Przez moment zastanawiała się, czy nie powinna zawołać lekarza, aby ten wykonał Arthurowi dodatkowy rezonans mózgu. W końcu już dawno nie proponował jej takiego spędzania czasu. Jones zdawała się zatroskana I przez moment chyba walczyła z poczuciem obowiązku, aby pomóc przy ogarnianiu obozu. Pewnie gdyby nie Arthur, robiłaby to, dopóki nie padłaby na jakiejś kupce gruzu i zeszła z przemęczenia. - Właściwie, mam lepszy pomysł. - Odparła, ujmując dłoń mężczyzny i jednocześnie zerkając na wyświetlacz swojej komórki, by sprawdzić, która godzina. - Idealnie. - Uśmiechnęła się przebiegle. Poszli.
Jones czasem tu trenowała, a czasem przychodziła się po prostu zrelaksować. Dlatego właśnie, miała swój własny klucz, który kiedyś najprościej w świecie ukradła. Nie żałowała, zwłaszcza w momencie, gdy zamknęła za nimi drzwi i zostali sami. - Przyda Ci się rehabilitacja staruszku. - Stwierdziła, zdejmując pas i buty. Uśmiechnęła się do Crowa, zsuwając z siebie koszulkę oraz spodnie. - A ja czuję się zobowiązana, aby dbać o swojego kapitana. - Dodała, zarzucając bieliznę i powoli wchodząc do przyjemnie ciepłej wody. Stojąc już w basenie, skinęła na Arthura zachęcająco. - Dołączysz? Obiecuję, że będę delikatna. - Zaśmiała się, po czym dała nura, przepłynęła pod wodą w tę i spowrotem, a na koniec wynurzyła się, odrzucając mokre włosy na plecy i przygładzając je dłońmi.
Arthur Crow
Re: Łaźnie Nie 18 Sie 2019, 23:39
Arthur zachodził w głowę co za pomysł pojawił się w głowie Alex. Co prawda wielu rzeczy mógłby się po niej spodziewać, lecz chyba łaźnia nie wchodziła nawet w rachubę, a tu proszę. Uśmiechnął się pod nosem widząc gdzie go prowadzi. Było to zmyślne z jej strony i przyznać trzeba pociągające, że chciała w ten sposób spędzić dany im czas. Nic nie mówiąc szedł za dziewczyną uśmiechając się przy tym lekko. – Aż taki stary to ja jeszcze nie jestem – odparł z nutą buntu w głosie. Co prawda przestał myśleć nad jakąkolwiek kąśliwością w momencie, gdy blondynka zaczęła się rozbierać. Spoglądał na nią niczym wydawać się mogło nie skrępowany. Całkowicie ignorując fakt, że sam stoi jak kołek i nie rozbiera się. Chłonął wzrokiem widok jaki miał przed oczami uśmiechając się delikatnie jak dziecko, które dostało lodowy deser. Najpierw oczami je, a później przechodzi do czynu. – Doprawdy? Jesteś zobowiązana by dbać o mnie, super. – Wolno ściągnął koszulkę i spodnie jak również buty przy bokserkach się zawahał i jednak zostawił je. Najwyżej będzie wracał w mokrych lub je zdejmie, a to się zobaczy jeszcze. – Ostatni kontakt z wodą nie należał do najbardziej delikatnych. Z tego co mnie pamięć nie myli maczałaś w tym palce... – Odparł kąśliwie i wskoczył do basenu. Podpłynął do marmurowej ścianki i oparł się o nią plecami.
Alexandra Jones
Re: Łaźnie Pon 19 Sie 2019, 01:01
Dała kolejnego nura i wyłoniła się na powierzchnię tuż przed nim. W wodzie czuła się lepiej niż na lądzie. Czysty relaks... Jones olała jego przytyk, chociaż wspomnienie tego, jak wodne pociski wbijają się w poturbowane ciało mężczyzny, którego przecież kochała, było bolesne. Ujęła dłonie Arthura i delikatnie go do siebie przyciągnęła Skupiła się na wodzie, która zaczęła go wypychać. Wokół nich zaczęło pojawiać się coraz więcej bombelków. - Wyluzuj się. - Nakazała, kierując nim tak, by położył się na plecach. Nie musiał nic robić, woda go unosiła. Blondynka zaczęła rozmasowywać barki oraz kark Crow'a. Powolne, dokładne ruchy, pełne wyczucia, z łatwością likwidowały napięcia kapturów i szyi. Po kilku chwilach, zajęła się szczęką Arthura i wędrowała palcami wyżej, aż do skroni, gdzie została nieco dłużej. - Więc... Może będę mogła jakoś odpokutować tamtą wpadkę? - Zapytała, nachylając się nad mężczyzną. Przesunęła dłonie pod jego plecy, a ruchy wody przyjemnie masowały lędźwia Arthura. Córa Aegira musnęła usta kapitana, jednak nie można było nazwać tego pocałunkiem. Wolała, by to on zdecydował, na co w tej chwili ma ochotę. W końcu chciała zdjąć mu z barków nieco tego ciężaru, który w sumie dosłownie się na niego zawalił, wraz z objęciem nowej funkcji.
Arthur Crow
Re: Łaźnie Pon 19 Sie 2019, 13:51
Arthur w swoim życiu widział wiele pięknych kobiet rozebranych do rosołu kilka z nich chciało mu jaja urwać i zrobić sobie z nich wisiorek, a kilka innych wolało bardziej tradycyjne sposoby na zadowolenie, ot mniej krwawe ale i również dość przyjemne w swojej prostocie. To co robiła Alex było dosyć przyjemne i wojownik nie mógł mieć zastrzeżeń co do delikatności jak i dobrych chęci swojej partnerki. Faktycznie woda wypychała z łatwością jego ciało masując przy okazji plecy i barki, a sprawne dłonie kobiety dodatkowo uwydatniały tą przyjemność. – Jestem zawszę wyluzowany – żachnął się i chociaż po sekundzie zdał sobie sprawę, że jednak niekoniecznie z niego taki luzak to zapomniał o tym. Chłonął tą chwilę i delektował się nią wszak uwielbiał wodę, a kąpiel w towarzystwie była zawszę przyjemniejsza niż samemu. – Co ty knujesz? – zapytał otwierając zmrużone do tej pory oczy. Moment w którym Alex się nachyliła był średnio pomocny jeśli chodzi o gwałtowne wstanie, lecz gdy tylko się oddaliła twarzą wyprostował się. Skrzyżował dłonie na piersi i spojrzał ciekawie na partnerkę. – Coś ci chodzi po głowie, hm? – spojrzał jakby karcąco ale i trochę bawiła go ta cała sytuacja. Wierzył i owszem w czystość intencji ale chciał poznać myśli dziewczyny.
Alexandra Jones
Re: Łaźnie Wto 20 Sie 2019, 00:04
Wzruszyła ramionami, powoli cofając się na głębsze rejony basenu. Woda się uspokoiła, a Alex odetchnęła głęboko. Zanurzyła się do wysokości obojczyków i zaczęła nucić. Ciężko było stwierdzić, czy melodia była znaną piosenką, czy też powstała właśnie w jej głowie. W każdym razie słodki, melodyjny głosik córki Aegira, niósł się echem po łaźniach. - Zgaduj. - Posłała Arthurowi niewinny uśmieszek i podpłynęła do krawędzi basenu. Oparła się o nią ramionami, jednocześnie wciąż obserwując blondyna. - Wiesz za co jeszcze lubię to miejsce? Ma fantastyczną akustykę. - Westchnęła i powróciła do cichego nucenia. Crow mógł poczuć, jak nieduża fala uderza go w plecy, jakby woda popychała go w stronę Alex. Za to dziewczyna rozparła się wygodnie w wodzie, która odbijała słabe światło, tworząc wokół nich na swój sposób magiczną i może nieco tajemniczą atmosferę. Kolejne popchnięcie Arthura, tym razem nieco silniejsze, jednak nie na tyle, by go przewrócić. Jones prowokowała go, chcąc zająć jego głowę czymś innym, niż obozowe obowiązki. Musiał wiedzieć, że to jej sprawka i to ona w tym miejscu miała przewagę. A jednak wyglądała tak niewinnie, siedząc w wodzie i nucąc, niczym prawdziwa syrena. W końcu odchyliła głowę do tyłu i oparła ją o kafelki. Przymknęła oczy, niemal czując energię, która ją wypełniała. Pewnie w morzu lub oceanie ta życiodajna siła płynąca z fal byłaby silniejsza, jednak Jones już teraz czuła się, jak po konkretnej dawce energetyków i mocnej kawy. Zmęczenie minęło, mięśnie się rozluźniły. Nawet na jej policzki wstąpił delikatny, niezwykle uroczy rumieniec.
Arthur Crow
Re: Łaźnie Wto 20 Sie 2019, 18:47
Nigdy nie mógł odmówić jej zmysłowości tego, że chociażby on sam nie wychodził z jakąkolwiek inicjatywą i był krótko mówiąc zimny, to ona nie zrażała się. Dążyła do tego, aby spędzić miło i przyjemnie czas. Crow to doceniał. Nie mówił jej tego wprost ale wdzięczny był za te chwile kiedy starała się być dla niego najlepszą wersją siebie. Wiedział przy tym, że on sam za często bywał arogancki i wyrachowany oraz stanowczo za sztywny jeśli chodzi o poczucie humoru. Mimo to ta naturalna „dziewczęcość” pociągała go i kusiła. Mogła nic nie mówić i być tylko sobą, a Arthur był zachwycony jej urodą, wdziękiem i aurą jaką emanuje. Czasem nawet wolał momenty w których milczy było cicho i spokojnie, a on mógł bez przeszkód spoglądać na jej młode zgrabne ciało. – Jesteś prostą kobietą i masz proste potrzeby, ale nie jest to nic złego, a wręcz przeciwnie sądzę, że to wiele ułatwia – odparł z nutką zamyślenia bezradny na to co fale robiły z jego ciałem. Nie opierał się, lecz trzymał pion nie chcąc dać satysfakcji dziewczynie. Chociaż może nie to jej akurat było w głowie? Nie było dla niej tajemnicą, że uwielbiał wodę, lecz zdecydowanie bardziej od basenów i jezior wolał oceany i morza. To tam właśnie czuło się prawdziwą siłę tegoż żywiołu jego piękno i moc. A że mężczyzna ten szukał całe życie ryzyka to chętnie wyprawiał się samotnie w morze podczas sztormu by posmakować adrenaliny i spiąć muskuły z potęgą Aegira. – Faktycznie twoje zawodzenie może zwabić inne szprotki, oby wśród nich nie było kolejnej flądry bo ty wyrabiasz normę – odparł i zbliżył się do kobiety gładząc dłońmi jej biodra. Zawszę w jego objęciach znikała czasem miał wrażenie, że mógłby ją jedną ręką złamać wpół. Było to dosyć niepokojące ale i pociągające.
Alexandra Jones
Re: Łaźnie Wto 20 Sie 2019, 20:53
On za to był miśkiem. Nieco niezgrabnym w niektórych ruchach, ale nadal na tyle sprawnym, żeby rozerwać przeciwnika na strzępy. Alex uwielbiała jego siłę, to jak mięśnie poruszały się pod skórą, każde napięcie, gdy go dotykała. Wciąż wierzyła w to, że jeśli zniesie te najgorsze cechy Arthura, to ten w końcu jakoś jej to wynagrodzi. Dlatego się starała, bo zwyczajnie była w nim zakochana. - Ułatwia? Co? - Zmarszczyła brwi, nie do końca rozumiejąc, co miał na myśli. Przyparł ją do muru, ale jej pewność siebie nie osłabła. W odpowiedzi na pieszczotę, uniosła dłoń i pogładziła policzek blondyna. - Żadnych innych rybek. Nie lubię się dzielić. - Powiedziała stanowczo, ale w błękitnych oczach było widać rozbawienie. - Zresztą, dzieciaki Aegira mają swoją małą tradycję zakopywania zwłok wrogów na dnie Rowu Mariańskiego. - Stwierdziła, wzruszając ramionami, jakby było to coś oczywistego. Crow mógł się jedynie domyślać czy ściemniała, czy mówiła prawdę. O ile nie zapatrzył się na olśniewający uśmiech, który mu posłała. - Wiesz... Przemyślałam sprawę, jeśli chodzi o tego psa. Może mieszkać z nami. - Dodała po chwili. - Właściwie to na kolację planowałam zrobić grilla, więc może zdołałam go jakoś do siebie przekonać. - Zaproponowała. Istny dzień dobroci dla Arthura.
Diana Reed
Re: Łaźnie Wto 20 Sie 2019, 22:09
#4
Atak atakiem, ale czas leci dalej i trzeba jakoś żyć. Co prawda Diana nie była w tym czasie w obozie, a tym bardziej samej imprezie, wobec tego słyszała wszystko jedynie z opowiadań. Nieciekawie - to fakt. Ale to ogólne poruszenie zaczynało ją denerwować. Dodatkowa ilość duchów również jej nie zachwycała. Wobec tego wszystkiego nie miała dziś zbyt dobrego humoru. Najpierw postanowiła zużyć trochę negatywnej energii na ćwiczenia. Szło jej nieźle, ale złe emocje zdecydowanie przeszkadzały jej w pełnym skupieniu. A skoro nie była zadowolona to wolała nie wracać jeszcze do domu i w ramach relaksu poszła jeszcze na saunę. Włosy miała upięte w niedbałego koka i oczywiście nie była pomalowana, więc jej piegi jeszcze bardziej się odznaczały. Wyszła z sauny w samym ręczniku i zamierzała iść do szatni damskiej się ubrać. Nie spodziewała się jednak, że po zimnym prysznicu dostrzeże znajomą twarz. Arthur był właśnie w łaźni i normalnie nawet by pewnie nie podeszła, ALE zobaczyła, że nie jest sam. Była z nim Alex, więc Diana postanowiła, że jednak podejdzie. A nóż poprawi jej się dzięki temu humor? Wiedziała, że nie jest to zbyt bezpieczne, bo jego dziewczyna władała wodą, a znajdowali się w basenie... Córka Melinoe nie zamierzała jednak wchodzić do wody. Chciała się tylko przywitać, namieszać i uciekać. Wobec tego podeszła do brzegu, na którym gołąbeczki sobie gruchały. - Arthur! Wszędzie cię szukałam! - kłamstwo, ale jakże świetnie zagrane. Podeszła do nich i usiadła na brzegu obok Arthura, bo kto wie, może i to zezłości jego dziewczynę? Nogi zamoczyła jakoś do kolan, a ręcznik zakrywał ją do połowy uda. Spojrzała na mężczyznę i nic sobie nie robiąc z tego, że przeszkadza, kontynuowała: - Wybaczcie, że przeszkadzam. Widzę, że się.... - tu spojrzała na nagą Alex i podniosła delikatnie brwi. Odważnie, nie ma co. Nawet jej o to nie posądzała, ale dobrze dla niej. - ... bawicie. Chciałam ci tylko podziękować za ostatni trening. Ten ruch, którego mnie nauczyłeś był niesamowity. Jesteś świetnym nauczycielem, nawet jeśli nie robisz tego celowo. Była tak miła, że bardziej się nie dało. Wiadomo, że to nie była jej prawdziwa strona. Celowo się do niego przymilała przy Alex. W każdym razie była też gotowa, żeby odskoczyć jakby chciała ją potraktować wodą. - Ale nie martw się, nie będę cię częściej wykorzystywała - postawiła delikatny nacisk na ostatnie słowo, by zabrzmiał odrobinę dwuznacznie i po tych słowach zaśmiała się dźwięcznie, jednocześnie kładąc mu dłoń na ramieniu dosłownie na kilka sekund. Po chwili wyprostowała się i poczekała na jego odpowiedź, zanim sobie stąd pójdzie.
Samantha Yates
Re: Łaźnie Sro 21 Sie 2019, 18:43
W ostatnim czasie obóz żył tylko i wyłącznie wydarzeniami z imprezy na cześć Corvusa Juareza. Samantha miała już po dziurki w nosie słuchania różnych wersji zdarzeń, złotych rad jak się okazuje największych obozowych wojowników czy też spekulacji na temat dalszych planów instytucji NoGods. Pluła sobie w brodę, że akurat tego dnia nie było jej w obozie i próbowała zmyć z siebie poczucie winy w każdy możliwy sposób. Tego dnia? Padło na morderczy trening w koloseum. Spędziła w pustej sali treningowej dwie godziny na faktycznym wypruwaniu sobie żył i męczeniu każdego skrawka swojego ciała i dopiero po tych stu dwudziestu minutach uznała, że w końcu poczuła się odrobinę lepiej. Wzięła prysznic i jakimś cudem nie zauważając wcześniej Diany Reed, udała się do łaźni, chociaż miała w sobie na tyle przyzwoitości żeby przedtem założyć strój kąpielowy. Żadne bikini, w którym ciężko się pływało, jednak jednoczęściowy kostium z mocno wykrojonymi plecami. Mniej ordynarny, wygodniejszy i wciąż bardzo miły dla oka. Zarzuciła sobie ręcznik na ramię i przeszła przez drzwi do łaźni, nieświadoma że przerywa właśnie czyjąś rozmowę. Nie, nie była gotowa na towarzystwo jakie tam zastała. A już zdecydowanie nie była gotowa na spotkanie Arthura, na widok którego stanęła jak wryta. Dlaczego? Ponieważ unikała go odkąd tylko dowiedziała się jak mocno oberwał w czasie walk z NoGods. Czemuż to? A no bo bała się co poczuje na ten widok. Ukłucie strachu i niepewność były lepsze niż uczucia wywołane kiepskim stanem kogoś, na kim nie chciała przyznać że zależy jej aż tak bardzo. W obliczu tego, widok Alex i Diany sprawił jedynie, że miała ochotę przewrócić oczami. Mogła zrezygnować z pływania, wycofać się i pójść gdzieś indziej. Chociażby nad jezioro. Ale przecież nie byłaby sobą gdyby nie ruszyła w stronę basenu. - Wymarzone towarzystwo na trening – rzuciła tylko beznamiętnym głosem, po czym posłała Arthurowi przeciągłe spojrzenie, w którym czaił się cień niepewności. – Nie spodziewałam się ciebie tutaj.. Jak się czujesz? – spytała ignorując przystawiającą się do niego Dianę, nagą Jones w wodzie, oraz własne wyrzuty sumienia, że dopiero teraz, przyparta do muru sytuacją, jest w stanie zadać to pytanie. Uniosła lekko brwi w wyrazie delikatnego rozbawienia, na które czuła że mogła sobie pozwolić, biorąc pod uwagę ewidentnie całkiem niezły stan herosa. – Słyszałam, że oberwałeś rykoszetem od jakiejś idiotki z obozu. Nie, nie wiedziała że chodziło o Alex. Czy to coś zmieniało? Ciężko stwierdzić.
Arthur Crow
Re: Łaźnie Sro 21 Sie 2019, 19:40
Westchnął cicho czując, że to co powiedział, a czego nie zrozumiała było nad wyraz dobitne, a zarazem delikatne by zrozumiała, mylił się. Lekki wyraz zakłopotania pojawił się na jego obliczu zastanawiał się właśnie jak wybrnąć z tej sytuacji tak aby była usatysfakcjonowana, lecz na całe szczęście nie musiał się specjalnie wysilać, gdyż zaraz i tak zmieniła temat. – Powiedz mi jak w wodzie zakopujesz zwłoki? To mija się z sensem, nie? – Spojrzał na nią nieco zaskoczony i jakoś nie dał się nabrać na uroczy uśmiech. Tym co budziło jego wątpliwości, był fakt zakopywania zwłok pod wodą. Oczywiście rozumiał żarcik ale był to raczej suchar w basenie… – Przecież ledwo co dałaś mi klucze do mieszkania, a i tak na dobrą sprawę jeszcze nie przeprowadziłem się do ciebie – prychnął, lecz dalsza część jej wypowiedzi była kusząca. – Rybo, ale dopiero co był pożar w obozie może jednak ja zrobię grilla, co? – Crow i może ufał, a raczej pokładał nadzieje w zdolności kulinarne Alex, ale nim nie wyśle jej do Lilly na szkolenie to wolał nie ryzykować tym bardziej mając na uwadze, że dziewczyna przyciąga nieszczęścia. Spojrzał na swe odbicie w wodzie i aż chciał się zaśmiać, gdyż uświadomił sobie, że może i on jest dla niej małym, a raczej dużym nieszczęściem? – To miłe z twojej strony, że chcesz jednak zaakceptować bezdomnego psa, który w przeszłości zapamiętał mój zapach i wzbudziłem w nim tą odrobinkę zaufania, że pokonał setki mil, aby odnaleźć przyjazną osobę – cofnął się o krok od Alex. Była dla niego dobrą kobietą i partnerką, lecz nie spodobała mu się pierwsza reakcja blondynki na Puszka. Zwierze było bez winy, to do kogo należało nie miało najmniejszego znaczenia. Nie ocenia się tak zwierząt, które swoją drogą Arthur nieraz bardziej lubił od ludzi. Były oddane, szczere i empatyczne, a przynajmniej niektóre z nich. Ich rozmowę przerwała Diana, która chyba niekoniecznie czuła się skrępowana faktem, że akurat przeszkodziła im. Uśmiechnął się jednak kącikami ust do dziewczyny i zapomniał na chwilę o pogawędce z Alex. – Spoko, każdy w końcu powinien nauczyć chociażby jakichkolwiek podstaw walki wręcz. Bądź co bądź jesteś wojowniczką, nie? – Odparł z lekkim zmieszaniem i cofnął się o kolejny krok tak aby dłoń dziewczyny go nie dotknęła. Nie miał ochoty na takie „spoufalanie się”. Był nieco zażenowany wynikłą sytuacją i westchnął, gdy zobaczył Sam. To definitywnie kończyło pobyt w łaźni i rozmowę z Alex. Posłał blondynce lekki uśmiech i skierował się do murka chciał wyjść i być może uchronić się przed atakiem syren. – Dzięki, już doszedłem do siebie. Noemi uleczyła wszystkich użyła boskiego błogosławieństwa, by wskrzesić Corvusa. – Czyn godny ballad i pokazujący siłę prawdziwej miłości. Stał w stosownym oddaleniu od brunetki trzymając w wolnej ręce biały ręcznik i wycierał się. – A tak… wyszło dość komicznie, ale to nic wielkiego, serio – Czuł się dziwnie w towarzystwie tych kobiet. I najchętniej by wyszedł ale troszkę ciekawy był tego co się tu wydarzy? Z tego co słyszał laski nie przepadały za sobą i tak nagle wszystkie się zebrały. Spojrzał na Alex, która była w najmniej komfortowej sytuacji i nie wahając się długo podał dziewczynie ręcznik, który wygrzewał się na gorących kamieniach nieopodal basenu. Zlustrował trzy kobiety wzrokiem i naszła go ochota, by zaśmiać się w głos. Zastanowił się kogo tu jeszcze brakuje...
Alexandra Jones
Re: Łaźnie Sro 21 Sie 2019, 21:06
- W wodzie jest jeszcze muł, dno i wodorosty... - Zaczęła wyjaśniać ale szybko uznała, że to nie ma sensu. Może będzie miał okazję zobaczyć takowy pochówek w wodzie. Sądząc po tym, kto zjawił się w łaźni niedługo później, szanse na takie widowisko rosły. Na jego sugestię zaśmiała się i przez moment było jak wtedy w barze. Jej rozpromieniona twarz, ich bliskość i pomimo skrajnych różnic w charakterach, ta nić porozumienia, która ich łączyła. Ona, oraz wiele skomplikowanych uczuć. - Słuszna uwaga. - Przyznała mu. Chciała mu wyjaśnić, że była na niego wściekła. Co więcej, zaskoczył ją i dlatego ta reakcja. Miała zamiar też zapytać, skąd ten pies i do kogo należał, niestety im przerwano. Spięła się, słysząc niesamowicie irytujący głos Diany. Alex wybitnie nie speszyła się faktem, że była naga. Liczyła, że ten fakt zniechęci blondynkę do jakichkolwiek sugestii względem Arthura. Jak można było się spodziewać nic takiego się nie stało. - Rozchwytywany dzisiaj jesteś. - Mruknęła z przekąsem do mężczyzny. Wiedziała, że Arthur miał wybitnie dobre i liczne kontakty z kobietami. Miała również świadomość, że kobiety zwyczajnie na niego lecą. Nie dziwiła im się, w końcu była jedną z nich. - Wyjątkowo kiepską wojowniczką. - Prychnęła Jones, z satysfakcją obserwując, jak Crow unika dotyku Diany. Posłała jej pełne triumfu spojrzenie. Niestety nie przewidziała, że basen będzie tak bardzo oblegany. Zwykle w tych godzinach świecił pustkami, plus wszyscy herosi po ataku mieli pełne ręce roboty. A może to tylko drużyna Aegira? Chyba trzeba wystąpić o jakiś puchar domów, czy coś. Nie da się opisać pogardy, jaką córka Aegira żywiła względem dzieci Posejdona. Teoretycznie bogowie dzielili między sobą władzę nad wodami, jednak Alex wiedziała, co sądził o tym jej tatuś. Mieli kiedyś kilka oschłych pogawędek na ten temat. Alex po chwili ruszyła za Arthurem, nie mając zamiaru dłużej niż to konieczne, przebywać zbyt blisko Reed. Cholera wie, co ta zdzira robiła i co można od niej załapać. W głowie heroiny rodziło się sporo pytań o relację Arthura i Sam. Mężczyzna znał Alex na tyle dobrze, że mógł dostrzec w jej oczach, że jest zwyczajnie wkurwiona. Miała charakterek po ojcu, a jak wiemy Aegira lepiej było nie drażnić. - Dziękuję. - To była pierwsza rzecz, którą powiedziała od dłuższej chwili. Wolała przysłuchiwać się rozmowie tej dwójki. Crow po prostu musiał docenić fakt, jakie opanowanie Jones prezentowała. Chciał mieć kobietę, która będzie trzymać poziom i stać u jego boku? Proszę bardzo. Przyjęła ręcznik i zgrabnie wyszła na brzeg, by się nim otulić. Strzepnęła wodę ze swoich włosów jednym ruchem ręki, udając, że zupełnie nie zauważyła, iż wszystko ochlapało Dianę. Ups... - Arthur... - Musnęła delikatnie palcami wnętrze jego dłoni, wciąż starając się trzymać poziom, chociaż utopienie obu tych kretynek w basenie kusiło ją bardzo. - Zwijamy się do domu? - Zapytała najswobodniej, jak potrafiła, podając mu przy okazji ubrania.
Diana Reed
Re: Łaźnie Sro 21 Sie 2019, 21:43
- Fakt, każdy powinien - potwierdziła, patrząc wymownie na Alex, jakby sugerowała, że i ona mogłaby się zacząć uczyć. Na jej uwagę tylko prychnęła rozbawiona. Co ta dziewczynka mogła wiedzieć? Naprawdę myślała, że takie słowa są w stanie ją jakoś urazić albo chociaż ruszyć? Gdy Arthur się odsunął, nic sobie z tego nie zrobiła, ale już chciała coś powiedzieć... ale przyszła jeszcze jedna osoba - Samantha. Kolejna, której nie znosiła. Ten dzień był coraz lepszy! Kiedy brunetka zwróciła się do mężczyzny i nazwała jego dziewczynę "jakąś idiotką", Diana mimowolnie zachichotała. To mogłoby być ciekawe, ale nie czuła się tutaj zbyt pewnie. Alex już miała niezbyt przyjemne zapędy, a pierwszym krokiem było ochlapanie Diany wodą, co specjalnie jej nie ruszyło. Gdy to poczuła, rozsmarowała wodę po swoim ciele, by szybciej wyschła i uśmiechnęła się do niej sztucznie. - Cóż, było miło, ale zrobiło się trochę tłoczno. Za przykładem Małej Syrenki unikam kontaktu z wiedźmami wodnymi - stwierdziła, patrząc najpierw na Sam, a potem na Alex. Obie były pod tym względem niebezpieczne i choć nie sugerowała się akurat Małą Syrenką to najbardziej pasowała do zarysowanej obelgi. Przyjemnie było widzieć takie zakłopotanie i zniesmaczenie gołąbeczków. Mogłaby to oglądać znacznie dłużej, ale wolała nie ryzykować na mało komfortowym dla niej terenie. Podniosła się więc z miejsca i odsunęła od basenu, żeby nie wpaść - przypadkiem czy to z czyjąś pomocą. - Do zobaczenia, Arthur - uśmiechnęła się na koniec zalotnie, po czym odwróciła się pięcie i wyszła z basenu. Dziewczyny oczywiście pozostawiła bez słowa, bo jej ani trochę nie obchodziły. Poszła do szatni się przebrać i pora na jakieś jedzonko. Trzeba przyznać, że to małe zagranie bardzo pozytywnie wpłynęło na jej nastrój, więc ostatecznie była nawet zadowolona, że tam podeszła.
z/t
Samantha Yates
Re: Łaźnie Czw 22 Sie 2019, 16:14
Sam pokiwała głową na słowa Crowa, wcześniej opierając się barkiem o jeden z filarów w łaźni. Słyszała o czynie Noemi z ust innych obozowiczów, a patrząc na mężczyznę czuła jak zazdrości mu doświadczenia boskiego błogosławieństwa na własne oczy. I na własnej skórze. Nawet biorąc pod uwagę to jak wielką masakrę musiał z początku przeżyć. Kiedy uznał, że rykoszet to nic wielkiego, miała ochotę zaśmiać się i pokręcić głową, ale zamiast tego wykrzywiła wargi w nieznacznym uśmiechu. - Żałuję, że tego nie widziałam – odparła tylko, chociaż nie sprecyzowała czy chodziło o pokaz Noemi czy raczej ten w wykonaniu Jones. Czuła potrzebę porozmawiania z Arthurem, mimo że zdecydowanie nie była na to gotowa. Jednocześnie widziała jego dystans spowodowany obecnością trzech nieznoszących swojego towarzystwa kobiet, więc tylko wydęła lekko wargi przebiegając wzrokiem po łaźni. Nie miała zamiaru rezygnować z treningu, który sobie postanowiła, jednak niechęć córki Aegira do córki Posejdona było mocno odwzajemniona. Te dwa żywiołowe charaktery nie potrafiły przeboleć siebie nawzajem i chociaż Yates tego nie ukrywała, nie miała też zamiaru wszczynać burdy bez konkretnego powodu. Jednak wchodzenie do wody, w której pływała naga Jones było ostatnią rzeczą na jaką miała ochotę, więc z początku nie ruszała się z miejsca. Kiedy Diana robiła swój mały popis, Sam uniosła lekko brwi, zastanawiając się czego tak właściwie była właśnie świadkiem. Odprowadziła blondynkę beznamiętnym, może jedynie odrobinę rozbawionym wzrokiem do samych drzwi. Dopiero wtedy spojrzała na pozostałą w łaźni parę. Widząc, że Alex wyszła z wody, Sam ściągnęła ręcznik z ramienia i rzuciła go na poręcz drabinki. - Mną się nie przejmujcie – rzuciła tylko z mieszaniną rozbawienia i obojętności. Przeciągnęła jeszcze tylko wzrokiem po Arthurze. – Cieszę się, że nic ci nie jest, Crow – dodała cicho, chociaż na tyle wyraźnie żeby ją usłyszał. W przeciwieństwie do Diany, jej głos był po prostu szczery, a nie modulowany na specjalnie ponętny czy dwuznaczny ton. Mówiła jak do przyjaciela, a nie obiektu jakichkolwiek głębszych uczuć, bez względu na to co faktycznie mogła do niego czuć. Nie chciała wprowadzać go w jeszcze większe zakłopotanie. Nawet dla własnej, złudnej satysfakcji. Chwilę później, bez względu na to czy para sobie poszła czy też nie, Samantha wskoczyła do wody, a gdy wypłynęła na powierzchnię kilka metrów dalej poczuła się odrobinę lepiej niż przed chwilą. Odgarnęła włosy do tyłu i odetchnęła lekko z przyjemnością, którą czuła za każdym razem gdy po ciężkim dniu mogła znów zanurzyć się w wodzie.
Arthur Crow
Re: Łaźnie Czw 22 Sie 2019, 22:55
Crow żył w pewnym przeświadczeniu, że świat dzieli się na dziewczynki i kobiety, tak samo było i w przypadku facetów, lecz płeć piękna, że tak to ujmował przypominała bardziej bandę szakali czy też hien głównie sprowadzało się do tych młodszych, którym hormony i inne bzdury padły na mózg. Taka opinia nie brała się wszakże z palca zwykła obserwacja i doświadczenie. Nie lubił zazdrości, fałszywości, sztucznej uprzejmości i przesadnej słodkości, która z czasem wręcz była mdła. Owszem w obozie nie było wystarczająco dużo takich dziewczyn by zadecydować o masowej wycieczce w jedną stronę do Muspelheimu. A mimo to zachowanie Dianki czy Alex go nieco zdegustowało i jeśli z tą pierwszą rozmawiał może piąty raz w życiu? To co do Jones miał nieco większe nadzieje ale i tak zawszę mogło być gorzej, nie? Kiwną ręką na pożegnanie do „małej syrenki”, która bała się wody… i to go w sumie zastanowiło bo jeśli bała się wody to jak się kąpała? Czuł, że ta myśl będzie się za nim ciągnęła jak przedłużane blond włosy i mimowolnie zadrżał z przerażenia. Dotyk ręki Alex był dla niego pewnym sygnałem i momentalnie skrzyżował przedramiona na piersi. Spojrzał na blondynkę nieco chłodniej niżby powinien. – Nie czekaj na mnie zaraz cię dogonię – odparł i posłał jej delikatny uśmiech. Chciał pogadać z Sam o kilku sprawach bez świadków, a że akurat trafiła się sytuacja na spotkanie w łaźni to cóż nie będzie wybrzydzał. – Jak się czujesz? – Zapytał po dłuższej chwili wahając się szczyptę jak ugryźć temat, a zarazem z oczywistej ciekawości jak sobie radziła w życiu. Co prawda nigdy nie musiał się o nią martwić ale i tak to robił w mniejszy czy większy sposób, a teraz, cóż nie była mu na pewno obojętna, ot tyle wiedział na bank. Jednak nie myślał o niczym poza tym wolał nie zapędzać się w kozi róg bez drogi wyjścia. Poniekąd uciekał przed głębszymi uczuciami nie pierwszy raz.
Alexandra Jones
Re: Łaźnie Czw 22 Sie 2019, 23:35
Nieważne jakby się starała i co by nie robiła. On nigdy nie spojrzy na nią, jak na równą sobie. Nie powie, że docenia. Ostatnio wciąż się o coś spierali, a później teoretycznie godzili. Niby coś między nimi było, ale Jones pomimo zaciskania zębów i resztek cierpliwości, czuła się jakby była dodatkiem, a nie częścią jego życia. Może nie miała doświadczenia w związkach, ale wydawało jej się, że coś tu jest bardzo nie tak. Jakby jego przeszłość cały czas ich doganiała i to kosztem nerwów oraz samopoczucia Alex. Kiwnęła głową i wyszła. Najspokojniej jak się dało, chociaż była zwyczajnie wkurzona. Chciał spędzić z nią czas, a teraz nagle koniecznie musiał pogadać z Sam? Jones zrobiło się trochę przykro i chociaż mu ufała, to miała wrażenie, że zawsze jest na drugim miejscu. Ma być wzorową partnerką kapitana, najlepiej się nie odzywać i być kiedy jemu jest to na rękę. Ona widziała to w ten sposób, a fakt, że ostatnio było między nimi różnie nie poprawiał sytuacji. Córka Aegira musiała zająć czymś myśli, więc najzwyczajniej w świecie postanowiła rozładować emocje, pomagając w dalszych pracach w obozie. Niepotrzebnie dała się namówić Arthurowi na to popołudnie.
/zt
Samantha Yates
Re: Łaźnie Sob 24 Sie 2019, 15:22
Kiedy Samantha wynurzyła się na powierzchnię i przeczesała włosy ręką żeby woda nie spływała jej na oczy, zauważyła, że Alex ruszyła w kierunku wyjścia żeby chwilę później zniknąć za drzwiami. Zostali z Arthurem sami w łaźni ale ona nie potrafiła zmusić się do poczucia satysfakcji z tego powodu. Podpłynęła do krawędzi basenu przy której stał Crow, czując jak w jej głowie pędzi cały tabun myśli, których nie potrafiła opanować. Jakaś jej cząstka bardzo pragnęła jego obecności na wyłączność. Cała reszta czuła się przerażona perspektywą ewentualnej rozmowy. Nad odpowiedzią na jego pytanie zastanowiła się tylko przez chwilę. - Zdegustowana – przyznała chcąc nieco rozluźnić zarówno siebie jak i atmosferę, dlatego na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech sugerujący, że nawiązywała do dziwnego spotkania z Dianą, którego była świadkiem. – Reed potrafi czasem wzbudzać takie emocje. Chciała kupić sobie nieco czasu żeby przygotować się do tej rozmowy, czuła jednak, że i tak była na przegranej pozycji. Nie mogła uciekać przed Arthurem do końca życia tylko dlatego, że nie rozumiała własnych uczuć do niego. Prawda? Wspierając się na rękach usiadła na brzegu basenu i zgarnęła włosy na jedno ramię wyciskając z nich wodę. - Nie wybaczę sobie swojej nieobecności w trakcie ataku – powiedziała w końcu z nutą zrezygnowania w głosie, tym razem już faktycznie odpowiadając na jego pytanie i dopiero po chwili unosząc na niego spojrzenie swoich dużych zielonych oczu. Znał ją bardzo dobrze, wiedział jak ciężko znosiła śmierć, której czuła, że mogła zapobiec. Albo chociaż spróbować zapobiec. – Byłam popływać. Wyobrażasz to sobie? Ty prawie zginąłeś, a ja byłam… - urwała odwracając od niego wzrok i pokręciła głową z niewesołym uśmiechem na ustach, który bardziej mógł przypominać grymas. Grymas złości na samą siebie. Walka z NoGods pochłonęła sporo ofiar, z których wiele osób znała, chociaż żadna z nich nie była jej specjalnie bliska. Mimo wszystko to bolało. Gdyby to jednak Arthur oberwał mocniej, a błogosławieństwo Noemi by go nie dosięgnęło… - W każdym razie to nie ma już znaczenia –westchnęła cicho odganiając jednocześnie z głowy natrętne myśli. – Moje marudzenie na swoje własne błędy to jest pewnie ostatnie czego ci teraz potrzeba. Położyła stopy na posadzce i objęła lekko zgięte kolana rękoma, czując kropelki wody spływające leniwie po jej ciele. Przyjemnie kojące uczucie, jednak nie pomagało jej zdobyć się na powiedzenie czegokolwiek konkretnego do blondynka stojącego obok. Co mogła mu powiedzieć? Że brakuje jej jego bliskości? Cudownie. Może powtórzy to jeszcze jego dziewczynie i zaproponuje wspólny piknik. Podniosła na niego wzrok. - A ty? – spytała cicho. Nie było jej zimno, ale z jakiegoś powodu po plecach przeszedł ją dreszcz. – Jak się czujesz po tym wszystkim. I nie pytam już o obrażenia.. Ale o ogólne samopoczucie.
Arthur Crow
Re: Łaźnie Nie 25 Sie 2019, 11:40
Był wcale nie zły, ani nawet obojętny, ot przywykł. Relacja partnerska jak można szumnie zresztą określić relację jaką miał z Alex bywała nie tyle kłopotliwa co niezrozumiała dla jednej ze stron. Crow niejednokrotnie powtarzał dziewczynie żeby zdała się na czas. Niestety niekoniecznie go słuchała. Sam z siebie nie potrafił wygenerować uczucia na które ta liczyła było to sprzeczne z jego przekonaniami i nie będzie się zmieniał dla relacji, dla niej. Piłka była prosta i oboje byli dorośli. Jeśli dziewczynie coś przeszkadzało mogła odejść. Wewnętrznie drażniły go tego typu sceny i chociaż zewnętrznie jego oblicze nie zmieniło się specjalnie to wyczuł agresję, niemy wyrzut i pretensje. Zastanawiał się nad powodem tegoż zachowania i doszedł do jakże słusznego wniosku, że ma to gdzieś. Słowa Sam, wyrwały go z zamyślenia. Niemal zapomniał o jej obecności, była tak cicha i tak neutralnie pozytywna, że spokojnie mógł zbierać myśli w jej obecności. Uśmiechnął się kącikami ust, a raczej wyglądało to na grymas niż szczerą reakcję na wspomnienie o niedawnej sytuacji. – Jedna nie lepsza od drugiej – głośna myśl wymsknęła się w sposób świadomy z jego ust. Nic nie mógł poradzić na brak logicznego myślenia i odrobinę wyrozumiałości u innych. Był tylko styranym przez życie herosem, któremu zrzucono na barki ciężar i odpowiedzialność za życie ludzkie. Gdy ponownie przemówiła poczuł jak temperatura w łaźni wyraźniej spada, a aura jaka otacza dziewczynę staje się ponura. Niespiesznie podszedł do niej ze świeżym ręcznikiem i okrył jej ramiona i plecy usiadł obok i milczał wpatrzony w niewielkie fale na powierzchni basenu. Intuicja podpowiadała, że Sam, chce rozwinąć wątek stąd też taka opieszałość w rozmowie, a może wrodzony takt? – Fakt nie ma to już znaczenia – odparł ponuro i spojrzał na kobietę. W jego oczach jawiła się najzwyczajniejsza w świecie wdzięczność nie potrafił tego sformułować w zdanie. Po prostu tak czuł… Nie wiedzieć kiedy dotknął jej ramienia, delikatnie i czule chcąc dać jej do zrozumienia, że jest wdzięczny za tą szczerość i nie oczekuje nic więcej co już dostał, a dostał wiele. – Jesteś jedną z najlepszych wojowniczek jakie poznałem w swym życiu, ale to nic wielkiego przy twej drugiej zalecie jaką jest zwykła ludzka szczerość i troska. Zaskakujące jak to się w życiu układa, że jeszcze nie tak dawno chciałaś mi wyrwać jaja i rzucić na pożarcie głodnym wilkom, a teraz się o mnie martwisz. – Uścisk nieco przybrał na sile w rytm emocji jakie nagle targnęły sercem Arthura, lecz nie był to czyn bolesny, a raczej świadczący o kłębiących się w jego wnętrzu emocjach, których nie potrafi w inny sposób wydusić z siebie, honor mu nie pozwalał. Uśmiechnął się smutno. – Chyba widzisz? – w słowach tych nie było agresji, ani pretensjonalności, była szczera prawda. Znała go od tylu lat i była jedyną kobietą, która potrafiła czytać jego myśli i nieme wyrazy smutku, zachwytu i szczęścia. Nie musiał jej tego mówić by wiedziała. – Chyba muszę odetchnąć od obozu i zająć czymś innym myśli chociaż na jeden dzień. – rzucił luźno i spojrzał na sufit.
Samantha Yates
Re: Łaźnie Pon 26 Sie 2019, 12:50
Samantha już jakiś czas temu postanowiła sobie nie wchodzić pomiędzy Arthura i Alex. Nie było to łatwe, jednak z szacunku do mężczyzny starała się utrzymywać dystans mimo swojej oczywistej niechęci do córki Aegira. Czy jej to wychodziło? To zależy. Mogła się starać nie zwracać uwagi na Jones, jednak nie potrafiła zmienić swoich uczuć do Arthura, a zignorowanie tego co działo się w jej głowie kiedy Crow był blisko graniczyło z cudem. Była temperamentną osobą, raczej niestworzoną do hamowania swoich często żywiołowych emocji, a próby ich zduszenia zawsze prowadziły do frustracji. Na szczęście istniało jeszcze coś takiego jak alkohol.. Delikatny uśmiech przebiegł jej przez usta, kiedy mężczyźnie wymsknęła się uwaga o dwóch nieobecnych już heroinach. Sam nie skomentowała jego słów w żaden sposób, chociaż przecież mogłaby wykorzystać fakt, że między Jones a Arthurem obecnie nie wszystko układało się idealnie. Jej przyjaciel nie zasługiwał jednak na to aby w taki sposób mącić mu w głowie, którą jak widziała już i tak zaprzątało naprawdę wiele sprzecznych myśli. Poniosła na niego wzrok kiedy położył jej ręcznik na ramionach, a jej zielone tęczówki wyrażały więcej niż mogłaby mu powiedzieć. Między innymi tę odwzajemniona wdzięczność za to, że tak dobrze potrafił ją zrozumieć, za jego obecność i za to, że jakimś cudem nie miał do niej pretensji. Jego dotyk i kolejne słowa, sprawiły że nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, chociaż jej umysł wpadł w stan emocjonalnego chaosu. Czy wiedział jak bardzo pragnęła jego dotyku, chociażby tak subtelnego jak teraz? Kiedy wspomniał o urywaniu jaj roześmiała się lekko, naturalnie, w sposób w jaki naprawdę dawno się nie śmiała. - Faktycznie tak było – przyznała spoglądając na niego i dając sobie chwilę przyjemności związanej z widokiem jego niebieskich tęczówek, głębokich niczym samo morze. Zawsze dobrze kojarzyła jej się ta barwa. – Życie potrafi odwrócić się o sto osiemdziesiąt stopni, hm? – dodała odwracając w końcu wzrok, chociaż jej usta wciąż skrywały delikatny uśmiech. Kiedy znów na niego spojrzała żeby zadać pytanie o samopoczucie i dostrzegła jego smutny uśmiech wiedziała już wszystko czego potrzebowała. Miał rację, łatwo mogła się domyślić co działo się w jego głowie i w jaki sposób wpływał na niego ogrom obowiązków i presji. Tym razem to ona dotknęła ręką jego dłoni, która wciąż spoczywała na jej ramieniu. - Widzę – potwierdziła głosem, który sugerował, że mężczyzna nie musiał mówić nic więcej. Nie miała zamiaru zacząć klepać go po ramieniu i mówić, że będzie dobrze, a on ze wszystkim sobie poradzi. Były to zbędne puste słowa, nawet jeżeli szczerze wierzyła, że Arthur będzie w stanie przezwyciężyć wszelkie trudności. Był w jej oczach silnym i rozsądnym kapitanem. Wiedział o tym. Jej dłoń zsunęła się z jego ręki, niechętnie, jednak wiedziała że nie może sobie pozwolić na zbyt wiele. Kiedy był tak blisko czuła się jakby stąpała po cienkim lodzie. - A na co miałbyś ochotę? - Wyprostowała się i spojrzała na niego z lekko uniesionymi brwiami, a jej głos był spokojny, chociaż pewny swego. – Właśnie to powinieneś zrobić. Zająć myśli czymś innym. Chociaż na jeden dzień – powtórzyła jego własne słowa. – Chociażby teraz zaraz. Pójść sobie na ryby – zasugerowała z uśmiechem, bo dobrze pamiętała jak wielokrotnie wyzywała go od starego nudnego dziada kiedy sama nie potrafiła wysiedzieć przed wędką dłużej niż dwadzieścia minut.
Arthur Crow
Re: Łaźnie Wto 27 Sie 2019, 13:11
Arthur westchnął uśmiechnął się i wstał. Samantha miała rację w kilku sprawach, a tu gdzie zmilczała domyślała się niechybnie słusznie. On to wiedział i chociaż podobnie myślał dopiero jej słowa były impulsem do działania. Wcale nie zaskakująca reakcja jaką w nim wywołała zdawać by się mogło, że panna Yates zna go aż za dobrze pod pewnymi względami i było to nieco dziwne tego typu słowa i zrozumienie wszakże jak ważne w każdej relacji słyszeć od koleżanki. Ironia losu i karuzela życia jaką miał przed oczami zdawała się pędzić w najlepsze. Czuł jakby sam uroboros wąż czasu, który swym cielskiem oplata całą ziemię właśnie po raz kolejny zjadał swój ogon. Czas i miejsce nie miały już znaczenia, a uczucia jak szalony i wolny rumak pędziły pod czupryną syna Baldura. – Żeby tylko o 180 stopni, życie kopie nas w twarz i obrzuca błotem śmiejąc się przy tym, a my? Cóż musimy przyjąć je takim jakim jest i spróbować się dostosować. W przeciwnym razie nurt rzeki zwanej życiem może nas porwać bezpowrotnie – względna zaduma i zamyślony wyraz twarzy były sporadycznie widziane u Arthura, a jednak i taki obraz filozofa potrafi czasami przybrać. Zaskakując tym nieraz ludzi słabiej go znających. Jej głos zawirował nagle w jego umyśle kreśląc przejrzystą i całkiem przyjemną wizję. Nie wiedział czemu ale pewny ton głosu i postawa kobiety podziałały na niego motywująco i zachęcająco. Wyszczerzył swe perłowe ząbki w iście dziecinnym uśmieszku. Podobało mu się to kiedy myślała, a tym bardziej takie pomysły, było to coś czego dawno nie zaznał. Teraz faktycznie chwila dla siebie mogła mu pomóc stanąć na nogi. – Masz rację, dzięki! – odparł pełen entuzjazmu i poklepał Sam po plecach mijając ją dość szybko. Podszedł do kupki ubrań, która znajdowała się przy kamiennym nagrzanym siedzisku wszak wcześniej nie miał sposobności przebrania się w szatni jak człowiek tak też skoczył za filar coby mieć odrobinę prywatności i nie kusić specjalnie losu, ubrał się. Wyszedł po kilkudziesięciu sekundach przeczesując dłonią włosy w dalszym ciągu na jego twarzy jawił się dziecinny uśmiech. – Gotowa? No to lecimy! – rzucił i idąc tyłem do wyjścia posłał jej oczko. Liczył, że złapie w lot aluzję wszakże to ona była pomysłodawcą tejże wycieczki.
zt 2x
Blake Simmons
Re: Łaźnie Wto 24 Wrz 2019, 22:03
/jakiś czas po ostatnich wydarzeniach..
Tego dnia, jak każdego jednego dnia od ataku NoGods na obóz, Blake Simmons podczas treningu wycisnęła z siebie siódme poty. Zero litości, jedynie naginanie własnego ciała do granic jego możliwości. Była zawzięta, miała słuchawki na uszach, a gdy tylko ktoś próbował jej przeszkodzić w ćwiczeniach skutecznie go odstraszała mroźnym spojrzeniem bądź ostrą reprymendą. Skończyło się na tym, że przez cały dwie godziny żaden heros nie miał odwagi do niej podejść, co bardzo jej odpowiadało. Miała mocno bojowy nastrój, który musiał z niej ulecieć poprzez trening. Kiedy już skończyła, udała się pod szybki prysznic po czym ubrana w swoje skąpe bikini ruszyła do łaźni rozluźnić nieco zbolałe mięśnie. Weszła do jacuzzi i rozłożyła się wygodnie, odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy. Wyłączyła myślenie i pozwoliła żeby gorąca woda w połączeniu z bąbelkami ukoiły jej umęczone ciało.
Anthony Harris
Re: Łaźnie Czw 26 Wrz 2019, 19:58
/przed spotkaniem z Dianą
Od spotkania z Halunem minęło kilka dni a on dalej nie podjął się próby spotkania ze swoim dawcą spe... ekhem, ojcem. Z jednej strony chciał poznać tego człowieka, chciał mu spojrzeć w twarz. Powiedzieć mu o swoim życiu, spytać się go czemu musiało tak ono akurat wyglądać. Czemu nie przyjął go pod jego dach i nie opłacił zasranej niańki, skoro nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Ta ta, zawsze mógł mieć gorzej. Ale zawsze też mógł mieć lepiej w życiu. A z drugiej strony... cykał się. Bo w sumie z jednej strony chciał się nieco unieść gniewem za swoje przesrane z początku życie, ale jaki to miało sens? Przecież nikt nie cofnie czasu, wszystko się stało. Nie ma co gdybać, gdyby nie ta jego mała wewnętrzna potrzeba, która nie dawała mu spokoju i nie pozwalała olać sprawy. Jak zwykle po bieganiu, zdecydował się odwiedzić łaźnię. Popływać trochę, jednak bardziej rekreacyjnie niż sportowo. Może spotka kogoś ciekawego w łaźniach... I jak na jego własne życzenie! Toż to sama Blake. - Would you rescue me? Would you get my back? Would you take my call when I start to crack? - podśpiewywał sobie pod nosem i zaczął zmierzać w stronę jacuzzi. - Bu! Hi sis. - Rzucił do Blake, wchodząc do jacuzzi z pluskiem. Aaaaa... gorąca! Teoretycznie do jacuzzi powinno się wchodzić powoli, by przyzwyczaić ciało do temperatury wody. Hah, po co, na co! - Wiesz, że niedługo by mieć jeszcze skąpsze bikini, to będziesz musiała znaleźć takie z materiałem na minusie? - rzucił z swoim szczeniackim uśmieszkiem na ustach. Nie żeby się przyglądał, chcąc nie chcąc musiał na to zwrócić uwagę.
Blake Simmons
Re: Łaźnie Pią 27 Wrz 2019, 18:12
Z czasem jak jej ciało było rozgrzewane przez jacuzzi z Blake ulatywały wszelkie resztki negatywnych emocji, których nie zdołał wytępić morderczy trening. Leżała z przymkniętymi oczami, pozwalając żeby jej myśli krążyły swobodnie wokół przyziemnych spraw, celowo nie zagłębiając się w żadne poważniejsze kwestie, których przecież ostatnio nie brakowało. Córka Aresa ceniła sobie relaks i szanowała prawa jakimi się musiał rządzić aby być efektywnym sposobem na rozluźnienie. Potrafiła odepchnąć troski na bok, pracując umysłem na tej samej zasadzie jak pracowała swoim ciałem, umiejętnie decydując kiedy należała mu się chwila odpoczynku. Lata treningów nauczyły ją jak ważne było odpowiednie panowanie nad emocjami, był to element szkolenia na wojownika idealnego. Takiego, który potrafił odepchnąć strach, smutek czy wątpliwości na bok. Jeżeli kiedykolwiek miała stać się godna uwagi swojego ojca, musiała zostać perfekcyjną wersją samej siebie. Był to cel, który ciążył jej od zawsze. W pewnym momencie usłyszała słowa piosenki, którą kojarzyła jako jedną z tych lecących w radiu co pół godziny, a jej czoło zmarszczyło się mimowolnie w drażliwym wyrazie. Nie otworzyła nawet oczu, chociaż początkowe niezadowolenie z nadchodzącego towarzystwa zaczęło znikać w miarę jak rozpoznała głos, który tak beztrosko podśpiewywał sobie pod nosem. Dopiero kiedy Tony Harris wlazł do jacuzzi, rozchlapując wodę naokoło siebie i tym samym totalnie rujnując atmosferę spokoju i relaksu, Simmons uchyliła powieki i spojrzała na przybysza z lekko uniesioną brwią. - Hi bro? - rzuciła bez przekonania co do takiej formy powitania, patrząc jak młody heros próbuje przyzwyczaić się do gorącej wody, a jej usta wygięły się w nikłym uśmiechu. Lubiła Tony'ego i musiała z zaskoczeniem przyznać, że wcale nie przeszkadzała jej obecność syna Frei. Najwyraźniej trening i jacuzzi potrafiły robić cuda. Zanurzyła się po brodę w wodzie i roześmiała na jego uwagę o bikini. - Jeżeli kiedyś będę miała taką potrzebę, przyjdę po prostu nago - odpowiedziała mu, zdawałoby się zupełnie poważnie, jak zwykle wykazując się zupełnym brakiem wstydu, czego Tony z pewnością mógł się po niej spodziewać, w końcu znał ją nie od dzisiaj. - Na razie jednak nie masz co na to liczyć. - Odwzajemniła jego szczeniacki uśmiech w nieco bardziej urokliwej wersji. Zaczesała dłońmi mokre włosy do tyłu i westchnęła z poczuciem, że w końcu ten dzień stał się nieco lepszy. I o dziwo obecność Harrisa miała na to swego rodzaju wpływ, w końcu był pierwszą osobą, do której się dziś odezwała w miły sposób. Mógł czuć się zaszczycony. - Skoro już zaburzyłeś moją oazę spokoju.. Opowiedz mi coś ciekawego - mruknęła z nutą prośby w głosie znów opierając głowę o brzeg jacuzzi, tym razem jednak nie zamknęła oczu, a spojrzała na Tony'ego. - Co tam u ciebie?
Anthony Harris
Re: Łaźnie Pią 27 Wrz 2019, 20:13
Mało zwracał uwagę na uśmiech Blake, kiedy jego ciało buntowało się przeciwko ciepłej wodzie w jacuzzi, ale na szczęście szybko to minęło a jego organizm przetrawił już ten drobny szok. Już dawno przestał się bać Simmons (a przynajmniej tak sobie wmawiał, ale ćśśś). Dziewczyna mimo tego, że była znana z tego, że lubiła przemoc i ogólnie obicie twarzy każdemu, kto ją zdenerwował, to Tony'ego znosiła zadziwiająco dobrze. Tak więc nie powstrzymywał się przy niej z jego typowym byciem sobą, czyli byciem wkurwiającym, upartym szczeniakiem Frei. - I bardzo dobrze! Nie żebym chciał na to patrzeć. Oczy by mi wypłynęły! Jeśli będziesz planowała robić takie akcje, to uprzedź. Wydłubię sobie oczy wcześniej. - wzdrygnął się na myśl o nagiej Blake. Co jak co, była dla niego jak starsza siostra, co ją od razu wrzucało do kategorii "nie". W sumie w przypadku Tony'ego wszyscy tam trafiali. Popatrzeć można na niektóre obozowiczki, ale na tym się kończyło, dalej to już nie jego bajka. Kiedy już w końcu poczuł się komfortowo, to się wygodnie rozwalił w wodzie, pozwalając mięśniom w końcu się rozluźnić. Spojrzał na swoją siorkę i westchnął kiedy go poprosiła, by powiedział co u niego. - Egh... - podrapał się mokrą ręką po głowie. - Rozmawiałem z Halunem, dostałem adres. - odparł, szukając jakiegoś ciekawego punktu gdzieś na ścianie. Wspominał kiedyś zapewne o swoich planach rozmowy z opiekunem na temat ojca. Pokręcił jednak głową i spojrzał na Blake. - Szkoda gadać ogólnie. Nie temat na relaks w jacuzzi. Masz coś lepszego? Co u ciebie? - Może Simmons miała lepsze tematy do dysputy niż on.
Blake Simmons
Re: Łaźnie Sob 28 Wrz 2019, 12:15
Ten wkurwiający uparty szczeniak Frei zawsze był dla Blake zdecydowanie przyjemniejszym towarzyszem aniżeli ci wszyscy nadęci, poważni herosi, z którymi nie dało się normalnie porozmawiać. Traktowali się jak rodzeństwo, mimo że genetycznie było im do tego bardzo daleko - nawet ich boscy rodzice wywodzili się z dwóch zupełnie odrębnych światów. A jednak czuli się w jakimś stopniu sobie bliscy. Patrząc na Tony'ego, Simmons widziała odbicie swojego dzieciństwa spędzonego w sierocińcu, rozumiała więc doskonale wszystkie jego wyskoki i pewnie też dlatego wybaczyła mu próbę kradzieży, te kilka lat temu. Chociaż jak na dobrą starszą siostrę przystało, pilnowała aby nie zapomniał jak bliski był utraty swojej prawej dłoni. Zmrużyła oczy na jego słowa o wydłubywaniu sobie oczu i zanurzyła się po nos w wodzie. Nabrała wody w usta i gdy wynurzyła się wypuściła cały jej strumień w stronę Harrisa, celując prosto w jego twarz. Jakże dojrzale. - Sama ci oczy wydłubię, tak będzie dużo prościej - roześmiała się złośliwie marszcząc nos. Kiedy wspomniał o swoich postępach w poszukiwaniu ojca, Blake nieco spoważniała. Była w stanie zrozumieć obsesję herosa na punkcie któregoś z rodziców, sama oddałaby wszystko gdyby tylko mogła zdobyć adres Aresa. Zawsze wspierała Tony'ego w jego poszukiwaniach, co prawda na swój własny blejkowy sposób, ale jednak wspierała i to bez względu czy chciał swojego ojca poznać czy tylko wyrzucić mu w twarz wszystkie swoje żale. Osobiście doradzała mu to drugie. Teraz jednak nie miała zamiaru wypytywać Tony'ego skoro ewidentnie nie miał ochoty rozmawiać o swoich poszukiwaniach. Wzruszyła ramionami kiedy temat zszedł na jej stronę i odchyliła głowę do tyłu dając sobie chwilę do namysłu. - Chciałabym mieć coś lepszego - przyznała z niechęcią wbijając wzrok w sufit. Tony wiedział jak ciężko zniosła własną nieobecność podczas ataku NoGods na obóz. Zresztą każdy w obozie to wiedział, do tego stopnia, że herosi przestali się do niej zbliżać. Blake skrzywiła się malowniczo. - Nienawidzę takiego stanu zawieszenia kiedy jedyne co mogę robić to trenować. Chciałabym zacząć działać jakoś konkretnie, a to oczekiwanie i lizanie ran jest nie do zniesienia... - Westchnęła powoli, jakby w ten sposób mogła przywrócić spokój ducha. Zerknęła na Tony'ego i uśmiechnęła się nikle. - Wygląda na to, że faktycznie przyda nam się odrobina relaksu. Powinni trzymać tutaj gdzieś lodówkę z zimnym piwem. I popcorn. Zdecydowanie popcorn.