Piąty trening sobie zaplanowała w zupełnie innej scenerii. Była ciekawa czy organizm mężczyzny był już na tyle wzmocniony, by poradzić sobie z warunkami panującymi w tej specyficznej krainie. Zresztą, nie miał wyjścia przecież. Zanim jednak ten plan wypalił, Kolumbijka poprosiła o zgodę samego generała. W końcu przejście przez portal to nie byle zabawa dla byle kogo. Trochę się bała, że Juarez odrzuci ten pomysł, ale chyba na tyle dobrze go przedstawiła, że udzielił jej, a właściwie im zgody na skorzystanie z portalu. Napisała wiadomość do Greka, że następnego dnia ma być naprawdę lekko ubrany. Nie tłumaczyła po co i dlaczego. Początkowo napisała, że zapowiada się gorący trening, ale znając możliwości umysłowe mężczyzny - a raczej ich brak - odpuściła sobie tą końcówkę. Jakby on musiał znać powody. Zaraz jednak wysłała wiadomość kolejną, by wziął naprawdę spory zapas wody, bo nie będzie miał możliwości skoczyć do kantyny. Kolumbijka ubrała się sama w biały, ultraprzewiewny strój, do tego włosy związane w koka, by nawet przy karku ją nie grzały przypadkiem. Na sam koniec do sportowej torby włożyła pięć przedmiotów stricte pod trening, a do tego kilka litrów wody, dwa ręczniki i kilka innych rzeczy. Gdy zbliżała się wyznaczona przez nią godzina, poszła na miejsce, które na pierwszy rzut oka nie wydawało się być odpowiednie na trening. Czekała jednak na mężczyznę i gdy tylko dotarł, skinęła głową satyrowi, który otworzył im portal do Muspelheimu. Widząc jednak niepewną minę mężczyzny, postanowiła go zachęcić. - Wchodź wreszcie, Sam nie ma całego dnia, by czekać aż łaskawie wejdziesz - pchnęła go nawet lekko sama stojąc na skraju. On musiał wejść pierwszy, musiała kontrolować jego wejście. W końcu mogło być tak, że ona wejdzie, a on spierdoli. Choć to by było bardzo głupie biorąc pod uwagę kogo ma za trenerkę. Nie chcąc jednak ryzykować zabawy w berka, spojrzała na niego tak, że właściwie miał do wyboru wejście albo śmierć.
Odysseas Spyros
Re: Muspelheim - Viviana i Odysseas - trening Sob 24 Kwi 2021, 13:35
Spyros nie był zaskoczony wiadomością od Viviany, bo przez te paręnaście dni przywykł do obozowego reżimu i wiedział już, kiedy ma zjawiać się na treningach, kiedy się stołować i tak dalej i tak dalej. Piąty trening nie zapowiadał niczego nadzwyczajnego, tym bardziej, że Gaviria podkreśliła potrzebę lekkiego stroju, co nie zwiastowało żadnych komplikacji. Założył więc, że będzie to kolejny z treningów na sali gimnastycznej, w którym Kolumbijka trochę go pokiereszuje, potrenują sobie moce i potem rozejdą się każdy w swoją stronę, o ile Viviana nie zmieni zdania i nie zaprosi go do swojego łóżka. Jakieś szanse na to były, prawda? Zjawił się o czasie i, tym razem, zjadł śniadanie nieco wcześniej, dzięki czemu mieli pewność, że nie omdleje przy pierwszych próbach użytkowania swoich mocy tak jak ostatnio. Dostrzegając biały, dość krótki strój Gavirii uśmiechnął się na ten widok, bo kobieta miała świetnie zarysowany brzuch, a w dodatku góra jej stroju miała dekolt, także mógł się i na cycki pogapić. On ograniczył się tylko do luźnych treningowych spodenek, czarnej koszulki bez rękawów i wygodnych sportowych butów. Miał też ze sobą torbę, w której miał jakieś kanapki, butelkę wody oraz ręcznik, by tym razem nie wkurwiać swojej trenerki i wykazać się większym kunsztem, aniżeli poprzez używanie wyłącznie jej przedmiotów. - Cześć, śliczna - rzucił w kierunku Viviany. - Jak tam? - zagadnął, spoglądając pytającym wzrokiem na satyra, który chwilę później odpalił jakiś dziwny portal. Widząc to, co czeka go po drugiej stronie, Odysseas zaśmiał się głośno i spojrzał na swoją mentorkę. - Że niby mam wejść do jakiegoś wulkanu? - zaczął klaskać Gavirii, bo dla niego wszystko wydawało się nieśmiesznym żartem. Po pchnięciu jednak całkowicie zmienił podejście i teraz się trochę obawiał o swoje życie. Nigdy przecież nie był w takim rejonie, a już z samego portalu biło takie gorąco, że odczuwał to niemal każdym fragmentem skóry. Mimo wszystko, wszedł do środka i kiedy znalazł się po drugiej stronie, podziękował adidasowi za robienie całkiem dobrych butów, bo gdyby miał chodzić tutaj na bosaka, to najpewniej wróciłby z poparzeniami czwartego stopnia. Biorąc pod uwagę, że są tylko trzy, łatwo się domyślić, jaki mógłby być to ból, nie? Zalał go pot, skóra zaczęła go piec oraz miał problemy z oddychaniem. Fakt, że był Grekiem i pochodził z rejonów, gdzie klimat śródziemnomorski sprzyjał wyższym temperaturom, wcale nie pomagał. - I co teraz? - spytał, kiedy już opanował na tyle organizm, by w ogóle móc cokolwiek robić. - Zgwałcisz mnie tutaj? - spojrzał pretensjonalnym wzrokiem na Vivianę, bo bardzo nie podobał mu się klimat, w którym przebywał, a to wręcz zachęcało do stosowania złośliwości.
Viviana im dłużej myślała o tym treningu, tym bardziej bawiło ją to, co może ją spotkać. Spodziewała się, że mężczyzna nie da się tak łatwo wepchnąć przez portal, a patrzenie na strach "wielkiego i strasznego gangstera" będzie ją pewnie bawił zawsze. Jak się jednak kreuje taki swój wizerunek, to nie ma co się potem dziwić, że ktoś się nabija. A to, że świat okazywał się raz po raz znacznie groźniejszy niż nawet się gangsterom śniło? No cóż, lepiej żeby Grek szybko to zrozumiał, bo są mniejsze szanse wtedy na to, że spadnie z rowerka za szybko. Kiedy mężczyzna przyszedł, zmierzyła go wzrokiem kontrolując jak wygląda. Dostrzegając torbę uśmiechnęła się lekko, bo w końcu pomyślał o tym, że warto przy takim wysiłku mieć pewne rzeczy przy sobie. Ciekawe czy na siłowni brał wodę przypadkowego gościa czy wycierał gębę jego ręcznikiem, gdzie przed chwilą były wycierane dupa, plecy czy nogi. Słysząc jego powitanie i zaczepkę, tylko wywróciła oczami, by zaraz skinąć głową satyrowi, by otworzył wreszcie ten portal. Słysząc śmiech Spyrosa spojrzała na niego jak na debila jednocześnie wskazując na to, że nie jest to żaden żart. - Właź powiedziałam - bardziej już warknęła niezadowolona z wydłużania się tego etapu. Na szczęście nie musiała go za fraki tam wrzucać, tylko Grek znalazł w sobie chociaż trochę odwagi i przeszedł przez portal. Ona zrobiła to tuż za nim kiwając głową w podziękowaniu Samowi. Jego akurat nawet lubiła. Rzuciła torbę na ziemię i czekała aż mężczyzna jako tako oswoi się z tym, co go tutaj czekało i przede wszystkim z tymi warunkami. Ona z racji wybudzonego potencjału i posiadania takiego ojca, a nie innego miała zdecydowanie lżej. No ale przecież mówiła, że on będzie rzygać krwią, a przecież póki co tylko zemdlał. - Nie, debilu. Zrobię ci trening. Myślisz, że nasze misje i walki zawsze odbywają się na przyjaznym terenie? Pomijam fakt, że i w Afryce lądujemy i też w głębokiej Rosji, ale też w nie do końca naszej rzeczywistości. Najważniejsza misja, która kiedyś się tam odbędzie, będzie miała miejsce w samym Hadesie. Hadesie, miejscu przeznaczonym tylko dla zmarłych, kumasz? - wyjaśniła mu no nieco i rozejrzała się po okolicy. Póki co było w miarę bezpiecznie, więc sięgnęła do torby wyjmując karabin i krótki pistolet. - Obsługiwałeś kiedyś? - spytała podając mu najpierw lżejszą broń i wskazując drzewo znajdujące się kilkadziesiąt metrów dalej. Po odpowiedzi, że umie posługiwać się bronią czekała już tylko na wystrzał, a najlepiej to kilka.
Odysseas Spyros
Re: Muspelheim - Viviana i Odysseas - trening Sob 01 Maj 2021, 21:58
Nie rozumiał, dlaczego Viviana zachowywała się tak niekulturalnie, wszak Odysseas chciał ją spytać tylko o to, jak się dzisiaj ma. Ta jednak była zwyczajną sobą i na dzień dobry omiotła go tak morderczym spojrzeniem, że na samą myśl o tym emo przeszliby na stronę pro-life, byleby tylko uniknąć tego tragicznego losu. Co by nie mówić, Gaviria potrafiła patrzeć na ludzi tak, jakby życzyła im wszystkiego najgorszego. Szkoda, bo taka latino mogłaby wyglądać dużo lepiej, gdyby częściej się uśmiechała. A ilu chłopa by na to wyrwała! Po przejściu przez portal spojrzał na nią jak na kogoś niepoważnego i chwilę trwało nim przyzwyczaił się do klimatu panującego w Muspelheimie. Zmrużył więc oczy, kiedy zaczęła mu tłumaczyć, dlaczego akurat zjawili się tutaj, a nie na Malediwach. - Jak Hades to jest gościu, co ty w ogóle pieprzysz za farmazony - odparł bezczelnie, ale widząc spojrzenie Kolumbijki naprawdę się przestraszył. - Żartuję... wiem, że to też kraina zmarłych - sprostował, bo naprawdę bał się o swoje życie w tym momencie. Najwidoczniej kobieta nie miała ochoty dzisiaj na drobne uszczypliwości czy żarciki i to nawet bardziej niż zazwyczaj, tak więc Spyros postanowił się z tym wstrzymać, by nie ryzykować swoim życiem. - Oj tak - odpowiedział zadowolony, bo w końcu testowali broń, z którą Odysseas miał do czynienia. Przyjrzał się spluwie i uśmiechnął się lekko, bo choć nie kojarzył tego modelu, tak jednak był bardzo poręczny i przypominał te, które stosował u siebie w Grecji. - Jak trafię, to dostanę buzi? - no nie mógł się powstrzymać cep. Stanął swobodnie i wystawił rękę z pistoletem przed siebie, mierząc do drzewa, na które wskazała Gaviria. Oddał kilka strzałów w jego kierunku i niemal wszystkie dotarły do celu. Dopiero ostatni przeleciał obok, ale tu już wchodziła nonszalancja Odysseasa, bo na sam koniec odpuścił uścisk i przedostatni strzał nieco zepsuł jego pozycję. - Zadowolona? - spytał z nutką kąśliwości w głosie, bo tym razem nie miała go za co opierdolić. Trafił tam gdzie chciała i to niemal wszystkimi nabojami, a jak wymagała kompletu, no to chuj jej między cyce, jemu się nie chciało. Bez pytania wziął drugiego gnata, tym razem karabin automatyczny i spojrzał z zachwytem nie tylko na fakt, że miał w ręku taki kaliber, ale również na wykonanie. Widać było, że karabin był nówka z salonu, obóz bywał dobrze zaopatrzony, więc mieli najlepsze z najlepszych do dyspozycji. - Powiem ci, że w Grecji czasem łatwiej kupić pistolet niż dobry ser feta - podzielił się spostrzeżeniem, choć tutaj trochę naginał rzeczywistość. Bardziej chodziło o jego półświatek przestępczy, w którym faktycznie było bardzo łatwo o broń, zwłaszcza palną. - Też w drzewo napierdalać? - spytał podekscytowany, mierząc już karabinem w kierunku pniaka. I nawet jeśli Gaviria powiedziała, że celem jest co innego, to i tak oddał kilkanaście strzałów seriami po 3 naboje w drzewko, by zapoznać się z tym cudeńkiem. - W porównaniu do zardzewiałych akaczy to niebo a ziemia - znów uśmiechnął się zadowolony i patrzył na Gavirię, czekając na jej kolejne polecenia.
Viviana Gaviria
Re: Muspelheim - Viviana i Odysseas - trening Sro 05 Maj 2021, 23:48
Słysząc jego żarciki albo głupotę - ciężko w sumie stwierdzić - uniosła lekko brwi obdarzając go mało przyjaznym spojrzeniem. Chociaż ciekawił ją ten trening, to jednak nadal to zadanie nie było szczytem jej marzeń czy nawet możliwości. Wolała więc jak najszybciej i najefektywniej go wyszkolić, by później to innych męczył o treningi z bardzo konkretnych już rzeczy. Jej spojrzenie wcale nie uległo zmianie, gdy powiedział, że żartował. Właściwie to jednocześnie potwierdził jej obie wersje jej przypuszczeń, dlatego też nie chcąc przedłużać, od razu sięgnęła po broń. Widziała jego pewne zadowolenie, gdy wreszcie dostał coś, co choć trochę pokrywało się z jego umiejętnościami. Była ciekawa jak z jego celnością, bo to przecież w parze iść nie musiało. - Raczej nie dostaniesz w łeb - skomentowała wcześniej wzdychając cicho, bo chociaż przywykła trochę do jego durnowatości, to nie oznacza, że mniej lub bardziej jej to nie drażniło czy męczyło po prostu. No typowy samiec alfa, który myślał, że może mieć każdą. A w obozie pewnie nawet ciężko będzie, żeby kurwy przed nim nogi rozłożyły. Pan gangster był tu na końcu łańcucha pokarmowego i musiał to wreszcie zaakceptować. Przyglądała się jego wystrzałom, które okazały się być nie najgorsze. Skinęła więc tylko lekko głową na jego pytanie mając w nosie jego złośliwość. Zerknęła na niego z lekko uniesioną brwią, gdy wziął z jej dłoni karabin nie pytając się zupełnie o pozwolenie. Pozwoliła mu jednak na to przejmując pistolet i póki co trzymała go w ręku. Zablokowany jednak. - Jak się z zaułka nie wychodzi, to pewnie tak - co prawda za wiele o Grecji nie wiedziała, ale była tam raz na misji, więc coś tam liznęła i kraj nie przypominał jej chociażby jej Kolumbii, gdzie te określenie na pewno byłoby trafniejsze. Nie miała Grecji za tak ogarnięty przestępczością kraj, ale z drugiej strony to co ona tam wiedziała? - Nie tamto - zaczęła i westchnęła ciężko widząc, że i tak wypuścił serię. - Bo obóz stać na wszystko, skoro możesz wyczarować sobie wszystkie pieniądze tego świata - skomentowała, bo tu musiała przyznać rację. Karabiny mieli świetne, jak zresztą cały magazyn z niemal każdym rodzajem broni, którą ktoś tylko sobie wymarzył. - Nie za łatwo? - dodała po chwili wskazując na drzewo, które ostrzelał. - Tamto będzie twoim celem - wskazała na dość cieniutkie drzewo znajdujące się kilkaset metrów od nich. Ciekawe jak teraz sobie chłopina poradzi. Jak świetnie, to super, mają z głowy tą broń przynajmniej.
Odysseas Spyros
Re: Muspelheim - Viviana i Odysseas - trening Pią 07 Maj 2021, 22:17
Wiadomym było, że Viviana nie zgodzi się na żadnego całusa, ale co mu szkodziło zapytać? Tak czy siak nim pomiatała, gnoiła go, dopierdalała mu i jeszcze w dodatku stosowała przeciw niemu przemoc, to chociaż mógł sobie do niej powzdychać. Odysseas nie był facetem, który przy kobietach nie zachowuje się pewnie, bo w jego przekonaniu tylko pizdy nie potrafiły tego robić. Nie inaczej więc było z jego zachowaniem w stosunku do Gavirii, która momentami mogła wychodzić nawet na twardszą osobę niż on. I pewnie wielu w obozie by się z nim zgodziło. Po trafieniu w pierwsze drzewo, szybko zmienił gnata i postanowił dobić drewno automatem, co nie spotkało się z aprobatą trenerki. Ta bowiem wskazała mu zupełnie inne, dużo cieńsze drzewo jakieś kilkaset metrów od nich. Przy tym odrzucie karabinu będzie musiał strzelać po góra dwa pociski w serii, by zaraz ustabilizować broń. Oparł więc karabin o ramię, kierując go lufą do góry i przyjrzał się drzewku, po czym z lekko uniesionymi brwiami spojrzał na Vivianę. - Przecież to jakiś pizdryk, nie ma chuja, że trafię to serią - przyznał, bo akurat na broni coś tam się znał i tutaj nie było opcji, że z takiej odległości nie chybi tyle samo razy co trafi. - Właściwie, to jak tu jest z tą kasą? - zagaił na moment, przygotowując się do strzelania w drzewo. - Idziesz sobie do jakiegoś banku w obozie, mówisz, że mają ci wypłacić i dostajesz? - tego jeszcze bowiem nie miał okazji doświadczyć, bo od przybycia do kampusu poruszał się tylko w jego obrębie i nie wychodził na zewnątrz. Miał jednak plan wrócić do Grecji i trochę poszpanować mocami, żeby wszyscy jego wrogowie posrali się na samą myśl o spotkaniu z nim. Tego jednak nie miał zamiaru nikomu wyjawiać, bo jeszcze by go skrzyczeli, a po co sobie robić problemy? - Dobra, mała - rzucił w jej kierunku, zapominając całkowicie o tym, że miał do niej tak nie mówić. - Buzi dostaniesz później, teraz robota - oparł kraniec broni o swoje ramię i zaczął mierzyć do chudego drzewka, w które chwile później zaczął napieprzać serią z karabinu. Robił to tak, jak sobie przemyślał, czyli naciśnięcie, wystrzał dwóch naboi, przerwa, korekta celu i znów to samo. Dzięki temu miał nawet przyzwoity wynik, bo jakieś 60% jego strzałów trafiło w cel. - Ty też obcykana jesteś w palnej? - spytał z ciekawości, znów opierając karabin o ramię i krzyżując ręce na klatce piersiowej dla swojej własnej wygody.
Viviana Gaviria
Re: Muspelheim - Viviana i Odysseas - trening Czw 13 Maj 2021, 00:28
To nie chodziło o bycie pizdą, a przyzwoitym człowiekiem. Na niej wrażenia pozytywnego nie zrobi typowy gangus zgrywający samca alfa i myślący, że na tanie teksty w dodatku często poniżające. Ona nie poleci na nikogo już prawdopodobnie, a takie zachowanie sprawiało, że patrzyła na niego jak na karykaturę człowieka; gówno, które przykleiło się do buta i śmierdziało. Tyle samo klasy właśnie on takim zachowaniem prezentował i "wrażenie" to mogło robić chyba tylko na tanich dziwkach. Prychnęła pod nosem słysząc o tym, że nie da sobie rady z tym zadaniem. Nie podejrzewała go o to, że trafi każdym jednym nabojem, ale chodziło o sprawdzenie w obsłudze tego typu broni, a przede wszystkim o jego celność. To było w tej i wielu innych umiejętnościach "clue" sprawnego manewrowania tym wszystkim. Celność. Tego raczej trudno się nauczyć, tym bardziej gdy ma się zjebany wzrok. A to też brała pod uwagę, w końcu tyle lat żył bez boskiego potencjału, więc raz, że wchodziła możliwość fizycznego uszkodzenia, to jeszcze to wynikające z pewnych limitów organizmu. A jeśli miał osłabiony wzrok, to czekała go operacja dla jego własnego bezpieczeństwa. - Nie. W każdym razie ty nie masz jeszcze nic. Jak wybudzisz potencjał, to dostaniesz swoje konto bankowe i kartę do niego. Konto bankowe to takie uproszczenie, bo ten bank w rzeczywistości nie istnieje. A raczej dla kogokolwiek innego jak dla herosów. Tam co miesiąc wpada ci kasa, im dłużej żyjesz w obozie, tym więcej. Nie pamiętam ile młodzi dostają. Zasada jest prosta. Możesz sobie kupować za to co chcesz, ale póki żyjesz w obozie. Kiedy tylko zrezygnujesz z bycia członkiem tego miejsca, ani nic nie kupisz, nigdzie nie zapłacisz, ani nie wypłacisz tego. Twoje konto znika po prostu - zaczęła od podstaw. - Natomiast jeśli potrzebujesz większej gotówki z jakiegoś powodu, na przykład na urządzenie mieszkania jako tako, to musisz wystosować prośbę do generała. Ile potrzebujesz i na co mniej więcej. Oszukiwać nie radzę, bo mają podgląd na każdy nasz wydatek. No i co chyba jest oczywiste, kupujemy przez internet, płacimy przelewem, zawsze wybieramy Hermes Express. To, że tak powiem nasza firma kurierska. Każda inna zwróci paczkę do nadawcy, że adres nie istnieje. Niemniej to wszystko i wiele innych uprawnień dopiero po wybudzeniu potencjału - to się rozgadała! Ale chyba miał pełen obraz sytuacji i nie mógł powiedzieć, że Kolumbijka nie starała mu się wyjaśnić zasad panujących w tym miejscu. Westchnęła ciężko mając ochotę strzelić mu w ten głupi ryj za zwrócenie się do niej per mała. Zabrał się jednak do strzału, więc nie chcąc przedłużać, skupiła się najpierw na obserwacji jak w ogóle za broń się zabiera, a potem na samo drzewko. Musiała przyznać, że poszło mu nie najgorzej, co chyba całkiem nieźle świadczyło o jego ludzkiej celności. Tak jej się przynajmniej wydawało, nie pamiętała jak to było przed zmianami. - Patrz i się ucz - rzuciła rozbawiona na jego pytanie przejmując od niego broń. Ustawiła się w wygodnej pozycji i po chwili mierzenia zaczęła strzelać, znacznie szybciej od niego korygując pozycję z racji wyćwiczonych mięśni. Tu działała przecież też zwykła pamięć mięśniowa, która pomagała wrócić jej na właściwie tory, kiedy po tysiącach strzału organizm wiedział, jak się zmienia jej pozycja. No i sam fakt większej jej siły, a co za tym idzie - stabilności. To wszystko sprawiło, że nie trafiła tylko jednym pociskiem. Niemniej zgodnie z jej założeniami drzewo po kilku sekundach powyżej połowy - tak gdzie mierzyła - ułamało się i runęło. Strzelała bowiem w linii poziomej chcąc właśnie do tego doprowadzić. Uśmiechnęła się lekko i odłożyła karabin do torby, z której wyjęła dwa miecze - oba treningowe. Te prawdziwe też tam leżały czekając na swoją kolej. Rzuciła mu jeden, ciekawa jak na taką broń on się zapatruje. Pewnie mu nie leży, ale podstawy musiał znać.
Odysseas Spyros
Re: Muspelheim - Viviana i Odysseas - trening Pon 17 Maj 2021, 20:27
Odysseas bardzo chciał mieć już całe te wybudzanie potencjału za sobą, ponieważ fascynował go świat półbogów, no i był bardzo ciekaw, jakie to jest uczucie, kiedy w poniedziałek możesz podnieść kogoś jak normalny człowiek, a już we wtorek robisz to jedną ręką. Z drugiej strony, trochę obawiał się tego, że jak tylko ćwiczenia z Gavirią się skończą, zostanie wrzucony w sam środek jakiejś walki, będąc pełnoprawnym członkiem tego obozu, w którym herosi wykonują przecież jakieś misje. Czy był gotowy do konfrontacji z potworami? Ciężko było stwierdzić, choć po swoich perypetiach sprzed kilku dni, śmiał w to wątpić. Pomasował się po brodzie, spoglądając z ciekawością na Gavirię. Mieli całkiem sprytny system przyznawania pieniędzy herosom, który jednocześnie ograniczał możliwości wyciągania ich poza kampus. Nie spodziewał się jednak, że był to wymysł bogów, którzy raczej mieli gdzieś, jak herosi wydają swoje pieniądze. Podejrzewał, że to władze podjęły decyzje o tym, by skutecznie ograniczać wszystkim dostęp do kasy. Inaczej pewnie nikt by tu nie siedział. - Hermes Express? - spytał zdziwiony, bo dotąd nie słyszał o tej firmie nigdy. To mu jednak pasowało do boga, który lubił obracać różnymi przedmiotami. Co prawda był patronem złodziei i sama Viviana tłumaczyła już Odysseasowi, żeby uważał na jego dzieci, które mają bardzo lepkie rączki, ale jakoś tak kurierka bardzo do niego pasowała. Po oddaniu serii strzałów w drzewo, oddał posłusznie broń trenerce i spoglądał z zainteresowaniem, jak ta zaczęła napieprzać. Trafiła chyba 90% swoich strzałów, co było dość dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę, że starał się ją rozpraszać cały czas. A to ją zagadywał, a to rzucał jakimś głupim komentarzem, raz nawet niebezpiecznie zbliżył się do niej, wchodząc niemal pod lufę. Życie mu chyba było niemiłe. - Ziewałem w pewnej chwili, możesz powtórzyć? - zaśmiał się, bo doskonale oboje wiedzieli, że był to typowy, odyseuszowy żart. - A co to za uśmiech? - spytał zaintrygowany, kiedy Gaviria właśnie się wyszczerzyła, po czym włożyła karabin z powrotem do torby. Uniósł lekko brwi, dostrzegając dwa miecze treningowe w jej rękach, a także kątem oka wychwytując te prawdziwe leżące pod karabinem. Złapał treningówkę i pomachał nią niczym prawdziwy wojownik, po czym rzucił miecz z powrotem na torbę. - Nuuuda - jego stanowisko było jasne i klarowne. Nie miał zamiaru walczyć pospolitymi broniami, bo tak jak pistolety odpowiadały mu z racji swojej skuteczności, tak wolał już jakieś haki na łańcuchach zamiast typowych mieczy. Te bowiem były najbardziej przeoraną bronią ze wszystkich, a on zdecydowanie wolał się czymś wyróżniać. Chociaż... kogo on oszukiwał. Jemu to było obojętne. Miecz rzucił z powrotem na torbę, by Viviana jeszcze raz się pochyliła i wypięła przed nim te swoje krągłe pośladeczki. Oczywista oczywistość. Szkoda tylko, że klepnąć nie mógł. Korciło go, że hoho, ale się powstrzymywał, bo tutaj było za dużo lawy wokół, która mogła zostać wykorzystana przeciw niemu. Nie wspominając już o karabinach i ostrych mieczach.
Viviana Gaviria
Re: Muspelheim - Viviana i Odysseas - trening Nie 23 Maj 2021, 23:11
Z całą pewnością był to dość sprytny sposób, gdzie nikt nie mógł sobie wziąć małej fortuny i wyjechać w cholerę żyjąc jak bogacz z odpowiednią ochroną na zewnątrz nie robiąc nic. Ona nigdy nie planowała wyjechać na stałe, zdarzyły się jej raz kilkumiesięczne wakacje z nowo upieczonym mężem, ale koniec końców całkiem dobrze jej się tu żyło. Bezpieczniej niż na zewnątrz, wygodnie, niczego jej nie brakowało. Po co marudzić? - Tak, pewnie nigdy nie zwróciłeś uwagi na ostatnią opcję. Zresztą jak tam z twoim czytaniem? Nie rozmazują się literki? - spytała nieco rozbawiona, bo przecież półbogowie nie byli analfabetami, tylko dyslektykami, więc czytać potrafili. Często wychodziło im to słabo, ale umieli koniec końców. No, przynajmniej do wybudzenia potencjału. Prawdę mówiąc miała ochotę strzelić mu w tą głupią gębę, gdy tak jej się napatoczył pod lufę. Nie wiedziała czy był głupi czy miał dość życia, obie opcje w sumie pasowały. Niemniej powstrzymała się od tego popychając jedynie lufą jego głowę, by się odsunął. Na jego komentarz wywróciła tylko oczami, bo oboje wiedzieli, że Grek jest po prostu standardowo debilem. - Normalny, nigdy nie widziałeś? - spytała go głupio, tak jak i on spytał jej. To, że ją wkurwiał nie oznaczało, że poza treningami nie zdarza jej się uśmiechnąć. Zresztą, nawet gdyby próbowała mu zasugerować, że to jest jego wina, że się nie uśmiecha, to by pewnie nie zrozumiał. Po co więc próbować? Zerknęła to na leżącą treningówkę, to na niego spod byka. Jasne, ona też nie uwielbiała tego typu broni, ale musiał umieć posługiwać się każdą. Skoro on nie zamierzał jej ułatwiać treningu, ona też nie będzie. Jak to było? Krew, pot i łzy? Tylko potu i omdlenia póki co się doczekali. Czas to zmienić. Schyliła się ponownie, jednak tym sięgnęła po prawdziwy miecz, który rzuciła mu mocno i agresywnie mając gdzieś czy złapie za ostrze i się pokaleczy. Co w rzeczywistości się stało, bo specjalnie skupiła wzrok na jego dłoniach. - Ups? - rzuciła z nieco wrednym uśmiechem i sama również wymieniła sobie atrapę na oryginał. Gdy tylko się wyprostowała i odwróciła w jego kierunku, zaczęła go atakować mając gdzieś, że najprawdopodobniej nie wyczuł jeszcze miecza. Trzeba było nie kozaczyć. Rzecz jasna nie planowała go pokroić jak ogórka, ale ulgi też się skończyły. Czas na kombo - krew, pot i łzy.
Odysseas Spyros
Re: Muspelheim - Viviana i Odysseas - trening Czw 27 Maj 2021, 17:20
Kiedy tak rzuciła tekstem o rozmazaniu liter, Odysseas chwilę się zastanowił, przypominając sobie mnogość sytuacji, kiedy tekst mu się zlewał i tworzył jakieś niewyraźne konstrukcje. Był z tym kilka razy u okulisty nawet i nic to nie dało. Teraz jednak rodziła mu się w głowie powoli teoria, głównie za sprawą jej sugestii, że to może nie być przypadek i jest to rzecz normalna wśród herosów. Tylko czemu nie powiedziała mu o tym wcześniej? - Skąd ty to wiesz? - spytał wprost, bo choć czegoś tam zaczął się domyślać, to jednak nie był pewien, czy idzie w dobrym kierunku. Postanowił więc dowiedzieć się tego w najprostszy możliwy sposób, o ile oczywiście Kolumbijce nie odpierdoli jak jej rodaczce Glorii Pritchett z Modern Family i nie zacznie być toksyczna. Chociaż jakby tak na to spojrzeć, to raczej on był jak Gloria, z tym, że nie miał żadnego wpływu na Vivianę. - Ja bym powiedział, że piękny. Ale jak tam wolisz - machnął ręką, bo Odysseas nie miał zamiaru jej tutaj prawić komplementów teraz. Uważał ją za piękną kobietę, cholernie seksowną, ale czasem odnosił wrażenie, jakby gdzieś zatraciła tą cała kobiecość. Domyślał się, że to jest powiązane z jej przeszłością, która według obozowiczów, nie była aż tak kolorowa. Ta obrączka na dłoni była tylko dowodem na to, że jeszcze nie pogodziła się ze śmiercią męża i dzieci. Tak, słyszał już o tym, ale nigdy tematu nie podnosił, bo nawet dla takiego chuja jak on, nie jest to coś fajnego. Instynktownie złapał miecz, który prawie mu wypadł z dłoni, po czym nieco skonsternowany spojrzał na Gavirię, która szykowała się do ataku. Łatwo było to skumać po tych kilku dniach wycisku. - Vivciu, poczekaj chwilę, muszę zawiązać... - nie zdążył dokończyć, a brunetka już zaczęła atakować go w każdy możliwy sposób za pomocą ostrego miecza. Odysseas starał się odparowywać ciosy i samemu też jakieś wyprowadzać, ale było to trudne z racji tego, że Kolumbijka narzuciła niemal nieosiągalne dla niego tempo. Dopiero kiedy nieco przyzwyczaił się do miecza w dłoniach, był w stanie skontrować ją w jakikolwiek sposób. Wyprowadził w jej kierunku cięcie po ukosie, celując w prawe ramię, by następnie skorzystać ze swoich mocy i z pomocą wiatru przyspieszyć swój zamach w celu uzyskania większej siły ciosu.
- Bo każdy heros tak ma. Nigdy nie byłeś w jakimś muzeum antycznym? Nie potrafiłeś odczytać napisów? W końcu jesteś podwójnym Grekiem - spojrzała na niego wyczekująco, jednak po sekundzie machnęła ręką. - Kogo ja pytam. Wiesz w ogóle, co to muzeum? - spytała ni to żartobliwie, ni to złośliwie. W końcu jednak westchnęła postanawiając mu cokolwiek zdradzić. - Twój mózg bardziej funkcjonuje na starożytnej grece, niż na literach łacińskich czy greckich - sięgnęła nawet po telefon i odpaliła jakiś dokument o tym języku, gdzie był właśnie też przykładowy tekst w tym języku. Podsunęła mu tak, by widział i obserwowała jego reakcje. Rzuciła mu tylko krótkie spojrzenie już nic na ten temat nie mówiąc. Już o jej urodzie rozmawiali zdaje się, że na poprzednim treningu albo jeszcze wcześniej, więc nie miała zamiaru wchodzić w tą bezsensowną dyskusję raz jeszcze. Nie żeby nie uważała siebie czy swojego uśmiechu za piękny, ale komplementy innych nie robiły na niej wrażenia od bardzo dawna. Może dlatego, że padały z niewłaściwych ust? Nie interesowało ją to czy naprawdę musi coś zawiązać czy jedynie szuka wymówki. Przeciwnik nie poczeka, bo trzeba buta poprawić i on jako gangster już pewnie zdawał sobie z tego sprawę. Tempo może i było bardzo duże, ale to tak jak w walce. To nie boks zawodowy, gdzie masz szansę większość czasu sobie potańczyć po ringu. Jakoś jednak sobie radził, bo jeszcze nie oberwał. Ona sama by dostała, gdyby nie jej sprawność i akrobacja. Odnotowała sobie jednak, że Odysseas choć co do zasady był debilem, to jednak podczas walki używać mózgu potrafił. To już drugi raz, gdy wspomagał się boskimi mocami, nie najgorzej jak na kogoś, kto ledwo je liznął. Gaviria wirowała z mieczem tnąc powietrze raz po raz licząc na to, że tym razem go potnie. Od czasu do czasu robiła też pchnięcia mierząc oczywiście w tułów, by w pewnym momencie pociągnąć wreszcie mieczem poziomo po jego przednim udzie rozcinając zarówno spodnie, jak i skórę. Na szczęście tylko tyle, bo Kolumbijka choć poruszała się szybko, to nacisk siły na miecz miała dość mały, by właśnie nie ruszyć jego mięśni, co mogłoby ich uziemić.
Odysseas ostatnim razem w muzeum był lata temu na jakiejś wycieczce szkolnej. Już dawno zapomniał o tym wydarzeniu, ale gdy tak teraz się zastanowił, to wtedy też coś mu się rozmazywało, kiedy starał się czytać te współczesne tabliczki, tymczasem kiedy coś było wyryte w starożytnej Grece, dziwnym trafem to rozumiał. Wtedy nie połączył faktów, bo nie miał jak tego zrobić z racji zerowej wiedzy o swoim pochodzeniu. Uznał to za dziwny zbieg okoliczności, których w sumie było dość sporo w jego życiu. - To sporo wyjaśnia - odparł spokojnie, po czym spojrzał rozbawiony na Vivianę. - Ten obóz to muzeum, skoro większość bawi się w jakieś dzidy zamiast wziąć do ręki porządnego gnata - wzruszył ramionami, bo potraktował jej słowa jak przytyk, więc wypadało jakoś odbić piłeczkę, a nie dało się ukryć, że obozowicze, do których Gaviria się zalicza, częściej preferują jakąś archaiczną broń, zamiast pójść w coś łatwego i wygodnego. On liczył na jakąś dobrą giwerę od mamusi, jak już skończy ten zrypany trening potencjału. Walka się zaczęła, a Kolumbijka zdawała się nie dawać mu żadnych forów, no może poza tym, że nie używała jeszcze swoich mocy. Wyprowadzała szalone serie ciosów, które Spyros głównie parował albo unikał, jednak z racji różnicy umiejętności, musiał wspomagać się również swoimi magicznymi zdolnościami, które trochę go męczyły. Niemniej jednak gdyby tego nie zrobił, oberwałby już kilkukrotnie, a to z kolei przełożyłoby się na następne ruchy. Wolał być zmęczony niż zmęczony i obity, to chyba miało jakiś sens, prawda? Odysseas starał się bronić od każdego wymierzonego w jego stronę cięcia, czy też uderzenia rękojeścią miecza albo części ciała Viviany i trzeba było przyznać, że przez ten ostatni miesiąc bardzo się poprawił. Jeszcze dwa tygodnie temu pewnie po pierwszych kilkunastu ciosach padłby na ziemię z nadzieją, że córka Ullra zamiast go zaszlachtować, na ten przykład usiądzie mu na twarzy w wiadomym celu. Teraz jednak był już na całkiem przyzwoitym poziomie, oczywiście zachowując pewną skalę, bo brunetka przerastałą go o kilka poziomów. Syknął tylko, kiedy rozcięła mu skórę na nodze, ale bardziej przejął się spodniami, które lubił. - Ostra babka z ciebie - rzucił dla żartu, choć nie spodziewał się, by Gaviria się zaśmiała. Nie lubiła przecież ani jego osoby, ani tym bardziej jego żartów. Skupił się więc na dalszej walce, wymachując mieczem na różne strony, by raz zaatakować z góry, raz po ukosie, raz próbować dźgnąć ją czubkiem ostrza, by zaraz wyprowadzić cios w poziomie gdzieś na linii jej brzucha. Z czasem jednak poczuł pierwsze oznaki zmęczenia i dlatego też ataki nie były tak dokładne, jak zakładał Odys.
Viviana Gaviria
Re: Muspelheim - Viviana i Odysseas - trening Sob 12 Cze 2021, 23:36
- Żebyś się nie zdziwił, jak dostaniesz od matki bicz albo maczugę - prychnęła, chociaż mężczyzna miał sporo racji. W głównej mierze wynikało to z przedpotopowych prezentów od boskich rodziców, które dzięki swoim właściwościom były warte posiadania ich przy sobie. To zawsze dodatkowa broń, która nie zajmuje miejsca. A skoro tak, to wypadałoby umieć się nią posługiwać. Stąd też te wszystkie miecze, topory i inne takie. Niemniej Kolumbijka uważała, że walka wręcz i broń palna, to są dwie umiejętności, które powinien posiadać każdy obozowicz na przyzwoitym poziomie. W końcu broń jest prosta, szybka i wielu sytuacjach zwyczajnie ułatwia sprawę aniżeli rozpłatanie kogoś ostrzem. Walka miała nadzieję, że trochę potrwa. Zdawała sobie jednak sprawę, że różnie może być w zależności od wielu wypadkowych. Jedną z nich był rzecz jasna klimat tego miejsca, z którym ona większego problemu nie miała. Co innego Odysseas. Kolejną na przykład nie uniknięcie jej ciosu, który mógłby być poważny. Niemniej jednak trochę im się to udawało, nim kobieta nie smagnęła go po udzie. Kącik ust drgnął jej i on miał prawo odczytać to niewłaściwie jako, że pojawił się po jego słowach. Prawda jednak była taka, że dostrzegła strużkę krwi, co ją wyraźnie zadowoliło. Chociaż prawda była taka, że sporo blizn zyskiwało się podczas pierwszego miesiąca, więc wszystko jeszcze przed nim. Kiedy zobaczyła, jak mężczyzna słabnie, w pewnym momencie przewróciła go na plecy przechwytując jego broń. Było to jednoznaczne z końcem tej rundy, jednak nie było to coś, co oznaczało koniec treningu. Wrzuciła oba przedmioty do torby, a następnie sięgnęła po swoją wodę, z której sporo wypiła. Dopiero po chwili wyciągnęła z torby łuk i kołczan wypełniony strzałami. Oczywiście łuk, to nie był kawałek kijka, tylko nowoczesna broń. Sportowa można by rzec. - Podejrzewam, że nigdy nie strzelałeś z łuku? - spytała właściwie retorycznie, po czym podeszła bliżej. Powoli zaprezentowała mu właściwy chwyt, jak patrzyć, jak naciągać cięciwę i jak strzelać. Oczywiście wypuściła prezentowaną strzałę, która łupnęła w drzewo. Przekazała mu kołczan, który miał sobie wygodnie założyć, po czym podała mu łuk. Wszelkie protesty oczywiście ignorowała. Sama stanęła po ukosie za nim i obserwowała jego poczynania. W pewnym momencie jednak podeszła ponownie do torby, by znowu się napić. Stała tak dłuższą chwilę sugerując, że ma nadal strzelać. - Ups- mruknęła dostrzegając ognistego giganta zmierzającego w ich kierunku. Nie wyglądał na zadowolonego tym, że chwilowo przywłaszczyli sobie kawałek jego terenu. - Ruchomy cel po twojej lewej! Strzelaj jak najlepiej! - wrzasnęła z pełną powagą, w tym samym czasie chwytając za torbę i wycofując się. Coż, Grek miał teraz szansę się zmierzyć, choć ona oczywiście wkroczy, jeśli będzie bliski śmierci.
Odysseas spojrzał tylko krzywo na Vivianę, która zdawała się nie żartować w kwestii otrzymania nieodpowiedniego oręża. Byłoby to dość przewrotne, gdyby jeden z największych krytykantów takich narzędzi nie dostał upragnionego pistoletu, a jakiś zwykły mieczyk, który w dodatku zmieniał się w jakieś gówno typu wianek. Cholera wie, czy ta cała Chione w ogóle kierowała się jego preferencjami i czy miała pojęcie, komu daje jaki osprzęt. - Bicz nam się przyda - poruszył wymownie brwiami, siląc się jak zwykle na debilny, okołoseksualny żart. - Maczuga też sprytna, bo jebniesz w łeb i możesz zaciągnąć do jaskini - podumał chwilę, ale zaraz znów poczuł, jak jego ciało oplata te nieprzyjemne ciepło. Kiedy rozmawiał z Gavirią czy trenował, aż tak bardzo nie odczuwał temperatury, ale przy każdej chwili przerwy, wracało to do niego ze zdwojoną siłą. Trochę jej zazdrościł tego zahartowania organizmu. Po krótkim sparingu był wykończony, bo nawet zajęcie się czymś nie pozwoliło mu zapomnieć o panujących tu warunkach. Ciało dużo szybciej zaczęło odmawiać posłuszeństwa i kiedy zasłabł, Gaviria pod pretekstem obalenia go, tak naprawdę ocaliła mu buźkę, bo przewróciła go na plecy, a tak to prawdopodobnie rąbnąłby czołem o podłoże i z jego fartem pewnie rozbiłby sobie łepetynę. Co prawda ktoś milszy po prostu by go złapał i zaasekurował, ale po córce Hodra, która nie raz pokazała, że mogłaby go zabić bez mrugnięcia okiem, wiele się nie spodziewał. On leżał na ziemi głośno dysząc, a ona stała sobie niewzruszona, po czym zawędrowała do torby i sięgnęła po wodę. Spyros nie miał nawet siły się ruszyć, dlatego oczywiście zamiast przeznaczyć jakiekolwiek na próbę podniesienia się, wolał paplać. - Mówiłem ci już to, ale powtórzę się - zaczął. - Masz zajebisty tyłek - pokiwał głową, po czym znów położył ją na gorącej ziemi, która nie była aż tak tragiczna w jego odczuciu. Może jego ciało poniekąd już wybudziło ten potencjał i nieco lepiej adaptował się do warunków? Nie sądził, by normalny człowiek długo tu wytrzymał. - Kiedyś na wycieczce w podstawówce - wzruszył ramionami, cały czas leżąc. Z łukami i bronią miotaną nie miał dużo do czynienia, ale akurat to go trochę bardziej interesowało niż jakieś maczugi. Podniósł się więc najpierw do siadu, a później nawet udało mu się wstać. W międzyczasie Gaviria prezentowała mu odpowiednie techniki użycia łuku. Nałożył kołczan, a następnie przejął od niej łuk, by najpierw się z nim zapoznać, a później prowizorycznie kilka razy naciągnąć cięciwę, póki co bez prób celowania w wyznaczone przez nią miejsce. W końcu zaczął wypruwać z siebie kolejne strzały, co wyglądało dość komicznie, bo trzy pierwsze pokonały naprawdę małą odległość i dopiero potem udało mu się cokolwiek zrobić w tym kierunku. Mimo wszystko jego celność pozostawiała wiele do życzenia, bo tak naprawdę nie trafił ani razu w drzewo. Usłyszał jakieś dziwne kroki, a później jeszcze Viviana mu coś krzyknęła, dlatego zaciekawiony odwrócił się i kiedy zobaczył jakiegoś giganta, mało co nie zesrał się ze strachu. Jak na zawołanie nauczył się strzelać z łuku, czując jak adrenalina skacze mu niemal do gardła. Wystrzelił dwie czy trzy strzały, które trafiły w korpus ognistego giganta, a później trafił go nawet w łeb. Sprzęt był jednakowoż trochę za mały, żeby uśmiercić potwora. - Viviana! - krzyknął przerażony w kierunku Kolumbijki. - Jak mi nie pomożesz, to mnie nie zaliczysz! - nie wiedział jak ją zmotywować, ale taki pewny siebie bumelant musiał czymś dojebać, dlatego też postawił standardowo na jakiś podtekst seksualny. Z drugiej strony, jak mu pomoże, to może wcale ta Vivcia nie ma go za debila? Albo raczej... ma. Ale za takiego, co z chęcią by go zerżnęła raz czy dwa. W to mu graj.
- No tak, mogłam się spodziewać, że w inny sposób nie zaciągniesz kobiety do łóżka - mruknęła nieco żartobliwie, a nieco - jak zwykle zresztą - złośliwe po jego uwadze odnośnie maczugi. Dalej już przeszli do sparingu, który nie był najgorszy jak na panujące tu warunki. Spodziewała się, że mężczyzna padnie znacznie wcześniej czy to z powodu braku sił czy z powodu ran przez nią zadanych. Nie żeby chciała go całego pociachać (chyba), ale liczyła się z tym, że tak może być. Pilnowała jedynie, by go nie zabić albo nie kontuzjować na tygodnie, bo to by oczywiście oznaczało wydłużającą się jej pracę, której miała po dziurki w nosie. Z jednej strony dodatkowy trening, to dodatkowy trening, ale ten samodzielny byłby znacznie bardziej efektywny dla niej samej. Tyle tylko, że potrzyma znowu w dłoniach broń, z którą w większości dłuższy czas nie miała styczności w taki sposób. Zerknęła na niego tylko kątem oka nie komentując tego stwierdzenia. Jej zdaniem szkodził sobie w tym momencie i nie tylko podpadając jej, ale nie nawadniając się, co chyba w takim miejscu powinno być na pierwszym miejscu. A dorzućmy do tego trening, to już w ogóle. Odwodnienie gwarantowane, ale ona niańczyć go przecież nie zamierzała. Przeszła do prezentowania użycia łuku nie przejmując się tym, że on nadal siedzi. To on tracił, jeżeli czegoś nie zauważył, a ona nie była przecież z tych, co się powtarzają. Może myślał, że trzymanie wygiętego patyka kilkanaście lat temu to dokładnie to samo, co zaawansowany sprzęt albo coś znacznie prostszego. Ha. Ciekawa była czy paluchów sobie nie poucina. Później już tylko przekazała sprzęt i przyglądała się widowisku z niemałym rozbawieniem. Nic jednak nie komentowała, bo pamiętała swoje początki. Co prawda jako dziecko, ale niech mu już będzie. Miała jednak nadzieję, że uda mu się do jutra wbić jedną chociaż strzałę w drzewo, co jakiś czas później nie miało wielkiego znaczenia. Przynajmniej chwilowo. Po pewnym wycofaniu przyglądała się zaciekawiona wychwytując to, że nagle potrafił kilkukrotnie poprawnie strzelić z łuku. Dzięki olbrzymie. Była jednak gotowa wkroczyć do akcji, gdyby faktycznie zaszła taka potrzeba, ale chwilowo się na to nie zanosiło, bo ten póki co szedł i nic poza tym nie robił. Zaśmiała się jednak słysząc jego przerażony ton. Fajnie było to usłyszeć, choć chwilę później odezwała się jego natura. - Dobra, dobra. Pozbieraj strzały - rzuciła jakby nigdy nic i sama zbliżyła się nieco, by z pomocą kriokinezy rzucić w niego kulą mrozu, której zadaniem było zmrożenie jego kolana, a następnie to samo zrobiła z drugim. Potwór runął na plecy, a oni zyskali ledwo chwilę, bo przecież lód i ogień to tacy średni przyjaciele. Jednocześnie ona działała na jego niekorzyść, jak i on na jej moce skracając je. - Jak byś go zabił? Mamy góra dziesięć sekund - spytała gdy znalazł się obok, a lód powoli zaczynał się topić, co nawet było słychać biorąc pod uwagę zimne krople spadające na ognistą ziemię. Mieli raptem kilka sekund, ale czy Grek wpadnie na coś sensownego?
Odysseas nawet zaśmiał się na odpowiedź Viviany, bo trzeba było przyznać, że w przypadku Spyrosa było to mocne odejście od faktów. Grek nigdy nie miał problemu z zaciąganiem kobiet do łóżka, wszak właśnie na tej podstawie wyrobił sobie tak wielkie mniemanie o sobie. Gaviria pewnie była tego świadoma, aczkolwiek mała uszczypliwość z jej strony nieco go rozluźniła. A tutaj było o to ciężko, bo warunki nie sprzyjały jakiemukolwiek luzowi. - Jest jeszcze chloroform - uśmiechnął się uroczo, bo oczywiście używał sarkazmu w tej chwili. Niemniej to też była jakaś metoda na zaciągnięcie laski do wyra, prawda? Obsrany po sam koniec swojego stroju, walczył chaotycznie z gigantem, który albo chciał go wpierniczyć na obiad, albo po prostu dla zabawy go zdeptać. Musiał jednak trzymać cały czas swój fason, bo styl był ważniejszy od przeżycia i zamiast poprosić grzecznie Gavirię o interwencję, jak zwykle rzucił jakimś debilnym tekstem, na który ona pewnie tylko machnie ręką, ewentualnie prychnie. Kiedy Kolumbijka w końcu włączyła się do akcji, Odysseas poczuł się dużo pewniej, co wcale nie znaczyło, że się nie bał. Tak na dobrą sprawę, to liczył na jakieś magiczne czary brunetki, która najpierw zmroziła oba kolana giganta, a następnie obaliła go, dając im trochę czasu na obmyślenie planu. - Wiedziałem, że chcesz mnie zaliczyć - poruszył wymownie brwiami, nawiązując do swojej wcześniejszej wypowiedzi, w której zasugerował jej, że jeśli kobieta mu nie pomoże, to nie ma co liczyć na bzykanko. Przyjrzał się leżącemu potworowi i kombinował, jak go tu pozbawić życia. Opcji było kilka, począwszy od zabezpieczenia się w stylu podcięcia achillesów, by ten nie mógł się znów podnieść i tłuczenie go mieczem, aż po poderżnięcie mu gardła, bądź wbicie ostrza w jakiś cieńszy fragment skóry, mięśni i czaszki na głowie, o ile te bestie były zbudowane w podobny sposób do ludzi. - Strzeliłbym mu w oczy, albo podciął achillesy i poderżnął gardło - rzucił dwoma pierwszymi pomysłami, które przyszły mu do głowy. Nie wiedział jednak, czy miałby na to psychę biorąc pod uwagę wielkość tego giganta. Co innego zrobienie tego człowiekowi, a co innego wykonanie tej samej kombinacji na potworze. - Chodźmy na drinka, a potem do ciebie - zaproponował, unosząc jedną brew w geście pytającym. On chyba poważnie mówił. Tłuk.
Pokręciła tylko głową słysząc o chloroformie, bo co innego jej zostało? Rozmawianie z Grekiem przypominało grę z gołębiem w szachy, więc dłuższe dyskusje nie miały za wiele sensu. Co prawda na weselu Nero pokazał nieco inną twarz i trochę sobie zapunktował, ale też bez przesady. Nie zmieniła o nim zdania o 180 stopni. Nawet o 90 nie. "Zaakceptowała" fakt, że Odysseas z racji bycia gangusem musiał oberwać o kilka razy w głowę za dużo, stąd typowy prostak mu się na stałe zakodował. No cóż, zdarza się, głupi też są potrzebni by pracować na mądrzejszych. - Mówiłam ci chyba, że masz pozbierać strzały - rzuciła ostro, gdy ten znowu włączył swojego dałna. Nie interesowało ją to, że obóz miał ich od chuja. To były dobre strzały, więc nie było sensu tego zostawiać. Wiadomo, te w gigancie pewnie "poszły z dymem", ale kilka przecież się walało. Zwłaszcza przy drzewie. Ona w tym czasie patrzyła, tak wielkie, gorące cielsko upada. Czasu za dużo nie mieli, więc była ciekawa czy facet wymyśli coś sensownego. Słysząc o jego pomyśle, uśmiechnęła się tylko głupio i wyciągnęła z torby miecz kierując go do Odysa. - Śmiało, spróbuj - rzuciła patrząc jak gigant zaczyna poruszać powoli nogami i gdy tylko odzyskuje sprawność, próbuje się ponownie podnieść, by zdeptać ich dwójkę jak robaki. Wkurzyli go, to na pewno co udało się osiągnąć. - Bo zaraz sama wrzucę ciebie jemu do gardła - warknęła słysząc o drinku. Ten koleś był niereformowalny, dlatego też rzuciła na ziemię torbę z bronią i uśmiechnęła się do niego złośliwie. - Cwaniakujesz, to sobie radź sam - rzuciła i korzystając ze swojej szybkości, odbiegła znaczny kawałek, by teoretycznie pozostał sam sobie, a z drugiej strony w takiej, by mogła zainterweniować. Nie zamierzała pozwolić mu zginąć, ale upośledzonego niańczyć też nie zamierzała. Najwyraźniej do jego małego móżdżku nie docierała powaga sytuacji, więc niech sobie teraz radzi, jak taki mądry jest. Viviana dosłownie zniknęła z pola widzenia mężczyzny chowając się we własnym cieniu i podróżując za jego pomocą za stwora, by w razie sytuacji krytycznej móc szybko go przyatakować. Nie wychodziła póki co z cienia, by mężczyzna wziął się poważnie do roboty.
Odysseas Spyros
Re: Muspelheim - Viviana i Odysseas - trening Sob 10 Lip 2021, 23:08
A co on miał jej powiedzieć? Jego doświadczenie w stosunkach z ognistymi gigantami było tak wielkie, jak jej kiedy pierwszy raz rozkładała przed kimś nogi. Był zesrany jak połowa maturzystów przed egzaminem i mało co nie mdlał przez warunki, które panowały w Muspelheimie. Ona za to uważała, że chyba z większymi lub mniejszymi problemami powinien sobie poradzić z tym potworem. Ale czego się spodziewać po Gavirii? Normalna trenerka to co najwyżej by rzuciła go na jakieś orki, z którymi nawet można było się dogadać. Kolumbijka za to niczym ojciec na plaży uczący dziecko pływać: do worka i wyjebać na środek jeziora, resztę zrobi instynkt. Nawet nie zwrócił uwagi na jej komentarz dotyczący strzał, bo miał z deczka inne problemy. Bardzo nie podobała mu się ta walka, bo nie na to był przygotowany. Jasne, wiedział, że prędzej czy później będzie musiał się zmierzyć z różnej maści bestiami, ale wolał to odkładać ile tylko się dało. Tymczasem Viviana już w pierwszych kilku dniach jego pobytu tutaj, postanowiła go przetestować. Spojrzał na Vivianę pytającym wzrokiem, gdy na poważnie potraktowała jego prowokacyjny tekst o drinku i zostawiła go sam na sam z ognistym gigantem. - Gdybyś nie miała takiej fajnej dupy, to bym się nawet wkurzył - odparł uszczypliwie, ale też rozumiejąc to, że znowu przegiął i tak na dobrą sprawę skupił się wyłącznie na tym, by przeżyć. Uznał, że Gaviria zostawiła go samemu sobie, bo przecież kobieta zawsze podkreślała, iż Spyros jest dla niej nikim i że jest dla niej wyłącznie problemem. Teraz mogła się tego problemu pozbyć i tak nawet Odys zaczął się zastanawiać, czy aby nie był to sekretny plan Kolumbijki na przypadkową śmierć syna Chione. Odysseas postanowił zrobić tak, jak założył i widząc, że ciężko będzie wspiąć się na giganta, by strzelić mu prosto w łeb, musiał zachęcić go do przekręcenia głowy. Obiegł więc potwora od prawej strony i stanął przy jego głowie. Zaczął odpierdalać jakiś szajs, by tylko zwrócić jego uwagę i kiedy to się udało, naciągnął cięciwę w łuku, po czym wystrzelił kilka strzał, które miały na celu trafić go w oczy.
Viviana Gaviria
Re: Muspelheim - Viviana i Odysseas - trening Nie 11 Lip 2021, 00:32
To nie do końca tak, że do wora i wór na środek jeziora. Viviana była taka wobec Greka, bo sobie na to zapracował właściwie od pierwszych sekund, gdy pojawił się przed jej oczami. Nawet teraz z pełnymi gaciami nie umiał myśleć o swoim przeżyciu, a o byciu debilem. Takim należało dawać porządne lekcje, bo przez takich inni ginęli na misjach. Kolumbijka słyszała co Lucifer odjebał i przez co Iris omal nie zginęła, co zresztą wyszło po czasie, że tylko omal. Przez takich półbogów inni ginęli i to było coś, czego ona tolerować nie będzie. Tak samo jak syn Lokiego ma jej się na oczy nie pokazywać i nie wchodzić w paradę, tak samo będzie z synem Chione, o ile w ogóle przeżyje to starcie. Póki co na to nawet się nie zanosiło, ani również na to, by miała ochotę mu pomagać. Tekst o dupie tylko to potwierdził, że zostając sam na sam z niemal pewną śmiercią, zamiast zachować się jak człowiek woli być podczłowiekiem, jak na gangusa przystało. Dla Gavirii przeżycie mężczyzny spadało za każdym razem, gdy otwierał swoją paszczę. Ona miała niewyparzony język, on był zwyczajnym prostakiem. Jego życie, jego sprawa. Brunetka stała w cieniu obserwując uważnie cały czas dwójkę popychadeł. W końcu jednak Spyros wziął się do jakiejkolwiek roboty i faktycznie jedna ze strzał utknęła w oku giganta, na co zareagował warknięciem. Pozostałe albo odbiły się od twardszych elementów jego ciała albo wbiły w okolicę oczodołu, czego nawet nie bardzo poczuł. ta jedna, cieniutka strzała wkurzyła go jednak na tyle, że nim spróbował się podnieść, zamachnął się ręką, by zmiażdżyć Greka jak robaka. A właściwie zmiażdżyć i spalić jednocześnie. Nawet Kolumbijka odsunęła się nieco, by nie dostać przypadkiem rykoszetem wciąż jednak nie wychodząc z cienia. Zaraz po tym ognisty stwór dźwignął się do pozycji na czworakach, a potem próbował rzecz jasna stanąć na nogi, gdzie miał znacznie większą przewagę nad herosem. Ten musiał wymyślić inny plan, o ile planował się nie poddawać i przeżyć.
Odysseas był trochę w swoim świecie, ale ten typ już tak miał. Nie zamierzał porównywać się z nikim, ale też nie był idiotą i domyślał się, że jemu podobnych jest na pęczki. Władza i siła zawsze robiła z ludźmi, czy też półbogami, to samo co ze wszystkimi innymi. Korumpowała, psuła i sprawiała, że wielu innych miało na drugie imię arogancja. On co prawda dopiero stawiał pierwsze kroki w obozie, ale nauczony prawdziwego życia poza nim, mógł przeskoczyć pewien etap i być po prostu sobą, czy to się komuś podoba czy nie. Obiegnięcie giganta od prawej strony było jedyną sensowną opcją w tej sytuacji, bo Spyros nie miał za bardzo podejścia, ani też nie skakał na dziesięć metrów wzwyż tak jak Viviana. Musiał więc radzić sobie ze swoimi niewielkimi umiejętnościami i dlatego też postanowił zajść głowę potwora od boku, by zaraz naciągnąć cięciwę i strzelić kilkoma strzałami w jego łeb. Syn Chione przestraszony reakcją ognistego giganta, instynktownie odskoczył na bok, by nie zostać rozpłaszczonym przez jego dłoń. Mimo wszystko, jego kreatywność ograniczała się wyłącznie do tego pomysłu i kiedy już stwór podniósł się do pozycji stojącej, Odysseas czuł, że ma przesrane. Rozejrzał się nerwowo wkoło i kiedy nie dostrzegł Viviany w pobliżu, warknął niezadowolony. Jakiś instynkt jednak pchnął go do przodu, mimo tego, że wiedział o swoich niewielkich szansach. Wyciągnął więc z torby ostrze, którym wcześniej sparował z Kolumbijką, po czym szybkim susem znalazł się między nogami giganta. Natychmiastowo podciął mu piętę, a konkretnie okolice ścięgna, co powinno spowodować albo chwilową utratę równowagi, albo ponowne obalenie kolosa. To samo zrobił też z drugą nogą, chcąc ostatecznie położyć ognistego giganta, a gdy tylko to się stało, wbił miecz w udo stwora i pociągnął nim kilkadziesiąt centymetrów dalej, chcąc pozbawić go jak największej ilości krwi. Pytanie tylko, czy te potwory w ogóle miały te wszystkie ścięgna, krew i inne duperele? Nic mu jednak nie pozostało, bo przecież nie miał jak uciec, musiał podjąć walkę.
Viviana była znudzona. Gdyby heros umiał zachować się jak cywilizowany człowiek, dostałby i pomoc i wiele rad, które nauczyłyby go chociaż w minimalnym stopniu rozumieć specyfikę tego potwora. Wybrał jednak drogę arogancji, a więc i samotnej walki. Brunetka obserwowała to wszystko z coraz to większym znudzeniem licząc na to, że wreszcie poleje się krew. Kogokolwiek w zasadzie, bo mężczyzna zirytował ją na tyle, że zaraz może zacznie kibicować i gigantowi. W czasie walki nie ma miejsca na arogancje, zwłaszcza, gdy nie tylko twoje życie od tego zależy, ale też twoich kompanów. Obserwowała Greka, gdy z mieczem leciał między nogami zastanawiając się czy prędzej on poczuje gorąco z racji bliskości potwora i zemdleje na przykład czy jednak uda mu się zrobić cokolwiek sensownego. Początkowo nie wydarzyło się nic, dopiero po chwili cała tak "skorupa" otaczająca ciało zdawała się pękać coraz głębiej, aż wreszcie ognisty stwór ryknął i upadł na jedno kolano. Faktycznie coś tam mu zrobił przy tych ścięgnach, jednak gdy Odysseas zmierzał ku drugiej nodze, gigant zwyczajnie przewalił się na bok licząc na zgniecenie herosa. Sama Gaviria odbiegła kawałek, by przypadkiem nie znaleźć się, gdzie nie trzeba. Spyros miał raptem ze trzy sekundy na wzięcie nogi w troki. Gdy tylko potwór opadł, a ziemia lekko zadrżała, Kolumbijka posłała w stronę oczu stwora chmury mrocznej energii, które wywierały mocny nacisk na oczy giganta. Ten, nawet próbował łapą to odgonić, ale nic z tego. Oczy wreszcie pękły, wydając przy tym odgłos podobny do balonu. Zaraz z gałek ocznych zaczął wypływać płyn, a ręka giganta uniesiona opadła bezwładnie tuż przy mężczyźnie swą siłą sprawiła, że poleciał na kilka ładnych metrów. - Znudziło mi się - mruknęła wychodząc z cienia i gdy tylko Grek się podniósł, mógł najpierw zauważyć chmurkę mrocznej energii wokół swojej głowy, a następnie poczuć nieprzyjemny ucisk. - Skończ z tą arogancją, bo albo bardziej doświadczeni celowo zostawią ciebie na śmierć albo spowodujesz czyjąś śmierć. Walka z bestiami to nie żart - warknęła ostro w międzyczasie podchodząc do torby. Przewiesiła ją sobie przez ramię i dopiero teraz ucisk na głowę mężczyzny zniknął. - Koniec treningu - rzuciła jeszcze i nie oglądając się za siebie ruszyła w kierunku portalu do obozu. Jak był choć trochę mądry, to zaraz ją dogoni albo nawet przegoni i wróci na znajome rejony.