Spisek. To musiał być jakiś boski spisek. Żadnej innej możliwości nie była w stanie przyjąć do wiadomości w stu procentach. Już dawno przestała wierzyć, że istnieje coś takiego jak zrządzenie losu bądź jego kaprys. Byli tylko bogowie, ich wola i to jak bardzo akurat chcieli wymusić ją na świecie ludzi i swoich własnych dzieciach. A w tej konkretnej sprawie ktoś musiał maczać paluchy. Przynajmniej w kwestii wyboru przywódcy tej misji. Dopóki nie opuściła kilka godzin temu swojego mieszkania, trudno było uwierzyć Larze, że ktoś wybrał ją do poprowadzenia misji. Jak to w ogóle mogło wyglądać? Wyjęli maszynę losującą, ciągnęli patyczki, kierowali się obozowym stażem czy może dostali list od Aresa? Chyba że to Asklepios pokładał w niej tak dużą wiarę, co w sumie miło by połechtało jej ego. Oh, gdyby to była prawda..., pomyślała rudowłosa, kucając przy dogasającym powoli ognisku, aby ogrzać dłonie. To nie było tak, że uważała, że się do tego nie nadaje. Zresztą, nawet gdyby chciała, to było już za późno na jakiekolwiek roszady. Zapanowałby zbyt duży chaos, a to nie wpłynęłoby zbyt dobrze na ich misje. Była w pełni świadoma swojego doświadczenia (przerwy przerwami, ale spędziła w obozie całe lata) i miała jakieś tam ambicje, ale nie spodziewała się, że coś takiego spotka ją akurat teraz. Dobrze, że chociaż od jej powrotu minął już mniej więcej miesiąc. Zdążyła się na nowo zadomowić. Wpatrzona w ogień Lara, analizowała w głowie informacje, które dostała od zarządu obozu. Wiedziała mniej więcej, czego dotyczy zadanie i kogo przydzielono do jej drużyny. Najbardziej zainteresowała ją młodsza od niej dziewczyna o imieniu Vivi — córka bogini Nyks. Kojarzyła ją z widzenia, ale nie mogła sobie przypomnieć czy kiedykolwiek ze sobą rozmawiały. Miała nadzieję, że się dogadują. Do pozostałej dwójki nie miała żadnych zastrzeżeń. W końcu Alaric i Cameron byli jej przyjaciółmi. Jej damage dealer i healer. W tym układzie to ona chyba była tankiem. A może połączeniem tego pierwszego z tankiem? Wyjdzie w praniu. Ruda westchnęła cicho, sprawdzając, czy spakowała wszystko, czego potrzebowała. Najważniejsza była broń. Bez tego by się nie ruszyła, ale całą resztę wolała sprawdzić dwa razy. Gdyby teraz się okazało, że coś przeoczyła podczas pakowania to gdyby spięła tyłek, to mogłaby jeszcze po to pobiec. Hej, tato. Nie wiem, czy mnie słyszysz. Dawno nie rozmawialiśmy, prawda? Heh. Pewnie już to wiesz, w końcu wy bogowie wiecie wszystko, ale wróciłam do Obozu. Przydzielili mi misję. Szczerze mówiąc, sądzę, że masz z tym coś wspólnego, ale staram się nie mieć o to do ciebie pretensji. Mam tylko nadzieję, że uda mi się ją wypełnić i ..., Ruda przerwała swój wewnętrzny monolog. Nie. Nie mogła pozwolić, aby zaczęły ją nękać teraz wątpliwości. Ta misja miała skończyć się jak najbardziej pozytywnie, a ona zrobi wszystko, co w jej mocy, aby tak właśnie się stało. Lara podniosła się z ziemi i zarzuciła plecak na jedno ramię. Ubrała się w takie ciuchy, aby było jej jak najbardziej ciepło, ale też, żeby nie miała za bardzo skrępowanych ruchów. Dodatkowo pod tą warstwą ubrań miała jeszcze kolczugę z obozowej zbrojowni. Liczyła, że reszta drużyny też tak postąpiła. Młoda kobieta spojrzała w stronę Obozu Herosów, wypatrując w oddali sylwetek swoich towarzyszy. Po prostu życz mi powodzenia i ześlij łut szczęścia w razie potrzeby, dokończyła w myślach swój wywód. Wprawdzie nie spodziewała się, żeby to zbytnio im pomogło, ale nie zaszkodzi spróbować.
Ostatnio zmieniony przez Lara Doherty dnia Nie 07 Kwi 2019, 00:14, w całości zmieniany 3 razy
Vivi Moon
Re: Palenisko Sro 20 Lut 2019, 09:59
Dziewczyna maszerowała w kierunku paleniska, czuła jak jej serce tłukło się w piersi z powodu nie małego stresu. Cóż misje bywały naprawdę niebezpieczne, wiele można było podczas nich stracić. Nie tylko zdrowie czy jakąś część ciała, ale co najgorsze życie. Vivi kochała życie, kochała otaczający ją świat. Nie chciała go tracić w taki sposób, jednakże zgłosiła się sama z nie przymuszonej woli. Nie wiedziała czym było to spowodowane, czy przez chęć wędrówki w nieznane, czy też poprostu z potrzeby serca. Trudno było wybrać jedną i właściwą odpowiedź, a szczególnie jej - osobie, która miała w głowie ogromny natłok wszystkich dostępnych emocji, przeplatających się ze sobą i tworzących jedną wielką kule...wszystkiego. Vi miała to do siebie, iż czasami w naprawdę stresujących sytuacjach, emocje brały górę nad zdrowym rozsądkiem, ale na całe szczęście potrafiła to opanować. Nagle do głowy przyszła jej jedna myśl dotycząca owego zadania. Dopiero w tej chwili zrozumiała, iż nie wiedziała o nim zbyt wiele, jedynie suche fakty nic poza tym. Może i lepiej - przebiegło jej przez myśl, wiedziała że i tak wszystko wyjdzie w praniu. Nagle dostrzegła rudą czuprynę należąca do, jak przypuszczała kapitana całej wyprawy. Mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem, ponieważ dziewczyna wyglądała na przyjazną osobę. Co nieco ją uspokoiło, mimo iż nie potrafiła przypomnieć sobie jej imienia. Niestety blondynka była jedną z tych osób, której pamięć za nic na świecie nie potrafiła przyswajać sobie imion osób, z którymi mało kiedy rozmawiała. Jej twarz napewno była dla dziewczyny znajoma, napewno ją widywała...jednak wydawało jej się, iż nigdy nie rozmawiały . W kilku krokach pojawiła się niedaleko dziewczyny i z nieukrywanym uśmiechem na twarzy przywitała się przyjacielsko: - Cześć, jestem Vivi - powiedziała, mając nadzieję iż w niedalekiej przeszłości nie przedstawiały się sobie. W innym wypadku, mogła by z tego wyjeść dość niezręczna sytuacja, a tego Vi nie chciała. Stanęła obok dziewczyny i wyciągnęła dłonie w kierunku palącego się ognia, dającego przyjemne ciepło. Przez cały czas przyglądając się rudowłosej towarzyszce. Zastanawiając się jednocześnie kto jeszcze będzie w jej drużynie.
Cameron Black
Re: Palenisko Sro 20 Lut 2019, 15:00
Noworoczne postanowienie, aby nie brać udziału w żadnych misjach, zostało jak zwykle zniszczone przez siłę wyższą niż lenistwo oraz chęć życia Camerona. I w sumie syn Asklepiosa mógł przewidzieć, że po paru tygodniach do tego dojdzie. Takie postanowienie było na równi z obietnicą przejścia na diecie dzień przed pójściem do knajpki wegańskiej czy systematycznego uczenia się tydzień przed egzaminem. Przez chwilę osoby mogły dotrzymywać swojego słowa, ale jak tylko minie pewien okres czasu, to nic już nie podtrzymywało dalej tej obietnicy. W przypadku Camerona odliczanie czasu do dnia M było zależne od kaprysu bogów oraz loterii, jakiej dopuściłby się ich kapitan w wyborze dziecka Asklepiosa. Logicznym było wysłanie na misje Noemi albo Camerona, gdyż to zwiększało szansę na przeżycie drużyny. Ambrozja i nektar również zwiększyć tę szansę, ale był to zabieg ryzykowny. Za mało lub za dużo którejś z tych rzeczy, a ranny półbóg mógłby spotkać się z nieprzyjemnymi konsekwencjami. Ale dziecko z darem Asklepiosa i apteczką pod ręką? Takie połączenie mogło uratować nie jedną osobę. Dlatego Camerona nie walczył z losem. Po prostu udał się przygotować na misje, zabierając wszelkie potrzebne rzeczy, w tym jedzenie na drogę. Kto wie, ile zajmie im droga do celu? Jeśli będą chcieli unikać konfrontacji jak najdłużej, to będą musieli ostrożnie stawiać swoje kroki. A to zajmowało trochę czasu. I mimo wszystko w tym wszystkim Black mógł znaleźć kilka plusów. Chyba największym z nich był fakt, że nie został wybrany przywódcą podczas tego zadania. Co jak co, ale Camerona nigdy nie ciągnęło do dowodzenia czy rządzenia. Jeden z wielu powodów, dla których nie starał się o pozycje kapitana w drużynie Asklepiosa. Wręcz unikał jej. Nie na jego głowę, tylko siwych włosów oraz zmarszczek by się nabawił. - Proszę powiedzcie, że naszym zadaniem jest pilnowanie tego ogniska, bo będziemy piekli kiełbaski. - powiedział Cameron z nadzieją, że może, może ma racje. Była do nadzieja głupca, gdyż doskonale wiedział, że szansa na to była minimalna. W końcu nigdy nie wiadomo, co bogowie wymyślą. - Cameron, miło poznać. - przedstawił się Black córce Nyks. Parę razy widział ją, ale jakoś nigdy nie mieli okazji do rozmowy czy poznania się. Jak z większością osób w tym obozie. Trudno było nawiązać znajomość z wszystkimi półbogami ze strony greckiej i nordyckiej, nie mówiąc już o utrzymaniu kontaktu.
Alaric Davey
Re: Palenisko Sro 20 Lut 2019, 16:34
Hej ho, na misję by się szło! Dawno już nie było zorganizowanego wypadu poza obóz, zapisał się natychmiast po ogłoszeniu, tym bardziej, że temat był ciekawy. Przedmiot zdolny kontrolować wiatr? Zapewne w starych księgach był ładnie opisany, ale Alaric nie miał bladego pojęcia jak pojemnik zatrzymujący ciepło cieczy jest w stanie zmieścić w sobie wiatry. Większość swojego życia spędził na obserwowaniu i robieniu dziwacznych rzeczy, pozostawało wzruszyć ramionami, przekrzywić głowę i robić swoje. Skład mieli całkiem niezły, co prawda nie wiedział zbyt dużo o zdolnościach Vivi ale na pozostałą dwójkę mógł liczyć bezgranicznie. Komponowała im się słynna RPGowa trójca co niezmiernie bawiło Alarica za każdym razem kiedy sobie o tym przypomniał. Na miejscu zjawił się jako ostatni, parę minut po Cameronie. Ubrany zgodnie z panującym mrozem szedł skocznym krokiem(na tyle ile pozwalał śnieg i lód) dzwoniąc kolczugą znajdującą się pod kurtką. Podarował sobie zabranie pełnego pancerza bo pieron wie przez jakie tereny będzie im dane przejść, a im mniejsze obciążenie tym lepiej. Podszedł do Lary i bez skrupułów objął ją jedną ręką, zwieszając ją na jej tors. -Cześć, miło Was widzieć. Dla tych co zapomnieli, mam na imię Alaric i lubię naleśniki. Wyszczerzył zęby i skinął głową Vivi oraz Cameronowi dopełniając przywitania. Następnie spojrzał na twarz Lary zastanawiając się jak bardzo jest spięta. Otrzymanie tytułu kapitana wyprawy było ogromnym zaszczytem ale też wiążącym się z wieloma problemami i obowiązkami. Szczerze mówiąc był nieco zaskoczony tą decyzją, biorąc pod uwagę 3 letnią nieobecność dziewczyny i jej stosunkowo niedawny powrót, ale cieszył się, że nie wybrano jego. Po rezygnacji Charlie z tytułu kapitana drużyny jego morale nieco podupadły i potrzebował nieco czasu do powrotu pełni swoich możliwości.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Palenisko Sob 23 Lut 2019, 23:17
Po przybyciu całej ekipy nie musieliście długo czekać na osobę, która była całym prowodyrem tej sytuacji - Asklepiosa. Staruszek zmierzał do was swoim powolnym, ale zdecydowanym krokiem. Kiedy w końcu stanął w środku płonącego ogniska rozejrzał się po was. Spoglądając na twarze waszej czwórki rzekł spokojnie: - Moe Greene, Tataglia, Barzini.. Głowy wszystkich pięciu rodzin... Ciesze się, że przybyliście na nasze tajne urodzinowe spotkanie. Niemniej jednak nie traćmy czasu. Przedstawię wam jak ma wyglądać wasza misja. W północnej Afryce znajdują się trzy bardzo ważne dla nas punkty. Dwa z nich to szkoła akordeonów i fabryka mimów - one są naszym priorytetem!... Na twarzy Asklepiosa wymalowało się lekkie zdziwienie, następnie spojrzał na wewnętrzną część swojej dłoni i jego oczy niemalże wypadły z orbit. Zwracając wzrok na was delikatnie się uśmiechnął i rzekł: - Wybaczcie, to będzie do roboty dopiero w następy wtorek. Teraz natomiast czeka was misja zdobycia termosa wiatrów. To wam się przyda.- Mężczyzna zza pazuchy wyciągnął kawałek pergaminu, który następnie podał Larze. kontynuował- To mapa, na której wskazane są dwie lokacje, w których może się znajdować. Jeśli chodzi o wykonanie tej misji to zostawiam je wam... I tak pewnie połowa z was nie wróci, a zwłaszcza Ty "truchło" powinieneś na siebie uważać.- ostatnie słowa wypowiedział patrząc na Camerona.- Nie mogę stracić kolejnego syna... Nie żebym jakiegokolwiek miał... No tak czy siak! Miłej zabawy! Ja idę pisać wasze nekrologi i listy do rodziny. Po tych słowach zaczął oddalać się od paleniska, niestety w trakcie przewrócił się i wyrżnął głową w ziemię. Wstając szybko z ziemi otrzepał się i rzekł pod nosem "przeklęte kraby.."
Witajcie! Mam nadzieje, że będziemy się dobrze bawić i dziadek Asklepios nie będzie miał przez was dużo papierkowej roboty!
Lara - mapa, którą trzymasz przedstawia dwa punkty umieszczone na świecie: 1. Paryż 2. Dubaj. To gdzie i w jakich składach się udacie jest zależne stricte od was. Otrzymujesz ode mnie również kompas (zapisz go sobie w eq, jest to nagroda ode mnie za otrzymanie pozycji lidera), który wskazuje przedmioty silnie związane ze światem herosów - może to być termos, inny heros jak i potwór, który na herosów poluje.
Zasady: - Na odpis macie 48h od ostatniego odpisu MG - W każdym swoim poście wyznaczam kolejkę w jakiej macie odpisywać - Osoba, która nie odpisze w wymaganym czasie jest pomijana - Posty mają mieć tryb niedokonany - to ja decyduje jakie ruchy wykonacie - Nie zapomnijcie, ze to misja średniego poziomu - wymagam od was zaangażowania - Chcę żebyście się dobrze bawili!
Kolejka: - Kolejki brak - piszta kto chce pierwszy
POWODZENIA!
Lara Doherty
Re: Palenisko Nie 24 Lut 2019, 01:09
Gdzie oni wszyscy są, zastanawiała się Lara, chodząc dookoła ogniska, wymieniając w myślach, dlaczego reszta jej drużyny, jeszcze się nie pojawiła. Może ona przyszła zdecydowanie za wcześnie? Cholera, mogła wziąć ze sobą ten list odnośnie misji. Może pomyliła godziny? To byłby świetny początek jej kariery kapitana. Na szczęście szybko okazało się, że wszystko było w porządku, ponieważ w oczy rzuciła się jej kobieca sylwetka, która powoli zbliżała się do ogniska. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Znaczy, że Vivi przyszła jako pierwsza i brała misję na poważnie. To dobrze ma u niej plusika już na start. – Cześć. Ja jestem Lara – przedstawiła się córce Nyks, gdy ta podeszła wystarczająco blisko. – Kapitan na czas misji jak coś, ale mów mi po imieniu. Nie było sensu prosić, żeby ją tytułować w taki sposób. Jak przyjdzie co do czego i napotkają jakieś kłopoty, to nikt nie będzie sobie zaprzątał głowy tym, aby nazywać ją Panią Kapitan. Lara przyglądała się przez chwilę nowo-przybyłej, a potem wróciła do wypatrywania reszty drużyny. Na szczęście nie musiała długo czekać i już po chwili pojawiła się dwójka chłopaków. Na słowa Camerona odpowiedziała krótkim "nie wydaje mi się" i czymś na kształt przepraszającego uśmiechu. Może wolałby teraz być w oddziale szpitalnym? A co do syna Posejdona... Gdy ten ją objął, Ruda wyprostowała się i spojrzała na niego kwaśno, nie komentując, jednak na głos jego zachowania w żaden sposób. – Lepiej sobie to gdzieś zanotujmy. Jak ominiemy jakąś naleśnikarnię to będzie jęczał całą drogę – powiedziała żartobliwym tonem. Taki mały dowcip na poprawę atmosfery, która dla niektórych mogła być nieco stresująca. Nie minęło wiele czasu, a do ich grona dołączył Asklepios. A więc to on był organizatorem całej tej misji. Po przywitaniu się z nim, Lara przez pół odprawy próbowała za wszelką cenę utrzymać kamienną twarz, co było trudne, biorąc pod uwagę to, że uśmiech cisnął się jej na usta praktycznie co drugie słowo boga lekarzy. Jakie urodziny? Jaka Afryka? Jakie fabryki? Teraz jak o tym myślała to jaką oni w ogóle mieli gwarancję, że to oni mieli być wysłani na tę misję. Asklepios potrafił być czasami taki ekhm roztargniony. Po otrzymaniu kompasu i mapy w swoje ręce, Lara rozłożyła ją w taki sposób, aby reszta grupy mogła zobaczyć, co się właściwie na niej znajduje i jakie punkty są na niej pozaznaczane. Oczywiście uważnie słuchała słów opiekuna grupy, starając się zapamiętać każdy szczegół. Dopiero przy wzmiance o listach do bliskich pozwoliła sobie na przewrócenie oczami. Tylko tego jeszcze brakowało. Gdy Asklepios upadł na ziemię Doherty, ukryła głowę za plecy Alarica, żeby nikt nie widział jej nagłego uśmiechu. – Dobra, to tak na początek: witam was wszystkich bardzo serdecznie – powiedziała, gdy już się opanowała. – Liczę, że wszyscy damy z siebie 100% i wrócimy cali i zdrowi. W miarę możliwości. I Cameron, jak coś dla nas nie jesteś truchłem. Lara omiotła wzrokiem ponownie mapę. Ich celami były dwa miasta oddzielone od siebie tysiącami kilometrów. Nie wspominając już o tym, że znajdowały się na innym kontynencie. Najbardziej logicznym rozwiązaniem byłoby podzielenie się na dwuosobowe zespoły i sprawdzenie obu miejsc. Zaoszczędziliby czas. Z drugiej jednak strony nie podobał jej się pomysł rozdzielenia się. Zwłaszcza że Cameron nie mógł być w dwóch miejscach naraz, a każde z nich mogło potrzebować w pewnym momencie jego umiejętności leczniczych. Mogliby wybrać się w oba miejsce po kolei całą grupą, ale ile czasu by im to zajęło? Nawet nie wiedzieli, gdzie może być ten termos. – To jak byście chcieli to zrobić? – spytała Lara, uważnie obserwując ich reakcję. – Najszybciej by było się rozdzielić i sprawdzić Paryż i Dubaj w tym samym czasie. Jednak nie jestem przekonana, czy jesteśmy przygotowani na takie rozwiązanie. Można też podróżować razem, mielibyśmy przewagę w pełnym składzie, ale moglibyśmy wzbudzić sensację wśród potworów. Byłabym skłonna zaryzykować... Gdyby zdecydowaliby się na rozdzielnie się prawdopodobnie wysłałaby Camerona z Vivi. Syn Asklepiosa był odpowiedzialny i był uzdrowicielem, wiedziała, że może mu powierzyć pod opiekę innych. Z Alariciem stanowiła dobry duet, dzięki wieloletnim wspólnym ćwiczeniom. Znali swoje zdolności i taktyki. A co jeśli druga grupa będzie potrzebowała wojownika? Wzięła głęboki oddech. Myślała też o kompasie i o tym jak najlepiej by było go wykorzystać. W końcu mieli tylko jedną sztukę.
Ostatnio zmieniony przez Lara Doherty dnia Pon 11 Mar 2019, 11:13, w całości zmieniany 1 raz
Vivi Moon
Re: Palenisko Nie 24 Lut 2019, 10:53
Dziewczyna uśmiechnęła się do rudowłosej towarzyszki, która przedstawiła się jej i jak się szybko okazało była ich kapitanem. Vi mimowolnie poczuła lekką ulgę, ponieważ Lara wyglądała na rozsądną osobę, która poradzi sobie z tak odpowiedzialną funkcją. Szczerze mówiąc dziewczyna poczuła do rudej respekt i podziw...cóż nie było co ukrywać ona sama nigdy nie podjęła by się takiego wyzwania,mimo iż lubiła wyzwania. To jednak zdecydowanie wolała nie odpowiadać za innych, ponieważ każda zła decyzja mogła by mieć opłakane skutki dla kogoś z ekipy. Vivi wsłuchiwała się uważnie w słowa jakie padły między uczestnikami tejże eskapady, którzy powoli zbierali się przy palenisku. Kiedy tylko otrzymali instrukcje od Asklepiosa jej serduszko znacznie przyśpieszyło, ale nie było to spowodowane strachem. Raczej czuła narastające podniecenie całą misją i tym jak ona może się potoczyć. Lubiła adrenalinę to fakt, jednak nie lubiła odpowiedzialności za innych... Dziewczyna poszła za propozycją Lary i szybko zanotowała wszystkie potrzebne informacje. Ponad to pogratulowała sobie myślach, iż zabrała ze sobą stary notes i długopis. - Cóż zdecydowanie bezpieczniejszą opcją byłaby wyprawa całą grupą jednakże, tak jak sama przyznałaś moglibyśmy wzbudzać niepotrzebną uwagę, a to akurat jest nam mało potrzebne - powiedziała chowając notatnik do swojej torby, którą przewieszoną miała przez ramię. Była dobra w walce bronią, ale nie potrafiła leczyć co nieco komplikowało sprawę. Nie było się co oszukiwać dobry uzdrowiciel był potrzebny w razie jakiejkolwiek potyczki. Zmarszczyła nos w geście głębokich przemyśleń. - Jeśli chcesz ryzykować to jak chciałabyś ustawić drużny? Musimy być dobrze dobrani, jeżeli mamy coś działać w parach. - Ona także uważała, że ryzyko w tej sytuacji jest lecz należało je podjąć by móc wykonać powierzoną im misję. Jednak wpierw dobrym pomysłem było dobranie odpowiednich do siebie osób, będących w stanie poradzić sobie w okrojonej ilościowo grupie.
Cameron Black
Re: Palenisko Nie 24 Lut 2019, 14:03
- Zaatakowanie go będzie złym pomysłem. Nie dość, że jest bogiem i opiekunem drużyny, to jeszcze Noemi by mnie zabiła za zarobienie tego bez niej. Choć on by pewnie tego nie zauważył, pomyślałby, że to jakiś manewr wojskowy czy coś. Bogowie, jeśli skończę jak on na starość, to pójdę się wysadzić w tej jego fabryce mimów. - myślał Cameron, starając się jednocześnie zapanować nad sobą. Każda interakcja z Asklepiosem była dla niego wielkim wysiłkiem fizycznym oraz psychicznym. Nie raz zastanawiał się, czy bóg medycyny naprawdę się tak zachowywał czy po prostu zgrywał sobie z nich jaja, bo mu się nudziło w obozie. Lub może fakt, że został zabity piorunem przestawił mu w głowie co nieco? Jako bóstwo medycyny zapewne byłby wstanie wyleczyć wszelkie choroby, ale może nie zdawał sobie sprawy, że sam był chory? To było ciekawe wyjaśnienie, gdyby okazało się prawdziwe. - Gdybym na serio brał słowa swojego ojca, to bym teraz uważał, że pingwiny prowadzą tajną wojnę z Tajlandią o zapasy mrożonego śledzia. - oznajmił półbóg, wcale nie ukrywając uśmiechu spowodowanego przez upadek Asklepiosa. Nazwał go truchłem, a sam się wywalił o powietrze. Jak to dobrze wiedzieć, że karma dopada wszystkich. Nawet bogów. - Rozdzielenie się byłoby dobrym pomysłem, gdyby ciążyła nad nami jakaś presja czasu. Umożliwiłoby to nam zbadanie dwóch lokacji w tym samym czasie i jednocześnie nie zwracalibyśmy na siebie tak wielkiej uwagi. Jednak w tym samym czasie, kiedy coś się stanie, na przykład walka, mielibyśmy tylko połowę sił i tylko jedna z drużyn miałaby herosa ze zdolnościami leczniczymi w razie jakichś poważniejszych wypadków. Jednak Asklepios nie narzucił nam terminu, nie wspomniał nam o żadnej wrogiej sile, która również poszukiwałaby termosu. Może jakaś jest, może nie. Oczywiście najlepiej dostać się tam jak najszybciej, póki te lokacje się zgadzają. Ale osobiście uważam, że lepiej byłoby zostać razem. Może zwrócimy tym uwagę jakichś potworów, jednak nasza czwórka powinna dać sobie radę, zwłaszcza patrząc, od kogo pochodzimy. - powiedział Black, po przeglądnięciu mapy i chwili zastanowienia. Nie mogło być łatwo i musieli zbadać nie jedną, a dwie lokacje. To było pięćdziesiąt procent szans na trafienie z lokacją, jeśli ten termos w ogóle się znajdował w Paryżu lub Dubaju. Takie artefakty rzadko kiedy pozostawały w tym samym miejscu. - Może warto by sprawdzić raporty pogodowe z tych dwóch lokacji? Jeśli termos znajduje się gdzieś tam i ktoś go tam użył, to nietypowe wiatry czy wichury mogły zostać zauważone. Plus pozostaje kwestia kontaktu w przypadku rozdzielenia. Telefonu czy drachm nikt nie wziął, co? - zasugerował półbóg, sprawdzając jeszcze raz swoją torbę. Telefonu jak zwykle nie spakował, bo w sumie rzadko go używał, a o drachmach nie mówiąc. Powinien był je wziąć, bo nigdy nie wiadomo, ale starych nawyków ciężko się oduczyć. Może któryś z jego obecnych kompanów spakował? Alaric jeszcze nie podzielił się swoim zdaniem na temat podziału drużyny, lecz na chwilę obecną chyba większość skłaniała się ku temu pomysłowi. Będzie to ryzykowne, nie ważne jak dobrze zostaną podzieleni.
Alaric Davey
Re: Palenisko Nie 24 Lut 2019, 15:47
Spojrzenie Lary przyjął z jeszcze szerszym uśmiechem. Zapewne chciała go klasycznie walnąć łokciem w żebra, ale nie wypadało tego robić przy nowo poznanej Vivi. Jeszcze by sobie biedna córka Aresa wyrobiła opinię okrutnej pani kapitan. Przybycie Asklepiosa ostudziło żartobliwy ton mężczyzny i grzecznie cofnął rękę by trzymać je przy sobie. Wysłuchał uważnie co szef miał im do przekazania, powstrzymując się od przewrócenia oczami przy jego pomyłce. Staruszek miał coraz większe problemy z pamięcią, co było strasznie dziwne biorąc pod uwagę jego boskość. Był to jego sposób żartowania sobie z herosów? Chyba tylko Zeus to wie, a od wujka odpowiedzi raczej nie uzyska. Piękną glebę podsumował kaszlem z całych sił starając się nie śmiać. Jeszcze tylko tego brakowało, że obraziłby boga medycyny tuż przed wyprawą. Pożegnawszy się czwórka przystąpiła do dyskusji co mają robić, swój głos jak to miał w zwyczaju postanowił zachować na koniec. Wizja podziału z jednej strony brzmiała interesująco, bo mógł zostać sam na sam z Larą poza obozem(o ile pójdzie po rozum do głowy i go ze sobą weźmie), ale z drugiej mogłoby to być kłopotliwe. Pieron wie co ich czeka na miejscu, nie chciałby mieć na sumieniu dwójki herosów, nawet gdyby nie była to wina stricte jego. -Moim zdaniem rozdzielanie się na początku misji to fatalny pomysł. Skoro zebrano nas czworo, to jest to misja wymagająca współpracy nas wszystkich. Jak Cameron wspomniał nie mamy żadnego ograniczenia czasowego, a przynajmniej żadnego o którym wiemy. Proponuje wybrać jedno miasto i dopiero w nim ewentualnie rozdzielić się na dwie grupki. Pierwszy wziąłbym Paryż, podchodzi on pod naszą jurysdykcję, Dubaj...może być kontrowersyjny bo to teren bóstw egipskich. Dodatkowo w Paryżu robią dobre naleśniki, ale wolał tego na głos nie mówić. Już go Lara podsumowała z jęczeniem, co bardzo odległe od prawdy nie było. Pokiwał przecząco na pytanie o telefon i drachmy. Cholera, gdzie on miał głowę, że nie zabrał portfela. Skupił się tak bardzo na misji i zabijaniu potworów, że nie pomyślał o możliwych wydatkach. Eh, najwyżej będzie się musiało któreś wrócić do domku i zabrać nieco monet, kasę śmiertelników może wyżulą od Asklepiosa.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Palenisko Wto 26 Lut 2019, 20:42
No cóż... Jako, że nie ustaliliście jeszcze nic to zapętlajcie sobie kolejkę, aż ustalicie plan działania ;)
Lara Doherty
Re: Palenisko Wto 26 Lut 2019, 22:11
Jeśli miałabym zaryzykować to sama już nie wiem co bym zrobiła, pomyślała Lara odpowiadając w głowie na pytanie Vivi. Każda kombinacja, jaka wpadła jej do głowy, mogłaby nie wypalić w zależności od trudności, z jakimi przyszłoby im się spotkać. Przecież ona i Alaric mogliby potrzebować np. w Paryżu doświadczenia medyka, a Cameron z Vivi umiejętności wojowników. Nie dało się tego podzielić tak, żeby byli przygotowani na każdą ewentualność. Z tego wszystkiego, aż nie odpowiedziała na pytanie dziewczyny. – Akurat tak się składa, że ja mam swój przy sobie. Portfel i dokumenty też – powiedziała do Camerona wyraźnie zadowolona z siebie Ruda. Obóz obozem, ale bez telefonu jak bez ręki, nawet tutaj. Poza tym skoro to nie ona wpadła na ten pomysł ze sprawdzeniem pogody, to mogła, chociaż zapewnić środki, żeby można było to zrobić. Tak więc po wyjęciu telefonu komórkowego z kurtki i włączeniu w nim internetu, Lara podała urządzenie Cameronowi. Skoro to był jego pomysł, to powinien czynić honory i upewnić się, czy jego przewidywania są prawidłowe. Dobra, czyli przynajmniej na chwilę, jeden problem był z głowy. Teraz najważniejsza kwestia. Rozdzielić się czy nie. Tak czy nie. Tak czy nie... Właściwie to Ruda po wysłuchaniu chłopaków nie musiała się nad tym jakoś długo zastanawiać. Ich słowa przekonały ją, że najlepiej będzie pozostać w pełnym składzie. Tak będzie po prostu bezpieczniej, a Larze zdecydowanie bardziej zależało na tym, aby sprowadzić wszystkich w miarę możliwości z powrotem, niż wykonać misję na szybko i ryzykować życiem wszystkim, co było prawdopodobnym scenariuszem przy podzieleniu drużyny. Może i mieli jakiś limit czasowy, a może wręcz przeciwnie. Nie widzieli, bo Asklepios ich nie poinformował. – Okej – powiedziała Lara, biorąc głęboki wdech. Musiała podjąć odważną, męską decyzję. – Biorąc pod uwagę zdanie nas wszystkich, zdecydowałam, że nie będziemy się rozdzielać. Przynajmniej dopóki nie wymuszą tego na nas okoliczności. Tak długo, jak będziemy w stanie podróżujemy razem. W tej chwili plan misji, a przynajmniej jej części wyklarował się w głowie Lary. Wszystko nagle okazało się tak proste. W teorii, bo jak będzie w praktyce to nigdy nic nie wiadomo. – Podoba mi się pomysł ze sprawdzeniem raportów pogodowych. Jak tylko to sprawdzimy, powinniśmy pójść do portali obozowych*, o ile nie musicie jeszcze czegoś zabrać po drodze. Gdy już tam będziemy moglibyśmy spróbować skorzystać z tego – w tym momencie Lara pokazała ponownie reszcie grupy kompas. – Może, gdy użyjemy tego w pobliżu portali do Paryża i Dubaju pokaże nam, gdzie powinniśmy się udać na początku. Da nam jakąś sugestię. Chociaż jest też możliwość, że wskaże nam coś, co nie jest termosem. Więc jeśli nie będziemy mogli się zdecydować, to proponuje najpierw sprawdzić Paryż. Tak jak wspomniał Alaric w Dubaju możemy się przez przypadek wkręcić w jakieś dziwne sprawy. Więc w wyborze lokacji posłużymy się raportami, sugestią kompasu i tym, że Paryż jest w razie czego bardziej ekhm pewniejszym miejscem. Tak w skrócie. Ten ostatni argument był dla niej zdecydowanie najważniejszy. Naprawdę nie chciała pchać się na tereny opanowane przez bóstwa inne niż greckie. Lara zerknęła kątem oka na Alarica. Była lekko zaskoczona jego wypowiedzią, ponieważ sama nie wzięła pod uwagę tego, które tereny podchodzą pod czyją jurysdykcję. Najwyraźniej czas spędzony w bibliotece na coś się w końcu synowi Posejdona przydał. Kwestią tego, co zrobimy, jeśli raporty i kompas wskażą Dubaj, zajmiemy się, gdy będziemy już przy portalach, pomyślała Ruda. Plan może i nie był w stu procentach gotowy, ale wiele czynników będzie się zmieniać na bieżąco, prawda? Więc nie mogli zaplanować i przewidzieć wszystkiego. – A! Jeszcze jedna sprawa. Jeśli pierwsza lokacja nie wypali i będziemy musieli się przenieść do drugiego miasta, to możemy skorzystać z mojej kasy. Coś tam mam zaoszczędzone to powinno wystarczyć na bilety lotnicze – dodała jeszcze na koniec Lara, aby kwestia podróży transportem śmiertelników była jasna. Nie widziała sensu biegać teraz za Asklepiosem i prosić go o pieniądze. Nie wiadomo było nawet czy Obóz by im je dał, więc była to strata czasu i nerwów, biorąc jeszcze pod uwagę to, że Cameron mógł usłyszeć jeszcze raz, jakim to wielkim truchłem nie jest. Wolałaby, żeby był skupiony na misji niż żeby jego myśli krążyły wobec Asklepiosa. Przede wszystkim zapobiegać. – Dobra. To chyba czas w drogę. Mam nadzieję, że jesteście gotowi – powiedziała, naprawdę mając nadzieję, że są na to przygotowani. Doherty schowała zarówno mapę jak i kompas, sprawdzając jeszcze raz czy na pewno ma wszystko zapakowane i czy plecak jest zajęty. Wyglądało na to, że ona jest gotowa. Teraz czekała już tylko na potwierdzenie Vivi, Camerona i Alarica.
*Żeby się dostać do Paryża/Dubaju mamy skorzystać z portalu w jedną stronę z obozu. MG podobno zapomniał o tym nam napisać wcześniej, więc w poście kieruje się tym info
Ostatnio zmieniony przez Lara Doherty dnia Pon 11 Mar 2019, 11:15, w całości zmieniany 1 raz
Cameron Black
Re: Palenisko Nie 03 Mar 2019, 00:07
Widocznie pomysł z rozdzieleniem się został ostatecznie odrzucony, z czego Cameron skrycie się cieszył. Nie byłby tak skoncentrowany na zadaniu jak w tym momencie, gdyby się rozdzielili. Zamartwiałby się nie tylko o siebie i swojego towarzysza, ale również o drugą drużynę, choć nie dlatego, że nie wierzyłby w ich umiejętności. Co to to, to nie. Wiedział, że każdy z obecnych herosów został wybrany, ponieważ byli utalentowani oraz gotowi na taką misję. Jednak czasami nawet najbardziej przygotowany półbóg nie dałby rady chmarze potworów czy przeciwko inteligentnemu przeciwnikowi. Te monstra miały stulecia, aby doszlifować swoje zdolności tropienia oraz zabijania dzieci bogów. Oni? Zaledwie kilka lat i nawet z przewagą jaką dawał im trening, zazwyczaj to nie wystarczało. Dlatego istniało takie miejsce jak ten obóz. Aby dać im oazę pośrodku tego wszystkiego, gdzie mogą odetchnąć, odpocząć i przygotować się. - I dlatego jesteś kapitanem tej drużyny. - skomentował Cameron, jak tylko Lara wręczyła mu telefon z już włączonym internetem. Nie szczędził długo czasu i już zaczął przeszukiwać internet odnośnie dziwnych zjawisk pogodowych w Paryżu, Dubaju oraz okolic tych dwóch miast. Niestety patrząc, że nie znał ani francuskiego ani arabskiego, był zmuszony korzystać ze stron informacyjnych w języku angielskim lub tłumaczyć strony na tenże język przy pomocy google translatora. Spojrzał też na takie po niemiecku, bo po coś znał ten język, więc mógł to wykorzystać. Skupiał się głównie na incydentach związanych z nagłymi podmuchami wiatru, wichurami czy podobnymi rzeczami. Może nawet coś związanego z rzeczami, które oznaczono mianem ataków terrorystycznych, lecz z brakiem udziału bomb? Kto wie, jak mgła zadziała na śmiertelników w tym przypadku. Jeśli Black w czasie tej dyskusji znalazł jakieś informacje potencjalnie związane z termosem, to podzielił się z nimi. Jeśli nie, to szukał dalej, bo w dzisiejszych czasach, ktoś coś musiał zauważyć i wstawić to do internetu. - Hmmm... plus w Dubaju zwracalibyśmy na siebie o wiele większą uwagę niż w takim Paryżu. Warto by też pomyśleć, jak wrócimy z Dubaju tutaj, gdyby się okazało, że termos jest tam. Zaproponowałbym może wziąć pegazy z nami, ale nawet one nie przekroczą takich dystansów szybko oraz bez odpoczynku. - dodał od siebie Cameron, rozważając kolejny problem jaki mógł stanąć na ich drodze. Właśnie, mógł. Jak na razie ta misja była jedną, wielką niewiadomą, choć i tak mieli o wiele lepiej niż zazwyczaj. Dostali mapę z potencjalnymi lokacjami termosu oraz kompas, będący wstanie wskazać im drogę do celu lub ich zagłady. Na innych misjach dostaje się czasem tylko przepowiednie i tyle. Choć najśmieszniejsze w całej tej sytuacji był fakt, że obecnie ich najpoważniejsze problemy nie miały zbytnio podłoża w sferze bogów, a raczej sferze śmiertelników. Transport oraz środki, wieczne nemezis podróżników. Może mogliby spróbować dostać się autem z Paryża do Dubaju? Cameron prawa jazdy może nie miał, ale prowadzić auto umiał. Przy okazji Black zapytał Lary, ile miała dokładnie pieniędzy przy sobie, po czym zaczął szukać tanich lotów z Paryża do Dubaju oraz z Dubaju do jakiegoś lotniska w Michigan, skoro jeszcze miał dostęp do internetu. Warto było zapoznać się z tym przed opuszczeniem obozu przez portal. Jeśli wyszło, że koszt wynosiłby więcej niż córka Aresa miała przy sobie, to mocno zasugerował udanie się po dodatkowe środki. Sam miał zaoszczędzone trochę, gdyż tutaj w obozie raczej wielkich okazji do kupowania nie było. Może było z tych oszczędności na dwa bilety w ekonomicznej tam i z powrotem, choć syn Asklepiosa sam do końca nie orientował się w przedziale cenowym. I jeśli udali się po dodatkowe pieniądze, to zabrał również swój telefon oraz trochę drachm. Jeśli nie, to poprosił ich o dodatkowe parę minut, by mógł po nie skoczyć. Nierozsądnym z jego strony było zapomnieć o tych rzeczach, zwłaszcza, że istniała szansa, że się rozdzielą w poszukiwaniach. Nawet jeśli bardzo by tego półbóg nie chciał. - Mimo wszystko będę tęsknił za tym obozem. - pomyślał Cameron, sprawdzając po raz ostatni, czy wszystko ze sobą ma. Nie wiedział, ile zajmie mu ta misja... czy nawet z niej wróci. Takie było ryzyko ich życia. Mogli zginąć na każdym kroku. Naturalnie Black zrobi wszystko, co w jego mocy, by do tego nie dopuścić, ale jeśli jest jedna rzecz, której się nauczył w szpitalu, to to, że czasem nie można wszystkich uratować. Nawet z boskimi mocami.
Alaric Davey
Re: Palenisko Nie 03 Mar 2019, 15:46
Mruknął sam do siebie widząc, że Lara ma i pieniądze i telefon. Było to pewno związane z jej dość licznymi podróżami poza obozem i niejakie przystosowanie się już do polegania tylko na sobie. Dobrze mieć kogoś takiego w drużynie, tym bardziej jeśli jest to ładna ruda laska...ekhm. Wysłuchał jaki to pani kapitan miała plan i zgłosił, że potrzebuje 5min na wrócenie się do domu. Postanowił również zabrać portfel i telefon, a to plecaka władował jeszcze krótkie spodenki i koszulkę z krótkim rękawkiem. Pieron wie jaka pogoda panowała w Dubaju, a z tego co pamiętał było tam zawsze stosunkowo ciepło, więc w kurtkach zimowych by się tak ugotowali. Wrócił do reszty grupy, sprawdził jeszcze raz czy wszystko wziął i skinął głową, że jest gotowy. -Skoro używamy obozowego teleportera, to...może lepiej zabookować sobie lot powrotny z wybranego przez nas miejsca tutaj i następnie ponownie się teleportować w drugie miejsce? Wiecie, w Paryżu pewno jest zimno, w Dubaju ciepło, ciężko by nam się było poruszać w jednym rodzaju odzienia. Niby zabrał ze sobą luźniejsze rzeczy, ale nie myślał wtedy o reszcie grupy. Uważał, że przedstawiony przez niego plan będzie lepszy niż latanie z Paryża do Dubaju i dopiero do obozu. Skoro sprawdzaniem pogody się już zajęto to przystał obok i czekał na komendę do wymarszu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Palenisko Pią 15 Mar 2019, 23:02
*Bardzo was przepraszam za tak długą zwłokę. Sprawy prywatne. W zamian za to trochę przyspieszymy, co? ;) *
Sprawdziliście wszystkie raporty pogodowe. Okazało się, że od dłuższego czasu w nieregularnych odstępach czasu pojawiały się bardzo dziwne anomalie pogodowe w samym centrum Francji. Tak więc wasze modły zostały wysłuchane, a celem podróży wydawał się być Paryż. Wyposażeni wszystko w co zabraliście ze swoich mieszkań ruszyliście do portalu, który miał was przenieść do Paryża.
Informacje dla was - lądujecie w samym centrum pól elizejskich. Aktualnie jest tam lekko popołudniowa pora dnia. Po mieście porusza się dosyć duża ilość osób.
Scarlett Thorburn
Re: Palenisko Sro 05 Cze 2019, 23:24
// #2
Scarlett miała dziś ciężki dzień. Dostała wycisk na treningu, wdała się w sprzeczkę z jakąś sfrustrowaną kobietą, która ewidentnie szukała zaczepki, a na koniec okazało się, że zgubiła klucze do swojego mieszkania. To nie był dobry dzień i chodziła trochę podminowana. Zwłaszcza że godzinę szukała swoich kluczy, które jak się okazało zostały w torbie z treningu. Gdy w końcu udało jej się dotrzeć do swoich czterech kątów, pierwsze co zrobiła to pozwoliła sobie na długi, gorący prysznic. Miał ją oczyścić ze złych emocji tego dnia. Niestety nie sprawdziło się to do końca, choć czuła się nieco lepiej. Położyła się na łóżku, ale wiedziała, że nie zaśnie. Jej cholerne problemy ze snem. Może powinna wziąć jakieś proszki? Nie lubiła się ogłupiać, ale czy przez to znów ma chodzić jak trup? Przez dłuższą chwilę leżała na łóżku i wpatrywała się w sufit. Ostatecznie stwierdziła, że nie będzie brała żadnych środków. Zamiast tego zrobi to co zwykle w bezsenne dni. Pójdzie na spacer. Ubrała się luźno, ale też dość ciepło, bo było około 14 stopni. Biorąc pod uwagę chłodne, nocne powietrze to może zmarznąć. Dlatego ubrała podkoszulkę, na to cienki sweterek i jeszcze ciepłą bluzę z kapturem. Na dolne partie założyła zwykłe dżinsy i trampki. Włosy swobodnie opadały jej na ramiona i nie chciało jej się nawet w części ich upinać. Miała nadzieję, że nie zmarznie w takim wydaniu. Żeby się upewnić, że tak będzie do torby spakowała... alkohol. A dokładniej tequilę. Jeden z niewielu trunków, który jej odpowiadał. Poza tym chciała się rozluźnić i czuła, że alkohol jej w tym pomoże. Potem łatwiej zaśnie, więc same plusy, prawda? Przez pierwszą godzinę spacerowała po obrzeżach obozu, pogrążona w myślach. Często robiła takie wieczorne spacery, głównie przez brak snu. Ale poza tym naprawdę lubiła chodzić. Ostatecznie zmęczyła się chodzeniem i postanowiła znaleźć jakieś miejsce, żeby w spokoju usiąść i wypić tequilę. Do tej pory jej nie otwierała, bo nie chciała pić w marszu. Była dość blisko paleniska, więc zdecydowała, że jest to miejsce całkiem adekwatne do sytuacji i nogi skierowały ją w tamtą stronę. Co prawda nie wzięła nic do rozpalenia ogniska, ale nie wiedziała, czy w ogóle będzie to robić. A może znajdzie coś na miejscu do rozpalenia? Za moment się o tym przekona.
Drake Hellstorm
Re: Palenisko Pią 07 Cze 2019, 13:55
Przeciwstawnie do Scarlett, Drake miał bardzo udany dzień. Nie zawracali mu głowy pierdołami, odbył przyjemny trening, w perspektywie miał kilka następnych dni wolnych, no i jeszcze zbliżała się impreza z okazji mianowania Corvusa na kapitana drużyny Asklepiosa. Sam tytuł go nie obchodził, najważniejsza była porcja alkoholu, którą tam przyjmie oraz wystawne jedzenie, które zawsze towarzyszy tym ceremoniom. Jako zwolennik soczystych mięsiw i tłustych rzeczy nie mógł się doczekać na skosztowanie tej wieprzowiny, wołowiny czy kurczaków, które na niego czekały. A to wszystko jeszcze okraszone zajebistymi sosami - żyć nie umierać. Dzień zleciał mu dość szybko, a wieczorem z powodu zwykłego braku zajęć, postanowił wybrać się na spacer, który miał mu zapewnić jakąś rozrywkę. Wziął ze sobą oczywiście butelkę burbonu, który uwielbiał. Z braku pomysłów na spędzenie tego leniwego wieczoru, zdecydował się na palenisko gdzieś na obrzeżach. Uwielbiał ciemność, więc nawet nie myślał o tym, by przygotować ze sobą coś do rozpalenia ognia. Gdy dotarł na miejsce, dostrzegł brunetkę, która z tylnego profilu wyglądała jak jego ex. Wydał zatem osąd i postanowił ją przestraszyć, dlatego zaczaił się i zachodząc ją od pleców, ułożył wolną dłoń na jej ramieniu i krzyknął: - Bu! - po czym od razu się zaśmiał, nawet jeśli jej reakcja nie była tak energiczna, jak zakładał. - Co tu robisz? - spytał od razu, chcąc się dowiedzieć, co za powody przygnały tą uroczą istotkę w takie ponure miejsce. Butelki tequili nie dostrzegł w tej ciemności, więc miał prawo nie domyślić się, że przyszła tutaj zalać się w trupa.
Scarlett Thorburn
Re: Palenisko Sob 08 Cze 2019, 01:13
Można pomyśleć, że imprezy dla Scarlett to strata czasu. Ani dużo nie wypije, bo ma słabą głowę, ani za dużo nie zje - bo większość dań na imprezach to jednak mięso. Tak naprawdę lubiła imprezy i dobrze się bawiła nawet jeśli nie jadła wszystkiego i piła mniej niż inni. Najważniejsze było towarzystwo, a dobra zabawa przychodziła szybciej przy słabej głowie. Także lubiła wszelkie imprezy, bo była to chwila relaksu, a poza tym mogła się poczuć nieco inaczej niż zwykle. Bardziej jak... dama? W końcu sukienka, makijaż i ułożone włosy nie zdarzały się jej codziennie. Niemniej wiedziała, że dla wielu osób jedzenie i morze alkoholu było fundamentem dobrej imprezy. Co kto woli w końcu. Dotarła na miejsce i przez chwilę rozglądała się by sprawdzić swoją tezę czy będzie tu coś do rozpalenia ogniska. Nie było jej to specjalnie potrzebnie, ale się zastanawiała. Dlatego nie spodziewała się, że ktoś jej nagle wyskoczy zza pleców. Mimowolnie podskoczyła w miejscu i odwróciła się gwałtownie, wydając bliżej niezidentyfikowany dźwięk. Ni to krzyk, ni westchnienie. Drake. Otworzyła usta i chciała już wygłosić kazanie na temat straszenia ludzi, ale ostatecznie stwierdziła, że to i tak nic nie da, więc po prostu pokręciła głową. Na jego pytanie wyciągnęła z torebki butelkę tequili i uniosła do góry. Usiadła na najbliższym krześle i spojrzała na chłopaka. - Zapijam smutki - odpowiedziała neutralnie. Ale po chwili zastanowienia, sprostowała: - Właściwie to moim celem jest poprawienie humoru po kiepskim dniu. Wyciągnęła wygodnie nogi i pomyślała o innych powodach, które ją tu przygnały. Ale po co miałaby się wdawać w szczegóły? - A ty? - zapytała, ale potem dostrzegła butelkę w jego ręce. Wyglądało na to, że mieli podobne plany. - Hej, też przyszedłeś pić. Jak idealnie. Zaśmiała się i zaczęła otwierać swoją butelkę. Co prawda nie wiedziała, czy z kimś się nie umówił i tędy tylko przechodził, ale w sumie chętnie spędziłaby czas w towarzystwie niż pić w samotności.
Drake Hellstorm
Re: Palenisko Nie 09 Cze 2019, 00:29
Imprezy obozowe były bardziej rzeźniami i orgiami niż jakimś wydarzeniem kulturowym na poziomie. Wojownicze natury herosów nie pozwalały na zachowywanie gracji i taktu, pomijając wszelkie konwenanse. Oczywiście były takie wydarzenia, jak choćby pogrzeby, które miały swoje oficjalne procedury i dopiero potem odbywała się stypa. Jednakże przy imprezie takiej jak mianowanie nowego kapitana w obozie pewne było jedno - będzie dziko i głośno, a alkohol będzie lał się strumieniami. Scarlett zdziwiła go swoim podejściem, gdyż prawdę mówiąc Drake spodziewał się opierdolu i kilku uwag odnośnie swojego zachowania. Temperamentna brunetka jak widać nie miała dziś nastroju na kłótnie, toteż od razu odpuściła, co nie uszło jego uwadze. Dalsze słowa tłumaczące jej obecność tutaj również rozjaśniły mu całą sprawę do tego stopnia, że zareagował na to małym uśmiechem. - Ja chciałem opić zajebisty dzień - rzekł paradoksalnie do tego, co powiedziała mu ona. Zajął miejsce obok niej i otworzył swój trunek, natychmiast upijając z niego kilkadziesiąt mililitrów zawartości. Potrafił pić, lubił to i gdy tylko miał okazję, zawsze wybierał jakiś trunek kosztem nawet najsłodszego napoju. Zerknął na Thorburn, która w tym mroku, w którym siedzieli, wydawała się być nieco mniejsza niż zawsze. - Co się stało? - spytał bezpośrednio. - Nie masz do kogo się przytulić dzisiaj? - dodał nieco złośliwie, choć Scottie znała go do tego stopnia, że raczej wiedziała, iż są to zwykłe zgrywy i nie ma to nic wspólnego z jakąś niechęcią do niej. Na swój popieprzony sposób Hellstorm podtrzymywał takimi tekstami rozmowę z lepszymi czy gorszymi skutkami. Jego ex to akurat o tym powinna wiedzieć najlepiej. - W ogóle ty i alkohol? Dwa łyki tej tequili i nie trafisz do pokoju - dodał prowokująco, przypominając sobie ileż to razy musiał odstawiać brunetkę do jej lokum bądź swojego, gdy ta przesadziła trochę z alkoholem (albo raczej upiła się przez swoją słabą głowę). Drake krzyknął w stronę patrolu centaurów, by rzucili im coś do podpalenia drewna i gdy złapał krzemień, natychmiast wzniecił ogień, dając im tym samym trochę światła.
Scarlett Thorburn
Re: Palenisko Nie 09 Cze 2019, 01:32
Och, na usta cisnęło jej się wiele uwag i słów na temat jego zachowania. Nie szczędziłaby sobie, gdyby miała ochotę na małą kłótnię. Z tym, że kłótnie z Drake'iem nie były takimi zwykłymi, bo zwykle to była forma przekomarzania się po prostu i wzajemnego drażnienia. Nic co mogłoby faktycznie wpłynąć na ich relację, przynajmniej z jej strony. I może nie było to do końca w jej stylu, żeby sobie odpuszczać, ale w końcu ktoś musi być mądrzejszy (xd). - Cieszę się, że chociaż ty miałeś udany dzień - powiedziała to dość neutralnie, żeby nie mógł stwierdzić, czy mówi szczerze, czy przypadkiem sobie nie ironizuje. Niemniej naprawdę ucieszyła się, gdy usiadł obok i otworzył swój alkohol. Wyglądało na to, że nie miał większych planów i nie będzie skazana na picie w samotności. - A co, chcesz użyczyć swojego ramienia? - zapytała w podobnym tonie odnośnie tego przytulenia. Wiedziała, że lubił jej dokuczać, ale wiedziała też, że jest to jego sposób bycia a nie brak sympatii. - Po prostu dość nieudany dzień. Nic mi dzisiaj nie wychodziło, pokłóciłam się z jedną dziewczyną i zwyczajnie nie mam nastroju. Chyba wstałam lewą nogą - zaśmiała się. Nie miała jakiegoś grobowego tonu, bo tragedia żadna się nie stała. Ale każdy czasem ma zły dzień, prawda? Zazdrościła mu trochę tej umiejętności picia alkoholu. Wywróciła oczami na jego uwagę, bo ona również (choć kiepsko) pamiętała te kilka razy, gdy musiał ją odprowadzić. Z jej słabą głową łatwo jest przesadzić. W jednej chwili człowiek pije i jest ok, a w drugiej słania się na nogach. Jak to jest skonstruowane? - To znów mnie odprowadzisz - zażartowała, ale zaraz pokręciła głową. - Zobaczymy, ostatnio więcej trenuję to i może odporność się jakoś zwiększyła. Poza tym tequila trochę lepiej mi wchodzi niż reszta. Sama nie wiedziała dlaczego, ale mimo takiego specyficznego zachowania Drake'a, potrafiła z nim w miarę normalnie rozmawiać. Może przez to, że długo się znali? Z drugiej strony biorąc pod uwagę ich przeszłość to była chyba głupia, że w ogóle z nim rozmawiała. Tylko że czuła, że dostała nauczkę i w jakiś pokręcony sposób wyświadczył jej przysługę. Chyba nie była już aż tak naiwna. Przynajmniej w tych kwestiach. - Alkohol pomaga mi zasnąć - dodała nieco ciszej. Wiedział o jej problemach z bezsennością, więc ta informacja powinna mu nieco rozjaśnić jej zachowanie. Potem obserwowała czynności przygotowawcze do rozpalenia ogniska. Ucieszyło ją to, bo powoli zaczynało jej się robić zimno. - Jak miło - uśmiechnęła się, gdy mężczyzna rozpalił ogień. Po pierwsze było jaśniej, a po drugie cieplej. - Faceci jednak bywają pożyteczni.
