Gdy tylko nadchodziły ładniejsze jesienne dni, a okoliczne lasy nabierały barwy złoto-czerwonej z domieszką białego szronu przy bezchmurnym przymrozku, Blake ubierała się w swoje jeździeckie ciuchy i wybierała na przejażdżkę po obozowych okolicach. Tego dnia, ponieważ obowiązki ostatnio mocno ograniczały jej czas wolny, postanowiła wyciągnąć ze sobą Joanne. Córka Heliosa jak każdy heros odbyła podstawowe szkolenie, więc nawet jeżeli nie pałała do jazdy konnej taką sympatią jak Simmons, nie można jej było odmówić fundamentalnych umiejętności siedzenia w siodle. Dlatego też wciągając na siebie bryczesy, Blake skrobała w międzyczasie smsa do Collins.
Piękna pogoda. Jadę w teren. Czekam na Ciebie przy boksach do 9:00, a potem wyjeżdżam!
Za dziesięć dziewiąta była już niemalże gotowa, a dwa konie, osiodłane i wyczyszczone na błysk stały na korytarzu i tupały niecierpliwie kopytami. Korzystając z odrobiny czasu, Blake przeglądała zdjęcia pomieszczeń służbowych, szukając inspiracji dla swojego przyszłego gabinetu. Najchętniej zrobiłaby sobie osobistą salę treningową, ale nie podejrzewała żeby Corvus pochwalił taki projekt. Z drugiej strony jakie lepsze miejsce do planowania treningów można było sobie wymarzyć? Westchnęła i oparła się skronią o szyję swojego karego fryzyjskiego ogiera imieniem Viguro, scrollując obrazki. W międzyczasie zetknęła na zegarek. Z pięć. Miała ogromną nadzieję, że Joanne się pojawi, specjalnie przecież wybrała słoneczny dzień, który córkę Heliosa automatycznie wprowadzi w pozytywny nastrój i doda chęci do wszelkich aktywności. Poza tym naprawdę dawno nie miały okazji porozmawiać na osobności. Scrollowała dalej, drugą ręką głaszcząc chrapy Viguro, który robił się coraz bardziej niecierpliwy.
Joanne siedziała w swoim mieszkanku, kiedy dostała wiadomość od Blake. Jej pierwszą reakcję było marudne westchnięcie, ale nie z tego względu, że próbowano ją gdzieś wyciągnąć, ale dlatego, że musiała się zerwać i ogarnąć szybko, by Blake nie poszła bez niej. Dlatego szybko odrzuciła telefon gdzieś na bok i przebrała się w odpowiedni strój, który nada się do jazdy konnej. Blondynka radziła sobie z końmi, zresztą jak z innymi zwierzętami, co wyciągnęła jeszcze z dzieciństwa. Jej matka prowadziła sklep zoologiczny i adopcje dla psów oraz kotów. Młoda Collins pomagała jej wtedy choćby tylko po to, by móc spędzić czas w towarzystwie puchatych króliczków i wrzeszczących papug. Jedynie rybkami się mało interesowała, uznając je za nudne zwierzątka. W każdym razie, nie trzeba było jej nawet namawiać, żeby wyciągnąć ją na taką przejażdżkę. W drodze do stajni sprawdziła godzinę, zdając sobie sprawę, że zaraz wybije godzina dziewiąta. Dlatego, kiedy przekraczała próg stajni była już w biegu. - Już jestem!- zawołała, gdy tylko dostrzegła Blake, czekającą w towarzystwie dwóch koni.- Długo czekałaś?- spytała, szczerze zdumiona tym, że jej klacz również jest przygotowana do jazdy. Od razu podeszła do swojej tarantowatej piękności, by pogłaskać ją i złapać za jej lejce. - Opowiadaj, jak się czujesz w swojej nowej roli?- zagaiła i uśmiechnęła się szeroko. W ich obozie nastąpiło wiele zmian organizacyjnych, a dzięki nim Blake dostała awans. Jak dotąd nie miały okazji o tym porozmawiać, więc przejażdżka była dobrym pretekstem do nadrobienia zaległości.
Blake Simmons
Re: Stajnie Sob 05 Gru 2020, 17:02
Blake była akurat w trakcie oceny czy statuetka Aresa powinna stać na biurku czy też na stoliku obok wejścia do gabinetu, kiedy do stajni wparowała Joanne. Na widok przyjaciółki w stroju jeździeckim Simmons uśmiechnęła się szeroko. - Wiedziałam że mogę na ciebie liczyć - przywitała blondynkę entuzjastycznie i wskazała brodą na jej osiodłanego już taranta. - Niedługo. Nie dopuszczałam możliwości, że się nie skusisz. Schowała telefon do kieszeni, zapominając całkowicie o planowaniu gabinetu i poprawiła strzemię od swojego czarnego siodła. Przez chwilę zastanowiła się nad pytaniem blondynki, bo o ile było dość oczywistym w obecnej sytuacji, córka Aresa wciąż nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, jaka była na nie prawdziwa odpowiedź. - Jeszcze się przyzwyczajam - przyznała zgodnie z prawdą i dosiadła potężnego fryza. Poczekała aż Joanne usadowi się na swojej klaczy po czym popuściła delikatnie wodze Viguro, który nie potrzebował żadnej większej zachęty do tego aby ruszyć energicznym stępem w stronę dużej stajennej bramy prowadzącej na dwór. Wyjechały stępując koń w koń po szerokiej ścieżce prowadzącej do lasu, a gdy zostały otoczone przez pierwsze drzewa, Blake powróciła do tematu. - Boję się, że jako osoba, która całe życie upierała się, że nie potrzebuje wyższego stanowiska i nigdy nie uzyska wysokiej rangi przez swoje pochodzenie, zaczyna mi się za bardzo podobać rola dowódcy dywizji. - odparła szczerze, wiedząc że Joanne doskonale jest świadoma dystansu z jakim Blake jako córka Aresa zawsze była traktowana. Oceniana przez pryzmat wrodzonego temperamentu i rzekomej niepohamowanej agresji. Niczym dzikie zwierzę. Dopiero Corvus okazał na tyle dużo odwagi aby jej zaufać. Spojrzała na przyjaciółkę z cwanym uśmiechem na ustach. - Przyjemnie jest udowadniać innym, że nie mają racji. Dostanę nawet własny gabinet, wyobrażasz to sobie? - zmarszczyła czoło. - Ja za biurkiem. Jak do tego doszło? Zaraz jednak skupiła się na blondynce, a w jej ciemnych oczach zapaliły się niebezpieczne ogniki. - A co u ciebie słychać? Doszły mnie ostatnio bardzo dziwne plotki. Wyobrażasz sobie, że ktoś widział w połowie nagiego syna Tanatosa, odzianego jedynie w ręcznik, wychodzącego wprost z twojego mieszkania? - spytała, a to drobne niedowierzanie w jej głosie było okraszone nutką znaczącego rozbawienia. - Co więcej niektórzy utrzymują, że po tym jak wypalił papierosa, skierował się z powrotem do miejsca, z którego wyszedł. - Uniosła delikatnie jedną brew w znaczącym wyrazie. Skupianie się na cudzym życiu łóżkowym nie należało do jej typowych rozrywek, jednak tym razem po prostu czuła, że musi nadrobić czas z przyjaciółką, a zaktualizowanie tego co ostatnio działo się w jej życiu zdecydowanie było tego elementem.
Joanne Collins
Re: Stajnie Nie 06 Gru 2020, 12:42
Blondynka posłała promienny uśmiech swojej przyjaciółce, wyraźnie dumna z siebie, że zdołała przybiec tutaj na czas. Blake mieściła się w gronie osób, których Joanne nie chciałaby zawieźć. Niejednokrotnie sobie wtórowały czy to podczas rozrabiania, treningów, picia lub choćby ratowania swoich tyłków nawzajem. - Komu jak komu, ale tobie nie umiem odmawiać.- przyznała półżartem. Prawdopodobnie, Joanne dałaby się namówić córce Aresa nawet do najgłupszych pomysłów, choć przez moment wierząc w ich powodzenie i sens. Collins przesunęła dłonią po sierści swojej klacz, a potem oparła się stopą o strzemię, by wsiąść na siodło. Kora, bo takie imię wybrała dla niej blondynka, poruszyła się w gotowości do ruszenia naprzód. Szybko zinterpretowała zachowanie Joanne i stepowała równym krokiem z ogierem Blake. - Mi akurat zawsze się wydawało, że masz ogromne predyspozycje do kierowania innymi.- stwierdziła całkiem szczerze i bez żadnych negatywnych podtekstów. Widziała Simmons jako osobę mającą dużą siłę przebicia wśród innych półbogów. Od zawsze była charyzmatyczna i zdecydowana, co było cenioną cechą wśród osób posiadających chociaż zalążek władzy. Przyjaźniły się od lat i blondynce nigdy nie przeszkadzała wojownicza natura córki Aresa, którą niejednokrotnie podziwiała.- Poza tym dobrze, że ci się podoba to stanowisko. Przynajmniej będziesz dowodzić żelazną ręką, a kogoś takiego chyba nam potrzeba.- dodała po krótkiej chwili zastanowienia. W oczach Joanne, Blake była osobą, która potrafiła wzbudzić respekt pomimo jej wrodzonej porywczości. Być może jako przyjaciółka inaczej ją postrzegała niż reszta półbogów mieszkających w obozie. Prawdę mówiąc, poparłaby ją bez względu na stanowisko jakie by objęła. Zaśmiała się, gdy Blake wspomniała o swoim gabinecie. I w tym wypadku Joanne musiała się z nią zgodzić, ponieważ w jej wyobrażeniu worek treningowy bardziej pasował do córki Aresa niż posprzątane biurko. - No tego akurat bym się nie spodziewała, jeśli mam być szczera.- przyznała i uniosła lekko ramiona.- Ale w końcu nie ma zadania, któremu byś nie podołała!- zawołała entuzjastycznie. Collins odnosiła wrażenie, że każdy głos, który mówił, że Blake sobie z czymś nie poradzi, determinował ją jeszcze bardziej. W końcu sama przyznała, że lubi udowadniać innym, że nie mają racji. To już coś oznaczało. Joanne uwielbiała przyglądać się jak jej przyjaciółka miażdży śmiałków, którzy śmiali w nią zwątpić. Potrafiła zrobić to nie tylko na macie treningowej ale także w samej potyczce słownej. Córka Heliosa wiedziała, że jej relacja z Samuelem nie umknie Simmons zwłaszcza, że podczas ich ostatniego spotkania niespecjalnie zależało im, żeby się kryć z tym do czego między nimi doszło. Prawdę mówiąc, było to dość fajne uczucie, bo nawet jeśli wzbudzało to ciekawość innych herosów i stawało się tematem rozmów, nie musiała szukać wymówek. Joanne rzadko kiedy się czegokolwiek wstydziła i nigdy nie przejmowała się krążącymi plotkami. Mimo wszystko było to o wiele bardziej wyzwalające niż sytuacja, w której potajemnie widywała się z Alexem, który nawet wtedy potrafił działać jej na nerwy. Collins odchyliła głowę do tyłu i westchnęła godząc się z faktem, że ta rozmowa nie może jej ominąć. Potem spojrzała na przyjaciółkę, a w jej oczach zabłysnęły wesołe iskierki. Mimo wszystko to było dla niej bardzo ekscytujące i podświadomie cieszyła się, że może o tym pogadać z Blake. - Nie nazwałabym tego plotkami, bo tak właśnie było.- powiedziała całkiem szczerze i uśmiechnęła się triumfalnie, wyraźnie dumna z siebie.- Jestem pod wrażeniem, że tak długo wytrzymałaś przed zadaniem tego pytania.- zaśmiała się. Sama też chciałaby wyciągnąć jak najwięcej od córki Aresa, najlepiej z samymi pikantnymi szczegółami.- Zdradzę ci, że został nawet do samego rana.- pochwaliła się. Dopiero po chwili dotarło do niej, że ten fakt wprawiał ją w jeszcze większą ekscytację. Jednocześnie sama była pod wrażeniem tego jak potoczyły się losy jej i syna Tanatosa.
Blake Simmons
Re: Stajnie Nie 06 Gru 2020, 13:44
Blake i Joanne to było dość niesamowite połączenie i czasami zdawało się że w przypadku tych dwóch pań, w grę wchodziły tylko skrajne emocje. Podziwiały się i wspierały, umacniały swoje już i tak twarde charaktery i dzieliły swoimi porażkami. Nie raz śmiały się, że gdyby nie połączyła ich przyjaźń to byłaby to rywalizacja i chęć udowodnienia która z nich była lepsza. W obecnej sytuacji jednak łączyły je tylko zdrowe uczucia, a każda z nich podziwiała mocne strony tej drugiej, nie dopuszczając do tego aby coś popsuło ich relacje. Simmons mocno odczuwała wsparcie Jo i chociaż na co dzień nigdy od nikogo nie wymagała aprobaty, to właśnie córka Heliosa sprawiała, że Blake czuła się silniejsza i pewniejsza siebie. Zupełnie jakby dzięki niej, nie musiała liczyć na nikogo innego. - Bo ty zawsze byłaś niepoprawną optymistką i wierzyłaś w moją cierpliwość, kiedy inni już ostrzyli miecze i unosili tarcze - odparła z rozbawieniem. - Co do żelaznej ręki, to będę miała ku temu okazję, ponieważ muszę zawiesić treningi May Turk. - Westchnęła, jednak zaraz też podkręciła głową, jakby nie o pracy chciała teraz rozmawiać. Temat Samuela Blade'a był idealną odskocznią od codziennych obowiązków. Odwróciła się w stronę Joanne, dając jej do zrozumienia, że zyskała jej pełną i niezmąconą niczym uwagę. - Proszę, proszę! Jestem pod wrażeniem i nie powiem żeby ci się nie należało trochę przyjemności. - Posłała jej drapieżny bezpardonowy uśmiech. Wyjechały na prostą drogę więc zgodnie, jak za każdym razem gdy wyjeżdżały wspólnie, ruszyły kłusem, co ich konie przyjęły z entuzjazmem. - Nie znam Blade'a za dobrze, nigdy razem nie trenowaliśmy, ale miałam kilka razy okazję patrzeć jak walczy... - Blake pokiwała głową z uznaniem wydymając lekko wargi, podczas gdy delikatny pęd powietrza rozwiewał jej włosy. - Jeżeli w łóżku jest tak samo dobry to szczerze zazdroszczę. Córka Aresa uśmiechnęła się znacząco, dając do zrozumienia Jo, że jej bezpruderyjność była całkowicie naturalna, a podziw szczery i niemający wprawić córki Heliosa w zakłopotanie, a wręcz przeciwnie. Taka już była, rozmawiała o seksie jakby to było wyjątkowo smaczne drugie śniadanie i Collins z pewnością po tylu latach do tego przywykła. - To coś poważnego? - spytała spokojnie, a w jej głosie był pewien dystans, nuta wyczucia i jedynie delikatnego zainteresowania. Doskonale wiedziała, że sprawy towarzyskie, szczególnie te bliskie, w obozie nigdy nie były czarno-białe, co widać było chociażby po jej własnym przykładzie. Nie uznawała prostoty podziału związków, które dzieliły się na poważne i niepoważne chyba tylko w teorii.
Joanne Collins
Re: Stajnie Nie 06 Gru 2020, 16:26
To prawda, że Blake i Joanne to wyjątkowe połączenie. Prawdę mówiąc, na dobre im wyszło, że połączyła je właśnie przyjaźń, a nie rywalizacja i wrogość. Pewne jest to, że cokolwiek by je łączyło, byłoby to niezwykle silne. Lubią razem potrenować i przyjemna jest ta szczypta współzawodnictwa, która im wtedy towarzyszy. Jest to jednak zdrowe, a gdyby darzyły siebie niechęcią przerodziłoby się to w walkę, na którą nie ma miejsca w tym obozie. W każdym razie, Collins cieszyła się, że ma w córce Aresa przyjaciółkę, bo niejednokrotnie współczuła tym, którzy musieli się z nią ścierać. Joanne chwilami odnosiła wrażenie, że to obserwowanie waleczności Blake nauczyło ją radzenia sobie w trudniejszych sytuacjach. - Ja niepoprawną optymistką?- spytała unosząc brwi i nie dowierzając w prawdziwość tych słów. Co do wiary z Simmons miała rację i być może przez wgląd na sympatię jaką ją darzyła, zawsze mocno trzymała za nią kciuki.- Ja po prostu wiem, że lepiej z tobą nie zadzierać. Pilnuję w tym własnego interesu.- zażartowała, choć próbowała zabrzmieć dość poważnie. Wierzyła jednak w intuicję Blake oraz w to, że nie spadnie zaraz przez to z konia. Na wspomnienie o May pokiwała tylko głową, nie wyciągając jak na razie zbyt wiele informacji na ten temat. Poza tym, córka Aresa dość sprytnie uciekła do innej rozmowy. - Pod wrażeniem to ja byłam, uwierz mi na słowo.- odpowiedziała bez chwili zawahania i zaśmiała się. Poprawiła lejce, które trzymała w dłoni, choć nie musiała często korzystać z ich pomocy. Uśmiech na twarzy Joanne stał się jeszcze szerszy, gdy Simmons pociągnęła temat zdolności Samuela. Rozbolały ją aż policzki i prawdopodobnie nie umiała się uśmiechnąć jeszcze szerzej. W odpowiedzi na jej domniemania poruszyła brwiami, przekonując ją w ten sposób, że jest właśnie tak jak powiedziała. Wystarczyło spojrzeć na ten błysk w jej oku, by zrozumieć jak bardzo była zadowolona z tamtego zbliżenia. Jednak gdy usłyszała pytanie, wyraz jej twarzy wyraźnie złagodniał, ponieważ to była kwestia, nad którą sama się ciągle zastanawiała i nie potrafiła znaleźć dobrej odpowiedzi. - Nie wiem.- westchnęła odrobinę bezradnie.- To trochę śmieszna historia, bo ja akurat miałam sporo okazji, by z nim trenować, w tym sensie, że on trenował mnie, jak jeszcze byłam potykającym się o własne nogi gówniakiem.- przyznała, jakby dzięki tej informacji było łatwiej sobie wyobrazić tą relację.- Przez te lata była to relacja taka no...wiesz, jak między podopieczną, a trenerem. W ostatnim czasie jakoś się to zmieniło. Coś mi się przestawiło w głowie, postanowiłam go pocałować, a chwilę później byliśmy już w łóżku.- zaśmiała się, a potem wykrzywiła lekko, ponieważ kosmyk blond włosów wpadł jej do buzi. Wyjęła go szybko, by móc wrócić do rozmowy.- A tak poza tym to nie mam szczęścia do facetów, albo raczej to oni nie mają szczęścia do mnie.- odparła, co zdecydowanie mogła oprzeć o swoje ostatnie doświadczenia z innymi półbogami. O wiele łatwiej było raz na jakiś czas pozwolić sobie na jakiś wyskok z kimś, a potem żyć dalej. Gdy robiło się poważnie, pojawiał się strach przed stratą.
Blake Simmons
Re: Stajnie Pon 07 Gru 2020, 22:04
Joanne mogła faktycznie uchodzić za optymistkę w oczach Blake, ze swoją wiarą w córkę Aresa i jej zdolności. Jeżeli natomiast chodziło o zadzieranie z nią, Simmons zareagowała tylko pełnym rozbawienie wywróceniem oczu. - Uważaj bo uwierzę - zaśmiała się lekko, nawiązując do tego, że czego jak czego ale odwagi córce Heliosa z pewnością nie brakowało. Chyba że chodziło o wygodę i fakt, że Blake potrafiła naprawdę uprzykrzyć życie osobom, których nie lubiła, czego Jo nie raz bywała świadkiem. Brunetka jednak wierzyła głęboko, że nie to było główną przyczyną ich zażyłej przyjaźni i miała ku temu mocne powody. Przejeżdżały przez las, który z każdym kilometrem robił się coraz gęstszy i bardziej dziki, a szeroka droga zmieniła się w ścieżkę, która wciąż jednak mieściła obok siebie dwa konie. Viguro co jakiś czas próbował zaczepić tarantowatą klacz Joanne, ale Blake skutecznie trzymała ogiera w ryzach. Roześmiała się na słowa przyjaciółki, z przyjemnością słuchając tego entuzjazmu w jej głosie, którego wcześniej przez długi czas nie dostrzegała. Zerknęła nawet na blondynkę z ukosa, a w jej oczach błysnęło coś, co było zaciekawieniem pomieszanym z pełną rozbawienia satysfakcją. - Dobrze ci zrobiła ta śmieszna historia, dawno nie widziałam u ciebie tego... - machnęła ręką w jej stronę w bliżej nieokreślonym geście. - Tego czegoś. W dobrym sensie - dodała z uśmiechem. Nie miała zamiaru wyciskać z Joanne wyznań, wystarczyło jej, że przyjaciółka wyglądała na zadowoloną. Bez względu na to czy Blade był mężczyzną na jedną noc czy też kimś więcej. Na następne słowa, Blake zaśmiała się niewesoło. - Taaa, znam to - mruknęła myśląc o Folku, który był chuj wie gdzie i nie zapowiadało się żeby ten stan rzeczy szybko uległ zmianie. Ona jednak od jakiegoś czasu już przestała oczekiwać powrotu byłego kapitana i powoli dochodziła do wniosku, że w tym momencie wolałaby żeby już nie wracał. Jej życie powoli wracało do normy i nie potrzebowała Galicheta żeby tylko znów wywrócił je do góry nogami. - Znam to aż za dobrze - westchnęła znowu i wzruszyła ramionami siląc się na lekki ton. - Dobrze, że mam na tyle dużo obowiązków żeby nie przejmować się brakiem kutasa w swoim życiu
Joanne Collins
Re: Stajnie Pon 07 Gru 2020, 22:53
Joanne odwróciła teatralnie wzrok, jakby chciała uniknąć tłumaczenia się i udowadniania prawdziwości swoich poprzednich słów, które przecież prawdziwe nie były, co zresztą córka Aresa doskonale wiedziała. Po paru sekundach również się zaśmiała, bo nawet nie umiała powagi zachować w tej kwestii. Collins nie próbowała nigdy niczego udowadniać przed Blake. Chęć posiadania w niej przyjaciółki przyszła blondynce całkiem naturalnie i wiedziała, że nie potrzebuje do tego żadnych tanich chwytów. Przy brunetce mogła być sobą i nie zastanawiać się nad jej oceną. Zresztą, nawet krytykę z jej ust przyjęłaby bez urazy, uznając ją za słuszną, zapewne. Gdy dotarły do lasu, Joanne zaciągnęła się powietrzem, które nawet o tej porze roku miało szczególny zapach. Liście przybierały nowe kolory, a później opadały swobodnie na ściółkę. Było słychać jak szeleszczą pod kopytami koni, które im towarzyszyły i były wyraźnie zainteresowane swoją obecnością. Joanne lekko się zdziwiła, gdy usłyszała uwagę brunetki i nawet się nie kryła z tą reakcją. Wykrzywiła lekko usta, ale nie był to grymas, a jedynie lekka niepewność i potrzeba zastanowienia się nad tym. Sama dostrzegała coś innego, nowego i jednocześnie niesamowitego w tym co połączyło ją i syna Tanatosa. Nie była pewna czy to coś poważnego, ale zważywszy na te kilka rzeczy, które sama zdołała dostrzec, była bliska temu, by się zgodzić z takim stwierdzeniem. W końcu nie umiała być obojętna w tej sprawie, a to już coś znaczyło. - Czas nam pokaże, co z tego będzie.- powiedziała jedynie i uniosła lekko ramiona w geście pewnej bezradności. To, że czuła się odrobinę bezbronna w tej sprawie mogło być kolejnym znakiem, że coś jest na rzeczy, ale do tego także nie zamierzała się jak na razie przyznawać. Przekręciła lekko głowę i zerknęła znowu na swoją przyjaciółkę, wyraźnie zainteresowana tym co wymruczała pod swoim nosem. Szybko się zorientowała, że wiąże się z tym konkretna osoba, a nawet domyślała się jaka. Chciała o to pytać, odbijając natychmiast piłeczkę po pytaniu dotyczącym Samuela, ale jak widać ostatnio absorbował tyle jej uwagi, że poczuła potrzebę, by powiedzieć o nim coś więcej. Teraz jednak była idealna okazja, aby zagaić w temacie, który wydawał jej się równie interesujący. - Odzywał się coś ostatnio?- spytała, marszcząc lekko czoło. Obie doskonale wiedziały o kim mowa, a mianowicie o ich byłym kapitanie. Joanne miała okazję wymienić z nim tylko parę zdań od jego powrotu z "urlopu". Wiedziała jednak, że Blake wiąże z nim inną relację.
Blake Simmons
Re: Stajnie Wto 08 Gru 2020, 20:21
Blake pokiwała głową na słowa Joanne, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że blondynka zwyczajnie nie chce za szybko mówić o czymś, co jest tak niepewne. Obozowe życie nie nastawiało zbyt pozytywnie do związków i głębokich uczuć, dlatego Simmons była zdania, że łatwiej nauczyć się żyć w samotności niż znaleźć sobie partnera herosa. Z tego co w wiedziała o synu Tanatosa, on również nie słynął z zaangażowania czy wylewności, jednak patrząc na Joanne trudno było nie uwierzyć, że jak ktoś ma sprawić, że mężczyzna zmieni swoje nawyki, to właśnie ona. Takiej kobiety żaden mądry by nie odrzucił. Kiedy rozmowa zeszła na Folka, Blake spochmurniała, chociaż starała się tego nie okazywać zanadto. Westchnęła i podkręciła głową z lekkim grymasem na ustach. - Nie i jeżeli jest rozsądny to utrzyma ten stan rzeczy. Pusta groźba bez pokrycia. Aż tak nisko upadła, że musiała odreagować swoją złość na niego podczas rozmów z Joanne? Przeczesała włosy, które wchodziły jej na oczy i wstrzymała Viguro, przechodząc do stępa, bo przed mimi urosła kręta ścieżka, którą łatwiej było przejść wolniejszym tempem, jeżeli chciało się jednocześnie prowadzić rozmowę. - Staram się zostawić całą tą historię za sobą - przyznała, tym razem już dając sobie spokój ze złością. Nie miała wcześniej okazji z nikim porozmawiać na temat Galicheta, więc trudno jej było w końcu powiedzieć na głos to, co działo się w jej głowie. Nie zapomina się ot tak o kimś, komu wyznało się miłość, nawet jeżeli jest się córką Aresa. Kiedy kręta ścieżka doprowadziła je na wzgórze, Blake zatrzymała fryza na szczycie, dając sobie chwilę namysłu. - Muszę o nim zapomnieć, Jo. Po prostu. - Spojrzała na przyjaciółkę i uśmiechnęła się delikatnie po czym wskazała brodą na prostą drogę, która rozciągała się w dół przed nimi. Nie czekając na dalszą zachętę ze strony córki Heliosa puściła Viguro galopem, wiedząc dobrze, że blondynka pójdzie w jej ślady. Popędziły razem w dół, a potem dalej przez las, a ich konie w końcu mogły pokazać na co je stać. Po drodze odbiły w znane sobie odnogi, gdzie leżało kilka zwalonych drzew, przez które przeskoczyły bez najmniejszego problemu. W końcu, po tej gonitwie, lekko zdyszane przeszły do kłusa a chwilę później do stępa. Blake spojrzała na przyjaciółkę z uśmiechem, a jej policzki były zaróżowione od pędu zimnego jesiennego powietrza. - Brakowało mi tego - przyznała, a jej głos był teraz o wiele lżejszy niż wcześniej, jakby część problemów zostawiła tam na wzgórzu. Było to złudne, lecz przyjemne uczucie.
Joanne Collins
Re: Stajnie Czw 10 Gru 2020, 15:28
Wszyscy mieszkańcy obozu musieli być gotowi na ewentualne straty, również wśród bliskich im osób. Dobitnie przekonali się o tym podczas ataku NoGods. W tamtym momencie każdy kogo stracił, dlatego łatwo o obawy przed odejściem kolejnej osoby. Przywiązanie się do kogoś wiązało się właśnie z takich strachem, a bywały okoliczności, w których musieli postawić na dobro ogółu, a nie tej jednej osoby. Nawet podczas tamtej bitwy, ona i Seth nie mogli ot tak stamtąd uciec i udawać, że nic się nie dzieje. Choć nie potrafili walczyć przeciwko sobie, pamiętali o tym, by bronić chociaż własnej sprawy. Dla syna Lokiego skończyło się to tragicznie, a Joanne do tej pory zastanawia się co mogła zrobić inaczej, żeby cokolwiek zmienić. Zważywszy na te wspomnienia była ostrożniejsza w kwestii angażowania się w cokolwiek, co może zaważyć na jej osądzie i zdolności do podejmowania słusznych decyzji. Nie umiała być obojętna wobec Samuela, ale nie wybiegała jednocześnie przed szereg i pozwalała, by wszystko wyszło samo bez skrupulatnego planowania. Odpowiedź Blake jedynie utwierdziła ją w przekonaniu, że trudno o utrzymanie miłości między dwojgiem półbogów. Czasami chęci nie wystarczały i nie dało się zmienić rzeczy, które wśród herosów były chlebem powszednim. Było jej szkoda przyjaciółki, bo jak dotąd nie zaobserwowała u niej takiego zaangażowania w uczucia wobec innego mężczyzny. Być może nie wiedziała o wszystkim, co mogło przydarzyć się córce Aresa, ale i tak dostrzegała, że ten zawód nie minie prędko. Chciała ją jakoś pocieszyć, ale wiedziała, że denne teksty w stylu "nie smuć się", wcale nie sprawią, że nagle jej przejdzie. To wymagało czasu. Właściwie to Blake i tak dość spokojnie to przechodziła, choć tym bardziej mogło wydawać się to niepokojące. - Sądziłam, że tym razem rzeczywiście się coś zmieni.- stwierdziła jedynie. Pewnie wiele osób nabrało się, kiedy zobaczyło odmienionego, a w dodatku trzeźwego Galisheta. Mogło się wydawać, że tym razem będzie bardziej słowny i sumienny, ale choć nie trąciło od niego wódą, jak zwykle wycofał się, kiedy było mu wygodnie. Gdy zatrzymały się na zniesieniu, Kora obeszła raz ogiera Blake dookoła, ewidentnie próbując zaczerpnąć jeszcze choć minimum ruchu. W końcu stanęła w miejscu, podporządkowując się zupełnie córce Heliosa. W odpowiedzi na słowa brunetki, Collins pokiwała głową i uśmiechnęła się ciepło. Viguro popędził galopem, a Joanne pozwoliła sobie jeszcze spojrzeć jak ziemia ustępuje jego szybkim kopytom. Nim jednak odbiegł zbyt daleko, pogoniła swoją klacz i galopem go dogoniła. Czuła chłodny wiar, który łaskotał jej policzki, ale na szczęście promienie słońca to równoważyły. - Chyba nie tylko tobie.- zauważyła, spoglądając na rozentuzjazmowane konie. One także potrzebowały takiego ruchu. - Właściwie to jest jeszcze coś co chciałabym ci powiedzieć. A może raczej spytać o radę..- zaczęła, marszcząc odrobinę czoło. Chwilami zastanawiała się czy ta sprawa jest warta jej poruszania, bo w końcu obozowicze mieli skłonności do wielu wybryków.- Jednak chciałabym, żeby zostało to między nami.- zaznaczyła. Ufała córce Aresa, jednak wolała mieć pewność, że pędzie miała na uwadze, by zachować to dla siebie, gdyby sytuacja sprzyjała powiedzeniu tego nawet bezmyślnie.
Blake Simmons
Re: Stajnie Pią 11 Gru 2020, 19:37
Joanne wiedziała o większości bliskich relacji, które Blake miała z innymi obozowiczami, czy też nawet i z osobami spoza jego granic i faktycznie trzeba było przyznać, że Folk do tej pory był, o zgrozo, zdecydowanie najpoważniejszym mężczyzną w jej życiu. Patrząc na nią można było dojść do wniosku, że bardzo dobrze radzi sobie z jego odejściem, jednak prawda była taka, że mentalnie Simmons przeżyła istne załamanie, które tym gorsze było, im bardziej starała się go nie okazywać. Wpadła w wir obowiązków, spychając własne problemy na dno swojej świadomości, co poniekąd dało jej siłę do tego aby zachowywać się normalnie, jednak za cenę całkowitego rozbicia emocjonalnego, ukrytego gdzieś tam w środku. Nie wiedziała już co czuje, nie wiedziała co myśli, wolała po prostu nie myśleć, mając nadzieję, że któregoś dnia, za miesiąc, rok, dziesięć lat, obudzi się rano nie pamiętając już kim był Folklore Galichet. Tak, patrząc na nią z boku, zdecydowanie nie było widać tego wszystkiego. I dzięki Aresowi, bo jej opinia twardej i nietykalnej sprawiała, że zachowała swoje zdrowie psychiczne. Potrzebowała tego, żeby Joanne również tak ją postrzegała. - Tak... ja też - mruknęła w odpowiedzi na słowa przyjaciółki, myśląc o tym ile razy dała się nabrać na zmianę byłego kapitana. Nigdy więcej. Kiedy zjechały ze wzgórza, z nieco lepszymi humorami, Blake spojrzała na Joanne, kiedy ta wyznała, że chce jej o czymś powiedzieć. Jako osoba wierna i dotrzymująca słowa pokiwała głową, przyglądając się blondynce. - Oczywiście, możesz na mnie liczyć, Jo. Zwolniły tempa, krocząc przez już nieco bardziej dziko wyglądający las, a chłodne powietrze ledwo przedostawało się przez gęstwinę liści, słońce za to prześwitywało przez korony, ogrzewając je przyjemnie. Korzystając z chwili wytchnienia Blake sięgnęła po papierosa. Ostatnio paliła więcej niż zwykle, nie tak jak kiedyś tylko do alkoholu i to był chyba jeden z nielicznych, ewidentnych objawów jej gorszego samopoczucia.
Joanne Collins
Re: Stajnie Pon 14 Gru 2020, 13:55
Folklore wydawał się blondynce być taką osobą, którą albo się bardzo lubi albo z marszu nie znosi. Nawet spotkanie istniejącej jeszcze wtedy drużyny Dionizosa pokazało jaki stosunek wobec niego miało większość herosów. Mimo wszystko zarówno Blake i Joanne darzył go akurat sympatią i należały do grona osób, które miały większego pokłady wiary w niego, w przeciwieństwie do całej reszty, która śmiała z niego zakpić na forum całej drużyny. Tamten dzień jednak wywrócił wszystko do góry nogami. Joanne zawiodła się na swoim eks kapitanie, a paradoksalnie do jej odczuć, tamta sytuacja chyba była pierwszym krokiem do jego zbliżenia się z Blake. Collins, choć tego po sobie nie pokazywała, wierzyła, że po jego powrocie w końcu się coś zmieni, ale było to niczym w porównaniu z kredytem zaufania jaki dała mu córka Aresa. Dlatego trudno było się dziwić temu jak się zawiodła. Galishet miałby niemały problem, gdyby na dniach miał się natknąć na nie, kiedy będą razem. Blake otwarcie o tym wspomniała, a Joanne solidarnie stanęłaby za nią murem. - Wiesz co? Szkoda czasu i nerwów na buraków, którzy nie potrafią tego uszanować, a co dopiero docenić.- skwitowała temat, próbując jakoś podnieść na duchu przyjaciółkę. W takiej sytuacji trudno było kogoś pocieszyć. Joanne wiedziała też, że każdy przechodzi takie kryzysy na własny sposób i nie ma jednego uniwersalnego planu, który zadowoliłby wszystkich. - Pamiętasz tego blond marudę Alexa?- zagaiła, marszcząc czoło na samą myśl o jego osobie. Zerknęła na Blake, która w między czasie wyjmowała papierosa. Kiedy trzymała już go w ustach, blondynka uroczyła ją małym płomyczkiem, odpalając jego koniec. Wbrew temu, że właśnie chciała się przyznać do swojej relacji z synem Chione, widok papierosa jakoś pomógł jej lekko ochłonąć. Jakim cudem Joanne nie stała się jeszcze nałogową palaczką, skoro wszystkie bliskie jej osoby palą?- Na pewno ci kiedyś wspominałam o tym jak mnie wkurwia albo krytykowałam wszystko co robił, gdy tylko rzucił mi się w oczy.- dodała, przedłużając tym swój wstęp do całego wyznania, które nie umiało jej jakoś przejść przed gardło. Do tego, by to powiedzieć musiała aż zatrzymać Korę, bo lekkie kołysanie jej ciała wybijało w tym momencie blondynkę z rytmu. - Chodzi o to, że wcale go tak nie nienawidziłam jak mówiłam. Nie zrozum mnie źle, wciąż uważam, że był kutasem, ale zdarzało mi się o tym zapominać. Wiesz o co mi chodzi?- powiedziała szybko, świadoma tego jak jej słowa mogły dziwnie brzmieć, ale nie umiała tego powiedzieć tak jak powinna.- W każdym razie, planowałam i tak dać sobie z tym spokój, ale nie przeżył ostatniej misji i czuję się jakby było to jakąś niedomkniętą sprawą. Mam wrażenie, że powinnam powiedzieć o tym Samuelowi, ale nie wiem czy to dobry pomysł.- dodała lekko zrezygnowana. Nie lubiła tego uczucia niepewności. W dodatku, miała wyrzuty sumienia w związku z tą sprawą. Prawdę mówiąc, mogłaby udawać, że nic takiego się nie działo, bo jedyny zamieszany już nie żył, a jednak coś i tak ją męczyło i odnosiła wrażenie, że póki nie spuści pary to jej nie przejdzie.
Blake Simmons
Re: Stajnie Wto 15 Gru 2020, 19:15
Nie dało się tego lepiej ująć, więc Blake tylko uśmiechnęła się do Joanne z drapieżną iskrą w oczach, która potwierdzała jak bardzo w tym momencie gardziła kimś, kto ważył się ją odrzucić. Wiadomo, że zaakceptowanie tego w praktyce było o wiele trudniejsze, niż powiedzenie na głos tego, co powinno się zrobić. Jednak słowa poniekąd pomagały, więc wdzięczna Joanne za zrozumienie i poparcie, pogratulowała sobie pomysłu tego ich dzisiejszego wspólnego wyjazdu. Kiedy Joanne zaczęła mówić o Alexsie, Blake zmarszczyła lekko czoło. Kojarzyła tego herosa, głównie właśnie od córki Heliosa, która tak często na niego kurwiła. Sama Simmons nie poznała go na tyle aby wyrobić sobie jakąś opinię, wiedziała jednak, że heros poległ na ostatniej misji, którą notabene odbywał z Jo i Folkiem. Zdusiła w sobie chęć wykazania rozbawienia tym, jak Joanne obchodziła naokoło temat, ewidentnie nie chcąc bezpośrednio powiedzieć, że sypiała z mężczyzną. Poniekąd dlatego, bo nie chciała być złośliwą względem przyjaciółki, poniekąd też dlatego bo heros poległ w walce więc sytuacja była tym bardziej delikatna. Blake pokiwała głową, dając blondynce do zrozumienia, że nie musi jej tłumaczyć dosadniej co się wydarzyło, jednocześnie uśmiechając się z wdzięcznością gdy ta pomogła jej odpalić papierosa. Powstrzymała się też przed okazaniem swojego zdziwienia bardziej aniżeli przez pełne zaciekawienia spojrzenie i lekko uniesione brwi. Podejrzewała że sprawa śmierci Alexa była zbyt świeża aby Jo miała ochotę odpowiadać na pytania dotyczące szczegółów relacji, która ją wiązała z Silverhandem. Zwróciła się do przyjaciółki z łagodnym współczuciem wymalowanym na twarzy. - Przykro mi Jo, nie wiedziałam.. nie miałam pojęcia o tym. Tmusiał być dla ciebie ciężki okres. Ponieważ wcześniej blondynka zatrzymała swoją klacz, Blake objechała ją tak, żeby stanąć obok koniem zwróconym w drugą stronę, twarzą w twarz z Joanne. Wysłuchała jej wątpliwości, zastanawiając się czy tak naprawdę jest odpowiednią osobą do rozstrzygania takich dylematów. Postanowiła jednak spróbować dać z siebie wszystko. Zaciągnęła się papierosem, dając sobie chwilę do namysłu. - A czujesz potrzebę żeby mu o tym powiedzieć? Bo jeżeli masz się czuć źle nie robiąc tego, myślę że powinnaś mu powiedzieć. Zrzucić to z siebie, wyklarować wszystko czy to przed sobą czy przed Bladem. Jeżeli jednak masz to robić tylko dlatego, ponieważ wydaje się to konieczne... Myślę, że nie jest Jo. Każdy ma jakąś przeszłość i bez względu na to czy jakąś relację zakończyłaś ty sama, czy też rozwój nieszczęśliwych wypadków, to dalej jest po prostu przeszłość. Nie musisz się nikomu z niej spowiadać jeżeli nie chcesz.
Joanne Collins
Re: Stajnie Sro 16 Gru 2020, 18:10
Dziewczynom chyba najczęściej poprawiało humor to jak inna kobitka napsioczy na faceta, który obecnie jest obiektem ich pogardy. Tym razem zdawało się to podziałać, choć intencje Joanne były zupełnie szczere i niewymuszone na potrzebę tej rozmowy. Z czasem kurwienie na Alexa przybrało chyba formę wmawiania sobie, że jest właśnie taki za jakiego go zawsze uważała. Ogólnie to i tak się średnio dogadywali, ale jak się okazało, były momenty gdzie potrafili odnaleźć tą bardzo cienką nić porozumienia. Dlatego tym bardziej miała mieszane uczucia względem jego śmierci i tej niedomkniętej sprawy. Kolejna rzecz jest taka, że czuła się winna wypadkowi, do którego doszło podczas misji. Joanne dostrzegła jak kącik ust Blake zadrgał niepewnie, choć ostatecznie przyjaciółka powstrzymała to rozbawienie, które tak niemiłosiernie chciało się wydostać. Blondynka najzwyczajniej udawała, że tego nie widzi, zdając sobie sprawę, że naprawdę wysławiała się w tamtym momencie jak rasowa debilka. Godne podziękowania również było to jak Blake delikatnie się obeszła z tym tematem, ponieważ Joanne nastawiała się między innymi na masę pytań dotyczącą tego jak doszło do tego, że pieprzyła się z Silverhandem. - Nikt nie wiedział..aż do teraz, a tak przynajmniej mi się wydaje.- przyznała i posłała koślawy uśmiech do córki Aresa. W końcu ten krótki romans był ukrywany przed całym światem, a i tak cudem było to, że jak dotąd nikt o nim się nie dowiedział. Tutaj nowinki szybko się roznosiły. Choć widać było po niej przejęcie wymieszane ze stresem i tak zachowywała się, jakby to nie było nic wielkiego. W końcu do Alexa nie poczuła niczego głębszego, jednak co się stało to się nie odstanie.- W naszym środowisku ciągle ktoś odchodzi, nie ma co się oszukiwać.- stwierdziła, unosząc lekko ramiona w geście bezradności. To była prawda i jeden z argumentów, dla których trochę obawiała się nazwać jej relację z Samuelem czymś poważnym. Blake jak zwykle stanęła na wysokości zadania, odpowiadając na wątpliwości Joanne. Być może nie podała jej prostej odpowiedzi typu "powiedz" albo "nie mów", ale nakierowała ją jakiś sposób na samodzielne podjęcie tej decyzji. Z drugiej strony, na początku oczekiwała właśnie, że ktoś zdecyduje o tym za nią. Dopiero po wysłuchaniu Simmons zrozumiała, że sama musi się określić w tej sprawie. Joanne pokiwała lekko głową ze zrozumieniem i poprawiła lejce, które trzymała w dłoniach. - Normalnie miałabym wyjebane.- zaśmiała się, choć nie do końca radośnie. Mimo wszystko uśmiechnęła się do Blake, czując, że i tak spore napięcie z niej zeszło dzięki temu, że chociaż jej o tym powiedziała. W końcu mogły sobie mówić nawet o najgorszych rzeczach. Prawdopodobnie, gdyby Simmons powiedziałaby jej, że kogoś zabiła, blondynka pięć minut później stałaby pod jej drzwiami z łopatą, by zakopać ewentualne dowody zbrodni albo nawet ciało.- Zastanowię się jeszcze na tym, ale dziękuję, dałaś mi do myślenia.- powiedziała doprowadzając siebie już do prawie całkowitego porządku. Ta przejażdżka niewątpliwie zrobiła dobrze im obu. Mogły wymienić się kilkoma informacjami, a także zrzucić chociaż trochę własnego ciężaru, zostawiając go gdzieś za sobą na leśnym szlaku. - Możemy jechać.- oznajmiła, mobilizując swoją klacz do stepu. Czuła się trochę uspokojona po rozmowach, które razem odbyły. Było to nawet miłą odmianą od wspólnego upijania się i wyznawania sobie wielu rzeczy ledwo łącząc ze sobą słowa przez plączący się język.
Blake Simmons
Re: Stajnie Sro 16 Gru 2020, 20:09
Blake nie wiedziała czy swoimi dywagacjami pomogła Jo, jednak nie miała w zwyczaju stawiać twardych opinii i narzucać komuś swojego zdania. Nic przecież nie było nigdy tak naprawdę czarno-białe, a już na pewno nie sprawy towarzyskie, dlatego kluczem do sukcesu zawsze było odniesienie się do okoliczności i podejścia drugiej osoby. Simmons miała nadzieję, że Joanne podejmie decyzję zgodnie ze swoimi potrzebami i sumieniem, bo tak naprawdę Blade'a, kimkolwiek by nie był i jakkolwiek by nie chciał być świadom przeszłości swojej nowej sympatii, miała szczerze w dupie. Liczyło się tylko to, co było dobre dla Jo i jej samopoczucia. - Wiem, że to mało pomocne - przyznała z lekkim uśmiechem. - Ale wiesz przecież, że nikt nie powinien podejmować tej decyzji za ciebie. Ani ja, ani syn Tanatosa, ani Alex, niech bogowie czuwają nad jego duszą. Kiwnęła głową na słowa przyjaciółki, wyrzuciła niedopałek po czym obie znów ruszyły wgłąb lasu. Jechały tak przez dłuższy czas, rozmawiając o coraz to bardziej trywialnych sprawach, śmiejąc się, obgadując generała i rozprawiając o ostatnich wydarzeniach w obozie. Nadrabiały czas, w tych ostatnich miesiącach tak bardzo ograniczony przez obowiązki i zmartwienia, korzystając przy tym z przyjemności jazdy konnej i otaczającego ich lasu. Kiedy po kolejnym galopie przez gęstwiny, w końcu zwolniły do stępa, Blake roześmiała się lekko. - Bogowie musimy to robić częściej! - spojrzała na przyjaciółkę z uśmiechem. - Przysięgam, muszę znaleźć trochę więcej czasu na przyjemności, dobrze jest się czasem pozbyć Corvusa z głowy i nie myśleć o kolejnym raporcie dla niego. Przez ubytki członków w radzie mamy pełne ręce roboty. Brakuje nam chociażby człowieka do organizacji patroli. Myślałam żeby się tym zająć ale arena pochłania mi już wystarczająco dużo czasu. Daję słowo, że jak Juarez szybko kogoś nie znajdzie, to przestanę mieć czas na sen... Chociaż z drugiej strony jakby miał znaleźć jakiegoś niedorajdę... - urwała, na moment kończąc swój pełen niezadowolenia marudny wywód, po czym westchnęła. - Przydałby się ktoś zorganizowany, ktoś kto miałby twardą rękę, ale też głowę na karku. Ktoś taki jak... Ty! - spojrzała nagłe na Joanne jakby ją olśniło i ciężko było stwierdzić czy żartuje czy mówi poważnie. Teraz to ona zatrzymała konia, patrząc na Joanne jakby dopiero co ją spotkała. - Przecież to genialny pomysł, dlaczego ja tego wcześniej nie zaproponowałam?
Joanne Collins
Re: Stajnie Sob 19 Gru 2020, 15:19
Odwzajemniła uśmiech swojej przyjaciółki, godząc się z faktem, że sama musi zdecydować o tym co chce powiedzieć i komu. Prawdopodobnie i tak zda się na przypadek i okoliczności, zależnie od tego czy będą sprzyjały takiej rozmowie czy też nie. - Nie, wcale nie. Pomogło mi to bardzo. Nawet dzięki temu, że ci o tym powiedziałam jest mi jakoś lżej.- przyznała szczerze. Podświadomie wiedziała, że i tak podczas jej następnego spotkania z Samuelem pójdzie na żywioł. Łatwo było wymyślać sobie scenariusz i planować wypowiedzi, ale wszystko się zmieniało, kiedy trzeba było przejść do konkretów. Poza tym, słowa Blake odrobinę uspokoiły blondynkę. Być może przesadnie zaczęła analizować ostatnie zdarzenia i jej relację z synem Tanatosa. Prawdę mówiąc, ciężko jej było o nim nie myśleć, a kiedy to robiła, przychodziły jej różne rzeczy do głowy. Przemierzały las już w bardziej beztroskich nastrojach. Obie zdołały zrzucić z siebie pewien balast, więc mogły rozmawiać o wszystkim i o niczym. Takie wypady pozwalały na zachowanie świeższego umysłu. Było to odpoczynkiem od obowiązków, walk i treningów. Musiałby być zawsze gotowe na to, że zostaną wezwane do nowej misji lub zadania, dlatego warto było wykorzystywać takie wolne chwile, by uwolnić umysł od wszelkich toksyn. Joanne na ogół nie pchała się do spraw organizacyjnych obozu. Nie czuła potrzeby posiadania większej kontroli nad tym co się w nim działo i ufała osobom, które sprawowały w nim władzę. Było to wygodne i nie musiała się przejmować tyloma rzeczami, którymi zawalona była obecnie Blake. Dlatego też ani razu nie przyszło jej do głowy, by zaangażować się jakoś bardziej. Skupiała się na samorealizacji, treningach, misjach i wypełnianiu rozkazów. Prawdę mówiąc, taki nadmiar odpowiedzialności ją trochę przerażał. - Niech zajmie się tym jeden z tych cwaniaków, którzy wymądrzali się o dowodzeniu drużyną, a sami nie odważyli się podjąć wyzwania.- skomentowała i westchnęła ciężko. W końcu do gadania i wymądrzania się każdy był pierwszy, ale kiedy przychodziło co do czego, wszyscy czekali na polecenia. Sama była takim gagadkiem, dlatego wstrzymywała się od wyrażania opinii na temat obecnie sprawowanej władzy. Istna hipokryzja z jej strony, jednakże łatwo było mówić o innych, trudniej o sobie. -Ja?!- wyrzuciła z siebie zaskoczona, bo w końcu taka propozycja kłóciła się z jej wewnętrznym monologiem, który toczyła w międzyczasie. Prychnęła przez nos ni to rozbawiona, ni zmieszana. Spojrzała jeszcze raz na przyjaciółkę, upewniając się czy na pewno żartuje. Kolejne jej słowa jednak potwierdziły obawę, że mówiła na poważnie. - To chyba nie jest dobry pomysł. Nie macie kogoś lepszego na to miejsce?- odparła, wciąż odrobinę skonsternowana, choć starała się wypaść w tym momencie w miarę luzacko.
Blake Simmons
Re: Stajnie Nie 24 Sty 2021, 13:19
Las pachniał niesamowicie, co zdawało się wpływać kojąco zarówno na dwie przyjaciółki jak i na konie których dosiadały, a które w końcu były w stanie pozbyć się swojej zmagazynowanej energii. Po szaleńczym galopie Viguro nieco się uspokoił i spokorniał, na tyle na ile potrafił, a Blake przez długą chwilę rozmowy z córką Heliosa pozwoliła sobie na to aby zapomnieć o swoich problemach. Taka chwila beztroski była czymś, czego dawno nie odczuwała i za czym, jak się okazało, bardzo tęskniła, chociaż wcześniej mogła nie zdawać sobie z tego sprawy. Miała jednak pewne zadanie do wykonania i gdy tylko sobie o tym przypomniała, w duchu przeklęła Juareza za to, że wyznaczone przez niego obowiązki przeszkodziły jej w tym cudownym relaksie. Nie żeby to była bezpośrednio jego wina, ale do kogoś musiała przecież zaadresować swoją wewnętrzną irytację. Prychnęła na słowa Joanne z mieszaniną rozbawienia i niechęci. - Nie wiem czy obdarzyłabym któregoś z tych cwaniaków takim zaufaniem, nie wspominając o Corvusie. Uniosła delikatnie brew ku górze, widząc reakcję Joanne, kiedy zaproponowała jej kandydaturę, a w jej oczach błyszczało rozbawienie. - Dlaczego nie? Daj mi chociaż jeden dobry przykład osoby, która by sobie z tym poradziła lepiej niż ty.
Joanne Collins
Re: Stajnie Czw 28 Sty 2021, 16:40
Trudno było mówić o zaufaniu, kiedy żyło się w środowisku półbogów, których na ogół najlepszym przyjacielem była ich ulubiona broń, a nie druga osoba. Tym bardziej wyjątkowa była relacja Blake i Simons, które w obliczu ciągłych treningów i otaczającej ich agresji, ze sobą nie walczyły wcale. Herosi rzadko kiedy powstrzymują się przed tym, żeby przywalić w gębę każdemu kto się z nimi nie zgodzi, więc gdzie tu znaleźć miejsce na taki luksus jak zaufanie? Jednak to nie o nim myślała Collins, kiedy zasugerowała znalezienie na dane stanowisko kogoś innego niż ją. Przecież nie spodziewała się, że obejmie je ktoś godny zaufania. Szczerze wątpiła czy ona należała do grona takich osób, choć Blake mogła uważać inaczej, bo akurat jej blondynka by nie chciałaby oszukać. - A niby od kiedy u władzy są osoby godne zaufania? Tutaj przecież inaczej się to załatwia.- prychnęła niby rozbawiona, a niby zdegustowana tą przykrą prawdą. Przecież taki Galishet stał się kapitanem Dionizosów, ponieważ stanął w walce o taki przywilej z poprzednim przywódcą. Tym lepiej, że struktura w tym obozie uległa jakiejś zmianie, choć dopiero czas pokaże im czy wyjdzie im to tak do końca na dobre. - No nie wiem, każdy?- odpowiedziała bez chwili zastanowienia. Ta propozycja spadła na nią jak grom z jasnego nieba i nawet nie rozważała takiej opcji. Zerknęła jeszcze raz na swoją przyjaciółkę i dostrzegła w jej twarzy to coś, co sugerowało, że ona naprawdę nie żartuje.- Uhg, odnoszę wrażenie, że specjalnie zaciągnęłaś mnie w ten kozi róg.- westchnęła i uśmiechnęła się do Blake.- Zastanowię się, okej?- odpowiedziała. Podejrzewała, że dzięki temu temat się trochę utnie, a ona rzeczywiście będzie miała czas to przemyśleć, choć wprawdzie była póki co bardziej skłonna odmówić niż się zgodzić. Spokojnym stępem zmierzały już w kierunku stajni. Dziewczyny prawdopodobnie nadrobiły wszelkie zaległości od ich ostatnich pogaduszek i mogły ze spokojem ducha wrócić do swoich rutynowych obowiązków. Joanne odprowadziła swoją klacz do odpowiedniego boksu, zając jej jabłko jako nagrodę za brak wybryków podczas przejażdżki. Później obie półboginie rozeszły się w swoje strony, żegnając się uściskiem.