Trzynastoletnia Scarlett była już trzy lata w obozie. Znała już każdy kąt w tym miejscu, a przynajmniej tak jej się wydawało. Nawet w tym wieku niezbyt dobrze spała i wymykała się późnym wieczorem. Lubiła noc i czasem dowiadywała się czegoś nowego, bo była szczupła i mała, więc potrafiła doskonale się ukryć, zwłaszcza w ciemności. Miała problemy z zaśnięciem niemal każdej nocy, więc chociaż tak musiała sobie urozmaicić ten czas. Po co siedzieć w domu, skoro problemy ze snem i tak nie pozwolą jej na prawidłowe wypoczęcie? Po treningach miała mało energii, ale spacer był łagodną formą ruchu. Aktualnie była na tarasie widokowym i siedziała grzecznie na ławeczce. Ubrana była w zwykłe dżinsy, bluzę i trampki. Włosy upięte miała wysoko, a z przodu zostawione jedynie dwa pojedyncze pasma. Ławka była prosta, drewniana i wyglądała jakby przed chwilą ją tutaj postawił. Dość niestabilna, ale jej to nie przeszkadzało. W pewnym momencie położyła się na niej wzdłuż i zaczęła oglądać gwiazdy. Była noc, niebo rozgwieżdżone, więc widoki były jeszcze piękniejsze. Czasem się zastanawiała, czy akurat teraz jej ojciec na nią patrzy. Czy w ogóle ma jej dobro na uwadze czy zwyczajnie ma ją gdzieś? Niby wierzyła w to pierwsze, ale czasem ciężko było się przekonywać bez końca, kiedy nie dostawało się żadnych konkretnych znaków. Może nie była dobrym dzieckiem? Może powinna więcej ćwiczyć i więcej z siebie dawać? Może powinna odrzucić wszystkie swoje przekonania i być kimś innym? Być prawdziwym dzieckiem Thora? A nie podróbką, z której ojciec nie jest w stanie być dumny. W sumie nie mogła tego wiedzieć, ale czasem dołowała się w ten sposób. Westchnęła i przymknęła na moment powieki. Czasem zastanawiała się jakby to było, gdyby była normalna i nie miała takich problemów ani takiej odpowiedzialności jak tutaj. Byłaby szczęśliwsza?
Jason Lloyd
Re: zanim staliśmy się wrogami Czw 27 Cze 2019, 21:05
Jason nie mógł spać w nocy. Minął rok od dołączenia do obozu. Nie nosił już wielkich pingli, ale jego organizm dalej nie mógł przyzwyczaić się do nowych boskich mocy. Energia słoneczna wchłaniana za dnia sprawiała, że nie męczył się tak szybko jak niektórzy. Stety czy niestety sprawiało to też, że pod koniec dnia zamiast być zmęczonym on tryskał energią. Zawsze przechadzał się w nocy dookoła obozu, najczęściej biegiem by jak najszybciej zużyć pozyskaną za dnia energię. Przed wyjściem ubierał szarą bluzę z kapturem, trochę za dużą na mikrego chłopaka oraz krótkie spodenki. Po drodze spotykał inne dzieci Heliosa, a także dzieci innych bogów w podobnym wieku do Jasona. Również nie mogły zmrużyć oczu tak jak on. Pomimo tego, że mieszkał w tym miejscu od tak długiego czasu, dalej gubił się chodząc po zawiłych ścieżkach pomiędzy domami innych obozowiczy. Tej nocy nogi poniosły go pod taras widokowy. Gdy wszedł zauważył, że ktoś już tam jest. To Scarlett. Co najmniej połowę czasu pobytu w obozie, Jason spędził na darciu kotów z tą dziewczyną. Podczas treningów nie wiedzieć czemu, trenerzy ciągle dobierają ich w parę. Była od niego 2 lata starsza i wyższa, więc oczywiście podczas walki miała nad nim przewagę. Przez ten rok, stosunki między nimi trochę się ociepliły i w tej chwili ich relację można by opisać jako neutralną. Dziewczyna leżała na ławce i patrzyła się w gwiazdy. Jason podszedł blisko ławki i ustał nad dziewczyną. - Ciężka noc, co? - powiedział.
Ostatnio zmieniony przez Jason Lloyd dnia Nie 14 Lip 2019, 12:51, w całości zmieniany 3 razy
Scarlett Thorburn
Re: zanim staliśmy się wrogami Sob 13 Lip 2019, 01:26
Mała Scottie :D
Była bardzo zajęta swoimi przemyśleniami. Na tyle, że nie zwracała większej uwagi na otoczenie. W konsekwencji gdy usłyszała nad sobą głos i jakąś postać, drgnęła wystraszona. Mimo że nie próbował się skradać i pewnie gdyby nie była tak pochłonięta myślami to by go usłyszała jak idzie. Wstrzymała na chwilę oddech, po czym wypuściła powietrze z westchnięciem. Jason był jej znajomym od jakiegoś roku. Na początku nie przypadli sobie do gustu. Nie lubił przegrywać z nią na treningach, a na początku dość często go pokonywała. Wiadomo, nie miał umiejętności i doświadczenia. Ale po kilku miesiącach zaczął robić postępy na tyle, że musiała naprawdę się przyłożyć do treningów a i tak różnie bywało. Niemniej obecnie mogła powiedzieć, że Jason był w porządku. Ani go jakoś specjalnie lubiła, ani też nie lubiła. Neutralność to słowo, które doskonale opisuje ich relację na aktualnej stopie kontaktu. - Nie, po prostu myślę o ojcu - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Kłamstwa nie miały większego sensu, z takiego założenia wychodziła. Nie lubiła gdy ktoś ją okłamywał, dlatego sama też nie stosowała żadnych sztuczek. Jeśli nie chciała czegoś powiedzieć to zwyczajnie mówiła wprost, że tego nie zrobi. A że z natury była naiwna i wierzyła w dobro ludzi to zwykle wszystkim ufała, dlatego niekiedy się zawodziła. - Nie mogłeś spać? - zapytała. Rzadko mieli okazję rozmawiać ze sobą o sobie. Zwykle wszystko sprowadzało się do rozmów o obozie i obowiązkach. Ale teraz nie miała zamiaru o tym rozmawiać i skoro podszedł to wstała do pozycji siedzącej i zrobiła mu miejsce na ławce.
Jason Lloyd
Re: zanim staliśmy się wrogami Nie 14 Lip 2019, 12:46
- Tak, od jakiegoś czasu nie mogę zasnąć. Co noc chodzę po obozie, aż nie zachce mi się spać. Słyszałem, że na początku często się tak dzieje u nas, dzieciach Heliosa - odpowiedział. Nie chciał mówić, że tak jest już od prawie roku. Głupie moce. Może kiedyś nauczy się z nich korzystać, ale teraz są po prostu głupie. - Dzięki - zareagował na to, że dziewczyna zrobiła dla niego miejsce na ławce. Chłopak przysiadł obok Scarlett. Teraz oboje patrzyli na las rozciągający się gdzie okiem sięgnąć. - O ojcu? Twoim tatą jest Thor, tak? Wielki młotek, pioruny, skrzydlaty hełm, włosy jakby miał wystąpić w reklamie szamponu, te sprawy? - chłopak spojrzał się w górę czy nie ma nad nimi jakichś złośliwych chmur. Jeszcze rok temu, gdy wciąż był w sierocińcu, czytał parę komiksów o Avengers i w sumie tylko tyle wiedział o bogu piorunów. O swoim ojcu też nie wiedział zbyt wiele, tyle co usłyszał od starszych obozowiczy, a bogowie będący w obozie nie chcieli nic mówić. Pomylił się co do wyglądu innych bogów. Gdy znalazł się w obozie, nie spodziewał się, że Dionizos będzie wyglądał tak jak wygląda. Oczekiwał, że zobaczy grubego, niskiego człowieka z wieńcem laurowym na głowie, wyglądającego jakby nie mógł się zdecydować czy ma lat cztery czy też czterdzieści.
Scarlett Thorburn
Re: zanim staliśmy się wrogami Nie 14 Lip 2019, 21:17
- Też mam problemy ze snem, mimo że nie odziedziczyłam jej po Thorze - westchnęła. Nie wiedziała dlaczego i nikomu o tym nie mówiła, więc nikt nie mógł jej pomóc. Nie do końca wiedziała też, dzieci których bogów mają problemy ze snem, więc po prostu kiwnęła głową na wzmiankę o tym, że dzieci Heliosa mają taki problem. - Nie martw się, pewnie w końcu się unormuje - taka bezsenność nie może trwać wiecznie, prawda? Chciała go pocieszyć, bo widać, że nie było mu to na rękę. I w sumie nic dziwnego, bo to mała przyjemna przypadłość. Ale z drugiej strony więcej czasu na trening i pozostałe rzeczy. Przez obóz dość szybko musieli dorastać, bo nie było zbyt dużo czasu na zabawy. - Tak, Thor. Ten skrzydlaty hełm chyba odpada, z tego co wiem - zaśmiała się, bo ona też czytała komiksy. Nawet teraz je lubiła i faktycznie wygląd bogów różnił się od podań z mitologii greckiej czy nordyckiej, nie mówiąc już o tych komiksowych wizerunkach. - Takie głupie przemyślenia. Zastanawiam się czy czasem na mnie patrzy. Czy mnie... kocha? No, takie pierdoły - wymruczała nieco zawstydzona swoim wynurzeniem. Miała wrażenie, że nie jest dość dobra jak na dziecko Thora. Że wszyscy oczekują od niej więcej, a to dlatego, że ojciec oczekuje od niej więcej. Ale może to ona za dużo od siebie wymagała? - Chciałabym potrafić świecić - powiedziała odnośnie mocy dzieci Heliosa i ich fotokinezy. Chodziło jej oczywiście o oświetlanie drogi. Przez to chodzenie po ciemku już parę razy zaliczyła glebę.
Jason Lloyd
Re: zanim staliśmy się wrogami Pon 15 Lip 2019, 16:01
- To wcale nie jest głupie - Jason położył rękę na jej ramieniu. Usmiechnął się i powiedział. - Jestem pewien, że teraz skądś na ciebie patrzy - tak naprawdę w głębi duszy miał nadzieję, że jednak na chwilę odwrócił wzrok i nie zbombarduje go piorunami za tekst o reklamie szamponu. - Ty też nigdy nie widziałaś swojego ojca? W książkach o mitologii czytałem, że mój tata jeździ powozem po niebie prowadząc za sobą słońce i ma świecącą zbroję, ale chłopacy w obozie mówią, że nie ma żadnego powozu, a on nosi garnitur jak Dionizos i płaszcz jak ci detektywi w filmach - w sumie Jason też nie był pewien, czy jego ojciec w ogóle zwraca na niego uwagę. W końcu nigdy go nie widział. Mało który obozowicz widział swojego rodzica. - Jeśli chcesz mogę poświecić ci w drodze do domu - zaproponował chłopak. Spróbował stworzyć małą kulkę z światła. Chwilę unosiła się w powietrzu, zniknęła i zostawiając zakłopotanego Jasona.
Scarlett Thorburn
Re: zanim staliśmy się wrogami Pon 15 Lip 2019, 18:34
Uśmiechnęła się delikatnie, gdy położył jej rękę na ramieniu i próbował pocieszyć. Nie spodziewała się tego po nim, bo zwykle nie był dla niej taki... miły? Może dlatego, że na początku traktowali się bardziej jak rywale? W każdym razie doceniała jego gest. - Dzięki Jason - powiedziała cicho i spojrzała przed siebie, nieco zawstydzona. Może nie powinni o tym rozmawiać? Nigdy nie byli blisko, więc zwierzanie się mogło nie wyjść jej na dobre, chociaż w tej chwili miała wrażenie, że Jason po prostu jest miły i stara się pomóc. - Nie widziałam. Widziałam jego posąg i portret, ale nigdy go nie spotkałam. Wyglądają inaczej niż się spodziewamy i nie zachowują się jak "typowi" rodzice - westchnęła cicho i spojrzała w niebo. Przykre, że nie byli bardziej opiekuńczy względem własnych dzieci. Chyba nikt nie był tu pewny, czy ich rodzice na nich patrzą i czy im pomagają. Jedna wielka niewiadoma. - Jeśli faktycznie wygląda tak jak mówisz to jest super - zaśmiała się. Te mitologiczne wizje często były przereklamowane. - Jeśli nie sprawi ci to kłopotu to byłoby miło z twojej strony - powiedziała z nieco szerszym uśmiechem. Co mu się stało, że był dla niej taki miły? Obserwowała przez chwilę kulę świetlną, którą wytworzył i uśmiechnęła się szeroko. Wyciągnęła nawet rękę, żeby jej dotknąć, ale zdążyła zniknąć i wtedy z rozpędu dotknęła dłoni Jasona. Wtedy mógł poczuć lekkie kopnięcie prądem. - Przepraszam - powiedziała od razu i cofnęła dłoń. A potem postanowiła zapytać o coś bardziej intymnego, bo w jakimś stopniu o przeszłość. - Twoja mama wie, że tu jesteś? - zapytała z zaciekawieniem.
Jason Lloyd
Re: zanim staliśmy się wrogami Wto 16 Lip 2019, 21:33
- Jasne, nie ma problemu, odprowadzę cię - kula światła rozpłynęła się w powietrzu. Głupie moce, wcale nie chciał by znikła. Scarlett przypadkowo dotknęła jego ręki. Kopnął go prąd, ale było to całkiem przyjemne. Jason uśmiechnął się. Może to dziwne, ale jeszcze rok temu praktycznie jej nienawidził, nie lubił z nią przegrywać, cały czas ze sobą rywalizowali. Teraz nie wydaje się taka zła. Właściwie jest całkiem fajna. - Nie. Właściwie to nie mam mamy. Całe życie spędziłem w sierocińcu w Nowym Jorku. Pracownicy nie wiedzieli o niej zbyt wiele. Nigdy nie poznałem żadnego z moich rodziców - uśmiechnął się. - Ale wcale nie było źle - w sumie to jego życie nie było takie złe. Dużo bawił się z dziećmi w jego wieku, czasem uciekał przed tymi starszymi od niego, trochę przesiadywał przed telewizorem na świetlicy. Duża jego część to były książki i komiksy, nawet pomimo tego, że nosił wielkie pingle. Spojrzał w nocne niebo. Na księżyc. - Wiesz, że księżyc odbija światło słońca? Może mój tata, też na mnie skądś patrzy, tak jak twój? - sam miał dokładnie takie same przemyślenia ja Scarlett.
Scarlett Thorburn
Re: zanim staliśmy się wrogami Wto 16 Lip 2019, 22:44
Uśmiechnęła się na jego odpowiedź i kiwnęła głową przyjaźnie. Nie spodziewała się, że będzie tak miły, ale przecież sam to zaproponował, prawda? Nie zmuszała go do niczego. Będzie jej raźniej w drodze powrotnej, a na dodatek nie przewróci się o wystające gałęzie, więc tym bardziej jej to pasowało. Jej moc również ją zawodziła, więc oczywiście nie miała żadnego problemu w tym, że jego światełko zniknęło. Zdarzało się najlepszym, a co dopiero ledwo co nastolatkom. I jasne, że była fajna. Jason po prostu jeszcze nigdy nie zdążył jej poznać na tyle, by się o tym przekonać. - Oj, przykro mi - powiedziała od razu. Sama nie miała ojca, bo był bogiem (wyobraź to sobie sobie), ale matkę miała, która ją wspierała i jakoś tam pomogła jej przeżyć te pierwsze 10 lat życia. Z małą pomocą, ale zawsze. A skoro Jason nie miał kogoś takiego to zrobiło jej się automatycznie przykro. - Pewnie zabawy było co niemiara - zaśmiała się, gdy i on się uśmiechał. Skoro nie podchodził do tego źle to ona również nie zamierzała. Ważne, że nie wspominał tych czasów jakoś negatywnie. - Jeśli tak jest to chyba powinniśmy pomachać i się przywitać - zaśmiała się, po czym wyszczerzyła zęby i zaczęła machać do księżyca. - Jason, a jak to jest z wami? Jesteście jakoś odporni na ciepło? - zapytała odnośnie dzieci Heliosa oczywiście. Była już jakiś czas w obozie, ale nadal dość krótko i nie wszystkich bogów łącznie z ich mocami pamiętała. Miała inne problemy na głowie przecież.
Jason Lloyd
Re: zanim staliśmy się wrogami Sro 17 Lip 2019, 20:07
Jason popatrzył w górę na księżyc. Też zaczął machać, może którykolwiek z bogów to widzi. Miał nadzieję, że ktoś to widzi, a oni nie machają do kawałka skały. Zaczął mrużyć oczy patrząc się w niebo. Chłopak dalej próbował dostrzec jakieś złośliwe chmury, które będą chciały w niego miotać piorunami za wspomnienie o reklamie szamponu. Miał wrażenie, że dostrzega jakąś czarną chmurę, ale tylko mu się przywidziało. - Jak jest z nami? Nie, nie jesteśmy odporni na ciepło. To znaczy chyba, wolę nie skakać w ogień by to sprawdzić - nie wiedział zbytnio jak rozwiną się jego moce, tylko to co usłyszał od starszych obozowiczy. Ale to co usłyszał było bardzo fajne. Zastanawiał się nad dalszą odpowiedzią. - Noooo, mogę świecić, co już wiesz - wyciągnął rękę i zaczął wyliczać na palcach. - O, o , o, mogę rzucać zarąbistymi kulami ognia. Patrz - ręka Jasona zapłonęła. Zamachnął się ręką do przodu, by rzucić kulą, ale nic się nie stało, a płomień zgasł. Może to i lepiej, jeszcze podpaliłby cały las. Głupie moce. - Może pokażę ci coś innego - zbliżył swoją twarz do twarzy Scarlett, patrzył się jej prosto w oczy. Wtem podniósł rękę na wysokość swojego podbródka i błysnął światłem. Trochę złośliwie, trzeba przyznać. - Pewnie teraz masz mroczki przed oczami. Sorki. Noooo, ja tego nie mam. Już nie - zastanawiał się dalej i naliczył już trzy rzeczy. - Co jeszcze? O, chłopaki w obozie mówili, że jak nauczę się korzystać z mocy to będę mógł robić różne rzeczy ze światła. Czujesz to?! Miecze, tarcze, to będzie zarąbiste - mówił podekscytowany, odliczył na palcu kolejną rzecz. - Emmm, pobieram energię ze światła. Tak, żywię się słońcem, jak rośliny, ale niezupełnie, bo dalej muszę jeść. To chyba wszystko. A jak to wygląda u ciebie?
Scarlett Thorburn
Re: zanim staliśmy się wrogami Sro 17 Lip 2019, 22:29
Zaśmiała się, gdy tak zaczęli machać do księżyca. Czy naprawdę ktoś tam na nich patrzył? Gdyby była ciut starsza to bardzo by w to wątpiła, a nawet powiedziałaby stanowcze NIE. Jako dziecko natomiast była bardzo naiwna i wierzyła, że patrzy na nią ojciec tylko nie wiedziała co o niej myśli. A pewnie wcale nie zawracał sobie nią głowy. Bogowie raczej nie zawracali sobie głowy dziecięcymi żartami albo obelgami. Gdyby tak było to dorosły Jason w NoGods już dawno pożegnałby się z życiem, prawda? - Jeśli się jednak zdecydujesz skoczyć to mogę to zobaczyć? - zapytała z szerokim uśmiechem sugerującym oczywiście żart. Akurat dzisiaj bardzo dobrze się dogadywali, więc nie miała zamiaru pozwolić, by młodszy kolega się spalił. A kiedy zaczął opowiadać o swoich mocach, jej oczka zaświeciły się z entuzjazmem. - Wow - zawołała, gdy rozpalił ogniem rękę. Widziała to już u starszych obozowiczów, ale z tak bliska wyglądało super! Niestety nie udało mu się rzucić, a kula ognia zgasła, więc dziewczyna zachichotała cicho z rozbawienia. To nie jego wina, po prostu jeszcze nie opanowali swoich mocy na tyle. Niemniej widok był zabawny. - Hej! - warknęła, gdy błysnął jej światłem po oczach. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, a potem widziała już tylko ciemne plamki. Zmarszczyła brwi i dała mu w zemście kuksańca w bok. Dość mocnego jak na dzieci. - Och, widziałam jak Ringo robił coś takiego, wyglądało nieziemsko! - powiedziała podekscytowana, bo przypomniała sobie, gdy po raz pierwszy to widziała. - Twoje moce są super - podsumowała ten mały pokaz, po czym zastanowiła się nad swoim przedstawieniem skoro o to zapytał. - Jak będę potężniejsza to będę trochę odporna na prąd i niby sama będę źródłem energii... ale w jakim stopniu to nie wiem - wzruszyła ramionami. Póki co miała za mało doświadczenia i za mało treningów, żeby mogła się czymś takim chwalić. Wyciągnęła rękę i skupiła się na liściach przed sobą. Wzmógł się leciutki wiaterek, który przesunął liście kawałek dalej. - Przesuwanie liści jest raczej mało przydatne - zaśmiała się, bo jej moc była na niskim poziomie, więc zwyczajnie nie było się czym chwalić. - No i druga to chyba wiadomo - dotknęła jego dłoni i tym samym kopnęła go prądem. Nie było to coś na kształt kopnięcia przez naelektryzowanie się, a bardziej jakby kopnięcie z gniazdka. Uśmiechnęła się do niego, nieco ciekawa reakcji.
Jason Lloyd
Re: zanim staliśmy się wrogami Pią 19 Lip 2019, 13:03
Jason cieszył się z takiej entuzjastycznej reakcji na ten, pożal się boże, pokaz jego mocy. To był rezultat treningów po roku spędzonym w obozie, a to nie jest długi czas, więc według niego to nie było zbyt imponujące. - Dzięki - odpowiedział speszony chłopak, złapał się za tył głowy i uśmiechnął. Jason wysłuchał jej przedstawienia. - Może twój wiatr będzie kiedyś potrafił wyrwać ten las z korzeniami - powiedział. Wskazywał palcem na drzewa widoczne z tarasu na którym byli. Las rozciągał się po sam horyzont. W oddali, oprócz roślin, było widać jedynie światła miasta - East Lansing. Właściwie było widać tylko łunę. Śmiertelnicy nie mogli zobaczyć świateł z miejsca w którym Jason i Scottie się teraz znajdowali, bo obóz otaczała bariera z Mgły niepozwalająca nikomu nieupoważnionemu go zobaczyć. Ale obecny Jason nie mógł wiedzieć jak działa Mgła, był za młody. - AU! - wrzasnął, gdy prąd przebiegł po jego ręce. Zaczął rozcierać swoją dłoń. - Nie musiałaś tak mocno! - powiedział, ze złością. Przez chwilę patrzył się na Scarlett z poważną miną. Potem nie wytrzymał i chłopak wybuchnął śmiechem, wcale nie był na nią zły. To porażenie nie bolało, aż tak bardzo jak wskazywała na to jego reakcja, chciał się tylko trochę pośmiać. W odwecie sprzedał jej kuksańca w ramię. - Musi być zabawnie czasem kopnąć kogoś prądem - powiedział z uśmiechem na ustach.
Scarlett Thorburn
Re: zanim staliśmy się wrogami Pon 22 Lip 2019, 21:43
Oboje byli młodzi i niedoświadczeni, więc nic dziwnego, że imponował jej taki pokaz mocy. Sama potrafiła niewiele, więc na tym etapie było to po prostu fajne. I potrafiła docenić innych, co było tu widoczne. - Za 50 lat może i tak - zaśmiała się lekko. To była dla nich teraz tak odległa przyszłość, że nawet o tym nie myślała. Chociaż jasne, czasem fantazjowała jaka to nie będzie potężna. Ale przyszłość zweryfikuje. Ona również przez dłuższą chwilę patrzyła w dal, zastanawiając się co przyniesie przyszłość, ale po chwili z uśmiechem wróciła do rozmowy. Nie mogła powiedzieć, bo poczuła satysfakcję, gdy wrzasnął czy to z zaskoczenia czy to z bólu. Przypuszczała, że nie bolało go to za bardzo. Nie miała takiej mocy, żeby powalić herosa, nawet młodego. I przez moment myślała, że naprawdę jest na nią zły. Przynajmniej dopóki nie wybuchnął śmiechem, wtedy wesoło mu zawtórowała. - Jest zabawnie - przyznała z szerokim uśmiechem, gdy dostała kuksańca. Nie przypuszczała, że będzie tak dobrze dogadywać się z dzieckiem Heliosa. - Chyba trzeba już wracać. Rozumiem, że oferta z odprowadzeniem mnie nadal aktualna? - zapytała jeszcze, po czym wstała z miejsca i razem z Jasonem zaczęli iść do swoich pokojów.
______________________________
// kilka miesięcy później (2007 rok)
Od czasu ich pierwszej, szczerej i fajnej rozmowy, Jason i Scarlett coraz częściej spędzali ze sobą czas. Okazało się, że mają wiele wspólnych tematów, a treningi przestały być formą rywalizacji, przez którą co chwila sobie docinali. Teraz robili to z sympatią i choć jeszcze Scarlett w większości wygrywała, to czuła, że ma nad nim coraz mniejszą przewagę. - Jason - zaszła go od tyłu i miała nadzieję, że udało jej się go przestraszyć. Stał na stołówce i postanowiła mu towarzyszyć przy obiedzie. Miała dość niektórych osób, a Jason od jakiegoś czasu był osobą, która koiła jej nerwy. To takie dziwne, porównując ich niedawne relacje. - Co tam dziś wcinasz? - zapytała go z szerokim uśmiechem, zwłaszcza jeśli udało jej się go przestraszyć. Sama miała na talerzu makaron z pesto i sok z pomarańczy.
Jason Lloyd
Re: zanim staliśmy się wrogami Sro 24 Lip 2019, 15:04
Jasona obudziło światło wpadające przez okna jego sypialni. Już od pierwszej chwili postanowił, że nie będzie robił nic. Absolutnie nic. Leżał przez godzinę w łóżku, gapiąc się w sufit i myśląc co dzisiaj zjeść na śniadanie. Dosłownie stoczył się z łóżka na podłogę, wstał i poszedł się ubrać. Zawlókł siebie do stołówki, a satyr, jakaś nimfa czy inne stworzenie, wyczarowało mu pancake'i z syropem klonowym. Zjadł i zawlókł się z powrotem do łóżka. Dochodziło południe, a on dalej leżał w łóżku oglądając telewizję. Po słońcu zauważył, że to już czas na obiad. Znowu poszedł do stołówki. Gdy odbierał tackę, ktoś go zaszedł z tyłu. Chłopak usłyszał tylko "JASOON!" i widział jak lasagnia z dodatkowym serem oraz jego sok pomarańczowy lecą w górę. W jedną sekundę przemknęło mu przed oczami całe jego życie. Szybko złapał szklankę i odstawił ją na blat. Na szczęście nic się nie rozlało. Złapał za talerz, który nie wyleciał w górę razem z lasagnią i próbował znaleźć miejsce w którym wyląduje. Jason rzucił się na podłogę i jedzenie trafiło w talerz. Całe i zdrowe. Chłopak zadowolony ustawił wszystko z powrotem na tackę i otrzepał koszulkę. - HA HA HA HA, ma się ten refleks - zaczął się śmiać na cały budynek. - Hej Scottie - odwrócił się do osoby która go wystraszyła. - Lasagnię - popatrzył na swoje jedzenie które stało się papką po uderzeniu w talerz. On i tak zrobiłby z tego papkę podczas jedzenia.
Scarlett Thorburn
Re: zanim staliśmy się wrogami Czw 25 Lip 2019, 23:16
- Wow! Nie sądziłam, że cię przestraszę. Ale skoro ciągle ze mną przegrywasz w walce to jasne, że się mnie boisz - zaśmiała się, zadowolona z siebie. Oczywiście chciała mu wbić tylko szpilę, bo tak naprawdę nie przegrywał z nią "ciągle", poza tym wiadomo, że się jej nie bał. Ale to nie przeszkodziło jej, żeby posłać mu nieco złośliwy uśmieszek. Natomiast z drugiej strony naprawdę jej zaimponował refleksem. Nie dość, że nic nie rozbił to jeszcze uratował jedzenie. Aż klasnęła w dłonie, kiedy udało mu się złapać lasagne. - Powiedziałabym, że to fart, ale naprawdę dobrze ci poszło - przyznała, bo był czas do nabijania się i był czas do normalnej, nieco poważniejszej rozmowy. Kiedy wszystko już mieli, usiedli przy jednym stoliku. Scarlett wypiła trochę soku pomarańczowego i spojrzała na chłopaka. - Ćwiczyłeś coś dzisiaj? - zadała pytanie, bo wiedziała, że Jason czasem lubił robić sobie nieco luźniejsze dni. Nie żeby chciała mu robić wykłady, pytała z czystej ciekawości. Zaczęła mieszać w swoim daniu, żeby makaron był równomiernie pokryty sosem. - Możemy iść potem trochę powalczyć. Albo na zwykły spacer, jak wolisz? - zapytała. Nie chciała siedzieć sama w pokoju ani też zagłębiać się w kolejnych ćwiczeniach, przez co czasem jeszcze bardziej się denerwowała, bo nie oszukujmy się, ale dość często dostawała przez swoją wątłą budowę. Nie skarżyła się zbytnio, bo w jakimś stopniu już się do tego przyzwyczaiła. Niestety dość często kończyła u pomocy medycznej, którzy ją sprawnie łatali. Pewnie przez to miała tyle kompleksów i unikała niektórych osób, które bardziej wprost dawały jej do zrozumienia co myślą. Pokręciła głową, żeby wyrzucić z niej podobne myśli i skupiła się ponownie na koledze.
Jason Lloyd
Re: zanim staliśmy się wrogami Pon 29 Lip 2019, 14:06
Chłopak szedł razem z Scarlett do stolika, zadowolony ze swojego wyczynu, gdy usłyszał co jego przyjaciółka powiedziała. - Że co? - błyskawicznie odwrócił głowę do Scottie. - To jest wyłącznie zasługa moich umiejętności, siły ciężkiej pracy nad sobą, czasu włożonego w treningi... - zatrzymał się na chwilę i jeszcze raz przemyślał to co powiedział. - Nie, wcale nie. To jednak tylko szczęście - sam nie wierzył w to co mówił. To było tylko szczęście, że ta lasagna nie spadła mu na głowę. Usiedli przy jednym stoliku. Gdy Scottie wspomniała o ćwiczeniach, na chwilę zamarł z widelcem w połowie drogi do jego ust. - Nie - Jason oczami duszy widział jak jego misternie układany plan na ten dzień jest właśnie rujnowany przez to jedno zdanie. - Możemy później pójść do koloseum, może znajdziemy jakąś wolną salę - jego dzień który zaplanował co do godziny jest właśnie rujnowany. Miał cały dzień oglądać kreskówki na Cartoon Network i obżerać się czipsami.
Scarlett Thorburn
Re: zanim staliśmy się wrogami Pon 29 Lip 2019, 20:41
Gdy mówił o swoich zdolnościach i że wszystko miał w najmniejszym paluszku, Scottie patrzyła na niego jakby z konia spadł. Dopiero gdy potwierdził, że była to kwestia szczęścia to parsknęła śmiechem i pokręciła głową. Raczej byli zbyt krótko w obozie, żeby wykazać się takimi umiejętnościami. Chociaż jakby się ktoś faktycznie przykładał do ćwiczeń to kto wie. W końcu młody umysł i ciało jest w stanie wiele przyswoić. Dlatego szkolili ich od dzieciaka. Albo dlatego, że szybko umierali od potworów, nie wiadomo do końca. - Dobra, powiedzmy, że trochę umiejętności a trochę szczęścia - uśmiechnęła się wspaniałomyślnie, dając mu trzecią, dość optymalną opcję. Dziewczyna zwykle była miła i nie chciała sprawiać chłopakowi przykrości, a wręcz przeciwnie, chciała go docenić nawet jeśli on sam nie do końca wierzył w swoje umiejętności. - To co robiłeś do tej pory? - zapytała, mierząc go badawczym wzrokiem. Znała go już trochę, więc przypuszczała, że zbyt wiele dziś nie zrobił. Nie zamierzała jednak pozwolić mu się lenić. - Pójdziemy trochę poćwiczyć, w końcu musisz mnie zacząć doganiać - powiedziała nieskromnie, choć oczywiście celowo przesadzała. Zaczęła jeść swój makaron i w pewnym momencie nie zapanowała nad nim i sos wylądował na jej nosie. Zaśmiała się i przejechała dłonią, by zatrzeć ślad, ale w konsekwencji tylko go rozmazała - czego nie była świadoma. - Albo zamiast walki, możemy iść poćwiczyć celność - zaproponowała, bo to też by jej się przydało. Lepiej się czuła z bronią dalekosiężną, bo była zbyt drobna na walki wręcz z napakowanymi herosami. Już z Jasonem było jej coraz trudniej i to kwestia niewielkiego odstępu czasu, kiedy porządnie skopie jej tyłek. - Ale po treningu możemy coś obejrzeć - stwierdziła jeszcze, patrząc na jego reakcje. Zmuszać go nie chciała, ale zdecydowanie wolała być w jego towarzystwie niż w samotności.
Jason Lloyd
Re: zanim staliśmy się wrogami Czw 01 Sie 2019, 12:07
Jason musiał się chwilę zastanowić nad pytaniem swojej towarzyszki. Przybrał pozę myśliciela.
- Hmmm, głównie spałem, potem przyszedłem tutaj po pancake'i, wróciłem się do domu, oglądałem Cartoon Network, znowu tu przyszedłem i ty mnie wystraszyłaś. Tak, to chyba wszystko - to był bardzo produktywny dzień. Tak. Jego plany z każdą mijającą sekundą waliły się coraz bardziej, jak domek z kart z którego zabierane są kolejne kondygnacje. - Ty uważaj, żebym cię nie przegonił. W walce idzie mi coraz lepiej - odparował złośliwość. I w rzeczywistości tak było, coraz trudniej było go pokonać, choć jeszcze ciągle przegrywał. Chyba był jeszcze za mały. Wziął trochę lazani na widelec i zaczął jeść. - Zostało ci jeszcze trochę sosu na nosie. Masz - powiedział z ustami pełnymi jedzenia. Wokół ust miał sos pomidorowy i o tym nie wiedział. Podał jej serwetkę. - Jasne, możemy iść postrzelać jeśli chcesz. Spodobały mi się łuki które tam trzymają - Jason chciał popróbować swoich sił w strzelaniu, jak dotąd głównie skupiał się na walce mieczem, zaniedbując inne formy walki. - Ooo, to byłoby super. Może będzie leciał jakiś fajny film w telewizji. Weźmiemy słodycze, jakieś napoje i przesiedzimy całą noc - wesoło zareagował na propozycję Scottie. Jego plany znowu układaly się tak jak chciał.
Scarlett Thorburn
Re: zanim staliśmy się wrogami Sob 03 Sie 2019, 00:13
- Naprawdę? Czyli cały czas się leniłeś? - zapytała z rozbawieniem, choć w jej głosie było słychać też dezaprobatę. Czasami naprawdę musiała go wyciągać z mieszkania. Ona też lubiła czasem oddać się lenistwu, ale Jason pobijał wszelkie jej rekordy. Dlatego na zmianę pozwalali sobie na wyciąganie się nawzajem - ona jego w ćwiczenia, a on ją w rozrywkę. Idealne uzupełnienie. - Jeszcze musisz sporo poćwiczyć, żeby mnie przegonić - powiedziała jeszcze jakby wyniośle, ale w rzeczywistości wiedziała, że ten dzień nastąpi i to szybciej niż myślała. Jason rósł jak na drożdżach, a ona dalej była chuderlawa. Inne dzieci Thora w jej wieku wyglądały już dużo bardziej poważnie i były "potężniejsze" od niej. Miała z tego powodu kompleksy, ale nie ujawniała ich zbyt jawnie. - Tobie bardziej się przyda - zaśmiała się, wskazując na jego twarz, bo również się ubrudził. Niemniej zabrała mu chusteczkę i wytarła sobie nosek. Nie zużyła całej, więc z szerokim uśmiechem podała mu z powrotem już nieco brudną serwetkę. - Ja wolę kuszę. Nie mam tyle siły, żeby męczyć się z naciąganiem cięciwy za każdym strzałem - westchnęła. Kusze były bardziej automatyczne i siła uderzenia była spora, w porównaniu do siły jakiej by użyła przy łuku. - Byle nie horror. Po ostatnim miałam koszmary przez długie tygodnie - westchnęła, bo pamiętała, że chodziła wiecznie niewyspana. Nie dość, że miała problemy ze snem to jak już zasnęła to śniły jej się koszmary. - Ale brzmi fajnie. Wieczór filmowy to zawsze dobry pomysł - przytaknęła i pomyślała, że dzięki temu, że skończą późno w nocy to jak pójdzie spać to zaśnie od razu. - Co bierzemy na deser? - zapytała, choć jeszcze nawet nie dojadła. Ale plan trzeba mieć. A na talerzu i tak miała za dużo i już powoli kończyła swój posiłek.
Jason Lloyd
Re: zanim staliśmy się wrogami Pon 05 Sie 2019, 14:59
- Nie nazwałbym tego lenieniem się, raczej oszczędzaniem energii na czarną godzinę - powiedział całkowicie poważnym tonem. To było dobre określenie. W pełni oddawało to co robił do tej pory. On oszczędzał energię, a Scottie wyciągała go na ćwiczenia, by pozbyć się tej energii. Potem on wyciągał ją na jakiś film albo gry. To świetny układ. - Nie dzięki, po prostu ją wyrzuć. Wezmę sobie inną - spojrzał na serwetkę którą dał Scarlett, teraz brudną. Wziął kolejną z stojaka na stoliku. Wytarł sobie twarz i dopił resztę soku pomarańczowego. Poprosił jakieś przechodzące magiczne stworzenie o dolewkę. - A czy kuszy też nie trzeba naciągać? - spytał z ciekawości. Wiedział, że średniowieczne kusze trzeba było naciągać z pomocą specjalnych urządzeń, ale nie wiedział jak to wyglądało obecnie. - Byle nie horror, jasne. Też nie lubię jak coś mnie straszy - powiedział kładąc nacisk na ostatnie słowa. - Jak mamy sobie zrobić wieczór filmowy to będziemy musieli pójść po jakieś przekąski, napoje, coś w tym rodzaju - zgodził się, że wieczór filmowy to dobry plan. Planował obejrzeć wszystkie Gwiezdne Wojny po kolei. - Może na deser weźmiemy sernik? - Jason był zdania, że sernik to ciasto nad ciastami, tylko bez rodzynek. Właśnie kończył jeść swoją lazanie, a szklanka soku była już w połowie pusta, więc jego zmysł taktyczny podpowiadał mu, że wzięcie teraz deseru było super pomysłem.
Scarlett Thorburn
Re: zanim staliśmy się wrogami Sro 07 Sie 2019, 23:41
- Oszczędzanie energii na czarną godzinę to ładne określenie na lenistwo - zaśmiała się, bo uważała to zabawne jak Jason każdą wadę potrafił przekształcić w coś pozytywnego. Najlepiej jeszcze jak robił to w stosunku do niej, bo przecież ktoś musiał ją dowartościowywać, kiedy sama była taka krytyczna. A ich układ faktycznie był idealny, bo powodował równowagę sił. Dzięki temu mieli zaliczony i trening i relaks. - Nie była tak brudna, tylko troszkę z tej strony! - zaśmiała się, kiedy wziął sobie drugą serwetkę. Pokręciła głową i wzięła kolejny kęs pesto. Gdy doszła mniej więcej do połowy poczuła sytość, więc wytarła usta chusteczką i odłożyła na bok talerz. - Kusze bloczkowe mają taki mechanizm... jak dla mnie jest łatwiej po prostu - wzruszyła ramionami. Były i takie do naciągania, ale obecnie było też dużo ułatwień. Siła uderzenia też była bardziej stała, skoro nie musiała każdej strzały naciągać osobno. - Dobrze, że nie zawsze dostajemy to co lubimy - zaśmiała się na jego uwagę odnośnie straszenia. Ona też generalnie nie lubiła, ale już sama straszyć mogła. Zresztą dzisiaj Jason doskonale wybrnął z tej sytuacji, więc nie mógł specjalnie narzekać. - Pójdziemy. Mam ochotę na jakieś chipsy - rozmarzyła się chwilowo, ale przed nimi była wizja deseru, więc musiała skupić się na tym. Zastanowiła się krótko, po czym pokręciła głową na jego propozycję. Nie miała ochoty na sernika. - Ja wolę brownie - zadecydowała ostatecznie i czekała aż skończy jeść. Kiedy już oboje byli gotowi na dalsze danie, odnieśli brudne naczynia, napełnili napoje i każde z nich wzięło po kawałku ciasta. Wrócili na miejsce i Scottie od razu skosztowała słodkiego przysmaku. Uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła zadowolona głową. - Pycha - skomentowała jeszcze i czekała na reakcję Jasona. Pewnie też nie będzie narzekał, chociaż kto go tam wie. - Ostatnio Caroline chwaliła się dziewczynom, że widziała cię pod prysznicem. Chyba na ciebie leci - zachichotała, gotowa opowiedzieć mu "pikantne" szczegóły zasłyszane u koleżanki.
Jason Lloyd
Re: zanim staliśmy się wrogami Czw 15 Sie 2019, 14:58
Zostało mu jeszcze trochę jedzenia na talerzu. Gdy zauważył, że Scottie już nie je i czeka, aż on skończy, nabił wszystko co zostało na widelec i wciągnął na jeden wdech. - Jak chcesz, ja biorę sernik. Chodź - powiedział wciąż przeżuwając jedzenie. Podniósł się z ławki, zabierając ze sobą tackę i machnął za Scarlett by poszła z nim. - Mam nadzieję, że nie dadzą rodzynek - powiedział w drodze do stanowiska w którym wydawali jedzenie. Te małe pomioty szatana to czysta profanacja tego jakże pięknego wypieku złożonego z twarogu i czystej miłości. Właściwie to nie było jego zdanie, to był fakt. Sernik jest najlepszym ciastem pod słońcem. Zostawili brudne naczynia, wzięli dolewkę soku pomarańczowego oraz kawałki wybranych ciast. Wrócili na swoje miejsca. Rozpoczął oględziny kawałka sernika. Oglądał go z każdej strony, z góry, z dołu i po bokach. Z zadowoleniem stwierdził, że nie ma w nim ani śladu tych małych suszonych owoców. - O rany, to jest pyszne! - skomentował, gdy wziął kawałek ciasta na łyżeczkę. Było nieziemskie. Jednak Jason zamarł z łyżeczką w ustach, po usłyszeniu co powiedziała Scarlett. - Co mówiła? - zawstydzony odparł z buzią pełną sernika. Zaczerwienił się od stóp do głów, bo nie wiedział jak ma to odebrać.
Scarlett Thorburn
Re: zanim staliśmy się wrogami Sob 17 Sie 2019, 19:01
Zaśmiała się, kiedy napakował sobie buzię jedzeniem, które mu zostało na talerzu. Ktoś tu nie mógł się doczekać deseru. Przy wybieraniu ciasta już wiedziała, że brownie wygrało jej serce. - Rodzynki są najgorsze - skrzywiła się, w gruncie rzeczy zgadzając się z nim w 100%. Też lubiła sernik, ale rodzynki były obrzydliwe. Obojgu smakował deser, ale Scottie dodała do tego jeszcze więcej smaczku, gdy podzieliła się z nim nowiną. Widząc jego reakcję wybuchnęła śmiechem. Było warto mu to powiedzieć dla samej jego miny i spalonego buraka. - Och, nic takiego. Chwaliła cię po prostu. Naprawdę nie wiem czemu cię lubi - zaśmiała się. Ta dziewczyna była w jej wieku, czyli była 2 lata starsza od Jasona. Dziewczynki w ich wieku jeśli już zaczynały interesować się chłopakami to raczej starszymi. Ale z jakiegoś powodu Caroline upodobała sobie Jasona. Dla Scottie było to wyjątkowo zabawne. - Skończyłeś? - zapytała, kiedy sama wyczyściła talerz. Była gotowa do wyjścia i czekała aż jej kumpel się ruszy. - Idziemy teraz do pokojów się przebrać na trening. Spotkamy się w koloseum? Przedstawiła krótko plan. Zanim pójdą, ogarną się do ćwiczeń i pójdą pod koloseum to minie jakieś 40 minut czyli odpowiednio długo po jedzeniu. Gdy się pożegnali, dziewczynie zajęło 15 minut, żeby się przygotować. Spakowała torbę z ręcznikiem, wodą, bluzą i butami na zmianę. Ubrała się już w koszulkę i legginsy do ćwiczeń, a włosy spięła w kucyk, żeby nie leciały jej do oczu i nie przeszkadzały. Przy koloseum Jason już na nią czekał, więc uśmiechnęła się do niego szeroko. - Najpierw rozgrzewka, a potem szybki sparing? - zapytała, bo skoro już tu byli to mogli się bić. Co prawda Jason był póki co młodszy i mniejszy, krótszy stażem, więc Scarlett lubiła z nim trenować mając tę przewagę.
Jason Lloyd
Re: zanim staliśmy się wrogami Wto 20 Sie 2019, 22:16
- Skończyłem. Idziemy na ten trening? - oboje skończyli jeść, odnieśli swoje brudne talerze - Do pokoju i widzimy się przy koloseum. Jasne. Po wyjściu z stołówki szli chwilę razem, a potem rozeszli się do swoich pokoi, przygotować się na mały sparing. Wpadł do swojego pokoju i zaczął szukać jakiejś torby sportowej. Złapał za pierwsze co takie coś przypominało i zapakował tam ręcznik, jakieś buty na zmianę, dwulitrową butlę wody i dezodorant, bo ktoś mu powiedział, że ludzie w jego wieku zaczynają śmierdzieć. Jakieś dojrzewanie, czy coś. Jason w sumie nie wiedział o co chodzi, ale Scottie też się pewnie przyda (XD). Dobrał się do szafy i szuflad w pokoju. Szukał tam ubrań które mógłby wziąć na trening. Na dnie którejś z szuflad znalazł białą koszulkę, której prawie w ogóle nie nosił, a gdzieś na półce w szafie leżały niebieskie dresowe spodnie. Szybko się przebrał po drodze przewracając parę rzeczy, między innymi lampę, swoją zwiędłą roślinę Gustawa i kubek po przesłodzonej herbacie z zastygłą bryłą cukru w środku. Wszedł do łazienki i przemył jeszcze twarz przed wyjściem. Zabrał swoją torbę i popędził do koloseum. - Może najpierw się porozciągajmy, a potem przejdziemy do rzeczy - odpowiedział na pytanie. Wszedł do koloseum i razem z Scottie zaczął szukać jakiejś wolnej sali
Ostatnio zmieniony przez Jason Lloyd dnia Nie 25 Sie 2019, 10:39, w całości zmieniany 1 raz
Scarlett Thorburn
Re: zanim staliśmy się wrogami Sro 21 Sie 2019, 00:13
Gdy dotarli do koloseum, każde z nich poszło do swojej szatni. W końcu były osobne dla kobiet i mężczyzn. Tam dziewczyna zostawiła swoje rzeczy, a skoro miała na sobie już strój sportowy to zajęło jej to zaledwie 5 minut. - Nasz kapitan mówił, że rozgrzewka to podstawa - uśmiechnęła się szeroko, bo przecież słowa kapitana to świętość. Także oczywiście, że zamierzała się rozciągnąć przed właściwym sparingiem. Weszli do sali, która była najbliżej i akurat okazała się wolna. Może mieli dziś szczęście? Skoro robili sobie wieczór filmowy to na pewno! Także od razu gdy znaleźli sobie miejsce, dziewczyna stanęła w rozkroku i zaczęła się rozciągać. Biodra, ręce, szyję i oczywiście nadgarstki, bo to pięści będzie używała do uderzania Jasona. - Z rękawicami czy bez? - zapytała jeszcze, bo nie musieli chyba nic zakładać, ale mieli też do wyboru eleganckie rękawice. Nie takie wielkie, bokserskie tylko takie mniejsze. Chyba wygodniej byłoby z nimi, ale pozostawiła decyzję chłopakowi. - Tylko skup się. I tak szybciej niż za godzinę stąd nie wyjdziemy - powiedziała. Zależało jej, żeby jak najlepiej wykorzystać ten czas na trening. Chociaż z tej dwójki była chyba jedyna. Była ciekawa jak im dzisiaj pójdzie. Jason już coraz częściej wygrywał, więc jeśli się skupi to ma spore szanse. Co prawda sama chciała wygrać, ale u niej to różnie wyglądało. Czasem po prostu jej nie wychodziło. Gorszy dzień, czy coś w tym stylu. - Zróbmy jeszcze zakład! Kto przegra ten... - zaczęła myśleć, ale spojrzała na Jasona, żeby jej pomógł. Zastanawiała się czy powinna być to kara dla przegranego czy jakaś nagroda dla wygranego. Obie opcje wydawały się w porządku, dlatego chciała, żeby chłopak jej podpowiedział, bo pewnie ten pomysł przypadnie mu do gustu.