Drake Hellstorm
Re: Palenisko Sro 19 Cze 2019, 21:07
Scarlett była dość temperamentną osobą, ale łatwo to było ukrócić przez podejście Drake, który miał tak wysrane na wszystko, że nawet i brunetka odpuszczała, bo wiedziała, że to walka z wiatrakami. On zawsze wiedział swoje, zawsze wiedział najlepiej i nigdy nie dawał sobie wmówić, że jest inaczej. A jak coś było dla niego niewygodne, to po prostu olewał to, bądź w ogóle nie dopuszczał do swoich myśli. Thorburn nauczyła się dość szybko "obsługiwać" Hellstorma, skupiając się tylko na teraźniejszości w rozmowach z nim, bo on trochę taki był, że żył chwilą. A tych chwil kilka mieli razem i to nawet bardziej przyjemnych niż jakieś tam kłótnie o bzdety. Ziewnął lekko, udając niezainteresowanego udzieleniem jej ramienia do płaczu. - Mam kościotrupa w swoim pokoju, on ci użyczy - zażartował, ale nie zaśmiał się. Spodziewał się, że Scarlett pamiętała o tym drobnym szczególe jego wystroju, bo co by nie mówić - wiele razy była w jego pokoju i to nawet na noc. Z pewnością zapamiętała taki element jak kościotrup siedzący w kącie. Może i było to trochę głupie, ale "Wujek Yorik" był spoko przyjacielem. Akurat takim, który mógł użyczyć kościste ramię do przytulenia się. Idealny dla Thorburn w tej sytuacji. Poklepał ją po głowie, psując jej oczywiście fryzurę, jak to on. - Lewa to najgorsza strona. Lepiej trzy razy w prawo niż raz w lewo - rzucił, podając jej swoją butelkę whiskey. - Chcesz? - spytał, bo chciał się naprawdę z nią podzielić. Była zawsze dla niego w porządku, łączyło ich dużo, w tym związek w przeszłości i nigdy nie traktował jej jak wroga. W zależności od tego czy skosztowała od niego czy też odmówiła, wypił od razu po tym akcie kilka łyków i odetchnął lekko, czując, jak pali mu przewód pokarmowy. Tego właśnie oczekiwał od tego rodzaju alkoholi, konkretnych bodźców. - Znając życie, będę musiał cię zanieść - rzekł, bo w sumie przywykł i do tego. Problem w tym, że do dzielnicy greckiej było bliżej niż do nordyckiej, dlatego prawdopodobnie, jeśli Scarlett znów skończy pijana, to Hellstormowi nie będzie chciało się jej zanosić tam i pewnie położy ją gdzieś u siebie. Ileż to razy zwalniał jej swoje łóżko, albo spał z nią w jednym. Chyba się nie odzwyczaił jeszcze od tego. On nie dbał o przeszłość, choć żyło mu się ze Scarlett dość dobrze. Dla niego dalej była jego kumpelą, z którą czasem wylądował w łóżku. Nigdy nie był przewrażliwiony na punkcie swoich ex i tak naprawdę nie widział też powodu, dla którego nie miałby rozmawiać z Thorburn. Spojrzał na nią, gdy wyszeptała mu, że ma problemy ze snem. Spoważniał, bo to nie była sprawa, którą należało bagatelizować. Zwłaszcza w świecie pełnym bogów. - Dalej cię to męczy? - spytał retorycznie, choć widział po niej, że jest nieco zmęczona. Przysunął się na swoim siedzeniu do niej i westchnął lekko, spoglądając w ogień. - Może to lepiej, że spotkaliśmy się tutaj - uśmiechnął się kącikiem ust w jej stronę, sugerując, że mogą całkiem miło spędzić ten wieczór. On trochę popije, ona nie będzie sama tego wieczora i przynajmniej dotrą do domu, jednego albo obu.
Scarlett Thorburn
Re: Palenisko Czw 11 Lip 2019, 21:02
Cóż, może i Scarlett wiedziała jak "obsługiwać" Hellstorma, ale jeśli naprawdę jej na czymś zależało to nie odpuszczała i nawet jego obojętność jej nie powstrzymywała. Jeśli naprawdę chciała to potrafiła postawić na swoim, chociaż faktycznie zwykle dawała sobie spokój. Wiedziała kiedy jest to kompletnie bez sensu i zwyczajnie nie chciała marnować czasu i nerwów. Bardzo im to ułatwiało kontakty i chyba dlatego nawet Drake mimo tej swojej obojętności lubił przebywać w jej towarzystwie. Dała mu przestrzeń i nie osaczała go, zwykle dawała mu spokój i po prostu nie mieli o co się kłócić. Albo swój limit na kłótnie wyczerpali parę lat temu. Kto to wie. - Na Yorika zawsze można liczyć. Nie to co na niektórych w tym obozie - odpowiedziała w podobnym, żartobliwym tonie. Jasne, że wiedziała o kościotrupie. Raczej niespotykany element wystroju, który i ją w jakimś stopniu zaintrygował. Kiedy popsuł jej fryzurę, ona w ramach zemsty kopnęła go w nogę. Potem poprawiła nieco włosy, żeby przynajmniej nie nachodziły jej na twarz. Słuchając jego wypowiedzi, parsknęła śmiechem. - Tak jak mówisz, Panie Filozofie - mruknęła z rozbawieniem, a potem podziękowała grzecznie za ofertę alkoholu. Miała swoją butelkę i nie zamierzała mieszać, bo to się zwykle źle kończyło i to szybciej niż zwykle. A nie chciała zaraz na tej ławce zasnąć albo jeszcze co gorszego. Po alkoholu różne rzeczy przychodzą do głowy, wiadomo. Tymczasem wyciągnęła swój trunek i pociągnęła jednego skromnego łyka. Skrzywiła się, gdy zapiekło ją w gardle, ale po chwili nawet się lekko uśmiechnęła. Niby niedobre, a jednak jakieś takie orzeźwiające. - Znając ciebie to zostawisz mnie tu na pastwę losu - westchnęła ciężko, jakby mężczyzna był najgorszym potworem na świecie. W rzeczywistości faktycznie wiele razy ją odprowadzał czy holował do siebie i tam pozwalał odpocząć po za dużej dawce alkoholu. Chciał być i często był dupkiem, ale nigdy nie zostawił jej w potrzebie, dlatego go szanowała. A dzisiaj? Nie zamierzała się upijać, ale skoro pili razem to mogło się skończyć różnie. Obecnie ona również nie była jakaś drażliwa na jego punkcie i traktowała go jak kolegę, no czasem z jakimiś dodatkami, ale generalnie miała powody, by chować do niego urazę. Jego zdrada dość poważnie wpłynęła na jej postrzeganie świata i ludzi, wywołała też zmianę w jej osobowości. To że teraz z nim tu siedziała i swobodnie rozmawiała było zasługą czasu i przemyśleń, które pozwoliły jej uporać się jakoś z bólem. Kiedyś jeszcze denerwowało ją to, że Drake o nic nie dba - w sensie, że ma "wywalone". Obecnie wiedziała, że nie ma na to wpływu, więc po prostu się z tym pogodziła i przestała zatruwać sobie umysł, a przy okazji czasem i jego. Dawne dzieje, kiedy tak bardzo się przejmowała. - Tak, ale to nic. Mam więcej czasu w ciągu dnia i mogę więcej trenować. Same plusy - od lat borykała się z problemem z bezsennością i w jakimś stopniu już do niego przywykła. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, gdy się trochę przysunął i zasugerował miły wieczór. Jasne, że wolała spędzić z nim czas niż siedzieć sama w ciemności. Kiwnęła głową i spojrzała w ogień. Iskierki wesoło tańczyły i odbijały się w jej oczach. Podobał jej się ten widok. Wypiła kolejnego łyka i tym razem się nie skrzywiła. - Może to i lepiej, chociaż pewnie pierwotnie szukałeś z butelką nowej ofiary. A tu trafiłeś na mnie i misterny plan poszedł w... - uśmiechnęła się jak jakiś chochlik, odnosząc się do jego poprzednich słów. - Bang, zepsułam ci plany, ale jakoś nie jest mi przykro. Ale doceniam, że wybrałeś wieczór ze mną nad dalszym poszukiwaniem Dobra, wiadomo, że wszystko co mówiła było wymyślone i mogło być w tym trochę prawdy, ale wcale nie musiało. Po prostu stworzyła sobie w głowie wygodny dla niej scenariusz. Poza tym za chwilę mógł sobie pójść, prawda? Nie był tu przywiązany czy coś w tym stylu. - Właściwie miałam cię o coś zapytać - zaczęła, ale ostatecznie zawahała się i nie wiedziała czy powinna. Nie była jej ta wiedza szczególnie potrzebna, ale była tak po ludzku ciekawa. Spojrzała na niego, zastanawiając się czy i jak zadać odpowiednie pytanie.
Drake Hellstorm
Re: Palenisko Sob 13 Lip 2019, 13:26
Scarlett słusznie podchodziła do tej sprawy, bo jeśli się kłóciła, to o sprawy istotne w jej mniemaniu. Ludzie mieli tendencję do spierania się niemalże o wszystko, dlatego Drake doceniał fakt, że Thorburn tego nie robi i często potrafi się powstrzymać. Oboje wiedzieli, że to bezcelowe i oboje nie zmienią swojego myślenia. Wypadało więc tylko dyskutować w taki sposób o poważnych sprawach, a że rzadko im się to zdarzało, to ani ona nie była osaczona nim, ani on nią i dzięki temu dobrze się czuli w swoim towarzystwie. - Ałć! - syknął, kiedy kopnęła go w piszczel. To był jeden z wrażliwszych punktów i często bolało. Teraz też go zapiekło, ale w sumie sam się prosił - mógł nie psuć jej fryzury. On jednak miał te swoje rytuały, których nie potrafił powstrzymać. Lubił ją dotykać, bawić się jej włosami, przyjemnie też pachniała, co działało na niego jeszcze bardziej. W ogóle przebywanie w jej towarzystwie było czymś przyjemnym, a on przyjemności rzadko kiedy sobie odmawiał. Życie było zbyt krótkie, by rezygnować z rozkoszy. Podrapał się po karku. - Jak przytyłaś, to tak. Nie będę cię niósł - wszedł w grę słowną, oczywiście w ramach żartu. Córka Thora dbała o swoją figurę i było to widać od razu. Wiedział jednak, że takie teksty to płachta na byka, bo niemalże każda kobieta na świecie przywiązuje ogromną wagę do swojego wyglądu, a tym samym jest to zapalnik, gdy ktoś (nawet niesłusznie jak w tym wypadku) skrytykuje jakąś jego cechę. Zdradził ją, ale tylko dlatego, że zamierzał i tak skończyć ich związek już przed samym faktem. Nie było tylko sposobności ku temu, a on zwyczajnie skorzystał z okazji. Po przemyśleniach wiedział, że zachował się nieodpowiednio, tym bardziej, że uczucia Thorburn były szczere i zawsze czuł się dla niej ważny, a przez jakiś okres - nawet kochany. Jeden wyskok jednak kładł się cieniem na ich relacji i choć od tamtej pory jeszcze kilkukrotnie schodzili się na jedną czy kilka nocy, tak jednak nigdy nie wrócili do prawdziwego związku, który zdarzyło im się w przeszłości tworzyć. Krzywo się uśmiechnął, gdy zbagatelizowała swój problem. To nie było normalne, że córka Thora miała takie kłopoty ze snem. To były znaki rozpoznawcze dzieci Fobosa, Nyks czy Morfeusza, nie boga piorunów, który powinien tam trzymać wszystkich za mordy, byleby tylko jego jedyna córka miała jak najlepiej. Choć z drugiej strony bogowie o nic nie dbali, więc to nie było nic dziwnego. Zastanowił się chwilę. - Właściwie, to nie miałem żadnego planu - odparł szczerze. - Chciałem sobie wypić whiskey. Ale picie whiskey z tobą to dużo lepszy pomysł, mogłem od razu na to wpaść - potwierdził, nie wyłapując tego, że po prostu trochę ubarwiła swoją wypowiedź o nic nieznaczące teksty, które jednak trochę zbudowały napięcie i w pewnych kręgach mogło być to nawet zabawne. Spojrzał na nią, mając niemalże znaki zapytania w oczach. Wzruszył ramionami, patrząc z uwagą na Scottie, która zawahała się przy zadaniu pytania. Od kiedy jej się to zdarzało? Przecież ona zawsze waliła prosto z mostu! - Więc? Pytasz czy zamuliłaś? - spytał po chwili, bo u nich z reguły wyglądało to tak, że raczej swobodnie rozmawiali i naprawdę bardzo rzadko pojawiały się prośby o możliwość zadania pytania. Z reguły wyglądało to tak, że jeśli przyszło im coś do głowy, to od razu się o to pytali.
Scarlett Thorburn
Re: Palenisko Nie 14 Lip 2019, 20:52
To prawda, mieli bardzo mało okazji do kłótni. Scarlett też bardzo się zmieniła pod wpływem Drake'a. Jeśli chodzi o ich relacje to na pewno przestała się tak przejmować i wszystko analizować. Często dawała za wygraną w błahych sprawach, bo już nie czuła potrzeby drążenia. Nie w każdej relacji tak miała, ale wiadomo, że ludzie zachowują się różnie w stosunku do różnych ludzi i różnych sytuacji. Uśmiechnęła się z satysfakcją, gdy syknął z bólu. Sam się prosił i doskonale o tym wiedział. Znała jego zagrania, ale w większości przypadków nie pozostawała mu dłużna. Chyba że była już na tyle zmęczona, że po prostu ignorowała jego zaczepki. Chociaż czasem takie zachowania mogły być denerwujące to lubiła takie przekomarzania się z nim. Lubiła, gdy był w pobliżu, a najlepiej żeby siedział tuż obok. - Nie podpuszczaj, Hellstorm, bo w drodze powrotnej specjalnie wskoczę ci na plecy - pogroziła mu palcem, Jasne, że nie przytyła i to nie tyle, że jakoś przesadnie dbała o linię, ale nie jadła zbyt dużo, więc niemożliwym jest, żeby nagle przytyła. - W sumie powinnam trochę przypakować. Może wyglądałabym bardziej jak dziecko Thora, a nie jak jakaś podróba - zaśmiała się, choć był to jej spory kompleks. Jej budowa powinna być atletyczna, a ona nie miała wystarczającej ilości mięśni i czuła się często niegodna i miała wrażenie, że jej ojciec jest nią zawiedziony. Cóż, w tej kwestii nigdy się nie zgodzą. Nawet jeśli chciał zakończyć związek to mógł to zrobić po ludzku, a nie pomagać sobie zdradą. Nie znała jego przemyśleń, ale nigdy nie czuła jego skruchy, więc zeszło to jakoś na dalszy plan. Po co miała się przejmować, skoro on tego nie robił? Swoje już przebolała i nie zamierzała sobie dokładać. Jasne, że jej bezsenność nie była normalna dla dzieci Thora. Tyle, że ona nie była takim typowym dzieckiem Thora. Różniła się od "wzorca rasy". Może to była jakaś kara? A może jej ludzka część miała taką przypadłość i tyle. Niemniej pewnie mogła to leczyć, choć na razie nie zawracała sobie tym głowy. - Powiedzmy, że ci wierzę - zaśmiała się, bo jej barwna wersja była nieco ciekawsza, ale domyślała się, że nie zawiera w sobie zbyt dużo prawdy. - To miło z twojej strony zwłaszcza, że czasem po wspólnym piciu alkoholu musisz mnie doprowadzać do porządku. Zaśmiała się i pokręciła głową. Niektórych wieczorów w większości nie pamiętała, a niektóre pamiętała i się ich wstydziła. Ale nigdy nie zostawił jej samej sobie, więc mu ufała. - Zamuliłam, ale już pytam - zaśmiała się, bo faktycznie może nie było to do niej zbyt podobne. - Jaki jest twój chwyt? Masz jakiś sposób albo tekst, po którym każda dziewczyna ci ulega? Pytała poważnie i zastanawiała się czy ma jakiś sposób, bo nigdy nie zauważyła konkretnego schematu, przynajmniej w ich relacji.
Drake Hellstorm
Re: Palenisko Nie 14 Lip 2019, 21:18
Choć często lali się po gębach, jak to herosi, to jednak utrzymywali dobre stosunki i dobrze czuli się w swoim towarzystwie, co było kluczem do większej częstotliwości spotkań. Drake już dawno zrozumiał, że choć nie są razem, to nie potrafi bez niej żyć w jakiś sposób. Oczywiście nie dramatyczny, ale zwyczajnie lepiej mu się śpi, gdy wie, że z dziewczyną wszystko dobrze, że od czasu do czasu pogadają i dowie się, co u niej. Na początku jej drogi uczył ją przecież wielu rzeczy i najwidoczniej trochę opiekuńczości (oczywiście drejkowej, czyli dość specyficznej) mu zostało. - Tylko nie rób tego jak będziemy schodzić z górki, bo się stoczymy z niej - zażartował, bo przecież chodziło o to, by rozluźnić brunetkę. Zlustrował ją wzrokiem i uniósł lekko brew. Całe szczęście, że nie wyglądała jak córka Thora, a córka Sif albo Afrodyty z bardziej znanego mu panteonu. Dziewczyna nie powinna być wielka i przeraźliwie umięśniona, tak dla zasady. Podrapał się po policzku i przechylił głowę, po czym zaprzeczył. - Wyglądasz dobrze - odparł, by tylko utwierdzić ją w tym, że jeśli gdzieś tam głęboko miała jakieś wątpliwości co do swojej formy, to on uważa, że jest przygotowana dobrze. Sam przecież nie był najgorszy w te klocki i mógł się popisać dobrze wyrzeźbionym, ale na sportowo - nie kulturystycznie - ciałem. Machnął ręką na wiadomość o doprowadzaniu jej do porządku. Mogła tego nie widzieć, ale on naprawdę martwił się o nią i dbał na swój sposób. Jeśli miał możliwość odstawienia jej do domu, to to robił dla własnego spokoju. Obojętna była mu kiedyś, gdy jeszcze tak dobrze się nie znali i nie mieli za sobą tego wszystkiego, co razem przeszli. Nie potrafił ot tak przestać się nią interesować, bo choć miał swoje specyficzne podejście, to jednak wiedział, że skrzywdził ją i zamierzał to naprawić w jakiś pokręcony sposób. Zaczynając choćby od eskorty po imprezach. Pytanie go zaskoczyło, ale nie dał po sobie tego poznać. Zastanowił się chwilę, nim udzielił odpowiedzi. - Chyba luz - zaczął. - Jeśli podchodzisz na luzie, wychodzi więcej. Jeśli zbyt się zaangażujesz, dostajesz po dupie. Jeśli się nie zaangażujesz w ogóle, nikt ci ręki nie poda. No i oczywiście wiadomo - zrobił kwadrat z palców w powietrzu, którym objął swoją twarz. - Twarz pomaga, bo chyba jestem w typie wielu - zakończył wywód. Mógł jeszcze dodać przecież fakt budowy ciała oraz status społeczny, no bo był przecież wyjątkowy - jeden z nielicznych potomków Hadesa. - Ostatnio trochę z tym słabiej, ale jakoś mi nie przeszkadza ten fakt - podzielił się informacją i upił kolejny łyk swego trunku, którego opróżnił już sporą część. Zastanawiał się skąd przyszło te pytanie, bo o zazdrość jej nie podejrzewał, nie teraz, gdy już tak długo są osobno. Z drugiej strony, jemu też średnio odpowiadało, jak Scottie przebywała w towarzystwie jakichś facetów. Jakieś takie zboczenie albo pozostałości pozwiązkowe. - Ty nie wiem na co poleciałaś - zażartował i trochę z nią zagrał teraz, bo jeśli odpowie szczerze, to być może zacznie to stosować, by znów się do niej zbliżyć. Kto wie?