Wielkie drzewo DpyVgeN
Wielkie drzewo FhMiHSP


 

Wielkie drzewo

Idź do strony : 1, 2  Next
Admin
Admin
Admin
Wielkie drzewo Sro 03 Cze 2020, 11:31



Ostatnio zmieniony przez Admin dnia Pon 09 Sie 2021, 15:34, w całości zmieniany 1 raz
Anthony Hawthorne
Anthony Hawthorne
Re: Wielkie drzewo Sob 11 Lip 2020, 21:59

~4~

Po ostatnich wieściach obozowych przekazanych na śniadaniu, Tony został upewniony w myśli, że znowu nad wszystkimi wisi większe niebezpieczeństwo. Musieli się spiąć, przygotować w razie ataku ze strony potworków, które polowały na ich życie i już dały radę kilka odebrać. Nie mógł przestać myśleć o młodym dziecku Demeter, które zapuściło się za daleko w las i straciło życie. A ponoć mieli być tam bezpieczni. Oczywiście nie oznaczało to, że powinni chować się pod łóżkami i drżeć ze strachu. Taka sytuacja wymagała zorganizowania się, spięcia, doszlifowania się w temacie walki i uzupełnienia zapasów wszelkich lekarstw. Oczywiście wykorzystywali w obozie nowoczesne technologie i dopracowane klinicznie lekarstwa, ale natura dawała swoje własne dary, z których wiele potrafiło pomóc z licznymi dolegliwościami, jeśli umiało się nimi dobrze posługiwać. A tak się składa, że Tony doskonale się na tym znał. No... oczywiście mógłby być lepszy, ale nie zamierzał teraz biadolić na temat tego, czego nie wiedział, a przydać się z tym, co tak właściwie umiał. Wypisał sobie listę ziół, które były w tym momencie najbardziej potrzebne, po czym wpakował ją do kieszeni spodni i przewiesił przez ramię materiałową torbę na zbiory.
Poprzedniego dnia umówił się z Rochelle na spotkanie w lesie. Dobrze byłoby spędzić trochę czasu z rodzeństwem i przy okazji uzupełnić zapasy. Myślał przez chwilę o tym, czy aby nie wziąć ze sobą Salema, ale nie chciał robić nic bez wcześniejszego ustalenia z siostrą, więc zdecydował się zorganizować takie spotkanie kiedy indziej. Na pewno jeszcze będzie okazja, aby pochwalić się nową, dobrą znajomością. Naprawdę zdążył go już polubić, jego siostrę zresztą też.
W lesie pojawił się punktualnie, w odróżnieniu od tego co odwalił na drużynowym śniadaniu, jako że teraz starał się jednak pilnować godzin. Na miejscu skierował się w stronę wielkiego dębu, który traktował jak swego typu naturalną kapliczkę w środku zieleni. Pchany wewnętrzną potrzebą, wspiął się na pień i usiadł na rozwidleniu grubszych gałęzi po turecku, relaksując się i czekając na siostrę.
Rochelle Lacroix
Rochelle Lacroix
Re: Wielkie drzewo Nie 12 Lip 2020, 20:33

#2#

Dziś Rochelle umówiła się ze swoim bratem przyrodnim że strony matki. Anthony bo tak miał na imię zajmował się lecznictwem. W sumie a chwała mu za to, ale jako rodzeństwo oboje byli inni. Jakoś Lacroix nie ciągnęło do leczenia. Francuzka wolała walkę oraz kucharstwo.
No cóż... ludzie są różni.
Ubrana dzisiaj jak typowy chłopak. Miała na głowie czapkę, a włosy spięty w koński ogon.
W sumie przyszła tylko tutaj po to by pogadać z bratem.
Słyszała co dzieję się w obozie. Ostatnio sporo herosów pochłonęły misję czy niefortunne ataki potworów.
Rochelle myślała, że młodzieniec jeszcze nie przyszedł.
Zaraz wyjęła z za paska kunai i miała zamiar coś już znaleźć synowi Demeter. Może i Francuzka nie zajmowała się lecznictwem, ale z racji heroski powiedzmy natury znała się na ziołach, kwiatach. Sama uczyła się.
Poza tym ciekawa była co słychać u jej brata.
- Jesteś? - zapytała głośno.
Następnie pochylała się nad pierwszą rośliną. A nóż syn Demeter tu gdzieś się czaić na nią? Możliwe...
Leonardo Petrarca
Leonardo Petrarca
Re: Wielkie drzewo Sro 31 Mar 2021, 13:25

#1

Ów miejsce w lesie zdawało się być idealnym kątem na schadzki młokosów. Zwłaszcza, że koniec marca sprzyjał wszelkim obrzydliwościom pokroju lubieżnego flirtu, randką w tle z piękną roślinnością lub scenerią idealną dla łowców dziewictw. Życie w Obozie czasem niosło za sobą szereg pasm wydarzeń tego pokroju i Leonard niechętnie stawał się ich światkiem. Teraz jednak czuł, iż Baudelaire przyszedł mu z pomocą:
Przypomnij sobie, cośmy widzieli, jedyna,
W ten letni tak piękny poranek:
U zakrętu leżała plugawa padlina
Na ścieżce żwirem zasianej.

Mężczyzna zaczytywał się własnie w tekście, opierając się o długa kość, służącą mu za laskę. Od samego dębu nie był oddalony bardzo, a znalazł się tutaj tylko dlatego, iż jeden z zakochanych młodzieńców na swojej randce znalazł szkielet jelenia czy innego zwierza. Petrarka chciał się temu przyjrzeć. Kości jak kości, ugryzione już przez ząb czasu. Zadziwiające jedynie, że nikt wcześniej tego nie zauważył albo że żadni opiekunowie lasu nie zwrócili na to uwagę. Jednak to dobry omen, skoro nikt się tym nie przejął to zgon zwierza musiał musiał nastąpić naturalnie. Syn Hal był z tego szczęśliwy. Usiadł w końcu przy kościach, oczy osłaniał przyciemnianymi okularami i oddał się wewnętrznej refleksji.
Ximene Tavares
Ximene Tavares
Re: Wielkie drzewo Sro 31 Mar 2021, 14:12

#1

Obrzeża lasu to zawsze był dobry moment na spędzanie wolnego czasu, z dala od mieszkańców obozu, którzy często działali Ximene na nerwy. Okolice wielkiego dębu zdecydowanie dobrze się jej kojarzyły. Dlaczego? Cóż nie tylko młodzieńcy przychodzą tutaj robić lubieżne rzeczy, Ximene również zaliczyła tutaj kilka ciekawych przygód, co więcej była zdania, że swoimi umiejętnościami prześcignęła by nie jedną młodszą od niej pannę. Cóż mając za matkę boginię między innymi gwałtu, instynktownie nie masz problemu ze spełnianiem co bardziej ostrzejszych fantazji.
Dziś jednak zmierzała do wielkiego dębu sama, ot by odpocząć po treningu, pobyć trochę w samotności, i w samotności wypić tequilę jaką miała w torbie. Jak już była dosyć blisko swojego miejsca przeznaczenia, zauważyła, że ktoś tam już jest i siedzi przy jakichś kościach? Coś co wyglądało na normalne, leśne zwierzę. Leonardo. Człowiek, który górował nad nią wzrostem mimo jej całkiem imponujących jak na kobietę 180cm. Podeszła bliżej do mężczyzny, z lekkim, ironicznym uśmiechem na ustach i spojrzała na niego.
-Leonardo. To jakiś nowy fetysz, czytanie przy kościach w lesie? Jeżeli tak, to nie w moim typie. Wolę więcej...akcji powiedziała po czym usiadła obok niego i wyjęła z torby butelkę tequili. Nie miała zamiaru z powodu obecności mężczyzny zmieniać swoich planów.
Leonardo Petrarca
Leonardo Petrarca
Re: Wielkie drzewo Sro 31 Mar 2021, 16:21

Cieszyć się spokojem długo nie mógł. Szkoda. Głosu nie mógł zignorować. Również szkoda. Nawet jakby chciał to wieloletni staż w Obozie zdradzał przed jego starszymi mieszkańcami, iż Leonardo nie jest niemową. A chciał już odpędzić zbliżającą się postać jakimiś migami czy może zarzucić frazy obcym akcentem.
Zamiast tego przegryzł czubek języka, wykrzywiając się niesmacznie. Wciąż wpatrywał się w kości, książkę jednak zamkną - taki był dziś miły.
- Chyba od nigdy nie współdzieliliśmy fetyszy - wycedził, poprawiając okulary przeciwsłoneczne. Nie chciał dać się ponieść emocjom, Petrarca zarówno jak i Tavares byli chłodni zaś przejawiało się to u niech w zupełnie inny sposób. Jej półboska aura wzmagała agresję, aura mężczyzny wzbudzała rzeczywisty chłód. Chciał by ten chłód go teraz uspokoił, mimo, że dzień zdawał się cholernie słoneczny. Wyciągnął piersiówkę, mrożąc jej zawartość oddechem. Nie chciał konwersować na trzeźwo. Powodów ku temu nie było, powodów by konwersować w ogóle nie było. - Mam nadzieję jednak, że nie żałujesz mi chwili ekstazy z kośćmi - rzucił zaczepnie, zakręcając ostentacyjnie alkohol.
- Przywiała cie tu jakaś akcja czy po prostu lubisz napastować bezbronnych mężczyzn? - spojrzał na nią znad okularów, ilustrując czy jej pozycja do siedzenia bardziej mówi "zaraz stąd spierdalam" czy może "męczenie cie to moja dzisiejsza najlepsza rozrywka"
Ximene Tavares
Ximene Tavares
Re: Wielkie drzewo Sro 31 Mar 2021, 17:39

Cóż, jak to mówią spokój bywa ulotny, nawet w życiu boskich dzieci. A może przede wszystkim w ich życiu? Możliwe, Ximene nie była dobra w takich filozoficznych dysputach. I tak to niestety było, że dziecię Enyo, było w obozie na tyle długo, że znało wszystkich z widzenia i znało przynajmniej kilka podstawowych faktów o każdym z nich. Włączając w to, czy ktoś jest niemową czy nie.
Pewna irytacja na twarzy mężczyzny, chyba ucieszyła Ximene, bo jej uśmiech nieco się powiększył.
-Ciekawe czemu. Wyglądasz na dużego chłopca. I niezbyt bojaźliwego. Czy się mylę? Może mamy jakieś wspólne fetysze i nawet o tym nie wiemy. spojrzała na butelkę z trunkiem jaką miała przed sobą, pokiwała z uznaniem głową na swój własny wybór, otworzyła ją i upiła całkiem sporo z jej zawartości. To ciekawe, jak chłód może objawiać się na zupełnie inne sposoby. U Leonardo był to chłód w najbardziej klasycznym, książkowym rozumieniu, niemalże uosobienie tego terminu. U Ximene, to buzująca tuż pod skórą agresja, która na co dzień przyjmowała postać ironicznych uwag i prób wytrącenia innych z równowagi przez mniejsze lub większe złośliwości. Przykryte to było, przynajmniej na pierwszy rzut oka, południowym, gościnnym temperamentem, kolorowymi strojami, aksamitnym, przyjemnym dla ucha głosem i kwiecistymi gestami. Ale ten chłód i agresja cały czas w niej siedziały.
-Nikomu nie żałuję żadnej ekstazy. Właściwie, to mogłabym Ci pomóc z tą kością i...ah nie ważne w sumie bo jeszcze twe lico okryje się rumieńcem powiedziała śmiejąc się lekko i popijając tequilę po raz kolejny.
-Przede wszystkim chęć spożycia trunku z dala od obozowych tłumów. I muszę przyznać, że nie wyglądasz mi na takiego bezbronnego mężczyznę mój drogi jakby na potwierdzenie swoich słów, położyła obok torbę i rozsiadła się wygodniej. Chyba wszystko wskazywało na to,  że trochę tutaj zabawi.
-Mam nadzieję, że nie zmrozisz tego drzewa swoją lodowatą męskością Leonardo. Szkoda by było
Leonardo Petrarca
Leonardo Petrarca
Re: Wielkie drzewo Czw 01 Kwi 2021, 21:10

Doszukiwanie się wspólnych fetyszy z córką Enyo. Nie brzmiało to jak plan, który Leonardo chciałby dziś realizować. Nie lubił wchodzić z brudnymi buciorami do cudzej sypiali. Stop. Jednak lubił, czasem im brudniej tym lepiej.
- Wygląd to tylko pozory, Tavares. Równie dobrze mógłbym wyglądać jak jednorożec. Znasz tę piosenkę Pink, fluffy unicorns dancing on rainbows? To ja jestem tym nieparzystokopytnym. - Wziął głęboki wdech, głęboki wydech. Niech się rozpocznie festiwal fetyszy. - Lubię wąchać nadgarstki - wyznał jakby kompletnie wyjęty z tematu. Ona lubiła akcję, on lubił wąchać nadgarstki. Nie zapowiadało się na odnalezienie wspólnej nici porozumienia względem seksualnych fantazji. Oh, tak smutna historia, że nikt z obecnych nie płakał. Nikt zapewne nie zamierzał. - Lubię też być zalewany woskiem - wzruszył ramionami. Nikt nie uważał się nad wyraz ciekawy w tym temacie. Raczej przeciętny i zupełnie nie miał z tym problemu. Kątem oka spojrzał jeszcze, co spożywa jego nieszczęsna towarzyszka. A wzrok miał nawet przychylny, przynajmniej w kwestii alkoholu mogliby znaleźć wspólny język. Leonardo pił wszystko i nigdy nie wybrzydzał.
- Niech panna się nie obawia, iż moje lico spąsowieje - rzucił tym pseudo kwiecistym językiem, na który z tajemniczych powodów pokusiła się Ximene. Albo było to dla niej naturalne? Tak czy tak, Leonardo podobała się taka gra słów. - Zbereźność obca mi nie jest - uśmiechną się chytrze, nawet zaciekawiony co półbogini zrobiłaby mu z kością. Opcji właściwie było wiele, ale jakby Włoch zajął się tymi pomysłami to zaraz na wierzch wyszedłby jakiś kolejny jego fetyszy. Tak szybko zdradzać się nie chciał.
- Niektórzy twierdzą, iż dwójka stanowi tłok - chociażby ja, pomyślał bezwstydnie. Odłożył książkę na bok, położył za sobą ręce i wyprostował kręgosłup, wpatrując się w niebo. - Prędzej się wściekniesz i rozwalisz drzewo niżeli mój chłodek skrzywdzi coś wartościowego.
Eveline Farawey
Eveline Farawey
2# Czw 01 Kwi 2021, 21:28

2# Eve kręciła się po obozie ze znalezionym papierkiem z iście głupkowatą miną. Tylko jej matkę było stać na coś tak tajemniczego, wielce śmiesznego (oczywiście boginka pewnie myślała, iż takie jest). Kiedy Eve po prostu zakładała jakieś wdzianko, nagle wypadła bibułka z kieszeni. Niezgrabnym pismem ktoś napisał:
"Najstarsze drzewo, najciekawsze dzieje i okoliczności też". I koniec. Eve od razu wpadła, że to po prostu jakaś kolejna zagadka, bo jej matka najwidoczniej nie potrafiła normalnie. Czasami zastanawiała się jaka ona jest i jak wygląda, ale niestety, na razie chyba nie chciała pokazywać swojego boskiego oblicza.
Kobiecie w gruncie rzeczy podobało się takie spacerowanie po obozie. Powiedziano jej również jakie jest najstarsze drzewo w obozie i tam właśnie kierowała się z zapałem. Entuzjazm dopiero jej opadł, kiedy zauważyła, że już jest zajęte...
Serio? Nie da się tego rozwikłać w spokoju? A może matka specjalnie to zrobiła?
Eve nie miała najmniejszego zamiaru przeszkadzać im w popitce, jednak musiała, chcąc nie chcąc. A może ma poczekać aż oni sobie pójdą? Skończą gawędkę? Kobieta znowu poczuła się w kropce i zaczęła pałętać się niedaleko. Przez chwilę wyglądała jakby chciała o coś zapytać i w ostatniej chwili zmieniała zdanie. Jak ma to sformułować? Hej, moja matka zaprowadziła mnie prosto do was, nie widzieliście czegoś podejrzanego? Nie. Ona tak nie umiała po prostu podejść. Z drugiej strony nie chciała się tak czaić jak nienormalna. Może po prostu zacznie przechodzić jak nigdy nic, obserwując otoczenie wokół drzewa?
Tak. To chyba było wprost dla niej niż się tam udzielać.
Ximene Tavares
Ximene Tavares
Re: Wielkie drzewo Czw 01 Kwi 2021, 23:42

Leonardo może nie do końca zdawał sobie sprawę jak ciekawie i interesująco mogła się skończyć wymiana fetysza z dzieckiem Enyo. Cóż w sumie jego strata jeśli bardziej cenił sobie siedzenie cicho niż trochę potencjalnej przyjemności na łonie natury.
-Mi wyglądasz na różowego jednorożca z grzywą we wszystkich kolorach tęczy. Na pewno jesteś taki cieplutki i mięciutki pod tą fasadą zauważyła unosząc jedną brew do góry jakby faktycznie czekała na potwierdzenie swoich słów. Słysząc jednak jego kolejne słowa zmarszczyła brwi.
-Ile Ty masz lat, 12? Mam szczerą nadzieję, ze względu na Twoje partnerki, że to tylko wstęp do czegoś ciekawszego szczerze miała taką nadzięję, bo przynajmniej zdaniem Ximene, takie rzeczy to prawdziwa strata czasu, kiedy można w tym czasie robić dużo ciekawsze rzeczy. Historia faktycznie trochę smutno, ale cóż dziecko Enyo nie miało zamiaru płakać ani teraz, ani przy dużo większych tragediach. Ale fakt, był faktem, że na porozumienie, jeśli idzie o fetysze na razie nie ma co liczyć.
-Wosk, świeczki. Tutaj przynajmniej przy zalewaniu woskiem można się fajnie pobawić. Dużo lepiej stwierdziła z uznaniem, jakby mężczyzna właśnie udzielił poprawnej odpowiedzi na niezwykle trudne pytanie w teleturnieju.
Cóż zmiana języka na bardziej kwiecisty, szczególnie taka nagła, kiedy nic na taką zmianę nie wskazuje, ma w sobie ten urok, że jest nieprzewidywalna. A Ximene lubiła być nieprzewidywalna, nie wpisywaniu się w żadne utarte schematy.
-To dobrze. Świadczy o tym, że nie jesteś chłopcem ani nudziarzem. A o ile odbieranie niewinności chłopcom może być zabawne to rozmowa z nudziarzami już nie za bardzo odparła po raz kolejny upijając nieco z zawartości swojej butelki.
-Jesteś chyba urodzony we Włoszech co nie? Powinieneś być przyzwyczajony do tłumów i głośnych rozmów, mój drogi przynajmniej tak było w przypadku Ximene, urodzonej w gwarnym Rio de Janeiro, przyzwyczajona była do tłumów zarówno na plaży jak i w centrum miasta.
-Czy uważasz mnie za bezmyślnego brutala zionącego agresją? Ranisz moje serce teatralnie złapała się za serce. Może i emanowała agresją, którą emanowała na innych. Sama jednak potrafiła bardzo dobrze panować nad swoją. Dlatego też tak dużo trenuje, żeby wyrzucić ten andmiar agresji z siebie. Z resztą, która zostaje dobrze daje sobie radę. Poza tym sama też potrafiłą docenić piękno i unikalność tego drzewa. Bezmyślna destrukcja rzeczy czy przyrody tylko dlatego, że stoi na jej drodze to nie jej styl. Nie była rozwydrzonym ludzkim sześciolatkiem z ADHD czy jakkolwiek inaczej nazywa się te bachory co niszczą zabawki.
Wtedy zobaczyła kątem oka jaką dziewczynę kręcącą się przy drzewie, jakby nie wiedziała co zrobić - po bliższym przyjrzeniu stało się oczywiste, że jest to Eveline. Chyba ciężko było o bardziej aspołeczną jednostkę. Jednak poza tym jest całkiem miła. -Oi gatinha chodź tutaj i napij się z nami. Jesteśmy w środku fascynującej konwersacji powiedziała posyłając jej niezwykle szeroki uśmiech.
Leonardo Petrarca
Leonardo Petrarca
Re: Wielkie drzewo Pią 02 Kwi 2021, 16:56

Skonfundował się, mierząc wzorkiem Ximene jakby ta właśnie zgwałciła Koran. Między brwiami, znad okularów z pewnością gaździły się zmarszczki, a przyziemny móżdżek Leonardo jakby nie potrafił przetworzyć słowa mięciutki w swoim kontekście. Przeczesał dłonią zimną ziemię wokół siebie, subtelnie zaciskając dłoń w trawie. Absurdalna sytuacja.
- Może moim fetyszem jest kończenie na grze wstępnej? Zapewne niewiele wiesz o systemie niegodziwienia się jednorożców. Jako reprezentant, nawet i dwunastoletni, mogę zapewnić, że robimy niewyobrażalne rzeczy. Seks nie dla każdego jest esencją życia, najczęściej stanowi niewybredny dodatek - wzruszył ramionami, czując jak opuszczają go złe emocje. Może miał ton podniesiony o pół stopnia, a słowa wymawiał ze zdenerwowaniem, byle szybciej skończyć tyradę. Jednak naprawdę zrobiło mu się lepiej. Niekoniecznie uważał, że wyszedł z twarzą, ale czy było to istotne? Grunt, że nie zaczął gadać o seksie jako mistyfikacji społecznej utworzonej przez seksoholików, starających się poradzić z problemem. A mógł!
- Wiesz, że w tym całym ambarasie nie pochwaliłaś się swoimi fetyszami, Tavares? - zaakcentował jej nazwisko zgryźliwie. Niech się pochwali tymi swoimi szaleństwami, skro wdychanie afrodyzjaku nie jest dla niej tak spektakularne. - Jestem nudny, nie dostrzegasz tego, bo urzekł cie mój uśmiech - wycedził, biorąc kolejny łyk ze swojej piersiówki. Nie posądzał Ximene o wystosowanie jakikolwiek zalotów w jego stronę. Wręcz przeciwnie, po prostu stwierdzi, że nabrzmiałe libido zamazuje jej obraz Leonardo: typa, który czyta poezję nad kośćmi. Obiektywnie zdawało się to nudne. Szczególnie na tle Obozu dla półboskich wojowników.
- Pochodzenie nie ma nic do rzeczy - oznajmił, jakby kraj pochodzenia nie robił mu różnicy. Mógłby się nawet urodzić w Moskwie, co nie oznaczałoby, iż zwiedził Plac Czerwony. - Uważam. Nie powinnaś się też tak przejmować sercem. Nieużywane organy zamierają. - Później stało się to. Kolejna istota w okolicy, chętna zapewne do zgwałcenia Leonardowi spokoju dnia. Westchnął ciężko, nasłuchując wołania Eveline.
- Dołączenie do naszych słownych igraszek zobowiązuje cie do wystosowania jaki fetysz zajmuje twoje fantazje - krzyknął niby to zachęcająco, jednak po cichu liczył, iż Eve spłoszy się, słysząc tak śmiałe intencje. - I najlepiej podejdź z alkoholem, bo mi się kończy - ta intencja była akurat szczera. A jakże dużo kryła za sobą bólu i cierpienia!
Eveline Farawey
Eveline Farawey
Re: Wielkie drzewo Pią 02 Kwi 2021, 20:24

Eve popatrzyła na nich odrobinę skonfundowana, podsłuchując co nieco. Rozchmurzyła się, widząc zachęcający uśmiech Ximene i odważyła się podejść bliżej ostrożnie i dyskretnie. Czy miała się przed nimi uzewnętrzniać i mówić, że gadają dla niej rzeczy z kosmosu? Przegryzła wargę niepewnie, zerknęła to na rozbrykaną Ximene to na Leo z zastanowieniem i ciekawością.
- Powiedzmy, że na razie je odkrywam - powiedziała z jakimś wysiłkiem i po długim zastanowieniu, formułując w swojej głowie zdanie. Starała się nie brzmieć gburowato. Ostatnio robiła postępy ze swoją lakonicznością i mówiła całkiem pełnymi zdaniami. Rozglądała się również w poszukiwaniu kolejnej wskazówki, mając nadzieję, że jej matce naprawdę chodziło o to właśnie miejsce.
Nie żeby ich jakoś nie lubiła za bardzo. Po prostu dużo ludzi opacznie rozumiało jej milczenie, może nawet mieli ją za nudną? Eve nie wiedziała tego, może nawet nie chciała zbytnio wiedzieć. Zerknęła na buteleczkę aż przypomniał jej się pijący Joe. Nie próbowała jeszcze tego, troszkę więc była ciekawa a troszkę zachowywała się z rezerwą. Joe po tym alkoholu zachowywał się dziwnie, ale chwalił sobie, jakie to nie jest odprężające.
- Hmm... Ximene będzie musiała Ci zostawić łyka - znowu cedziła spokojnie, z niebywałym rozmysłem i zastanowieniem. Czasami ludzie jej mówili, że wychodzi to srogo, chociaż ona przecież starała się tylko.
No i jak zawsze chciała doprowadzić do perfekcji... nawet mowę.
Kiedy tak rozglądała się, nagle przymrużyła oczka ostrożnie, zauważając coś we włosach Ximene. Wydęła policzki, umysł pracował jej szybko.
Matko...żartujesz sobie ze mnie?
Ximene Tavares
Ximene Tavares
Re: Wielkie drzewo Pią 02 Kwi 2021, 23:38

Widząc wzrok Leonardo, nie mogła się po prostu powstrzymać od parsknięcia śmiechem.
-Chyba mało kto Ci mówi, że jesteś różowym jednorożcem hmm? obiektywnie rzecz ujmując zapewne ten niezwykle chłodny w obejściu mężczyzna, niczym przysłowiowy sopel lodu nie przypominał jednorożca, którego dzieci chętnie by tuliły. Jednak kiedy jest się córką Enyo, która uosabia w sobie rzeczy takie jak gwałt czy wojna, granice tego co wydaje się być 'mięciutkie' zapewne są trochę przesunięte w stosunku do większości. No, a poza tym po prostu droczyła się z mężczyzną, jego lodowata postawa nie odstraszała jej, wręcz przeciwnie stanowiła źródło zabawy. Słysząc kolejne słowa wzruszyła ramionami.
-Esencją życia? Nie, nie jestem od bogini miłości. Ale miłym dodatkiem jak najbardziej. To coś jak cukier, poprawia smak i samopoczucie stwierdziła tonem jakby musiała tłumaczyć małemu dziecku czemu woda jest mokra. Czy Leonardo wyszedł z twarzą? Chyba nie do końca, ale zawsze mogło być gorzej. Ale niech się nie martwi, jedną z ulubionych rozrywek Ximene jest zapędzanie rozmówców w przysłowiowy 'kozi róg' przy pomocy ironii oraz absurdu, a często jednek i drugiego, tak, że ciężko jest wyjść z twarzą.
-Masz rację. Walka. Po takie fizycznej, jestem naprawdę mokra. Dominacja. Rape play. Bondage wodny. Oczywiście to nie ja jestem uległą stroną. Zabawy z dziewczynami też lubię. Lista jest w sumie długa odpowiedziała z uśmiechem godnym amerykańskiego sprzedawcy używanych samochodów.
-Oj Leonardo, nie umniejszaj swojej wartości w ten sposób. Jestem pewna, że gdzieś pod tą lodową fasadą, kryje się coś niezwykle fascynującego powiedziała popijając ze swoijej butelki tequili. Fakt czytanie poezji nie dodawało mu plusów u Ximene, ale cóż nikt nie jest doskonały prawda? Chyba coraz lepiej wychodziło jej droczenie się z mężczyzną. A przynajmniej stawało się dla dzecka Enyo coraz bardziej zabawne.
-Oh, gdybym była konstrukcji psychicznej jak większość panienek to zaczęłabym teraz płakać. Chyba musisz nad swoim podrywem popracować. No może i lubię zmiażdżyć głowę czy dwie od czasu do czasu młotem, ale hej, używam widelczyka do deserów jak podają tiramisu i nie jem pizzy sztućcami. To chyba liczy się i świadczy, że nie jestem dzikim brutalem? powiedziała tym razem ruszając zbawnie brwiami w postaci fali.
Potem przeniosła część swojej uwagi na Eveline, która była w zupełnie innej lidze niż Leonardo, jeżeli chodzi o pojedynki słowne, ale cóż, dopiero się adaptowała do środowiska.
-Mmm, może któreś z nas może Ci pomóc je odkrywać? zapytała dalej z szerokim uśmiechem. Owszem dziewczyna była małomówna, jednak atakowanie jej z tego powodu było najbardziej prymitywnym i prostym sposobem by być niemiłym wobec dziewczyny, więc Ximene tego nie robiła. Nie była typem bezmyślnego szkolnego prześladowcy, który z miejsca czepia się najsłabszych. Nie ma w tym ani trochę frajdy.
-Hmm nie wiem czy Leonardo zasłużył. Przed chwilą bardzo brzydko mnie nazwał. Bardzo powiedziała teatralnie zaciskając wargi i mrużąc oczy przyglądając się Leonardo. Kiedy wróciła wzrokiem do dziewczyny, zobaczyła, że ta jej się skądinąd przygląda, bardziej badawczo niż przed chwilą.
-Co jest? Co się stało? zapytala Eveline.
Leonardo Petrarca
Leonardo Petrarca
Re: Wielkie drzewo Sob 03 Kwi 2021, 01:01

Bardzo zdziwił go śmiech, nie miał na celu rozbawienia nikogo, poczuł się wręcz oburzony taką nadinterpretacją. Jednak na tym polegało droczenie się tak? Na szorowaniu drugiej istoty drucianą szczotką, wmawiając otoczeniu, iż obydwie strony czerpią z tego radość? Leonardo nie czuł przyjemności, raczej zażenowanie osobą Ximene. Westchnął cicho.
- Kości ciągle mi powtarzają, że jednorożcem - wyjął nawet z włosów różową spinkę, która upuściła z włosów siny kosmyk, frywolnie zwisający z czoła. - Widzisz? Mój nieodzowny różowy atrybut - uśmiechnął się pysznie, jakby właśnie pogrążył jakąś starannie pielęgnowaną teorię naukową w ułamku sekundy. Po chwili też włożył dodatek na jego nieodzowne miejsce we włosach i poprawił okulary. - Zapewne córką bogini cukru też nie jesteś? Szkoda, jakaś cukromancja pasowałaby do twojego profilu. Wykrywanie cukru we krwi przeciwników, dobra moc - zaczął swój wywód, ignorując zupełnie fakt, że kiedyś w pamięci błąkała mu się informacja o boskim pochodzeniu Ximene. Aktualnie pamiętał jej imię, co było wystarczającym sukcesem, jak na tę rozmowę.
-Fascynujące - podsumował z przerysowaną minął, która miała wyrażać zainteresowanie fetyszami kobiety, a zdradzała jedynie, że właściwie nie interesował go ten temat. - Dużo, eee, mokrości - zauważył jeszcze błyskotliwie.
- Nah, dobry lodzik to najlepsze, co mogę zaoferować - burknął nawet z uśmiechem, bo rozbawił go ten jego żarcik. - Jednak na damę nie wyglądasz - podsumował ją krótko. Chciał dodać coś jeszcze. Nawet dużo więcej, ale po co? To dodałoby Ximene zapewne werwy do drążenia tematu. Chociażby temat pizzy. Jedzenie jej sztućcami to profanacja, zwłaszcza przy Włochu. A im dłużej heroska o tym nie wiedziała, tym lepiej dla Petrarki. Następnie zajął się Eveline, skoro już się nie spłoszyła.
- Odkrywanie to najlepsza część zabawy. Przed oceanem możliwości. Polecam zacząć od masturbacji kością - dodał tylko nico ordynarnie. To była jego naprawdę dobra rada, gdyby ktoś go zapytał to poleciłby taką zabawę każdemu. - Przede wszystkim kimś, kto nie uzna cie za dwunastoletnie dziecko, bo może być to traumatyzujące. Jednak niektórzy o tym nie myślą. - Powiedział aksamitnym tonem i równie lekko położył się na ziemi, opierając głowę na dłoniach. Niebo było dziś piękne. - Chociaż wiesz, Tavares, podziel się z naszą nową rozmówczynią. Będzie jej miło. Ja myślałem, że lubisz jak mówi się do ciebie niegrzecznie, czyż nie?
Eveline Farawey
Eveline Farawey
Re: Wielkie drzewo Sob 03 Kwi 2021, 20:44

Eve przysłuchiwała się im z jakimś rozbawieniem we wnętrzu. Kiedy tak słuchała tego i słuchała z czasem w jej głowie zaczęły formować się obrazki szczeniaków, które walczą ze sobą na wzajem. Na szczęście nie pokazała tego po sobie, ponieważ czuła, że tym dwojgu chyba by się to nie spodobało. Śmiech Ximene rozdrażnił znacząco Leo.
Przez tę ich rozmowę jej myśli przez chwilę zawędrowały na temat fetyszy. Przez to jej trenowanie i wszystko w ogóle tego czegoś jakoś nie odczuwała i dopiero teraz słuchała z istnym zainteresowaniem. Tu chyba byli jacyś znawcy na ten temat. Może ją wprowadzą w tą czarną magię?
A potem znowu pomyślała o matce; Eve była takim dzieciaczkiem, które Nemezis pcha na grupkę i mówi: No pobaw się! No pobaw się z nimi!
Tylko czemu akurat popchnęła ją w sam środek takiej konwersacji jak ta? Może jej matka jest śmieszką?
Popatrzyła znowu na jakiś świstek we włosach Ximene. Miała nadzieję, że to jakaś karteczka. Przez chwilę namyślała się aż w końcu wyważonymi słowami oznajmiła:
- Chyba masz jakiś paproch na włosach, który zwrócił moją uwagę. - zanim kobieta coś odpowiedziała Eve wyciągnęła rękę i zdjęła to czym prędzej. No cóż, Eve jest praktyczna jeśli chodzi o działanie i nie będzie czekać w nieskończoność.
Zaczęła to czytać uważnie i dosłownie przeleciała wzrokiem po literkach zanim chyba ktoś zdążył zauważyć. A przynajmniej tak myślała. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc odpowiedź latynoski, wyrywający ją z rozmyślań.
- Mam wrażenie, że jestem z samymi ekspertami, jeśli chodzi o takie tematy - nawet zdołała się roześmiać. O ile pamiętała to Ximene była dzieckiem Enyo a tamci potrafili narozrabiać i atmosfera z nimi była iście iskrząca.
- Masturbowałeś się kością. Gdzie? - spytała powoli Eveline, nie mając kompletnie pojęcia, że mogła go jakoś urazić. Chociaż kto wie jakie on ma fetysze...? kto wie...? Zapytała to raczej z niewinnym zainteresowaniem. Schowała karteczkę do kieszeni i popatrzyła na nich z uwagą. Stwierdziła, że może trochę sobie z nimi posiedzi i posłucha ich przekomarzania się, które po części rozbawiało Eve.
No i stwierdziła, że chyba się skusi na trunek. A nuż będzie to całkiem przyjemne doświadczenie...?
Ximene Tavares
Ximene Tavares
Re: Wielkie drzewo Nie 04 Kwi 2021, 01:46

Nie sądziła, że akurat śmiechem w tym momencie tak oburzy mężczyznę, niemniej jak się okazało właśnie tym trafiła w dziesiątkę. I tak droczenie się to szorowanie się nawzajem drucianą szczotką i wszystko zależy od tego ile fantazji w użytkowaniu tejże szczotki mają rozmówcy i jak twardą mają skórę. I co na pewno trzeba powiedzieć, to Ximene gdzieś miała czy powoduje zażenowanie u kogokolwiek. Jest dobrym wojownikiem, ciężko trenuje i uczy się, wobec czego jej pewność siebie podpowiadała jej, że po prostu może sobie pozwolić na odrobinę zabawy. A skoro nie zawsze można oddać się fizycznej walce, to zostaje picie, seks lub droczenie się z innymi. Obecnie łączy dwa z trzech, więc nie było tak źle.
Ale trzeba przyznać, że wyjęcie różowej spinki z włosów Leonardo sprawiły, że obydwie brwi Ximene powędrowały do góry.
-Wow. Nie mam żadnych pytań powiedziała unosząc nawet ręce do góry.
-Mmm bogini cukru. Brzmi uroczo. Mogłabym piec pyszne ciasta jak torty, jabłeczniki, serniki. W różowym fartuszuku. Samym fartuszku, obsypana cukrem pudrem. Wolałbyś mnie wtedy w takiej wersji? powiedziała puszczając wodze fantazji i obserwując reakcję mężczyzny.
-Mokre to dobre. Zazwyczaj. I dobry lodzik? Prawie mam ochotę założyć się kto, zrobi lepszego ja czy Ty rzuciła puszczając oko do mężczyzny.
-Damą? Nie, zdecydowanie nie, nie mam inklinacji by zanudzić ludzi na śmierć aż widocznie wzdrygnęła się na myśl, że mogłaby zachowywać się jak dama. Chyba zanudziłaby się na śmierć. Na kolejne słowa mężczyzny pogroziła mu palcem.
-Widzisz? Wiedziałam, że masturbacja kością podbije Twoje serce, skoro polecasz ją innym. I wąchanie nadgarstków. Komenatarz o wieku nasuwa sią automatycznie mój drogi. Niegrzecznie owszem, w łóżku. Poza łóżkiem niektóre po prostu ranią mnie dogłębnie ostatnie słowo wypowiedziała mocno je akcentując.
Chyba mając tak grube i długie włosy, z wieloma ozdobami i częściowo zaplątane w warkoczyki, nie poczuła, że ma coś we włosach. Ale ciekawe i tak skąd się tam wzięło.
-Papierów na głowie jeszcze nie miałam. I co tam jest napisane? zapytała wiedziona ciekawością jeśli idzie o tajemniczą karteczkę.
Słysząc pytanie Eveline parsknęła śmiechem jeszcze głośniej niż wcześniej. Podała swoją butelkę tequili dziewczynie.
-Masz. Skosztuj. Zdecydowanie zasłużyłaś, żebym się podzieliła jednym ze swoich skarbów. Smak specyficzny, szczególnie przy pierwszym kontakcie. Ale działanie bardzo przyjemne. Nie za dużo od razu. Powiedziała dziewczynie, bo nie chciała, żeby tutaj się zkarztusiła i nabyła jakiejś awersji do alkoholu z winy Ximene.
Leonardo Petrarca
Leonardo Petrarca
Re: Wielkie drzewo Pon 05 Kwi 2021, 12:26

Może Leonardo uważał ten dialog za obleśny, ponieważ Ximene bezprecedensowo traktowała go jak dobrego kolegę, przy którym może sobie na wiele pozwolić, a niektórym śmierdziało to zgnilizną. Może po protu usposobienie Włocha nie pozwalało mu na cieszenie się taką frywolnością półbogini przy jego osobie. Może zwyczajnie ich aury oddziaływały na siebie w zły dla Petrarci sposób, zaś w jego głowie wniosek powstał jeden: cholernie mu się to nie podobało.
- Przesłodzony widok - burkną jedynie, nie planując sobie tych wszelkich, natarczywych wyobrażeń o kobiecie w samym fartuszku. Jeszcze różowym, co zdawało się tym bardziej uwłaczające. - Niektórych mdli od nadwyżki cukru - go by pewnie mdliło. Nawet mimo bycia jednorożcem, daleko było mu do zabaw w stylu Słodkich Dodatków Kaśki Perry rodem z teledysku do California Gurls. - Możemy kiedyś zrobić zawody, ktoś musi być lepsza lodziarą - dodał bez przekonania. Irracjonalność takich zmagań była chyba oczywista, jednak też nie każdy heros podjąłby się takiego wyzwania. Zwłaszcza, że takie umiejętności wymagają kunsztu!
- Hm, zgadnij gdzie - posłał Eve szelmowski uśmiech, pozostawiając jej wyobraźni pole do rozwiązania tej zagadki. Zaś samą Ximene praktycznie całkowicie zignorował. - Tsa, dogłębnie - powtórzył za nią jedynie końcówkę, którą uważał za najistotniejszą.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Wielkie drzewo Wto 06 Kwi 2021, 22:28

Każde z was spędzało czas mniej lub bardziej przyjemnie. Prawda jednak była taka, że nie zauważyliście nawet jak na waszych "pogaduszkach" zleciał czas. Słońce powoli zaczynało chować się za horyzontem, a wokół was pojawiło się stado świetlików, które zaczęły pełnić funkcję przenośnych lampek choinkowych. Nie było jednak dane cieszyć się wam tym cudownym widokiem przez chociażby moment.
- E, chłopaki! Czy to nie ta dajka?!
Zdanie, które usłyszeliście zdecydowanie nie było skierowane do was. Dało się jednak odczuć, ze ową "dajką" jest ktoś z waszego towarzystwa. Niepewność wynikająca z braku widocznego źródła powinna was opuścić, gdyż dosłownie po chwili byliście w stanie je zobaczyć. Kto to był? A no było to 6 herosów w okolicy trzydziestki. Ewidentnie było widać, że każdy z nich był podpity. Nie stanowiło to jednak dla nich problemu, aby zachowywać trzeźwość umysłu oraz pozycję stojącą. Kiedy zbliżyli się do was jeszcze bardziej znów daliście radę usłyszeć głos, którego ton przypominał bardzo ten z wcześniej:
- Ile bierzesz za godzinę? Czy może dajesz za darmo? Nie mamy czasu na pierdolety, chce nam się ruchać więc pytamy o konkrety.
Dopiero teraz byliście w stanie zauważyć, że te słowa skierowane były bezpośrednio do Ximene. Jeśli chodzi o Eve oraz Leo to ewidentnie mężczyźni nie byli wami zainteresowani - zupełnie jakbyście nie znajdowali się przy swojej "kompance".

Zgodnie z waszą prośbą rozpoczynamy sesję z MG.
Czas na odpis: 08.04.23:59
Kolejność dowolna. Powodzenia!
Ximene Tavares
Ximene Tavares
Re: Wielkie drzewo Sro 07 Kwi 2021, 07:51

Bezpośredniość, brak poszanowania dla przestrzeni personalnej, to chyba były znaki rozpoznawcze Ximene. Cóż swoją ludzką naturę czerpała z miejsca gdzie się urodziła, Brazylijczycy nie słyną z dystansu i poszanowania etykiety prawda? A Ximene weszła w taką mentalność całą sobą. Sytuacji zapewne nie poprawiał też fakt, że lubiła szokować innych swoim zachowaniem.
-Mmm nie doceniasz faktu, jakie pyszne jabłeczniki potrafiłabym piec. Po prostu bluźnierstwo. odpowiedziała, kręcąc teatralnie głową na wszystkie strony. Oh tak oprawa tego teledysku Katy Perry chyba doskonale nadawałaby się do wyobrażeń Ximene o byciu córką bogini cukru. Leonardo naprawdę potrafi trafić w dziesiątkę.
-Chętnie przyjmę zakład. Ale chyba wiesz, że nie dorastasz mi do pięt w tym względzie mój drogi? Na pewno nie łykasz tak głęboko i z takim poświęceniem cóż irracjonalne zawody? Jak najbardziej, ale właśnie dlatego, warto się w nie zaangażować, bo są nietuzinkowe i nie zdarzają się codziennie.
Ximene dalej czekała na odpowiedź Eveline, bo sprawa kartki w jej własnych włosach ją zaintrygowała. Spędza akurat dużo czasu na pielęgnacji włosów, może i są tam różne metalowe ozdoby i koraliki, ale jeszcze dzisiaj rano mogłaby przysiąc, że żadnych papierów tam nie było. Wciąż czekała nawet gdy usłyszała głos jakichś mężczyzn, z początku nie zainteresowała się, w końcu jak chcą sobie pójść poruchać, droga wolna, jak najbardziej przyjemny sposób spędzania wolnego czasu.
Potem ich oczom ukazała się szóstka podpitych mężczyzn i stało się oczywiste, że zmierzają w ich stronę. Ponowny bełkot tego samego mężczyzny i Ximene szybko zdała sobie sprawę, że mówi do niej, no bo raczej nie Eveline, która z pewnością nie zdążyłaby zyskać takiej reputacji.
Zmiana była całkiem nieznaczna, tylko ten kto był blisko niej, mógł to zauważyć. Mięśnie jej ciała napięły się jakby była gotowa do skoku. W oczach pojawił się błysk jakiego do tej pory w nich nie było. Uśmiech poszerzył się, niby nieznacznie, teraz jednak zdecydowanie bardziej przypominał uśmiech drapieżnika.
Wstała, z dużą gracją i omiotła spojrzeniem mężczyzn z góry na dół.
-Chyba nastąpiła jakaś pomyłka. Nigdy nie daję tym, którzy mają olbrzymi problem z postawieniem kutasa. Wszyscy więc odpadacie na starcie powiedziała bacznie obserwując ich reakcję. Drapieżny uśmiech nie schodził z twarzy. Dzięcię Enyo nie bało się konfliktu, co więcej zazwyczaj go zaogniało.
Eveline Farawey
Eveline Farawey
Re: Wielkie drzewo Sro 07 Kwi 2021, 16:01

Eve popatrzyła na Ximene uważnie. Kobieta wyglądała na zaintrygowaną i biła się przez chwilę ze swoimi myślami. Czy powinna im zaufać i zdać się na Nemezis? Dlaczego matka jej wybiera z kim ma się zadawać? Przecież to lekki absurd, ale mimo wojowniczej postawy Ximene polubiła ją.
Rozejrzała się bystro po otoczeniu, popatrzyła na Leo uważnie. W sumie co jej szkodzi? Może rzeczywiście Nemezis wiedziała co dla niej dobre? W końcu ta boginka była autorytetem Eveline, a dziewczyna wierzyła swoim autorytetom.
Już otwierała usta, kiedy usłyszała jakieś obraźliwe teksty, które ją wzburzyły i krew jej zawrzała. Eve nie znosiła takich obrzydliwców, starych zboczuchów, działały jej na nerwy. Zresztą to jej matka to przewidziała. Czarnowłosa przymknęła oczy i wyrecytowała na jednym wdechu, żeby zaspokoić w końcu ciekawość dziecka Enyo:
- Niebezpieczeństwo jest najtrwalszym spoiwem, wykutym przez samego Hefajstosa.  
Później popatrzyła znowu na nich i na garstkę oblechów. Ale dlaczego matka postawiła Eve w tak beznadziejnej sytuacji? Kobieta nie dostała od niej jeszcze żadnej broni, nie miała niczego pod ręką... Dlaczego tych dwoje ma ją ratować? Przez twarz Eve przeszedł grymas irytacji. Teraz w tej chwili nie znosiła postępowania swojej matki. Mogłaby zakwestionować to wszystko, obrazić się, że Nemezis jej wcale nie zna, ale po chwilowej fali złości dziewczynę przeszedł chłód. Dostałaby niezły ochrzan od Joego, że daje się ponieść swoim emocjom.
Rozejrzała się jednak uważnie tym staruchom. Coś tam musi być... coś tam przecież musi być... Słysząc gadaninę walecznej Ximene wskoczyła zwinnie na gałązkę drzewa i podciągnęła się.
Eve już miała zrezygnować z obserwacji tych oblechów, kiedy zauważyła kolejną karteczkę w kieszonce jednego z nich. Oczywiście ułożoną tak, żeby nie spadła, jednocześnie będąc widoczną.
Ułożyła się wygodnie na gałęzi, patrząc jak tygrys na obranego starucha czujnym wzrokiem. Niech tylko podejdzie bliżej... na pewno podjedzie bliżej, wiedziała że dzieci Enyo nie przepuszczają takiej okazji i prowokowanie wychodzi im całkiem nieźle.
Niech tylko podejdzie i Eve rzuci się na niego niczym zwinny tygrys.
Leonardo Petrarca
Leonardo Petrarca
Re: Wielkie drzewo Sro 07 Kwi 2021, 16:11

Wywrócił oczyma bez ochoty rozmawiania o cukrowej księżniczce. O konkursie lodziarstwa też nie chciał wiele mówić, no bo poco? Nie będzie pouczać byle podrostków o tejże szlachetnej sztuce, w której "poświęcenie" i "głębokość" były zaledwie czubkiem góry lodowej. Leonardo jako reprezentant gatunku posiadaczy penisów, wiedział o tym doskonale. Zaś gdyby prowadzili polemikę dotyczącą pochw, cóż, mógłby rozłożyć ręce. Może czasami bywał pizdą, ale nie aż tak dosłownie.
Później nastała ciemność i świetliki, i Petrarka nie wiedział czemu jeszcze nie zdezerterował od towarzystwa dwóch panienek na wydaniu. Zapewne tak katolicy wyobrażają sobie Piekło: polana z nieprzyzwoitym towarzystwem. Leonardo zapewne dalej leżał na ziemi, nawet gdy usłyszał nieprzychylne głosy. Ów głosy nawet się przy nich zmaterializowali jako banda podpitych samców. Kolejny żenujący obraz tego dnia. Ximene się zdenerwowała, co było odczuwalne zapewne dla wszystkich wokół. Włoch miał przez chwilę zamiar równie dynamicznie wstać i asystować półbogini w przepychankach słownych. Jednak powstrzymał się i jedynie zmusił się do pozycji półsiedzącej. No i właściwie tylko się uśmiechnął, słysząc cały ambaras. Mógł nieco współczuć Eve, która niczemu winna będzie zapewne światkiem czegoś paskudnego. Chociaż, nie, jednak nie współczuł, będzie zabawnie. Ano i najwyżej Leo porzuci panie, odchodząc jakby nigdy go tutaj nie było.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Wielkie drzewo Czw 08 Kwi 2021, 22:56

Mężczyźni odpowiedź Ximenne skwitowali gromkim śmiechem. Można by rzecz, że dosłownie "skisnęli" z tego co kobieta im powiedziała. Najwyraźniej żaden z nich nie odebrał przywary o "podniesieniu" penisa do siebie. Kiedy mężczyźni skończyli się śmiać, głos znów zabrał "lider" grupy:
- Nie no nie mówimy o tym staruszku, który stoi obok Ciebie, a o nas. Słuchaj, nazywasz się Ximenne, tak? Synowie Aresa powiedzieli nam, że jesteś dobra w te klocki, dlatego my też chcemy spróbować. Czego się wstydzić? Jesteśmy w tym obozie razem od lat. Każdy widział raczej to co druga osoba ma pod ubraniem - teraz po prostu chcemy zobaczyć to co pod nim masz Ty. To jak? Ile? Podaj kwotę. - Mężczyzna ewidentnie nie miał zamiaru odpuścić, a ton jego głosu wskazywał, że jest daleki od wyprowadzenia go z równowagi.
W tym samym czasie jego towarzysze rozglądali się po okolicy oraz towarzyszach Ximenne w postaci Leo i Eve. Tego pierwszego obrzucili raczej wzrokiem pełnym współczucia. Mężczyzna mógł stwierdzić, że ewidentnie współczuli mu znalezienia się w tym miejscu, w tym czasie i to z osobą w postaci Ximenne.
Jeśli natomiast chodzi o Eve to jej pokaz akrobatyczny z początku nieźle zdziwił pozostałych herosów. Przez pewien moment dało się wyczytać z ich twarzy, że mieli dziewczynę za swego rodzaju kobietę upośledzoną, bądź bawiącą się w Furry. Co do karteczki natomiast to okazało się, że była to najzwyklejsza w świecie chusteczka, którą jeden z ancymonków wycierał sobie od czasu do czasu nos.

Kolejka dowolna
W związku z tym, że piszecie dosyć szybko to umówmy się, że post dla was będę wstawiał maksymalnie do 48h od ostatniego posta z kolejki (czyli ostatnie z waszej trójki wyznacza mi termin odpisu)
Eveline Farawey
Eveline Farawey
Re: Wielkie drzewo Pią 09 Kwi 2021, 01:15

Eve zaczęła odczuwać coraz większą irytację z każdą sekundą. Zapomniała chwilowo już o tej karteczce, czuła tylko niepohamowany gniew z każdą minutą, kiedy tylko rozdziawiali swoją gębę, a głupie, obleśne słowa wydobyły się z ust. A Joe mówił, że milczenie jest złotem... a mówił... Bardzo szybko odczuwała kogoś wyjątkowo chamskie wibracje. Dyskretnie trzymała w łapce złapaną wcześniej gałąź; gibką, dosyć mocną i potężną. Zrobiła to oczywiście dosyć zwinnie i szybko a w dodatku było słabe światło, chociaż deczka niepewności czuła, czy to zauważyli czy jednak byli tak zafrapowani inną osobą.
Było jej żal Ximene, czuła też złość na obojętnego Leo, chociaż nie wiedziała dlaczego. Czego się spodziewać od dziecka Hel w końcu? Dziecka Hel, które chyba nikogo i niczego nie lubi? To czasami było żenujące dla samej Eve, że zdarzało jej się mierzyć innych swoją miarką i myśleć jakie zachowania powinny być słuszne i oczywiście oczekiwać chociaż odrobiny przyzwoitości w najgorszym skurwielu. Czy to było osądzanie czy tylko instynkt? Kobieta zastanawiała się, czy gdyby Ximene gwałcono też by patrzył się niewzruszony i nawet uśmiechnął się pogardliwie. Może by nawet pomyślał, że należało jej się skoro taki figo fago z niego jest i sam się sprowadza do podobnego poziomu? Oczywiście Eveline wiedziała, że Ximene to babka z krwi i kości, która nie dałaby się, ale takie coś jej właśnie przeszło po głowie...
Myślała że złością, że nie powinien tak sobie leżeć rozwalony niczym foka, ale przecież nie będzie również gadać mu kazań, no nie jest jego matką. Nie mogła się jednak powstrzymać od niechętnego spojrzenia przez chwilę rzuconego w jego stronę.
Eveline czekała nadal w swoim miejscu, widocznie maja ją gdzieś, ale niech tak będzie. Niech się tam kłócą ze sobą nawzajem i wrzeszczą na siebie, obrzucają tym gównem, Eve nie jest od żadnych głupich pogaduszek i nie da się na pewno sprowokować temu bydłu. Zwłaszcza podpitemu bydłu co trzeba zauważyć. Wiedziała to, a mimo tego, miała napięte całe ciało w każdej chwili gotowe do zareagowania, nerwy tak samo. Na razie czekała na rozwinięcie akcji, nie było sensu niczego zaogniać, rzucać się po tę karteczkę jak jakiś bezmózgi jełop... zresztą Eve nie była konfliktową osobą, wolała baczniej się przyglądać i zareagować w dogodnej sobie chwili.
Problem mógł być taki, że uspokoić Ximene również nie umiała.
Ale przysięga, jak pozwolą sobie za dużo, wyciągną łapy choćby o milimetr ta niepozorna gałąź, którą cały czas ukrywała, pójdzie w wir i będzie bezlitosna. Wsadzi im nawet gałąź w oko, jeśli zajdzie taka właśnie potrzeba. Może ten brak jednego oka będzie przypominał im, aby zachowywali się odrobinę grzeczniej w stosunku do kobiet? W dodatku wyćwiczonych herosek?
A Leo?
Może już nawet uciekać w popłochu skoro jest taki.
Ximene Tavares
Ximene Tavares
Re: Wielkie drzewo Pią 09 Kwi 2021, 10:45

Ich śmiech nie robił na Ximene najmniejszego wrażenia. Generalnie z reakcji ludzi, których nie darzyła jakąś większą sympatią niewiele sobie tak naprawdę robiła, nawet jeśli na zewnątrz pokazywała co innego. Słysząc słowa lidera grupki podpitych mężczyzn teraz to ona przekrzywiła głowę na bok i zaśmiała się głośno.
-Synowie Aresa? Daleko wam do synów Aresa, jesteście dużo bardziej żałośni. Musicie płacić za seks bo żadna kobieta nie chce wam dać z własnej woli? Po raz kolejny, żałosne. No i macie beznadziejny akcent. cóż prawda była taka, że Ximene lubiła seks, dużo seksu, jednak z ludźmi, których uważała za godnych swojej uwagi. No i był jeden podstawowy warunek - poza wyjątkowymi przypadkami, to ona musiała wychodzić z inicjatywą. Tak nie było w tym wypadku, więc sami przekreślili jakiekolwiek szanse.
Reakcją Leonardo nie była zaskoczona, w sumie to chyba nie spodziewała się niczego więcej. Natomiast ciekawiło ją zachowanie Eveline. Zdecydowanie sprawnie weszła na drzewo, i teraz przyglądała się wszystkiemu z góry. Ximene zastanawiała się jak dziewczyna się zachowa, kiedy sytuacja się zaogni? Wejdzie na drzewo wyżej, czy wykorzysta swoją pozycję i przystąpi do bijatyki? Ximene nie chciała w sumie by stała się jej jakaś krzywda, byłoby to bez sensu, a sama Eveline była niewątpliwie mniej zaprawiona w bojach niż Ximene.
Po samej Ximene można było zobaczyć opuszczające ją warstwy człowieczeństwa, może poza chwilą kiedy posłała uśmiech Eveline, jej uśmiech pozostawał drapieżny, a oczy błyszczące. Sama zaczęła teraz obchodzić w kółko grupkę mężczyzn, jakby to oni byli zwierzyną, która ma być upolowana, a ona drapieżnikiem, który się na nich czai. Czekała tylko na pierwszy cios z ich strony. Czekała tylko i wyłącznie dlatego, że potem w obozie nie chciałaby się po raz kolejny tłumaczyć czemu to ona wyprowadziła pierwszy cios. I tak wszyscy by myśleli, że to jej wina i jej agresywnego podejścia. Kiedy będzie odpowiadać na próbę ataku to już historia będzie zupełnie inna. Chciała po prostu sobie oszczędzić tłumaczeń potem w obozie. Krążyła w kółko z drwiącym uśmiechem, mierzyła mężczyzn z góry na dół spojrzeniem.
Leonardo Petrarca
Leonardo Petrarca
Re: Wielkie drzewo Pią 09 Kwi 2021, 12:55

Z początku postać Eveline mu umknęła, ale zapewne taki miała ona cel. Zapewne wieczór czy też noc sprzyja zwinniejszym wojownikom, szczególnie tym, którzy potrafią dostosować warunki otoczenia pod siebie. Obiektywnie mogło to wydać się dobrym posunięciem. Zaś Leonardo wiele o tym nie myślał, zbytnio uderzyło go słowo "staruszku". Cóż, brzmiało jak zdrobnienie, zatem źle być nie mogło. Włoch słysząc to oraz wzmiankę o swojej erekcji zaczął się jakby krztusić i każde następne kaszlnięcie przeradzało się w śmiech. Na koniec nawet machał ręką z uśmiechem na ustach i ewidentnie wyglądał na osobę, która chce rzucić jakąś ripostę. Heros prędko się poddał i uśmieszek szybko zszedł mu z twarzy. Nawet nie uznał tego za personalny atak, słowa lidera grupki AA były na to zbyt obmierzłe. Samej propozycji pokazu umiejętności Ximene za pieniądze nie odebrał aż tak źle. Zapytanie nie miało pejoratywne, trochę jak oferta sponsoringu, więc to takie: brać i nie pytać. Problem stanowił raczej sposób wystosowania takiego pragnienia. Jednak czego Petrarka może się spodziewać po bandzie niezadowolonych z życia samców, którzy nie panują nad swoim życiem seksualnym? Zapewne niewiele.
Nawet przez szkło przyciemnionych okularów potrafił dostrzec wymowny wzrok pijanej bandy. Wyglądali jakby mu współczuli. Tym samym Leonardo współczuł im, ano i nieco zazdrościł. Jednak powód ów zazdrości postanowił szybko ukrócić. Wziął do ręki niewielką, ostro zakończoną kość i wstając zaczął dłubać nią w zębach. Udawał nawet, że robi to w pewien sposób nonszalancko. Podszedł do pierwszego lepszego samca, wykorzystując zapewne przewagę wzrostu i zawiesił się na biedaku, próbując wkupić się w jego łaski. Bądź wyperswadować coś, czego potrzebował.
- E, młody, a został ci się jakiś alkohol jeszcze? - niemalże o to zaskamlał, ale no shame, jak to mówi młodzież. Tym samym oglądał spektakl, który rozpoczęła Ximene. Reakcja półbogini zdawała się odstawać od rzeczywistości. Może miała plan? Może chciała dostać kosę pod żebra? Kto tam ją wie.
Sponsored content
Re: Wielkie drzewo

Wielkie drzewo
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Skraj obozu :: Las-
Skocz do: