Cypr -  Pafos DpyVgeN
Cypr -  Pafos FhMiHSP


 

Cypr - Pafos

Admin
Admin
Admin
Cypr - Pafos Wto 20 Sie 2019, 00:53

Okolice miasta Pafos
Billy Rocks
Billy Rocks
Re: Cypr - Pafos Wto 20 Sie 2019, 01:31

Minął lekko tydzień od ataku Nogods i dziwnego przybysza będącego jak niosła plotka synem Tartaru. Obóz powoli stawał na nogi, a ranni dochodzili do siebie. On sam nie specjalnie oberwał w porównaniu do towarzyszy broni, którzy niestety ucierpieli w walce ze swymi przeciwnikami. Owszem jego uwaga i myśli nie odbiegały zanadto od Amelii, jednak pod koniec jej rekonwalescencji musiał udać się na dwudniową misję przez co nie mógł doglądać jej stanu, lecz pozostawił ją w dobrych rękach uzdrowicieli, którzy już pierwszego dnia zasklepili jej rany i praktycznie nie odczuwała już żadnych skutków zranienia, ba! Nawet blizny nie było. Owszem kontrolne badania miała jeszcze na głowie ale to w sumie tylko dla jej własnego dobra wszak straciła również sporo krwi przez co osłabienie organizmu utrzymywało się jeszcze kilka dni. Wyjeżdżając jednak Rocks żegnał ukochaną wydawać się mogło w pełni sił, a gdy powrócił wyglądała już na w pełni zdrową. Dlatego też uznał za stosowny moment aby zrealizować swoją obietnicę. Wszak tuż przed atakiem nieprzyjaciela na obóz złożył blondynce pewną propozycję na którą ta przystała z widocznym entuzjazmem. Miejsce wycieczki, a raczej wakacji wybrali razem z naciskiem na Amelię, Japończykowi po prawdzie było wszystko jedno gdzie, liczyło się tylko to, że będą razem. Nic innego nie miało znaczenia przynajmniej dla niego. Chciał odpocząć miał już dość wiecznej walki i babrania się we krwi, a wszak od tak dawna nie był na prawdziwie spokojnych wakacjach.
Za zgodą kapitana skorzystał wyjątkowo z portalu, który przeniósł ich wprost na Cypr, a konkretnie w miejsce ruin pewnej greckiej świątyni prawdopodobnie wzniesionej ku chwale Afrodyty. Byli bowiem niedaleko miasta Pafos, u plaż którego wedle legend wyłoniła się bogini piękna, miłości i pożądania. Rock wynajął elegancki kabriolet i wyjechali poza zasięg miasta, wiosek i wszelkiej cywilizacji. Na totalne odludzie chcieli być tylko sami. Wynajęty niewielki domek znajdował się kilka metrów od plaży, a z tarasu rozpościerał się malowniczy widok na morze i skały po bokach. Złocista plaża zdawała się lśnić w promieniach popołudniowego słońca, a krystalicznie czysta woda zachęcała do kąpieli.
Po rozpakowaniu się i jako takim urządzeniu w środku nowego lokum syn Zeusa wyszedł na drewniany taras na którym znajdował się stoliczek z krzesłami, oraz bujany fotel. Kilka kwiatków w białych doniczkach malowniczo komponowało się z piaskowo złotymi ścianami budynku i czerwonymi dachówkami. Patrząc na to wszystko Billy uśmiechał się z rozmarzeniem tak właśnie sobie to wyobrażał. Czuł na ciele przyjemną bryzę od morza, a biała lniana koszula falowała lekko. Stał na boso na drewnianej podłodze opierając się dłońmi o balustradę tarasu. Czekał na Amelię, chciał widzieć wyraz jej twarzy, kiedy tylko zobaczy to wszystko.
Amelia Bowman
Amelia Bowman
Re: Cypr - Pafos Wto 20 Sie 2019, 22:23

Po ostatnim ataku Amelia długo dochodziła do siebie. O ile fizycznie czuła się i wyglądała całkiem nieźle, to jej samopoczucie było nienajlepsze. Rozpamiętywała to co się stało, próbowała przeanalizować całe zajście oraz wyciągnąć jakieś racjonalne wnioski. Jednego była pewna - nie wykazała się. Myśl okrutna ale prawdziwa pogłębiała jej kiepskie samopoczucie. Kiedy więc Billy postanowił zrealizować wcześniej daną obietnice nie oponowała. Spakowała się szybciej niż mogła spodziewać. Potrzebowała chwili wytchnienia, odpoczynku ale przede wszystkim chciała spędzić więcej czasu z Azjatą. Rzadko mieli okazje do tego by wspólnie wyjeżdżać.
Podróż samochodem minęła im szybko ale w milczeniu. I nie było w tym nic złego albo nienaturalnego. W życiu każdego człowieka istnieją tacy ludzie, w towarzystwie których cisza nie ciąży, a wręcz przeciwnie wyzwala najlepsze uczucia. Kimś takim był dla Amelii Rocks i z nikim innym cisza nie smakowała tak dobrze. Poza tym każdy człowiek potrzebuje czasami pomilczeć, zatrzymać się na chwilę i odpocząć. A po tych wszystkich przykrych wydarzeniach, które miały miejsce jeszcze nie tak dawno temu blondynka zaczynała zdawać sobie z tego sprawę.
Kiedy dotarli na miejsce wysiadła z samochodu zaraz za Billym. Pomógł uporać jej się z bagażem i w takich sytuacjach uwielbiała kiedy milczał. Choć mogłaby przysiąść, że w jego oczach dostrzegła dezaprobatę to jednak nie skomentował ilości rzeczy, które zdecydowała się ze sobą zabrać. Taki mężczyzna to prawdziwy skarb!
Pierwszą godzinę spędziła na rozpakowaniu walizki oraz zwiedzaniu wszystkich zakamarków domku, w którym mieli spędzić najbliższe parę dni. Ładny, gustowny i przestronny - te przymiotniki nasunęły jej się na myśl kiedy kończyła oględziny. Billy gdzieś zniknął z zasięgu jej wzroku więc miała idealną okazję do tego aby się przebrać. Zdecydowała się na szorty z wysokim stanem, białą górę od kostiumu oraz słomkowy kapelusz, który był idealnym towarzyszem tego rodzaju wyjazdów.
Odnalazła Rocks'a chwilę po tym jak opuściła łazienkę. Początkowo wpatrywała się tylko w kontur jego ciała a chwilę później skupiła się na jego twarzy. Wydawał się spokojny, rozluźniony i odprężony. Mieszanina tych emocji sprawiła, że na jej twarzy również zawitał błogi uśmiech. Po cichu zmniejszyła dzielącą ich odległość. Nie odezwała się słowem bo widok, który rozpościerał się tuż przed nią odebrał jej mowę. Była urzeczona, zachłysnęła się pięknem tego miejsca i jedyne co mogła z siebie wydusić to ciche westchnięcie. Trwała tak jeszcze przed dobre kilka sekund a po tym czasie zareagowała instynktownie. Niemal z impetem naparła na Billego i zawiesiła dłonie na jego szyi. Zachowanie dziecinne, emocjonalne mogło wywołać śmiech. Co jednak nie było ważne. Nie musiała udawać, mogła bezwstydnie okazywać uczucia, wszystko to co czaiło się w jej głowie.  A teraz miała w niej tylko radosny mętlik i to właśnie dzięki niemu.  - Tu jest bajecznie - entuzjazm jej nie opuszczał. Miała wrażenie, że to wszystko jest snem, z którego nie chciała się wybudzić. Niechętnie odsunęła się mężczyzny i zamruczała przeciągle. Zadowolona, szczęśliwa i spełniona - tak właśnie czuła się w obecnej chwili. - Mam ochotę na jedzenie albo na deser. O, może na loda! Co o tym sądzisz? - czuła się dokładnie tak jakby była małą dziewczynką, którą ktoś zabrał na wakacje marzeń. Radość nie przemijała. Z minuty na minutę czuła się coraz lepiej i nie mogła a nawet nie zamierzała opanować uśmiechu. Była zwyczajnie szczęśliwa.
Billy Rocks
Billy Rocks
Re: Cypr - Pafos Wto 20 Sie 2019, 23:37

Chłonął wzrokiem widok jaki roztaczał się z tarasu. Był szczęśliwy, że mógł wreszcie odpocząć w miejscu praktycznie odizolowanym od ludzi, zasięgu i wszelkich obowiązków. Mógł skupić się wyłącznie na sobie i na kobiecie, którą kochał, dla której tu przyjechał. To dzięki niej nauczył się cieszyć z chwil takich jak chociażby ta. To dla niej robił wiele rzeczy jakich normalnie by nie zrobił, lecz nigdy tego nie żałował, ba! Wychodził ze słusznego założenia, że wszystko to czego doświadcza będąc w związku, a wcześniej w przyjaźni jest niewątpliwie jej zaletą, to oczywiste. Jednakże pokazuje mu niemal na każdym kroku jak wiele tracił ze zwykłej codzienności zapatrzony tylko i wyłącznie w samodoskonalenie poprzez trening, medytację i wykonywanie misji. Z natury człowiek ten nie znosi stagnacji i monotonni unikał jak ognia wielu rzeczy o których po prawdzie nie miał pojęcia jak mogą być zabawne, przyjemne czy relaksujące. To właśnie za sprawą Amelii otworzył się na ludzi choć to szumnie powiedziane i przestał postrzegać świat tylko w swoich barwach co niezawodnie wpłynęło na jego twórczość jako poety. Rzucenie światła na przyjaźń, zauroczenie, a w efekcie końcowym partnerstwo i związek, było budujące i chociaż z początku Billy, był bardzo nieśmiały i obawiał się odrzucenia to panna Bowman wykazywała sporą dawkę cierpliwości i obdarzyła go zaufaniem, a to wystarczyło by ten się ośmielił chwycić ją za dłoń i razem zanurkować w nurcie rzeki zwanej życiem. W obecnej chwili będąc już te kilka lat razem Rocks najzwyczajniej w świecie nie wyobrażał sobie życia bez Amelii. Było to bardzo nierozważne i niebezpieczne tym bardziej patrząc na świat i czas w jakim przyszło im żyć, a mimo tego wszystkiego i rozsądku oraz logiki Japończyk najzwyczajniej w świecie nie chciałby żyć bez niej u boku. Byłaby to egzystencja pozbawiona wszelkiej nadziei i radości. Skupiająca się tylko i wyłącznie na pracy i obowiązkach, które wypełniłyby lukę po utraconej miłości, a w efekcie końcowym wojownik poddałby się okrutnemu losowi nurkując w mroku nieprzebytej ciemności.
Z nagłych przemyśleń wyrwało go westchnięcie, a po chwili słysząc kroki odwrócił się akurat w momencie, gdy blondynka skoczyła na niego z impetem. Zaskoczony Japończyk objął partnerkę w talii i zamortyzował jej skok samemu opierając się mocniej plecami na drewnianej balustradzie tarasu.
Faktycznie pięknie jest – odparł olewając widok na złocistą plażę i szafirową toń morza, a skupiając się na Amelii podziwiając jej urodę. Fascynowała go i była natchnieniem, pragnął jej nieprzerwanie. Gdy delikatne mruczenie wydobyło się z jej ust Japończyka przeszył dreszcz podniecenia i uśmiechnął się lekko. – Zgoda, usiądź wygodnie, a ja wszystko przygotuje – zadecydował i pocałował ją krótko w usta. Nie miał ochoty się od niej odklejać, ale nie chciał też aby czekała po chwili wahania wypuścił ją z objęć i poszedł do kuchni chcąc przygotować jakiś deser na szybko.

Przestronna kuchnia z pozoru wyglądała na małą, lecz dla dwójki krzątających się po niej ludzi wystarczała. Swoboda w poruszaniu się i przygotowywaniu potraw dla Azjaty była kluczowa zdecydowanie miał profesjonalne podejście do kulinariów. Po za tym najzwyczajniej w świecie lubił się bawić w przygotowywanie różnorakich potraw i deserów odprężał się przy tym i wkładał kawał serca w tą czynność. Można powiedzieć, że była to jedna z pasji, które szlifował sam dla siebie, a jako że od kilku lat żył z Amelią to dziewczyna była poniekąd skazana na jego profesjonalizm i elegancję w kuchni. Oczywiście nie każde danie wyglądało jak podane w restauracji z gwiazdką michelin ale, gdy przychodziło do bardziej odświętnej kolacji, czy obiadu to Japończyk wręcz zatracał się w swoim świecie niesiony operowym barytonem lub dźwiękami muzyki klasycznej gotował z pasją i uwielbieniem. Dlatego też tak pieczołowicie zadbał o wyposażenie kuchni w domku, który przyszło im wynajmować. Zaopatrzył w jedzenie i dziesiątki różnych win, które spokojnie leżakowały w piwniczce. Co prawda domek ten wynajmował okazjonalnie, gdyż bywały misje w tym regionie świata, a baza wypadowa zawszę była lepszą opcją niż hotel. Właściwie to tylko i wyłącznie on z niego korzystał dzięki swoim licznym znajomościom i przysługom jakie wyświadczał nie tylko magicznym istotom, ale i zwykłym ludziom przez co nigdy nie martwił się o nocleg.
Przygotowany deser był banalnie prosty ot, lody śmietankowe pokryte lekką warstwą kremu czekoladowego na bazie nutelli, który niewinnie naruszał delikatną strukturę klasycznego loda, a na to ułożone orzechy skąpane chmurką bitej śmietany, a weń wbite niby szczyty górskie kawałki bananów z kontrastowym zwieńczeniem wiśni ową kompozycję potraktował raz jeszcze odrobinką sosu czekoladowego by wzmocnić kontrast i smak. Kryształy podane na drewnianej malowanej na biało i niebiesko ozdobionej misternymi kwiatuszkami tacy w towarzystwie czerwonego słodkiego wina, które odpowiednio schłodzone nieco łagodziło słodkość deseru swą nutką kwaśności przez co unika się pewnej „cukierkowatości”.    
Proszę – ton głosu nieco za cichy przez co mógł go stłumić szum wiatru i dźwięk morza jednak taca podana na stół prezentowała się na tle tego obrazka dość kusząco. Cała zabawa z przygotowaniem deseru nie zajęła Japończykowi więcej niż kwadrans czyli idealny czas aby dojść w rozkoszy smakowej i poczęstować podniebienie czymś prostym i dobrym. Usiadł na jednym z krzeseł i oparł się oń plecami lekko przy tym wzdychając.
Amelia Bowman
Amelia Bowman
Re: Cypr - Pafos Czw 22 Sie 2019, 00:13

W chwilach takich jak ta, Amelia miała wrażenie, że świat stawał w miejscu, zwyczajnie zatrzymywał się. A razem z nim znikało wszystko inne. Troski, zmartwienia oraz problemy dnia codziennego nie miały znaczenia. Byli tylko oni. Tak jakby na krótką chwilę stali się mieszkańcami innej planety, wyznaczającej własny rytm istnienia, oddalonej o całe wieki od tego, co zostawili za sobą. To co było wcześniej nie miało większego znaczenia kiedy u jej boku był Billy, jedyny mężczyzna którego była w stanie obdarzyć najpiękniejszym uczuciem tego świata. Za nim jednak do tego dojrzała, podobnie jak on musiała wiele w sobie zmienić. Z początku była nieufna, podchodziła z rezerwą do całej tej relacji. Unikała bezpośrednich konfrontacji, rumieniła się kiedy wymienili przypadkowe spojrzenie. Była zwyczajnie przerażona tym co podpowiadał jej umysł złakniony bliskości drugiego człowieka. Paradoksalnie jak na dziecię Afrodyty przystało nie powinno była mieć problemów z emocjami. Problem tkwił w tym, że o ile z łatwością rozróżniała je u innych to z własnymi miała nie lada kłopot. Billy też niczego nie ułatwiał. Często milczał, jego twarz nie wyrażała żadnych wyższych uczuć...tak na dobrą sprawę nie pamiętała momentu, w którym się w nim zakochała. Może było to już na początku ich znajomości? Wtedy kiedy poza zwykłą ludzką troską dostrzegła w jego oczach coś więcej...coś co przypominała niemą obietnicę. I dotrzymał jej a ona z czystym sumieniem mogła przyznać - Billy Rocks był niezaprzeczalnie mężczyzną jej życia. Reszta nie miała znaczenia, bo chociażby pisane było im spędzić resztę życia tutaj - z dala od obozowego zgiełku i przyjaciół - bez wahania by na to przystała. Kochała go, a z miłości człowiek robił różne rzeczy. Poza tym wiedziała, że Azjata nigdy nie zrobiłby jej krzywdy. Wręcz przeciwnie, wydobył z niej tyle głębi, o którą sama by siebie nie posądzała. Nadał wszystkiemu sens i na tym etapie bez niego życie nie miałoby żadnego sensu.
Kiedy swoim bezpośrednim działaniem zmniejszyła dzielącą ich odległość, odruchowo skupiła się na jego twarzy, na której malował się błogi stan. Miał dobry dzień i to w zasadzie wystarczyło, aby i jej był lepszy. Nim odszedł stanęła na palcach chociaż trochę niwelując różnicę wzrostu między nimi. - Dziękuję - cmoknęła delikatnie jego ucho i uśmiechnęła się jeszcze raz, tym razem szerzej. Oczekując jego powrotu miała chwilę na to by poobserwować najbliższą okolicę. Usiadła wygodnie na jednym z krzeseł, na drugim zaś ułożyła nogi i przeciągnęła się. Przyjemny dreszcz przeszył jej ciało a piękny widok pogłębił ten stan. Była wyraźnie zrelaksowana a wszystkie kłopoty, które dotychczas spędzały jej sen z powiek wydawały się tak odległe. Wypuściła z ust powietrze, chciała go zawołać ale zaledwie rozchyliła wargi bo przepysznie wyglądający deser oraz wino zrekompensowały moment samotności. Zaskoczenie pojawiło się tylko na ułamek sekundy, szybko ustąpiło wdzięczności. Od razu zabrała się do jedzenia i musiała przyznać przed sobą - Billy był wyśmienitym kucharzem. Sama nie posiadając zbyt wielkich umiejętności kulinarnych, z początku relacji szczerze zazdrościła mężczyźnie, tego że w tak łatwy sposób potrafił omamić jej podniebienie. Idealnie łączył wszystkie składniki a przy tym potrawy wyglądały tak, że często Amelia miała ochotę oprawić je w złotą ramkę i tylko się im przyglądać. W przypadku deseru nie było inaczej. Przez krótką chwilę myślała nad tym czy faktycznie powinna się nim zająć. Chęć zasmakowania czegoś co wyglądało tak wspaniale była jednak silniejsza. Przegrała z kretesem a pierwsza łyżka sprawiła, że niemal oniemiała z zachwytu. Odchyliła głowę nieco do tyłu a następnie zamknęła oczy. Słodycz lodów połączona z perfekcyjnie dobranym winem sprawiła, że zamruczała cicho. - Kąpałeś się kiedyś nago? - przekrzywiła głowę, by spojrzeć mu w twarz, a chociaż nic takiego nie zrobiła, to w jej spojrzeniu czaiło się coś wyzywającego, jakby co najmniej składała mu niemoralną propozycję a przecież nic takiego nie miała na myśli. - Chodzi mi o morze, ocean, jakikolwiek inny zbiornik wodny, który nie był wanną albo prysznicem - sprostowała i przyglądała mu się z nutą rozbawienia. Nigdy nie posądzałaby Billego o coś tak...odważnego. Niezaprzeczalnie był dzielnym oraz silnym herosem ale kiedy chodziło o tak pozornie błahe sytuacje oraz rozmowy Amelia miała wrażenie, że się krępował. Co więcej mogłaby przysiąść, że zadając mu takie a nie inne pytania mogła dostrzec coś co przypominało rumieniec. Równie dobrze mogło być to wyłącznie jej subiektywne odczucie.
Billy Rocks
Billy Rocks
Re: Cypr - Pafos Sob 24 Sie 2019, 19:22

Była dla niego ważna, a właściwie najważniejsza w życiu. Najzwyczajniej w świecie nie wyobrażał sobie egzystencji bez niej u boku. Było to śmiałe stwierdzenie, które w ich świecie mogło bardzo szybko zostać zweryfikowane przez czynniki trzecie. Miał świadomość jednak tego, że nieważne kto stanąłby naprzeciw ich uczuciu pokonają to razem. Być może i Amelia nie należała do najlepszych wojowniczek w obozie to posiadała cechę, czy raczej moc, którą Rocks dostrzegł bardzo szybko. Jej bliskość działała na niego jak dodatkowy motor napędowy i nie liczyła się sytuacja, przeciwnik, czy chociażby odległość wiedział, że jest przy nim i to było niezwykle motywujące. Mógł dzięki tej sile, którą ona zdecydowała się oddać właśnie jemu przeskoczyć każdy mur, pokonać każdego przeciwnika i zawalczyć o lepszą przyszłość dla nich. Był jej za to niezmiernie wdzięczny. Za to iż obdarowała go zaufaniem i uczuciem o którym jedynie dotychczas śnił. Kobieta znała cenę tej miłości, ryzyko jakie się wiązało z nią, a mimo to zaryzykowała i trwa u jego boku od pięciu lat.
Widząc w jej bławatkowych oczach zachwyt zarumienił się lekko. Nie potrafił przywyknąć do tych często niemych, a mówiących więcej niż tysiąc słów komplementów. Zastanawiał się nieraz jak to robiła? W jaki sposób wiedziała co mu w duszy gra i jak go docenić? Było to tajemnicą dla Japończyka i raczej jedną z tych nie do odkrycia. Posłał jej delikatny uśmiech i usiadł wygodnie przy stole sięgając po wino na tacy, upił łyk. Jego tęczówki śledziły reakcję Amelii, to jak zmrużyła powieki, jak odchyliła głowę w sposób tak charakterystyczny, iż mimowolnie zadrżał wewnętrznie, a delikatny pomruk jaki z siebie wydała jedynie spotęgował te uczucie. I nagle jakby wyczuwając reakcję jego ciała zadała pytanie, które na krótki moment pozbawiło wojownika tchu. Przeszywające spojrzenie błękitu jej oczu nie pomagało wcale w tym aby się otrząsnąć z lekkiego zaskoczenia. Słuchał dalej jej słów nie potrafiąc, a może nie chcąc przerywać i dopiero, gdy poczuł, że atmosfera nieco rzednie, a nuty rozbawienia pobrzmiewają w głosie ukochanej odetchnął z nieskrywaną ulgą i zaśmiał się, krótko.
Owszem zdarzyło się… – odparł niepewnie – ale nie w takim kontekście jak myślisz! – delikatny rumieniec powrócił na opaloną twarz Billy’ego. – Po misji czasem trzeba było się wykąpać w jakimś strumieniu, czy jeziorze by nie wracać… nieświeżym – ostatnie słowo dodał nieco szeptem tak jakby chciał powiedzieć coś innego ale obawiał się jej reakcji przez wzgląd na to iż jedli. Po chwili odetchnął i złapał więcej tchu tak jakby próbując się przełamać. – A ty? – Mimo pierwotnej myśli jaką miał w głowie jego głos zabrzmiał jak ciche westchnięcie. Wzrokiem nagle odnalazł kieliszek z winem i upił nieco trunku tak aby zająć czymś oczy i spróbować nie zdradzać po sobie w jego oczach nieprzystającej dżentelmenowi ciekawości pytając o tak intymne sprawy. Nie bał się reakcji Amelii ale mimo że znał ją od tak dawna czasem sądził, iż niebaczne słowo lub myśl wypowiedziana na głos mogłyby urazić ją, a tego nie chciał. Owszem mówił jej praktycznie wszystko wszak była całym jego życiem i ciężko byłoby mu cokolwiek przed tą kobietą ukryć, a jednak pytania o strefę intymną bywały dla niego momentami krępujące.
Amelia Bowman
Amelia Bowman
Re: Cypr - Pafos Nie 25 Sie 2019, 01:49

Podczas takich chwil jak ta teraz nie musieli wypowiadać zbyt wielu słów, by poczuć, że czas zatrzymał się tylko dla nich. Amelia czerpała siłę z cichej, lecz silnej obecności mężczyzny. Padały jednak z jej ust pytania, które mogłyby przyprawić o gęsią skórkę a w najgorszym przypadku o zawał serca. Robiła to celowo i świadomie ciekawa nie tylko odpowiedzi ale również pewnych szczegółów z życia człowieka, który był dla niej tak ważny. Znali się długo, opowiadali niemal o wszystkim, były jednak takie tematy, o których nie rozmawiali zbyt często. Jednym z nim była rzadko poruszona intymność. O ile Amelia lubiła mówić dużo i często bez  większego sensu to w przypadku Billego sprawa była nieco bardziej skomplikowana. Momentami sprawiał wrażenie zawstydzonego co dodawało mu - przynajmniej w jej mniemaniu -  uroku. A co najważniejsze Bowman miała niezłą zabawę widząc na  jego twarzy rumieniec. W takich sytuacjach miała przewagę i zdarzało się jej wykorzystywać ten fakt. Nie zamierzała go ośmieszać...nie to miała na celu. Zwyczajnie kiedy poruszali krępujące tematy nie był tym samym wojownikiem, który w niespełna kilka minut, mógł pokonać kilkunastu przeciwników. W tej krótkiej chwili stawał się Billym jakiego kochała najbardziej. Szczerym, uroczym i do tego nieziemsko pociągającym. Z jednej strony silny, pewny siebie oraz zdeterminowany, z drugiej natomiast taki jej...na wyłączność.
Sprawiała wrażenie zrelaksowanej ale w napięciu wyczekiwała odpowiedzi. Z jej ust nie schodził uśmiech a oczy zdradzały rozbawienie, które pogłębiło się w momencie, w którym przemówił. Przesunęła koniuszkiem języka po łyżeczce i wyglądała tak jakby nad czymś intensywnie myślała. Nie była ani trochę spłoszoną śmiałością czy też intymnością pytania na które Billy zdecydował się odpowiedzieć.  W zasadzie nie mogło przypomnieć sobie czy zdarzyło mu się jakiekolwiek jej pytanie pozostawić bez odpowiedzi. - Och to naturalne, że po misji trzeba było się odświeżyć - kolejna łyżeczka lodów zniknęła w jej ustach a przyjemna słodycz rozpłynęła się po podniebieniu oraz gardle. Reakcja Billego była rozbrajająca ale powstrzymała się przed śmiechem, nie chcąc go w jakikolwiek sposób urazić. Nie była zawiedziona, oczekiwała jednak bardziej pikantnej historii, która  pozwoliłaby drążyć temat. Odłożyła pucharek, który był połowicznie opróżniony. Przeciągnęła się, mrucząc przy tym po raz kolejny, tym razem nieco głośniej. Nieoczekiwanie wstała ze swojego krzesła i znalazła się za tym, na którym siedział Billy.  Miał ją za swoimi plecami i mógł poczuć jej delikatny oddech kiedy zbliżyła twarz do jego ucha a następnie dotyk, gdy palce obu dłoni rysowały ścieżkę na ramionach. - Oczywiście, że tak - odległość między jej ustami a uchem była niewielka, cichy i nieco drżący głos zdradzał, że chciała go jakoś sprowokować ale tylko w ten pozytywny sposób. Przejechała delikatnie prawą dłonią po skórze na jego karku. Sprawiała wrażenie rozluźnionej i tylko jej roziskrzone spojrzenie zdradzało to co właściwie miała na myśli. - I dlatego uważam, że powinniśmy odświeżyć się po podróży - z początku ton był spokojny i rozważny. Ciężko byłoby doszukać się czegoś, co wskazywałoby na drugie dno całej wypowiedzi. Dopiero pod koniec głos jej zadrżał a ułożone na ramionach dłonie zacisnęły się. W jej zachowaniu nie był krzty steru ani skrępowania.  Nie mogła powstrzymać się od szerokiego uśmiechu a rozmarzony wzrok, którego nie mógł dostrzec podpowiadał coraz więcej.
Billy Rocks
Billy Rocks
Re: Cypr - Pafos Nie 25 Sie 2019, 13:36

Takeshiego zawszę w głębi ducha w pewnym stopniu Amelia onieśmielała. Co tu dużo mówić była dla niego wzorem piękna, kwintesencją kobiecości i zmysłowości. Łapał się nie raz na tym, że zwyczajnie nie dowierzał we własne szczęście. Mieć u boku kogoś tak idealnego było rzeczą niepojętą. Określanie jej mianem „gwiazdki z nieba” w jego rozumowaniu jak najbardziej miało sens. Owszem za córą Afrodyty zawszę mężczyźni się oglądali gdziekolwiek by nie byli tam ukradkowe, a czasem nachalne spojrzenia błądziły za nią. W pewnym stopniu irytował go taki stan rzeczy zawszę miał w głowie najgorszy scenariusz, a praca której się oddał sprawia, że nie zawszę może ją uchronić przed złem tego świata. Bywały i inne myśli, które często przepędzały w nocy sen. Z tych myśli i rozważań nie chciał się przyznać przed nią, ba! Nawet przed sobą samym źle się czuł. A jednak pojawiały się, błądziły i dokuczały. Mylne przeświadczenie, że być może gdzieś na świecie jest ktoś kto zdecydowanie lepiej pasowałby do niej. Wiedział jakie ma szczęście, że taka kobieta jak Amelia go pokochała, a jednak obawiał się iż pewnego dnia może tej miłości braknąć bo pojawi się ktoś inny, lepszy i znacznie bardziej czuły, wygadany z kim będzie się czuła lepiej. Nie wiedział jak taką wiadomość przyjąłby zwyczajnie i naturalnie nie potrafił wyobrazić sobie tegoż bólu jaki spadłby na jego serce, który w swej istocie byłby dużo gorszy od świadomości, że odeszła do krainy cieni. Nie, wiedza tego, że jest tam z kimś innym rozerwałaby go od środka niczym tygrys złakniony mięsa. Kręgosłup moralny i światopoglądowy Japończyka runąłby jak domek z kart. Nigdy jej tego nie powie nie miał serca jej w tak okrutny sposób blokować i poniekąd trzymać na siłę przy sobie. Spojrzał na kobietę, która była powodem jego egzystencji na tym świecie. Widział jak wietrzyk bawi się delikatnie z jej włosami, a promienie popołudniowego słońca okalają jej twarz niby nimb aureoli. Zachwycił się tym widokiem i zapomniał na chwil parę o świecie. Stąd też zdziwienie malujące się na twarzy Billy’ego, jak u małego dziecka, które widzi po raz pierwszy w życiu płatki śniegu, gdy wstawała. Nie odwrócił wzroku nie podążył za nią. Spojrzał na morze, na  bałwany piany ze świadomością tego, że jej matka w tak pięknej scenerii przyszła na świat westchnął lekko, Amelia była cudowną kobietą.
Gdy poczuł za plecami jej obecność coś podpowiadało mu aby odpuścił i zrelaksował się, tak też zrobił. Kusiła jak ocean kusi żeglarza, westchnął i uśmiechnął się mrużąc powieki. Czuł na twarzy ciepło słońca, bryzę morza i jej oddech. Zgubił się w tym co cudowniejsze… Jej słowa jednak wywołały lekkie zastanowienie, a mózg Billy’ego wybudził się z drzemki. Te zapewnienie, tak swobodnie brzmiące było nie tyle martwiące co wzbudziło ciekawość. Wiedział, że nie powinien pytać jej przeszłość nie miała znaczenia, a mimo tego czuł kotłowanie w brzuchu jak gdyby ogary piekielne wygryzały mu wnętrzności. Skrzywił się i spiął mięśnie. Niewielki ruch głową jak gdyby chciał nieco oddalić się od niej i wzrok utkwiony w drewnianą podłogę. Propozycja Amelii spłynęła po nim jak deszcz po szybie, a gdy dłonie zacisnęły się na ramionach gwałtownie wstał i odwrócił się do niej twarzą. Widział roziskrzone spojrzenie, uśmiech i szczere oddanie. Wargi zadrżały, a serce na moment zatrzymało się robiąc zdawać by się mogło pauzę. Emocje jakie w nim wzbudzała były przerażające. Jak można było mieć taką siłę nad nimi nie wiedząc jeszcze o tym? Bez słowa przytulił się do niej nieco zbyt gwałtownie i odetchnął z nieskrywaną ulgą. Trwał tak chwilę po czym pocałował ją w kark i policzek, spojrzał w jej błękitne oczy i uśmiechnął się łagodnie.
Chodźmy – nie czekając na aprobatę poderwał kobietę na ręce i zszedł po drewnianych schodach wprost na plażę. Zatrzymał się dopiero u stóp morza. Fale delikatnie obmywały jego stopy, a on spoglądał w dal przed siebie po czym skierował wzrok na kobietę, którą kochał. – Ubrudziłaś się lodami – patrzył na nią jakby była damą, z lekkim wręcz wzruszeniem w oczach, a wypowiedziane słowa tak odbiegały od tegoż obrazu, że po kilku uderzeniach serca zaśmiał się w głos, krótko acz szczerze. Postawił ją na ziemię i zaczął się rozbierać.
Amelia Bowman
Amelia Bowman
Re: Cypr - Pafos Sro 28 Sie 2019, 17:31

Nie zastanawiała się dłużej nad istotą uczucia, którym obdarzyła Azjatę. Liczyło się tylko to, że kochała go i nikt ani nic na tym świecie nie było w stanie tego zmienić. Siła miłości napawała ją optymizmem, pozwalała nieco przychylniej spojrzeć w przyszłość i zapomnieć o przeszłości. Pragnęła trwać u jego boku po kres swego istnienia. Choć Billy nie mówił zbyt wiele w jego oczach widziała podobną deklarację. Była pewna, że czuł się tak samo. I to jej wystarczało.
Wakacje, które w większości to właśnie on zaplanował oraz zorganizował były idealną okazją do tego ażeby spędzili krótką chwilę wyłącznie w swoim towarzystwie. Amelia zamierzała wykorzystać ten czas jak najlepiej, pragnęła chłonąć i zapamiętać każdą sekundę wypełnioną obecnością mężczyzny. W takich momentach miała wrażenie, że byli dwójką zakochanych oraz wolnych ludzi, na których nie ciąży brzemię odpowiedzialności. Bez wyrzutów sumienia oddzielała grupą kreską życie w obozie od tego co właśnie ją spotykało. Zapominała o tym, że była herosem, kimś od kogo wymagano więcej. Mogła być sobą...Amelią , którą pokochał i zaakceptował Billy.
Zachowywała się śmielej, z jej twarzy nie schodził uśmiech, zdecydowała się  na drobną manipulację. Znała go na wylot i dzięki temu mogła wyczytać z jego twarzy nie tylko emocje ale również w pewnym stopniu to o czym myślał. Jego oczy, w które uwielbiała się wpatrywać były idealnym odzwierciedleniem myśli, kłębiących się w głowie. Ubóstwiała momenty, w których był zawstydzony, trochę niepewny. Wyglądał jak dziecko, któremu nakazano wystąpić przed nieznaną publiką i wyrecytować wiersz.
Pozwoliła sobie na chwilę słodkiej słabości. Igrała z nim, otwarcie pokazywała to czego w obozie starała się nie zdradzać. Nawet kiedy mieli czas tylko dla siebie ich relacja nie była tak bezpośrednia. Teraz jednak nie zamierzała skrywać się pod maską pruderii. Robiła to co podpowiadał jej instynkt, nie hamowała naturalnych odruchów a swoim zachowaniem zdradzała szereg emocji zarezerwowanych wyłącznie dla niego. Okoliczności były dlań sprzyjające. Billy zaczął wyraźnie reagować, może nawet zrozumiał jej intencje. Widziała to wyraźnie ale zrozumiała dopiero wtedy, kiedy wstał i przytulił ją. Serce zabiło mocniej, próbując wyrwać się z piersi.  To niesamowite, że jeden człowiek...jego obecność, dotyk oraz zapach doprowadzały ją na skraj. Do krainy słodkiego szaleństwa, której mieszkańcami byli tylko oni. Wtuliła twarz mocniej w jego tors, wdychając przyjemny i dobrze znany zapach perfum oraz skóry. Z wrażenia prawie zakręciło jej się głowie. Działał na nią zbyt mocno i intensywnie, tak jak nigdy dotąd nikt inny. Jeszcze chwilę temu panowała nad sytuacją, miała plan który zaczynał się sypać. W jego ramionach stała się kruchą, potrzebującą wsparcia i opieki Amelią. Starała trzymać się w ryzach, opanować umysł, który rwał się do jego ust. Chciała go pocałować ale uprzedził ją swoim nieoczekiwanym gestem. Zdążyła tylko rozchylić wargi ale zamiast słów wyrwał się z nich głośny, dźwięczny, przepełniony radością  pisk. Zaskoczył ją, sprawił że nie mogła przestać się uśmiechać.. Pozwoliła kontynuować tę zabawą sytuację, która skrywała w sobie wiele uroku. Była wolna jak ptak...nie czuła nic prócz szczęścia wypełniającego ją od środka. Nie sądziła, żeby Billy chciał wrzucić ją do wody ale dla bezpieczeństwa chwyciła go mocniej. Otoczyła dłońmi jego kark i kiedy znaleźli się u stóp morza przechyliła lekko głowę na bok, wpatrując się roziskrzonym spojrzeniem prosto w jego oczy. - Kto by się spodziewał... - pokiwała z uznaniem, próbując zapanować nad oddechem. Billy mógł dostrzec wymalowaną na jej twarzy wdzięczność mieszająca się z dziecięcą niewinnością oraz radością. Dopełnieniem obrazka był ślad po lodach, na który zwrócił uwagę.  - A w czymś to przeszkadza? - przygryzła dolną wargę i wyglądała tak jakby nad czymś intensywnie myślała. Palcem prawem dłoni, która do tej pory zaciśnięta była wokół jego szyi przesunęła po swoim policzku, kąciku ust aż w końcu po górnej i dolnej wardze.
Czując wodę, która przyjemnie obmywała bose stopy nie mogła nie westchnąć. Przeciągnęła się i przyglądała się Billemu. Jego zachowanie wywołało gęsią skórkę, która pojawiła się nieoczekiwanie na skórze. Obserwowała jak guziki, jeden po drugim ustępują pod siła jego palców. Zmniejszyła i tak małą odległość między nimi, zmuszając go , ażby przerwał to co zaczął czynić. Wspięła się na palcach, ucałowała jego kark a następnie przybliżyła twarz do jego ucha. - Ja się tym zajmę - szept, cichy i przyjemny ton głosu, który mógł zwiastować coś więcej. Coś o czym otwarcie się nie mówi, coś czego się nie zapowiada, coś do czego się nie przygotowuje.
Odrzuciła swój kapelusz gdzieś w bok, pozwalając by pasma włosów pod wpływem wiatru okalały jej twarz. Delikatnie drżącymi dłońmi przesunęła po jego torsie. Guziki znikały pod jej palcami. Robiła to zdecydowanie za wolno, tak jakby chciała przedłużyć ten moment ekscytacji oraz przyjemnej niepewności.
Billy Rocks
Billy Rocks
Re: Cypr - Pafos Czw 29 Sie 2019, 00:16

Przeszłość chociaż każdy jakąś ma nie może się ona za nami ciągnąć jak smród za trollem. W końcu trzeba wskoczyć pod wodospad lub inny prysznic i przejść oczyszczenie istne katharsis. Rocks wierzył w siłę tegoż czynu odcięcie się od przeszłości w ekstremalnych warunkach i tylko takich, kiedy ta faktycznie niszczy teraźniejszość miało sens, lecz jeśli jest ona częścią ciebie czymś co poniekąd zbudowało i uargumentowało twoją postawę w świecie to wystarczy niewielki remont zmiana priorytetów i gotowe. Przeżył to raz... może dwa nigdy jednak nie wracał pamięcią do dni minionych. Nie rozpamiętywał ich w kategorii „gdyby jednak?” bo tak to nie działa. Już dawno nauczył się, że każda decyzja niesie swoje konsekwencje, a jednocześnie otwiera nowe ścieżki dialogu ze światem. I tylko od nas zależy jak będziemy postępować. Czy przeć do przodu przeszłość mając w pozornej niepamięci i starając się do niej nie wracać czy zatraciwszy się w niej zapomnimy czym jest życie i stracimy je z oczu. Billy widział wielu herosów, których wizja straty ukochanej osoby zmieniła nie do poznania lub takich, którzy nie potrafili się z ową pogodzić. Kiedyś ich nie rozumiał, dziś już rozumie. A mimo to ma swoje zdanie i nigdy nie podporządkuje się z góry narzuconym zasadom. Czy to jeśli chodzi o miłość tą w którą wierzył, a która się na jego oczach spełnia, gdyż wystarczyło tylko spojrzeć w oczy ukochanej by widzieć w nich oddanie i pragnienie bliskości. Czy też idee, zasady, którymi kieruje się w życiu.
Przeszłość Amelii to co robiła i kogo darzyła sympatią było dla niego obecnie nieistotne. Wystarczyły tylko jej dwa słowa aby wszystko co było w przeszłości nagle jak za dotknięciem różdżki przestało mieć dla wojownika najmniejszy sens. To co czuła i to jak się przy nim czuła było dlań najważniejsze. Pragnął z całego serca być dla niej kimś wyjątkowym, niepowtarzalnym, a jednocześnie tym jednym jedynym, któremu jest przeznaczona. Wiara w tak zdawać by się mogło błahą i może zbyt piękną istotę miłości była czymś z czego kpiono lub szydzono, lecz on czekał lata całe. Wierzył tak mocno jak tylko człowiek może i był cierpliwy, a to wszystko teraz owocuje. I jeśli ktokolwiek wyrzuciłby mu stracone lata czy głupotę w swojej ideologii to wyśmiałby najzwyczajniej w świecie tegoż człowieka. Bo wystarczy słuchać słów poety; „Niech wam wystarczy wierzyć, że tak jest, a nie dociekać, dlaczego jest", a świat nagle stanie się piękniejszy. Przynajmniej w materii emocjonalności bo czymże jest życie bez ciekawości i nutki dociekliwości? – uśmiechnął się do swoich myśli.
Nawet sam siebie potrafię zaskoczyć moja droga – odparł z lekkim zdziwieniem ale na twarzy malowała się wesołość. Był oszołomiony jej urodą, blaskiem jaki spowił jej twarz i tym jak potrafiła zagrać na jego emocjach i pragnieniu. Gdy jej chłodne usta dotknęły jego rozpalonego ciała zadrżał z podniecenia jakie nagle dreszczem przebiegło wzdłuż kręgosłupa. Jej bliskość, zapach ciała i perfum działały jak narkotyk. Otumaniały zmysły, a wszelkie logiczne myślenie traciło sens. Była tylko ona na tle morza. Spojrzał na jej zręczne palce i uśmiechnął się szelmowsko. Nie byłby sobą gdyby nie postawił kropki nad „i” w tej sytuacji, która zdawała się być już przypieczętowana przez nią. Dotknął dłonią podbródka Amelii i podniósł go ku górze, a chwilę później pocałował wolno i namiętnie. Dłoń jeszcze chwilę podtrzymywała głowę, lecz po jakimś czasie odpuściła sobie i zawędrowała w towarzystwie drugiej nieco niżej muskając ramiona i zatrzymując się w połowie drogi przy klejnotach koronnych, które skryte za zasłoną stroju kąpielowego nie ukazywały całej swej glorii. Gładził i pieścił je przez chwil kilka, a później odszukał zapięcie i sprawnie ściągnął z partnerki tą część ubrania odrzucając ją w bok zajęty był bowiem w dalszym ciągu jej ustami.
Mam tak wiele myśli w głowie, że nie potrafię skupić się na tej jednej... – w chwili gdy rozłączyli się w pocałunku rzekł bez zawahania z wyrazem uwielbienia w oczach. Czując jak materiał koszuli powoli ustępował zdjął i ją odrzucając nieopodal stroju kąpielowego. Spojrzał niepewnie w dół i zawahał się zastanawiał się czy powinien to zrobić, a jednocześnie nie bardzo wiedział na co Amelia ma ochotę i jak daleko zajdzie byle tylko go zaciągnąć do wody? Poddał się tej myśli i pocałował kobietę w obojczyk, a później delikatnie ugryzł w szyję, lecz nie odrywał ust i dalej całował.
Sponsored content
Re: Cypr - Pafos

Cypr - Pafos
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: