Początkowo nie zwracali na siebie uwagi. Różnica wieku, charakterów, a także członkostwo w przeciwnych sobie drużynach sprawiły, że nie mieli nawet okazji, żeby dłużej ze sobą porozmawiać. Sytuacja zmieniła się około półtora roku temu, kiedy to Matt przesadził z treningiem i nieźle pokiereszowany trafił na Camerona. Syn Asklepiosa bez problemu doprowadził go do stanu używalności, a od słowa do słowa przeszli na temat jedzenia (bo kto nie lubi rozmawiać o jedzeniu?). Ainsworth obiecał mu w ramach podziękowania, że zaprosi go na pizzę własnej roboty, a że Black nie chciał przyjść z pustymi rękami, zabrał ze sobą planszówki. To właśnie wtedy okazało się, że wbrew pozorom mają ze sobą wiele wspólnego i dobrze spędza im się razem czas. Do samego rana grali nie tylko w planszówki, ale i komputerowe rpg, a wspólne spotkania przy nich, a także przy piwie, pizzy czy innych różnych pysznościach stały się w końcu stałym punktem ich obozowego tygodnia. Co prawda nieraz zmęczony szpitalną rutyną Cameron zasypiał z kawałkiem pizzy w ręku, a wyczerpany treningami Matt urywał zdanie w pół słowa, ale nie miało to większego znaczenia. Dogadywali się bowiem naprawdę dobrze i ich kumpelska relacja stosunkowo szybko przerodziła się w przyjaźń z prawdziwego zdarzenia. Obaj nie mieli w końcu łatwego dzieciństwa, więc doskonale rozumieli jak wygląda bycie outsiderem. Nadto ten kontrast osobowości, który niegdyś wydawał się przeszkodą, okazał się tak naprawdę zbawieniem i spoił ich relację w kompletną całość. Matthew jako ten bardziej rozrywkowy i energiczny typ stara się nieraz Blacka trochę rozerwać, a podczas wspólnych treningów wzbudzić w nim jakąś nutkę agresji, żeby wykrzesać z niego jak najwięcej. Natomiast Cameron pełni rolę swego rodzaju głosu rozsądku, powstrzymując Ainswortha od nazbyt szalonych pomysłów, a także hamując przed ewentualnymi napadami agresji - choćby poprzez odciągnięcie go od działającego na niego jak czerwona płachta na byka bodźca.
Efrosyni Oneiros
Kiedy byli nastolatkami, Matt stał się jej pierwszym obiektem westchnień, z czego niespecjalnie zdawał sobie sprawę. Nie do końca świadomie zabawił się jej uczuciami, ale że niełatwo było mu się przyznać do błędu i przeprosić, ostatecznie wszystko skończyło się na burzliwej kłótni. Gdyby nie to, pewnie dogadywaliby się nieźle, ale życie ułożyło się tak, a nie inaczej, i dziewczyna ma do niego pewien uraz. Poza tym nienawidzi, kiedy Ainsworth zwraca się do niej per Efro, a nie oszukujmy się: zwykle to robi, jako że imię panny Oneiros jest zdecydowanie za długie. Gdy zachodzi taka konieczność, potrafią odrzucić na bok negatywne emocje i skoncentrować się na współpracy, ale raczej oboje wolą nie spędzać w swoim towarzystwie więcej czasu niż potrzeba, bo robi się niezbyt przyjemnie i mało komfortowo.
Folklore Galichet
Niecałe trzy lata temu Matthew podczas nieudanej misji stracił towarzyszkę i ukochaną. Connie, córka Eola spłonęła w pożarze, a chłopak obwiniał siebie o jej śmierć, co odbiło się na jego psychice i sukcesywnie ciągnęło go w dół. Za dużo alkoholu. Chłopak próbował tłumaczyć się tym, że jak osiągnie dno, to łatwiej będzie mu się od niego odbić, ale chyba sam w to nie wierzył. Galichet zachował się w tej sytuacji nie tylko jak odpowiedzialny kapitan drużyny, ale i dobry kumpel. Każdego ranka wyciągał go z wyra i dawał mu porządny wycisk, przez co Ainsworth niekiedy miał ochotę naprawdę zatłuc tego dupka. Ba, ostatecznie nawet wcielił ten plan w życie i przywalił mu w twarz, ale chyba nie do końca spodziewał się tego, co nastąpiło. Folklore najpewniej celowo nie bronił się przed ciosem, ale zadał mu wtedy to jedno ważne pytanie, po którym Matt zdał sobie sprawę z tego, że zamiast się pieklić, powinien mu raczej podziękować. Oczywiście byłoby to zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Zamiast tego oszołomiony sam także dostał po pysku, ale nie ukrywa tego, że jest Folkowi za to wsparcie wdzięczny. Ponadto kapitan drużyny Dionizosa jest jedną z niewielu osób, którą syn Aresa naprawdę szanuje, a po tym jak lepiej go poznał, nie ma nawet nic przeciwko poddawaniu się jego rozsądnemu dowodzeniu.
Jasmine Kerr
do uzupełnienia
Lara Doherty
Spokojny, nieco jeszcze zagubiony w obozie, ale arogancki chłopiec i humorzasta, impulsywna dziewucha. Z tego nie mogło wyjść nic dobrego. Szczególnie, kiedy okazało się, że tuż na początku swojego miesięcznego treningu Matthew został oddelegowany do Lary, by ta nauczała go prawidłowego posługiwania się mieczem. Nie oszukujmy się, Ainsworth już jako dziesięciolatek odczuwał coś, co można by nazwać męską dumą, i niekoniecznie mógł znieść fakt, że dyrygować ma nim starsza koleżanka. Co gorsza, koleżanka znacznie lepsza i bardziej doświadczona w boju niż on. Trening Doherty z rekrutem zakończył się ostrą wymianą zdań i krwawą jatką, po której Matt trafił na dobrych parę dni do obozowego skrzydła szpitalnego. Nic dziwnego, w końcu trafiło na siebie dwoje potomków samego boga wojny. Od tamtego czasu, kiedy tylko obok siebie przechodzili, łypali na siebie złowrogimi spojrzeniami. Na skutek tego incydentu któryś z kapitanów nakazał Ainsworthowi trening z innymi herosami, a Lara mogła obserwować jak szybko ten młokos rozwija się na tle innych. Tyle że wtedy nie wierzyła chyba jeszcze, że po którymś zwycięskim pojedynku Matthew zostanie uznany przez jej ojca. Chłopak szybko jednak nadrabiał zaległości, a jako że oboje trafili do przeciwnych sobie drużyn, zawiązała się pomiędzy nimi pewna nić rywalizacji. Ostatecznie po paru miesiącach, po jednej z bitew o sztandar, podali sobie ręce, chwaląc wzajemnie swoje sprytne zagrywki i postanowili, że będą trenowali razem. W końcu dobrze było poznać swojego wroga, czyż nie? Poza tym… okazało się, że chociaż wiele cech charakteru ich różni, to jako dzieci Aresa mają też ze sobą wiele wspólnego. No i przede wszystkim są rodziną. I chociaż żadne z nich nie powie otwarcie, że kochają się jak rodzeństwo (a już szczególnie Matthew, który nadal ubolewa, że jego siostra musi być tą starszą), to w rzeczywistości potrafią dobrze się dogadać i walczyć ramię w ramię u swojego boku. Mogą udawać, że są jak pies z kotem, posprzeczać czy poprzepychać się od czasu do czasu, ale gdyby tylko zaszła taka konieczność, jedno za drugim wskoczyłoby w ogień.
Pandora Morozov
Nie mógłby nie lubić osoby, która tak jak on ma alergię na komedie romantyczne i uwielbia rockową muzykę, a przy tym samego Mansona. Jeśli dodać do tego wzajemne zasypywanie się ciekawostkami ze świata, które każdy inny heros ma najpewniej w głębokim poważaniu, to dostajemy zadatki na naprawdę zażyłą relację. Podobne poczcie humoru, wspólne docinki... to wszystko pięknie się zgrywa, choć niekiedy któremuś z tego duetu zdarza się nieco przegiąć, a że charaktery oboje mają dość silne, to i czasem dojdzie między nimi do jakiegoś spięcia. Szczególnie zważając na to, że Pandora lubi do takich bójek prowokować, a syn Aresa niespecjalnie broni się przed tego rodzaju konfrontacją. Czego by jednak nie powiedzieć, zdecydowanie częściej wspólnie się upijają, raczą dobrą muzyką, wrzucają na ludzi, których nie lubią czy grają w pokera (chociaż to ostatnie, patrząc na umiejętności Morozov, raczej nie jest dobrym pomysłem) niżeli drą koty, więc nie można chyba na nich AŻ tak narzekać.
Pandora Reyes
do uzupełnienia
Violet Blythe
Łączy ich wspólna pasja do brzdąkania rockowych kawałków na gitarach i do napełniania niezwykle szybko opróżniających się szklanic czy kufli, a to już wystarczająca baza do solidnej, przyjacielskiej relacji. Jeśli dodać do tego szczyptę nienawiści do podobnych rzeczy jak chociażby lukrecja czy rodzynki, wychodzi z tego naprawdę mieszanka wybuchowa. Nic dziwnego, że tych dwoje uwielbia spędzać ze sobą czas. Uderzające do głowy procenty sprawiły nawet, że jakiś czas temu wdali się w (nie)winny romans. Ostatecznie stwierdzili jednak, że nie ma co komplikować ich wcześniej prostej i beztroskiej relacji, bo szkoda byłoby zniszczyć podwaliny tak wspaniałej przyjaźni. Żarliwe wspomnienia jednak pozostały, więc Matthew skłamałby mówiąc, że nie kusi go powrót do tych poalkoholowych uniesień. Niełatwo się w końcu zahamować przy kimś, przy kim czujesz się dobrze i możesz być sobą... Na razie ta sztuka wychodzi mu całkiem nieźle, choć kto wie, co przyniesie przyszłość.
Ostatnio zmieniony przez Matthew Ainsworth dnia Sro 27 Lut 2019, 22:52, w całości zmieniany 18 razy
Lara Doherty
Re: Matthew Ainsworth Nie 17 Lut 2019, 18:48
Przychodzę po coś. Prawdopodobnie jakiś pozytyw, bo w końcu rodzina. Ale z racji tego, że uciekłeś od siostry do #TeamDionizos to ty wymyślasz :lol!:
Matthew Ainsworth
Re: Matthew Ainsworth Nie 17 Lut 2019, 19:37
No to Lara... taka luźna propozycja:
Spokojny, nieco jeszcze zagubiony w obozie, ale arogancki chłopiec i humorzasta, impulsywna dziewucha. Z tego nie mogło wyjść nic dobrego. Szczególnie, kiedy okazało się, że tuż na początku swojego miesięcznego treningu Matthew został oddelegowany do Lary, by ta nauczała go prawidłowego posługiwania się mieczem. Nie oszukujmy się, Ainsworth już jako dziesięciolatek odczuwał coś, co można by nazwać męską dumą, i niekoniecznie mógł znieść fakt, że dyrygować ma nim starsza koleżanka. Co gorsza, koleżanka znacznie lepsza i bardziej doświadczona w boju niż on. Trening Doherty z rekrutem zakończył się ostrą wymianą zdań i krwawą jatką, po której Matt trafił na dobrych parę dni do obozowego skrzydła szpitalnego. Nic dziwnego, w końcu trafiło na siebie dwoje potomków samego boga wojny. Od tamtego czasu, kiedy tylko obok siebie przechodzili, łypali na siebie złowrogimi spojrzeniami. Na skutek tego incydentu któryś z kapitanów nakazał Ainsworthowi trening z innymi herosami, a Lara mogła obserwować jak szybko ten młokos rozwija się na tle innych. Tyle że wtedy nie wierzyła chyba jeszcze, że po którymś zwycięskim pojedynku Matthew zostanie uznany przez jej ojca. Chłopak szybko jednak nadrabiał zaległości, a jako że oboje trafili do przeciwnych sobie drużyn, zawiązała się pomiędzy nimi pewna nić rywalizacji. Ostatecznie po paru miesiącach, po jednej z bitew o sztandar, podali sobie ręce, chwaląc wzajemnie swoje sprytne zagrywki i postanowili, że będą trenowali razem. W końcu dobrze było poznać swojego wroga, czyż nie? Poza tym… okazało się, że chociaż wiele cech charakteru ich różni, to jako dzieci Aresa mają też ze sobą wiele wspólnego. No i przede wszystkim są rodziną. I chociaż żadne z nich nie powie otwarcie, że kochają się jak rodzeństwo (a już szczególnie Matthew, który nadal ubolewa, że jego siostra musi być tą starszą), to w rzeczywistości potrafią dobrze się dogadać i walczyć ramię w ramię u swojego boku. Mogą udawać, że są jak pies z kotem, posprzeczać czy poprzepychać się od czasu do czasu, ale gdyby tylko zaszła taka konieczność, jedno za drugim wskoczyłoby w ogień.
Lara Doherty
Re: Matthew Ainsworth Nie 17 Lut 2019, 19:58
Muszę powiedzieć, że ta koncepcja bardzo mi się podoba. Wpisze u siebie jakoś niedługo :x