Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards DpyVgeN
Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards FhMiHSP


 

Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards

Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Pon 23 Sie 2021, 13:52

Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards 825871

Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards

Data rozpoczęcia misji: 23.08.2021r.


Opis Misji napisał:
Dionizosa i innych bogów doszły słuchy o użyciu na ziemi antycznego przedmiotu - klepsydry czasu, która umożliwia swojemu właścicielowi cofanie czasu, a także jego przyspieszanie. Zaobserwowano aktualnie 3 użycia przedmiotu, wszystkie miały miejsce w Las Vegas znajdującym się w USA (a nie w jakieś typowej polskiej budce z maszynami o tej samej nazwie). Zadaniem grupy herosów jest przejęcie artefaktu i zabezpieczenie go, gdyż w przypadku wpadnięcia w niepowołane ręce może doprowadzić ono do zguby wielu istnień.

UWAGA!
Proszę, aby każde z was na mojego discorda (macie w PW) bądź w PW do Folka napisali mi:
- Swoje największe pragnienie
- Swój największy strach
- Coś co rodzi w was ogromne szczęście
- Coś przez co tracicie chęć do życia


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon 23 Sie 2021, 15:46, w całości zmieniany 1 raz
Alice Brighten
Alice Brighten
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Pon 23 Sie 2021, 14:52

Nie do końca była przekonana czy to misja dla niej, ale z drugiej strony dobrze było rozprostować kości, dlatego też z samego rana przygotowała sobie cały ekwipunek na dzisiejszą wyprawę. Po za umyciem się, sprawdziła czy ma swój strój oraz na swoją prawą dłoń założyła rękawiczkę trzypalcowa, która miała za zamiar zapobiec otarć od strzał i cięciwy. Poza tym dodała sobie jedną parę sztyletów, które umiejscowiła w okolicy pasów od spodni. Nałożyła na siebie zwykłą zbroję, którą zakłada właśnie do takich misji. Włosy same w sobie zaś związała w koński ogon, najważniejsze było to by jej strój był praktyczny, więc nie musiał wyglądać ładnie, nie w takiej chwili.
Dużo mniej potrzebne rzeczy wrzuciła do torby na ramię, telefon, słuchawki, jakieś wsuwki do włosów oraz gumki. Przerzuciła sobie ów torbę przez ramię i ruszyła prężnym krokiem na miejsce spotkania. Nie przepadała za spóźnianiem więc wolała przyjść parę minut wcześniej niż gdyby miała się spóźnić. Spotkanie w Vegas to jednak coś, przy okazji zwiedzi nieco świata, jest jakiś plus zjazdu tutaj, bardziej ciekawiło ją to jakie to przeszkody po drodze spotkają, bo z pewnością coś takiego się ukaże na ich drodze, coś czuła, że to było nieuniknione.
Koniec końców gdy była przygotowana na całą wyprawę to poszła w miejsce spotkań, które znajdowało się w obozie, akurat się tak złożyło, że była pierwsza, a więc skrzyżowała ręce pod piersiami. Spojrzała raz to na portal, a raz na resztę otoczenia. W oczekiwaniu na innych obserwowała teren wokół szukając jakiegoś ciekawego miejsca na którym może zarzucić okiem.
Yolanda Richards
Yolanda Richards
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Pon 23 Sie 2021, 20:13

Nadszedł w końcu ten dzień, którego od dawna wyczekiwała. Jakiś czas temu została poinformowana o misji w Las Vegas. Chciała się jakoś zrekompensować władzom obozu za swoją ucieczkę podczas ataku. Było jej wstyd i postanowiła że teraz musi się wykazać. Wstała więc bardzo wcześnie i wzięła gorący prysznic. Wysuszyła dokładnie włosy i związała je w niewielkiego koka, którego podopinała spinkami co by się trzymał na miejscu. Jeżeli chodzi o strój to oczywiście poszła w klasykę. Założyła swoją obozową zbroję i przymocowała doń dodatkowe bronie tj, miecz, sztylet oraz kabury z pistoletami. Na dłoni oczywiście pojawiła się bransoleta, która była jej boską bronią. Oprócz tego przygotowała sobie plecaczek z wszystkimi potrzebnymi przedmiotami. Nie wiedziała ile czasu spędzą w Las Vegas ale nie chciała zabierać śpiworu. W tym mieście było mnóstwo hoteli a karta płatnicza zasilana przez jej ojca pozwoliłaby opłacić nocleg całego obozu w ekskluzywnych hotelach.
Zamknęła mieszkanie i ruszyła w stronę portalu. Na miejscu miała się spotkać ze swoją drużyną. Miała tylko nadzieję że będą to osoby, z którymi się dogadywała. Oby tylko nie trafił się jakiś młokos, którego wyrzuciła z mieszkania bo się "nie sprawdzał". Zazdrosne heroski też nie byłyby najlepszymi towarzyszkami. Ogólnie ostatnie odczuwała, że różnica wieku między nią a pozostałymi dawała o sobie znać.
W oddali dostrzegła dziewczynę, którą dość słabo kojarzyła. Znała ją z widzenia ale nie miały nigdy okazji nawet pogadać.
- Dzień dobry. - powiedziała tylko kiedy się zbliżyła i zaczęła się rozglądać za pozostałymi.
Erron Black
Erron Black
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Pon 23 Sie 2021, 20:24

Erron wstał dzisiejszego poranka dość wcześnie jak na niego i zdecydowanie zbyt wcześnie jak na godzinę misji. Postanowił więc się rozruszać do tego czasu i po krótkim treningu oraz zawitaniu na strzelnicę, był już gotowy do wzięcia udziału w tej wyprawie. Rzeczy przygotował sobie już wcześniejszego dnia, toteż wystarczyło tylko wskoczyć w kevlar, a następnie zakryć go jakimiś ubraniami, które w Las Vegas co prawda mogły wydać się podejrzane, ale inaczej nie dało rady tego zasłonić. Dzięki swojej tolerancji nie musiał martwić się o to, że gorąc będzie mu doskwierać, toteż postawił na funkcjonalność stroju celem zasłonienia kevlarowych elementów. Wszystko zapakował w plecak wojskowy, także swoją broń, którą miał schowaną do różnych pokrowców, byleby nie wzbudzać podejrzeń. Ostała się jedynie bransoletka, która zawierała w sobie jego ukochany karabin snajperski. Zabrał ze sobą jeszcze portfel i swój telefon, by mieć w razie czego na opłacenie jakiegoś drogiego hotelu, co w przypadku obozu problemem nie było, gdyż większość mieszkańców miała dostęp do potężnych zastrzyków pieniężnych ze skarbca, gdy tylko sytuacja tego wymagała.
Ziewnął przeciągle na koniec i jeszcze pożegnał się z Larą, z którą na odchodne o dziwo się nie kochał. Wszystko przez nocny patrol córki Sif, która wróciła zmęczona. Zadowolił się więc samym widokiem nagiej Gusevy w łóżku, która pożegnała go jakimś pomrukiem i dalej poszła w kimę.
Zjawił się na miejscu chwilę przed czasem, dostrzegając już dwie z czterech osób, które poza nim udadzą się do Las Vegas. Zlustrował swoim niezwykle intensywnym spojrzeniem najpierw Alice, a później Yolandę. Obie heroski były mu doskonale znane, jedna z racji swojej pracy w obozie, druga z racji mnogości seksualnych przygód, które dorównywały swego czasu jemu czy Luke'owi, który też na tej misji miał być.
Dwoma palcami chwycił swój czarny, kowbojski kapelusz, który miał na sobie od wyjścia z mieszkania i nieznacznie uchylił go, witając się z obiema nader urodziwymi kobietami.
- Popierdoliło was? - spytał zdziwiony, zaprzeczając swojej dotychczasowej, neutralnej postawie. - Jedziemy do Las Vegas, a wy ubrałyście zbroje? Weźcie jeszcze zacznijcie mocy używać na środku kasyna - pokiwał tylko głową zdegustowany postawą kobiet, licząc na to, że Luke i Jennifer okażą się bardziej rozgarniętymi półbogami. - Chyba, że macie jakieś ciuchy na zmianę, wtedy zwracam honor, ślicznotki - rzucił lekko, stając gdzieś z boku i oczekując w ciszy na pozostałych, którzy zaraz mieli się zjawić. Wiadomo, że najbardziej czekał na Kinga, bo już dawno nigdzie z tą mordą wędzoną nie był, a akurat z nim zawsze dobrze się bawił.
Jennifer de Villiers
Jennifer de Villiers
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Pon 23 Sie 2021, 21:12

Najlepsze w tym wszystkim było to, że kończyła się monotonia i w końcu można było wkroczyć do akcji i coś na pewno zacznie się dziać. Dlatego dosyć entuzjastycznie podeszła do misji jak tylko się o niej dowiedziała. Miejsce misji czyli Las Vegas też wzbudzało w niej pozytywne odczucia, zawsze chciała tam pojechać by się trochę zabawić. Teraz pewnie nie będzie na to czasu, niemniej już chłonięcie atmosfery miasta będzie na pewno co najmniej interesującym przeżyciem. W swojej ojczyźnie w RPA odwiedziła południowoafrykański odpowiednik miasta grzechu czyli Sun City. Będzie mogła teraz porównać obydwa te miejsca.
Tego dnia, kiedy trzeba będzie wyruszyć wstała wcześnie, wzięła długą kąpiel ze świeczkami, potem zabrała się za czyszczenie i przegląd swojego sprzętu czyli pistoletów, tłumików, noży, sztyletów. Dużo rodzajów broni bo chciała być gotowa na każdą okazję. Na palcu środkowy założyła pierścień, który zamieniał się w miecz, a resztę broni ukryła z tyłu za pasem oraz w butach jak i w rękawach - swoim stylem zmieszała wygodny ubiór w postaci czarnych skórzanych spodni i kurtki ze zdobną lecz luźną satynową koszulą, z żabotem z przodu, oraz na rękawach, tak, że da się również przy nadgarstku ukryć nóż. Przed wyjściem wypiła jeszcze kosmicznie słodką herbatę swoim zwyczajem oraz zjadła kawałek jabłecznika. Po wszystkim ruszyła na miejsce gdzie miały się spotkać. Naprawdę miała nadzieję, że przyjdzie im nocować w jakimś dobrym hotelu.
-Mmm widzę same seksowne laski i kowboj to może być ciekawa misja powiedziała puszczając oko do zebranych, po czym oparła się o ścianę i zaczęła bawić się swoim nożem. Sama miała kamizelkę kuloodporną w torbie, która leżała u jej stóp.
Luke King
Luke King
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Wto 24 Sie 2021, 01:59

Luke nigdy nie podchodził jakoś przesadnie do swoich obowiązków obozowych. Miał wrodzony talent do bicia ludzi po mordach więc od najmłodszych lat mało kto wchodził mu w drogę, a wszystkie testy bojowe przechodził jeszcze zanim te się skończyły. Dzięki kochanemu ojczulkowi wszystko, co miało związek z jakąkolwiek sprawnością również nie było żadnym problemem. Po jakimś czasie przestał do nich w ogóle podchodzić bo każdy trener już wiedział, że to nie miało najmniejszego sensu. Na misje chodził, bo musiał żeby go stąd nie wykopali. Dla niego było tyle ciekawszych rzeczy w życiu niż uganianie się za jakimiś bestiami, czy w ostatnich czasach półbogami. Lubił się czasami z kimś poklepać, ale mógł to robić w obozie, co się brudził w jakichś zaułkach, skoro wszyscy wiedzą, że i tak wygra?
Pluł sobie natomiast w brodę za to, że zamiast uczyć się medycyny po cichu, użył uroku osobistego by pracujące w szpitalu dziewczyny zdradziły mu kilka tajemnic i nauczyły tego i owego o kobiecej anatomii. Później wieść się rozeszła jak to mu dobrze nie idzie ze skalpelem i bach, do ssali się do niego i wyciągają z niego ile mogą kiedy brakuje im rąk do pracy. Po wczorajszym nocnym dyżurze zrobił to, co zawsze robił. Znalazł sobie jakąś ucztę, schlał się i wpadł w śpiączkę dla regeneracji. Budzik dzwonił raz, drugi, trzeci, dziesiąty i piętnasty. W końcu to Mia musiała przyjść i kopnąć go w tyłek żeby się obudził bo szanowna wyższa kadra zaczynała już go szukać.
Pomarudził coś, pomarudził, ale w końcu dźwignął się z łóżka przed południem, co było właściwie świętem narodowym. Wziął szybki prysznic, w którym prawie znów zasnął, ale dobra siostra była na posterunku i zakręciła ciepłą wodę. Ubrał się w dobrze skrojone, białe lniane spodnie, jasne mokasyny oraz przewiewną, kwiecistą koszulę z krótkim rękawkiem. Zarzucił swoją torbę z ekwipunkiem na ramię, zabrał tosta przygotowanego przez Mię, zanim wyleciał na kopach przez drzwi za wytarmoszenie jej fryzury.
Do punktu zbiorczego dotarł, jak można było się spodziewać, spóźniony dokańczając swojego tosta. Ziewnął przeciągle aż mu oczy załzawiły, więc po prostu je na chwile zamknął i tak przez kilkanaście sekund stał w promieniach słonecznych wyglądając jakby zasnął na stojąco. W końcu otrząsnął się i rozejrzał po zebranych herosach. Ta, która jako jedyna nie poddała się w szpitalu jego urokowi, ta, która pomimo wieku zajebiście się trzymała i zawsze miał ochotę do niej uderzyć ale gdzieś zniknęła i... Ta która zawsze wyciągała ciuchy z innej epoki.
- To może być całkiem zabawne. - mruknął do siebie uśmiechając się półgębkiem - Siemasz drużyna! - uniósł rękę w geście wesołego powitania po czym od razu skierował swoje kroki w stronę drugiego faceta - Erron, gościu, nie odstrzelisz mi tym razem kawałka ucha? - zaśmiał się rubasznie ściskając go gwałtownie i dość mocno niczym niedźwiedź na powitanie.
- Ale nam się trafiło, co..? - zniżył głos żeby dziewczyny nie słyszały zanim w końcu go puścił.
- Uważajcie na tego gościa, to straszny partacz. Nie mam pojęcia, kto mu daje broń do ręki. - wskazał Errona kciukiem z kwaśną miną - Ma zupełnie poryte pojęcie linii strzału. - zrobił wymownego zeza zanim znów wesoło się roześmiał.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Wto 24 Sie 2021, 18:42

A więc nadszedł ten moment, aby kilkoro wybranych herosów trafiło do miasta rozpusty zwanego Las Vegas. Zanim jednak nasi niestrudzeni śmiałkowie staną twarzą w twarz z czyhającym na nich niebezpieczeństwem konieczne jest przeprowadzenie odpowiedniej odprawy.
Każdy z członków drużyny wyrobił się mniej więcej w czasie. Nie można jednak powiedzieć tego samego o samym Dionizosie, na którego barkach spoczywało przygotowanie swoich podopiecznych do zadania. Minęły długie minuty nim w końcu bóg wina i imprezy postanowił pojawić się przy portalu. W jego ubiorze nie było nic nadzwyczajnego, ot miał na sobie hawajką koszulę, krótkie spodenki, a jego stopy odziane były w gustowne, bo skórzane, sandały. Sam Dionizos wyglądał jakby dopiero co niedawno wstał i nie do końca był świadom po co się tu wszyscy zebrali.
- Ekhem, tak więc moi drodzy. Bardzo cieszę się, że zebraliście się tak licznie na tą misję. Jeśli chodzi o podstawy to chyba wszyscy są z nimi zaznajomieni. Klepsydra czasu to potężny artefakt - zarówno dla nas greków jak i nordów, gdyż jego użycie jest w stanie zmienić nieodwracalnie cały świat. Dlatego też musicie zrobić wszystko co w waszej mocy, aby przechwycić go z niepowołanych rąk i bezpiecznie odeskortować do obozu. - Po tych słowach wyciągnął zza pazuchy puszkę z energetykiem, otworzył nią i wziął spory łyk. - Ahh... Gdzie to ja..? A! Wasze konta bankowe zostały zasilone odpowiednimi kwotami, dlatego powinniście być w stanie na spokojnie poradzić sobie z ewentualnymi kosztami związanymi z pobytem. Pamiętajcie jednak, że Las Vegas to bardzo niebezpieczne miejsce... Nie mówię tutaj o potworach. - Po tych słowach przeleciał jeszcze wzrokiem po uczestnikach wycieczki, a jego wzrok zatrzymał się na Alice. Wymowny wzrok zawtórował słowom, które wydobyły się z ust Dionizosa. - Nie rozumiem tej dzisiejszej mody. - Po tych słowach obrócił się, wydał gestem dłoni pobliskiemu satyrowi sygnał do odpalenia portalu, a sam odszedł dziarskim krokiem w stronę swojego pensjonatu.
Satyr oczywiście nie tracił ni chwili i szybkim krokiem, biegiem niemalże, udał się do portalu, który po chwili został uruchomiony i czekał na przejście przez niego członków drużyny klepsydry.

Po przejściu przez portal:
Podróż portalem jak zwykle nie należała do najprzyjemniejszych, dlatego też każdy z naszych śmiałków mógł czuć delikatne nudności. Było to jednak nic w porównaniu z tym co mieliście przed sobą. Jak się okazało instrukcje Dionizego były niejasne, przez co Satyr wysłał was co prawda do LV, lecz docelowym punktem okazała się pustynia oddalona od miasta dobre kilka kilometrów. Dodatkowo cały teren otoczony był nisko leżącą mgłą. Wydawało się, że już na samym początku czeka was niezła wędrówka. Wtedy to nagle wszyscy usłyszeliście melodię, którą wydawał telefon Errona. Osobą, która dzwoniła był Dionizos, którego ciężko było wyraźnie usłyszeć przez towarzyszące interferencje, a informacją, którą przekazał liderowi waszej drużyny to: - Byłym zapomniał. Przygotowałem dla was przewodnika. Nazywa się Lucyfer, mieszka w tym mieście od lat i może być dla was bardzo pomocny. Zostańcie tam gdzie jesteście, powinien pojawić się w kilkanaście minut. - Ponownie taktyczna wycofka ze strony Dionizego.
Jednakże jak się okazało, tym razem wcale nie prawił banialuków. Mgła ustąpiła promieniom słońca. Minęło może 15 minut kiedy w oddali zobaczyliście nadjeżdżającą uwaga... czarną limuzynę. Pojazd podjechał do was i zatrzymał się tak, że każde z was było w stanie zobaczyć tylne drzwi, z których kilka chwil później wyszedł - ON.
Mężczyzna miał na sobie gustowny, drogi garnitur, a jego twarz wyglądała jakby ciosał ją sam Michał Anioł. Dodatkowo aura go otaczające powodowała w człowieku podświadome.. pożądanie i ogromne uczucie pragnienia. Serce mimowolnie przyspieszało, a głowę nawiedzały niegrzeczne myśli. Nawet Yola, która była córką samej Afrodyty czuła niemały problem z oparciem się tym uczuciom. Brunet podszedł od razu od Errona:
- Witaj Erronie Black. Nazywam się Lucyfer Morningstar i będę waszym przewodnikiem w tym pięknym mieście. To co chcielibyście zwiedzić... - jego wzrok również zatrzymał się na Alicii. - Może jednak najpierw udamy się do mojego mieszkania? Wybacz kochana, ale to miejsce nie widziało takiego stroju od czasów przedkolonijnych. Tak więc zapraszam do pojazdu. - Odsunął się i wskazał dłonią na otwarte drzwi pojazdu, zapraszając tym samym wszystkich do środka.



Moi Drodzy! Ja również bardzo chcę wam podziękować za zapisanie się na misję. Mam nadzieję, że nie będziecie żałować ;)

Uczestniczy:
- Erron Black
- Alice Brighten
- Yolanda Richards
- Jennifer de Villiers
- Luke King

Czas na odpis: 26.08 23:59

Pytania, itp zgodnie z wcześniej otrzymanym PW na Folka bądź disco.
Alice Brighten
Alice Brighten
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Wto 24 Sie 2021, 19:43

Kiedy wszyscy się zebrali na miejscy wyglądało na to, że połączenie ich drużyny jest dość... wybuchowe, trzy dziewczyny i dwóch największych kobieciarzy jakich mogła znać, chociażby z widzenia. Tyle jej wystarczyłoby wiedzieć, że chce się trzymać od nich z daleka. Zwłaszcza od Luke'a który leni się w swojej pracy w szpitalu czym niezmiernie ją wpieniał.
- Coś się znajdzie - odrzekła na słowa Errona patrząc na niego kątem oka. Fakt faktem mogła ubrać coś mniej rzucającego się w oczy, ale los chciał, że ubrała tę rzecz, a nie inną. Skrzyżowała ręce pod piersiami czekając na Dionizosa. Przed samą misją starała się poszukać potrzebnej wiedzy w książkach albo chociażby z plotek innych osób. A w sumie tyle wiedzy ile mogła to zdobyła. Chciała poznać nieco więcej niż same podstawy dotyczące ich misji. Gdy Dionizos zaczął przemawiać słuchała go w milczeniu jedynie co jakiś czas kiwając głową na znak, że go słucha. Dotknęła palcem swój naszyjnik zaklęty w łuk oraz strzały. Trochę przewróciła oczami gdy tak Dionizos się jej przyglądał, a postem po prostu weszła do portalu by na sam koniec wycieczki poczuć mdłości.
Gdy Erron odebrał telefon Alice spojrzała na niego - To tutaj? - spytała, a potem odeszła trzy kroki w bok co by jej żołądek wrócił do stanu pierwotnego. Po paru minutach przyjechała... limuzyna?! Spojrzała na nią, a potem na tego kogoś kto z niej wyszedł.
Patrzyła na niego unosząc brew ku górze, ubrał się jak struś na boże ciało, a ponoć to ona tutaj robiła za wariata, bo ubrała zbroje. Wzbierały się wobec niej dziwne uczucia, ale to tylko dlatego, że jego pole ją wytworzyło. Śmierdziało jakoś podejrzanie. Co nie zmieniało faktu, że wyraz jej twarzy za wiele się nie zmienił, a przynajmniej nie dała po sobie poznać, że jego osoba jakoś na nią wpływa.
- Fakt, wypadałoby ubrać coś mniej rzucającego się w oczy - zgodziła się z nim, ale w sumie to na tyle. Pozwoliła sobie wejść pierwsza do limuzyny siadając blisko okna.
Yolanda Richards
Yolanda Richards
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Wto 24 Sie 2021, 20:12

Uwaga co do wyglądu był tutaj grzechem wołającym o pomstę do nieba. Założyła też elementy zbroi bo nie wiedziała gdzie wylądują. Możliwe że wrzuciłoby ich w jakieś vegasowe kanały w których roiłoby się od utopców lub troglodytów. Kto wiedział?! No właśnie nikt. Dlatego też Yolanda próbowała się zabezpieczyć na każdą odpowiedzialność. Ale ta uwaga ze strony Erron'a ją zabolała. Niech tylko się zgłosi po pomoc albo eliksir leczący. Odszczeka te słowa w sekundę. Heroska może nie jest zbyt pyskata ale pamiętliwa.
Informacje otrzymane od Dionizosa też nie były zbyt konkretne. Był najebany czy co? Wysyłał herosów po zajebiście potrzebny artefakt i nie ujawnia zbyt wielu szczegółów? Co mieli całe miasto przeszukać? Richards'owa może i dawno nie była na misji ale za jej czasów wyglądało to nieco inaczej. Była przyzwyczajona do wielu szczegółów np co do lokalizacji w której odbywała się misja, potencjalnych zagrożeń albo oczekiwań ze strony zarządu obozowego. Tylko westchnęła i przeszła przez portal.
I co! Wylądowali po środku niczego. Jej strój nie rzucał się w oczy bo nikogo nie było. Ale ta mgła... Mgła na pustyni? Dziwne zjawisko. To również przemilczała zastanawiając się czy jeszcze ktoś zwróci na to uwagę? Wtedy odezwał się telefon Erron'a a chwilę póżniej wysłannik Dionizosa. Jego aura była mocno zniewalająca. Gdyby nie fakt iż dziewczyna posiada sporą dozę doświadczenia w podobnej sferze mocy, już dawno pewnie by się na niego rzuciła. A fakt iż przywitał się tylko z Erronem? Prychnęła pod nosem tak że pewnie pozostali mogli to usłyszeć. Ten nieznajomy był nieco wyjątkowy. Yolanda nie wiedziała czy mu ufa...
Wsiadła jednak do limuzyny bo był przecież człowiekiem Dionizosa. Pewnie jakiś rodzaj informatora-herosa, który akurat wybrał sobie to miasto jako swój dom. W sumie dobrze że zaproponował zmianę strojów bo Yolanda też była ubrana nieco nieodpowiednio. Miała jednak kilka pytań.
- Lucyfer... Znasz może miejsce, w którym znajduje się artefakt którego poszukujemy? Kto nim operuje? - zaczęła zadawać pytania będąc już w limuzynie. Kobieta włączyła tryb "focus mode" i była zdeterminowana. Kątem oka zerkała za okno samochodu aby orientować się w jakiej okolicy się znajdują.
Jennifer de Villiers
Jennifer de Villiers
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Sro 25 Sie 2021, 11:27

Jennifer nie odzywała się w kwestii ubioru dwóch innych kobiet z grupy wysyłanej na misję. Sama wybrała nie do końca najbardziej oczywiste ciuchy, jednak dla niej spełniały one standardy, pozwalały one się bowiem poruszać swobodnie, do tego można było schować ostrze dosłownie pod ręką, oraz jej zdaniem prezentowały się po prostu uroczo, taka mieszanka stylów. Była więc ostatnią osobą, która powinna się wypowiadać na temat wyboru garderoby innych.
Sama odprawa nie przyniosła niczego niesamowicie odkrywczego, o tym, że klepsydra jest ważnym symbolem Jennifer wiedziała już wcześniej, a to, że jej użycie może spowodować nieodwracalną katastrofę kobieta mogła dopowiedzieć sobie sama. Bardziej piorunujące wrażenie robiła koszula Dionizosa, ale można się chyba było tego po nim spodziewać. A to, że prawdopodobnie był pijany, albo co najmniej pod wpływem alkoholu naprawdę kogokolwiek w obozie dziwiło? Plusem zdecydowanie były środki, by przespać się w jakichś komfortowych warunkach.
No dobrze, podróż portalem zawsze kończyła się lekkimi nudnościami nic nowego. Nowe, a może raczej niespodziewane było to, że wylądowali gdzieś pośrodku pustyni. Dobrze, że ubrała czarne skórzane spodnie, łatwo będzie strzepać kurz. Jedyne akceptowalne zabrudzenia, to krew wrogów.
-Kurwa. Chyba powinnam się cieszyć, że nie wylądowaliśmy gdzieś w środku kanałów Las Vegas po kostki w gównie.- tak właśnie Jennifer starała się patrzeć na pozytywne strony obecnej sytuacji. Po pewnej chwili pojawiła się...limuzyna pośrodku pustyni, a ze środka wysiadł Lucyfer Morningstar, który był cholernie przystojny. Cóż, to co wydarzyło się po rzejściu przez portal, akurat faktycznie było niespodziewane. Ale grunt to dostosowywać się do nowej sytuacji. Jennifer wsiadła do limuzyny za dwiema kobietami. W środku zaczęła się rozglądać aż pewnie znalazła małą lodówkę, do której bez słowa sięgnęła i wyjęła whisky albo szampana i nalała do szklanki, chcąc najpierw wręczyć jedną którejś z dziewczyn, jeżeli przyjęły to nalała sobie drugą, jeżeli nie to po prostu upiła trochę z niej, i oparła głowę o siedzenie i przymknęła oczy. Wiedziała, że raczej wszystkie niezbędne pytania dotyczące misji padną z ust pozostałych, ona więc poruszy inną ważną kwestię.
-Gdzie można tutaj wejść pod zimny prysznic? zapytała nie otwierając oczu. Córka Hel sama pochodziła z RPA, ale i tak w dalszym ciągu pustynia, to nie było jej ulubione miejsce.
Erron Black
Erron Black
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Sro 25 Sie 2021, 20:09

Kiedy tylko ten stary rower Luke pojawił się na odprawie, na twarzy Blacka pojawił się charakterystyczny uśmiech, który świadczył o tym, że wszystko szło po jego myśli. Gdzieś miał te odpowiedzi czy prychnięcia ze strony pozostałych członkiń drużyny, bo on swoje na temat ich ubioru powiedział. Ważniejsze było spotkanie kumpla, który ostatnio zaginął gdzieś na Kilimandżaro, prawdopodobnie robiąc tam hamburgery. Objął go w odwecie, bo dziwnie by to wyglądało, gdyby ścisk był tylko jednostronny, ale też jakoś się tym za bardzo nie przejmował, zadziałał odruch.
- Będę celował między oczy tym razem - odparł tylko z małą dozą rozbawienia, gdyż obaj doskonale wiedzieli, że to były tylko zgrywy, czy może raczej typowe kumpelskie robienie sobie jajec nawet z największych niebezpieczeństw.
Black omiótł spojrzeniem najpierw Alice, później Jennifer, a na sam koniec Yolandę, po czym spojrzał w kierunku Kinga i skinął tylko głową z aprobatą, zgadzając się absolutnie z jego werdyktem. Trafiło im się nieźle i zapewne gdyby nie obawa przed Gusevą, która bez problemu odcięłaby mu jaja, a później kazała je jeszcze połknąć, pewnie podszedłby bardziej zalotnie do tematu, wszak wszystkie trzy były w jego typie: miały dobre ciała i wyjściowe buźki. Gadać nie musieli przecież.
Skrzyżowawszy ręce na klatce piersiowej, Erron spojrzał znów na Luke, który zażartował sobie z jego celności. I choć syn Njorda wiedział, że to był żart, tak jednak trochę go to zirytowało. Głównie dlatego, że Black uważał się za najlepszego strzelca w całym obozie i zarówno on jak i King doskonale wiedzieli, że Erron nigdy nic nie partoli jeśli chodzi o strzelanie. Także jeśli ktoś od niego oberwie, to właśnie tak miało być. Pardon.
Ziewnął tylko lekko na odprawę Dionizosa, która nie była niczym niezwykłym, by zaraz przejść przez portal. Okazało się, że najebany bóg najpewniej zlecił najebanemu satyrowi otwarcie najebanego portalu, co skończyło się jakimiś dziwnymi mdłościami, które podczas teleportacji nie powinny występować. Na szczęście, Erron nie zwymiotował i tym samym oszczędził żabot Jennifer, którym pewno by wytarł twarz, jakby nie udało się powstrzymać pawia.
Półbóg nim odebrał telefon, chwile posłuchał swojego dżingla i nawet chciał zrobić charakterystyczne kolanko z teledysku Sandu Ciorby, ale na to nie było czasu ani miejsca. Odebrał zatem połączenie i po kilku pierwszych słowach Dionizosa, strzelił się dłonią po czole, robiąc klasycznego facepalma.
- Sobie chyba jaja robisz? - spytał, ale odpowiedzi nie otrzymał, bo bóg alkoholizmu się rozłączył. Erron tylko westchnął zrezygnowany, spodziewając się nadejścia Lucifera Cernego, czyli jednego z największych obozowych freaków, który od jakiegoś czasu już na kampusie nie mieszkał. Na szczęście, zajechała limuzyna, a to nijak pasowało do wizerunku menela bawiącego się fretkami, toteż Black swoje myśli skierował w zupełnie inną stronę.
Spojrzał tylko z podziwem na Morningstara, który prezentował się bardzo wyględnie. Pewnie gdyby był laską, to zapiszczałby albo miał Niagarę między udami, ale był hetero, więc aż tak ten urok nie działał, co nie oznaczało wcale, że Erron nie uznał go za bardzo przystojnego jegomościa. Nim odpowiedział mu na pytanie, spojrzał na Luke, oczekując jakiejś sugestii samym wyrazem twarzy. I gdy tylko dostrzegł te charakterystyczne skinienie głową, od razu wiedział co powiedzieć.
- Kasyno - chuj z tym, że mieli misję. To było Las Vegas i trzeba było z tego skorzystać, skoro papcio Dionizos aka Leslie Nielsen dał im spore kieszonkowe.
Wszedł do samochodu tuż za dziewczynami i rozsiadł się wygodnie na jednym z długich siedzeń, nie mając jednak zamiaru dzisiaj tykać alkoholu. Od tego był Luke, żeby przepić i wyruchać kogo trzeba. On musi być skupiony, a procenty źle działają na celność.
Luke King
Luke King
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Sro 25 Sie 2021, 23:20

- Tak chcesz sobie poradzić z konkurencją? Cholernie niesportowe zachowanie Black. - mruknął w odpowiedzi z szelmowskim uśmiechem bo obaj zdążyli poznać się już na tyle żeby wiedzieć, że co, jak co, w walce mogą sobie zaufać.
Obaj byli na tyle porypani by traktować wspólne potyczki jak sport, więc nie raz w ferworze walki dało się usłyszeć ich wyliczanki bardzo podobne do tych pewnego krasnoluda oraz elfa z najlepszej trylogii wszech czasów. Nie raz zdarzały się sytuacje w których Luke stał naprzeciw dwóch przeciwników, a po dwóch wystrzałach można było już tylko usłyszeć jego wściekłe krzyki mówiące coś w stylu - Kurwa Black, Ci byli moi! - na co zazwyczaj tamten odszczekiwał - Dwadzieścia dwa!
Mogli się przerzucać obelgami w nieskończoność, ale w obozie nie było innej osoby, którą wolałby mieć gdzieś za swoimi plecami, najlepiej na jakimś wzniesieniu, kiedy na polu walki robi się gorąco.
Idąc za przykładem kolegi również obciął sobie ukradkowo dziewczyny wzrokiem. Kiedyś postawił sobie za punkt honoru, że uwiedzie w końcu Alice, aczkolwiek tym razem miał trochę większy wybór, a widząc Yolandę, z którą ostatnio coraz częściej mijał się w obozie nie mógł odpuścić sobie takiej okazji. Jeszcze w Vegas? Chyba sam ojczulek ingerował dzisiaj w jego losy, za co nie omieszka mu później podziękować. Gdzieś pomiędzy trzecim, a czwartym grzeszkiem.
Widząc Dionizosa zaczął się zastanawiać, czy gość nie buszował mu w szafie. Gdyby nie wyjątkowo długie spodnie oraz mokasyny po stronie Luke'a wyglądaliby tak samo. Nawet koszule mieli w podobne wzory. Ktoś tu ewidentnie imitował jego codzienny strój. On przynajmniej nie stoczył się tak nisko żeby używać jakichś energetyków. Na tyle przydaje mu się ta cała boskość. Odprawy wysłuchał przez to wszystko tylko połowicznie. Zapamiętał najważniejsze. Zdobyć artefakt, przynieść go do obozu. A jakby go tak użyć żeby ten frajer Alaude nigdy nie zakręcił się wokół jego siostry, albo żeby tamtego dnia ręka mu się omsknęła i wcale nie uratował mu życia? Intrygujące...
Tym razem przejście przez portal było jakieś dziwne. Zupełnie jakby chciało dać im przedsmak tego jak mogą się dzisiaj upodlić oraz do jakiego stanu doprowadzić. Chwilowe mdłości potraktował jak każdy piąteczek. Głośniej przełknął i było po wszystkim. Raz jeszcze, dzięki Baldurowi. Mgła w ogóle mu nie przeszkadzała, znalazł sobie za to kawałek słońca na którym mógł by się wygrzać i zrzucając torbę z ramion stanął rozkładając ręce. Przymknął oczy po kilku minutach samemu emanując delikatną, chłodną poświatą.
Kiedy zajechała po nich limuzyna, a jej właściciel wyglądał jak prawdziwy król tego miasta już wiedział, że nie będzie się tutaj nudził. W dodatku gość miał w sobie coś takiego, że ciężko było oderwać od niego wzrok. Będzie zatem świetnym magnesem na laski. Od razu go polubił. Odchylił głowę mocniej do tyłu by wymownie spojrzeć na Errona z wymownym uśmiechem. Na co dzień mogli pluć sobie obelgami w twarz, ale czasami rozumieli się bez słów. Jedno porozumiewawcze skinienie głową i wszystko było wyjaśnione.
Zabrał swoją torbę i udając się do samochodu przystanął jeszcze na chwilę przy Lucyferze patrząc na niego z zabawnym, trochę wręcz rozmarzonym uśmiechem myśląc o tym, ile mogą razem zdziałać.
- My... My się zakumplujemy. - klepnął go dwukrotnie pięścią w ramię zanim wpakował się razem z resztą do środka.
W przeciwieństwie do reszty nie klapnął sobie na wygodnym siedzeniu. Zrzucił tylko gdzieś swoją torbę i przysiadł sobie na podłodze opierając się plecami o kolana Yolandy i bezceremonialnie odchylając głowę do tyłu ułożył ją na jej udach. Nie jego wina, że miejsce obok niej było akurat zajęte.
- Cześć piękna, nie potrzebujesz może partnera na dzisiejszy wieczór? Słyszałem, że Vegas to strasznie niebezpieczne miasto. - uśmiechnął się do niej tym swoim charakterystycznym, wesołym, rozbrajającym uśmieszkiem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Czw 26 Sie 2021, 22:16

Skłamałby ten, który powiedziałby, że limuzyna została źle wyposażona. Pomijając już długie i wygodne fotele obite skórą, to wyposażona była w najnowocześniejszy system auto, ogromne telewizory wbudowane w pojazd, a także... tak, nie pomyliliście się! Dobrze wyposażoną lodóweczkę!
Każde z was znalazło w niej co sobie tylko zapragnęło. Urządzenie to miało ciekawą funkcję, a mianowicie kiedy tylko pomyślało się o jakimś trunku i otworzyło lodóweczkę to dany trunek już się w niej znajdował. Dlatego też Jennifer szybko znalazła tam upragnionego szampana, a pozostali nie znaleźli nic, gdyż nawet nie szukali.
- Nie wypada, aby tak cudna kobieta pila w samotności. - Słowa Lucyfera skierowane były wprost do córki Hel. Było jednak w nich coś wyjątkowego, cos co sprawiało, że człowiek czuł się doceniony kiedy tylko były one skierowane w jego stronę. Nawet zimne jak lód serce naszej białowłosej nie było w stanie utrzymać swojej twardej struktury przy ów "diable". - Pozwolisz moja droga, że do Ciebie dołączę. - Kończąc te słowa sięgnął w stronę kieliszków, wybrał pierwszy lepszy, a następnie biorąc od Jen butelkę z szampanem opróżnił nieznacznie butelkę. Spojrzał wprost w oczy kobiety: - Salute.. - Dźwięczne "e" rozeszło się echem w głowie kobiety kiedy ich kieliszki delikatnie zderzyły się symbolizując toast. Kiedy usłyszał pytanie dotyczące prysznica uśmiechnął się: - Chętnie kochana sam Cię tam zaprowadzę, ale dopiero kiedy dojedziemy do mojego miejsca. Wybacz, ale posiadanie prysznica w limuzynie byłoby średnio wygodne.
Następnie wzrok mężczyzn zwrócił się w stronę Yolandy. Mężczyzna wyraźnie nie bał się wpływy kobiety, wręcz przeciwnie - to Yolanda w pewnym momencie mogła odczuwać lekki niepokój, gdyż jej aura była zdecydowanie słabsza od tej tworzonej przez Lucyfera. Nie tracąc swojego zalotnego uśmiechu z twarzy rzekł:
- Musisz trochę wyluzować moja droga siostro. Tak, jesteście na misji. Tak, jest ona ważna, ale nie zapominaj gdzie jesteś. Dionizos chciał przede wszystkim abyście się tez chociaż trochę zabawili. W końcu nie każdy ma szansę trafić do Las Vegas i mieć takiego przewodnika jak ja. W tajemnicy powiem Ci, że... - przysunął się trochę bliżej Yoli. -  Chętnie pomogę wam znaleźć właściciela. Mam nawet kilka przydatnych informacji, lecz o tym porozmawiamy dopiero w moim miejscu zamieszkania. Czy to Ci odpowiada Erronie? - Lucyfer kątem oka spojrzał na lidera drużyny. - Jesteś pewien, że się nie napijesz? W kasynie lepiej nie siedzieć o suchym pysku, a ja mam wrażenie, że w lodówce czeka na Ciebie 21 letnia Irlandzka whisky Redbreast. Powiem Ci mój drogi, że jest to idealny trunek do picia "whisky on rock". Ty również powinieneś tego spróbować Luke.
Cofnął się z powrotem na swoje miejsce:
- No więc powiedzcie mi! O co chodzi ze strojami niektórych z was? Przecież dzisiejszego dnia mieliśmy się bawić, takie polecenie otrzymałem od staruszka. Dlaczego więc Alice masz na sobie zbroje? Czyżby był jakiś konwent, o którym nie mam pojęcia?
Mężczyzna zaśmiał się i upił szampana ze swojego kieliszka. Najwyraźniej pojazd miał jeszcze kawałek do przebycia, w końcu drogi w LV bywają raczej pełne i przedarcie się z jednego końca miasta do centrum potrafiło zająć dłuższą chwilę.

Uczestnicy:
- Erron Black
- Alice Brighten
- Yolanda Richards
- Jennifer de Villiers
- Luke King

Czas na odpis: 29.08 23:59
Alice Brighten
Alice Brighten
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Pią 27 Sie 2021, 16:30

Alice była typem co wolała więcej obserwować niż mówić dlatego też gdy wszyscy się załadowali się do auta, to wtedy dopiero zerknęła przez okno. Nie zamierzała pić, bo nie przepadała za alkoholem, a co dopiero w trakcie misji. Taka rzecz w ogóle nie przeszła jej przez myśl. Kątem oka co jakiś czas zerkała na resztę i w milczeniu również wysłuchała Lucyfera. Mógł mieć aurę jaką chciał co nie zmieniało faktu, że nie była zainteresowana jego osobą ani w sumie żadną inną płcią przeciwną, jeżeli chodzi o aktualne grono.
Dopiero gdy doszła do niej informacja o kasynie spojrzała na swój ubiór i przewróciła oczami w swojej głowie. Chyba niepotrzebnie ubrała tę zbroję, już wystarczająco mocno rzuca się w oczy. - Przezorny zawsze ubezpieczony, skąd miałam wiedzieć gdzie szukać tej klepsydry? I nie, nie ma tu żadnego konwentu - odrzekła spokojnym tonem głosu unosząc brew ku górze. Gdy się zaśmiał z niej miała ochotę go walnąć, no cóż, może następnym razem będzie bardziej komfortowa sytuacja by to zrobić. Odwróciła wzrok w stronę okna i obserwowała inne auta i ludzi w ich wnętrzu. Choć za specjalnie Las Vegas nie znała to chciała poznać otoczenie tak dla własnego kaprysu.
Yolanda Richards
Yolanda Richards
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Pią 27 Sie 2021, 18:20

Cała ta misja wyglądała do tej pory zupełnie inaczej niż Yolanda sobie wyobrażała. Nie do końca wiedziała czy to luzackie podejście do tematu jej odpowiadało. Chyba jej ogromna potrzeba wykazania się była jednocześnie kijem w dupie kobiety. Może powinna trochę wyluzować? Ale moment... Stawką jest artefakt kontrolujący czas. Jakie wyluzować?
Kiedy Luke położył głowę na nogach heroski ta uśmiechnęła się delikatnie i posmyrała go za uchem. Pochyliła się nad mężczyzną i przyjrzała mu dokładnie. No może by się nadawał. Nie zamierzała go spisywać na straty na samym początku.
- Cześć Piękny. Nie wiem, czy dasz radę dotrzymać mi kroku. - powiedziała z delikatnym uśmiechem po czym sprzedała mu pstryka w nos. Zupełnie jakby miała do czynienia z małym dzieckiem. Póki mieli czas na luźne rozmowy to mogła sobie na to pozwolić.
Odpowiedź Lucyfera na pytania Yolandy też nie były zbyt konkretne. Niby miał pomysł gdzie szukać. Ale nie powiedział teraz? Powie później? Bo Dionizos chciał żeby wszyscy się też zabawili?
- Gdybym chciała się zabawić... To urządziłabym sobie orgię w mieszkaniu. - powiedziała do Lucyfera i sama sięgnęła do lodóweczki, w której ukazał się kieliszek Rose. Skoro wszyscy mieli tak lekceważące podejście do sytuacji to ona miała się przejmować? Nie ma takiej opcji nawet. Siorbnęła sobie i spojrzała przez okno limuzyny. Postanowiła siedzieć cicho i obserwować rozwój wydarzeń.
Erron Black
Erron Black
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Sob 28 Sie 2021, 21:03

Erron szybko dodał dwa do dwóch i już na samym początku zaczął podejrzewać Lucyfera o to, że jest synem Afrodyty, który w dodatku ma bardzo duże umiejętności w posługiwaniu się swoimi mocami. Black nie gustował w facetach, a mimo to poczuł pociąg do Morningstara, który nie był co prawda intensywny, ale w ogóle wystąpił. Kowboj jeszcze chwilę zastanawiał się, czy może nie jest to potomek Erosa, ale z kontekstu rozmów wywnioskował, iż mają tu do czynienia z dzieckiem bogini miłości. Było to dość zabawne, że w tym momencie krzyżowały się w limuzynie dwie aury: ta Yolandy, która wywoływała u Errona ciarki na samą myśl dotyku oraz ta Lucyfera, która również w pewien sposób nakręcała syna Njorda.
Black uniósł lekko brwi prezentując swoje zdziwienie, kiedy Luke zameldował się na podłodze limuzyny, korzystając z ud Richards niczym z poduszek. Postanowił zatem włączyć się do tej zabawy i kiedy tylko King znalazł się na dole, zajmując się rozmową z córką Afrodyty, Erron niezapowiedzianie położył na jego brzuchu swój plecak wojskowy, a następnie położył na niego swoje nogi, również wybierając wygodniejszą pozycję do podróży.
- Luke, to było najlepsze co mogłeś zrobić - rzucił tylko w kierunku swojego kumpla, pokazując mu kciuka.
Zaśmiał się lekko, kiedy Yolanda odchrząknęła Lucyferowi, bo to była dość ciekawa konfrontacja. Najwidoczniej zapowiadało się na starcie czołowych postaci seksualnych po tej stronie rzeki Pecos. Poza Luke'iem i Lucyferem nie należy przecież zapominać o podbojach Yolandy, która miała na swoim koncie odhaczonych wielu rozchwytywanych herosów.
Zaraz jednak Lucyfer zagaił do niego i choć początkowo Erron planował puścić uwagi mimo uszu, to jednak wypadało coś odpowiedzieć gospodarzowi, który zamierzał pokazać im Las Vegas z dobrej strony.
- Limuzyna to jeszcze nie kasyno - pociągnął go trochę za słówka, nawołując do małej bitewki. Niech Morningstar nie myśli, że jest jedynym diabelsko pewnym siebie osobnikiem w tym towarzystwie. Jednocześnie tym jednym zdaniem ani nie potwierdził ani nie zaprzeczył, więc zawsze istniała szansa na skosztowanie dobrego alkoholu.
A co do misji? No to jechali sobie, Yola zadawała odpowiednie pytania, a Lucek nie zamierzał odpowiadać na nie jednoznacznie. To oznaczało, że trzeba było zaczekać na rozwój sytuacji i wybadać sprawę dopiero w kasynie. Pytanie tylko, czy im się to uda, skoro Lucky Black pójdzie na pokerka, a Luke King z Richards bądź inną panną wyrwaną w kasynie do kibla na szybki numerek? In Alice, Jennifer & maybe Yolanda we trust.
Jennifer de Villiers
Jennifer de Villiers
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Nie 29 Sie 2021, 00:46

Jak wielkie było szczęście Jennifer kiedy odnalazła szampana w lodówce i to dokładnie takiego jak chciała, nawet rocznik pasował. Fajna taka lodóweczka, spełniająca różnorakie trunkowe życzenia. Córka Hel uśmiechęła się do Lucyfera, unosząc kąciki ust do góry, szerzej niż zazwyczaj. Nie mogła pozostać całkowicie niewzruszona na jego wdzięki, było oczywiste, że facet wiedział jak prowadzić tą grę, a takie przemyślane budowanie seksualnego napięcia Jennifer potrafiła docenić.
-Widzę, że mam do czynienia z mężczyzną, który potrafi cieszyć się małymi rzeczami, za to z klasą. Chwali się odparła Lucyferowi Jennifer, po czym upiła nieco trunku ze swojego kieliszka i nachyliła się w jego kierunku, oblizując powoli końcem jezyka swoją górną wargę.
-Kto wie, mogę potrzebować eskorty pod sam prysznic...żebym się nie zgubiła powiedziała po czym z powrotem się odchyliła i oparła plecy o skórzane siedzenie. Ah więc Luke miał ochotę na Yolandę dziś wieczorem. Swoją drogą, ciekawe czy wszyscy dziś zaliczą, w końcu z obecnego towarzystwa wychodziły trzy pary, albo całkiem ciekawa orgia. W końcu co się dzieje w Vegas, zostaje w Vegas, tak to szło chyba nie?
-Na dobrą orgię to i ja bym się pisała rzuciła swobodnie na komentarz Yolandy, a co inni z tym zrobią to już inna sprawa. Skoro i tak nie mieli na ten moment zbyt wielu informacji dotyczących misji, to równie dobrze mogli planować, jak tu się trochę nie rozerwać w pierwszą noc w gorącym w Las Vegas.
Luke King
Luke King
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Nie 29 Sie 2021, 01:45

Luke w ogóle nie był zainteresowany tym, kim był ich przewodnik. Mógł być kolejnym bękartem Afrodyty, jakąś hybrydą albo nawet samym władcą piekła, jak sugerowało jego miano. Irytowała go za to ta cholerna aura, którą wokół siebie roztaczał. Ciężej było mu przez to zebrać myśli, czasami wzrok mimowolnie uciekał w jego stronę, chociaż facet nawet jakby był w typie Luke'a to i tak nie miał szans na jakieś zabawy bo A - syn Baldura nie skręca w tę stronę, a inne parówy jest w stanie zdzierżyć tylko jeśli znajdują się po drugiej stronie laski którą akurat obracają, chociaż to zdarzało się dość rzadko, bo nie lubił się dzielić. B - były tutaj trzy kobiety, które o wiele bardziej nadają się do igraszek. Alice była zbyt skupiona na tej misji, to było widać na pierwszy rzut oka, więc nie miał nawet co próbować. Jenny... Miał przeczucie, że w łóżku niezła z niej wariatka, a tych miał ostatnio wystarczająco. Nawet musiał się kilka razy tłumaczyć ze zrujnowanego mieszkania. Dlatego padło na Yolę. Już wcześniej miał na nią oko, ale jakoś od ataku się zawieruszyła, ale skoro teraz wróciła jak mógłby nie wykorzystać takiej szansy?
- Mogę cię zapewnić, że jeśli nie ja, to żaden z tu obecnych. - uśmiechnął się szeroko całkowicie przekonany o prawdziwości swojego stwierdzenia.
Zanim zdążył w jakiś sposób odpowiedzieć na tego pstryczka poczuł zarzucany na siebie plecak, a za chwilę nogi Errona. Ten ciężar oczywiście nie robił mu żadnej różnicy, ale musiał na chwilę oderwać głowę z ud kobiety żeby spojrzeć na przyjaciela z prostym przesłaniem - Naprawdę?
- Pieprz się Erron. - warknął z zawadiackim uśmiechem, ale nic nie zrobił by zmienić aktualny stan rzeczy - Najlepsze, co mogę dzisiaj zrobić, to dotrzymać Yoli towarzystwa. - ponownie ułożył głowę na jej nogach zawieszając swoje spojrzenie wpierw przelotnie na jej dekolcie, który miał właściwie przed oczami, a dopiero później na jej twarzy.
Skupiając się na aurze kobiety o wiele łatwiej było mu opierać się tej emitowanej przez Lucyfera, ale mając tego gagatka pod ręką skoro już rozmawiał z jego dzisiejszą partnerką szturchnął go tylko w nogę żeby zwrócić jego uwagę.
- Hej, Lucek, czy mógłbyś trochę ogarnąć tę swoją aurę? Przyznam, przystojniak z ciebie, ale lubię poświęcić całą swoją uwagę tej pięknej kobiecie, a ty mi w tym trochę przeszkadzasz. Dzięki mordeczko. - uśmiechnął się do niego wesoło klepiąc go po nodze.
Ta rozmowa nie była taka do końca przypadkowa. Miała odwrócić uwagę nie tylko gospodarza, ale przede wszystkim ich lidera. Chyba nie myślał, że Luke po prostu sobie na to pozwoli jak grzeczny żołnierz. W trakcie swojej wypowiedzi związał mężczyźnie sznurówki i przy odrobinie szczęścia straci zęba wysiadając z limuzyny.
- Może zamiast orgii powinnaś po prostu zabawić się z prawdziwym facetem? - zagaił do córki Afrodyty w między czasie sięgając do lodówki, gdzie czekała na niego butelka Macallana, którą pokazał Lucyferowi wymownie puszczając mu oczko - Tak się składa, że właśnie się do ciebie wdzięczy. - uśmiechnął się promiennie pociągając łyk prosto z butelki.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Sro 01 Wrz 2021, 19:43

Lucyfer spojrzał kątem oka na Luke, który właśnie zwracał się w jego stronę. Nie tracąc nawet na chwilę uśmiechu z twarzy oparł się o kanapę limuzyny:
- Wybaczcie mi. Będąc wokół zwykłych śmiertelników nie widzę potrzeby tłumienia aury. Rozumiem jednak, że dla was może być to dosyć dekoncentrujące. Zajmę się tym "mordeczko". - Kiedy skończył wypowiadać ostatnie słowo każde z was poczuło nagłą ulgę. Wszelkie napięcie, pociąg seksualny ucichły. Tak samo również stało się z waszymi sercami oraz tętnem, których rytm wrócił do normalności. Nie oznaczało to jednak, że już dziś nic ekscytującego was nie spotka.
Nie minęło nawet pięć minut kiedy wasz gospodarz znów zabrał głos: - Jesteśmy na miejscu. - rzekł podnosząc się ze swojego miejsca i chwytając klamkę drzwi. Oczywiście wyszedł pierwszy z pojazdu i czekał przed nim aż go opuściliście. Dopiero teraz byliście w stanie w pełni zobaczyć budynek, do którego was zabrał. Prawdę mówiąc nie wyróżniał się niczym od standardowych wieżowców znajdujących się w Las Vegas. Ba! Można nawet rzec, że wyglądał aż za nudno. Zdecydowanie nie przypominał swoją konstrukcją żadnego z wymyślnych kasyn, bądź klubów, które były wizytówką tego miasta. - Pamiętajcie kochani, że nie wszystko złoto co się świeci. Nie należy również oceniać książki po okładce. - rzucił w waszą stronę zmierzając do szklanych drzwi wejściowych. Kiedy wkroczyliście za nim do środka ujrzeliście... spore, nudne lobby typowego budynku korporacyjnego. Różnica była taka, że pomimo dosyć wczesnej pory to praktycznie nikogo tutaj nie było. Jedynym obecnym w budynku był starszy Pan, który siedział w recepcji. Nie tracąc ni chwili Lucyfer podszedł do mężczyzny i oparł się o ladę dzielącą go od mężczyzny:
- Witaj Simon. Jak widzisz mamy gości z samego obozu herosów. Święty ojciec imprezy poprosił, aby dobrze się tutaj zabawili, przygotuj proszę dla nich sześć przepustek VIP. A dla tej najładniejszej Pani dorzuć możliwość wejścia do mojego apartamentu. - Ostatnie zdanie wypowiedziane zostało zdecydowanie bardziej donośnym tonem. Simon pomimo swojego wieku wydawał się być osobą odpowiednią na danym stanowisku, dlatego też po zaledwie dwóch minutach przygotowane miał już przepustki dla każdego z uczestników wycieczki, które podał Lucyferowi. Mężczyzna nie tracąc czasu spojrzał na was i gestem zaprosił was do windy znajdującej się po jego prawicy. Kiedy już doszliście do wyznaczonego miejsca rozpoczął rozdawanie wam przepustek, którymi okazały się być złote karty z waszymi imionami. Różnicą była karta Jen, która posiadała na sobie dodatkowo czerwoną gwiazdkę w rogu. - A więc teraz wytłumaczę wam jak działa ten budynek. Jego sercem jest ta winda. Jako, że często odwiedzają nas istoty, które niekoniecznie są śmiertelnikami to staramy się działać "low profile". Z pozoru wyglądające jak korpo miejsce wygląda zupełnie inaczej na każdym z pięter. Wasze karty dają wam dostęp do następujących: 1 piętro to kompleks basenów, jacuzzi i różnych uciech związanych z wodą. Znajdziecie tam również sauny, a także ekskluzywny masaż tajski - niekoniecznie wykonywany przez ludzi. Drugie piętro nazywamy "mordownią". Jest to miejsce, w którym ludzie, głównie młodzież, lubi wrzucić jakiś speed i pobawić się przy dobrym techno - zupełnie nie wiem dlaczego, ale zazwyczaj leci tam ruskie techno, a całe miejsce ma raczej klimaty leśne. Naćpani ludzie nawet nie zwracają uwagi z kim kopulują - uważajcie na to. Trzecie piętro może zaciekawić tych, którzy chcą zostawić mi trochę obozowych pieniędzy. Tak nie mylicie się, jest to kasyno. Automaty, black jack, poker - jedynie texas holdem - to i jeszcze więcej znajdziecie w tamtej lokacji. Cały kompleks pokrywa 2 piętra w górę, dlatego też dostaniecie się tam również z 4 i 5 piętra. Osobiście polecam jednak korzystać z dolnego wejścia, bo dostajecie tam swojego partnera, który ma umilić wam zabawę. Szóste piętro to klub dżentelmena. Niemniej jednak niech nie zmyli was ta seksistowska nazwa - mamy również męskich pracowników. Jeśli któryś was zainteresuje to zapraszam na siódme piętro, na którym macie możliwość przetestowania wypożyczonego "towaru". Na dziesiątym piętrze znajdują się wasze penthouse. Każdy z was otrzyma własne lokum, na które składa się salon, spora sypialnia z podwójnym łóżkiem oraz przestronna łazienka z kilkuosobową wanną. Nie ma tam kuchni, ale nie będzie wam to potrzebne, gdyż obsługa każdego dnia przywiezie wam catering. Mój apartament jest na 15 piętrze. Jeśli nie będzie mnie w pobliżu, a będziecie potrzebować mojej pomocy to wystarczy dać znać komuś z obsługi, bądź kliknąć przycisk znajdujący się na spodzie karty. Ewentualnie możecie po prostu wysłać do mnie tą uroczą blondynkę. - W końcu nadjechała winda. - A, w waszych pokojach macie uzupełnioną garderobę z każdym praktycznie rodzajem ubrania. Nie bójcie się też korzystać z lodówek w pokojach - ja stawiam. - Po tych słowach zaprosił was do pojemnej winy i wchodząc na samym końcu zademonstrował korzystanie z windy. Na jednej ze ścian znajdował się panel dotykowy, do którego przyłożył swoją kartę, a następnie nacisnął pożądany przycisk - w jego przypadku było to 15 piętro. Najwyraźniej wybór piętra należał do każdego z was indywidualnie. Kiedy już zdecydowaliście się gdzie ruszyć Lucyfer rzekł do Errona: - Chciałbym zamienić z Tobą później kilka słów. Powiedzieć co wiem. Gdzie Cię znajdę powiedzmy za... 30 minut?
Mężczyzna miał zamiar usłyszeć odpowiedź przed waszą wysiadką.

Uczestnicy:
- Erron Black
- Alice Brighten
- Yolanda Richards
- Jennifer de Villiers
- Luke King

Czas na odpis do: 03.09 23:59
Alice Brighten
Alice Brighten
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Czw 02 Wrz 2021, 12:40

Chcąc nie chcąc jej wzrok co jakiś czas kierował się w stronę Lucyfera, to nie był typ faceta za którym przepadała, dobrze, że  Luke wspomniał mu o tym, aby się opanował z tą aurę, bo przez niego nie mogła się na niczym skupić za specjalnie. Czuła się rozproszona, a to nie pomagało w robieniu misji. Odetchnęła pod nosem głęboko w momencie gdy aura opadła i nawet ucieszyła się gdy dojechali na miejsce, wysiadła z auta rozglądając się po okolicy. Wyglądała... nudno i bardzo zwyczajnie. Serio? To tutaj? Przynajmniej nie rzuca się w oczy pomyślała i lekko wzruszyła ramionami.
Gdy weszli do środka, to wnętrze też nie robiło żadnego spektakularnego wrażenia zaś w środku był jedynie jakiś staruszek. Po krótkiej rozmowie tamtej dwójki Alice podeszła niedaleko windy, a tam dostała kartę VIP. Spojrzała na nią z każdej strony nie rozumiejąc co ta karta ma wspólnego z ich misją aby znaleźć klepsydrę.
- A co to ma wspólnego z naszą misją? - spytała w końcu gdy skończył swój wywód na temat jak działa cały ten budynek. A była to nic innego jak zabawy w której można stracić jedynie czas i cierpliwość. A żadna z tych atrakcji nie była tym czego poszukiwała. No może poza zmianą ubrania, bo to akurat była rzecz ważna w tej chwili. Więc na tą chwilę jedyne co ją interesowało to dziesiąte piętro, no chyba, że wcześniej dostanie jakieś wyjaśnienia co do ich aktualnej sytuacji. W momencie gdy wszyscy wpakowali się do windy Alice przyłożyła kartę a potem wcisnęła piętro dziesiąte, później się zobaczy gdzie wyruszy o ile w ogóle to zrobi.
Erron Black
Erron Black
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Czw 02 Wrz 2021, 20:22

Siedząc w limuzynie Erron spodziewał się, że Luke nie da za wygraną i jakoś się zemści. Mimo to, rozjebał się jak żaba na liściu i średnio przejmował się konsekwencjami swoich czynów. Mając zatem zamknięte oczy, a w dodatku opuszczony kapelusz na twarz, by nie musieć patrzeć na te wszystkie istoty podczas chillowania, nie zauważył jak syn Baldura związał jego sznurówki. Nie żeby nie poczuł jakiegoś mrowienia tam, ale jakoś nie chciało mu się zareagować, ani nawet spojrzeć, kto ma czelność dobierać się do jego butów.
Kapelusz opuścił dopiero, kiedy King poprosił Lucyfera o zdjęcie uroku, co chwilę później nastąpiło. Nagle atmosfera zrobiła się niemal zwyczajna z wyjątkiem tego, że Black teraz swoją uwagę skierował w stronę Yolandy, która przecież też wydzielała te specyficzne feromony działające na każdego. Nie żeby od początku mu się nie podobała, ale dotąd aż tak na nią uwagi nie zwracał z racji potężniejszych zdolności Morningstara. Nie zamierzał jednak wchodzić kumplowi w paradę, który rozpoczął już podryw na całego, dlatego też rozejrzał się znowu po całej limuzynie. Instynktownie chciał przesunąć jedną nogę na bok i zdziwił się, kiedy poczuł niewielki opór, a w zasadzie ciągniętą drugą stopę poprzez związane sznurówki. Uniósł tylko jedną brew w geście zdziwienia i spojrzał na Jennifer.
- Bardzo śmieszne, kurwa. Następnym razem wytrę tyłek tym twoim śliniakiem - zwrócił jej uwagę, choć doskonale widział, że to ten wąż saraceński Luke związał mu buty. Kto mu jednak zabroni wydrzeć mordę na kogoś innego? Jak odpyskują, to zaraz dostaną ze snajperki prosto między przednie kieszenie i skończy się to jak dzisiejsza jazda polskiej matki Stiflera pod wpływem alkoholu.
Rozplątał sznurówki i zaraz potem dotarli do budynku, który na tle inny w Las Vegas jakoś specjalnie się nie wyróżniał. Syn Njorda zabrał swój plecak i wyszedł za Lucyferem, udając się prosto do holu, który nijak przypominał kasyno, na które Erron tak liczył. Stał jednak w spokoju obok Luke i słuchał, co syn Afrodyty ma im do powiedzenia. Kiedy mężczyzna wspomniał o specjalnym pakiecie VIP dla najładniejszej Pani, heros poklepał tylko swojego kumpla po plecach.
- Gratulacje, stary - powiedział, jakby ta wypowiedź kierowana była do potomka Baldura.
Wszedł do windy i od razu wybrał numer piętra, na którym znajduje się jego pokój. Chciał najpierw wskoczyć w coś wygodniejszego, ale nim się to stało, Lucyfer jeszcze go zagadał. Black zastanowił się chwilę i z niesamowitą pewnością w głosie powiedział:
- Na ruskiej imprezie w lesie - zastanawiał się jeszcze nad mordownią i walkami karłów, ale tego miał przesyt po ostatniej wizycie w Los Angeles, trzeba więc było zasmakować czego innego.
Przebrał się w elegancką, czarną koszulę, wskoczył w tego samego koloru spodnie, wypsikał się bardzo męskimi perfumami i niczym rasowy chad poszedł na przeszpiegi, chcąc popatrzeć jak ruscy wariują przy techno. Najważniejsze jednak było to, że pewnym momencie wyczaił ortalionową bluzę i okulary rodem z lat dwutysięcznych, które od razu na siebie założył. W dupie miał w tym momencie misję i to co wybrała reszta, choć nie ukrywał, że cały czas miał kontakt z Lukiem, bo przecież zawsze mógł do niego zadzwonić, o ile ziomek wziął ze sobą telefon.
Znalazłszy się na piętrze leśnej imprezy, od razu poczuł rytm i zaczął się ruszać niczym młody ukraiński cygan na imprezie w 1997 roku w Charkowie (kliknij by zobaczyć ruchy Errona). A jak Lucek przyjdzie to przyjdzie, wypięte wrotki.
Jennifer de Villiers
Jennifer de Villiers
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Pią 03 Wrz 2021, 04:51

Napięcie seksualne nagle tak jak się pojawiło, tak szybko też zmalało, by wręcz zniknąć. Czy teraz lepiej się czuła? Z jednej strony tak, z drugiej, cóż napięcie seksualne w jej mniemaniu to nic złego. Nie znaczyło to też, że teraz odmówiłaby orgii, bo wcale by tak nie było, wręcz przeciwnie. No, ale cóż podróż limuzyną, chyba powoli zmierzała ku końcowi.
Kiedy nie wiadomo do końca z jakiego powodu doczepił się do niej Erron, Jennifer przeniosła na niego spojrzenie, przechyliła głowę na bok i uniosła swoją lewą brew do góry.
-Pieprz się Erron. Najpierw opanuj sztukę chodzenia lepiej niż 5 letnie dziecko, bo czas najwyższy, a potem się rzucaj. po czym wywróciła oczami. Nie wiedziała, dlaczego niektórzy faceci myśleli, że takie akcje to sposób w jaki powinni się zachowywać. Może niektórym dziewczynom się to podobało, ale Jennifer na pewno do takich nie należała.
Jak tylko dojechali Jennifer złapała swoją torbę i wysiadła kiedy przyszła jej kolej. No cóż budynek, do którego weszli prezentował się co najmniej interesująco. Wysłuchała w skupieniu tego co miał im do powiedzenia Lucyfer na temat rozkładu budynku. Po chwili zastanawienia, wiedziała już gdzie się udać, ale najpierw musiała udać się do pokoju by się przebrać.
-Spokojnie Alice, skoro Dionizos tak to zaplanował, to trzeba po prostu robić swoje i cieszyć się pobytem powiedziała na odchodne Jennifer, która nie miała zamiaru zamartwiać się w obecnej chwili na zapas. Udała się do swojego pokoju, przebrała w odpowiedni strój, by wrócić do windy i wcisnąć piętro pierwsze. Miała ochotę na prysznic, a dostała całe spa, czemu więc by nie skorzystać? Do tego masaż tajski z happy endem dla niej. Po prostu żyć nie umierać. Sauny chyba będzie unikać, ale z wszystkich innych rzeczy chętnie skorzysta.
Luke King
Luke King
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Pią 03 Wrz 2021, 14:41

Jak zawsze w przypadku Luke'a wystarczyło tylko poprosić. Naprawdę nie wiedział, dlaczego to akurat on musiał być tą osobą, która o tym pomyślała, ale czy mógł spodziewać się jakiegoś zainteresowania sytuacją ze strony ich lidera? Przecież Erron nadaje się do czegokolwiek tylko za swoją snajperką, a nawet wtedy potrafi czasami postrzelić przyjaciela w dupę. Tak, zdarzyło się. Nie żeby syn Baldura zagaił do Morningstara z pogódek altruistycznych. Był typowym hedonistą, więc kiedy wszyscy dzięki niemu poczuli wyraźną ulgę, on poczuł się urażony, że nikt mu nawet nie podziękował. Banda niewdzięczników. Ale to wszystko nie ważne, skoro jedyna aura, która teraz na niego działała to ta Yolandy i vice versa, bo innej opcji nie było.
Kiedy poczuł, że nogi syna Njorda zaczęły się przemieszczać kątem oka zerknął na efekt swojej zagrywki. Z rozczarowaniem musiał stwierdzić, że zupełnie nie o to mu chodziło. Ktoś dzisiaj czuwał nad zębami mężczyzny, bo miał chociaż jeden stracić przy wysiadaniu, tymczasem zorientował się kilka minut przed tym. Co prawda dostało się za to jednej z dziewczyn, ale on nie czerpał z tego satysfakcji. Następnym razem zdecydowanie bardziej się postara.
Zanim wysiadł z limuzyny puścił jeszcze córce Afrodyty buziaka. Zebrał swoje graty by razem z resztą wkroczyć do wcale nie imponującego budynku. Po stylu bycia ich gospodarza spodziewał się jakiejś wykokszonej szklanej wieży z której szczytu dogląda miasta grzechu z jakiegoś złotego tronu po marmurowych schodkach. Tymczasem to wyglądało jak stary biurowiec i to taki, w którym nikt już nie chce pracować. Na razie jednak nie oponował. Przyjął swoją vipowską kartę nie dając odczuć swojego rozczarowania, w końcu dobry był z niego chłopak.
- Co mogę rzec, twoja morda nawet nie dostała się do konkursu. - uśmiechnął się do przyjaciela szeroko i złośliwie.
W windzie również wybrał dziesiąte piętro jako swój pierwszy przystanek. Patrząc na boga imprezy jego kolorowe ciuszki przestały już być takie unikalne. Że też miał czelność kopiować styl syna Baldura. Miał przynajmniej trochę gustu, co nie zmieniało jednak faktu, że byli ubrani jak ojciec z synem na kiepskich sitcomach. Luke wskoczył w coś bardziej odpowiedniego do okazji. Spodnie garniturowe, biała koszula i kamizelka. Marynarka byłaby zbyt krępująca. Wypachnił się jeszcze odpowiednim perfumą zanim wskoczył z powrotem do windy by wybrać trzecie piętro. W Obozie miał wystarczająco chętnych herosek, więc klub dżentelmena nie był aż tak interesujący. Przepuszczenie kupy hajsu... To była dopiero zabawa. Wychodząc z windy od razu rozejrzał się za jakąś partnerką dla siebie zanim puścił się w wir hazardu.
Yolanda Richards
Yolanda Richards
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Pią 03 Wrz 2021, 15:18

Musiała przyznać że dobytek Lucyfera zrobił na niej niemałe wrażenie. W głębi duszy jednak zastanawiała się jak to wszystko funkcjonuje skoro wszystkie bestie i znane im potwory były zdolne go wyniuchać w tym mieście. Czyżby się chronił tak jak obóz? Rozglądała się szukając ochronnych pieczęci jednak niespecjalnie dojrzała cokolwiek. Od dawna żyła już w tym mitologicznym świecie więc była zdolna wychwycić drobne szczegóły, które nie dawały jej spokoju.
Kiedy wszyscy otrzymali karty do swoich apartamentów nie odzywała się. Widocznie to Erron był najważniejszy i tylko on zostanie wtajemniczony w szczegóły planu. Całkowicie miała to gdzieś tak długo, jak mogła sobie mieszkać w tym luksusowym mieszkanku na dziesiątym piętrze. Bez słowa skierowała zatem swe kroki do drzwi z numerem wskazanym na karcie.
Pierwszą rzeczą było przygotowanie gorącej kąpieli w wielkiej wannie. W międzyczasie z barku sięgnęła butelkę szampana i nalała sobie kieliszek. W sumie mogła iść na dół do kompleksu spa jednak tym razem wolała nieco ciszy i spokoju. Była dość mocno skupiona na misji i nie lubiła się rozpraszać w takich sytuacjach.
W łazience odstawiła plecach i ubrania w kąt a sama weszła do wanny z kieliszkiem w dłoni. Takie momenty pozwalały jej zebrać myśli i nieco się odprężyć. Sięgnęła jeszcze po telefon i po oczywistym cyknięciu kilku selfie zaczęła przeglądać internet. Zaczęła od social mediów czyli facebooka i instagrama. Sprawdziła kto się meldował w las vegas, może jakieś znajome twarze? Zerknęła też na różnego rodzaju tagi na insta związane z miastem. Może i nie była hakerem ale tak wykonany research często pozwalał na odnalezienie pewnej poszlaki lub dokopanie się do innych informacji.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards Sro 08 Wrz 2021, 22:06

Lucyfer ewidentnie zignorował to co powiedziała do niego Alice. Było to najprawdopodobniej spowodowane tym, że w jego imieniu zdążyła się już odezwać Jen, a jej odpowiedź wydała się mu być wystarczająco satysfakcjonująca. Kiedy dotarliście już na piętro dziesiąte rzekł jedynie do was na odchodne: - Bawcie się dobrze moi drodzy. To w końcu miasto grzechu!. - Winda się zamknęła, a wy zostaliście sami na długim, bardzo schludnie wykonanym korytarzu. Teraz tylko który pokój do kogo należał? Pomogły w tym wasze karty, które miały na sobie napisany numer przypisanego do siebie lokalu.

Od tego momentu czytać możecie jedynie obowiązujące was części.

Alice
Po wejściu do swojego pokoju ujrzałaś ogromną przestrzeń. Wszystko wyglądało dokładnie tak jak opisywał to Lucyfer. Teraz to do Ciebie należało podjęcie decyzji jakie ruchy wykonać, co ze sobą zrobić i gdzie się udać.

Erron
Stylówa była wręcz idealna. Wyglądałeś niemalże tak jak kilkuletni cygan, który podbijał parkiet swoimi kocimi ruchami. Kiedy opuściłeś windę od razu dało się usłyszeć DOBRY BIT. Nie czekając długo od razu udałeś się w ferwor imprezy. Faktycznie całe miejsce wyglądało jak las. Raz co raz mijałeś repliki drzew, a na ziemi wysypana była ubita ziemia. Nie mogło również zabraknąć ludzi, którzy ubrani byli w przeróżne stroje. Niektórzy mieli na sobie ortaliony, inni byli ubrani w koszulki klubowe. Znaleźli się również tacy, którzy ubrań na sobie nie mieli w ogóle. Hard bass połączony z ogromną ilością neonów i fluorescencyjnej farby sprawiał ogromne wrażenie.
Tańczyłeś i bawiłeś się w najlepsze, kiedy to nagle znienacka podeszła do Ciebie jakaś kobieta. Nie dałeś rady zareagować w żaden sposób i kobieta przyssała się swoimi ustami do Twoich. Trwało to może dwie sekundy, ale pocałunek wydawał się być znacznie dłuższy. Kiedy już udało Ci się uwolnić kobieta spojrzała zalotnie: - Sosat' tebe?. - Nie było Ci dane jednak odpowiedzieć, bądź jakkolwiek zareagować na jej zalotne pytanie, gdyż poczułeś na swoim barku delikatny uścisk. Kiedy się obróciłeś Twoim oczom ukazał się Lucyfer: - Widzę, że świetnie się bawisz mój drogi. Jak chcesz to możesz ją zabrać ze sobą, jestem pewien, że będzie zajęta czymś zupełnie innym niż słuchanie tego co mam Ci do powiedzenia. - Z jego twarzy nie znikał dziarski uśmiech. - Chodź za mną. Przygotowałem miejsce, w którym nie będzie nam nikt przeszkadzał. - Po tych słowach ruszył w swoją stronę. Chwilę później znaleźliście się już w zamkniętym pokoju, do którego nie docierał żaden dźwięk. W pomieszczeniu znajdowały się dwa wygodne fotele oraz sofa. Wszystkie te elementy dostawione były do eleganckiego, drewnianego stołu, na którym porozrzucane były różne papiery i zdjęcia. Nie zabrakło również mapy miasta. Lucyfer zajął jeden z foteli, pozostawiając Ci do wyboru sofę bądź drugi fotel. Dodatkowo jeśli zdecydowałeś się zabrać kobietę ze sobą to ona również nie próżnowała i zajęła się robieniem tego co zaproponowała.
- Zgodnie z informacjami, które udało mi się zdobyć to dotychczas klepsydra czasu użyta została 3 razy. Każde z tych użyć miało miejsce w okolicach centrum. - wskazał przestrzeń na mapie. - Niestety jak to bywa z manipulantami czasu nie jest możliwe zarejestrowanie użycia przedmiotu jeśli ktoś chce cofnąć czas. Niemniej jednak spędziłem nad nagraniami z miejskich kamer sporo czasu i zauważyłem pewną rzecz. Z tego co dałem radę ustalić to miały one miejsce zazwyczaj między 23 a 23:30. Te osoby znajdowały się tam tylko i wyłącznie w dni kiedy nastąpiło zarejestrowane użycie. Wydaje mi się, że to oni mogą posiadać klepsydrę. - Po tych słowach wskazał Ci trzy zdjęcia. Znajdowały się na nich trzy osoby, których twarze w mniejszym, bądź większym stopniu znałeś. Wszystkie trzy były mieszkańcami obozu i odeszły z niego jakiś czas temu. Była to Blake, Lucyfer oraz Leonardo.

Jennifer
Przebrałaś się w swoim pokoju w dogodny dla siebie strój i udałaś się na pierwsze piętro, na którym znajdował się kompleks SPA. Kiedy otworzyły się drzwi windy od razu zauważyłaś schludnie ubraną kobietę, która siedziała za recepcją. Kiedy podeszłaś do niej od razu podniosła wzrok i uśmiechnęła się: - Witamy w Better than Heaven SPA. Poproszę Pani kartę.- Kobieta wyciągnęła dłoń w Twoją stronę. Kiedy uzyskała kartę spojrzała na nią i niemalże po chwili Ci ją oddała. - Widzę, że jest Pani gościem naszego właściciela. W takim razie zagwarantujemy Pani najlepsze traktowanie jakie tylko możemy. Jest już Pani w odpowiednim stroju, dlatego też nie ma konieczności korzystania z szatni. Proszę udać się na lewo, a dojdzie Pani do pełnego kompleksu SPA. Ze wszystkich uciech może Pani korzystać do woli, jest to strefa VIP więc nikt nie będzie Pani niepokoił. Muszę jeszcze uzupełnić tylko kilka informacji. Czy życzy Pani sobie masaż tajski? Jeśli tak to proszę o informację czy ma być to człowiek czy istota humanoidalna. Proszę również o informację czy ma być to mężczyzna czy kobieta. No i ostatnie pytanie w przypadku męskiego partnera - czy życzy Pani sobie prezerwatywy? - Po uzyskaniu odpowiedzi na wszystkie pytania kobieta zapisała je w notatniku, a następnie podała Ci Twój ręcznik. Kiedy poszłaś do sekcji VIP Twoim oczom ukazał się spory kompleks, który posiadał saunę, duży basen z zimną wodą, jacuzzi oraz gorące źródła. Dodatkowo z boku kompleksu znajdowało się również pomieszczenie do masaży. Wisienką na torcie był barek, który uzupełniony był w przeróżne alkohole i softy. Żyć nie umierać.

Luke
Nie tracąc ni chwili udałeś się do kompleksu kasyno. Kiedy wyszedłeś z windy od razu dałeś radę zauważyć, że ten kto tworzył to miejsce był prawdziwym Michałem Aniołem. Ściany, sufit, a nawet podłoga emanowały przepychem i drogością. Wszędzie były złote elementy, które podnosiły prestiż tego miejsca. Z tego amoku dosłownie chwilę później dała radę wyrwać Cię piękna kobieta ubrana w czerwoną suknię. 175 centymetrów wzrostu, figura, którą bez problemu można było wpisać w ideał. Blondynka o zielonych oczach. Jedynym co rzuciło Ci się w oczy i nie pasowało do tego zestawu to lekkie rogi, które niewinnie wystawały spod włosów kobiety.
- Witam Panie Luke. Jestem Dorothy i dziś będą Pańską partnerką. - Wzięła Cię pod ramię. - Życzy Pan od razu udać się do kompleksu z grami? Mamy dostępną ruletkę, black jacka, texas holdem, a także ogromną serię automatów. Możemy również udać się najpierw do baru. Chętnie bym się z Panem napiła - Otrzymałeś czułego buziaka w polika. Teraz byłeś w stanie również zauważyć, że jej kły były dłuższe niż u normalnego człowieka. - A więc jaka jest Pana decyzja? - Kobieta wydawała się być aż ekstatyczna z powodu możliwości spędzenia z Tobą tego wieczoru.

Yolanda
Postawiłaś na klasyczny odpoczynek w samotności. Woda w wannie była niemalże idealna, zupełnie jakby dostosowywała się do Twoich zachcianek i potrzeb. Nie tracąc czasu podczas relaksu postanowiłaś przejrzeć social media. Niestety nikt interesujący nie pojawił się podczas Twoich poszukiwań. W zamian za to udało Ci się trafić na informację, że pojutrze w mieście wydarzyć ma się ogromny festiwal, w którym udział może wziąć każdy.

Uczestnicy:
- Erron Black
- Alice Brighten
- Yolanda Richards
- Jennifer de Villiers
- Luke King

Czas na odpis: 10.09 23:59
Sponsored content
Re: Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards

Las Vegas - Misja: Erron Black, Luke King, Jennifer de Villiers, Alice Brighten, Yolanda Richards
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
Similar topics
-
» Jennifer de Villiers
» Jennifer de Villiers
» Jennifer de Villiers
» Alice Brighten
» Alice Brighten



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Reszta globu :: USA-
Skocz do: