Informatorzy Nogods dostają cynk o trasie jaką będzie podążał konwój z zaopatrzeniem dla obozu. Midnight nie waha się z decyzją o działaniu i wyznacza niewielką grupę do przejęcia transportu oraz eliminacji ewentualnej eskorty.
Współrzędne, które otrzymaliście od tajemniczego informatora zaprowadziły was na tereny pogranicza niebezpiecznie blisko granicy z obozem jednak wystarczająco daleko na to, by uniknąć ewentualnego wykrycia, a przynajmniej było mniejsze prawdopodobieństwo. Na miejsce dotarliście na godzinę przed świtem znajdowaliście się na skalistym wzniesieniu porośniętym z rzadka drzewami z góry mieliście idealny widok na obozujący konwój. W jego skład wchodziły dwa tradycyjne drewniane wozy przystosowane od przewozu oręża, stali i różnego rodzaju materiałów. Do wozów tych zaprzęgane były sporej wielkości konie, które teraz pasły się swobodnie na łące kilka metrów od biwakujących istot o dziwo żadna z nich nie spała, a przynajmniej na to wyglądało z waszej perspektywy. Siedzieli wokół ogniska, a dźwięk harmonijki mieszał się z cichym śpiewem i ćwierkaniem okolicznych ptaków. Wspomniane persony ze wzgórza wyglądały jak dzieci, lecz bynajmniej dziećmi nie były. Krępe ciała, brody i widoczna nawet z tej odległości broń dawała jasny sygnał, że mieliście do czynienia z krasnoludami, które zawędrowały na ziemię ze swego wymiaru. Niewątpliwie przeszli przez jakiś starszy i zapomniany portal i wylądowali w głębi otaczającej was puszczy. Tym co jednak mogło przykuć wasz wzrok była niewątpliwie wielka bo mierząca ze cztery metry wysokości skała, która po dłuższej obserwacji okazywała się poruszać, a nawet wydawać bliżej nieokreślone dźwięki. Siedziała nieopodal wozów w pewnym oddaleniu od reszty załogi i była ustawiona tyłem do was. Niewielkie zarośla i młode drzewa dawały wam schronienie, a wzgórze stanowiło idealny punkt obserwacyjny, lecz musieliście się spieszyć z akcją. Tuż za rzeką rozpościerało się terytorium obozu, a herosi mieli w swym zwyczaju poranne patrole. Wprawdzie było ich znacznie mniej niż grzybów w lesie to jednak rozsądek ostrzegał przed ryzykiem. Tym bardziej, że ciężarówki po waszą zdobycz miały stawić się przed dwunastą, a współrzędne co do miejsca załadunku otrzymacie w momencie przejęcia ładunku. Prawa dłoń Midnight’a, człowiek od „brudnej roboty” przed akcją uciął sobie krótką pogawędkę z panną Black, którą powiadomił, że bardzo im zależy na tej dostawie i korzystnie w dalszej perspektywie jej rozwoju w szeregach Nogods będzie jeśli nie zawiedzie.
Zasady: - W pierwszym poście uwzględniacie ekwipunek czyli co wasze postacie mają na sobie, ze sobą i tak dalej... - Odpisy maksymalnie do 3 dni od ostatniego posta MG, wyjątkiem nieobecność zgłoszona bezpośrednio MG w przeciwnym razie przejmuje postać. - Kolejność odpisów dowolna. - Proszę o zwięzłe i treściwe posty do 380 słów. Doskonale wiem, że stać was na ściany tekstu, lecz umówmy się na szybką akcję, bez wracania myślami do tego co postać jadła trzy dni temu na śniadanie. ^^ - Powodzenia!
Gość
Gość
Re: Wodospad Wto 23 Kwi 2019, 10:11
Spokojnie wpatrywała się w malutki obozik, który sobie transport zgotował. Byli w ten sposób, jej zdaniem, łatwym celem, ale najbardziej obawiała się tego, że zaraz mogą zleźć się obozowicze półbogowie. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, jej czarny płaszcz nie wydał ani jednego szelestu. Odsunęła się powolutku od krawędzi i cichutkie stuknięcie jej czarnych butów na obcasie dobiegło tylko ich uszu. Mieli wybrać się na tą misję w trójkę, ale ktoś stchórzył, musiała jednak zachować zimna krew. Wzięła głębszy oddech i spojrzała w stronę ogromnej skały, która na "martwą" nie wyglądała. Nie chciała skrzywdzić koni, były im w sumie potrzebne. Złapała za swoją drewnianą bransoletkę i zerknęła na Jason’a. - Trzeba to zrobić szybko i po cichu. Jeśli ich oślepimy i jakoś zwrócimy uwagę tamtego o - wskazała podbródkiem na lekko poruszający się element - możemy mieć przewagę. Musimy też tam jakoś zejść, nie spłoszyć koni... - powiedziała do swojego towarzysza omiatając jeszcze raz transport, który mieli zaatakować, wzrokiem. Skała niby dawała im przewagę, ale też nie mogli na niej bezpośrednio polegać - jeśli był to troll, mogli go wykorzystać. Tylko potem sami musieliby się z nim rozprawić. Drzewa dawały im schronienie, ale jeśli podejdą za blisko i dadzą siebie wykryć, mogą się spotkać z kontr-atakiem. A gdyby ich zwabić w jedno miejsce? I konie i osoby pilnujące wozów będą zainteresowane światłem. Wykorzystanie zdolności Jason’a mogło im pomóc w odłączeniu od siebie tych dwóch grup i spokojne wyeliminowanie przeciwników. Palcami lewej ręki sprawdziła, czy pistolety przy jej pasie, który opinał płaszcz trzymają się dobrze, czy ma zapasowe magazynki i gdy była już pewna spojrzała na Jason’a.
> Prosiłabym o przedstawienie odległości, która dzieli nas od transportu. Prosiłabym również o przedstawienie wysokości, na której się znajdujemy.
Jason Lloyd
Re: Wodospad Wto 23 Kwi 2019, 12:59
Jason leżał na brzuchu, przez lornetkę patrzył na obóz pod nimi. Będąc w tej pozycji napierśnik go trochę uwierał. Strażnicy konwoju siedzieli przy ognisku i chyba dobrze się bawili. Raczej nie spodziewali się ataku. - Krasnoludy. W bezpośrednim starciu możemy mieć kłopoty, jeśli zaatakują nas wszyscy na raz. Lepiej będzie jeśli odciągniemy część z nich. Przypomniał sobie, że zarówno on jak i Wreckless lubią używać pistoletów. - Będzie trzeba do nich zejść, strzały mogą spłoszyć konie... Popatrzył na skałę nieopodal obozowiska. - ...i przyciągnąć uwagę tamtego gościa. Jason nerwowo dotknął swojego sygnetu. Nie licząc dwóch pistoletów, to jego kolejna broń. Sprawdził nóż i małą apteczkę przypięte do pasa. Nawet jeśli by chciał, już nie było czasu na zmianę ekwipunku. Czasami zerkał w kierunku rzeki. - Przydałby się ktoś trzeci.
> Swój ekwipunek napisałem w character sheets w moim profilu
Ostatnio zmieniony przez Jason Lloyd dnia Nie 12 Maj 2019, 11:29, w całości zmieniany 10 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Wodospad Pią 26 Kwi 2019, 10:09
Odległość jaka was dzieli od obozu to na oko 30 metrów, natomiast wysokość na której się znajdujecie to blisko 20 metrów zatem nie jest to zbyt wysokie wzgórze, lecz ma strome zbocza, a przynajmniej te na krawędzi, którego się czaicie. Skały oraz młode drzewa skutecznie maskują waszą obecność, a krasnoludy do dalekowidzów nie należą więc kolejna przewaga po waszej stronie. Kiedy tak planowaliście próbę ataku obozowicze bawili się w najlepsze, a po śmiechach jakie docierały do waszych uszu mogliście podejrzewać, że niektórzy spośród nich są lekko wstawieni. Oczywiście krążą plotki, że pijany krasnolud jest groźniejszy od trzeźwego bo mniej myśli, a więcej działa jednakże alkohol ma również inne uroki o których warto pamiętać. Skała, którą byliście zaniepokojeni nie ruszała się z miejsca jedynie czasem łbem obracała to na prawo, to na lewo, lecz bardziej zainteresowana była pilnowaniem pasących się koni niżeli obserwacją zbocza i jego okolic. Gromadka miała proste zadanie o świcie pakowali obóz i ruszali w górę rzeki kilka mil od wielkiego wodospadu znajdował się drewniany most łączący dwa brzegi, ot proste i byli blisko celu więc mogli pozwolić sobie na chwilę wytchnienia stąd te śpiewy i dłuższy postój.
Zasady: - Czas na odpis macie do poniedziałku (29.04) - W razie jakichkolwiek wątpliwości począwszy od siły wiatru, a skończywszy na położeniu geograficznym proszę pisać na pw MG. - Kolejka dowolna
Jason Lloyd
Re: Wodospad Pią 26 Kwi 2019, 22:07
Było ciemno, ale to nie miało potrwać długo. Za jakąś godzinę będzie świtać. Musieli się pospieszyć. Spojrzał przez ramię na Wreckless i powiedział: - Mam plan. Zejdziemy na dół, ukryjemy się między drzewami i ja z ukrycia będę w nich ciskał małymi kulkami światła. Z pozycji leżącej Jason szybko zerwał się na równe nogi. - Potem gdy się wkurzą, stworzę większą kulę i puszczę ją w las. Będę ją kontrolował z odległości i gdy oni będą na niej skupieni, wybijemy ich jeden po drugim. Odwrócił się do dziewczyny. - Co o nim myślisz? Jakieś sugestie? Choć plan był bardzo prosty to Jason był z niego dumny.
Ostatnio zmieniony przez Jason Lloyd dnia Wto 07 Maj 2019, 23:10, w całości zmieniany 3 razy
Gość
Gość
Re: Wodospad Nie 28 Kwi 2019, 15:07
Nie mieli zbyt dużo możliwości, a musieli działać prędko, jeśli chcieli przejąć transport. Zeskoczyć nie mogli, musieliby się przedrzeć na około przez las, który był mimo wszystko po ich stronie. Zastanawiała się jeszcze głęboko czy by nie podpalić kawałka lasu, ale odrzuciła ten pomysł, przyciągnęłoby to szybko uwagę obozowiczów. Zerkając co jakiś czas na ogromną skałę, która nie wyglądała na pierwszy rzut oka zbyt groźnie. Pozory mylą, więc musieli mieć i na nią jakiś plan. Krzyżując ręce na klatce piersiowej i stojąc w lekkim rozkroku spojrzała na Jason’a, lekko potakując przy tym głową. -Dobra, a byłbyś w stanie sprawić, żeby te światła przybrały wygląd kobiet? - spytała podchodząc powoli do chłopaka i nastawiając ucha. Wyglądało na to, że krasnoludy były już nieco wstawione. Wystarczyło tylko dobrze nimi zmanipulować. -Jeśli tak, nie ociągaj się. Nawet jeśli zrobisz kilka takich postaci będzie to nawet korzystniejsze. Odprowadź ich daleko w las. A ja każdego po kolei zabiję, tak by nie zauważyli. Im ciszej to wykonamy tym lepiej. - zaanonsowała i odwróciła się tyłem do chłopaka idąc po cichu już w dół. Pytanie o plan puściła mimo uszu, martwiła się wciąż o trolla. Wciąż nie wiedzieli co z nim zrobić. Może, to samo? Albo po prostu z grubej rury go zaatakować? Przygryzła dolną wargę i spojrzała na chłopaka przez ramię. Wskazała podbródkiem na skałę, która teraz się już nie ruszała. -Oślepiamy i od razu atakujemy. On broni koni nie wiem, czy zauważyłeś. A one są nam mimo wszystko jakoś potrzebne, musimy przenieść transport we wskazane miejsce. - odparła i zatrzymała się na chwilę. No właśnie, on broni koni. One się mogą spłoszyć, musieli pomyśleć o tym inaczej. - Albo... wiem. Nie zostawiajmy ciał krasnoludów z tyłu. Weźmy je i zaproponujmy, że my weźmiemy konie, a on sobie będzie mógł te krasnoludy zjeść. A teraz chodź, nie ociągajmy się. - rzuciła prędko wchodząc między drzewa i kierując się ostrożnie w stronę obozu krasnoludów.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Wodospad Sro 01 Maj 2019, 02:49
Wasza mała narada przed walką odbywała się we względnej ciszy, a to co ustaliliście to wasze. Świt zbliżał się wielkimi krokami, a presja czasu robiła swoje. Schodząc ostrożnie ze wzgórza nie napotkaliście większych problemów. Z resztą świat nie tonął już w mroku, a półmrok w jakim się poruszaliście nie stanowił przeszkody by nie dostrzec wystającego z ziemi korzenia, czy też większego kamienia. Minusem natomiast było to, że kontury waszych sylwetek odznaczały się na tle młodych drzew. Jednak zeszliście ze wzgórza bez większego problemu i wykrycia. Z miejsca w którym staliście rozpościerał się widok na obozujących, którzy znajdowali się na wprost was jakieś 16 metrów od miejsca w którym obecnie staliście. Waszą pozycję maskowały zarośla jednak i tak zalecam kucnąć bo z tej odległości nawet osoby obdarzone tak doskonałym wzrokiem jak krasnoludy mogą was dostrzec. A skoro o nich mowa to śpiewy nie cichły jeno repertuar uległ modyfikacji i teraz na ruszt wskoczyły nieco smutniejsze ballady o czasach minionych, straconych towarzyszach broni i chwale niskiego ludku. Skała w której widzieliście trolla znajdowała się na lewo od was w pewnym oddaleniu od reszty załogi. (na oko 13 metrów w linii prostej) Z obecnej perspektywy widzieliście jej jakże urodziwy profil. A uwagę dzieliła między doglądaniem koni i drapaniem się wielką łapą po łysym łbie. Pasące się zwierzęta nie wyczuły jak na razie waszej obecności i zajęte były mieleniem trawy.
Zasady:
- Czas na odpis macie do: 04.05 (różnie to teraz z czasem będzie więc na luzie ^^)
Jason Lloyd
Re: Wodospad Sro 01 Maj 2019, 13:59
Razem z Wreckless powoli zeszli ze wzgórza. Dla Jasona widzenie w ciemności nie było problemem, więc z łatwością omijał wszystkie małe przeszkody. Ukrył się miedzy drzewami, w zaroślach i od razu zabrał się do roboty. Stworzył kulę światła i zaczął formować ją w kształt podsunięty mu przez Wreck. Udało się stworzyć coś co dawało co najwyżej sugestię niskiej, barczystej kobiety z wielkimi piersiami i tyłkiem, tak jak lubią krasnoludy. Zrobił dwie kolejne. - Jeszcze tylko mały detal. Dodał im brody. - Wszyscy wiedzą, że kobiety krasnoludów też mają brody. Popatrzył na swoje twory i pomyślał, że mogły wyjść lepiej. Wyglądały trochę jak Kim Kardashian, tylko że Kim to hobbit, a nie krasnolud. Ale pijane krasnale i tak nie zauważą, poza tym obecna pora działa na ich korzyść. Niedługo zacznie świtać. W nocy przy świetle księżyca, o wiele łatwiej jest kogoś dostrzec, a przy wschodzie lub zachodzie słońca wszystkie kolory zlewają się w jedną pomarańczowo-burą papkę. Jason rzucił paroma małymi kulami światła w krasnoludy, by zwrócić ich uwagę i czekał na reakcję. Popatrzył na Wreck. - Może ukryjmy się na drzewach
Ostatnio zmieniony przez Jason Lloyd dnia Wto 07 Maj 2019, 23:09, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Gość
Re: Wodospad Sob 04 Maj 2019, 11:44
Powolutku, bardzo ostrożnie stawiała kolejne kroki w miejscu, gdzie wcześniej znajdowały się stopy Jason’a. Wydawanie jakichkolwiek dźwięków mogłoby zbyt bardzo zwrócić na nich uwagę krasnoludów. Schowała się za dość sporym krzakiem i wyściubiła nosa zza drzewa, które stało tuż obok. Przyglądała się uważnie poczynaniom krasnoludów, liczyła w środku, że ich plan się ziści. Dodatkowych problemów mogli sobie narobić tylko pochopnymi i nieostrożnymi krokami. Obróciła się delikatnie, tak by mieć na oku Jason’a i teren, na który rzucił kule światła. Wywróciła oczami, widząc u tych tworów brody i skuliła się bardziej za krzewem. -Dobra, do dzieła. Wybijamy ich po cichu i od tyłu. Tak, by żaden nie zauważył co się dzieje. - wyszeptała cicho i złapała lekko za bransoletkę na swojej prawej ręce. Przyzwała swój miecz i zamykając na chwilę oczy starała się wsłuchać w otoczenie. Była gotowa do zajścia krasnoludów od tyłu i podcięcia im gardeł. Była gotowa do walki, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Odetchnęła głęboko otwierając po kilku sekundach oczy. Szkoda tylko, że krasnoludy zbyt szybko nie chodzą, że pora dnia im nie sprzyjała, ale musieli przełknąć to wszystko, odebrać transport i nie dać się przy okazji zabić. -Można by było, ale czy masz pistolety z tłumikami, bądź łuk? Nie ma sensu, skoro chcemy ich zaatakować po cichu. - wyszeptała w stronę Jason’a patrząc na niego z politowaniem. Co jak co, ale w aktualnej sytuacji wejście na drzewo tylko ich bardziej zdemaskuje i przysporzy kłopotów. Jeśli nie będą się zbytnio wychylać zza krzaków i drzew nie będzie problemu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Wodospad Pon 06 Maj 2019, 04:49
Skryci za ścianą młodego lasu knuliście jak tu podejść i załatwić sprawę we względnej ciszy i sprawnie. Wnet i przeszliście do wdrażania planu w życie. A niewielkie barczyste kobiety z brodami pojawiły się między drzewami rozjaśniając swym blaskiem półmrok w którym byliście skryci. Krasnoludy zajęte swoimi sprawami w ostatnim momencie dostrzegły lecące w ich stronę kule światła dwie z nich natknęły się na brodaczy nie wyrządzając im żadnej krzywdy rozpłynęły się w powietrzu. Momentalnie dobry humor prysł, a irytacja i zaskoczenie pojawiły się na twarzach wojowników. Po chwili cisz jaka zapadła jeden z nich łysy jak kolano i z rudą brodą zaplecioną w gruby warkocz sięgający pasa wstał. – Ki diabeł!? – Warknął bardziej do siebie niżeli do towarzyszy, lecz i oni mieli zacięte miny. – Rusałki, Nimfy, czy inne elfie gówno? – Zastanowił się na głos i podrapał dłonią po łysym czerepie. Widząc jak między drzewami coś świeci i próbuje ich zwabić zasępił się. – Oli, weź podejdź i przepłosz straszydła. Zachciało się cholernym duszkom wychodzenia o świcie z matecznika... – dodał do wypowiedzi kilka jeszcze epitetów w swym rodzimym języku podkreślając tym samy co sądzi o czymś co w jego mniemaniu raziło światłem na kilometr i kształtem przypominało beczkę z piwem. Uznał to za jakąś elfią fantazję i dziwactwo z jakiego słynie ta rasa. Oli, pulchniutki krasnolud o bujnej grzywie kasztanowych włosów, był najmłodszy z całej czwórki. Do polecenia Shelldona zbierał się z pewnym oporem, gdyż w głębi ducha bał się magi, czarów i złych uroków, lecz polecenie szefa było rozkazem, którego nie ośmieliłby się złamać. Ruszył w stronę drzew. – Młody! Łap – jeden z kompanów rzucił mu pięknie zdobioną samopowtarzalną kuszę automatyczną, która załadowana na dziesięć bełtów stanowiła jeden z bardziej śmiercionośnych wynalazków podziemnego ludku. Pulchny krasnolud pokonał zaledwie połowę drogi między obozowiskiem, a lasem. Był wyraźnie zdenerwowany, a strach dodawał swoje cztery grosze, gdyż była to jego pierwsza wyprawa i działał w niemałych nerwach. Czując tym bardziej wzrok swych kompanów na plecach, bez większego namysłu sięgnął po elegancką broń i pociągnął serią po zjawach, które przeszyte bełtami rozpłynęły się w powietrzu. Kilka z bełtów poleciało w waszym kierunku niemniej jednak na wasze szczęście trafiły w drzewa nie robiąc wam krzywdy. Pulchniutki krasnolud nieco zdyszany podbiegł do reszty. – Szefie co to za czary?– spojrzał nic nierozumiejącym wzrokiem na rudobrodego. – Korg ty stary capie chodź tu! – Shelldon, zignorował słowa młodzika i krzyknął do trolla, który akurat dłubał sobie w uchu i chwilę minęło nim zorientował się, że ktoś go woła. – Korg... nie być cap, Korg jest troll i pilnuje koni – skała przemówiła głosem dość wyraźnym jednak posłuchała rozkazu i podeszła do krasnoludów, którzy wyglądali tak jakby ktoś zakosił im zapas węgla na zimę. Wystarczyły porozumiewawcze spojrzenia, by stawili się w gotowości, byli elitą. Wysłano ich z transportem dla obozu i zamierzali wypełnić swoje zadanie. – Czujesz elfi odór? – jeden z krasnoludów zadał pytanie trollowi, który spojrzał na niego i wolno przeczesał teren wzrokiem głośno przy tym oddychając. – Nie…, elfy nie. Wiewióry tak. – Odparł nieco niepewny tego czy dobrze odgadł od jakiegoś czasu męczył go katar i nic nie mówił Shelldonowi, by go nie drażnić wiedział bowiem, że zdenerwowany krasnolud jest gorszy od jego baby. Więc strapiony nieco tymi myślami Korg spuścił głowę i nie odzywał się. Krasnoludy natomiast stojąc w półkolu przodem do linii drzew próbowały dostrzec ewentualne zagrożenie, lecz niestety niczego nie widziały. Alkohol i oczy, które nie przywykły do tego typu oświetlenia nie pomagały. Jednakże zręczne dłonie bardzo szybko dobywały toporków i pociągały za spusty kusz. Musieliście działać ostrożnie by nie skończyć jak naszpikowany strzałami manekin ćwiczebny. Zasady:
Czas na odpis macie do: 08.05
Jason Lloyd
Re: Wodospad Wto 07 Maj 2019, 23:08
Plan nie zadziałał. Zamiast wejść między drzewa, tak jak zaplanował razem z Wreckless, krasnoludy zwarły szyk i zawołały trolla. Pulchny krasnolud, karły nazywały go chyba Oli, wyraźnie przestraszony tymi tworami strzelił w nie całą serią. Bełty przeszły na wylot, a światło się rozpłynęło. Jeden bełt przeleciał niedaleko Jasona. Po plecach chłopaka przeszedł dreszcz. Nawet po pijaku potrafią celować, jeśli tylko wiedzą gdzie jest ich cel. Zwrócił się do Wreckless i powiedział szeptem. - Musimy ich okrążyć. Odwrócę ich uwagę, a ty zajdź ich z prawej. Ciągle ukryty za krzakami, stworzył kolejną kobiecą postać, tym razem bez brody. Puścił ją w lewą stronę, trochę przed linię drzew, ściągając uwagę krasnali. Przez chwilę się przyglądały, ale nie trwało to długo i wypaliły całą serią z kusz. Jason przyspieszył nieco swoje dzieło, by chłopaki mieli więcej zabawy. Zaraz za nim rzucił dwie kule, nieco większe od jego pięści i kolejne dwie w stronę krasnoludów, szczególnie celował w głowę tego łysego, z rudą brodą, wydawał się ich przywódcą. Nie uniknie pędzącego światła. Trafienie oszołomi go zwiększając szansę na atak. Od razu po tym ukrył się za drzewem. Kątem oka widział jak Wreckless przemyka się do ogniska. Gdy krasnoludy były zajęte strzelaniem, Jason zaczął podchodzić do nich bliżej. Gdy zobaczył, że ma wolną drogę przeturlał się do najbliższego drzewa, około 3 metrów od niego
Ostatnio zmieniony przez Jason Lloyd dnia Czw 09 Maj 2019, 09:50, w całości zmieniany 5 razy
Gość
Gość
Re: Wodospad Sro 08 Maj 2019, 00:26
Nie mogli się długo zastanawiać, ich misja zależała od tego jak szybko zareagują. Odetchnęła głęboko, musiała się skupić i nie dać się przy okazji zabić. Mimo iż krasnoludy były trochę podpite, to jednak miały dobry słuch. Poczekała chwilę, aż Jason zwróci uwagę przeciwnika i skoczyła do drzewa oddalonego o dwa metry od niej. Przeturlała się przez prawy bark i szybko przytuliła do kory. Schowała się za drzewem nim licząc wdechy i wydechy. Krasnoludy były skupione na tworach Jason’a musiała to wykorzystać. Wykorzystała swoje zdolności odziedziczone po matce, Hel. W powietrzu przed nią wytworzyło się pięć kolców, które mimo iż były kościane, to były bardzo ostre. Zamknęła na kilka chwil oczy i gdy usłyszała wystrzały bełtów i wyczuła moment, gdzie krasnoludy musiały przeładować swoje bronie wychyliła się bardzo delikatnie zza drzewa i wykorzystując całą swoją siłę i nauki wycelowała pierwszy kolec w najbliższego jej krasnoluda. Oberwał w szyję. Drugi kolec poleciał w kierunku kolejnego krasnoluda i wbił mu się między oczy. Trzeci i czwarty kolec wycelowany był w głowy reszty krasnoludów. Gdy przeciwnicy padli na ziemię odetchnęła cicho, lecz nie na długo. Piąty kolec złapała w dłoń przyciskając do klatki piersiowej. Schowana za drzewem liczyła na to, że troll się nie oburzy i ich nie z szarżuje. Na wszelki wypadek nie wyściubiała nosa zza swojej kryjówki i czekała. Na rozwój dalszych wydarzeń.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Wodospad Sob 11 Maj 2019, 03:02
Oli, niewątpliwie wstydził się paniki jaka zawładnęła nim, kilka chwil temu. Był skupiony jednak na celu, a tego nie widział jak na razie. Polanę od gęstwiny lasu dzieliła nierówna linia od siedmiu do pięciu metrów. Wiedział zatem, że musi się skupić w milczeniu przeładował kuszę. Jego kompanii przygotowani na najgorsze stali gotowi na atak celując w półmrok. Ustawieni w półkolu chronili się wzajem. Dodatkowo Korg stojący jakieś dwa metry od wojowników zrozumiał z lekkim opóźnieniem powagę sytuacji i sięgnął ręką po buzdygan znajdujący się u pasa. Broń wielka i niezwykle niebezpieczna w rękach tego olbrzyma wydawała się zabawką, którą machał jak gdyby ta była zrobiona z plastiku. – Słyszeliście to? – zapytał jeden z krasnoludów i spojrzał pytająco na kompanów. Jednak jego pytanie szybko zgromił wzrokiem rudobrody nakazując gestem dłoni ciszę. Widząc pędzące w nich kule światła krasnoludy nie złamały szyku stały jak stać powinny jedynie uchyliły się. Jeden tylko z posłanych pocisków trafił celu, a raczej prawie trafił. Shelldon, wykonał unik w wyniku czego świetlna kula Jason'a, trafiła jednego z kompanów rudego. Ten ze stoickim spokojem przyjął atak na pierś i spoglądał bez większego wyrazu na rozpływające się promienie światła na płycie pancerza. Kolejne pociski spłynęły po obrońcach jak grad po kamiennym murze. Nie robiąc im żadne szkody. – To nie żadne elfy i inne wiewióry. Znam ja ci te lasy na tyle dobrze by wiedzieć, że takich szkodników tu nie znajdziesz. To ludzie, a raczej bękarty bogów – ochrypły i chłodny jak styczniowy głos Shelldona, przerwał ciszę jaka zapadła po wymianie ciosów. Wnet krasnolud sięgnął za pas i rzucił w stronę półboga granatem ognistym. Dostrzegł już wcześniej skąd nadciągał ataki. Wiedział jeszcze coś ten kto ich atakuje nie robi tego w pojedynkę. – Chłopaki spinajcie półdupki zaraz będzie jatka – oświadczył uśmiechając się wilczo. Rudy wiedział co gadał chociaż nie mógł widzieć panienki Black, która niczym ninja zakradała się od flanki by uderzyć na nieprzygotowanego wroga, sprytne. Kolce przecinając powietrze zaświszczały. Pierwszy z pocisków natrafił w biednego grubiutkiego Oliego, który pisnął z bólu, kiedy ostre jak brzytwa "coś" przecięło skórę na boku czaszki, a spod bujnej grzywy zaczęła sikać krew, nie stracił jednak koncentracji i idąc za przykładem swego kapitana rzucił granatem ognistym w stronę skąd jak domniemywał nadleciał pocisk. Drugi i trzeci również miały to szczęście, że sięgnęły celu, lecz nie z wynikiem jakiego wojowniczka oczekiwała. Trafiły, a to w naramiennik, a to w stal napierśnika, krusząc się przy uderzeniu. Czwarty przeleciał między krasnoludami i wbił się w pieniek drzewa, pękając przy uderzeniu na pół. Cisza jaka zapadła przerwał najpierw jeden, a chwilę później drugi huk granatów ognistych, które eksplodowały ogniem. Jason, znalazł się w dużo poważniejszych tarapatach niżeli Lotus, ta jak widać skutecznie skryta nie zdradziła swej pozycji. Natomiast chłopak został ogarnięty ogniem z dwóch stron. Płomienie sięgały metra półtorej i otaczały półkolem syna Heliosa, odgradzając go tym samym od krasnali. – Tam! – jeden z krasnoludów krzyknął i wskazał palcem drzewa za którymi ktoś się krył. – Korg, bierz go! – Troll w mig zrozumiał polecenie i bursztynowymi ślepiami zlustrował małą kępkę zarośli i niewielkich drzew. Ruszył z początku wolno, lecz rozpędzał się z każdą chwilą, by w ostateczności przejść przez zarośla i kilka mniejszych drzew jak dywizje pancerne III Rzeszy po Francuskich jednostkach, szybko i bez litości.
Zasady:
Odpis do: 14.05
Troll atakuje Lotus, krasnoludy NIE wiedzą, że jest to kobieta, bo i skąd?
Jason Lloyd
Re: Wodospad Sob 11 Maj 2019, 20:46
Ja pierdolę. To reakcja Jasona, gdy zobaczył jak zadziałało jego "odwrócenie uwagi". Czyli aż za dobrze. Cała uwaga była skierowana tylko na niego. Czuł się jak gwiazda w blasku fleszy. Nigdy nie lubił takiego uczucia, szczególnie teraz gdy jest obiektem zainteresowania czterech krasnoludów z kuszami automatycznymi i wielką kupą mięcha za plecami. Raczej nie było już szans na ukrycie się, a przeciwnicy znali jego pozycję, więc chłopak postanowił przejść do ofensywy. Dobrym pomysłem było dalej odwracać uwagę krasnali, bo wydawało się, że jeszcze nie odkryli gdzie ukrywa się Lotus. Wyjął pistolety z płaszcza i wycelował do czterech knypków przez krzaki, gdy zobaczył że jeden z nich rzucił czymś w jego kierunku. Przed nim wybuchnęła kolumna ognia. Jasona przeszedł dreszcz. Było blisko. Sprawdził czy ma łatwy dostęp do magazynków swoich broni i rozejrzał się za możliwością zmiany pozycji. Wóz krasnali był dosyć blisko, lecz nie na tyle by mógł się do niego dostać jednym skokiem. Był odgrodzony od swoich celów ścianą ognia. Musi ich okrążyć Po drodze było na szczęście kilka drzew i krzaków za którymi mógł się skryć. Jeśli się pod nimi przeczołga, przeciwnicy nie powinni zauważyć gdzie jest. Drugi raz coś wybuchło, ale się tym nie przejmował. Troll chyba się zorientował co się dzieje, bo podszedł do ogniska i wyjął maczugę zza pasa. Jeden z krasnoludów wskazał palcem prosto na krzaki w których prawdopodobnie siedziała Lotus, a troll zaczął biec w ich kierunku. Jason nie potrafił zatrzymać pędzącego trolla, a na pewno nie z tej odległości. Niestety, dziewczyna musiała poradzić sobie sama. Z braku lepszych opcji zaczął atakować. Jason przylgnął do ziemi, by knypkom było trudniej go trafić i od razu wypalił z broni do czwórki przed nim. Kule rozszarpały napierśnik tego najbardziej po lewej, razem z osobnikiem w środku pancerza i mocno zraniły w ramię jego towarzysza zaraz obok. Z ręką w kawałkach nie będzie mógł unieść kuszy. Widząc swoją szansę przeskoczył do następnego drzewa (oddalonego około 3 metrów na lewo od niego) z gęstymi krzakami. Potem szybko przeczołgał się pod krzakami o kolejne 3 metry w kierunku krasnoludów, zbliżając się do wozu. W sumie zbliżył się o około 4 metry w linii prostej do swoich przeciwników, wprowadzając ich w zasięg swoich ognistych mocy. Jason popatrzył na dziurę w drzewach zrobioną przez trolla, miał nadzieję że Lotus sobie poradzi.
Gość
Gość
Re: Wodospad Nie 12 Maj 2019, 23:26
Obrót spraw na misji wcale nie zadowolił Lotus. Klęła pod nosem, tak cicho, że raczej nawet mysz kościelna by jej nie usłyszała. Przygryzła mocniej dolną wargę, a gdy usłyszała ciężkie kroki w swoim kierunku zdębiała. Dlaczego w jej stronę? Czyżby się odsłoniła? Jak? Nie wychylała się, nie robiła żadnego poważnego ruchu, kolce unosiły się same w powietrzu. Ale nie była to teraz pora na takie przemyślenia. Jeśli nie chciała zginąć musiała szybko myśleć. Schowana za drzewem przeturlała się do większego drzewa stojącego tuż obok. Ubrudziła się przy tym niemiłosiernie. Kucnęła przy konarze i obserwowała od boku co się dzieje. Skoro troll szedł w kierunku, w którym przed sekundą była, mogła go wykorzystać na swoją korzyść. Liczyła w myślach kolejne sekundy, a gdy monstrum przeszło obok niej ta szybko ubrudziła sobie ziemią twarz i udając zmęczenie i smutek podniosła się powoli z ziemi. -T-trollu! Ratuj!... Ź-źli mnie gonią...! - udawała zasapaną, przemęczoną dziewczynę z lasu. Ten trick mógł się udać, ale musiała dobrze odegrać swoją rolę. Zawzięła się więc i wbijając paznokcie w skórę na dłoni uroniła łez. Zaszlochała cicho i rozmazując jeszcze bardziej brud na twarzy wraz ze łzami zatrząsła się jakoby z zimna. Przyciągnęła do siebie krańce płaszcza, który ją opatulał i z przerażeniem w oczach zaczęła się rozglądać dookoła, udając, że obawia się czegoś co może zaraz nadejść. Gdy usłyszała strzały Jason’a uznała, że będzie to idealna przykrywka. Krzyknęła głośno z przerażenia i chowając się za trollem zakryła twarz. -G-gonią mnie... to oni strzelają!... - wydyszała szybko i schowała kościany kolec do rękawa płaszcza, mając go w razie wypadku przy sobie. Gdy troll rozglądał się dookoła ona mogła szybko ocenić sytuację i delikatnie klepiąc go w rękę rzekła: - P...prędko...! Oni już tu są... - pospieszyła trolla, żeby ten ruszył się do przodu, w stronę ogniska oraz krasnoludów.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Wodospad Wto 14 Maj 2019, 17:58
Jason: Czułeś na ciele żar płynący od płomieni, które odgradzały cię od krasnoludów i waszego celu. Chaotyczne języki ognia coraz śmielej podpełzały w twoją stronę i mimo że wysokością nie przewyższały cię to jednak, były uciążliwe i decyzja o ulotnieniu się z obecnego miejsca, była jak najbardziej słuszna bo jeszcze chwila, a ogień sięgnąłby twych nóg. Minusem i to kluczowym w waszej obecnej sytuacji był fakt, że „wybuchowe ognisko” dawało brodaczom światło i tak łatwo nie skryjecie się w mroku, który swoją drogą ustępował z każdą minutą. Powoli zaczynało świtać. Seria z pistoletu skierowana w krasnoludy nie przyniosła, aż takiego spustoszenia jakiego wojownik oczekiwał. Pociski odbijały się od napierśników i osłon, a te przyznać trzeba wykonane były po mistrzowsku zresztą mówimy tu o brodatym ludku, który słynie z tego, że na czym jak na czym, ale na metalurgi, kowalstwie i płatnerstwie zna się w stopniu mistrzowskim. Jedyną ofiarą pocisków Jasona, stał się chyba najbardziej poszkodowany całej wyprawy; Oli, którego pech dziś nie opuszczał, a pocisk wystrzelony z P99 trafił w zgięcie łokcia zatrzymując się na kości. Krasnolud wrzasnął i padł na ziemię upuszczając przy tym kuszę. Jego kompani wyszli trójką przed siebie tworząc równą linię, a jednocześnie chroniąc rannego, który doczołgał się do jednego z pni przy ognisku, Zacięte twarze kuszników świadczyły o gniewie, a w gąszcz krzaków i młodych drzew za którymi skrył się Jason posypał się prawdziwy grad bełtów przecinając powietrze nad głową syna Heliosa jak ruj wściekłych szerszeni. Jeden z nich trafił leżącego chłopaka w prawy obojczyk łamiąc się niemal natychmiast napotykając kości, lecz grot pozostał dalej w tkance.
Lotus: kiedy słyszysz jak sąsiad w mieszkaniu obok wbija gwoździe młotkiem o szóstej nad ranem masz ochotę go zabić. Ot, ten sam dźwięk tylko dziesięć razy głośniej słyszałaś, kiedy kupa cielska przypominająca raczej wielki głaz toczyła się w twoją stronę. Na szczęście troll zatrzymał się po sforsowaniu pierwszej linii młodych drzew i krzewów. Jego bursztynowe oczy wyrażały zdziwienie widząc cię. Jak gdyby faktycznie spodziewał się zobaczyć przerośniętą wiewiórkę skrytą za drzewami, cóż rozczarował się. O, dziwo Korg, wysłuchał całego monologu panienki Black, nie zdradzając przy tym najmniejszej emocji. To jest miał naturalny sobie głupkowaty wyraz twarzy i sprawiał wrażenie nieobecnego duchem. – Baba tyle nie piszczy bo Korga uszy bolą… – odetchnął ciesząc się chwilową ciszą. Chociaż od strony krasnoludów leciały przekleństwa i bluzgi nie przejmował się napiętą atmosferą. – Czemu ty tutaj, a nie w kuchni? Zła baba? – Pokiwał z niezadowoleniem głową i oparł buzdygan trzymany w ręku o bark. – Korg, ty debilu patentowany zabij ją! – głos Shelldona niósł się echem, a troll nagle spoważniał, o ile można uznać, że jego kretyńska fizjonomia na to pozwala. Jednakże wykonał polecenie i zamachnął się buzdyganem ciut przed twarzą czarnowłosej chybiając celu, ale nie drzewa. Bowiem broń z głuchym jękiem wbiła się w konar i utknęła, a z drzewa posypały się niewielkie gałązki i pyłki. Lotus, miała teraz niezawodną okazję, by dobrać się do dupy tego szowinistycznego trolla...
Zasady:
- Czas na odpis do: 17.05
Kluczowe wydarzenia:
- Jason, wymaga fachowej opieki, lecz jest w stanie walczyć tak na 60% swoich możliwości. - Lotus, wdała się w rozmowę z trollem.
Gość
Gość
Re: Wodospad Wto 14 Maj 2019, 18:48
Reakcja troll’a wcale jej nie zdziwiła. Te zazwyczaj z reguły są przygłupawe i takie zachowanie jakim wykazała się młoda heroska mogły wywołać w tych monstrach niemałe zakłopotanie. Jej głos piskliwy wcale nie był, jednakże donośny. W momencie, gdy troll zaczął wykonywać polecenie swoich towarzyszy jakim były wkurwiające jak pryszcz na dupie krasnoludy. Odskoczyła na pół metra od potwora, a gdy jego buzdygan utknął w drzewie zareagowała szybko i bez dłuższego zastanowienia. Do ręki przyzwała swój ogromny, stalowy miecz i zamachnęła się na trolla od góry. Ostrze miecza zaczęło przebijać się przez skórę potwora przy jego grubej i obskurnej szyi. Nie zajęło to dziewczynie dużo czasu, a głowa trolla opadła na ziemię z hukiem, a zaraz po nim reszta jego ciała. Odcięta głowa leżała przy drzewie, a ciało potwora zrobiło z siebie zasłonę, za którą schowała się czarnowłosa. Z daleka widziała, że Jason oberwał. Ale, żeby nie trafił? Był lepszy od niej we władaniu bronią palną i nie udało mu się zaatakować krasnoludów. Walka na dystans nie była wyjściem, musiała podejść. Schowana za grubym cielskiem leżącego martwego trolla postanowiła po prostu ruszyć w stronę przeciwników chowając się za drzewami. Pijani, lekko oślepieni i przed świtem nie powinni jej w sumie zobaczyć, ale kto ją tam wie, prawda? Miecz z powrotem przyjął formę bransoletki. Obróciła się w kierunku drzew, które mogły stać się jej osłoną. Jason na razie musiał sobie sam jakoś poradzić i wytrzymać, dopóki ona nie rozprawi się z krasnalami. Pokręciła chwilę barkami, które wydały kilka cichych strzałów. Otworzyła szeroko oczy i odbijając się od ziemi zrobiła sporego susa do kolejnego drzewa. Przeturlała się przez bark i biegnąc dalej do kolejnego drzewa miała zamiar okrążyć krasnali. Nie zajęło jej to sporo czasu, w sumie to minęło dosłownie kilka sekund. Ona już była przy drzewie, które stało zaraz obok. Bez przedłużania w jej dłoni na nowo pojawił się miecz, a dziewczyna wyskakując zza drzewa natarła na najbliższego krasnala. Kościany kolec, który schowany miała w rękawie swojego płaszcza pojawił się w jej wolnej dłoni i wymierzony prosto w szyję krasnala przywarł do jego skóry. Dziewczyna wzięła krasnoluda za zakładnika przyciskając mocno kościany kolec do jego szyi, a mieczem mierząc w stronę reszty jego towarzyszy. -Ani rusz.... bo zginie... - warknęła w stronę tęgich postaci, które jakimś cudem po wypiciu i balowaniu mogły bez problemu widzieć członków grupy NoGods. Żeby ktoś otrzeźwiał potrzeba było czasu, zwłaszcza, że krasnoludy nie ważyły mało, wysokie też nie były, a co szło z tym, że ich ciała szybko organizmu nie wyparują. Zacisnęła rękę mocniej na szyi krasnoluda i przycisnęła kolec do bijącej tętnicy szyjnej.
Jason Lloyd
Re: Wodospad Wto 14 Maj 2019, 21:17
Bark przeszył mu piekielny ból. Pomimo tego, że leżał na brzuchu, za krzakami, a przeciwnicy byli oślepieni przez płomienie wywołane przez nich samych i do tego pijani, udało im się go trafić. Czytał o umiejętnościach krasnoludzkich berserkerów, którzy setki lat temu po pijaku potrafili wycinać całe armie w pień, ale to niemożliwe by od alkoholu poprawiała się umiejętność strzelania. Już tego próbował. Powiedzmy tylko, że ktoś skończył z kulą w tyłku i spędził parę nocy w skrzydle szpitalnym. Przynajmniej jeden krasnal został wyeliminowany z walki. Jason popatrzył na kawałek bełtu wystający z jego barku. Na szczęście nie musi go łamać, sam to zrobił po trafieniu w ciało, wywołałoby to jeszcze gorszy ból. Sprawdził jak się sprawy mają pod płaszczem narzuconym na napierśnik i koszulką pod nim. Skrzywił się z bólu. Nie miał teraz czasu się opatrzyć. Rana zbytnio nie krwawiła, ciało obce blokowało ranę, to powinno wystarczyć do czasu powrotu do siedziby NoGods. Przeciwnicy dalej marnowali na niego bełty, ciekawe ile te skurwysyny ich jeszcze mają? Nagle zobaczył Lotus przeskakującą od drzewa do drzewa. Musiała pokonać trolla. Wyraźnie zamierzała zaskoczyć krasnoludy skupione na Jasonie. Zdrową ręką skierował pistolet ponad głowy karłów i zaczął strzelać w powietrze. To dało jej okazję do złapania jednego z nich. Przytknęła mu kolec do szyi, a temu kusza wypadła z rąk. Gdy przeciwnicy zwrócili się ku niej, Jason na kuckach pokonał pozostałą drogę do wozu. Wreszcie jakaś solidna osłona. Obszedł go, by móc korzystać z pistoletu swoją lewą ręką. Wolał nie używać prawej, raczej nie powinno być z nią problemu, ale tak na wszelki wypadek. Teraz widział krasnoludy od strony ogniska. Wycelował i krzyknął: - Rzućcie broń, a nic wam nie zrobię! Był na tyle blisko krasnali, że jeden skok wystarczyłby by mógł użyć przeciw nim broni białej. Prawą ręką ukrytą za wozem przyzwał swój miecz z sygnetu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Wodospad Sro 15 Maj 2019, 00:36
Lotus: Troll, siłował się z bronią chcąc wyrwać ją z drzewa te pod naporem siły potwora głucho trzeszczało, lecz oręż dalej pozostał tam, gdzie był. Uwagę stwora zwrócił kształtujący się w dłoniach Black miecz. Nie pierwszy raz już widział takie czary i postąpił mimowolnie krok w tył zarzucając chwilowo wyciągnięcie buzdyganu z drzewa. Atak jak i wodza fantazji dziewczyny zostały szybko zweryfikowane. Korg, zasłonił się prawą ręką przed klingą miecza przyjmując cios na przedramię. Ostrze ledwie co przebiło się przez niemal kamienną skórę potwora naruszając tkankę w stopniu nieznacznym, ot czarna krew zaczęła leniwie spływać od rany w dół po jego ciele. Ostrze wbite w grubą warstwę skóry nie dało się łatwo wyrwać zresztą troll nie czekał na kolejny ruch czarnowłosej. Widząc co ta mu zrobiła wolną łapą uderzył ją w pierś odpychając silnie. Cios wymierzony był otwartą dłonią, a siła weń włożona była wystarczająca, by ostrzec przed próbą dalszej walki. Wojowniczka z nogods odleciała na dwa metry w tył zatrzymując się na iglastym krzaku. Korzystając z chwili wyrwał miecz z rany i wbił go niemal do połowy klingi w ziemię tuż obok miejsca w którym stał. – Niedobra baba zraniła Korga – w głosie tym słychać było prawdziwy smutek, a jakby podkreślając wagę tych słów troll oglądał niewielką ranę na przedramieniu z której wolno spływała krew.
Jason: Czwórka krasnoludów, a raczej trójka, która pozostała na nogach widocznie nie była, aż tak pijana by nie poradzić sobie z dwójką żółtodziobów z wrogiego obozu. Tym bardziej jeśli szkolił ich Fing fang fon - mistrz pijanej kuszy. A to trzeba oddać brodatemu ludkowi, że orężem potrafią się posługiwać z niezwykłą zręcznością. W pewnym jednak momencie grad pocisków ustał. A krasnoludy spojrzały po sobie nie były pewne czy zabiły wroga ale wolały nie ryzykować. Dwójka z nich ruszyła wolno do przodu odkładając po drodze kusze, a dobywając toporków zasadzonych za pasy. Trzeci ubezpieczał ich na odległość wymieniając pospiesznie magazynek, faktycznie kończyły im się, ale zaraz… przecież idą z transportem broni dla obozu, a tam wiele przydatnych gadżetów się znajdzie. Jednak do wozu od ogniska były ze cztery metry plus grzebanie w nim , kiedy dwójka zbójów jest na wolności i mogła zaatakować w każdej chwili było co najmniej ryzykownym zajęciem. Dlatego tylko wymienił magazynek i trzymał palec na spuście celując w las. Jason, był w pułapce od frontu szły na niego krasnoludy, a Lotus, która była paradoksalnie najbliżej wozów toczyła walkę z trollem. – Wyłaź i rzuć broń w przeciwnym wypadku posmakujesz naszych ostrzy! – rzucił w stronę Jasona, rudobrody trzymając w gotowości do rzucenia toporek. Jego partner w podobnej pozycji stał oddalony od niego o dwa metry tym samym szachując wojownika. Mógł i owszem uciekać w las licząc, że ten da mu osłonę przed bełtami lub oczywiście wyjść za drzew i wysłuchać tego co krasnolud ma do powiedzenia.
Zasady: - Czas na odpis: 72h
Jason Lloyd
Re: Wodospad Sro 15 Maj 2019, 14:10
Chyba znalazł się w pułapce, po ptakach, nie ma nadziei. Chociaż, chłopak miał jeszcze jednego asa w rękawie. - Dobra chłopaki, macie mnie. Krzyknął Jason do krasnoludów. - Teraz wolno się podniosę i rzucę wam magazynek oraz broń. Wyciągnął magazynek, rozładował jeden pistolet, a drugi ukrył w kaburze za płaszczem, tak by miał do niego dostęp prawą ręką. Doczołgał się do miejsca z którego po uniku będzie osłonięty przez pancerz rudego, przed bełtami wypuszczonymi ze strony ludka z tyłu. Jason wątpił, że będzie ryzykował trafienie towarzyszy, ale lepiej zachować ostrożność. Tak jak powiedział zaczął się powoli podnosić z krzaków, z rękami w górze oraz pistoletem w lewej dłoni i magazynkiem w prawej. Od tego ruchu lekko zabolał go bark. - Widzicie, trafiliście mnie. Gratulacje. Wskazał na szczątki bełtu. Rzucił krasnoludom obydwie trzymane rzeczy. - Teraz odwinę rękawy swojego płaszcza, nic w nich nie trzymam. Powoli zrobił to co powiedział. Rzeczywiście nic tam nie było. - To co teraz? Zwiążecie mnie czy coś? Rudy krasnolud po jego lewej zaczął ostrożnie podchodzić do Jasona. Miał toporek w gotowości. Chyba chciał sprawdzić czy nie ma jeszcze jakichś broni. Gdy zbliżył się na długość wyciągniętego miecza (dzierżonego przez człowieka, nie krasnoluda), ręce Jasona rozbłysły jak reflektory na stadionie, w efekcie oślepił wszystkich przeciwników, nawet jeśli prześcignęli światło i zdążyli zamknąć oczy. Od razu zrobił przewrót w lewo, przez lewe ramię, oczekując salwy z kuszy albo toporka wymierzonego w niego. A ludzie w obozie się z niego śmiali, gdy mówił, że chce zostać akrobatą i przewroty na nic się nie zdadzą. Przywołał swój miecz do lewej ręki i z kucek skoczył do rudego. W skoku zrobił pchnięcie w głowę krasnala, przebijając się przez policzek, zęby, a na końcu mózg, ostatecznie wychodząc z tyłu głowy. Podtrzymał jeszcze wierzgającego krasnala na mieczu i będąc za nim przykucniętym, użył go jako tarczy. Skierował prawą rękę ku najbliższemu krasnoludowi, przecierającemu swoje oczy, by spróbować znowu coś zobaczyć. Wystrzelił w jego kierunku 3 kule ognia, a ten dumnie i ze stoickim spokojem przyjął atak na twarz i ręce nie osłonięte zbroją, choć jej części też się dostało. W efekcie jego broda stanęła w płomieniach, twarz zaczęła się topić, a zbroja osiągnęła temperaturę około 400 stopni Celsjusza. "Do pieca z karłami" pomyślał Jason na widok palonego ciała. Puścił miecz i złapał rudego za przerwę w pancerzu, koło ramienia, bo tak było łatwiej go trzymać. Nie było z tym problemu, przeciętny heros może podobno podnieść ciężar do 200 kg albo nawet więcej. Złapał miecz prawą ręką i odwołał go, bo wyciąganie go z głowy nie miało sensu. Teraz mając prawą rękę wolną, wyjął pistolet i wycelował w osobnika z kuszą, wyciągając rękę pod ramieniem rudego. - Poddaj się, jeśli nie chcesz skończyć jak twój kolega! Do ciebie też mówię, ty przy ognisku! Jason szybko rzucił oko na palącego się krasnala, który ściskał rękami swoją... właściwie już nie twarz. Powoli zaczął się zbliżać, z krasnoludem jako tarczą, do gościa z kuszą.
Ostatnio zmieniony przez Jason Lloyd dnia Pon 20 Maj 2019, 09:30, w całości zmieniany 4 razy
Gość
Gość
Re: Wodospad Sro 15 Maj 2019, 16:30
Uderzenie trolla przyprawiło ją o nieprzeciętny ból. Lądowanie też nie było fortunne, obita Lotus jednak przeciwstawiła się i nie marnując ani chwili dłużej wygramoliła się z krzaków. Płaszcz był cały igłach, chociaż ten ochronił ją przed niepotrzebnymi ranami. Gdy stała już na nogach kościany kolec wysunął się z rękawa płaszcza do jej dłoni, a ta wykorzystując sytuację wymierzyła nim w trolla. Widać było w nim smutek, ale co ona mogła o tym wiedzieć? Zza płaszcza wyciągnęła Berretę APX i ją również wycelowała w potwora. -Nic więcej Ci nie zrobię, jeśli Ty mnie też nie zaatakujesz. - odparła spokojnym tonem zerkając co jakiś czas na sytuację, która działa się dookoła Jason’a. Chłopak nieźle sobie radził, zwłaszcza, że udało mu się podejść do krasnoludów szybciej niż Lotus. Spojrzała ponownie na trolla i marszcząc lekko czoło powolutku, bardzo powoli zaczęła opuszczać broń. -Chcemy tylko wóz. Tobie nie musi się stać inna krzywda. - wyjaśniła widząc jak bardzo przejęty był swoją raną. Co prawda on pierwszy chciał ją zaatakować, więc w obronie własnej musiała odpowiedzieć stalą, ale nie miała zamiaru kończyć czyjegoś życia tylko dlatego, że jej stanął na drodze. Ich celem był powóz, a nie zabijanie przeciwników. Odetchnęła cicho będąc jednak wciąż gotowa do ataku, troll mimo wszystko słuchał się krasnoludów, jeśli te będą dalej na niego psioczyć może uda się dziewczynie odwrócić sytuację.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Wodospad Sro 22 Maj 2019, 20:35
Lotus: Troll nieufnie spoglądał na kobietę rozumiał czego tak chce, lecz służył od dekady krasnoludom i nie mógł ich zdradzić, ot tak. Walczył z myślami, które nagle napłynęły, wątpliwości i perspektywa wolności były kuszące. W milczeniu sięgnął oburącz po buzdygan wbity w pień drzewa i wyszarpnął go łamiąc przy okazji drzewo, które zwaliło się z głuchym jękiem w gąszcz innych mniejszy drzew po przeciwnej stronie i nie zagradzało drogi do wojowniczki. – Słowa, słowa i słowa żadnych nagród i żadnego jedzenia, a Korg, lubi jeść… – odparł po namyśle. – Krasnoludy dają jedzenie. – Stwierdził i postąpił kilka kroków ku panience Black, z widocznym zamiarem i odrzucając ofertę jaką ta mu złożyła. Zamachnął się oburącz trzymanym buzdyganem chcąc uderzyć od góry. Cios nadchodził szybko, lecz był do uniknięcia, a przynajmniej dla wojowniczki.
Jason: Rudobrody krasnolud widząc podnoszącego się z ziemi Jasona, splunął i ścisnął mocniej trzonek toporka. Chłopak widocznie mu nie podszedł i w głębi ducha obawiał się go. Nie miał złudzeń, że heros coś planuje był starym wyjadaczem najemnikiem, który nieraz chodził w bój i widział różne oraz samemu dopuszczał się różnych zagrywek. Mrugnął do swego kompana i zmniejszyli odległość o krok w dalszym ciągu zachowując czujność i nie podchodząc do młodzieńca ani na krok dalej niż to uczynił. Sądził, że dzieli ich wystarczająca odległość by sprawę mieć pod kontrolą. Wydawało mu się, że wszystko przebiega po jego myśli, ba nawet jeśli chłopakowi strzeli coś do łba to szybko się z nim uporają. Niestety mylił się teraz jak i wcześniej sugerując postój przy wodospadzie. Gdyby nie zatrzymywali się na popas już dawno byliby w obozie, a może nawet i w domu? A teraz to wszystko w diabły… Błysk światła oślepił rudobrodego jak i jego kompana. Cofnął się o krok, lecz to nie uchroniło go przed pchnięciem miecza. Ostrze przejechało po policzku łamiąc kilka zębów i szorując po kości nacięło ucho, krasnolud padł na plecy i rzucając bluzgami przeturlał się kilka kroków od napastnika. Ból oślepił go na równi ze światłem próbował mimo tego wstać i walczyć zdołał jedynie uklęknąć. Tym co ujrzał po otwarciu oczu był istny koszmar. Jego wieloletni przyjaciel i kompan konał miotający się na ziemi kilka metrów od niego, płonął. Zbroja, którą nosił posłużyła jako piekarnik dla wnętrzności nie wspominając już o twarzy, która zamieniła się w pochodnię. Shelldon, widząc zbliżającego się ku niemu herosa wiedział, że nie może nic zrobić. Upuszczony toporek leżał za daleko by mógł mieć szanse na próbę ataku. – Strzelaj! – rzucił zrozpaczony krztusząc się krwią nieustannie zalewającą mu jamę ustną i cieknącą po karku. Kusznik nie zawiódł trzy bełty zaświszczały w powietrzu jeden z nich jedynie drasnął chłopaka w twarz, a drugi wbił się w lewe udo tym razem nie pękając na kości, a zagłębiając się po same lotki w mięśniu. W tym czasie przerażony Oli, widząc beznadziejną sytuację swoich kompanów i czując w nozdrzach spaleniznę ze łzami w oczach i szlochając wymierzył w niebo z prymitywnego pistoletu skałkowego i strzelił. Po kilku uderzeniach serca pocisk eksplodował, a czerwona chmura pyłu pojawiła się trzydzieści metrów nad ich głowami. – Życie za życie – odparł kusznik celując w Jasona, wiedział że pewnie zginie, gdy chłopak rzuci w niego kulami ognia, lecz chciał uratować chociaż swego kuzyna Oliego.
Zasady: Czas na odpis: 26 maja
PS. Przykro mi, że musieliście czekać tyle czasu na posta niestety byłem niedysponowany.
Jason Lloyd
Re: Wodospad Pią 24 Maj 2019, 17:39
Znowu dał się postrzelić. Ból był okropny, ale zachował kamienną twarz, by wykorzystać strach krasnoludów. W życiu dostał już parę razy gorzej, pomyślał o bliźnie na brzuchu. W odwecie wystrzelił w kusznika następne 3 kule ognia. Od razu padł na ziemię zakrywając głowę rękoma, by uniknąć spodziewanej salwy z kuszy. Cały czas miał na oku krasnala któremu poharatał twarz, raczej już nie znalazłby sobie dziewczyny. Po chwili odwrócił głowę do kusznika. Pociski trafiły kolejno w ręce trzymające kuszę, pancerz i twarz, tworząc kolejną żywą pochodnię. Jason wstał i powoli ruszył w stronę rudego, po drodze przywołując miecz do lewej ręki. Krasnolud ciągle klęczał wpatrując się nienawistnie, w kogoś kto zabił już dwóch jego towarzyszy. - Mówiłem, że możecie się poddać. Drugiej szansy nie będzie. - powiedział Jason. Kopnął karła butem z metalowym czubkiem, ten padł na plecy. Chłopak przycisnął pancerz lewym butem i uniósł miecz ponad głowę, ostrzem skierowanym w dół. Opuścił miecz na twarz przeciwnika. Nie miał szans. Został jedynie ten przy ognisku. Wpatrywał się w Jasona wielkimi oczami i ściskał poranioną rękę. Syn Heliosa wyciągnął pistolet z płaszcza i bezceremonialnie strzelił mu w głowę. Rozejrzał się po polu bitwy, westchnął i spojrzał w górę na dym. "To może być problemem" - pomyślał. Przypomniał sobie o Lotus. Zwrócił głowę w stronę z której dochodziły jeszcze odgłosy walki. - Trollu! Oni już nie żyją! Nie musisz wykonywać ich rozkazów! - krzyknął, choć teoretycznie nie powinien. Ale narobili już takiego huku, że mogli krzyczeć do woli. Chłopak miał nadzieję, że jeśli wyjdą z propozycją współpracy, to stwór się zgodzi. Zostawiając "negocjacje" dla Lotus, Jason podszedł do wozu, wziął uprzęże i poszedł przygotować konie do drogi.
Ostatnio zmieniony przez Jason Lloyd dnia Sob 25 Maj 2019, 19:57, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Gość
Re: Wodospad Sob 25 Maj 2019, 12:36
Rozmowa najwidoczniej z tym troglodytą nie miała żadnego sensu. Skutek był po prostu banalnie dziecinny, Troll zaatakował Lotus, trwając przy swoich, według niej, nie słusznych postanowieniach. Śmiało pozwoliła potworowi wykonać kolejny krok, ponieważ gdy ten zamachnął się na nią w jednym kierunku, ta po prostu skoczyła do przodu, przeturlała się przez prawy bark i gdy była już przy swoim mieczu wyciągnęła go i wymierzyła ostrzem w trolla. -Ty sam nie szczędzisz słów. - rzekła bardzo spokojnie oceniając sytuację w jakiej się znaleźli. Syn Heliosa dał sobie radę z krasnoludami. Jeśli oni są martwi, mają drogę wolną do wozu. Troll nie chroni wozu tylko koni, a konie jeszcze nie zorientowały się chyba, że zaraz obok nich była walka o śmierć i życie z przeklętymi krasiami w zbrojach. Zapach palonego ciała dotarł do jej nosa, zrobiła kilka kroków w tył, aby być bliżej rozbitego obozu. -Słyszysz, trollu? Pewnie też i czujesz. Palone mięso, nie jesteś głodny? - spytała wyciągając z rękawa kawałek szpikulca, który był w nim schowany. Trzymała go mocno w zaciśniętej dłoni. Troll mógł zawsze na nią ruszyć z atakiem. Ta nie zawahałaby się i wbiłaby mu oba ostrza nie raz, a razy kilka, żeby mieć pewność, że stwór nie żyje. Rozmową miała natomiast nadzieję go przekonać, że walki nie musi być, może odpocząć i zjeść. Sam zdradził, że jedzenia nie dostaje tylko same rozkazy, więc było to wręcz idealne rozwiązanie. Opuściła delikatnie ostrza, obserwowała bacznie potwora i kątem oka zauważyła, że Jason już poszedł zająć się końmi. Odetchnęła cicho i krzyżując ręce na klatce piersiowej spojrzała chłodnymi oczami dziecka Hel prosto w łeb trolla. -To jak będzie? Nie oczekujemy od Ciebie niczego. Weź jedzenie. Ranę możemy opłukać i obłożyć jeśli zajdzie taka potrzeba, ale walczyć nie musimy. - jej słowa miały dotrzeć do prostego łebka potwora, który był aktualnie jedynym przeciwnikiem, który mógłby im przeszkodzić w misji. Należało więc rozsądnie wyjść z sytuacji i do tego dążyła Lotus.