Mieszkanie 13 - Brandon Farrell DpyVgeN
Mieszkanie 13 - Brandon Farrell FhMiHSP


 

Mieszkanie 13 - Brandon Farrell

Idź do strony : 1, 2  Next
Admin
Admin
Admin
Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Nie 10 Wrz 2023, 17:07

Mieszkanie 13
Standardowe mieszkanie obozowicza - trzy pokoje: sypialnia, salon połączony z kuchnią i łazienka. Spersonalizowany dla każdego nienowego mieszkańca kampusu. Znajdują się w nim wszystkie potrzebne rzeczy - od łóżka i szafy po stałe podłączenie do prądu i łącza internetowego.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Czw 21 Wrz 2023, 14:58

Brandon autentycznie ekscytował się na możliwość treningu z Rosaliną, gdyż dawno nie trenował kogoś, z kim łączyło go coś więcej aniżeli tylko boska krew w krwioobiegu. Gomes już podczas pierwszego ich spotkania wydała mu się cudowną osobą, dlatego z ogromną ochotą przystąpił do przygotowania planu ćwiczeń, a następnie do obiadu, który miała mu przygotować po ćwiczeniach. Umówili się zatem rano na zajęcia ze strzelania i po odbyciu intensywnego, a przynajmniej intensywniejszego treningu niż ostatnio, mogli w spokoju udać się do jego mieszkania, w którym przygotuje mu posiłek.
Będąc jeszcze na strzelnicy, Farrell pozwalał sobie na pewne delikatne flirty czy nawet dotyk, jednak Rosalina chyba tego nie dostrzegła, a przynajmniej nie rumieniła się jak ostatnio, więc uznał, że jego próby były bezowocne. Niemniej jednak jeszcze bardziej podekscytowany był właśnie na ten obiad, gdyż co by nie mówić, kręciły go dojrzałe kobiety, które potrafią zadbać nie tylko o jego wzrok, ale także o smak.
- Jestem bardzo ciekaw, co mi przygotujesz – rzucił na koniec i rozeszli się: on do swojego mieszkania, by je przygotować na przybycie Gomes, ona do spiżarni w celu zabrania wszystkich niezbędnych składników.
Kiedy usłyszał dzwonek do drzwi, od razu uśmiechnął się szeroko i spojrzał na moment na swoje miecze na ścianie. Wpadł mu do głowy głupi pomysł, który od razu wdrożył w życie. Mianowicie, zrzucił z siebie koszulkę pozostając w jeansach oraz skarpetkach i tym samym epatował z gołą klatą przez te kilka chwil. Postanowił oczywiście otworzyć rudej drzwi, spodziewając się, że to ona czeka za nimi i nie zawiódł się, gdy dostrzegł ją z torbą składników.
- No witam – poruszył wymownie brwiami, dostrzegając jej spojrzenie, które utkwiło na jego dobrze zarysowanym mięśniami brzuchu. - Coś nie tak? – uniósł rozbawiony jedną brew, opierając się bokiem o futrynę w odpowiedzi na wzrok córki Maniego spoczywający na jego podbrzuszu.
Wpuścił rudą do środka i od razu zamknął za nią drzwi, jednocześnie uśmiechając się lekko, niemal niezauważalnie na widok jej pośladków, którymi zakołysała przechadzając się po jego mieszkaniu aż do momentu, w którym położyła torbę na blat. Mało tego, kiedy minęła go w drzwiach, dało się odczuć jej perfumy, które były subtelne, ale też bardzo pasujące do niej i które wywołały u niego przyjemne skojarzenia.
- Wybacz goliznę, ale w domu najczęściej paraduję bez koszulki – uśmiechnął się lekko. - Jak chcesz, to też możesz – puścił do niej oczko i zaśmiał się, bo oczywiście żartował, choć na pewno by nie narzekał, gdyby Rosalina faktycznie zdecydowała się poświecić stanikiem (o ile takowy nosiła).
- To wyjawisz mi w końcu co od dzisiaj zacznę ubóstwiać? – znów się zaśmiał, będąc ciekaw potrawy, jaką wybrała dla nich Kabowerdenka. - Chcesz coś do picia? – spytał, przechodząc obok wysepki z blatem, na której stała torba z produktami i sięgnął do lodówki po sok pomarańczowy w kartonie.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Pią 22 Wrz 2023, 21:28

#2

Rose nie spodziewała się tego, że zostanie zwołane nagle zebranie w szpitalu i to tuż przed jej treningiem. Pierwszym treningiem z Brandonem, na który się ekscytowała niczym młoda siksa. Obowiązek to obowiązek, więc ubrała się odpowiednio, jak na zebranie z szefową wypada licząc na to, że zdąży do domu wrócić się przebrać. Niestety zebranie skończyło się później niż przewidywała, więc chciała czy nie, to w szpileczkach znalazła się na strzelnicy czym wbiła chłopakowi małego ćwieka. Wyjaśniła mu jednak wszystko, a dla większej stabilizacji, większość treningu była na boso.
Uśmiechnęła się tylko na jego słowa i poszła najpierw do spiżarni po potrzebne rzeczy, a następnie do swojego mieszkania, bo już poprzedniego dnia poczyniła pewne przygotowania. Pewnie byłaby u Brandona szybciej (swoją drogą już wiedziała, dlaczego jego twarz wydawała się znajoma, byli sąsiadami) gdyby nie to, że zastała męża pakującego się niespodziewanie. Misja. Kilka dni go nie będzie. Pewnie by bardziej w to uwierzyła, gdyby w jego torbie była broń, a nie koszula i pantofle. Humor trochę jej podupadł, ale ostatecznie ze wszystkimi składnikami zadzwoniła do mieszkania Farrella.
Nie spodziewała się, że zastanie Brandona bez koszulki, dlatego zupełnie niekontrolowanie przyglądała się chwilę jego brzuchowi.
- Za wcześnie przyszłam? - odpowiedziała pytaniem na pytanie zakładając, że ledwo wyszedł spod prysznica czy coś takiego.
Gdy tylko ją wpuścił, udała się od razu do kuchni, gdzie wyłożyła torby na blat. Jako, że układy mieszkań były niemal identyczne, dość łatwo było się połapać w każdym jednym domu.
Nim odpowiedziała na jego wyjaśnienie braku koszulki, zaśmiała się cicho na jego żart. Może nie tyle, co brak koszulki ją krępował, co na pewno przyciągał uwagę, czego nie chciała. Zależało jej przecież na odwdzięczeniu się dobrym obiadem, tyle.
- Twój dom, twoje zasady - podsumowała jedynie nie chcąc mu narzucać tego czy ma się ubrać. Chociaż ułatwiłby jej znacznie funkcjonowanie dzięki temu.
- Mam nadzieję, że lubisz owoce morza - odpowiedziała tylko tajemniczo z uśmiechem i zaczęła wypakowywać składniki na blat. - Pewnie. Może być też sok - rzuciła widząc co sobie nalewa, a następnie skupiła się na składnikach, które dzieliła na dwie kupki. Wszak porządny obiad składał się z zupy i drugiego dania.
- Pozwolisz, że się rozgoszczę - rzuciła wskazując palcem na szafki, bo jeśli miałaby się pytać o możliwość zajrzenia do każdej jednej, to by zwariowała. Nie czekając właściwie na odpowiedź, zaczęła grzebać w szafkach, by wyciągnąć potrzebne przyrządy oraz naczynia. Rozpoczęła oczywiście od zupy, a wszystko co robiła wydawało się płynne, jakby wręcz tańczyła. Dzięki temu, że lubiła to, co robiła, rzadko zerkała na Brandona i jego nagi tors.
- Będzie do obiadu - rzuciła z uśmiechem wręczając mu butelkę białego wina, którego niewielką ilość wlała do wywaru.
Gdy zupa już pyrkała w całości przygotowana, przygotowała masło z ziołami i zabrała się za homara, z którym widać było, że nie obchodzi się pierwszy raz.
- Musisz wymienić noże, tępe są - rzuciła w którymś momencie, gdy jednym z nich się posługiwała. Niemniej udało jej się przygotować homara do pieczenia, jednak jeszcze go nie wstawiała, bo upieczenie zajmowało dosłownie chwilę. Zamiast tego wyłączyła zupę, którą nalała do dwóch talerzy głębokich i którą posypała grzankami z bagietki.
- Podano do stołu - uśmiechnęła się uroczo i zaniosła oba talerze do stołu. Dołożyła jeszcze sztućce i mogli zasiadać.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Nie 24 Wrz 2023, 14:41

Brandon musiał przyznać, że ten "biurowy" styl ubioru, o ile tak można było nazwać po prostu eleganckie ciuchy Rosaliny, bardzo mu się podobał i uważał, że to bardzo pasowało do kobiety. Nie żeby miał przeżarty pornosami mózg i od razu wyobrażał sobie MILFy w takich stylówkach, ale jednak coś było w tym, że od pewnego wieku kobieta zdaje się być równie seksowna nosząc to, co nosząc jakieś suknie wieczorowe z dekoltami i wcięciami na plecach. Można było zatem dostrzec w jego spojrzeniu pewien podziw, bo Gomes była w jego typie, a tego typu ubrania tylko podkreślały jej dojrzałość i kobiecość.
- No coś ty - odpowiedział i wytłumaczył później jej skąd u niego ta maniera paradowania po mieszkaniu z nagim torsem. Widział, że rudą niejako krępowała jego otwartość w tej kwestii, jednak nieco zdziwiło go to, że nic nie odpowiedziała na dalszą część tłumaczenia, a raczej zachętę do tego, by wzięła z niego przykład. Co prawda było to dopiero ich trzecie spotkanie, więc wątpliwe były szanse na to, że Kabowerdenka zacznie paradować w samym staniku lub nawet bez przed de facto obcym gościem dla siebie, ale co mu szkodziło spróbować i sobie zażartować w ten sposób?
- Ja lubię praktycznie wszystko, więc chociaż o tyle łatwiej - wyjaśnił.
- Jeśli cię to krępuje, ubiorę koszulkę - rzucił spokojnie. Zanim jednak to się stało, napił się soku pomarańczowego z lodówki, który nalał również Rose, by i ta mogła zwilżyć czymś gardło.
- Swoją drogą, nawet nie wiedziałem, że jesteśmy sąsiadami - zaśmiał się lekko, choć w tym przypadku kłamał, gdyż doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Co prawda nie przywiązywał do tego większej wagi, ale zdarzało się, że spotykali się na korytarzu czy też mijali w drzwiach wejściowych do budynku, jednak nigdy nie zamieniali ze sobą choćby dwóch zdań. - A myślałem, że te "gorące sąsiadki w twojej okolicy" to jakiś scam - zażartował z samego siebie sugerując, że zdarza mu się oglądać nieprzyzwoite treści i nawet zerkać na wyskakujące reklamy. Sprytnie jednak przemycił kolejny komplement dla rudej, więc nie było mu jakoś smutno z tego powodu.
- Kuchnia jest twoja, działaj masterchefie, a wino zawsze się przyda - rzekł spokojnie z małym uśmiechem, po czym sam opuścił kuchnię, ówcześnie nalewając sobie jeszcze raz do szklanki soku pomarańczowego. Zerknął jednak za siebie, gdy Rose właśnie nachyliła się nad blatem w jakimś celu i dzięki temu jeszcze na odchodne mógł z pewnej odległości zerknąć w jej dekolt, co nie było dużym problemem z racji jego wyostrzonych zmysłów. Na ten widok nawet delikatnie przygryzł dolną wargę, jednak zanim ruda mogła cokolwiek dostrzec z jego reakcji, on już był odwrócony do niej plecami. W międzyczasie chwycił koszulkę, leżącą do tej pory na sofie i narzucił ją na siebie, skoro i tak nie ściągał tyle uwagi, ile myślał, że może ściągnąć.
Farrell przez ten czas podejmował się różnych zajęć, by szybciej zleciał mu ten czas i co kilka chwil zaglądał też do kuchni, zagadując chociaż na tą minutę Rosalinę, która była w takim transie, że odpowiadała mu chyba tylko na co drugą poruszoną kwestię. Swoją drogą widok świetnie odnajdującej się w kuchni Kabowerdenki również był w pewien sposób kuszący i nawet przez moment Brandon wyobraził sobie, jak to tworzą parę z córką Maniego i ta gotuje dla niego dania pełne miłości jak na dobrą żonę przystało. Revan miał niesamowite szczęście, że trafiła mu się taka cudowna kobieta.
- To jest dość ironiczne, że mam tępe noże, kiedy sam walczę mieczami - zażartował i zaśmiał się trochę głośniej. Dbał o wszystkie sprzęty i ogólnie o całe swoje mieszkanie, ale te noże były jego piętą achillesową. Zawsze o nich zapominał i przez to ostrzył je zdecydowanie zbyt rzadko, co zostało już dostrzeżone przez Rosalinę.
Uśmiechnął się pod nosem, kiedy półbogini ogłosiła, że mogą zacząć jeść, bo nie dość, że był głodny, to jeszcze sam domagał się nieco atencji ze strony swojego gościa. Usiadł zatem naprzeciw rudej i spojrzał na zupę, która wyglądała bardzo apetycznie.
- Czyli gotujesz tak dobrze, jak wyglądasz - puścił jej oczko, choć jeszcze nie spróbował wywaru z dodatkami. Zapach jednak był tak cudowny, że nie wyobrażał sobie, by danie mu nie posmakowało.
Wziął pierwszą łyżkę do ust i zapoznał się ze smakiem zupy, która od razu mu posmakowała. Zaczął więc jeść w normalnym tempie, uśmiechając się od czasu do czasu.
- Nigdy nie jadłem równie pysznej zupy - odezwał się po chwili. - I nie mówię tego, żeby cię poderwać. Naprawdę tak uważam - wyjaśnił po chwili, by nie pomyślała sobie, że robi to tylko w ramach jakichś konwenansów. - W wolnej chwili podeślij mi przepis. Ewentualnie jeśli będziesz ją przygotowywać dla siebie, to wiesz... call me - ułożył z palców charakterystyczną słuchawkę do telefonu i przyłożył je sobie do głowy, by tylko ubarwnić swoją wypowiedź.
- Często gotujesz dla innych? - zagaił, by podtrzymać w jakiś sposób rozmowę, która nie była zbyt płynna z racji jednoczesnego jedzenia przez nich.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Nie 24 Wrz 2023, 16:57

- Łatwo się karmi takich jak ty - przyznała z uśmiechem, bo osoby które jadły niemal wszystko nie były zbyt wybredne, oczywiście o ile mówimy o dobrze przyrządzonych daniach. Tam, gdzie było coś spieprzone, to nawet największy amator dania może tego nie zjeść, wiadomo.
Skinęła tylko lekko głową, gdy stwierdził, że założy koszulkę. Była mu za to wdzięczna, choć nie wiedziała jak to skomentować, więc nie powiedziała nic. Co prawda miał wolność w swoim domu, ale jednak były pewne granice. Nie żeby teraz je przekroczył, bo pewnie młodsza część jego gości była tym zachwycona. Jej zresztą też podobał się ten widok, dlatego tym bardziej się krępowała i ulżyło jej, gdy stwierdził, że narzuci coś na siebie.
- Mnie dopiero oświeciło skąd ciebie znam, gdy wysłałeś mi adres - przyznała rozbawiona, bo jego twarz kojarzyła, ale nie wiedziała skąd. Do teraz, bo już wiedziała, że wynika to ze wspólnej klatki. Zaraz jednak ją zaskoczył swoim stwierdzeniem o gorących sąsiadkach. Nie była jakąś zakonnicą, ale przede wszystkim była od niego starsza i miała męża. Poza tym odnosiło się to usług seksualnych, a ona ich przecież nie świadczy. Niemniej sądząc po jego minie nie o to mu chodziło, dlatego znów wprawił ją w zakłopotanie, a na jej policzkach pojawił się delikatny odcień różu. Że ona miała być tą gorącą sąsiadką?
Nieco się zawiodła, gdy chłopak wyszedł z aneksu kuchennego i zaczął się kręcić po mieszkaniu. Trochę liczyła na to, że dotrzyma jej towarzystwa i nie tyle co jej pomoże, bo obiecała że ona ugotuje mu obiad, co zwyczajnie zabawi ją rozmową. Niemniej dzięki temu, że została sama, mogła się w stu procentach skupić na gotowaniu, a efektem tego było bardzo szybko przygotowana zupa i wstępne przygotowania do drugiego dania. Więc gdy Brandon od czasu do czasu ją zagadywał, starała się mu odpowiadać, ale jako, że włączyła już wyższe obroty, to nie była tak uważna, jak mogłaby być, gdyby od początku ją zagadywał.
- Większość ludzi nie dba o noże, także nie przejmuj się tak. Niemniej warto je wymienić - rzuciła rozbawiona, wcześniej śmiejąc się uroczo na jego słowa, bo faktycznie było to dość zabawne zestawienie. W ogóle śmiech Gomes można było zaliczyć do tych bardzo kobiecych i uroczych czy subtelnych, co do niej w sumie pasowało.
- Najpierw spróbuj - rzuciła nieco rozbawiona, choć tym rozbawieniem próbowała ukryć to, jak się czuje. Jak to jest, że mąż nie potrafił jej komplementować, a wręcz dopierdalał jej, a młody chłopaczek sypał komplementami? Co prawda zakładała, że nie były one szczere, a jedynie wynikało to z jego charakteru niemniej, dawno ich nie słyszała.
Ona wiedziała oczywiście, że zupa jest dobra, więc spokojnie zaczęła ją jeść, choć oczywiście dość uważnie obserwowała pierwszą reakcję młodego mężczyzny. To ona mówi wiele, bo później to już można udawać.
- Cieszę się, że ci smakuje - odpowiedziała nim jeszcze rzucił tekst o podrywie, na co ona oczywiście się nieco zawstydziła. Tym razem jednak mogła to ukryć, bo pochylając się nieco nad jedzeniem, sporą część policzków zasłaniały jej włosy.
- Podeślę ci przepis i jak będę ją przyrządzać, to będę o tobie pamiętać - uśmiechnęła się szerzej, bo co to był za problem, by porcję więcej ugotować? Nie żeby teraz zamierzała być prywatną kucharką Brandona, ale skoro tak mu posmakowało, to jako dobra sąsiadka zupę mogła mu czasem podrzucić.
- Poza mężem? Raczej nie. Na początku swojej drogi pracowałam na kuchni, ale okazało się, że to medycyna jest moją największą miłością, więc z gotowania dla obozu zrezygnowałam - padło to ciężkie słowo, ale miała wrażenie, że mimo obrączki na palcu musi ono paść.
- A ty gotujesz czy raczej korzystasz z obozowego jedzenia? - zagaiła ciekawa w międzyczasie oczywiście jedząc zupkę.
Gdy już zjedli, Rose zabrała talerze, które wstawiła do zmywarki i wstawiła do nagrzanego piekarnika homara. Z otwartym wcześniej winem wróciła do niego do stolika.
- Rozlejemy je może? - zaproponowała, choć przy niemal pełnej butelce na jednej lampce to się nie uda. Niemniej Brandon może będzie mieć gości, to od razu będzie miał czym ich poczęstować.
- Opowiedz mi coś o sobie - rzuciła po chwili z małym uśmiechem, gdy tak siedzieli i czekali na drugie danie.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Nie 24 Wrz 2023, 19:24

Farrell uśmiechnął się lekko i przytaknął swojej koleżance, bo ta miała całkowitą rację. On nie był żadnym koneserem jedzenia, większość przechodziła mu przez gardło, więc bardziej niż sam smak liczył się dla niego gest. Niemniej jednak to nie oznaczało wcale, że nie ma rzeczy, których nie lubi i choć tych było niewiele, to kilku składników nie tknie. Całe szczęście Rosalina na tyle je rozdrobniła lub w ogóle ich nie użyła, że jeśli były w tej zupie, to syn Vidara na pewno tego nie wyczuje.
- Dzieci to podobno najlepsi krytycy - zachichotał lekko, nie zdając sobie sprawy z tego, że dla Gomes temat dzieci może być kłopotliwy.
Zaśmiał się lekko, gdy oboje zdali sobie sprawę z tego, że byli sąsiadami i dotąd nigdy nie rozmawiali ze sobą.
- Zazwyczaj staram się dobrze żyć z sąsiadami - rzucił tak o. - I nie zamierzam tego zmieniać - uśmiechnął się zalotnie, by wybadać jej reakcję, po czym przeszli płynnie do innego tematu.
Obsypywanie komplementami Rosaliny było łatwe, bo kobieta znajdowała się w ścisłej topce najpiękniejszych kobiet w obozie jego zdaniem. Jako gówniak starał się poczynić jakieś kroki, by trafić do serca, wtedy jeszcze singielki, jednak przez brak dojrzałości oraz zainteresowania ze strony Gomes, nigdy nie udało mu się chociażby zapaść w jej pamięci. Dziś jednak byli na innych etapach życia i w końcu był traktowany przez nią poważnie, dzięki czemu znacznie łatwiej było do niej dotrzeć.
Klasnął dłońmi na znak tego, że podoba mu się takie rozwiązanie i z chęcią przytuli przepis na zupę oraz samą zupę, gdy sąsiadka będzie ją gotować.
- Już wiem od kogo te zapachy na cały korytarz... - udał, jak gdyby dokonał jakiegoś odkrycia naukowego, po czym zaśmiał się cicho. Tutaj kolejny raz nie kłamał, bo często na ich piętrze było czuć różne zapachy, przeważnie te dobre, świadczące o przygotowywaniu posiłku. Teraz było dla niego jasne, kto stał za tymi cudownymi zapachami i na samą myśl o tym, że część z nich sam może będzie miał okazje kiedyś poznać, uszy mu się trzęsły.
Nie zareagował w żaden widoczny sposób na wieść o tym, że ma męża, bo to było dla niego oczywiste. Znał ją z widzenia, widział obrączkę na jej palcu i kojarzył wielokrotnie, jak Revan wchodził do mieszkania, w którym Rosalina także mieszkała. Dla niego nie było to ani nic zaskakującego, ani nic takiego, co powstrzymałoby go od flirtowania ze znacznie starszą półboginią.
- Nie wiem, na czym obóz więcej by stracił - rzucił de facto komplementem, gdyż uznawał ją już teraz za dobrą kucharkę, a skoro trzymała się też w szpitalu, to oznaczało, że musi być nieprzeciętnym medykiem. W końcu wszystkich Hoshich Elisa już dawno wypierdoliła do obierania ziemniaków. - Co robisz w szpitalu? - spytał, by pociągnąć trochę bardziej temat.
Pił sok, gdy spytała go o to, czy sam gotuje i zanim odpowiedział, najpierw przełknął ciecz.
- Zależy. Staram się gotować, jeśli tylko mam czas i nastrój, ale sama wiesz jak to jest... czasem mamy tyle na głowie, że obozowa kantyna jest dla nas tym, czym ląd dla rozbitka - zachichotał lekko i zjadł kolejne kilka łyżek zupy.
Kiedy Rosalina odeszła od stołu z pustymi talerzami po zupie, mimowolnie Brandon spojrzał się na jej pośladki, którymi zakołysała kilkukrotnie pokonując tą niewielką odległość z salonu do kuchni. Musiał przyznać, że jak na swój wiek trzymała się świetnie i niejedna nastolatka mogła jej zazdrościć atutów.
- Rzadko pijam, ale z tobą z chęcią się napiję - uśmiechnął się pogodnie i przechwycił od niej butelkę, a następnie poszedł po kieliszki, z których będą mogli pić. Nie chciał bowiem nalewać wina do szklanek po soku, bo było to zarówno nieetyczne, jak i zwyczajnie niepraktyczne.
Po powrocie do stołu razem z dwoma lampkami wina, Farrell usiadł na swoim miejscu i wpatrywał się grzecznie w Gomes, nim ta nie zadała mu pytania.
- Coś konkretnie? Co byś chciała wiedzieć? - spytał, ale od razu w głowie zrodziła się myśl, by trochę z nią poflirtować. - Wiesz już na pewno, że mam cudowne sąsiadki - mrugnął do niej okiem. - I że mam tępe noże w domu - zachichotał lekko, by nie przegiąć z komplementami. - Oraz, że moje uczennice są równie wspaniałe, co sąsiadki - znów puścił jej oczko. - Więc... co jeszcze chcesz wiedzieć? - zaśmiał się na koniec i upił łyk wina.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Nie 24 Wrz 2023, 20:47

- Podobno - uśmiechnęła się lekko. Dzieci były dość drażliwym tematem, bo zawsze chciała je mieć. Była po czterdziestce, a dzieci wciąż brak i już wiedziała od dawna, że mieć ich nie będzie. Niestety. To jednak nie oznaczało, że nie potrafiła o nich rozmawiać, jedynie zawsze pojawiało się to ukłucie w sercu.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi na jego słowa, bo ona również podzielała jego filozofię. Ona raczej miała dobre relacje z sąsiadami albo nie utrudniali sobie przynajmniej życia, by przychodzić do siebie na skargi. Prawdę mówiąc jednak Rose wiedziała kto mieszka pod dwunastką, czyli bezpośrednio obok niej. Resztę mieszkańców mniej lub bardziej kojarzyła. Wiedziała, że Jellal mieszkał piętro niżej, ale też pracowali razem, więc łatwiej było skojarzyć mijanych na klatce ludzi.
Zaśmiała się cicho słysząc o zapachach, które rozchodzą się po piętrze. Faktycznie ona starała się niemal codziennie gotować w domu, więc to mogła być jej sprawka.
- Faktycznie, to ja mogę być winowajczynią pobudzania apetytu sąsiadów - skomentowała rozbawiona. Lepiej takie zapachy niż jakieś nieprzyjemne, nawet jeśli powodowały lekkie burczenie w brzuchu.
Uśmiechnęła się ciepło na jego komplement, bo kto nie lubił być komplementowany? Zwłaszcza, gdy nie robi tego osoba najbliższa a wręcz podcina skrzydła. Co prawda Revan jej kucharskie zdolności akurat doceniał, ale czym to było w morzu krytyki i cierpkich słów?
- Odbieram porody - zaśmiała się nawiązując do ich pierwszego spotkania na strzelnicy. - A tak na poważnie to głównie zajmuję się faktycznie położnictwem i ginekologią ogólnie, ale mam też specjalizację z interny, hematologii, neonatologii i psychiatrii. Mam nadzieję, że żadna ci się nie przyda - przyznała, ale zaraz się poprawiła. - No chyba, że faktycznie ten poród u twojej partnerki, to wtedy jak najbardziej będę wspierać was oboje - przyznała nie wiedząc co prawda czy kogoś ma. Niemniej nawet jeśli nie miał, to mógł w przyszłości mieć i to była jedyna specjalizacja, która przynosiła ludziom radość, a nie ból.
- To może ja wpadnę kiedyś na obiad twojego autorstwa? - zarzuciła pomysłem, gdy wspomniał, że stara się gotować. Była ciekawa jego specjalności, chociaż raczej była to luźna propozycja aniżeli coś wiążącego. Wszak miał ją trenować, a nie mieli wspólnie kucharzyć.
- To się ceni - mruknęła tylko, gdy wspomniał, że rzadko zagląda do szkła. Tym się różnił od jej męża, który za to lubił sobie popić. Niestety.
Gdy tylko Brandon wrócił do stołu, kobieta posłała mu uśmiech, nim nie wpadła na pytanie. Zawsze fajniej będzie wiedzieć, kto ją trenuje.
- Faktycznie mamy więcej sąsiadek aniżeli sąsiadów - skomentowała po zastanowieniu wykorzystując użytą przez niego liczbę mnogą. Skupienie na tym pozwoliło jej znów się nie złapać na jego komplementy, choć w środku z całą pewnością je odczuła. Tym razem na szczęście nie było tego po niej widać, choć tez prawdę mówiąc już tak dawno ktoś jej nie wprowadzał w ten stan, że nawet zapomniała o tym, że potrafi się rumienić.
- Wszystko, co uznasz za interesujące. Wiem kogo jesteś dzieckiem, jaką masz boską broń, że dobry jesteś w innych broniach i jesteś trenerem. Kto więc się kryje za tymi zielonymi oczami? - spytała z uśmiechem wpatrując się właśnie w wymienioną część ciała mężczyzny.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Pon 25 Wrz 2023, 13:48

Tak coś czuł, że to właśnie Rosalina mogła być przyczyną tych fenomenalnych zapachów, gdy to głodny i zmęczony heros wraca do swojego mieszkania. Co prawda on sam powiedział to raczej w żartobliwym kontekście, jednak pewnie nie raz z zazdrością spojrzał na drzwi mieszkania rudej, gdy po wyczerpujących zajęciach wracał do swojego lokum i najpewniej nie miał nic z kantyny, więc nawet przy zamówieniu czegoś, musiał jeszcze czekać. Ciekawe ile razy zwyzywał w myślach swoich sąsiadów i brak zgody na otwieranie portali do poszczególnych pomieszczeń w obozie (np. jego salonu).
Zachichotał lekko, gdy wspomniała o porodach, bo o tym już wiedział. Nie sądził jednak, że wobec obozowych potrzeb, Gomes ma wyłącznie specjalizację położniczą. Herosom łatwiej było uczyć się wszystkiego, więc lekarz z jedną specjalizacją byłby wyrzutkiem, a Rosalina na niego nie wyglądała, zatem założył od razu, że musiała coś jeszcze tam robić. Może mylnie.
- Rzadko bywam u lekarzy, najczęściej u chirurgów, wiadomo – wyjaśnił, bo jak każdy heros najczęściej trafiał pod skalpel chirurga, który miał go poskładać. Zaskoczyło go też to, że Rosalina założyła, iż w przyszłości może planować dziecko, bo przecież nic o tym nie wspominał, jednak nie dał po sobie tego poznać w żaden sposób.
- Weź tylko znajdź teraz tą partnerkę… – udał narzekanie, po czym zaśmiał się cicho. - Ostatnio jakoś mi nie w głowie romanse – dodał, by całkowicie upewnić koleżankę w tym, że obecnie jest singlem i nie ma nikogo. Miało to rzecz jasna swoje plusy, bo dzięki temu chociażby mógł poświęcać się w całości obowiązkom w obozie, jednak czasami były takie wieczory, w których leżał sam w łóżku i zastanawiał się, jakby to było, gdyby jednak miał kogoś, kogo mógłby nazywać swoją partnerką.
- Ale doceniam. W razie gdybym od twojej kuchni zaszedł w ciążę spożywczą, to też mam do ciebie z tym uderzać? – zażartował z samego siebie, znowu komplementując jej umiejętności kulinarne, których był pewien jeszcze przed spróbowaniem zupy, a które tylko zostały potwierdzone wraz z pierwszą łyżką wywaru w jego żołądku.
- Z chęcią ci coś ugotuję i nie będzie to zupka chińska z parówką – znów zażartował. Tym razem nawiązywał do studentów, którzy często eksperymentowali z czymś tanim i szybkim, żeby tylko znaleźć nieco więcej czasu na naukę. Rosalina pewnie wiedziała, o czym mówił, bo skoro miała tyle specjalizacji lekarskich, to musiała zapewne kuć dniami i nocami, by zdać wszystkie niezbędne egzaminy.
- A wiesz, że nawet tego nie zauważyłem? – postawił pytanie, na które nie oczekiwał odpowiedzi, bo ta padła chwilę wcześniej. Po chwilowym zastanowieniu się Rosalina chyba miała rację co do większej ilości sąsiadek niż sąsiadów. Choć mogła to być równie dobrze wyłącznie domena piętra, na którym mieszkali.
Uśmiechnął się całkiem uroczo, kiedy nawiązała do koloru jego tęczówek, dostrzegając w tym szansę na delikatny flirt, który prowadził już od kilku chwil.
- Jestem prostym chłopakiem z obozu, który nie wyróżnia się chyba niczym… no może poza tym, że dbam o swoje mieszkanie i w nim sprzątam – zachichotał lekko, zaczynając kolejny raz od żartu. Dostrzegając jednak spojrzenie Rose, które domagało się więcej szczegółów i informacji o nim, postanowił trochę o sobie opowiedzieć.
- Urodziłem się w Bhutanie i tam wychowałem, wiesz w ogóle, gdzie to jest? – kiedy mówił o swoim kraju, często pozostali członkowie dyskusji nie mieli pojęcia nawet, w którym rejonie świata go szukać. - Trafiłem do obozu w wieku 10 lat, jak większość. Trenowałem, chodziłem na misje, patrole i tak zleciało te 17 lat – skrócił swój życiorys maksymalnie, nie wiedząc tak naprawdę, o czym ma opowiadać. Rzadko to robił, a i poza miejscem urodzenia nie miał czym za bardzo wyróżniać się na tle innych półbogów, za którymi często kryły się znacznie tragiczniejsze historie.
- Z ciekawostek mogę ci wyjawić, że znam tybetański i dzongha. I chyba jestem jedyny w obozie wyłączając bogów, który je zna – powiedział to tak, jakby chciał się tym pochwalić i chyba tak w rzeczywistości było. Chciał jej w pewien sposób zaimponować i wyróżnić się na tle innych.
- Lubię dobre zupy i homary, zwłaszcza gdy przyrządza je ktoś, kogo lubię jeszcze bardziej – uśmiechnął się zalotnie. - Uwielbiam lody, zwłaszcza pistacjowe – na samą myśl o nich na moment się rozmarzył. - Dużo też medytuję. Wychowano mnie w kulturze buddyjskiej, w której medytacja jest ważnym elementem, pozwala mi się to skupić i zachować równowagę. Dzięki temu nie muszę się wyładowywać ani na ludziach, ani na przedmiotach czy używkach, bo jak wspominałem już, alkoholu też zbyt dużo nie piję – wyjaśnił pokrótce i napił się kilka łyków soku pomarańczowego celem zwilżenia swojego gardła.
- Wykorzystam trochę twój pomysł i teraz ty mi powiedz… kim jesteś Rose? – spytał nieco tajemniczo. - I nie truj mi tylko jakichś oczywistości typu: „jestem córką Maniego, mam męża” itd. Chcę wiedzieć kim TY jesteś. Co lubisz, dlaczego i jak to możliwe, że w twoim wieku wyglądasz tak zjawiskowo – uśmiechnął się przyjaźnie do niej, chcąc ją zarówno pociągnąć za język, jak i skomplementować. Dostrzegając jej rumieniec, uśmiechnął się jeszcze mocniej. - Czy to rumieniec na twojej twarzy, śliczna? – zachichotał lekko, rozbawiony reakcją jej organizmu, po czym wycofał się nieco, chcąc pozwolić jej na powrót do strefy komfortu.
- Naprawdę mnie interesuje to, kim jesteś. Tylko prośba, nie psuj mi zbyt mocno idealnego obrazu ciebie – zaśmiał się lekko na koniec i dalej już popijał tylko sok, czasami wtrącając coś do jej odpowiedzi, by uzyskać więcej szczegółów. Mimowolnie jednak co jakiś czas zerkał też w jej dekolt, który ta uwydatniała poprzez swoją gestykulację czy zmianę pozycji.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Sro 27 Wrz 2023, 15:27

- Dlatego nie robiłam chirurgii, każdy się tam pcha i ich raczej nie brakuje w obozie. Chyba jedyna taka specjalizacja - co prawda to Elisa wiedziała jakie są zasoby szpitala, ale to właśnie na tym oddziale najmniej słyszała o brakach kadrowych. Wiadomo, że w takim miejscu chirurgia była bardzo potrzebna, ale przez to były zaniedbywane inne specjalizacje. Rose niczego nie zakładała, a jedynie stwierdziła, że tylko ta specjalizacja mogłaby się przydać, reszta była bowiem mało przyjemna.
- Jesteś jeszcze bardzo młody, masz czas - uśmiechnęła się ciepło, gdy powiedział, że nikogo nie ma i nie w głowie mu to gra. A wiedziała, że jest bardzo młody, bo w tak zwanym międzyczasie sprawdziła właśnie ile chłopak ma lat oraz kto jest jego boskim rodzicem, bo to akurat uciekło jej po tamtej rozmowie z głowy.
- Ciąży spożywczych nie obsługuję - skomentowała rozbawiona wcześniej jeszcze śmiejąc się na jego słowa. Dawno tak dobrze się nie bawiła. Chyba dobrze było spędzić czas z kimś sympatycznym, a przy tym nieoceniającym jej życiowe wybory czy trzymanie się ich.
- To czekam na zaproszenie - uśmiechnęła się tylko rozbawiona, bo faktycznie łatwo było być w takim stanie przy nim. Coś nowego dla niej i przyjemnego przy okazji.
Musiała przyznać, że mężczyzna miał piękny uśmiech, ale zachowała to oczywiście dla siebie. Zamiast tego czekała, aż Brandon opowie coś ciekawego o sobie, dlatego po jego kolejnym żarcie uśmiechnęła się lekko, ale też spojrzała na niego wyczekująco. Nie oczekiwała przecież pogłębionego wywiadu czy traum z dzieciństwa, ale po prostu kilku słów o sobie, może nawet przypadkowych ciekawostek, by wiedziała o nim cokolwiek w zasadzie.
Skinęła głową potwierdzając, że wie gdzie leży Bhutan. Ona akurat geografię opanowała niemal perfekcyjnie, bo sama nie raz też musiała tłumaczyć ludziom, gdzie znajduje się jej kraj. Chyba to problem małym państewek, choć swoje Gomes uwielbiała i była z niego dumna. Pokiwała głową z podziwem, gdy wspomniał o językach. Jeszcze tybetański był dość oczywisty (w sensie jego istnienie i lokalizacja), tak o dzongha pierwszy raz słyszała i mogla się tylko domyślać, że to język również używany w Bhutanie.
Nie miała pojęcia dlaczego chłopak tak uparcie ją komplementuje, ale uparcie też zakładała, że jest lowelasem stąd też ta potrzeba komplementowania każdej kobiety. Nawet też dużo starszej i znacznie mniej atrakcyjnej, jak młodsze koleżanki. Słysząc jednak o lodach pistacjowych, aż uśmiechnęła się szeroko, bo przecież ona też je uwielbiała. I w takim razie miała już pomysł na deser.
Nie zdziwiło jej to, że mężczyzna odbił piłeczkę, w końcu nawet by wypadało, a wydawało się, że robi to też z ciekawości jak ona, a nie z pewnego kulturalnego musu. Oczywiście, że uśmiechnęła się na jego komplement i oczywiście, że róż pojawił się na jej policzkach. Kiedy jednak jej to wytknął, one wzmocniły swój kolor zdradzając, że nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Rumieniec? Skąąd... - rzuciła cicho i wskazała palcem na kuchnię, gdzie chciała dojrzeć homara. ten jednak potrzebował jeszcze chwili, a Rosalina zyskała okazję na uspokojenie się, co wykorzystała i wróciła do niego już spokojniejsza. Prychnęła jeszcze rozbawiona słysząc o idealnym obrazie i zwilżyła usta winem zbierając myśli.
- Przede wszystkim uwielbiam swoją pracę, zwłaszcza właśnie porodówkę. Lubię tylko czarną kawę i innej nawet nie ruszę. Kocham Karmela, mojego owczarka niemieckiego, a także spacery z nim nawet te kilkugodzinne jak mam możliwość. Lody są moją piętą achillesową, pochłaniam je na potęgę, a już szczególnie słony karmel i pistacjowe. Nie znoszę swojego pełnego imienia Rosalina, dlatego nie zwracaj się tak do mnie proszę - zrobiła krótką przerwę na małego łyczka wina. - Uwielbiam pływać czy ogólnie przebywać w wodzie. Bliskie jest mi motto z rodzinnych stron "no stress". A, no i pochodzę z Wysp Zielonego Przylądka, wiesz, gdzie to jest? - gdzie niegdzie robiła pauzy szukając informacji, które mogłaby o sobie podać.
- Chwila przerwy - rzuciła i ruszyła ku kuchni, gdzie z piekarnika wyjęła homara. Pięknie go ułożyła na wielkim talerzu, podlała to wszystko pozostałym masłem. Na drugim, małym talerzyku ułożyła jeszcze pokrojoną bagietkę, a na ich talerzach znajdowały się cząstki limonki. To wszystko ustawiła na stole między nimi zachęcając go do tego, by jako pierwszy spróbował.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Pon 02 Paź 2023, 13:25

Brandon zdawał sobie sprawę z tego, że pośród lekarzy jest wielu chirurgów, gdyż to z operacjami nigdy właśnie nie było problemu. Co prawda obóz kładł priorytet na to, by ratować życie, kosztem prowadzenia zwykłych konsultacji, ale to miało sens, bo przecież półbogowie nie chorowali zbyt często, a 99% ich przypadłości wynikała z urazów mechanicznych. Wyjątkiem były okresy, w których do obozu dostawały się jakieś poważne choroby, których nawet nie dane było zatrzymać boską krwią. Od dawien dawna co prawda nic takiego się nie zdarzyło, ale w archiwum można było przeczytać o epidemiach, które nawiedzały raz na jakiś czas kampus.
- Z tym bym nie przesadzał – odparł. - Co z tego, że jestem młody, skoro mogę dostać kulkę w łeb? – zastanowił się, bo tak naprawdę dziwiło go to, że herosi nie decydowali się na dzieci wcześniej. Nawet tacy poukładani jak Elisa czy Corvus, choć ci akurat mieli też dużo innych obowiązków i jak widać dla takiego Juareza była to bariera nie do przeskoczenia. On jednak uważał, że im dłużej się z tym zwleka, tym gorzej. Chciała czy nie, Rosalina miała szczęście, że dożyła 40-ki, gdyż jest tym samym w tej mniejszości herosów, która ma jakiekolwiek szanse na 50-kę. Większość jej nie miała.
Z lekkim rozbawieniem spoglądał na rudą, kiedy ta się ewidentnie rumieniła. Jej zaprzeczenie tylko wzmocniło cały ten urok jej reakcji, na co Farrell zareagował jeszcze szerszym uśmiechem. Nie dziwiło go jednak to, że kobieta od razu udała się do kuchni, najpewniej chcąc opanować w pewien sposób myśli. Brunet wykorzystał to zatem do tego, by dopić szklankę soku w oczekiwaniu na drugie danie.
- Nie rozumiem czemu go nie lubisz, bardzo ładne – uśmiechnął się przyjaźnie, gdyż jemu imię Rosalina się podobało. Sporym czynnikiem mogło być jednak to, że nie znał dotąd innej Rosaliny, więc te imię kojarzył wyłącznie z Gomes, do której wzdychał jako gówniak.
- Widać, że kochasz swoją pracę. Dużo o niej mówisz – zauważył, bo on aż tak nie chełpił się byciem trenerem jak ona lekarzem. Nie wiem, czy to kwestia oglądania Blackish i jakiegoś „syndromu Bow”, która musi cały czas podkreślać, że jest lekarzem, ale jemu to nie przeszkadzało w żaden sposób.
- To się dogadamy, też lubię pływać – uśmiechnął się znów, ciesząc się na myśl wspólnego wyjścia do łaźni czy nad jezioro, bo o tym właśnie pomyślał. No i o gorącej 40-tce w bikini, ale tego to tym bardziej nie przyzna jej teraz, nie chciał spierdzielić sprawy.
- Mniej więcej wiem, ale nigdy tam nie byłem – upił łyk wina. Kojarzył, że wyspy znajdują się gdzieś w Afryce, ale równie dobrze mógłby je na mapie pomylić z jakimiś Wyspami Kanaryjskimi. Nie był orłem z geografii i jedynie niechęć do bycia ignorantem pozwalała mu na zapamiętywanie poszczególnych, mniej lub bardziej ważnych informacji o danym kraju. Wiedział, jak wygląda flaga Capo Verde i że to wyspy w Afryce na oceanie Atlantyckim.
Kiedy Gomes wróciła z homarem, Brandon aż oblizał usta. Co prawda zapach owoców morza był specyficzny, ale po samym wyglądzie dania można było wywnioskować, że te się udało i będzie smaczne. Widząc zatem sugestię koleżanki do tego, by spróbować dania, zastosował się do tego i ułamał kawałek homara, z którego następnie zaczął wyciągać mięso. Rzadko jadał akurat tego skorupiaka, ale kilka razy miał już z nim do czynienia, więc mniej więcej wiedział, jak się za niego zabrać.
Po pierwszych kilku kęsach zrobił sobie krótką przerwę i napił łyka wina.
- Gdybyś nie była mężatką, oświadczyłbym ci się tu i teraz – rzucił z rozbawieniem, chcąc skomplementować jej danie, a jednocześnie podejść do tego w nieco bardziej kreatywny sposób. Co prawda spodziewał się, że może ją zawstydzić czymś tak odważnym zwłaszcza, że nie mieli za sobą zbyt wielu spotkań, ale on już czasem tak miał.
- Rose, spodziewałem się, że dobrze gotujesz, ale czegoś takiego to… no nie spodziewałem się – uśmiechnął się przyjaźnie i wrócił do jedzenia homara, którego pochłaniał dość szybko z racji apetytu.
Kolejną przerwę zrobił sobie po chwili i znów napił się wina, tym razem jednak nie skończyło się na jednym łyku.
- Podsumujmy… jesteś świetną kucharką, w dodatku piękną, lekarką jesteś jeszcze lepszą i uwielbiasz lody pistacjowe. Coś przegapiłem? – zachichotał lekko i spojrzał na jej kawałek homara, który sobie wzięła. - Nie lubię marnować jedzenia, więc jeśli nie zjesz do końca, to nie wyrzucaj. Przyda się na później – dodał po chwili. Starał się jeść jak najwięcej tego, co przygotował sam lub ktoś dla niego przygotował, bo nie lubił wywalać jedzenia w śmietnik. A jeśli nie miał czasu czy ochoty, to nawet wolał to oddać zwierzakom w obozowym zoo. Jako dziecko widział biedę i głód, gdyż Bhutan nie jest zbyt bogatym krajem i dlatego miał znacznie większy szacunek do jedzenia.
- W ogóle miałem spytać, zawsze tak dużo się uśmiechasz? To zaraźliwe – zachichotał lekko, zwracając uwagę, że w jego towarzystwie córka Maniego jest praktycznie ciągle uśmiechnięta i jemu też ten nastrój się udziela.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Wto 03 Paź 2023, 21:23

- Do wszystkiego można to sprowadzić, nawet wśród ludzi. Niemniej cieszymy się z reguły dużo lepszym zdrowiem, więc to daje sporą przewagę - co do wieku rodziców raczej by się nie zgodzili, bo im młodszy heros tym mniej zaprawiony w boju, a tym samym z większym ryzykiem śmierci. Nie żeby powinno czekać się do jej wieku, ale jako 22-latka dziecka by nie chciała mieć właśnie z tego powodu. Inna sprawa, że jeszcze trzeba było mieć z kim mieć to dziecko albo że za jej młodości przynajmniej obóz był bezpiecznym miejscem. Teraz i tu mogło czaić się niebezpieczeństwo.
- Też ci tego logicznie nie wyjaśnię, po prostu mi się nie podoba - wyjaśniła rozbawiona, bo przecież do tego to się zwykle sprowadzało. Jak dla dziecka można było nie chcieć imienia Michał, bo źle się kojarzyło, tak w przypadku własnego imienia sprowadzało się to de facto do widzi mi się.
- Jak przesadzam to mów, ale fakt kocham swoją pracę - przyznała. Co prawda o pracy z reguły dużo nie mówiła, bo i nie miała komu. Nikogo z jej bliskich nawet odrobinę to nie interesowało, więc ich nie męczyła. Tu miała szansę coś powiedzieć, skoro się poznawali, ale też teraz nie zamierzała mu opowiadać o swoim dniu w pracy przy każdym spotkaniu.
Uśmiechnęła się lekko słysząc, że też lubi pływać, bo może kiedyś wpadną na siebie nad jeziorem czy basenem, bo przecież ich treningi w zupełnie innym środowisku będą się odbywać.
- Są dobrym miejscem na słodkie lenistwo. Generał pewnie potwierdzi, bo to ja Sylvii podsunęłam pomysł na ich ostatni odpoczynek - poleciła swoje rodzinne strony. Choć jak się tak zastanowić, to zbyt bezpieczne dla półbogów nie były. Otoczone z każdej strony oceanem, a najbliższy portal znajdował się w Senegalu.
Obserwowała z małym uśmiechem, jak Brandon próbuje homara. Ona znała to danie perfekcyjnie, zawsze wychodziło tak samo, więc o smak się nie bała. Pytanie czy to był jego smak. Na jego komplement zaśmiała się cicho, bo wyglądało na to, że faktycznie mu smakowało. Co ją oczywiście ucieszyło, bo na tym jej zależało.
- To teraz już nie możesz odmówić mi treningu - zażartowała, gdy znowu ją pochwalił. Sama w międzyczasie zaczęła skubać skorupiaka skrapiając go nieco limonką. W pozostałym w pancerzu ziołowym maśle moczyła kawałek bagietki nim go zjadła.
Uśmiechnęła się na jego podsumowanie nie wiedząc jak je skomentować. W porównaniu do jego następnych słów. Może i powinno ją zdziwić, że chce dojadać po niej, ale żyła tyle lat w obozie. Wiele widziała. No i poniekąd to rozumiała, bo może nie było nie wiadomo jakiej głębokiej biedy u niej w domu, ale pilnowano, by nie marnować jedzenia.
- Jasne, sama też nie lubię marnować - teraz przynajmniej wiedziała, że nie musi jeść na siłę, bo homar zamiast w śmietniku wyląduje w czyimś żołądku. Upiła nieco wina nim mu nie odpowiedziała.
- Gdy humor mi dopisuje to tak. Przy tobie jest to prostsze - przyznała szczerze i po chwili zawibrował jej telefon. Spojrzała na wiadomość, którą dostała i od razu widać było po niej, jak dobry humor znika, a pojawiają się negatywne emocje. Po krótkiej odpowiedzi odłożyła telefon i popijając nieco wina próbowała znów się uśmiechnąć. Było jednak widać, że to nie jest to.
- Skoczę po deser, zaraz wracam - rzuciła po kilku minutach, gdy wiedziała, że niecała połowa swojej porcji to było maks, na co było ją stać. Tuż po tym wyszła i raptem po minucie wróciła z zimnym pudełkiem.
- Lody pistacjowe prosto ze słonecznej Italii - może lody poprawią jej humor?
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Sro 04 Paź 2023, 11:43

Zdecydowanie w tej kwestii się nie zgadzali, bo Brandon postrzegał to nieco inaczej. Faktem było to, że im młodszy heros, tym większa była szansa na popełnienie jakiegoś juniorskiego błędu w trakcie misji. Z drugiej strony natomiast im starszy był heros, tym więcej okazji było do popełnienia różnych błędów, nie mówiąc już o tym, że nie zawsze śmierć półboga wynikała z błędu. Czasami wystarczył zbieg okoliczności, zbyt silny oponent lub bestia i brak możliwości ucieczki.
- Zakodowałem – mrugnął do rudej i zgodnie z jej życzeniem, będzie się pilnować, by nie mówić do niej pełnym imieniem. Rozjaśniło mu też to kwestię przedstawienia się na strzelnicy, gdzie użyła jego skróconej wersji.
Uśmiechnął się lekko na jej komentarz o Capo Verde, bo tutaj musiał jej zaufać na słowo. Jak wspomniał chwilę wcześniej, nigdy tam nie był, ale biorąc pod uwagę położenie kraju, które sprawdził na telefonie niemal od razu po pojawieniu się go w rozmowie, przytaknął od razu, gdyż tropiki zawsze były dobrym miejscem na słodkie lenistwo.
- Nawet nie wiedziałem, że tam byli – przyznał wprost, aczkolwiek wcale go nie dziwiło takie podejście. Corvus ciężko pracował, a już zwłaszcza teraz, gdy w obozie pojawili się półbogowie z innych rzeczywistości i tak naprawdę cholera wie, czy generał kiedykolwiek odpoczywał. Odnosił to też niejako do siebie, bo Farrell też potrzebował czasem odpoczynku od kampusu i tego zgiełku wewnątrz, przy czym on decydował się zazwyczaj na krótki weekend w Bhutanie, do którego cały czas go ciągnęło mimo wszystkich problemów tego malutkiego państewska.
- Może kiedyś nadarzy się okazja i zrobisz mi wycieczkę po wyspach – uśmiechnął się znów, rzucając delikatną, niewiążącą sugestią odnośnie wspólnego wyjazdu kiedyś. Nie zależało mu jakoś mocno na zobaczeniu Wysp Zielonego Przylądka, ale w odpowiednim towarzystwie mógł zmienić zdanie, a Gomes właśnie to takiego się zaliczała.
- Nigdy w życiu – zachichotał na jej stwierdzenie o tym, że nie może jej odmówić treningu. Za taki obiad dałby się pokroić, a skoro była szansa na kilka innych wspólnych posiłków, to dlaczego nie miałby trenować właśnie z nią? Tym bardziej, że Corvus został o tym poinformowany i przygotował jego grafik tak, by nie dorzucić mu kolejnej uczennicy, a podmienić ją kosztem innej, która została przeniesiona z kolei do instruktora z większą ilością czasu wolnego. To był kolejny aspekt obozowych zmian, który mu się podobał. Juarez starał się iść wszystkim na rękę, gdy była ku temu sposobność i dzięki temu często rodzeństwo trenowało siebie nawzajem, co było oczywiste z racji tych samych zdolności, a co nie było popularne przed zmianami wprowadzonymi za rządów Juareza. Trenerzy również mieli więcej do powiedzenia i mogli prowadzić selekcję uczniów w ograniczonym zakresie, dzięki czemu nie zniechęcało się ich aż tak wielu.
- To miło, że masz przy mnie dobry humor. W drugą stronę też to działa – znów puścił jej oczko i kontynuował jedzenie homara, jednak dostrzegł zmianę nastroju Gomes, która po odczytaniu jakiejś wiadomości na telefonie, od razu wróciła do neutralnej mimiki. Zdecydowanie wolał ją uśmiechniętą, a sam też nie powiedział nic obraźliwego, więc oczywistym było, że uśmiech, który pojawił się po chwili był sztuczny. Zwrócił uwagę na to, jak córka Maniego się uśmiecha i to zdecydowanie nie było to.
Odprowadził ją wzrokiem do kuchni, nie wiedząc, czy ma poruszać ten temat, czy nie wściubiać nosa w nieswoje sprawy. Gdy ruda wróciła do stołu, ciekawość niestety wygrała.
- Coś się stało? – spytał wprost, nie kryjąc się z tym, że zauważył zmianę jej nastroju. - Jeśli nie chcesz, to nie mów oczywiście – dodał po chwili, by nie czuła na sobie żadnej presji, w końcu kim Brandon dla niej był, by mu się zwierzała z czegokolwiek?
- Bardziej niż jeść lody, wolałbym widzieć na twojej twarzy uśmiech. Ale nie ten ostatni, ten sprzed kilku minut, kiedy opowiadałaś o swojej pracy czy Capo Verde – zaznaczył, po czym dokończył końcówkę homara, którą jeszcze miał na talerzu i wytarł palce w ściereczkę obok. - Z drugiej strony jeśli lody mają w tym pomóc, to ja nie widzę przeciwwskazań – zażartował. - Tylko powiedz mi… przyniosłaś jedną łyżkę, a jest nas dwoje. Rozumiem, że chcesz się nawzajem pokarmić? – zachichotał lekko, chcąc rozładować atmosferę i poprawić jej nastrój, a nic innego jak głupkowate żarty nie przyszło mu do głowy. Widać było jednak, że wiadomość poruszyła Rose, bo ta zapomniała nawet o drugiej łyżce dla niego, żeby też mógł zjeść lody. Chyba, że faktycznie chciała zjeść z nim jedną, choć to akurat mocno by go zdziwiło.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Czw 12 Paź 2023, 15:37

- To już jakiś czas temu było i na pewno i ja bym o tym nie wiedziała, gdybym akurat nie wpadła na Sylvię rozmyślającą gdzie się wybrać - przyznała, bo przecież generał i jego partnerka to nie było jej towarzystwo. Niemniej zdarzyło jej się zamienić z nimi kilka słów, zwłaszcza z bardziej otwartą Garcią. Dlatego gdy spotkała ją przy stoliku mamroczącą pod nosem spytała się Rose czy może jej pomóc. No i wyszło, że mogła i pomogła, także spoko.
- Moja wyspa akurat jest raczej mało turystyczna, ale kto wie? Może kiedyś na siebie wpadniemy - nie żeby Gomes odpoczywała tylko na swojej wyspie, ale w gruncie rzeczy głównie na niej. Zwłaszcza jak się weźmie pod uwagę transport między wyspami. W ogóle jednak jego słów nie rozczytała jako sugestii wspólnego wyjazdu, bo to była dla niej zbyt duża abstrakcja po prostu.
Zdążyła się jeszcze uśmiechnąć w odpowiedzi na jego słowa, nim przyszedł ten cholerny sms od generała. Nie on ją zdenerwował, a treść wiadomości, która tylko potwierdziła to, co i tak już wiedziała. Niemniej czarno na białym mieć to napisane to inaczej, niż posiadać cień szansy, że jednak się myliła.
Pójście do własnego mieszkania po lody były dobrym momentem na ochłonięcie, choć niewiele jej to dało. Miała jednak nadzieję, że dalsza część spotkania z Brandonem pozwoli jej chociaż na chwilę o tym nie myśleć. Gdy wróciła, postawiła lody zgarniając jeszcze po drodze łyżeczkę z kuchni.
- Nienawidzę, gdy ktoś mnie okłamuje - podsumowała z nikłym uśmiechem swoją zmianę nastroju, którą mężczyzna wyłapał. Na pewno nie zamierzała mu opowiadać o swoich problemach małżeńskich, ale tak ogólne wytłumaczenie mogła mu podać. - Wybacz, zaraz powinno ze mnie zejść - przyznała już z nieco większym uśmiechem, trochę przepraszającym. Nie przyszła przecież tu ani po to, by się żalić, ani też humoru jemu psuć nie chciała.
Uśmiechnęła się lekko na jego słowa o uśmiechu, by zaraz słysząc o lodach, a konkretnie łyżeczce, spojrzała na stolik. Cicho parsknęła śmiechem i podniosła się tylko po to, by przynieść kolejną łyżeczkę, którą od razu chłopakowi podała. Otworzyła pudełko i niewiele myśląc po prostu zaczęła wprost z niego łyżeczką jeść. Nie pomyślała o talerzykach i osobnych porcjach, bo z reguły jej mąż lodów - a przynajmniej tych - nie tykał. Zorientowała się dopiero po kilku chwilach i kęsach.
- Cholera, przepraszam. Nałożyć ci porcję na talerzyk czy nie przeszkadza ci to? - z jednej strony planował po niej dojeść posiłek, a z drugiej może inaczej podchodził do tego przy marnowaniu jedzenia po prostu. Widząc jak ją obserwuje, uśmiechnęła się delikatnie.
- Daj mi chwilę. Dobre towarzystwo, lody i wino załatwią sprawę - nawiązała do swojego humoru w międzyczasie upijając nieco swojego alkoholu.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Pią 13 Paź 2023, 14:09

Nie zakładał, że Rosalina ma jakieś wyjątkowe układy z generalską parą, ale póki mu nie wyjaśniła, że to był zwyczajny przypadek, szedł bardziej właśnie w kierunku bliższej znajomości z Juarezem i Garcią. Rzadko bowiem zdarzało się, by ktoś słuchał obcych bądź dalekich znajomych w sprawach takich jak wycieczki. A już zwłaszcza tacy charakterni ludzie jak Sylvia, którzy wydawali się mieć zawsze swoje zdanie – jedyne i słuszne. Prędzej by się spodziewał przejrzenia ocen randomów z internetu, co było dość zabawne, że często ludzie bardziej zawierzali losowym ludziom z sieci aniżeli własnym znajomym czy przyjaciołom.
Wywrócił oczami z rozbawienia, gdy Gomes kolejny raz źle zrozumiała jego sugestię, czy może raczej w ogóle jej nie zrozumiała.
- Miałem na myśli, że kiedyś się tam razem wybierzemy – uśmiechnął się szeroko. - Na trening oczywiście – zaśmiał się na koniec, chcąc troszkę ją sprowokować do kolejnego zarumienienia się, co w jej przypadku nie było aż takie trudne.
Kiedy córka Maniego wróciła do mieszkania Brandona, ten patrzył na nią spokojnie i czekał na odpowiedni moment, by do niej zagadać. Gdy to się stało, od razu pokiwał głową, jednak bez konkretnego celu.
- To jest nas dwoje, ja też tego nie lubię – pocieszył ją w marny, ale przynajmniej jakikolwiek sposób, bo on również nie przepadał za kłamstwem. Tego jednak nie wiedziała, więc musiała uwierzyć mu na słowo, a przy okazji dawało do myślenia przy okazji jego wcześniejszych tekstów, choćby tego o wspólnym wyjeździe na Wyspy Zielonego Przylądka.
- Nie przepraszaj, najważniejsze, żeby twój uśmiech wrócił, bo tęsknię za nim – puścił do niej oczko w reakcji na jej mały, przepraszający uśmiech. Nie żeby z nią flirtował nawet w takiej chwili. Nic z tych rzeczy.
Zaśmiał się z rozbawienia, kiedy Rose zrozumiała, że nie przyniosła dla niego łyżeczki. Nie miał żadnego problemu z tym, by jeść z jednej, w końcu nie sądził, by tak powabna i dojrzała kobieta jak ona mogła mieć jakieś wstydliwe sekrety, ot na przykład jakąś opryszczkę, której herosi z racji swoich genów praktycznie nigdy nie miewali.
- Nie przeszkadza, o ile dasz mi łyżeczkę na spróbowanie teraz – nachylił się lekko i otworzył usta jak gdyby nigdy nic. Chciał oczywiście, by ruda go pokarmiła i jeśli to się stało, uśmiechnął się od ucha do ucha, gdy dane było mu spróbować lodów. Jeśli z jakiegoś powodu tego nie zrobiła, poczekał na swoją kolej i kiedy oddała mu łyżeczkę, zaczął sobie podjadać słodycz.
- Powiedziałaś to jak typowa studentka po zerwaniu z chłopakiem do swojej psiapsi – znów się zaśmiał, bo on w przeciwieństwie do niej humor miał cały czas cudowny i póki co żadne złe wiadomości mu go nie chciały zepsuć. Zamiast tego czuł się coraz bardziej swobodnie w jej towarzystwie, stąd między innymi sugestia do tego, by go pokarmiła.
Po chwili spojrzał na nią nieco intensywniej.
- Na pewno wystarczy ci tylko to? – uśmiechnął się lekko. - Zawsze mogę ci wymasować kark czy coś – wzruszył ramionami na koniec, bo dla niego to nie było wielkie halo, ale jej mogłoby to się wydać podrywem. Oczywiście nim było, ale on traktował to lekko w przeciwieństwie do niektórych.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Pią 13 Paź 2023, 22:26

Niemal jak na zawołanie na jej twarzy pojawił się delikatny rumieniec na sugestię, że mieliby na wyspy wybrać się wspólnie. Co prawda nie wierzyła w tą chęć z jego strony, co nie zmienia faktu, że sam ten pomysł wywołał u niej małe zmieszanie.
- Na Cabo się nie trenuje, już ci to mówiłam - zabrzmiało to trochę tak, jakby matka troskliwym głosem tłumaczyła coś dziecku, ale tylko to pozwoliło jej jako tako się ogarnąć. Przyjęcie wersji, że myślał o treningu w takim miejscu było łatwiejsze niż myśl, że młody chłoptaś podrywa starą babę.
Uśmiechnęła się lekko, gdy powiedział, że i on nie lubił kłamstw. Nie żeby traktowała go teraz jak kłamcę, ale podejrzewała, że większość ludzi tak odpowie łącznie z jej mężem. Bo co miałby powiedzieć? "A nie, ja to lubię okłamywać bliskich". No jakoś w to wątpiła. Niestety "chęci" nie szły zawsze z czynami w parze.
Prychnęła automatycznie słysząc o tęsknocie za jej uśmiechem biorąc to oczywiście za żart. A przynajmniej do momentu, w którym nie puścił jej oczka. Dlaczego Brandon cały czas z nią flirtował? Był jakimś patologicznym podrywaczem czy o co chodziło? Czy może założył się z kumplami? Przecież to nie miało żadnego sensu. W sensie podrywanie jej bez innego celu niż oczywisty sens podrywu.
Spojrzała na niego rozbawiona, gdy otworzył buzię czekając na porcję lodów. Niewiele myśląc sięgnęła po przyniesioną czystą łyżeczkę i po nabraniu na nią lodów wpakowała chłopakowi ją do ust już ją tam zostawiając. Przez kilka chwil patrzyła na niego rozbawiona nim nie wróciła do jedzenia lodów własną łyżeczką.
- Fakt, trochę to tak zabrzmiało - przyznała rozbawiona, choć o swoich latach studenckich już dawno zapomniała. Chłopak łapał się jeszcze pod tą kategorię, więc może i dlatego z łatwością przyszło mu takie skojarzenie.
- Nie trzeba, ale dziękuję - uśmiechnęła się lekko nie doszukując się tu nie wiadomo czego zwłaszcza, że tak lekko i bez podtekstu to zaproponował. Wszak nerwy miała swoje ujście w spiętych mięśniach, zwłaszcza u kobiet.
- Myślałam, że to twoje ulubione - odezwała się, gdy zauważyła, że od kilku chwil sama je lody. Może jemu wystarczyło? Ona mogłaby całe pudełko wsunąć, zwłaszcza teraz na nerwie. Zaraz jednak ściągnęła z siebie marynarkę, którą miała na sobie, bo było jej za ciepło. Przewiesiła ją przez oparcie krzesła i przy okazji rozejrzała się po wnętrzu.
- Bardzo podstawowo tu, że tak to ujmę. Przeprowadzałeś się niedawno? - choć wydawało jej się, że od dawna był jej sąsiadem, tak może się myliła i jeszcze niedawno mieszkał gdzie indziej na przykład z dziewczyną? Właściwie nic poza mieczami na ścianie i wygodniejszą kanapą jak ta na standardowym wyposażeniu nie było. A może już po prostu nie pamiętała jak wyglądają te wnętrza? Wszak od lat miała urządzony dom po swojemu.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Pon 16 Paź 2023, 14:57

Dostrzegł jej delikatne zmieszanie, gdy sprecyzował, że chodziło mu o wspólny wyjazd i nawet zamierzał pociągnąć ten temat, co zostało poprzedzone małym uśmiechem przez niego.
- To nawet lepiej – rzucił. - Więcej spacerów, kąpieli w oceanie, pysznych homarów i twojego uśmiechu. Jak dla mnie bomba – zachichotał lekko, jednak nie w ramach żartu, a po to, by ton jego wypowiedzi był jeszcze milszy.
Sprawiało mu dużą przyjemność flirtowanie z Rosą, ale nie chodziło tu wyłącznie o sam warsztat. Ruda naprawdę była w jego typie i dlatego też znacznie łatwiej było mu rzucać komplementami w jej kierunku, gdyż tak na dobrą sprawę, gdyby nie była mężatką, już by się za nią zabierał. A że Gomes nie wyrażała sprzeciwu, to Farrell kontynuował podryw i dobrze się przy tym bawił, a przy okazji sprawiał też przyjemność samej półbogini, która pod maską konsternacji i delikatnych rumieńców ukrywała niemałą satysfakcję z faktu zainteresowania się nią przez Brandona.
Nie spodziewał się też tego, że Rosalina wykorzysta szansę i pokarmi go swoją łyżeczką, jednak mimo to, i tak odczuł pewnego rodzaju niezadowolenie, gdyż gdzieś tam jakaś część syna Vidara modliła się o to, by ruda jednak zdecydowała się pokarmić go łyżką, którą sama miała przed chwilą w ustach. Grzecznie jednak odsunął się i po zlizaniu loda z przedmiotu wyjął z ust łyżeczkę, po czym zaczął co jakiś czas nabierać sobie kolejne porcje lodowatej papki.
- Twoja strata – wzruszył delikatnie ramionami, gdy Gomes odmówiła masażu, ale w sumie tego się po niej spodziewał. Ruda wydawała się być znacznie bardziej wycofana, niż początkowo mu się zdawało i teraz już rozumiał, dlaczego brakuje jej pewności siebie w wielu kwestiach. Ona po prostu była delikatnym kwiatuszkiem, któremu wystarczy jedynie coś zasugerować i ta już będzie się rumienić.
Kiedy złapała go w czasie okienka między jedzeniem kolejnych porcji lodów, napił się łyka wina.
- Zajadasz je z takim zaangażowaniem, że aż mi szkoda podbierać coś dla siebie – zażartował oczywiście śmiejąc się przy okazji, a następnie obserwował ją uważnie, gdy ta ściągała z siebie marynarkę i przewieszała ją przez krzesło. Nie wiedzieć czemu, potraktował to jak jakąś dwuznaczną sugestię, wszakże kilka chwil temu proponował jej masaż ramion i karku, a teraz zdecydowała się odsłonić je jak gdyby nigdy nic? A może mu się po prostu wydawało?
Dopiero po chwili zamyślenia wrócił na ziemię i spojrzał na swoje wnętrze, które Rosalina trafnie określiła podstawowym.
- Mieszkam tu od lat – odpowiedział. - Jestem minimalistą, trzymam tu tylko to, co potrzebne – wyjaśnił swoje postępowanie. - No i nie mam żony, która przyjęłaby rolę architekta wnętrz i urządziła tu wszystko – wzruszył ponownie ramionami. - Sam się na tym nie znam, więc ta żona by się przydała – zaśmiał się lekko znów żartując, po czym nabrał sobie trochę lodów na łyżeczkę i znów zaczął je podjadać.
- Nawet nie wiem, co mógłbym tu zmienić, tak naprawdę – wszystko co miał wydawało mu się w miarę schludne i funkcjonalne, a to mu wystarczyło. - Bardziej to muszę się zaopatrzyć w cysternę lodów pistacjowych i upchnąć ją gdzieś w lodówce, jakbyś chciała mnie jeszcze kiedyś odwiedzić – znów się zaśmiał i przejechał dłonią po swoich włosach, jednocześnie nieco prostując się na krześle. Kolejny raz zasugerował jej pozatreningowe spotkanie.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Wto 17 Paź 2023, 20:29

Choć Brandon w dalszym ciągu był niezwykle miły, tak jego wyjaśnienie nieco ją otrzeźwiło. Czy ona kiedykolwiek zasugerowała mu coś więcej? Zaczęła nawet rozważać różne scenariusze, dlaczego młody chłopak się tak zachowuje. Najbardziej jej pasował zakład z kimś, ale zaczęła nawet brać pod uwagę, że jej mąż to zlecił z jakiegoś powodu. Chyba popadała w paranoję, jednak i tak musiała jakoś na to zareagować.
- Brandon, ja mam męża - podkreśliła spokojnie nie chcąc go besztać, ale jedynie dać do zrozumienia, że nie ma zamiaru wyciągać z tej relacji czegoś więcej jak miłej znajomości i oczywiście oraz przede wszystkim wiedzy na treningach. Nigdy nie zależało jej na skoku w bok, ba. Brzydziła się tego, choć Revan był akurat miłośnikiem. O ironio.
- Weź, bo mi teraz głupio. Jedz, ja mam duże zapasy w domu - zaśmiała się na jego słowa, jednak nie hamowała póki co w ogóle z jedzeniem lodów. Czemu miałaby sobie odmawiać takiej przyjemności? Rose nie bawiła się w jakieś podchody i jedyny powód dla którego ściągnęła marynarkę był taki, że było jej za ciepło.
- To szukaj tej żony w takim razie - zaśmiała się i ona odnosząc się też do jego poprzednich słów mówiących, że właśnie nikogo dla siebie nie szuka.
- Wiesz, też ci nie powiem co można by było zmienić, bo to zależy od gustu tak naprawdę. Mieszkania są na starcie wyposażone we wszystko, co niezbędne, więc wszelkie zakupy i remonty to niejako nasze fanaberie, by wnętrza wpisały się w nasz styl - wyjaśniła, bo przecież jego mieszkanie nie wyglądało źle. Podstawowo, ale schludnie. Tylko do tej pory nie spotkała półboga, który nie zmienił tego i owego.
- Jakby ci zabrakło, to wiesz gdzie zapukać. Jako dobra sąsiadka ci zawsze pożyczę - zaśmiała się. Odłożyła łyżeczkę i dopiła zawartość swojego kieliszka, a następnie pozwoliła sobie dolać z butelki, która nadal stała na stole.
- Jak myślisz, jak długo będą mi potrzebne treningi? - zmieniła nieco temat na neutralny grunt, a i przy okazji ciekawa była jakie miała braki i jaki potencjał w niej widział. Bo o tym przecież będzie świadczył czas trenowania.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Sro 18 Paź 2023, 16:01

Faktycznie chłopak może nieco się zagalopował, ale on bardzo lubił flirtować, a kiedy chodziło w dodatku o tak piękną kobietę jak Rosalina, to siłą rzeczy trudno było mu się powstrzymywać. Jako młody gówniak wzdychał do niej, później trochę mu przeszło z racji obowiązków i jej obrączki na palcu, ale kiedy dojrzał i nawiązał z nią kontakt, okazało się, że dalej Gomes pociąga go w ten sam sposób, albo nawet bardziej.
Nic więc nie zrobił sobie z tego, że ruda zasugerowała mu, by ten zbastował z flirtami, bo przecież zawsze mógł to obrócić w żart i swój dobry nastrój. Nie musiało to mieć żadnego podtekstu.
- Mąż zabrania ci się widywać z kolegami? – uśmiechnął się niewinnie, przy czym Rose mogła się domyślić, że Farrell trochę ironizuje i nie do końca słowa oddają rzeczywiste intencje jego wypowiedzi. Niemniej jednak dla jej komfortu postanowił nieco zwolnić z komplementami, bo przecież za żadne skarby nie chciał jej odstraszyć od siebie.
- No jak tak ładnie prosisz – zachichotał rozbawiony, po czym zaczął się nachylać nad kubkiem i nabierać lód na łyżeczkę, która raz po raz lądowała w jego ustach. Nie narzucił jakiegoś kosmicznego tempa, ale na pewno jadł znacznie więcej i szybciej niż jeszcze kilka chwil wcześniej.
- Teraz nie mam czasu, wiesz… treningi, siłka, lody pistacjowe, homary i te sprawy – kolejny raz zaśmiał się, prezentując swój wyborny humor, nie pierwszy raz dzisiaj zresztą. Oczywiście nie przyznawał przed Rosaliną, że brakuje mu bliskości i chciałby kogoś mieć, ale na pewno nie zamierzał zwierzać się kobiecie, z którą póki co łączyło go kilka fajnych treningów i rozmów. Co prawda wzbudzała jego zaufanie i naprawdę mógłby jej powierzyć niejedną tajemnicę, ale jeszcze nie był na to czas.
Wzruszył ramionami, nie wiedząc, co tak naprawdę mógłby wprowadzić, by usprawnić funkcjonowanie w swoim mieszkaniu. Jemu wystarczyło standardowe wyposażenie i tylko zwykła fanaberyczna dekoracja w formie mieczy na ścianie była odejściem od normy.
- Wygląda na to, że mój gust jest standardowy – zachichotał głupkowato i podrapał się po głowie, a następnie spojrzał na Rose, nie mogąc się powstrzymać od kolejnego miniflirciku. - Ale myślę, że przydałoby się więcej czerwieni w tym mieszkaniu – subtelnie nawiązał do koloru jej włosów, choć rudość niekoniecznie mogła być dobrze odzwierciedlana przez czerwień. On to tak traktował, ale równie dobrze Gomes mogła w ogóle nie wyłapać nawiązania i dlatego też był to miniflircik. A że nie wprost przyznał, iż chętniej widywałby ją w swoich czterech ścianach to już inna sprawa.
- Przyjdę kiedyś z pustą szklanką, żebyś mi cukier pożyczyła, bo tego często mi brakuje – zrobił facepalma przyznając się do jednej z niewielu rzeczy, o których notorycznie zdarza mu się zapominać. Sam nie wiedział z czego to wynikało, ale jakoś tak zawsze kiedy bardzo potrzebował cukru, okazywało się, że albo go nie miał, albo nie miał jego wystarczającej ilości. Z innymi artykułami spożywczymi tak nie było, a przynajmniej nie w takiej częstotliwości jak właśnie cukier.
Wypił kolejną lampkę wina, po czym uśmiechnął się lekko, gdy córka Maniego nalała im po kolejnej. Całkiem sprawnie im szło, bo już nie było połowy trunku.
- To zależy od wielu czynników – zaczął, znów upijając łyk wina. - Na razie się słuchasz, starasz się wyeliminować błędy i przykładasz się, także podejście jest odpowiednie – pochwalił ją z uśmiechem i teraz dla odmiany skosztował łyżeczki lodów. - Ale ciągle masz problemy z odpowiednim ustawianiem się oraz amortyzacją po wystrzale – zauważył, jednak nie po to, by ją skrytykować, a jedynie zwrócić uwagę na błędy, które popełnia. - Wychodzi więc na to, że musisz się wyzbyć części przyzwyczajeń, a to znacznie trudniejsze niż nauka od zera – przekręcił się nieznacznie na krześle, by zmienić pozycję na nieco wygodniejszą.
- Myślę, że dwa, góra trzy miesiące treningów wystarczą – nie była to precyzyjna diagnoza, ale taki obrał cel. - Potem będziesz działać już sama i po jakichś 5-6 miesiącach od zakończenia wspólnych treningów warto byłoby spotkać się kilka razy na kontrolę – oznajmił - Ja pierdole… zabrzmiałem jak jakiś dentysta – znów się zaśmiał cicho i pochwycił kieliszek do ręki, lecz zamiast napić się od razu wina, postanowił stuknąć się szkłem z Rosaliną. Jak widać kilka procencików już powoli zaczynało go rozluźniać, choć na pewno nie był jeszcze podchmielony, wcięty czy pijany. Ot po prostu był nieco luźniejszy niż normalnie.
- Jesteś świetnym półbogiem, więc długo moja pomoc nie będzie ci potrzebna – oznajmił z małym uśmiechem. - A jeśli będziesz mieć wątpliwości, to zawsze możesz przecież przyjść do mnie i poprosić o dodatkowe lekcje. I to bez homara czy innych frykasów – uśmiechnął się lekko.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Czw 19 Paź 2023, 20:32

- Nie zabrania jak widać - odpowiedziała spokojnie widząc, że nie do końca taki był sens jego wypowiedzi. Ona jednak odpowiedziała na jego wprost zadane pytanie. Inną sprawą było to, że Revan kompletnie się nie interesował co, gdzie i z kim robi. Pewnie wiedział, że jest mu wierna, więc się nie przejmował. Z drugiej strony też miał ją za nieatrakcyjną, więc i w jego rozumowaniu zainteresowanych by nie było. Tak jednak teraz zaczęła się zastanawiać, jakby jej mąż zareagował, gdyby słyszał lub widział to, jak jest komplementowana i podrywana. Inna sprawa, że ona wciąż to postrzegała jako jakiś zakład Brandona, co źle wpływało na jej samopoczucie, ale starała się o tym nie myśleć.
- Jak się chce, to znajdzie się czas. A jak się nie chce, to i czasu brakuje - uśmiechnęła się delikatnie sugerując mu, że wymówki przedstawiają jego prawdziwe chęci czy raczej ich brak. Może dobrze mu było w samotności, tylko z powodu presji społeczeństwa uważał, że mu kogoś mieć. A może chciał kogoś, kto był nieosiągalny dla niego, więc i wtedy nie chciało się poczyniać poszukiwań w innych kierunkach.
Na jego odpowiedź rozejrzała się jeszcze po widocznej części mieszkania, a następnie spojrzała na niego z uśmiechem.
- Czerwony to intensywny kolor, ale da się go wprowadzić subtelnie - tu myślała raczej o jakiś dodatkach tu i ówdzie, poduchach na kanapę i tak dalej. Czerwień na ścianach to w jej mniemaniu nie był dobry pomysł, choć ona jak widać było po jej wnętrzach, to raczej spokój w nich lubiła. Choć kuchnia miała dość mocny kolor, to jednak nie intensywny jej zdaniem. No zresztą miała te wnętrza od lat i nadal je uwielbiała, więc chyba dobrze to sobie wykombinowała.
- Cukier też pożyczę - zaśmiała się cicho nie mając z tym problemu. Zawsze to lepiej w potrzebie wyskoczyć w klapkach dwa mieszkania dalej niż gonić przez pół obozu do spiżarni po paczkę cukru. Ona raczej pilnowała zapasów w domu i rzadko zdarzało się, że któregoś z używanych na co dzień produktów zabrakło, ale jakby i jej czegoś zabrakło, to może wpadnie na to, by najpierw jego o to spytać.
Gdy Brandon odpowiadał jej na pytanie, ona powoli wróciła do jedzenia lodów. Nie przejmowała się kompletnie tym, że wskazał jej błędy, bo od tego jako jej trener przecież był. Przytaknęła też na to, że wyplewienie złych nawyków jest cięższe niż nauka od zera, bo sama to wiedziała po młodych medykach. Ci co wpadli w niepowołane ręce przed czystkami pani ordynator, mieli nie tylko złe nawyki, ale i wiedzę błędną również. Rose nie zliczy ile godzin z tym walczyła.
Kiwała lekko głową na jego prognozy dotyczące treningów, by na koniec zaśmiać się na jego porównanie.
- W sumie trochę tak - zaśmiała się znów, wcześniej jedynie unosząc kieliszek i stukając się z jego szkłem lekko. Później dopiero po swoim komentarzu upiła nieco wina.
- Na pewno będę o tym pamiętać - przyznała z uśmiechem, bo co prawda nie wiedziała co będzie za kwartał, ale póki co przyjemnie spędzało się z Brandonem czas, więc i nie miałaby nic przeciwko, gdyby pozostali znajomymi i po wspólnych treningach.
Czas leciał, a im rozmowa leciała płynnie na różnorodne tematy. Lody dawno były zjedzone, tak samo jak i wino wypite. Gomes jak widać nie śpieszyło się do pustego domu.
- Zgłodniałeś może? Można by zrobić jakąś kolację. Odgrzejemy homara i przygotujemy coś do tego jeszcze - zaproponowała, gdy sama zaczęła odczuwać głód. Czuła się przy nim dobrze, więc nie zastanawiała się nad tym czy nie nadużywa gościnności. Zresztą wychodziła z założenia, że gdy gospodarz ma ochotę zakończyć spotkanie to po prostu o tym informuje. Ona tak robiła, choć rzadko, bo zwykle goście wychodzili wcześniej, niż ich towarzystwo stawało się męczące.
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Pią 20 Paź 2023, 14:31

Nie wiedział, jakie relacje łączyły ją z mężem, ale biorąc pod uwagę pewne plotki, które chodziły po obozie, powoli zaczął się domyślać, że nie jest z nim tak blisko, jak by chciała. Co prawda nie zamierzał stawać między nimi, gdyż na to było zdecydowanie za wcześnie, ale na pewno nie będzie narzekać na to, że Revan nie interesuje się życiem żony i szuka uciech gdzie indziej. Jeśli Gomes szukała znajomości, by zabić w jakikolwiek sposób swój czas, trudno. Przynajmniej spędzi z nią trochę czasu i może się zakumplują. A jeśli okaże się, że jest w tym coś więcej, to być może Brandon kiedyś spełni swoje małe marzenie i zbliży się do Rosaliny, do której wzdychał jako nastolatek.
- To brzmi jak jakaś coachingowa brednia – zaśmiał się delikatnie, bo dla niego nie było to tak proste, by wygospodarować czas na inne zajęcia niż te przewidziane w planie. Jak sama słusznie zauważyła, jako trener miał wiele obowiązków, a przecież dochodziły do tego jeszcze jego treningi i patrole. Wielu półbogów olewało swoje zajęcia i robiło wszystko najmniejszym nakładem sił, ale Bhutańczyk z pewnością do tego rodzaju herosów się nie zaliczał. On trenował ciężko, przekazywał innym jak najwięcej wiedzy i dbał o bezpieczeństwo w środku. Efektem tego był brak czasu.
- O, no to świetnie – uśmiechnął się przyjaźnie, bo cukier był jego piętą achillesową, jeśli chodzi o uzupełnianie spiżarki i teraz pewnie nie raz nie dwa skorzysta z asysty Rosaliny. Pewnie nawet celowo nie będzie go brać z magazynu, byleby tylko zaznaczyć swoją obecność w życiu Kabowerdyjki nawet w tak nic nieznaczący sposób.
Nie mówił jej tych wszystkich błędów z nieuprzejmości, a jedynie z obowiązku trenera, gdyż poza dawaniem rad aktywnych, należało też rzucać te pasywne, niekoniecznie w momencie samego treningu. Im lepiej ruda sobie to utrwali, tym łatwiej będzie jej wyeliminować złe nawyki, a to był w tym przypadku klucz do poprawienia wyników na strzelnicy.
Po jakiejś godzinie rozmów o niczym w przyjemnej atmosferze, znów odczuł uczucie głodu, gdyż z racji swoich boskich genów, jego metabolizm działał znacznie sprawniej niż ten u zwykłych ludzi. I jak na zawołanie właśnie w tej chwili Rose zaproponowała kolację, na co on zareagował nie tylko uśmiechem, ale również poruszeniem w wymowny sposób swoimi brwiami.
- Czytasz mi w myślach – zachichotał lekko. - Nie wiem, czy to dobrze – spojrzał na nią sugestywnie po dwuznacznej wypowiedzi, która padła z jego ust. Musiałaby być naprawdę słaba w relacjach interpersonalnych, by nie odebrać tego w konkretny sposób, którym było zasugerowanie, że myśli nie tylko o jedzeniu i że Gomes jest najmniej odpowiednią osobą do poznania jego myśli. Bo oczywiście myślał o niej.
Nie przeszkadzało mu to, że siedzą już kilka godzin, bo bawił się świetnie w jej towarzystwie. Skoro oboje mieli wolny wieczór, to dlaczego nie wykorzystać go na przyjemną rozmowę i trochę żartów, które jak widać, czasem trafiały.
- Chodź, odgrzejemy go wspólnie – zaproponował i podniósł się z krzesła, by następnie zawędrować do kuchni i wspomóc rudą w przygotowaniach homara, które teraz były znacznie prostsze niż te wcześniejsze.
Szło im dość sprawnie i widać było, że dogadują się nie tylko prywatnie, ale też w kuchni, co nawet w pewien sposób go ucieszyło. Korzystając jednak z okazji, Brandon co jakiś czas a to się otarł o Rosalinę ciałem, a to położył dłoń na jej ramieniu czy biodrze, by przesunąć ją na bok, a raz nawet zamiast przesunąć się na bok, tylko nieznacznie odchylił, by ruda musiała się nieco powyginać i ściągnąć z górnej półki jakiś składnik potrzebny do kolacji, i tym samym otarła się o niego w dość dwuznaczny sposób.
Po przygotowaniu wszystkiego znów usiedli do stołu, a Farrell otworzył kolejne wino, bo po poprzednim nie było już śladu. Nalał im po lampce i powoli sączył, jednocześnie zajadając ze smakiem odgrzanego homara.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Wto 24 Paź 2023, 21:00

Wzruszyła lekko ramionami, gdy nie zgodził się z nią. Prawda była taka jednak, że gdyby naprawdę mu zależało na znalezieniu dziewczyny, to znalazłby ją szybko. Tym bardziej, że obóz, to nie było San Francisco, a on nie pracował 24/7. Zamiast przed telewizor czy do lasu, trzeba było zaprosić dziewczynę na kawę. Albo nie zgadzać się na trenowanie starej baby, tylko młodej i atrakcyjnej dziewczyny.
Rose z całą pewnością nie odebrała w negatywny sposób tego wytykania błędów. Robił to po coś i nie złośliwie, sama zresztą niejako o to spytała. Sama często poprawiała innych, więc takich rzeczy nigdy nie odbierze źle. No chyba, że by zaczął się z niej naśmiewać, wtedy byłaby inna sytuacja.
Gomes od tej feralnej sytuacji, wyciszyła telefon i nawet na niego czy na zegarek nie patrzyła. Bawiła się świetnie, więc póki Brandon też wydaje się być zadowolony, zamierzała z tego korzystać. Propozycja kolacji była więc czymś naturalnym, skoro zgłodniała i doskonale odnajdywała się w kuchni. Nie obraziłaby się na małą pomoc, ale też nie wymagała tego od chłopaka. W końcu miała odwdzięczyć się za trenowanie.
Zaśmiała się cicho na słowa Farrella o czytaniu w myślach, by zaraz zarumienić się na kolejną jego wypowiedź. Uciekła gdzieś w bok wzrokiem nie wiedząc jak na to zareagować. Brandon znowu to robił, a ruda zastanawiała się po kiego grzyba. Może lubił nabijać się ze starszych kobiet? Nie wydawał się taki, ale z drugiej strony póki co jego obraz był zbyt idealny. Może tu było pęknięcie?
Przytaknęła z uśmiechem, gdy mężczyzna zaproponował wspólne przyrządzenie kolacji. Również podniosła się z miejsca, by z resztą homara znaleźć się w kuchni. No i Brandonem. Odgrzanie homara było prostą sprawą, ale po przejrzeniu zawartości lodówki i szafek postanowiła zrobić prostą sałatkę. Ku zaskoczeniu Gomes dobrze funkcjonowało się z chłopakiem w kuchni. Zauważyła jednak ten subtelny dotyk, choć odczytywała go dokładnie tak, jak wyglądał. Próbował nieco ją przesunąć w różnym celu. Goręcej jej się jednak zrobiło, gdy naparła nieco na Brandona sięgając po przyprawy. Oczywiście tuż po tym skupiła się całkowicie na przyprawianiu tylko po to, by ochłonąć. Dawno nie czuła właściwie na sobie męskiego i to świetnie zbudowanego ciała. Mężatka czy nie, wierna czy nie, nieśmiała czy odważna, każdej zrobiłoby się goręcej.
Gdy wrócili do stołu z zaskoczeniem spojrzała na butelkę wina, którą wyciągnął. Nie piła sama jakoś dużo, ale przy nim miała ochotę na jeszcze lampkę lub dwie, więc uśmiechnęła się lekko. Sobie nałożyła głównie sałatki, jemu zostawiając homara, który mu mocno posmakował. W czasie posiłku właściwie nie rozmawiali za bardzo, choć lekarka zerkała na niego od czasu do czasu, momentami łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
- Późna już pora, będę się zbierać - rzuciła w pewnym momencie jakiś czas po kolacji, wcześniej zerkając na zegarek. Wstała z miejsca i zapominając o swojej marynarce ruszyła do wyjścia. Nim jednak wyszła, obejrzała się jeszcze przez ramię przystając przed drzwiami.
- Dobrej nocy, Brandon - rzuciła spokojnie uśmiechając się ciepło. Tuż po tym opuściła jego mieszkanie, by kilka sekund później znaleźć się we własnym. Pustym. Po szybkim prysznicu wskoczyła pod kołdrę i poszła spać.

/zt. x2
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Sro 14 Lut 2024, 15:08

Istotnie, Brandon mógłby flirtować z każdą, wszakże jako tako odnajdował się w tego typu zagraniach, jednak od pewnego czasu przestał to robić, skupiając się jedynie na relacji z Rosaliną. Mężczyzna gdzieś tam podświadomie czuł, że jeśli teraz nie spróbuje zbliżyć się do rudej, to podobna okazja nigdy się nie nadarzy i stąd też te liczne treningi, spotkania oraz wizyty takie jak ta dzisiaj. Nie żeby od samego początku planował to wszystko, ale na pewno nie ma za złe losowi, że spotkali się na tej strzelnicy i że Revan zachowuje się tak, a nie inaczej. Każdy kolejny tego typu gest ze strony Le Talleca wypychał Gomes z jego ramion i choć póki co nie pchał jej w ramiona kogoś innego, tak Farrell był na posterunku i powoli zaczynał dostrzegać jakąś małą szansę na COŚ.
Widząc jej zaskoczenie na wieść o tytułowaniu ją MILFem przez wielu obozowiczów, uśmiechnął się tylko szczerze, co miało na celu uwiarygodnienie jego przekazu, wszak to nie była żadna bujda na resorach. Co prawda od lat słyszał o tym coraz mniej z racji małżeństwa Rosaliny, ale dalej co jakiś czas gdzieś udało mu się natrafić na losowe rozmowy o najseksowniejszych czterdziestkach czy pięćdziesiątkach w obozie i niemal zawsze pojawiało się tam nazwisko Gomes.
- To tylko taka przenośnia. Nie wiem, czy MILFami nazywa się tylko te z dziećmi, czy po prostu upraszcza się to do dojrzałych kobiet. Nie jestem w tym ekspertem – zachichotał głupkowato, bo choć sam wprowadził ten temat, nie czuł się zbyt komfortowo. Wychodzili bowiem z tematyki porno, które jako pierwsze zaproponowało określenie MILF na dojrzałe kobiety, a on sam nie był jakimś wielkim koneserem treści +18. Jak zapewne większość w obozie obejrzał kilka filmów z tej kategorii, jednak na tym jego wiedza w tym temacie się kończyła.
Nie chcąc dalej wprowadzać w zakłopotanie ani siebie, ani jej, postanowił odnieść się do kolejnego pytania, które wpierw go zaskoczyło, ale zaraz też bardzo ucieszyło i rozweseliło, bo za nic w świecie nie przypuszczał, że ten wieczór może tak się skończyć. Co prawda wyobraźnia dodała sporo od siebie i miał świadomość, że do niczego między nimi nie dojdzie, tak jednak świadomość ogromnego zaufania, jakim darzyła go Rosalina, budowała go. Czasami człowiekowi było potrzebne zapewnienie, że działa właściwie i on tak właśnie działał teraz.
Zmarszczył czoło, gdy ruda odrzuciła możliwość spania w jego łóżku.
- Przepraszam, ale przegapiłem moment, w którym to były negocjacje – powiedział całkiem poważnie, co wzmocniło przekaz, a następnie uśmiechnął się lekko i nawet zachichotał. - Wprosiłaś się czy nie, dla mnie nie ma to znaczenia. Będziesz moim gościem, więc dostaniesz to co najlepsze. Należy ci się sen w dużym i wygodnym łóżku – puścił jej oczko, chcąc ją nie tylko przekonać do tego, że on nie widzi w tym żadnego problemu, ale też podkreślić, że bardzo mu na tym zależy. - Jednak jeśli czujesz się zobowiązana, to dobre śniadanko w zupełności wystarczy, żebym w ogóle zapomniał, że mam łóżko w domu – zachichotał nieco głośniej.
Kończył posiłek, czekając cierpliwie na Rosalinę, która po powrocie z kilkoma rzeczami z sypialni zaproponowała przejście do jego lokum, na co Brandon natychmiast przystał. Z uśmiechem spojrzał na jej nią oraz odnotował to, że mimo przejścia, nie zdecydowała się na zmianę garderoby, co oznaczało, że może będzie jeszcze szansa popatrzeć tu i ówdzie tego wieczora.
Wstał od razu za nią i chwycił tylko butelkę wina, którą ledwo co otworzyli, a następnie stanął pod swoimi drzwiami i włożył do zamka klucze. Przekręcił je i pchnął, a następnie zaprosił gestem ręki Kabowerdyjkę do swojego lokum, następnie wszedł za nią i zamknął zamek, również na klucz, tak dla bezpieczeństwa. Nie żeby ktoś miał ich okraść, ale jakoś tak był przyzwyczajony do robienia tego.
Z małym rumieńcem spojrzał na Gomes, która chyba nieświadomie, kiedy kładła część rzeczy na stoliku przy sofie, wypięła się w jego kierunku, prezentując mu znacznie więcej bielizny niż wcześniej, wszak koszulka zawinęła się na jej plecach. Zrobiła to jednak tak naturalnie, że Farrell nie uznał tego za jakąkolwiek próbę kokieterii, toteż po chwili odwrócił spojrzenie i udał, że tego nie dostrzegł. W głowie natomiast miał cały czas obraz jej pośladków oraz koronkowych majtek, które widział już co prawda wcześniej tego dnia, ale dopiero teraz mógł zobaczyć aż tyle materiału.
Obszedł sofę z drugiej strony i postawił wino na stoliku, a następnie usiadł i spojrzał z uśmiechem na Gomes.
- To co, teraz ja wybieram film? – poruszył sugestywnie brwią z małym rozbawieniem, a następnie znów przypomniał sobie o tych pośladkach Rosaliny i zaraz się zaczerwienił. Bo oczywiście wyobraźnia musiała pognać znacznie dalej i pokazać mu wizję wspólnego oglądania filmu niekoniecznie w takiej konwencji, jaka przewidziana jest dla zwykłych znajomych. On w samych bokserkach, ona w samych majtkach wtulona w niego, na jego łóżku i w dodatku z jego ręką na swoim biodrze. Nawet nie wiedział, co oglądali, bo przecież nie o to w tym chodziło.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Sro 14 Lut 2024, 20:21

Skinęła tylko lekko głową wciąż zawstydzona samym faktem nazywania jej w ten sposób rzekomo przez niektórych obozowiczów. Nie skomentowała tego więc w żaden inny sposób, choć w duchu zauważyła, że "dojrzała" to takie ładniejsze określenie na starą. Była uznawana za ładną w kategorii starych. Niby coś, a jednak brzmiało to jak brzmiało. Nie żeby była na tyle głupia, by uważać się za równą dwudziesto- czy nawet trzydziestolatkom. Była stara i nieatrakcyjna, o czym doskonale wiedziała dzięki swojemu mężowi. Może i były obozowiczki w jej wieku, które wyglądały bardziej niekorzystnie, co nie oznaczało równoznacznie, że ona należała do atrakcyjnych w ogóle.
Zaśmiała się cicho na jego poważny ton, bo naprawdę ją tym rozbawił. Jakby faktycznie to były jakieś poważne rozmowy o biznesie, a nie o tym, gdzie będzie lub nie spała u niego.
- Brandon... - zaczęła chcąc oczywiście znów się z nim nie zgodzić. Nie zdążyła jednak, bo ten zaraz wszedł jej w słowo. Uśmiechnęła się ciepło, choć nadal rozbawiona i nawet prychnęła lekko pod nosem. Wyglądało na to, że mężczyzna nie odpuści, ale skoro już wiedziała jak może się odwdzięczyć, to chociaż zamierzała to wykorzystać. - Umowa stoi, śniadanie. Wychodzisz gdzieś jutro rano? - spytała od razu, bo jeśli tak, to zamierzała oczywiście wstać odpowiednio wcześniej, by ten posiłek mu przygotować. Nie powiedziała tego ot tak i z całą pewnością nie zamierzała odpuszczać, bo "och, wyjdziesz pewnie zanim wstanę". Nie, bo ruda wstanie przed nim jeśli będzie taka konieczność. Zresztą i tak nie była osobą, która długo śpi...
Przez to jak komfortowo się czuła przy Farrelu zupełnie zapomniała, że ma na sobie jedynie przydługi szary tshirt i kapcie, które w ostatniej chwili wsunęła na stopy. Świadomie to robił czy nie, była mu wdzięczna, że szedł za nią kryjąc tym samym jej tył w razie gdyby na kogoś mieli wpaść. Nie żeby koszulka była aż tak krótka, sięgała prawie ze do połowy uda i pewnie młodsze kobiety robiłyby sobie z niej sukienkę. Ona tak odważna nie była, by wychodzić w tym na miasto, ale po domu? Czy jak się okazywało, przy Brandonie też nie miała tego problemu.
Pudełko z jedzeniem postawiła na kuchennym blacie, a niewielką torebkę na stoliku przy kanapie. Pochyliła się przy tym nieco, bo jak okazało się, nie zapięła torebki i jej zawartość omal się nie wysypała. Musiała więc to zrobić powoli i kontrolowanie, dopiero gdy ją odłożyła zapięła zamek. Kompletnie jednak nie zdawała sobie sprawy, że zrobiła przy tym koledze mały pokaz.
Gdy tylko wszystko stało, zsunęła ze stóp kapcie i usiadła na sofie podwijając pod siebie jedną z nóg. Spojrzała na niego rozbawiona, gdy zasugerował film, choć nie miała przecież nic przeciwko. Było nadal dość wcześnie. Nim jednak zdążyła to skomentować zauważyła, że mężczyzna się czerwieni, co jednak nie było dla niego normalne.
- Wszystko w porządku? - spytała nieco zdezorientowana, ale wciąż z troską, bo może stało się coś czego nie dostrzegła?
- Pewnie, wybieraj film - dodała po chwili z uśmiechem ciekawa tak naprawdę tego, na co postawi. Ona mogła w zasadzie oglądać wszystko. Jako lekarkę mało co ją też brzydziło. Co najwyżej mogła się wystraszyć czegoś, ale od czego są poduszki, prawda?
Brandon Farrell
Brandon Farrell
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Czw 15 Lut 2024, 14:25

Farrell wychodził z założenia, że ów określenie stosowane najczęściej przez facetów, było sposobem na wyrażenie w pewien sposób zafascynowania starszymi od siebie kobietami. Nie zgadzał się z tym, że MILF było synonimem słowa „stara”, bo miało pozytywne konotacje w przeciwieństwie do tego drugiego określenia, które najczęściej miało na celu w pewien sposób obrazić kogoś. Można było więc powiedzieć, że MILF było pewnym stadium w seksualnych preferencjach mężczyzn, którzy interesowali się starszymi od siebie kobietami, a jednocześnie nie uznawali ich za tak stare, by nie mogły być atrakcyjne. Tak więc koniec końców miało pozytywny wydźwięk, jeśli rozchodziło się o kwestie czystej seksualności. Inną sprawą było to, jak odbierały to poszczególne kobiety.
Będąc jeszcze w jej mieszkaniu i dogadując kolejne kwestie związane z jej noclegiem, Brandon zastanowił się chwilę, czy ma coś na jutro przewidziane w harmonogramie. Z tego co pamiętał, poranek miał wolny, ale na wszelki wypadek zajrzał do telefonu i odpalił obozową aplikację, która bardzo pomagała mu koordynować plan dnia. Wdzięczny był za tego typu nowinki, bo ułatwiały życie.
- Z tego co widzę, jutro mam tylko wieczorny patrol – przyznał spokojnie, po czym uniósł jedną brew lekko zdziwiony. - Rose, mam tylko wieczorny patrol, rozumiesz to? – zapytał nieco rozbawiony, podkreślając wagę tego, że jest to TYLKO patrol, co oznaczało, iż nie ma zbyt wielu obowiązków jutro do wykonania. Ona jako półbogini doskonale wiedziała, jak zapieprzone grafiki mają herosi, więc każdy tego typu luźniejszy dzień był zbawienny. - Zazdro, co? – rzucił z delikatnym śmiechem, jednocześnie poruszając sugestywnie brwiami, no bo ruda na pewno miała mu czego zazdrościć.
Kiedy już usiedli na sofie w jego mieszkaniu, a sam Brandon kolejny raz przypomniał sobie widok jej bielizny sprzed chwili, nie potrafił powstrzymać rumieńców, które zostały dostrzeżone przez koleżankę. Trochę nerwowo obrócił głowę w jej kierunku i pokiwał twierdząco głową.
- Tak, po prostu… – zawahał się na moment, nie chcąc rzucić czymś głupim, bo to mogłoby ją zrazić. - Przypomniałem sobie o tym, że nie mam nic w lodówce na te śniadanie – znalazł szybko wytłumaczenie swojego zawstydzenia, które nie było kłamstwem, wszak nie uzupełnił jakoś mocno asortymentu w lodówce, jednak nie było też powodem jego rumieńców. Taka półprawda na szybko, bo w pewien sposób ten fakt również go skrępował, acz mogło być to też związane z tym, że jego nastrój ogólnie opierał się teraz na zawstydzeniu, przynajmniej na chwilę.
- Na pewno nie komedia romantyczna – rzucił spokojnie, a jednocześnie z delikatną szpileczką w jej kierunku, chcąc w pewien sposób podkreślić, że zdołali się wynudzić już dostatecznie. - Może masz jakieś preferencje? Akcyjniak, horror, może coś bardziej ambitnego? – dopytał, bo on wygórowanych oczekiwań nie miał, jedynie zależało mu na tym, by nie było to coś totalnie od czapy pozbawione logiki i prawdziwości, tak jak właśnie wspomniane komedie romantyczne.
W zależności od tego, czy ruda wyraziła jakieś zdanie w tym temacie, postarał się dostosować film pod oczekiwania obojga, wszak jego lista była dość spora, a i Gomes wyglądała na taką, która zbyt dużo telewizji nie ogląda. Pewnie przez brak czasu jak większość herosów w obozie.
Co jakiś czas zerkał w trakcie filmu na Kabowerdyjkę oraz zmieniał nieco pozycję na sofie, nieświadomie zbliżając się do córki Maniego. Zrozumiał to dopiero wtedy, gdy łokciem trącił delikatnie jej kolano, kiedy zmieniał ułożenie całej ręki. Obrócił głowę w jej stronę i przeprosił ją spojrzeniem, choć nie spodziewał się, by takie delikatne zetknięcie się miało ją w jakikolwiek sposób zaboleć. W tym samym momencie zerknął również na jej bieliznę, którą mógł dostrzec przez fakt uniesionej nogi Gomes oraz koszulki, która tym razem z przodu nieco się zawinęła, odsłaniając przód koronkowych majtek zasłaniający wiadomo co. Jego wzrok zawisł na moment, a on sam zarumienił się, jednak tym razem znacznie lżej niż wcześniej, co było odwrotnie proporcjonalne do jego wyobraźni, która zapodała mu znacznie więcej konkretnych obrazów niż przy poprzednim fantazjowaniu o wieczorze z Rosaliną.
Przez moment korciło go nawet, by odważyć się na coś i położyć dłoń na jej kolanie, udzie, a może nawet wsunąć ją bardziej, jednak zaraz przypomniał sobie jej reakcje na próbę wspólnego tańca. Ostatecznie zaniechał tego pomysłu i znów skupił się na filmie, który dla niego był tym razem nieco bardziej angażujący niż komedia romantyczna, choć też daleko było mu do nazwania go świetną i wciągającą produkcją.
Nagle stuknął się dolną częścią dłoni o czoło, wywołując całkiem głośny plask, który rozniósł się po pomieszczeniu.
- Ale ze mnie cymbał – rzucił z przekonaniem. - Wino leży obok, a ja nie przyniosłem kieliszków nawet – skarcił samego siebie i zatrzymał na moment film, by skoczyć do kuchni po szkło, do którego po powrocie od razu nalał im purpurowego trunku. - Chociaż w sumie nie spytałem, czy masz ochotę… masz?- rzucił nagle, kiedy był już mniej więcej w połowie nalewania jej porcji, którą zatrzymał na czas uzyskania przez nią odpowiedzi.
Na domiar złego jego uwagę przykuła scena w filmie, w której to główna bohaterka, dojrzała kobieta koło 40-tki, poznała znacznie młodszego faceta od siebie i znajdowała się z nim teraz w bardzo dwuznacznej sytuacji. Od razu Brandon pomyślał o tym, że Gomes mogłaby potraktować to jako jakąś sugestię z jego strony, tymczasem był to czysty przypadek, wszakże on tego filmu nigdy nie oglądał. Postanowił jednak nie odnieść się do tematu, licząc na to, że jeśli ruda go poruszy, to nie będzie on miał negatywnego kontekstu względem syna Vidara.
Rosalina Gomes
Rosalina Gomes
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell Wto 20 Lut 2024, 21:37

W pierwszej chwili do niej to nie dotarło, więc dopiero gdy mężczyzna podkreślił, że obowiązki miał tylko wieczorem, jej brwi uniosły się lekko w geście zdziwienia. Zaśmiała się krótko na jego kolejne słowa.
- Ja mam tylko dyżur w szpitalu... - powiedziała jakby faktycznie miała niewiele obowiązków, jednak jej rozbawiony uśmiech sugerował coś innego. - Dwunastogodzinny - dodała tuż po chwili, bo te tylko nie było "tylko" w takiej sytuacji. Rose od jakiegoś czasu nie chodziła praktycznie na misje, sporadycznie zdarzały się patrole. Wiedziała, że to Elisa zawalczyła o swoich pracowników, jednak w szpitalu pracowali z reguły dłużej. Coś za coś.
- Umiem kombinować - przyznała z ciepłym uśmiechem chcąc go uspokoić, by porannym posiłkiem się nie martwił. A nawet jeśli faktycznie byłaby taka tragedia, to nie widziała problemu, by skoczyć po coś do siebie tudzież do spiżarni. Miała nadzieję więc, że uspokoiła kolegę i nie musi się przejmować takimi pierdołami.
Parsknęła cicho słysząc, że komedii znów nie obejrzą. No jakoś wcale jej nie zaskoczył. Zastanowiła się chwilę nad jego pytaniem, w końcu jednak kręcąc głową.
- Nie mam preferencji, wszystko będzie dobre - zapewniła go, bo jeśli film okaże się nudny, zawsze mogą bardziej skupić się na rozmowie telewizor zostawiając jako tło.
Brandon dość szybko zdecydował się na jedną z pozycji ze swojej listy, a ruda rozsiadła się wygodniej obserwując produkcję filmową. Oczywiście nikt nie siedzi sztywno i w jednej pozycji cały czas, więc tak jak i on kręciła się nieco. Gdy Farrell stuknął ją w kolano, spojrzała na niego z lekkim uśmiechem dając znać, że nawet to przepraszające spojrzenie nie było konieczne. Czuła się jednak na tyle swobodnie przy mężczyźnie, że znów zapomniało jej się, że jest jedynie w koszulce. Na całe szczęście dla jej głowy nie zauważyła tego, gdzie patrzył Brandon przez kilka chwil i co było jej widać przy okazji.
Spojrzała na Brandona, gdy usłyszała plask i zobaczyła, że mężczyzna siebie uderzył. Uniosła lekko jedną brew słysząc obelgę, jaką siebie poczęstował. Niby wiedziała, że to nie na poważnie, a jednak korciło ją, by temu zaprzeczyć.
- Nic się nie stało przecież - zaśmiała się zerkając na napoczętą butelkę wina, znowu śmiejąc się tym razem głośniej, gdy się zawahał nalewając alkoholu. - Pewnie, niech będzie - komu zaszkodzi jedna lampka więcej tym bardziej, że oni praktycznie do tej pory nic nie wypili. Kiedy tylko dostała kieliszek umoczyła usta i zmieniła nieco pozycję podkulając obie nogi pod siebie, ale nie siedziała na nich bezpośrednio, tylko miała je za sobą (O JAKOŚ TAK). Tym razem jednak była świadoma i naciągnęła koszulkę odpowiednio, by niczego nie było widać.
Zamyśliła się nieco oglądając dwuznaczną scenę między bohaterami w zbliżonym wieku do jej i Brandona. Odpłynęła na tyle mocno, że gdy usłyszała głośny i niespodziewany dla niej krzyk z filmu, drgnęła oraz automatycznie złapała mężczyznę za ramię. Zaraz jednak zaśmiała się z samej siebie głośno patrząc to na film, to na Farrella.
- Niezłe wybudzenie z zamyślenia - przyznała wciąż uśmiechając się rozbawiona własną reakcją.
Sponsored content
Re: Mieszkanie 13 - Brandon Farrell

Mieszkanie 13 - Brandon Farrell
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
Similar topics
-
» Brandon Farrell
» Brandon Farrell
» Brandon
» Brandon
» Brandon



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Dzielnica Nordycka :: Strefa Mieszkalna-
Skocz do: