Ostatnio zmieniony przez Admin dnia Sro 20 Lut 2019, 01:30, w całości zmieniany 1 raz
Holly Rodan
Re: Strefa Mieszana - korytarz Nie 17 Lut 2019, 14:17
Okej miała w swym mieszkanku kuchnie, miała gdzie gotować, jednak nawet ona miała dni gdy przychodziła do strefy jadalnej. Ubrana w wygodne ciuchy w tym przypadku dopasowane do ciała dżinsy, czarny tshirt na ramiączkach oraz dżinsową czarną koszulę usiadła przy stoliku. Strefa mieszana. Co prawda miała prawo iść do strefy dla nordyckich półbogów, jednak wybór należał do niej i dziś miała ochotę usiąść tutaj. Zaplotła swe rude włosy w warkocza, którego upieła u góry głowy. Stawiała na wygodę, nie to, żeby nie lubiła sukienek, po prostu w nich trudniej było zadać cios. Chociaż też jeżeli zakładała jakąś to taką, która nie krępowała jej ruchów, a co za tym idzie w , której mogła zadać cios, czy też wykonać obrót. I wcale nie nawiązywała w tym do sytuacji sprzed 10 lat gdy złamała nos chłopakowi bo ten klepnął ją w tyłek, ona po prostu była praktyczna w tej kwestii rzeczy. Sięgnęła po szklankę z sokiem pomarańczowym, a następnie po grzankę. Taka mała zakąska wśród rzeczy, które znajdowały się na jej tacy. Potrafiła sporo zjeść, jednocześnie zachowując dobrą przemianę materii, która prowadziła do szczupłej sylwetki. Grzanki, potem owoce, a w międzyczasie ulubiona owsianka z syropem klonowym i orzechami, a także jajecznica z bekonem oraz pomidorami. Zapewne coś jeszcze dobierze, ale to wzięła na teraz.
Ciche stukanie gdzieś w pokoju obok, pełno myśli w głowie, które nigdzie nas nie zaprowadzą. Czasem wystarczy chwila nieuwagi, by nasze pragnienia wzięły górę nad całym życiem i nie wiemy już nic, co powinniśmy wiedzieć. Lucrecia nie należała do osób, które przejmują się swoimi myślami, bądź marzeniami, dosyć często chodziła z głową w chmurach i wyobrażała sobie historyjki, których być może nie zdoła nawet spełnić. Ale po to właśnie są marzenia, by o nich myśleć i dążyć do ich spełnienia. Nie często się spełniają, ale może to i dobrze? Wtedy musielibyśmy znaleźć sobie inne trudne pragnienia. Blondynka zdecydowanie była rannym ptaszkiem, sądziła, że szkoda dnia na długie spanie, zważając na to jak wszystkie chwilę ulatują. Kolejny raz ubrała jedną z swoich ulubionych sukienek, niebieski kolor był zdecydowanie jej ulubionym, jednak nie pamiętała, kiedy dokładnie przypisała go do swoich "ulubionych rzeczy". Nie upięła włosów, robiła to tylko i wyłącznie wtedy, gdy kładła się spać, bądź przygotowywała się do walk, to jednak był taki mus dla niej, który musiała wytrzymać. Kochała uczucie jak kosmyki włosów swobodnie opadały na jej ramiona, jeszcze lepiej było na zewnątrz, gdy lekki, poranny wiatr bawił się jej włosami. Przypominała sobie wtedy swoją mamę, jak siadała na jej łóżku i gładziła ją po włosach, czekając jednocześnie aż się obudzi. Lu popędziła do strefy mieszanej, sama nie była do końca przekonana dlaczego wybrała akurat te miejsce, może miała nadzieję, że znajdzie tam kogoś ze swoich znajomych, może miała ochotę na rozmowę? Samotność była jej wrogiem, wolała otaczać się ludźmi, niż siedzieć samotnie gdzieś w kącie i myśleć o przeszłości. Przeszła powoli przez próg pomieszczenia i otworzyła szerzej oczy, by rozglądnąć się wokół, a wtedy właśnie zobaczyła Holly, którą śmiało mogła nazwać przyjaciółką. Dziewczyna była starsza od panienki Tello, ale to właśnie ona wiele razy jej pomogła kilka lat wstecz. Blondynka dosyć szybko znalazła się blisko rudowłosej i z promiennym uśmiechem zajrzała na jej talerz, ona zdecydowanie dużo jadła, a po jej figurze wcale nie było tego widać. — Holly! — krzyknęła, stojąc tuż za nią, nie przejmowała się nawet, że ją przestraszy, tak po prostu robiła zawsze i można się było do tego przyzwyczaić. — Dawno cię nie widziałam, czyżbyś mnie unikała? — zapytała, nieco spokojniej i tym razem stanęła już przed dziewczyną, uważnie się jej przyglądając.
Czy ona była marzycielką? Ciężko było to jednoznacznie potwierdzić, czy też temu jednoznacznie zaprzeczyć. Po prostu była swoistą mieszanką dzięki, której była jednocześnie osobą silnie stąpającą po ziemi, jak i taką, która potrafiła oddać się rozmyślaniom, marzeniom. Tym co różniło je był fakt, że jedna miała mnóstwo dziewczęcych rzeczy w szafie, a druga wyznawała raczej zasadę posiadania ubioru praktycznego. Naprawdę ciężko było skopać potwory, w sukience, jednak nie narzekała. Chociaż po każdej takiej akcji, kreacja nadawała się do kosza. Ostatnia chociażby z powodu rozdarć oraz krwi potwora. Niewiele osób wybierało jej towarzystwo, nie, żeby się bali. Po prostu dla niektórych przebywanie w jej pobliżu było zbyt drastyczne. Ci unikali jej jak mogli, w końcu czucie zimna, chłodu nie należy do najprzyjemniejszych uczuć. Niestety nic na to nie mogła poradzić. W końcu bycie córką tego nordyckiego boga, ukształtowało ją taką jaką jest. Nie używała swych umiejętności pochopnie, bez przemyślenia. Zresztą nie chciała też innych przerażać. Uśmiechnęła się, jednak do blondynki, która znalazła się tuż obok niej. Zaśmiała się widząc jak Lucrecia zagląda w jej talerz. Wiedziała doskonale o co chodzi. - Nic nie poradzę na to...wiesz, że uwielbiam jeść. A figura? Doskonała przemiana materii, oraz treningi robią swoje – powiedziała ze śmiechem. Uniosła brew do góry. - Gdybym chciała ciebie unikać nie znalazłabyś mnie. Po prostu ostatnio sporo było treningów dla nowych, a ja musiałam ich pilnować, aby sami siebie nie uszkodzili - odparła