M yszkowanie w obozowej kuchni o drugiej w nocy nie należało do aktywności, do których herosi byli jakoś szczególnie zachęcani przez swoich dowódców. A już, zwłaszcza gdy nie należało się do oficjalnej części personelu i miało się znikome pojęcie o gotowaniu. Przecież tyle rzeczy mogło pójść nie tak, gdy taka osoba buszowała sama wśród sprzętów, których nie potrafi używać! Savio nie miał jednak żadnych oporów, aby zakradać się do tej części pawilonu jadalnego. Bywał w niej już wielokrotnie o dużo dziwniejszych porach i doskonale wiedział, że szanse na spotkanie drugiej żywej duszy były naprawdę małe. Kucharze już dawno udali się na upragniony spoczynek. Wyglądam jak siedem nieszczęść. Albo i jeszcze gorzej, pomyślał Włoch, przyglądając się swojemu odbiciu w pękniętym lustrze, zawieszonym na ścianie. W sumie to jego stwierdzenie nosiło w sobie sporo znamion prawdy. Wprawdzie nie było aż tak tragicznie, ale dobrze też raczej nie. Sterczące na wszystkie strony włosy i przekrwione od braku snu oczy, pod którymi na dodatek pojawiły się już małe worki, na pewno nie wpływały pozytywnie na jego prezencję. Nie mówiąc już o dosyć niestandardowym jak na niego stroju, czyli komplecie ciemno-zielonych dresów i trampkach. Okej, może buty jeszcze były w jego stylu, ale cała reszta? Totalnie nie on. Gdyby ktoś go teraz zobaczył, to pewnie byłby w lekkim szoku, bo zazwyczaj nawet podczas krótkich wyjść chłopaczyna przykładał dosyć dużą wagę do tego, w co był ubrany. A teraz? Teraz miał to gdzieś. Był zbyt zmęczony, żeby się zastanawiać, którą koszulę powinien założyć do których spodni. Źródłem jego problemów było zlecenie, które przyjął od półbogów zarządzających archiwum. A on widząc, jak wymęczeni są, zdecydował się im pomóc. Czy żałował? Bardzo żałował. Przed południem zostało mu dostarczone wielkie i nieporęczne pudło pełne starych raportów nordyckich drużyn, które miał za zadanie przejrzeć w poszukiwaniu błędów i przepisać na nowo. Wszystko musiała być dopieszczone na ewentualną kontrolę, która nawet nie wiadomo czy miała się odbyć. Zdaniem co bardziej doświadczonych stażem obozowiczów wizytacje można było włożyć między bajki, chyba że kapitanowie nagle potrzebowali dostępu do starych akt. Heros w życiu by nie podejrzewał, że spędzi przykuty do własnego biurka praktycznie cały dzień. Te dokumenty były w opłakanym stanie! Poniszczone, trzymane w złych warunkach... Na domiar złego mnóstwo osób pisało jak kura pazurem i trudno było rozczytać ich wypociny. Może zamiast kolejnego grupowego treningu na arenie wypadałoby zorganizować obowiązkowe warsztaty z pisania. Na pewno ułatwiłoby to pracę archiwistom. Dlatego właśnie Savio wybrał się na ten krótki spacer do kuchni. Kiedy już wreszcie położył się do łóżka, naszła go ochota na coś słodkiego. Musiał sobie jakoś odbić te godziny harówki, więc umył się i opuścił swoje mieszkanie. Trzeba było jakoś sobie odbić te godziny harówki! – Aha! Mam cię! – zawołał ściszonym głosem piwnooki, wyciągając z jednej z szuflad nietknięte przez nikogo prostokątne opakowanie wypełnione po brzegi maślanymi ciasteczkami. Czyli jednak dobrze skojarzył, że ktoś je tutaj ostatnio piekł! Któregoś dnia wydawało mu się, że podczas obiadu do jego nozdrzy dotarł niepowtarzalny zapach tych wspaniałych wyrobów. Trafił w samą dziesiątkę. Teraz zrobi sobie jeszcze tylko ciepło kakao, spałaszuje pół pudełka i będzie mógł wrócić do siebie, rozkoszując się błogością, która rozejdzie się po jego ciele, gdy endorfiny zaczną się uwalniać w organizmie. W końcu jedzenie to szczęście, nie?
Rochelle Lacroix
Re: Kuchnia Sob 25 Maj 2019, 23:11
/Dwójeczka/
Oprócz tego, że Rochelle cały czas zajęta była treningiem. Jak nie samej to z kimś, to jej hobby było gotowanie. Kucharze w oborze byli zadowoleni, że mają pomoc. Od pewnego czasu to często zastępowała ich. Dania Lacroix bardzo smakowały obozowiczom. Jednakże to był sekret i nikt nie widział Rudzinki pomagającej. Ostatnio zrobiła maślane ciasteczka. Najlepszą porą do pieczenia dla dziewczyny była noc albo taka godzina co herosi się tutaj nie zapuszczają. Już pi cichaczu się zakradła do kuchni by zacząć swoją "magiczną" pracę. Jednakże okazało się, że nie jest sama. Czy wystraszyć tego gościa? Bardzo ją korciło. - A co tu się wyprawia? - zapytała stanowczym głosem. Rudzinka zrobiła przy tym srogą minę. Wyrażała też to: "przyłapałam cię". Czekała na jakiś odzew chłopaka. - Nic nie powiem, jak się podzielisz - odrzekła. Przypatrywała mu się uważnie. A to głodomorek, nikt o takiej mordeczej godzinie nie je słodyczy.
Savio E. Kallabrio-Scarco
Re: Kuchnia Nie 26 Maj 2019, 00:56
Gdzie może być to cholerne kakao, zastanawiał się Savio, przetrząsając kolejne szafki w poszukiwaniu wielkiego szklanego słoja z uroczym niedźwiedziem w granatowym kubraczku na etykiecie. Był do tego stopnia zaaferowany poszukiwaniami, że nawet nie zwrócił uwagi na odgłosy cichych kroków dochodzących z korytarza. W końcu, jakie były szanse na to, że akurat tego dnia, o tej godzinie komuś oprócz niego się zachciało skorzystać z obozowej kuchni? Cóż, najwyraźniej całkiem wysokie. O nieoczekiwanym pojawieniu się intruza, chłopak zorientował się, dopiero gdy do jego uszu dotarło pytanie nieznajomej. Które swoją drogą lekko go wystraszyło. – Porca Mierda! – krzyknął zaskoczony i odwrócił się na pięcie w stronę czerwonowłosej heroiny. Co ona tutaj robiła? Jak się tutaj znalazła? Kim w ogóle była? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Chociaż im dłużej przyglądał się niepozornej kobiecie tym więcej fragmentów układanki łączyło się w jakąś sensowną całość. Przecież on ją doskonale kojarzył! Widywał ją wielokrotnie podczas różnego rodzaju zbiórek obozowych czy nawet zwykłych posiłków i treningów. Należała do drużyny Dionizosa, co było dosyć łatwe do zapamiętania, biorąc pod uwagę, że kolor jej włosów był także barwą jej zespołu. Wyróżniała się przez to w tłumie jeszcze bardziej niż on swoim wzrostem. Trudno było jej nie zauważyć. – Eee, nie? – odmówił z niedowierzaniem wypisanym na twarzy, przyciskając do piersi pudełko z ciastkami. Nie miał nawet zamiaru tłumaczyć się jej ze swojej motywacji. Jedyne co powstrzymywało go przed opuszczeniem bez słowa tego pomieszczenia, była niepokojąca myśl z tyłu głowy, że ona naprawdę mogła narobić mu problemów. Nie znali się, więc nie czuła do niego sympatii. Nie pochodzili z tej samej dzielnicy, więc nawet nie musieli być jakoś specjalnie lojalni względem siebie. Gdyby naprawdę się postarała, to mogłaby wywołać mały chaos, który pomimo tego, że nie namieszałby w jego życiu, bo kuchnia nie była w żaden sposób zamknięta, to zirytowałby parę osób. Na przykład jego Panią Kapitan. – Poza tym twoja ukryta między słowami groźba jest bezsensowna. Drzwi były otwarte od początku – poinformował ją, wracając do przeszukiwania szafek. Gdy otworzył drzwiczki jednej z nich, jego oczom ukazało się kakao. W końcu! Teraz miał, chociaż kartę przetargową. – Ja stąd nie wyjdę bez napicia się czegoś. Więc o ile nie masz zamiaru wylecieć stąd z krzykiem i zrywać w środku nocy aż dwóch kapitanów to mogę zrobić dodatkowy kubek – powiedział powoli i wyraźnie, otwierając lodówkę i wyciągając z niej mleko. – I tak ty wyjdziesz na tym gorzej ode mnie, więc jeśli tu zostaniesz to przynajmniej się załapiesz na kakao.
Rochelle Lacroix
Re: Kuchnia Sob 01 Cze 2019, 14:59
Tak naprawdę każdy mógł wejść do kuchni. Jednakże po pierwszej nie o tej porze, a po drugie zawsze pod czujnym okiem kucharzy. Owe osoby nie chciały by obozowicze zrobiły im jakiś bajzel a nawet syf. Jeszcze chłopak nie chciał się podzielić ciastkami. A to niedobry, chociaż by jedno dał. Ciekawa co by chłopak powiedział na to jakby dowiedział się, że to Rochelle upiekła ciasteczka. - Z tego co wiem kucharza nie byli by zadowoleni gdybyś zostawił po sobie nieporządek - stwierdziła. Ruda przypomniała sobie jak osoby tutaj pracujące żaliły się na tą pracę. - A po co mam krzyczeć? To nie w moim stylu. Poza tym mój kapitan wie, że pomagam w kuchni, a tak na marginesie te ciasteczka ja piekłam - odrzekła. Chłopak haka na nią nie miał. Jej kapitan wiedział, że Rochelle nie raz nie może spać to tutaj przychodzi i albo picze coś dobrego albo robi kanapki na śniadanie. - Oczywiście, że zostane na kakao, a w ogóle smakują Ci ciastka? - zapytała. Podeszła bliżej nieznajomego. Miała zamiar wyprostować to złe wrażenie. - Po prostu nie spodziewałam się, że ktoś tutaj może myszkować o tej porze w kuchni. Wybacz jeśli źle się poczułeś. Nie chciałam by ktoś mnie widział, że chce upiec jeszcze ciastka, zrobić sok i inne rzeczy by pomóc kucharzą. Jestem Rochelle, a Ty? - zapytała. Usiadła przy stole i patrzyła na chłopaka. - Bardzo lubię gotować, to jakby moje hobby, a Ty masz jakieś? - pytała.
Savio E. Kallabrio-Scarco
Re: Kuchnia Nie 09 Cze 2019, 19:37
Rochelle miała pewne prawo tego nie wiedzieć, ale Savio praktycznie należał do stałego personelu kuchennego w ostatnich tygodniach, przez uczestnictwo w zajęciach z gotowania, które z lekcjami miały jednak niewiele wspólnego i wiązały się głównie z przymusową pracą w tym pełnym sprzętów pomieszczeniu. Nauka przez praktykę, czy coś w tym stylu. W ten sposób najszybciej się czegoś nauczycie, mówili. A potem okazywało się, że nawet tak prostą czynność, jak zrobienie kanapek dało się zepsuć i trzeba było opóźniać przez to całe śniadanie. Więc nawet pomimo dosyć nikłych umiejętności, wciąż przysługiwały mu te same uprawnienia co reszcie oficjalnych pracowników. – Akurat sprzątanie mi całkiem nieźle wychodzi – odparł, przystępując do przygotowywania kakao. Chłopak przez dłuższą chwilę się nie odzywał, analizując kolejno po sobie następujące wypowiedzi Rochelle. Był nieco skonfundowany, bo dosłownie co chwilę była na niego zrzucana kolejna mała bomba z informacjami. Tutaj, że to ona upiekła ciasteczka. Tam, że jej kapitan wie o jej pomocy w kuchni. Zdradziła jeszcze swoje plany co do dzisiejszej nocy i się przedstawiła. Na Zeusa, ze wszystkich obozowiczów musiał trafić na kogoś, kto był otwarty i miły niemal do przesady. Sam preferował nie zdradzać za dużo na swój temat na początku znajomości, zwłaszcza jeśli takowa nie trwała dłużej niż pięć minut, jak w tym przypadku. – Savio – zdradził w końcu z ociąganiem. – A ciastek jeszcze nie próbowałem, więc jeszcze chwilę poczekam z poznaniem własnej opinii na ich temat. Miał szczerą nadzieję, że to spotkanie nie wyssie z niego resztek sił życiowych, jakie posiadał w tej chwili, ponieważ chciał jeszcze się doczołgać o własnych siłach do łóżka, a z doświadczenia wiedział, że nawet krótka, acz intensywna rozmowa z osobą, która lubi sobie pogadać, potrafi go nieźle wymęczyć. A na taką osobę właśnie wyglądała członkini drużyny Dionizosa. Będzie dobrze, pomyślał, zalewając kakao mlekiem, a po chwili stawiając dwa kubki na stole. Przecież we własnej drużynie masz osoby, które potrafią się przywitać i w ciągu parunastu sekund skrócić ci cały swój ostatni tydzień. Tutaj nie może być gorzej... – Każdy jakieś ma – powiedział wymijająco, nie mając w planach zdradzać obcej dziewczynie swoich zainteresowań. Jego bliscy znajomi nie byli świadomi niektórych jego predyspozycji, nie mówiąc o kimś, kogo ledwo kojarzył. – Ale biorąc pod uwagę moją obecność tutaj, można by zgadywać, że lubię jeść. Chyba. To też swojego rodzaju hobby, jeśli ma się wyrafinowane podniebienie.
Rochelle Lacroix
Re: Kuchnia Pon 10 Cze 2019, 20:20
Fakt niezaprzeczalny, że nie raz Rochelle lubiła sobie pogadać. Dziś jakoś miała dobry humor. W sumie zawdzięczała to Rouge, przywódcy gangu wiewiórek. Tą akcję z Ian'em będzie pamiętać do końca życia. Czernowowłosa stwierdziła w myślach, że o tak morderczej godzinie jej towarzysz nie zapamięta tych informqcji co mu podała. - Miło Cię poznać Savio - przyznała. Później słucha co tam ma do powiedzenia owy mężczyzna. Z cierpliwością czekała na to kakao. W sumie znudziło jej się to gadanie, bo Savio jakby nie miał zamiaru oczestniczyć w konwersacji. Dziewczynq po prostu przeczesała swoje długie włosy i zebrała w kucyk. Zapadła chwila ciszy, a później się odezwała: - Długo tutaj już jesteś Savio? Czekała na jego odpowiedź. Jeśli nie będzie chciał to posiedzą w milczeniu.
Savio E. Kallabrio-Scarco
Re: Kuchnia Czw 13 Cze 2019, 00:21
Cóż, dla Savio w jego obecnym stanie będzie wystarczająco wielkim osiągnięciem, jeśli w ogóle będzie pamiętał, że opuścił własne mieszkanie, nie mówiąc już o wizycie w kuchni i spotkaniu w niej kogoś. - Wzajemnie? Tak myślę? - powiedział, marszcząc przy tym brwi. Heros westchnął cicho, zastanawiając się jak długo uda mu się podtrzymywać w miarę normalną dyskusję z Rochelle, zanim ze zmęczenia nie zamknie się ostatecznie w sobie i nie będzie siedział cicho. - A długo, długo. Około czternaście lat - odparł, rozkoszując się smakiem chwilę temu zrobionego kakao. Słysząc własne słowa, skrzywił się lekko. Zazwyczaj nie poświęcał tego typu myślom jakoś wyjątkowo dużo czasu, ale właśnie uświadomił sobie, że spędził w Obozie Herosów położonym w Ameryce więcej czasu niż w rodzinnym Otranto, z którym czuł się dużo bardziej związany niż ze Stanami Zjednoczonymi. Czuł się prawdziwym Włochem z krwi i kości, pomimo tego, że opuścił ojczyznę w wieku dziesięciu lat, co nawet dla niego było dużym zaskoczeniem, bo powinien w okresie młodzieńczym wręcz przesiąknąć amerykańskim stylem życia, nawet jeśli większość tego czasu spędzał w obozie na intensywnych treningach i innych tego typu aktywnościach. - A ty? Kiedy tu utknęłaś? - spytał, otwierając w końcu pudełko z ciastkami i podsuwając je z wahaniem czerwonowłosej. - Jednak dam ci spróbować twoich własnych wyrobów. Tylko zostaw coś dla mnie na później.
Rochelle Lacroix
Re: Kuchnia Nie 23 Cze 2019, 21:46
- Nie obawiaj się już przestaje robić przesłuchanie - przyznała. Cicho się roześmiała by jakoś rozładować zaistniałą sytuacje. Zaraz usłyszała od kiedy tu jest i pytanie ile ona spędziła tutaj latek. - Od 18 lat - przyznała. Naprawdę długi miała tutaj staż. Gdy Savio podsunął jej ciasteczka, które wcześniej zrobiła uśmiechnęła się tylko w podziękowaniu. Wzięła tylko jedno i zaraz odsunęła je od siebie. Może trochę była głodna i też chciała spróbować je jak już ostygły, ale też miała zamiar zobaczyć czy jej nowy towarzy umie się dzielić. Jak widać zdał egzamin. - Nie będę Cię męczyć i już posiedzimy sobie w ciszy - przyznała. Może i Rochelle była nadwyraz towarzyska, ale rozumiała to, że o tak morderczej godzinie nie którzy nie chcą gadać, albo też po prostu są... małomówni. Po co kogoś zmuszać jeśli jego zdawkowe odpowiadanie mówi wszystko za siebie. Rudowłosa zaczęła jeść ciastko i pić gorące kakao. Lubiła tak nie raz sobie posiedzieć i nic nie robić. Tak odpoczywała. Przymknęła nie raz swoje zielone oczy. Nie chciała myśleć, że pewnie dzisiaj będzie ciężki dzień. Pewnie znów będzie trenować poza tym może jej się uda coś jeszcze zrobić w kuchni. Na to najbardziej liczyła.