Hotel The NoMad | Nowy Jork, Manhattan Sro 07 Sie 2019, 22:56
O swoim celu miała dość szczegółowe informacje, ale nie to, czego się dopuścił, że herosi go szukali. Andromeda nie wiedziała również, dlaczego wysłali tylko ją, bez żadnego wsparcia, aby pojmać drugiego półboga żywcem (co było zdecydowanie trudniejsze niż zabicie kogoś) i zawlec do obozu. Nie zamierzała jednak o to pytać. Miała doskonałe moce do podobnego zadania, a poza tym, chętnie wyrwała się do Nowego Jorku. Dawno nigdzie nie była. Niby nikt jej na siłę nie trzymał w obozie, ale ostatnio jakoś nie wychodziła. Nie dlatego, że było to niebezpieczne, po prostu skupiała się na treningach i wyznaczanych jej misjach. Gdy wyszła z portalu niedaleko Central Parku, natychmiast przypomniała sobie, jak cudowny był Nowy Jork latem. Gwar, tłok, ludzie pijący kawę na chodnikach i wszechobecne zraszacze, które w tej upalnej betonowej dżungli były szansą na chwilę ochłody. Ruszyła w kierunku Piątej Alei, ulicy, na której wszyscy byli świetnie ubrani, a osoby z telefonem na wierzchu były albo turystami, albo strzelały fotki na instagrama, albo i to i to. Można było poczuć splendor. Spokojnym krokiem szła w kierunku luksusowego hotelu The NoMad. Tam wedle danych jej informacji miał rezydować jej cel. Poprawiła przed drzwiami sukienkę i weszła zdecydowanie, z podniesioną wysoko głową, zupełnie tak, jakby również była jednym z gości. Usiadła w hotelowym lobby, zarzuciła nogę na nogę, a z torebki wyjęła książkę. Przyjęła bardziej zrelaksowaną pozę i zaczęła udawać, że ją czyta, w rzeczywistości jednak uważnie obserwowała wejście, czekając, aż znajomy ze zdjęć mężczyzna przekroczy próg.
Reinhard Sorensen
Re: Hotel The NoMad | Nowy Jork, Manhattan Czw 08 Sie 2019, 20:50
Gwar ulicy docierał do jego uszu, ale w żaden sposób nie wpływał na myśli. Nie przyjechał do Nowego Jorku, żeby zwiedzać, ani tym bardziej, żeby wtapiać się w pędzący arteriami miasta tłum. Każdy z tych ludzi miał swoje cele i kierunki, w których musiał zmierzać. Reinhard - tylko jeden. Domyślał się dlaczego został wysłany aby znaleźć tę konkretną osobę, mógł nawet zgadywać jakie wydarzenia sprawiły, że NoGods zdecydowali się na interwencję. W gruncie rzeczy nie miało to jednak żadnego znaczenia. Aidan popełnił jedno z niezliczonych wykroczeń za jakie bogowie mogli zażądać zapłaty... najczęściej w formie krwi. To był stara, skuteczna metoda, Reinhard pamiętał gdy sam odbierał należność w imieniu umywających ręce oficjeli. W obozie kiczu nie było miejsca na zabójców, takie rzeczy załatwiało się poza nim, w tajemnicy i bez świadków. W końcu herosi zajmują się tylko ratowaniem świata i walką ze złem mającym zagrozić biednej ludzkości. No i wieczną walką z własną megalomanią. Przechodząc koło witryny nieznośnie drogiego sklepu dla modystek i instagramerek strzepnął niewidzialny pyłek z grafitowej marynarki. Zawsze gdy przechodził alejami Manhattanu czuł się jak w innym świecie. Ludzie zapominający o tysiącach lat historii i tradycji, goniący za nowym szczęściem i nową wizją spełnienia. Złota rozsypanego po kieszeniach wypełniających Piątą przechodniów i mieszkańców nie widziała zapewne żadna świątynia - ani Odyna, ani Zeusa. Doskonałe miejsce, aby zapomnieć o bytach metafizycznych... czy jak ich tam definiowali ludzie. Przekroczył próg hotelu, zdawkowo kiwając głową do witającego go boya. Nie miał pojęcia, w którym pokoju rezyduje jego cel, ale zgodnie z informacjami, które dostał, w tym momencie powinien być poza budynkiem. Wystarczająco dużo czasu, żeby mentalnie przygotować się na spotkanie. Omiótł wzrokiem hol. Zaledwie parę osób, w końcu pora lunchowa, idealnie. Usiadł koło atrakcyjnej blondynki, która zapewne chciała publicznie poobnosić się ze swoją inteligencją. Wyjął telefon i zaczął przeglądać jeszcze raz informacje związane z Aidanem Lynchem.
Andromeda L. Starling
Re: Hotel The NoMad | Nowy Jork, Manhattan Pią 09 Sie 2019, 12:13
Czy czasem martwiły ją sposoby działania herosów? Tak. Czy zamierzała coś z tym robić? Nie. Starała się nad nimi nawet nie zastanawiać. Dla Andormedy kwestie ideologiczne były zbyt... Niepokojące, moralnie skomplikowane i w ogóle trudne. Kierowała się pragmatyzmem - Obóz był w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo, był jej pierwszym i jedynym domem, mieszkali tam jej bliscy. Dostrzegała trawiącą ich obłudę, ale przymykała na to oko. Były gorsze rzeczy na świecie, poza tym, herosi w gruncie rzeczy chcieli dobrze i mieli ogromne serca. Byli jednak w jakimś stopniu organizacją, a mało której organizacji udaje się uciec przed spaczeniem. Władza deprawuje, a więc na wyższych szczeblach zawsze znajdzie się ktoś, kto w imię własnych ambicji jest skłonny poświęcić własne i cudze zasady. Dlatego Starling starała się ich nie mieć. Życie było wtedy znacznie łatwiejsze. Kątem oka wyłapała ruch po swojej lewej i dostrzegła siadającego w fotelu obok bruneta. Nie poświęciła mu więcej uwagi, wracając do udawania, że czyta. Gdy kobieta znała już na pamięć kilka pierwszych na stronie zdań, przerzuciła stronę, a cel przekroczył nareszcie próg hotelu. Aidan Lynch był niezwykle przystojnym mężczyzną w średnim wieku, synem Sif, co czyniło go raczej niebezpieczną osobą. Z łatwością mógł manipulować innymi. Nie zamierzała się jednak zrażać. Miała plan i pozostało go tylko wyegzekwować. Andromeda zaczekała chwilę, obserwując, gdzie skieruje się półbóg, którego miała za zadanie porwać i oddać w ręce władz Obozu. Niestety zamiast prosto do pokoju, udał się do baru. Kobieta stłumiła westchnięcie i znów przerzuciła stronę. Kiedy tylko Aidan zniknął z jej oczu, zatrzasnęła książkę, podniosła się i schowawszy ją od niechcenia z powrotem do torebki, poszła za nim. Starling szybko wyłowiła go spojrzeniem spośród gości, co nie było trudne, bo jako jeden z niewielu zajął miejsce przy ladzie barowej i zamówił single malta na lodzie, jak na typowego rezydenta luksusowego hotelu przy Central Parku przystało. Również podeszła do lady i poprosiła o French 75. Dżin najbardziej lubiła czysty, ale chciała stworzyć pozory uwodzicielskiej kobiety biznesu. A takie chyba raczyły się bardziej wyszukanymi drinkami niż jałowcówka prosto z butelki. Podziękowała za koktajl i poprawiła sukienkę, szykując się do nawiązania kontaktu z Lynchem. Jako dziecko Sif prawdopodobnie był przyzwyczajony do tego, że kobiety (i pewnie mężczyźni również) nieustannie go kokietowały, więc podobne zachowanie z jej strony nie powinno wzbudzić podejrzeń.