Stromy Klif DpyVgeN
Stromy Klif FhMiHSP


 

Stromy Klif

Idź do strony : 1, 2  Next
Admin
Admin
Admin
Stromy Klif Czw 07 Lut 2019, 21:58

James Anderhil
James Anderhil
Re: Stromy Klif Nie 21 Kwi 2019, 17:50

James nie spał ostatniej nocy zbyt dobrze głównie przez wracające jak natrętne muchy myśli odnośnie przydzielonej misji. Ragnar wysyłał go po kilka ziół rosnących w odmętach jeziora graniczącego z obozem problem nie polegał jednak na swobodnym nurkowaniu w poszukiwaniu wspomnianych roślin, a raczej na fakcie, że w okolicy występują utopce i mogą niebacznego półboga pochlastać. Kapitan zdawał sobie sprawę, że wysłanie kogoś kto ma oczy dookoła głowy i dwie jaźnie będzie dobrym pomysłem, lecz nie w tym był problem. Anderhil pałał wkurwem do Ragnara przez fakt, że jako osobę towarzyszącą w tym zadaniu wiking przydzielił mu Pandorę Morozov, co był jawnym przekazem, że chciał aby ta dwójka się pogodziła i nie interesował go ich konflikt jaki wiedli od kilku dobrych dni, czy tam tygodni. Polecenie zostało wydane, a herosi musieli na nie zareagować bo karą za niesubordynację mogło być wszystko: od chłosty po spanie z trzodą chlewną do usranej śmierci.          
Świt powitał chłopaka mroźnym powiewem wiatru, który nadchodził ze wschodu, idealnie. Żaglówkę przygotował do wypłynięcia dzień wcześniej wystarczyło tylko podjechać do portu i wypłynąć na otwarte wody tegoż jeziora, które mogłoby uchodzić za małe morze tak rozległe i głębokie było. Anderhil umówił się z Rosjanką na miejscu i nie martwił się o to czy zdąży nim ten odpłynie. Miał to w chwili obecnej w głębokim poważaniu, lecz nie mógł z czystym sumieniem powiedzieć, że nie zależało mu na kobiecie. Po prostu czasem życie wymaga od nas pewnych decyzji i kroków, a te nie zawszę pozostają w strefie naszego komfortu przekraczając ją boimy się nieznanego i ten oto strach, ta obawa może blokować nas przed podjęciem odpowiedniej decyzji. Co prawda Anderhil przekroczył tą „barierę”, lecz tego samego nie uczyniła Rosjanka i teraz pozostają w strefie niewiadomej.
W ciągu kwadransa dojechał na miejsce zabierał ze sobą podręczną kuchenkę, przenośną sporych rozmiarów lodówkę, oraz kilka drobiazgów w plecaku. Ubrany był w beżowy gruby sweter oraz przeciwdeszczową szarą kurtkę. Dolną część garderoby stanowiły spodnie wojskowe moro oraz buty za kostkę również wojskowe, a raczej z wyposażenia komandosów SAS. Z broni widocznych to prócz colta M1911 oraz noża myśliwskiego nie posiadał.
Rozpakowanie się na żaglówce nie zajęło mu wiele czasu pod pokładem kryło się wiele miejsca, a samą łajbę Anderhil znał świetnie właściwie tylko on nią pływał. Usiadł na burcie i spoglądał w niebo lekkie zachmurzenie i silny wiatr mogły nieść ze sobą opady deszczu, lecz tym się nie martwił. Przeczesał dłonią włosy i założył czapkę z daszkiem spojrzał mimowolnie na zegarek i westchnął, spóźnia się...


Ostatnio zmieniony przez James Anderhil dnia Nie 21 Kwi 2019, 22:49, w całości zmieniany 1 raz
Pandora Morozov
Pandora Morozov
Re: Stromy Klif Nie 21 Kwi 2019, 21:49

#4

Nie można było dziwić się Ragnarowi, że akurat wysyłał Jamesa i Pandorę na wspólne misje. Duet ten wypracował już pewną markę i niemalże przez cały swój staż w Obozie, wykonali wspólnie wiele zadań, nieraz cholernie trudnych. Wysyłając ich razem, można było spodziewać się tylko sukcesu, ot. Szkoda tylko, że pan wiking nie brał pod uwagi, że ostatnio pomiędzy Jamesem i Pandą nie było najlepiej. Heh, ale z drugiej strony, co go to obchodziło? Jasne, mógł odpuścić Anderhilowi, z którym łączyły go niemalże braterskie relacje, ale to nie leżało w jego obowiązku. To Szkot miał się dostosować do rozkazów. Podobnie Morozov, a swoje waśnie powinni odłożyć na bok.
No, szkoda tylko, że tak to nie działało.
Pandora również średnio spała ostatnimi czasy, a dowiadując się, że znowu wybiera się na misje z zastępcą kapitana, w ogóle nawet nie łudziła się, że zmruży oko na dłużej. Noc poprzedzającą dzień ich wyruszenia na zbieranie ziół, spędziła w pubie, skutecznie opróżniając tamtejsze zapasy czystej wódki. Co tu dużo mówić, upiła się. Dlatego też obudziła się na swojej kanapie w wyjątkowo niewygodnej pozycji, nawet nie wiedząc w jaki sposób dostała się do mieszkania. Dłonie również miała poobijane, a wargę skaleczoną, więc przyszło jej też wziąć udział w barowej bójce. Heh, czemu nie! Szkoda tylko, że łeb ją nawalał, każdy mięsień w ciele bolał, w ustach miała istną Saharę, a gdy przypadkiem potrąciła pustą butelkę stojącą przy kanapie, miała wrażenie, że odleci przez sensacje wywołanych hałasem.
Czuła się co najmniej parszywie, a najgorsze było to, że czekała ją misja z Jamesem.
Świetnie!
Pandora z trudem pozbierała się do kupy, na szybko odświeżając się i pakując do torby na wpół przytomnie. Postawiła na wygodę, więc ubrała się w ciepły, czarny golf oraz w ciemne spodnie traperskie. Postawiła też na wojskowe buty oraz na przeciwiatrówkę. Cóż, nie była pewna jaka czeka ją pogoda na misji, ale wiedziała, że odbędzie się nad wodą,  a od niej zawsze ciągnęło zimnem, nie wspominając już o wilgoci. Jeżeli chodzi o broń to może przybić piątkę z Jamesem, bo również zdecydowała się na colta M1911, ale nóż wzięła już trochę inny, bo nie stricte myśliwski, a bardziej o charakterze bushcraftowym, a dokładniej Varmsa bushman o stali typu d2.
Pół Rosjanka pokusiła się też o to, by od razu założyć kostium kąpielowy oraz żeby zabrać ze sobą ręcznik i coś na przebranie. Cóż, czuła, że będąc tą, co potrafi pływać, będzie musiała wziąć na siebie szukanie ziół w wodzie, bo nawet jeśli James postanowi jej pomóc, w dalszym ciągu była lepszym pływakiem od niego, ot.
Nie mogło też zabraknąć okularów przeciwsłonecznych i czapki z daszkiem, bo hej! Im więcej zabezpieczeń przed słońcem, tym lepiej dla skacowanej Pandy.
Kobieta nie miała w zwyczaju się spóźniać, więc dzisiaj wyjątkowo przyszła po wyznaczonej godzinie. Cóż, uroki poranka po mocnym chlaniu. Grunt, że dotarła do portu, a dokładniej na łódź. A James miał pełne prawo zdenerwować się na nią, bo nikt nie lubił czekać. Panda pewnie akurat za spóźnienie przeprosiłaby, ale problem polegał na tym, że tak się źle czuła, że jedynie myślała o tym, jak da radę wytrwać tę misję.
- Tak, wiem, miałam być 11 minut wcześniej i oddychaj ciszej, jesteś za głośny - w ten sposób przywitała się z Jamesem. Oczywiście odezwała się, nim ten zdążyłby cokolwiek powiedzieć. Tak uprzedziła ewentualne pretensje o jej spóźnienie i jednocześnie dała znać, że hałasy nie będą dzisiaj przez nią tolerowane. Naprawdę była nieźle skacowana.
James Anderhil
James Anderhil
Re: Stromy Klif Pon 22 Kwi 2019, 14:47

Nie czekał specjalnie długo na przybycie dziewczyny, ot spóźnienie mieszczące się w ramach cierpliwości Anderhila, a ta swoją drogą była spora. Wystarczył rzut oka na Rosjankę, by skonstatować, że miała ciężką noc i jeszcze gorszy poranek, a heros nie zamierzał jej tego umilać. Wprawdzie widok skacowanej Pandory wywołał w nim początkowo współczucie i chęć opieki, lecz krótko po tym przyszła refleksja i chęć pomocy nagle przestała odgrywać znaczącą rolę. Nie teraz i nie przy takiej niewiadomej jaką była ich relacja.
Kiwnięciem dłoni powitał spóźnialską i wyskoczył z żaglówki, by odwiązać cumę. Wszystkie ruchy jakie wykonywał były szybkie i sprawne nie brakowało w nich zdecydowania i pewności siebie. Żeglugi nauczył się od dziadka będąc jeszcze dzieciakiem, a później umiejętność tą rozwijał już samotnie. Niewiele osób w obozie lubi chodzić na żagle, a jeśli już chcą popływać po jeziorze to wybierają bardziej zmechanizowane łajby. Nie dziwił się takim decyzjom, aczkolwiek wychodzi z założenia, że pływanie żaglówką jest zwyczajniej przyjemniejsze i na pewno dużo więcej się dzieje.
Wiatr nadął białe żagle, a James za sterem spoglądał w dal wypłynięcie z portu było najbardziej kłopotliwe, lecz później już czekała ich tylko otwarta przestrzeń. Dzięki mapom jeziora wiedzieli, gdzie mniej więcej mogą rosnąć zioła o które prosił ich Ragnar i bez straty czasu na poszukiwania udadzą się w pierwszej kolejności właśnie tam.
Cisza jaka panowała między Pandorą, a Juniorem nie odpowiadała chłopakowi znacznie bardzie wolał rozmowę tylko nie bardzo wiedział od czego zacząć. Wolał uniknąć wrażliwych tematów, oraz nie chciał prawić jej kazań odnośnie prowadzenia się. Bogowie tylko mogą wiedzieć co robiła pod wpływem ognistej wody… Anderhil wiedział, że w Rosjance drzemie ognisty temperament i mógł się po niej spodziewać wszystkiego tym bardziej jeśli pewne hamulce moralne zostaną popuszczone, a ona pójdzie w tango z wódką.
Ja będę nurkował – oświadczył nie patrząc na kobietę. Był poważny nawet można stwierdzić, że śmiertelnie ale mimo widocznej niechęci do Rosjanki nie potrafił z czystym sumieniem w takim stanie wysłać jej w odmęty jeziora.
Pandora Morozov
Pandora Morozov
Re: Stromy Klif Pon 22 Kwi 2019, 16:23

Może i James nie czekał długo na Pandorę, ale ta na prawdę nie była spóźnialską osobą. Zawsze przychodziła na wyznaczoną godzinę i nie tolerowała tego, gdy ktoś przychodził sobie po czasie, nie czując przy tym żadnej skruchy. Dziewczyna nie grzeszyła cierpliwością, więc łatwo można było wyobrazić sobie, jak reagowała na wszystkich gagatków, którzy to luźno postanowili potraktować sobie umówienie się na dany termin. A jak w grę wchodziły jeszcze misję to już w ogóle. No, ale dzisiejszy poranek zdecydowanie nie był sprzyjający dla Pandy. Zatem na łódź wpakowała się i skacowana, i zła na siebie, że kazała Anderhilowi czekać. Jakby już między nimi nie było źle.
Akurat pół Rosjanka swoje zainteresowania z wodnymi sportami sprecyzowała na pływanie. Żaglowanie, owszem, uważała za przyjemne, ale jakoś nie ciągnęło ją do tego. Pewnie dla tego, że ten sport wymagała trochę większych funduszów, by móc kupić sprzęt. Za to do zwykłego taplania się w wodzie wystarczyło mieć kostium kąpielowy i okularki, ale nawet bez tych rzeczy dało się pływać, tak na upartego. Cóż, ale dobrze, że James potrafił obsługiwać łódź, bo dzięki temu Panda nie musiała się niczym przejmować i w spokoju mogła próbować wytrwać kaca.
A nie było to łatwe.
Cisza pomiędzy nią, a Szkotem nie była nawet dla niej wygodna, choć teraz wszelkie dźwięki powodowały, że miała wrażenie, jakby miała odlot do innej rzeczywistości. Oczywiście ten lot nie był wcale przyjemny, oj nie! Pełen turbulencji i ostrych, czerwonych świateł ostrzegających o awarii jakieś ważnej części samolotu. No, ale mimo wszystko, przez to, że ostatnio pomiędzy nią, a Anderhilem nie układało się najlepiej, cisza panująca podczas rejsu, nie była ani trochę wygodna. Pomimo tego Panda również nic nie zrobiła, by ją przerwać. Po prostu na wpół leżała, a na wpół siedziała, ze skrzyżowanymi ramionami na klatce piersiowej, opierając się o swoją torbę sportową. Wyglądała, jakby spała, a biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że na nosie miała okulary przeciwsłoneczne, nie dało się zweryfikować czy ma zamknięte oczy. Cóż, początkowo chciała się zdrzemnąć, ale wyszło na to, że rześkie powietrze całkowicie ją rozbudziło. Heh, szkoda, że nie mieli ze sobą jakiegoś dziecka Morfeusza lub chociażby kogoś z jego mocą usypiania. Chętnie skorzystałaby teraz z tego bajeru.
Oświadczenie Jamesa spowodowało, że na twarzy Pandy pojawił się półuśmiech.
- Jasne, a ja zatańczę do disco polo - prychnęła, a jej słowa ociekały sarkazmem. Zapewne gdyby Morozov mogła, pomachałaby przed nosem Szkota swoją kartą rozwoju, pokazując ile szekli zainwestowała w umiejętność pływania. No, ale nie przebijajmy, aż tak mocno czwartej ściany. - Spokojnie, dam jeszcze radę zanurkować, nie musisz mnie wyręczać tylko dlatego, że mam kaca - dodała, zjeżdżając ciałem tak, że teraz niemalże siedziała, a przez ten manewr jej czapka z daszkiem opadła jej na twarz. Kobieta nie zrobiła nic, by ją poprawić. - Chociaż to urocze, że wciąż jesteś taki skłonny do poświęceń - wymruczała, niby od niechcenia, ale nie mogła powstrzymać błąkającego się na jej wargach półuśmiechu. Trudno było stwierdzić czy powiedziała to złośliwie, czy nie. W pierwszym odbiorze mogło to zabrzmieć jak kąśliwy komentarz, choć w gruncie rzeczy Panda doceniała ofiarność Anderhila, nawet jeśli byli skłóceni.
James Anderhil
James Anderhil
Re: Stromy Klif Pon 22 Kwi 2019, 21:39

Ciche westchnięcia rezygnacji wydobyło się z ust Anderhila. Pandora miała to do siebie, że zawszę musiała mieć ostatnie zdanie niezależnie od intencji, czy okoliczności. Irytowało go to, lecz przywykł do jej języka i postawy. Niemniej jednak byli na misji, był starszy stażem, oraz był zastępcą kapitana Rosjanka powinna wiedzieć kiedy może pozwolić sobie na komentarz, a kiedy trzymać język za zębami. Fakt, że łączyły ich zawiłe relacje nie usprawiedliwiał jej w żadnym wypadku.
Spokojnie przeczekał aż skończy mówić, a przy ostatnim zdaniu zawahał się nieco zastanawiając się ile w tych słowach kryło się prawdy, a ile ironii? W tym momencie jednak był skłonny zawierzyć swemu przeczuciu w pełni i zaakceptować jej słowa jako coś „od serca”. Jednakże nie zmieniało to w dalszej sytuacji postanowienia Szkota, kiedy tylko wypłynęli na otwarte wody skierował się na północny zachód, wiatr im sprzyjał i zakładał, że na miejscu zjawią się w ciągu godziny może nawet szybciej.
To było stwierdzenie, Morozov. Bez komentarza jesteś niedysponowana w dniu dzisiejszym – odpowiedział po dłuższej chwili. Nie spodziewał się że słowa te owiane będą tak lodowatym tonem i momentalnie pożałował go. Wiedział, że sprowokuje tym Pandorę, a mimo to pokusił się na to. Wiedząc doskonale w jakim jest stanie i że wkurwiona może doprowadzić do małej zadymy. Nie chciał tego, a jednocześnie nie mógł sobie pozwolić na brak szacunku co do jego osoby i podważanie każdej decyzji. Ponosił odpowiedzialność za tą idiotkę i nie zamierzał patrzeć jak przez swą butę i arogancję ginie.
Może dlatego słowa, które wypowiedział, były aż tak pozbawione cieplejszych emocji, bo mu zależało? To oczywiste, że czuł to co czuł do Rosjanki, lecz nie chciał też myśleć o niej w ten sposób do czasu, aż ta się nie określi. Było to co na mniej niewygodne w ich sytuacji i krępujące na dłuższą metę.
W gniewie sięgnął po srebrne pudełeczko w którym trzymał papierosy i chwilę później zapalił białego skręta. Starał się unikać nikotyny, lecz zioła które w tym zwitku były koiły jego nerwy, a wyjątkowa mieszanka jaką dostawał była w sam raz na stres lub poprawę nastroju. W końcu kontakty z niziołkami zajmującymi się uprawą ziół przynoszą korzyści.
Pandora Morozov
Pandora Morozov
Re: Stromy Klif Pon 22 Kwi 2019, 22:48

Przykro mi, Dżejms, ale nie można było wymagać od Pandory AŻ tak wiele, czyli żeby powstrzymała się od komentarza. To graniczyło z niemożliwym. Jasne, wiedziała, gdzie są granice i kiedy powinna ich przestrzegać, ale niestety Morozov miała to do siebie, że nie lubiła trzymać się formalnych i nieformalnych zasad. Oj, miała przez to kłopoty, ale chyba pewna skaza po kochanym ojczulku, (a może matulce?) Lokim za mocno dawała się we znaki. Hej! Zawsze mogło być gorzej, prawda? Dajmy na to, Panda mogła dla patatajać na koniu z przyczepionym rogiem z kartonu do czoła, by udowodnić swoją dziewiczość umysłu i nikt nie przekonałby jej, bo przy okazji głosiłaby wyższość relatywizmu etycznego nad innymi poglądami filozoficznymi. Cóż, niby takie zachowanie nie było niczym strasznym, ale porządek i spokój społeczny zburzony w pizdu. Na krótki czas, ale zawsze jakiś!
Chłodny ton głosu trochę zaskoczył pół Rosjankę, która uważniej spojrzała na Anderhila zza okularów przeciwsłonecznych. Mimowolnie zacisnęła dłonie w pięści, a poziom agresji podskoczył. Tak, Szkot dobrze sądził, że taka postawa jedynie sprowokuje ją do tego, by zrobić jakąś zadymę. Mężczyzna nawet mógł poczuć jak łódź traci na prędkości, gdy nagle gwałtowny wiatr zadął w żagle z przeciwnej strony i zdecydowanie nie było to zjawisko naturalne.
- Myślisz, że puszczę cię samego do jeziora z utopcami? - spytała retorycznie, zdjemując szybkim ruchem okulary, aczkolwiek nie zmieniając swojej leżącej pozycji. Było widać, że w środku niej aż się gotuje. Jasne, James, jako zastępca kapitana, ostatecznie w misjach miał ostatnie słowo, a Panda, choć niereformowalna, musiała niestety często podporządkować się pod rozkazy mężczyzny. Zawsze wtedy aż ją skręcało, a dłonie świerzbiły, by wylądować na... na czymś. Już nawet niekoniecznie na przystojnej twarzy bruneta. - Zanurkujmy jutro - zaproponowała wreszcie beznamiętnym głosem, a wiatr, który redukował prędkość łodzi, zniknął. Sama Pandora spojrzała w bok, niezadowolona. Anderhila, oczywiście, szanowała, ale nie ze względu na tytuł, a ze względu na jego charakter oraz poglądy. I cóż, zależało też jej na nim, więc gdyby Szkot się uparł, żeby dzisiaj zebrać zioła, musiał się od razu pogodzić z towarzystwem skacowanej Pandy. Nie, w tym przypadku nie dostosuje się do rozkazu, jeżeli ten w jakiś sposób powodowałby, że mężczyzna naraża bardziej swoje życie, niż jest to konieczne.
- Przecież wiemy, kto z naszego duetu lepiej pływa. Daj mi dojść do siebie i nie spartaczmy tej misji, bo inaczej Ragnar następnym razem każe nam obserwować szkolne przedstawienie urządzane przez satyrów i dzieci - okej, teraz użytkowniczka wymyślała bajki, ale wiadomo o co chodziło. Co jak co, ale zbieranie ziół nie było szczególnie ekscytujące, nawet jeśli po drodze trzeba było jakoś rozprawić się z utopcami. Jasne, "każda misja nie hańbi", tak parafrazując pewne powiedzenie, ale wciąż Pandora wolałaby teraz babrać się w flakach potworów, niż szukać ziółek. - Wiesz przecież, jak bardzo uwielbiam szkolne przedstawienia. Niemalże tak samo, jak komedie romantyczne - dodała żartobliwie, nie szczędząc sarkazmu. Heh, czyli średnio udolna próba rozluźnienia atmosfery autorstwa Morozov.
Zatem, na razie obyło się bez zadymy. Czy to zasługa kaca mordercy, czy resztek rozsądku, który miała Panda - nie wiadomo.
James Anderhil
James Anderhil
Re: Stromy Klif Wto 23 Kwi 2019, 13:02

Wiedział, że obudzi wewnętrznego potworka Pandory ale i tak ją sprowokował, być może nawet z nutką satysfakcji spoglądał na jej uniesienie, lecz zachowanie jakie pokazała niosło jeszcze jedną przesłankę, a mianowicie i jej zależało na nim. Na to nie mógł pozostać obojętny, a już na pewno nie w ich relacji. Cieszył się, że chociaż kiedy się wkurwia i daje ponieść emocją potrafi wykrzesać z siebie odrobinę prawdy jaką skrywa w zakamarkach swej duszy.
Utrata prędkości i demonstracja Rosjanki nie wpłynęły negatywnie na Jamesa najzwyczajniej w świecie zignorował ten pokaz i korzystając z chwili poświęcił uwagę skrętowi.
Raczej nie będę cię pytał o pozwolenie – odparł szczerze i po chwili zaciągnął się solidnie. Ziółka uspokajały i wprawiały w pozytywny nastrój, a tego akurat heros ostatnio miał niewiele. Z cieniem uśmiechu powitał powracający wiatr i zajął się sterem bo znosiło ich z kursu. Słowa Pandory kryły w sobie propozycję jakiej w normalnych warunkach by nie odrzucił, lecz nie znajdowali się w takowych, a jemu jej towarzystwo nie było na rękę i marnowanie całego dnia na to aż ona wytrzeźwieje było stratą czasu. – Wiedziałaś o misji z wyprzedzeniem, a musiałaś się najebać i doprowadzić do takiego stanu, przykro mi nie będę przekładał tego z dnia na dzień. – Stwierdził i chociaż wiedział, że słowa te były okrutną prawdą to nie obchodziła go reakcja Bojki. Nie mogła wiecznie zachowywać się jak dziecko i w końcu musi ponieść odpowiedzialność za swoje czyny. Anderhil nastawił się na dzień dzisiejszy z wykonaniem zleconego zadania i nie zamierzał spuszczać z tonu w tej kwestii. Nawet jeśli miał sam odwalić całą robotę to chciał ją wykonać od A do Z i mieć ją z głowy.
Co prawda argumenty Pandory były poniekąd zrozumiałe i logiczne, lecz jak wcześniej zaznaczył miała rozum i była dorosłą kobietą, a on nie jest z cukru.
Koniec tematu – uciął rozmowę w dogodnym miejscu i nie zamierzał się powtarzać. Był zdecydowany i pewny swego, a jeśli Morozov miała obiekcje to chętnie wyśle ją w dmuchanym pontonie na brzeg.


Pandora Morozov
Pandora Morozov
Re: Stromy Klif Pią 26 Kwi 2019, 18:19

Pandora była upartą kobietą, ale James miewał momenty, kiedy też potrafił dogonić Morozov w takim zachowaniu. Ba! Nieraz nawet zapierał się bardziej, niż ona! Jasne, to nie był pierwszy raz, gdy Anderhil uwziął się na wykonanie misji akurat danego dnia, ale wciąż pól Rosjanka była zaskoczona odpowiedzią bruneta. Mimo wszystko przywykła, że to ona jest tą upartą w ich duecie.
Panda przez chwilę miała zaskoczony wyraz twarzy, gdy usłyszała odpowiedź Szkota. W środku niej, aż się zagotowało przez emocje, ale, o dziwo, nie było tego po niej widać. A może wręcz przeciwnie? Cóż, jeśli brunetka była dziwnie spokojna, to wiedz, że coś się dzieje!
- A skąd u ciebie ta pewność, że ja posłucham twojego rozkazu? - odparowała z kamienną miną, przyglądając się dłużej ziółkom Szkota. Może to był jego sekret, dlaczego zazwyczaj nie daje się ponieść emocjom? Cóż, jeżeli tak, to chyba pora skorzystać z wyrobów niziołków. A wracając do słów Pandy, to tak. Może i powinna powstrzymać się przed nimi, ugryźć się w język w porę, ale akurat... była szczera. Nieraz testowała Jamesa, a jeszcze bardziej zaczęła to robić, gdy uzyskał fuchę zastępcy kapitana. Owszem, w kryzysowych sytuacjach musiała, niestety, posłuchać Anderhila, ale robiła to z wielkim trudem oraz bólem. Najczęściej po prostu olewała tytuł herosa, a w szczególności, gdy zachowywał się jak dzisiaj.
Cóż, tak, słowa Jamesa zabolały i przez chwilę było to widać na twarzy brunetki, aczkolwiek szybko skryła się za chłodnym sposobem bycia.
- Racja, zachowałam się nieodpowiedzialnie i głupio, ale akurat ty jesteś ostatnią osobą, która ma prawo robić mi o tym kazania, Anderhil - teraz Panda dorównywała wręcz lodowatym tonem, który nieraz używał Szkot. Spojrzała twardo na mężczyznę, cała spięta i niemalże gotowa do ataku. O co jej chodziło? Oczywiście o feralny wybryk na jednorożcu i czmychnięcie herosa z miejsca zbrodni, tak to nazwijmy. Czy ciągle złościła się na niego z tego powodu? I tak, i nie. James już ją za to przeprosił, trochę się otworzył, ale wciąż jakoś to siedziało w córce Lokiego. Kto wie, może gdyby zachowali się inaczej, teraz byłoby lepiej pomiędzy nimi? A może wręcz przeciwnie, ale z tym już trudno dywagować.
Pół Rosjanka zamilkła, nie spuszczając oczu z bruneta. Cholera, serio jej było głupio, że doprowadziła się do takiego stanu i obecnie miała małe prawo głosu. Spierdoliła sprawę, co tu dużo mówić.
- James... - zaczęła po chwili, przerywając ciszę między nimi. Wręcz westchnęła, zmęczona tym wszystkim. Opuściła luźno ramiona, które wcześniej miała spleciona w zamkniętej postawie. Wyglądało to niemalże tak, jakby opuściła gardę. - Przecież wiesz, że nie dasz rady wykonać całej misji samemu - okej, może to nie był najlepszy początek przekonywania do swoich racji, co też Panda zauważyła i aż zaklęła na samą siebie. - Chodzi mi o to, że... okej, to moja wina. Przyznaję. I masz pełne prawo się na mnie złościć, ale upieranie się, że sam to ogarniesz, jedynie pogorszy sprawę. Ragnar nie wyznaczył nam konkretnego terminu, więc jeden dzień nas nie zbawi, a lepiej dla nas obojgu, żeby nie spierdolić tej misji - ponownie skorzystała z poprzednich argumentów, ale teraz głos miała spokojniejszy. - Poza tym, serio sądzisz, że możesz mi zabronić pływania z utopcami i sam pójdziesz je ogarniać? Zginiesz w boju i chwale, a ja pozostanę bez nikogo? Przykro mi, ale aż tak nie mam na ciebie wywalone, Anderhil - posłała brunetowi mały uśmiech, aczkolwiek, gdyby ten wciąż upierał się przy swoim, była wręcz gotowa wyskoczyć przez burtę. I nie, nie po to, żeby wrócić do Obozu, a po to, żeby zrobić to, o czym mówił heros, czyli samodzielnemu wykonaniu misji. Po co? Chyba w ramach pokazania, że rozkazami nie przekona Pandy do niczego. Mimo wszystko wolałaby nie posuwać się do takich działań, bo kac morderca to wciąż kac morderca.
James Anderhil
James Anderhil
Re: Stromy Klif Czw 02 Maj 2019, 13:39

Jak widać słów „koniec tematu” Pandora nie rozumiała i musiała dalej drążyć bo w końcu nie byłaby sobą gdyby tego nie zrobiła, nieprawdaż? Gniew, czy raczej stonowana irytacja objawiły się momentalnie na twarzy Anderhila, a dłonie którymi trzymał ster zacisnęły się na drewnianym kole silniej. Bez skrępowania patrzył w jej stronę wzrokiem, który mówił chyba aż za wiele, lecz i na jej twarzy emocje odznaczały się. Znał ją na tyle dobrze by odgadywać w mig jej odczucia bo umówmy się żadne z nich w swoim towarzystwie nie potrafiło na dłużej zachować iście pokerowej twarzy. Zbyt silnie na siebie oddziaływali, by taka sztuka się powiodła. Gryzło to Jamesa, jednak nie mógł nic na to poradzić. Patrząc w jej sarnie oczy miał myśli miriady coś pomiędzy: „kocham ją”, a „jak ją zabić?” W rezultacie westchnął zrezygnowany i poddał się potokowi słów Rosjanki.
Doskonale zdawał sobie sprawę ze słów, które rzucił pod jej adresem i tego jak te ją zabolą może nawet przesadził z doborem kąśliwości? Faktycznie dopiero widząc wyraz twarzy brunetki zdał sobie sprawę jak słowa te rzucone w gniewie ją ugodziły boleśnie i może nie dawała tego po sobie poznać, lecz Anderhil wiedział, że pod tą twardą i pozornie niewzruszoną skorupką kryje się ktoś wrażliwy i delikatny. Nie przerywał więc już słowem, ni gestem pozwalając tym samym prowadzić monolog bez przeszkód. A słowa, które wypowiadała trafiały celnie do serca Szkota przez co w tym momencie był poniekąd na jej łasce. Ot wiedział, że miała go w szachu, czy zdawała sobie z tego sprawę, czy też nie? To nie było istotne w tej chwili.  

Uparta z ciebie baba Morozov – odparł po długiej chwili i westchnął przeciągle ze zrezygnowaną miną na twarzy. Gwałtownym ruchem ramion zmienił kurs, a żaglówka niesiona silniejszym wiatrem odbiła silnie w lewą stronę. Wiedział, gdzie popłyną, lecz niczego nie zdradzał Pandorze, chciał by ta miała niespodziankę.
Wnet po kwadransie na horyzoncie pojawiła się niewielka zalesiona wysepka, którą James kiedyś odkrył, a która była zwyczajnie nie po drodze innym obozowiczom skryta za gęsto porośniętymi lasem cypelkami ukryta w mniejszej zatoce. Miejsce w którym mogą być sami przed obliczem majestatycznej natury. Wolni od ciekawskich spojrzeń i szeptów ludzi, nieskrępowani niczyimi rozkazami. Wiedział jedno, że jeśli dobiją do brzegu to nie tak prędko uciekną z tej małej oazy.  

z/t x2
Christopher Davies
Christopher Davies
Re: Stromy Klif Wto 23 Lip 2019, 22:48

// 3 dni przed eventem

Treningi, treningi i jeszcze raz treningi. Lubił to, więc nie narzekał. Doskonalił się, bo chciał wierzyć, że to wszystko ma głębszy sens. Że ich istnienie ma jakikolwiek sens poza tym, że są niechcianymi dziećmi bogów. Starał się wierzyć, że dzięki ich istnieniu jest coraz mniej potworów mogących zagrozić zwykłym ludziom. W gorszych dniach po prostu oddawał się tej myśli, że wszystko jest bezcelowe.
Ale z drugiej strony co miał robić? Ruszyć w świat i próbować walki w pojedynkę? Herosi nie mają tam lekkiego życia, a do NoGods nie zamierzał wstępować. Co prawda miał swój cel w życiu i napędzała go zemsta, co nie było zdrowe, ale przynajmniej obrał sobie jakiś kierunek, do którego dążył. Obecnie chciał się szkolić, żeby pokonać swojego największego wroga, nemezis w postaci Lennistera. Nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek byłby zdolny do tak silnej nienawiści. Dlatego właśnie trenował ponad plan, żeby jak najszybciej to osiągnąć. Jego ostatnia próba okazała się fiaskiem.
Wiedział jednak, że nie może żyć tylko tym, bo inaczej by oszalał, a wtedy na pewno nie pomściłby rodziny. Musiał więc znaleźć wspaniałą równowagę, więc jako dzień miał naprawdę kiepski i pełny dramatycznych rozkmin to musiał to wieczorem jakoś odreagować.
A z kim lepiej to zrobić niż z samą Blake? Poszedł do niej po treningu i zaproponował jej wspólne chlanie wieczorem. Nie owijał w bawełnę, bo z nią nie musiał tego robić. Była w porządku i nie zadawała głupich pytań jak niektóre "wrażliwe dziewczyny". Była idealnym towarzystwem na tego typu wieczory, bo wiedziała jak poprawić mu humor bez roztrząsania jego myśli i problemów.
Także o umówionej godzinie i z dwoma butelkami burbonu, siedział na klifie. Piękny widok i w dodatku nutka niebezpieczeństwa to idealne połączenie na ten wieczór. Teraz wystarczyło poczekać na dziewczynę i zacząć alkoholowe rozluźnienie.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Stromy Klif Sro 24 Lip 2019, 12:38

#2

Kiedy po treningu Blake w końcu wróciła do swojego pokoju, sięgnęła po telefon i zobaczyła smsa od Chrisa z propozycją spotkania, pomyślała sobie, że heros nie mógł mieć lepszego wyczucia czasu. Miała wrażenie, że Davies podobnie jak ona po prostu potrzebował niekiedy odskoczni od obozowego życia i jakimś cudem ich potrzeby zazwyczaj pokrywały się w czasie. Odpisała mu więc krótko, że jak zwykle może na nią liczyć i poszła pod prysznic. Nie spieszyła się, ponieważ Chris dał jej sporo czasu na przygotowanie, którym chciała się nieco nacieszyć. Pozwoliła żeby ciepła woda rozluźniła jej zmęczone mięśnie, a po wyjściu spod prysznica nałożyła balsam na swoje ciało i wtarła olejek we włosy. Przyjemne zapachy i wilgoć łazienki działały na nią przyjemnie kojąco.
Ubrała się dzisiaj w luźne bufiaste spodnie z czarnego, błyszczącego materiału, na górę założyła prosty top z odkrytym brzuchem, a na nogi czarne trampki na lekkim koturnie. Nagie ramiona zakryła skórzaną lekką kurtką. Włosy zostawiła rozpuszczone, pozwalając im ułożyć się w naturalne fale. Tak przygotowana wyszła z pokoju i skierowała się w stronę klifu.
Kiedy dotarła w umówione miejsce i zobaczyła Chrisa siedzącego na skraju klifu, ruszyła w jego kierunku zatrzymując się nad nim. Uśmiechnęła się pod nosem i położyła mu dłonie na ramionach.
- Skaczesz? – spytała z rozbawieniem w głosie i oparła się mocniej na jego ramionach, przechylając go lekko w stronę przepaści. – Jak się wahasz mogę ci zawsze pomóc – zażartowała mrukliwie do jego ucha, jakby ta propozycja była faktycznie bardzo kusząca, po czym pocałowała go w policzek na przywitanie i usiadła obok na skraju klifu. Spojrzała na butelki z burbonem które Davies przyniósł ze sobą. Mogła się tego spodziewać, w końcu to ulubiony alkohol mężczyzny.
- Jesteś taki przewidywalny – zauważyła niby to marudnie, ale jej wesoły głos po raz kolejny zdradzał, że heroina miała naprawdę dobry humor tego dnia. I tak właściwie nie miała nic przeciwko burbonowi. Dlatego też wyciągnęła w jego stronę swoją dłoń zakończoną pomalowanymi na czarno paznokciami z urokliwym uśmiechem na ustach, który mówił jednoznacznie "daj".
Christopher Davies
Christopher Davies
Re: Stromy Klif Pią 26 Lip 2019, 23:26

Czekając na dziewczynę był pogrążony w myślach, więc niekoniecznie zauważył jej przyjście. Dopiero gdy położyła mu dłonie na ramionach, uśmiechnął się do siebie. W pierwszym odruchu chciałby wyrzucić tego kogoś w przepaść, bo zawsze najpierw spodziewał się ataku. Ale jako że wiedział o jej przyjściu to nawet nie drgnął. Nie był strachliwy, więc ciężko go przestraszyć.
Pozwolił, by przechyliła go do przepaści, ale sam wykręcił rękę do tyłu i złapał ją za kostkę.
- Jeśli ja pójdę na dno to zabiorę cię ze sobą - odpowiedział z cwanym uśmieszkiem. Oczywiście, że by go nie wypchnęła, a nawet jeśli by próbowała to stoczyliby tu niezłą walkę. Miał jeszcze trochę do zrobienia w tym życiu. Jego głównym celem było oczywiście pomszczenie rodziny, o czym nawet nie wiedziała większość obozu.
- Miło, że można na ciebie liczyć - powiedział jeszcze, gdy cmoknęła go w policzek i usiadła obok.
Zaśmiał się pod nosem na jej uwagę. Faktycznie nie był zbyt odkrywczy z tym alkoholem, ale po co miał kombinować?
- Jeśli coś jest dobre i działa to po co to zmieniać? - burbon to jedyna stała w jego życiu i zamierzał się tego trzymać. Nieco smutne, ale taka była prawda.
- Ale jeśli ci to przeszkadza to zawsze mogę wypić sam - powiedział rozbawiony i przysunął butelki do siebie. Jej kolejny gest rozwiał jego wątpliwości i z pewnością chciała z nim wypić.
- Co masz taki dobry humor? Pobiłaś kogoś czy zaliczyłaś? - możliwości były dwie i tylko na nie stawiał w tym rozrachunku. Niemniej otworzył butelkę i podał jej alkohol, żeby mogła swobodnie się napić.
- Doceń to, że poczekałem z piciem aż przyjdziesz - prychnął jeszcze, bo to nie było z nim takie oczywiste. Nie ograniczał się zwykle, a już na pewno nie w takich kwestiach. Czekał aż się napije i odda mu butelkę.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Stromy Klif Sob 27 Lip 2019, 12:22

Blake nie spodziewała się, że zdoła przestraszyć Chrisa zachodząc go od tyłu. To nie był ten typ nadwrażliwego herosa, który podskakiwał przy nagłym dotyku, mimo że i tacy się przecież zdarzali. Słabi i strachliwi, którzy w córce Aresa nie budzili nawet krzty szacunku. Pan Davies nie bez powodu przecież był na jej liście towarzyszy do spędzania wolnego czasu.
Gdy ciemnowłosa poczuła jego dłoń na swojej kostce zaśmiała się pod nosem.
- Zabrzmiało to niemalże romantycznie - przyznała wtórując mu z cwanym uśmiechem na pełnych ustach, który odpowiedział mu jednocześnie na jego następną pochwałę. Simmons lubiła spędzać czas z synem Ullra, podobała jej się ta wisząca między nimi niewypowiedziana zasada, że liczy się tylko przyjemność ze wspólnego towarzystwa i burbon. Zwłaszcza burbon. Nie odmawiała mu spotkań i dowodziło to jedynie temu, że obydwoje potrzebowali takiej odskoczni równie mocno.
Kiedy już usiadła obok, zerknęła z ukosa na bruneta, dobrze wiedząc, że zadane przez niego pytanie dotyczące burbonu było czysto retoryczne.
- Podejrzewam że w gruncie rzeczy widząc ciebie z innym alkoholem poczułabym lekki zawód. - Uśmiechnęła się urokliwie, dając mu jednoznacznie do zrozumienia, że nie ma opcji żeby pił sam. Wzięła od niego butelkę, nie spiesząc się z odpowiedzią na jego pytanie o jej dobry humor, które swoją drogą nieco ją rozbawiło, i powoli pociągnęła łyka, czując znajome pieczenie w gardle. Było to bardzo przyjemne uczucie. Ktoś jej kiedyś powiedział, że rozkoszowanie się piciem mocnego alkoholu podchodzi pod masochizm i Simmons nie do końca potrafiła się do tego ustosunkować. Wydawało się, że ta teoria była idiotyczna i prawdopodobna jednocześnie.
- Raczej małe szanse żebym miała dobry humor bez powodu? - domyśliła się oddając mu w końcu butelkę. - Powiedzmy, że to przez udany trening - odpowiedziała, opierając się dłońmi o kolana i spoglądając w dół klifu. Po chwili zmarszczyła czoło. - Jak to się stało, że nigdy po pijaku nie skakaliśmy stąd do wody? - Uniosła jedną brew i spojrzała na Chrisa z cwanym uśmiechem, który zapowiadał bardzo odważne i zapewne równie głupie pomysły. Być może wcielą je w życie przy drugiej butelce? Wieczór był w końcu młody.
Christopher Davies
Christopher Davies
Re: Stromy Klif Sob 27 Lip 2019, 21:49

On również nie miał zbyt wiele szacunku dla osób, które bały się własnego cienia. Na szczęście w obozie herosów takie okazy były rzadkością aczkolwiek też się zdarzały!
- Przecież wiesz, że w głębi duszy jestem nieuleczalnym romantykiem - odparł teatralnie i puścił jej kostkę. Może w głębi duszy naprawdę był w jakimś stopniu romantykiem, ale nawet przed sobą się do tego nie przyznawał.
Christopher doceniał Blake z wielu powodów. Nie truła dupy o błahostki, nie angażowała się w jakieś romantyczne brednie, mógł przy niej swobodnie acz bezpośrednio wypowiadać swoje myśli i była typem osoby, która nie tolerowała każdego - zupełnie jak on. Po prostu nadawali na tych samych falach i czuli to przy okazji spotkań, więc tym chętniej spędzali ze sobą czas. Kiedy chcieli to mogli być zabawni, kiedy chcieli to robili głupoty, a jeśli oboje mieli ochotę to lądowali nawet w łóżku bez późniejszych analiz i rozmów na ten temat. Wszystko było luźne, ale jednocześnie poukładane.
- Dobra, czyli jak będę chciał cię zawieść to przyjdę z piwem - zaśmiał się złowieszczo, ale potem mrugnął do niej z rozbawieniem. - Źle mnie oceniasz B. To mój ulubieniec, ale pijam też inne alkohole, żeby nie było im przykro.
Obserwował ją jak powoli pije z butelki i myśli nad odpowiedzią na jego pytanie. To nieco zabawne, ale znali się od dłuższego czasu i Chris był w stanie poznać po niej różne rzeczy i stany, w których aktualnie się znajduje. Może nie zawsze, bo chyba się jeszcze taki nie urodził co rozszyfrował kobiety, ale zawsze to jakiś plus.
- Nie przekonała mnie twoja odpowiedź. Ale już wiem. Masz dobry humor, bo ucieszyła cię wizja spotkania ze mną - uśmiechnął się i wyprostował dumnie klatkę piersiową, jakby rozgryzł wszystkie problemy tego świata.
- Chyba byliśmy rozważni... i nudni. Ale dzisiaj możemy to zmienić - uśmiechnął się do niej w podobnym tonie co ona. Po alkoholu nie można pływać, ale czy to przeszkodziło kiedyś pijanym? Jemu na pewno nie będzie, dlatego z entuzjazmem przyjął ten pomysł.
- Możemy podbić stawkę i skakać nago - powiedział, obserwując z zaciekawieniem jej reakcję. Jak już teraz mieli takie pomysły to co dopiero jak naprawdę alkohol uderzy im do głowy?
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Stromy Klif Nie 28 Lip 2019, 00:19

Blake parsknęła lekko pod nosem, słysząc to jakże szczere wyznanie Chrisa.
- Niech ci będzie, Romeo – odpowiedziała dość słabo ukrywając przy tym swoje powątpiewanie. Nawet nie chodziło o to, że nie wierzyła w jego ewentualne romantyczne gesty, raczej po prostu znała go z tej strony, która nigdy nie przywiązywała uwagi do nadmiernego uzewnętrzniania się. Była to jedna z cech za które doceniała jego towarzystwo.
Nie potrafiła powstrzymać krótkiego roześmiania się, kiedy usłyszała złowieszczy śmiech Daviesa, po tym jak uznał, że zamieni kiedyś burbon na piwo. Blake Simmons nie śmiała się zbyt często. Zazwyczaj na jej pełnych ustach można było zobaczyć cwany uśmiech, czasami też usłyszeć złośliwe rozbawienie w głosie. Taki otwarty śmiech? To był rzadki widok, który zawsze wywoływał w innych szok, szczególnie że śmiała się bardzo urokliwie, co psuło nieco obraz chłodnej i bezlitosnej córki Aresa. Christopher musiał jednak przyzwyczaić się do tego widoku już jakiś czas temu, bo dość często udawało mu się ją prowokować do takich, o zgrozo, spontanicznych zachowań. Z początku ich znajomości starała się z tym walczyć, teraz jednak było jej już wszystko jedno.
- To bardzo troskliwe z twojej strony – przyznała tylko z uśmiechem patrząc na niego z ukosa zanim w końcu wzięła łyka z butelki. Mogła się z nim droczyć ale jego alkoholowy gust w zupełności jej odpowiadał.
Podejrzliwość Chrisa i jego samodzielne dopowiedzenie sobie prawdy odnośnie powodu jej dobrego humoru wywołały po raz kolejny iskierki rozbawienia w jej oczach. Pokręciła głową z podziwem patrząc jak mężczyzna wypina dumnie pierś do przodu.
- Wiesz co, nawet ja nie mam serca wyprowadzać cię teraz z błędu – odparła złośliwie, chociaż z nutą uznania w głosie, jakby jego teoria była zadziwiająco odkrywcza. Jedynie rozbawienie wymalowane na jej twarzy popsuło nieco efekt. Pokręciła głową, zastanawiając się czy w gruncie rzeczy Chris nie trafił w punkt ze swoimi podejrzeniami. Był tak dumny z siebie, że wolała go jednak nie utwierdzać w tym przekonaniu.
Wydęła wargi zastanawiając się nad słowami bruneta, a myśl, że faktycznie mogli być do tej pory nieco nudni była wręcz martwiąca. Entuzjazm, który dostrzegła w oczach Chrisa był obiecujący, a jego propozycja podniesienia stawki sprawiła, że Blake uśmiechnęła się do niego nieco szerzej. W jej oczach zabłysły diabelskie iskierki.
- Mam nadzieję, że nie stchórzysz, Chrissy, bo ja zdecydowanie wchodzę w to piękne bezwstydne szaleństwo.
Wyciągnęła znów rękę po butelkę burbonu.
Christopher Davies
Christopher Davies
Re: Stromy Klif Nie 28 Lip 2019, 01:44

- Serce mnie boli, że mi nie wierzysz, Julio - westchnął teatralnie i odwrócił głowę. Oboje nie lubili za bardzo się uzewnętrzniać i najlepsze było to, że obojgu to pasowało. Najbardziej lubił z nią żartować, czasem pewnie dość niestosownie, ale wiedział, że dziewczyna się na niego nie obrazi.
Nie uszło to uwadze herosa! Oczywiście, z początku była bardziej zdystansowana i nie pozwalała sobie na spontaniczne reakcje. Zdziwił się, gdy po raz pierwszy usłyszał jej szczery śmiech, ale nie dał tego po sobie poznać. A z czasem pozwalała sobie na to coraz częściej, co jemu pasowało. Była wtedy wyjątkowo urocza i lubił to uczucie, gdy udało mu się ją szczerze rozbawić. Nie zwracał jej uwagi w tej kwestii i pozostawiał całkowicie jej decyzji. W końcu to od niej zależało czy będzie się ukrywać ze swoją prawdziwą twarzą.
- Bo jestem bardzo troskliwym i wrażliwym mężczyzną. Przykro mi, że tego jeszcze nie dostrzegłaś - powiedział i udawał, że mu przykro. Wszystko zepsuł jego uśmieszek na koniec, bo nie mógł się powstrzymać. Był raczej z tych gruboskórnych facetów, a wrażliwość była gdzieś głęboko zakorzeniona i nie ujawniała się zbyt często.
- Nie oszukasz mnie, maleńka - wzruszył ramionami, licząc na to, że obruszy się na jego określenie. Jeśli czegoś się nauczył w obozie to to, że dzieciom Aresa nie należy umniejszać czegokolwiek. I choć dziewczyna nie była zbyt kulturystycznie zbudowana to jej budowa pozwalała skopać tyłki większości facetów w obozie. No, może poza nim. Nie było z nim zbyt lekko. W każdym razie czasem nazywał ją jakoś "słodko", żeby ją zdenerwować. Niestety nie zawsze reagowała, więc chyba go przejrzała.
- To dlatego cię lubię... bo dorównujesz mojemu szaleństwu - zaśmiał się wesoło i upił kilka łyków burbonu, po czym podał butelkę dziewczynie. Ich kilka łyków powodowało, że wypili już ponad pół butelki. Chris miał głowę do alkoholu i często z tego korzystał.
- Ładnie wyglądasz - skomentował jakby od niechcenia i położył się na trawie, patrząc w gwiazdy. Takie słowa raczej nie były dziwne w jego ustach, bo potrafił jej powiedzieć wprost jeśli coś mu się podobało.
- Jak się upiję na smutno to kopnij mnie w tyłek, ok? - zapytał, chociaż wiedział, że nie będzie musiał jej namawiać. Co prawda przy niej rzadko to następowało, ale jednak.
- Jak już jesteśmy przy głupich pomysłach to może jakaś gra w butelkę? - podrzucił, bo tylko to przyszło mu do głowy. Zawsze to nieco ciekawiej, ale zostawił decyzję dziewczynie.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Stromy Klif Pon 29 Lip 2019, 12:29

Najzabawniejsze w tej dwójce było to, że im bardziej zagłębiali się w tę znajomość bez zobowiązań i emocji, tym wyraźniej dostrzegali prawdziwych siebie i stawali się coraz bardziej bezpośredni. Było to odświerzające i pod wieloma względami prawdziwsze niż te wszystkie relacje oparte na oczekiwaniach i uzewnętrznianiu się na siłę. A jeżeli chodziło o żarty i obrażanie się – żeby urazić Blake trzeba byłoby się naprawdę mocno postarać, więc jeżeli coś jej nie pasowało z pewnością prędzej wpadnie w złość niż się obrazi. Nie widziała sensu w chowaniu urazy skoro można było ją przekazać komuś bezpośrednio prosto w twarz. Czy to słowami czy też czynami. Dzięki temu atmosfera wokół niej nigdy nie pozostawiała żadnych wątpliwości.
Słysząc porównanie do Julii Blake tylko pokręciła głową i trąciła Chrisa z łokcia w bok. Jego teatralne popisy to nie było nic nowego, ale kiedy nazwał się wrażliwym mężczyzną brunetka nie wytrzymała i położyła mu rękę na karku jak gdyby po prostu chciała się pobawić jego włosami.
- Jak się popłaczesz to przysięgam, że zwymiotuję – ostrzegła go z powagą, za którą czaiła się nutka rozbawienia. Kiedy nazwał ją maleńką jej dłoń machinalnie zacisnęła się na jego karku i być może byłby to bardzo przyjemny gest gdyby nie wbiła mu paznokci w skórę i to tak mocno, że z pewnością poczuł to boleśnie na mięśniach pod spodem. Wiedziała doskonale, że Davies z premedytacją używał wobec niej przesadnie słodkich określeń, jednak nie mogła się powstrzymać przed spacyfikowaniem go nieco za każdym razem. Nie musiała mu się nawet tłumaczyć za co to robi, z pewnością był tego świadom.
-  Wiesz, może jednak zrzucę cię z tego klifu – zastanowiła się na głos, jakby to była naprawdę kusząca propozycja. Nagle jak gdyby nigdy nic poluźniła uścisk i pogłaskała go pieszczotliwie po karku, na którym zostało pięć mocno czerwonych śladów. – A to by była dopiero wielka strata – mruknęła urokliwie z cwanym uśmiechem i zabrała w końcu dłoń, chociaż znana była z tego, że raczej nie ograniczała kontaktu fizycznego i nie widziała w tym nic złego.  
Nie ukrywała satysfakcji, kiedy heros uznał, że dorównuje jego szaleństwu i przyjęła od niego coraz już lżejszą butelkę. Brali naprawdę spore łyki, a Simmons nie miała wcale tak mocnej głowy jak jej towarzysz, chociaż miała to poczuć dopiero za jakiś czas. Spojrzała na niego przyjmując komplement z delikatnym uśmiechem. Przyglądała mu się przez chwilę, oceniając w myślach, że wygląda jak ktoś komu potrzeba rozrywki tego wieczoru. Jego kolejna prośba tylko utwierdziła ją w tym przekonaniu.
- Masz to jak w banku – odparła spokojnie z lekkim uśmiechem, mówiąc totalnie na poważnie. Nie mógł wybrać sobie bardziej słownej osoby. Na propozycję gry zmarszczyła czoło, próbując sobie przypomnieć jakie inne zasady poza całowaniem wylosowanej osoby zna w grze w butelkę, niestety nic innego nie wymyśliła.
- We dwójkę? – spytała spoglądając na bruneta z ciekawością na czym dokładnie polega jego propozycja. – Musiałbyś mi wyjaśnić zasady, bo wersja którą ja znam jest tak uboga, że równie dobrze moglibyśmy zacząć się po prostu od razu całować – uznała bez ogródek. – Jak widać z ciekawych gier pijackich ja znam jedynie „nigdy nie..”.  – zauważyła i uniosła lekko brwi, ewidentnie nie mając nic przeciwko jakiejkolwiek formie rozrywki.
Christopher Davies
Christopher Davies
Re: Stromy Klif Pon 29 Lip 2019, 23:46

Christopher nie widział sensu w udawaniu kogoś innego, skoro dziewczyna tolerowała go takim jakim był. Oczywiście to nie znaczyło, że jej zaufał i opowiadał jej o swoich problemach, ale mniej więcej znała jego zachowania.
Może był trochę masochistą, ale lubił złościć Blake. Była wtedy groźna i podniecająca. Ale najlepsze było właśnie to, że szybko dawała upust swojej złości i potem mogła normalnie funkcjonować bez problemów i żalu. Było to takie orzeźwiające, w porównaniu do innych.
Poczuł lekkie uderzenie w bok, ale to tylko go zachęciło do dalszej błazenady. Po co być poważnym, skoro chciał się zrelaksować? Jej ręka na jego karku w ogóle mu nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie, bo było mu przyjemnie. Ale po jej słowach nie mógł się powstrzymać.
- Naprawdę? To czekaj, postaram się - napiął się cały w nadziei, że uda mu się uronić chociaż łezkę. Ale prędzej by się tu posrał szczerze mówiąc, więc gdy już zrobił się czerwony na twarzy z wysiłku to odpuścił, kręcąc z niezadowoleniem głową.
Zachichotał cicho, kiedy poczuł jej pazury na karku. Nawet gdyby go zraniła to był dość odporny na ból. Na tyle, że małe ranki po paznokciach go nie zabolą. Pozwolił jej na ten akt agresji z uśmiechem, bo przecież sam ją sprowokował. Przez moment zastanawiał się czy jej nie oddać w jakiś delikatny sposób, ale ostatecznie zrezygnował na rzecz słownej uwagi.
- Pieszczoty zostaw na później - mruknął dwuznacznie z podniesionymi brwiami. Na jej uwagę o klifie zaśmiał się nieco głośniej. Po co miałaby go zrzucać jak niedługo oboje będą z niego skakać? Ale wiedział, że sobie żartuje, zwłaszcza że po chwili pogłaskała go po karku.
- Strata to by była, gdybym cię pociągnął za sobą - mrugnął do niej porozumiewawczo. On również nie widział nic złego w kontakcie fizycznym, więc pod tym względem również byli podobni.
Chris miał głowę do alkoholu, więc te duże łyki były wprost proporcjonalne do jego tolerancji. Mimo, że Blake nie dorównywała mu to i tak nieźle sobie radziła.
Kiwnął głową z uśmiechem, bo wiedział, że może na nią liczyć w tej kwestii i był wdzięczny, bo dzięki niej naprawdę potrafił się zrelaksować.
- Skoro nalegasz to nie odmówię - zaśmiał się odnośnie tego całowania. - Ale w dwójkę też można zagrać. I możemy połączyć to z tą twoją. Po czyjej stronie będzie butelka ten wybiera wyzwanie, pytanie lub coś czego nigdy nie robił. No i coś wymyślimy na bieżąco.
On już miał parę fajnych wyzwań, które mógłby dziewczynie zlecić, ale póki co czekał aż zaakceptuje grę i jeśli to zrobiła to zakręcił butelką, która wskazała na nią, więc mogła wybrać kategorię.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Stromy Klif Pon 05 Sie 2019, 16:57

Blake widząc jak Davies próbuje się rozpłakać musiała powstrzymywać w sobie chęć parsknięcia śmiechem, żeby nie zepsuć swojej groźnej miny. Udało jej się to jedynie połowicznie, jednak i tak traktowała to jako sukces, bo widok czerwonej twarzy Christophera był przekomiczny, podobnie jak widoczne na końcu zrezygnowanie związane z brakiem umiejętności do uronienia chociażby jednej łezki.
- Przykro mi, Chris. Chyba jednak wciąż pozostajesz zimnym draniem – odparła, a w jej głosie słychać było teatralne współczucie. Był to oczywiście żart na który w jego towarzystwie wiedziała, że może sobie pozwolić.
Jego rozbawienie związane z paznokciami wbijającymi się w skórę nie usatysfakcjonowało Blake, która chcąc ukrócić jego radość wbiła je jeszcze mocniej. Dla zasady, bo dobrze wiedziała, że heros i tak nie przejmie się jej atakami. Nie raz z nim trenowała, nie raz też wyzywała go na pojedynki. Był niebezpiecznym i odpornym na ból przeciwnikiem. Mimo wszystko swoje pazurki musiała pokazać, chociażby dla własnej przyjemności.
Jego dwuznaczna sugestia sprawiła że uniosła brwi, jakby faktycznie zachęciła ją perspektywa ewentualnych późniejszych rozrywek. Ciężko stwierdzić czy było to na poważnie, czy tylko na pokaz. Z Blake, która nie zwykła odmawiać sobie przyjemności bywało naprawdę różnie. Tym bardziej, że między nią a Daviesem zawsze wisiała jakaś aura wspólnej chemii i chęci do spędzania czasu w atmosferze relaksu i przyjemności, pozbawionej wszelkich zobowiązań.
- Jestem za – skwitowała jego propozycję gry, biorąc kolejnego łyka burbonu dla przypieczętowania chęci do jakiejś rozrywki. Kiedy butelka wskazała na nią uśmiechnęła się drapieżnie. Większość osób zaczynała takie gry powoli i bojąc się wyzwań, raczej wybierane były pytania. Blake zdecydowanie nie należała do osób strachliwych i wolała rozpocząć grę z grubej rury, licząc na kreatywność Chrisa.
- Biorę wyzwanie, oczywiście.
Christopher Davies
Christopher Davies
Re: Stromy Klif Sro 07 Sie 2019, 22:02

- Niestety to nieuleczalne - westchnął i spojrzał na swoje buty. Naprawdę był zimnym draniem. A może chciał być tak postrzeganym, żeby ludzie niczego od niego nie oczekiwali i żeby nie miał problemu? Musiałby chyba pójść na jakąś terapię, żeby uzyskać odpowiedzi na te pytania, a tego robić nie zamierzał. Przecież nie było czasu w tym świecie.
Jej pazurki nie robiły mu większej krzywdy, choć gdy wbiła je mocniej to poczuł delikatny ból. Nie na długo, bo akurat jego tolerancja na ból pozwalała ignorować mniejsze rany. W każdym razie lubił jej zadziorność i wiedziała, że on również potrafił taki być. Wręcz brutalny, ale jeśli się jej to nie podobało to wiedziała jak ustawić go do pionu. Potrafił się zreflektować, gdy przekroczył granicę, chociaż rzadko przepraszał. Uważał, że nie ma za co i jak to mężczyzna zwykle nie widział co robi źle.
Byli podobni, bo Chris również rzadko kiedy odmawiał sobie przyjemności. Dziewczyna była inna niż te wszystkie wrażliwe istoty, które przywiązywały się po pierwszym pocałunku. Ich relacja była z góry jasna, nic sobie nie obiecywali poza wspólną przyjemnością i chyba dlatego było tak idealnie. Oboje wiedzieli czego chcą i nie ciskali się o bzdury tylko mogli spędzać miło czas.
- Super - uśmiechnął się i wyprostował, wyraźnie zadowolony, że dziewczyna zgodziła się na grę. Była dziecinna i dość głupia, ale czy to ważne? Byli sami, mogli się zachowywać jak chcieli.
Nie zaskoczyła go swoim wyborem. Wiedział, że zacznie z grubej rury, bo to zwyczajnie w jej stylu. Zastanowił się chwilę, bo miał w głowie kilka pomysłów i nie wiedział jak to prawidłowo rozegrać.
- Super. To skoro dopiero się rozkręcamy to wyzywam cię, żebyś zjadła trochę ziemi - zaśmiał się i podniósł lekko brwi. Nic strasznego, ale też nic przyjemnego, więc był ciekawy jej decyzji. Z drugiej strony już się domyślał, że wykona zadanie, ale mimo wszystko był ciekawy jej reakcji.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Stromy Klif Czw 08 Sie 2019, 17:22

Blake nie widziała, a być może po prostu nie chciała widzieć w Chrisie tego zwątpienia we własne draństwo. Kreował swoją osobę na obojętną i nieczułą, szukającą jedynie przyjemności w życiu, a ona ani myślała doszukiwać się w nim cech, których sam nie chciał jej pokazać. Znała doskonale strategię, której używał. Przecież Simmons również zakładała maski na twarz, czasem bardziej, czasem mniej prawdziwe. Po co przeszkadzać komuś w byciu tym, kim chciał być w danym momencie. Dlatego też Blake grała z Daviesem w tę grę, ani przez chwilę nie próbując analizować tego jak bliska bądź daleka prawdy była. W związku z tym nie pozostawało jej nic innego jak tylko przyznać ze wzruszeniem ramion, że draństwa nie można wyleczyć. Przecież sama chorowała na dokładnie tę samą chorobę.
- Udam, że nie zauważyłam tej chłopięcej radości w twoich oczach, Davies - zaśmiała się widząc jego nieskrywane zadowolenie. Przesadzała z tą radością, jednak lubiła się z nim przekomarzać. Kiedy po wyborze wyzwania usłyszała swoje zadanie przewróciła malowniczo oczami.
- Naprawdę? Zjeść ziemię? Ile ty masz lat? - spytała z rozbawieniem pochylając się do niego i patrząc mu z bliska w oczy. Prawda była taka, że nie miała oporów przed wykonaniem jego zadania. Ileż to razy podczas misji czy treningów gryźli piach, dosłownie, ze zmęczenia? Ile razy zdarzało jej się wylądować w błocie lub w innych niesprzyjających miejscach? Nie była w stanie zliczyć.
Usiadła po turecku przodem do Chrisa patrząc na niego wyzywająco.
- Liczę, że następnym razem dasz mi jakieś dojrzalsze zadanie, Chrissy - odparła tylko po czym zanurzyła palec w mokrej glebie na której siedzieli i wsunęła go do ust nie spuszczając wzroku z Daviesa. Kiedy oblizała lekko brudny palec uniosła prowokacyjnie brew do góry. Liczyło się? Liczyło. A do tego wyglądało efektownie. Zaraz potem sięgnęła po burbon i przepłukała nim usta. Pierwszy łyk wypluła. Dwa kolejne oczywiście połknęła.
Zakręciła butelką, lekko, tak żeby obróciła się dwa razy i wskazała na herosa siedzącego przed nią.
- Co wybierasz, przystojniaku? - spytała niewinnie.
Christopher Davies
Christopher Davies
Re: Stromy Klif Nie 11 Sie 2019, 23:57

Byli tak podobni, że było to aż niepokojące. Zarówno on jak i ona nie analizowali się w takim stopniu, żeby szukać u siebie więcej niż sobie pokazują. Wiadomo, że w pewnym momencie ich maski trochę spadały, gdy spędzali ze sobą więcej czasu.
Znali się dość dobrze, ale nadal ukrywali przed sobą te dobre strony, które mogłyby sugerować, że są "wrażliwi". W jakimś stopniu przynajmniej.
- Wiesz jak jest, podobno mężczyźni nigdy w pełni nie dorastają - zaśmiał się i wzruszył ramionami. Wypił alkohol, spędzał z nią czas, więc na pewno nie będzie obrażał się czy obruszał o takie pierdoły. zwłaszcza, że znał jej strategię droczenia, bo przecież sam robił podobnie. Na jej reakcję zaśmiał się jeszcze głośniej i weselej.
- Właściwe pytanie to "na ile lat się czujesz" - zaśmiał się, bo niestety był coraz starszy. I o ile jeszcze mu to jakoś specjalnie nie przeszkadzało, bo wyglądał młodo, a ponadto czuł się młodo. Nie było tragedii, dopóki nie zacznie mu się zwalniać refleks. Ale wtedy szybko umrze i nie będzie większego problemu. Potwory nie pozwolą mu się zestarzeć w spokoju, ale przynajmniej umrze z godnością - walcząc ze złem.
- Nie licz na to - wzruszył ramionami ze złośliwym uśmieszkiem. Musiał się z nią podroczyć, ale pierwsza runda była rozgrzewką. Poza tym był ciekawy czy podoła. Podniósł brwi, gdy zrobiła to w takim seksownym stylu.
- Przyznam, że wybrnęłaś z tego z klasą - powiedział jeszcze, bo nawet nie spodziewał się, że ten mały pokaz tak mu się spodoba. Ale wyraźnie go prowokowała.
- Lubię wyzwania - odpowiedział jej z pewnością siebie. Nie wiedział co wymyśli, ale spodziewał się czegoś mało przyjemnego, czyli rewanżu za ziemię. Nie chciał jednak od tego uciekać. Wypił trochę alkoholu i zaczął się obawiać, że niedługo im zabraknie. No, może nie tak niedługo, ale już miał wizję pustej butelki.
Blake Simmons
Blake Simmons
Re: Stromy Klif Pon 12 Sie 2019, 13:04

Blake uniosła nieco brwi do góry i wydęła usta w wyrazie, który chcąc nie chcąc mógł jedynie potwierdzać słowa Christophera odnośnie tego, jak to mężczyźni wolno dorastają. Zaraz jednak wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się znacząco.
- Najgorsze jest, że właśnie to lubię w was najbardziej.
Brunetka nie miała nic przeciwko wygłupom. Nie lubiła przesadnie dziecinnych mężczyzn, ale ta drobna niedojrzałość widoczna u Chrisa była zaraźliwa, zabawna i sprawiała że miło się z nim spędzało czas. Poważni faceci bywali koszmarnie nudni, poza tym sama Simmons również potrafiła być infantylna, co było kolejnym podobieństwem pomiędzy nią, a synem Ullra. Może faktycznie ich ilość była lekko przerażająca.
Przyglądając się jak Davies reaguje na jej zaczepki, doszła do wniosku, że lubiła patrzeć jak mężczyzna się śmieje. Był to dźwięk przyjemny dla ucha, a widok pozostawał całkiem urokliwy. Dzięki temu często łapała się na spontanicznym uśmiechu. Irytowało ją, że nie potrafiła nad tym zapanować, ale poza tym jednym szczegółem takie sytuacje bywały całkiem przyjemne.
Reakcja Chrisa na sposób w jaki wykonała swoje zadanie dała jej sporo satysfakcji. Flirt z herosem był przyjemną rozrywką i dzięki temu, że bardzo dobrze się rozumieli, przychodził jej z dziwną lekkością.
- A dziękuję – odpowiedziała mu z błyskiem w oku. Blake bywała bezwstydna i pozbawiona skromności, jednak zdecydowanie nie można było jej odmówić klasy.
Simmons spodziewała się, że Chris wybierze wyzwanie i miała na tę okazję jedno przygotowane w planach. Zjedzenie ziemi można było uznać za uwłaczające zadanie, dlatego nie miała zamiaru traktować swojego towarzysza ulgowo.
Wstała i podeszła do najbliższego drzewa, obejmując je jedną ręką.
- Oto miłość twojego życia. – Oparła się skronią o korę, w bardzo czułym geście i spojrzała na Chrisa z diabelskim uśmiechem. – Musisz ją pocałować jakby to był wasz pierwszy pocałunek.
Nie miała zamiaru się ruszać z miejsca przy drzewie. Chciała być tuż obok, kiedy Davies będzie wykonywał jej wyzwanie, zupełnie jakby faktycznie miała zamiar zobaczyć pocałunek świeżych kochanków.
Christopher Davies
Christopher Davies
Re: Stromy Klif Pon 12 Sie 2019, 22:42

- Chyba najlepsze - poprawił ją z rozbawieniem. Wiadomo, że nadmierna infantylność nie była atrakcyjna, a wręcz odpychająca momentami. Tyczyło się to oczywiście obu płci. Natomiast Chris zawsze uważał, że odpowiednia dawka dziecinności w dorosłym życiu pozwala nie zwariować. Gdyby on od czasu do czasu się się nie rozerwał (i to niekoniecznie w dojrzały sposób) to chyba skończyłby jako morderca albo psychopata.
Cóż, szczerze mówiąc Chris rzadko się śmiał. Nie miał ku temu okazji, bo zwykle przebywał na treningu. Jedynie kiedy miał okazję się wyszumieć to właśnie wieczorami przy alkoholu. Najlepiej jeśli spędzał czas w towarzystwie, wtedy nie dawał się tak szybko swojej nostalgii. I w zasadzie towarzystwo Blake było jedną z lepszych opcji, które miał, dlatego często i chętnie korzystał z jej czasu i chęci do wspólnych wypadów.
I w zasadzie to on również lubił ten widok, gdy dziewczyna się uśmiechała lub wręcz śmiała. Ich flirty również sprawiały mu dużo przyjemności, więc tym chętniej się im oddawał.
- Do usług- mruknął jeszcze, po czym wysłuchał zadania, które mu wyznaczyła. Parsknął śmiechem, gdy wskazała mu drzewo i pokręcił z niedowierzaniem głową. Ale czy wykona zadanie?
Oczywiście, że tak. Podniósł się z miejsca i podszedł do wyznaczonego celu i zmierzył go wzrokiem jak jakąś laskę, którą chce poderwać.
- Jesteś bezwzględna - mruknął jeszcze do Blake, chociaż nie miał większych oporów. Niemniej on i "miłość życia" brzmiało bardzo dziwnie, bo wcale do siebie nie pasowało.
Spojrzał na drzewo, po czym dotknął korę zmysłowo palcem.
- Cześć mała, całujesz się na pierwszej randce? - zapytał drzewo i podniósł sugestywnie brwi.
I powoli zbliżał swoją twarz do kory i choć nie były to zachęcające okoliczności to jednak pocałował drzewo - delikatnie, a jego usta ledwo musnęły powierzchnię kory. Potem odwrócił się do Blake z cwanym uśmieszkiem.
- Pierwsze pocałunki są najbardziej delikatne i niewinne ze wszystkich innych - wzruszył ramionami i wrócił na miejsce. Zadanie wykonał, ale znalazł sprytny sposób na delikatne obejście "zasad".
- Co wybierasz? - zapytał po zakręceniu butelką.
Sponsored content
Re: Stromy Klif

Stromy Klif
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
Similar topics
-
» Stromy klif



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: