Cukiernia "U Pana Sowy" DpyVgeN
Cukiernia "U Pana Sowy" FhMiHSP


 

Cukiernia "U Pana Sowy"

Idź do strony : 1, 2  Next
Admin
Admin
Admin
Cukiernia "U Pana Sowy" Wto 02 Cze 2020, 21:13

Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Czw 18 Cze 2020, 14:56

^2^

/Po spotkaniu z Alvą/

Tego dnia Hoshi nabrał chęci by się wybrać na coś słodkiego. Poza tym chciał także trochę potworzyć. Może tutaj też spotka jakiegoś herosa.
- Dzień dobry poproszę kawałek tiramisu oraz gorącą czekoladę - zwrócił się do sprzedawcy.
Syn Hekate zaraz wypatrzył jedyny stolik wolny. Szybkim krokiem ruszył by go zająć. Gdy odchodził sprzedawczyni odrzekła, że potem kelner przyniesie zamówienie.
Zadowolony z siebie Hoshi, że "upolował" miejsce do siedzenia od razu się tak usytuował. Na jego szczęście nie było zbytnio na widoku. Usami nie lubił tłumów. Wolał sobie siedzieć w samotności. Jednakże jakby człowiek by chciał nie ucieknie przed ludźmi.
Zaraz Azjata wyjął swój szkicownik i zaczął rysować. Nie minęło wiele czasu, a stworzył smoka.
Gdy Hoshi tworzył zapominał o bożym świecie. Poza tym i tam musiał poczekać na swoje zamówienie. Przy okazji brunet nucił sobie pewną piosenkę.

Ian Core
avatar
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Pią 19 Cze 2020, 02:01

1.

Ian nie przypuszczał jak wiele w jego życiu może się zmienić przez prawie rok. Owszem po ranach zadanych mu podczas ataku nie było już śladu i syn Tanatosa mógł normalnie trenować jednakże mając w pamięci błędy jakie popełniał skupił się na innych aspektach swoich zdolności. Na szczęście nie był w tym samy i już po pierwszych treningach jak i pozorowanych misjach zobaczył, że jego umiejętności nie są wcale takie złe. Owszem cały czas jeszcze poznawał limit swoich mocy i przez co czasem doprowadzał innych do szału ciągłym okupowaniem, a to placu treningowego lub, którejś z sal treningowych. Najczęściej przebywał tam sam, by skupić na swoim ciele, ruchu i kolejnych atakach jakie zamierzał przeprowadzić. Czasem tylko pozwalał komuś obserwować jak trenuje. Najczęściej jednak siedział w pokoju i tworzył. To go odprężało i pozwalało zapomnieć o przykrych wydarzeniach jakie miały miejsce w jego domu rodzinnym. Dowiadywał się o tym przypadkiem jednak moment, gdy dostał telefon od swojej kuzynki, że jego dziadkowie nie żyją był najgorszym w jego życiu. Właśnie wtedy zamknął się totalnie w sobie i na każdej grze, treningu czy też zwykłej misji szukał kostuchy jednak ona go nie chciała. Raz próbował nawet targnąć się na swoje życie ale w ostatniej chwili ktoś udaremnił jego próby. Wówczas Ian pogrążył się w tworzeniu i opisywaniu swoich emocji. A gdy nadszedł kolejny cios ze strony jak myślał jego przyjaciół heros załamał się i przestał ufać ludziom. Oczywiście były wyjątki od tej reguły, ale widać było, że Core po prostu ucieka od świata i otacza się murem, którego miał nikt nie przebić.
Tego dnia wybrał się nie na trening, a na spacer. Długo błądził po obozowych ścieżkach unikając ludzi, satyrów i centaurów. Był bowiem przekonany, że oni znaleźli, by mu zajęcie, ale sam Ian chciał po prostu pobyć tego dnia sam. Nie wiedział co przyciągnęło go do Cukierni. Nie był tutaj częstym gościem, ale ostatnio to się zmieniło. Starał sobie jakoś osłodzić życie i chociaż najczęściej chodził po obozie z zeszytem lub blokiem i tworzył to jednak czasem pamiętał nawet, aby coś zjeść. Tym razem było podobnie trochę jakby mechanicznie pchnął drzwi. Podszedł do witryny. Zamówił sobie jakieś ciastko ze świeżymi owocami, do tego sok z pomarańczy i zapłaciwszy za zamówienie poszedł do swojego ulubionego stolika. Jakie było jego zdziwienie, gdy zorientował się, że jego miejsce jest zajęte. Uniósł lekko głowę i zanim doszedł do oczu mężczyzny siedzącego przy stoliku już wiedział z kim on jest.
- Hoshi… Miło cię widzieć. – przywołał na usta jeden ze swoich uśmiechów zarezerwowanych właśnie dla Japończyka i spojrzał na wolne miejsce.
- Mogę? – zapytał i z niecierpliwością czekał na pozwolenie.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Pią 19 Cze 2020, 22:01

Usami nie miał pojęcia co działo się u Ian'a. Oczywiście Japończyk dokończył jego leczenie, a potem cóż... ich drogi się rozeszły. Poza tym jakieś miał takie nieodparte wrażenie, że nie którzy z obozu mają do niego coś, że chce zapoznać się bardziej z synem Tanatosa. Raz to nawet Hoshi doświadczył tak jakby groźby. Chyba tu chodziło o to, że Ian po prostu komuś się podobał i, że nie umiał dotrzeć do mężczyzny, więc odganiał potecjalnego kandydata czyli Azjatę. Może coś w tym było, ale jakoś na razie Usami nie umiał do końca ustalić swojej orientacji.
Prawdopobnie w cukierni wszystkich by się spodziewał, ale nie... Ian'a.
Dopiero Usami podniósł głowie gdy usłyszał dość znany ten ładny męski głos.
- Ooo... cześć Ian. Nie spodziewałem się, że cię tu zobaczę - przyznał zgodnie z prawdą.
Usami nie miał pojęcia, że ta miejscówka jest Core'a. Japończyk słysząc pytanie czy może usiąść zaraz uśmiechnął się mówiąc:
- Pewnie, poza tym też cieszę, że cię widzę. W sumie dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie słychać?
Hoshi czekał cierpliwie na odpowiedź. Na razie wolał mu nie mówić, że niektórzy z obozu nie chcieli by ich znajomość się rozwijała.
Ian Core
avatar
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Pon 22 Cze 2020, 22:23

Gdy tylko Ian zobaczył Japończyka miał go zamiar objechać za to, że ewidentnie go unikał. Jednakże po chwili mu przeszło i spojrzał na Usami’ego znowu spokojnym wzrokiem. Cóż ostatnio sam nie wiedział co się z nim dzieje. Poza tym te wiadomości, które otrzymywał na prywatny numer telefonu też mu się nie podobały, a poza tym to wszystko co się w jego życiu ostatnio działo zaczynało po prostu przerastać Nie dość, że zespół się na niego wypiął, stracił jedyną rodzinę jaką posiadał, to jeszcze ewidentnie w obozie ktoś go nie za bardzo lubił. Pewnie gdyby się dowiedział, że Hoshiemu grożono wściekłby się jeszcze bardziej. Niestety na razie jego złość i wszystkie inne uczucia poszły się „Kochać w zakamarki umysłu” i Ian był w stanie odczuwać tylko niedowierzanie, że to wszystko dotknęło właśnie jego.
- A ja nie spodziewałem się, że dzisiaj się tutaj pojawię. – odpowiedział zgodnie z prawdą. Ostatnio bardziej włóczył się jak cień po obozie niż wybierał świadomie miejsca gdzie chce iść. Poza tym można było powiedzieć, że ukrywał się przed ludźmi. Nawet przed swoim bratem krwi chociaż wiedział, że mógłby z ni pogadać na każdy temat. Pozostawało tylko pytanie czy chciał o tym komukolwiek mówić.
- Dzięki. Ja tez cieszę się ze spotkania i choć sam nie mam ostatnio nastroju do spotykania się z ludźmi to jednak twoja osoba rozjaśnia choć trochę moje życie. – stwierdził nie mówiąc za dużo. On naprawdę nie chciał się zwierzać ze swoich kłopotów lecz był pewny, że Japończyk wydobędzie z niego wszystkie jego smutki, ale na razie Ian wolał się cieszyć, że spotkał Azjatę niż wspominać ostatnie wydarzenia ze swojego życia. Na to jeszcze przyjdzie czas.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Wto 23 Cze 2020, 23:50

Trudno rzec kto tu kogo unikał. Jeśli Ian coś chciał od Hoshiego to przecież mógł przyjść. Dobrze wiedział gdzie przesiadywał Japończyk. Zanim wszystko się uspokoiło to Usami miał całe ręce roboty w szpitalu. Było dużo ranny z misji, a poza tym adepci, których miał nie raz serdecznie dość i dosłownie miał zamiar wykopać za drzwi za ich głupie pytania. Wtedy może i Azjata przełamał się do ludzi, ale potem stwierdził, że i tak nie bardzo ich lubi, bo z nimi to ciągle jakieś kłopoty.
Hoshi rozumiał wszystko, ale jak chcesz być medykiem to większość informacji przyswuj sam, a praktyki Usami pokaże.
Potem jeszcze jakieś zadania od prekursorów, bo jakże... potem Japończyk zasnuj się u siebie w pokoju. Co raz wychodził, ale nie często. Może dlatego też nie spotkał się nigdy z Ian'em.
Wystarczająco nasłuchał się od tej osoby co powiedzmy Usamiemu groziła.
Ech... ludzie to mają problem. Idzie się do danego osobnika i mówi się o co chodzi. A to w sumie nie obchodziło Hoshiego, czy ta osoba załatwi tą sprawę z Core'm.
Poza tym Japończyk nigdy się nie spodziewał, że ktoś obcy w takim świetle może go widzieć i opisać. No tak nawet nie wie jak ta osoba ma na imię. Jeszcze raz przyjdzie z jakimiś wądami do Azjaty to dostanie łomot.
Hoshi oczywiście słuchał Ian'a, ale tak przy okazji sobie różne rzeczy rozważał.
- W ogóle gdzieś ty się podziewał? Nie mów, że siedziałeś cały czas u siebie? - pytał.
Usami miał jakieś nieodparte wrażenie, że coś gryzie jego towarzysza. Nie bardzo Azjata wiedział jak się za to zabrać. Niezbyt dobry był w radzeniu czy tym bardziej w pocieszaniu.
- Może to za wcześnie mówić takie rzeczy, ale jeśli byś chciał zawsze możesz że mną porozmawiać. Nawet tylko ty możesz mówić, albo po prostu sobie po milczymy. Poza tym możesz na mnie liczyć. Jakoś nie wyglądasz dobrze. Wydaje mi się, że coś się stało przykrego i ciężkiego w twoim życiu albo się mylę. Jednakże nie będę naciskać. Jak będziesz chciał sam to wtedy mi powiesz - wyjaśnił.
Następnie Hoshi tak bardziej dla otuchy przykrył swoją dłonią dłoń Core'a i lekko ją uścisnął patrząc mu w oczy.
Usami naprawdę różnych rzeczy doświadczył w swoim życiu. Jego oczy emanowały dobrocią i ciepłem.
Ian Core
avatar
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Sob 11 Lip 2020, 22:18

No właśnie w tym problem. Ian przez ostatnie parę tygodni był uziemiony, a potem jak mógł już wstać zwaliło się na niego tyle spraw, że ledwo mógł się pozbierać. Najbardziej zabolała śmierć jego dziadków ale nie wiedział czy powinien komukolwiek zawracać głowę swoimi sprawami, tym bardziej, że sami w obozie mieli urwanie głowy aby posprzątać po ataku syna Tartarosa. Jednak prawdą było, że wszyscy wiedzieli gdzie można znaleźć Core’a jak nie było go nigdzie na terenie obozu. Lecz jakoś nikt się nie kwapił, by z nim pogadać, aczkolwiek Ian był pewny, że widzieli, iż heros chodził jak chmura gradowa. Lecz najgorszą rzeczą, która go po prostu dobiła było to, że został odsunięty od zespołu. Zastanawiał się nawet kiedy zamierzali mu podać powód, bo jakoś do żadnego z byłych kolegów się nie mógł dodzwonić. Owszem cały czas czekał na jakieś wyjaśnienia czy chociaż telefon od wokalisty ale oni usilnie milczeli. Dlatego wolał się nie spotykać z ludźmi, gdyż wiedział, że oni widzieli wpis o jego wywaleniu z zespołu choć ujęty w trochę innych słowach.
W sumie teraz Core był z tym pogodzony jednak cały czas w jego głowie brzmiało pytanie dlaczego? I sam heros nie potrafił na nie znaleźć odpowiedzi. Ok, mówił chłopakom, że musi się od nich odciąć na jakiś czas, aby nie narazić ich na niebezpieczeństwo ale nigdy nie powiedział, że chce opuścić zespół. Oczywicie cały czas pracował nad nowym materiałem ale był on tak mroczny jak ciemność która zasnuła serce muzyka, gdy myślał, że wszyscy go opuścili. I jeszcze te dziwne anonimowe wiadomości dotyczące tego, że Usami się nad nim tylko litował, w co sam Core nie chciał wierzyć. Dlatego też gdy usłyszał ostre pytanie Hoshiego chciał po prostu wstać i wyjść. Na szczęście się jakoś powstrzymał mówiąc sobie, że przecież Japończyk nie chciał go skrzywdzić.
- Musiałem się uporać ze swoimi sprawami. Parę razy szukałem cię nawet w szpitalu ale ciebie tam nie było więc uznałem, że nie chcesz mnie widzieć, tak jak moi byli koledzy z zespołu. – zakończył zdanie szeptem. Owszem myślał, że może o tym rozmawiać ale jednak czuł, że coś go blokowało. Nie chciał nic po sobie pokazać ale w momencie gdy tylko wspomniał o przyjaciołach, z którymi grał urosła mu wielka gula w gardle. – I w sumie tak większość czasu siedziałem u siebie. No może wyjechałem na parę dni w sprawach prywatnych. – dodał szybko i zaczął gmerać widelczykiem w ciastku. Nie zdawał sobie sprawy, że robi to już od dłuższego czasu. Prawdą było, że co jakiś czas wkładał sobie kawałek placka do ust ale robił to zupełnie bezwiednie. Nawet nie zauważył kiedy wypił już połowę swojego soku. Owszem farmą zajmowała się obecnie kuzynka Iana i mieszkała tam ze swoją rodziną i choć muzyk naprawdę chciał siętam wyrwać choć na kilka dni zawsze coś mu przeszkadzało. Teraz też tak było. Wysłuchał oczywiście słów Japończyka i zastanawiał się ile powinien mu powiedzieć.
- Przed tobą nic się nie ukryje Hoshi. Masz rację coś mnie dręczy i nie mogę sobie z tym poradzić jednak nie wiem czy to jest odpowiednie miejsce do tego, bym zaczął Ci się zwierzać. Mogę tylko powiedzieć, że moi dziadkowie, który mnie wychowali zmarli, a ja byłem świadkiem jednej z tych śmierci. Niestety przybyłem za późno. Poza tym jeszcze parę osób się na mnie wypięło i od jakiegoś czasu działam artystycznie na własną rękę. – zakończył te może i mgliste wyjaśnienia. Nie wiedział czy to przez to, że Hoshi uścisnął mu dłoń czy przez to, że oczy Japończyka patrzyły na niego z takim spokojem powiedział mu prawie całą prawdę, o wydarzeniach ostatnich miesięcy.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Nie 12 Lip 2020, 18:43

Hoshi słuchał bardzo uważnie odpowiedzi Ian'a. No masz, to teraz wyszło, że Usami nie chciał widzieć drugiego herosa. Niedobrze.
- Z tym, że nie chciałem cię widzieć to nie prawda. Zawsze jesteś mile widziany i pamiętaj. Po prostu... minęliśmy się. Osobiście trudno mi się rozmawia z ludźmi choć od przybycia do obozu zrobiłem postępy. Jeśli coś powiedziałem wcześniej złego to nie chciałem cię uradzić. Poza tym powiem co robiłem gdy nie było mnie w szpitalu na chwilę chciałem odpocząć od ludzi ze szpitala. A także usiłowałem rozmówić się z pewną anonimową osobą, która chce nas skłócić. Wydaje mi się, że temu komuś się podobasz czy coś w tym rodzaju. Jednak niestety nie znalazłem tego kogoś. Wiem Ian, że jestem dość trudnym rozmówcą, ale usiłuję się zmienić - wyjaśnił.
Japończyk i tak zbyt się otworzył przed Core'm. Jednakże zaufał mu i chciał jak najlepiej dla nich. Cóż... trochę to dwuznacznie zabrzmiało. Niestety Hoshi nie znał co to miłość. Jak na razie Usami traktował Ian'a jako przyjaciela, choć Azjacie trudno było tak od razu wszystko powiedzieć muzykowi.
Słysząc dalsze słowa drugiego herosa, aż nie wiedział co powiedzieć. Miał wyrzuty sumienia, że nie poszedł do Ian'a i jakoś go nie wsparł. Nawet nie wiedział kim jest dla mężczyzny, a tu by się pchał może ze swoimi butami nieproszony. Choć gdy Core dochodził do siebie to naprawdę Hoshi opiekował się nim najlepiej jak mógł. Wtedy nawiązała się u nich jakby niespotykaną więź. Tylko Usami jeszcze nie doszedł o co chodzi i broni się jak może przed nowymi emocjami i uczuciami. Jest jak dziecko we mgle.
Azjata po chwili jakby doszedł do siebie.
-Maż... nic nie wiedziałem. Naprawdę mi przykro. Nawet nie umiem cię pocieszyć. W tych sprawach jestem beznadziejny. W sumie jeśli chodzi o relacje z ludźmi to jestem we wszystkim - mówiąc to po prostu westchnął.
Zamyślił się na chwilę.
- Może o tym jeszcze porozmawiamy gdzie indziej. Nie wiem, może przyjdziesz do mnie do pokoju? - zapytał.
Japończyk dalej trzymał dłoń na dłoni Ian'a, a drugą ręką po prostu pogłaskał go po policzku patrząc mu dalej w oczy. Chciał by Core skupił się na czymś innym. Jednak zaraz Azjata stwierdził, że nie powinien tego robić i szybko zabrał dłoń z policzka drugiego herosa. Hoshi opuścił swój wzrok i zawstydzony patrzył się w swój pusty talerz. Brunet zdążył już opędzlować swoje ciastko. Teraz to dopiero nie wiedział co ma zrobić.
Kłamał by jeśli tak naprawdę by nie chciał dotknąć chociaż policzka, co uczynił tego urodziwego, młodego mężczyzny.
Jakoś Usami nie wiedział co się z nim dzieję. Nie dość, że Japończyk swoim zdaniem był nieudolny to teraz niewiadomo co chce od Ian'a kiedy owy heros cierpi.
Oj niedobrze Hoshi, a nawet bardzo niedobrze.
Ian Core
avatar
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Pon 20 Lip 2020, 12:40

Czy Ian poczuł się lepiej gdy się uzewnętrznił… Sam nie wiedział. Czuł w środku wielką pustkę jakby ktoś po prostu wyrwał mu serce i wstawił tam coś, co mogło przypominać głaz lub jakiś metal. W każdym razie było strasznie zimne i nie czułe. Może powinien wcześniej o tym z kimś pogadać ale naprawdę nie wiedział z kim. Był jakby trochę martwy w środku.
- Spoko rozumiem. Wiem, ze mieliście dużo pracy po ataku na obóz i ciebie nie winię. Sam mogłem być bardziej cierpliwy i poczekać, a nie wychodzić gdy tylko usłyszałem, że ciebie nie ma. Choć pojawiałem się w różnym czasie i w różnych godzinach. – powiedział spokojnie jednak cały czas czul, że coś mu umyka i to musi być ważne. Lecz na razie nie mógł nijak wyczuć co to jest.
Ian też wielu rzeczy i wielu uczuć nie potrafił zrozumieć ale jedno wiedział na pewno. Zależało mu na Japończyku bardziej niż na kimkolwiek innym. Nawet chłopaki z zespołu to zauważali lecz teraz nie mógł nawet z nimi o tym pogadać, przecież był sam. Wreszcie skończył i swoje ciastko jednak robił to ze spuszczona głową, by nikt nie widział jego cierpienie. Owszem Core pogodził się już z odrzuceniem przez zespół jednak dalej czuł się bardzo źle z tego powodu.
- Przecież nie mogłeś o niczym wiedzieć Hoshi. Ale dzięki za wsparcie mon chere. Nawet nie wiesz ile mi dało to, że mnie teraz wysłuchałeś. – powiedział spokojnym głosem. Może i nie zwrócił uwagi na słówko mąż ale w jakiś sposób wyraził swoje uczucie i miał nadzieję, że Usami to zrozumie.
- A co do rozmowy na poważniejsze tematy to może pójdziemy w jakieś ustronniejsze miejsce. Tam ci wszystko opowiem. – dodał szybko i lekko uścisnął dłoń Japończyka. Nie wiedział czy będzie w stanie opowiedzieć Hoshiemu wszystko ale naprawdę chciał się z nim podzielić swoimi troskami i żalami. Nie zależało mu na tym, by wspólnie znaleźć rozwiązanie. Teraz dla Iana najważniejsze było to, by ktoś go wysłuchał i po prostu z nim posiedział gdy będzie się mierzyć ze swoimi demonami.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Wto 21 Lip 2020, 19:34

- Naprawdę nie wiem czemu nie udało nam się spotkać. Cóż... jeśli mówisz, że w innych godzinach przychodziłeś. Może znaleźli się jacyś milusińscy i nie dopuścili nas do siebie. Wiesz jak byłeś wcześniej chory to miałem wrażenie, że nie którym przeszkadzało, że za dużo poświęcałem ci czasu. A może mi się zdawało. Trudno powiedzieć. Jednakże dobrze, że teraz się spotkaliśmy - przyznał.
Zaraz Hoshi usłyszał słowa Ian'a. Czy mu się przesłyszał o, że brunet powiedział "mon chere"? Chyba jednak nie.
Jednakże Usami na razie nie chciał mówić na ten temat. Widział, że Core co by już nie zrobił jest w rozsypce. Na ten drugi temat zdążą sobie jeszcze porozmawiać. Na razie najważniejsze jest to by wesprzeć Iaba na duchu i by się wygadał.
Gdy usłyszał odpowiedż na zmienienie otoczenia i gdy brunet ścisnął dłoń Japończyka, mężczyzna uśmiechnął się do niego z dobrocią.
- Dobrze, to choćby. Znam pewne miejsce gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał - powiedział.
Następnie Hoshi razem z Ian'em ruszyli do miejsca, które znał tylko Usami.

x2 z/t.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Wto 17 Lis 2020, 18:52

outfit

Kiedy Blake doszły słuchy o kolejnym nadzwyczajnym spotkaniu wezwanym przez ich nowego generała, niemalże ucieszyła się na myśl o możliwości wyrwania się z codziennej rutyny aby stawić czoła nowym ważnym decyzjom. Nie sądziła bowiem żeby Corvus zwoływał ich wszystkich z jakiegoś błahego powodu.  Ostatnimi czasy zaczynała popadać w jakąś dziwną stegnację i szczerze mówiąc odkrywała w sobie coraz to nowe pokłady obojętności do tego, co jeszcze niedawno zdawało się być dla niej wyjątkowo ważne. Z drugiej strony nie miała sobie tego za złe, a wręcz uznawała taki stan rzeczy jako okoliczność sprzyjającą ostatnim wydarzeniom.
Aura za oknami robiła się coraz chłodniejsza, dlatego przed wyjściem Simmons poza czarnymi spodniami i gładką bluzką tego samego koloru, zarzuciła na ramiona również długi grafitowy płaszcz i botki, którym nie straszna była wilgoć i kałuże. W ten sposób ubrana ciepło aczkolwiek wciąż szykownie pojawiła się U Pana Sowy, a gdy dostrzegła, że jest pierwsza po raz kolejny przeklęła w duchu swoją tendencje do pojawiania się za wcześnie i zamówiła sobie kawę. Siadając przy wolnym stoliku rozejrzała się po wnętrzu i doszła do wniosku, że tym razem Corvus dokonał naprawdę dziwnego doboru miejsca spotkania. Być może jednak był nauczony doświadczeniem, że alkohol pewnym osobom nie sprzyjał przy prowadzeniu dyskusji i tutaj Simmons zapewne by się z nim zgodziła, wspominając wcześniejsze zebrania. Mimo to sama dość szybko pomyślała, wybierając łyżeczką piankę ze swojego cappuccino, że sezon na grzańca jeszcze nie został przez nią należycie rozpoczęty. Cóż, na to też jeszcze przyjdzie czas.  Upiła łyk swojej gorzkiej kawy i czekała cierpliwie na pojawienie się pozostałych towarzyszy.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Wto 17 Lis 2020, 23:01

#7

Elisa jęknęła niezadowolona odczytując wiadomość od Corvusa. Czy on miał rozum i godność człowieka? Jedyny jej dzień wolny w tym tygodniu i organizuje zebranie? Naprawdę wolałaby zmęczona po pracy albo przed nią to załatwić, ale jak to mówią "dzień święty święcić", a w jej przypadku całkowicie wolny dzień to naprawdę święto. Spojrzała na Giotto ze zbolałą miną wiedząc, że jej mąż nie będzie zachwycony tym, co zaraz nastąpi. Juarez i obóz powinni być wdzięczni, że załatwili zaręczyny, ślub i "miesiąc miodowy" w trzy dni, bo Włoszka chciałaby chociaż taki tydzień wolnego dostać, by się swoim nowym mężem pozachwycać. No ale niestety, takie było życie.
Oczywiście Nero nie był zachwycony całą sytuacją, delikatnie mówiąc. Dlatego też trochę poprzeciągali jej wyjście do maksimum, jednak w końcu z niechęcią brunetka musiała wyskoczyć spod kołdry. Nie miała ochoty się stroić - w końcu to jej dzień wolny! - dlatego zamiast koszul, spódnic czy sukienek, wskoczyła w spodnie i sweter. Umówmy się, Elisa ma bardzo znikomą liczbę ubrań typu totalnie na luzie, więc jak na nią, to i tak dość ostentacyjnie pokazywała, że nie miała w planach ani dobrze wyglądać, ani nigdzie wychodzić.
Pani Nero weszła do kawiarni, zrzuciła płaszcz w drodze do stolika, przy którym siedziała już Blake.
- Cześć, długo czekasz? - zerknęła jeszcze na zegarek przez chwilę myśląc, że się spóźniła, ale nie. Przewiesiła płaszcz przez krzesło na którym usiadła i uśmiechnęła się ładnie do herosa za ladą. - Piernikową latte poproszę - jak to dobrze, że tutaj mieli takie pyszności rodem z najlepszych kawiarni i nie tylko sezonowo. Plus życia w obozie! Zaraz skupiła się na kobiecie przed sobą wiedząc dokładnie, że Juarez wejdzie za dokładnie 4 minuty, równo o czasie. Jak zawsze.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Czw 19 Lis 2020, 14:26

Corvus przez cały dzień jak zwykle zajmował się obowiązkami, latając z jednego miejsca w drugie, konsultując swój pomysł z bogami czy też prowadząc kilka dodatkowych zajęć, bo przecież mimo bycia generałem i oddania treningów Blake, nie odmówi sobie ćwiczeń z młodziakami, których bardzo lubił szkolić. To był ten element normalności w jego nowych obowiązkach, do którego przywykł już jako kapitan.
Nic więc dziwnego, że Juarez nie przyszedł odjebany jak te dwie wyżej, a miał na sobie tylko wygodne spodnie dresowe, koszulkę przepuszczającą powietrze, bluzę i wygodne buty sportowe. Należało docenić to, że nie przyszedł w jakimś ortalionowym dresie Chelsea Londyn, której co prawda kibicem nie był, ale wiele lat temu miał takiego sąsiada, który mieszkał obok domu dziecka i chodził właśnie w takim niebieskim dresiku.
Wszedł zgodnie z oczekiwaniami panny Gatti, znaczy pani Nero i skinieniem głowy przywitał się z zastępcami. Natychmiast pognał złożyć zamówienie i poprosił o gorącą czekoladę z dużą ilością mleka. Do stolika przybył kilka chwil później, zajmując ostatnie z trzech wolnych miejsc.
- Zanim zaczniemy, chciałem pogratulować ci wyjścia za mąż - uśmiechnął się przyjaźnie w stronę Elisy. - Nie sądziłem, że nazwisko Nero może straszyć jeszcze bardziej - zaśmiał się lekko, prezentując nie tylko swój dobry nastrój, ale również i jakieś tam poczucie humoru. Przeprowadzali dość dużo tych oficjalnych bełkotów, więc raz na jakiś czas można było podejść do tego na większym luzie. Stąd między innymi spotkanie w cukierni, choć to był akurat mniejszy powód.
- Niestety nie dorobiłem się jeszcze własnego gabinetu, dlatego spotkanie tutaj - dodał po chwili, by dziewczyny miały całkowitą pewność, że to miejsce nie było jego pierwszym wyborem.
Upił łyk gorącej czekolady, po czym spojrzał najpierw na dowódcę jednej, a później drugiej dywizji.
- Zebrałem was tutaj w jednym celu. Kilka tygodni temu odbyłem misję z niejaką Joanne Collins, córką Heliosa - zaczął. - Dobrze mi się z nią współpracowało i uważam, że mogłaby być właściwą osobą, by zająć się organizacją patroli. Zanim jednak podejmiemy jakąkolwiek decyzję w tej sprawie, chciałbym wiedzieć, czy macie wyrobione jakieś zdanie na jej temat. Ja znam ją tyle co z tej misji i z tego, co o niej usłyszałem od kilku osób. Silverhanda na przykład. I wyrażał się o niej pochlebnie, ale może wy wiecie coś, czego on nie wiedział. Nadaje się według was? - spytał bezpośrednio, licząc na to, że dziewczyny rzucą jakieś nowe światło na tę sprawę i albo upewnią go w decyzji mianowania Joanne swoim zastępcą, albo też ostatecznie wybiją mu to z głowy rzetelnymi argumentami.

Deadline: 21.11.2020 23:59
Kolejność: Dowolna
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Sob 21 Lis 2020, 13:08

Elisa nie była zadowolona z tego nagłego zebrania, tym bardziej że dzisiaj miała akurat wolne i choćby było to pół godziny, to jednak to pół godziny było stracone. Nie żeby nie lubiła tych osób, z którymi miała się widzieć. Co prawda z Simmons za wielkiego kontaktu nie miały, ale jednak. Tak naprawdę należała jej się podróż poślubna i Juarez doskonale to wiedział, każdy to dostawał po zaślubinach. No ale ona z Nero nie mogła mieć tak dobrze, wiadomo.
Uśmiechnęła się lekko, gdy dostała swoją kawę, a następnie gdy zobaczyła kapitana. Pardon, generała.
- Dziękuję - zaśmiała się na drugą część jego wypowiedzi. Nie miała nigdy siebie za jakąś straszną. Wymagającą szczególnie w szpitalu, to i owszem, ale straszną?
- Przynajmniej dobra kawa tu jest, no i ciepło - puściła mu oczko, bo nie musiał się tłumaczyć z miejsca spotkania. Gabinet pewnie byłby wygodniejszy, ale lepsza kawiarnia niż kamień nad rzeką. W tej kwestii marudzić nie musiała.
Niemniej Juarez zasługiwał na jakiś gabinet, choć nie miała pojęcia gdzie chociażby go umieścić. Może po prostu dać im mieszkanie rodzinne i wolny pokój przerobić na gabinet właśnie? Choć czy Sylvia by kurwicy nie dostawała od kręcących się ludzi? Z drugiej strony, miałaby go pod ręką, zamiast gdzieś indziej patrzącego się w pustą ścianę. No ich sprawa.
Gdy mężczyzna przeszedł do rzeczy ucieszyła się, bo zaraz będzie mogła na nowo znaleźć się przy swoim mężu, a przynajmniej taką nadzieję miała. Słuchała go uważnie, a gdy padło pytanie sięgnęła do kawy zerkając na Blake. Wiedziała, że dziewczyny są blisko, więc przypuszczała, że jej opinia będzie pochlebna. Czekała więc na głos kobiety, ale gdy ta nie zaczęła mówić, Nero westchnęła i odstawiła kawę.
- Collins prywatnie znam bardzo słabo, ale kilkukrotnie miałam z nią do czynienia w sprawach zawodowych - tu się na moment zatrzymała upijając gorącego napoju i patrząc po nich. - Moim zdaniem ona się do tego nie nadaje, tak zwyczajnie. Widziałam jak na patrolu heros przypadkowo nacisnął jej na odcisk i choć przeprosił, Collins zwyczajnie wpadła w złość nie myśląc co mówi i robi. Jest bardzo impulsywna - tu zerknęła na Simmons, chyba rozumiała skąd ta przyjaźń. - i ma trudny charakter. Nie wiem, może przy tobie była grzeczna, bo wiedziała kim jesteś. Niemniej mi zawsze ciężko się z nią współpracowało, nie widzę jej jako osoby, która prawidłowo ocenia herosów pod wieloma względami, by stworzyć uzupełniające się grupy na patrol zarówno pod względem umiejętności, jak i charakterów, by właśnie po drodze się nie pokłócili i tym samym nie narazili na niebezpieczeństwo - była pewna swego i choć zapowiadało się, że oboje się z nią nie zgodzą, to jednak zdania nie zmieni. Koniec końców to decyzja Juareza, ale nie będzie udawać, że jej zdaniem to dobry pomysł, gdy ewidentnie tak nie jest. Powiedziała co chciała, reszta jest już poza jej zasięgiem, więc sięgnęła kawy i upiła jej ponownie czekając na ich wypowiedzi.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Sob 21 Lis 2020, 14:30

Blake uśmiechnęła się na widok Elisy, bo chociaż faktycznie dziewczyny nie znały się najlepiej, nie było tutaj mowy o braku szacunku czy jakiejś dozy sympatii, przynajmniej ze strony córki Aresa.
- Niedawno przyszłam - rzuciła tylko, wskazując na swoją ledwo napoczętą kawę i przyglądała się jak świeża Pani Nero, zasiada obok niej. Niewiele później zjawił się Corvus. Po jego przywitaniu, spojrzała na Elisę.
- Zapomniałam zupełnie, moje gratulację - odparła z taką dozą entuzjazmu w głosie, jaka była odpowiednia dla tej sytuacji, na tyle żeby córka Nyks nie miała wątpliwości, że słowa Simmons były szczere. - Ale na twoim miejscu wkurwiłabym się nie mając możliwości na odpowiedni miesiąc miodowy - dodała po chwili, jakby czytając w myślach Nero i mówiąc to specjalnie na głos w obecności Corvusa, jakby to była jego wina.
Słysząc powód spotkania, Blake faktycznie na chwilę zamilkła, próbując w głowie stworzyć obraz Joanne bez komponenty ich wspólnej przyjaźni, jakby patrzyła na obojętną sobie osobę. Kiedy Elisa wyraziła swoje mało pochlebne zdanie, córka Aresa odezwała się ważąc słowa.
- Jakby patrzeć na wszystkich, którzy kiedyś stracili nerwy, nikogo nie byłoby w obozowej radzie. - Urwała na chwilę, wykorzystując ją do napicia się kawy.
- Ufam Joanne Collins. Jest obowiązkowa, zaangażowana i można na niej polegać bardziej niż na większości herosów w tym obozie. Poza tym, jeżeli Jo jest impulsywna, to wolę nie myśleć co sądzisz o mnie, Eli - odparła pół żartem pół serio, nawet nie starając się sprzeczać z jej opinią, która bądź co bądź była dość trafna. - Właściwie trudno się z Tobą nie zgodzić, Collins łatwo wpada w złość, chociaż z mojego punktu widzenia jest to raczej mówienie wprost, jeżeli coś jej nie odpowiada. I z tego co mi wiadomo raczej nie traci nad sobą panowania. Uważam, że można jej dać szansę, chociaż z racji na nasze bliskie relację, myślę Corvus, że powinieneś bardziej wziąć pod uwagę odczucia Elisy. Ja mogę nie być obiektywna, mimo najszczerszych starań.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Wto 24 Lis 2020, 17:13

Juarez spojrzał krzywo na Simmons, która pośrednio wytknęła mu to, że państwo Nero nie mieli żadnego miesiąca miodowego. Byli dużymi dziećmi, więc powinni zrozumieć, że w tym momencie nie było na to zwyczajnie czasu i że dłuższa nieobecność takich osobistości może podziałać negatywnie na cały obóz. Poza tym, przyjmując nominację na dowódcę dywizji córka Nyks na pewno miała na uwadze to, że teraz będzie musiała się bardzo poświęcić obozowi. Już i tak Corvus poszedł im na rękę z tym, by nie wysyłać nigdzie Giotto poza obóz i dać mu trochę odpoczynku po przeszczepie oka. Gdyby to zależało tylko od syna Melinoe, na pewno posłałby Włocha już na jakąś misję, bo akurat on był gwarantem jej powodzenia, tak jak jeszcze kilku innych herosów.
Słowa Elisy mocno go zaniepokoiły, bo choć dziewczyny nie znały się zbyt dobrze, to pani Nero wydawała się być mocno krytyczna w ocenianiu tej kandydatury i tym samym działało to na niekorzyść Collins. Co prawda Corvus spodziewał się, że nie może być tak łatwo i z pewnością ktoś będzie mieć jakieś "ale", w końcu nie wybrał na swoich zastępców jakichś cichych myszek tylko dwie wygadane kobity. Poza tym, Elisa chyba wczuwała się dodatkowo w nowe nazwisko, które było wręcz obligowane do tego, żeby krytykować. Nie żeby wierzył w jakieś jej uprzedzenia, ale jemu już samo "Nero" kojarzyło się z nie przebieraniem w słowach.
Wyprostował się na siedzeniu i westchnął lekko, oczekując teraz odpowiedzi ze strony Blake, która mogła rzucić jakieś inne światło na tę sprawę. Pokiwał głową zgadzając się z córką Aresa, która miała rację z tym, że po jednym czy dwóch wybuchach złości nie należy oceniać ludzi.
Chłopak siorbnął sobie trochę gorącej czekolady, starając się nie przerywać Blake, która mówiła bardzo mądrze i jednocześnie wprost przyznała, że nie jest w stanie spojrzeć na to obiektywnie. Uśmiechnął się kącikiem ust, gdyż tak na dobrą sprawę, Simmons miała pełne prawo do wyrażenia swojej subiektywnej opinii. On nie pytał przecież o to czy jest robotem, a czy nadaje się do pełnienia ważniejszych funkcji i jakie zdanie mają na jej temat dziewczyny. Przyjaźń Blake i Joanne nie odgrywała tu aż tak dużej roli, jak wszystkim mogłoby się wydawać.
- Gdybym wziął pod uwagę tylko zdanie kogoś, dla kogo Collins jest praktycznie obca, byłbym idiotą - wyjaśnił, kierując słowa w stronę Blake. - Wasza przyjaźń świadczy o tym, że potraficie się dogadać. A z tobą czasami o to ciężko, Simmons - zaśmiał się cicho, przypominając kilka ostatnich narad, w których to mieli w wielu sprawach odmienne zdanie i początkowo nie zgadzali się ze sobą. - Po odbyciu z nią tej misji oraz waszych opiniach uważam, że jej kandydatura może być jakimś rozwiązaniem. Kwestia tylko tego, czy Gatti, przepraszam... Nero, zbyt pochopnie oceniła jej charakter czy Simmons jej z tą oceną mocno pobłaża. Nie sądzę jednak, żebyśmy byli w stanie to rozsądzić w tym momencie - westchnął lekko, gdyż trochę się zawiódł, bo przy jednomyślności na pewno byłoby mu łatwiej podjąć decyzję. Tymczasem znowu zostało to na jego głowie, ale poniekąd się tego spodziewał, dlatego też nie były to jakieś ekspresyjne reakcje.
- Chyba, że głowimy się tutaj niepotrzebnie i macie inną propozycję na dowódcę od patroli? Może twój mąż się zgodzi? - zerknął najpierw w stronę Elisy, a później na Blake, chcąc dostrzec jej reakcję na tę propozycję.

Deadline: 27.11.2020 23:59
Kolejność: Dowolna
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Czw 26 Lis 2020, 22:54

Elisa zerknęła na wskazaną kawę i skinęła głową na całą jej odpowiedź. Chwilę później przyszedł Corvus zgodnie z jej wyliczeniami, któremu od razu podziękowała za gratulacje. Chwilę później spojrzała na Blake, która chyba przypomniała sobie o jej zmianie statusu. Uśmiechnęła się nieco rozbawiona, ale życzliwie do kobiety.
- Dzięki - zaraz po tym na jej kolejne słowa na moment ściągnęła Włoszka usta w wąską linię. - Nie mówię, że tak nie było - mruknęła do brunetki, później zerkając z łagodnym uśmiechem na Corvusa. Poniekąd go rozumiała, a poniekąd chciałaby mieć chociaż kilka dni "miesiąca miodowego".
Juarez miał jednak szczęście, że tego co myślał nie powiedział na głos. Wtedy by zobaczył po raz pierwszy wybuch Włoszki i jak z wielką chęcią oddaje mu ten "zaszczyt". Ona zrobiła mu przysługę, tak samo jak wyświadczała przysługę całemu obozowi jeszcze przed reorganizacją, gdy sama z siebie zajęła się szpitalem. Nikt się do tego nie kwapił i gdyby ona nie poczuła takiego obowiązku, połowa obecnych herosów byłaby martwa. Już nie wspominając o Gio, bo jej mąż był silnym herosem, ale też miał swoje limity. To ona była medykiem i ona wiedziała, kiedy Nero może narazić siebie na obciążenie i przede wszystkim kiedy oko zacznie prawidłowo funkcjonować. W kwestii ewentualnego wysłania Włocha na misję, Juarez mógł ją wręcz w dupę pocałować, bo ona jako główny medyk decydowała czy ktoś może po urazie czy operacji wrócić do tego typu zajęć. Miał szczęście chłopak, że tylko o tym pomyślał.
Elisa za to uśmiechnęła się lekko rozbawiona w kierunku kobiety, gdy ta podejrzewała co może na jej temat sądzić. Nie miała złego zdania o Blake, paradoksalnie to z Simmons jej się znacznie łatwiej współpracowało niż z Joanne, choć przypuszczała, że ta druga pewnie jest nieco spokojniejsza na co dzień.
Włoszka nie mogła się powstrzymać i nad kubkiem kawy przytkniętym do ust wywróciła oczami. Picie częściowo zasłoniło ten gest, ale o ile o w ogóle na nią patrzyli. Corvus naprawdę miał ją za kogoś, kto ocenia ludzi zbyt pochopnie? Może i nie była przyjaciółką Collins, ale każde służbowe spotkanie było dla niej męczarnią, widziała jej wybuchy, stąd też taka ocena. To nie tak, że uważała Joanne za okropną osobę, bo daleka była do takich stwierdzeń. Mówiła jedynie tyle, że według niej kobieta może nie potrafić odpowiednio dobierać grup oraz - co przypadkowo przemilczała - że znajdą się osoby, które mogą jej niestety nie posłuchać. To nie była Blake, Lara czy Hector. jeśli miałaby decydować, dałaby to zadanie właśnie Simmons, która zresztą sama się do tego zgłaszała.
Dobrze, że w międzyczasie odstawiła już prawie pusty kubek z kawą na stolik, bo inaczej by się zapluła i udławiła na pytanie Corvusa. Zamiast tego parsknęła niepohamowanym śmiechem, by zaśmiać się dłuższą chwilę.
- Muszę przyznać, wyszedł ci ten żart Corvus - w końcu odpowiedziała, gdy się już uspokoiła. Chyba nie musiała nic dodawać, prawda? - Ale jak masz ochotę z nim na ten temat porozmawiać, to droga wolna - dodała jednak wciąż rozbawiona, bo doskonale znała odpowiedź swojego męża. Tak samo jak każdy zgromadzony przy tym stole, a nawet w całym obozie.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Pią 27 Lis 2020, 09:14

Nie zważając na niechętne spojrzenie ze strony Corvusa, Blake uśmiechnęła się znacząco do Elisy, kiedy ta potwierdziła jej podejrzenia na temat miesiąca miodowego.
- Jeżeli kiedyś, jakimś cudem, będę na tyle szalona żeby wziąć ślub, wyjeżdżam na cały miesiąc - odparła opierając się w krześle i krzyżując ramiona na piersiach. Była to raczej marna groźba, bo po totalnym fiasku z ostatnią osobą,do której wydawało jej się że żywi jakieś uczucia, raczej szybko nie pójdzie w stronę stałego związku, ale nie miało to teraz znaczenia. Żeby atmosfera nie rozgrzała się jeszcze bardziej, postanowiła nie kontynuować dłużej tego tematu, skupiając się na prawdziwym powodzie tego spotkania.
Wzruszyła niewinnie ramionami,kiedy Corvus wytknął jej jak trudno się z nią dogadać, jakby wzięła to raczej za komplement niż przytyk.
- Przeżyliście mnie, ewentualne wybuchy Joanne to będzie pestka przy tym.- Uśmiechnęła się delikatnie.
Rozbawienie wywołane kandydaturą Giotto udzieliło się Blake, chociaż dopiero z opóźnieniem,bo z początku myślała że Corvus mówił z dobrze skrywaną ironią.
- Czekaj, mówimy o tym samym herosie? - Spojrzała na Elisę jakby starała się upewnić że dobrze pamięta za kogo ostatnio dziewczyna wyszła, a zaraz później przeniosła wzrok na Corvusa. - Chyba masz za dużo obowiązków na głowie, generale. Właśnie zaproponowałeś żeby Giotto Nero ustawiał patrole, zdajesz sobie z tego sprawę?
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Sob 28 Lis 2020, 22:24

Dziewczyny były oczywiście jak zwykle bardzo pomocne, jedna była za opcją za, druga przeciw i tym samym Corvus musiał dokonać wyboru sam, co z kolei kłóciło się w ogóle z istotą tego zebrania. Co prawda nie była to jedyna sprawa, którą zamierzał poruszyć, ale zaczął się przez chwilę zastanawiać czego on oczekiwał od Elisy, która była nie w humorze po odmowie miesiąca miodowego oraz od Blake, która przecież przyjaźniła się z Joanne. Nie pozostało mu więc nic innego jak podrapać się po głowie i krzywo spojrzeć najpierw na jedną, a potem na drugą. Głębokie westchnienie zakończyło dywagacje.
Juarez uniósł lekko brew, spoglądając na Simmons. Nie był niekulturalny, więc nie zamierzał nawiązać do nieudanych schadzek z Folkiem, ale swoje zdanie jakieś tam miał na ten temat. Pozostało jeszcze jednak kilka spraw, które należało przegadać, a skoro spotkanie odnośnie Joanne przebiegło dużo szybciej, niż się spodziewał, to mógł przy okazji podpytać o konkretne sektory obozu, którymi zajmowały się dziewczyny. Odpowiedzi o Giotto oczywiście puścił mimo uszu, bo powiedział to tylko w ramach żartu. Doskonale wiedział, że syn Fobosa najlepiej sprawdzi się poza obozem tak jak do tej pory, wykonując te trudniejsze zadania.
- Obowiązków mnóstwo, a gabinetu nie ma - wzruszył ramionami, udając lekko zawiedzionego, po czym cicho się zaśmiał.
Upił łyk gorącej czekolady, która już gorąca nie była i spojrzał na telefon, w którym zapisane miał tematy rozmów z nimi. Taki zapracowany heros nie mógł polegać wyłącznie na swojej pamięci, nawet jeśli był osobą młodą i pełną werwy. Zawsze mogło coś przecież wypaść z głowy i wtedy przekaz nie byłby przejrzysty.
Spojrzał na Elisę, kierując pierwsze pytanie do niej.
- Kolejna sprawa do urazy i kontuzje herosów - zaczął. - Doszły mnie słuchy, że po ostatniej misji Jin Kyoya był w złym stanie. Dionizosa oczywiście nie obchodzi to, co się stało, bo liczy się dla niego tylko kielich, ale ja chciałbym się dowiedzieć, czy jest z nim wszystko w porządku i jak sytuacja z okiem twojego męża? Oraz jak wygląda sytuacja z Aronem Ortegą? Przypomniał sobie coś, jest gotów wybrać się na misję? - Nero powinna znać odpowiedź na te pytania.
Kolejny dialog rozpoczął z Blake:
- Z kolei ty Simmons powiedz mi jak przebiegają treningi May Turk oraz Odysseasa Spyrosa? - oparł się wygodniej na krześle i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, chcąc usłyszeć konkretne odpowiedzi na zadane przez niego pytania.

Deadline: 01.12.2020 23:59
Kolejność: Dowolna


Ostatnio zmieniony przez Corvus Juarez dnia Nie 29 Lis 2020, 16:40, w całości zmieniany 1 raz
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Nie 29 Lis 2020, 14:21

Elisa uśmiechnęła się lekko pod nosem słysząc o planach Blake. Ona sama też miała takie plany - prędzej czy później wyjadą choćby na połowę miesiąca i w końcu odbędzie swój "miesiąc" miodowy. W końcu weekend zaręczynowo-ślubno-miodowy to naprawdę mało. Podejrzewała, że gdy przyjdzie na samego Juareza, też będzie chciał się nacieszyć żoną. A nawet jeśli nie, to ona mu nie pozwoli na powrót do pracy od razu po ślubie. W końcu to Sylvia.
Skinęła lekko głową słysząc o wybuchach Blake czy Joanne. Pewnie się nie myliła, chociaż Nero miała akurat zupełnie odwrotne doświadczenia z kobietami, przynajmniej zawodowo. To tej drugiej widziała wybuchy, a pierwszej nie bardzo. Może miała szczęście? Albo pecha, zależy jak na to spojrzeć. Zresztą to nie tak, że Włoszka była totalnie przeciwna Collins, sądziła jednak, że w obozie znajdzie się lepszy kandydat i może nie tak wybuchowy.
Brunetka wzruszyła rozbawiona ramionami na pytanie kobiety. Ona sama jednak brała słowa generała za żart (albo mocną desperację), bo chociaż kochała swojego męża, to wiedziała, że to nie było zadanie dla niego. On nie zwracał uwagi na charaktery i na te wszystkie rzeczy, które wpływały na większe bezpieczeństwo patroli.
Powstrzymała się od wywróceniem oczami słysząc o Dionizosie, bo jakoś wcale takie podejście ją nie dziwiło. Był bogiem i zarządcą, w dodatku najgorszym z możliwych. Pytanie czy tym zadaniem Zeus bardziej karał alkoholika czy jednak herosów, bo miała wrażenie, że to drugie.
- Kyoya trochę ucierpiał, ma sporo szwów, ale żadnych urazów na dłuższą metę. Potrzebuje kilku tygodni na zrośnięcie się wszystkiego, co zostało uszkodzone, ale będzie w pełni sprawny. Przypuszczam, że za mniej więcej trzy tygodnie - zaczęła od tego, co było oczywiste. Teraz kolej na jej męża.
- Co do Giotto jest już coraz lepiej. Jesteśmy na etapie testowania funkcjonalności oka przy dużym wysiłku podczas treningów. Jeżeli przejdzie tą serię badań pozytywnie, może wyruszać na misję. Aron nic sobie nie przypomniał. Z tego co wiem Iris stara się mu przypominać, ale to jest bardziej na zasadzie, jak mówisz dziecku, że była druga wojna światowa. Przyswoi i to tyle. Ja bym jeszcze go na misje nie wysyłała, tym bardziej, że Ortega kontaktował się w sprawie konsultacji ze mną. Nie wiem jeszcze o co chodzi - postawiła na fakty, choć wolałaby zatrzymać męża nieco dłużej w domu.
Później już skupiła się na Blake, by dopić kawę. Kusiło ją, by zamówić kawałek serniczka, ale nie chciała tak chamsko wstawać tylko w tym celu. Może weźmie po prostu na wynos do domku?
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Nie 29 Lis 2020, 19:50

O życiu towarzyskim Blake w ostatnich miesiącach można by powiedzieć bardzo dużo, raczej mało z tego byłoby godne pochwały, czy też mogło zostać uznane za wieńczący sukces... jednak na całe szczęście nie to było tematem dzisiejszego spotkania. Dlatego też, gdy nikt już nie ciągnął tych małostkowych pogaduszek o organizowaniu sobie życia miłosnego, przeszli zgrabnie do sedna sprawy.
Simmons nie mogła zaprzeczyć, że Joanne i bez ich przyjacielskich relacji od zawsze budziła w niej sympatię i to przedziwne niewytłumaczalne zaufanie wywołane jej zaangażowaniem, chociaż może Jo faktycznie nigdy nie czuła przywiązania do obozu aż tak jak córka Aresa. Collins nie dbała o swojego ojca i nigdy też nie była tak lojalna nieistniejącemu już kapitanowi nieistniejącej już drużyny Dionizosa, to jednak w obecnych okolicznościach mogło akurat być przejawem rozsądku ze strony córki Heliosa. Blake nie miała wątpliwości, że blondynka będąc odpowiedzialną za patrole, zrobiłaby wszystko aby wywiązać się z tego zadania jak najlepiej, dlatego też miała nadzieję, że Corvus podejmie odpowiednią decyzję. A przynajmniej nie będzie szukał innego kandydata na siłę, skoro był gotów zaproponować nawet Giotto Nero.
Nie żeby nie ufała umiejętnościom zasłużonego herosa, jednak bądźmy szczerzy, nawet ona, która nie znała go za dobrze, wiedziała z jaką powagą podszedłby do doboru patrolów – prawdopodobnie mniejszą niż ta, z jaką wybierał sobie co rano skarpetki. I nie mogła go za to winić, pewne osoby po prostu miały inne priorytety.
Wysłuchała raportu Elisy odnośnie postępów w leczeniu Jina Kyoyi i jej męża, a gdy ta skończyła i wszystkie dwie pary oczu spoczęły na niej, Blake skrzywiła się nieznacznie.
- Pomimo mojej osobistej niechęci do Vivienne, dziewczyna radzi sobie nieźle ze szkoleniem Spyrosa, który z dnia na dzień robi zadowalające postępy. Wolałabym jednak żeby jego treningi na dłuższą metę były prowadzone też przez innych herosów, więc gdy tylko skończę z przywoływaniem do porządku drużyny Beoulfa, za ich brak chociażby cienia zaangażowania, zajmę się tym osobiście. - Urwała na chwilę, biorąc ostatniego łyka kawy zanim podjęła się odpowiedzi na drugą część pytania Corvusa. - Co do May Turk, muszę przyznać, że z początku wydawała się być obiecującym uczniem, Ian Core wprowadził ją w kilka pierwszych treningów, na których wykazywała jeszcze jakiś zapał. Teraz jednak zrobiła się całkowicie nieobowiązkowa. Nie przychodzi na treningi, a jak już się pojawia robi wszystko na odpierdol, jak leniwe, rozwydrzone dziecko, któremu nie zależy na obowiązkach. - Postukała paznokciami w blat stolika. - Nie mam podejścia do dzieci, Corv. Nie będę jej traktować ulgowo ze względu na wiek i powiem ci szczerze, że w tym momencie jestem za tym aby zawiesić jej szkolenie, do momentu aż… albo o ile w ogóle, wyciągnie odpowiednie wnioski. - Wzruszyła delikatnie ramionami, przesuwając palcem po spodku swojej pustej już filiżanki. - Sugerowałabym nawet dalej idące konsekwencje, ale to już nie moja decyzja do podjęcia.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Pią 04 Gru 2020, 13:52

Corvus upił kolejny łyk czekolady, słuchając z uwagą wypowiedzi Elisy, która zaszczyciła go krótkim, ale rzeczowym raportem. Juarez nie chciał się wymądrzać, zwłaszcza w kwestiach, które nie dotyczyły jego jurysdykcji, bo nie był on żadnym medykiem. Niepokoiło go to, że Jin oberwał, bo to był dobry heros i w pełni sprawny wnosił wiele do społeczności, tak jak i Giotto czy Aron, którzy również byli w tym momencie uziemieni. Cieszyło go to, że Nero wracał do zdrowia i przy dobrych wiatrach już za niedługi czas będzie mógł ruszać wykonać jakieś zadanie. Sprawa Ortegi była nieco bardziej kłopotliwa i sam fakt konsultacji zainteresował syna Melinoe.
- Jak już czegoś się dowiesz, to poinformuj mnie o tym jak najszybciej - zarządził, by Nero wiedziała co ma zrobić z synem Hekate.
Następnie swoje spojrzenie skierował w stronę Blake, która po jego pytaniu zaczęła od razu zdawać mu okrojony, ale konkretny raport. Bardzo się cieszył, że obie kobiety wymieniały tylko kluczowe kwestie, pomijając zbędne szczegóły, gdyż łatwiej było mu to wszystko przyswoić, a przy takim natłoku informacji i obowiązków czasem było o to trudno.
Kiwał głową do słów Simmons i uniósł nieco brwi w geście zdziwienia, gdy poinformowała go o możliwym przejęciu treningu Odysseasa.
- Na twoim miejscu bym się z tym wstrzymał, Simmons - przerwał brunetce. - Gaviria została wybrana celowo do tego zadania, żeby w końcu się ogarnąć. Odebranie jej świeżaka zwolni ją z tego obowiązku i może znowu olać sprawę. Wolałbym, żebyś nie ingerowała w ten trening, wszakże wybudzanie potencjału od dekad wygląda tak samo: jeden trener i jeden student, oczywiście nie licząc tych skrajnych przypadków - zauważył.
- Jak tylko Gaviria skończy wybudzanie jego potencjału, śmiało możesz zająć się jego treningiem. Do tego czasu nalegam, żebyś się wstrzymała, tym bardziej, że jak sama zauważyłaś, radzą sobie całkiem nieźle. Nie naprawia się czegoś, co dobrze działa - zakończył wywód, po czym słuchał kolejnej dawki informacji, tym razem o May Turk, która nie spełniała na razie pokładanych w niej oczekiwań. Swoją drogą było to dość zabawne, że nastolatka okazała się mieć słomiany zapał, a Spyros który dotąd wydawał się być typowym złolem, chłonął wiedzę.
Juarez pomasował się po karku, nie wiedząc co w tej sytuacji zrobić, bo rzadko zdarzało się, by heros nie dokańczał szkolenia.
Mężczyzna skrzyżował ręce na klatce piersiowej i westchnął.
- Ty zajmujesz się treningami, więc jeśli uważasz, że należy ją zawiesić, zrób to - rzucił. - Jeśli chodzi o dalsze konsekwencje, ustalimy je po efektach pierwszej kary. Należy dać jej szansę, bo nie możemy sobie pozwolić na stratę jakiegokolwiek herosa w tej sytuacji - nie był za wyrzucaniem nikogo, ale jeśli May nie okaże skruchy i nie weźmie się za siebie po implementacji kary, to czekają ją czarne dni w tym miejscu.
Juarez spojrzał w stronę Elisy.
- Jeśli chodzi o ciebie, to nie mam już więcej spraw do przegadania. Możesz wracać do swoich zajęć - skinął głową w podziękowaniu i przeniósł wzrok na Blake. - Do ciebie mam jeszcze dwie sprawy, więc zostań chwilę, żebyśmy mogli to ustalić - Juarez grzecznie pożegnał się z Elisą, jeszcze raz gratulując jej zamążpójścia, po czym gdy został sam na sam z Blake w cukierni, westchnął lekko i przeszedł do kolejnej sprawy.
- Mam do ciebie prośbę - zaczął spokojnie. - Przyjaźnisz się z Joanne Collins, dlatego chciałbym, żebyś zrobiła mały wywiad z nią. Oczywiście dyskretny. Chodzi mi o to, byś wypytała ją, czy w ogóle czułaby się na siłach przejąć funkcję dowódcy od patroli, ewentualnie zasugeruj jej coś, by może sama wyraziła taką chęć? Nie informuj jej o tym, że poważnie zastanawiamy się nad jej kandydaturą, chcę poznać jej opinię na ten temat. Nie chcę też, żeby nadszarpnęło to waszą relację, więc jak coś, to nie naciskaj na nią. Mam nadzieję, że rozumiesz, czego oczekuję mniej więcej? - spytał, po czym przeszedł jeszcze do drugiej, równie istotnej kwestii.
- W związku z tym, że Nero posiada swój gabinet, uważam, że ty również powinnaś mieć jakieś swoje "biuro" - rzucił po chwili. - Niebawem będę składał prośbę do zarządców o to, żeby w Wielkiej Bibliotece zorganizowali mi mały gabinet. Mogę dorzucić prośbę o coś takiego również dla ciebie, może w koloseum? - spytał. - Jeśli chcesz tego, to podeślij mi mailowo plan czy przykładowe zdjęcie takiego pomieszczenia, żebyś miała tam wszystko, co ci potrzebne. Jeśli nie zależy ci na niczym konkretnym, to też daj znać i wtedy dostaniesz standardowy gabinet - poinformował, po czym spojrzał do swojego kubka, który niestety nie miał już w sobie ani ciupki gorącej czekolady.
- To wszystko, co chciałem ci przekazać. Jeśli nie masz żadnych spraw, to też jesteś wolna już - skinął głową, uśmiechając się lekko, ale przyjaźnie w stronę brunetki.

Elisa, otrzymujesz zt
Blake, proszę o ostatni odpis w tym temacie i możesz dać sobie od razu zt. W zależności od tego co odpiszesz, albo odpiszę Corvusem i potem podsumuję z MG spotkanie, albo po prostu od razu podsumuję, bez konieczności odpowiadania postacią.
Deadline: 07.11.2020 23:59
Kolejność: Blake -> Corvus/MG

Dziękuję wam za te spotkanie, jestem bardzo zadowolony z tempa odpisów i z konkretów w postach.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Sob 05 Gru 2020, 11:10

Blake pokiwała głową na słowa Corvusa, dając mu do zrozumienia, że być może nieco niechętnie, jednak zgadza się z jego zdaniem. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej osobista niechęć do pewnych herosów nie może wpływać na jakość przeprowadzanych treningów. Więc chociaż nie ufała Gavirii i najchętniej wcale by jej nie dopuszczała do kierowania jakimikolwiek początkującymi herosami, musiała przyznać, że na razie efekty mówiły same za siebie. Westchnęła tylko z delikatnym grymasem.
- Dobrze, już dobrze. Nie będę się wtrącać...  - odparła z czymś co chyba miało być pokornym uśmiechem upartego dziecka Aresa. - Ale wciąż jej nie ufam.
Jeżeli chodziło o May, Simmons nie miała w sobie ani odrobiny współczucia dla małej heroski, pozbawionej zapału. Kiedy Corvus poniekąd poparł jej wolę zawieszenia treningów Turk, kiwnęła głową bez śladu zawahania czy wątpliwości.
- Tak więc postanowione. Powiadomię ją o tym jeszcze dzisiaj, podobnie jak o ewentualnych dalszych konsekwencjach w przypadku braku poprawy. Wyznaczę też obowiązki zastępcze na czas zawieszenia treningów. Każda para rąk do pracy w koloseum się przyda.
W pojęciu córki Aresa nie istniało coś takiego jak litość dla lenistwa i niesubordynacji.
Pożegnała się z Elisą podobnie jak Corvus, po czym skupiła znów swoją uwagę na generale. Wysłuchała jego prośby bez cienia zaskoczenia na twarzy, a na końcowe pytanie odpowiedziała powolnym ale stanowczym skinieniem głowy.
- Oczywiście. Załatwię to.
Druga kwestia poruszona przez Juareza tym razem ją zaskoczyła, chociaż w wyraźnie pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pozwoliła sobie nawet na drapieżny uśmiech, jakby wizja planowania sobie gabinetu napawała ją niepoprawnie pozytywną chęcią odstawienia czegoś obrzydliwie spektakularnego.
- Cudownie, koloseum będzie idealne - przyznała z uśmiechem, już nieco bardziej poprawnym, jakby wcześniejsza reakcja została już opanowana przez tę bardziej dojrzałą część jej osoby. - Pomyślę nad tym i napiszę ci czego potrzebuję. - Urwała na chwilę po czym uśmiechnęła się szerzej. - Dziękuję generale, że o mnie pomyślałeś.
Odsunęła od siebie filiżankę po kawie, a jej usta rozchyliły się na sekundę jakby faktycznie miała jeszcze do Corvusa jakąś sprawę. Gdy jednak zastanowiła się nad tym, dotarło do niej, że kwestia pewnego niewidzianego od dłuższego czasu herosa, nie wiedzieć kiedy przestała być dla niej aż tak znacząca jak jeszcze kilka miesięcy temu. Powitała to przyjemne poczucie obojętności z pewnego rodzaju ulgą, a gdy wstała od stolika, posłała Corvusowi lekki uśmiech, jakby jej humor uległ znacznej poprawie w stosunku do początku tego spotkania.
- Wiem co mam robić - odparła zarzucając płaszcz na ramiona i dając mu do zrozumienia, że nie ma więcej spraw czy wątpliwości. Zabrała torebkę i skinęła Juarezowi głową. - Odmeldowuję się. Odezwę się jak będę miała jakieś informacje.
I ruszyła w stronę wyjścia, żeby zaraz potem opuścić kawiarnię.

ZT
Admin
Admin
Admin
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Pon 07 Gru 2020, 16:30

Spotkanie zostało zakończone.

Podsumowanie:

Elisa, otrzymujesz:
+1 [Z]
+1 [BO]

Blake, otrzymujesz:
+1 [Z]
+1 [BO]
+Zadanie specjalne

Corvus, otrzymujesz:
+1 [Z]
+1 [BO]
Gość
Gość
avatar
Re: Cukiernia "U Pana Sowy" Sob 27 Mar 2021, 19:42

Tego dnia nie zanosiło się na nic wyjątkowego, dlatego też Folk nie szczędził sobie poprzedniej nocy alkoholu. Niestety jak to często bywa, obudziwszy się rano poczuł, że nie dość iż jest głodny to jeszcze na dodatek jego organizm domaga się węglowodanów. Poranne ogarnięcie się nie należało do najłatwiejszych, a cały proces rozciągnięty dosłownie został na dobrą godzinę. Aż ciężko uwierzyć ile człowiek potrafi się ubierać, myć zęby i siusiać (niekoniecznie w tej kolejności).
Nie tracąc więc czasu wyszedł z domu i od razu ruszył do cukierni rapera "Sowy". Jego plan był prosty - zamówić ogromną latte z cukrem oraz około kilograma szarlotki.
Kiedy dotarł już do lokalu uczynił dokładnie to co sobie zamyślił, a następnie z zakupionym szamankiem przeniósł się do jednego z wolnych stolików. Tam nie bez zbędnych ceregieli zaczął zjadać szarlotkę, popijając ją co jakiś czas ciepłą kawą.
Sponsored content
Re: Cukiernia "U Pana Sowy"

Cukiernia "U Pana Sowy"
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
Similar topics
-
» Cukiernia "U Pana Sowy"



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Dzielnica Grecka-
Skocz do: