Aida zaczęła pracę od laptopa, od którego pogoniła Killiana. Nie sądziła, by był na nią zły za to, że go wyręczyła, a nawet jeśli to jej przecież wybaczy. Dalej kobieta brała już to, co wpadło jej w ręce nie patrząc na to czy jest to mały sprzęt czy większy, czy typowa naprawa czy odzyskiwanie danych właśnie z laptopów, komputerów, tabletów czy telefonów i innych nośników w tym z zawirusowanych dysków zewnętrznych. Szło jej to tak sprawnie, maszynowo wręcz można powiedzieć, że całkiem sporo zrobiła gdy się rozejrzała. Spojrzała na zegarek i dostrzegając, że został jej kwadrans, postanowiła za nic nowego się nie zabierać tylko po prostu wyszła wcześniej. Kto ją sprawdzi? Korzystając więc z wolnego czasu, poszła do domu, gdzie się przebrała i umyła, wszak przebywanie w tak zabrudzonym miejscu nie służyło pachnieniu. Zapach wsiąkał w ubrania czy włosy, więc te drugie umyła i mokre związała w luźnego koka. Korzystając jeszcze z pięknej pogody ubrała spodenki i luźną bluzkę nie przewidując, by Killian mówiąc o kolacji miał na myśli wykwintną restaurację, gdzie wpuszczają jedynie w określonym dresscodzie. Zresztą nie przypuszczała, by w East Lansing w ogóle taka knajpa była. Gotowa czekała przy swoim samochodzie, po montażu akumulatora. Tyle potrafiła zrobić, włożyć puzzla na miejsce. Kiedy zobaczyła idącego mężczyznę, uśmiechnęła się tylko, odblokowała drzwi i wskoczyła za kierownicę. - To gdzie najpierw uderzamy? - spytała, gdy już znalazł się w samochodzie, a ona wyjeżdżała już z parkingu. Odpalił się gładko, co dobrze zapowiadało ich podróż i wyjechała jak to ona, niezbyt wolno z terenu obozu chętnie wyjeżdżając na szosę. To, co mężczyzna już wiedział o Aidzie jako kierowcy, to że lubiła wcisnąć dość mocno pedał gazu i dzisiaj wcale nie było inaczej.
Killian nigdy nie bywał zły o to, że ktoś zrobił coś za niego, wszakże w obozie było tyle rzeczy do roboty, że czasem się nawet tego nie zauważało. Niemniej każdy taki gest powodował, że później miało się więcej czasu na swoje sprawy, a tych Torres miał paradoksalnie aż nazbyt dużo ostatnio. Ot choćby ten nieplanowany wyjazd do East Lansing, bo część przyjechała dużo szybciej, niż zapowiadał stary Hanson. W dodatku jakoś tak naturalnie wyszło mu z tego zaproszenie na kolację, na które Gongora przystała ku jego uciesze. Ogarnął się już zawczasu, dlatego też nie musiał robić wszystkiego na ostatnią chwilę. Narzucił na siebie luźny t-shirt i najzwyklejsze jeansy, dobrał do tego jakieś skarpetki bez wzorku i chwilę przed umówioną godziną wyszedł z mieszkania, kierując się w stronę garażu, gdzie powinna czekać już Aida i to nawet jeśli montaż akumulatora sprawił jej jakieś problemy. Na to się póki co nie zapowiadało, a przynajmniej w opozycji do tego stała przy samochodzie dziewczyna, ewidentnie sugerując, że już po wszystkim i która chyba czekała już na niego od dobrych kilku chwil. Wsiadł od drugiej strony i kiedy znalazł się w środku pojazdu, rozejrzał się, jak gdyby wcale nie zrobił tego kilka godzin temu. - Naprawdę dbasz o niego - pochwalił ją, bo za takie traktowanie samochodów należały się medale wręcz. - Jedź do warsztatu Hansona. Jak załatwimy wszystko tam, to potem nie musimy się nigdzie spieszyć - uśmiechnął się lekko, choć było to bardziej wymuszone próbą uprzejmości niż jego faktycznym rozweseleniem. Nie żeby nie był zadowolony z towarzystwa brunetki, ale od miesięcy trudniej było mu okazywać co bardziej żywsze i pozytywne uczucia. Zdecydowanie łatwiej było mu wyglądać jak typowy smutas, nie mówiąc już o tych depresyjnych tekstach, które czasem padały z jego ust. Nie zdziwił się, że córka Gullveig od razu docisnęła pedał gazu, bo wielokrotnie już z nią jeździł i jedno na pewno mógł o niej powiedzieć: Aida nie znała ograniczeń. Nawet przypomniała mu się sytuacja, kiedy na jednej drodze przy jakimś kanionie, gdzie po lewej miało się górę a z prawej jedynie barierkę, która oddzielała ulicę od ogromnej przepaści, Gongora ostro szarżowała i niemal nie wyrabiała na zakrętach. Wszystko dla odrobinki podniety. Ale co mu pozostało poza wzruszeniem ramionami? - Słyszałem, że w tej knajpie mają całkiem dobre skrzydełka - pokazał jej lokal w swoim smartfonie, a później spojrzał na nią sugerując, że to może być ich punkt docelowy, kiedy już załatwią sprawy z częściami od Hansona. Pytanie tylko czy Aida miała ochotę na takie jedzenie czy może wolała coś bardziej kreatywnego?
Aida była naprawdę dość dziwną osobą. Prawdopodobnie gdyby nie trauma z dzieciństwa byłaby typową duszą do towarzystwa, z pewnością bardzo znaną i lubianą w obozie. Traumy jednak mają to do siebie, że skrzywiają ludzi i nie inaczej było z Gongorą. Mając na koncie wieloletnie bicie i próbę samobójczą jako dziecko już w obozie, nie możesz być radosnym, pozytywnym motylkiem. A przynajmniej nie do końca, bo ten piękny motylek, jak dobrze się przyjrzysz, potrafi sypnąć trującym pyłkiem albo pożreć niewinnego robaka wielkimi kłami, które nijak do tak delikatnego owada nie pasują. A jednak są, więc i Aida miała swoje "wady genetyczne" po tym, co zrobiło z nią życie. Niby pozytywna, a jednak nie do końca. Ekstrawertyczka, która często stroni od ludzi. No cóż, kobieta. - No a czego się spodziewałeś? To jedyna rzecz w moim życiu, o którą mogę dbać. A w dodatku raczej nie strzeli na mnie focha i doceni troskę - spojrzała na niego rozbawiona zupełnie zapominając o tym, że powinna przecież dbać przede wszystkim o swój związek i chłopaka, a nie jakiś tam samochód. No ale to też świadczyło o podejściu kobiety do jej obecnego partnera, do którego nie żywiła żadnych większych uczuć. Sympatia, lojalność? Jak najbardziej, bo nie było jej przecież źle w tym związku, jednak spłynęłoby po niej, gdyby go nie było. Na wyznaczony cel tylko przytaknęła jadąc już w kierunku East Lansing. Z jej prędkością na tarczy dotrą na miejsce bardzo szybko, co daje im sporo czasu na kolacje. Ciekawa była czy w ogóle coś ciekawego znajdą w okolicy, bo nie oszukujmy się, Lansing to nie jest jakaś metropolia, gdzie mogli w najróżniejszych knajpach i kuchniach świata przebierać. Nie żeby miała ochotę na coś konkretnego, ale z całą pewnością nie chciała znowu jeść pizzy. Zerknęła w telefon mężczyzny, gdy jej go podsunął, na zdjęciach jedzenie wyglądało apetycznie, więc jej tam odpowiadało. Po chwili już więc skupiła się ponownie na drodze, gdzie niestety musiała trochę zwolnić z racji poruszania się już po miasteczku. - No to sprawdzimy te skrzydełka - potwierdziła tylko, że miejsce jej jak najbardziej leży, kiedy sprawnie parkowała swój spory samochód przed warsztatem u Hansona. - Iść z tobą czy dasz sobie radę? - spytała zerkając na niego, gdy już zrzuciła odpowiedni bieg. Póki co nie wyłączała silnika, bo nie wiedziała czy to się jej opłaca. Jak miał wejść i wyjść, to ona mu nie potrzebna i wyłączenie samochodu też nie. Co innego, gdy chwilę mu tam zejdzie, wtedy chętnie z nim tam się pojawi.
Killianowi już się cisnęły na usta pewne słowa, które mogłyby urazić Aidę, bo prawdę powiedziawszy, bardzo nie spodobała mu się odpowiedź kobiety, która stwierdziła, że samochód to jedyna rzecz, o którą Gongora może dbać. Przecież gdyby nie jej akcje, może nawet po dziś dzień byliby razem i to nie jako zwykła para a nawet małżeństwo? Może i było to nieco romantyczne myślenie z jego strony, ale odkąd rozstał się z Aidą, nie potrafił znaleźć żadnej dziewczyny, która wywarłaby na nim takie wrażenie jak właśnie brunetka. Nic więc dziwnego, że po latach dalej uważał ją za świetną kandydatkę na żonę, ale przez te wszystkie perturbacje związane z ich relacją, ostatecznie wszystko stanęło na przyjacielskiej więzi. Było mu jednak przykro z tego powodu, że de facto przez jej błędy, dziś Aida była w takiej sytuacji, że mogła w taki sposób wypowiadać się wyłącznie o swoim samochodzie. Skinął głową, kiedy brunetka zgodziła się na skrzydełka i odpiął nawet pasy bezpieczeństwa, by zaraz wyjść z pojazdu celem odebrania kilku części. - Dam radę, to tylko odbiór paczki - odparł chłodno, co dało się odczuć. Nic jednak nie poradzi na to, że uraziły go wcześniejsze słowa Aidy i teraz jest trochę naburmuszony. Poszedł więc ochłonąć do warsztatu Hansona, a że nie zastał właściciela w środku, to nawet nie zagadywał nikogo. Odebrał tylko co musiał i już po kilku minutach wrócił do samochodu Gongory w nieco lepszym humorze. - Czas na skrzydełka - tym razem jego ton był już nieco weselszy, a subtelny uśmiech delikatnie wskazywał na to, że jego nastrój wrócił do pierwotnej formy czyli tej po wyjeździe z obozu. Droga nie była daleka, bo East Lansing nie było dużą mieściną, toteż niebawem opuścili pojazd i weszli do lokalu, w którym klimat przypominał trochę lata 80'. Większość rzeczy z drewna, w tym skrzypiący parkiet, kilka plastikowych stolików z metalowymi fragmentami i charakterystyczny zapach dla tego typu miejsc. Jak widać, można było tu nie tylko zjeść dobre skrzydełka, ale też potańczyć czy napić się czegoś mocniejszego, choć wybór trunków raczej nie powalał. - Widzisz gdzieś wolny stolik? - spytał, samemu rozglądając się po lokalu, ale przez całkiem spory tłum ludzi, nie dostrzegał żadnej wolnej dwójki. W końcu dostrzegł stolik w rogu, od którego akurat odchodzili jacyś goście. Torres instynktownie chwycił Aidę za rękę i poprowadził ją przez zgromadzonych ludzi. Dopiero gdzieś na końcu drogi zrozumiał, że szli przez moment za rękę (choć nie w taki sposób, w jaki Killian by chciał) i mimowolnie zarumienił się lekko, przypominając sobie ich wspólne, romantyczne spacery. Heros usiadł na krześle i od razu wziął do ręki menu, które leżało tutaj chyba zawsze. Kiedy podeszła do nich kelnerka, od razu zamówił kubełek skrzydełek, tak jak zapowiedział wcześniej oraz dwa napoje: dla siebie piwo i dla Gongory coś, co dziewczyna sobie zażyczyła. - Trochę jakby speluna... - zauważył, po czym zachichotał lekko.
Aida Gongora
Re: East Lansing - Aida Gongora, Killian Torres Sob 09 Paź 2021, 21:47
Aida nie zdawała sobie kompletnie sprawy, że taką wypowiedzią może w jakiś sposób urazić mężczyznę. Dla niej samej przeszłość była tylko przeszłością i chociaż na początku rozgrzebywała sama nieco rany i ich dobre chwile, tak dała sobie spokój z tym już bardzo dawno temu. Mężczyzna z całą pewnością zasługiwał na fajną kobietę i na pewno to nie była ona. Przecież między innymi dlatego zerwali, wiedziała, że swoim zachowaniem będzie go ranić. Zamiast więc przyznać się do problemów, rzuciła to w cholerę. Nie sądziła jednak, by Killian myślał o ich przeszłości i o niej w kontekście innym jak koleżanka z warsztatu. Była przecież nawet przekonana, że choć dla niej on jest przyjacielem, to sam Torres tak jej nie postrzega widząc w niej jedną z wielu osób, z którą jest czasami zmuszony zamienić kilka słów. Tak odbierała jego zachowanie, zwłaszcza w ostatnim już dłuższym czasie. Gongora ściągnęła lekko brwi na odpowiedź mężczyzny. Znała go na tyle, by wiedzieć, że coś jest nie tak, ale nie miała nawet czasu na reakcje. Nie była pewna czy to jej zasługa, co było dość prawdopodobne, skoro byli tu sami czy może kiedy szukał knajpy dostał jakąś wiadomość, która mu ciśnienie podniosła. Wiedziała też, że cokolwiek by to było, on jej tego nie powie. Kiedy wrócił, skinęła tylko głową, by zaraz ruszyć pod wybraną knajpę. Zastanawiała się w tym czasie czy ten jego spadek nastroju to jedynie jej wyobrażenia czy jedynie na moment coś zakłóciło jego spokój. Skoro jednak zdawało się, że jest dobrze, drążyć tego na pewno nie miała zamiaru. Nie było sensu, a Aida nie lubiła drapać i szturchać kogoś, kto nie chciał o czymś mówić. Przecież ona też się tak zachowywała i gdy ktoś naciskał, stawała się mocno nieprzyjemna. Lokal z zewnątrz raczej nie zachwycał, ale tłum ludzi wewnątrz już tak. Taka ilość osób nie mogła świadczyć o złym jedzeniu, pomijając już ładnie wyglądające zdjęcia i pochlebne opinie w internecie. Weszła więc pewnie z Killianem do środka, by od razu zacząć się rozglądać za czymś wolnym, co nawet przy ich zmysłach takie proste nie było. - Właśnie nie bardzo - mruknęła niepocieszona w odpowiedzi, bo już nieco na te skrzydełka się nastawiła. Nie będzie co prawda dramatyzować, jak będą musieli zjeść gdzieś indziej, ale zdecydowanie wolałaby tutaj zostać. Nieco zaskoczona dała się pociągnąć i prowadzić w kierunku, który zobaczyła sama dopiero po chwili. Z pewnym uśmiechem zauważyła, że pomimo dość nieprzychylnej roboty, dłonie mężczyzny nadal były miękkie tak jak lata temu. Zaraz jednak zapomniała o tym, jak tylko ją puścił, a ona zajęła drugie wolne krzesełko. Rzuciła okiem na menu, które zdawało się być wręcz przylepione do stolika, informując po chwili syna Bragiego, że ona chce dużą colę. Chyba bardziej amerykańsko się nie dało. Co prawda flagową reklamą byłby burger i frytki do tego napoju, ale kubeł skrzydełek też nie wyglądał źle w tym zestawieniu. - Trochę tak. Lata świetności na pewno to miejsce ma za sobą, oby faktycznie te skrzydełka były dobre - skomentowała i ona znowu lekko się rozglądając. Jej takie miejsce nie brzydziły, chyba z racji tego w jakich sama warunkach żyła przez pierwsze lata. Nie wyrobiła też w sobie jakiejś wyższości przez życie w obozie, dlatego była też skłonna zaryzykować i zjeść właśnie w tak niepozornym miejscu. - On jest ogromny - rzuciła zaskoczona, gdy został przed nimi postawiony naprawdę duży kubełek soczystych skrzydełek oraz dwa zamówione napoje. Sięgnęła więc po pierwszy kawałek mięsa, nie przejmując się tym, że przez glazurę całe ręce będzie miała brudne. Powąchała najpierw skrzydełko i wyczuwając ładny zapach, trochę dla żartu stuknęła swoim kawałkiem w ten, który on trzymał jakby na wzór toastu zrobionego kieliszkiem. - To smacznego - odparła i zaraz wgryzła się, by nawet nieco unieść brwi za chwilę zaskoczona tym jak dobre to było.
Lokal może i nie był najwyższych lotów, ale opinie o nim były przyzwoite, a jak już wielokrotnie historia pokazała: nie powinno się oceniać książki po okładce. I z tym też nastawieniem podszedł do sprawy spożywania tutaj posiłku Killian, który mimo tej specyficznej atmosfery, za którą osobiście syn Bragiego nie przepadał, wyczuł pewien zapach z zaplecza i mógł to być dobry znak. Zanim jednak otrzymali swój posiłek, mieli chwilę na poplotkowanie i tak się złożyło, że zaczęli komentować wystrój lokalu, zgodnie przyznając, że jest to speluna. - I ten skrzypiący parkiet - zaśmiał się cicho na potwierdzenie swoich własnych słów, bo te naprzemienne piski zdezelowanego drewna i butów klientów były bardzo słyszalne. - Ale ma to swój klimat... - przyznał cicho, spoglądając na tańczące pary czterdziestolatków. Następnie przeniósł wzrok na Aidę i pierwsze co pomyślał to o... tańcu z nią właśnie tam na parkiecie! Z tego powodu na jego twarzy pojawił się delikatny rumieniec, który Torres próbował jakoś ukryć. Niestety, z tej pozycji niewiele był w stanie zrobić, bo nie miał jak się zasłonić, więc jeśli Gongora spojrzała w jego kierunku, to na pewno to wychwyciła. Zaraz jednak został "uratowany" przez obsługę knajpy, która przyniosła im upragniony kubełek skrzydełek. Na jego widok Killian aż rozdziabił usta ze zdziwienia, bo tak jak czytali w opiniach, że to jest naprawdę duży kubełek, tak za nic chyba nie spodziewali się takich rozmiarów. I to w tak śmiesznie niskiej cenie! - My chyba to tydzień będziemy jeść - rzucił zdziwiony i zaraz wziął do ręki jedno skrzydełko. Zaśmiał się cicho na ten specyficzny toast i tuż po nim zaczął rozrywać mięso zębami, wcześniej oczywiście życząc smacznego swojej byłej (ale czy na pewno?) ukochanej. Pokiwał głową sam do siebie i jego uśmiech nieco się rozszerzył, kiedy zaczął wgryzać się w kolejne kawałki. To było naprawdę dobre i dlatego też zaczął pochłaniać skrzydełka w coraz większych ilościach. W międzyczasie popijał wszystko piwem, które pozwalało jako tako na szybsze ułożenie tego w brzuchu. Punkt krytyczny został jednak osiągnięty w momencie, kiedy przekroczyli mniej więcej połowę kubełka. - Najadłem się, a tu jeszcze połowa... - spojrzał trochę z przerażeniem na zawartość naczynia, by zaraz dopić końcówkę piwa i poprosić o kolejne. Robiąc sobie chwilę przerwy, wytarł usta i palce chusteczkami oraz spojrzał znów na parkiet, na którym tańczyło coraz więcej ludzi. Wtem zwrócił uwagę na to, że właśnie zmieniła się piosenka i to na dokładnie tą, którą zapamiętał z pierwszej "randki" z Aidą. O ile tak można było mówić o ich wspólnym wypadzie do kantyny, w której zjedli wspólnie jakiegoś fast fooda, pośmiali się i na koniec nawet pocałowali w policzek. Dokładnie ta piosenka leciała w momencie, kiedy Gongora pierwszy raz tego spróbowała i z zaskoczenia cmoknęła go w polik. Później już zrobili to oboje, ale chyba nigdy nie wyprze z pamięci swojej pierwszej reakcji na to, gdzie zachował się, jakby wcale mu to nie sprawiło przyjemności, a wręcz go odepchnęło, bo przecież nastroszył się jak jakiś zwierzak i siedział spięty, czując jednocześnie jej usta na swoim policzku. I znów się zarumienił, ale tym razem nawet się nie odwrócił w stronę córki Gullveig. Pochłonęły go wspomnienia.
- Tak. Nie jestem pewna czy bardziej słychać muzykę czy jednak parkiet - zaśmiała się i ona, by po chwili tylko mu przytaknąć. Takie miejsca miały swój klimat i nie dziwiła się - o ile żarcie było faktycznie dobre - że ludzie tu wracają. To chyba tak zwane miejsce z duszą, prawdopodobnie wiele osób zna właścicieli od lat i tak dalej. Gongora wprawdzie patrzyła w kierunku mężczyzny, ale trochę się zamyśliła nad tym, jak wyglądałoby jej życie, gdyby była człowiekiem. Niemal nie wzdrygnęła się na samą myśl, bo ją obóz uratował. Niemniej ci tu w tym barze mieli szczęście z jakiego nie zdawali sobie sprawy. - Też tak sądzę - mruknęła tylko rozbawiona, nim ponownie wgryzła się w kawałek mięsa, który okazał się być naprawdę dobry. Przy tylu pozytywnych opiniach nastawiała się na dobre jedzenie, ale to przerosło jej oczekiwania i to o wiele poziomów. Balans smaków był idealny i Aida uważała, że najdrobniejsza zmiana zadziałałaby na niekorzyść tego dania. Nic więc dziwnego, że ona również pochłaniała kolejne kawałki mięsa, popijając to wszystko dobrze schłodzoną colą. W pewnym momencie jej tempo jedzenia spadło, a tak gdzieś o dwa skrzydełka Killiana wcześniej kobieta wymiękła. Wytarła usta oraz dłonie prosząc jednocześnie o dolewkę coli, chociaż nie była pewna czy taką ilość gazowanego napoju zmieści. Upiła jednak nieco, gdy ta już przed nią się pojawiła patrząc, jak i mężczyzna się poddaje. - Zapowiada się długa noc - zażartowała sobie, bo o ile Aida nie lubiła marnotrawstwa jedzenia, tak nie miała z tym problemu do przesady. Czym innym było niedojedzenie ogromnej porcji, której nawet się nie spodziewali, a czym innym wypychanie lodówki po brzegi co trzy dni tylko po to, by niemal wszystko wyrzucić. To piętnowała. Zerknęła w kierunku parkietu za nim przyglądając się tańczącym. Na niej piosenka nie zrobiła najmniejszego wrażenia, bo Aida zwyczajnie nie pamiętała takich rzeczy. Ostatnie co można o niej powiedzieć, to że jest romantyczką, więc nic dziwnego, że melodia nie wydawała się nawet znajoma. A co dopiero mówić o konkretnych skojarzeniach. Widząc, że Killian się zamyślił, szturchnęła go lekko pod stołem w nogę. - Ziemia do ciebie. Co tam? Chcesz iść wybujać te skrzydełka? - zażartowała sobie, bo Torres nigdy nie był dla niej osobą, która chętnie w takich rzeczach uczestniczyła. Niemniej każdego czasem najdzie potrzeba na coś, co teoretycznie nie było w ich klimacie, nie? Gorgora z pewnością by nie odmówiła tańca, bo nie miała powodu, by to robić.
Killian Torres
Re: East Lansing - Aida Gongora, Killian Torres Nie 31 Paź 2021, 12:31
Po tej dziwnej sytuacji z perspektywy Killiana w samochodzie nie było już śladu i oboje mogli się delektować swoim towarzystwem, co jak się okazało, wcale nie jest takie trudne. Rozmowa o parkiecie była dość neutralna, choć jak widać, oboje w pewien sposób zostali rozbawieni tymi stwierdzeniami dotyczącymi jego skrzypienia. Torresowi jednak to nie przeszkadzało, co też mogło się wydawać trochę dziwne z racji tego, że syn Bragiego uwielbiał ciszę i spokój. Jemu jednak po głowie chodziło wspólne spędzanie czasu z Aidą, co siłą rzeczy zawsze było dla niego przyjemne, nawet jeśli tego nie okazywał tak jak przy ich pierwszym spotkaniu dzisiaj w warsztacie. Potrzebował chwili odpoczynku od tego kubełka, bo prawdopodobnie osiągnął punkt krytyczny i po ułożeniu się pierwszej serii skrzydełek, zapewne weźmie jeszcze ze dwa, może trzy i już totalnie odpadnie. Postawił sobie jednak za pewien punkt honoru, by spróbować opróżnić opakowanie jeszcze trochę, bo przecież za coś zapłacili, prawda? - Zdecydowanie - przytaknął tylko, bo nad czym tu było się dłużej rozprawiać? Oboje jak widać mieli w tym momencie przerwę od konsumpcji i nawet w przypadku przyspieszonego metabolizmu wśród herosów, pochłonięcie takiej ilości pożywienia było praktycznie niemożliwe. Przynajmniej dla nich, bo pewnie w obozie znalazłyby się persony, które bez problemu wciągnęłyby taki kubełek nosem niczym Obelix w 12 pracach Asterixa i jeszcze spytaliby o kucharza, który podał przystawki i gdzieś zniknął. Początkowo nie zareagował na słowa Aidy, wpatrując się cały czas w tańczące pary. Dopiero szturchnięcie w nogę, a tuż po tym pierwsze pytanie pozwoliło mu wrócić na ziemię i od razu potrząsnął głową, by się ogarnąć oraz włączyć do rozmowy, o którą zabiegała w tym momencie Gongora. Na samą jej prośbę zareagował oczywiście małym rumieńcem i zakłopotaniem, bo tak naprawdę bardzo tego chciał, ale nie miał odwagi, by się do tego przyznać. - Nie... - odpowiedział bardzo niepewnie. - Zamyśliłem się - wybrał najwygodniejszą wersję, ale czy Aida to łyknęła? Bardzo w to wątpił, gdyż znała go nie od dziś, a sam Torres nie był mistrzem w ukrywaniu czegokolwiek. No może poza swoim bólem, który maskował pewną dozą obojętności, ale to siedziało w nim zbyt głęboko, by kiedykolwiek się zdradzić. - Ale jeśli ty masz ochotę, to śmiało - uśmiechnął się przyjaźnie, całkowicie zaprzeczając sobie. Nie miał ochoty patrzeć na tańczącą przyjaciółkę, bo to sprowadzało się do jednego: prędzej czy później ktoś zacząłby z nią tańczyć, a to mu było wybitnie nie na rękę. Mimo wszystko, nie miał odwagi, by powiedzieć o swoich pragnieniach, dlatego też zbył temat jak tylko mógł i wrócił do zajadania się skrzydełkami, choć te szły mu zdecydowanie wolniej niż przed tym pierwszym momentem kryzysu.
Aida Gongora
Re: East Lansing - Aida Gongora, Killian Torres Nie 12 Gru 2021, 18:14
Aida wiedziała, że musi zapamiętać to miejsce i na pewno nie jest to ostatni raz, jak tutaj je. Może nie jest to danie, które na stale zagości w jej menu, bo na takiego kurczaka trzeba mieć po prostu ochotę, ale daleko nie mieli, więc czemu by nie skorzystać z tego raz na jakiś czas. Zresztą, gdyby się uparli, to niemal cały świat mieli w zasięgu ręki. Potrzebny był jedynie ktoś, kto wisiał ci przysługę albo ciebie lubił, by dostać się tam gdzie chcesz. A na nich z racji naprawiania ich samochodów i innych zabawek, patrzyli trochę przychylniejszym okiem, o ile nie ma personalnych utarczek. Uniosła lekko brew na jego odpowiedź, bo nie brzmiało to zbyt przekonująco. Znaczy niby się zamyślił, bo musiała go szturchnąć, ale tak to Killian powiedział i jego mimika była taka, jakby było to kompletne kłamstwo. Zastanowiła się nawet chwilę czy nie ciągnąć go za język, patrząc na niego wyczekująco, ale po chwili dała sobie spokój. Nie był to dzisiaj pierwszy raz, jak nie chciał jej czegoś powiedzieć. Wychodziło na to, że nie byli ze sobą już tak blisko, by nie miał problemu z dzieleniem się z nią wieloma sprawami. - Ja? - zdziwiła się zerkając w stronę parkietu na kilka chwil zupełnie jakby to rozważała. I tak było, przez jakieś pół sekundy. Wróciła do niego spojrzeniem, by machnąć lekceważąco ręką i uśmiechnąć się z rozbawienia. - No co ty. Dziwnie wyglądałabym sama między tymi parami. Jak desperatka albo księżniczka potrzebująca bycia w centrum uwagi - znowu machnęła ręką, chociaż prawda była taka, że nie zaprzeczyła temu, że ma na to ochotę. Kiedy on jednak zaczął pochłaniać ponownie skrzydełka, ona oparła się wygodnie o oparcie krzesła, sięgając po swoją colę, by znowu z niej trochę upić. - Ja nie wcisnę już żadnego - skomentowała tak o widząc, jak miernie mu szło dalsze jedzenie. Nie lubiła marnować jedzenia, ale będzie też się napychać, by potem zdychać. - Możemy ewentualnie zabrać na wynos, zrobić sobie małego tripa i zjeść później, jak zgłodniejemy albo chociaż nie będziemy już tak pełni - zaproponowała luźno, bo nie wiedziała czy mężczyzna nie chciał za moment wracać do obozu z jakiegoś powodu.
Killian Torres
Re: East Lansing - Aida Gongora, Killian Torres Sob 18 Gru 2021, 17:46
Killian nie lubił być ciągnięty za język, więc jeśli Aida próbowałaby go podejść w jakiś sposób, to istniało duże prawdopodobieństwo, że Torres po prostu zakończyłby rozmowę i znów skrył się we własnych myślach, kończąc tym samym całe ich spotkanie. Gongora chyba miała tego świadomość, dlatego nie przyciskała go bardziej i musiała przeczekać. Znali się dość długo, dlatego oboje wiedzieli, jak się ze sobą obchodzić. Co prawda Aidzie zdarzało się być złośliwą i czasem próbowała wyciągać z niego coś, czym on nie chciał się dzielić, ale zdarzało się to bardzo rzadko i musiało to być coś naprawdę ważnego, by Gongora chciała to wiedzieć. Skinął porozumiewawczo głową, zgadzając się z nią, że samotny taniec byłby głupim pomysłem z perspektywy wszystkich gapiów. Jeszcze tylko tego brakowało, by ktoś wziął Aidę za księżniczkę bądź jakieś trofeum, które można zdobyć. Co prawda nawet zabawne byłyby próby zalotów ze strony samotnych klientów tej knajpy, ale lepiej było nie testować cierpliwości córki Gullveig. Ta bowiem miewała różne humory i nie zawsze była tak tolerancyjna jak powinna. Na jej propozycję odnośnie jakieś podróży zareagował z pewnym zaskoczeniem. Prawdę powiedziawszy, nastawił się na to, że załatwią wszystko i wrócą do obozu, ewentualnie zostaną w East Lansing na noc, gdzieś w jakimś zaufanym motelu dla półbogów, których przecież w USA nie brakowało. Mimowolnie uśmiechnął się lekko na ten plan, bo choć w dalszym ciągu czuł się trochę nieswojo w jej obecności (czy raczej przez tłumienie swoich uczuć), tak pragnienie spędzenia z nią kolejnych godzin było większe, niż jakakolwiek inna potrzeba w tym momencie. - Możemy pojechać nad jezioro - zaproponował. - Jest taki parking na wzgórzu, z którego widać las i jezioro. Niezłe miejsce do dokończenia skrzydełek - przyznał z udawanym uśmiechem, bo choć naprawdę podobał mu się ten plan, tak gdzieś cały czas z tyłu głowy miał to, że to jest wypad jak każdy inny. Nie są już razem, więc nie ma co nawet myśleć o romantyzmie i tych wszystkich rzeczach, które mogliby razem robić. Nie chodziło tu przecież wyłącznie o taniec, o którym cały czas myślał, a czego się wyparł. Chodziło tu też o trzymanie się za ręce, całowanie czy nawet coś bardziej niegrzecznego, na co parking był całkiem dobrym miejscem, zwłaszcza w odpowiednio romantycznej, gwieździstej scenerii. Wytarł ponownie usta od skrzydełek, spoglądając znów na tańczące pary, jakby szukał tam jakiejś weny czy odwagi. - Wypadłoby trochę spalić tych kalorii - rzucił nieświadomie w eter. Na moment się wyłączył i przez to powiedział to, o czym myślał od kilku minut. A o czym myślał? O tańcu z Aidą rzecz jasna. No bo w jaki inny sposób spalać te kalorie?
Choć Aida nie była wrogo nastawiona do ludzi, to jednak wystarczyłby jeden bardzo głupi, seksistowski tekst, by złamała komuś nos co najmniej. I nie ważne było czy to półbóg czy może zwykły człowiek. Prosił się to dostał co powinien, w imieniu wszystkich kobiet, które usłyszały z ust jegomościa coś podobnego. Kobiety powinny pokazywać takim pseudo facetom, gdzie ich miejsce, wtedy może chociaż trochę zmądrzeją albo chociaż ugryzą się w język, by nie mieć znowu złamanego nosa. Propozycja wynikała z tego, że Gongora nie bardzo chciała wracać do domu, w którym czekał na nią jej chłopak. Ale tego rzecz jasna nawet sama przed sobą nie potrafiła przyznać. Chciała po prostu spędzić czas z przyjacielem, bo dawno tego nie robili, okej? Tak sobie ustalmy, będzie lepiej, bezpieczniej i bez niepotrzebnego analizowania swojego zachowania. A co zdarzało jej się dość często, bo z racji braku uczuć do partnera, momentami nie widziała tej cienkiej granicy, której nie wypada przekraczać. - No i taki plan mi się podoba - uśmiechnęła się na jego zgodę i propozycję miejsca od razu. Gongora nie kojarzyła miejsca, o którym on mówił, ale nie miało to w sumie dla niej znaczenia. Blisko, daleko, nieistotne. Ważne było to, że spędzą wspólnie jeszcze trochę czasu, co ostatnio nie było czymś powszechnym. Trochę jej brakowało ich kontaktu, więc nic dziwnego, że wyszła od niej taka propozycja. Zerknęła do na Killiana, to na parkiet, by po prostu wstać i chwycić go za dłoń. Poprowadziła go w stronę parkietu, gdzie obróciła się do niego przodem i z uśmiechem położyła mu jedną dłoń na ramieniu, a drugą wsunęła w jego własną. - Mnie nie trzeba z reguły namawiać - puściła mu oczko pozwalając mu się prowadzić. Czy to było przekroczenie granicy, o której wcześniej wspominałam? Być może, ale z całą pewnością Aida nie myślała teraz o tym czy wypada tańczyć ze swoim ex łamane na przyjacielem, kiedy jest się w związku z kimś innym. Właściwie to nie widziała w tym nic złego, ale ciężko stwierdzić czy to przez brak uczuć czy po prostu tak to postrzegała. A to jak postrzegał to jej chłopak, to zupełnie jej w sumie nie obchodziło. Przynajmniej w tym momencie.
Wszystko zależało od perspektywy i dnia, bo Aida miała doprawdy różne reakcje. Czasem potrafiła puścić coś mimo uszu, a czasem nawet najdrobniejsza uszczypliwość powodowała u niej wybuch frustracji, który z reguły kończył się wybiciem kilku zębów. Nie żeby kobieta była jakąś furiatką, ale Killian pamiętał, że zdarzało jej się być agresywną. Z drugiej strony, każdy miał takie chwile, nawet on, który był uznawany za kogoś paskudnie nudnego. Nie zdziwiłby się więc, gdyby wobec dzisiejszych problemów z samochodem, Gongora miała nastrój na spuszczenie komuś manta. Byleby tylko nie napatoczył się tutaj jakiś napalony chojrak, bo źle się to skończy. Uśmiechnął się delikatnie na jej odpowiedź, ciesząc się jeszcze mocniej w duchu, że to nie koniec ich wspólnego wieczora. Nie żeby wyobrażał sobie bóg wie co, ale zdecydowanie bardziej wolał pobyć z nią jeszcze te kilka minut więcej. Sam nie miał do kogo wracać, a brakowało mu bliskości, zwłaszcza tej z Aidą, która od momentu kiedy zeszła się z kolejnym już od ich rozstania facetem, znowu ograniczała ich kontakty. Oczywiście wiedział, że nie ma prawo niczego wymagać, wszak jest kimś z drugiego szeregu, ale wiedział co czuł i za każdym razem, kiedy ich kontakty stawały się słabsze, on gorzej funkcjonował. Nie spodziewał się tego, że Aida wstanie i wyciągnie go na parkiet, ale w żaden sposób temu nie oponował. Podświadomie bardzo tego chciał, tylko jak to w jego przypadku bywa, krępował się podzielić swoimi potrzebami, dlatego też zbył temat, jak gdyby to było coś złego. Jak znaleźli się już na parkiecie, uśmeichnął się lekko czując jej dłoń na swoim ramieniu, po czym od razu wystawił swoją, by ta mogła wsunąć drugą. Położył jeszcze swoją drugą dłoń na jej biodrze i rozpoczęli taniec, który może nie był jakiś bardzo dynamiczny, ale też nie wyglądali jak dwójka dziadków tańczących na imprezie techno. - Mnie za to chyba trzeba... - przyznał cicho z głupim uśmiechem, bo naprawdę zażenowała go ta sytuacja. Przecież to nie było nic złego, że chciał zatańczyć ze swoją przyjaciółką... do czasu. Bo gdy tylko przeszli do wolniejszego kawałka, Torres instynktownie zbliżył się do Gongory i tym samym objął ją w pewien sposób, kładąc obie dłonie na jej biodrach. Dziwne było jednak to, że do czasu do czasu nimi poruszał i mogło to zostać odebrane jako nieumiętne próby złapania jej za pośladki. On jednak wcale się tym nie przejął, bo zaraz zachęcił ją nawet do tego, żeby położyła głowę na jego ramieniu i po prostu się wtuliła w niego podczas tańca. I tak trwali dość długo w tej pozycji, zanim nie została puszczona następna piosenka, dużo żywsza niż ta do której tańczyli od kilku chwil. Był to jednak typowo klubowy kawałek, który miał w sobie dużo podtekstu i jak widać zainspirował on wiele par na parkiecie, które albo się obściskiwały, albo tańczyły w dość niegrzeczny sposób. Killianowi zrobiło się głupio z tego powodu, ale przez moment przeszła mu nawet myśl, by obrócić Aidę plecami do siebie i pozwolić jej ocierać się pośladkami o jego krocze... nie mówiąc już o tym, że sam pewnie rękami błądziłby po jej ciele, nierzadko zahaczając o strefy nieprzeznaczone dla niego. Ostatecznie jednak skarcił się za coś takiego i po prostu zabrakło mu odwagi, by poczynić kroki w tym kierunku, dlatego też dalej trzymał dłonie na jej biodrach i gibał się w rytm muzyki. Obraz jednak pozostał... i z tego powodu trochę się zaczerwienił.
Aida Gongora
Re: East Lansing - Aida Gongora, Killian Torres Nie 02 Sty 2022, 19:53
Aida nie miała ochoty wracać do obozu i skoro samochód dobrze funkcjonował, postanowiła to wszystko wykorzystać. Mniej spędzali ze sobą czasu z Killianem, co jej coraz mocniej ciążyło, chociaż wynikało to z winy ich obojga, a nie tylko niej. Niemniej jednak zamiast myśleć o tym, wolała się skupić na tym, że spędzą dzisiaj ze sobą trochę czasu i być może wrócą na tą ścieżkę naprawdę dobrych przyjaciół, którymi byli przecież długi czas. Kiedy tylko się chwycili, Gongora rozpoczęła poruszanie się do rytmu wraz ze swoim towarzyszem. W ich przypadku ciężko było jednoznacznie stwierdzić kto prowadził, ale szło im całkiem nieźle i nikt nikomu nie deptał po palcach. Przynajmniej jeszcze nie. Zaśmiała się zaraz, gdy usłyszała jego odpowiedź i przytaknęła lekko po chwili. - To jest dość oczywiste - rzuciła wciąż rozbawiona, bo Killian miał z tym problem zawsze, jak sięgała pamięcią i nie chodziło tu tylko o taniec, ale o różne czynności "Zabawowe" ujmując to najogólniej. W pewnym stopniu w tym był i jego urok, ale to akurat już lata temu skutecznie wyparła. Kiedy muzyka zwolniła, kobieta dała się objąć, sama przesuwając dłonie za jego kark luźno je opierając. Dopiero gdy ją zachęcił, oparła głowę na jego ramieniu i rękę po tej stronie przeniosła pod jego pachą na plecy. I tak trwali, dopóki muzyka znacznie nie przyśpieszyła. Wtedy nie miała wyjścia, jak odsunąć się od niego nieco i zacząć się poruszać w rytm szybkiej melodii. Zaraz jednak uniosła brew, by zaraz się zaśmiać. - Co z twoją kondycją? Już tracisz oddech? - spytała rozbawiona nawiązując do jego rumieńców, które przecież u większości wynikały też z grzania. Nie czekając jednak na odpowiedź - bo wzięła to za pewnik (w końcu z jakich innych powodów miałby się zaczerwienić?) - chwyciła jego dłoń i wrócili do ich stolika. Sama dokończyła swoją colę i przykryła ich papierowymi talerzykami kubełek z kurczakami. - To co, zmywamy się w ustronniejsze miejsce? - spytała nawiązując do jego wcześniejszej propozycji miejsca.
Killianowi również z sekundy na sekundę coraz mniej chciało się wracać do obozu. Prawdę powiedziawszy, to przez jego myśli przeszedł nawet pewien pomysł, który polegał na zatrzymaniu się w jakimś motelu nieopodal. Wszystko po to, by spędzić więcej czasu ze sobą i odpocząć trochę od wszystkiego, co działo się wewnątrz, a ostatnio przecież mieli pełne ręce roboty oboje. To był kolejny powód, przez który się nie widywali, bo przecież nie można było zrzucić winy tylko i wyłącznie na swoje życie prywatne. Mieli więcej obowiązków, bo oboje byli bardzo skuteczni i liderzy powierzali im coraz więcej zadań. Taka jest właśnie kara za bycie dobrym fachowcem. Torres znów odrobinę się zarumienił, kiedy Gongora bardzo szybko go rozpracowała. Później jednak ten rumieniec był wywołany już bardziej nieprzyzwoitymi myślami, którymi całe szczęście nie podzielił się ze swoją ex. Dobrze też, że nie była córką jakiejś boginii specjalizującej się w uczuciach w stylu Sif, bo to mógłby być gwóźdź do trumny zwłaszcza jego image, bo Killian był raczej postrzegany jako ktoś bardzo spokojny i stonowany, a nie jak jakiś erotoman, który w głowie ma tylko dwuznaczne tańce ociekające erotyzmem ze swoją byłą. Dziewczyna znalazła jednak dużo lepszy powód jego zaczerwienionych policzków, niż on byłby w stanie wymyślić, dlatego też uśmiechnął się lekko, przytakując. - Za dużo siedzę w warsztacie - przyznał nieco rozbawiony, a jednocześnie z taką nutą prawdziwości, że Aida raczej nie miała powodów by utożsamiać pochodzenie rumieńca z czymkolwiek innym. Poprowadzony za rękę do stołu trochę się skonfundował, bo choć bliskość była wskazana dla nich (i Killian podświadomie jej oczekiwał), ale nie spodziewał się tego, że będą utrzymywać kontakt fizyczny po zejściu z parkietu. Rumieniec zatem mimowolnie cały czas był obecny na jego twarzy i dopiero kiedy usiedli, nie dotykając się już, zdołał się uspokoić. - Jestem za - odpowiedział cicho, starając się ukryć swoje skrępowanie ostatnimi dwudziestoma minutami, co chyba mu się poniekąd udało. Chwycił kubełek w dłoń, dokończył swój napój i zostawił napiwek dla obsługi, po czym udał się razem z Gongorą do jej samochodu. Znów zajął miejsce obok kierowcy, a opakowanie położył z tyłu za siedzenie, by nie przeszkadzało im w żaden sposób. Wklepał do map w smartfonie trasę i dyktował brunetce gdzie i kiedy skręcać, czego dużo nie było, bo nie znajdowali się w centrum East Lansing, by nie móc stąd szybko wyjechać. Kiedy już znaleźli się na drogach stanowych, Killian spojrzał na prowadzącą w skupieniu Aidę i uśmiechnął się do niej. Tak po prostu, bez powodu. - Dawno nie mieliśmy takiej podróży - kiedyś zdarzało im się jeździć wspólnie na wycieczki, część z nich była już nawet we własnych samochodach. Nigdy jednak nie byli nigdzie jako para i chyba nigdy to się już nie wydarzy... Dlaczego on znowu myślał o rozstaniu?
To, że Killian nie patrzył na każdą kobietę jak mięso do ruchania nie oznaczało, że nie lubił seksu i nie zdarzyło mu się o nim pomyśleć w różnych sytuacjach. Bardziej zdziwiłoby ją to, że mężczyzna wciąż uważa ją za pociągającą, bo w sumie trochę się zmienili od tych gówniarzerskich lat. Czy powiązałaby to z uczuciami? Będąc córką Sif pewnie od dawna zdawałaby sobie z tego sprawę, więc w sumie dobrze, że była kim była. Pokiwała tylko lekko głową wciąż rozbawiona, by zaraz ruszyć do ich stolika. Długo tam jednak zabawić nie zamierzała jak widać. - Musisz w takim razie więcej ćwiczyć cardio - dorzuciła jeszcze pół serio, pół żartem, bo przecież ćwiczenia siłowe to nie wszystko jak widać na załączonym obrazku. Nieźle w sumie Killian się kreował, skoro ona była w stanie uwierzyć, że mężczyzna ma problem z tańcem, które jest najlepszym cardio (przynajmniej według niektórych). Kiedy tylko Torres przytaknął, ona podniosła się z miejsca i ruszyła do samochodu. Zajęła swoje miejsce i gdy tylko mężczyzna ustalił wszystko, ruszyła we wskazanym kierunku. Nie jechała przesadnie wolno, bo przecież mężczyzna wiedział doskonale, by nawigować ją z wyprzedzeniem. Mądry był i prawidłowo oceniał ile czasu ona potrzebuje. Zaledwie kilka minut później jechali już drogami stanowymi, na których Aida przycisnęła gazu. Wiadomo. - To prawda, trochę minęło od ostatniego wyjazdu - odparła zerkając na niego z uśmiechem sprawnie poruszając się na drodze, jak to ona. Wielu brało ją za szaleńców na drodze, ale prawda jest taka, że Aida nie przekraczała jakiejś granicy. Świetnie panowała nad samochodem i testowała przeróżne sytuacje drogowe, by wiedzieć jak sobie w nich poradzić. Była po prostu pewna swoich umiejętności. - Jak chcesz, to możesz się ze mną zabierać na te moje poranne przejażdżki raz w tygodniu - zaproponowała mu luźno, bo choć lubiła to robić sama, to jednak Killian był zawsze mile widziany. Jak na zawołanie jej telefon zaczął dzwonić z kieszeni. Sięgnęła po niego i dostrzegając, że dzwoni jej partner, bez zawahania odrzuciła połączenie i schowała ponownie sprzęt. Zachowywała się swobodnie, ale miała nadzieję, że Killian nie dostrzegł tego, kto do niej dzwoni.
Jeśli Aidę zdziwiłoby to, że Killian dalej postrzega ją jako pociągającą, to on uznałby swoją ex za jakąś wariatkę. Niepewność siebie czy nieznajomość jego uczuć to jedno, ale czy Gongora naprawdę myślała, że jest "przeciętna"? Zdaniem Killiana, córka Gullveig miała wszystko, by nazywać ją jedną z najpiękniejszych dziewczyn w obozie. I tutaj akurat swoje zdanie opierał nie tylko na swoim przekonaniu, ale również na opiniach innych herosów, którym Aida się po prostu podobała. Tych nie zliczy, bo było ich naprawdę mnóstwo i prawdę powiedziawszy, Torres mógłby nawet zaryzykować stwierdzeniem, że ilekroć ktoś poznawał brunetkę, to w pierwszej kolejności "posądzał" ją o bycie córką Afrodyty. A co to oznaczało w praktyce? Że była zjawiskowo piękna, zatem pasowała jak olał do roli córki greckiej bogini piękna. Dobrze więc, że Killian o tym nie wiedział, bo istniałaby nawet szansa na to, że zaśmiałby jej się w twarz za taką głupotę. Skinął porozumiewawczo głową, lekko chichocząc, by utrzymać wygodną dla siebie wersję czerwieni na jego twarzy. Później opuścili już lokal, mając w ręku jeszcze niemal pół kubełka skrzydełek i znaleźli się w jej samochodzie. On jako nawigator postanowił odpalić GPS w telefonie i tym samym to na jego barkach spoczęła odpowiedzialność, by naprowadzić ich na odpowiednie tory. Mieli więc trochę czasu dla siebie i nawet rozpoczęli rozmowę, która dość szybko przerodziła się w pewną propozycję. Killian spojrzał na swoją (byłą) ukochaną, przechylając przy tym głowę w bok. Chwilę się zastanawiał nad tym, czy aby na pewno chce spędzać więcej czasu z Aidą, jednocześnie wiedząc, że nie ma prawa jej dotknąć. I już był gotów udzielić jej odpowiedzi, gdy nagle oboje usłyszeli telefon Aidy, a dzięki sprawnemu oku Torres dostrzegł również kto dzwonił. Szybko więc oprzytomniał i wrócił do spoglądania na trasę. - To twoje poranne przejażdżki - wydukał cicho. - Ja tam jestem niepotrzebny - nie użalał się nad sobą, po prostu stwierdził fakt. Niemniej jednak miał cichą nadzieję na to, że Gongora na niego naciśnie i skłoni go do zmiany decyzji, bo tak jak logika podpowiadała właśnie to, co powiedział, tak serce domagało się zdecydowanie czego innego. Być może, gdyby nie telefon od jej chłopaka, powiedziałby czego tak naprawdę chce, tymczasem sytuacja wymogła na nim coś zgoła innego, czego już teraz żałował. Ale wycofać się nie miał zamiaru... chyba, że Aida postanowi go jakoś przekonać. - To tutaj - rzucił w pewnej chwili, dostrzegając skarpę ogrodzoną specjalną barierką dla samochodów. Był to punkt widokowy, więc można było spokojnie podjechać niemal do samej krawędzi i obserwować całą dolinę, otoczoną wzniesieniami. Powiedzieć, że było tu pięknie, to nic nie powiedzieć. Torres więc opuścił fotel tak, by niemal leżeć i po prostu patrzył przed siebie, obserwując głównie niebo wieczorową porą. Nagle zerknął w kierunku Aidy i kiedy spostrzegł, jak zachodzące słońce oświetla jej twarz, aż rozchylił wargi z wrażenia. Wyglądała naprawdę przepięknie i pasowała do niej ta sceneria. Chociaż... czy to na pewno sceneria? W klatce piersiowej wyraźnie coś go grzało, a na każdy jej gest ciało Killiana reagowało ciarkami, a przecież nawet go nie dotykała. - Miły wieczór - uśmiechnął się przyjaźnie, patrząc z zadowoleniem, zachwytem i pewnym zafascynowaniem na Aidę. Jeśli miała wątpliwości, czy go pociągała, to w tym momencie już chyba przestała mieć.
Aida wiedziała, że jest dość atrakcyjna, ale nie zakładała, że wciąż podoba się swojemu ex, bo w tamtym czasie wyglądała jak dziecko. Dłuższy czas zresztą była takim wiecznym dzieckiem z twarzy i odkąd to się zmieniło, ona była wdzięczna światu. Nigdy ta "dziecięca uroda" do niej nie trafiała, a skoro taka podobała się Killianowi, to zakładała, że wraz z jej zmianą trochę punktów w jego rankingu jej uciekło. Propozycja wspólnych wyjazdów była spontaniczna, ale Aida nie widziała w niej czegoś złego ani jakiegoś błędu. Lubiła jego towarzystwo niemal od zawsze i dobrze się przy nim czuła, także nic dziwnego, że przy narzekaniu na mało wspólnego czasu zaproponowała mu dołączenie do jej samotnych przejażdżek. Gongorze ten telefon był niewczas, bo nie chciała przecież poświęcać swojego czasu własnemu chłopakowi (jak okropnie by to nie brzmiało). Kobieta jednak nie darzyła go większymi uczuciami i obiektywnie na wszystko patrząc, kiepska z niej była dziewczyna, ale jej partner zdawał się na to nie narzekać. Przynajmniej nie jeszcze albo nie przy niej. - A przestań - zaczęła rzucając mu krótkie spojrzenie spod byka. - Gdybym nie chciała tam twojego towarzystwa, to bym ciebie nie zaprosiła. Znasz mnie przecież. Skoro ciebie zapraszam i mówię, że jesteś mile widziany to tak właśnie jest. A jak będę się chciała przejechać sama, to na pewno dowiesz się o tym pierwszy - wywróciła oczami nie przyjmując do siebie jego argumentacji. Aida nie proponowała czegoś, czego by nie chciała i to powinien już doskonale wiedzieć. Fakt faktem od lat poranne przejażdżki były samotne z jej chęci i nawet gdy ktoś nieśmiało pytał (łącznie z jej obecnym chłopakiem) czy może dołączyć, to słyszał krótkie i definitywne "nie". Killian jednak nigdy jej nie przeszkadzał, więc jego mogła i chciała ugościć. Skręciła tam, gdzie mężczyzna jej wskazał. Zaparkowała blisko barierki nie gasząc jednak silnika, bo rozważała przez moment odwrócenie samochodu i klapnięcie na klapie bagażnika. Widząc jednak jak Torres się rozkłada, wyłączyła silnik, zaciągnęła ręczny i również nieco opuściła oparcie. - To prawda - rzuciła z małym uśmiechem nie odrywając wzroku od pięknego nieba, które od zachodzącego słońca mieniło się mnóstwem kolorów. Dopiero gdy jej telefon znowu zadzwonił ruszyła się jedynie po to, by wyciągnąć urządzenie z kieszeni i widząc na nim ten sam portret, odrzuciła połączenie wywracając przy tym oczami. Rzuciła telefon na półeczkę przy skrzyni biegów i się podniosła. - Chodź, przewietrzymy się trochę - rzuciła i nie czekając na odpowiedź opuściła samochód, by zaraz stanąć przy samej barierce i wychylić się za nią, by poznać to, co znajdowało się niejako pod nimi. Dobrze, że nie groziły jej żadne lęki wysokości i inne takie, bo dopiero byłby dramat. - Wyduś to z siebie - zaśmiała się, gdy złapała go na patrzeniu na nią. Była pewna, że chce coś jej powiedzieć, bo w końcu po co miałby od dłuższej chwili po prostu na nią patrzeć? Tym bardziej, że niebo było naprawdę zachwycające.
Killianowi ta odpowiedź zdecydowanie się spodobała, bo choć pozornie temu zaprzeczał, to tak naprawdę chciał, by Aida okazała mu jeszcze więcej uwagi i podkreśliła, że chciałaby, by mężczyzna towarzyszył jej podczas przejażdżek. Mimowolnie więc uśmiechnął się pod nosem i jeśli Gongora to zauważyła, to na jego twarz na pewno wstąpił delikatny rumieniec, który nie zależał już kompletnie od niego. Był to odruch bezwarunkowy, ale też nie przejął się tym jakoś stosunkowo mocno, bo zaraz dotarli na miejsce i mogli w spokoju relaksować się przy zachodzącym słońcu. Skinął tylko porozumiewawczo głową, potwierdzając tym samym, że przy następnej okazji Torres z chęcią pojedzie gdzieś wspólnie z córką Gullveig. Miła chwila została przerwana przez kolejny telefon, na co Killian pozornie nie reagował, ale w rzeczywistości zerkał kątem oka, chcąc dostrzec, kto to się do niej próbuje dodzwonić. Widząc kolejny raz połączenie od jej faceta, siłą rzeczy zirytowało go to, bo po raz kolejny przypomniało mu to o tym, że Aida nie jest ani wolna, ani tym bardziej nie jest jego dziewczyną, co było frustrujące biorąc pod uwagę uczucia, jakimi darzył ją potomek Bragiego. Nic powinno zatem dziwić, że przystał na propozycję przewietrzenia się, bo im obojgu dobrze powinno to zrobić. Obserwował uważnie Aidę, która w tej scenerii wyglądała bardzo zjawiskowo i po rozdziabieniu ust nie był w stanie wykrzesać z siebie ani słowa. Jako nastolatka bardzo mu się podobała, ale to było nic przy tym, jak podoba mu się teraz jako kobieta. Była idealnie w jego typie, posiadała wszystkie te cechy, które on u kobiet uwielbiał, no i łączyła ich przyjaźń, bez której nie było mowy o udanym związku. I przez tą swoją nieuwagę został dostrzeżony przez Gongorę, która zaczęła na niego naciskać, by ten podzielił się swoimi przemyśleniami. On jednak ani myślał mówić o tym, że jest nią totalnie zauroczony i że nie podoba mu się to, że nie są parą. Obrócił więc wzrok gdzieś w bok udając, że rozgląda się za czymś. - Ostrożnie. Nie chcę, żebyś spadła - znalazł dobry powód, bo Aida przecież wychylała się za barierkę i odrobina troski w niczym raczej nie zaszkodzi, a przy okazji będzie dobrą wymówką do tego, by nie mówić jej prawdy. - Po coś te barierki tutaj są - przestrzegł ją, choć nie wierzył w to, by Aida posłuchała się go w tej kwestii. Finalnie więc podszedł nieco bliżej i oparł się rękami o barierki, jednocześnie pochylając się nieco do przodu, jednak nie aż tak gwałtownie i niebezpiecznie jak Gongora. - Albo może są po to? - obrócił wszystko w żart nawiązując do tego, że ogrodzenie mogło służyć po prostu za przedmioty do podparcia się podczas obserwacji. Zawsze to odrobinę zwiększało wygodę, prawda?
Uśmiechnęła się lekko, kiedy namówiła Killiana na dołączenie do niej podczas przejażdżek. Nie urządzała ich jakoś często, ale przy ich “regularnych” spotkaniach, to nawet ten raz w tygodniu robił jakąś różnicę i wprowadzał systematyczność, której im od jakiegoś czasu brakowało. A tak zawsze znajdzie się wymówkę od pracy, skoro w planach jest wspólna przejażdżka zaplanowana tydzień w tydzień. Zdaje się, że te telefony denerwowały nie tylko ją, ale tego nie zauważyła. Właściwie ignorowała fakt, że jej chłopak próbował się do niej dodzwonić i udawała po prostu, że nie miało to miejsca. A skoro nie miało to miejsca, to Torres niczego nie zauważył i nie miał też czego komentować w związku z tym. Dobrze, że nie zaczął o tym tematu, bo Aida szybko mogłaby z pogodnej stać się nieźle poirytowana. Z jakiegoś powodu tego sama nie komentowała przecież. - Nie martw się, nic mi nie będzie - uśmiechnęła się słysząc jego troskę, by zaraz cicho się zaśmiać na argument, że po coś one są. Była dużą dziewczynką i choć nie miała zdolności latania, to czuła się pewnie w tej sytuacji. Wiedziała na ile może sobie pozwolić z wychyleniem, a gdzie już grawitacja zadziała na jej niekorzyść. - A może są po to? - spytała w tym czasie, co i on, podsumowując to śmiechem. Zerknęła na niego rozbawiona. - Wielkie umysły myślą podobnie - rzuciła zaraz poważnie, by znowu się zaśmiać. Przeniosła jednak wzrok przed siebie, bo po coś tu byli i też po to, by przy okazji podziwiać okolicę, która była naprawdę piękna. Milczała więc dłuższą chwilę, by po tym ruszyć ku samochodowi sygnalizując, że zaraz wraca. I wróciła z kubełkiem kurczaków, którego jeden kawałek bez zapowiedzi wsadziła do ust mężczyźnie okraszając to jedynie rozbawionym “aam”. Sama zresztą zaraz sięgnęła po kolejny kawałek, który tym razem wpakowała sobie do ust. Zdaje się, że żołądki już nieco odpoczęły. A przynajmniej ten jej.
Taka strategia została użyta przez Killiana celowo, bo właśnie dzięki temu zaprzeczeniu wykorzystał poniekąd charakter Aidy, który często charakteryzował się tym, że kobieta nie dawała za wygraną. On mógł dzięki temu poczuć się nieco lepiej, bo który mężczyzna nie chciał być w taki sposób adorowany? Jasne, że nie było to nic wiążącego i Gongora pewnie nawet nie spodziewała się, jaki wpływ miało to na samopoczucie Torresa, ale dla niego było to coś bardzo ważnego. Nigdy nie wątpił w jej przyjaźń i takie gesty właśnie powodowały, że nie miał ku temu powodów. Mogli nie widzieć się całymi tygodniami, by zaraz w mig przypomnieć sobie, jak dobrze się rozumieją. I jak bardzo lubią swoje towarzystwo, skoro nawet samotne przejażdżki są lepsze, gdy są razem. Byli herosami, więc takie wychylanie się było czymś przyziemnym dla nich, wszakże większym niebezpieczeństwem były dla nich bestie niż grawitacja, ale czy warto było tak ryzykować dla głupiej podniety? Aida najwidoczniej widziała w tym jakiś cel, on podchodził do tego bardziej sceptycznie, ale jemu nie można się dziwić - stracił niemal wszystkich przyjaciół i poza córką Gullveig już mu nikt tak naprawdę nie został. Zamierzał więc o nią dbać i martwić się jak za trzech, bo skoro wcześniej zależało mu na przyjaciołach, to teraz gdy już ich nie ma, ta energia musi zostać przeniesiona na ostatnią żyjącą z nich. Zaśmiał się bardzo leciutko, bo rozbawiło go to, że zadali pytanie w tym samym czasie. - To prawda - potwierdził jej słowa o wielkich umysłach i wrócił do gapienia się przed siebie, tym razem zmieniając niejako pozycję, by teraz stać bardziej wyprostowanym i tylko prowizorycznie trzymając dłonie na poręczy. Kiedy Aida zasugerowała mu, że wraca za moment, Killian nie mógł się powstrzymać od ukazania małego rozbawienia, bo on też o czymś właśnie pomyślał. - Idziesz po skrzydełka? - właśnie o tym myślał dokładnie sekundę przed tym, zanim brunetka zaczęła zmierzać w kierunku samochodu, a gdy się okazało, że wróciła z jedzeniem, Killian był już bezradny i zupełnie nie mógł ukryć swojego zadowolenia oraz rozbawienia. Nie spodziewał się zupełnie tego, że dziewczyna bez słowa pokarmi go i to jeszcze z takim przyjemnym dla oka uśmiechem. Posłusznie otworzył usta i skosztował skrzydełka, które zaraz złapał za końcówkę, by mu przypadkiem nie wypadło. - Czuję się jak w przedszkolu, w którym nigdy nie byłem - zażartował, acz nie zaśmiał się. Jadł więc w ciszy posiłek, co jakiś czas rzucając tajemnicze spojrzenia Gongorze. Chodziło głównie o podziwianie jej urody, która w tej scenerii wybrzmiewała jeszcze mocniej. Ona jednak mogła to uznać za jakąś bezdźwięczną próbę zagajenia do niej, jakby z jakiegoś powodu syn Bragiego miał się wstydzić czy coś. - Zamierzamy dzisiaj wracać? - spytał nagle, kompletnie z tyłka i od razu tego pożałował. Nie powstrzymał bowiem natłoku myśli, które wyraźnie zmierzały w takim kierunku, by nie wracać dziś do obozu i spędzić jeszcze więcej tej nocy razem. Nie chciał tego mówić, bo przecież to mogło coś bardzo sugerować, a tego za wszelką cenę starał się unikać, by nie wprowadzać zamętu w życie swojej byłej (ale czy na pewno?) miłości. - Znaczy... na pewno wracamy dzisiaj. Obowiązki czekają - od razu panicznie odwrócił wzrok, by poobserwować otoczenie. W rzeczywistości chodziło jednak o to, by się trochę uspokoić, gdyż poszła tutaj z jego strony za duża prywata. Niby nic złego nie zrobił, ale czuł się źle z tym, że wciska się z buciorami w życie Aidy, która postanowiła spędzać je z kimś innym. Z tym gościem, który dzwonił do niej już kilka razy w ciągu tego dnia. Jak on mu zazdrościł...
Aida Gongora
Re: East Lansing - Aida Gongora, Killian Torres Nie 13 Lut 2022, 16:14
Skinęła rozbawiona głową, chociaż będąc tyłem do niego nie była pewna czy patrzył w jej kierunku i to dostrzegł. Rozbawiło ją oczywiście to, że znowu pomyśleli o tym samym, ale z drugiej strony nie było to ciężkie, bo znali się naprawdę świetnie. Może nie wiedzieli o sobie wszystkiego, ale wiedza ta przecież nie była potrzebna, by wiedzieli jakimi ludźmi (czy herosami) są. A skoro pomyśleli o tym samym, to bezceremonialnie podała mu skrzydełko nie patrząc na to, co wypada, a co nie. Zresztą ona rzadko zawracała sobie głowę takimi rzeczami robiąc zwyczajnie to, na co miała ochotę. - Myślisz, że w przedszkolach karmią? - zaśmiała się cicho, by zaraz o tym chwilę pomyśleć, bo ona sama też przecież nie miała pojęcia jak to wygląda. Czy dzieci są karmione i jeśli tak, to do jakiego wieku i stopnia. Była to jednak dość ciekawa kwestia, bo ona sama obstawiała, że dzieci jedzą same, ale może i Killian miał rację? Ona również jadła w ciszy patrząc gdzieś przed siebie, choć kątem oka wychwyciła kilka tych spojrzeń mężczyzny. Nie wiedziała czy jednak próbuje ją zagadać czy po prostu zerka na nią, bo są tu razem, więc stwierdziła, że poczeka aż syn Bragiego się odezwie. Spokojnie, miała świadomość, że trochę to może potrwać i że w końcu to ona pierwsza coś powie. Okazało się jednak, że długo czekać nie musiała. Rzuciła mu zaskoczone spojrzenie, bo nie spodziewała się takiego pytania. Zerknęła to w kubek, to gdzieś przed nich zastanawiając się czy zrobiła coś nie tak. Przez to wszystko nie usłyszała dalszego ciągu jego wypowiedzi, który mógł jej nieco zmienić sens wypowiedzi. Odchrząknęła jednak w końcu po dłuższej chwili milczenia wciąż jednak patrząc na widok przed nimi, a nie na niego samego. - Jeżeli tak bardzo zależy ci na powrocie, to możemy się zbierać - rzuciła cicho wciąż zaskoczona tym popędzaniem, bo Killian zdawał się być chętny na to wydłużenie wyjazdu. A kilkanaście minut później już mu się śpieszyło? Nie rozumiała co się zmieniło, ale tak to już bywa, kiedy nie zrozumiało się sensu wypowiedzi drugiej osoby. Jej za to się nie śpieszyło, ale skoro byli jej samochodem, to tak czy siak jeżeli Torres chciał wracać, ona nie miała nic do gadania. Życia utrudniać mu nie zamierzała. A on sam nie miał czego zazdrościć jej chłopakowi, bo przecież była teraz właśnie z brunetem i ignorowała telefony partnera. Nie odwrotnie.
Torres raczej mógł tylko przypuszczać jakie zwyczaje panują w przedszkolach i tutaj był bliższy wersji, że nauczycielki czy inne osoby wyznaczone do opieki nad dziećmi karmią je. Nie każde przecież rozwijało się tak samo, nie każdy rodzic potrafił nauczyć swoją pociechę tak prostych czynności jak jedzenie samemu, więc nawet jeśli nie było to jakimś standardem, to na pewno zdarzało się to raz na jakiś czas. No chyba, że mieliśmy do czynienia z osobą, która nie ma do tego cierpliwości i czasem nawet przymuszała brzdące do usamodzielnienia się w tej kwestii, wtedy pewnie nie było mowy o żadnym karmieniu. Wzruszył ramionami i naprawdę chwilę się zastanawiał nad odpowiedzią. - Pewnie nie wszystkich... - dalej dumał. - Ale wydaje mi się, że tak - równie dobrze mógł być w błędzie, bo przecież dopuszczał do siebie możliwość, że chuja się tam znał i życie wyglądało inaczej niż w jego wyobrażeniach. Nie byłaby to pierwsza kwestia, w której się pomylił. Skonsternowany spojrzał po chwili na Aidę, która wydawała się albo lekceważyć jego poprzednią wypowiedź, albo nie usłyszała po prostu pierwszej części i z tego powodu wyszedł na niespokojnego służbistę. Z jednej strony mu ulżyło, bo zaczął się zbytnio odsłaniać przy niej, z drugiej jednak oczekiwał gdzieś tam w środku potwierdzenia tego pierwotnego planu, w którym oboje nie wracają do obozu i spędzają przy tym przemiłą noc. I bynajmniej, nie myślał tutaj o seksie z Aidą (choć kilka razy przez głowę przeszły mu jakieś niegrzecznie wizje). Chodziło tu o jej obecność, która była dla niego czymś bardzo przyjemnym oraz czymś, z czym cały czas był oswojony. Od śmierci swoich przyjaciół nie był aż tak rezolutny i wesoły jak kiedyś, wyalienował się wręcz, poświęcając niemalże całą swoją uwagę robotom w warsztacie. Gongora była tym elementem "poprzedniego życia", który przypominał mu o najszczęśliwszych czasach. - Właściwie, to nie wiem... - niepewność w jego głosie była bardzo słyszalna, a on sam zaraz zatkał sobie usta skrzydełkiem, jak gdyby wstydził się przyznać, że nie zależy mu na powrocie do obozu. Mózg podpowiadał mu co innego niż serce i tak na dobrą sprawę był teraz w potrzasku, bo chciał się bardziej otworzyć, a jednocześnie nie chciał. Znamienne, prawda? - A ty co o tym sądzisz? - spytał ją o zdanie, bo nie czuł się odpowiednią osobą do podejmowania decyzji. Nie chciał też drążyć tematu, bo Aida mogłaby zacząć nabierać jakichś podejrzeń, a tego kategorycznie nie chciał. Co innego trochę nią zmanipulować i doprowadzić do sytuacji, w której to ona zadecyduje o tym, że dziś nie wracają. Wtedy i wilk syty i owca cała, ale z córką Gullveig było o to ciężko, bo ona raczej należała do osób, które nie poddają się łatwo cudzym wpływom. Nawet takim drobnym. Uśmiechnął się przyjaźnie w jej kierunku i trochę przy tym zawstydził, kiedy ich dłonie spotkały się w kubełku, bo oboje chcieli wziąć po skrzydełku w tym samym czasie. - Wybacz - odpowiedział skrępowany i wyciągnął dłoń, czekając aż Gongora weźmie kawałek i zaraz przyjdzie jego kolej.
Aida Gongora
Re: East Lansing - Aida Gongora, Killian Torres Pią 18 Mar 2022, 14:41
- Możliwe - odparła w końcu krótko wzruszając ramionami, bo prawda była taka, że nie miała najmniejszego pojęcia. Nigdy w takim przybytku nie była, zwłaszcza w miejscu cywilizowanym, więc wszystko było tak naprawdę możliwe. Jakby się tak chwilę zastanowiła, to coraz bardziej jej to karmienie pasowało, zwłaszcza w Stanach. Tu się lubi wyręczać dzieci. Pewnie gdyby Aida się nie wyłączyła, to zupełnie odwrotnie, a i przy okazji poprawnie zrozumiałaby wypowiedź mężczyzny. Stało się jednak zgoła inaczej na jego szczęście bądź nie, bo to nie jej już to oceniać. Zaraz jednak ściągnęła brwi, bo usłyszała zarówno w słowach, jak i tonie zwątpienie, co całkowicie (w jej głowie) przeczyło temu, co powiedział kilka chwil wcześniej. Nie powiedziała więc początkowo nic licząc na jakieś rozwinięcie wątku i uzasadnienia nagłej zmiany decyzji. Nie żeby ona przeszkadzała Gongorze, ale nie spodziewała się jej po prostu. - Mi nie zależy na powrocie, przecież dopiero tu przyjechaliśmy. Ja po prostu zrozumiałam, że ty chcesz już wracać. Jak nie to dobrze - odpowiedziała z małym uśmiechem, sięgając po kolejne skrzydełko, w które od razu się wgryzła ze smakiem. Naprawdę były dobre. Na tyle, że od czasu do czasu taką wycieczkę będzie sobie po nie urządzała. Może nawet z Killianem. Znowu ściągnęła lekko brwi, kiedy Torres zawstydził się czymś tak prozaicznym, jak dotknięcie się dłońmi w kubełku. Przecież to było nic. Co prawda próbowała brać poprawkę na to, że to Killian, ale nawet i z tym wydawało jej się to przesadzone.
Killian Torres
Re: East Lansing - Aida Gongora, Killian Torres Sro 30 Mar 2022, 11:47
Jemu była na rękę wersja, w której przenocują gdzieś poza obozem, bo chciał spędzić z nią więcej czasu, a przy okazji była to szansa na wyrwanie się z kampusu, który ostatnimi czasy był dla niego przepełniony. Może to wina tego nowego napływu herosów, którzy wcześniej nie byli przekonani do dołączenia? Swoją drogą było to dość zabawne, że teraz, po tej rzezi, którą sprezentował im syn Tartaru, trafiało tutaj więcej półbogów i to nierzadko byli już dorośli ludzie. Co prawda duża była w tym zasługa generała oraz jego ludzi, którzy na poważnie wzięli się za sprowadzanie herosów, co przy rządach takich osobistości jak Dionizos czy Asklepios było raczej nieosiągalne, ale i tak w pewien sposób bawiło go to. Kącik ust drgnął mu w małym uśmiechu, kiedy Aida potwierdziła to, co Torres podejrzewał od kilku chwil i czego sam chciał, ale jednocześnie nie chciał wyjść na kogoś, kto jest decyzyjny w tej kwestii. By jednak utrzymać te wszystkie pozory, nie skakał z radości, a jedynie skinął głową i odpowiedział: - Nigdzie mi się nie spieszy - swoją robotę skończył, obóz też nie przyciągał go tak jak kiedyś, z Gongorą czuł się dobrze, więc mogli nie wracać dzisiaj ani nawet jutro do obozu. Co do przesadzonych reakcji Killiana... on już tak miał. Myślał sobie różne rzeczy o Aidzie i zachowywał się jak typowy nastolatek, który ma tzw. "crusha", a jednocześnie wstydzi się zagadać i zdziałać coś w tej kwestii. Zajadał się więc skrzydełkami, próbując zamaskować swoje zawstydzenie, co szło mu dość marnie. - Spałaś kiedyś w samochodzie? - spytał z czystej ciekawości. Rozmowa trwała jeszcze przez jakiś czas, Killian i Aida dobrze czuli się w swoim towarzystwie, ale w końcu postanowili pojechać do jakiegoś motelu, wynajęli jeden pokój z dwoma łóżkami i spędzili sobie jeszcze noc na różnych pogawędkach. Nazajutrz musieli wracać do obozu, a tam już rozeszli się i każde poszło w swoją stronę.