Victor dzisiejszego dnia się nudził. Naprawdę nie miał nic ciekawego do roboty, co go strasznie irytowało. Jest typem faceta, który musi coś robić, bo inaczej oszaleje. Od rana do południa zdążył: rozebrać i wyczyścić całą broń palną, którą posiadał; naostrzyć miecze i noże; zrobić "krótki" spacer wokół obozu; przeczytać książkę; obejrzeć całego YouTuba i cały czas było mu za mało. Wtedy też pomyślał sobie o treningu. Chętnie bym z kimś powalczył. Na pierwszą myśl przychodzili mu przeróżni wojownicy, których od dłuższego czasu nie widział w obozie. Dopiero później pomyślał o Ambrozji która pewnie ślęczy u siebie przy komputerze. Teraz pytanie: jak ją stamtąd wyciągnąć? Po kilkunastu minutach chodzenia po pokoju i myśleniu wpadł na pewien plan. Postanowił zostawić jej odpowiednią notkę. Po godzinie poszedł cichym krokiem pod pokój Ambrozji, wcisnął jej kopertę pod drzwi, zapukał dwa razy i zniknął zanim zdążyła podejść. Na wszelki wypadek gdyby miała kamery miał na sobie czarną bluzę z kapturem, która zasłaniała twarz i wszelkie charakterystyczne przedmioty, które mogą naprowadzić na niego trop. Koperta zatytułowana była "~A6?". A kiedy ją otworzyła mogła zobaczyć dziwną treść.
Kod:
$A@E<2;>J D:6 ?2 @3CK6K249 H !@C4:6[ H:64K@C6>]
Victor nie miał najmniejszych wątpliwości, że dość szybko poradzi sobie z odkodowaniem wiadomości. Pewnie to co zajęło mu godzinę jej zajmie minutę. Nie chodziło mu o trudność w rozwiązaniu, ale o zaintrygowanie jej. Tylko tak mógł wzbudzić jej ciekawość, aby zechciała się pojawić. Tak jak Ambrozja była mistrzynią w cyfrowym świecie, tak Victor był mistrzem analogowym. Nie było sensu szukać odcisków palców czy chociażby śladów DNA. List był całkowicie czysty, aż za bardzo. Syn Fobosa przyszedł do Portu pod wieczór i usiadł na końcu pomostu. Przymknął lekko oczy i zaczął medytować. Czekał cierpliwie.
Ambrozja Shepard
Re: Port Pią 05 Kwi 2019, 00:21
Właśnie wypaliła kolejnego papierosa i wypuściła ostatnią nikotynową chmurę, która na chwilę przesłoniła jej ekran. Była w trakcie tworzenia kolejnej aplikacji, która miałaby jej pozwolić zainkasować kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Nic specjalnego, szmira dla mas, ale pożądana w tych nastawionych na wszelaką komercję czasach. Wasp wychodziła z założenia, że jak długo jej to nie dotyka personalnie, będzie wykonywać zlecenia takie, jakie dostanie. W końcu ściągnęła słuchawki z uszu i przeciągnęła się mocno, aż poczuła ten odprężający strzał w piersiowym odcinku kręgosłupa. Mruknęła rozkosznie i z westchnieniem obróciła się na swoim fotelu. Podniosła swoje zacne cztery litery i chcąc rozruszać zastane mięśnie przeszła do salonu. Z racji, że zwykle jej okna były szczelnie zasłonięte, w pomieszczeniu panował mrok. Zaświeciła więc światło, a kiedy mimowolnie spojrzała w stronę drzwi, zmarszczyła brwi. Koperta nie była szczególna, a prawdę powiedziawszy, gdyby ujrzała taką chociażby na ulicy, nie zwróciłaby w ogóle na nią uwagi. Ot, kolejny skrawek papieru, mało finezyjnie złożony i sklejony na ślinę. Tym razem jednak wyjątkowo się pochyliła, wcześniej jednak próbując wyczuć, czy autor tegoż nie zostawił po sobie jakiejś dziwnej i ewentualnie wyczuwalnej obecności. Nie miała zamontowanych kamer zaraz przy drzwiach do pokoju, bo Dionizos ją sowicie za to zjebał, gdy próbowała przeforsować swój pomysł. Odpuściła więc i nigdy do tematu nie wracała. Nawet nie próbowała. Ujęła kopertę w dwa palce i najpierw spróbowała cokolwiek dojrzeć, gdy przystawiła ją do światła. Z racji, że nic jej to nie dało, otworzyła znalezisko. Jeśli zaraz wyskoczy z tego jej ojciec, nie będzie zaskoczona. Tak czy siak, wyciągnęła zeń wiadomość. Szczególną. Zmarszczyła nos. Niewiele osób w tym obozie jest chociażby przeciętnie inteligentnym jestestwem, toteż mogła na wstępnie odrzucić prawie dziewięćdziesiąt osiem procent mieszkańców. - Proste, ale subtelne... - skomentowała po chwili wpatrywania się w szyfr. Podejrzewała kilka osób, lecz póki nie sprawdzi na własne oczy, nie będzie pewna i nie będzie wysnuwać żadnych hipotez. Uśmiechnęła się delikatnie. Odszyfrowanie kodu nie zajęło jej wiele czasu. Miała pamięć fotograficzną, a ten rodzaj szyfru był jednym z jej ulubionych. Dla prostaka wydawał się losowo rozstawionymi znakami, zaś dla niej był magią. Ktoś zdecydowanie trafił w jej gusta, toteż rozpoczęła powolne przygotowania do tajemniczej schadzki z jeszcze bardziej tajemniczym nieznajomym.
Jak na tę porę roku wieczorna aura nie była najgorsza. W porywach do jedenastu stopni Celsjusza. Ambrozja przede wszystkim nie lubiła gorąca, toteż była względnie zadowolona z takiego obrotu spraw. Okryła więc swoje szczupłe ciało w dopasowany, czarny, sięgający kolan płaszcz z wielkim kapturem. Na głowę założyła klasyczną beanie z dość sugestywnym napisem „NO.”. Do kompletu czarne wąskie spodnie i botki ciut za kostkę. Shepard będzie się idealnie wtapiać w ciemną, nocną scenerię, o tak. Nie spieszyła się specjalnie, choć i również nie zwlekała. Równym tempem przemierzała wyznaczoną trasę i uważnie lustrowała przestrzeń dookoła. Trzymała ręce w kieszeniach, ciężko też było wyczuć, czy ma przy sobie jakąś broń. Gdyby nie fakt, że była to sama Wasp, można by ją pomylić z każdą inną osobą z obozu. Gdy w końcu dotarła na miejsce zatrzymała się nagle. Wciągnęła nosem czyste powietrze i dopiero wtedy postanowiła wejść na pomost. Stukanie jej butów rozchodziło się echem dookoła, choć niedługo po wybrzmieniu ginęło w klasycznych tutejszych hałasach generowanych przez wszystko, co tylko się dało. - Tęskniłeś? - zapytała kiedy przystanęła kilka kroków od siedzącego mężczyzny. Z jednej strony spodziewała się go tutaj ujrzeć, zaś z drugiej... niekoniecznie.
Gość
Gość
Re: Port Sro 10 Kwi 2019, 20:01
Czekał cierpliwie i medytował. Co jakiś czas robił głębokie wtedy, żeby przygotować płuca do temperatury otoczenia, która nie była za zimna, ani za ciepła. Przy takiej temperaturze czuł się jak ryba w wodzie. Wiatr także sprzyjał, ponieważ był delikatny i nie przeszkadzał w treningu. Victor wybrał bardzo dobrą porę, żeby z kimś potrenować. Czekał teraz tylko na swoja wybrankę sparingową. Jak zawsze Victor wsłuchiwał się w otoczenie. Szum wody, obijające się łódki o pomost, ale także dźwięk kroków. Wolnych, ale zdecydowanych. Dźwięk był delikatny, co świadczyło o tym, że zbliżała się kobieta. Ciężko było stwierdzić kto to był, aż takim magikiem nie jest. Słysząc jej głos, nie miał już wątpliwości. Ambrozja postanowiła zaszczycić go swoją obecnością. Wstał z miejsca i obrócił się do kobiety. - Za tobą? Zawsze. Jak podobał Ci się mój liścik "miłosny"? - powiedział i uśmiechnął się cwanie. Spodziewał się, że jedyną osobą która jest w stanie odczytać jego list będzie właśnie Ambrozja. Wątpił czy ktoś inny podjąłby próbę odszyfrowania. Na pierwszy rzut oka znaki są poukładane chaotycznie i nie mają żadnego znaczenia, lecz jak ktoś zna klucz, jest w stanie bez problemu odczytać wiadomość. - W końcu ruszyłaś się sprzed tego komputera. Trochę świeżego powietrza Ci się przyda. - dodał i zrobił krok do przodu by znaleźć się bliżej niej. - Co powiesz na mały sparing, właśnie tutaj? Kto pierwszy spadnie do wody stawia drinka. Możesz wybrać jak walczymy. Wszystkim co potrafimy, tylko wręcz, czy miecz i tarcza, lub inna broń. Co byś chciała? - jemu naprawdę było obojętne czym będą walczyć. Musiał spożytkować trochę nadmiar energii, a walka z Ambrozją mu to zapewni. Być może niedługo będzie musiał wyjechać, więc dobrze by było zrobić rozgrzewkę. Woda na pewno była zimna, więc ktokolwiek do niej trafi, będzie miał nie mały szok.
Ambrozja Shepard
Re: Port Czw 18 Kwi 2019, 11:14
- Jeśli w taki sposób próbujesz mnie do siebie przekonać, to próbuj dalej. Zaskocz mnie czymś bardziej skomplikowanym - odparła pewnie, nawet butnie i uniosła wysoko podbródek, aby spojrzeć mu w oczy. Wyraz jej twarzy jasno sugerował, że Victor nie powinien się aż tak chełpić znajomością zagadnień związanych z raczej nie do końca jasną stroną mocy. Przez kilka oddechów mierzyła go wzrokiem, nie zmieniając grymasu ani na sekundę. Po tym czasie jednak zmarszczyła nos, zmrużyła oczy, a kąciki ust uniosła w dość subtelnym, acz jasno oznaczającym wcześniejsze zachowanie za zagrywkę. - To urocze, że tak o mnie dbasz... - Skróciła dystans między nimi jeszcze bardziej. Szarpnęła delikatnie materiał jego kurtki jedną ręką, drugą zaś następnie wygładziła materię i ponownie uniosła głowę. Ich twarze były blisko. Może nawet i zbyt blisko. Ambrozja w końcu całkiem zignorowała przestrzeń osobistą Victora i w ogóle niczego sobie nie zrobiła z tego faktu. Była zwyczajnie bezczelna i wybitnie pasowało to do jej persony. - Hmmm... - mruknęła i naparła ciałem na Browna, niemal wtapiając się w mężczyznę. Z tej odległości, a raczej z wyniku jej braku, czuła ciepło bijące od Victora, jego własny charakterystyczny zapach zmieszany z ulubionymi perfumami. Westchnęła cicho, niemalże rozkosznie, jakby sugestywnie nawet. Pozwoliła tej chwili trwać jeszcze jakiś czas, jakby rozkoszowała się tym specyficznym rodzajem bliskości z Brownem. Wtem odsunęła się nagle, wymierzając jednocześnie cios w splot słoneczny Victora, chcąc go tym samym zaskoczyć. Jeśli mężczyzna sparował uderzenie, Shepard wykonała kolejne. Tym razem wyżej, celując pięścią w jego bark.
Gość
Gość
Re: Port Sob 27 Kwi 2019, 16:55
- Być może jeszcze cię zaskoczę. Wole nie ujawniać wszystkich moich asów. - powiedział z cwanym uśmieszkiem. To prawda, miał jeszcze sporo pomysłów co do różnych szyfrów i kodów, którymi mógłby ją zaskoczyć. Musi jednak uzbroić się w cierpliwość, bo nie ma zamiaru jej wszystkiego od razu zdradzać. Victor chełpił się znajomością przeróżniejszych sztuczek z dziedziny Ambro, ponieważ to nie jest jego specjalizacja. W komputerach i innych technologiach jest raczej średniakiem. Znał się za to na bardziej mroczniejszej sztuce, czyli zabijaniu. Zna wiele broni, wie jak nimi walczyć, a także walczył z najlepszymi tylko po to by osiągnąć mistrzostwo w sztukach wojennych. Skrytobójstwo, przetrwanie, kamuflaż... to jest jego specjalizacja. Zbliżenie przez Ambro pewnie zauroczyło nie jednego mężczyznę. Każdy niewyszkolony samiec wpadnie w jej pajęcze sidła, kiedy to wyczeka odpowiedni moment i zaatakuje. Tak... każdy żółtodziób. Na nieszczęście córy Tanatosa Victor jest profesjonalistą w swoim fachu. Wiedział od razu, że zbliżenie dziewczyny nie jest zwykłą sympatią. Na samym początku Victor wycofał jedną nogę do tyłu, aby nabrać większej równowagi, a także rozluźnił ręce, w szczególności palce. Był gotowy na atak. Czekał. Wyostrzył także wszystkie zmysły. Czując jej dotyk na swojej skórze był w stanie wyczuć jej bicie serca. Tętno dla doświadczonego wojownika jest w stanie zdradzić bardzo wiele o swoim przeciwniku. Po tym syn Fobosa był pewny, że Ambro zaatakuje, już niedługo. Czekał cierpliwie wyczekując tej chwili. - Szanuje wykorzystanie twoich naturalnych atutów względem płci przeciwnej, ale... na mnie to nie podziała. - powiedział jak cały czas była do niego przyczepiona. Na ułamek sekundy zanim się jeszcze zdążyła od niego odsunąć wyczuł jej napięcie mięśni, które umożliwiły jej ruch. To był dla niego sygnał że musi działać. Nogami mocno zaparł się podłoża i widząc jej próbę uderzenia jedną, otwartą dłonią spróbował walnąć w nadlatujący nadgarstek, starając się utrzymać dystans, żeby żadne uderzenie go nie trafiło. Gdy wykonała drugi atak, zrobił to samo tylko tym razem drugą ręką. Wiedział, że nie mógł się bronić w nieskończoność, więc postanowił zaatakować. Wykorzystując fakt, że był od niej cięższy, a także teren na jakim się znajdowali, czyli pomost, postanowił ją do siebie "zbliżyć". Wysuniętą nogą do tyłu użył siły w dół, żeby pomost pochylił się bardziej w jego stronę. Nagła zmiana podłoża dla nieprzygotowanej osoby, powinna wyprowadzić ją z równowagi, tym samym Ambro powinna się przybliżyć do Victora. Jeżeli tak się stało Victor wyprowadził atak otwartą dłonią w jej mostek. Nie za mocny atak, bo uderzenia w okolicach serca są niebezpieczne. Miał zamiar ją tylko odrzucić na kilka metrów i uspokoić pierwsze starcie.
Ambrozja Shepard
Re: Port Pon 06 Maj 2019, 15:21
Podejrzewała, że Victor się nie nabierze na jej subtelne zagrywki. Nie był w końcu pierwszym lepszym facetem spotkanym w knajpie, lecz świetnie wyszkolonym półbogiem. W dodatku niesamowicie przebiegłym i potrafiącym rozszyfrować drugą osobę w mgnieniu oka. Uśmiechnęła się tylko na jego reakcje. Nie zamierzała też wykorzystać od razu całej swojej siły na ledwie co rozgrzewkę. Sparował jej cios, a pięść brunetki wbiła się w rękę, którą ku niej wystawił. Kolejna akcja wyglądała podobnie, zaś Ambrozja chciała w ten sposób sprawdzić, czy Victor jest dzisiejszego wieczora w formie. Nie zawiodła się. Nie sądziła, że pomost będzie aż tak niestabilnym podłożem. Od zawsze jej się wydawało, że ta drewniana konstrukcja nie jest chwiejna w takim stopniu, jak się okazała. Zaparła się jednak nogami na tyle, na ile mogła, choć nie uniknęła przybliżenia się do mężczyzny. Siła wymierzonego przez Browna ciosu uległa zmniejszeniu, gdyż odległość między nimi nie zmieniła się aż tak, jak mężczyzna planował. Ambrozja zatem przyjęła uderzenie, ale nie zrobiło na niej aż takiego wrażenia. Wykorzystała też możliwość, jaką dał jej Victor i wymierzyła lewą nogą w jego prawą, chcąc ją zahaczyć swoją stopą i pociągnąć ku sobie, aby ten stracił równowagę.
Samantha Yates
Re: Port Wto 27 Sie 2019, 16:47
/z łaźni
Samantha nie podejrzewała, że Arthur tak szybko podchwyci jej pomysł, co więcej nie spodziewała się, że będzie oczekiwał jej towarzystwa. Nie żeby miała cokolwiek przeciwko, od razu gdy tylko dostrzegła ten uśmiech na jego twarzy, poczuła jak ma ochotę utrzymać jego dobre samopoczucie najdłużej jak się da. Nawet jeżeli miałaby siedzieć i gapić się na cholerny spławik do rana. Dla Crowa była gotowa poświęcić swój zaplanowany trening i to bez najmniejszego wahania, szczególnie widząc jak syn Baldura puszcza jej łobuzerskie oczko. Dlatego też założyła swoją długą spódnicę z wycięciami, do tego top z odkrytym brzuchem po czym razem z nim opuściła koloseum. Udali się w stronę portu i chociaż Sam była pomysłodawczynią wybrania się na ryby, uznała że dopracowanie szczegółów przedsięwzięcia zostawi specjaliście. - Wypływamy? - spytała, kiedy wspólnie zbliżali się do portu, a jej spódnica falowała na delikatnym wietrze. Wszak łowić można było zarówno z łódki jak i z brzegu. Mimo, że idąc do koloseum miała wyjątkowo kiepski humor, teraz czuła się przyjemnie zrelaksowana. Zapomniała jak dobrze jej się spędzało czas w towarzystwie Arthura, a wszelkie skrajne emocje z tym związane w końcu udało jej się przyjąć i zamienić w stan ogólnie pojętej przyjemności. Co jakiś czas spoglądała na niego, sprawdzając czy humor wciąż mu dopisuje, a za cel postawiła sobie żeby tego wieczoru już nie myślał o niczym obciążającym. - Dawno tego nie robiliśmy - powiedziała w końcu, kiedy znaleźli się na pomoście. Jej usta wygięły się w delikatnym uśmiechu, za którym kryła się odrobina rozbawienia. - Spędzali czas razem. Tak po prostu - doprecyzowała spoglądając na pomarszczoną taflę wody, która rozciągała się przed nimi. - Brakowało mi tego.
Arthur Crow
Re: Port Sro 28 Sie 2019, 23:22
Czuł, że tego właśnie chciał. Spędzić te kilka godzin na totalnym odmóżdżeniu i w towarzystwie miłej osoby. Tego mu brakowało i Sam, prawdopodobnie nie zdawała sobie nawet sprawy z tego jak wielką przyjemność sprawiła Arthurowi proponując tego typu spędzenie czasu wolnego. Nie spodziewał się oporów ze strony córki Posejdona, a jeśli nawet takowe by napotkał to szybko by przedstawił jej swoje kontrargumenty. Jednak nie musiał specjalnie się wysilać w potoku słów uśmiech i błysk w jej sarnich oczach były wystarczającym potwierdzeniem. Ubrany był dość swobodnie ciemne jeansy i biały t-shirt oraz sportowe buty. Niekoniecznie było się co stroić idąc na badania kontrolne, a później wypadła łaźnia i teraz ryby. Gdyby wiedział wcześniej, że tak to wszystko się skończy zabrałby ze sobą chociażby słomkowy kapelusz. – Pewnie, że tak – lubił łowić na otwartym jeziorze znał kilka naprawdę dobrych miejsc, a także z dala od ciekawskich spojrzeń mogli nieco uciec w lasy okalające zewsząd pobliskie jeziora. Chociaż przyszła mu na myśl również wysepka kilka mil od portu na której nieraz biwakował lub szukał wytchnienia po misjach. Cisza i spokój będący niewątpliwie zaletami bezludnej wysepki nie były jedynym co ciągnęło Arthura do niej. Bowiem ta miała w swoich „czeluściach” niewielki loszek, czy też raczej skrytkę z alkoholem, którą odpowiednio kilka razy w miesiącu czy nawet troszkę rzadziej blondyn uzupełniał. Słowa kobiety nieco wyrwały go z zamyślenia i z początku lekko zaintrygowały. Zwyczajnie nie spodziewał się czegoś takiego i już chciał skwitować je żartem, lecz kontynuowała wówczas odkrył głębię tychże słów. – Nawet bardzo dawno. Cóż czas nieco odkurzyć tą część przyjemności. – Odparł uśmiechając się i wyciągnął dłoń by pomóc Sam, wejść na pokład niewielkiej motorówki, która z daleka przypominała bardziej krypę rybacką ale mimo że łódź nie mogła pochwalić się specjalnie zawrotnymi osiągami to miała sporo miejsca. Dodatkowo można było w razie gorszej pogody zejść pod pokład lub chociażby jak w przypadku Arthura trzymać cały sprzęt wędkarski i nie tylko pochowany w kufrach i schowkach w tym i przenośną lodówkę. – Mi chyba nawet bardziej szczerze mówiąc. Już niemal zapomniałem jak się wędkuje. – Odparł kiedy włączał silnik, a głuchy warkot w akompaniamencie bąbelków widocznych na powierzchni jeziora oznajmił, iż silnik jeszcze działa… – Co porabiałaś przez te tygodnie, kiedy ostatni raz się widzieliśmy? Poznałaś kogoś? – Czuł jak krypa nabiera rozpędu, a pytanie zadane w międzyczasie było dyktowane ciekawością i pewną męską śmiałością na którą nie każdy sobie pozwalał.
Samantha Yates
Re: Port Czw 29 Sie 2019, 10:16
Brunetka wolała się nie zastanawiać na ile Athur Crow pragnął konkretnie jej towarzystwa, a na ile jedynie odskoczni od codziennych problemów. Nie mogła pozwolić sobie na to aby dopuścić zbyt wiele zuchwałych myśli do swojej głowy, bo wiedziała czym to się dla niej skończy. Czuła doskonale, że może niechybnie stracić kontrolę nad wszelkimi swoimi postanowieniami odnośnie utrzymywania dystansu, jeżeli tylko Arthur jej na to pozwoli. Czy byłoby to coś złego? Być może nie, ale w końcu obiecała sobie dzisiaj, że nie będzie ani sobie, ani synowi Baldura komplikować dzisiaj życia bardziej niż to potrzebne. - Kto wie, może to właśnie dzisiaj obudzi się we mnie pasjonat wędkarstwa - rzuciła z niewinnym uśmiechem przyjmując jego pomocną dłoń i wchodząc na pokład. Bardzo dobrze znała tę motorówkę i nawet była w stanie powiedzieć gdzie Arthur trzyma poszczególne rzeczy. - Nic się nie zmieniło - uznała rozglądając się po pokładzie, a po jej ustach błąkał się delikatny uśmiech. Przypominając sobie o lodówce skrytej pod spodem postanowiła zajrzeć do środka. Być może nieco wścibsko, jednak kiedy znalazła w środku piwa uśmiechnęła się szeroko pozbawiona wszelkich wyrzutów sumienia. Wróciła do Arthura i podała mu jedną butelkę, kiedy ten już odpalił silnik swojej motorówki. - Arthur Crow jak zawsze przygotowany, wiedziałam że na twoją lodówkę zawsze można liczyć - pochwaliła go z rozbawieniem, czując jak ogarnia ją przyjemny błogi nastrój. Usiadła na pokładzie przewieszając jedną rękę przez burtę i wzięła łyka piwa dając sobie czas na zastanowienie się nad odpowiedzią na jego pytanie. Wrodzona śmiałość syna Baldura nie przeszkadzała jej ani trochę, a wręcz zawsze doceniała to, że mężczyzna potrafił mówić wprost to, na co tylko miał ochotę. Dzięki temu rozmowy z nim to była najczęściej gra w otwarte karty. Chociaż nie zawsze. - Chyba muszę przyznać, że dość mocno skupiłam się na treningach i misjach - odpowiedziała w końcu celowo omijając temat nadmiernego spożywania alkoholu i prób zapomnienia o przeszłości. Nie musiał o tym słuchać, nawet jeżeli w mniejszym bądź większym stopniu był tego świadom. - Więc nie, moje życie towarzyskie nie zyskało nikogo, kto byłby wart opowieści. - Wzruszyła ramionami dając mu do zrozumienia, że nie boleje z tego powodu po czym uniosła podbródek i przymknęła oczy, pozwalając żeby nabierający tempa pęd motorówki rozwiał jej włosy. Wyciągnęła wolną dłoń i dotknęła palcami pieniącej się przy burcie wody, czując jak jej ciało cieszy się z tego prostego kontaktu, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Otworzyła oczy i spojrzała na Arthura przypominając sobie o czymś. - Słyszałam plotki o jakimś o psie...? - uniosła lekko brwi z rozbawieniem, przesuwając spojrzeniem po twarzy blondyna z ciekawością w oczach.