobą i z tego powodu nie uznawała go jako swojego brata, a jedynie osobę, którego matkę zapłodnił ten sam Bóg. Nic poza tym. Dopiero czas spędzony w obozie pomógł im nawiązać jako taką relację, która w pewnym stopniu rozkwitła. Jak widać na tyle, by mówić o sobie dobre rzeczy. - Cóż, miło mi to słyszeć, ale ciebie również wyprzedza twoja historia.- przyznała, nie musząc nawet wspominać o jego dokonaniach. Nie bez powodu był kapitanem, to już mówiło samo przez siebie. Ich zaskakująco miłą wymianę zmian przerwała trzecia osoba, która zjawiła się jakby znikąd. Zdała sobie sprawę z obecności Alexa jak tylko poczuła chłód za swoimi plecami. Myśl o tym, że syn Chione będzie brał udział z nimi w misji był już mniej pocieszający, ale nie mogła narzekać. Tu nie chodziło o ich relację, nienawiść czy dziwne odchyły emocjonalne, bo nie wiadomo jak ostatecznie nazwać to co ich łączyło, tylko o wykonanie zadania. Alex był dobrym wojownikiem, więc w obliczu starcia z potworami i jego było dobrze mieć u swojego boku, bez względu na to jak wkurzający potrafił być. - Alex.- odparła już mniej pogodnie, co też było formą powitalną dla blondyna. Joanne dobrze widziała w ciemnościach pieczary, którą przemierzali. Dość szybko zdała sobie sprawę z tego, że inni nie posiadają tej samej zdolności, więc by ułatwić im wszystkim ten marsz, stworzyła niewielkie światełko, które unosiło się nad jej dłonią. Nie wychylała się z większym promieniem, bo chciała jedynie oświetlić im drogę, a nie zwrócić natychmiastowo na nich uwagę. Kiedy do jej uszu dobiegł przeraźliwy ryk, obejrzała się na swoich towarzyszy, a potem odpięła broszkę, która przeistoczyła się w łuk i kołczan wypełniony strzałami, który przewiesiła sobie przez bark. Wyjęła jedną strzałę i trzymała ją przy cięciwie, ale nie naciągała jej nawet. Chciała mieć broń w gotowości, na wypadek, gdyby minotaur zapragnął nagle ruszyć z szarżą w ich kierunku.
Corvus Juarez
Re: Grota Pią 07 Sie 2020, 12:43
Wymiana uprzejmości była przyjemna, póki nie zjawiło się obok nich te indywiduum w postaci Alexa Silverhanda, który całe szczęście zabrał ze sobą na tę misję chociaż ubrania. Corvus spojrzał na swojego zastępcę, a później na uzbrojoną Joanne i na ramiączko swojego plecaka. Coś mu tutaj ewidentnie nie grało i Juarez powoli zaczynał się zastanawiać, czy Alex po prostu zapomniał o ekwipunku, jest głupi czy też został okradziony przed samą misją. Jego komentarz był tutaj zbędny, bo to chyba raczej Silverhand powinien się obawiać parasola w dupie, kto wie czy każdy minotaur nosi topór, być może któreś słuchały Rihanny i mają fazę na Umbrella-ella-ella, e... e... e... Udali się wgłąb jaskini, a Juarez zaczynał się czuć coraz mniej komfortowo, wszystko przez wąskie spektrum światła, które z czasem w ogóle zniknęło. Całe szczęście Collins wpadła na oświetlenie im drogi kulą światła chwilę wcześniej, dzięki czemu syn Melinoe nie musiał jej o to prosić. Dobrze było wiedzieć, że Joanne posiada chociaż śladowe informacje o tym, jakie umiejętności posiadają Alex i Corvus. Punkt dla niej. Dostrzegając dwie odnogi jaskini porośnięte niebieskim mchem i rozpościerającym się żółtawym pyłem, Corvus zmarszczył brwi i zaczął się zastanawiać, czy to na pewno minotaury czy może Gargamel właśnie wpierdolił do kociołka Smerfetkę, stąd te niebiesko-żółte motywy. Obserwował sytuację spokojnie, zastanawiając się skąd ta niebieska narośl i ten żółtawy pył, ale w tym momencie rozległ się ryk stwora, którego Corvus dobrze znał, wszakże z niejednego chleba piec jadł, toteż mierzył się w swojej krótkiej karierze z minotaurami. Juarez przybierając minę Johnny'ego Cage z Mortal Kombat, spojrzał na blondynkę Joanne, która do złudzenia przypominała Sonye Blade. - Collins, idź sprawdź co to było - zasugerował, choć w rzeczywistości nie miał zamiaru tego powiedzieć. Ot po prostu zdziwił się potęgą tego ryku skumulowaną przez wąskie ściany jaskini. Juarez wyszedł na przód i zwrócił się ponownie w stronę Joanne. - Jesteś w stanie sterować tą kulą dalej? - spytał. - Wyślę zjawę zwiadowcę, ale musisz mu oświetlać drogę. Dzięki temu jeśli coś nas zaatakuje, to przynajmniej nie z zaskoczenia - zasugerował i skinął w stronę prawej odnogi jaskini, z której ewidentnie wydobył się dźwięk, który przed chwilą usłyszeli.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Grota Nie 09 Sie 2020, 21:09
Wasz plan z posłaniem duchowego mirażu w celu zbadania terenu był bardzo dobry. Zaraz po stworzeniu przez Corva "bytu" ruszył on wraz ze światłem stworzonym przez Jo do prawego tunelu jaskini. Z początku tunel wyglądał całkowicie normalnie, był ponury, mokry, a przede wszystkim ciemny. Byt poruszał się coraz dalej i dalej mając przy sobie ognik, który rozświetlał mu drogę... i ten ognik właśnie okazał się dla was zgubą. Niestety, ale miraż Corva nie był w stanie przekazać mu zapachu, który czuł, a zagłębiając się z każdym metrem w tunel coraz bardziej można było czuć ciężki zapach bliżej niezidentyfikowanego gazu. Kulka światła, którą stworzyła Jo poza jasnościa emitowała też ciepło, w końcu była źródłem światła. W pewnym momencie, kiedy miraż zaczął powoli zbliżać się do oświetlonego ujścia tunelu usłyszeliście ogromny huk, który zatrząsł całą jaskinią. Dla was był to zaledwie ułamek sekundy, miraż zniknął, tak samo jak źródło światła. Podmuch, który stworzył się podczas wybuchu znalazł tylko dwa ujścia - dalej w stronę tunelu oraz w waszą. Nie minęła nawet dwie sekundy kiedy potężny podmuch uderzył w was z oszałamiającą siłą. Każde z was z hukiem uderzyło w ścianę jaskini znajdującą się za wami. Joanne i Corvus mieli takiego farta, że uderzenie jedynie zaparło im dech w piersiach. Następstwem tego było niemalże natychmiastowe omdlenie ze strony Jo. Jeśli chodzi o Corva to uderzenie nie dał orady od razu go unieprzytomnić, jednakże wyraźnie mógł odczuć, że nastąpi to w ciągu kilku sekund. Alex niestety nie miał tyle szczęścia. W momencie kiedy uderzył plecami o ściane jego głowa odgięła sie do tyłu i przyrżnął z całym impetem w kamienny mur za sobą. Corv mógł usłyszeć jak jego "zastempcy" pęka czaszka. Z poczatku wydawać się mogło, że po porstu wziął i umarł, ale chyba sam Asklepios miał go w objęciach i zrobił "zwrotko żyćko", gdyż ostatkami sił kapitan asklepiosów był w stanie zobaczyć jak klatka piersiowa członka jego zespołu się porusza dając znak, że serce wciąż pompuje krew, a do płuc nabierane jest powietrze. Wtem z drugiego tunelu Corv, który właśnie tracił przytomność dał radę usłyszeć potężny, niski głos: - Kurwa! Rozjebie nam cały ki... Hehehe.. Kogo my tu mamy? Maurycy, rusz tu swoją spasioną dupę! A Ty Punta wyłaź z tego kibla! obiad nas odwiedził!- następnie była już tylko ciemność. Pierwszy z was obudził się Corv, który dzięki swojej wytrzymałości regenerował się znacznie szybciej niż wy. Następna była Jo, a Alex? No cóż, okazało się, że też dał radę odzyskać przytomność, chociaż jego głowa od tyłu przypominała bardziej rozjebanego częściowo arbuza. Sprawiało to chłopakowi ogromny ból i tak na prawdę nie było możliwości stwierdzić czy są to jego ostatnie chwile, czy po prostu nie miało mu się co uszkodzić w głowie. W końcu kto wybiera się bez całego rynsztunku na misję walki z potworami? Serio, gdyby chociaż wziął swoją boską broń, ale jak na złość musiał zapomnieć i pozostawił ją w domu. Ale no wróćmy do was wszystkich, nie możemy skupiać się tylko na "ajsmenie". Znajdowaliście się w słabo oświetlonym pomieszczeniu, które najprawdopodobniej znajdowało się na końcu drugiego korytarza jaskini. Wy, moi drodzy herosi, siedzieliście w stalowej klatce, na tyle dużej, że każde z wam miało trochę przestrzeni, ale i na tyle małej, że nie było szans, aby któreś z was było w stanie całkowicie się wyprostować. Nie byliście związani, ale każde z was mogło zauważyć, że nie macie przy sobie swojego ekwipunku. Wiadomo, że część z was w ogóle go nie potrzebowała, ale no jednak utrata niemalże wszystkiego... No tak, niemalże, gdyż mieliście zrobioną inspekcję rodem z RPA, a co za tym idzie nikt nie znalazł sztyletu, który Corv miał ukryty pod zbroją. Ale wróćmy do jaskini.. Na samym środku pomieszczenia znajdowało się dosyć spore ognisko, a nad nim ogromny garniec, z którego ulatywał dym. Przy samym ognisku zaś znajdowały się trzy pieńki, z których aktualnie dwa zajęte były przez... minotaury. Jeśli chodzi o wygląd minotaurów to raczej byliby oni przedstawicielami zupełnie różnych sposobów życia. Każdy z nich był oczywiście wielki, miał zdecydowanie ze 3 metry wzrostu i ogromne rogi. To co jednak ich od siebie odróżniało to budowa ciała. Jeden z nich wyraźnie lubił ćwiczenia fizyczne, jego ciało było umięśnione i zbite, drugi zaś był typowym przykładem kanapowca i przypominał prędzej ulanego grubasa z rogami. Minotaury zajęte były jedzeniem, dlatego nie odzywały się do siebie i nie spoglądały na was. Elementem, który jeszcze mógł przykuć waszą uwagę była znajdująca się prostopadle (na prawo) od was komoda, na której leżały wasze rzeczy oraz.. głowa ex-vie kapitana drużyny dionizosa Leviego. Odległość jaka dzieliła was od komody to dobre 3-4 metry, a więc nie było szans na sięgnięcie rączką w stronę ekwipunku. Podsumowanie: - Jo i Corv - jesteście delikatnie poobijani, ale nie macie żadnego większego uszczerbku na zdrowiu. Możemy uznać, że jesteście cali ;) - Alex - masz rozciętą głowę i pękniętą czaszkę, co w konsekwencji prowadzi do wykrwawiania się. Prawdopodobnie masz też wstrząśnięty mózg, ale jesteś przytomny. Ból jaki czujesz jest niewyobrażalny.. zupełnie jakbyś przypalił głową w kamienną ścianę - Wasz ekwipunek został wam odebrany poza ostrzem, które posiada Corv Deadline: 11.08 22:00 Tym razem chciałem pójść Alexowi na rękę i czekałem dłużej na post (nie doczekałem się). Następnym razem nie będę tyle czekał.
Joanne Collins
Re: Grota Nie 09 Sie 2020, 22:21
Corvus był szanowanym herosem w obozie, ale to nie powstrzymywało Joanne przed posłaniem mu morderczego spojrzenia, kiedy zaproponował, by poszła na zwiady niczym mięso armatnie. O tyle dobrze, że zaraz wyszedł z nową sugestią, która wydawała się o wiele lepszą alternatywą. Wtedy jej wyraz twarzy wyraźnie złagodniał, choć i tak nie była zadowolona ze względu na ryk, który wcześniej usłyszeli. - Da się zrobić.- odparła, zgadzając się z jego planem. Co mogło pójść nie tak, hm? Poczekała więc aż syn Melinoe stworzy swoją zjawę, a gdy była już gotowa, posłała świetlika wzdłuż tunelu. Czekała w ciszy na jakieś efekty, kolejne ryki, nawet na szarżującego na nich minotaura, ale zamiast tego nastąpił wybuch. Kiedy odbijała się plecami od szorstkiej i twardej ściany tunelu, dotarło do niej, że jednak coś mogło pójść ewidentnie nie tak i to była jej ostatnia myśl nim zemdlała. Kiedy odzyskiwała przytomność, pierwsze co zaczęła czuć to ból pleców i ogólne odrętwienie przez mało korzystną pozycję w jakiej leżała. Otworzyła oczy i pierwsze co zrobiła to w milczeniu rozejrzała się dookoła i zaczęła wodzić rękami wokół siebie, szukając swojej broni. Jak się okazało, nie miała przy sobie niczego z zabranego ekwipunku, a ich rzeczy leżały na jakiejś komodzie, a zaraz obok nich głowa Levi'ego. I jak tu nie martwić się o losy Dionizosów, skoro kapitan odszedł, a zastępca jak widać został dekoracją dla tej jaskini. Po co w ogóle minotaurom komody? W każdym razie, dopiero po tym jak zorientowała się, że nie ma przy sobie choćby wykałaczki, zaczęła rejestrować co się dzieje z jej towarzyszami. Jej oczy szybko spotkały się ze wzrokiem Corvusa, który również był przytomny. Zaraz potem dostrzegła leżącego Alexa i krew rozlewającą się pod jego głową. Z trudem powstrzymała się od odruchowego zerwania się, by go obejrzeć. Wolała, by potwory póki co nie zauważyły, że herosi się obudzili. Mogli albo próbować zdziałać coś po cichu, albo narobić rabanu, a bez względu na wybór opcji i tak chwilowo nie wiedziała co zdziałać. Nie posiadała umiejętności, które pozwoliłyby jej się teraz wymknąć z klatki, bo stalowe elementy były zbyt ciasno połączone. Jeśli celowo zwrócą na siebie uwagę minotaurów nic nie będzie stało im na przeszkodzie, żeby ich zabiły, nawet przy użyciu broni, którą im zabrali. W dodatku Alex...Patrząc na niego, miała wrażenie, że już jest bliski śmierci. - Co robimy?- odezwała się prawie bezgłośnie do Corvusa, licząc na to, że wyczyta cokolwiek z jej ruchu warg. Przysunęła się cicho odrobinę bliżej Alexa, by móc stosunkowo ocenić jego stan. Joanne była kiepskim medykiem i trudno było jej stwierdzić jak pomóc synowi Chione. Z pewnością miał rozciętą skórę głowy, a tego co z jego czaszką nie umiała określić. - Masz broń?- znowu poruszyła jedynie ustami w kierunku Corvusa, wskazując palcem na komodę, by łatwiej było mu się domyślić o co jej chodzi. Wywróciła kieszenie na lewą stronę pokazując mu, że jej zabrali wszystko. Uniosła swój wzrok, przyglądając się konstrukcji klatki, próbując się doszukać jakiegoś wadliwego elementu, sposobu na wymknięcie się. No i jak się wymknąć, skoro Alex jest ledwo żywy?
Corvus Juarez
Re: Grota Wto 11 Sie 2020, 15:10
Hitler nie wiedział, oni też nie. Kto mógł się spodziewać, że lądowanie w jaskini drużyny X-Force nie przyniesie pożądanych rezultatów, a tylko skomplikuje im sytuację? Jebnięcie o ścianę nie było przyjemne i Corvus odczuł to już wcześniej, gdy jeszcze przez chwilę przyglądał się sytuacji powoli tracąc przytomność. Jakiś czas później obudził się w klatce, niczym pospolity zwierzak, który albo zostanie przerobiony na kotlety albo na futro. Albo na oba, jak ktoś jest sprawnym rzemieślnikiem. Juarez pomasował tył swojej głowy i pokręcił głową, chcąc szybko się ogarnąć. Całe szczęście minotaury nie dostrzegły, że już był przytomny. Syn Melinoe w pierwszej kolejności w ciszy spojrzał na swój ekwipunek, który ewidentnie nie był kompletny, a później na swoich towarzyszy, którzy mniej lub bardziej ucierpieli w wyniku tych nieudanych przeszpiegów. Chcąc odpowiedzieć na pytania Joanne, uniósł nieznacznie swoją zbroję, prezentując jej rękojeść noża, a później przeszedł do przygotowania odpowiedniego planu. Sytuację jednak komplikował stan Alexa, który zamiast pomóc, jak zwykle otwierał parasole w dupie kompanów zamiast wrogów. I tak oto zamiast pomagać im, pomagał tym minotaurom. - Udawaj, że śpisz - odparł także bezgłośnie, a by jeszcze poprawić przekaz, wskazał palcem na Collins, a później na Alexa, przystawił dłonie do siebie i podłożył je pod prawą stronę głowy, wyginając ją lekko i tym samym przekazał w najłatwiejszy możliwy sposób, by udawali nieprzytomnych na czas tego, co zamierzał zrobić. Sam nie podniósł się wcześniej, dlatego dużo łatwiej było mu bez żadnego hałasu przekręcić się tak, by dobrze widzieć minotaury. Postanowił zadziałać szybko, skoro prawdopodobnie Alex i tak nie przyda im się w dalszej części tego zadania. Kątem oka Corvus zerknął na korytarz, z którego przynieśli ich do tej części jaskini i korzystając ze swoich mocy, stworzył kolejną zjawę, która miała znaleźć się w przejściu. Jeśli to się udało, Juarez celowo kazał jej poruszyć się tak, by wydobył się z korytarza dźwięk, który miał odwrócić uwagę bestii. Celowo też udawał śpiącego, by w razie odwrócenia się i kontrolnego sprawdzenia ich stanu, nie wydał nikogo. Jeśli to się udało i chociaż jeden minotaur opuścił to miejsce, chcąc sprawdzić ten hałas, Corvus natychmiastowo zdematerializował swoje ciało, by przemknąć się przez klatkę i dotrzeć do ich ekwipunku, który jeśli tylko kombinacja się udała, wziął. Liczył również na odnalezienie kluczy, bo skoro zamknęli ich tutaj wcześniej, to gdzieś one musiały być. Miał nadzieję na to, że są one gdzieś obok głowy Leviego i ich rzeczy, aniżeli gdzieś przy tych minotaurach. Póki jednak ich nie znalazł, starał się nie tworzyć żadnego hałasu, co w przypadku dematerializacji było dość proste. Gorzej było z ekwipunkiem, który wziął tylko ten najpotrzebniejszy (czyt. broń swoją i Joanne). Swój pierścień znał i wiedział jak wygląda oraz że jest w nim ukryta glewia. Szczęście w nieszczęściu, że Joanne chwile przed poprzednim planem, zamieniła swoją broszkę w łuk i strzały, co tylko pokazało Juarezowi, w jakim przedmiocie z kolei ona trzyma swoją broń. A Alex, cóż... Haron też odpadł po godzinie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Grota Sro 12 Sie 2020, 21:11
Corvusowi trzeba było przyznać jedno - koleś zdecydowanie znał się na rzeczy. Był typem człowieka, który na pewno nie dałby się zaskoczyć drugiemu krabowi, głównie dlatego, że wiedział iż one zawsze działają parami. Jego idealny plan wyszedł cudownie. Stworzona przez kapitana zjawa ruszyła do tunelu, w którym zaczęła robić.. w sumie to nie ważne było co - ważne, że działało. Minotaury spojrzały się na siebie wymownym wzrokiem, a "mięśniak" niemalże natychmiast ruszył się z pieńka, aby zobaczyć co się stało. To był Twój moment Corv, Twoja chwila kiedy mogłeś pokazać, że stopień generała pasował do Ciebie idealnie. Cudowny taktyk, nieomylny strateg i człowiek, który ograł Jordana, był teraz dosłownie centymetry od waszego rynsztunku. Udało mu się zdobyć swoją przemienioną w biżuterię broń i sięgnął w stronę tej należącej do Jo. Niestety w cieniu wielkiego człowieka jak Corv zawsze musi być jakiś zjeb, który spierdoli nawet najprostszą robotę. Zadaniem Alexa było tylko leżeć i udawać trupa, czyli stan, w którym i tak prawie się znajdował. Niestety, jak to na upierdliwość losu bywa, chłopak na prawdę zaczął zgonować. Z powodu utraty dużej ilości krwi i niedotlenienia doszło w jego ciele do drgawek, podobnych do ataku padaczki. Po kilkudziesięciu sekundach ciało Alexa opadło, a życie uleciało z niego całkowicie. To od razu zwróciło uwagę drugiego minotaura. Kiedy spojrzał do klatki zorientował się, że są tam tylko dwie osoby. Na Twoje szczęście Corv, zanim minotaur ogarnął ile osób brakuje byłeś już w posiadaniu broni należącej do Jo i podrzuciłeś jej ją do klatki. W końcu nadszedł ten moment i minotaur spojrzał w Twoją stronę. W tym momencie mogłeś zrozumieć dlaczego nie był on zbyt rozgarnięty... Jego twarz mówiła wszystko, a tym wszystkim był dodatkowy chromosom. Jednakże nawet pomimo dodatkowej części kodu genetycznego minotaur był w stanie zareagować zgodnie ze swoimi instynktami. Podnosząc się szybko z pieńka (no szybko, jak na swoje grube cielsko) złapał jednocześnie chochlę znajdującą się w garncu, a następnie przypierdolił Ci nią prosto w klatkę piersiową. Na szczęście chochla była z drewna, a co za tym idzie rozwaliła się na Twoim ciele i pozostawiła po sobie jedynie ogromny, zapierający dech w piersiach ból. Zdziwiony tym zdarzeniem minotaur olał Cię totalnie i spojrzał na szczątki łyki skonsternowany tym, co mogło się z nią stać.. To była Twoja szansa!
Podsumowanie: - Corv ból w klatce piersiowej, odzyskałeś swoją broń i stoisz na nogach na przeciwko minotaura z downem - Joanne leżysz obok trupa, ale odzyskałaś swój ekwipunek - Alex tak wszystkim pokazał jak radzi sobie z minotaurami samym lodem, że już nawet sam nigdy w życiu loda nie dostanie - Twoja postać jest martwa. Deadline do 14.08 22:00
Joanne Collins
Re: Grota Sro 12 Sie 2020, 21:48
Joanne dziękowała losowi za to, że na tej misji miała chociaż Corvusa ze sobą. Alex był w tragicznym stanie, niezdolny do jakiejkolwiek walki. Chyba już wszyscy tutaj wiedzieli, że zostały mu tylko minuty, a może nawet sekundy. Takich obrażeń nie da się wyleczyć za pomocą skrawka materiału i chęci, a nawet jeśli, to Collins nie miała pojęcia jak to uczynić. Juarez byłby chyba mistrzem gry w kalambury, bo córka Heliosa natychmiast zajarzyła co próbował jej przekazać. Dlatego cichaczem ułożyła się z powrotem w pozycji leżącej, zamknęła oczy i nie ruszała się z miejsca. Nasłuchiwała wszystkiego co się działo w pobliżu i wnioskowała, że póki co Corvusowi idzie świetnie. Otworzyła oczy, gdy poczuła jak jej rzeczy uderzają o jej nogi. Zaraz po tym Alex dostał jakiejś telepawy, co natychmiast zwróciło uwagę upośledzonego minotaura. Joanne poderwała się w końcu z miejsca i pozbierała szybko swoje rzeczy. Syn Chione zamarł w miejscu i było już wiadomo, że nie ma czego ratować. Kiedy nierozgarnięty potwór sięgał po chochlę, Joanne rozerwała skrawek materiału z odzienia Alexa, przepraszając go w myślach, za wykorzystanie go nawet pośmiertnie i owinęła nim kawałek strzały tuż przed grotem. - Spaślaku, orientuj się.- rzuciła w kierunku minotaura, którego chochla się właśnie złamała, naciągając strzałę na cięciwę łuku. Nie umiała określić na ile bolesne było uderzenie wymierzone w Corvusa, więc chciała odwrócić dodatkowo uwagę potwora na siebie. Ustawiła się tak, by móc celować między stalowymi prętami klatki, prosto w krtań grubasa. Skupiła się na swoim celu, podpaliła zawinięty materiał, a potem wypuściła strzałę. Pozostawał dla niej nadal jeszcze jeden problem. Nadal siedziała w klatce, z której nie umiała się wydostać. Skoro dotąd nie znalazła wadliwego elementu tej klatki, a Corvus nie znalazł kluczy, pozostało jej kombinowanie. Sięgnęła po scyzoryk i pospiesznie próbowała z pomocą szpikulca rozprawić się z zamkiem. Podgrzała metalowy element, by móc lekko wykrzywić jego końcówkę i zaczęła majstrować. Co chwilę rozglądała się, by wiedzieć co dzieje się wokół niej. Jeśli przeżyje tą misje, z pewnością zacznie nosić ze sobą wytrychy.
Corvus Juarez
Re: Grota Pią 14 Sie 2020, 15:11
Widać było niepewność na twarzy Corvusa, który przez cały ten czas miał gdzieś z tyłu głowy, że Alex niczym Barcelona w Lidze Mistrzów z Romą czy rok później z Liverpoolem zesra się metr przed kiblem. Wszyscy myśleli, że minotaury zaraz spuchną, a tu jednak trzeba było nastawić się na konfrontację. W tym celu właśnie Juarez odzyskał ich broń i spojrzał na Joanne, która w tym momencie chrzaniła Silverhanda jak Kaiba zasady. Ten moment wykorzystał jednak zdowniony minotaur (nazwa robocza: Abdul-Abziz) i uderzył herosa chochlą, co ten odczuł na swojej klatce piersiowej. Jedyne dobre co wyszło z tego uderzenia to to, że teraz Corvus będzie się mógł chwalić, że oberwał chochlą. Czy ktoś inny oberwał chochlą z tu obecnych? Nie sondze. Latarnia intelektu tego wyszczerzonego furtiana nie świeciła zbyt jasno, więc ten moment postanowił wykorzystać Juarez, który natychmiast zmienił swój pierścień w glewię (nie mylić z Corvus Glaive) i korzystając z okazji, podbiegł do minotaura, chcąc podciąć mu achillesy niczym ekstremiści rwandzkiego plemienia Hutu swoim wrogom rwandzkiemu plemieniu Tutsi. Miał też nadzieję, że podpucha Joanne wyjdzie i Abdul-Abziz zwróci się w jej stronę, dzięki czemu ułatwi tylko zadanie przyszłemu generałowi specjalnych sił ofensywnych Freezera obozu. Corvus co jakiś czas spoglądał na korytarze, z których mogły przyjść pozostałe dwa minotaury. W tej konfiguracji mieli małe szanse na wygraną, choć akurat Juarez miał możliwości, by unikać wielu ciosów. To też uczynił i wobec potencjalnego kontrataku zdownionego potwora, próbował unikać jego ruchów, a jeśli nie miał miejsca czy odpowiedniego refleksu, rekompensował sobie to używaniem dematerializacji, dzięki czemu ciosy przez niego przechodziły. Juarez chciał zyskać jak najwięcej czasu, by Collins wydostała się z klatki, dlatego też bez ceregieli spróbował zlikwidować przeciwnika. Jeśli podcięcie achillesów się udało, to nawet sam Popol na Zunie nie ustanie na nogach, ten moment też postanowi wykorzystać Corvus, który zacznie ciąć glewią ciało bestii coraz wyżej, by zadać mu jak najwięcej bólu. Korzystając też z jego instynktów, będzie chciał okrążyć go i przepołowić mu czaszkę glewią tworząc zamach od dołu do góry, jeśli uda mu się podejść dostatecznie blisko. W przypadku oporów ze strony Abdul-Abziza, zdematerializuje się na chwilę, by ustawić się w odpowiedniej pozycji.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Grota Pon 17 Sie 2020, 17:21
Wasza synchronizacja była niemalże tak dobra jak trenera i pokemona podczas mega ewolucji. Jeszcze chwila i cały świat byłby w stanie powiedzieć, że Joanne zaczeła przybierać formę Corv-Joaninja. Plan udał się niemalże perfekcyjnie. Co prawda Jo nie dała rady trafić w gardło minotaura, który słysząc jej głos rusyzłdelikatnie do tyłu, ale to dało Corvowi czas na załawtwienie achillesów minosiowi. Wielka kupa tłuszczu i mięsa walnęła na glebę ryjem do przodu. W momencie kiedy Corv pojawił się za przeciwnikiem i zaczął smagać minotaura po plecach doznać mógł niemałego szoku. Minotaur nie wył z bólu, a raczej kwiczał z rozkoszy. Między jego jękami dało się bowiem co chwilę usłyszeć "O tak! Tak tatusiu!". Najwyraźniej ten minotaur miał totalnie nierówno pod sufitem. W tym samym czasie Jo próbowała znaleźć zamek klatki... no i jej się to nie udało. Dopiero bowiem kiedy zmieniła pozycję cała radę zauważyć, że klatka nie miała dna, a jej konstrukcja przypominała bardziej sidła. Wniosek był prosty - ta klatka została na was postawiona. Niestety przydałby się wam trzeci compadre, który dodatkowo stałby na czatach. Alex jednak postanowił uciąć sobię drzemkę.. z serii tych wiecznych, a co za tym idzie nikt nie pokrył pleców Corva. W momencie kiedy młody kapitan zostawił już na ciele minotaura około 5 pokaźnych smagnięć stało się coś spodziewanie niespodziewanego. Skupiony na ubiciu przeciwnika Corv nie dał rady zareagować na drugiego minotaura, kóry powracając z tunelu zobaczył atak na swojego towarzysza i zaszarżował na kapitana asklepiosów. Uderzenie całym ciałkiem poważnie dało sie odczuć na plecach. To jednak nie był koniec, wkurwiony jak sto pięćdziesiąt minotaur naparł wraz z Corvem na ścianę i dosłownie przebił się przez nią korzystając z młodego kapitana niczym tarana. Corv miał to szczęście, że ściana była dosyć cienka, dzięki czemu uderzenie w nią nie skończyło się podobnym statusem życia jak w przypadku Alexa. Miejsce, w którym się znaleźliście było dodatkową, dobrze oświetloną, pieczarą jaskini. Najwyraźniej służyła ona za sypialnie dla minotaurów. Całkowicie niespodziewanie udało wam się rozdzielić minotaury, ponadto Maurycy, który obrał sobie za cel Corva najwyraźniej nie miał zamiaru szybko kończyć potyczki. Postanowił on bowiem, że da chłopakowi zebrać się do kupy, a sam ruszył w kąt pieczary po swoją broń - dwa jednoręczne topory. Joanne w tej sytuacji została całkowicie sama w pieczarze... No może nie do końca sama, ale minotaur zboczuch na pewno jeszcze trochę poleży zanim będzie w stanie podnieść się z ziemi. W końcu podniesienie takiego sadła wymaga nielada wysiłku...
Corv- lekki ból pleców i oszołomienie, które na szczęście mija Joanne - walcz dalej żabko! Deadline: 19.08 18:00
Joanne Collins
Re: Grota Wto 18 Sie 2020, 21:37
Joanne żałowała, że nie udało jej się trafić podpaloną strzałą w minotaura. Zapewne widok tego jak wykrwawia się, a jego skóra ulega oparzeniom sprawiłby jej swego rodzaju satysfakcję. Niestety potwór poruszył się nie tak jak przewidziała, a strzała śmignęła tuż obok niego. Jedynym plusem było to, że udało jej się odciągnąć jego uwagę od Corvusa, który wykorzystał tą chwilę i zaczął chlastać ostrzem po obskurnych tkankach grubasa. Joanne próbowała odnaleźć zamek, z którym mogłaby się rozprawić. Trochę szkoda, bo może wykazałaby się wtedy jakąś złodziejską sztuką otwierania różnych mechanizmów za pomocą zmodyfikowanego scyzoryka. Okazało się, że ta klatka nie posiadała żadnego zamka ani nawet kłódki. Zdesperowana rozglądała się dalej, szukając jakiegoś wyjścia. Dopiero po chwili udało jej się względnie przeanalizować budowę klatki i uderzyła się otwartą dłonią w czoło, robiąc przysłowiowego "facepalma". Jak mogła wcześniej nie zauważyć, że ta klatka nie ma nawet podłoża, skoro już wcześniej się rozglądała?! W tym czasie zdążył wrócić drugi minotaur, który zaszarżował na Corvusa. Wiadome, że chciała wesprzeć swojego towarzysza w misji, ale najpierw musiała się uwolnić. Korzystając z tego, że jeden potwór był zajęty kapitanem drużyny Asklepiona, a drugi nie potrafił podnieść swojego sadła, przykucnęła przy samych kratach i spróbowała je podnieść. Jeśli jej się udało, prześliznęła się pod nimi, by móc skupić się na downie, który jeszcze jakoś dychał. Postanowiła, że zakończy jego męki, choć wyglądało jakby mu się to nawet podobało. Stanęła mu na pociachanych plecach, nie przejmując się jego ranami, bo miała nawet nadzieję, że zada mu tym dodatkowy ból. Niech skurczybyk porzuci te perwersyjne skojarzenia z obrażeniami, których doznał. Łuk zawiesiła na swoim barku dosłownie na moment, bo teraz zamierzała wyjąć sztylet, który również odzyskała. Złapała prawą dłonią za jeden z rogów minotaura i podniosła jego głowę z ziemi. Potem schyliła się i poderżnęła mu gardło ostrzem, by potwór wykrwawiał się już na dobre. - Zdychaj, grubasie.- mruknęła jedynie pod nosem i zeszła z jego tłustego cielska.
Corvus Juarez
Re: Grota Sro 19 Sie 2020, 13:33
Nie można było odnieść innego wrażenia niż to, że Corvus występował tu w roli Czarodziejki z Księżyca, a Jo i Alex zgodnie postanowili udawać Tuxedo. Na czym polegał cały haczyk? A mianowicie na tym, że Juarez musiał zająć się dwoma minotaurami, podczas gdy Collins i Silverhand dwoili się i troili, jak tu wyjść z klatki. Corvus już po pierwszej chwili, gdy tylko nie odnalazł się żaden klucz, wiedział doskonale co należy zrobić. Oczywiście ten przychlast Alexander nie pomógł im i zamiast zamrozić pręty, by potem wybić wyjście z klatki, sam zezgonował i stał się chłodny. Córka Heliosa też się nie popisała, bo przecież moce boga słońca pozwalały jej na to, by spalić metal i doprowadzić do tego, że można byłoby zmienić jego kształt. Wystarczyło przecież podgrzać je do odpowiedniej temperatury i ściągnąć na bok. Alex może i by się nie zmieścił, ale Jo ze swoim metr siedemdziesiąt i ledwo zarysowanymi cyckami? Dałaby radę wyjść. No tylko nikt na to nie wpadł. Czego jednak się spodziewać po parasolu w dupie i plastusiu z Dionizosa. Wszystko ładnie pięknie, a Juarez został użyty jak typowe narzędzie do rozpierdalania ścian. Wylądował w drugim pomieszczeniu tuż po tym, jak bawił się w BDSMy z tym upośledzonymi minotaurem. Swoją drogą, dobrze że Corvusowi odrosły włosy, bo ten down mógł sobie pomyśleć, że to jakiś łysy z Brazzers czy inny astronauta. Niemniej jednak skoro minotaur oberwał w oba achillesy, to teraz powinien być minotauro-stonogą co najwyżej, bo jak on miał się podnieść niby? Docenił gest Maurycego, kolegi Bubu, który pozwolił mu pozbierać się i wstać. Ze spokojem Corvus podniósł swoją glewię, którą wypuścił po upadku i spojrzał na przeciwnika, który może i nie był na Zunie, ale miał pewną przewagę, wszakże czuł się bardziej komfortowo w tym otoczeniu niż Juarez. - True Ogre... - rzucił sam do siebie syn Melinoe, widząc jak bestia chwyta dwa jednoręczne topory. Korzystając z chwili wytchnienia, postanowił wydrzeć się w stronę Joanne, by dobrze usłyszała go z innego pomieszczenia. - Nie chcę ci przeszkadzać Collins, ale może w końcu spalisz te pręty i wyjdziesz z tej klatki?! - wykrzyczał, nie widząc jednak tego, co robi Joanne. Miał nadzieję, że heroska nie wpadnie na błyskotliwy pomysł podnoszenia ciężkiej klatki. Wierzył w nią, naprawdę. Obrócił glewię w dłoniach i przyblokował drewniany środek łokciem, usztywniając tym samym swoją pozycję. Kącikiem ust uśmiechnął się w stronę Maurycego, który być może miał jeszcze trochę pieniążków na lody. - Pierwszy kto zginie, przegrywa! - wykrzyczał, po czym ruszył w stronę minotaura i korzystając ze swoich zdolności przysługujących dzieciom Melinoe, w momencie pierwszego ataku postanowił się zdematerializować, by uniknąć toporów i tym samym zbliżyć się na niewygodny dystans dla potwora, który miał bardzo ograniczone pole manewru, gdy Juarez był tak blisko. Wobec umięśnienia górnych partii ciała minotaura, kapitan Asklepiosów celować w nogi, chcąc doprowadzić do podobnego stanu, co tego downa z innego pomieszczenia (dla wytłumaczenia, nie chodzi o upośledzonego minotaura, a o Alexa, który umarł). Dzięki temu, że byli tylko we dwóch w pomieszczeniu, koordynował cały czas ilość przeciwników oraz ich ruchy. Za każdym razem, gdy zbliżał się do niego topór, kolano czy inna część ciała, mająca wyrządzić mu krzywdę, Juarez dematerializował się. W pewnym momencie, Corvus odskoczył, zostawiając za potworem jedną zjawę, którą wytworzył w powietrzu. Ta korzystając z jego odwrócenia uwagi, wbiła się mieczem prosto w plecy potwora, celując w słabiej osłoniętą jego partię, czyli gdzieś w okolice karku. Juarez w tym czasie łapał oddech i rozejrzał się po pieczarze, chcąc mieć ogląd na całą sytuację.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Grota Sro 02 Wrz 2020, 14:19
Niestety Joanne, pomimo swoich boskich zdolności nie byłaś w stanie podnieść klatki - była ona dla Ciebie zwyczajnie za ciężka. Radzę już więcej tego nie próbować, bo następnym razem coś takiego może skończyć się mało przyjemną przepukliną, a to może trochę utrudnić życie. Na całe szczęście Punta, który już się opanował z perwersyjnego amoku dalej nie mógł się podnieść, a to wszystko dzięki profesjonalnemu podcięciu Achillesów ze strony Corva. Tak więc można stwierdzić, że generał zdecydowanie uratował Ci pupę i dał czas do działania. Sam Corvus zaś miał trochę cięższe zadanie. Minotaur, z którym przyszło mu się zmierzyć, ewidentnie wiedział o co chodzi w walce i miał już niejedną potyczkę za sobą. Wasza wymiana ciosów była na bardzo wysokim poziomie. Minotaur był w stanie sparować niemalże każde Twoje uderzenie, Ty zaś niemalże perfekcyjnie dematerializowałeś swoje ciało w przypadku pewnego uderzenia co ratowało Twój tyłek. Widać było bowiem, że uderzenia ze strony Maurycego mogłyby po prostu przeciąć Cię na pół. W momencie kiedy zająłeś się materializacją zjawy nie dałeś rady zauważyć, że topór minotaura, który dopiero co przeszedł przez Twoją zdematerializowaną prawą rękę zahaczył również o lewą, która niestety zmaterializować się nie zdążyła. Z tego powodu otrzymałeś cięcie na lewym przedramieniu, po wewnętrznej jego części. Dzięki temu, że to nie ta ręka była, w którą celował docelowo minotaur, cięcie było płytkie i nie zagrażało Twojemu życiu. Nadszedł moment odskoku i ataku ze strony zjawy. Duch wbił swoje ostrze w ciało potwora. Maurycy zaryczał z bólu i niemalże od razu wykonał obrót o 180 stopni uderzając zjawę toporem. Siła ataku była tak duża, że duch niemalże od razu zniknął z pola walki. Maurycy spojrzał się na Ciebie i wbił jeden topór w ziemię: - Atakujesz plecy jak zwykły tchórz? Też mi heros! W takim razie posmakuj tego... Z pozdrowieniami od syna Tartaru. Po tych słowach wyciągnął spod szmaty, która miał owiniętą w pasie czarny medalion. "Krążek" niemalże natychmiastowo zaczął emanować złą energią - energią, którą Corv bardzo dobrze poznał rok temu. Nagle minotaur przełamał medalion na pół, a mroczna, zła energia, która się z niego wyzwoliła oplotła potwora od stóp do głów, zaczęła wchłaniać się w jego ciało. Masa mięśniowa potwora wzrosła i wydawała się twardnieć, włosy na ciele urósł dodatkowe paręnaście centymetrów, a sam minotaur wydawał się urosnąć. Ponadto z jego szczęki wystawały teraz kły, przedramiona wytworzyły skórę podobną do skóry aligatora, a oczy zaświeciły krwistą czerwienią. Maurycy rzucił medalion za siebie i wyrwał z ziemi znajdujący się w niej topór: - Rozjebię sam ten wasz obóz. Panicz nie będzie do tego potrzebny! Po tych słowach zaszarżował na Ciebie z jeszcze większą prędkością niż wcześniej. Ten minotaur zdecydowanie przekroczył w tym momencie rangę stwora, którym był wcześniej.
Joanne Collins
Re: Grota Sro 02 Wrz 2020, 15:12
Klatka okazała się zdecydowanie za ciężka, by móc ją samodzielnie podnieść. Blondynce pozostało drugie rozwiązanie, do którego wcześniej nie była specjalnie przekonana, bo i stal potrzebuje odpowiedniej temperatury, by siłą mięśni ją ugiąć, zależnie również od tego jakiego rodzaju ona była. Wszak Joanne na hutnictwie się nie znała i może stąd takowe wątpliwości, kiedy próbowała wpierw udźwignąć konstrukcję. W każdym razie, zrezygnowała z podnoszenia jak tylko zdała sobie sprawę, że jest to niemożliwe. Musiała znowu skorzystać z garderoby nieszczęśliwie uśmierconego Alexa. Odczepiła naramienniki, jego lekkiej broi, by móc ich później użyć. Zatarła szybko dłonie i wydobyła z nich ogień, kierując nim w dwa pręty tworzące klatkę. Starała się uzyskać maksymalną temperaturę, do jakiej była zdolna. Potem zaczęła napierać na pręty, osłaniając dłonie przed poparzeniem skórzanymi elementami, które zabrała synowi Chione. Jeśli jej się udało, wyszła w końcu z klatki i zrobiła to co zamierzała już za poprzednim podejściem. Poderżnęła pospiesznie gardło leżącemu grubasowi, by bez dalszych ceregieli pozbawić go życia. Zaraz po tym pognała prosto w miejsce, w którym Corvus toczył bój, wymieniając swój sztylet znowu na łuk. Zatrzymała się w miejscu, gdzie przebili się do nowego pomieszczenia. Gdy się tam znalazła, dostrzegła, że minotaur się dziwnie przeobraził. Nabrał nowych cech wyglądu, więc mogła jedynie przypuszczać, ze także i umiejętności. Wypuściła więc szybko ognisty pocisk prosto w dłoń, w której dzierżył wytargany z ziemi topór z nadzieją, że może go znowu upuści. Nie czekała na efekt, tylko posłała kolejną kulę w jego łeb, by go poparzyć i zdezorientować. Potem wyjęła ze swojego kołczana strzałę i zaczęła naciągać cięciwę, cofając się jednocześnie o trzy kroki na wypadek, gdyby potwór postanowił zamachnąć się w jej stronę. Wycelowała w jego klatkę piersiową i wypuściła strzałę. Natychmiast sięgnęła po kolejną, robiąc w między czasie unik przed ewentualnym atakiem ze strony minotaura.
Corvus Juarez
Re: Grota Pią 04 Wrz 2020, 13:01
Corviknight nigdy nie lekceważył żadnego przeciwnika, dlatego też zawsze zakładał to, iż każdy może go czymś zaskoczyć. Nie inaczej było z minotaurem, który był zaprawiony w boju i zdawał się być liderem tej formacji, zwłaszcza biorąc pod uwagę posiadanie tajemniczego medalionu, którego chwilę później użył. Nie zdziwiło go jednak w zupełności podejście potwora, który potraktował jego atak od tyłu jak coś niehonorowego. Wiedział doskonale, że rozumne bestie imają się różnych środków, by wygrać i z pewnością wywarłoby to wrażenie na jakimś dziecku Ateny, który ponad wszystko cenił sprawiedliwą walkę. Juarez widział to inaczej: w walce chodzi o to, by ustać na nogach. Poza tym, rogacz mógł się mądrzyć, bo miał przewagę niemal we wszystkim: sile fizycznej, szybkości czy wytrzymałości, ale syn Melinoe nie będzie wchodził w żadne dywagacje na ten temat. Taka stypulacja walki była mu wybitnie nie na rękę i trzeba było temu zaradzić, choćby stosując ciosy w plecy za pomocą zjaw. Dzięki tolerancji nawet nie poczuł cięcia, ale gdy już adrenalina opadnie z pewnością trzeba będzie to w jakiś sposób zabandażować, by nie ciekło z niego więcej krwi. Dominująca ręka była w dalszym ciągu w pełni sprawna, dlatego też nie przejął się tą malutką raną. Co innego przemianą potwora, która mocno go zaniepokoiła. Corvus doskonale wiedział, że wsparty magią minotaur będzie jeszcze trudniejszym przeciwnikiem i dlatego postanowił użyć całej swojej siły, wyłączając oczywiście boskie błogosławieństwo, które miał zamiar zastosować kiedy indziej - w bardziej tragicznym położeniu. Obrócił w dłoniach glewią, kierując ją ostrzem do dołu i na koniec poprawił uchwyt obiema dłońmi, spoglądając na rogacza, który właśnie podnosił swój topór. Juarez korzystał z każdej sekundy odpoczynku i łapania oddechu, gdyż ciągła dematerializacja i wezwanie zjawy odbiły się już w jakiś sposób na jego kondycji. Miał jednak jeszcze zapas sił, ale nie szkodziło odzyskać ich tyle, ile był w stanie przez tą krótką chwilę. Dostrzegł kątem oka Joanne, która pojawiła się w pomieszczeniu i natychmiast rzuciła w jego stronę dwie kule ognia. Z jakim efektem? To się okaże, jednakże Juarez wyczuł moment do ataku i sam przesunął się do przodu, mając nadzieję na to, że uda mu się uszkodzić zmutowanego minotaura, korzystając z odwrócenia jego uwagi przez Collins. Syn Melinoe podbiegł szybko do potwora i opierając się na ostrym końcu glewii uniósł się w powietrze niczym prawdziwy tyczkarz i kopnął z całej siły prawą nogą minotaura w pysk, by później wylądować na ziemi, unieść ostrzem trochę piachu z jaskini i obsypać nim twarz przeciwnika, chcąc skonfundować go jeszcze bardziej, być może nawet udało mu się nieco naciąć skórę na głowie potwora. Tuż po tym stworzył zjawę, która miała za zadanie zapunktować bestię w czuły punkt, to znaczy w prawą łydkę, w którą miał zostać wbity szeroki miecz. Juarez wykorzystał ten moment również do tego, by naciąć w poważny sposób udo tej samej nogi minotaura, mając jednak przeczucie, że może nic z tego nie wyjść, wszakże jego skóra była bardziej aligatorowa aniżeli bycza czy człowiecza. Ciągle pamiętał też o tym, by w razie możliwości unikać potencjalnych ciosów, a także dematerializować się w momentach, kiedy już nie jest w stanie się uchylić czy odsunąć. Najważniejszym było nie oberwać poważnie i skończyć tą walkę, zanim zaczną opadać z sił. We dwoje mieli większe szanse.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Grota Pon 07 Wrz 2020, 14:59
Po wielu próbach Joanne w końcu udało się wydostać z klatki i zakończyć cierpienia grubego zboczuszka, który nie miał możliwości podniesienia się z miejsca. Prawdopodobnie Jo wyświadczyła mu przysługę, bo z takim cielskiem potwór konałby powoli i bardzo boleśnie, tracąc zbędne kilogramy dzień po dniu. Teraz jednak nie było czasu na zastanawianie się co by było gdyby, bo liczy się jedynie teraz! Kiedy Jo wparowała do pomieszczenia, w którym znajdowali sie Corvus i jego przeciwnik, było już za późno na zapobieganie ewentualnej przemianie potwora. Maurycy wyraźnie był teraz przeciwnikiem, który mógłby zmieść niejednego herosa samym pierdnięciem. Nie zważając na nic Joanne utworzyła w dłoni ognistą kule i posłała ją w stronę dłoni potwora. Niestety skutek był marny- nowa, twarda skóra potwora wydawała się całkowicie nie reagować na płomienie wytworzone przez dziecko Heliosa. Druga zaś, ta puszczona w pysk, nie tyle zadała potworowi obrażenia co zdecydowanie go na chwilę skonfundowała. Same strzały również nie przyniosły zamierzonego efektu - skóra potwora była zbyt twarda. Niemniej jednak ten moment wykorzystał Corvus. Wykonując skok niczym lekkoatleta na igrzyskach w Soczki wzbił się na swojej glewii i przyjebał z double front kicka Maruycemu w pysk. O ile był to efektywny ruch to okazał się tragiczny w skutkach. Nie można bowiem zapominać o wielkich, byczych rogach, które wciąż znajdują się na głowie potwora. Zdezorientowany kulą ognia Jo i uderzony podeszwami Corva potwór niemalże natychmiastowo ruszył swoim łbem i wbił czubek rogu w nogę Corvusa, po zewnętrznej stronie - tuż nad kolanem. Ponadto czując opór potwór wykonał szybki ruch i rozciął chłopakowi nogę aż do samego końca uda. Ból był niemiłosierny, ale Twoja tolerancja pozwoliła na przezwyciężenie go i wykonanie reszty swoich akcji perfekcyjnie. O ile cięcie uda potwora zostawiło tylko delikatne rozcięcie (potwór miał naprawdę twarde, zbite mięśnia) to bezpośrednie pchnięcie w łydkę zmusiło Minotaura do delikatnego przyklęknięcia na zranionej nodze. Ten ruch również pozwolił Ci głębiej pchnąć glewię podczas poprzedniego cięcia, a co za tym idzie nie tylko sypnąłeś piaskiem, ale na dodatek wydłubałeś potworowi jego lewe oko. Usłyszeliście potężny ryk, a wkurwiony potwór podniósł się z ziemi, zamachnął prawą ręką, a następnie wyrzucił topór w stronę... Joanne. Sam zaś ponownie zaszarżował na Corva układając topór pod pachą wolnej ręki - najwyraźniej miał zamiar wykonać równoległe do ziemi cięcie, które miałoby rozciąć młodego generała na dwóch mniejszych generałów.
Deadline do 09.09 - 16:00
Corvus Juarez
Re: Grota Sro 09 Wrz 2020, 14:13
Wszystko było ładnie i pięknie, póki nie weszli do tej przeklętej jaskini. Strata Alexa była bolesna, bo przecież chłopak ledwie kilka dni pobył jego zastępcą, po czym udał się do krainy wiecznych łowów z pomocą minotaurów. Dodatkowo wpadli w pułapkę jak debiutanci, a jeszcze na sam koniec Maurycy, kolega Bubu, przeobraził się w jakąś formę Imperfect, Pure Evil, Final Form czy innego Dr Wheelo albo Zuchwalca i zaczął im dawać nieźle w kość. A przynajmniej Corvusowi, bo Joanne oczywiście toczyła bój sama ze sobą, próbując wydostać się od trzech tygodni z klatki. Sytuacja wyglądała bardzo ciekawie i w ogóle bardzo przyjemnie, o ile zaakceptujemy fakt, że herosi są w piździe. Corvus mógł przewidzieć, że rogi zrobią swoje, ale chciał skorzystać z tego jednego momentu zaskoczenia wiedząc, że to w jakiś sposób skonsternuje minotaura. Kombinacja udała się połowicznie, bo został oślepiony chociaż na jedno oko, ale noga Juareza była w złym stanie i tylko dzięki wysokiej tolerancji był w stanie jeszcze się normalnie poruszać. Zapewne jak tylko adrenalina przestanie działać, to będzie się zwijać z bólu niczym młody łepek, który chyba złamał piszczel, albo ten ziomek z "Ziomka" co napierdalał na treningach w metalowe słupy. Jeden topór został rzucony w stronę Joanne, syn Melinoe nie miał jak na to zareagować, gdyż blondynka była za daleko od niego. Poza tym, miał swoje problemy, które nie kończyły się na zranionej nodze. Bestia zaczęła na niego szarżować, a sam Juarez powoli zaczynał odczuwać zmęczenie z powodu nadużywania swoich mocy. Musiał jednak spiąć dupę w troki, bo bez dematerializacji i zjaw mają marne szanse. Postawił więc wszystko na jedną kartę i podczas biegu minotaura, wytworzył w pewnym momencie zjawę, która tym razem pojawiła się przed nim, a także schował glewię z powrotem do pierścienia i założył go szybko na palec. Wyglądało to tak, że w momencie szarży, Corvus wykorzystał impet potwora i stworzył przed nim zjawę, która wisiała w powietrzu, a sam minotaur nadział się głową na wystawione przez nią ostrze, wszakże Juarez kontrolował w pełni poczynania zjawy. Po pierwszym uderzeniu, zjawa przeniosła się na barki rogacza i ponowiła atak ostrzem w głowę, która zdawała się być jedynym słabym punktem tego bydlaka. W momencie cięcia, które miało za zadanie przepołowić kapitana Asklepiosów, Corvus zdematerializował się i co więcej, zamienił się miejscami ze swoją zjawą. Trzymając się jednego z rogów, drugą ręką wyjął ostrze, które miał schowane przy pasku i wbił je w drugie oko potwora, chcąc oślepić go i być może nawet wykończyć, starając się wsunąć nóż najgłębiej jak się tylko dało. Po tym Juarez stworzył kolejną zjawę przy Joanne, z którą natychmiast zamienił się miejscami, tworząc prowizoryczną teleportację. Musiał wszakże uważać na to, by i tym razem nie zostać ofiarą furii minotaura. Zacisnął zęby, czując jak boli go noga i był gotów do kolejnej rundy starcia, choć z minuty na minutę było mu coraz ciężej, nie tylko przez kontuzję, ale również przez użytkowanie swoich mocy, które również miały przecież swoje limity. Korzystał więc z każdej chwili odpoczynku, nawet na złapanie tylko kilku oddechów.
Joanne Collins
Re: Grota Sro 09 Wrz 2020, 17:37
Joanne chwilami odnosiła wrażenie, że z każdą kolejną chwilą spędzoną w tej jaskini pojawiało się coraz więcej przeszkód. Kiedy myślała, że uda jej się zadać jakiś cios, pojawiało się coś co utwierdzało ją jedynie w tym, że większość rzeczy, których się nauczyła, było teraz bezużytecznych. Zaczęło się od pierwszego niewypalonego pomysłu w postaci posłania światełka, bo wywołało ono wybuch, przez który potrafili przytomność i trafili do klatki. Ona i Corvus chociaż uszli z życiem, czego nie można powiedzieć o synu Chione. Potem minotaur przeobraził się w jakiegoś bosa, którego skóra stała się odporna na ogień i na tyle twarda, że strzały odbijały się lub łamały, zamiast się w nią wbić. Joanne nie odrywała wzroku od rozwścieczonej bestii, więc kiedy tylko Maurycy wziął zamach ręką, wyrzucając w jej stronę topór, wykonała szybki unik w bok. Minotaur zdecydował się dalej nacierać na Corvusa, więc Joanne wykorzystała ten moment, by zdematerializować swój łuk z powrotem do postaci broszki, bo był on bezużyteczny w obliczu stwardniałej i grubej skóry potwora. Sięgnęła za to pospiesznie po wyrzucony topór, łapiąc go oburącz. Kiedy kapitan Asklepiosów tworzył zjawy, wymieniał się z nimi miejscem i atakował głowę rogacza, ona zamachnęła się, by wykonać cięcie w zgięciach jego kolan. Nie zamierzała teraz miotać płomieniami, które miałyby wątpliwy skutek, a w dodatku mogłyby zranić Juareza. Zamiast tego uchyliła się przed ewentualnym zamachem ze strony potwora, a potem wymierzyła cios toporem tuż pod jego żebra. Przeanalizowała szybko położenie Corvusa, by nie stał się ofiarą ostrza, którym próbowała przebić się przez skórę i mięśnie Maurycego. Po chwili jednak syn Melinoe znowu zamienił się miejscem z zjawą, która pojawiła się obok blondynki. Gdy on próbował pozbierać się po wysiłku i zadanych mu obrażeniach, ona prześlizgnęła się obok minotaura, zamachując się ponownie toporem, by rozciąć mu bebech. Jeżeli miała ku temu sposobność, dalej szukała wrażliwego miejsca na cielsku bestii, tnąc toporem tam gdzie mogła. Jeśli jednak mutant zdecydował się wykonać kontratak, przystąpiła do uniku uchylając się przed wielkim łapskiem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Grota Nie 13 Wrz 2020, 12:42
Wszystko zdawało się trwać dosłownie chwilę. W momencie kiedy Corv zauważył, że dwa uderzenia w głowę (zarówno ten jego jak i Joanne) zdecydowanie poruszyły bestię, wiedział już jaki jest jej słaby punkt. Nie tracąc ani chwili postanowił zakończyć to wszystko w jak najszybszy i najbardziej skuteczny sposób. Nie było się co dziwić, gdyż z powodu przedłużającej się walki młody generał zdecydowanie zaczął powoli tracić siły. Prawdę mówiąc aktualnie trzymał się głównie dzięki swojej tolerancji oraz ogromnemu zastrzykowi adrenaliny - w przeciwnym razie cała ta walka mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Kiedy tylko pojawiła się okazja i zjawa pojawiła się na barkach potwora szybko się z nią zamienił, a następnie postanowił zakończyć tą walkę jednym, szybkim dźgnięciem. Nie ma co, to był strzał w dziesiątkę. Corvus czuł jak sztylet wsuwa się coraz głębiej w oczodół potwora, a następnie przebija cienką kość i wchodzi bezpośrednio w mózg. Potwór zamarł, lecz po chwili zaczął się poruszać. Było to spowodowane Joanne, która co prawda nie dała rady sprawnie podciąć potworowi ścięgien (nie zapominajmy, że ten topór jest dopasowany do tego kto nim włada, a więc dla Joanne był trochę przyciężki) natomiast wykorzystując prawa fizyki dała radę wprowadzić topór w na tyle duży ruch, że dała radę wbić go w bok minotaura. Sekundy dłużyły się niczym godziny, dni, tygodnie, a wy w zamarciu czekaliście przed minotaurem na to co się stanie. Nagle potwór odchylił swój łeb do tyłu i padł na plecy martwy.
Brawo! Pokonaliście potwora, który zamieszkiwał tą jaskinię. Możecie się po niej rozejrzeć, a następnie dostaniecie ode mnie posta jedynie z podsumowaniem. Jeśli chcecie opuścić już jaskinię to z/t piszecie sami.
Joanne Collins
Re: Grota Nie 13 Wrz 2020, 17:38
Topór był ciężki, ale z jego pomocą była szansa na zadanie większych obrażeń niż takimi cienkimi strzałami lub ogniem wobec stwardniałej skóry potwora. Blondynce udało się wbić go w bok minotaura, a potem osunąć się w bok, by obserwować co się dzieje z jego cielskiem. Maurycy był wzmocniony mroczną magią z amuletu, który przełamał, więc można było spodziewać się różnych rzeczy. Na szczęście to co widziała to było wielkie cielsko padające prosto na plecy. Zerknęła na moment w kierunku Corvusa, a potem podeszła ostrożnie do potwora i upewniła się czy na pewno jest martwy. Kiedy nie wyczuła żadnych oznak życia z jego strony, szybko go przeszukała w poszukiwaniu ewentualnych przedmiotów, zwłaszcza tych, które również mogły być prezentem od syna Tartara. Potem wyprostowała się i znowu utkwiła swoje spojrzenie w synu Melinoe. - Jesteś ranny.- stwierdziła, co było dość oczywistym spostrzeżeniem. Wyrzuciła to z siebie automatycznie po zarejestrowaniu tego faktu, tylko po to, by podjąć w związku z tym jakieś działanie. Natychmiast udała się w stronę klatki, w której nadal leżał martwy Alex. Rozejrzała się za jego ekwipunkiem i jeżeli znalazła apteczkę, wzięła ją i przeszukała pospiesznie komodę. Zabrała ze sobą ewentualne znaleziska i wróciła do Corvusa. - To poważna rana, powinniśmy ją opatrzyć.- zasugerowała. Nie wiedziała jak długo Juarez będzie mógł jeszcze stać na własnych nogach. Chciała chociaż zatamować krwawienie nim ten opadnie z sił. U syna Chione nie było już czego ratować. Joanne miała mieszane uczucia względem jego śmierci. W ostatnim czasie zdołali się do siebie zbliżyć, ale nie na tyle, by córka Heliosa pogrążyła się w głębokiej żałobie. Było jej żal blondyna i miała pewne wyrzuty sumienia, bo to za sprawą jej światła doszło do wybuchu. Bez tego najprawdopodobniej by jeszcze żył. Jakby tak pomyśleć, to jego śmierć poruszyła ją bardziej niż Leviego, którego głowa nadal ozdabiała komodę. Pozbywała się szybko myśli o blond trupie, bo w końcu na forum publicznym się nie znosili. Tak czy siak, jego już uratować nie mogła, a Corvus w tej chwili potrzebował pomocy, więc to na nim się teraz skupiła.
Corvus Juarez
Re: Grota Wto 15 Wrz 2020, 15:15
Wszystko trwało bardzo szybko i na nieszczęście dla Maurycego, kolegi Bubu, skończyło się to jego śmiercią. Ciekawe czy miał jeszcze przy sobie trochę pieniążków? Tym zajęła się już jednak Joanne, która całe szczęście nie otrzymała żadnych poważnych obrażeń i mogli szczycić się tym, że ponad połowa z nich wróciła z misji. Poza przeszukaniem minotaura jednak należało zająć się jeszcze kilkoma rzeczami, które były równie istotne, przynajmniej z jego perspektywy jako kapitana i dowódcy. - Podaj mi moje rzeczy - rzucił w stronę Joanne, po czym gdy to się stało, wyciągnął z ekwipunku jedną strzykawkę napełnioną dziwnym płynem. Szybkim ruchem wbił ją sobie w udo i wstrzyknął, dzięki czemu adrenalina bardzo szybko z powrotem mu się podniosła i jeszcze przez jakąś chwilę nie będzie odczuwał bólu, a nawet będzie w stanie normalnie się poruszać. Zrobił to w odpowiedniej chwili, gdyż czuł jak powoli opada z sił i może zsunąć się na podłogę, nie mogąc utrzymać się tylko na jednej nodze. - Dam sobie radę, obóz nie jest daleko - odparł, gdy blondynka podeszła chcąc udzielić mu pierwszej pomocy. - Zabierz ciało Silverhanda i głowę Auera, jakiś worek na pewno znajdziesz. Nie zasłużyli na to, by tu gnić - dodał, pamiętając oczywiście o zwyczajach Greków. Póki nie zostały położone dwie monety na ich powieki, tułali się po krainie zmarłych nie mogąc przekroczyć Styksu i zaznać spokoju. Może i obaj nie bardzo sprawdzili się w rolach zastępców, ale to nie oznaczało, że mają teraz ponieść kolejną karę. Dostateczną była sama śmierć przecież i akurat Corvus coś o tym wiedział. Juarez wiedział, że trzeba sprawdzić jeszcze jedną rzecz, dlatego wezwał kolejną zjawę, korzystając z podniesionej adrenaliny i nakazał jej pozbierać obie części medalionu przesiąkniętego czarną magią. Nie wiedział, czy może się to przydać w jakiś sposób, ale skoro płaszcz Collins, który ukrywał ją przed potworami w czasie bitwy dał im odpowiedź na to, dlaczego bestie nie atakowały NoGods, to może i ten medalion coś im podpowie. Dla bezpieczeństwa jednak nie dotykał go ręką, tylko za pomocą zjawy. Collins mając siłę herosa bez problemu mogła donieść ciało Alexa do obozu, Corvus z kolei utrzymywał cały czas zjawę i przenosił medalion, a sam przejął worek z głową Auera i po oględzinach jaskini byli już gotowi do wyjścia oraz zdania raportu z misji.