Wejście DpyVgeN
Wejście FhMiHSP


 

Wejście

Idź do strony : 1, 2  Next
Admin
Admin
Admin
Wejście Pią 18 Gru 2020, 13:32

Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Wejście Sob 19 Gru 2020, 16:36

Mamy 5 października 2020r. kilkanaście minut przed godziną 18. Wszystko oczywiście już od kilku godzin jest gotowe na tip top, z panną młodą nie ma żartów. Elisa z racji bycia córką Nyks uparła się, by chociaż namiot nad stolikami był przezroczysty u sufitu, by mogła patrzeć w niebo, które przecież uwielbia. Samo w sobie zresztą jest piękne i o ile pochmurna noc się nie trafi, to same gwiazdy będą rozświetlać i ozdabiać tę część. Dekoracje były dość subtelne, jedynie przy wejściu i nad parkietem kwiaty mogły robić wrażenie. Cała reszta to minimalizm ze sporą ilością lampek, by nie tylko oświetlić teren w środku oraz na zewnątrz, ale też po to, by tym samym ozdobić w ten sposób to miejsce.
Na zewnątrz było tylko i aż 10 stopni Celsjusza tuż po godzinie 17stej, ale dla herosów nie był to przecież większy problem. Dla większego komfortu jednak sam namiot był też ogrzewany do optymalnej temperatury, by każdy czuł się dobrze. Na szczęście niebo było czyste i zapowiadało się na pięknie rozgwieżdżone.
Na kuchni, do której wstępu nikt poza kucharzami i kelnerami wstępu nie miał, pracowano od rana, by przygotować to, czego para młoda sobie zażyczyła. Nic dziwnego, że u Nero królowała kuchnia włoska zarówno w daniach głównych, jak i przekąskach, ale to nie tak, że poza tym nie było kompletnie nic. Można było dostrzec różnego rodzaju sushi, sałatki pochodzące z wielu krajów i wiele dań typowych dla obozowej kuchni. Próżno jednak szukać typowego niezdrowego jedzenia w postaci frytek, burgerów czy innych burrito. To jednak wesele z klasą.
Choć wiele osób namawiało (głównie Elisę) do zorganizowania również ślubu, to nawet dla niej samej branie go po to, by inni byli tylko świadkami, to była już niepotrzebna szopka. Wesele było w stylu sycylijskim, więc z całą pewnością para młoda zaszczyci wszystkich pierwszym tańcem, aby następnie poczęstować wszystkich pysznym tortem, by dopiero później przejść do gorącego posiłku i kawy. Alkohol będzie tuż po tym, spokojnie alkoholicy i to w każdej formie dostępnej w obozie, nie tylko w postaci wina.
Goście nie są usadzeni konkretnie, więc siadajcie gdzie chcecie, tylko nie bijcie się o miejsca. Jedynie para młoda siedzi samotnie u szczytu namiotu, by w spokoju się sobą nacieszyć. W końcu świadków nie potrzebowali, bo już dawno byli po ślubie.
Na kilkanaście minut przed 18stą herosi zostali zaproszeni do środka, by mogli na spokojnie się rozsiąść, nim zjawi się para młoda. Stolik na prezenty (o które de facto nie prosili) znajdował się w rogu sali tuż obok wejścia. Nie chcieli, by ktoś im przeszkadzał takimi błahostkami.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Wejście Sob 19 Gru 2020, 18:13

outfit

Dość zaskakujące wydawało się blondynce to, że o ile mało było wiadomo na temat samego ślubu pary młodej, to wszyscy mieli zaproszenie na ich wesele. Joanne nie była zbyt blisko z żadnym z nich, jednak nie zamierzała przegapić takiej okazji. Chwilę wahała się nad tym czy przyjść samej i zdać się na los, czy może zaprosić Samuela. Podejrzewała, że on sam będzie średnio nakręcony tym wydarzeniem, więc stawiała na własną inicjatywę. Nazwijmy ją w tym momencie "kobietą nowoczesną". Pomyślała, że skoro w takich dobrych i ciepłych nastrojach pożegnali się po tym jak się do siebie zbliżyli, może uda jej się zaciągnąć syna Tanatosa na imprezę. Tak więc zrobiła ten śmiały krok i pierwsza zaproponowała mu wspólne pójście. Jednocześnie była ciekawa jego reakcji, a poza tym, może dzięki temu zaproszeniu i weselu będzie mogła dowiedzieć się czegoś więcej o jego stosunku do ich wspólnej relacji.
Choć to Panna Młoda miała być gwiazdą wieczoru, Joanne z jakiś przyczyn czuła potrzebę, by swym wyglądem chociaż spróbować zrobić wrażenie na swoim towarzyszu. Oceniała siebie bardzo dobrze, gdy w grę wchodziła jej aparycja, jednak tym razem coś popychało ją ku temu, by postarać się jeszcze bardziej. Wcisnęła się w przylegającą do jej ciała sukienkę, założyła do tego złote sandałki na szpilce i dobrała do tego jeszcze kilka detali w postaci skromnej biżuterii. Włosy spięła w luźny kok, przez co dwa cienkie, zakręcone blond pasma wydostały się i luźno zwisały po bokach jej twarzy. Wewnątrz czuła dziwną ekscytację, ale w myślach karciła się i kazała sobie się uspokoić.
- Przygotowałam dla ciebie trykot.- powiedziała, kiedy stali już w pobliżu wejścia do namiotu. W tym momencie miała narzucony na swoje ramiona cienki płaszcz, ponieważ na zewnątrz tak ciepło już nie było. Uśmiechnęła się do syna Tanatosa, upewniając się czy w ogóle wiedział o czym mówiła.- Przyda ci się na parkiecie.- zażartowała znowu i odwróciła się do niego przodem. Zaśmiała się krótko pod nosem i dostrzegła w tym momencie jego marnie zawiązany krawat.
- Sam go wiązałeś?- spytała, unosząc jedną brew. Podeszła bliżej i bez pytania się o zgodę zaczęła walczyć z krawatem, rozplątując go najpierw, a później próbując go związać na nowo.- Mówiłam ci już, że świetnie wyglądasz w garniaku?- spytała, choć chodziło jej głównie o to, by go skomplementować.
Samuel Blade
Samuel Blade
Re: Wejście Nie 20 Gru 2020, 14:24

Tego dnia Samuel został zmuszony do tego aby daleko wyjść ze swojej strefy codziennego komfortu, jednak wystarczyło raz spojrzeć na Joanne, żeby zdać sobie sprawę jak bardzo było warto. Mimo że nienawidził ubierać się oficjalnie, kiedy już włożył na siebie swój granatowy garnitur z dobranym krawatem i białą koszulą na spinki, był w miarę zadowolony spoglądając w lustro. Sztywno ale całkiem elegancko. Szczęka opadła mu dopiero wtedy, gdy zobaczył Joanne w jej sukience.
- Wyglądasz niesamowicie - powitał ją, kiedy żart o trykocie w pierwszej chwili odbił się od jego otłumanionego umysłu. - Trykot? Ah trykot... Ten - poruszał ręką obrazując niewidzialną sterczącą sukienkę. - Trykot. - Pokiwał głową z lekkim uśmiechem po czym parsknął lekko. - Jasne, ale najpierw bar.
Uniósł delikatnie brwi, kiedy nawiązała do jego krawata, pomrukiem wyrażając swoją opinię na temat swojego wiązania i pokornie pozwolił jej poprawić element po swojemu. Na sam koniec pochylił się ku niej i pocałował ją bezpardonowo, żeby zaraz odsunąć się z drapieżnym uśmiechem.
- Naciesz się tym widokiem, bo prędko go znowu nie zobaczysz. Nie znoszę garniturów.
Objął Jo w talii i zaciągnął do środka, przystając na chwilę tylko żeby rozejrzeć się po namiocie.
Co te kobiety robią z mężczyznami.
Pamiętał Giotto z czasów ich wcześniejszych treningów, na długo przed atakiem syna Tartara i nigdy by go nie zestawił z tym co miał właśnie przed oczami. Cóż, ludzie się zmieniali, a za każdą największą zmianą najczęściej stała właśnie kobieta.
Niestety Blade musiał się wstrzymać z potrzebą alkoholową, ponieważ najwyraźniej najpierw należało odstać swoje, oglądając jak Elisa prowadzi swojego męża po parkiecie. Zaklaskał dwa razy po ich występie i rozejrzał się za jakimś miejscem, gdzieś w międzyczasie wyhaczając tacę z szampanem i ściągając z niej dwa kieliszki do toastu. Tak na dobry początek.
Wciąż miał rękę na talii Jo, jakby ani przez chwilę nie chciał odpuścić sobie jasnego przekazu, że ta piękna córka Heliosa jest tutaj razem z nim.
- Na co masz ochotę? - spytał swoją partnerkę, podając jej jeden kieliszek z delikatnym uśmiechem na twarzy. Miał dzisiaj jedno zadanie - nacieszyć się jej pięknym towarzystwem do oporu.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Wejście Nie 20 Gru 2020, 17:08

Liczyłam, że to powiesz. Pomyślała, jednak zamiast odpowiedzieć, uśmiechnęła cię ciepło do syna Tanatosa w reakcji na komplement. Tak dla odmiany odwaliła się nie tylko dla siebie, ale także po to, by ktoś konkretny to zauważył. Jeden punkcik z listy został odhaczony, co było dla niej zapowiedzią dobrze spędzonego wieczoru. Prawdopodobnie, gdyby nie zwrócił na to uwagi, byłaby srogo zawiedziona, nawet jeśli te miłe słowa byłyby najzwyklejszą formalnością. Z drugiej strony, znała go na tyle, by domyślić się, że nie mówi takich rzeczy tylko po to, żeby komuś było miło.
- Tak myślałam.- zaśmiała się i pokręciła głową, choć w prawdzie alkohol był pierwszą rzeczą jaką chciała spróbować na tej imprezie. Cóż, pierwszą zaraz po całuśnych ustach Blade'a, których mogła posmakować jeszcze przed wejściem do namiotu. Spojrzała na jego uśmiech, który pomimo swej drapieżności wydawał jej się dość słodki. Powodem tego prawdopodobnie był ślad błyszczyka na jego wargach, który pozostał na nich po pocałunku. Dlatego uniosła swoją dłoń, by zetrzeć delikatnie kciukiem mieniącą się odbitkę.
- Więc będę musiała to uwiecznić chociaż na zdjęciu.- odparła i zmrużyła lekko oczy, jakby to co powiedziała było poniekąd groźbą w kierunku półboga. W kwestii udziału w takich wydarzeniach wiedziała niewiele o Samuelu. W przeszłości widywali się głównie w terenie albo w sali treningowej, nie na balach, bankietach i imprezach. O ile była w stanie wyobrazić sobie jego stosunek do garnituru, trudniej było z stwierdzeniem na ile skłonny jest do podejmowania się innych rzeczy towarzyszących takim wydarzeniom. Dlatego najłatwiej było ująć to w połowiczny żarcik, który mógł brzmieć jak propozycja, aczkolwiek niezobowiązująca. Ah, wszystko nagle zaczęło się robić skomplikowane w jej myślach, jak nigdy.
Niemniej jednak, poczuła przyjemne ciepełko gdzieś w środku, które o dziwo nie pochodziło od jej boskich mocy, a stało się to za sprawą tego pozornie drobnego gestu, kiedy Samuel objął ją w talii i wprowadził do namiotu, jakby już należała właśnie do niego. Pozwoliła sobie zdjąć narzutę, odwieszając ją na wieszaku nieopodal wejścia. Całe wydarzenie rozpoczęło się oczywiście od uroczystego powitania, pierwszego tańca oraz toastu. Jakoś dziwnie się patrzyło na Giotto w tej urokliwej otoczce, ale mimo to, sprawiał wrażenie szczęśliwego, przynajmniej z trzecioplanowego punktu widzenia.
- Dzięki.- powiedziała zadowolona, biorąc lampkę z szampanem do ręki.- Chyba jest zbyt wczesna pora, żebym powiedziała na co naprawdę mam ochotę.- przyznała i uśmiechnęła się łobuzersko do syna Tanatosa. To wzajemne przyciąganie zaczęło działać dosłownie od momentu, w którym go dzisiaj zobaczyła. Dlatego też niespecjalnie umiała się z tym kryć, jednak szkoda byłoby przegapić całe wydarzenie na rzecz natychmiastowego skitrania się gdzieś na zapleczu.- Możemy zająć miejsce przy jakimś stoliku, byle blisko baru.- powiedziała, jakby nigdy nic zmieniając temat i wracając myślami do rzeczywistości.- Tam jest chyba wolne miejsce.- dodała, wskazując ręką ozdobiony światełkami i kwiatami stolik. Zauważyła też rozchodzących się ludzi, więc odniosła wrażenie, że zaraz zacznie się wyścig o najlepsze miejscówki.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Wejście Nie 20 Gru 2020, 20:25

Outfit

Alaude nigdy nie ukrywał, że czekał na tego typu imprezy, bo zawsze obfitowały one w różne fajne wydarzenia, często okraszone adrenaliną. Jako facet uzależniony od tego typu rozrywki, musiał więc zjawić się na weselu Elisy i Giotto. Tym razem jednak postanowił pójść na nie z kimś, a nie udawać przed wszystkimi chłopaka do wzięcia. Wybór padł oczywiście na Mię i nawet nie zastanawiał się nad tym, czy powinien w ogóle jeszcze rozważyć kogokolwiek. Poruszył więc ten temat podczas jednej z rozmów i ku uciesze obojga, Gordon zgodziła się na towarzyszenie mu, także kwestię dobrego wizerunku miał z głowy, wszakże miał zamiar pokazać się z naprawdę ładną dziewczyną.
Problemem był jednak ubiór, który wobec wysublimowanego gustu Laborde, trochę jednak odbiegał od form. Postawił na bardziej nowoczesną wersję elegancji, dobierając do ciemnego garnituru równie ciemną koszulę oraz jeszcze ciemniejszy krawat. Nałożył czarne buty, dobrał złoto-srebrne dodatki w postaci paska i zegarka, po czym użył najlepszych perfum, jakie tylko miał. Nie były to żadne Pierre-LeWąch, czy inne Gucio, ale na pewno takie z wyższej półeczki, jakby kiedykolwiek jakiś heros miał się ograniczać.
Umówił się z córką Baldura już na miejscu, dlatego o ustalonej godzinie i prawie zdążył na czas, gdyby nie to, że zaszedł jeszcze do obozowej kantyny, by zaprawić się na godzinkę przed całym wydarzeniem. Widząc jednak Mię czekającą na niego w umówionym miejscu, a także kilku innych herosów, między innymi Joanne i Samuela, postanowił nieco przyspieszyć kroku pod sam koniec.
Stanął naprzeciw blondynki, która miała na sobie czerwoną suknię i pokiwał głową sam do siebie, jakby na potwierdzenie, że to wszystko prawda.
- Bardzo ładnie wyglądasz - rzucił śmiało, jak to on, witając się z Mią w sposób dość niepodobny do niego. Szybko jednak postanowił nachylić się i namiętnie ją pocałować. Tak po prostu. Przy wszystkich. Być może po to, żeby wielu w towarzystwie wprowadzić w jakiś mały stopień zakłopotania.
- Młodzi już zaczęli czy na razie rozgrzewka? - spytał, dostrzegając przez odsłoniętą kotarę tańczących Elisę i Giotto.
Samuel Blade
Samuel Blade
Re: Wejście Nie 20 Gru 2020, 22:20

Nie mógł sobie odmówić delikatnego śmiechu, kiedy Joanne zagroziła mu aparatem fotograficznym, co zdecydowanie odnosiło się do gabarytów blondynki, które najwyraźniej były odwrotnie proporcjonalne w stosunku do jej seksownej zaciekłości. Zaraz pocałował ją w skroń, jakby w próbie udobruchania, chociaż jednocześnie celowo nie skomentował tej groźby w żaden sposób, koniec końców mogąc równie dobrze wzmóc w blondynce jej upór. Zapowiadał się ciekawy wieczór.
Prawdę mówiąc Joanne nie miała powodów aby obawiać się czy zdoła wyciągnąć Samuela na parkiet - wyglądała tak zjawiskowo, że poszedłby za nią w ogień, zaślepiony pożądaniem. Na razie jednak wolał nie zdradzać się z tym zbyt szybko, wiedząc, że blondynka niechybnie by to wykorzystała.
Rozpieszczanie jej sprawiało mu nieopisaną przyjemność, dlatego kiedy razem z nim weszła do namiotu, wpasowując się idealnie w objęcie jego ręki, był w wyśmienitym nastroju.
Jej odpowiedź sprawiła, że westchnął konspiracyjnie, a  jego dłoń zsunęła się ukradkiem na jej pośladek żeby ścisnąć go ostrzegawczo, na tyle szybko żeby nikt tego nie zauważył, jednak również na tyle wyraźnie aby to poczuła. Jednocześnie nachylił się, wbijając w nią to spojrzenie złotych przenikliwych oczu.
- Zbyt wczesna? - spytał unosząc lekko brwi w prowokacyjnym wyrazie. Przesunął spojrzeniem w dół, bo z takiej perspektywy miał idealny widok na jej dekolt, a kiedy już go zobaczył w pełni okazałości, jęknął cicho, z żalem, jakby Joanne wymagała od niego zbyt wiele. - Blisko baru? - spytał tylko, jakby to było jedyne co do niego dotarło z jej słów, w końcu z niechęcią odwracając wzrok od tej pary pięknych, idealnych, takich miękkich... no i spoglądając jej w oczy. - No dobra, Słoneczko, chodźmy.
Uśmiechnął się niewinnie, chociaż ewidentnie sam miał problemy żeby wrócić do rzeczywistości. Poszli w kierunku wskazanym przez córkę Heliosa i usiedli przy stoliku, czekając aż obsługa poda im coś, co można wsadzić do ust. Na przykład jedzenie. Albo alkohol.
Nagle nabrał ochoty na, cóż za niespodzianka, papierosa. Powstrzymał się jednak, skupiając z powrotem całą uwagę na siedzącej obok Joanne.
- Uwierzysz w to? - spytał, patrząc na Giotto z Elisą w ramionach i marszcząc lekko czoło. - Nigdy nie brałem go za takiego optymistę - mruknął przesuwając dłonią po brodzie. Miał oczywiście na myśli decyzję o ślubie, która w obozowych realiach nie padała wcale aż tak często. Można by spokojnie uznać, że przysięganie sobie "aż do śmierci" miało tutaj nieco inną perspektywę niż w normalnych okolicznościach.
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Wejście Nie 20 Gru 2020, 23:01

#6

Pytanie o wesele państwa już Nero wcale ją nie zaskoczyło. Wszak byli już na pseudo randce, świetnie się dogadywali i spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Czemu mieliby ryzykować innym towarzystwem, skoro mieli pewniaka, który zapewni im świetną zabawę? Z ochotą więc zgodziła się mu towarzyszyć podczas tej imprezy, na którą rzecz jasna od samego początku się wybierała. Była nieco ciekawa na reakcje otoczenia, bo przecież jej brat pewnie każdemu kto słuchał i nie już nagadał swoich głupot. Niemniej nie zamierzała się tym przejmować, co najwyżej z nich pośmiać albo pograć im na nosie, gdyby byli naprawdę wścibscy.
Była młoda i niezbyt doświadczona w takich kwestiach, więc nie pomyślała w ogóle o tym, by ich stroje do siebie pasowały, miały wręcz element wspólny. To zrozumiała dopiero, gdy była na miejscu i rozejrzała się wokół. Miała jedynie nadzieję, że nie będą się totalnie ich stroje gryźć. Co do samego ubioru właśnie, córka Baldura wskoczyła w długą, dopasowaną, czerwoną suknię, która jej zdaniem idealnie podkreślała jej atuty. Na i tak już długie nogi włożyła szpilki, jednak nie te z kategorii najwyższych, by to jednak wciąż kilka centymetrów różnicy między nimi się znajdowało. Delikatny makijaż, pofalowane włosy i była gotowa!
Mia zjawiła się kilka chwil przed czasem wypatrując Francuza, jednak gdy go nie zauważyła, grzecznie czekała na jego przybycie. Uśmiechnęła się niemal od razu, gdy tylko mężczyzna pojawił się przed nią.
- Dziękuję - zdążyła jeszcze tylko odpowiedzieć, bo przecież na nim wrażenie też chciała zrobić, by poczuć zaraz potem jego namiętny pocałunek, któremu momentalnie uległa przytrzymując się jego silnych ramion. Nie spodziewała się takich śmiałych gestów na starcie, choć z drugiej strony wcale ją to nie dziwiło. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej w jego kierunku, gdy wreszcie się od siebie oderwali.
- Zdaje się, że póki co rozgrzewka - odpowiedziała mu obserwując też młodą parę będąc w nie lada szoku, gdy Giotto tak przy wszystkich śmiało postanowił pocałować swoją żonę. Kącik ust jej drgnął na wieść, że nawet największe twardziele tego obozu potrafiły tak się zakochać, by patrzeć na kobietę, tak jak on na nią. To dawało nadzieję temu miejscu.
- W ogóle wiesz, że jeszcze nie ma alkoholu? Znaczy teoretycznie barman za barem stoi, ale słyszałam, że wesele jest we włoskim stylu. Zaraz będzie tort, potem obiad i... kawa, a dopiero potem zabawa na całego. Ciekawie - wyjawiła mu nieco zaintrygowana wciąż zerkając w stronę parkietu. Gdy jednak inne pary zaczęły dołączać, Gordon wreszcie w pełni skupiła się na swoim partnerze.
- Jesteś bardzo seksowny w takim wydaniu - przyznała, w duchu oddychając z ulgą, bo dobrze się razem komponowali koniec końców.
Ian Core
avatar
Re: Wejście Pon 21 Gru 2020, 23:34

outfit

Ian był trochę zdziwiony, że dostał zaproszenie na to wesele. Owszem kojarzył z obozu zarówno Pana jak i Panią Nero ale nie był z nimi jakoś specjalnie blisko. Jednakże to co wydarzyło się później było o wiele bardziej magiczne dla herosa. Nie sądził, że Hoshi się zgodził, by pójść z nim na na tą uroczystość. Tak, Core się bardzo cieszył, lecz cały czas nie wiedział co Japończyk w nim widział.
Akurat tego dnia nie miał treningów więc mógł poświęcić ten czas na przygotowaniu się na wesele. Wstał dość wcześnie, wziął długi, orzeźwiający prysznic, umył włosy, by jakoś na tym weselu wyglądać i ogólnie je odświeżyć, po czym stanął przed szafą i zaczął przeglądać swoje ubrania. Nie był pewny, czy ma coś odpowiedniego na taką uroczystość. Owszem wiedział, że powinien wybrać jakiś garnitur lub frak jednak jedno i drugie w mniemaniu herosa ograniczało jego ruchy i mogło sprawić, że w przypadku jakiej potyczki przegra ją z uwagi na swój strój. Długo patrzył na to co posiada w obozie i nagle w oczy rzucił mu się jeden pokrowiec na ubranie, który wisiał samotnie w kącie szafy. Cóż podejrzewał co tam może być jednak teraz musiał odrzucić swoje wspomnienia i postąpić tak jak na herosa przystało. Wyciągnął więc pokrowiec z szafy, rozpiął go i zaczął się ubierać w garnitur. Cóż zastanawiał się nawet jak Hoshi zareaguje na jego ubiór ale pamiętając jak reagowały na niego kobiety na jakichś galach muzycznych stwierdził, że Japończykowi też może się on spodobać. Oczywiście oprócz eleganckiego stroju zamiast paska od spodni przeplótł sobie przez szlufki bicz, by mieć się czym bronić, a na stopy założył wypastowane wysokie buty przypominające wojskowe taktyki wiązane i usztywniane trzema klamrami, Jeszcze raz przejrzał się w lustrze i stwierdził, że nie powinien nikogo urazić po czym wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Owszem zawczasu wziął też z pokoju prezent dla młodej pary, którym były dwie butelki włoskiego wina jedno z nich było białe, a drugie czerwone. Miał nadzieję, że nowożeńcom przypadnie ono do gustu. Po czym przemierzył odległość dzielącą go od miejsca weseliska.
Gdy był już na miejscu nie wszedł do środka tylko poczekał na swojego partnera, aby razem mogli wejść na przyjęcie.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Wejście Wto 22 Gru 2020, 13:13

Reakcja Samuela na sugestię dotyczącą zdjęć była bardzo niejednoznaczna, czego Joanne się nie spodziewała. Miała nadzieję zobaczyć albo jakąś aprobatę, albo te charakterystyczne zmarszczki na jego czole, które pojawiały się, gdy musiał coś prężnie przemyśleć. Pocałunek skroń jednak podziałał ze skutkiem pozytywnym, ponieważ blondynka postanowiła pozostawić ten temat na później.
Córkę Heliosa rozpierała energia, a to za sprawą towarzysza, który posłusznie tu z nią przydreptał i wszystko wskazywało na to, że jest zadowolony. Joanne również była i nawet dłoń, która zacisnęła się na jej pośladku, nie była w stanie tego zmienić. Blondynka wydała z siebie dziwny, na szczęście cichy odgłos, zaskoczona tym gestem i natychmiast szturchnęła łokciem herosa w żebra. Choć prawdopodobnie, w innych okolicznościach zareagowałaby w przeciwny sposób.
Skinęła głową, odpowiadając twierdząco na jego odpowiedź. Przechyliła lekko głowę w bok i wpatrywała się w jego twarz. Cierpliwie czekała aż jego złote tęczówki wrócą na bardziej przyzwoite miejsce, jednak nie śmiała tego nawet komentować. Prawdę mówiąc bawiło to ją, ale w związku z tym, że otaczało ich tylu ludzi, próbowała zachować chociaż resztki samokontroli. Gdyby nie góra żarcia i oferowany alkohol, już dawno zniknęłaby z nim za jakąś kotarą, by później móc wrócić myślami na ziemię. Kiedy jego spojrzenie wróciło na jej oczy, powitała je wdzięcznym uśmiechem, po czym zaczęła zmierzać w kierunku wybranego stolika.
Kiedy usiedli już na swoich miejscach, Joanne przypomniała sobie o stylu w jakim zostało zorganizowane wesele. Z myślą o tym, musiała uzbroić się w odrobinę cierpliwości, czekając na moment, aż wreszcie wrzuci coś wartościowego do swojego pustego żołądka.
- Hm?- wydała z siebie, kiedy Samuel się znowu odezwał. Dopiero kiedy kontynuował, zarejestrowała o co mu chodzi. Dlatego skierowała swoje spojrzenie w kierunku pary młodej, analizując krótko ich dostojne kreacje i zadowolone miny.- A ja za romantyka, chyba, że to wszystko to wymysł Elisy.- stwierdziła. Dopiero po chwili zaczęła zastanawiać się nad tym co Samuel mógł mieć na myśli. Jako typowa kobitka nie mogła oprzeć się temu, by rozmyślać nad wszystkim co robił i mówił jej partner weselny. Chciała się w końcu przekonać o jego stosunku do ich relacji. Wszystko zapowiadało się jak najlepiej, jednak wystarczało jedno słowo, by wzbudzić w niej niepokój.- W jakim sensie optymistą?- spytała, choć na początku zamierzała tego nie robić. Jednak ciekawość wzięła górę i chciała, by rozwinął swoją myśl.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Wejście Wto 22 Gru 2020, 19:55

/Ubranie/

Hoshi osobiście był zaskoczony tym, że Ian zaproponował mu by poszli razem na ślub Państwa Nero. Co do tych dwóch osób Usami pewnie ich kojarzył. Zapewne, którąś opatrywał. Jednak przez sale zabiegową przewinęło się wiele osób, więc Japończyk po prostu mógł z zapomnieć jak wyglądają dokładnie. Jednak Hoshi za Chiny ludowe się do tego nie przyzna.
Wracając do tego pewnie i syn Hekate dostał zaproszenie, tylko gdzieś utonęło w papierach medycznych do wypełnienia.
Poza tym sam Usami pewnie by nie poszedł na taką uroczystość, bo jaka to zabawa bawić się samemu przez całą uroczystość? Na śluby oraz wesela przecież się przychodzi z drugą połówką nieprawdaż?
Akurat już brunet znalazł ją. W sumie jak Ian go zaproponował czy razem nie pójdą na tą uroczystość to Japończyk bez wahania się zgodził. Może z Core'm nie dawno byli w związku, ale... Hoshi nie wstydził się swojego chłopaka. A nawet był dumny, że ma tak wspanią osobę przy sobie jaką jest Ian.
Dobrze, że Usami mieszkał sam, bo za nim znalazł jakąkolwiek kreację mijały wieki. Gdy już znalazł swoją wymarzoną, ruszył wziąć długi, odstresowujący prysznic, następnie trochę podkreślił oczy czarną kreską. Przecież nie będzie robił konkurencji pannie młodej nie?
Zaraz przywdział aksamitną czarną koszulę, a na to czerwoną marynarką z czarnymi, jednakowymi wzorkami. Do tego czarne spodnie od garnituru i krótkie, trochę na obcasie buty tego samego koloru co reszta.
Miał nadzieję, że nie zrobi zbytniej furory z marynarką, ale najważniejsze dla niego było by podobał się Ian'owi, reszta zbytnio go nie obchodziła. Na koniec ułożył sobie jeszcze włosy. Schował zapas swój srebrny sztylet, który na rączce miał smoka, a z tego samego tworzywa bransoletkę zawsze miał przy sobie. Zmieniała się ona w bicz. Ostrożny zawsze przezorny. Nie wiadomo co tak może się wydarzyć. Prawie by zapomniał prezentów: panu młodemu kupił najlepszy koniak, a pannie młodej srebrną kolie z motywem kwiatowym. Zzapokowanymi darami ruszył do wskazanego miejsca. Hoshi z Core'm umówili się, że jeden na drugiego będą czekać. Tak się stało, ale to Ian już czekał na Japończyka.
- Cześć, mam nadzieję, że się nie spóźniłem i uroczystość jeszcze się nie zaczęła - odrzekł.
Po chwili Hoshi zlustrował swojego chłopaka od góry do dołu.
- Wyglądasz niesamowicie - pochwalił.
Usami nie myślał, że Ian tak dobrze wygląda w garniturze. Nawet nie śmiał zapytać skąd on mógł go wziął. Powiedzmy, że Azjata się domyślał.
- To ruszamy, jak zestresowany, że pierwszy raz pokazujemy się wszystkim jako para? - zapytał.
Hoshi chciał innym pytaniem ułagodzić by nie rozpoczął się temat tragedii jaką niedawno spotkała chłopaka Usamiego.
- Wypadało by jak najszybciej dać państwo młodemu prezentu zgadzasz się ze mną mój drogi? - zapytał.
Samuel Blade
Samuel Blade
Re: Wejście Wto 22 Gru 2020, 21:43

Blade nie był najlepszy w spełnianiu cudzych oczekiwań, szczególnie jeżeli chodziło o schematy zachowań, które sobą prezentował. Fakt, że nawet Joanne nie zawsze udawało się przewidzieć jego reakcję był tego najlepszym dowodem, a świadczyło to również i o tym, że mało kto go znał od podszewki. O ile ktoś w ogóle, ponieważ syn Tanatosa raczej nie dopuszczał ludzi zbyt blisko. Blondynka, którą otaczał tego wieczoru ramieniem zaczynała przekraczać tę niewidzialną granicę jako jedna z nielicznych i pierwsza od bardzo długiego czasu.
Jemu samemu obecność tylu herosów naokoło zdawała się nie przeszkadzać w okazywaniu córce Heliosa swoich dość bezpośrednich, może i nawet prymitywnych uczuć, dość szybko jednak wziął się w garść i doprowadził do jako takiego porządnego zachowania.
Kiedy już przy stoliku nawiązali rozmową do pary młodej, Samuel uśmiechnął się nikle na odpowiedź Joanne, wyobrażając sobie Giotto Nero przystrajającego kwiatami stoliki weselne i testującego smaki tortów. Patrząc na niego nie potrafił stwierdzić czy heros był typem fana czekolady czy też truskawkowego musu. Z zamyślenia wyrwało go dopiero pytanie Jo, w którym, jak się można było domyślić, nie wyczuł niczego podejrzanego, wykazując się swoim typowym brakiem tego... czegoś. Czegoś co na przykład pozwalało interpretować drugie dno kobiecych pytań.  
- Nieczęsto ktoś z nas bierze ślub jednego dnia, żeby później każdego następnego ryzykować życiem na misjach - odparł wzruszając lekko ramionami. - Dla mnie to objaw niepoprawnego optymizmu, każdy inny może to sobie nazywać miłością. Przy naszym stylu życia raczej nie ma się dużo czasu na zakładanie rodziny i myślenie w kategoriach, w których myślą zwykli śmiertelnicy. - Zerknął na Joanne, przez chwilę wahając się, jakby w końcu zrozumiał dlaczego blondynka tak dopytuje o jego zdanie. Złapał za nogę krzesła, a którym siedziała i przysunął je bliżej siebie razem z nią, tak że miał ją teraz tuż obok. Oparł zaraz wygodnie łokieć na jej oparciu i znów wbił spojrzenie w parę młodą. - To nie tak, że Giotto będzie mężem, który pracuje w korpo i co wieczór wraca do domu na kolację, a największym zmartwieniem Elisy będzie jego nowa seksowna asystentka. I może w kwestii uczuć nic to nie zmienia, jednak wydaje mi się, że ślub jest... Nie wiem, domeną domowego ogniska, spokoju i długiej wspólnej starości.
Ian Core
avatar
Re: Wejście Wto 22 Gru 2020, 23:19

Cóż Core nie zastanawiał się długo nad tym kogo powinien zaprosić. U niego było to bardzo proste. Hoshi był jedyna osobą w całym obozie przy, której serce Iana biło szybciej, a w brzuchu zaczynały latać przysłowiowe motylki. Na razie starał się odwlekać jak najdłużej myśl o tym jak wielki skandal mogą wywołać wśród obozowej braci gdy na weselu pojawią się jako para. Lecz Core miał na to jedną odpowiedź, która nie powinna nikogo dziwić. On nie wpieprzał się w niczyje życie więc nie chciał by ktokolwiek wpieprzał się w jego sprawy uczuciowe. Poza tym jeśli komuś się to nie podobało mógł zawsze nie patrzeć na to co wyprawiają inni. Jednak wiedział, że taka odpowiedź nie do każdego dojdzie. No ale to nie było jego zmartwieniem. Teraz zamierzał się cieszyć czasem spędzonym ze swoim partnerem i chłopakiem. Oczywiście herosowi cały czas było się trudno przyzwyczaić, że ma kogoś, z kim może się dzielić smutki i szczęście lecz coraz bardziej do niego to docierało.
Core swoimi strojem nie zamierzał się wyróżniać z tłumu aczkolwiek znając życie i tak będzie wyglądać inaczej niż wszyscy dookoła. Przecież nie tylko strojem odstawał od innych herosów ale i wyglądem. Na szczęście za długo nie musiał czekać i gdy tylko zobaczył znajomą sylwetkę Japończyka na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech. Tak, Usami naprawdę rozjaśniał jego świat i musiał się teraz do tego przyznać. Z daleka zmierzył Japończyka od góry do dołu i zaczął się zastanawiać czy on nie będzie przy nim wyglądał jak szara myszka. No ale co miał zrobić. Tak właśnie o sobie myślał a już szczególnie będąc w garniturze, w którym to ubiorze nie czuł się za dobrze.
- Nie, jesteś w samą porę. Sam w sumie dopiero przyszedłem i wiesz uroczystość odbyła się już dawno temu podobno. Teraz tylko ma być samo wesele. – powiedział Ian szepcząc Japończykowi ostatnie słowa do ucha. Wolał tak rozmawiać z Hoshim gdyż te słowa były skierowane tylko i wyłącznie do niego i nie chciał, by ktokolwiek inny go podsłuchiwał. Poza tym chciał zrobić coś jeszcze i pod pozorem przywitania musnął ustami policzek Usamiego. Teraz dopiero uważał, że jego powitanie dobiegło końca. Po czym chwycił swojego partnera za rękę i odezwał się już normalnie bez żadnej konspiracji.
- Ty również wyglądasz niesamowicie. Do twarzy ci w czerwieni i czerni. – powiedział spokojnie po czym lekko pociągnął Hishiego za sobą. Wolał się nie zastanawiać trzydzieści razy czy wejść czy też nie. Musiał to zrobić, a ujawnienie się teraz uważał za najlepsze wyjście.
- Wiesz jestem gorzej spięty niż na misji. Nie dlatego, że obawiam się tego co inni pomyślą, bo to już od dawna mnie nie obchodzi. Po prostu sądzę, że to najlepszy sposób aby pokazać wszystkim, że jesteśmy razem. – powiedział idąc razem z Japończykiem w stronę stolików. Owszem zastanawiał się czy nie powinni znaleźć Państwa młodych i ofiarować im podarunki ale tak naprawdę nie miał pojęcia gdzie ich szukać.
- Wiesz masz dobry pomysł tylko, że nie mam pojęcia gdy znajdziemy Młodą Parę. – stwierdził i przystanął aby się rozejrzeć dookoła.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Wejście Sro 23 Gru 2020, 19:45

Prawdę mówiąc, Joanne tym razem oczekiwała od Samuela tej prostej i szczerej odpowiedzi. Miała nadzieję na to, że odpowie jej zgodnie z własnymi przemyśleniami, bez żadnych podejrzeń. Tym co powiedział, w dużej mierze, podsumował to o czym sama często myślała. W ich świecie trzeba było być gotowym na straty, a takie zobowiązania to utrudniały. Ciężko zaakceptować śmierć osoby, z którą chciało się spędzić resztę życia. Jak pogodzić się z tym, że ta "reszta życia" okazała się taka krótka? Kiedy Samuel jej tłumaczył co miał na myśli, ona spoglądała na parę młodą, z nikłym uśmiechem na ustach, który w rzeczywistości i tak niewiele wyrażał.
- Myślę, że są świadomi tego, że następnego dnia może któregoś z nich zabraknąć.- stwierdziła i zerknęła na syna Tanatosa, kiedy przysnął ją bliżej siebie. W tym momencie uśmiechnęła się szerzej i przechyliła się lekko w bok, by oprzeć się o niego swym ramieniem.- Ale jeśli to ich uszczęśliwia chociaż na chwilę, nie jest to wcale takie głupie.- skończyła swoją myśl, patrząc znowu na Giotto i Elisę. Przez chwilę milczała i mogło się wydawać, że najzwyczajniej obserwowała co dzieje się w namiocie, ale prawda była taka, że w myślach wciąż wałkowała ten temat. W pewnym momencie znowu coś ją tchnęło to dyskutowania, ale tym razem obróciła się lekko na krześle, by spojrzeć na Samuela. Przejechała palcami po jego krawacie, który niedawno wiązała, a potem wyprostowała lekko zagięty róg kołnierzyka. Nie żeby była taka perfekcjonistyczna, ale w pewien sposób pomogło jej to pobierać myśli.
- Wolałbyś umrzeć będąc samotnym czy z myślą, że przeżyłeś swoje życie będąc choć przez chwilę szczęśliwym, mając kogoś bliskiego przy sobie?- spytała i uniosła swoje szaroniebieskie tęczówki znad koszuli Samuela, by spojrzeć w jego oczy.- Chyba, że to samotność jest czymś co cię uszczęśliwia..- sprostowała. Jej głos był spokojny, choć wskazywał na wrodzoną ciekawość blondynki. Oczywiście, że planowała wyzyskać z jego odpowiedzi coś pozytywnego dla siebie samej, ale o tym póki co nie wspominała. W tym momencie liczyła na jego niewinną niedomyślność z nadzieją na usłyszenie szczerej odpowiedzi.
Samuel Blade
Samuel Blade
Re: Wejście Sob 26 Gru 2020, 11:51

Samuel wodził dłonią po udzie Joanne, słuchając jej i starając się zrozumieć ten optymistyczny punkt widzenia. Chwila szczęścia w obliczu nieuchronnej śmierci- nawet dla niego brzmiało to jak najbardziej sensownie, jednak Blade nie do końca był w stanie utożsamić się z tym odczuciem. Zupełnie jakby wiedział, że istnieje takie uczucie ale nie znał jego smaku, albo to jego umysł nie potrafił go przemielić na tyle aby je w pełni zrozumieć.
Pytanie Joanne raczej nie wzbudziło jego podejrzeń, lecz nawet jeżeli, wykazując się przenikliwością ponad własne wyobrażenia, uznałby, że zadaje je z myślą o sobie, nie miałby wcale zamiaru udzielać z tego powodu mniej szczerej odpowiedzi. Nie widział powodu aby kłamać dla czyjegoś lepszego samopoczucia, co zresztą nie było dla Joanne już żadną niespodzianką. Ewidentnie jednak musiał się zastanowić zanim udzielił jej odpowiedzi, ponieważ nawet bez drugiego dna, pytanie było trudne. Szczególnie dla syna Tanatosa, którego piętą achillesową było formułowanie wypowiedzi na temat własnych uczuć. Kiedy w końcu się odezwał, mówił powoli, ważąc każde słowo - trochę jak dziesięciolatek recytujący alfabet.
- Myślę, że nikt nie chce umierać w samotności, chociaż to wyjątkowo egoistyczne podejście. Śmierć tak czy siak będzie obrzydliwa, śmierdząca i bolesna, bez względu czy umrzesz jako człowiek szczęśliwy, kochany czy jako samotny i zaniedbany. A bliskie osoby, o ile nie muszą patrzeć na to jak wydajesz ostatnie tchnienie, wykrwawiasz się na śmierć, dusisz we własnych... - urwał nagle, uznając, że Joanne nie musi widzieć oczami wyobraźni tego, co on ogląda co noc w swoich koszmarach sennych. Westchnął. - W każdym razie pozostają tutaj, osamotnieni i cierpiący. - Zmarszczył lekko czoło, dając sobie chwilę przerwy na pozbieranie nowej myśli. - Jeżeli to miałaby być tylko moja decyzja, wolałbym żeby nikt nie musiał mnie żałować czy... opłakiwać - mówiąc to skrzywił się lekko. Mogło to wyglądać jak objaw niechęci, jednak w rzeczywistości Samuel Blade po prostu nie czuł się kimś, kogo brak mógłby być w stanie wywołać czyjeś cierpienie. Przecież złych ludzi nie powinno się żałować. A on? Cóż, on zdecydowanie nie należał do tych najlepszych.
Spojrzał na Joanne, a jego złote tęczówki przemknęły po jej twarzy. Na jego ustach pojawił się cień uśmiechu, kiedy sięgnął dłonią aby odsunąć kosmyk włosów z jej policzka.
- Nie wszystko jednak zawsze jest pod moją kontrolą - mruknął po czym zmarszczył lekko czoło jakby coś do niego dotarło. - W teorii wszystko jest proste i oczywiste, w praktyce potrafię jedynie stwierdzić, że sam nie jestem w stanie sobie odmówić twojego towarzystwa, nawet jeżeli powinienem. I teraz pytanie - czy w większej mierze świadczy to o tym jak bardzo mi na tobie zależy, czy o tym że jestem cholernym egoistą? - Przyglądał się jej przez chwilę, jakby ją po prostu podziwiał. Jej wdzięk i to niesamowite piękno, które tak mocno kontrastowało z nim samym. Mimo tego co mówił, jego usta wykrzywiły się w lekkim łagodnym uśmiechu, który miał chyba zmyć wrażenie samokrytyki. Nie był krytyczny wobec siebie, nawet jakby nazwał siebie dupkiem i skończonym draniem, byłoby to w celu ustalenia faktów. Niezmiennych. Pustych. Faktów. Nie bywał samokrytyczny, bo samokrytyka sugerowałaby że mógłby spróbować to zmienić.
W końcu pokręcił głową, jakby powiedział za dużo i zbyt późno do niego to dotarło.
- Nie jestem dobrą osobą do udzielania takich odpowiedzi, Jo.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Wejście Nie 27 Gru 2020, 15:08

Trudno stwierdzić czy jej punkt widzenia był optymistyczny czy może najzwyczajniej naiwny. Bazując na jej dotychczasowych doświadczeniach, można śmiało dojść do wniosku, że gdy zaczynała myśleć o jakimś facecie, traciła zdrowy rozsądek. Nawet jeśli udawało jej się słusznie postąpić, zaraz znajdywała pretekst, by stwierdzić, że mogła zrobić inaczej. Dość łatwo ulegała swoim zachciankom, na ogół nie godząc się później z konsekwencjami. Dlatego być może ta potrzeba bycia blisko Blade'a, usuwała z jej toku myśleniowego rzeczy, które mogłyby stać na przeszkodzie, tylko po to, by blondynka mogła poczuć się lepiej.
Wsłuchiwała się uważnie w słowa Samuela, jak zwykle zdumiona tym jak wielu ich używał, gdy z nią rozmawiał. Jego szczerość była jedną z rzeczy, które ceniła u niego najbardziej, dlatego nie mogła być zła za to, że otwarcie wyrażał swoje myśli. Najgorsze w tym wszystkim było chyba to, że miał rację. Im dalej brnął w ten temat, tym mniej argumentów przychodziło do jej głowy, by się z nim choć trochę nie zgodzić. Chociaż istniała jedna rzecz, którą mogłaby zaprzeczyć, aczkolwiek nie chciała jej teraz wykorzystywać. Prawdopodobnie, gdyby rozmawiała z kimś kogo nie darzy takim szacunkiem jak Syna Tanatosa, tą jedną myśl wyciągnęłaby natychmiast z rękawa. Wiedziała jednak, że przywoływanie w tym momencie wspomnienia związanego z Sethem Royce'm nie byłoby właściwe. Poza tym, gdy słuchała Samuela, zaczęła odnosić wrażenie, że kwestia utraty kogoś bliskiego jest również dla niego bardzo osobista. Ściągnęła lekko brwi, posyłając Blade'owi zmartwione spojrzenie, jakby chciała mu w ten sposób zakomunikować, ze rozumie.
- Chyba już za późno na to.- mruknęła, wtrącając to krótkie zdanie, kiedy dotarło do niej, że na ten moment ona z pewnością by go żałowała. Posłała mu marny uśmieszek, przepełniony bezradnością.
Przymknęła na ułamek sekundy oczy, gdy dłoń Samuela odsuwała kosmyk jej blond włosów. Gdy je otworzyła, skierowała je prosto na jego twarz, którą rzeczywiście chciałaby widywać jak najdłużej się da. Uśmiechnęła się odrobinę weselej, co przełożyło się także na resztę jej twarzy. Czuła, że to co powiedział później miało docelowo załagodzić ich rozmowę, choć była ona bardziej smutna niż nerwowa.
- Wiem, przepraszam, że cię do niej w ogóle nakłoniłam.- odpowiedziała mu pospiesznie, kładąc swoją dłoń na jego. W końcu znała go nie od dziś, a mimo wszystko próbowała doszukać się czegokolwiek i naciskać, jakby zapomniała, że tu nie chodzi tylko o nią. I kto tu teraz był egoistą, hm?- To i tak do niczego nie prowadzi. Wolę już o tym nie myśleć, a zamiast tego po prostu posmakować życia, póki mogę.- dodała i ścisnęła lekko jego dłoń. Przechyliła się bliżej niego, by przykryć jego usta swoimi w niespiesznym i czułym pocałunku.
Samuel Blade
Samuel Blade
Re: Wejście Nie 27 Gru 2020, 20:15

Samuel tak naprawdę nie oczekiwał, że Joanne się z nim zgodzi. Przywykł do tego, że jest raczej starym zgredem, który ma problemy z dostrzeganiem pewnych aspektów życia, szczególnie tych pozytywnych i głębokich. Być może jednak nie docenił realistycznego podejścia do życia córki Heliosa, która zamiast go wyśmiać i oskarżyć o ponurość i brak optymizmu, zwyczajnie przyznała mu rację. Chyba, że zrobiła to żeby nie musieć dyskutować z jego ograniczonymi argumentami, za co też przecież nie mógłby jej winić.
Wyraz zrozumienia w jej oczach był jednak szczery. Zbyt szczery, zbyt wyrozumiały, zupełnie jakby przeżyła sama dokładnie to o czym mówił.
Ah tak, fakt, syn Lokiego. Byłby zapomniał.
Nie umknęło mu stwierdzenie, że mogłoby być już za późno na to, żeby nikomu na nim nie zależało, jednak puścił to mimo uszu. W obecnej, miłej atmosferze zabawy i wesela, wolał nie drążyć tematu zainteresowania i zaangażowania w relacje ze swoją osobą, których nikomu nie życzył. Co znowusz sprowadzało się do tego, że za bardzo zależało mu na własnych korzyściach kiedy tak lgnął do Joanne i spędzał z nią coraz więcej czasu w coraz bliższych stosunkach.
Idioto, gdybyś był mądrzejszy, oszczędził byś jej tego.
No niestety nie był mądrzejszy.
- Nie rób tego - odpowiedział od razu na jej przeprosiny, marszcząc czoło w wyrazie czegoś, co było niechęcią pomieszaną z troską i cieniem prośby w złotych tęczówkach. - Nie przepraszaj za moje... ograniczenia - ostatnie słowo wypowiedział niemalże z obrzydzeniem. Zaraz jednak westchnął, a jego twarz przybrała łagodniejszy wyraz, kiedy blondynka oznajmiła, że chce smakować życia. Uśmiechnął się delikatnie żeby zaraz potem mruknąć z aprobatą w jej usta i odwzajemnić jej czuły pocałunek. Jej usta były miekkie i tak przyjemne, że przedłużał tę pieszczotę ile mógł. Na koniec złapał ją za podbródek i gdy już się odsunęła przytrzymał go i uniósł nieco do góry, zmuszając ją poniekąd do tego aby znów spojrzała mu w oczy.
- Wiesz, że możesz zadać mi każde pytanie? I to już mój problem czy będę w stanie udzielić na nie odpowiedzi. - Uniósł lekko brwi z cwanym uśmiechem na twarzy, który sugerował, że zgodnie z jej wolą, mogli zostawić za sobą tę rozmowę o życiu, śmierci i uczuciach. Przesunął palcami z jej podbródka po szyi i na jej odsłonięte ramię.
- Bogowie przysięgam, że będę chory jeżeli nie zerwę dzisiaj z ciebie tej ślicznej przeklętej sukienki - mruknął cicho z westchnięciem, a jego głodne oczy znów przebiegły po jej ciele, żeby na sam koniec wylądować na parze jasnych oczu. Widać było że chciał ją nieco rozweselić po tej niefortunnej rozmowie, odwrócić jej uwagę i skupić ją na tym co było tu i teraz. W końcu muzyka grała w najlepsze, a i przecież ci cholerni barmani powinni się zaraz pojawić z jedzeniem. Czy tam z tortem, w każdym razie im szybciej ruszą swoje dupska tym on szybciej będzie mógł wziąć się za to co umie najlepiej. Nie licząc walki... I ostatnimi czasy dobierania się do Joanne.
Mianowicie do picia alkoholu.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Wejście Nie 27 Gru 2020, 21:27

W ich stosunkach najłatwiej było jednak nie myśleć o tym, co będzie później. Najlepiej im szło, kiedy ignorowali cały świat i rzeczywistość, korzystając z tego co mają tu i teraz. Jo w końcu zrozumiała, że nie ma sensu rozwodzić się nad przyszłością, która w życiu każdego herosa była tak niepewna. Być może zaczęło się to od lekkiej rezygnacji z powodu tej smutnej rozmowy, ale skończyło się na zupełnym zrozumienia. Sama nie potrafiła sobie odpuścić tej przyjemności jaką był Samuel Blade. Choć zgodziła się z tym co powiedział, była równie samolubna, dalej ciągnąc to co ich połączyło, odcinając swoje myśli od nieuchronnej i obrzydliwej śmierci.
Zmarszczyła lekko czoło, ewidentnie nie rozumiejąc tej odmowy na przeprosiny. Wypuściła powietrze nosem i odnalazła znowu jego złote spojrzenie. Położyła dłoń na jego policzku, jakby w ten sposób chciała zetrzeć ten wyraz, który pojawił się na jego twarzy.
- Nie Sam, ja przepraszam za moje własne.- odparła i posłała mu nikły uśmiech. Powinna być bardziej wyrozumiała i zrozumieć, że nie powinna naciskać. To on posilił się na to, by jak zwykle spróbować odpowiedzieć na pytanie, którym ona nagle postanowiła go obarczyć. W tym momencie to ona ograniczyła się do własnej potrzeby i zachcianki. Czuła lekkie zdenerwowanie, a może jakiś wewnętrzny żal, bo odniosła wrażenie, że może się stać źródłem jego kompleksów. Stawiając mu jakieś dziwne wymagania, sprawiała, że doprawiał sobie tylko rogów, kiedy jej się zdawało, że staje się coraz lepszy w jej oczach. Uwielbiała go za to jaki był. Nie pomimo wad, ale właśnie dzięki nim. Sama była nimi zapchana, dlatego cieszyła się, gdy wyrażał szczerze swoje myśli i nie ukrywał przed nią nawet tych czarnych scenariuszy, zamiast zaśmiecać jej umysł zdradliwymi słodkościami.
Pocałunek prawdopodobnie był najlepszym sposobem na ucieczkę od wszelkich zmartwień. Blondynka długo nie chciała odkleić się od ust Samuela, ciesząc się tym jak odwzajemnia ten gest.
- A ty nie musisz mi na każde odpowiadać.- odparła na jego słowa i uśmiechnęła się. Spodziewała się, że w najbliższej przyszłości zapomni o swojej pokorze i znów zaskoczy go jakimś trudnym tematem, choć intencje miała szczere. Brzmiało to jak podejrzanie dojrzała wymiana zdań między tym dwojgiem, bo jak dotąd nie mieli okazji w taki sposób porozmawiać. Rzeczywiście o wiele łatwiej było szaleć i nie myśleć o innych troskach.
- Dopilnuję, byś dotrzymał obietnicy.- oznajmiła, a jej głos był weselszy niż dotychczas. Z trudem się powstrzymywała, by nie zająć miejsca na jego kolanach tak, by jego silne ramiona mogły ją mocno objąć. Dlatego była coraz mniej cierpliwa, czekając na posiłek i alkohol, jakby czekała, aż nastąpi dalsza część wesela.- No i liczę na jakiś masaż w gratisie.- uśmiechnęła się szerzej, ewidentnie zadowolona ze swojego pomysłu i pamięci o zwinnych dłoniach syna Tanatosa.- Później odpłacę ci się pięknym za nadobne.- powiedziała, przesuwając powoli dłonią po udzie Samuela, które skrywało się pod obrusem. W końcu wyprostowała się jak gdyby nic i puściła oczko swojemu partnerowi.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Wejście Pon 28 Gru 2020, 18:23

Usami w życiu nie pomyślał by jego chłopak wyglądał na szarą myszkę. Może zbytnio ubiorem się nie wyróżniał, ale wystarczy, że swoją urodą. Hoshiemu ona bardzo się podobała. Ogólnie Azjata lubił wszystko orginalne i nie wstydził się tego. No może kiedyś, ale teraz... sam dużo się zmienił. Poza tym nikt nie będzie mówił jak ma się ubierać, a tym bardziej kogo kochać.
Miał nadzieję, że Ian myśli tak samo jak on.
Oczywiście Hoshi przywitał się z Core'm obdarzając go najpiękniejszym uśmiechem na który było go stać. Japończyk nie spodziewał się, że jego partner ucałuje go w policzek. Może to było nic takiego, ale Usamiemu zabiło serce mocniej. W ogóle to co czuł do Ian'a było magiczne. Azjata chciał by ta magia nigdy nie minęła między nimi.
Zanim się spostrzegł to już ruszyli byli w środku. Cały czas obaj panowie trzymali się za dłonie. Oczywiście Hoshi podziękował za komplement, ale czuł się trochę skrępowany. Nie codziennie jest się chwalonym za ubiór.
- Mam nadzieję, że lepiej nie będę wyglądać niż panna mloda - zażartował i cicho się zaśmiał.
Zamyślił się na chwilę.
- To może najpierw zajmijmy stolik, a potem zapewne wypatrzymy Państwa młodych. Masz rację to dobra okazja by pokazać wszystkim, że jesteśmy razem. Mam nadzieję, że nikt nie znajdzie się komu nasz związek będzie się nie podobał. Każdy ma prawo do miłości nawet my - wyjaśnił.
Następnie pociągnął swojego partnera do stolika. Wręczył mu kieliszek szampana, a potem wziął też go w ręce gdzie trzymał torebkę z prezentami dla państwa młodych.
- Mam nadzieję, że nie było jeszcze toastu - odrzekł.

Na sali nie ma jeszcze alkoholu. Proponuję przeczytać posta MG oraz czytać posty organizatorów, którzy nadają rytm wydarzeniom wokół.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Wejście Sob 02 Sty 2021, 16:33

Alaude był nieco zaskoczony tym, że na weselu nie było jeszcze alkoholu, gdyż dotąd wszystkie imprezy pękały w szwach od dostępności różnej maści trunków. Niemniej nie znał włoskich zwyczajów, dlatego też nie zamierzał się kłócić w tej kwestii, w końcu była to ich uroczystość i mieli zasrane prawo zorganizować to w taki sposób, jaki im się marzy. To, że jemu może się to mniej podobać niż dostęp do alkoholu od wejścia to było całe nic. Ponadto sam Laborde niespecjalnie jakoś gniewał się z tego powodu, bo przecież miał dużo lepsze rzeczy do roboty niż wyłącznie picie. Ot choćby rozmowa z Mią, która zanim w ogóle się zaczęła, najpierw została okraszona namiętnym pocałunkiem, zupełnie niepodobnym do tego, jak zachowują się z reguły przy wszystkich.
Podobało mu się pochlebstwo, którym go obdarowała i jako pewien siebie człowiek przyjął to spokojnie, niemniej cieszyło go bardzo to, że takie wydanie Francuza jej odpowiada. Sam przed sobą tego raczej nie przyzna, ale strój był pokierowany w ogromnej mierze tym, by przypadł do gustu córce Baldura. Z drugiej strony nie było raczej nic złego w tym, że chciał się podobać dziewczynie, która wpadła mu w oko. Skoro już to się udało, zdobył jeszcze więcej pewności siebie, której wcale mu nie brakowało. Oby nie zaczął się zaraz prężyć dumnie jak jakiś paw.
- Chodźmy do środka - zaproponował po tym krótkim wstępie i nie przejmując się ani zdaniem wszystkich wokół, ani też nie pytając o zgodę samej Mii, chwycił ją za rękę i wszedł do namiotu, rozglądając się wkoło. Nowożeńcy kończyli właśnie swój taniec, a im pozostało tylko znaleźć jakieś wolne miejsca, o które nie było już tak łatwo, jak kilkanaście minut wcześniej. Wypatrzył jednak dwa miejsca przy stoliku ze znanymi z widzenia herosami, którzy raczej nie są z tych przeszkadzających innym w rozmowach. Szybko więc pokierował swoje kroki w tamtym kierunku i gdy się już tam znaleźli, zajął miejsce po lewicy Gordon.
Mieli dobry timing, bo właśnie na stołach zaczęły pojawiać się małe talerzyki z ciastem oraz dla tych, którzy nie mieli ochoty na słodkości, te większe z porcjami obiadowymi. Dla wygody obozowiczów były stawiane kilka rodzajów potraw na każdym stoliku, dlatego można było sobie dowolnie komponować włoskie przysmaki, bo przecież na tę kuchnię wskazywała obecność ravioli czy różnej maści makaronów. Pizzy za to się nie spodziewał, a tu proszę... jednak i ona się znalazła. I to ta klasyczna.
- Nałożyć ci czegoś? - spytał z grzeczności, choć doskonale wiedział, że Mia może sobie z tym poradzić sama. Ona jednak póki co zajmowała się ciastem, więc mógł wykazać się jako dżentelmen, co aż takie podobne do niego nie było i nałożyć jej to, na co dziewczyna ma ochotę. I tak też poinstruowany zrobił, a później sam przeszedł do jedzenia ciasta, które dość szybko zniknęło z jego talerzyka. Miał więc dużo więcej czasu na zajęcie się daniami głównymi, które były na tyle zachęcające, że wziął po trochu wszystkiego: dwa rodzaje ravioli, makaron bolognese, makaron carbonara i pizza.
- Niezłe - rzucił mając jeszcze w ustach trochę przegryzionej masy, bo przecież Alaude nie był najkulturalniejszym obozowiczem, co trochę kłóciło się z jego francuskimi korzeniami.
W końcu jednak przełknął wszystko i zapił to kawą, na którą miał ochotę od rana, ale jakoś nie zdążył jej sobie przygotować.
- Twój brat tu jest? - spytał z ciekawości, nie przejmując się w ogóle tym, że Donny może krążyć gdzieś po namiocie i rzucać im niemiłe spojrzenia. Prawdę powiedziawszy, to bardzo możliwe, że jeśli tu jest i będzie się na nich gapić, to Laborde zrobi jakiś mały performance i na ten przykład bardzo czule pocałuje Mię, byleby tylko zrobić na złość jej bratu, który w ostatnim czasie bardzo im we wszystkim przeszkadzał na różne sposoby.
Upił łyk kawy i uśmiechnął się lekko w stronę Mii.
- Zamierzasz kiedyś wyjść za mąż? - znów ciekawość dała o sobie znać, a Alaude rzadko kiedy hamował się w czymkolwiek. Zwłaszcza kiedy już tak się na nią otworzył i nie musiał udawać beznamiętnego bodyguarda.
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Wejście Sob 02 Sty 2021, 19:27

Skinęła tylko głową, gdy zaproponował, by wejść do środka. Nieco ją zdziwiło to splecenie palców, jednak nie było to coś, co jej się nie podobało czy przeszkadzało. To byłoby dopiero dziwne, gdyby pocałunki jej odpowiadały, a chwycenie za dłoń już nie. Dała się prowadzić między stolikami do wypatrzonych przez niego miejsc, by w końcu zająć jedno z dwóch wolnych. Posłała lekki uśmiech całej reszcie przy stole i skupiła na nowo na swoim towarzyszu.
Zerknęła w kierunku parkietu, gdzie co prawda już młodej pary nie było, ale za to dało się dopatrzeć jeszcze ogólnego wyglądu tortu, który w małych porcjach leżał przed nimi. Zarówno z zewnątrz, jak z wewnątrz wyglądał apetycznie, więc chwilowo szatynka nie zainteresowana była propozycjami obiadowymi, a właśnie tym deserem.
Wzięła do ust mały kawałek i zerknęła na Alaude, który zadał jej pytanie. Najpierw skinęła mu głową, a gdy połknęła to, co miała w ustach, odpowiedziała rozglądając się po propozycjach. Wszystko jednak wyglądało tak apetycznie, że większej różnicy to jej nie robiło.
- Jakiś makaron - odpowiedziała niezbyt precyzyjnie, ale chociaż trochę go naprowadziła. Laborde jednak znał ją na tyle, by wiedzieć, że skoro wskazuje że jest jej to obojętne, to nie będzie strzelać fochów niezależnie od wersji, którą dla niej wybierze. Ona sama wróciła do tortu, który był naprawdę wyśmienity. Co prawda nie miałaby nic przeciwko, by był odrobinę słodszy, ale przypuszczała, że ta wersja przypadnie znacznej większości aniżeli typowo tortowo-słodka.
- Zdecydowanie - skomentowała krótko kończąc swój kawałek ciasta. Gordon też zdecydowała się na kawę, dosładzając ją i wlewając sporą ilość mleczka.
- Pewnie tak, on nie odpuści sobie okazji do wyrwania laski - wzruszyła ramionami i dopiero po chwili coś zrozumiała i spojrzała na niego z nieco większymi oczami. - O to się rozchodzi, on mierzy wszystkich swoją miarą - zaproponowała wyjaśnienie dziwnego zachowania Donny'ego, które przecież jakiś sens miało. Nawet nie taki mały, prawda?
Sama również najpierw upiła kawy, a dopiero potem chwyciła za sztućce, by zabrać się za obiad. Miała już unosić widelec do ust, ale pytanie Francuza ją zaskoczyło, co z pewnością było widoczne na jej twarzy. Odłożyła widelec i skupiła na nim swoje spojrzenie.
- Nie wydaje mi się, nie widzę w tym sensu przy funkcjonowaniu obozu - przyznała szczerze, choć nie krytykowała tych, którzy chcieli zalegalizować swój związek. Czy go zaskoczy? Nie wiedziała. - A ty? - odbiła piłeczkę zaciekawiona tym, że takie pytanie jej zadał. Wiadomo, że okoliczności temu sprzyjały, ale kto go tam wie? Czekając na odpowiedź w końcu spróbowała pysznej porcji makaronu.


Ostatnio zmieniony przez Mia Gordon dnia Nie 10 Sty 2021, 23:49, w całości zmieniany 1 raz
Samuel Blade
Samuel Blade
Re: Wejście Nie 03 Sty 2021, 12:45

Dłoń Joanne na jego policzku skutecznie zabiła w nim chęć do tego aby sprzeczać się z nią odnośnie kwestii ideologicznych, kto tutaj powinien być uznawany za winnego charakteru tej rozmowy. Swoje wiedział, ale pierwsza wesoła impreza od czasów ataku na obóz to nie miejsce żeby wytykać cudze omyłki, dlatego tylko pokręcił głową z cieniem uśmiechu i pozwolił aby pocałunek puścił wszystko w niepamięć.
Drapieżny uśmiech dosięgnął jego złotych tęczówek, kiedy córka Heliosa jednoznacznie dawała mu do zrozumienia co będą robić tego wieczoru, gdy tylko najedzą się i napiją do oporu. To był trudny sprawdzian dla jego cierpliwości, jednak czuł, niemalże tak wyraźnie jak dotyk Joanne, że będzie wart tego co nastąpi później.
- Umowa stoi - mruknął jej do ucha żeby chwilę później pocałować ją w zagłębienie szyi tuż pod nim. Zrobi jej taki masaż, że będzie go błagała żeby nigdy nie kończył...
Na szczęście w tej samej chwili muzyka ustąpiła DJ'owi, a na parkiet wjechało kilka tortów weselnych, a zaraz za nimi ciepłe napoje, dlatego Blade skorzystał z okazji odwrócenia swojej uwagi od tego okrutnego oczekiwania.
- Herbaty? - spytał niewinnie, żeby zaraz potem wstać i pójść po kawałek tortu dla siebie i swojej partnerki. Po chwili wrócił również z gorącymi napojami, sobie niosąc mocną czarną kawę, a Joanne adekwatnie to co sobie zażyczyła. Na szczęście nie musieli długo czekać aż pojawiły się również ciepłe i bardziej wytrawne posiłki, które Samuel powitał z cieniem entuzjazmu na twarzy. Wkrótce za jego sprawą na ich stoliku pojawiły się porcje wszystkiego co tylko można było znaleźć.
- Smacznego - rzucił, nabijając ravioli na widelec z uśmiechem. - Jeszcze tylko niech dadzą alkohol i możesz ze mną robić co chcesz.
Te słowa mogły dotyczyć jej późniejszych planów, ale równie dobrze i ewentualnych tańców czy zdjęć. Syn Tanatosa zdawał się mieć naprawdę dobry humor. Z drugiej strony nie można się mu dziwić, patrząc na to jakie zakończenie miał w perspektywie ten wieczór.
Ian Core
avatar
Re: Wejście Wto 05 Sty 2021, 00:37

Ian w życiu by nie pomyślał, że Hoshi wygląda źle czy też niestosownie. To on raczej zaliczał wpadki wizerunkowe więc nie zamierzał się przejmować tym co inni powiedzą o jego wyglądzie. Poza tym był pewny, że jego ukochany olśni wszystkich swoją oryginalnością i urodą. Tak Core uważał, że Japończyk jest cholernie przystojny i chciał się cieszyć tym, że Usami wybrał właśnie jego. To było dla mężczyzny duże wyróżnienie. Poza tym ten dzień mieli spędzić na zabawia a nie na zadręczaniu się tym czy ktoś od kogoś wygląda lepiej.
- Hoshi ja uważam, że wyglądasz lepiej niż sto panien młodych razem wziętych więc dla mnie osobiście na pewno ją przyćmisz. Ale myślę, że pozostali nie będą tak uważać więc możesz być spokojny. W razie czego obronię cię przed Elisą. – powiedział i lekko się uśmiechnął idąc z Japończykiem w stronę stolików. Szukał wzrokiem takiego, który był w miarę pusty i nie było przy nim za wiele osób. Wreszcie znalazł to czego szukał i pociągnął Usamiego w tamtą stronę. Cóż prawda była taka, że chciał mieć syna Hekate choć trochę dla siebie zanim obaj rzucą się w wir zabawy. Poza tym musiał też się upewnić, że nie wywołali za wielkiego skandalu przychodząc na wesele jako para. Owszem zawsze mógł skłamać ale tym razem nie chciał. Był pewny swojej miłości i chciał, by cały świat się o tym dowiedział. Poza tym nie zamierzał się kryć z niczym. I nie zamierzał bać się tego, kto próbował ich rozdzielić. O co to, to nie.
- Ten chyba będzie dobry. –powiedział podchodząc do jednego ze stolików i odsuwając krzesło przed swoim chłopakiem. Po czym zwinnym ruchem przeszedł do swojego siedziska. – No teraz możemy na spokojnie poszukać państwa młodych i wręczyć im prezenty. – stwierdził siadając przy stoliku i lustrując salę spokojnym lecz uważnym spojrzeniem. Nie wydawało mu się by cokolwiek przeoczyli ale mógł się mylić. Poza tym nie wiedział czy alkohol na takiej imprezie to dobry pomysł. W końcu pamiętał jeszcze wizytę syna Tartarosa i nie chciał powtórki z rozrywki. Teraz chciał się bawić.
- Co do toastu to chyba go jeszcze nie przegapiliśmy. Ale nie mam pewności. – powiedział patrząc na Japończyka po czym wrócił do szukania Państwa młodych.

z/t x2 proszę pisz na parkiecie albo przy stolikach. Liczę na kreatywność.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Wejście Wto 05 Sty 2021, 16:09

To prawda, nie było sensu w debatowaniu w sprawie tego kto źle ugryzł ten temat ani też o tym kto tu jest większym egoistą. Prawda była taka, że każdy nim był, kiedy postanawiał się zbliżyć do innej osoby. Jednocześnie było się naiwniakiem, który nie dopuszczał do siebie myśli o potencjalnej stracie i bólu z nią związanym. Dlatego też zakończenie tej rozmowy było najlepszą alternatywą dla kontynuowania tego wieczoru. Jeszcze włączy się nie ten bezpiecznik co trzeba i upiją się na smutno, co będzie skutkowało kiepskim wieczorem. O wiele lepiej było choć na moment zapomnieć o takich kwestiach i wyciągnąć z tego dnia jak najwięcej dobrego.
Umowę skwitowała szerokim i pogodnym uśmiechem, nie mogąc się już doczekać końca tej imprezy, choć z atrakcji, które będą im za chwilę towarzyszyć również nie zamierzała rezygnować. Nie musieli już dłużej czekać aż wreszcie pojawiły się torty oraz ciepłe napoje. To był znak, że impreza zaczyna się stopniowo rozkręcać, choć wprawdzie na tańce musiała jeszcze poczekać. Prawdę mówiąc, nie umiała sobie wyobrazić jak będzie wyglądać jej bujanie się po parkiecie razem z Samuelem.
- Bez cukru.- odpowiedziała prostując się na krześle, ponieważ jej towarzysz opuszczał na chwilę stolik. Syn Tanatosa zwinnie uporał się z dostarczeniem blondynce tego na co aktualnie miała ochotę. Tort szybko zniknął z ich talerzyków, ale na szczęście Joanne miała jeszcze sporo miejsca, żeby zmieścić jeszcze jakiś ciepły posiłek.
- Wzajemnie.- odpowiedziała, a jej wzrok już był utkwiony w talerzu, na którym czekało na nią ciepłe tagliatelle z jakimś sosem, którego nazwać już nie umiała.- Uważaj co mówisz Blade, bo lubię brać takie obietnice sobie do serca.- odparła półżartem, posyłając mu łobuzerski uśmieszek. Potem zakręciła widelcem w talerzu i wcisnęła sobie makaron do ust. Zaletą takiego przebiegu wesela było to, że blondynka mogła zapełnić sobie żołądek zanim zacznie wlewać w siebie alkohol.- Chcesz spróbować?- spytała, podsuwając mu swój talerz. Niespecjalnie przejmowała się manierami przy stole zwłaszcza, że w takim geście nie było niczego złego.
Lucifer Černý
Lucifer Černý
Re: Wejście Sro 06 Sty 2021, 00:45

Lucifer długo wahał się czy pojawić się na weselu.
Nie dlatego, że nie chciał się zabawić, ot sama impreza otwierała przed nim multum ciekawych możliwości... poza nią. Normalnie by przemalować mieszkanie Corvusa na różowo, ryzykowałby srogo nie wiedząc, czy nadszyszkownik obozowy go odkryje w czasie tej wesołej czynności. Dziś? Gdy była spora szansa na to, ze będzie długo bawił się na weselu... A przecież nie był jedynym, któremu można było zrobić podobny numer.
Ale to był ważny wieczór dla Elisy i Giotta, a Lucy ich nawet lubił, każdy gość na ich tak ważnym, życiowym wydarzeniu był zapewne radością, że chce celebrować z nimi to przypieczętowanie związku

Syn Lokiego zjawił się bardzo późno, bo długo bił się sam ze sobą (rzecz jasna w przenośni) nad wałkami i kubłami farby.
Ale się zjawił.

Wślizgnął się raczej niż wszedł nie celując w motywy z "czerwonego dywanu", gdzie przybywający goście chcą być zauważeni. Tym bardziej, że nie wdział jakiejś sensownej kreacji, bo ubrany był w swoje zwykłe ciuchy co wyróżniało go spośród odszpuncowanych od góry do dołu gości.
Sponsored content
Re: Wejście

Wejście
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Strefa Gracza :: Inne :: Retrospekcje :: Wesele Elisy i Giotto Nero-
Skocz do: