Wesołe miasteczko  DpyVgeN
Wesołe miasteczko  FhMiHSP


 

Wesołe miasteczko

Idź do strony : 1, 2, 3  Next
Admin
Admin
Admin
Wesołe miasteczko Sro 06 Lut 2019, 17:47

Erron Black
Erron Black
Re: Wesołe miasteczko Wto 22 Cze 2021, 20:43

Pomysł pójścia do wesołego miasteczka pojawił się spontanicznie, bo tak naprawdę ani on, ani tym bardziej Lara nie mieli pomysłu na to, jak spędzić dzisiejszy dzień. Pogoda może nie była najlepsza z racji temperatury, ale chociaż nie padało, więc można było mieć nadzieję, że ten stan utrzyma się do końca i spędzą kilka godzin na fajnej zabawie. Z drugiej strony, czy herosom naprawdę brakowało w życiu adrenaliny? Bo nie oszukujmy się, Guseva i Black nie szli tam po to, by przepłynąć się miłosną łódeczką.
Umówili się na miejscu z racji obowiązków Errona, który musiał przeprowadzić trening dla grupy Nordów. Całe szczęście sam się mocno nie spocił, dlatego też mógł ubrać się dość zwyczajnie i nie wracać do domu, by potem stamtąd udać się do wesołego miasteczka. Był więc o czasie, konkretniej o 19:00, kiedy już zaczynało robić się ciemno, a kolorowe światełka na wszystkich atrakcjach zaczęły jebitnie walić po oczach.
Dostrzegając Larę, czekającą na niego przy wejściu, uśmiechnął się kącikiem ust, by zaraz zajść ją od tyłu. Dzięki temu, że nie wierciła się i chyba coś tam patrzyła w telefonie, plan ten mógł się powieść. Nie zamierzał jej jednak wystraszyć, gdyż to mogło się równać ze ścięciem mu głowy. Chciał ją zajść od tyłu i objąć mocno oraz wycałować od policzków po usta, nie szczędząc też obłapiania jej swoimi dłońmi.
I tak też się stało, bo Guseva jak gdyby na życzenia Blacka, stanęła akurat tak, że nie miała jak go zauważyć. Co nie znaczyło, że wcześniej nie mogła go wyczuć, wszak była to wytrenowana babka i ciężko było ją zaskoczyć. Syn Njorda przylgnął ciałem do pleców ukochanej, ocierając się o jej pośladki swoim kroczem, jego ręce zaś owinęły ją wokół pasa i klatki piersiowej, dłoń zatrzymała się na piersi, która została ściśnięta przez materiał jej ubrania. Usta zaś powędrowały w okolice jej karku, następnie szyi i policzków, by w końcu namiętnie ją pocałować, zanim w ogóle się odezwał. Ciekaw był, czy córka Sif od razu wyczuje, że to on, bo jeśli nie, to mogło być bardzo słabo.
- Wyglądasz bardzo seksownie - rzucił, o ile nie sprzedała mu wcześniej liścia/nie odcięła mu głowy/nie wykastrowała.
Lara Guseva
Lara Guseva
Re: Wesołe miasteczko Czw 24 Cze 2021, 23:36

#7

Pamiętała, że jak jako dzieciak dowiedziała się o wesołym miasteczku, to parsknęła śmiechem. Totalnie się tego nie spodziewała w takim miejscu, ale jako dzieciak bardzo polubiła się z tym miejscem. Zwłaszcza z klasyczną karuzelą na kręcącej się w kółko platformie. Lubiła wtedy wieczorami czy nawet nocami siadać na jednym z koników i myśleć o swoim życiu. Jakby nie było ten rodzaj urządzenia bardzo jej kojarzył się z domem, gdyż w Rosji ich nie brakowało. Teraz bywała tu już dużo rzadziej, ale wciąż się zdarzało, co mogło niektórych bawić.
Rosjanka dzisiejszego dnia miała jedynie poranny patrol, dlatego też z racji innych grafików z Erronem umówiła się właśnie tuż po jego pracy w wesołym miasteczku. Ubrała się nawet dość ładnie, chociaż nadal w swoim luźnym stylu, ale buty powinny dodawać charakteru stylizacji. Czekała tuż przy wejściu, by nie musieli się za bardzo szukać i będąc kilka minut wcześniej, zaczęła grzebać w telefonie dla zabicia czasu.
Lara nie była tak bardzo wciągnięta w przeglądane treści, by nie słyszeć nadchodzących kroków. Rzecz jasna nie musiał to być Black, ale blondynka nie miała czego się obawiać przecież. Lekki wiaterek przywiódł jej zapach perfum mężczyzny, co dało jej pewność, że jest to jej facet, a nie ktoś inny. Dlatego też uśmiechnęła się jedynie, kiedy on ją przytulił i zaczął całować.
Wsunęła telefon do kieszeni - dzięki bogom za alternatywne ubrania z neta i faktyczne głębokie kieszenie, a nie pindryki na chusteczkę - i obróciła się w końcu, by wymóc pocałunek w usta. Tuż po nim uśmiechnęła się szerzej na jego słowa, bo w sumie cieszyło ją to, że Blackowi nie przeszkadzał jej styl ubierania się. Pewnie znaleźliby się tacy, którzy uznaliby go za niekobiecy czy męski wręcz.
- Póki jeszcze coś słońca jest, chodź na diabelski młyn - rzuciła chwytając go za rękę i idąc w odpowiednim kierunku. Trzeba było przyznać, że ten był naprawdę spory. Wkrótce weszli do wagonika i gdy tylko ruszyli, Lara ponownie pocałowała namiętnie swojego mężczyznę.
- Widzę, że trening nie wymęczył - rzuciła rozbawiona, choć dla niej to działało na plus, wiadomo. Nie był spocony i w ogóle.
Erron Black
Erron Black
Re: Wesołe miasteczko Czw 01 Lip 2021, 22:13

Errona kręciło to, że Lara ubierała się często w bardzo kuszący sposób. Często podkreślała swoje atuty, tak jak choćby teraz, kiedy dzięki spodenkom jej nogi przykuwały największą uwagę. Mało tego, bluzka którą dobrała odsłaniała delikatnie jej idealnie płaski brzuch, który w dodatku miał delikatnie zarysowane mięśnie. Dokładnie takie, jak powinien mieć, bez przesadyzmu. Co prawda Black żałował, że rzadko widzi córkę Sif w wydaniach wieczornych, bo Guseva nie przepadała aż tak bardzo za strojeniem się, no ale w jakiś sposób rekompensowała mu to casualowym ubiorem.
- Niech i tak będzie - wzruszył tylko ramionami, nie będąc wcale zaskoczonym, że ruda była już zdecydowana na konkretną atrakcję. Akurat ona rzadko kiedy miała problem z wybieraniem czegoś, dlatego też tylko przystał na jej propozycję, bo diabelski młyn mógł być całkiem ekscytujący.
Splótł ich palce i zrównał tempo, by nie wyglądało to tak, że Lara go ciągnie gdziekolwiek. Trzeba było przyznać, że w takim wydaniu wyglądali bardzo uroczo, jak prawdziwa para, która przyszła sobie do wesołego miasteczka spędzić wspólnie czas. Nie trwało to jednak długo, bo młyn był bardzo blisko wejścia i kiedy tylko weszli do wagonika, Guseva od razu przeszła do konkretów: do całowania go.
Odwzajemnił zadowolony pocałunek, zachęcając nawet Larę do tego, by pierdoliła zasady bezpieczeństwa i usiadła mu na kolanach, dzięki czemu mogli się całować dłużej, lepiej i intensywniej. I nawet jeśli początkowo opanowała, wziął ją za biodra i sam usadził na swoich udach, uśmiechając się pewnie w jej kierunku.
- Dzisiaj tylko wydawałem rozkazy, fajna rzecz - poruszył wymownie brwiami, bo naprawdę podobało mu się dyrygowanie innymi. - Ale zgadzam się, że potrzebny mi trening. Może masz ochotę? U mnie wieczorem. Potrzebuję sparingpartnerki - znów uśmiechnął się pewnie. - Chociaż nie, to debilny pomysł. Inne partie mojego ciała potrzebują rozruchu, więc może najpierw prysznic a potem łóżko? Ewentualnie blat kuchenny, jeśli będziesz bardzo niecierpliwa? - spytał, bo wiadomym było, że skoro spędzą dzień razem, to o ile Lara nie ma okresu (a na to się nie zanosiło), będą uprawiać namiętny seks, który od kiedy się zeszli był jeszcze lepszy, niż jak robili to tylko dla zdrowotności. - Ja będę - szepnął jej do ucha, po czym delikatnie podgryzł jego płatek, ale że wpierniczyły mu się włosy rudej, to dłonią odgarnął je na bok, by zaraz powtórzyć czynność, tym razem tylko na płatku. Zassał go nawet, by sprawić swojej kobiecie jak największą przyjemność.
Niechętnie odsunął się po dłuższej chwili, która okraszona była również całowaniem jej po policzku i szyi.
- Romantycznie - zaznaczył, spoglądając przed siebie, gdyż mieli właśnie wgląd na panoramę całego obozu. Był to zupełnie inny rodzaj obserwacji niż z dachów budynków mieszkalnych, które również były wysokimi punktami jak na kampusowe standardy. - Kto by pomyślał, że będziemy razem w wesołym miasteczku jako para. To takie... zwyczajne. Niepodobne do nas - zauważył, ale w jego mniemaniu wcale złe to nie było. Chyba coraz lepiej czuł tą całą miłość, z którą paradoksalnie do swoich przeżyć, dość szybko się oswoił. - Lubię z tobą spędzać czas, kochanie - rzucił pewnie, uśmiechając się tym razem nieco przyjaźniej w jej kierunku. Mogło to być nawet w pewien sposób urocze i trochę do niego niepodobne.
Lara Guseva
Lara Guseva
Re: Wesołe miasteczko Sob 03 Lip 2021, 20:43

Faktycznie lunapark zdawał się nie być w ich stylu i mogli nawet nieco śmiesznie w oczach niektórych teraz wyglądać. Na szczęście praktycznie nikogo nie było, a zresztą oni akurat nie byli ludźmi, by takimi rzeczami się przejmować. A jak ktoś ich wkurwi, to najwyżej dostanie po mordzie i tyle. Szybko jednak ten zwykły urok wyparował robiąc miejsce czemuś, co już było bardzo w ich stylu - namiętności.
Kiedy mężczyzna pociągnął Larę w swoją stronę, ta nawet się nie wahała siadając mu na kolana. Tym bardziej, że wagoniki były z tych stabilniej przymocowanych, aniżeli tych, co wiatr nimi bujał. W dupie więc miała zasady bezpieczeństwa wiedząc, że przecież nic im się nie stanie, o ile Erron nie ma diabelskiego planu (jak to na diabelskim młynie), by ją nagle wypchnąć.
- Tobie podobało się rozkazywanie? Niemożliwe - parsknęła śmiechem, bo kto jak kto, ale oni wręcz czerpali radość widząc, jak ktoś musi się ich słuchać. A widzieć, że nie chcą czegoś wykonywać, a i tak to robią przynosi jeszcze więcej radości. Prawdę mówiąc dzięki właśnie temu uczuciu, ta dwójka mogłaby być świetnymi kapitanami w obozie... Gdyby nie mieli tak bardzo wysrane w to miejsce.
Uśmiechnęła się lekko, gdy zaproponował jej seks (coś nowego), bo przecież innej opcji nawet nie zakładała jak wspólna noc. Niby każde miało swoje mieszkanie, a prawda była taka, że bywały tygodnie, w których praktycznie mieszkali razem czy to w jednym mieszkaniu czy drugim. Co jej zdawało się o dziwo nie przeszkadzać, póki co przynajmniej.
- Ja? Niecierpliwa? No co ty - zakpiła z samej siebie, by zaraz przymknąć na moment oczy, gdy zajął się jej uchem. A takie zabawy przecież były dość przyjemne z reguły, zwłaszcza, gdy Black dokładnie wiedział, co Rosjanka lubi, a co nie.
Rozejrzała się wokół na jego komentarz najpierw skupiając się na lasach i wodzie z jednej strony, a później na obozie z drugiej majaczącym również pod nimi z tej perspektywy. Do dość zabawne, że diabelski mieli naprawdę dość wysoki, ale nikt kompletnie tego poza kopułą nie widział. Miło też się patrzyło na zieleń koron drzew, które w tym momencie znacznie przewyższali.
- Ja też lubię spędzać wspólnie czas - skomentowała po chwili skupiając ponownie na nim spojrzenie, z delikatnym uśmiechem na twarzy. Ten jednak zaraz się powiększył, a jej jedna brew się uniosła. - A co jest podobne do nas? Pieprzenie się i nic więcej? - spytała zaciekawiona, chociaż prawda była taka, że tak ich właśnie część obozu postrzegała. Samo widzenie ich na dyskusji było dziwne, a co dopiero takie "randki". Wiadomym jednak było, że tylko się droczyła. Kto jak kto, ale oni doskonale wiedzieli, jak zmieniły się ich nawyki odkąd są razem.
Po dłuższej chwili oparła głowę na jego ramieniu i patrzyła w stronę zachodzącego słońca, na które od dawna tak dobrego widoku już nie miała.
Erron Black
Erron Black
Re: Wesołe miasteczko Sro 07 Lip 2021, 19:49

Spojrzał tylko z uniesioną brwią na Gusevę, która najwidoczniej miała bardzo dobry humor i nawet sobie ironizowała w zabawny sposób. Trudno było jednak ukryć fakt, że oboje są bardzo władczymi personami i rozkazywanie innym mają we krwi. Gdyby jeszcze tylko poszedł za tym odpowiedni charakter, umiejętności przywódcze czy charyzma, to wtedy mielibyśmy świetne kandydatury na potencjalnych dowódców. No ale mamy co mamy, dwójkę napaleńców, którzy lubią wysługiwać się ludźmi. Happens.
Zaśmiał się cicho, kiedy Lara zakpiła sama z siebie.
- Zdarza ci się - pociągnął temat, patrząc na nią podejrzliwie, by za chwilę się zaśmiać znów. Oboje doskonale wiedzieli, że Lara była specyficzną osobą i że Rosjanka jest w stanie zedrzeć z niego ubrania jeszcze przed przekroczeniem progu mieszkania, ale także jest w stanie grzecznie czekać przez cały dzień. Wszystko zależało od humoru, który ostatnio Gusevie dopisywał, mimo tej zbliżającej się misji.
Podziwiał widoki razem z nią, choć w jego przypadku było to bardziej bezwstydne obczajanie samej Lary. Nic jednak na to poradzić nie mógł, bo uwielbiał na nią patrzeć i wyobrażać sobie różne rzeczy. Odczucia te spotęgowały się, kiedy oficjalnie postanowili zostać parą i teraz im częściej na nią spogląda, tym bardziej jej pragnie.
Uniósł lekko brew, gdy odbiła piłeczkę i zadała dość trafne pytanie.
- Pieprzenie się w wesołym miasteczku - zakpił sobie, ale zaraz postanowił załagodzić to wszystko, by nie wyszło, że Erron faktycznie traktuje tę relację jak jakąś seksualną schadzkę. - A tak na poważnie? To niepodobne. Zazwyczaj wybieramy inną rozrywkę i to w mniej zwyczajnych celach - wzruszył ramionami. - Ale jak widać, wiele rzeczy się zmienia. Ostatnio nawet nasz status - poruszył wymownie brwiami, sugerując jasno, że są parą i jeśli są jakieś zmiany, to często mogą być one czymś właśnie dużo lepszym.
Black objął swoją ukochaną i położył dłoń na jej odsłoniętym brzuchu, spoglądając na zachód słońca tak jak ona.
- Wiesz... - zaczął cicho. - Zawsze wiedziałem, że jesteś wyjątkowa. I że jest między nami coś innego niż między wszystkimi - dodał po chwili już dużo pewniej. - Powiedz szczerze. Zanim jeszcze się zeszliśmy, myślałaś cokolwiek o tym? Bo ja tak. Kilka razy złapałem się na tym, że myślałem o tobie inaczej, niż tylko o przyjaciółce - dokończył, by zaraz pomasować ją po brzuchu i uśmiechnąć się zalotnie. - Czy na gadkę cię wyrwałem? - spytał już w nieco bardziej żartobliwym tonie, bo należało zostawić sobie furtkę, gdyby córka Sif nie miała ochoty na takie poważne rozmowy.
Lara Guseva
Lara Guseva
Re: Wesołe miasteczko Sro 07 Lip 2021, 22:43

- No niemożliwe - parsknęła już śmiechem miała nadzieję kończąc ten temat, bo oboje wiedzieli, że ona z tych bardziej niecierpliwych jednak. Fakt faktem ostatnio humor jej dopisywał i miała właśnie wrażenie, że to przez misję. Taka podświadomość mówiąca, że ma cieszyć się z małych rzeczy, bo może jej tego wszystkiego zabraknąć, gdy zginie na misji i zapuka do wrót Walhalli. Tam byli przecież inni wojownicy, ale nie będzie tego jedynego, na którym jej zależało bardziej niż na czymkolwiek i kimkolwiek innym na tym świecie.
Uniosła lekko brew słysząc o pieprzeniu się, bo o ile byłoby to właśnie do nich podobne, to jednak nie na tym polegał tylko ich związek. A raczej nie powinien. Wysłuchała jednak tego, co zaraz postanowił dodać już nieco bardziej na poważnie. Uśmiechnęła się zadowolona na jego ostatnie stwierdzenie, bo przecież taka była prawda. Byli parą, co nadal było dość niesamowite, gdy spojrzało się na ich charaktery. A jednak od lat się dogadywali i jak widać tylko oni samych siebie nie postrzegali jako związku, bo już kilkukrotnie usłyszała, że przecież byli razem od dawna. No cóż, córka Sif w końcu, tak? Nie każdy musiał zadowalać swojego boskiego rodzica. Ona na pewno nie miała zamiaru.
Zerknęła na niego kątem oka, kiedy usłyszała co jej zakomunikował. Skupiła się jednak zaraz na widoku, by wysłuchać w spokoju i zaintrygowaniu tego, co ma jej do powiedzenia. Zastanowiła się chwilę nad jego słowami i samą sobą, śmiejąc się w międzyczasie pod nosem na jego żartobliwe pytanie. Chciała jednak odpowiedzieć mu szczerze i poważnie, więc chwilę jeszcze myślała, chociaż przecież znała odpowiedź.
- No jasne, że tak. Teraz zastanów się nad moimi wybuchami zazdrości, z czego one wynikały? Jestem terytorialna, a ty od dawna byłeś tylko mój. Co prawda jak na córkę Sif bardzo późno zdałam sobie sprawę, że to miłość, pewnie dlatego, że całe życie sobie mówiłam, że jej nie chcę - odpowiedziała równie cicho nie odwracając spojrzenia od zachodzącego słońca.
Erron Black
Erron Black
Re: Wesołe miasteczko Sob 10 Lip 2021, 13:46

Erron nie dawał po sobie tego poznać, ale też dużo myślał o jej misji, która wydawała się być drogą w jedną stronę. Serce mówiło mu, że Lara wróci cała i zdrowa, z kolei rozum podpowiadał zupełnie co innego. Prawda była taka, że Black nie wierzył nawet w powrót Giotto, gdyż raz już mu się udało uciec stamtąd i nie sądził, by znów miał tyle szczęścia. Z drugiej strony, udział takich osób jak Nero czy Blade dawał jakąś małą nadzieję, że Guseva wróci. Obiecał jednak, że nie będzie jej w żaden sposób niepokoić, ani też nie będzie robić jej afery z tego powodu, że została wybrana do tego zadania, wszak nie była to jej wina. Postanowił więc spędzić z nią cudowny dzień i choć na chwilę zapomnieć o tym zamartwianiu się. Jak widać, nie tylko on tego potrzebował.
Obserwując tak obóz z tej perspektywy, naszły go jakieś dziwne rozkminy, które nie były do niego podobne. Zaczynając od nietypowych wyzwań, skończywszy na pytaniu rodem z taniego romansidła. Erron Black nie był pewny, że Lara myślała o nim jak o materiale na swojego faceta? Przecież ten gość zawsze był pewien swego i sądził, że wszystkie laski w obozie (i pewnie część facetów) chciałoby chociaż się z nim przespać.
- No tu się zgodzę. Zjebałaś - przytaknął jej, bo było to dość zabawne, że córka Sif nie zdawała sobie sprawy ani z jego uczuć względem niej, ani ze swoich. Przecież gdyby chociaż raz, nawet przypadkiem użyła swoich mocy, mogliby uniknąć wielu nieprzyjemnych sytuacji. I co istotniejsze, byliby razem już na pewno dłużej, niż od wesela Nero.
- A teraz jej chcesz? - spytał nieco zaczepnie, bo Guseva rzadko kiedy zdobywała się na takie wyznania, a mimo wszystko fajnie było to usłyszeć. Przeważnie słyszał od niej, że jest przystojny, że z chęcią by go zerżnęła, że należy do niej i takie tam. Typowe, terytorialno-larowe określenia. Zdarzało się jednak, że mówiła mu jakieś czułości niepodobne do siebie i prawdę powiedziawszy, bardzo mu się to podobało.
- No i zgodzę się z tym, że jesteś terytorialna. Nawet bardzo - przytakiwał lekko głową, trochę się z niej nabijając. - Może mam najebane we łbie, ale jara mnie to, że jestem twoją własnością - taki komplement z ust materialisty? To chyba było wyznanie pokroju "wyjdź za mnie", albo niewiele słabsze od tego.
- I że jestem twoim facetem. Tak naprawdę. Nie tylko dla zabawy czy z nudów - wyjaśnił, bo to akurat zdarzało im się często. Ten roleplay, w którym udawali kochaną parę był dla nich bardzo typowy i jak widać, trochę w ten roleplay się wkręcili. Nawet chyba za bardzo.
Lara Guseva
Lara Guseva
Re: Wesołe miasteczko Nie 11 Lip 2021, 17:59

Lara z całą pewnością nie potrzebowała dyskusji pod tytułem "ty tego nie przeżyjesz" z dodatku z warunkowaniem, że jeżeli jej się to uda to tylko dzięki Giotto, Samuelowi czy komukolwiek innemu. Jasne, że ktoś może uratować jej życie na misji, ale równie dobrze może je narazić robiąc głupotę. Wolała polegać na własnej głowie i umiejętnościach, aniżeli liczyć na innych. Z całą pewnością takie słowa wcale by jej nie pomogły w tym, by utrzymywać się w przekonaniu, że jest wystarczająco dobra, by tam pójść i jakimś cudem wrócić. A przynajmniej by wykonać tam zadanie, które zostało im powierzone. Dobrze więc, że ten temat był niejako tabu, a oni mogli miło spędzić czas bez żadnych spięć.
Guseva miała wrażenie, że ta większość z ich strony wynikała właśnie z tego, co ich niebawem czekało. Ją misja samobójcza, a jego oczekiwanie na niewiadome. Przecież w Tartarze raczej nie będzie zasięgu, by mogła mu codziennie meldować, że wszystko w porządku. W końcu to inni wymiar i byli skazani na brak informacji. Nikt też nie wiedział ile im to zajmie i chyba nie było nawet wspomniane po jakim czasie generał uzna, że wszyscy polegli i wyśle kolejną ekipę. Tylko niby kogo?
Wzruszyła tylko lekko ramionami, bo co jej pozostało? Na Blacku obiecała nigdy nie użyć swoich umiejętności i zrobiła to w ostateczności, gdy sama już była na skraju wytrzymania w tamtej chorej sytuacji. Własne uczucia natomiast... Jak mówisz sobie całe życie, że nigdy nikogo nie pokochasz i nikt nie pokocha ciebie, dość łatwo po pewnym czasie nie zauważyć oczywistości.
- Jak widać tak - uśmiechnęła się jednym kącikiem ust, bo przecież gdyby nie chciała, to nie byłoby żadnego związku. Przebolałaby na swój sposób, może kilka osób zabiła, innych przeleciała, może opuściłaby obóz, ale w końcu (tak sądziła) by zapomniała o tym, co czuła. W końcu uczucia nie są wieczne, widzieli to nie raz i nie dwa.
- Przeszkadza ci to? - spytała unosząc jedną brew i skupiając na nim spojrzenie, nim zdążył dodać dalszy ciąg wypowiedzi. Zaraz jednak uśmiechnęła się rozbawiona, bo faktycznie można by to uznać za najebane we łbie. A jednak obojgu to odpowiadało najwyraźniej.
- Tak, to sporo jednak zmieniło, nie? - zaśmiała się, bo jednak początkowo uznawała, że te ich "w związku" skończy się na zasadzie, że nie ruchają nikogo innego i tyle będzie tych zmian. Z czasem jednak dostrzegała ich coraz więcej, co jej odpowiadało ku jej własnemu zaskoczeniu.
Młyn w końcu ruszył i oni ze szczytu rozpoczęli powolne zatoczenia koła ku dołowi. Widok robił się coraz mniej interesujący, dlatego też skupiła się na nim. Nie przejęła się miną herosa, kiedy schodziła z kolan Errona zamiast z przeznaczonego miejsca jak cywilizowany człowiek. Zamiast tego pociągnęła go w kierunku karuzeli, na której przysiadła na jednym z koników.
- Wiesz, że to właśnie taka karuzela najbardziej kojarzy mi się z ojcem? - wyznała po dłuższej chwili, by wyjaśnić dlaczego znajdują się na takiej dzieciniadzie. Co prawda nie bardzo ją interesowało czy człowiek jeszcze żyje, ale jakieś tam dobre przebłyski wspomnień z dzieciństwa miała.
Erron Black
Erron Black
Re: Wesołe miasteczko Pią 16 Lip 2021, 00:15

Erron doceniał to, że Guseva nigdy nie użyła na nim swoich zdolności, aczkolwiek z perspektywy czasu można to było uznać za bardzo głupie. Gdyby nie ustalili takiej bariery, być może uniknęliby wielu niedomówień i kłótni, może nawet by się wcześniej zeszli. Tymczasem musieli zrobić to po swojemu, z mnóstwem wulgaryzmów, wyzwisk, kłótni i innego rodzaju nieprzyjemnych rzeczy, które towarzyszyły im przez całe życie. Dobrze, że chociaż po tym wszystkim udało im się ponownie znaleźć wspólny język, który nie był aż tak wulgarny jak ten, kiedy byli jeszcze w relacjach przyjacielskich.
Pokiwał głową przecząco z rozbawieniem.
- Nic a nic. Bo ja też tego chcę - uciął wszelkie domniemane spekulacje na temat ich miłości i terytorialności Lary. Oboje tego chcieli, oboje to zaakceptowali, tyle w temacie.
Znów pokiwał głową, tym razem jednak z aprobatą, ale także nie kryjąc rozbawienia, bo ta rozmowa była nawet śmieszna.
- Jakoś mniej lasek do mnie uderza ostatnio - zaśmiał się, bo co by nie mówić, Lara dość jednoznacznie określiła się w tej kwestii. Erron był tylko jej i jeśli którakolwiek choćby spojrzy na niego w nietolerowany przez Gusevę sposób, to może ją czekać sroga kara. I nie mówimy tu o śmierci, bo to byłaby akurat nagroda albo jakiś akt łaski.
- W zasadzie, to żadna nie uderza. Co im zrobiłaś? - spytał z czystej ciekawości, bo choć wiedział, że Guseva raz po raz podkreślała, iż do Blacka nikt nie ma dostępu, tak zastanawiał się czy istniały jeszcze jakieś metody, jakie Rosjanka praktykowała. - Do ciebie się nikt nie dostawia. Prawda? - zadał kolejne pytanie, niby od niechcenia, ale jednak badając grunt. Nie podobałoby mu się to, gdyby ktoś podbijał do Lary. Z drugiej strony jednak on już zadbał o to, by tak się nie działo i kilku fagasom delikatnie wyperswadował kilka rzeczy. Ciekawe czy Guseva zauważyła, że nawet najtwardsi adoratorzy już tak chętnie jej nie adorowali jak kiedyś?
Spojrzał z rozbawieniem na herosa, który powitał ich dość oryginalną miną, ale jednocześnie żadnej uwagi im nie zwrócił, kiedy tak Lara siedziała sobie na kolanach swojego faceta. Znów dał się pociągnąć, tym razem w kierunku dość zwyczajnej atrakcji.
Usiadł bokiem na jednym z koników i skrzyżował ręce na piersi, spoglądając na swoją ukochaną, która w tym momencie wyglądała jak duża dziewczynka. Nawet mu się podobał ten widok dziewczęcej Gusevy. Miła odmiana po tej morderczej.
Słowa o ojcu nie zrobiły na Erronie żadnego wrażenia, choć z drugiej strony, on sam miał burzliwą przeszłość z rodzicami. Nigdy co prawda tego Larze nie opowiedział, ale czy był jakikolwiek sens?
- Coś jeszcze ci się kojarzy z rodzicami? - spytał z ciekawości, mając cichą nadzieję, że temat nie zejdzie na niego. Ciężko było mu o tym mówić, tym bardziej, że to nie była kolorowa historia.
Lara Guseva
Lara Guseva
Re: Wesołe miasteczko Pią 16 Lip 2021, 23:49

Uśmiechnęła się zadowolona słysząc to, co chciała usłyszeć. Zresztą kogo oni tu próbowali oszukać? Nie tylko ona, oboje byli bardzo terytorialni, więc dziwne by było, gdyby Erronowi to przeszkadzało w jego kierunku. Nie byli z reguły hipokrytami przecież.
Guseva zrobiła minę niewiniątka słysząc o braku lasek w jego otoczeniu wzruszając przy tym ramionami, jakby nie miała bladego pojęcia dlaczego tak się dzieje. Prawda jednak była taka, że przyczyniła się do tego stanu rzeczy, bo sam fakt ich bycia w związku, niektórym wciąż nie przeszkadzał, by szukać dojścia do Blacka i jego spodni. Rosjanka miała jednak swoje sposoby i choć pewnie wiele ją z z tego powodu uznawało za pierdolniętą, zupełnie się tym nie przejmowała.
- Żyją! - odparła obronnie, jakby to właśnie próbował jej zasugerować, by zaraz parsknąć śmiechem. - Nic nie zrobiłam. Miałyśmy miłą pogawędkę i tyle - bo przecież nie zdradzi swoich metod. Nie żeby chciała okłamywać Errona, nie sądziła jednak, że metody faktycznie go interesują. Ważne przecież w tym wszystkim było to, że nikt im spokoju nie zakłócał. - Niee - odparła po chwili zastanowienia, nawet nie zauważając do tej pory za bardzo tej zmiany. Miała swoich stałych adoratorów, ale lała na nich ciepłym moczem, więc nic dziwnego, że nie zauważyła ich braku.
Zastanowiła się chwilę nad jego pytaniem, jednak raczej mało typowe i wesołe obrazki przychodziły jej do głowy.
- Bo ja wiem? Macochy nigdy żadnej nie było. Z ojcem kojarzy mi się papieros, skóra niedźwiedzia w salonie jako dywan, sporo broni przechodzącej przez dom. Ojciec był szefem mafii, nie wiem czy kiedyś ci wspominałam. W domu miałam musztrę, bo miałam iść do wojska. Tak przynajmniej twierdził, a może przygotowywał mnie do życia w ciągłej walce. Jedynie wyjścia do parku raz w tygodniu i chwila zabawy na takim koniku dawała mi poczucie, że jestem zwykłą córką zwykłego gościa - wzruszyła lekko ramionami po tym, jak się trochę rozgadała. Nie wstydziła się jednak niczego, jej przeszłość była jej dość mocno obojętna, więc nie czuła potrzeby ukrywania czegoś. Zwłaszcza przed Erronem.
Erron Black
Erron Black
Re: Wesołe miasteczko Sro 21 Lip 2021, 22:44

Erron tylko spojrzał z uniesioną brwią na Gusevę, która zrobiła minę niewiniątka. Naprawdę, do wszystkich by to pasowało, nawet do jakiegoś Giotto czy Midnighta, ale Lara? Od razu było widać, że coś zmalowała i tą miną tylko to wszystko potwierdziła, na co Black chwilę później zareagował lekkim chichotem. W dodatku kiedy zaczęła tłumaczyć swoje postępowanie, co jakiś czas wydychał powietrze nosem na znak małego rozbawienia.
- Miłą pogawędkę? - powtórzył po niej, bo to naprawdę brzmiało komicznie. - W stylu: "kochana, jestem teraz z Erronem, więc proszę, nie przystawiaj się do niego" czy bardziej: "spojrzysz na niego, to cię zabiję"? To dość istotny szczegół - znów zaśmiał się lekko, bo tak jak sam fakt takiego oznaczania swojego terenu go bawił, tak łechtało mu to trochę ego, że jakaś kobieta jest gotowa dla niego zabić. Który facet nie chciałby mieć pewnej siebie partnerki, w dodatku takiej, która wie czego chce i nie boi się po to sięgnąć?
Na odpowiedź odnośnie innych potencjalnych adoratorów tylko przymknął oczy i uśmiechnął się lekko, potakując samemu sobie. Wszystko zatem było w jak najlepszym porządku i jak widać nie tylko metody Lary są skuteczne. Ciekawe było tylko czy również ci stali adoratorzy przestali się do niej dostawiać, bo z nimi akurat mógł być problem. Nie wszyscy byli potulni jak baranki, żeby zrezygnować z takiej seksbomby jaką jest Lara. Już pal licho jej bezpruderyjność, która kręciła wielu mężczyzn. Ona po prostu była piękna i z taką kobietą warto było się pokazywać.
Słuchał jej uważnie, kiedy tak jeździli sobie na konikach. Swoją drogą był to widok dość niecodzienny, ale oni zdawali się nie przejmować tym, że taki image kompletnie do nich nie pasuje.
- Kiedyś mówiłaś - wtrącił tylko, bo w przypadku Lary rozmowa o życiu poza obozem była nieco częstszym tematem, niż ta o jego. Guseva prawdopodobnie nie wiedziała o nim nic z wyjątkiem tego, że ma 32 lata, pochodzi z Los Angeles i że uważa swoje miasto, a także całą Kalifornię za debilny stan. No i oczywiście wie o jego nienawiści względem Njorda, ale o matce czy ojczymie nie za dużo jej wspominał. Może nawet w ogóle?
Stojąc oparty pośladkami o konia, pochylił nieznacznie głowę, zakładając jeszcze raz ręce na klatce piersiowej. Przez moment zastanowił się nad tym, co mu powiedziała i chyba trochę poczuł się wywołany do tablicy, czy może raczej: dłużny jakiejś historii spoza obozowego życia. Niby początkowo nie chciał o tym mówić, ale trochę mu to siedziało na sercu, więc z kim najlepiej było się tym podzielić? Z ukochaną, to oczywiste.
- Opowiadałem ci kiedyś o mojej rodzinie? - spytał kontrolnie, bo sam sobie nie przypominał, ale z drugiej strony, może coś po pijaku jej powiedział kiedyś i teraz już o tym nie pamiętał?
Słysząc negację, uniósł lekko brwi i westchnął cicho, spoglądając na Larę.
- Wychowałem się w Los Angeles, ale matka była raczej z tych wiesz... no dziwek - wzruszył ramionami, bo to go kompletnie nie ruszało. - Niby coś tam próbowała tworzyć jakąś namiastkę domu, ale nie zliczę ilu gachów miała w trakcie tych pierwszych dziesięciu lat przed obozem - dodał. - Ale jednego, Stevena, pamiętam aż za dobrze. Tłukł mnie dzień w dzień i kiedyś mu obiecałem, że się odegram. I odegrałem. W dniu mojego wyjazdu do obozu, wziąłem klamkę i władowałem w Stevena cały magazynek. Moja matka wyjebała mnie za to z domu - mówił o tym dość lekko, bo tak próbował do tego podchodzić, no ale kolorowa historia to to na pewno nie była. - Fajna historia, co? - spytał, jakby szukając aprobaty u swojej kobiety. Odchylił lekko głowę i spojrzał na sufit. - W ogóle tego nie żałuję. Należało się skurwielowi - wyznał, bo choć była to ciężka historia pod względem gatunkowym, tak on żadnych wyrzutów z tego powodu nie miał. Czy to był objaw jakiejś socjo albo psychopatii?
Lara Guseva
Lara Guseva
Re: Wesołe miasteczko Nie 25 Lip 2021, 23:58

- Nie interesuj się za bardzo - mruknęła tylko rozbawiona, wcześniej jakby w groźbie chwytając go za brodę, by powiedzieć mu to prosto w oczy. Jasne, że to nie były miłe pogawędki, ale Rosjanka miała to w dupie, jak i fakt, że ktoś ją wziął za wariatkę albo że Erron skądinąd dowie się jak przebiegają te jej "miłe pogawędki". Ona sama nie zamierzała zdradzać swoich sposobów, tak samo jak i on swoich. Po jego pytaniu przecież zrozumiała, że w istocie mniej facetów się kręciło wokół i była pewna, że to jego zasługa. Nie była hipokrytką, więc nie miała nic przeciwko, ale też nie zamierzała wchodzić w to, ile kul na to poszło.
Larę nie bardzo obchodził fakt ich przeszłości. Może kiedyś, w ramach ciekawostki powiedziała coś o swoim życiu, ale to tak po prostu, żeby coś powiedzieć. Jak widać nie było to dla niej istotne, skoro nie pamiętała, co mężczyzna mógł już wiedzieć, a czego nie. Tak samo jego przeszłość jej nie obchodziła. O ile by coś sam opowiedział, to raczej by to zapamiętała, ale to nie tak, że jej na tym zależało. Podobnie jak u niej, różne rzeczy wychodziły z przypadku i ciekawostek.
- Chyba nie - wzruszyła lekko ramionami, bo najpewniej istotne rzeczy by zapamiętała chociaż w części. O ile nie była zbyt pijana, ale tego stanu nie brała pod uwagę, bo wtedy padało wiele rzeczy, których oni nie pamiętali. Nie zawracała sobie więc głowy tym wyjętym spod pamięci okresem.
Słuchała jego historii jakoś tak instynktownie spodziewając się, że nie będzie zbyt kolorowa. Ludzie z udanym dzieciństwem nie byli tak spierdoleni jak oni. Nie reagowała w żaden sposób na jego słowa, bo w sumie nie ruszało ją to obecnie. Może gdyby była bardziej emocjonalna i empatyczna litowałaby się teraz nad nim z powodu czegoś, co miał ewidentnie dawno temu za sobą. Uśmiechnęła się jednak głupkowato na jego pytanie.
- Całkiem fajna, przyznaję - odparła nieco rozbawiona, bo co jej pozostało? Nie sądziła, by ta obojętność była tylko maską, a w środku siedział skrzywdzony i skrzywiony chłopiec, który potrzebował pocieszenia i bezpiecznych ramion.
- A czego tu żałować? Należało się skurwielowi - odparła neutralnie, jak to przy codziennej rozmowie o mordowaniu, które nie było przez nich czymś rzadkim czy niszczącym im psychikę, powodującym wyrzuty sumienia czy inne takie. Chleb powszedni.
- Twój pierwszy kontakt z bronią? - spytała z ciekawości, bo to właśnie to ją interesowało. Matkę kurwę miała gdzieś. Znając życie od dawna nie żyje tak samo jak jej ojciec, którym też przestała się przejmować po jakimś roku od dotarcia do obozu i już nie odbierała jego telefonów. A na chuj jej ten ojciec?
- Mnie zabierał na strzelnicę i uczył strzelać z różnych broni. A jak nie byłam w stanie dźwignąć karabinu, to dostawałam w pysk i znajdowałam siły - dodała zaraz, nim on sam zdążył odpowiedzieć. Czy byli z patologicznych rodzin i zostali skrzywdzeni? Tak. Czy się tym przejmowali? Jasne, że nie.
Erron Black
Erron Black
Re: Wesołe miasteczko Czw 29 Lip 2021, 23:42

Erron skwitował to tylko uniesieniem brwi, bo rozbawiła go ta sytuacja. Nie było jednak co dyskutować o potencjalnych maślanych oczach, bo od kiedy się zeszli, to jakoś mniejsze zainteresowanie wyrażali nimi herosi. Wiadomym było, że wzajemnie maczali w tym palce, ale czy komuś to przeszkadzało? Black już się nauczył, że sposób na zaimponowanie Larze raczej nie wiąże się z sypianiem z jej siostrą. Skupił się całkowicie na Gusevie, która siłą rzeczy była teraz jego oczkiem w głowie i to jej poświęcał niemal cały wolny czas. Oczywiście w zamian dostawał szereg całkiem fajnych rzeczy, począwszy od namiętnego seksu, skończywszy na innych czynnościach, które wspólnie wykonywali.
Syn Njorda nie był dumny z historii swojej rodziny, ale poczuł potrzebę podzielenia się tą historią z Larą. Kto miał go zrozumieć, jak nie właśnie ukochana, która miała zdroworozsądkowe podejście do takich spraw. Co prawda sama mogła mieć nieco inne doświadczenia, ale kiedy tylko padło z jej ust: "należało się skurwielowi", Erron tylko uśmiechnął się lekko i upewnił, że został odczytany we właściwy sposób, a reakcja Rosjanki była dokładnie taka, jakiej oczekiwał.
- Tak - potwierdził tylko, bo wtedy pierwszy raz wziął do łapy gnata i bardzo mu się to spodobało.
Będąc zachwycony jej odpowiedzią, zanim postanowił odnieść się w jakikolwiek sposób do jej opowieści o dostawaniu w pysk, najpierw podszedł nieznacznie i pocałował namiętnie Larę, chcąc podzielić się w jakimś stopniu swoim dobrym nastrojem.
- To chyba zawsze je miałaś, bo po twojej buźce nie widać - przyznał, siląc się na nawet zmyślny komplement. - I wiesz co? Jebać te wesołe miasteczko - dodał zaraz po tym i zeskoczył z karuzeli, czekając aż to samo zrobi Lara.
Kiedy już znaleźli się na stabilnym podłożu, bezpardonowo podszedł do rudej i złapał ją za pośladki, zainicjował pocałunek i uniósł do góry, sugerując, by oplotła go nogami w pasie. Po kilku intensywnych sekundach miziania się, Erron odsunął na moment twarz, by spojrzeć na ukochaną.
- Zaliczę cię dziś na wszystkich meblach - oznajmił, po czym udał się z ukochaną w kierunku mieszkania któregoś z nich, zależnie od tego, gdzie akurat chcieli się znaleźć i tam oddali się już seksualnym uciechom, jak to oni.

zt oboje
James Moore
James Moore
Re: Wesołe miasteczko Nie 30 Sty 2022, 22:40

#1

Mroźne powietrze szczypie mnie w policzki, ale w końcu jest zima. Moją matką jest bogini Helheimu, wiem to od ponad pięciu lat i czasami wybudzając się ze snu, zastanawiam się, czy to wszystko jest prawdą, a może uderzyłem się za mocno w głowę, lądując w śpiące, albo moje ciało jest w stanie katatonicznym i tkwię w swojej głowie na jednym z oddziałów psychiatrycznych? Czy tak nie mogłoby być? Ten świat jest całkiem realny, ale czy na pewno jest prawdziwy? Pewnie nie rozróżniłbym tego, nawet jeśliby nie był.
Wydycham powietrze, które zmienia się w parę. Kiedy byłem dzieckiem, zawsze mi się podobała ta sztuczka. Myślałem wtedy, że mam super moc. Kto by jej nie chciał? Teraz jednak naprawdę mam super moce i... trochę mnie przerażają.
Obserwuje kolejny obłok dymu, wyrywający się z moich ust, jest widoczny tylko dlatego, że ulega skropleniu, ponieważ nie ma dla niego miejsca w powietrzu nasyconym parą wodną. To coś z dziedziny fizyki. Dziwne, że pamiętam. Zapaliłbym papierosa, ale nie robię tego. Zbyt często się truje.
Przed chwilą w moich uszach jeszcze grała jedna z tych depresyjnych melodii Mad World, ale teraz zdejmuje słuchawki, ponieważ postanowiłem wpaść do wesołego miasteczka. Tak ja, outsider spędzający całe życie w bibliotece. Koleś, który wygląda, jakby zaraz miał umrzeć. Szczerze nie lubię hałasu, a wesołe miasteczka takie są, jednak obóz nie jest ogromny i tutejsze takie miejsce na pewno nie jest przepełnione herosami, a ja mam ochotę na watę cukrową. Okey, nie jestem fanem słodyczy, ale... wata cukrowa wcale nie jest taka słodka.
Zaopatrzony w watę ruszam przed siebie, przyglądając się różnym atrakcją. Nie jestem też typem, który lubi hardcorowe jazdy. Na pewno jednak podobają mi się te kucyki, które gonią za sobą jeden za drugim w rytm lukrowanej melodii. Wybieram jednego z nich tego gniadego, siadam w siodle, a kolejka rusza. Siedzę, zajadam watę cukrową o różowym zabarwieniu i myślę, że za dużo tu świateł, bo w końcu przyszedłem tu wieczorem, a kiedy jest zima, mrok przychodzi szybciej.
Gość
Gość
avatar
Re: Wesołe miasteczko Wto 01 Lut 2022, 18:49

Wesołe miasteczko było jednym z tych miejsc w obozie, do których nie zapuszczała się zbyt często. A przynajmniej od słynnego ataku NoGods. Jako dziecko uwielbiała tu przychodzić, choć jak teraz patrzyła na to wszystko z perspektywy czasu, już wtedy powinna bardziej przykładać się do treningów. Zbyt późno zrozumiała, że bycie półbogiem i beztroska nie idą ze sobą w parze.
Na miejsce to spoglądała z pewną nostalgią, choć od ostatniej wizyty nie minęło nawet kilka lat. Umysł dziewczyny mimowolnie powrócił wspomnieniami do jakże cudownego okresu dzieciństwa. Ponownie ujrzała przyjazne, pełne życia i nadziei, twarze. Twarze, które zniknęły bezpowrotnie w chłodnych objęciach śmierci.
Spodziewała się tego, że jej myśli zaczną błądzić po tych mniej przyjemnych tematach, nawet jeśli udała się do miejsca tak mocno związanego z zabawą. Była dziś w tym gorszym nastroju, stąd też brak towarzystwa. Jak każdy i ona potrzebowała samotności.
Otuliła się mocniej, kiedy chłód zimy ponownie w nią uderzył. Chwilę jednak zajęło jej zrozumienie, że sama pogoda niewiele miała z tym wspólnego. Wzrok dziewczyny zaczął błądzić po pobliskich atrakcjach, aby wychwycić dobrze jej już znanego półboga. Tej aury nie można było z nikim innym pomylić.
Gdy tylko ujrzała James'a, uśmiechnęła się ciepło i pomachała mu na przywitanie. Cała ona. Nie ważne, jak bardzo w głębi duszy byłaby rozdarta, przy innych zawsze starała się być tą pogodną wersją siebie. No chyba, że dochodziło do tych szczerych wyznań.
James Moore
James Moore
Re: Wesołe miasteczko Wto 01 Lut 2022, 20:42

Nigdy nie przepadałem za chłodem, chociaż widok śnieżnych gwiazdek spadających za oknem zawsze wprawiał mnie w stan transu. Uspokajał, przywodził na myśl coś pięknego, a zarazem martwego. Obserwując biały puch za okna w ciepłym miejscu, czułem się bezpiecznie, inaczej gdy musiałem wyjść na zewnątrz i zmierzyć się z mrozem atakującym moją skórę, jakbym należał do czegoś, co nie daję życia, a wręcz przeciwnie zabiera. Cóż za ironia, kiedy tylko przebudziłem swój potencjał, stałem się chłodem i już nie czuje go tak jak wcześniej, intensywnie. Nadal jednak zakładałem kurtkę, matka z pewnością, gdyby żyła kazałaby mi jeszcze założyć czapkę, mówiąc mi, że się przeziębię, ale nie żyła i nie była moją matką.
Kucyki nadal powoli suną, aż w końcu zatrzymują się, ale ja dalej siedzę na jednym z nich. Chyba mam nadzieje na jeszcze jedną rundkę. Pozwalam moim oczom błądzić poza watę cukrową, której jeszcze nie skończyłem jeść; faktycznie jest taka słodka.
Widzę ją, nim ona mnie jeszcze dostrzega, chociaż jako dziecko Hekate jej aura nie powoduje w otoczeniu dziwnych, niespodziewanych zmian, to jest jeden z powodów, dla których od razu ją polubiłem, gdy moja siostra przedstawiła mi dziewczynę o kasztanowych włosach i zielonych oczach, kolorem odbiegających od moich, ale jakże podobnych. Mimowolnie się uśmiecham.
Z początku trudno mi było się przełamać, ale czas powoli, biegł do przodu, a ja przekonywałem się do Cassandry, a potem połączyła nas wspólna tragedia. Nie chciałem tego przyznać przed sobą, ale Sarris w pewien sposób zastąpiła mi cząstkę mojej martwej siostry. Nie mogła całkiem jej zastąpić, bo gdyby to zrobiła, z pewnością już nigdy nie ujrzałbym mar na jawie.
Odmachuje jej, bardziej energicznie niż zwykle jakby przebudziła mnie z zimowego snu.
- Oh. - Z moich ust ponownie wylatuję obłok pary. - Również miałaś ochotę na watę cukrową? - Zeskakuje z gniadego konika i podchodzę do Cassandry, chcąc poczęstować ją watą cukrową w kolorze różu.
Gość
Gość
avatar
Re: Wesołe miasteczko Wto 01 Lut 2022, 21:21

Uśmiech nie znikał z twarzy dziewczyny, choć jeszcze chwilę temu była pogrążona w dość ponurych i bolesnych myślach. Wyglądało to tak, jakby ktoś wcisnął niewidzialny guzik i zmienił nastawienie heroski.
- Nie, przyszłam tutaj aby nieco odpocząć, pozbierać myśli - wyjaśniła. - Ale skoro już tu jestem, nic nie stoi na przeszkodzie, aby osłodzić sobie nieco życie, prawda?
Cassandra nie odmówiła poczęstunku. Podziękowała Jamesowi i tak jak miała ona w zwyczaju, zaczęła robić się coraz bardziej gadatliwa.
- Mówiąc szczerze, nie spodziewałam się, że o tej porze i przy takiej temperaturze, kogoś tu zastanę - przyznała, śmiejąc się krótko. - Wygląda jednak na to, że Wesołe Miasteczko nawet teraz ma się całkiem dobrze.
Cóż, nie byli jedynymi półbogami na tym obszarze, ale też nikt nie rwał się do tego, aby ich specjalnie zaczepiać. Choć może to dlatego, że jako jedyni przyszli tu samotnie.
- Chociaż to i lepiej, że wpadłam akurat na ciebie. Przez te ostatnie treningi odniosłam wrażenie, że nieco cię zaniedbałam - zażartowała wesoło.
Cóż, James doskonale wiedział, dlaczego piętnastolatka poświęcała sporo czasu na rozwój osobisty. Śmierć Mony mocno na nią wpłynęła. I nawet jeśli na zewnątrz wyglądała jak wieczna optymistka, w środku nadal nie mogła pogodzić się z tą stratą, cały czas obwiniając się o śmierć młodej kobiety. "Gdyby tylko była silniejsza". Był to też powód, dla którego obawiała się własnej mocy. Myśl o tym, że ujrzy znajome twarze pośród przywołanych zjaw, napawał ją lękiem.
- Długo już tu siedzisz? - zadała wręcz standardowe pytanie.
James Moore
James Moore
Re: Wesołe miasteczko Wto 01 Lut 2022, 22:14

Róż kojarzył mi się z opieką, której nigdy nie zaznałem w odpowiedni sposób, a także kiczowatym kapeluszem mojej babci, kiedy zakładała go, mając chwile przejrzystości, w swoim skazanym na Alzheimera umyślę. Nie znałem jej długo. Zmarła dość szybko.
Obserwowałem przez chwile jej twarz, jak usta układają się w zdania z charakterystycznym akcentem, a oczy ożywiają się na moment, jakby ukryły na chwilę cały ból świata Sariss. Lubiłem jej głos niepozorny, miękki, a jednocześnie noszący w sobie nieznaną mi siłę.
- W tym miejscu? - Dziwie się, bo nie uważam, że w Wesołym Miasteczku można odpocząć, a raczej odwrotnie; dostarczyć sobie więcej wrażeń. - Powiedziałbym, że to jedne z ostatnich miejsc, gdzie bym przyszedł odpocząć. - Wyrażam swoją opinię, potakując lekkim skinieniem głowy na jej słowa o osłodzie życia. Wata się skończyła, więc rzuciłem drewniany patyczek do kosza.
- Odkąd zaznałem chłodu matki, niska temperatura nie jest tak dokuczliwa, jak kiedyś. - Mówię szczerze, chociaż po chwili sądzę, że moje słowa mogłyby zostać inaczej odebrane. - Takie miejsca nawet martwe mają się zawsze dobrze, jakby ich czas zatrzymał się w alternatywnej niekończącej się pętli czasu słodkiej waty i lukrowanej muzyki. - Pozwalam sobie na trochę filozoficznego podejścia do tematu, rozglądając się mimowolnie po otoczeniu, sprawdzając, czy niespodziewanie nie zacznie robić się tu tłoczno lub zbyt jasno.
Ostatnio nie widziałem się z Cassandrą, tak często jakbym chciał, ale każde z nas ma jakieś obowiązki i... Sariss jest taka ambitna, zaangażowana, chyba jej trochę tego zazdroszczę.
- Może odrobinkę. - Odpowiadam żartobliwie, układając palce w odległości dwóch centymetrów prawej ręki, w ten sposób pokazując, ile to jest. Uśmiecham się, wiedząc, że niemal każdą wolną chwile Cassie poświęca na treningi, wieczne doskonalenie. Jest taka silna, mam wrażenie, że cały ten ból przekuła w swoją broń, a ja... Ja jestem chyba tym wszystkim za bardzo zmęczony.
- Niedługo. Zdążyłem przejechać się na tych konikach. - Wskazuje na kucyki, które ciągle stoją w miejscu, jakby czekając na swoich jeźdźców. - Chodź. Czekają na nas. - Chciałbym, żeby na nowo stała się tą dziewczynką sprzed wydarzeń z piątego sierpnia, kiedy jeszcze jej śmiech był mniej zbolały i odrobinę różowy, jednak to niemożliwe.
Gość
Gość
avatar
Re: Wesołe miasteczko Wto 01 Lut 2022, 23:13

Dziewczyna zaśmiała się wesoło, kiedy usłyszała pytanie chłopaka. Wiedziała doskonale o co mu chodziło, nie mogła też nie przyznać mu racji. Dobór miejsca rzeczywiście mógł zaskoczyć wielu, wszak odpoczynek kojarzył się z bardziej biernym działaniem, jednak wszystko tak naprawdę zależało od tego, czego osoba w danej chwili potrzebowała.
- Umysł też musi odpocząć. Trzeba jakoś rozładować napięcie, przegonić negatywne myśli. Dziś już trenowałam, więc kolejna przebieżka nie byłaby najrozsądniejszym wyborem - oznajmiła, nie przestając się uśmiechać.
Przyszła tu z myślą o samotnej zabawie, jednak nie pogardziłaby towarzystwem chłopaka. Była niezwykle szczera, gdy wspominała o pozytywnej naturze tego niespodziewanego spotkania. W zasadzie to nigdy nie okłamywała innych obozowiczów.
- To prawda - odpowiedziała pogodnie i rozejrzała się po otoczeniu z tą samą nostalgią w oczach, z którą tu przybyła. - Choć upłynęło już pięć lat od momentu mojego przybycia, wszystko wydaje się wyglądać tak, jak tego pierwszego dnia. Chociaż może to moja pamięć płata mi figle. Umysł lubi zwodzić. Mimo wszystko, to miejsce ma naprawdę ciekawy klimat.
Bez wątpienia wesołe miasteczko należało do jednych z tych atrakcji, które miały umilić półbogom pobyt w obozie. Niemniej jednak, pomimo tych wielu udogodnień i przywilejów, nie sposób było zapomnieć o tym, kim tak naprawdę się było.
- Więc trzeba to nadrobić - odpowiedziała niemal natychmiast, puszczając do niego oczko.
Z jej ust nie znikał ten ciepły uśmiech, którym uraczyła go na początku. I pomimo tych czarnych myśli, z którymi tu przyszła, nie był on w żaden sposób wymuszony. Obecność przyjaciół była pokrzepiająca nawet w najtrudniejszych chwilach.
- To dobrze, nie zdążyłeś jeszcze zmarznąć - zażartowała i ruszyła za nim.
Nie miała najmniejszych oporów przed dołączeniem do zabawy. Było to bowiem coś, czego potrzebowała. I najwyraźniej nie tylko ona. Niezależnie jednak od tego, ile bólu i cierpienia przyniosło im życie, ono dalej trwało. Nie pozostawało im zatem nic innego, jak cieszyć się każdą, najprzyjemniejszą chwilą.
- Nie wiem jak tobie, ale brak tłumów zdecydowanie mi odpowiada. Dzięki temu to miejsce wygląda tak, jakby było otwarte tylko dla nas.
James Moore
James Moore
Re: Wesołe miasteczko Czw 03 Lut 2022, 14:27

Odpoczynek przywodził mi na myśl naturę, bibliotekę czy po prostu śmierć. Nigdy nie pomyślałbym o Wesołym Miasteczku, które samo w sobie było wrzaskiem, chaotyczną melodią i rozpraszającymi światłami. Chociaż to miejsce z pewnością różniło się od tego, które było na zewnątrz obozu, to nie opuszczałem tego miejsca, odkąd się tu zjawiłem, ale telewizja czy internet pozwalały mi zajrzeć na drugą stronę. Ten sam świat, a jednocześnie dwa różne realia. Nie często wracałem do tego, co mogłoby być poza obozem, kim bym był czy co mógłbym robić. Niektórzy opuszczali to miejsce, ale ja dawno zakończyłem ten etap. Nie chciałem wracać do przeszłości, rzeczywistości, która była moim piekłem.
- Za trenujesz się na śmierć. - Stwierdzam żartobliwie, chociaż w odniesieniu do Cassandry wcale to nie byłoby niemożliwe. - Trening jest ważny, ale nie ma sensu forsować ciała. Ono też potrzebuje relaksu. - Udzielam jej rady, jednak wiem, że ona to rozumie. Chce być dobrym przyjacielem, dlatego będę jej o tym przypominać tyle ile trzeba. - Negatywne myśli możesz przeganiać ze mną. - Dodaję, uśmiechając się ponownie. W końcu w jej towarzystwie czuje się swobodnie i mniej apatycznie.
Słucham jej słów i potakuje, sam mam wrażenie, jakby to miejsce zatrzymało się, jakby cały obóz tkwił pod kopułą, którego czas nie może dotknąć.
- Oczywiście. - Zgadzam się z Cassie, chociaż sądzę, że nie istnieje coś takiego jak nadrabianie czasu. Przekonałem się, że ile bym chwil nie spędził z moją siostrą, nigdy nie miałbym go dość, a jej śmierć jeszcze mi go zabrała.
Zastanawiam się, czy kiedykolwiek przyjdzie mi zmarznąć tak jak kiedyś, nie przepadać za chłodem i chować się przed nim, już dawno to poszło w zapomnienie.
Wsiadam na konika tym razem o rudym zabarwieniu i czekam na Cassandre, aż znajdzie swojego wierzchowca, odwracam się w jej stronę, mówiąc:
- Tak, jak miejsce dla Vip'ów. - Wydobywam z siebie urwany śmiech, ale chyba bardziej to brzmi jak prychnięcie. - W końcu jesteśmy wyjątkowi. - Dodaję, a karuzela rusza.
Gość
Gość
avatar
Re: Wesołe miasteczko Czw 03 Lut 2022, 18:34

James nie był pierwszą i najprawdopodobniej też nie ostatnią osobą, która doradzałaby jej zmniejszenie intensywności treningów. Nie raz już to słyszała, jednak w dalszym ciągu kontynuowała tą niezbyt zdrową praktykę. Nie potrafiła z tym zerwać, choć z całą pewnością nie była od tego uzależniona. Problem Cassandry leżał w jej przeszłości. Nie wszystkie rany zagoiły się tak, jak powinny.
Dlatego tu jestem – oznajmiła wesoło, jak gdyby ta mała odskocznia od destrukcyjnej rutyny mogła w jakimś stopniu pomóc. – Wiem też, że nieco z tym przesadzam, ale no... Nie chcę, by tamta sytuacja znów się powtórzyła.
Znów nawiązała do dnia, w którym zginęła Mona – przyjaciółka, dzięki której poznała siostrę Jamesa, a w ostateczności i jego samego. Choć od śmierci kobiety minęło już sporo czasu, wciąż nie pogodziła się z jej stratą. W dalszym ciągu obwiniała się o to, co spotkało córkę Aresa. „Gdybym tylko była silniejsza”, ta myśl bezustannie towarzyszyła nastolatce, odkąd medycy zdołali ją ustabilizować. Mimo wszystko wciąż bywały takie dni, w których żałowałaby tego, że to ona przeżyła, zamiast Mony. Co więcej, James mógł również dostrzec pewne podobieństwo pomiędzy półboginiami. Cassandra po tamtej tragedii starała się upodobnić do zmarłej, chcąc dać obozowi to, co ten stracił.
W porządku, tylko później nie marudź, jak będziesz miał zawaloną pocztę – zażartowała.
Mógł mieć jednak pewność, że nastolatka się do niego odezwie, gdy znów złapie ją chandra. Obecność bliskich naprawdę potrafiła być pokrzepiająca, choć zawsze łatwiej było jej zaoferować siebie, niż prosić kogoś o pomoc w przegonieniu niechcianych myśli. Ale tak chyba miał każdy.
Więc co ty na to, aby spędzić resztę dnia razem? – zapytała, nie tracąc pogody ducha.
Sama nie przykładała większej wagi do umaszczenia swojego wierzchowca. Kierowała się bardziej jego ulokowaniem, aby dalsza rozmowa nie przysparzała najmniejszych problemów.
Czasem aż za bardzo – zaśmiała się.
W przeciwieństwie do chłopaka, ona często zastanawiała się nad tym, jak wyglądałoby jej życie, gdyby nie była córką Hekate. Z jednej strony chciałaby mieć zwykłą, kochającą rodzinę, z drugiej natomiast – nic nie łączyło ją ze światem zewnętrznym. Oddzielenie jej od ojca przyjęła z niezwykłą ulgą.
Ale, jakby nie patrzeć, to też ma swoje pozytywne strony – dodała nagle. – W końcu kto nie chciałby mieć supermocy.
Utrzymywała rozmowę na tych weselszych tematach, aby nie zarażać rozmówcy swoim fatalnym nastrojem i samej nieco poprawić sobie humor.
Masz swojego ulubieńca? – zapytała, klepiąc swojego wierzchowca.
James Moore
James Moore
Re: Wesołe miasteczko Pią 04 Lut 2022, 14:50

Byliśmy na swój sposób wyjątkowi, jak i przeklęci jarzmem wiecznej walki. Od początku nie tylko musieliśmy mierzyć się z codziennością, ale także całym tym ciężarem, którym obarczyli nas nasi boscy rodzice, jak i również ludzcy. Czasami nie sposób było stwierdzić, kto mocnej zadał cios.
Wiedziałem, że Cassandra nie pogodziła się z przeszłością i chodziarz przekuwała swoją stratę w broń, to w jakiś sposób obrywała obusiecznie. Poczucie winy należało do tych uczuć, które wchodzą w serce niczym kołek, a gdy chcesz go wyjąć, zastanawiasz się, czy serce będzie całe. Chciałbym jej powiedzieć, że tamta sytuacja nigdy się nie powtórzy, ale to byłoby zwyczajne kłamstwo, a ja nie lubiłem kłamać.
- Wiesz... - Pada z moich ust, ale nagle urywam, zastanawiając się jakich słów użyć. - Potrzebna jest równowaga. - Dodaję, uważając, że za trenowanie się na śmierć z pewnością nie przyniesie jej tego, czego oczekuje. Nie chce jednak, żeby straciła swój cel z oczu, jeśli to trzyma ją w motywacji do codziennego wstawania. W końcu ja straciłem jakiś czas temu wolę walki, ale powoli starałem się znaleźć balans.
Widzę w niej podobieństwo do Mony, ale też zauważam, że przenoszę wizje swojej siostry na Cass. Wiem, że nie powinienem tego robić, ale gdzieś usilnie staram się znaleźć cząstkę, jaką utraciłem, chociaż to niemożliwe.
- Ja nigdy nie marudzę, ale trochę bym się zdziwił, gdybyś przeszła na pocztowego stalkera. - Żartuje sobie, sam będąc mało wylewnym, jeśli chodzi o zwierzanie się czy wracanie do przeszłości. Wolałem uciekać.
- Teraz to już nie masz wyjścia. - Odpowiadam na jej propozycje spędzenia reszty dnia w jej towarzystwie. Całe wesołe miasteczko było do naszej dyspozycji, chociaż tak naprawdę lubiłem na moment zapominać, o tym, kim jestem i co tu robię, aby na nowo stać się dzieciakiem, które zostało wychowane w innej, alternatywnej rzeczywistości, ta myśl na swój sposób mnie pocieszała.
- Zależy, jaka to supermoc. Niektóre są większym obciążeniem niż miłym doświadczeniem. - Stwierdzam, osobiście nie przepadając za nekromancją, ale wiem, że Cass również nie jest zwolenniczką mrocznych mocy.
- Nie. One wszystkie są fajne. - Mówię, patrząc na koniki, które z pewnością są przeznaczone dla młodszych mieszkańców obozu. Nie lubię się przywiązywać, a właściwie nie chce tego robić, bo boje się, że gdybym wybrał tego jedynego, rozpadłby się na kawałki jak moja siostra.
Gość
Gość
avatar
Re: Wesołe miasteczko Pią 04 Lut 2022, 20:01

Doskonale zdawała sobie z tego sprawę, jednak za każdym razem, gdy miała już nieco zwolnić, dokładała sobie kolejnych powodów, aby dalej tkwić w tych wymęczających organizm, treningach.
Wiem, jednak standardowy wariant może okazać się niewystarczający. W końcu naszymi przeciwnikami są teraz także inni półbogowie. Jeżeli nie uda nam się dogonić tych ze starszej kadry, możemy skończyć marnie. Nikogo nie będzie interesować to, ile mamy lat i jakie posiadamy doświadczenie. Zabiją nas, jeśli okażemy się za słabi.
Był to kolejny powód, dla którego nastolatka tak uparcie pragnęła przeć do przodu. Bo ile czasu minie, nim Syn Tartaru ponownie uderzy? W końcu nawet w obozie nie mogli czuć się bezpieczni. Chcieli tego czy nie, musieli przygotować się do potencjalnej walki. A niestety, wróg także nie spał. Świat się nie zatrzyma, nie będzie grzecznie czekał, aż staną się gotowi miana herosów.
To raczej nie byłoby pierwsze dziwactwo, które spotkałoby nas w życiu – zażartowała, beztrosko nawiązując do ich obecnej sytuacji.
Potwory, bogowie, moce, magia. Ten świat miał w sobie tyle dziwactw, że ponownie byłaby gotowa uwierzyć w odzianego na czerwono, pulchnego staruszka, roznoszącego raz do roku prezenty, gdyby jego istnienie potwierdził któryś z trenerów. Wszak ta postać pojawiała się w tylu kulturach – czasem w mniej przyjemnym wydaniu – że kto wie, czy nie jest to jakiś zapomniany bożek.
Skoro tak mówisz – zaśmiała się wesoło.
Towarzystwo chłopaka zdecydowanie jej odpowiadało, nawet teraz. Dzięki niemu zapominała o ponurych myślach, choć bała się, że będzie zarażać go swoim ponurym nastrojem. Efekt okazał się jednak nieco odmienny. W jakiś sposób obydwoje pozytywnie na siebie oddziaływali, nawet jeśli ich tematy rzeczywiście dotykały tych mniej przyjemniejszych zagadnień.
Też prawda, choć w dużej mierze wszystko zależy od wykorzystania. Nawet taka nekromancja. Z szerszej perspektywy nie jest to zbyt etyczna umiejętność, jednak jak spojrzymy na to inaczej, dzięki niej zmarli dostają szansę na kontynuowanie walki. Znów mogą stanąć na polu bitwy w obronie tego, za co polegli. Jeżeli chcesz znać moje zdanie, gdybym umarła i jakiś półbóg sprowadziłby mnie do tego świata za pomocą tej mocy, nie miałabym mu tego za złe, jeżeli posiadałby czyste intencje.
Użyła tego przykładu z dość prostego powodu – obydwoje niechętnie korzystali z tej mocy. Każdy miał swój własny powód, jednak efekt postanowienia pozostawał niezmienny – fatalnie radzili sobie z nekromancją. Chociaż kto wie, może któregoś dnia Cassandra zdoła pogodzić się ze swoją przeszłością i śmiało zacznie korzystać z tej mocy. U niej to nie moralność stanowiła problem, choć wciąż byłaby za tym, aby przywołane duchy stanęły po jej stronie z własnej, nieprzymuszonej woli.
Każdy jest wyjątkowy na swój własny sposób, prawda? – zapytała chłopaka, uśmiechając się do niego ciepło.
Niska temperatura nie przeszkadzał dziewczynie w zabawie. Dla niej, ten wieczór dopiero się rozpoczął. Tyle dobrego, że nie rwała się do dalszych treningów.
Przejdziemy się po nową porcję waty? Ogólnie powiedziałabym, że ja stawiam, ale wiesz, jak jest – zaśmiała się krótko, acz równie radośnie, co zwykle.
Cóż, wszystko w tym obozie było dla nich darmowe, toteż rzeczywiście mogli poczuć się jak ktoś niezwykle ważny. Takie małe osłodzenie naprawdę gorzkiego życia.
James Moore
James Moore
Re: Wesołe miasteczko Sob 05 Lut 2022, 19:54

Poważnie podchodziłem do treningów i wiedzy, która mogłaby mi pomóc wyjść z opresji. Jednak w porównaniu z Cassie, osobista strata nie przekuła mojego bólu w motywacje, a w rozpacz. Bezdenną czarną rozpacz.
- Wiek o niczym nie świadczy i z pewnością przegoniłaś nie jednego półboga sporo starszego od siebie w walce czy umiejętnościach, ale rozumiem, co masz na myśli. - Mówię szczerze, zawziętość przyjaciółki bardzo mi imponuje. Nie wiem tylko, czy kiedyś w jakiś sposób przez to nie ucierpi. Mam nadzieje, że nie bo nie wiem, czy bym przeżył kolejną stratę, a utracić bliskich można na wiele sposobów nie tylko poprzez śmierć. Chociaż i tak nie widujemy się zbyt często to świadomość, że jest obok, dodaje mi otuchy.
Wiedziałem, że chciała być gotowa. Mimo że od tamtych wydarzeń minęło trochę czasu, to wszyscy na pewno zadawali sobie to same pytania: "Skoro nie jesteśmy bezpieczni w obozie, naszym domu to gdzie będziemy? Czy istnieje takie miejsce? Czy to znowu się nie powtórzy?" Świat biegł do przodu, ale my nadal żyliśmy pod osłoną barbarzyńskich czasów.
Uśmiecham się do niej, kiedy odpowiada mi żartobliwie. Ma racje, dziwności były dla nas na porządku dziennym, kiedy już przekraczałeś obóz zamieszkiwany przez półbogów żyjących w niewielkiej społeczności i to wcale nie takich normalnych — już nic nie było takie samo.
- Zgadzam się, ale sam nie chciałbym niepokoić zmarłych. Mogliby być na mnie źli. - Odpowiadam niemal szeptem. Osobiście nie za bardzo interesuje się swoimi zdolnościami nekromancji. Przerażają mnie, to tak jakbym patrzył w lustro, widząc siebie martwego. Zresztą kupa zwłok na chudych nóżkach napawa mnie obrzydzeniem, no i nigdy nie byłem wielkim fanem horrorów.
- To tak jak my. - Byliśmy jak te koniki w wesołym miasteczku, każdy wyjątkowy na swój własny sposób. Karuzela w końcu się zatrzymuje. Na dzisiaj dwie przejażdżki na tych rumakach chyba mi wystarczą, chociaż jak to mówią do trzech razy sztuka, nigdy nie wiadomo.
- Powiem tak...- Wyrażam zgodę w dość nietypowy sposób. - udawajmy, że stawiasz, bo jesteś bogatą arabską księżniczką i wszystko masz tu za darmo. - Uśmiecham się, kłaniając się przed obliczem wysokości Cassandry Sarris. Czyżbym się wydurniał? Może odrobinkę.
Temperatura jest poniżej zera, ale nie zwracam na to uwagi. Mam wrażenie, że od bardzo dawna już nic nie czuje.
Sponsored content
Re: Wesołe miasteczko

Wesołe miasteczko
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Dzielnica Nordycka-
Skocz do: