Oddział ginekologiczno - połozniczy DpyVgeN
Oddział ginekologiczno - połozniczy FhMiHSP


 

Oddział ginekologiczno - połozniczy

Admin
Admin
Admin
Oddział ginekologiczno - połozniczy Czw 07 Lut 2019, 21:15



Ostatnio zmieniony przez Admin dnia Pon 09 Sie 2021, 15:21, w całości zmieniany 1 raz
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Nie 01 Sie 2021, 00:25

#14

Data: 15 czerwca 2021

Myślała, że zwariuje. Odchodziła od zmysłów każdego dnia, gdy jej mąż był na misji w Hadesie. Co prawda po kilku dniach udało im się porozmawiać, ale dopiero później dowiedziała się od Juareza, że wychodzi na to, że czas tam płynie inaczej. Znacznie wolniej. Mąż chyba z racji braku innych możliwości zarzucał ją koszmarami. Nie znosiła tego lekko, nieco obawiała się o dzieci z powodu skaczącego poziomu stresu, ale czy to nie była ich codzienność od jakiegoś czasu? Tak przynajmniej cokolwiek była w stanie się dowiedzieć co z nimi, co też od razu zgłaszała Corvusowi. No i wiedziała, że żyje. To było najistotniejsze i gdy dłużej nie pojawiały się w niej lęki wywołane przez męża, wręcz niecierpliwiła się. Musiała mieć pewność, że żyje. On musiał przeżyć i doskonale o tym wiedział.
Była jedną z pierwszych, która została poinformowana o przybyciu herosów z misji. Od razu rzuciła się do szpitala nie przejmując się tym, że za tydzień rodzi. Musiała go wreszcie zobaczyć. A widok zmiótł ją z nóg i przez sekundę myślała, że ktoś położył jego zwłoki na szpitalnym łóżku. Jako lekarz nigdy nie była emocjonalna, ale teraz ten stan można było jej wybaczyć. Nie trzeba było wiele czasu dzięki dzieciom Asklepiosa i eliksirom, a jej mąż zacząć przypominać męża. Dzięki bogu medycynie.
- Dzieci chcą się już przywitać - powiedziała niepewnie we wtorkowe popołudnie, gdy odeszły jej wody kilka dni przed planowanym dniem porodu. Ostatnio niczego nie ogarniała, więc nawet nie powiązała, że dzisiaj są jej urodziny. Zmierzali chwilę później do szpitala, a kilka minut dalej znajdowała się już w pokoju na porodówce... i zaczęła panikować.
- Ja nie chcę rodzić, to nie jest dobry świat dla dzieci. W brzuchu są bezpieczne - wyrzuciła z siebie w pewnym momencie roztrzęsiona, gdy zostali sami ze względu na wczesną fazę porodu. Do właściwego jeszcze trochę, a Gio musiał sprawić, żeby nie zwariowała. Włoszka siedziała na piłce do skakania nieco się na niej poruszając, z kroplówką po swojej prawej stronie podłączonej do prawej właśnie ręki.
- Nie chcę żeby musiały się bać o swoje życie - dodała zaraz. - To jeszcze nie czas, jeszcze nie pokonaliśmy syna Tartara - kontynuowała coraz bardziej roztrzęsiona nie potrafiąc się uspokoić. Wiedziała, że teraz już tego nie zatrzyma, ale nie potrafiła powstrzymać tego strachu.


Ostatnio zmieniony przez Elisa Nero dnia Czw 05 Sie 2021, 15:51, w całości zmieniany 1 raz
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Nie 01 Sie 2021, 22:06

Giotto miał trochę łatwiej, bo czas w Tartarze leciał zdecydowanie wolniej i nie miał aż tyle wolnego, by zastanawiać się co u Elisy. Co prawda wysyłał jej różne wizje, informując o tym, że żyje, ale nijak miało się do schizy, którą ciężarna miała przez te ostatnie kilka miesięcy. Gdy tylko Nero wyszedł ze szpitala i dowiedział się, że byli w Tartarze kilka miesięcy, szybko połączył fakty i trochę się wkurwił, bo tak na dobrą sprawę, przez prawie pół ciąży ukochanej nie było go w świecie żywych.
Szybko jednak o tym zapomniał kiedy Nero odeszły wody i trzeba było ją przetransportować do szpitala. Na tę ewentualność przygotowali się już jakiś czas wcześniej i gdy tylko Elisa wiedziała, że zaczyna rodzić, Giotto otworzył portal, który przeniósł ich od razu do szpitala.
Kiedy tylko usłyszał wiadomość o dzieciach, wszystko inne przestało mieć znaczenie, choć jeszcze chwilę wcześniej zajmował się czytaniem książki, a będąc już w szpitalu ten stan tylko się pogłębił. Giotto nie był co prawda jakoś mocno zaaferowany, ale w jego przypadku nawet tak nikłe wyrażanie emocji twarzą było czymś niezwykłym.
Będąc już na porodówce, syn Fobosa spojrzał na żonę, która ewidentnie zaczynała panikować. Giotto, jak to on, nie przebierał w środkach i nie zamierzał bawić się w półśrodki, zwłaszcza przy takim pierdolemento, bo jak inaczej można było to nazwać?
- Prędzej to świat powinien się ich bać, niż one jego - rzucił pewnie, starając się zarazić tą postawą ukochaną. Wiedział doskonale, że wszystko to może być powiązane z hormonami, ze zdenerwowaniem i roztrzęsieniem, ale on sam musiał zachować spokój w tej sytuacji.
Włoch skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na spanikowaną Elisę, która siedziała na piłce.
- Nie będą - odparł znowu pewnie i podszedł do Nero, przed którą stanął i nieco się pochylił, by być mieć twarz mniej więcej na poziomie jej głowy. - Po pierwsze, nie pozwolę na to, by coś im się stało - jego ton był poważny, ale też wyjątkowo pozbawiony arogancji. - Po drugie, to nasze dzieci. Tartar ma przejebane - podkreślił, bo ani na moment nie wątpił w to, że dzieci odziedziczą po nich siłę i że w przyszłości będą stanowić o potędze obozu, może nawet dzierżąc tytuł po staruszku.
Dłoń skierował za jej głowę i zaczął ją drapać z tyłu, próbując ją uspokoić.
- Nie denerwuj się, dzieci same zadecydowały. Chcą tu być, a jak Nero chcą wyjść, to wyjdą. Z obozu, z Tartaru, z łona, to zawsze działa tak samo - próbował ją trochę rozśmieszyć, ale nie wiedział, czy mu się to udało. Słaby był z niego Andy Larkin.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Sro 04 Sie 2021, 22:05

Jeszcze dwa dni wcześniej na badaniu zapowiadało się, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Wiadomym było, że na tym etapie poród może zacząć się w każdej chwili, ale dzieci były tak spokojne, że na to w ogóle się nie zanosiło. Nie panikowała jednak, bo na to byli przecież przygotowani. W domu było wszystko, co jest potrzebne łącznie z samym portalem prosto na porodówkę.
Samo odejście wód jej nie przeraziło, chociaż wiedziała czego są zwiastunem. Poród bywa ciężki, ale miała nadzieję, że jej do takich jednak nie będzie należał. Pocieszała się też, że skoro ludzkie kobiety wytrzymują ten ból, to ona z pewnością da sobie rade... bez znieczulenia zewnątrzoponowego. Niosło ze sobą pewne ryzyko, którego wolała nie podejmować. Wiedziała, że sobie poradzi z bólem dla dzieci. Dla nich zresztą ze wszystkim sobie poradzi.
- Później tak, ale teraz to małe, bezbronne dzieci. Nie uchronię ich niematerialnością - odpowiedziała zmartwiona. Nie wątpiła w późniejszą siłę swoich dzieci, bała się jedynie o ten czas, kiedy były całkowicie bezbronne i skazane na ich ochronę. Wiadomym było, że państwo Nero będą ich bronić do ostatniego tchu, ale siłą rzeczy bezpieczniejsze są w brzuchu.
Westchnęła tylko nie potrafiąc do końca się zgodzić z mężem, a także pozbyć strachu. Ich świat był niebezpieczny i tak jak jeszcze dwa lata temu mówiła Giotto, że to nierozsądne mieć dzieci będąc herosem, tak będąc szczęśliwą żoną, bardzo szybko ich zapragnęła. Wiedziała, że dzieci to największa radość w życiu, a jednocześnie największy strach, jaki mógł być.
- Tyle to wiem - uśmiechnęła się nikle do Gio wdzięczna za jego próby uspokojenia jej czy to słowami, czy gestami. Zaraz jednak skrzywiła się wciągając gwałtownie powietrze, gdy nastąpił skurcz. Starała się jednak zacząć odpowiednio oddychać, by sobie pomóc.
- Pomóż mi wstać i się położyć - odparła wskazując na łóżko. Czekała ich najdłuższa faza porodu i córka Nyks miała nadzieję, że będzie to najkrótszy wymiar kary z możliwych. Kiedy znalazła się na łóżku, przesunęła nieco kroplówkę i położyła się na plecach, na dość mocno uniesionej górnej części łóżka.
- Wziąłeś z domu wyprawkę? - spytała, bo choć do narodzin dzieci jeszcze trochę, a dom blisko, wolała mieć już wszystko tu i nie panikować przynajmniej w tej kwestii. - Głaszcz mnie - niemal rozkazała pomiędzy kolejnymi skurczami, które były średnio co 5 minut.
Osiem godzin później leżenia, chodzenia, a nawet stania pod prysznicem, przyszedł czas na poród właściwy. W ich sali pojawiła się położna oraz pielęgniarki, a także cały potrzebny sprzęt. Włoszka ułożyła się na łóżku z nogami rozwartymi na specjalnych miejscach, a położna dość odważnie niemal rozkazała Giotto, by stanął przy Elisie przodem do niej i złapał ją za dłoń. Sam poród, był bolesny pełen skurczów, krzyków i warczenia Włoszki. W końcu mogli usłyszeć płacz pierwszego dziecka i oboje usłyszeli od lekarki "gratuluję syna". Włochowi zostały wręczone nożyce ze wskazaniem miejsca, w którym na uciąć pępowinę. Gdy pielęgniarka poszła przemyć ich synusia, Elisa już ze łzami w oczach parła, by również córcia znalazła się przy nich. Luca znalazł się na jej piersi, a chwilę później dobiegł ich kolejny płacz. Giotto znów czynił honory, a po kilku chwilach oboje dzieci leżały na jej piersi, gdy Eliska zalewała się łzami, mówiła dzieciom jak bardzo je kocha i jak piękne są. Położna zajęła się w tym czasie łożyskiem i po ogarnięciu młodej mamy, zostawiła ich w końcu samych.
- Ściągaj koszulkę i chodź tu z fotelem - powiedziała cicho wskazując na fotel i gdy tylko mąż Włoszki to zrobił, odezwała się z szerokim uśmiechem. - To kogo tatuś chce potrzymać najpierw? - wciąż była wzruszona tym wszystkim, a łzy non stop napływały do jej oczu. Ale była szczęśliwa, bardzo.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Nie 08 Sie 2021, 20:59

Ten dzień był dziwny, bo choć Giotto wyobrażał sobie, że nie będzie to wcale łatwe do przebrnięcia, tak jeszcze to chyba do niego nie docierało. Naiwnie myślał, że jak wszystko się zacznie, to Elisa w góra dwie czy trzy godzinki się upora, bo wiadomo, Nero są niecierpliwi i bobasy raczej nie będą chciały czekać. Tymczasem poród się opóźnił, bo chyba Luce i Lunie było za dobrze w brzuszku, toteż nie mieli zamiaru wychodzić i witać się ze starym. Córka Nyks w tym czasie oczywiście zaczęła panikować, jakby wcale wcześniej nie rozmawiali o tym setki razy i jakby wcale nie strach o dzieci był głównym powodem, dla którego nie zdecydowali się na potomstwo wcześniej. Opierdalała go za to, że strach przesłania mu szczęście, a teraz to ona drżała o przyszłość małych Nero. Ironia.
- Uchronimy je, razem - pokrzepił tylko ukochaną, która miała kolejne wahania nastroju, co w tej sytuacji wcale nie było dziwne. Nie miał zamiaru jej dekoncentrować, dlatego też ograniczał się do pocieszenia i zapewniania, że nic im nie będzie. Tylko tak mógł przekonać Elisę do swoich racji.
Syn Fobosa cały czas trwał przy żonie, pomagając jej we wszystkim w czym trzeba. Skinął tylko głową na pytanie o wyprawkę, bo ten temat był wałkowany tyle, że prędzej zapomniałby swojej daty urodzin niż tych przedmiotów. Elisa była najlepszą szkołą rodzenia z możliwych, bo przygotowała go niemal na wszystko, z wyjątkiem oczywiście godzin porodu, które jakimś cudem Giotto sobie ubzdurał, że będą trwać krócej.
Głaskał ją przez cały czas, dopóki nie zaczął się poród właściwy. Później na moment się odsunął, by zaraz znów zbliżyć się do ukochanej poprzez rozkaz położnej. Mimo wszystko i tak spojrzał na kobietę z lekkim zaskoczeniem na twarzy, bo komu jak komu, ale do niego raczej nie mówi się w taki sposób, bo ryzykuje się tym bardzo wiele. Niemniej jednak ważniejszy był poród i na tym skupił się Giotto, starając się wspierać żonę jak tylko potrafił, głównie uspokajając ją, co łatwe nie było.
Wszystko się przeciągała, Elisa cierpiała i to się Giotto nie podobało. Postanowił więc pomóc Elisie swoimi mocami, które w tym wypadku były stosowane bardzo lekko, chodziło głównie o iluzje wpływające na jej samopoczucie, które nie zmieniały rzeczywistości, ale w jakimś stopniu obniżały odczuwany przez nią ból. W tym momencie Giotto żałował, że nie jest w stanie przenieść tego cierpienia na siebie, niestety jego moce pozwalały tylko na to, by wzbudzać je u innych.
Słysząc płacz dziecka, Giotto zamarł w bezruchu, spoglądając na lekarkę, która poinformowała ich o narodzinach syna. Zanim przeciął pępowinę minęło kilka sekund, co w przypadku Nero raczej się nie zdarzało. To samo miało miejsce po wyjściu córki z łona. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nawet nie zarejestrował kiedy dzieci znalazły się już przy mamie.
Dopiero głos Elisy wyrwał go z tego letargu i kiedy tylko usłyszał, że ma zdjąć koszulkę, od razu to zrobił, prezentując swoje zabliźnione i wytatuowane ciało. Usiadł na krześle i odezwał się nieco przyciszonym głosem.
- I Lunę i Lucę - nie mógł się zdecydować, bo chciał potrzymać i syna i córkę. Jak powiedział, tak zrobił i już po chwili na jego prawej stronie był Luca, a na lewej Luna. Trzymał swoje dzieci mocno, a zarazem z odpowiednią delikatnością, by ich nie skrzywdzić. Czując ich ciepło oraz słysząc z pomocą wyostrzonych zmysłów bicie ich serc, mimowolnie przymknął oczy i siedział tak w ciszy. Po jego policzku spłynęła jedna łza szczęścia, a ręce nieco mocniej docisnęły malców do nagiej klatki piersiowej ojca.
- Kocham was - rzucił cicho po włosku i zaraz po tym oddał Lucę matce, która wykazała się ogromną cierpliwością i hartem ducha, pozwalając potrzymać mu oba dzieciaki przez całe dziesięć sekund!
Trzymając Lunę, spojrzał na jej twarz, która wiadomo, była zaczerwieniona jak to u noworodków, ale już uważał ją za najpiękniejszą na świecie. Mama była zaraz po niej. Dłoń skierował w kierunku malutkiej klatki piersiowej córki i kiedy ta małymi rączkami ścisnęła go za jeden palec, uśmiechnął się mocno. Dokładnie tak, jak wtedy kiedy przechodził najszczęśliwsze chwile w życiu.
- Zamiana - rzekł już spokojniej w stronę żony, cały czas się uśmiechając. Wziął na ręce synka i po prostu wpatrywał się w niego, delektując się każdym jego spokojnym oddechem.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Nie 08 Sie 2021, 23:18

Poród właściwy na ogół nie trwał jakoś długo, ale niestety pierwsza faza potrafiła zająć u niektórych niemal dobę. Włoszka trochę liczyła, że z racji bycia herosem ten czas może być krótszy, ale nic z tego. Wiele przecież zależało o dzieci też, a na nich nie zamierzała nic wymuszać. Elisa mogła całe życie cierpieć niewyobrażalne katusze, gdyby tylko to zapewniło stuprocentowe bezpieczeństwo maluchom. Chciały być jeszcze chwilę w jej brzuchu? Droga wolna.
Położna choć się zawahała w pierwszej chwili, to nie była kobieta, która dała sobie w kaszę dmuchać i koniec końców wiedziała, że rodząca kobieta jest znacznie bardziej niebezpieczna niż jej partner i to o nią należało zadbać. Partnerom, szczególnie mężom też zwykle bardziej zależało na rodzącej aniżeli na własnym ego, jeżeli już przy porodzie się znajdowali. Krew więc się nie polała... Przynajmniej żadna nadprogramowa.
Włoszka miała chwilę na odsapnięcie, kiedy to Giotto zajął się pępowiną. Przez zmęczenie nie zarejestrowała nawet tego, że nie przeciął jej od razu i pewnie, jak to on. Wszystko przestało mieć jednak znaczenie, gdy poczuła ciepło bijące od małego ciałka ich syna. To dało jej zastrzyk siły, dzięki czemu ich córka całkiem szybko pojawiła się za bratem na tym świecie.
Gdy tylko oboje znaleźli się na jej nagiej skórze, poczuła taki kop różnych hormonów, że praktycznie nawet nie czuła rodzenia łożyska oraz późniejszego opatrywania jej przez położną. Zerknęła na nią dopiero, gdy pomogła jej delikatnie zdjąć nogi ze strzemion i położyć wreszcie luźno na łóżku. Dopiero gdy zostali sami, spojrzała na męża, który też zdawał się być przytłoczony i nie kontaktował do końca.
Słysząc, że ma oddać mężowi oboje dzieci, spojrzała na nie niepewnie. Nie żeby nie ufała Gio, ale jeszcze sama nie nacieszyła się ich bliskością (i pewnie jeszcze długo to będzie trwało). Uległa ostatecznie i gdy mężczyzna przejął dzieci, ona obolała wykorzystała umbrakinezę jak deskę, na której podniosła kołdrę znajdującą się na półce pod łóżkiem. Okryła się do pasa, bo przecież była praktycznie naga i z wycieńczenia, nieco zimno jej się zrobiło. Tuż po tym obserwowała uważnie męża i dzieci uśmiechając się szeroko na ten widok. Najlepszy, jaki kiedykolwiek zobaczyła i zobaczy prawdopodobnie.
Zaraz jednak zaczęła cicho wyrażać swój sprzeciw westchnięciami czy mruknięciami i odzyskała Lucę, którego od razu położyła sobie na skórze ciesząc się, że ma go przy sobie. Obserwowała jego spokojny oddech, grymasy, które pojawiały się na buźce zachwycając się wszystkim, co robił. Tym, że tutaj był.
Była zmęczona, ale nie była w stanie przymknąć oczu, musiała obserwować synka, a jakiś czas później córkę, gdy Giotto zarządził zamianę. Kolejnych kilka minut później, dostrzegła, że Lunie jest zimno, na co też głośno zaczęła protestować. Luca dołączył kilka chwil później, jakby musiał wesprzeć i w tym siostrę.
- W wyprawce są dwa kocyki tetrowe, trzeba je przykryć - ona za bardzo wstać nie mogła i jeszcze trochę poleży, więc jej mąż musiał się tym zająć. Czekało ich jeszcze ubranie dzieci, ale to jeszcze chwila. Położna wiedziała, żeby dać im dłuższą chwilę, nim przejdą do badań dzieci. Gdy tylko Nero podał jej kocyk, okryła z wierzchu córkę, od drugiej strony grzejąc ją własną ciepłotą ciała.
- Mamy piękne dzieci - szepnęła zerkając na męża, bo dla każdego postronnego to były czerwone ziemniaczki, tak dla niej to były najpiękniejsze i najdoskonalsze dzieci, jakie kiedykolwiek widziała.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Wto 10 Sie 2021, 21:55

Giotto w tej sytuacji nie przyjmował sprzeciwu, bo prawdę powiedziawszy zazdrościł Elisie tego, że jako pierwsza miała kontakt fizyczny z dziećmi. Wiadomym było, że nie był o to zły i że od samego początku wiedział o kolejności "najpierw matka, potem ojciec", ale skoro ona miała obu malców w ramionach, to i on chciał mieć, chociaż na chwilę. I śmiało można powiedzieć, że to był najpiękniejszy moment jego życia. Niestety był on jednak bardzo krótki, bo Elisa była przecież w matczynej ekstazie i nie pozwoliła mu na więcej tego samolubstwa.
Trzymał jeszcze chwilę swoją córkę i niechętnie oddał ją żonie, by zaraz kompletnie zapomnieć o tej frustracji i ekscytować się z trzymania na rękach syna. Dzieciom jednak zrobiło się zimno i kiedy tylko Nero to zauważył, niemal równolegle z komunikatem Elisy zasięgnął do wyprawki i wyciągnął dwa kocyki tetrowe, które miały wyhaftowane imiona "Luca" i "Luna". Wręczył mamie ten różowy dla córki, a sam okrył niebiskim syna, dokładnie w taki sam sposób jak zrobiła to Elisa: nakryć z jednej strony, a z drugiej ogrzewać ciepłem własnego ciała.
Spotkał się spojrzeniami z Nero, która zachwycała się wyglądem ich ziemniaczanych dzieci. Syn Fobosa z delikatnym uśmiechem na ustach skinął tylko porozumiewawczo głową, zgadzając się z nią w stu procentach.
- Te dzieci zostały stworzone do wielkich rzeczy - rzucił nagle od czapy, spoglądając na Lucę, który już się uspokoił i chillował sobie w ramionach taty. - Nauczę ich wszystkiego, co potrafię - zadeklarował się, będąc pewnym swojego wywodu. Czuł się w obowiązku, by przystosować potomstwo do życia w tym ciężkim świecie, a co by nie mówić, materiałem był na to dobrym. Skoro sam potrafił już 37 lat ciągnąć, przeżyć dwukrotnie podróż do Tartaru czy rzeź w obozie, to śmiało można powiedzieć, że Nero będą uczyć się od najlepszych.
Nero wstał ze swojego siedzenia i położył Lucę na drugiej piersi matki. Przykrył malca kocykiem i zbliżył się do żony, ostrożnie obejmując zarówno ją, jak i bliźnięta, chcąc poczuć ich wszystkich na raz. I ta właśnie chwila zepchnęła z piedestału moment trzymania dwójki dzieci, stając się najlepszą w jego życiu.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Sob 21 Sie 2021, 23:42

Uśmiechnęła się widząc, że jej mąż pomyślał w tym samym czasie dokładnie to, co ona wyraziła głośno. Gdy tylko kocyk dostała, okryła córkę. Delikatnie ją przytuliła jedną ręką układając na maleńkiej głowie swoją dłoń. To było naprawdę wspaniałe uczucie, które nie mogło się mierzyć z czymkolwiek innym. Cały stres i strach zszedł z niej już podczas porodu właściwego, gdy musiała skupić się na parciu i bólu, który towarzyszył porodzie. Dobrze, że miała dość dobrze rozwiniętą tolerancję i pewnie gdy zejdzie z niej euforia, a zacznie myśleć jak lekarz przerazi ją to, jaki ból muszą odczuwać ludzkie kobiety.
Uśmiechnęła się nieco rozbawiona na słowa Włocha, by zaraz uśmiechnąć się rozczulona.
- Nie wątpię w to kochanie. Tylko pamiętaj, zaczynamy od mówienia, nie od trzymania miecza - zażartowała sobie zerkając to na niego, syna, by na koniec skupić się na córce na własnej piersi. - Tak, z pewnością są stworzone do wielkich rzeczy - były ich dziećmi, nie było innej możliwości przecież. Elisa może i na pierwszy rzut oka wyglądała na skromną osobę, ale znała swoją wartość, która mogła czasami nawet (nie w takim samym stopniu co u Giotto) haczyć o arogancję. W tej chwili właśnie tak było.
Z radością przyjęła syna na drugą pierś, a gdy Nero objął całą ich trójkę, po policzku kobiety spłynęła jedna łza ze wzruszenia. Trwało to dłuższą chwilę, które przerwało im ciche pukanie, a następnie do pokoju weszła ich położna.
- Pozwólcie, że umyję dzieci i je szybko zbadam. Obiecuję, że zwrócę je za moment - Elisie nie bardzo się to podobało, ale wiedziała, że dostali znacznie więcej czasu, niż jakikolwiek inny heros. Skinęła więc z ciężkim sercem głową, pozwalając lekarce zabrać dzieci do szpitalnego łóżeczka na kółkach, a następnie z sali. Córka Nyks patrzyła dłuższą chwilę w zamknięte za kobietą drzwi czując dziwną pustkę. Złapała więc Gio za dłonie, chcąc skupić się na czymś innym.
- Jesteśmy rodzicami - rzuciła wesoło, a raczej prawie, bo ziewnęła między słowami. Była zdecydowanie zmęczona. Przekręciła się ostrożnie na bok i okryła nieco bardziej kołdrą. - Trzeba zanieść ubranka z wyprawki, bo ubiorą je w jakieś szpitalne. Zaniesiesz? Powinni być dwa pokoje wcześniej - przypomniało jej się i choć nie szczędzili pieniędzy w szpitalu, więc lekarka miała najlepszej jakości ubranka dla niemowląt, to nie było to przecież konieczne, skoro specjalnie przynieśli swoje.
W te kilka chwil gdy mężczyzny nie było, Elisa zasnęła. Parę minut później lekarka przywiozła dzieci w dwóch szpitalnych łóżeczkach smacznie śpiące i postawiła je między łóżkiem brunetki, a fotelem.
- Pomóc ci je wziąć? - spytała niepewnie nim postanowiła wyjść. Jak widać po porodzie nie było śladu po ostrym, rozkazującym tonie.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Nie 22 Sie 2021, 18:37

Ta chwila była dla Giotto wyjątkowa, bo chyba po raz pierwszy w swoim życiu, zadziałały u niego w organizmie zupełnie inne mechanizmy. Dotąd jeśli już coś robił z życiem, to je odbierał komuś lub czemuś. Ewentualnie niszczył, zabijając ukochanego czy ukochaną członka lub członkini NoGods w walce. Teraz jednak coś stworzył, w dodatku z osobą, którą kocha ponad wszystko. Nic więc dziwnego, że obudziły się w nim uczucia, o jakie do tej pory nikt by go nie podejrzewał. To była właśnie ta magia, zwana powszechnie miłością.
Na jej żart Nero nie zareagował niczym wybitnym z wyłączeniem nieznacznego uniesienia kącika ust, który mógł świadczyć o jego rozbawieniu. Nie dziwiło go wcale to, że żona mogła go podejrzewać o tego typu umiejętności, ale paradoksalnie, nie o tym Giotto teraz myślał. Potrafił wiele innych rzeczy, niż tylko walczyć, ale wiadomym było, że znany był właśnie ze swoich zdolności bojowych. On myślał jednak o czym innym, choć nie ukrywał, że nauka umiejętności posługiwania się bronią czy wykorzystywania swoich mocy pewnie też przypadnie właśnie jemu. Był do tego najbardziej odpowiednim herosem w obozie. Nie dość, że ojcem tych szkrabów, to jeszcze wspaniałym wojownikiem.
Objęcie rodziny trwało zbyt krótko, co spotkało się z nieprzychylnym spojrzeniem Nero, które chyba nawet wystraszyło położną w pewien sposób. Zamiast jednak robić z tego powodu raban, zbliżył się bardziej do swojej żony i złapał ją za ręce dostrzegając, że Elisa teraz potrzebuje właśnie jego bliskości. Mimowolnie uśmiechnął się lekko, widząc jak szczęśliwa jest jego ukochana. Skinieniem głowy tylko potwierdził, że zadba o odpowiedni styl bobasów Nero i zaraz odsunął się, celem udania się do któregoś z sąsiednich pokoi. Ten proces trwał szybko, bo Nero nie brał w nim udziału. Przekazał tylko ciuchy, w które bliźnięta miały zostać przebrane, a następnie powrócił do sali, w której leżała Elisa. Ta jednak odpłynęła już w ramiona Morfeusza, dlatego też zapobiegawczo syn Fobosa skarcił wzrokiem położną, by ta nawet nie próbowała głośniej się odezwać.
- Poradzę sobie - odparł najmilej jak potrafił, bo jak to w przypadku Gio, cisnęło mu się na usta: "wypierdalaj". Doceniał jednak pracę tej lekarki i dla dobra samopoczucia Elisy, pracy szpitala i utrzymania względnie neutralnych stosunków, postanowił nie okazać się raz jeszcze takim gburem, jakim jest niemal zawsze.
Nero przysunął swój fotel bardzo cicho, by nie obudzić ani żony, ani dzieci i rozsiadł się wygodnie, obserwując w ciszy i spokoju swoją familię. Widok ten napawał go dumą, radością i szczęściem, co zostało okraszone subtelnym uśmiechem. Co bardziej wnikliwi obserwatorzy mogli go porównać do tych najlepszych uśmiechów, jakimi obdarowywał tylko i wyłącznie swoją małżonkę. Teraz pojawiły się kolejne dwie istoty, na które będzie tak patrzył.
I tak po prostu siedział. Cicho, spokojnie i rozkoszując się całą tą rodzinną otoczką, której podświadomie bardzo pożądał. Nie będzie przesadą jeśli stwierdzę, że Giotto Nero był w tym momencie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Nie 29 Sie 2021, 17:20

Nie spodziewała się zaśmiania się przez męża, bo on nie był tym typem człowieka. Dostrzegła jednak, że rozbawił Włocha jej żart, choć było w nim ziarenko prawdy. Wiedziała, że Gio będzie chciał uczyć ich dzieci walki w każdym tego słowa znaczeniu i teoretycznie najbardziej się do tego nadawał, o ile okaże cierpliwość własnym dzieciom. Ona jednak sama też zamierzała mieć w tym swój udział i mąż z pewnością nie zgarnie tylko dla siebie radości z uczenia ich walki i obserwacji jak umiejętności dzieci rozwijają się. Radości z pierwszej kuli mroku... czy trucizny. Nie wiedzieli przecież jeszcze bowiem, jakie moce ich dzieci miały w swojej krwi.
Włoszka jak najdłużej chciała obserwować i tulić swoje dzieci, ale siłą rzeczy nawet dla herosa poród był wycieńczający, więc chciała czy nie i tak padła, gdy tylko jej organizm znalazł krótką lukę, którą mógł wykorzystać. Odpłynęła i wydawałaby się, że spała bardzo głęboko i spokojnie, jednak z całą pewnością najmniejsze mruknięcie bliźniaków postawi ją na nogi w trybie natychmiastowym. Wiedziała, że mali Nero są bezpieczni, że obok jest ich ojciec, który dopilnuje bezpieczeństwa ich wszystkich, co jej organizm od razu wykorzystał.
Świeżo upieczona mama obudziła się raptem półtora godziny później, gdy Luca zaczął wyrażać swój sprzeciw własną pobudką. Obudził rzecz jasna siostrę, która o dziwo jeszcze pozostawała spokojna. Elisa spojrzała na dzieci i męża próbując jak najszybciej oprzytomnieć.
- Może jest głodny - zasugerowała lekko zachrypniętym głosem wyciągając ręce po syna, licząc na to, że Giotto jej poda chłopca. O dziwo nie bała się karmienia, była wręcz nieco podekscytowana tym wszystkim. Nie obawiała się braku mleka, bo o nim doskonale od tygodni wiedziała. Jedynie nie wiedziała jeszcze - poza teorią - jak karmić oboje dzieci jednocześnie, bo przecież na ogół tak to właśnie wygląda. Żądają posiłku w tym samym momencie, o czym Luna zdawała się jeszcze nie wiedzieć, bo spokojna leżała w łóżeczku delikatnie machając nóżkami i rączkami, jakby sprawdzała swoje możliwości.
Kiedy mąż podał jej syna, Elisa rozpięła guziczki z jednej strony na obojczyku, które miały ułatwiać dostanie się do piersi bez rozbierania się. Wyjęła pieś, a następnie wreszcie przejęła niezadowolonego chłopca ostrożnie podstawiając go pod pierś. Ten na początku przesuwał buźką po jej skórze chyba nie do końca wiedząc, co ma robić, póki nie trafił na sutka. Wtedy nastała błoga cisza, a ich wyczulone zmysły pozwoliły na usłyszenie cichutkiego mlaskania.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Wto 07 Wrz 2021, 20:23

Oboje doskonale wiedzieli, że to Giotto będzie uczyć ich wszystkich technik walki, a Elisa ograniczy się do roli asystentki, która czasem w jego imieniu poprowadzi zajęcia. Niemniej jednak na samą myśl "rodziny Nero", która pozyska niebawem kolejnych dwóch potężnych półbogów, Giotto tak naprawdę zacierał rączki. Może i nie był do końca tego świadom i póki co traktował to jako żart, ale to było raczej przeznaczenie Luny i Luci: pójść w ślady swoich rodziców, którzy poprzeczkę postawili bardzo wysoko. Z drugiej strony jednak kto miał to zrobić, jak nie właśnie krew z ich krwi?
Syn Fobosa cały czas pilnował swojej rodziny, nie mrużąc oczu ani na sekundę. Nie chciał przegapić dosłownie niczego, zwłaszcza w wykonaniu swoich dzieci. Nie miał pojęcia jak to się odbywa, ale był podekscytowany na wszystko: pierwszy uśmiech, czkawkę czy nawet pierda, byleby tylko był tego świadkiem. Nikt się chyba nie spodziewał (a już na pewno nie on sam), że dzieci wybudzą w nim taką troskę i potrzebę przebywania z nimi cały czas. Jak widać nastrój udzielił się nie tylko dzielnej mamie, ale również tacie, który przez wielu postrzegany jest za najgroźniejszego półboga w obozie, a dla swoich dzieci może być kimś zupełnie innym.
Kiedy tylko Luca zaczął płakać, Nero od razu zerwał się z siedzenia, by stanąć nad swoim synem i go doglądać. Zerknął też kątem oka na Lunę, która po przebudzeniu się była bardzo spokojna. Syn Fobosa już chciał brać na ręce swojego potomka, kiedy to odezwała się jego żona, która zaproponowała karmienie. Mogło być w tym sporo racji, dlatego też Giotto bez zająknięcia wziął ostrożnie na ręce synka i przyniósł go zaspanej Elisie, która zaraz rozpięła guziki i odsłoniła jedną pierś. Córka Nyks zaczęła karmić Lukę, a w tym czasie Gio zajął się swoją córką, którą wziął na ręce i zaczął delikatnie kołysać. Ta co prawda nie reagowała w żaden znaczący sposób z wyjątkiem tego, że trochę ruszała nóżkami i rączkami, ale więcej mu do szczęścia potrzebne nie było. A już tym bardziej, kiedy znów przysunął dłoń i Luna ujęła dwoma łapkami jego palec. Nie sposób opisać te uczucie, którego dotąd Nero nie znał, a gdy teraz zdarzyło się kolejny raz dzisiejszego dnia, uznał, że nie może bez niego żyć.
Rozbawiony spojrzał na syna, który bawił się cyckiem mamy. Trochę jak tatuś, chociaż on robił to wyłącznie po to, by sprawić sobie i Elisie przyjemność, tymczasem Luca po prostu jadł.
- Jest taka spokojna - rzucił w kierunku żony, która póki co chyba znosiła karmienie piersią. Gorzej będzie zapewne jak bliźnięta zaczną ząbkować i poza nieprzespanymi nocami córka Nyks będzie miała jeszcze na głowie ból związany z przygryzaniem jej sutków. - Widać, że moja - znów spojrzał na Lunę, która cały czas spokojniutka obejmowała małymi rączkami jego palec. Z perspektywy Elisy widok musiał być naprawdę rozczulający, bo Giotto chyba nawet na nią nigdy tak nie patrzył, jak właśnie teraz na swoją pierworodną.
- Zaraz twoja kolej, kochanie - powiedział czule po włosku do swojej córci, która też czekała na swój pierwszy posiłek po wyjściu na ten świat.
Gdy Luca się najadł, Giotto podszedł z córką do młodej mamy i niechętnie oddał ją, by i ta sobie trochę pojadła. Zaraz jednak wrócił do pełni szczęścia, kiedy synek ułożył się wygodnie w jego ramionach i nawet przymknął oczy, chillując.
- Ten też widać, że mój - przyznał z małym uśmiechem, widząc jak Luca odpoczywa. Teraz pewnie będzie wszędzie dostrzegać podobieństwa między swoim wyglądem i swoim zachowaniem, a tym ich dzieci. Ale kto mu zabroni? Jest szczęśliwy jak nigdy i ma do tego pełne prawo.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Pią 10 Wrz 2021, 20:53

Dla Elisy natomiast oczywiste było to, że Giotto dla dzieci będzie zupełnie innym człowiekiem. Wystarczyły jej dwie pierwsze sytuacje, gdy dowiedział się o ciąży i już wiedziała, że będzie najwspanialszym ojcem na świecie. Nie zwątpiła w to ani razu, a zaangażowanie mężczyzny w jej ciążę od samego początku tylko ją w tym codziennie utwierdzało. Miała wspaniałego męża, a ich dzieci będą miały wspaniałego tatusia.
Kiedy tylko Luca zaczął jeść i znalazł swój rytm, Włoszka przeniosła spojrzenie na pozostałych członków swojej rodziny. Uśmiechnęła się widząc zaciśnięte paluszki na palcu męża, śmiejąc się w duchu, że nawet odruch potrafi cieszyć. I to wcale nie śmiała się z mężczyzny, ona sama również się zachwycała, jak dzieci nacisnęły mocno swe małe rączki na jej kciukach. Było jednak nawet w tym niekontrolowanym odruchu coś takiego, co wywoływało radość nawet u takich osób jak Giotto. Zerkała brunetka też co chwilę na syna, by ten przypadkiem się nie zakrztusił bądź innej krzywdy nie zrobił. Nigdy nie wiadomo. W pewnym momencie skupiła się całkowicie na synu i karmieniu, które było naprawdę magicznym doświadczeniem. Kochała swoje dzieci, gdy tylko dowiedziała się o ciąży, ale karmienie piersią jakoś wzmocniło wszystkie te uczucia. Dlatego też głowę z lekkim uśmiechem podniosła dopiero, gdy Włoch się odezwał.
- To prawda. Czuje się bezpiecznie - skomentowała z uśmiechem, by później tylko uśmiechnąć się szerzej, gdy skromnie przyznał, że od razu wiadomo, że to jego córka. Widok takiego Giotto był jednocześnie niespodziewany i bardzo przez nią przewidywany, dlatego tylko ciepło robiło jej się na serduchu na to wszystko widząc, że Nero nie przerosła z jakiegoś powodu rzeczywistość.
Gdy mąż podszedł z Luną, kobieta ostrożnie schowała jedną pierś, a wyjęła drugą. Niestety teraz córcia będzie zwrócona pupcią do taty. Szybko odnalazła sutka i od razu przeszła do jedzenia w spokoju. Po chwili dopiero przeniosła wzrok na męża dostrzegając, co on robi.
- Musisz mu pomóc żeby mu się odbiło, bo... - przerwała dostrzegając z małym rozbawieniem, że synek zrobił właśnie to, co chciała zapowiedzieć. -... mu się uleje - dodała rozbawiona patrząc na obrzyganego męża. Parsknęła nawet cicho z tego powodu. - Daj mi go, wytrzyj się i musisz go przebrać, bo też się wybrudził - dodała po chwili chcąc jakoś mężowi pomóc w tej nowej sytuacji.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Nie 12 Wrz 2021, 21:17

Nero odkrywał w sobie coraz to nowe pokłady miłości, co do których nie miał nawet świadomości, że takowe istnieją. Pojawienie się na świecie dzieci zupełnie zmieniło cały jego pogląd na wszystkie problemy związane z obozowym życiem i tak naprawdę był w tym momencie najszczęśliwszym półbogiem na świecie. Nic nie było mu straszne, oczami wyobraźni już widział swoje dzieci za te kilkanaście lat, kiedy będą już nastolatkami i będą trząść tym miejscem, tak jak teraz robi to ich staruszek. A w tym wszystkim była jeszcze wyidealizowana wizja małżeństwa z Elisą, które po narodzinach ich potomstwa nie straciło nic z ognia i namiętności, a także z głębokiej relacji, która łączyła tę dwójkę. Giotto był szczęśliwy i to miał właśnie wypisane na twarzy.
Jako niedoświadczony ojciec nie miał pojęcia o tym, że dzieci po karmieniu należy poklepać po plecach, by im się odbił posiłek, bo zaraz mogą go zwrócić. Niestety żona ostrzegła go zbyt późno i Luca zaraz zabawił się w wujka Folka po jednym z ostrych melanżów. Giotto ściągnął brwi do siebie i spojrzał najpierw na swojego syna, a następnie na Elisę, która wcale nie kryła rozbawienia tą sytuacją.
- Nie mogłaś wcześniej? - rzucił nieco zirytowany, bo nie miał nic na przebranie, a koszulka dość mocno została oznaczona przez jego potomka.
Syn Fobosa tylko westchnął lekko i spojrzał na Lucę, nim oddał go w ręce matki.
- Ładnie ojca witasz - to już był raczej żart z jego strony, ale w żaden sposób nie zaśmiał się, ani nawet nie drgnęły mu usta, toteż nigdy nie wiadomo, czy aby Nero nie mówił poważnie.
Włoch ściągnął koszulkę i wrzucił ją do jakiegoś kosza uznając, że więcej do użytku się nie nada. Na szczęście miał takich na pęczki, bo nie była to żadna jego ulubiona kreacja, toteż nie było mu szkoda jej wyrzucić. Od razu zabrał się za wyciągnięcie rzeczy do przebrania syna i kiedy tylko się ogarnął, podszedł do małżonki, zabierając małego z powrotem na ręce. Na szczęście ubieranie dzieci ćwiczyli wcześniej na pluszakach, toteż Giotto w jakiś sposób się odnalazł w tej sytuacji. Co prawda był to wyższy poziom trudności, gdyż Luca wykazywał się nader dużą aktywnością kiedy tak sobie leżał, ale ostatecznie syn Fobosa poradził sobie w roli kreatora mody dziecięcej. Dość przyznać, że rozczulił go widok syna, który machał sobie rączkami i nóżkami w momencie ubierania kolejnych części garderoby.
Ponownie wziął chłopaka na ręce i obrócił się z nim w kierunku mamy i siostry, które mogły teraz zobaczyć modela Lucę w typowo lakersowej kreacji, został on bowiem odziany w body z logotypem Los Angeles Lakers, a także w czapeczkę z herbem drużyny. Giotto był bardzo dumny ze swojej pracy, co widać było po jego twarzy.
- Przystojniak - zażartował, delikatnie parskając śmiechem na swojego własnego śmieszka, co nie było aż tak częste w jego wykonaniu.
Giotto podszedł do leżącej żony i wcisnął jej do rąk Lucę, samemu zaś przechwytując Lunę.
- Teraz moja kolej - rzucił i tym razem nie popełnił tego rażącego błędu, pozwalając córce najpierw uporządkować wszystkie sprawy związane z układem trawiennym poprzez delikatne klepanie po pleckach. Poza tym, stęsknił się za córą, więc naturalnym było, że chce teraz ją trochę potrzymać, co wcale nie oznacza, że w jakiś sposób ją faworyzował. Starał się być dobrym ojcem i oboje dzieci trzymał mniej więcej po równo. Jasne, najlepszą możliwością byłoby wzięcie całej dwójki, ale na to Elisa nie zezwoliła, więc co on się będzie z żoną kłócił? Jeszcze dzieci pomyślą, że Giotto ma tu cokolwiek do powiedzenia.
- Pierwszy chłopak po tym jak pójdę do piachu, zrozumiano? - spojrzał na Lunę, którą trzymał już normalnie i która nawet patrzyła się przez chwilę na niego, a później znowu zaczęła ruszać energicznie nóżkami i rączkami tak jak kilkanaście minut temu. Ten widok ostatecznie rozczulił syna Fobosa, który uśmiechnął się bardzo szeroko, wręcz nienaturalnie dla siebie.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Sro 15 Wrz 2021, 09:43

- Wybacz - rzuciła już nieco mniej rozbawiona. Na wszystko nie była w stanie go przygotować, na wiele ona sama nie była gotowa, chociaż pochłonęła ogromne ilości książek o ciąży i macierzyństwie. Mogła powiedzieć o tym mężowi w momencie przekazywania syna, ale prawda była taka, że córka tak przyciągnęła jej uwagę, że na kilka chwil kompletnie o tym zapomniała. A gdy już sobie przypomniała, było za późno. To zresztą będzie im się zdarzało nie raz i nie dwa, można powiedzieć, że będzie to ich powszedni chleb. Tak to z dziećmi bywało, zwłaszcza z noworodkami, których organy dopiero zaczynały pracować w odpowiedni sposób.
- Jeszcze nie raz tak się przywita - odparła, gdy Giotto odezwał się do syna. Chciała go uprzedzić, że sytuacja będzie się powtarzać nawet jeśli będą bujać i odklepywać bliźniaki po posiłku. Przejęła więc syna, gdy mężczyzna zabrał się za wyrzucenie swojej koszulki i przygotowanie ubrań dla swojego potomka. Pozwoliła mężowi zabrać chłopca, gdy ten tylko był gotowy do przebrania go. Cieszyła się, że trenowali ubieranie i zmianę pieluch na chociaż głupich miśkach, bo teraz Włoch mniej więcej wiedział co robić i w jakiej kolejności. Miała jedynie nadzieję, że nie złamie mu przypadkiem rączki widząc nadaktywność syna.
Uśmiechnęła się ciepło, gdy starszy Nero zaprezentował wygląd tego młodszego. Wiedziała co wpakować do torby, by i tatuś wybaczył ten drobny wypadek z wymiocinami.
- Po tatusiu - dodała z uśmiechem, ale ona w porównaniu do męża wcale sobie nie żartowała. Miała przystojnego ukochanego i przecudowne dzieci. Zerknęła na córkę, która w spokoju niczym się nie przejmując nadal ssała cycka. Jak na zawołanie jednak, ta zaczęła kręcić główką sugerując jednak koniec posiłku. Sytuację rozwiązał Giotto dokonując kolejnej podmianki dzieci. Elisa przytuliła do swojej nagiej skóry syna i obserwowała jak mąż pomaga córce z uporaniem się z obiadkiem.
Parsknęła śmiechem słysząc ostrzeżenie ojca do Luny wyobrażając sobie to, jak wielu chłopców będzie zwyczajnie się bało zainteresować ich córką. Znając życie ona będzie musiała łagodzić te spory i zapewniać nastolatków, że jej mąż wcale ich nie zabije jak zaproszą Lunę na gofra. Spojrzała na Giotto i jego zaskakujący uśmiech, a potem skupiła spojrzenie na synu, którego delikatnie głaskała i po włosku rzecz jasna szeptała mu jak bardzo go kocha.



ZT x2
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Wto 21 Gru 2021, 09:32

#12

Chociaż na imprezie z bogami doszli z Alaude do jakiegoś porozumienia, to jednak nadal Mia nie była pewna co o nich sądzić. Nie byli razem, ale nie byli też w tej dziwnej nienazywalnej relacji, która im towarzyszyła ponad rok właściwie do momentu jej ciąży. Francuz zadeklarował się pomagać jej przy dziecku, ale zdawałoby się, że to byłoby na tyle i sama Gordon do tej pory nie była pewna czy aby na sto procent może polegać na tym, co jej mówił i na nim samym. Mleko jednak się rozlało, a skoro postanowiła zatrzymać dziecko, to z nim czy bez da sobie radę. Czy za nim tęskniła? No jasne, tym bardziej, że w tych wahaniach nastroju, które jej towarzyszyły szybko zrozumiała, że czuła do niego coś więcej niż zwykłą sympatię. Może nie nazwałaby tego miłością, ale zalążek uczucia z całą pewnością był. Starała się jednak o tym nie myśleć.
Denerwowała się dzisiejszą wizytą u lekarza z kilku powodów. Po pierwsze nie wiedziała czy Alaude się pojawi. Wysłała mu co prawda tydzień temu wiadomość z datą i godziną badania jak zawsze, ale on nie zawsze się pokazywał. To była niewiadoma. Po drugie płeć dziecka. Sama nie wiedziała, jakie ma "oczekiwania" i czy chce ją właściwie już teraz poznać. Chyba wolałaby nie.
Mia siedziała przed gabinetem od kwadransu, a do wizyty pozostawało drugie tyle. To chyba z nerwów pojawiła się tak szybko, choć starała się tego nie pokazywać. Niemniej puste gapienie się w ścianę przed sobą oraz nerwowe machanie jedną nogą mogło coś sugerować. Gdyby chociaż Laborde dał jej znać czy będzie czy nie, to wiedziałaby się na co nastawiać. Nie umiała do końca odnaleźć się w tej nowej relacji z niej, wynikającej z obowiązku, a nie przyjemności i lubienia wzajemnego. To zdawało się uciec, kiedy usłyszał o jej ciąży, zupełnie jakby była trędowata teraz.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Wto 28 Gru 2021, 15:38

Alaude sam do końca nie wiedział, na czym oboje tak naprawdę stoją. Zdecydowali się zatrzymać dziecko i wspólnie je wychowywać, ale jednocześnie narodziła się między nimi dziwna bariera, której nie sposób było przekroczyć. Jak gdyby wspólne posiadanie dziecka było gwoździem do trumny ich seksualnych przygód. Irracjonalizm takiego zachowania przejawiał się niemal we wszystkim co robili i tak oto zamiast oficjalnie afiszować się tym, że są parą i będą mieli dziecko, afiszowali się z tym, że zaliczyli wpadkę i nie są razem. Dziwne? Na pewno.
Laborde również stresował się wizytą u lekarza, bo nie wiedział tak naprawdę, czego ma się spodziewać. Z jednej strony fascynowało go to, jak jego potomek rozwijał się w łonie Gordon i chciał wiedzieć o nim (lub o niej) jak najwięcej. Tymczasem wraz z każdą kolejną minutą nabierał coraz większych wątpliwości, nie mając do końca zdania, czy aby na pewno chce towarzyszyć Mii w tej przeprawie. On przecież był tylko od zapłodnienia i wychowywania jak już brzdąc się urodzi, noszenie go w brzuchu było obowiązkiem córki Baldura, więc to ona powinna zadbać o wszystkie szczegóły.
Mimo wszystko zdecydował się przyjść i nawet się nie spóźnił, bo zjawił się na oddziale ginekologiczno-położniczym niecałe 10 minut przed umówioną godziną spotkania z lekarzem. Widząc zaskoczenie wypisane na twarzy Mii, przywitał się tylko gestem ręki i nikłym uśmiechem. Nie pomyślał nawet o tym, że mógł potwierdzić jej przybycie na badanie, dlatego też do końca nie wiedział, z czego wynikała ta reakcja blondynki.
Brzuszek Gordon był już dobrze widoczny i trzeba było przyznać, że dodawał on uroku dziewczynie, na co początkowo Alaude mógł nie zwracać uwagi.
- Ślicznie wyglądasz, Mia - rzucił pewnie, nie bawiąc się w żadną kurtuazję. Mówił szczerze, bo blondynka naprawdę wywarła na niego ogromne wrażenie w tej ciążowej kreacji. Poczuł nawet dziwne ukłucie w klatce piersiowej, które zaraz zrodziło się w mały dreszczyk na plecach.
Już miał nawet stwierdzić, że stęsknił się za nią i dzieckiem, ale szybko zaniechał prób podzielenia się tym komentarzem, bo cholera wie, czy nie wprowadziłoby to większego zakłopotania niż teraz.
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Pią 31 Gru 2021, 11:05

Mia gapiła się w ścianę machając przy tym nogą, a ciągłe zerkanie na zegarek sprawiało, że każda minuta ciągnęła się w nieskończoność. To wszystko sprawiło, że trochę wyłączyła się na otoczenie, dlatego Laborde dostrzegła w ostatniej chwili, co w połączeniu z niepewnością jego obecności sprawiło, że na jej twarzy wymalowane było zaskoczenie. Patrzyła na niego kilka chwil i otrzeźwił ją tak naprawdę dopiero komplement. Przyjrzała mu się chwilę, bo tego na pewno się nie spodziewała, ale w końcu na jej twarzy wymalował się delikatny uśmiech.
- Dziękuję - rzuciła jeszcze wracając spojrzeniem do ściany przed sobą. I tak siedziała nie wiedząc co mówić, ani co robić. Nie wiedziała nawet czy Alaude chce znać płeć dziecka, czy ma dla niego to jakieś istotne znaczenie i czy to cokolwiek może zmienić w jego postępowaniu. Gładziła się więc po brzuchu zastanawiając się nad tym wszystkim i dopiero wróciła do rzeczywistości, gdy lekarka wyjrzała z gabinetu i zaprosiła ich do siebie.
Kiedy tylko znaleźli się w środku, Mia zdjęła płaszcz oraz buty i skierowała się na kozetkę podwijając jednocześnie sukienkę pod same piersi. Mogła się co prawda zdecydować na koszulkę i spodnie, ale te też musiałaby opuścić i była większa szansa na wymazanie ich żelem. A przecież w tym gabinecie były osoby, które widziały więcej jak jej seksowne majtki. Nie przejmowała się więc tym w ogóle, a lekarka po wskazaniu Alaude miejsca po drugiej stronie kozetki, sama zajęła swoje przy aparaturze.
Chwilę później Gordon miała już rozprowadzony po brzuchu żel, a kilka sekund później gdy kobieta sprawdzała czy dziecko prawidłowo się rozwija, mogli usłyszeć bicie serduszka. Coś, co znane jest już od dawna zawsze sprawiało, że Mia się uśmiechała i odrobinę wzruszała. Przyglądała się szaro-czarnym plamom na ekranie przez większość czasu niczego tu nie dostrzegając. Zaraz jednak głowica została zamieniona na tą 3D, więc bez problemu mogli dostrzec małe ciałko w jej brzuchu.
- Chcecie poznać płeć? - spytała ginekolog, a Mia nie sądziła nawet, że mężczyzna zdecyduje się odpowiedzieć. Spojrzała więc na niego niepewnie, gdy w tym samym czasie co jej "nie", padło jego "tak". Mogli o tym porozmawiać, ale nie sądziła, że będzie taka potrzeba. Speszyła się więc, gdy lekarka uśmiechnęła się tylko i powiedziała, że da im kilka chwil na zastanowienie się i wyszła. Mia jednak nie powiedziała nic, bo co miała? Mieli teraz wydebatować w dwie minuty, kogo racja jest lepsza?
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Pią 31 Gru 2021, 13:59

Alaude był tym wszystkim zaaferowany, bo kompletnie nie wiedział, jak ma się zachowywać. Co ma mówić, robić, czego nie mówić i czego nie robić. Zdawał się trochę na instynkt, a trochę na podpowiedzi Mii, która miała zdecydowanie większe doświadczenie z ginekologami i ciążą. Mimo wszystko czuł pewną ekscytację związaną z możliwością poznania płci dziecka, czy też zobaczenia go pierwszy raz "na żywo". Dotąd przecież widział tylko fotografie z USG, które niewiele mu mówiły, a tutaj była szansa, że usłyszy bicie jego serca czy nawet dotknie go przez skórę Gordon.
Czuł się nieswojo będąc w gabinecie, ale starał się po sobie tego nie pokazywać. Wykonywał wszystkie polecenia zarówno lekarki, jak i Mii, jeśli ta go o cokolwiek prosiła. Uspokoił się dopiero w momencie, kiedy doktor pokazała im obraz 3D, w którym dostrzegł swoje dziecko. Na początku miał rozdziabione usta, które świadczyły o jego zaskoczeniu, ale zaraz przerodziło się to w uśmiech, ale nie taki zwykły - był on pełny wzruszenia.
- To nasze dziecko... - wyszeptał cicho do Gordon i pomimo cichego tonu, czuć było szczęście, dumę i zadowolenie z tego wszystkiego.
Zaraz jednak padło pytanie odnośnie płci i bez żadnego namyślenia czy konsultacji z Mią, Laborde odpowiedział za nich oboje. Jak się okazało, przecząco do tego, co chciała zrobić Gordon, na co zareagował zaskoczeniem.
- Jak to nie chcesz poznać płci? - powiedział tuż po wyjśćiu lekarki. Dla niego trzymanie tego w tajemnicy i życie w niepewności było głupotą, dlatego też wolał poznać płeć dziecka. Oczywiście jak większość facetów liczył na syna, ale czy na córkę będzie się cieszyć mniej? Nie po tym, co przed chwilą zobaczył. On naprawdę pokochał już tego dzieciaka w momencie, gdy zobaczył ten niewyraźny przekaz z łona córki Baldura.
- Nie będę się upierał, ale ja wolałbym znać... - przyznał spokojnie, nie chcąc ani drażnić Mii, ani też udawać, że jest to dla niego obojętne.
Zaraz jednak rozmowę przerwała im wchodząca do gabinetu lekarka, która spytała o ich decyzję. Francuz odpowiedział, że jeszcze zaczekają, zgodnie z życzeniem córki Baldura.
- Rozumiem - odpowiedziała lekarka. - Narzeczona woli niespodziankę? - uśmiechnęła się promiennie, a Alaude spojrzał najpierw na nią, a później na Mię. Na twarzach obu herosów pojawiło się zakłopotanie, bo przecież oni nawet nie byli parą, co dopiero narzeczeństwem. I dostrzegła to również lekarka, która zaraz przeprosiła za swoje słowa.
- Nic nie szkodzi... - odparł Laborde, spoglądając znowu na Mię. I kiedy ich spojrzenia się spotkały, zakłopotanie minęło, a pojawił się za to mały uśmiech na jego ustach. - Naprawdę ślicznie wyglądasz - szepnął do ucha swojej ex z którą ma dziecko (wtf?), czując jak znowu pojawia się te dziwne uczucie, które towarzyszyło mu przez ostatnie tygodnie rozwoju ich relacji. Wiedział dokładnie co to za uczucie i nie bez przyczyny wywołało je słowo "narzeczona".
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Sro 12 Sty 2022, 21:52

Mia zaskoczona spojrzała na Alaude, gdy ten cicho powiedział o ich dziecku. Zarówno ton, jak i wyraz jego twarzy był dla niej czymś niespodziewanym i kobieta zaczęła się zastanawiać chwilę nad zmianą, która zaszła w mężczyźnie. Jak to było, że kiedyś zażądał aborcji, a teraz był z nią na badaniu i wydawał się wzruszony? Długo jednak nad tym nie rozmyślała, bo zaraz pojawiło się pytanie o płeć i pojawił się pierwszy zgrzyt.
- Czytałam o badaniach częstotliwości błędów podania płci oraz o tym, że jeśli będę myślała, że mam córkę, a będę mieć syna jest duża szansa na zrobienie jego zniewieściałego. Nie żebym nie była tolerancyjna, ale… - wolała oszczędzić dziecku przykrości i przy okazji sobie, bo żaden rodzic nie lubi widzieć, że jego dziecko jest odrzucone czy wyśmiewane. Czy ten argument do niego trafi? Nie miała pojęcia, ale chyba oboje zdawali sobie sprawę, że to ona ma decydujący głos. Mogłaby zrobić badania prenatalne, które dałyby im niemal stuprocentową pewność, ale dla niej to nie była gra warta świeczki. Będzie kochać dziecko niezależnie od płci, a przecież nie musi pokoiku robić niebieskiego albo różowego. Istnieje cała paleta innych, pięknych barw.
Zaraz wróciła lekarka i wystarczył moment, a znowu się speszyła, tym razem będąc nazwaną narzeczoną. Gordon zerknęła przelotnie na Francuza nie wiedząc jak zareagować. Zaraz jednak znowu zatrzymała na nim spojrzenie, tym razem na dłużej czując jak się uspokaja. Uśmiechnęła się lekko na jego komplement.
- Dziękuję - odparła, by w końcu spojrzeć ponownie na ekran, gdy kobieta wróciła do badania dziecka - głównie wielkości całego ciała oraz głowy.
- Mogłaby pani dać nam jeszcze chwilę posłuchać serduszka? - spytała zresztą jak zwykle kobiety, co już zaskoczeniem chyba nie było. Na szczęście w obozie nie było przeładowania szpitala ciężarnymi, więc nikt tu nie kręcił nosem, że musi jej poświęcić kilka chwil więcej. Po kilku sekundach mogli więc usłyszeć szybko bijące serduszko, a Mia instynktownie sięgnęła po rękę Laborde, by ją złapać.
Dopiero po dłuższej chwili kobieta wróciła do badania, wydrukowania zdjęć USG i pomiarów, które jej wręczyła razem z plikiem chusteczek, by mogła wytrzeć brzuch od żelu i pozostawiła ich samych. Ciężarna wytarła się dobrze i opuściła sukienkę, jednak pojawił się problem, bo tu nie było tak niskiej pufy, jaką zafundowała sobie w domu. Zdecydowanie tego nie przemyślała.
- Pomożesz? - spytała wzdychając, gdy nie była w stanie pochylić się na tyle, by założyć sobie buty.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Sro 19 Sty 2022, 20:44

Niezgodność w pytaniach o dziecko była dla niego dość zaskakująca, bo nie na to się nastawiał tak prawdę mówiąc. Dotąd z Mią mieli bardzo podobne zdanie w wielu kwestiach i różniły ich tylko pojedyncze preferencje, które nie miały żadnego wpływu na ostateczny wizerunek ich relacji. Teraz jednak zaniepokoiło go trochę to, że na wszystko, co było dla niego twierdzące, ona odpowiadała "nie" i odwrotnie. Nie posądzał ją o działanie wbrew niemu, ale zapowiadało to więcej konfliktów na tle decyzyjnym, co w tej sytuacji raczej im na rękę nie było. Tym bardziej, że Gordon była w ciąży i nie powinna się teraz denerwować, a przecież każda różnica zdań prowadzi do eskalacji w przypadku dwóch tak charakternych person jak oni.
Jemu tłumaczenie Mii się nie spodobało, bo sam nie znał żadnych badań na temat tego, ale na chłopski rozum wydawało mu się to po prostu głupie. Jak będzie facet, to choćby skały srały, będzie facetem. Prędzej zły wpływ na niego (lub na nią) będzie miało społeczeństwo oraz wychowanie przez rodziców. A tutaj raczej nie groziło chłopczykowi zniewieścienie, tak jak i dziewczynce nie groziło zostanie chłopczycą. Z tego co się orientował, to i Mia tak jak on była przeciw tym wszystkim odpałom, jakie mają miejsce w postindustrialnym społeczeństwie Zachodu.
Cała frustracja minęła, gdy w końcu zobaczył usg swojego dziecka i na moment zapomniał o bożym świecie. Obserwował to z taką uwagą i zachwytem, że mało brakowało, by nie rozryczał się tu na miejscu. Wcześniej nie uważał siebie za kogos bardzo wrażliwego, a tu proszę... Alaude Laborde wzruszony na widok swojego dziecka, które prawidłowo rozwija się w łonie jego ex (?). Cholera wie, kim oni teraz dla siebie byli. I wtedy to usłyszał... Bicie serca swojego dziecka, które tak go ruszyło, że mimowolnie wywołało u niego ulecenie jednej łzy, którą zaraz od razu wytarł, jak gdyby było to coś niemęskiego i uwłaczającego.
Później był już cicho aż do momentu, w którym badanie się nie zakończyło i (jak się okazało) córce Baldura była potrzebna jego pomoc z tak prozaicznym zajęciem jak nałożenie butów. Laborde od razu ukucnął i pomógł blondynce poradzić sobie z tym problemem, uśmiechając się lekko, gdy pierwszy raz od dawna dotknął jej gładkiej nogi. Już prawie zapomniał, jaką delikatną skórę miała Mia i jak przyjemna była ona w dotyku.
Zaraz jednak podniósł się, by nie krępować ani siebie ani jej i wyprostował, chowając od razu jedną rękę do kieszeni.
- Koniec badania, więc... może kawa? - spytał, bo nie miał planów na dalszą część dnia, a spędzenie z nią popołudnia było całkiem fajną opcją. Wiedział, że nici z alkoholu czy seksualnych podrygów, więc pozostało tylko coś tak neutralnego jak zwykła kawa i może jeszcze coś słodkiego. Ewentualnie obiad, bo to też wchodziło w grę.
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy Pon 24 Sty 2022, 12:59

Mia zdecydowanie nie robiła tego celowo. Tak naprawdę jednak płeć dziecka nie miała dla niej najmniejszego znaczenia. Ciąża nie była planowana, więc i płeć nie musi być znana. Wszystko było pewną niespodzianką, więc może warto było to dotrzymać do końca. Poza tym te badania nieco niepokoiły Mię i choć działały w jedną stronę, to i tak wolała nie ryzykować. Alaude mógł w to wszystko nie wierzyć, ale Gordon to tak naprawdę nie interesowało. Koniec końców to była tylko i wyłącznie jej decyzja i czy mu się to podobało czy nie, płci w tym momencie nie poznają. Zresztą co to za różnica? Czy to oznacza, że trzeba robić niebieski albo różowy pokój i w takich samych barwach kupować ubrania? Księżniczki albo samochody? Istniało znacznie więcej barw i motywów na ubraniach, które zdecydowanie były uniwersalne i nie sprawiały trudności. A poza tym omijało się sztampę.
Kobieta doskonale pamięta swój płacz, gdy usłyszała to maleńkie serduszko po raz pierwszy. Coś niesamowitego. I choć nie zauważyła tej łezki u mężczyzny przez skupienie na małym ekranie, to gdyby było inaczej z całą pewnością nie uznałaby tego za niemęskie. Mia odruchowo wywracała oczami słysząc ten wyświechtany slogan, że "chłopaki nie płaczą", muszą być twardzi i generalnie nie powinni wręcz okazywać jakichkolwiek uczuć poza złością i chęcią mordu.
Mia cieszyła się, że już jako nastolatka zdecydowała się na zabieg laserowego usuwania owłosienia, bo może było to naturalne, to jednak niepożądane przez nią. A z obecnym brzuchem miałaby spory problem by się ogolić. Uśmiechnęła się jedynie lekko, gdy mężczyzna bez słowa pomógł jej z butami. Stanęła po wszystkim i narzuciła na siebie płaszcz. Propozycja Francuza ją zaskoczyła, co przez pół sekundy było widoczne na jej twarzy, a tuż po tym pojawił się na niej mały uśmiech.
- Po kawie mnie mdli, ale możemy iść do cukierni na ciasto i herbatę. Tylko musimy usiąść gdzieś blisko okna, bo niedobrze będzie jak poczuję kawę - zaśmiała się na koniec, bo co prawda miała mdłości, ale nie wymiotowała, to i tak nie było to nic przyjemnego. Wrażenie, że za sekundę zwymiotujesz chyba było nawet gorsze i świadomość, że to się nie wydarzy w niczym nie pomagała. Okropne uczucie.

-> Cukiernia "U pana Sowy"
Sponsored content
Re: Oddział ginekologiczno - połozniczy

Oddział ginekologiczno - połozniczy
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Similar topics
-
» Oddział transplantologiczny
» Oddział okulistyczny
» Oddział neurologiczny
» Oddział chorób wewnetrznych
» Oddział Chirurgi



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Szpital :: Piętro I-
Skocz do: