Arvida Parkway, Miami (Floryda) DpyVgeN
Arvida Parkway, Miami (Floryda) FhMiHSP


 

Arvida Parkway, Miami (Floryda)

Scarlett Thorburn
Scarlett Thorburn
Arvida Parkway, Miami (Floryda) Pon 02 Wrz 2019, 19:52

Arvida Parkway, Miami (Floryda) ISq1i4harggfl81000000000
Anthony Harris
Anthony Harris
Re: Arvida Parkway, Miami (Floryda) Pon 02 Wrz 2019, 22:33

Możesz to zrobić, możesz to zrobić...
Powtarzał sobie, idąc powoli bogatą dzielnicą Miami. Jezu. Nigdy nie pomyślałby, że jego noga stanie w takim miejscu. Nawet jeśli miałby kraść, to nie stąd. Za duże ryzyko, ludzie tutaj wydają większe pieniądze na system zabezpieczeń, niż on widział przez całe swoje życie. No ale w sumie, jeśli jego matka miała mieć jakąś jednonocną przygodę, to raczej nie z jakimś plebsem, w końcu była najpiękniejszą wśród Vanów, to o czymś świadczy, takie nie chodzą z byle kim. To trochę jak Królowa balu miałaby chodzić z nerdem, no nie zdarza się. Ogólnie pewnie boginie gustują w takich. Albo w artystach. Pewnie zależy od rodzaju boga. Może tam jakaś Sif gustuje w żołnierzach czy coś. W końcu dotarł pod odpowiedni adres, który został mu wskazany przez jego haluna. Na wydłubane oko Odyna. Ten ziom musiał być dziany. Just damn. Popatrzcie na ten dom. Kwiatki przed domem pewnie kosztowały więcej niż on ukradł przez całe życie. Patrzcie na te kamery, jak Freja zdołała go podrzucić, nie wywołując alarmu, tego nie był w stanie pojąć.
Chwila zwątpienia. Co ma on powiedzieć temu gościowi? Że chciałby spotkać ojca? Zapytać czemu pozwolił jakiejś sztucznej laluni odnieść go do okna życia? Może to była jego inicjatywa? Jeśli tak, to w zasadzie nie mieli o czym rozmawiać, w końcu mógł w ogóle nie chcieć dziecka i pozbył się problemu. Może w ogóle już tu nie mieszka i będzie zawracał gitarę Bogowie wiedzą komu. W końcu to było 22 lata temu, mógł się przeprowadzić, zbankrutować i go wywalili, mogli go zabić. W końcu to prawie ćwierć wieku. Wszystko mogło się zdarzyć! Dosłownie wszystko. Przecież to nie tak, że jakby go chciał, czy by o nim wiedział, to nie skontaktowałby się z nim przez ostatnie 22 lata. 22 lata!
Gdzieś w tych wszystkich rozmyślaniach, nawet nie zdał sobie sprawę, kiedy nacisnął dzwonek znajdujący się przydrzwiach do posiadłości. Dopiero dźwięk dzwonka wyrwał go z tego dziwnego letargu. Był przerażony tym, co sam własnie zrobił. Jego pierwszym odruchem była ucieczka. Ktoś se pomyśli, że to jakieś głupie dzieciaki wkurwiają ludzi po okolicy. Mimo tego że chciał uciec, stał zamurowany.


Ostatnio zmieniony przez Anthony Harris dnia Sro 04 Wrz 2019, 00:45, w całości zmieniany 1 raz
Diana Reed
Diana Reed
Re: Arvida Parkway, Miami (Floryda) Sro 04 Wrz 2019, 00:32

// najnowszy

Diana była akurat w domu ojca. To był ten czas w ciągu roku, że musiała go odwiedzić, bowiem były to jego urodziny. Cieszyła się jakby miała zjeść kaktusa. Czyli niezbyt entuzjastyczny przyjazd, jak zawsze zresztą. Przyjazd tutaj zawsze przypominał jej o błędach przeszłości, o śmierci siostry. Na dodatek widziała żal w oczach ojca jak już zdobył się, by na nią spojrzeć.
Niestety przyjazdy tutaj to było dla niej piekło. Przyjeżdżała dosłownie na dwa dni, żeby potwory nie miały okazji jej wytropić. Nie chciała powtórki z przeszłości zwłaszcza, że tak naprawdę został jej tylko ojciec. Był jaki był, ale jednak to jej ojciec i czuła się w obowiązku tu przyjeżdżać parę razy do roku. Jej przełożeni w obozie doskonale znali sytuację, więc bez większych problemów mogła wyruszyć w podróż.
Była w domu już z samego rana, a wieczorem mieli zasiąść do uroczystej kolacji, jak zawsze. Jej mina była tak neutralna, że bardziej się nie dało. Po przyjeździe przywitała się z ojcem i poszła do swojego pokoju, który należał wyłącznie do niej. Nikt go nie używał podczas jej nieobecności, więc czuła się najlepiej w tym pomieszczeniu. Nie mogła tu jednak siedzieć w nieskończoność, więc po prostu zostawiła tam swoje rzeczy i zeszła na dół.
Poszła do kuchni i przywitała się z obsługą, którą przecież doskonale znała. Jej ojciec był dość przywiązany do zatrudnionych ludzi, bo ufał im i dobrze im płacił. Na tyle, że nie szukali innej pracy i chcieli z nim zostać przez te wszystkie lata. Nie miał lekkiego charakteru, ale był dobrym pracodawcą.
Z kuchni wzięła jabłko i wgryzła się w pierwszy kawałek, po czym ruszyła w stronę salonu. Musiała przejść przez hall i właśnie wtedy usłyszała dzwonek do drzwi. Krzyknęła tylko w przestrzeń, że ona otworzy skoro już tu była.
I wtedy go zobaczyła. Gość z obozu. Poznała jego twarz i w tym momencie ze zmarszczonymi brwiami szukała w głowie jego imienia. Alex? Po co tutaj był? Szukał jej? Coś się stało w obozie? Pierwsze co przyszło jej na myśl, choć nie wiedziała co mogłoby się wydarzyć, że mieliby jej szukać.
- Co ty tu do cholery robisz? - warknęła niezbyt zadowolona z jego wizyty. Nie chciała ryzykować, że jakiś potwór ich tu wytropi. Chciała się dowiedzieć co tu robił a potem go wykopać.




RELACJEMIESZKANIE
MadkaKOT

Anthony Harris
Anthony Harris
Re: Arvida Parkway, Miami (Floryda) Sro 04 Wrz 2019, 01:06

Ten moment, kiedy za dzieciaka siedzisz w teatrze, czekasz aż się odsłoni kurtyna, oczekując wrażeń, które zapamiętasz na całe życie... a tam stoi Diana Reed. Wait. Nie tak to szło. Poza tym Tony nigdy nie był w teatrze, tak więc od początku ta cała analogia nie miała sensu. Jeśli wcześniej nie wiedział co miał powiedzieć, to teraz kompletnie zgłupiał i coś wciągnęło mu język w głąb gardła. Takie małe ludki wlazły mu na język, zaczepiły haki i potem zjechały w dół przełyku. Tru story.
Spodziewał się jakiegoś faceta w średnim wieku, albo nie wiem... sprzątaczki, lokaja, dziwki czy ktokolwiek otwiera drzwi w takim domu jak ten. Na pewno nie osoby, którą zna z życia obozowego. Właśnie... jak ona miała na imię? Eee. Coś na B. Nie. Na D. W każdym razie, kiedy spojrzała na niego tym wkurwionym spojrzeniem o mało nie zesrał się w gacie, głównie dlatego, że już wcześniej był w dość dziwnym stanie. Gdzieś pomiędzy kompletnym przerażeniem a totalnym stremowaniem.
- Eee...ag... eee... - Tak mniej więcej można było określić głosy wydobywające się z jego gardła. Kompletnie się tego nie spodziewał. Co ona robiła w domu jego domniemanego ojca? Mieszkała tu? Była jego utrzymanką? Może tak jak myślał, dom już zmienił właściciela? Złapał się za tył głowy jedną ręką i na chwilę zacisnął palce na swoich przydługich włosach. Eee... co miał powiedzieć? W zasadzie po co on tu był? A, tak!
- Mógłbym zapytać o to samo. Mieszkasz tu? - spytał po chwili, kiedy już jakieś kółka zębate w jego głowie zaczęły na siebie nachodzić i mózg zaczął funkcjonować normalnie, albo lepiej powiedzieć, że tak jak wcześniej, bo jego mózg chyba nigdy normalnie nie działał. Może jeśli dom zmienił właściciela, to Diana będzie wiedziała, co się stało z poprzednim... albo nie wiem, powie mu gdzie może znaleźć faceta, który 22 lata temu mógł mieć dziecko z nordycką boginią. A tak! Ona miała na imię Diana. Przypomniał sobie. Brawo on. A tak! Zadała mu pytanie.
- Eee.. szukam kogoś. Nie ciebie. - odpowiedział w końcu, nerwowo uderzając kartką z adresem o dłoń. Od początku wiedział, że to był zły pomysł.
Diana Reed
Diana Reed
Re: Arvida Parkway, Miami (Floryda) Czw 05 Wrz 2019, 00:58

Cóż, ona była równie zaskoczona co Tony. Nie przypuszczała, że zobaczy w drzwiach jakąkolwiek znajomą twarz. Do ojca często przychodzili jacyś interesanci i generalnie ludzie, którzy coś od niego chcieli. Inni nie byli wpuszczani na teren posiadłości, ale teraz dostrzegła, że brama była otwarta, więc byle przybłęda mógł się przypałętać. No i właśnie jeden to zrobił. Gdyby nie to, że go znała to już by go wyprowadzała, pewnie ciągnąć za włosy. Jeśli choć trochę ją znał to wiedział, że poza ładną buźką miała też spore umiejętności w walce i nie należało z nią zadzierać. A jeśli tego nie wiedział to być może zaraz się przekona.
Patrzyła na nim z takim wielkim WTF na twarzy i nawet nie wiedziała jak się zachować, co u Diany Reed było rzadkością. Ale gdy zaczął się jąkać i dukać, zmarszczyła brwi i wyglądała na coraz bardziej złą. Czy to były jakieś jaja? Umówili się z kimś obozu, żeby zrobić jej na złość? Ktoś ją śledził, a teraz zamierzali uprzykrzać jej życie? Albo co gorsza jej ojcu? Jeśli tak to mógł się gotować na piekło, bo dziewczyna nie stroniła od walki, zwłaszcza jeśli ktoś jej wyjątkowo zajdzie za skórę. A co jest gorszego od mieszania się do życia rodzinnego albo jeszcze lepiej czepiania się rodzica? Na to nie zamierzała pozwolić.
Ale wtedy odezwał się po raz kolejny. Przez chwilę patrzyła na niego badawczo i uznała, że jest jeszcze bardziej zmieszany od niej i nie mógłby kłamać. Logicznym więc było, że nie miał pojęcia, że ją tu zastanie. To, że kogoś szukał również było jasne, ale nadal nie wiedziała kogo.
- Nie, jestem tu w odwiedzinach - odpowiedziała równie tajemniczo. Nie zamierzała się zdradzać, bo nie chciała, żeby ktoś z obozu wiedział, że jeździ do ojca. Wiedziały tylko odpowiednie osoby, a reszcie nie było to potrzebne.
Gdy tak się motał, zrobiła krok do przodu i wyrwała mu z rąk kartkę z adresem. Zmarszczyła brwi.
- Adres się zgadza. Kogo szukasz? - zapytała, żeby dowiedzieć się w końcu czego chciał. Miała już złe przeczucia, ale nie wiedziała jaka petarda na nią spadnie. Widząc jednak jego dziwne zachowanie, poinformowała go, że w tym domu mieszka tylko jedna osoba (oprócz służby). Podała mu również imię i nazwisko ojca, choć nie zdradziła, że to jej ojciec. A jej nazwiska chłopak raczej nie znał skoro ledwo co imię pamiętał. Także póki co nie miał jak połączyć kropek i zorientować się co jest grane.
Trzymała go jeszcze w drzwiach, żeby się dowiedzieć czy na pewno tej osoby szuka. Jak nie to przecież nie będzie go wpuszczała do domu.




RELACJEMIESZKANIE
MadkaKOT

Anthony Harris
Anthony Harris
Re: Arvida Parkway, Miami (Floryda) Czw 05 Wrz 2019, 12:45

Kiedy dziewczyna wyrwała mu kartkę z ręki, wydał z siebie krótki odgłos zaskoczenia tym ruchem. Tak tak, byli trenowani do tego by uciąć ręce przeciwnikowi zanim w ogóle je do nas wyciągnie, ale jego umysł był wystarczająco zaśmiecony, że uwaga nie była jego najmocniejszą stroną aktualnie. Nie żeby kiedykolwiek była. Nie skomentował tego, że była tu w odwiedzinach, zdał sobie sprawę z tego, że po części jego pytanie było głupie, skoro znał ją z obozu, to wiadomo, że tam właśnie mieszkała.
- To mi nic nie mówi. - odparł, kiedy Diana powiedziała mu nazwisko właściciela tej wypasionej chatki. Gdyby znał imię i nazwisko swojego ojca, dużo rzeczy byłoby prostrze. Na przykład znalezienie sukinsyna. Spojrzał na Diane, która starała się zachować pokerową twarz, nie zdradzając swoich powiązań z właścicielem. Musiała jakieś mieć, skoro go odwiedzała. Potrafił to uszanować, nie dopytał się. Nie miał teraz karteczki w dłoniach, by móc zająć czymś ręce więc zaczął nerwowo uderzać palcami o bok swojego uda.
Zastanawiał się przez kilka sekund co ma jej w zasadzie powiedzieć. Powinien sie w sumie odwrócić i zapomnieć, rzucić tekstem że w sumke to nieważne, miłego dnia, elo. Jednak skoro już tu był... I w sumie pewnie nie był jedynym przypadkiem w historii obozu, który szukał swojej biologicznej rodziny. W końcu genetyka wśród herosów jest mocno powalona. Wciągnął głośno powietrze, a następnie zdecydował się ujawnić kogo szuka.
- Szukam osoby, faceta, który mieszkał tu 22 lata temu. Nie wiem czy dom zmieniał właściciela. - zaczął temat nerwowym głosem. - Kogoś kto miał przyjemność zaliczyć boginie Vanów i doczekać się niechcianego aczkolwiek przystojnego bękarta. - odparł lekkim głosem, nieco ironicznym, jednak dalej było po nim widać, że jest zdenerwowany. Żarty miały dodać mu odwagi i pewności siebie tam gdzie jej nie miał. Działało to średnio jak na razie. Stwierdził w głowie, że raz kozie śmierć (chyba że jest się Heidrun), może Diana będzie w stanie mu pomóc, a może wyśmieje jego trudy i zamknie drzwi przed nosem. W każdym razie będzie mógł powiedzieć sobie, że się starał, wrocić do obozu i rzucić ten cały temat ojca w diabły.
Diana Reed
Diana Reed
Re: Arvida Parkway, Miami (Floryda) Czw 05 Wrz 2019, 22:02

Widziała, że był w szoku i nie podejrzewała go o jakiekolwiek agresywne zachowania. Jeśli się przeliczyła to pewnie odpowie na ogień ogniem. Ale na to się nie zapowiadało.
Pytanie było głupie, ale nie zwróciła na to większej uwagi. Nie sądziła, żeby był przesadnie inteligentny, więc nie oczekiwała tutaj cudów. Poza tym, że sama mało rozumiała z tej sytuacji. Ale ostatecznie miała prawo, skoro była tutaj zgodnie z planem. Jedyna zmienna podczas tych odwiedzin to Anthony, dlatego oczekiwała, że wyjaśni jej co tu robi.
- Czyli nawet nie wiesz kogo szukasz? - warknęła już zniecierpliwiona, bo ta zabawa w kotka i myszkę zaczynała ją drażnić. Jeśli nie zamierzał jej nic więcej powiedzieć to będzie go musiała stąd wykopać. Skoro chciał coś załatwić to musiał zacząć gadać sensownie.
- Szukasz ojca... - podsumowała jego słowa. Tego się obawiała już od początku, ale miała nadzieję, że się po prostu pomylił. I w sumie może to zrobił? Zaczęła się zastanawiać jak to było z tym domem. - ... tutaj?
I cóż niestety, ale ten dom od lat należał do ich rodziny. Jeszcze do ojca jej ojca. I co prawda był czas, że co rusz się przeprowadzali, bo ojciec miał jakieś kontrakty to i tak zawsze to był ich "główny" dom. Także przypuszczała, że to nie jest jakiś śmieszny żart ze strony chłopaka i naprawdę przyszedł w poszukiwaniu ojca. Skrzywiła się nieznacznie, ale postanowiła zaprosić go do środka.
- Właź - stwierdziła tylko i gestem zaprosiła dodatkowo do środka. Jego żarty pozostawiła bez komentarza, bo jej akurat nie było do śmiechu. Bardziej chciało jej się płakać, jeśli to wszystko się potwierdzi. Ale pozostało tylko czekać aż ojciec wróci do domu i sam odpowie na zarzuty. Chociaż nawet nie wiedziała kiedy to nastąpi.
Gdy zamknęła drzwi wejściowe, wyprzedziła chłopaka i poprowadziła go do salonu. Był imponująco duży, a wszystko było bogato zdobione. Gdyby się nie wychowywała w luksusie to pewnie czułaby się onieśmielona natłokiem tego wszystkiego. Niektórzy mogli powiedzieć, że to przerost formy nad treścią, ale jej ojciec miał rozmach. Jej pokój był nieco bardziej skromny, bo sama go urządzała. Skromny w sensie, że nie było tylu ozdób, bo meble nadal były szalenie drogie.
- Co wiesz o tym mężczyźnie? - zapytała, stawiając na stoliku przed kanapą karafkę z whisky i dwie szklanki. Polała im i od razu wypiła zawartość szklanki, bo trochę ją to wszystko przytłaczało. uszczypnęła się w ramię, ale nic się nie stało. Czyli to wszystko prawda, a nie tak jakby chciała sen.




RELACJEMIESZKANIE
MadkaKOT

Anthony Harris
Anthony Harris
Re: Arvida Parkway, Miami (Floryda) Pią 06 Wrz 2019, 21:06

Kiedy spytała się, czy szuka tutaj ojca, jedynie przytaknął ruchem głowy. W końcu o nic innego nie mogło mu tutaj chodzić. W sumie sam nie wiedział czemu go szuka. To przecież nie tak, że nagle zostaną wielką rodziną. Nawet tego nie szukał. Chyba po prostu potrzebował wiedzieć czemu jego życie wyglądało tak jak wyglądało. Czemu musiał skończyć w domu dziecka, skoro jego ojciec miał taką chatę. To raczej nie była kwestia biedy na opiekunkę, jeśli nie chciał się nim zajmować osobiście.
Po jej czarującym zaproszeniu, wszedł za nią do środka i pobieżnie rozejrzał się po środku. Jeśli zewnątrz było na bogato, to środek był dla niego niemalże przytłaczający. Odruchowo włożył ręce do kieszeni swoich spodenek, by czasem nie zaświeżbiła go ręka. Nawet kurz był tu warty fortunę prawdopodobnie.
Diana nie wydawała się zadowolona tym, że szuka tutaj swojego ojca. W sumie nie wiedział dalej jakie ma powiązania z tym mężczyzną, że nie jest tym ucieszona. Pewnie wcześniej czy później wyjdzie na jaw.
- Niewiele. - zaczął i rozejrzał się po salonie, trudno mu się było tu nie rozglądać. Trzymał ręce przy sobie, by niczego nie popsuć ani nie przywłaszczyć. - Halu... Mój opiekun dał mi ten adres. Freya mnie tu zostawiła zaraz po moich narodzinach. - wzruszył obojętnie ramionami i spojrzał w końcu na Dianę, która zaproponowała mu alkohol. Wziął od niej szklankę i upił z niej małego łyka. Na razie nie wspominał o domu dziecka, nie miał ochoty o tym rozmawiać z osobą, która nie jest jego domniemanym ojcem.
- Wiesz już co ja tu robię... Jakie są twoje powiązania z tym gościem? - nawet nie przyszła mu do głowy myśl, że mogą mieć tego samego ojca. Małe było prawdopodobieństwo by jeden człowiek zaliczył aż dwie boginie, do tego z różnych systemów wierzeń. Tak więc nawet nie rozpatrywał tego w kategorii że to jakaś rodzina dla niej. Może bardziej interesy, czy coś.
Diana Reed
Diana Reed
Re: Arvida Parkway, Miami (Floryda) Sro 09 Paź 2019, 21:45

Tego się najbardziej obawiała. Kiedy kiwnął głową nie dała po sobie poznać, że coś jest nie tak, ale w jej umyśle przewijały się teraz różne scenariusze przeszłości. Jak do tego doszło i dlaczego dopiero teraz wychoodzi to na jaw? Mogła jeszcze przez chwilę mydlić sobie oczy, że to jakaś pomyłka. Mogła udawać, że wszystko jest w porządku i uśmiechać się jak gdyby nigdy nic, ale w środku ją skręcało. Co powinna zrobić i jak się zachować? Nie wiedziała, ale na pewno zamierzała dowiedzieć się więcej. Pytanie ile chłopak wie i ile z tego jej przekaże.
Weszli do środka, a ona nawet się na niego nie obejrzała dopóki nie byli w salonie. Gdyby coś ukradł to pewnie by nawet nie zauważyła. Co innego ojciec, bo stary skąpiec pamiętał każdą nabytą rzecz i jej wartość. Na pewno zgłosiłby kradzież na policję. Córki by nie podejrzewał, bo gdy chciała pieniądze to po prostu je dostawała. Nigdy nie były problemem, a ona się nad tym nie zastanawiała. Nie miała pojęcia, że ma brata, który nie miał tyle szczęścia w życiu, by trafić do rodziny, która zapewni mu dostatnie życie.
Po wypiciu alkoholu zmarszczyła brwi, gdy powiedział, że Freya zostawiła go tutaj po urodzeniu.
- I co się stało? Zostawiła cię tu i twój ojciec cię oddał gdzieś? Czy może Freya podrzuciła cię gdzieś indziej, a adres zwyczajnie jej się pomylił? - szukała opcji, by tylko okazało się, że to wszystko to jedna wielka pomyłka. Trochę desperackie z jej strony, ale naprawdę nie chciała, żeby się okazało, że jej ojciec jest jeszcze większym zjebem niż o nim wcześniej myślała.
Już chciała mu odpowiedzieć coś w stylu "nie twoja sprawa głąbie", bo przecież była miłą i czarującą damą, ale ostatecznie spojrzała na niego niechętnie... i postanowiła skłamać. Nie chciała mu się spowiadać zwłaszcza, jeśli to wszystko okaże się jedną wielką pomyłką. Nie będzie potem świeciła oczami w obozie.
- Jest moim sponsorem, jeśli już musisz wiedzieć - mruknęła i odwróciła głowę, po czym wypiła i nalała kolejnego drinka sobie (bo chłopak jeszcze miał nalane). I generalnie starzec był jej sponsorem, ale w najbardziej niewinnym tego słowa znaczeniu. Myśli Tonego pewnie popłyną w zupełnie innym kierunku, ale w sumie specjalnie chciała go zmylić, żeby potem móc się z tego łatwo wyplątać.
- Dlaczego dopiero teraz tutaj przyszedłeś? - zapytała jeszcze, bo przecież był po dwudziestce. Mógł się pofatygować lata wcześniej, a jednak tego nie zrobił. Była ciekawa dlaczego.




RELACJEMIESZKANIE
MadkaKOT

Anthony Harris
Anthony Harris
Re: Arvida Parkway, Miami (Floryda) Pią 11 Paź 2019, 19:30

Nie był pewien, czy to takie wypytywanie się ze strony Diany mu się podobało, ale był zbyt na haju od emocji, by nad tym szczególnie rozważać, po prostu odpowiadał, licząc może podświadomie, że prawdą coś osiągnie.
- Cytując Haluna, jakaś sztuczna lalunia oddała mnie do okna życia. - odparł. Wątpił by Freji zwyczajnie pomylił się adres, co jak co ale nie uważał swojej matki za tak nierozgarniętą. Nie żeby kobietę kiedykolwiek spotkał na oczy, ale z tego co się o niej uczył, nie wydawała się roztrzepana. Podobno zawsze dbała o swoje dzieci. Nie chciał wierzyć, że podrzuciła go gdzieś, gdzie nie myślała, że będzie żył w bezpieczeństwie i dostatku. Nie chciał nawet o tym rozmyślać.
Wieści o tym, że mężczyzna jest jej sponsorem nawet nie skomentował, jedynie co zrobił, to wzruszył prawie niezauważalnie ramionami. Nie jedno widział, nie jedno słyszał. Jego starsi koledzy i koleżanki z bidula często sobie szukali sponsorów, dostawali najlepsze fanty, których każdy im zazdrościł, a to jak oni je dostawali nie było istotne. Co robiła mu, z nim, na nim, przy nim, o nim... miał to gdzieś. Nie oceniał. No wiadomo, że nie pomyślał o tym, że Diana mówiła tak o swoim ojcu. To nie jest coś co przychodzi pierwsze na myśl.
Kiedy usłyszał jej pytanie, spojrzał na nią przez chwilę, zdając sobie w końcu sprawę z tego, że babla szczerą odpowiedź na każde pytanie a w sumie dalej nie wie na czym stoi.
- Miałem swoje powody. - odparł. - W każdym razie, wiesz kiedy mogę spotkać tu tego faceta? - zapytał, patrząc na Dianę i ucinając w końcu tę pogaduszkę.
Diana Reed
Diana Reed
Re: Arvida Parkway, Miami (Floryda) Czw 17 Paź 2019, 22:23

Nie uważała go za specjalnie mądrego, zwłaszcza teraz, gdy odpowiadał na wszystkie jej pytania bez większego zastanowienia.
Nie wiedziała co odpowiedzieć, bo wiadomość, że jakaś obca babka oddała go do okna życia jakoś jej nie pasowała. Generalnie nie wiedziała co powiedzieć, dlatego wypiła więcej alkoholu.
Domyślała się, że ten adres to nie pomyłka, dlatego ciężko było jej to wszystko przetrawić. Nie była pewna, czy chce to wszystko zaakceptować, ale wydarzenia działy się jakby obok niej, a ona była tylko obserwatorką i nie miała żadnego wpływu na ciąg dalszy. A chciała mieć wpływ i jakoś to zatrzymać. Wykopać chłopaka z domu i nigdy więcej go nie widzieć. Ale tak się nie dało. Byli w jednym obozie, a poza tym kim była, żeby przeszkodzić mu w spotkaniu z ojcem? Nie chciałaby, żeby ktoś się wtrącał w jej relacje z ojcem, a teraz jeszcze powiedziała, że jest jej sponsorem. Co jest z nią nie tak?
Co prawda miała na myśli czyste sytuacje, w których ojciec daje jej pieniądze nie żądając niczego w zamian. No, może tych przeklętych kolacji parę razy do roku, ale była pewna, że musiałaby w nich uczestniczyć tak czy siak. Ale sama była sobie winna, także nie ma nawet o czym mówić.
Zmarszczyła lekko brwi na jego odpowiedź, dziwiąc się, że w końcu urwał pogawędkę i nie chciał zdradzać więcej szczegółów. I już miała rzucić jakąś niegrzeczną czy nawet wredną wagę, gdy do salonu wszedł jej ojciec. Spojrzała w jego stronę i nieco się speszyła. Na pewno nie pochwali picia alkoholu tak wcześnie, ale z drugiej strony nigdy nie przejmowała się jego uwagami. Przyjmowała je w ciszy, po czym dalej robiła swoje.
- Diana. Kim jest ten młodzieniec? Nigdy nie przyprowadzałaś nikogo znajomego - powiedział mężczyzna, wchodząc do salonu i podszedł bliżej, patrząc na chłopaka. Cóż, właściwie chyba oczekiwał, że Tony wstanie i poda mu rękę. Diana spodziewałaby się bardziej, że na niego napluje w obecnej sytuacji, ale postanowiła czekać na rozwój wydarzeń i nie uprzedzać ojca o bombie, jaka zaraz spadnie.
- To nie jest mój znajomy
- zaprzeczyła ze złośliwym uśmieszkiem, który sugerował coś w stylu "karma wróciła, stary głupcze". Oczywiście nigdy by tego nie powiedziała, ale miała dość dziwne relacje z ojcem. Spojrzała na Anthonego i żałowała, że nie zrobiła sobie zawczasu popcornu.




RELACJEMIESZKANIE
MadkaKOT

Anthony Harris
Anthony Harris
Re: Arvida Parkway, Miami (Floryda) Pią 18 Paź 2019, 22:34

Sam nie wiedział co ze sobą zrobić, po tylu latach w końcu zdecydował się zapytać Haluna o adres jego ojca, po miesiącach zdecydował się tu w końcu przyjść... Niby wiedział co chciał osiągnąć, jednak z drugiej trząsł portkami na samą myśl o konfrontacji z ojcem. Niby nie oczekiwał niczego, ale zawsze był ten głupi płomyk nadziei, który obiecywał happily ever after. Że ten cały dotychczasowy trud miał jakiś sens, że będzie od teraz tylko już sielankowo, no tak to nie działało niestety, ale zawsze nadzieja umiera ostatnia.
Po co tu był? Sam tego nie wiedział do końca. Niby by poznać prawdę czemu został oddany, jakby to miało odpowiedzieć na wszystkie egzystencjalne pytania jakie mógł sobie tylko zadać podczas swojego życia. Jak się dowie, czemu jakaś laska oddała go do okna życia. Czemu jego życie musiało wyglądać tak jak musiało. Nie było najgorsze, zdawał sobie sprawę. Ale teraz tak stał tutaj w tym pomieszczeniu i wyobrażał sobie jak mogłoby wyglądać. Pewnie skończyłby jako rozpieszczony dupek, albo nie wiadomo co... Nie chciał się za bardzo zatracać w What-if, ale to było czasem silniejsze od niego.
Tak więc, kiedy do pomieszczenia wszedł mężczyzna, na którego jak szybko się domyślił, czekał właśnie tutaj... poczuł się znów jak wtedy, kiedy opiekunka po raz pierwszy przyłapała go na wymykaniu się a biedula nocą. Nie wiedział co ze sobą zrobić, jak się zachować. Nagle wszystkie kreatywne wersje przeprowadzenia tego dialogu zniknęły w czeluściach jego umysłu.
Kiedy jego ojciec i Diana zamieniali te kilka słów, on przyglądał się mężczyźnie, doszukując się jakiś podobieństw. Tony zdecydowanie odziedziczył urodę po matce, ale dopatrzył się kilku podobieństw... chociaż może tylko je sobie wmawiał, kto wie.
- Anthony Harris. - przedstawił się, wyciągając rękę w jego stronę. Jeśli jego ojciec ją uścisnął to spoko, jeśli nie to trochę niezręcznie, ale ostatecznie i tak Tony opuścił rękę i zaczął nerwowo bawić się palcami. Dla całego świata to mogło się wydawać mało istotne wydarzenie, jednak dla niego miało zaważyć o całym jego życiu.
- Uhh... chyba nie ma jak delikatnie przekazać tej wiadomości. - zerknął na chwilę na Dianę, jakby ta miała mu pomóc, ale szybko wyśmiał ten pomysł w swojej głowie. - Jestem twoim synem. - dum dum dum... bomba spadła. Ciekawe jak ojciec na to zareaguje.
- Moja matka zostawiła mnie tu zaraz po urodzeniu. - poinformował, patrząc na niego uważnie. Cóż. Co stanie się dalej to głównie zależało od jego ojca.
Ojciec.
Dziwne słowo.
Sponsored content
Re: Arvida Parkway, Miami (Floryda)

Arvida Parkway, Miami (Floryda)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: