Wielu herosów bardzo czekało na ten dzień. Byli podekscytowani możliwością spotkania innych bogów niż ci, z którymi mieli do czynienia na co dzień mieszkając w obozie, a w dodatku wielu z nich było dziećmi ów istot, które niebawem miały się ukazać na wielkiej imprezie zorganizowanej ku ich czci. Nic więc dziwnego, że największe wydarzenie wywołało największe emocje wśród dzieci Afrodyty, Nyks, Magniego i Baldura, bowiem to właśnie ta czwórka przybyła do obozu z arcyważnym transportem zawierającym Asgardzką Stal przekazaną władzom przez samego Odyna. Jednak mimo przybycia kilka dni wcześniej, dotąd żaden półbóg nie stanął przed obliczem gości, gdyż wszystko było tak zorganizowane, by posłańcom nie przeszkadzać. Wszystko było gotowe już dobre kilka godzin przed oficjalną godziną rozpoczęcia wydarzenia. Impreza odbywała się w plenerze, dlatego trzeba było trochę się nagimnastykować, by znaleźć odpowiednie miejsce. Padło na nordycką dzielnicę, a konkretniej na wielki plac. Stworzono tam prowizoryczny parkiet taneczny, na którym może się pomieścić sporo osób jednocześnie, a wokół niego postawiono jednakowe drewniane stoły, przy których nie było żadnych tabliczek imiennych. To oznaczało, że nie trzeba było potwierdzać obecności wcześniej oraz że im szybciej się ktoś pojawi, tym lepsze miejsce sobie znajdzie. Przy stołach stały drewniane krzesła, które może i nie były szczytem wygody, ale z pewnością podstawowe standardy spełniały. Stoły wraz z krzesłami oplatały niemal cały parkiet z wyjątkiem jego północnego krańca, który został przypisany bogom. To właśnie tam postawiono ogromny, ale przede wszystkim solidny drewniany stół, który był robiony na zlecenie z racji swoich gabarytów. Znajdowały się na nim rozmaite owoce, dodatki, ogólnie był on bardzo bogato przystrojony. Przy nim miała zasiąść cała ósemka bogów, którzy byli w tym momencie w obozie. Każde z bóstw dostało ogromny fotel z wygrawerowanym symbolem boga, który przypominał wręcz tron, wszystko dla ich wygody. Od południowego zachodu, kilka metrów za ostatnim rzędem stołów znajdował się bar, który wyglądem przypominał drewnianą budę rodem z nadmorskich kurortów, gdzie podawało się alkohol. Śmiało mogło się tam pomieścić blisko dwadzieścia osób, które były wyznaczone do usługiwania wszystkim gościom. W większości były to nimfy oraz satyrowie, jednak dało się dostrzec dwóch herosów, którzy najpewniej odbywali w ten sposób jakąś karę. W środku znajdowały się niezliczone ilości rozmaitych alkoholi oraz przede wszystkim zapas ambrozji dla greckich bóstw. Wiele było jeszcze pochowanych pod ladami, a magazyn był niedaleko także w razie problemów zawsze ktoś coś doniesie. Tuż przy budzie znajdowały się różne stoły z rozmaitymi przekąskami oraz słodyczami, które każdy dobierał sobie wedle uznania na zasadzie szwedzkiego stołu. Niedaleko punktu, w którym herosi nabywali alkohol znajdowała się kantyna, która została zobowiązana do dostarczania posiłków wszystkim gościom. Żeby jednak nie robić zamieszania, kolejna grupa satyrów, nimf oraz herosów wykonujących karę została wyznaczona do roli kelnerów, którzy mieli zbierać zamówienia i przynosić jedzenie prosto do stolików. Ostatnim punktem znajdującym się w południowo-wschodniej części terenu wyznaczonego do zabawy była strefa relaksu, która znajdowała się nieco poniżej i trzeba tam było zejść schodami. Mnóstwo kanap i puf, słabsze nagłośnienie, dlatego też to tutaj herosi mogli sobie porozmawiać w spokoju czy chwilę odpocząć od całej tej imprezowej atmosfery. Warto dodać, że od czasu do czasu można było tutaj zobaczyć kelnerów czy barmanów, którzy musieli trochę odetchnąć. Cały teren był doskonale oświetlony z pomocą różnych lamp czy gdzieniegdzie pochodni dodających klimatu, dlatego też ciężko było o jakieś odosobnione miejsca, gdzie nie dochodziło światło. Rozwieszone zostały również tematyczne ozdoby, przede wszystkim symbole bogów, a w zanadrzu było jeszcze kilka innych atrakcji, których organizatorzy nie mieli zamiaru nikomu zdradzać. Spotkanie zaczęło się punktualnie o godzinie 18:00, choć część herosów przybyła już w te okolice wcześniej, by zająć jak najlepsze miejsca. Większość z nich była ubrana w stroje wieczorowe, co oddawało potrzebę zabawy i relaksu wobec ostatnich intensywnych miesięcy na kampusie. Przybycie bogów zostało zaplanowane na godzinę 19:00.
Mia miała taką ochotę pojawić się na tej imprezie, że aż żadną. Miała wiele powodów, by na nią nie iść, a jedynie jeden by jednak się na niej znaleźć. Długo ze sobą walczyła tego popołudnia, a szczególnie z mdłościami, które towarzyszyły jej dość regularnie od jakiegoś czasu. Ostatecznie jednak nie chcąc później słuchać narzekań Luke'a stwierdziła, że na krótką chwilę zawita na imprezie. No i co by nie mówić, była trochę ciekawa tego jak jej ojciec wygląda, jaki jest oraz czy w ogóle postanowi na nią spojrzeć czy nawet się odezwać. Skoro już się wybierała, a brzucha absolutnie jeszcze nie było widać, odwaliła się jak na boginię przystało. Długa, jedwabno-koronkowa suknia od jakiegoś czasu wisiała w jej szafie czekając na dorodną okazję, która właśnie im się trafiła. Wysokie szpilki, prosta fryzura oraz makijaż i już była gotowa. Zanim jednak wyruszyła, posiedziała jeszcze chwilę u siebie w mieszkaniu na kanapie rozmyślając czy jednak nie zostać. Nie była pewna czy nie pojawi się również Alaude, który z kolei Gordon unikał aktualnie odkąd się dowiedział o ciąży. Sama Mia nie miała przecież jeszcze pewności czy tego dziecka chce, a on jej w ogóle nie pomógł. Nie żeby go obwiniała, dla niej samej był to mały szok i przecież unikała go z tego powodu. Z drugiej strony czy jej obawy się teraz trochę nie spełniały? Bała się mu powiedzieć wiedząc, że poprzedniej partnerce kazał usunąć ciążę. Ona co prawda (jeszcze) tego nie usłyszała, ale od ponad tygodnia znikał z jej pola widzenia, gdy tylko pojawili się w tej samej okolicy. Na kilka godzin postanowiła jednak to zignorować, jak i poniekąd fakt, że jest w ciąży i się dobrze bawić. Laborde jej nie chciał? Trudno. Sama przetrawi co zrobi z dzieckiem i znajdzie sobie innego mężczyznę do towarzystwa. W końcu chwilę po osiemnastej pojawiła się na miejscu sama, co pewnie przykuło uwagę co poniektórych. Od razu zawędrowała w stronę baru, gdzie elegancko przysiadła na barowym stołku zakładając nogę na nogę, by barmana poprosić o kolorowego, ale bezalkoholowego drinka. A gdy tylko go dostała, obróciła się w kierunku stołów oraz parkietu i obserwowała cały ten teren sącząc kolorowy płyn.
Alaude przez te ostatnie dziesięć dni funkcjonował dość słabo. Wiadomość o wpadce z Mią zwaliła go z nóg i przez to trudno było mu się pozbierać. Zaczął, jak to typowy tchórz w takich sytuacjach, od unikania Gordon, która przecież też potrzebowała wsparcia w tych trudnych chwilach. On zamiast jej je okazać, błąkał się po obozie, będąc zatraconym we własnych myślach. Szukał nawet chyba jakichś zaczepek, co nawet się znaleźć udało, ale po trzeciej bijatyce już się rozmyślił. Poza tym, gdy wracał do swojego mieszkania, gapił się godzinami w ścianę lub w sufit i tak właśnie minęły te pierwsze dni oswajania się z myślą o zostaniu tatuśkiem. Czuł się jednak trochę inaczej niż te kilka lat temu, kiedy powiedział jednej dziewczynie, by usunęła dziecko i ta to zrobiła. Tutaj nawet przez myśl nie przyszło mu, by zachęcić Mię do tego. Sam nie wiedział, czy wynikało to z potrzeby odkupienia czy może z większej dojrzałości niż wtedy. W końcu zebrał się w sobie by pójść do córki Baldura i przegadać tę sprawę. Zanim jednak poszedł do jej mieszkania, najpierw się ogolił, czego nie robił od ponad tygodnia, a następnie wszedł pod prysznic, by się odświeżyć. Nie zajęło mu to długo, dlatego też wyszedł z prysznica po kilku minutach, wytarł się, ogarnął i narzucił na siebie jakieś dresy oraz koszulkę, by szybko przemknąć do mieszkania niedaleko. Dobijał się do niej dobre kilka chwil, aż w końcu któryś z herosów wyszedł na klatkę schodową i powiedział, że widział jak Gordon wyszła z budynku w eleganckiej sukni. Syn Magniego szybko połączył fakty i przypomniał sobie o imprezie, na której miał zjawić się przecież jego ojciec. Wrócił do swojego lokum się przebrać, ale z racji nieprzygotowania sobie wcześniej ciuchów, zeszło mu trochę dłużej niż chciał. Wyprasował koszulę, wziął spodnie, marynarkę i pasek od jednego z kilku garniturów, ale nigdzie nie mógł znaleźć krawata. Ostatecznie postanowił iść bez niego, rozpinając za to górny guzik, by mieć trochę luzu w okolicach szyi. Mieszkanie zamknął na cztery spusty i niczym poparzony wybiegł z budynku, udając się prosto na przyjęcie. Znalazłszy się na miejscu, zaczął od razu wzrokiem szukać Mii, której niestety nie dostrzegał. Nie był synem Heimdalla, by przeszywać wzrokiem tylu gości, stąd też kolejny czas stracił na poszukiwaniu Gordon. Zobaczył ją przy barze i pierwszą jego reakcją był gniew. Przecież kobiety w ciąży nie mogły pić alkoholu, a ona sączyła napój właśnie w jakimś kieliszku, który nie przypominał w żaden sposób normalnego napoju. - Pijesz w ciąży? - spytał pozornie spokojnie, ale dało się wyczuć w jego tonie odrobinę gniewu. - Musimy porozmawiać - dodał od razu i chcąc nie chcąc przysiadł się na stołek barowy obok, by przejść do konkretów. - Co postanowiłaś w sprawie dziecka? - najpierw chciał wybadać teren, nim sam zacznie się w cokolwiek angażować. Może Mia sama podjęła decyzję o aborcji? A może dziecka już nie było? Wiele mogło się wydarzyć przez te ostatnie kilka dni.
Carla trochę ekscytowała się na nie tyle wizytę tych wszystkich bogów, ale swojej matki. Kobieta była przecież znana z tego, że swoje dzieci kochała. Hiszpanka liczyła więc na jakąś rozmowę z rodzicielką, w końcu to coś rzadkiego mieć szansę spotkać swojego boskiego rodzica - wyłączając rzecz jasna zarządców obozu. Blondynka była ciekawa jaka jest w rzeczywistości, jak wygląda, bo choć powszechnie jest znany fakt widzenia kobiety, która ciebie pociąga, to nie była pewna jak to jest z heteroseksualnymi kobietami. No i czy na prawdę Afrodyta jest jak siostra bliźniaczka danej osoby czy tylko pozornie łudząco podobna mając jakieś swoje cechy? Czy jej wzrost i głos też każdy widzi i słyszy inaczej? Wiele ją ciekawiło i trzeba przyznać, że jeśli matka nie będzie chciała jakiegokolwiek kontaktu, Carli może nie pęknie serce, ale na pewno to zaboli. Garrido jak to ona, postanowiła iść rzecz jasna w pięknej sukni, a nie jakiejś tam zbroi. Nie była dzieckiem Aresa zresztą. Postawiła więc na długą, jasnozieloną, dopasowaną suknię miejscami półprzezroczystą, by jej skóra przebijała nieco. Szyta na specjalne zamówienie, więc nie ma szans, by ktokolwiek pojawił się w tym samym wydaniu. Z włosami już nie kombinowała, spryskując je jedynie odżywkami dodającymi blasku, zostawiła je luźno rozpuszczone. Delikatny makijaż, kilka elementów biżuterii i była prawie gotowa. Prawie, bo przecież oczekiwała na Jina, z którym (mogła śmiało powiedzieć po tych miesiącach) była parą od jakiegoś czasu. Wiedziała, że mężczyzna swoim wyglądem jej nie zawiedzie, więc gdy tylko pojawił się w jej mieszkaniu, przywitała go jak należy. Dopiero po kilku dobrych minutach ruszyli na imprezę nie bardzo przejmując się drobnym spóźnieniem, w końcu i tak przybyli na miejsce przed bogami. Blondynka od razu zaproponowała drinka, więc skierowali się w stronę baru. Tam jednak po namyśle, wybrała lampkę białego wina. Gdy już z niej upiła nieco, odstawiła ją na blat baru tylko po to, by przylgnąć ciałem do Japończyka. - Tym razem naprawimy błędy z wesela Nero - mruknęła subtelnie sunąc dłonią po jego udzie i biodrze. Uśmiechnęła się jak to ona i spojrzała na niego tak, że oczekiwała tylko jednej rzeczy. A Jin po takim czasie na pewno wiedział co to było.
Kyoya w pewien sposób też ekscytował się wizytą bogów, bo tak jak za swoim ojcem nie przepadał i jego by pewnie zlekceważył, tak obecność innych bóstw była dla niego interesująca. Tym bardziej, że wśród nich miała znaleźć się matka Carli, o której ta od czasu do czasu wspominała. Jin jednak był świadomy pewnych niebezpieczeństw wynikających z tego, dlatego trochę się niepokoił o całą atmosferę. Kiedy rozmawiał z innymi herosami, żaden z nich nie zauważył tego, że obecność Afrodyty wywoła ogromne poruszenie. Nie chodziło tu jednak o sam fakt przybycia bogini, a o jej zdolności, które wykraczały poza wszelkie pojęcie. Syn Heliosa wiedział o tym najlepiej, bo skoro Carla działała na niego tak, że ilekroć był przy niej, to chciał zrywać z niej ubranie i uprawiać z nią seks, to co będzie, kiedy w pobliżu pojawi się Afrodyta? Było to dla niego stresujące, bo przecież nie chciał wzdychać przy swojej dziewczynie do jej matki... Nie chcąc odstawać od blondynki ani większości półbogów, z którymi rozmawiał w ostatnim czasie i którzy zadeklarowali przyjście na imprezę w strojach wieczorowych, również postanowił ubrać coś mniej zwyczajnego. Kiedy tylko poznał plany Garrido dotyczące jej stylizacji szybko zrozumiał, że nie może postawić na ciemne spodnie, marynarkę i białą koszulę, na co początkowo się zanosiło. Zaniósł więc kilka dni temu do pralni swój garnitur, przygotował zestaw dodatków, wypastował buty i tym samym wybrał najbardziej elegancką opcję, jaką tylko był w stanie. Liczył jednak na to, że Carla doceni klasykę i spojrzy na niego tak, jak on patrzy na nią codziennie: z pożądaniem. Zapukał do drzwi swojej dziewczyny na kilka minut przed umówioną godziną spotkania. Z uśmiechem na ustach spojrzał na blondynkę i trzeba powiedzieć jedno: ledwo utrzymał się na nogach. Carla w tej sukni wyglądała przepięknie i chyba nawet sama Afrodyta nie mogła się z nią równać. Tak jak na weselu Nero postawiła na mniej zjawiskową kreację, tak dzisiaj pewnie stłamsi wszystkich, a przecież miało się tam pojawić wiele pięknych kobiet i przystojnych mężczyzn. Przywitali się tak, jak od dawna się witają i Japończyk nie miał z tym żadnych problemów. Udali się później na imprezę, licząc na różne niespodzianki. Kyoya przytaknął na propozycję drinka i od razu skierował się z dziewczyną do baru, przy którym siedziało kilku herosów, a inni rotowali zamawiając i odbierając swoje napoje. Nie zdziwiło go wcale to, że Hiszpanka zdecydowała się na wino, ale on sam go nie pijał zbyt dużo, dlatego też zamówił sobie coś bardziej złożonego, głównie na lekkich alkoholach i słodkich składnikach, nie chciał przecież się dziś upijać. W spokoju sączył drinka, gdy nagle poczuł jak Carla do niego przylega i dłonią zbliża się do tych okolic, które ostatnio poznała dość dokładnie. Niemal nie spalił się ze wstydu, kiedy usłyszał jej sugestię dotyczącą naprawienia błędów z wesela Nero. Doskonale wiedział, o co chodziło jego partnerce i od razu zalała go fala gorąca, na którą jedyną słuszną reakcją było wypicie niemal jednym haustem całej szklanki. Zaraz odłożył ją na bok i nachylił się, by wyszeptać coś dziewczynie do ucha. - Carla... - jego ton jednoznacznie wskazywał na podniecenie, co Garrido mogła już bez problemu dostrzec po ostatnich tygodniach intensywnego konsumowania tej relacji. Jego dłoń odważnie znalazła się na jej udzie, by następnie pójść nieco wyżej i bardziej do tyłu. Czuł takie napięcie, że nawet mimo zawstydzenia nie był w stanie się opanować i w końcu dotknął jej pośladka, który zaraz został przez niego też delikatnie ściśnięty. - Do przybycia bogów zostało jeszcze trochę czasu... - po tych kilku tygodniach wiedział już, z czego wynikała ta odwaga. Z podniecenia. I chyba nawet przestał już z tym walczyć, czego efektem są właśnie takie sugestie, dotąd bardzo do niego niepodobne.
Mia Gordon
Re: Bar Pon 27 Wrz 2021, 20:20
Mia nie wiedziała, jak zareaguje jeśli Alaude się tu pojawi. Czy to on od razu zawróci i opuści to miejsce? Czy ona zwyczajnie stąd wyjdzie, bo albo na nerwy jego obecność będzie jej działać albo zwyczajnie z żalu nie będzie chciała patrzeć, jak ten się bawi czy to sam czy może nawet w towarzystwie innej kobiety. Nie żeby Gordon była zazdrosna, niczego wszak sobie nie obiecywali, niczego do siebie nie czuli poza sporą dozą sympatii, może i przyjaźni. Teraz jednak łączyło ich coś silnego i co prawda sama ona nie wiedziała czy tego chce, tak (póki co) jeszcze dziecko istniało i było ich łącznikiem czy tego chcieli czy nie. Zresztą, czy Francuz naprawdę się tu pojawi? Im dłużej rozmyślała nad tym nad swoim "drinkiem", tym bardziej w to wątpiła. Laborde w dupie miał swojego ojca, więc dlaczego miałby się tu zjawić? Chyba po to, by starym zwyczajem wyrwać jakąś laskę. Kto wie, może nawet naprawią się jego relacje z Lukiem i razem będą chodzić na panienki? A propos jej brata, dostrzegła go przy stoliku i nawet posłała mu lekki uśmiech nie będąc pewna czy nawet to zauważy przy tylu krążących ludziach w ich polu widzenia się. Była już przy trzecim "drinku", kiedy dostrzegła, że Alaude zmierza w jej stronę. I to, co musiała przyznać, serce zabiło jej mocniej, gdy zobaczyła go w takim wydaniu. Był absolutnie przystojny i co też istotne, świetnie potrafił się ubrać, zwłaszcza w oficjalniejszych wydaniach, co takie proste dla wielu nie było. Na jej twarzy jednak malowała się obojętność, zwłaszcza, gdy zobaczyła jego mimikę. - A obchodzi ciebie to? - spytała spokojnie, choć chodziło o to, by go podkurwić. Zresztą znała go na tyle, by wyczuć złość w jego głosie. Uniosła lekko brwi, kiedy zakomunikował jej, że muszą porozmawiać. Przy następnym pytaniu jednak rozejrzała się szybko wokół. - Może pół tonu ciszej? Nie rozgłosiłam radosnej nowiny nikomu - syknęła upewniając się jeszcze, że jej brat siedział tam, gdzie siedzi i przypadkiem tego nie usłyszał. Odetchnęła w końcu i wróciła do niego spojrzeniem - Jeszcze nic nie postanowiłam. A to drink bezalkoholowy, jeśli ciebie to interesuje - powiedziała cicho i dostrzegając bardzo mało ludzi przy strefie relaksu, stwierdziła, że tam lepiej się przenieść. - Jak chcesz porozmawiać, to chodź tam - wskazała podbródkiem w odpowiednim kierunku, po czym nie czekając na jego decyzję wstała ze stołka i ruszyła w tamtym kierunku.
Impreza przez godzinę zdawała się rozkręcać. Jedni się godzili, inni za to zdążyli pokłócić. Kelnerzy oraz barmani uwijali się jak mróweczki zapewniając imprezującym herosom wszystko, co było im aktualnie potrzebne. Zdarzyło się parę incydentów, gdzie kilka kobiet i mężczyzn zostało nie wyproszonych, a zwyczajnie wyrzuconych z terenu imprezy przez swój nieodpowiedni strój. Ich personalia zostały zanotowane i niedbali herosi mogli być pewni, że poniosą konsekwencje swojego luźnego podejścia. Dało się jednak wyczuć, że im bliżej godziny "0", tym napięcie na miejscu rosło. Każdy mógł sobie mówić, że jest tu dla jedzenia czy panienek, ale prawda była taka, że w każdym było choć ziarenko ciekawości. Jacy bogowie są? Jak wyglądają? Czy zamierzają wchodzić w interakcje ze swoimi dziećmi i innymi półbogami? Istotnie, jak to z bogami bywa, niezbyt przejmują się punktualnością czy ludzkim upływem czasu w ogóle. Nic więc dziwnego, że punkt 19-sta, gdy nawet muzyka specjalnie przycichła, nikt nawet się nie pojawił. Przez moment była cisza wyczekiwania, jednak wielu herosów po chwili już wróciło do swoich zajęć widząc, że bogowie nie pojawią się teraz, a być może nawet nie raczą się zjawić w ogóle. Muzyka zaczęła grać nieco głośniej nawet, by można było wrócić do zabawy na parkiecie czy potupywania nogą pod stołem w rytm tanecznej muzyki. Ta jednak kwadrans później sama ucichła bez udziału DJa, który zobaczył jak podmuch zwyczajnie przekręca odpowiednie pokrętło. Najpierw pojawiła się czwórka bogów urzędujących na co dzień w obozie zajmując swoje miejsca w ciszy przy ogromnym stole. To zwiastowało nadejście kolejnych, których dotąd prawdopodobnie żaden heros nie widział na własne oczy. Wielkie błyśnięcie rozdarło spokojne niebo trafiając zdawałoby się w jeden z boskich tronów. W tym samym momencie na nim już zasiadał Magni będący oczywiście w złotej zbroi pełnej różnych zdobień oraz defektów, które dodawały jej charakteru. Jego twarz nie wyrażała kompletnie niczego. Pozostała trójka, nie mając zamiaru się popisywać jak nordycki bóg, zwyczajnie wkroczyła na teren imprezy przechodząc przez środek parkietu, by wreszcie zająć przypisane im miejsca przy ogromnym stole. Baldur był ubrany w najlepiej skrojony na świecie smoking, a na jego twarzy malował się cień uśmiechu, chociaż ciężko stwierdzić czy nie jest to jego neutralny wyraz twarzy. Nyks omiatając wszystkich zimnym spojrzeniem, pojawiła się w długiej do ziemi, czarnej sukni, lekko połyskującej niczym gwiaździste niebo. Długie rękawy, niewielki dekolt mogłyby się zdawać zbyt proste, ale bogini zdecydowanie robiła efekt "wow". A to i tak miało się nijak, do ostatniej kobiety. Afrodyty, która uśmiechała się serdecznie w stronę herosów. Ubrana była w długą, czerwoną, koronkową suknię, w której to odkryte plecy aż po kość ogonową kusiły swą aksamitną skórą. Ale ubiór to jedno. Gdy tylko bogini pojawiła się na terenie imprezy, atmosfera się rozgrzała. Absolutnie każdy - mężczyzna, kobieta, lesbijka czy gej - pragnął greckiej bogini. Każdy mężczyzna miał na jej widok wzwód, a każda kobieta poczuła wilgoć między nogami. Napięcie seksualne dramatycznie wzrosło i poza pragnieniem Afrodyty, każdy pragnął osoby, do której żywił głębsze uczucia. Krótko mówiąc, każdy pragnął kochać się ze swoim wybrankiem tu i teraz. Ponadto, im dłużej każdy przyglądał się Afrodycie, tym większe miał wrażenie, że bogini jest bardzo podobna do kogoś, w kim ów heros się podkochuje. Można więc powiedzieć, że grecka bogini miłości prezentowała wyidealizowaną wersję osoby, w której ktoś był zakochany. Dopiero po kilku chwilach ktoś zdołał się ruszyć i był to generał, który gestem poprosił DJa o mikrofon, by przemówić kilka słów. Po wystąpieniu Corvusa, bogowie wznieśli swe kielichy i po wypiciu ich zawartości, czwórka gości wstała. Magni bez słowa skierował swoje kroki w stronę baru, Baldur skierował się do strefy relaksu. - Moje dzieci, chodźcie tu do mnie. Chcę z wami porozmawiać - powiedział donośnym głosem, który bez trudu usłyszał każdy. Nyks również bez słowa skierowała się w stronę stołów, a konkretnie do tego najbliższego przy którym siedziała jedna z jej córek. Afrodyta natomiast stanęła na środku parkietu zachęcając, gestem i uśmiechem swe dzieci, by do niej przyszły. Ta niestety z racji swojej aury, raz po raz musiała odganiać półboskich adoratorów, którzy byli na tyle odważni bądź głupi, by spróbować podbijać do bogini.
Każdy, kto chce wejść w interakcje z bogami, proszony jest o przejście do odpowiedniego tematu: Magni - bar Baldur - strefa relaksu Nyks - stoły Afrodyta - parkiet
Jeżeli ktoś nie chce wchodzić w interakcje, a siłą rzeczy w jednym z tych tematów jest, wystarczy w poście zaznaczyć, że nie podchodził do boga i tyle.
Carla Garrido
Re: Bar Nie 03 Paź 2021, 12:07
Hiszpanka bardzo doceniła trud, jaki Japończyk włożył w swój strój. Mężczyźni i tak mieli prostsze zadanie, bo wiadomym było, że ci bardziej doceniający wieczorowy wygląd, mają w swej szafie może trzy garnitury na różne okazje - inni mieli jeden, w którym wszędzie się pojawiali i nikogo to nie raziło. Jednak jeżeli jakaś kobieta pojawiała się drugi, a nie daj boże trzeci raz w tej samej sukience, było to bardzo obficie komentowane przez obie płcie. Kobiety miały więc trudniejsze zadanie, choć blondynce to akurat w ogóle nie przeszkadzało. Lubiła się stroić i zaskakiwać innych doborem stylizacji, przyciągać ciekawe i pożądliwe spojrzenia... Dzisiaj jednak bardzo liczyła na jego konkretne pożądliwe spojrzenie. Widząc spojrzenie Jina, Carla nie potrzebowała więcej na potwierdzenie jak bardzo mu się podoba w tym wydaniu. Po krótkim, ale namiętnym przywitaniu się skierowali się w stronę imprezy, na której miało się pojawić wiele półbogów i samych bogów. Trudno się dziwić temu, że Hiszpanka nieco się ekscytowała, skoro podania mówią o tym, że jej matka bardzo kocha swoje dzieci i kiedy tylko ma szansę, okazuje im to. Czy chciała przez kilka chwil poczuć się kochana przez swoją biologiczną matkę? No jasne, że tak. Kto by nie chciał? Blondynka nieco się zawiodła, gdy mężczyzna zamiast wpić się w jej usta, wydudnił całą szklankę alkoholu. Zaraz jednak uśmiechnęła się zadowolona, gdy szepnął na jej ucho. Doskonale znała ten drżący ton głosu i wiedziała o czym to świadczy. Spokojnie przesunęła swoją dłoń po jego torsie, by wreszcie oprzeć ją na jego szyi. Czuła doskonale jego rękę i kobiecie wcale ten dotyk nie przeszkadzał nawet w takim miejscu. To ją tylko upewniło w tym, jak bardzo Jin jej teraz pożądał. - Och, skarbie... Nie jesteśmy przecież zwierzętami, prawda? - odparła cicho na jego sugestię z lekkim, rozbawionym uśmiechem. Nie nabijała się jednak z niego, co mężczyzna powinien wiedzieć, jeżeli dobrze ją poznał. Carla bardzo lubiła, gdy tak na nią reagował i lubiła też się tym ponapawać. Nachyliła się więc nad jego uchem, muskając jego płatek kilka razy, nim się odezwała. - Wynagrodzę ci to czekanie, obiecuję - powiedziała z pożądaniem i tylko sam Kyoya mógł wiedzieć, że po wszystkim czeka na niego w domu nieprzespana noc i niebiańskie odczucia. Cmoknęła go jeszcze niewinnie w usta, po czym sięgnęła po swoją lampkę wina, z której upiła trochę, by ostudzić własne zapędy. Garrido może i była bardzo wyzwolona, ale nie była z tych, co będą uprawiać seks po krzakach. Kusiło ją jednak, by walić to wszystko i wrócić z mężczyzną do mieszkania. Kiedy kończyła wino i zapędy nieco opadły, zaczęli pojawiać się bogowie, a pragnienie seksu, które przed chwilą odczuwała, wróciło z takim uderzeniem, że blondynka zwyczajnie wpiła się w usta ukochanego, chcąc choć trochę sobie ulżyć. Pocałunek trwał całe przemówienie generała i pewnie jeszcze dłużej, gdyby nie poruszenie, które przykuło jej uwagę. Zerknęła w stronę parkietu, gdzie stała ich matka i postanowiła ruszyć jej na spotkanie. Splotła swoje palce z dłonią Jina i zmusiła go właściwie, by oboje przywitali się z Afrodytą. Będąc na parkiecie, tuż przy bogini Carla uśmiechnęła się ciepło w stronę matki, przez chwilę nie wiedząc co powiedzieć. Tym bardziej, że będąc w takiej odległości, pożądanie Jina jeszcze bardziej urosło. - Mamo, miło ciebie wreszcie poznać - powiedziała w końcu Hiszpanka serdecznie, bo jakkolwiek głupio te słowa nie brzmiały, taka przecież była prawda. - To mój ukochany, Jin - przedstawiła od razu swojego mężczyznę chcąc się nim pochwalić, bo przecież miała czym!
Trochę tak było, że Alaude miał gdzieś, czy pojawi się tutaj jego ojciec czy nie, ale prawdę powiedziawszy, jak tylko pojawił się na imprezie, zaczął odczuwać pewne napięcie związane nie tylko z potencjalną rozmową z Mią, ale też właśnie z poznaniem swojego rodzica. Będzie to wszak pierwszy raz, kiedy w ogóle go ujrzy. Niemniej jednak w tym momencie miał ważniejsze problemy niż relacje z ojczulkiem, toteż skupił się na czymś zupełnie innym i po odnalezieniu Mii przy barze, trochę się uspokoił. Trochę, bo wybitnie nie przypadł mu do gustu widok dziewczyny, która - jego zdaniem - piła alkohol. Jeśli jej celem było podkurwienie go, to jej się to udało. Nie żeby nie zasłużył sobie na takie traktowanie, ale biorąc pod uwagę sytuację, trochę go to zabolało, że Gordon postrzegała go teraz jako beznamiętnego chuja. Gdyby rzeczywiście tak było i nic by go nie obchodziło, to wielce prawdopodobne, że zostawiłby córkę Baldura z tym "problemem" samą, podczas gdy on zabawiałby się z jakąś inną młodą siksą, których w obozie było na pęczki. Nie było mu to jednak obojętne, dlatego też podszedł do niej i zaczął rozmowę, choć spodziewał się doprawdy ciężkiej przeprawy. - Jak widać, obchodzi - odparł kąśliwie, chcąc jej pokazać, że nie ma wypierdolone na tą sytuację. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i obserwował ją przez chwilę, nim nie dała mu jasnej i klarownej odpowiedzi co do dalszego postępowania. I trzeba przyznać, że trochę mu ulżyło, bo ostatnie czego chciał to wyciąganie pochopnych wniosków i popełnianie błędów przez własny pośpiech. Skierował swoje kroki za nią, bo skoro nie chciała rozmawiać tutaj, to mogli to zrobić gdzie indziej i to też blondynka zasugerowała. Przez dłuższą chwilę szedł obok niej bez słowa, aż w końcu błyskawica uderzyła w lożę bogów i na swoim tronie pojawił się jego ojciec. Przykuło to uwagę Alaude, który mimowolnie spojrzał w tamtym kierunku i zatrzymał się na moment. Gorzej jednak było wtedy, kiedy weszła Afrodyta, bo choć humor Laborde nie dopisywał, tak gdy tylko bogini miłości pojawiła się pośród śmiertelników, syn Magniego zaczął myśleć o namiętnym seksie z Mią, z którą przecież się nie dogadywał ostatnio. A to, że czasem też pomyślał o trójkącie z Afrodytą i Mią, albo w ogóle o samej Afrodycie jako swojej partnerce seksualnej? Cóż, taka kolej rzeczy, nie jest bogiem by się jej oprzeć. Kątem oka dostrzegł, jak Baldur zaczął zwoływać swoje dzieci, do których należała również Mia. Półbóg westchnął lekko i złapał dziewczynę za rękę, by ją na moment zatrzymać. - Jak chcesz, to idź z nim pogadać. Ja też coś załatwię... - rzucił nieco tajemniczo i dostrzegając, że Mia wybiera rozmowę z Baldurem, bo przecież ta z Alaude jej nie ucieknie, Laborde udał się na spotkanie ze swoim ojcem, który po całej tej szopce z wejściem w stylu Thora, od razu zawędrował do baru. Heros beznamiętnie spojrzał na swojego ojca i nawet się z nim nie przywitał. Zamiast tego zamówił szklankę ginu z tonikiem i kiedy już pierwsza fala jego braci i sióstr została spławiona, postanowił w końcu się odezwać. - Zawsze się tak popisujesz, tatusiu? - oczywiście jego wypowiedź ociekała sarkazmem i w żaden sposób nie miała być miła. Chciał go trochę sprowokować, bo co by nie mówić, mocno irytowało go to, że nie mieli ze sobą w ogóle kontaktu i to od początku jego życia.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Bar Sob 08 Sty 2022, 22:38
Magni na zaczepkę swojego syna, tylko prychnął pod nosem częstując się kolejnymi butelkami whisky, które otwiera i wypijał kilka łyków z gwinta. Marudził coś pod nosem po każdej, że jak coś takiego można pić i że herosi nie wiedzą jak smakuje dobry napój. To jednak nie przeszkodziło mu testować kolejnych butelek. Zbliżył się do Francuza chcąc mu najwyraźniej coś zakomunikować. - Pomożesz mi zdobyć młot, ale to jeszcze nie teraz - rzucił jeszcze do Alaude niemal tonem rozkazującym zatrzymując na dłuższą chwilę obojętne spojrzenie na synu. Mówił to jednak bardzo cicho woląc, by nikt niepowołany o tym nie usłyszał. - Lepiej namów tych baranów do tego, by stanęli u twego boku. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, chcę armii - dodał jeszcze tonem nieznoszącym sprzeciwu, nie sądząc nawet przez sekundę, że Laborde może nie wypełnić jego rozkazu. Tuż po tym wziął losową butelkę i wrócił do stołu z bogami mając w dupie zarówno swoje dzieci, które odganiał od siebie - jeżeli odważyły się podejść - a także innych ciekawskich.
Baldur uśmiechnął się, gdy do niego podeszła grupa jego dzieci. Bóg pytał wszystkie swoje dzieci jak się mają i zapewniał, że śledzi ich losy i życzy im dobrze. Nikt jednak, a na pewno nie Mia, nie spodziewał się, że Baldur w pewnej chwili położy dłoń na brzuchu swojej córki, co samo w sobie było dziwne, ale mówimy o bogach. - Jesteś brzemienna, gratuluję - odparł z małym uśmiechem, by zaraz uścisnąć nawet krótko Gordon. Dało się jedynie zauważyć jej spanikowane spojrzenie, którym obdarzyła Luke'a, swojego brata. Ten zdawał się nie być zachwycony (delikatnie mówiąc), co nawet sam ojciec wyłapał. - Synu, spokojnie. Ty też kiedyś będziesz miał syna. Tylko się postaraj - odparł spokojnym tonem błędnie odczytując reakcje Kinga. Uwaga skupiła się na innych dzieciach, a to spotkanie trwało chyba najdłużej ze wszystkich goszczących tu bogów. W końcu jednak z uśmiechem pożegnał się i wrócił na swój tron, gdzie skupił się bardziej na rozmowach z bogami, aniżeli bawiących się półbogach.
Nyks, właściwie nie interesowało nic więcej poza tą jedną córką oraz dwójką wnucząt. Bogini przyglądała się dłuższą chwilę Elisie, by w końcu na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. - Bo jesteś kimś, sporo osiągnęłaś. Tylko to ma znaczenie - odparła spokojnie kątem oka zerkając jedynie na Włocha, który zajął się córką. Pewne zdziwienie wywołała w niej czułość mężczyzny, której po synu Fobosa się nie spodziewała. Twarz Nyks jednak nie wyrażała nic z tych rzeczy, jedynie odnotowała to sobie w głowie. Skinęła za to nieco popędzająco córce w kierunku przyniesionego nektaru, by ta do nalała i podała im obu, skoro jej mąż nie dokończył swego zadania. Upiła odrobinę napoju, obserwując swoją córkę jak i ona tego próbuje. - Już czas na mnie. Do zobaczenia córko, wnuczęta - po tym odwróciła się na pięcie i wróciła do stołu bogów.
Afrodyta natomiast skupiła się na Balthazarze, który do niej podszedł. Uniosła swoją idealną brew, a na jej twarzy ciężko było nie zobaczyć uśmiechu satysfakcji. - Nie wypada tak niekulturalnie traktować bogów chłopcze. Jesteś jedynie PÓŁbogiem, nie zapominaj o tym - odparła nie przejmując się ani jego prośbą, ani tym, jakie emocje wyczuwała w jego osobie. Afrodyta była bliska dalszego upokarzania herosa, gdyby nie fakt, że podszedł do niej Tyr z prośbą, by obniżyła poziom napięcia seksualnego, bo impreza nieco zmienia charakter. Bogini rozejrzała się wokół z małym uśmiechem postrzegając pary albo i grupy, które rozpoczęły grę wstępną nie przejmując się nikim i niczym. Skinęła jednak głową, a wszyscy mogli poczuć, jak uczucie drastycznie spadło, jednak wciąż było wyczuwalne napięcie zwłaszcza, gdy ktoś spojrzał na nią. - Może nie złamie ci serca - rzuciła jeszcze do Balthazara zerkając na Joanne. MacGrioghair mógł poczuć swobodę zachowania oraz uderzenie miłości, które nagle wróciło nie zmieniając się ani odrobinę. Odwróciła się do Carli i Jina, który podszedł, jednak nie upiła ani odrobinę alkoholu. Wszak prosiła o wino dla siebie i córki. Nie komentowała już tego bardziej, rozumiała w pewnym sensie, że mógł być rozkojarzony po jej dotyku. - Do zobaczenia Carla. Obyś i ty Jinie przeżył - rzuciła jeszcze i z gracją wróciła do stolika dla bogów.
Godzinę później bogowie się ulotnili - goście wrócili tam, skąd pochodzili, a boscy zarządcy do swoich mieszkań. Pozostawili więc imprezę samopas licząc na to, że półbogowie będą umieli się zachować. I tak o dziwo było. Większych burd nie było, a po wyjściu bogów sami herosi zaczęli systematycznie opuszczać teren imprezy. ____________________ ZT
Każdy z uczestników otrzymuje: 20 punktów zwykłych 10 punktów boskich