W końcu nastał ten moment kiedy trzeba było ruszyć dupę z łóżka i wyruszyć na trening. Mężczyzna nie do końca miał na to ochotę - niestety należał do ludzi, którzy jeśli mieli do wyboru leżeć cały dzień w łóżku i oglądać Dragon Balla, a... w sumie wtedy to już nie było ważne jaka była druga opcja. Niemniej jednak tym razem chodziło tu o coś większego - tym razem zobowiązywała go obietnica. Jak to zazwyczaj było z Galichetem - najebany powiedział za dużo i naobiecywał zbyt wiele. Teraz jednak już za późno, jak to mówił Klocuch "Nie ma wycofki" i trzeba iść się napierdalać. Na arenę wkroczył w swoim standardowym rynsztunku, na który składały się jeansy, koszulka oraz trampki. Na to wszystko oczywiście nałożona była skórzana zbroja treningowa. Nie mogło również zabraknąć metalowych naramienników oraz nagolenników. Chłopak zajął miejsce przy ścianie, w cieniu. Popalając papierosa czekał na swojego dzisiejszego sparing partnera... bądź partnerkę. W końcu do teraz nie pamiętał komu obiecał ten trening.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 00:08
(3)
Nie lubiła się spóźniać, we krwi miała bycie punktualnym do bólu. Zerknęła na telefon, który wyjęła z krótkich spodenek sportowych i upewniając się, że o niczym nie zapomniała wyciszyła urządzenie, które ponownie trafiło do kieszeni blondynki. Podkurwiona, a jakże, weszła na arenę, na której to miała spotkać się z kolejnym trenerem. Kolejnym, bo poprzedni trafił do szpitala ze złamanym nosem i obojczykiem. Niektórzy mierzyli naprawdę wysoko, a stać ich było na doprawdy niewiele. Ubrana w sportowy, szary top, kolorowe, sportowe shorty z dużymi kieszeniami na rzepy, same spodenki sięgały jej do kolan. Na rękach miała założone już ochraniacze do taekwondo a na nogach bandaże, stabilizujące kostki i stawy skokowe. Dodatkowo przez ramię miała przerzucony plecak z napierśnikiem i naramiennikam, które mogły jej się zawsze przydać, gdyby zachciało jej się walczyć mieczem. Miała na początku dnia dobre przeczucia, myślała, że mogła liczyć na (w końcu) jakiś normalny trening, ale gdy zobaczyła osobę, z którą miała trenować stanęła jak wryta. Już będąc w odległości 15 metrów wyczuła nie tylko zapach papierosów, ale i alkoholu. Zjeżyła się i stanowczo podeszła do mężczyzny, który wyglądał tak, jakby nakurwiał się z trollami przez ostatnie kilka dni. Uważała, że skoro kapitan drużyny Dionizosa sam wystąpił z obietnicą treningu to chociaż pokaże jakąś klasę. A tu? Penisy opadły już na początku gry wstępnej. Cycki zwiędły i dzieci zwęszyły moment na histerie. Stanęła na wprost wycackanego gogusia i nie mając chwili do stracenia zaczęła atak. Słowny. -No… pogratulować. Doprawdy… - parsknęła zdegustowana, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Kapitan spadł do takiego poziomu, a słyszała wiele historii, naprawdę była ciekawa jaka jest osobą, która się za nimi kryje. A tu takie niemiłe zaskoczenie. Splunęła na ziemię i obracając się tyłem do Folklora rzuciła na ziemię swój plecak. Odgłos jaki wydał odbijał się echem jeszcze przez kilka sekund. Quinn podkurwiona samym faktem, że wyczuwa w organizmie mężczyzny alkohol była czerwona jak burak. Papierosy jeszcze mogła przeżyć, ale alkohol- to już był szczyt szczytów. Z grymasem niezadowolenia obróciła się w stronę uchechłańca i mierząc go dumnym wzrokiem rzuciła krótkie: - Żałosne…
Ostatnio zmieniony przez Quinn Wolf dnia Nie 05 Maj 2019, 20:16, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 00:35
Błogi spokój. Ptaszki ćwierkały, a on w spokoju zaciągał się raz po raz swoimi ulubionymi papierosami. Niestety stan ten nie mógł trwać zbyt długo. Dlaczego? Ano dlatego, że Folk zawsze musi mieć tak bardzo przejebane życie, że zawsze odbiera mu się to co sprawia mu przyjemność. Z początku nie był w stanie dostrzec istotki, która zmusiła go do dzisiejszego treningu, a to z powodu słońca, które świeciło bezpośrednio w jego oczy. Parę słów, które wpadły do jego uszu pozwoliły mu nakreślić mniej więcej profil osoby, która przybyła. Po pierwsze była to dziewczyna, w dodatku musiała być stosunkowo młoda, gdyż ton jej głosu był dosyć przyjemny. Kolejną ważną informacja było to, że młódka miała parę zębów w buzi za dużo przez co odzywała się nader bezczelnie. Chcąc poznać swojego oponenta Folk ruszył dupę z ziemi. Podnosząc się coraz bardziej był w stanie dostrzec sylwetkę, następnie włosy, twarz, a na końcu oczy. Wtedy zrozumiał kto przed nim stał. Była to Quinn, córka jak i członkini drużyny Aegira. Słyszał sporo o tej osóbce. Pomimo młodego wieku i ponad 10 letniego stażu w obozie była jednym z "elitarnych" herosów. Posłała do szpitala niejednego bardziej doświadczonego i silniejszego półboga. Dzieciak z ogromnym potencjałem. Teraz wszystko wydało sie Folkowi jasne. Rozumiał dlaczego najebany on ochoczo zgodził się na trening pomimo tego, że nie musiał. Syn Hekate uwielbiał trenować z młodymi talentami. Dzięki temu sam rósł w siłę, a to właśnie napędzało go do działania. Patrząc prosto w oczy Quinn uniósł powoli dłonie na wysokość barków. Zwolnił skórzane paski, które trzymały nań zbroję. To samo uczynił z naramiennikami i nagolennikami. Patrząc ponownie w oczy dziewczyny rzekł spokojnie: - Nie jesteś warta używania broni. Napierdolę Ci do dupy gołymi rękoma. Uśmiechnął się i kontynuował: - Ruchaliśmy się wczoraj? Bo nie chce mi się wierzyć, że na samą ładną buźkę zgodziłem się ćwiczyć z takim chucherkiem. Musiał być chociaż lodzik, prawda? No powiedz, nikomu nie powiem. - Puścił do dziewczyny oczko. Walka się zaczęła.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 01:02
Quinny już wiedziała jak ten dzień miał się skończyć. A zaczął się naprawdę przyjemnie! Czuła w kościach z rana, że będzie przyjemnie, że zmierzy się z kimś poważnym. Pierdolnełaby sobie normalnie w ścianę z łba gdyby się dowiedziała wcześniej, że Folklore, słynny kapitan drużyny Dionizosa napierdolił się, naobiecywał i udaje grecka, którym kurwa mać niestety nie jest (sorry to be so obvious). Zgrzytnęła kilka razy zębami, czerwone policzki, blondy włosy i pięści, które trafiłyby w niejedne zęby, gdyby tylko sobie tego zażyczyła. Przez kolejne sekundy stała w ciszy starając się opanować złość, która się w niej budowała. Chciałaby czymś rzucić w tą przezabawnie irytującą gębę kapitana, że aż wybuchnęła śmiechem. - Nie radziłabym unosić na mnie ręki, tylko sobie połamiesz paluszki. - splunęła na ziemię tuż przed butami mężczyzny i gdy myślała, że to już koniec to ten dojebał jeszcze bardziej. Wszedł głębiej w bagno, zanurzył się po czubek głowy. Ona by nawet mu się nie oddała, żaden facet nie zasługiwał, by stać przy niej na równi. A raczej, żadnego typa jeszcze nie spotkała, bo każdy nie wytrzymywał i trafiał albo połamany, albo posiniaczony i wycieńczony na podłogę. Myślicie, że to żart? Ona by wam nakurwiła jednym palcem, niczym gościu z Ratatouille. Nauczyła się tej sztuczki w wieku 10 lat, nie miała jednak okazji wykorzystać jej na obozowiczu. Zawsze gdzieś na misji to robiła, ale nigdy nie była na tyle podkurwiona by zrobić to na osobie, której może mniej więcej zaufać. Ha! Dzisiaj nadszedł ten dzień, ona kurwa albo go zabije jednym palcem albo stopą. Nie mogła uwierzyć, że kapitan mógłby doprowadzić się do takiego stanu. Alva zawsze wydawała jej się bardzo poważną i dobrą przywódczynią, nie wiedziała jednak, że inni mogą tacy nie być. - Słuchaj, Ty chyba za wysoko typie mierzysz, okay? Masz za małego na takie ekscesy i albo się ogarniesz i przejdziemy do treningu, albo z miejsca Cię znokautuje, co wolisz? - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej spoglądając na mężczyznę niestety z dołu. Był od niej nieco wyższy, ale miała to gdzieś, ona była szybsza. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej stanęła w pozycji Narani Sogi gotowa w sumie na wszystko.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 01:37
Zadziorna. To słowo krążyło po głowie Galicheta od momentu kiedy usłyszał pierwsze słowa dziewczyny skierowane w jego stronę. Podobało mu się to. Niezmiernie cieszył go fakt, że dziewczyna całkowicie nie doceniała naprzeciw kogo stanęła. Mogło być to spowodowane wieloma walkami, które wygrała. Niemniej jednak fakt, że stała się tak pewna siebie świadczył o tym, że jej mistrz bądź poprzedni sparing partnerzy nie dali jej do zrozumienia iż nigdy nie można lekceważyć tego kto stoi naprzeciw ciebie. Jak to powiadał Mr. Popo z Dragon Balla "Nad górą zawsze być większa góra". Ten sam tekst później znalazł się chyba nawet w Naruto, ale tego Folk już nie był do końca pewien. Zawsze uważał to anime jedynie za nie do końca udaną kopię takiego arcydzieła jakim było DB. Teraz jednak nie czas na wspominki. W międzyczasie kiedy dziewczyna wypowiadała swój monolog Folk zdążył odłożyć na bok swoją zbroję, wrócić do domu i wynieść śmieci, zrobić siku i umyć ręce. W przypadku czterech ostatnich czynności zrobił to oczywiście w myślach - nie chciał w końcu jeszcze bardziej pokazywać dziewczynie, że jedyną osobą, która powinna zamknąć tu ryj jest ona. Kiedy dziewczyna przyjęła tradycyjną pozycję do rozpoczęcia walki uśmiechnął się delikatnie. Nogi rozsunął na odległość około 40 centymetrów od siebie, dłonie zaś zwisały bezwiednie wzdłuż ciała. Powoli nabierał wdechy, po każdym wypuszczając powietrze aż do całkowitego opróżnienia płuc. Po trzech takich oddechach spojrzał na dziewczynę. Patrząc wprost w jej oczy rzekł: - Zapewne szczekasz tak głośno bo chce Ci się siusiu. Chodź szczeniaczku. Pańcio zabierze Cię na spacerek. Czekał kompletnie odsłonięty.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 01:59
Siusiumajtek próbował zgrywać ważniaka i pokazać jej, gdzie jej miejsce? Jego czas na torze wyścigowym się już dawno skończył i powinien być wysterylizowany i położony do wyrka obok ciepłego termofora. Może i stoczyła wiele walk, nie jednego rozłożyła na łopatki (dosłownie) i nie jednego odprawiła ze środkowym palcem wbitym w mordę, ale wiedziała jedno. Przychodzenie na trening z nią po nocy pełnej alkoholu był strzałem w stopę, przez kolano i penisa. Już raczej długo nie powojuje swoim koleżką, może zakładać ochraniacze na jajca. Mogła wykorzystać swoją moc, fakt, jeszcze bardziej podnieść mu poziom alkoholu we krwi, miałaby przewagę i nieuniknioną wygraną, ale ona chciała walczyć fair. No może, nie całkiem. Taekwondo połączone z Muai Thai mogło się skończyć dla Folklore’a naprawdę nieprzyjemnie. Zacisnęła mocniej rękawiczki na dłoniach, spodenki poprawiła na dupie, bo spadały i stopą, prawą, wbiła się mocniej w ziemię. - Staruszku, może Ci pampersa założę? Sikasz po nogach i srasz pod siebie. - rzuciła i wykonała pierwszy ruch. Przechodząc z nogi na nogę zbliżyła się bardziej do mężczyzny, a gdy była na tyle blisko, by wiedzieć, że jej noga dosięgnie jego szczęki odepchnęła się tylną nogą od podłogi robiąc jednocześnie szybki obrót w powietrzu i mierząc piętą w szczękę mężczyzny. Nikt nie powiedział, że ma być łatwo. Ona poda mu potrawkę na ostro, tak by go dupa paliła i nie schodził z kibla przez kolejne tygodnie. Będzie srał pod siebie przez kolejne dni. Miała w dupie to, czy źle oceniała swojego przeciwnika czy też nie. W stanie jakim był kapitan był nieprzydatny. Nikomu się na nic jego zdolności i siła nie przydadzą. Albo oprzytomnieje i ogarnie dupę, bo chyba uważa siebie za naprawdę pojętną rybę, albo dostanie manto i znowu się schleje. Już miała wyjebane na to, czy coś z tego treningu wyniesie. Chłop brał niepoważnie swoje zadanie jaki było bycie kapitanem. A jej się to bardzo nie podobało.
Nie słyszał już ostatnich słów, które dziewczyna rzuciła w jego stronę. Nie były już one jakkolwiek ważne. Teraz liczyło się tylko to, że dziewczyna rzuciła się na niego frontalnie. I bardzo dobrze. Folklore dał swojej przeciwniczce pierwszeństwo - był prawdziwym dżentelmenem jeśli o to chodzi. Kto mógłby się w ogóle spodziewać, że kapitan Dionizosów pozwoli sobie na to, aby jakaś młódka w ogóle miała szanse go uderzyć. Ruchy miała naprawdę dobre, widać było, że ćwiczyła sztuki walki od bardzo dawna. Niestety najwyraźniej nigdy nie wbiła sobie do głowy, że nie liczy się efektowność wykonywanych ruchów, a ich efektywność. Kung fu, które było jedną ze sztuk walki opanowanych przez Folka, wyraźnie tłumaczyło iż Twoje ruchy mają przynosić efekty, a nie jedynie fajnie wyglądać. No cóż - Quinn najwyraźniej musiała być przygotowana na to, że ktoś jej spiłuje te pazurki. Cofając prawą nogę do tyłu upewnił swoją pozycję. W momencie kiedy dziewczyna wykonywała obrót uniósł swoją lewą rękę, obrócił dłoń wnętrzem w stronę nadchodzącego ataku dosłownie czekał na nadchodzące kopnięcie. Kiedy się już dokonało, a w jego dłoni znajdowała się stopa kobiety postanowił wykorzystać to, że dziewczyna się odsłoniła. Wykorzystując cofniętą nogę zamachnął się i kopnął dziewczynę prosto w tyłek, puszczając jednocześnie jej stopę. Taki zabieg spowodował, że dziewczyna wyrżnęła ryjem o ziemie. Cofając się jakieś trzy kroki rzekł: - Nie jadłaś śniadania? Trzeba było mówić to byśmy coś zjedli. Szkoda wpierdalać piasek z areny. Uśmiechnął się.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 02:29
Dobra, czyli jednak wiedział, jak ruszać tymi kikutkami i co z nimi robić. To dobrze, bo może w końcu otrzeźwieje i zachowa się jak na osobę na jego stanowisku przystało. Kiedy była już blisko ziemi szybko skuliła się i przeturlała kawałek dalej, aby niczego sobie przypadkiem nie nadwyrężyć. Splunęła na ziemię piaskiem, który jej się wsypał jakimś cudem do jej ust, podniosła szybko, a w sumie to skoczyła na nogi i będąc w jeszcze na kucaka, prawilny słowianin, wykonała szybki ruch najsilniejszą nogą prosto w zgięcie w kolanie mężczyzny, co sprawiło, że ten musiał się wyjebać na plecy. Jak już ją przewalił, to powinien patrzeć na swoje nóżki, a nie stać jak słup soli i czekać, aż ona tylko mu gacie zdejmie, zrobi zdjęcie fiuta i pokaże całemu obozowi, bo WOHOHO, miała ochotę się pośmiać z tego widoku. Może by w końcu oprzytomniał i ogarnął swoje książęce dupsko. - Poduszkę jaśnie książę? Jakiś taki niemrawy jesteś... - rzuciła rozbawiona i odsunęła się prędko na dwa metry od chłopaka. Stanęła na lekko ugiętych nogach, bokiem do leżącego. Mieli grać nieładnie, okay? Zawsze mogła wykorzystać swój wzrost przeciwko niemu. Za tego kopniaka w tyłek jeszcze mu się odpłaci. Wytarła prawą ręką usta z resztek piasku, zmierzyła spojrzeniem szarych oczu chłopaka i zniecierpliwiona otworzyła znowu usta: -No może Ci laskę podać, co? Będziesz odwalał staruszka, czy pokażesz na co Cię stać, “kapitanie”? Na słowo kapitanie dała specjalny nacisk. Nie zasługiwał na ten tytuł, mógł nie chlać, dbać o wszystkich, być poważnym i nie zachowywać się jak baran. Nie wiedziała kompletnie dlaczego akurat on został w drużynie Dionizosa kapitanem, ale ewidentnie nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Taki baranek, wśród wilków, trzęsie się jak galaretka i paczy oczami by go nie zjedzono. Ten to jeszcze skakał do gardeł i myślał, że jego docinki coś znaczą. Ale się grubo mylił.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 02:43
Szybkie ruchy dziewczyny nie były wcale tak szybkie jak mogło jej się wydawać. Niemniej jednak Folk lekko zdziwił się tym jak długie są nogi dziewczyny. Wykopał ją do przodu, cofnął się trzy kroki do tyłu, a ona i tak dała radę kopnąć go w zgięcie kolana. Ten niesamowicie niewyobrażalny ruch zwalił go z nóg i to dosłownie. Dzięki wytrzymałości swojego ciała nie poczuł za bardzo uderzenia plecami o ziemię. Piasek był przyjemnie ciepły, chłopak czuł się na nim tak komfortowo, że przez chwilę myślał o tym, aby symulować kontuzję i zostać w tej pozycji przez cały dzień. Niestety maleńka musiała kłapać swoim ozorem, a co za tym idzie wybić mężczyznę z jego cudownych myśli. Najbardziej zadziwił go tekst, który wypowiedziała. Podniósł głowę i spojrzał na nią oczami pełnymi zdziwienia. Następnie podnosząc nogi do góry odbił się plecami od ziemi i stanął z powrotem na przeciw dziewczyny. Patrząc na nią wciąż z niemałym zdziwieniem, ale i delikatnym zadowoleniem rzekł: - Słuchaj maleńka. Jeszcze nie zasłużyłaś na to, abym pozwolił Ci zrobić mi laskę. Musisz się trochę bardziej postarać. Swoją drogą nie jesteś trochę za mała na te rzeczy? Sprawdźmy.. Wtedy to dziewczyna mogła poczuć jak coś zaciska się w okolicy jej pasa. Była to lina z mroku, którą chłopak tworzył leżąc na ziemi. Była niezauważalna dlatego, że przemieszczała się do dziewczyny pod ziemią, a wyszła z niej za plecami dziewczyny. Jako, że był to mrok to poruszał się po ciele kobiety całkowicie niezauważalnie. Drugi koniec znajdował się w prawej dłoni Folka. Wykorzystując fakt, że miał w końcu dziewczynę na ograniczoną odległość rzekł: - Skrócę Ci tą smycz szczeniaczku! Po tych słowach pociągnął mocno za linę, skracając ją jednocześnie swoją mocą, aby zwiększyć impet. Sam zaś wykonał szybki ruch w stronę dziewczyny. Cofając swoją dłoń za siebie wykonał zamach, a następnie wycelował pięścią wprost w prawy polik dziewczyny.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 03:09
We are gonna play dirty tonight, pomyślała, a gdy nie patrzyła poczuła jakieś dziwne liny wokół swojego ciała. Myślała, że maja grać fair, nie używać mocy, ale skoro tak się sprawy potoczyły, okay. Koniec z milusią Quinny, ona nawet teraz mogła by mu z dyńki zajebać. Wcześniej była blisko niego, bo się przeturlała, ale teraz to on miał przewagę. Kiedy ją do siebie przyciągnął ta prędko zasłoniła się rękami i zaparła nogami. Nie miała zamiaru otrzymać ciosu, który mógł ją zranić. Osłaniając się przed pięścią wykorzystała fakt, że chłopak jest zajęty swoimi linkami i dotknęła ręką jego szyi. Jagnie oczy, blond włosy na twarzy, to był moment, w którym musiała wyczuć, czy chłopak zegnie się przed dziewczęcą twarzyczką Quinn. Nie ociągała się jednak i wykorzystując fakt, że ludzkie ciało składa się z ponad 70% z wody sprawiła, że krew w żyłach chłopaka lekko zaczęła bulgoczeć, a on mógł odczuwać pieczenie w dłoniach i stopach. Zacisnęła dłoń na szyi chłopaka i z zadziornym uśmiechem wymalowanym na tej podłej twarzy wymierzyła mu cios kolanem w brzuch. - Nie wyj, starcze. Zaraz Cię odprowadzę do Valhalli... - wyszeptała słodko nie spuszczając oczu ze swojego przeciwnika, który chyba postanowił pokazać w końcu, że z czegoś go ulepiono. No bo raczej nie z gówna, nie? Może z czegoś podobnego i możliwe, że dlatego jeszcze się nie rozjebał. No i nie jebało do niego, a nie wait... cuchnął dalej alkoholem na co Wolf zareagowała bardzo wymownie, prawie się porzygała z tego cudownego zapachu.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 03:24
Plan się udał, a Folk znalazł się przy dziewczynie. Ta jednak postanowiła zablokować jego cios i od razu przejść do kontrataku. Kolanko było naprawdę mocne. Zapewne gdyby nie dzięki wieloletnim treningom Folk odczułby to dużo bardziej. Tak samo było z woda gotującą się powoli w jego organizmie. Ciało chłopaka było w stanie wytrzymać żar wydobywający się z wnętrza wulkanu w Muspelheimie - będąc jednocześnie w tym wnętrzu. Toteż atak dziewczyny nie mógł wywołać w mężczyźnie sporych obrażeń. Co prawda uścisk za szyje był mocny i chwilowo skrępował Galicheta. Ten jednak osiągnął swój cel. W całym planie nie chodziło bowiem o to, aby zbliżyć się do Quinn. Dziewczyna była mniejsza, przez co mogła brać go na przetrzymanie wykorzystując swoją zręczność. Dlatego też skrócenie dystansu było konieczne. Wykorzystując to Folk przyjebał dziewczynie otwartymi dłońmi w uszy powodując chwilowe ogłuszenie. Następnie kontynuując combo uderzył dziewczynę prawą pięścią w brzuch. Uderzeniem wieńczącym akcję był lewy sierpowy wycelowany wprost w szczękę dziewczyny. Takie uderzenie powinno zwalić ją z nóg. Patrząc tym razem na dziewczynę chłopak cofnął się jakieś cztery metry od niej. Stojąc w bezpiecznej pozycji ze swoją silniejszą (lewą) ręką z przodu rzekł: - Całkiem nieźle. Jeszcze chwila i stwierdzę, że jesteś niezła jak na swój wiek. Nigdy nie widziałem jeszcze tak wyćwiczonej 13 latki. Z jego twarzy nie znikał uśmiech.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 03:42
Jeszcze chwilę i mogłaby pomyśleć, że chłopach chce ją znokautować. Co prawda, trafiały się jedne przypadki, gdy siłą ręki czy nogi ludzie kogoś po prostu kierowali na podłogę. Ta jednak za sprawą szybkich nóg i tego, że nie tylko rękoma się coś robi, gdy ten jej za przeproszeniem przyfasolił i już miała kierować się ku ziemi, ta zwinnie nogami zrobiła dwa kroki obracając się wokół własnej osi, co było spowodowane przez uderzenie, stanęła na wprost chłopaka chwiejąc się lekko i śmiejąc pod nosem. No, w końcu ktoś stwierdził, że ma więcej oleju w głowie, niż mówi, ile go ma! Splunęła na ziemię, trochę krwi się nazbierało w ustach, warga rozcięta, można pogratulować. Gdy już stała pewniej na nogach klasnęła w dłonie kilka razy. -Noooo... czy to siła pana kapitana Galicheta? W końcu, kurwa! - krzyknęła na całą arenę rozbawiona. Mogłaby się śmiać tak dalej, ale hola, hola, tutaj miała niedokończone sprawy z typem, który myślał, że może z nią wygrać od tak po prostu. Jebnęła normalnie takiego śmiecha, że aż musiała się na chwilę zatrzymać, złapać za brzuch i odetchnąć głęboko. -A i nie mam 13 lat, sorczak, staruszku. Może okulary Ci są potrzebne, hę? - rzuciła w stronę Folklore’a. Jeszcze chwila i pewnie by go zaczęła dissować przez resztę dnia omijając jego ruchy, ale teraz stwierdziła, że na chuj jej to? Miała nawet okay przeciwnika, tylko gdyby nie to, że pił alkohol i jebie od niego fajkami, to byłaby kontent z całego treningu, a tak? Kurwa, rzygać jej się chciało. Jednakże wiedziała, że nie może na niego lecieć z pięściami. Musi grzecznie poczekać, aż ten się odsłoni i pozwoli jej wykonać coś. Odetchnęła więc głęboko i zaczesując blond włosy zmieszane z piaskiem w tył wlepiła wzrok w oczy przeciwnika, jakim był Folk. Chciała już jebnąć czymś w stylu "Jestem Iron Man", ale to by było zbyt lamerskie, więc stojąc bokiem do mężczyzny na lekko ugiętych nogach i rękami gotowymi do obrony i ataku poruszyła znacząco brwiami czekając cierpliwie.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 13:28
Folk robił wszystko, aby nie dać po sobie tego poznać, ale wewnątrz jego ciała niemalże każda komórka krzyczała z radości. Chłopak od dawna nie miał możliwości rozerwać się w ten sposób. Od momentu kiedy został kapitanem jego głównym zadaniem było wdrażanie i szkolenie herosów do ich nowego życia. Nie często zdarzała się osoba, która swoimi zdolnościami mu dorównywała, a nawet jeśli pojawiła się taka to często z powodu tytułu Galicheta odmawiała pójścia na całość. Niestety takie są realia bycia kapitanem - ludzie nie chcą z Tobą trenować gdyż uważają, że im nie wypada. Quinn była inna, ona miała w dupie to kim Folk był, liczyło się dla nie jedynie to co potrafił. Była w pewien sposób jego żeńskim odpowiednikiem. Co rusz szukała nowych wyzwań, które miały pchać ją do przodu. Kącik ust delikatnie przesunął się ku górze kiedy zobaczył, że dziewczyna zamiast zaatakować go ponownie postanowiła poczekać na atak. Bardzo dobre posunięcie - za pierwszym razem w końcu bezpośrednie starcie wyszło dla niej nie do końca pozytywnie. Teraz trzeba było w takim razie obmyślić inny plan, który pomógłby w sprowadzeniu dziewczyny do parteru. Znał już jej moc, którą była hydrokineza, zapewne jako dziecko Aegira potrafiła również używać alkokinezy. Teraz jednak nie było konieczności się tym martwić. Patrząc wprost w oczy dziewczyny rzekł: - W takim razie sprawdźmy jak Ty radzisz sobie bez zmysłu wzroku maleńka. Po wypowiedzeniu tych słów wokół nich zaczęła rozpościerać się ciężka, gęsta mgła. Najpierw objęła ich stopy, następnie kolana, biodra, aż w końcu uniosła się niemalże na obszar całej areny. Folklore całkowicie zniknął. Chcąc sprawdzić jak dziewczyna reaguje na sytuacje, w których to przeciwnik jest w przewadze wytworzył dwa byty przypominające humanoida. Klony te ruszyły bezszelestnie w stronę kobiety mając za zadanie oflankowanie jej. Kiedy znalazły się po jej bokach zaatakowały symultanicznie. Ten atakujący z jej lewej strony wymierzył uderzenie w zewnętrzna stronę lewego kolana. Drugi zaś celował wprost w twarz kobiety.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 13:52
Oni się nie patyczkowali, pokazywali na to ich było stać. To miało być starcie pierdolonych ninja z wioski liścia, czy jak to tam szło. Kilka razy musiała jeszcze zatrzepotać rzęsami, aby obraz nie był rozmazany. Rozbawienie, które w niej w końcu się opanowało przestało być teraz kompletnie istotne. Musiała się skupić na otoczeniu i na tym, co jej przeciwnik kombinował. Nie chciała skończyć jako przegrana, pokonanie kapitana to było dopiero wyzwanie! Uśmiechając się szelmowsko przestąpiła z nogi na nogę, a gdy otoczyła ich mgła zaklęła pod nosem. -Pierdolony dzieciak Hekate... Wracaj tu! Czego się boisz? - rzuciła nie ruszając się z miejsca. Musiała nasłuchiwać, obserwować otoczenie, wpadła jednak na zdecydowanie lepszy pomysł. Nie przestając bacznie obserwować otoczenia, bo jednak kręciła się wokół własnej osi jak pierdolony bączek, tylko że w zwolnionym tempie, skupiła się na tym, aby woda, która jest w pobliżu niej, a miała takową nadzieję, że jest, przecież na dworze nakurwia deszcz niczym Hitler podczas drugiej wojny światowej w Żydów, otoczyła jej nogi, a konkretniej zebrała się na podłodze wokół niej. Delikatnie przestępując z nogi na nogę wyczuła dwa ataki, które się zbliżały w jej stronę. W ostatniej chwili skoczyła do przodu, przeturlała się na plecach i zatrzymując w kuckach dwa metry dalej patrzyła jak dwa byty zderzyły się ze sobą. Jeśli więcej ich będzie, to Wolf może nie zdołać uciec po raz kolejny. Pokręciła głową, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i otaczając się wodną tarczą, please make it work, przygryzła dolną wargę rozglądając się dookoła. -Kpisz sobie ze mnie? - rzuciła cicho zgrzytając zębami i cicho czekając przechyliła kilka razy szyję, usłyszała kilka strzałów w kościach i ponownie stanęła w pozycji obronnej rozglądając się. Nie miała za dużo do roboty w takiej mgle. Równie dobrze on mógł ją przewyższyć swoimi zdolnościami i łatwo wygrać, ale coś jej tu nie pasowało. Jej brudne od piasku stopy powoli robiły kroki w przód, na boki, w tył, nie wiedziała gdzie patrzeć, starała się być ostrożna i czujna.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 14:41
Bardzo dobrze. Najwyraźniej korzystasz nie tylko ze swoich oczu dziecino. Folk był wielce zadowolony z tego co się przed chwilą wydarzyło. Dziewczyna pokazywała, że wszystkie plotki na jej temat wydawały się być coraz bardziej prawdziwe. Dziecko, które było pod protekcją Alvy mogło kiedyś próbować zająć jej miejsce - miała do tego wrodzone predyspozycje. Teraz jednak było dla niej trochę za wcześnie. Napalony na całą sytuację Folk postanowił wnieść swoje moce na trochę wyższy poziom i uchylić rąbka tego dlaczego przez ostatnie lata z łatwością utrzymywał stopień kapitana. Miał jedynie nadzieje, że nie skończy się to źle. Dziewczyna bardzo dobrze uniknęła ataku mglistych istot. Te, jak to sobie zaplanowała, zderzyły się ze sobą. Niestety nie dało się usłyszeć huku temu towarzyszącemu, gdyż stwory przeniknęły przez siebie w formie mgły, a następnie znów scaliły się za sobą tylko po to, aby ponownie zniknąć w mgle. Quinn postanowiła bronić się przy użyciu swojej mocy, było to bardzo dobre posunięcie. Wodny kokon ochraniał jej ciało z każdej strony, nie było żadnej luki, przez którą Folk mógłby wyprowadzić atak. Konieczne było więc jej stworzenie. To co się wydarzyło parę sekund później powinno zostać w głowie Quinn na całe lata. Nie zobaczyła ona żadnego pocisku, wybuchu, itp. To co z ogromną prędkością znalazło się przy niej można bardziej opisać jako mroczny promień. Folk wykorzystując kombinację swoich mocy stworzył swojej lewej dłoni rękawicę ze skondensowanej energii mroku. Następnie niczym Minato wyjebał za pomocą teleportacji w stronę kobiety z wyprostowaną dłonią. Impet był ogromny, a moc, która mu towarzyszyła jeszcze większa. W momencie uderzenia wodny kokon został dosłownie rozerwany przez siłę uderzenia, na tym jednak nie był koniec. Folk nie wycofał swojej dłoni do momentu, aż ta, co prawda z delikatnie mniejszą siłą, przypierdoliła prosto w splot słoneczny Quinn. Nie było możliwości, aby dziewczyna dała radę utrzymać się na nogach po tym uderzeniu. Musiała paść na kolana. Kiedy to się stało do jej uszu mogły dotrzeć słowa rozpływającego Galicheta: - Kpisz sobie ze mnie? Nie wytrzymasz nawet takiego uderzenia? Zniknął całkowicie.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 15:10
Pierdolenie się w tańcu nie było w jej stylu, jednakże musiała stawiać ostrożne kroki przed kolejnym ruchem tanecznym. Trochę jej się robiło niedobrze od tego całego kręcenia się wokół siebie i może to było właśnie dla niej zgubne, bo mimo iż miała wokół siebie wodną tarczę, to ta rozpadła się, gdy Folklore zajebał jej w splot słoneczny. Wyjebała się majestatycznie, no bo jakże by inaczej. Próbując podnieść po kilku dłuższych chwilach zaczęła kaszleć, gdy tylko wsparła się na łokciach. Z ust nie schodził jej uśmiech, chłopak wykorzystywał swoje zdolności jak najlepiej potrafił. Przykre tylko, że nie walczył fair, ukrywał się i to najbardziej wkurwiało Quinn. Podnosząc się powoli z ziemi sięgnęła do kieszeni spodenek, w których schowane miała dwa czarne kastety. Wytarła usta pięścią i przywołując otaczającą ją wodę zamieniła je w mniej więcej naostrzone kolce, które otoczyły jej ciało. Puszczenie ich w eter było głupie, musiała się jakoś bronić. Mogła również uciec z mgły, ale ta sięgała bardzo daleko. Śmiejąc się cicho pod nosem przybrała pozycję, w której obie jej ręce były blisko twarzy, zaciśnięte i gotowe do uderzenia, lub jego odparcia. -Pokaż dupę, Galichet. - zaśmiała się przez kaszel, który wciąż ją męczył. Wolną ręką rozmasowała sobie miejsce, w które dostała, woda trochę zmniejszyła siłę, z jaką otrzymała uderzenie, ale nie na tyle, by jej nie bolało i by się nie wyjebała. -Postawię Ci flachę po tym wszystkim, pasi? - zastanawiała się czy chłop łyknie haczyk. Ona osobiście nigdy nie skaziłabym alkoholem swoich dziecięcych ust. To samo tyczyło się papierosów. Zrobiła kilka kroków w tył, chciała zobaczyć, czy jest blisko końca mgły, w takim przypadku nie musiałaby się martwić o nic, widziałaby, gdyby kapitan się pojawił przed nią z kolejnym atakiem. Poprawiając kastety na dłoniach oblizała suche wargi, które miały jeszcze na sobie sporo piasku. Szykowała się przed nią długa kąpiel z tego chujstwa.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 15:51
Nie spodziewał się niczego innego po córce Aegira. Dziewczyna pomimo przyjęcia dosyć silnego uderzenia wciąż była w stanie stać na nogach. Ba! Nawet więcej! Wciąż miała siłę i ochotę na walkę. Tej jednak Galichet nie miał zamiaru kontynuować w nieskończoność. Nakręcał się, a to zaczynało być coraz bardziej niebezpieczne dla dziewczyny. Folk bardzo mocno trzymał swoją energię na wodzy, aby nie zrobić dziewczynie krzywdy. Zawsze miał problemy z tym, aby wiedzieć gdzie kończą się granice treningu, a zaczyna poważna walka, która może doprowadzić do śmierci. Niemniej jednak dziewczynie chyba nie przeszkadzała wizja śmierci - w końcu cały czas go prowokowała. Słysząc jej słowa postanowił pozwolić sobie na małą prowokację. Wiedząc, że dziewczyna nie jest w stanie dostrzec jego ani bytów, postanowił pokazać jej, że walka nigdy nie jest fair. Ponownie stworzył dwa widma, jedno znalazło się za dziewczyną, sam Folk zaś i drugie widmo ruszyli na dziewczynę frontalnie. Jeśli dziewczyna zaatakuje kolcami to chłopak w odpowiednim momencie zdematerializuje się. Jeśli jednak postanowi to przyjąć na klatę to dostanie prawego cierpa na ryj.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 16:06
Dla niej każda walka była bardzo ważna, nie tyle co brała ją do siebie, co uważała, że jeśli ma dobrego przeciwnika, godnego przeciwnika, to mogą się pokusić o bitwę na śmierć i życie. Ba, jej by to nawet nie przeszkadzało. Wyzwania jakie sobie stawiała z dnia na dzień były coraz ciekawsze, bardziej wymagające. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej skupiła się znowu na otoczeniu, ale zatrzymała kroki. Gdyby poszła ciut dalej, zakładałaby że natknęłaby się na nieprzyjemne spotkanie z kolejnym widzimisię Folklore'a. Odprężyła barki, obracając nimi kilka razy w tył i łapiąc oddech w płuca nasłuchiwała. Miała naprawdę niewielkie szanse na to, że zobaczy kogokolwiek lub usłyszy. Wyczucie ataku musiało być precyzyjne, niczym wjebanie się wpierdolenie się Ant-Man'a w dupę Thanosa. Musiała wybrać odpowiedni moment na "doostrzenie" swoich kolcy i obronieniu się przed atakiem. Gdy przeciwnicy byli blisko niej, ta kucnęła prędko i odskoczyła na bok pozostawiając część kolców tam gdzie była. Połowa z nich była wciąć przy Quinn, chroniąc ją przed atakiem. Stanęła prosto z rękami gotowymi do kolejnego ataku. Teraz już grała na czas. Każdy ma swoje limity, a chłopak im więcej energii zużywał tym szybciej się męczył. Wykorzystanie tego było kluczowe i musiała odpowiednio reagować. Więc gdy już się wyprostowała po odskoczeniu wyprowadziła prawą ręką cios w przód, a pięć kolcy poszybowało w miejsce, w którym wcześniej stała dziewczyna. Jeśli dobrze wymierzyła, to tam znalazłby się jej przeciwnik.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 16:40
Folk dał radę uniknąć ataku wodnych kolców. Jeśli chodzi natomiast o cios to nie miał zamiaru go unikać. Zatrzymał się nawet w momencie kiedy dziewczyna wyprowadzała uderzenie i przyjął je na swoją klatkę piersiową. Nie było się co oszukiwać, cios ten nie należał do najsłabszych. Czuć było, że dziewczyna włożyła całe swoje serce w ten ruch. Dlatego też Galichet nie miał prawa unikać go za pomocą dematerializacji. Postanowił również doprowadzić walkę do punktu kulminacyjnego. Pomimo lekkiego cofnięcia się przy uderzeniu dał radę ustać na nogach. Wykorzystując zapewne niemałe zdziwienie dziewczyny złapał jej nadgarstek prawą dłonią i pociągnął w prawą stronę przy jednoczesnym podcięciu nóg. Wszędzie wciąż była mgła dlatego też powinno być to dziecinnie proste. Na tym jednak cała sekwencja ruchów nie zakończyła się. Folk szybko przesunął się za upadającą dziewczynę i drugą ręką naciskając na przestrzeń między łopatkami przyparł ją do ziemi. Dodatkowym punktem nacisku było lewe kolano chłopaka, które bezpośrednio wbijało się w kręgosłup dziewczyny mniej więcej 20 centymetrów nad jej tyłkiem. Przełożył lewą dłoń na głowę dziewczyny i zacisnął pięść na jej włosach uniemożliwiając wiercenie się. Drugą rękę dziewczyny wygiął zaś w barku tworząc pulsujący ból. Ponadto wykorzystując zdolność od wujka Morfeusza zaczął powoli usypiać dziewczynę. Quinn mogła już od razu poczuć spore zmęczenie, które stopniowo odbierało jej siły. Folklore rzekł cicho i spokojnie: - Poddaj się.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 17:00
Obrót spraw wcale jej się nie podobał, bo mimo iż dawała z siebie sto procent, no może 90, to mimo wszystko nie przewidziała tego co się wydarzyło. Kopanie, wiercenie się nie miało sensu, nie dość, że jebła na ziemię, oddechu złapać nie mogła, to jeszcze ten trzymał ją za włosy i wyginał rękę. Czerwona na twarzy ze zmęczenia i bólu uderzyła kilka razy nogami o piasek. - Zejdź kurwa... -wysyczała przez zaciśnięte zęby, aby znieść ból, jaki niósł jej ulizaniec. Możliwe, że nie zdoła go z siebie zrzucić, zajebał jej jak Rasen-Shuriken od Naruto. Leżała, marudząc pod nosem, że pierwszy raz ktoś się postawił i pierwszy raz ktoś ją ojebał w walce. Ostatkiem sił, bo czuła jak zmęczenie opanowuje jej ciało kopnęła nogą Folklore’a w plecy, tak gdzieś mniej więcej nad odcinkiem lędźwiowym. - Powiedziałam, zejdź, okay? Koniec, Galichet. - burknęła niezadowolona czując, że zaraz walnie mordą o piasek. Gdyby tu usnęła, byłoby to nie tyle co żałosne, co przytłaczające. Nigdy jej się nie zdarzyło, żeby tak skończyć. Każdy poprzedni fajfus ledwo podnosił oczy, a teraz to ona leżała na podłodze, przygnieciona przez stukilogramowego słonia, który zejść nie chce. -Kapitan to chyba głuchy jest. Może pani Alva musi pana przebadać. - splunęła na ziemię piaskiem, próbując ruszyć się chociaż odrobinę, żeby czuć się bardziej komfortowo. Mimo to oczy dalej jej się zamykały przy tym dyskomforcie.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 17:08
Kiedy poczuł pod sobą ostatki walki zrozumiał, że to koniec tego sparingu. Puścił zarówno włosy jak i rękę dziewczyny, a następnie delikatnie postarał się z niej zejść. Usiadł obok niej, a mgła wokół nich zaczęła opadać z dużą prędkością. Po chwili nie było już po niej śladu. Przez chwilę Folk patrzył na dziewczynę, nie chciał, aby coś jej się stało. Dobrze wiedział co zrobiłaby mu Alva gdyby uszkodził jedną z jej podopiecznych. Kiedy dziewczyna dała radę oprzytomnieć chociaż trochę rzekł do niej spokojnie: - No i jak maleńka? Tak głośno szczekałaś, a jednak na samym końcu wylądowałaś na glebie. Zaśmiał się. Prawda była bowiem taka, że czerpał z tego pojedynku nie lada frajdę. Po krótkiej chwili postanowił wstać. Kiedy to uczynił, otrzepał się i podszedł do Quinn. Wyciągając w jej stronę dłoń powiedział: - Chodź maluchu. Zasłużyłaś na trochę odpoczynku, coś do jedzenia i masaż. Pasuje Ci to? Uśmiechnął się w stronę dziewczyny.
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 17:20
Frajer sobie poradził, to było pewne. Podobno jako kapitan sporo robił, ale jego miłość do trunków pokazywała, jak bardzo brał na poważnie swoją role. Mimo wszystko pokazał, że wciąż umie walczyć nawet po upojnej nocy. Śmiejąc się cicho pod nosem, gdy ten zszedł z niej i puścił jej ręce, ta leżała jeszcze kilka minut na ziemi próbując zebrać siły. Obrócenie się na plecy nie było dla niej problemem, ale zmęczenie jakie ją ciągnęło sprawiało, że mogłaby przysiąc, że na kilka chwil usnęła na ziemi. Słowa mężczyzny przeszły jej przez głowę i z niej następnie wypadły. Chciała się zregenerować, a nie żartować kto jakim pieskiem na posyłki był i kto więcej szczekał. Oboje musieli wykonywać rozkazy, stawać się wojownikami, gdy była na do tego potrzeba. Wyciągniętą dłoń zobaczyła dopiero po 2 minutach. - Pierdolisz, Galichet. Łapiąc za rękę, która była w jej kierunku wystawiona podciągnęła się na niej i gdy stała już na piasku na swoich brudnych stopach przywaliła chłopakowi w mostek z całej siły, jaka jej pozostała. - Teraz jesteśmy kwita. A jeśli chodzi o jedzenie... Wystarczą kanapki z kurczakiem. Wzruszyła ramionami chowając kastety do kieszeni spodenek i pocierając dłonie zaczęła powoli iść do wyjścia. Zerknęła przez ramię na fagasa i z lekkim uśmiechem na twarzy wycedziła przez zęby: - Rusz się albo Cię utopię...
Gość
Gość
Re: Arena Nie 05 Maj 2019, 20:07
Uderzenie z kastetem w nienapiętą klatkę potrafiło zaboleć. Galichet jednak nie miał zamiaru dać tego po sobie poznać. Uśmiechając się rzekł pod nosem: - Zobaczymy kto kogo pozbawi możliwości oddechu... Po tych słowach ruszył z dziewczyną w stronę swojego mieszkania.
z/t x2
Gość
Gość
Re: Arena Pon 27 Maj 2019, 04:45
[1] Promienie wschodzącego słońca płonęły w odbiciu ciężkich kropli szkarłatu rozbijających się o piach areny. To była jej ofiara - krew i pot - składana każdego dnia w murach Koloseum. Arena codziennie spijała jej posokę - czasem wręcz zdawało jej się, że piach woła jej imię pośród chrzęstu kroków.
Czekała...
Pozostawiona Brownowi wiadomość zawierała niewiele słów, choć moc jej wymowności nie pozostawiała złudzeń - notka przytwierdzona do drzwi jego mieszkania niewielkim, pochodzącym ze zbrojowni areny sztyletem nie kusiła tajemnicą ni nie wabiła obietnicą; tchnęła za to nakazem:
O świcie.
Margot wiedziała, że Victor - mając szerokie pojęcie o jej nawykach - w lot odczyta skąpe sugestie, a jednocześnie nie oprze się rzuconemu na powitanie wyzwaniu.
Czekała, raz po raz wzbijając w powietrze drobiny pyłu, który przykrywał klepisko. Czekała, po raz wtóry przesuwając palce wzdłuż rozlicznych rękojeści nagromadzonej obok treningowej broni. Cokolwiek co tnie, siecze, miażdży bądź kłuje, znalazło swoje miejsce u jej stóp.