Re: Waterloo Township, Michigan Nie 30 Sty 2022, 12:06
Choć tak wczesna migrena zdecydowanie nie była czymś, czego by sobie życzyła na polu walki, tak ostateczny wynik zadowolił małolatę. W końcu nikt poważnie nie ucierpiał podczas tego starcia i skończyło się jedynie na bólach głowy. O reszcie starała się nie myśleć. Wciąż było za wcześnie, aby wysnuwać własne wnioski. Te pięć minut przerwy, na szczęście, okazało się wystarczające, aby dojść do siebie po nieprzyjemnych skutkach używania mocy. Misja trwała dalej, a jej najniebezpieczniejsza część bez wątpienia znajdowała się przed nimi. Cassandra w milczeniu obserwowała swojego lidera, który ponownie skusił się na mały łyk czegoś mocniejszego przed pracą. Podczas walki z wilkołakiem zdołał już udowodnić, że ma się całkiem dobrze, więc w jakimś stopniu nastolatka zaczęła podchodzić do tego spokojniej. Choć i tak z tyłu głowy wciąż pozostawała świadomość tego, że Hector spożywał tego alkoholu coraz więcej. Z przemyśleń wyrwał ją głos lidera. Piętnastolatka nie odpłynęła na tyle, aby nie wiedzieć, co się dzieje. - Potrafię stworzyć trzy niematerialne projekcje lub jedną materialną, która może zaatakować. Nie potrzebuję już utrzymywać kontaktu wzrokowego z tworami, jednak wciąż nie myślą one samodzielnie. Dodatkowo mogę wpłynąć na umysł przeciwnika i zmienić jego postrzeganie rzeczywistości, jednak na bardzo krótko. Niestety, nie było tego zbyt wiele, z czego Cassandra doskonale zdawała sobie sprawę, jednak wiedziała też, że odpowiednie wykorzystanie zdolności, niezależnie od tego jak silnej, może naprawdę pomóc.
Hector Collado
Re: Waterloo Township, Michigan Nie 30 Sty 2022, 19:49
Collado niemal co do sekundy pilnował czasu odpoczynku i gdy rozpoczęła się potencjalna szósta minuta opieprzania się, podniósł się z ziemi, po czym spojrzał od razu na Puriel, która miała iść na zwiad. Dziewczyna udała się naprzód, podczas gdy on wraz z Cassandrą szli wolniejszym tempem, przez co już po kilku chwilach Northwood zniknęła z ich pola widzenia, a oni mieli chwilę czasu by porozmawiać i poznać się lepiej. - Dobrze wiedzieć - skinął głową bez żadnego sarkazmu. Opracowanie potencjalnej strategii opartej na ich mocach było kluczowe, bo tak jak on sam był przygotowany na potencjalne starcie z Arthurem, tak Cassandra i Puriel mogły nie wiedzieć, czego można się spodziewać po synu Baldura. Mając więc te kilka chwil pozornego spokoju, Hector od razu poruszył temat mocy, a chwilę później rzucił w kierunku Sarris: - Znałaś Arthura Crowa? - obóz był mały, więc zapewne znali się chociażby z widzenia. Jego z Arthurem poza mieszkaniem na terenie kampusu łączyło też wspólne pochodzenie, bo obaj byli dziećmi nordyckich bogów. Byli też w podobnym wieku, co ułatwiało dogadanie się, choć tych wspólnych przygód też jakoś specjalnie dużo nie było. Ostatecznie jednak co nieco o nim wiedział i był ciekaw czy Cassandra również. W tym czasie syn Frejra wyjął z kieszeni dziennik i długopis. Zaczął robić notatki, okraszając tylko krótkim komentarzem wszystkie najważniejsze wydarzenia, jakie miały miejsce podczas ich misji. Czemu to robił? Gdyby nie przeżyli i ktoś odnalazłby jego notatki, mógłby wywnioskować z nich cokolwiek i tym samym ułatwiłoby to potencjalne śledztwo. To był praktyczny powód. Bardziej egoistycznym było wyżywanie się na papierze, celem ogarnięcia niespokojnych myśli, które towarzyszyły mu już od bardzo dawna. Przede wszystkim chodziło o jego relację z Gabrielą, która mocno się zepsuła przez jego kłamstwa. Ta misja była chwilową odskocznią, ale jak widać nie na długo.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Waterloo Township, Michigan Sob 05 Lut 2022, 14:05
Hector razem z Cassandrą powoli zmierzali w kierunku bunkru, dając tym samym czas Puriel na zrobienie zwiadu, by ewentualnie uprzedzić ich przed potencjalnymi komplikacjami. Maszerowali we dwoje, wymieniając się kilkoma informacjami na swój temat. W międzyczasie córka Freji dokonywała analizy terenu wokół bunkra. Wyszło na to, że nie zamierzała się wracać do swoich towarzyszy ani też zbyt długo czekać, nim postanowi zbliżyć się jeszcze bardziej w kierunku obiektu. Zrobiła ostrożny krok do przodu i rozejrzała się dookoła, jednak nie dostrzegła żadnego przeciwnika, ani tym bardziej Crowa. Pozorny spokój jaki ją w tej chwili otaczał okazał się niezwykle złudnym. Mawia się, że ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła, a w przypadku Puriel okazało się to prawdą. Sądząc, iż nie ma w pobliżu zagrożenia zaczęła zmierzać bezpośrednio w kierunku bunkra. Stawiała krok po kroku, aż do jej uszu dotarł odgłos uruchamianego mechanizmu pochodzący tuż spod podeszwy jej buta. Było za późno by zapobiec tragedii. Zdążyła osunąć swoją stopę co poskutkowało eksplozją. Ziemia i liście wyleciały w powietrze, tworząc mały obłok brudu. Puriel zaś została odrzucona do tyłu. Hector i Cassandra byli na tyle blisko bunkra, że zdołali usłyszeć odgłos eksplozji. Gdy dotarli na miejsce i wyłonili się z zarośli dostrzegli ciało Puriel, do której zbliżał się wilk- ewidentnie zachęcony tak łatwą zdobyczą. Córka Freji leżała nieruchomo, pozbawiona nogi, którą wyrzuciło jakieś dwa metry dalej. Gdzieniegdzie w jej skórę powrzynały się drobne kamienie. Spod jej żeber wystawał jakiś kawałek metalu, który prawdopodobnie był elementem uruchomionej miny. Dwoje herosów mogli obserwować jak wilk niepewnie zbliża się do ciała poszkodowanej, aż w końcu sam uruchomił kolejną minę. Ta wybuchła pod ciężarem jego łapy, powodując podobne skutki co poprzednia eksplozja. Wilk natychmiast padł trupem, a jego cielsko było pokiereszowane odłamkami metalu i kamienia.
____ Puriel- pozbawiona nogi, jej ciało jest pokiereszowane odłamkami miny, spod żeber wystaje jej kawałek metalu, rany obficie krwawią.
Deadline: 10.02.2022, godz. 23.59
Gość
Gość
Re: Waterloo Township, Michigan Nie 06 Lut 2022, 17:25
Nastolatkę zaciekawiła ta nagła zmiana w zachowaniu Hectora, jednak osobiście nie widziała w tym powodów do narzekań. A wręcz przeciwnie, zyskali dzięki temu okazję do lepszego poznania siebie i swoich możliwości. I nawet jeśli to nie ona pełniła rolę lidera, znajomość towarzysza broni mogła zdecydowanie pomóc jej w podejmowaniu trafniejszych decyzji podczas walki. – Twoje moce z kolei to kontrola roślin i alkoholu, zgadza się? – zapytała, chcąc także się czegoś o nim dowiedzieć. Piersiówka, z której skorzystał, aby „postrzelić” wilkołaka, nieco ją zmyliła. Po prostu małolata uznała, że gdyby chodziło tu o zwykłą hydrokinezę, ten zaopatrzyłby się w bukłak z wodą. No i poniekąd mogło to usprawiedliwić jego picie w trakcie misji. Zwłaszcza, że zdawał się nie odczuwać spożytych procentów. – Tylko z widzenia – odpowiedziała niemal natychmiast. – Ciężko jest mieć jakieś bliższe znajomości ze starszymi członkami obozu, mając jedynie piętnaście lat. Mało kto traktuje nas poważnie. Poświęciłam jednak trochę czasu, który dano nam na przygotowania i popytałam o niego kilka osób. Z tego, co udało mi się ustalić, posiada moce regeneracji oraz fotokinezy, zdecydowanie preferuje broń białą, choć umie strzelać, a jego boską bronią jest topór. Przez chwilę zastanawiała się, co jeszcze może dodać, aż w końcu postanowiła wspomnieć Hectorowi o drobnym przedmiocie, który postanowiła zabrać na tę misję. Może on trafniej oceni jego użyteczność. – Na wszelki wypadek wzięłam ze sobą gogle ochronne, które pozwalają na bezpieczną obserwację słońca, bez ryzyka uszkodzenia wzroku. Jako córka Hekate widzę w ciemnościach, więc uznałam, że ograniczenie światła nie będzie tak problematyczne, co jego nadmiar. Zwłaszcza, że siła Baldura miała związek właśnie ze słońcem. Miała zatem nadzieję, że w jakimś stopniu uchroni to jej oczy przed oślepiającymi właściwościami fotokinezy. W końcu w środku walki każda sekunda potrafiła być na wagę złota. – Bunkier może dawać Arthurowi przewagę, prawda? – zapytała nagle, chcąc poznać zdanie lidera. To pytanie zrodziło się w głowie piętnastolatki już jakiś czas temu, jednak nie zdążyła go zadać, gdyż mężczyzna uciął wcześniejszą rozmowę. Teraz z kolei uznała, że ma ku temu dogodną okazję, choć tego, czy Collado się wypowie, nie mogła być pewna. W końcu zapisywał coś w swoim dzienniku. Cały czas dostosowywała się do poleceń Hectora i nawet dźwięk eksplozji nie wpłynął na szyk, którym się poruszali. Mimo wszystko znów poczuła przypływ adrenaliny, szykując się do potencjalnego starcia. Nadzieja na to, że Puriel nic się nie stało, uleciała w momencie, gdy tylko przybyli na miejsce wybuchu. Sytuacja wyglądała naprawdę fatalnie, nawet jeśli zbliżający się do poszkodowanej wilk, wyleciał w powietrze. Niestety, cała wiedza nastolatki odnośnie zastawionych tu pułapek kończyła się na tym, że najprawdopodobniej były to swego rodzaju miny odłamkowe. Całą swoją uwagę skupiła na córce Freji, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Niestety możliwość udzielenia jej pomocy, była teraz mocno ograniczona. Jedno głupie posunięcie, jeden niewłaściwy ruch i wszyscy mogli skończyć martwi. Jeżeli nie od bezpośredniej eksplozji, to od latających odłamków. Cassandra otworzyła usta, aby zadać Hectorowi pytanie i przedstawić mu swój pomysł, jednak szybko z tego zrezygnowała, przypominając sobie, kto z nich ma większe doświadczenie i dowodzi. Nie zrobiła tego jednak z czystej złośliwości, a bardziej z braku wiary we własny pomyślunek. I o ile samo pytanie z bunkrem zostało zadane, aby potwierdzić swoje przypuszczenia, tak teraz sprawa prezentowała się nieco inaczej. Dopóki ktoś nie powiedziałby wprost, że małolata ma dzielić się z nim swoimi przemyśleniami, Cassandra wolała milczeć. Z tego też powodu po prostu stała, czekając na decyzję lidera.
Hector Collado
Re: Waterloo Township, Michigan Wto 08 Lut 2022, 11:56
Musieli zachować czujność, ale to nie oznaczało, że mają zachowywać się jak roboty. Rozmowa, nawet dotycząca bezpośrednio celu ich misji, była wskazana, bo dzięki temu mogli odróżnić się od tych wszystkich obozowych psycholi, którzy na pierwszym miejscu stawiali powodzenie misji i szli po trupach do celu. Collado, choć przejawiał zachowania socjopatyczne, powstrzymywał się od prezentowania swojej prawdziwej natury, bo to mogło tylko im zaszkodzić. Cassandra wydawała się być normalną w porównaniu do niego czy Puriel, stąd też warto było zachować te pozory normalności, by misja przebiegła lżej. Pokiwał kilkukrotnie lekko głową, potwierdzając tym samym jej przypuszczenia. Dzisiaj warto było znać umiejętności swoich partnerów, bo odkąd w obozie pojawił się eliksir mogący nauczyć kogoś nowej zdolności, perspektywa się zmieniła i wielu półbogów mogło teraz posiadać dużo więcej boskich mocy. Wiadomym było, że do stworzenia tej mikstury było trzeba wielu składników i nie każdy heros był to w stanie dostarczyć (z kolei obóz nie był też w stanie tego zapewnić), ale już kilku z tego skorzystało. Najbardziej znanym jest chyba Giotto, który już kilkukrotnie wybudził w sobie nowe moce. Hector był poniekąd ciekaw, jakie to uczucie? Czy Sarris zrobiła na nim wrażenie swoim krótkim wywiadem na temat Arthura? Odrobinę. Taka postawa wśród małolatów była rzadko spotykana, ale widywał już równie zatwardziałych półbogów, którzy byli przygotowani na wiele ewentualności. - Pamiętaj, że mówimy tu o kapitanie drużyny Aegira - przypomniał, wspominając pośrednio bitwę, podczas której poprzedni kapitan Aegira zrezygnował z funkcji i pozostawił ją Arthurowi. Jak się okazało, nie na długo, bo niedługo potem Crow poległ. Te słowa miały na celu przestrzec Cassandrę przed tym herosem, bo logika powinna podpowiedzieć, że skoro piastował wysokie stanowisko, to musiał być dobrym wojownikiem. - Nie sądzę, by to wystarczyło - odparł z pesymizmem w głosie, bo fotokineza bywała problematyczna, zwłaszcza kiedy tworzyło się tak intensywne światło, że nawet specjalne blokery nie były w stanie uchronić wzroku. - Nie możemy dopuścić do tego, by nas oślepił - byli herosami i mieli lepiej wykształcone zmysły, ale nawet najbardziej wrażliwy słuch nie miał porównania ze wzrokiem w kwestii przydatności podczas walki. - Tak - zgodził się z diagnozą Cass dotyczącą przewagi Arthura w bunkrze. - Musimy wyciągnąć go na zewnątrz, o ile będzie tam bezpiecznie - po to właśnie był zwiad, który zlecił Puriel. Ta nie wracała już jakiś czas, a oni powinni być coraz bliżej celu, zgodnie z instrukcjami przekazanymi im przez obozowy wywiad. Schował natychmiastowo dziennik i długopis, kiedy tylko usłyszeli dźwięk charakterystyczny dla eksplozji. Zastanawiał się przez moment, czy nie doszło do starcia między Puriel i Arthurem. Northwood miała wszakże zdolności pyrokinetyczne, co sprzyjało tworzeniu różnych wybuchów. Widok, który ujrzeli po chwili był zatrważający, ale na coś takiego syn Frejra też był przygotowany. Spoglądał beznamiętnie na dogorywającą Puriel, na którą czaił się wilk. Ten niedługo potem wysadził się z pomocą miny przeciwpiechotnej, co mocno zaniepokoiło Hectora. - Teren jest zaminowany, więc nie możemy walczyć na zewnątrz - jasne, że mógł użyć chlorokinezy i z pomocą korzeni spróbować wyszukać miny, ale było to bardzo ryzykowne oraz przede wszystkim męczące. - W środku też mogą być pułapki - to podpowiadała logika, bo skoro Arthur obstawił teren na zewnątrz bunkra, to istniała spora szansa, że w środku też się jakoś zabezpieczył. - Jakiś pomysł? - spytał, spoglądając kątem oka na Cassandrę. On miał zalążek planu, ale może Sarris wpadła na coś lepszego niż on i warto było posłuchać jej opinii w tym temacie. Od razu też pomyślał o tym, że skoro nikt z bunkru nie wyszedł, to być może nikogo tam nie było lub był on tak duży, że z któregoś poziomu, na którym mógł przebywać obecnie Arthur wybuch nie był słyszalny. W innym wypadku wskrzeszony heros zapewne sprawdziłby, co się dzieje na górze. - Spróbuję przenieść ją tutaj - rzucił w stronę córki Hekate, po czym z pomocą chlorokinezy wytworzył korzenie, które ostrożnie zbliżały się do leżącej Puriel. Celem tego było przeniesienie jej w bezpieczną przestrzeń do nich i udzielenie jej pierwszej pomocy, o ile było to w ogóle możliwe... Tak przynajmniej starał się to tłumaczyć. W rzeczywistości chodziło o to, by sprawdzić teren kosztem bezpieczeństwa Northwood. Jeśli miny zostaną naruszone, to ucierpi Puriel, jeśli nie, to być może spróbują ją uratować, a przy okazji określą, że ten sektor jest bezpieczny. W to jednak nie wierzył, skoro już dwie eksplozje miały miejsce.
Gość
Gość
Re: Waterloo Township, Michigan Wto 08 Lut 2022, 15:06
Dziewczyna przytaknęła, słysząc uwagę Hectora. Mimo to, nie zmieniłaby swojego nastawienia do misji nawet w sytuacji, gdyby Arthur był zwykłym obozowiczem. Lekceważenie wroga nigdy nie prowadziło do niczego dobrego. A przynajmniej tak twierdziła jej pierwsza trenerka. Z drugiej strony, nie trudno było wpaść z jednej skrajności w drugą, co potrafiło przełożyć się na gorszą ofensywę. – Tego się obawiałam – przyznała szczerze. – Słyszałam, że osoby posiadające fotokinezę potrafią oślepić wroga nawet, gdy ten ma zamknięte oczy. Niestety nigdy wcześniej nie miałam kontaktu z tą mocą. Co prawda w jakimś stopniu stanowiły one ochronę przed światłem, jednak wciąż mowa była o tym bardziej boskim źródle. Mimo wszystko małolata starała się podejść do problemu trzeźwo. Zwłaszcza, że wciąż mieli czas na rozmowę i potencjalne planowanie. – Istnieje jakiś w miarę skuteczny sposób, aby zmniejszyć ryzyko oślepienia do minimum? – zapytała. Może on, w całej swej karierze, spotkał się już z czymś takim. Zdecydowanie był tym bardziej doświadczonym herosem. Zwłaszcza, jeśli porównać go z Cassandrą. W końcu nie bez przyczyny został mianowany na lidera grupy. Jego wiedza mogła okazać się bezcenna. Wyglądało na to, że jej przypuszczenia okazały się słuszne. I może powinna nawet nieco bardziej wierzyć w siebie, gdyż sam Hector powiedział coś, o czym sama myślała. Z drugiej strony wywabienie Arthura na zewnątrz brzmiało zdecydowanie prościej, niż mogłoby wyglądać w rzeczywistości. Nawet, gdyby wykorzystało się do tego iluzje. Sytuacja nie wyglądała za ciekawie dla Puriel, która utknęła w najgorszym z możliwych miejsc. W jej przypadku trzeba było działać szybko, a pole minowe skutecznie uniemożliwiało podjęcie natychmiastowego działania. Małolata przytaknęła skinieniem głowy, oboje mieli podobne odczucia. Co prawda nie znali zastosowania schronu, jednak nie można było również wykluczyć tego, że wróg wolałby zniszczyć to, co było tam przechowywane, niżeli pozwolić herosom to przejąć. Zwłaszcza, że zadał sobie sporo trudu, aby zaminować okolicę. Słysząc pytanie, postanowiła podzielić się z nim swoimi przemyśleniami. – Tylko dwa i oba bazujące na chlorokinezie. Przeniesienie jej było jednym z nich – oznajmiła, gdy usłyszała pomysł Hectora. – Ale jeśli korzenie naruszą miny, sami możemy mieć problemy. Nawet, jeżeli nie znajdziemy się w bezpośrednim zasięgu eksplozji, wyrzucone w powietrze odłamki mogą nas dotkliwie poranić bądź nawet zabić. Drugim sposobem mogłoby być utworzenie pomostu z korzeni, jeżeli te byłyby w stanie nas utrzymać. Zmniejszyłoby to poniekąd ryzyko niechcianej detonacji miny, jednak szansa wciąż by istniała. No i nie mamy też pewności, czy Puriel nie upadła na kolejną z min. Jeżeli miała to nieszczęście, próba zabrania ją osobiście wiąże się ze sporym ryzykiem, użycie materialnej iluzji jest dla mnie niezwykle kosztowne. Zawsze istnieje też możliwość podniesienia jej pnączami, aby upewnić się, czy jest bezpiecznie, a następnie utworzenie pomostu. Nie wiem jednak, ile energii będzie cię to kosztować, a nie można także zapominać o potencjalnej walce z Arthurem. Jedno wiem na pewno, jeżeli dojdzie do kolejnej eksplozji, Puriel zginie. Jednak jej los nie będzie również lepszy, jeśli nic z tym nie zrobimy. Traci zbyt dużo krwi, a same obrażenia wymagają bardziej specjalistycznej opieki, niż jestem w stanie zagwarantować. Jedyną szansą na jej przeżycie jest powrót do obozu. Zakładając, że uda jej się wytrzymać podróż. Hector nie miał łatwego zadania, a sama Sarris wymieniała jedynie wady i zalety poszczególnych działań. To do niego należało podjęcie odpowiedniej decyzji, czego mu szczerze nie zazdrościła. Zwłaszcza, że nie mieli nawet pewności, iż ta wciąż żyje. No i zostawienie jej tak, jak leży, również nie należałoby do najmądrzejszych decyzji. Gdyby ciało Puriel wpadło w ręce wroga, obóz herosów miałby nie lada problem. Jeżeli mężczyzna postanowił kontynuować wcześniej przyjęty plan, małolata zdecydowała się ukryć za jakąś osłoną, aby nie zostać zranioną przez odłamki eksplodujących min. No i gotowa była również przekazać mężczyźnie swoją tarczę, gdyby potrzebował jej do potencjalnej ochrony podczas próby ratowania ich rannej towarzyszki.
James Moore
Re: Waterloo Township, Michigan Sro 09 Lut 2022, 21:56
Czuje ten dziwny skurcz w żołądku już od jakiegoś czasu, ale powoli mija, kiedy zapuszczam się dalej w leśny teren. Skupiam się na drodze. Na tym, co mam przed sobą, pod stopami, a nawet zerkam do góry co jakiś czas, wypatrując czegoś niespodziewanego. Jestem czujny może zbyt czujny. Odgłosy lasu nie zdradzają mi nic nowego, niemal usypiają. Przypominam sobie wytyczne, które dostałem od dowódcy obozu Corvusa Juareza. Działać w ukryciu, przyczaić się, gdyby bunkier okazał się zasadzką. Miałem być wsparciem. Cichym ninja czy kimś takim. Ubrany w barwy terenu, poruszając się ostrożnie, faktycznie działałem niczym kameleon. Na plecach mam plecak [ekwipunek] z tymi wszystkimi potrzebnymi rzeczami, które zawsze ze sobą zabieram. Jest lekki, prawie go nie czuje. Mam ochotę wyjąć paczkę fajek West Red z przedniej kieszeni kurtki, ale powstrzymuje się, to nie jest najlepszy pomysł. Nie czas na palenie, dlatego dotykam palcami mojej srebrnej obrączki, która jest boską bronią. Nie często jej używam, ponieważ karabin strzelca wyborowego Sako TRG 22 służy mi zazwyczaj do zdjęcia odległych celów. Stoję niedaleko od bunkra i przyglądam się niewysokiej kobiecie, która robi zwiad, sprawdza teren dość śmiało. Posuwa się krok za krokiem coraz dalej i szybciej. Przyglądam się jej dłużej, zdając sobie sprawę, że jest to córka Frej, niejaka Northwood. Corvus poinformował mnie o członkach misji, w której biorą udział trzy osoby — kobieta daleko przede mną, Cassie, którą dobrze znałem, a głównodowodzącym miał być Hector Collado, syn Frejra. Coś jest nie tak. Stojąc przyczajony za drzewem, przyglądam się Puriel i już wiem, co jest nie tak — miny, nim zdołam ją ostrzec, zrobić cokolwiek ta wylatuje w powietrze. W pierwszej chwili nie zauważam, że odrywa jej nogę, ponieważ chowam się, aby następnie wyjrzeć ostrożnie za drzewa. Pierwsza moja myśl leci prosto do Cassie, ale nie ma ich jeszcze na miejscu. Po chwili widzę, że zjawia się w towarzystwie Hectora. Wypuszczam powietrze z ulgą, mając wrażenie, że cały czas je trzymałem w płucach od chwili kiedy wybuchła mina. Wracam spojrzeniem do pokiereszowanej córki Frej i następuje kolejny wybuch, tym razem to wilk pokusił się na umierającą kobietę. Odłamki metalu wbite w ciało, dużo krwi... Czuje, jak powraca skurcz żołądka i z ulgą postanawiam się porzygać przy swojej kryjówce. Nie wychodzę jeszcze z ukrycia. Nic nie mogę tu poradzić. Czekam bezpiecznie za drzewem, kiedy widzę, że drużyna postanawia zrealizować swój plan. Co jadłem dzisiaj na kilka godzin przed wyprawą? To coś z pewnością musiało mi zaszkodzić.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Waterloo Township, Michigan Wto 15 Lut 2022, 22:45
Widok, jaki zastali półbogowie był co najmniej średnio zadowalający. Już z odległości dziesięciu metrów dało się zauważyć, że Puriel jest w tragicznym stanie. Właściwie to już wyglądała jakby wyzionęła ducha. Jej twarz stała się bledsza, a obfite strugi krwi wsiąkały w ściółke, która ją otaczała. Było pewne, że córka Freji jest nieprzytomna, a czy martwa- można było jedynie przypuszczać. Los nie oszczędził wilka, który zainteresował się aż nazbyt łatwą ofiarą, więc szanse na przeżycie Puriel były również marne. Po konsultacji z członkinią swojej drużyny Hector zdecydował się na podjęcie kolejnych kroków. Kiedy Cassandra przedstawiała mu wszystkie za i przeciw, lider majstrował przy labiryncie korzeni ukrywających się pod ziemią, próbując dostać się nimi do ciała Puriel. Collado musiał się mocno skupić, gdy wyznaczał korzeniom ścieżki, w jakich miały zmierzać. Wszyscy troje, w tym James, który obserwował sytuację z ukrycia, przyglądali się efektom działania mocy Hectora. Dało się dostrzec jak ziemia w niektórych miejscach lekko się porusza pod wpływem przemieszczających się fragmentów roślin. Gdzieniegdzie pojawiały się drobne wybrzuszenia lub malutkie dołki. W końcu stało się to, czego prawdopodobnie wszyscy się spodziewali. Jeden z korzeni na swej drodze napotkał minę. Ziemia osunęła się pod nią, co pozwoliło na jej uruchomienie. Nastąpiła kolejna eksplozja, która miała miejsce jakieś siedem metrów od Hectora i Cassandry. Ciepłe powietrze odepchnęło ich lekko do tyłu, powodując także ból głowy. Kilka odłamków poleciało w ich stronę i mieli wyjątkowe szczęście, ponieważ żadnemu z nich nie stało się nic poważnego. Jeden z odłamków świsnął tuż przy twarzy Collado, tworząc na jego policzku płytkie rozcięcie. Cassandrze udało się uniknąć obrażeń. James znajdował się nieco dalej, dlatego jemu upiekło się przed jakimikolwiek efektami eksplozji. Syn Frejra nie miał najmniejszego problemu w tym, by postawić się z powrotem na nogach i kontynuować swoje dzieło. Korzenie nie natrafiły już na żadną z min, jednak gdy próbowały podnieść Puriel, okazało się, że dziewczyna jednak leżała na jednej z nich . Tuż pod jej plecami nastąpiła kolejna eksplozja, ogłuszając nieco Cass i Hectora. Córka Freji wypadła z podfajczonych korzeni nieco bliżej wejścia do bunkru. Jej ciało było jeszcze bardziej poszarpane, pozbawiając ją już jakiejkolwiek szansy na przeżycie. Drużyna straciła jednego z członków, jednak mieli przed sobą wyznaczoną ścieżkę, którą pokonały korzenie i porozwalane ciało Puriel. Ciało Northwood leżało jakieś dwa metry od wejścia do bunkru. W czasie, gdy Hector próbował jakoś przemieścić ciało Puriel, co w pewnym sensie się powiodło, choć nie tak jak to sobie zaplanował, James obserwował całe zdarzenie z ukrycia. Mogło się zdawać, że był bezpieczny, ale to złudne wrażenie nie trwało długo. Po chwili usłyszał za sobą odgłos stąpania, jakby coś stawiało powolne kroki dość ciężkimi nogami. - Głuuuupia sareenka.- odezwał się niski, głęboki i nieco ochrypły głos za jego plecami. Gdy syn Hel się obejrzał dostrzegł w oddali poruszającą się sylwetkę.- George miał pilnowaać. Paan będzie złyy.- istota przeciągała słowa, gdy mówiła. To coś zmierzało w kierunku bunkru i gdy postawiło już kilka kolejnych kroków, James mógł dostrzec z czym mają do czynienia. Był to ogr, mający około trzy metry wysokości. W lewej ręce ciągnął za sobą po ziemi prawdopodobnie martwą już sarnę, a w drugiej dzierżył maczugę, którą opierał o swój prawy bark. - George musi sprawdzić co zrobiło wielkie bum.- ogr nie przestawał mówić do siebie, wciąż zmierzając prosto na Jamesa. W końcu zdał sobie sprawę z obecności półboga.- Przecież to cuchnący półbóg!- zawołał sam do siebie i przyspieszył kroku. Wyglądało na to, że chyba nawet biegł, jednak wciąż wychodziło mu to całkiem wolno. Mimo wszystko niewiele mu już brakowało do Jamesa, ponieważ kroki jakie stawiał były znacznie większe od ludzkich. Uniósł swoją maczugę, co mogło wskazywać na to, że nie miał przyjaznych zamiarów. Cassandra i Hector także mogli dosłyszeć ostatnie słowa ogra.
___ Kochani, do misji dołącza James Moore, przyjmijcie go cieplutko.
Puriel- na 100% martwa. Cassandra- delikatne ogłuszenie i ból głowy, ale do zniesienia. Hector- delikatne ogłuszenie, ból głowy, malutkie skaleczenie policzka- także do zniesienia. James- zdrowy.
Przeciwnicy: - trzymetrowy ogr
Deadline: 19.02.2022, godz. 23:59
James Moore
Re: Waterloo Township, Michigan Sro 16 Lut 2022, 21:20
Obserwuje z ukrycia poczynania syna Frejra, jednocześnie mając nadzieje, że nie wyglądam, jakbym przed chwilą co dopiero rzygał. Wydaje mi się, że za moment ciało Puriel zostanie wyrwane z bombowego pola minowego, ale niespodziewanie następuje ponowna eksplozja. Zatykam uszy i chylę się mimowolnie za drzewem. Panicznie kieruje wzrok w stronę Cass i Hectora, na szczęście wszyscy stoją na nogach, więc nic im się nie stało, mimo że znajdowali się dość blisko eksplozji. Starania Collado wydają się iść na marne. Kolejny wybuch przekonuje mnie o tym i mówi mi, że Northwood z pewnością już nie żyje. Spoglądam na wejście do bunkra, gdzie leżą jej zwłoki, z których nie zostało za wiele. Okropny widok, ale nie zamierzam rzygać. Chyba nie miałbym nawet czym. Mam zamiar dołączyć do drużyny, gdy nagle słyszę za sobą ciężkie kroki. Od razu się odwracam, chcąc zlokalizować, czym są, a może bardziej do kogo należą. Krew zaczyna mi krążyć szybciej w żyłach. Zalewa mnie fala strachu i adrenaliny, ale staram się myśleć jasno. Wielka sylwetka zbliża się, trzymając martwą sarnę, a kiedy się odzywa, chyba pierwszych słów mój mózg nie rejestruje, bo zdaje sobie sprawę, że w moją stronę zmierza ogr. Potwór poziom czwarty. Powolny, wytrzymały i nie każdy rozgarnięty. Zrywam się na równe nogi i biegnę do moich towarzyszy, wpierw jeszcze tworze małe ilości czarnego pyłu, które zmieniają się w niewielkie czarne szpikulce — niewiele, bo na tyle tylko mogę sobie pozwolić. W taki o to idiotyczny sposób chce zahamować wielkoluda, rozproszyć, chociażby na moment, abym mógł zrobić unik przed wielką maczugą zmierzającą gdzieś w moją stronę.
Gość
Gość
Re: Waterloo Township, Michigan Pią 18 Lut 2022, 23:21
Bogowie ewidentnie nie sprzyjali im podczas tej wyprawy. Wprawna walka z wilkołakiem przerodziła się w istne pasmo niepowodzeń, jak gdyby poległy przeciwnik rzucił na nich jakąś klątwę. A może rzeczywiście tak było? Wszak to właśnie Puriel zabiła ich pierwszego wroga i niemal natychmiast spotkało ją nieszczęście. Nie, słowo „nieszczęście” nawet częściowo nie odzwierciedla tego, co tak właściwie stało się z córką Freji. Nawet, jeśli kobieta przetrwała pierwszy wybuch i miała jakieś szanse na przeżycie, druga z min zredukowała je do zera. A to był dopiero początek kłopotów. Cassandra niemal od razu zgięła trzy palce na wysokości serca i wykonała gest, jakby coś od siebie odpychała. Według tego, co powiedział jej kiedyś jeden z obozowiczów, był to starożytny znak, który miał odganiać złe moce. Nigdy nie weryfikowała tej informacji, równie dobrze mógł sobie z niej zażartować, jednak w obecnej sytuacji, kiedy coś wyraźnie uwzięło się na ich drużynę, postanowiła zaryzykować. Zwłaszcza, gdy uświadomiła sobie, o kim mówił ogr. Serce od razu podeszło jej pod gardło, a w ustach zrobiło się dziwnie sucho. Przez chwilę stała w zupełnym osłupieniu, nim w końcu doszła do siebie. Niezależnie od tego, w jak fatalnym obecnie była stanie, postanowiła skorzystać ze swojej boskiej mocy, aby wspomóc przyjaciela. Głęboki wdech, pełne skupienie... Za pomocą iluzji chciała wpłynąć na percepcję wroga, „przesunąć” nieco Jamesa, aby dla ogra stał w nieco innym miejscu. Wszystko, by ten spudłował, a chłopak miał szansę oddalić się nieco od goniącego go potwora.
Hector Collado
Re: Waterloo Township, Michigan Sob 19 Lut 2022, 21:55
Hector pokiwał tylko przecząco głową, bo sam nie znał żadnej dobrej metody na przeciwstawienie się oślepnięciu po fotokinezie. Nawet umbrakineza w tym nie pomagała, bo co z tego, że sprowadzi się mrok na przestrzeń wokół siebie, skoro oczy i tak, zamknięte czy nie, ucierpią wcześniej. Kontrola światła była mocno niedocenianą zdolnością, dlatego też nie warto było lekceważyć tego zagrożenia, zwłaszcza w styczności z takim herosem jak Arthur Crow. Pragmatyzm wiódł prym w działaniach Hectora i jak widać mężczyzna trafnie oszacował szanse Puriel na przeżycie. Życie kuzynki go nie obchodziło, została już spisana przez niego na straty. Mogła jednak posłużyć za swego rodzaju mięso armatnie, które pomoże im wytyczyć szlak ku bunkrowi z pomocą jego chlorokinezy. Pchnął więc jeszcze kilka korzeni po pierwszym wybuchu, by upewnić się, że jeśli zdecydują się wejść tam do środka, nie wpadną na żadną minę i nie podzielą losu córki Freyi. Jednak mimo wszystko oni też trochę ucierpieli, mając obniżoną koncentrację przez swoje ogłuszenie. Na rozcięcia nawet nie zwracał uwagi, bo był herosem, przywykł do takich drobnych, niewadzących ran. Wtem rozległ się krzyk jakiegoś potwora, który sugerował kogoś rozumnego o niskim ilorazie inteligencji, przez co był on w stanie formować swoje wypowiedzi tylko w krótkie, trzecioosobowe zdania. Logika podpowiadała kogoś z gatunku orków, ogrów lub minotaurów, tak więc ciężko było tak naprawdę ocenić, z jakim potworem mogli mieć do czynienia. Sprawą zastanawiającą było natomiast to, że wspomniał on o innym półbogu. Collado natychmiast zaczął szukać wzrokiem herosa, bo wcześniej nie był świadom jego obecności. Wróg? Wsparcie od generała Juareza? Jakiś wolny strzelec? Możliwości było wiele. Dostrzegając nerwowość w ruchach Cassandry, spoglądał na nią tylko przez chwilę, wiedząc doskonale do czego doprowadzi ich ta sytuacja. Musieli sprawdzić, z kim mieli do czynienia, a Sarris błędnie założyła, że chodzi w tej sytuacji o sojusznika. Zamiast więc wszystko sprawdzić, pognała w kierunku zasłyszanego tekstu o cuchnącym półbogu nie konsultując niczego z Hectorem. On sam nie przystąpił do akcji ratunkowej i zamiast pobiec za córką Hekate... wyciągnął piersiówkę, z której napił się alkoholu. Czekał na rozwój zdarzeń, a także korzystał z chwili wytchnienia, regenerując siły po ostatniej sekwencji z użyciem chlorokinezy.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Waterloo Township, Michigan Wto 22 Lut 2022, 15:04
Obecność Jamesa na misji była nieoczekiwana dla pozostałych jej członków. Zatem nic dziwnego w tym, że Hector nie widząc twarzy syna Hel, a jedynie świadom, że ktoś jeszcze jest tutaj z nimi, miał spore wątpliwości do intencji "intruza". Wszak był liderem drużyny, a nowy członek grupy to fakt, o którym nie był wcześniej poinformowany. Cassandrze intuicja podpowiadała jednak coś innego, choć z początku również nie mogła dostrzec twarzy Jamesa. Ogr zmierzał prosto na syna Hel w swej barbarzyńskiej i nieco spowolnionej szarży. Widok uciekającego celu rozwścieczył go jeszcze bardziej, więc wyrzucił sarnę przed siebie z myślą o zatrzymaniu półboga. James w tym czasie zwiewał, gdzie pieprz rośnie, zostawiając za sobą szpikulce wytworzone z czarnego pyłu. Potwór najwidoczniej się pogubił w obliczeniach podczas wykonywania rzutu, ponieważ sarna poleciała nad głową Moore'a, lądując niczym kłoda na jego drodze ucieczki. Ogr biegł w swym niesfornym tempem dalej i nawet szpikulce wystające z ziemi go nie powstrzymały. Oczywiście, nie zauważył ich i wdepnął w nie z impetem, czemu dowodził przewlekły i wściekły ryk potwora. Kilka szpiców wbiło się w jego stopę, ale w porównaniu z nią były jak kilka wykałaczek. Reszta złamała się pod ciężarem ciężkorozumnego. Ogr ignorując dyskomfort w stopie biegł po prostu dalej, doganiając już Jamesa. Po tym jak potwór razem z półbogiem pokonali już pewien dystans, Cassandra mogła wreszcie ich dostrzec, by stworzyć swoją iluzję. Kolejny raz zaryzykowała utratą sił i zapewne całkiem słusznie. Ogr był już blisko syna Hel, więc zatoczył krąg swoją maczugą, by uderzeniu nadać odpowiedniego rozmachu. Może był głupi, ale jak widać, wiedział w jaki sposób posługiwać się swym orężem. Zanim jednak wycelował w Jamesa, obraz przed jego oczami uległ dziwnej zmianie. Śmierdzący półbóg zdawał się w szybki sposób przemieścić w bok, więc tam ogr wymierzył swoją maczugą. Zatem Moore uniknął rozbicia czaszki i mógł biec dalej, a potwór najpierw przeciął swą bronią powietrze, aż uderzył nią w pień drzewa, łamiąc go. Drzewo zaskrzypiało niepewnie i zaczęło chylić się w bok, aż upadło na ziemię. Został po nim wystający z ziemi pień, o postrzępionym końcu i wysokości około 1,5m. James w swej ucieczce dotarł wreszcie do linii stanowiącej granicę między zadrzewieniem, a niewielką polanką, która była zaminowana. Ogr otrzepał się po użytej na nim iluzji i odnalazł syna Hel, za którym na nowo ruszył w pogoń. - Półbóg nie ucieknie.- ryknął ni to wściekle, ni to z dziwną radochą.- Zaraz George zrobi bum z głowy półboga i zje na kolacja.- odparł, gdy znalazł się zaledwie kilka ogrzych kroków od Jamesa. Tym razem wybił się z miejsca i wyskoczył do góry, by wylądować tuż przed synem Hel. Choć wprawdzie nie wyskoczył wysoko, gdy jego stopy uderzyły z powrotem w ziemię, podłoże pod stopami Jamesa zadrżało, przez co upadł na ziemię. Ogr uniósł swoją maczugę na nowo, zamachując się nią prosto na Jamesa. W tej chwili nawet Collado mógł dostrzec kim jest owy śmierdzący półbóg.
Re: Waterloo Township, Michigan Wto 22 Lut 2022, 21:37
Biegnę ile sił w nogach. Boję się, że jak obejrzę się za siebie, to ogr mnie złapie. Moje boskie umiejętności obecnie nie są zbyt przydatne. Jestem coraz bliżej swoich towarzyszy i na myśl mi w ogóle nie przyszło, że powinienem jakoś zasygnalizować, że jestem od nich — swój chłopak. W końcu zostałem wysłany incognito przez dowódcę obozu. Cassandra mnie nie zabije, ale co do Hectora nie miałem pewności, w końcu ja ich widzę oni mnie jeszcze nie. Martwa sarna przelatuje nad moją głową, a jej truchło staje mi na drodze. Przeskakuje zwinnie bez żadnych spektakularnych ruchów, nie mam czasu na pokazówki. Walczę o życie. Słyszę wrzask ogra, który musiał wejść na moje szpikulce. Miałem nadzieje, że to go spowolni, ale wydaje mi się, że potwora tylko to rozwścieczyło. Nie zamierzam tego sprawdzać. Nie odwracam się, lecz biegnę, jakby gonił mnie sam diabeł. Chce uchronić się przed uderzeniem i chyba mi się udaje, kiedy słyszę, jak oręż stwora uderza o pień drzewa. Chociaż jestem przekonany, że jeszcze chwila i byłoby po mnie, dostrzegam Cass, która co przed chwilą skleiła swoje zaklęcie iluzji, już wiem komu zawdzięczać kolejny oddech. Nadal jednak muszę uciekać. Na moje chyba nieszczęście docieram do zaminowanej polany, to zapewne bogowie w swej łasce pozwolili mi wybrać śmierć. Rozbita czaszka przez ogra lub rozczłonkowanie przez miny niczym martwa, biedna Puriel. Jestem w cholernej kropce. Spodziewam się najgorszego, jakby tego było mało, potwór skacze do góry, aby znaleźć się tuż przede mną — udaje mu się, bo czemu by nie? Jego uderzenie nóg o ziemie powoduje, że chwieje się i upadam. Ogr jest wolniejszy, wiem, że powinienem to wykorzystać, ale to nie zmienia faktu, że to teraz on ma przewagę, a ja leżę na ziemi. Powiedziałbym, że właśnie przed oczami przeleciało mi całe życie, ale nic takiego nie ma miejsca. Leżąc na ziemi, szybkim ruchem wyjmuje Glock 45 gen 5 i niczym idiota oddaje strzał w stronę dłoni ogra, w której trzyma maczugę. W tym jestem dobry w strzelaniu. Mam nadzieje, że ten nabój rozproszy go, da mi przewagę lub spowoduje, nie wiem jakąś karuzele wypadków, przypadków czy chuj wie czego, bo oddaje jeszcze dwa strzały, wstając błyskawicznie na nogi, uciekam na bok, tylko żeby nie wjebać się na pole minowe. Gdybym umiał latać to, co innego... Niestety nie mam lotu Erosa czy innego boga, który może się wzbić w powietrze niczym anioł. Uciekając, kalkuluje, że w magazynku zostało mi jeszcze czternaście pocisków. Nie wiem, czy to moje ostatnie sekundy życia, ale jestem przekonany, że powinienem zainwestować w granaty rozbłyskowe czy hukowe albo coś lepszego niż mój oręż na wilki.
Gość
Gość
Re: Waterloo Township, Michigan Sob 26 Lut 2022, 10:34
Cass starała się myśleć trzeźwo, choć obecna sytuacja zdecydowanie nie ułatwiała jej tego zadania. Niestety, podobnie jak James, nie miała w swym arsenale mocy niczego, co mogłoby okazać się skuteczne podczas starcia z takim przeciwnikiem. A broń? Cóż... mogła mieć jedynie szczerą nadzieję, że potwory rzeczywiście nie przepadają za spiżem. Wyciągnęła dwa noże z zamiarem zaatakowania ogra. Niewiele, jednak na chwilę obecną nie miała lepszego planu. Zajście przeciwnika od tyłu byłoby równoznaczne z samobójstwem, biorąc pod uwagę fakt, że za jego plecami znajdowało się pole minowe. Dodatkowo, czasu również było niewiele. Jeżeli jednak miała go na tyle, aby móc się nieco niepostrzeżenie przemieścić i swym atakiem nie zdradzić pozycji Hectora, jednocześnie nie ryzykując skończenia pomiędzy ogrem, a polem minowym - zrobiłaby to, dając tym samym czas liderowi na atak z zaskoczenia. W przeciwnym wypadku od razu rzuci w stronę nieprzyjaciela. Jeżeli istniała szansa na trafienie potwora prosto w zgięcie kolana, ale od strony nieosłoniętej kośćmi - pierwszy z noży zostanie rzucony właśnie w tamtym kierunku. W przypadku pudła, wykorzysta drugi do ataku na znacznie większy tułów agresora. Jeżeli jednak z jakiegoś powodu nie będzie mogła rzucić w kolano - przeszkoda, zbyt mały cel, zła pozycja - oba noże ciśnie prosto w cielsko wroga. Wszystko, byleby tylko nieco go zdekoncentrować. A jeśli przeciwnik nadal znajduje się za daleko, aby noże mogły celnie trafić, oddali się od Hectora i spróbuje zwrócić na siebie uwagę ogra krzycząc: "Hej olbrzymie, dlaczego jesteś taki zły?". Przy odrobinie szczęścia, James zyska dzięki temu trochę czasu. No i istniała także szansa na to, że żadne z powyższych opcji mogły nie dojść do skutku. Wtedy to Cassandra spróbuje trafić ogra, nim ten uderzy w Jamesa.
Hector Collado
Re: Waterloo Township, Michigan Sob 26 Lut 2022, 19:14
Collado był sceptycznie nastawiony do całej tej akcji i trudno mu się było dziwić, bo przecież heros był znany z tego, że jeśli czegoś się spodziewał, to raczej zasadzki nie ratunku. Stąd też jego wstrzemięźliwość przy akcjach związanych z ratowaniem - jak się okazało - Jamesa: kolejnego z młodzików, który został albo przypisany do tej misji albo był tutaj zupełnie przypadkiem (choć w tą drugą wersję Hector raczej nie wierzył). Spoglądał więc przez chwilę na Cassandrę, która zdecydowała się wspomóc obozowicza, samemu popijając w tym czasie alkohol z piersiówki. Postanowił jednak włączyć się do akcji, nie chcąc później tłumaczyć się przed Corvusem, dlaczego nie zareagował, gdy ogr próbował zrobić z Jamesa kebaba. Rozejrzał się wokół i szybko przeanalizował ich szanse. Żadne z nich nie potrafiło latać ani też teleportować się, dlatego ilość opcji była ograniczona. Syn Frejra miał jednak pewien pomysł, który poza ratunkiem Moore przyniesie również inne korzyści, wszakże można z pomocą ogra sprawdzić dodatkowe kilka metrów przestrzeni. Schował w końcu piersiówkę i szturchnął Cassandrę. - Odwróć uwagę ogra, tylko nie biegnij do niego. Rób to z daleka, mam plan - powiedział to wręcz rozkazującym tonem. Westchnął cicho, zbierając wszystkie swoje siły, co zajęło mu trochę dłużej z racji bólu głowy. Ostatecznie jednak w dalszym ciągu był herosem z wysoką tolerancją, dlatego bez problemu zdołał skumulować odpowiednią ilość wody, którą przetworzył z atmosfery i scalił ją, dzięki czemu wytworzył koło metra nad ziemią szeroki na cztery metry strumień wody. Ten bardzo szybko zaczął się przesuwać nad polem minowym, aż trafił niemalże pod nogi Jamesa. I w tej właśnie chwili Hector zmienił bieg tej malutkiej powietrznej rzeki, prowadząc ją do nich. W międzyczasie wystrzelił też dwa bardzo cienkie wodne pociski, które miały na celu zranić ogra i jeśli Sarris nie udało się zwrócić jego uwagi wcześniej, zrobić to właśnie teraz. - Wskakuj! - krzyknął w kierunku Jamesa, nadając strumieniowi takie ciśnienie i prędkość, że jeśli ten wskoczy na rzeczkę, to ta przetransportuje go prosto do nich, jednocześnie nie pozwalając mu zatonąć: w bezpieczną strefę poza polem minowym, którą ci mieli już przebadaną. Wszystko zależało jednak od akcji Moore, który musiał nie tylko wskoczyć na ten bardzo szybki nurt, ale też utrzymać równowagę i nie spieprzyć się gdzieś po drodze prosto na jakąś minę. Zdaniem Hectora był to jednak jedyny sposób na to, by obozowicz znalazł się przy nich. A co z ogrem? Ten powinien ruszyć w pościg za transportowanym półbogiem, a to z kolei powinno poskutkować zdetonowaniem co najmniej jednej miny w pobliżu. Win-win deal: jeden ogr i jedna mina mniej.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Waterloo Township, Michigan Czw 03 Mar 2022, 20:07
Jak się okazuje, James miał bardzo silny instynkt przetrwania. Widok maczugi pędzącej prosto na niego nie sprawił, że półbóg zamarł ze strachu, a wręcz przeciwnie. Szybko dobył swojej broni, której bez dłuższej chwili namysłu najzwyczajniej użył. Pociągnął palcem za spust i za sprawą tego tego z Glocka wystrzelił pierwszy nabój. James miał dobrego cela i trafił właśnie tam gdzie zamierzał. Pocisk przebił dłoń ogra, który po poczuciu rażącego z niej bólu upuścił swoją maczugę nim dosięgnął nią swojej ofiary. Następny pocisk przeciął grubą skórę prawego przedramienia ogra, jednak strzał nie był na tyle celny, by utkwić w ręce. Trzeci strzał, choć było przy nim najmniej czasu na celowanie, trafił gdzieś w okolice lewego obojczyka potwora. Potwór zaryczał kolejny raz, ewidentnie rozwścieczony z powodu takiego przebiegu zdarzeń. Natychmiast zdecydował się schylić po swoją broń, ignorując krwawiącą dziurę w ręce, co dało zaś czas synowi Hel, by podnieść się na nogi. James ledwie wstał, gdy usłyszał gdzieś za sobą głos Cassandry, która skorzystała z opcji, pokrywającej się z poleceniem Hectora. Zaczęła krzyczeć do ogra, który podnosząc swój oręż spojrzał nieco ogłupiały w jej stronę. Może nie był jakoś mocno rozkojarzony, jednak jego wyraz gęby sam w sobie był dość tępy, bez względu na okoliczności. - Więcej półbogów!- zawołał wyraźnie skonsternowany i jednocześnie jeszcze bardziej zdeterminowany do walki. Na kilka sekund zapomniał o Jamesie, za którym powstawała wodna ruchoma ścieżka, unosząca się nad polem minowym, którą stworzył Hector. Głośne polecenie lidera grupy potwór także usłyszał. - Półbóg nigdzie nie ucieknie.- ryknął, obracając się na nowo frontem do Jamesa. Ryknął tak głośno, otwierając swoją gębę tak szeroko, że zdołał opluć półboga, mającego teraz szansę na skorzystanie z lewitującej rzeki jako środka transportu. Na podjęcie decyzji nie miał zbyt wiele czasu, ponieważ ogr przystąpił o krok do przodu, by zdrową rękę sięgnąć za jego odzienie. W tej chwili liczyły się sekundy i reakcja Jamesa na niesioną mu pomoc, ze strony herosów.
______
Stan zdrowotny- bez zmian
Ogr- dziura w prawej dłoni, skaleczenie prawego przedramienia i nabój utkwiony pod prawym obojczykiem.
Deadline: 07.03.2022, godz. 23:59
James Moore
Re: Waterloo Township, Michigan Nie 06 Mar 2022, 13:51
Nie było czasu na myślenie. Moja boska broń w takich sytuacjach była niepraktyczna, a nie jestem typem, który nosi przy sobie specjalistyczny arsenał na okazyjne spotkania, chociażby takiego ogra. Mój pierwszy pocisk trafił tam, gdzie chciałem. Może właśnie przedłużyłem sobie życie o te kilka sekund i nie zostanę zapamiętany, jako półbóg z rozkwaszonym łbem. Maczuga potwora upadła, dlatego nie zamierzałem czekać, aż ją podniesie. Skoczyłem na równe nogi, jakby od tego zależało moje życie, właściwie zależało. Moje pozostałe kule też okazały się trafione, chociaż może nie tak idealnie i sądząc po przerażającym ryku monstrum, mogłem stwierdzić, że bardzo go tym zdenerwowałem. Wszystko działo się dość szybko, usłyszałem krzyk Cass, która chciała odwrócić uwagę ogra i na moment jej się to udało. Miałem szanse, żeby jakoś z tego wyjść, kiedy to nagle dostałem rozkaz od Collado. Nie zastanawiałem się ani chwili nad tym, co robię. Wskoczyłem na strumień wody, który został stworzony przez Hectora nad polem minowym. Cała ta sytuacja jeszcze do mnie nie dotarła, jednak kiedy tylko usłyszałem głos za plecami, że nigdzie nie ucieknę, postanowiłem zaryzykować. Nie miałem czasu, zastanawiać się co jest w tej chwili gorsze. Znaleźć się w łapskach tępego ogra czy zostać rozerwanym jak Puriel przez wybuch. Dobra odpowiedź w tej chwili nie istniała, jednak już podjąłem decyzje, starając się nie spaść z wodnego strumienia, lawirowałem na nim niczym małpa w cyrku na linie.
Gość
Gość
Re: Waterloo Township, Michigan Nie 06 Mar 2022, 20:14
Na ten moment miała związane ręce, a przynajmniej w bezpośrednim działaniu. Próba trafienia ogra z dystansu stanowiła niepotrzebne ryzyko dla Jamesa, a stworzenie materialnej kopii, aby przeprowadzić atak na przeciwnika, mogło okazać się stratą cennej energii. Zwłaszcza, że plan Hectora zakładał działanie z dystansu, no i dzięki kontroli wody mógł z łatwością zranić wroga, gdyby ten zdołał pochwycić jej przyjaciela. Nie znaczyło to jednak, że Cassandra musiała siedzieć z założonymi rękoma. Mogła nieco wspomóc działania lidera. Zwłaszcza, że potrafił on pobierać wodę z otoczenia. - Jeżeli potrzebujesz więcej wody, może mogłabym coś zdziałać... Jak już wspominałam, potrafię tworzyć gęstą mgłę. Niestety utrudnia widzenie także sojusznikom, ale jeśli zbierzesz krople, z których jest stworzona, nie będzie stanowić już żadnego problemu... - zwróciła się do Hectora. - Maksymalny zasięg to dziesięć metrów. Wolała uprzedzić, jak daleko może sięgnąć jej moc, gdyby mężczyzna okazał się chętny. Zamierzała zaproponować mu ten szalony pomysł przed wejściem do bunkru, gdzie jego moce mogły zostać w pewien sposób ograniczone. Teraz jednak musieli zmierzyć się z nieco masywniejszym przeciwnikiem niż wcześniej, dlatego też ta dodatkowa ilość wody mogłaby okazać się przydatna. Dlatego też, jeśli Hector był za wykorzystaniem jej mgły, dziewczyna po prostu ją stworzy. Przy odrobinie szczęścia wody wystarczy, aby popchnąć ogra na miny.
Hector Collado
Re: Waterloo Township, Michigan Pon 07 Mar 2022, 18:19
Collado nie przygotowywał tego planu zbyt długo, dlatego też dopracowanie wszystkich szczegółów było poza jego zasięgiem. James musiał zawierzyć jego doświadczeniu i intuicji, co po chwili zrobił, głównie przez brak innej alternatywy. Cassandra była teraz uziemiona i poza wykonaniem prostego rozkazu, który kupił im małą, ale arcyważną chwilę, nie mogła się wykazać niczym więcej. Przed nimi było przecież tylko pole minowe i jakiś kawałek za nim ogr, chcący pożreć Moore. Heros nie odpowiedział na propozycję Sarris, skupiając się wyłącznie na tym, by utrzymać odpowiednią siłę strumienia, gdy tylko James nań wskoczył. Nie potrzebował dodatkowej wody z otoczenia, a mgła mogłaby im paradoksalnie utrudnić pracę, zwłaszcza jeśli byłaby bardzo gęsta. Ponadto marnotrawienie sił przez córkę Hekate było złym pomysłem - jej umiejętności na pewno przydadzą się dalej, a już i tak sporo oboje ich używają. W pełnym skupieniu syn Frejra operował strumieniem, który miał na celu sprowadzić Jamesa do nich. Gdy tylko Hector widział, że młody heros zbaczał z kursu, natychmiast wprowadzał korektę odchylając nieznacznie strumień, dzięki czemu syn Hel cały czas znajdował się mniej więcej na środku. Nie czuł ani żadnego zdenerwowania ani żadnej presji, ponieważ hydrokineza była jego firmowym ruchem i zdarzało mu się tworzyć mocniejsze rzeczy niż "ucieczkowy strumień". - Stwórz iluzję obok tego durnia - wydał rozkaz Sarris, by ta znów zwróciła uwagę ogra tworząc swoją kopię niedaleko oraz zniechęciła go do przemarszu prosto na nich. Musiała być tam gdzieś jakaś mina i choć tak bliskiego wybuchu nie przetrwa nawet tak wytrzymała bestia jak trzykrotnie postrzelony posraniec ze Shreka, tak mogło to zagrozić transportowi syna Hel, dlatego póki James nie znalazł się na stabilnym gruncie obok, nie mogli ryzykować wytrącającej z równowagi eksplozji. Potrzebowali zaledwie kilku chwil, by akcja się powiodła, więc teraz każda sekunda była na wagę złota. Gdyby jednak ogr z jakiegoś powodu na nich ruszył, Collado natychmiast mu to wyperswadował, wysyłając w jego kierunku wodne kule o średnicy metra, które z dużym impetem były miotane prosto w niego, byleby tylko nie pokonał żadnego metra, dopóki Moore nie wyląduje.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Waterloo Township, Michigan Nie 13 Mar 2022, 14:50
Ręka ogra sięgała w kierunku Jamesa, by go zatrzymać. Na szczęście dzięki szybkiej reakcji zespołu, twarde i szorstkie palce potwora jedynie musnęły materiał kurtki syna Hel, nie mogąc jej chwycić. George automatycznie przystąpił o krok do przodu, próbując złapać półboga, jednak przypomniał sobie o minach, które mogły stanowić dla niego zagrożenie. Zatrzymał się gwałtownie, chwiejąc się lekko na stopach w przypływie tego krótkiego zrywu i otworzył szeroko oczy. Spoglądał pod swoje stopy jeszcze przez dwie sekundy, a potem ostrożnie się wycofał. W tym czasie James został bezpiecznie przetransportowany do Hectora i Cassandry. Moore, gdy tylko dotarł do końca lewitującego strumienia pod wpływem ciśnienia wody został wyrzucony na ziemię tuż pod nogami Collado. Ogr doskonale zdawał sobie sprawę z zaminowanego pola i jak się okazywało, za nic nie chciał na nie wchodzić. Dlatego zaczął biec wzdłuż linii drzew, które wyznaczały kraniec niebezpiecznego obszaru. Trzymał się blisko granicy i uderzał w niektóre cienkie pnie drzew swoją maczugą, by te nie stanowiły przeszkody na jego drodze do herosów. Gdy Hector postanowił wystrzelić wodną kulą w kierunku przeciwnika, George złapał obiema rękami za maczugę i uderzył pocisk niczym w piłkę baseballową. Wodna kula w przeciwieństwie do piłeczki nie odbiła się, a jedynie rozproszyła na drobniejsze formy wodne, które straciły swoją siłę i tempo, przez co nie zadały ogrowi żadnych obrażeń. Był gotów zmierzyć się w ten sam sposób z kolejną kulą, jednak brakło mu czasu, by obronić się z trzecim pociskiem. Kula uderzyła go w jego tłusty brzuch, przewracając go na plecy. George poniósł się na łokciu i zwymiotował brudząc swój korpus. - George pożre paskudnego półboga.- odparł niezadowolony, zapewne nie tylko z powodu bólu brzucha, ale także dlatego, że właśnie zwrócił swój poprzedni posiłek. Wstał nieco ociężale, podnosząc jednocześnie kamień, który był większy od ludzkiej głowy. Ruszył znów przed siebie i rzucił kamieniem w kierunku Collado.
___ Cassandra- zdrowa James- zdrowy Hector- wciąż towarzyszy mu ból głowy, ze względu na wysiłek związany z używaniem swoich boskich mocy.
Ogr- dziura w prawej dłoni, skaleczenie prawego przedramienia i nabój utkwiony pod prawym obojczykiem.
Deadline: 18.03.2022, godz.: 23:59
James Moore
Re: Waterloo Township, Michigan Pią 18 Mar 2022, 09:58
To, co właśnie robiłem dla zwykłego człowieka, a raczej piętnastolatka byłoby niewykonalne. Nie myślałem w takiej chwili o swoim życiu, ponieważ byłem tak skupiony na tu i teraz, żeby tylko nie spaść z wodnego strumienia wytworzonego przez Collado. Wszystko wokół nie miało znaczenia. Mógł właśnie nastąpić Ragnarok, a ja bym w ogóle się tym nie przejął, poprawka nawet bym tego nie zauważył. Chociaż jeszcze przed chwilą, kiedy ogr prawie złapał mnie za kurtkę, miałem oczy pełne strachu, ale z pewnością byłem daleki od zawału i to nie z powodu młodego wieku, a adrenaliny, która ani na moment nie pozwalała mi się zatrzymać w celach puszczenia pawia. Znalazłem się na końcu wodnej ścieżki i wystrzeliłem z niej jak woda z fontanny, opadając pod nogi syna Frejra. - Dzięki. - Wyrzuciłem z siebie na jednym tchu, łapczywie wciągając powietrze w płuca bardziej z wrażenia niż ze zmęczenia. Znowu szybko zerwałem się na nogi, słysząc głos stwora, który nic sobie nie robił z ataków Hectora. Potwór był bardziej wkurzony niż wcześniej, kiedy zwrócił swój posiłek i szykował kamienny pocisk, który właśnie poszybował w stronę lidera grupy, a także blisko mnie, ponieważ stałem obok Collado. Nie miałem takich supermocy jak Hector, więc zacząłem biec z dala od celu, aby i skała nie trafiła mnie. Skoro już nie byłem głównym posiłkiem ogra, mogłem spróbować go trafić z mojej boskiej broni, która wymagała ode mnie zajęcia dobrej pozycji. Nie wiedziałem, jaki ma plan syn Frejra, ale na razie pozostało działać, więc pobiegłem w stronę drzew, aby zejść z oczu potworowi, aktywowałem swoją boską broń i zacząłem szukać dogodnego miejsca do oddania strzału, chociaż nie było to łatwe; wspiąłem się na drzewo. Miałem zamiar zabawić się w snajpera. Ogr był wielki, musiałem tylko wycelować w głowę i rozkwasić mu łeb, nawet jeśli nie miałem czystego strzału. Strzeliłem raz, a kiedy to nie poskutkowało drugi raz.
Gość
Gość
Re: Waterloo Township, Michigan Pią 18 Mar 2022, 11:01
W przeciwieństwie do sytuacji z wilkołakiem, tutaj Hector miał zdecydowanie więcej czasu, aby móc jakoś zareagować i uniknąć kamiennego pocisku, dlatego też postanowiła przejść do ofensywy, przy okazji chcąc odciągnąć nieco uwagę ogra, co idealnie wpasowywało się w polecenie wydane przez mężczyznę. Cassandra użyła swojej mocy iluzji, aby zmaterializować własną kopię tuż za plecami ogra. Klon miał proste zadanie - wbić z całej siły miecz w zgięcie nogi olbrzyma, aby utrudnić mu poruszanie. Zarówno James, jak i Hector, potrafili walczyć na dystans, toteż utrzymanie odległości pomiędzy nimi, a przeciwnikiem, wydawało się całkiem rozsądnym pomysłem. Wszystko, co musiała zrobić, to skupić się na wydawaniu poleceń iluzji. Nie zależało jej jedynie na zadaniu jednej rany. Zamierzała wykorzystać go do granic możliwości, zmuszając własną kopię do wykonywania uników i potencjalnych kontrataków, wymierzonych w kluczowe miejsca, jak ręce czy nogi. Planowała nie tylko odwrócić jego uwagę, dając czas towarzyszom do działania, ale także pokaleczyć go na tyle, aby ruchy przeciwnika były w jakimś stopniu ograniczone. Zamierzała przy tym wykorzystać swoją wiedzę medyczną w ten bardziej ofensywny sposób. Miała jednak zamiar przerwać działanie, gdyby ból głowy stał się silniejszy od migreny, która poczuła podczas walki z wilkołakiem. O resztę się nie martwiła. Hector bądź James na pewno zdołają go zestrzelić. O ile wszystko pójdzie gładko.
Hector Collado
Re: Waterloo Township, Michigan Pią 18 Mar 2022, 17:30
Nie był wcale zainteresowany wymianą uprzejmości, dlatego też kiedy cała akcja zakończyła się powodzeniem, Hector spojrzał tylko z obojętnością (którą można byłoby pomylić z wrogością lub nawet pogardą) na Jamesa i ponownie skupił się na przeciwniku, tym razem mając chwilę na odsapnięcie. Pulsowało mu w głowie, bo przez używanie swoich magicznych zdolności nie zdołał wypocząć podczas tych ostatnich kilku minut i dlatego też poziom jego skupienia był niższy niż pozostałych członków grupy. Dostrzegłszy więc kamień lecący w swoim kierunku, postanowił ominąć go z użyciem jak najmniejszego nakładu sił. Przesunął się więc o kilka kroków, pamiętając jaka przestrzeń wokół nich jest bezpieczna i dla pewności uchylił się też, jeśli sam ruch na bok okazałby się niewystarczający. Skinął głową w kierunku Moore, kiedy ten postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, by przeprowadzić egzekucję. By wspomóc kompana, zaczął ściągać uwagę na siebie, krzycząc do ogra: - Własne rzygi możesz zeżreć co najwyżej! - Hector rozłożył ręce na boki i wypiął klatkę piersiową do przodu, prowokując bestię do kolejnego ataku, byleby tylko skupił on się na nim, ewentualnie na Cassandrze, która też powinna zrozumieć plan działania. Klon wydawał się być dobrym pomysłem, stąd właśnie decyzja Collado o tym, by jeszcze kilkukrotnie krzyknąć w kierunku ogra, byleby tylko nie zwrócił uwagi ani na Jamesa, ani na tworzącą się za nim replikę córki Hekate. Korzystał też z tego w inny sposób: odpoczywał, regenerując chociaż część zużytych sił magicznych. Jego kosa nie sięgała aż tak daleko, a szkoda też było mu marnować granaty, które lepiej sprawdzały się w zamkniętych przestrzeniach. Wzrokiem kontrolował też cały czas pozycję Jamesa, który po rozłożeniu snajperki był już gotów do przeprowadzenia zamachu na tę mniej inteligentną od nich formę życia.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Waterloo Township, Michigan Pią 25 Mar 2022, 10:16
Umiejętność współpracy tej grupy herosów najwidoczniej przerastała ogra, choć ten i tak się nie poddawał. Nacierał w ich kierunku i z ogromną determinacją starał się pozbywać nadchodzących przeszkód. Nie był jednak nadzwyczaj bystry, więc o niektórych potencjalnych problemach prawdopodobnie nie zdawał sobie nawet spawy. Po wyrzuceniu kamienia biegł dalej i zaczął ryczeć w akcie swojej woli walki. Spotkał się z ogromnym rozczarowaniem, gdy wyrzucony przez niego kamień wylądował jakieś dwa metry za Collado, zamiast zatrzymać się na jego twarzy. Hectorowi udało się w odpowiednim czasie osunąć się w bok i nawet lekko uchylić, by uniknąć lecącego na niego tworu skalnego. James również zachował odpowiednią ostrożność, odchodząc poza zasięg rzutu, co zapewniło mu dodatkowe bezpieczeństwo. Cassandra, natomiast, stała najbardziej oddalona w tym momencie od lidera grupy, więc szanse na jej trafienie były bardzo nikłe. Ogr się nie poddawał, a drużyna słusznie kontynuowała współpracę. Tym bardziej godne podziwu było to, że każde z nich odnalazło dla siebie odpowiednie zadanie bez potrzeby wydawania za każdym razem specjalnych rozkazów przez Collado. George właśnie szarżował prosto na syna Frejra, kiedy James dyskretnie wycofywał się i zaczął wspinać się na drzewo. Na słowa Hectora ogr jedynie ryknął jeszcze wścieklej i zaczął schylać się po kolejny spory kamień. Wtedy zaś do akcji dołączyła się Cassandra. Ogr nawet nie zorientował się, kiedy za jego plecami powstała kopia córki Hekate, która w porównaniu z posturą tego potwora wydawała się naprawdę drobna. Replika Cass bez chwili zwłoki dobyła swojego miecza i z impetem wbiła ostrze w zgięcie kolana ogra. Końcówka klingi zabłyszczała po drugiej stronie nogi tuż pod rzepką. To posunięcie sprawiło, że George nie był w stanie już dalej biec. Co więcej, ten nagły zwrot akcji doprowadził do tego, że ten ślamazarny potwór wywrócił się na nowo na ziemię. Tym razem poleciał do przodu, uderzając swoją twarzą w ziemię. Gdy się obejrzał, zobaczył za sobą tylko las, ponieważ iluzja Cassandry przepadła, zostawiając po sobie tylko dziurę w nodze oblecha. Ten cały bieg zdarzeń dał wystarczająco dużo czasu Jamesowi, by mógł zająć miejsce na odpowiedniej gałęzi i przygotować swoją boską broń. Siedział więc i wyczekiwał na odpowiedni moment, by strzał był jak najbardziej celny. Ogr ociężale zaczął podnosić swój zarzygany korpus z ziemi, opierając się na rękach, lecz na tym zakończyła się jego próba wstawania. Miał już kilka ran, co sprawiało, że nie był już w szczytowej formie. Dziura w kolanie już całkiem pozbawiła go zdolności podniesienia się na nogi. Uniósł swoją głowę, a w jego oku błysnęło malutkie światełko, które odbijało się od lufy, która w niego mierzyła. To był idealny moment na pociągnięcie za spust, o czym James sobie dostatecznie szybko zdał sprawę. Wykorzystał okazję, a ułamek sekundy później nabój wbił się w czoło ogra, dziurawiąc je dogłębnie. Oczy potwora wywróciły się białkami na wierzch, a on sam padł martwy. Drużynie udało się pokonać kolejnego przeciwnika, a bunkier wciąż na nich czekał. Z pewnością mieli już ułatwione zadanie, ponieważ ogr ani wilki nie stanowiły dla nich już zagrożenia ani przeszkody. Ponad to, choć ceną było życie Puriel, przed półbogami widoczna była bezpieczna ścieżka między minami, która mogła doprowadzić ich do wejścia do bunkru.
____________________ Gratulacje! Kolejne koty za płoty!
James- zdrowy Cassandra- zdrowa Hector- lekkie przemęczenie, ale poprawia ci się.
Deadline: 30.03.2022, godz 23:59
James Moore
Re: Waterloo Township, Michigan Nie 27 Mar 2022, 09:48
Niezbyt mogłem obserwować poczynania Cassandry, kiedy wspinałem się na drzewo, aby zająć odpowiednią pozycję do strzału, ale za to słyszałem Hectora, jak krzyczy coś o rzyganiu. Collado dał mi zezwolenie, chociaż w sumie nasza komunikacja ograniczała się do wymiany bezemocjonalnych spojrzeń. Z początku leżąc pod nogami Hectora, dziękując mu za ratunek, miałem wrażenie, że jego wzrok padający na mnie z góry wyraża jakąś odrazę. Nie musieliśmy się lubić, aby rozumieć się bezsłów. Iluzje córki Hekate działały cuda, podobała mi się ta umiejętność Cassie. Nie musiała podchodzić, dzięki temu nie narażała się na bezpośredni atak stwora. Po prostu w przypadku Sarris włączało mi się coś w stylu opiekuńczości, przecież nie chciałem, żeby przyjaciółka ucierpiała; nawet jeśli rana okazałaby się niegroźna. Wiem, że nie zawsze było to możliwe, no ale będąc tu, łudziłem się, że mogę coś na to poradzić. To nie tak, że o syna Frejra się nie martwiłem w ogóle, mimo że nasza znajomość polegała na wymianie dziwnych spojrzeń. Zmartwiłbym się bardzo, gdyby coś mężczyźnie się stało, w końcu to on to wszystko ogarniał, miał boskie moce, którymi naprawdę mógł coś zdziałać. Zresztą należał do jednostki specjalnej, więc miał lepsze doświadczenie niż ja i Cass. Głupio byłoby się tłumaczyć Corvusowi, że jego jeden z lepszych ludzi leży trupem. Kiedy tak elegancko załatwiliśmy ogra, pozwoliłem mojej boskiej broni wrócić do formy obrączki, który założyłem na palec i zacząłem schodzić z drzewa. Podbiegłem do moich towarzyszy i w sumie mogliśmy ruszać do bunkra, wszystko zależało od rozkazów Hectora, on tu rządził.