Wejście - Page 2 DpyVgeN
Wejście - Page 2 FhMiHSP


 

Wejście

Idź do strony : Previous  1, 2
Samuel Blade
Samuel Blade
Re: Wejście Sob 09 Sty 2021, 12:45

Zgodnie z życzeniem Joanne dostała herbatę z cukrem, a zaraz potem wraz z Blade'em zabrali się do jedzenia tortu. Kiedy piętnaście minut później ich talerzyki deserowe były puste, a stół stał zastawiony wszelkim włoskim dobrem, Samuelowi przemknęło tylko przez myśl, że mógł sobie podarować ciasto na rzecz pozostawienia nieco miejsca w żołądku. Z drugiej strony potrafił zjadać takie ilości jedzenia, że nawet to bujne menu mogło nie stanowić dla niego zadania nie do wykonania.
Łobuzerski uśmiech na kształtnych ustach Joanne sprawił, że na chwilę zapomniał o jedzeniu i uniósł brwi z uśmiechem pełnym niezachwianej pewności siebie.
- Utrzymuję obietnicę - odparł z błyskiem w oku po czym wydął wargi jakby się nad czymś jeszcze zastanawiał i pomachał ravioli nabitym na widelec. - Może nie obiecuję, że zawsze ci w tym pomogę.... - wsadził pierożka do ust, wyobrażając sobie jak Jo próbuje go do czegoś nakłonić siłą i uśmiechnął się delikatnie. - Mmm... wyśmienite.
Spojrzał na jej tagiatelle, które tak chętnie mu zaproponowała. Cóż, Blade nie słynął z dobrych manier więc nawet przez myśl mu nie przeszło, że jedzenie z cudzego talerza może być niestosowne. Sięgnął swoim widelcem po makaron i nawinął kilka wstążek wraz z sosem po czym wsunął do ust. Mruknął z aprobatą po czym podsunął Joanne swój widelec z ravioli w zamian.
Samuel gdy akurat nie podziwiał swojej towarzyszki, odnalazł całkiem sporą rozrywkę w obserwowaniu pary młodej, która musiała się mierzyć z entuzjastami niewyczucia czasu i podawania prezentów do obiadu. Nie żeby uważał to za niestosowne, jednak rozumiał w pełni ideę chęci zjedzenia posiłku w spokoju, dlatego z rozbawieniem obserwował pana młodego, który wyglądał jakby miał ochotę zamordować natrętów. Niestety Eli go przed tym powstrzymała, Samuel jednak pomyślał z nadzieją, że Gio będzie miał zapewne jeszcze kilka okazji do mordu tej nocy i przy odrobinie szczęścia może akurat przy którejś z nich nie będzie jego pięknej żony obok.
Nie bywał na zbyt wielu weselach, jednak to zdecydowanie zapowiadało się na jedno z najciekawszych. Tym bardziej był tego pewien kiedy spoglądał na siedzącą obok blondynkę, która wyglądała tak seksownie, że to aż bolało.
- Czego się napijesz? - spytał wskazując na otwarty już bar. Sam miał ochotę na whisky z lodem, wiedział jednak, że wybór alkoholi będzie tutaj naprawdę szeroki, więc Jo miała w czym wybierać.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Wejście Sob 09 Sty 2021, 23:20

Zgodnie z poleceniem Mii, zaczął nakładać jej makaron. Wybrał wersję bolognese, ponieważ dziewczyna nie miała żadnych preferencji, a to oznaczało, że trzeba podjąć wybór za nią, bo ona dłużej się będzie zastanawiać, niż w ogóle jeść ten posiłek. Mieli więc nieco więcej czasu na przyjrzenie się całej sytuacji, zlustrowaniu gości, obserwacji nowożeńców, którzy mieli jakiś problem z nachalnymi gośćmi czy w końcu na samych sobie. Bardzo go cieszyło to, że wybrali się na te wesele razem, choć poza tymi czułościami raczej tego nie pokazywał. Przynajmniej nie było to wypisane na jego gębie.
Pokręcił tylko głową, zgadzając się w sumie z Gordon. Donny był kobieciarzem i było to trochę śmieszne, że ostatnio mocno robił na złość Alaude, rozpuszczając kolejne plotki o nim, które najpewniej miały zniechęcić Mię do jego osoby, ale akurat starszy brat Gordon musiał liczyć się z tym, że wiele osób nie brało tego na poważnie. Prawdę powiedziawszy, Donny recenzował jakby samego siebie, co z kolei wywoływało lawinę innych podejrzeń i było to dość zabawne. Koniec końców, z ich dwojga to właśnie syn Baldura powinien raczej unikać takich imprez, by nie robić sobie negatywnego PR.
Skinął głową, rozumiejąc jej tok myślenia, choć sam Alaude miał zupełnie inne podejście do tej kwestii. Trudno było posądzać go o romantyzm, ale o pragmatyzm już bardziej, a bycie z kimś w zalegalizowanym związku było dużo praktyczniejsze niż życie bez tego. Ot chociażby dlatego, że można było wtedy starać się z powodzeniem o większe mieszkanie w obozie, co w przypadku nieoficjalnych związków, nawet długoletnich, było to o wiele trudniejsze.
Pomasował się chwilę po policzku, bo nigdy nie zastanawiał się poważnie nad tą kwestią.
- Ja za mąż na pewno nie wyjdę - odparł nieco kpiąco, bo pytanie stricte dotyczyło zamążpójścia a nie ożenku. Nie chcąc jednak drażnić jej jakoś stosunkowo mocno, Laborde postanowił od razu doprecyzować wypowiedź. - Ale jakby się znalazła odpowiednia kandydatka na żonę, to czemu miałbym być przeciw? Obóz jakoś funkcjonuje, a takie małżeństwo byłoby chociaż odrobiną normalności w tym pierdolniku - chyba to było najlepsze tłumaczenie jego toku myślenia. Czy przekona tym córkę Baldura do instytucji małżeństwa? Pewnie nie, ale przecież nie o to w tym chodziło. To była tylko nic nieznacząca wymiana opinii.
W międzyczasie Francuz nałożył sobie jeszcze kilka rzeczy i jadł, popijając od czasu do czasu wodą. Zdecydowanie brakowało im przy stole alkoholu, albo chociaż jakiegoś słodkiego napoju, który byłby dobrą alternatywą dla kawy czy herbaty.
- Ty idziesz po alkohol, czy ja mam iść? - zasugerował ją w pierwszej kolejności głównie dlatego, że jej dużo łatwiej było wyjść i nawet jeśli by się przeciskała między herosami czy stolikami, na pewno by się zmieściła i tym samym miałaby krótszą drogę do pokonania w porównaniu do niego. Ostatecznie jednak jeśli dziewczyna nie chciałaby tego zrobić, to dla niego nie będzie to problemem.
- Chyba, że w ogóle nie chcesz pić - dopuścił również taką możliwość, choć po ostatnich tygodniach spędzonych razem, syn Magniego nie wątpił w to, że Mia lubi czasem wypić i potrafi to robić.
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Wejście Pon 11 Sty 2021, 00:15

Gordon prawdę powiedziawszy traktowała chyba tylko Donny'ego jak brata przez to, że jak przybyła do obozu, wziął ją pod swoje skrzydła i dość szybko pojawiła się ta "siostrzano-braterska" więź. Dorastała jednak i z czasem coraz mniej zgadzała się ze swoim przyrodnim bratem, dostrzegając coraz częściej, że nie jest on tak krystaliczny za jakiego go miała. A z tą całą ochroną jej to już w ogóle przegiął, więc wtedy ich relacja posypała się niemal do końca. Teraz jedynie syn Baldura dokańczał dzieła irytując ją z dnia na dzień coraz bardziej, wystawiając sobie wątpliwe przy tym świadectwo, a nie jej czy Alaude.
Czy szatynka była zaskoczona jego odpowiedzią? I tak i nie. Z jednej strony nie spodziewała się po nim romantyzmu, z drugiej był Francuzem, więc może coś miał tego stereotypowego podejścia we krwi i tylko nie było tego na co dzień widać? Może w innej rzeczywistości i okolicznościach, kto wie? Zanim jednak zareagowała jakoś na jego odpowiedź, najpierw wywróciła oczami słysząc o tym, że on za mąż nie wyjdzie. Jakby nie wiedział, co miała konkretnie na myśli.
- Rozumiem, choć się nie zgadzam - przyznała, bo przecież nikomu nie zabraniała innego podejścia do życia. Niech każdy żyje jak chce, ale ona własnego ślubu nie planowała. Nie w takim miejscu, nie w takiej rzeczywistości. Nie zamierzała jednak się wykłócać, że jej racja jest mojsza i tłumaczyć mu dlaczego myśli źle. Tutaj teoretycznie nie było błędnej odpowiedzi, bo to nie było równanie, tylko życie wielu różnych herosów. Niemniej ona nie miała problemu ze znalezieniem argumentu przeciw, gdyby ktoś chciał wiedzieć dlaczego konkretnie tak myśli.
Sama zajęła się jedzeniem popijając to wszystko kawą od czasu do czasu. Kończyła powoli jeść, gdy DJ zapowiedział otwarcie baru. Nie przejęła się tym zbytnio, dopóki nie odezwał się Laborde. Spojrzała na niego zastanawiając się chwilę.
- Ja mogę iść, tylko powiedz mi co chcesz - w końcu co to za problem? Czekając na odpowiedź skończyła swoją porcję obiadową i upiła nieco kawy. - Ja mogę się napić, byle nie upić - zaznaczyła z uśmiechem, bo tego drugiego stanu nie lubiła. I tu już nie chodziło o tego słynnego kaca - niektórzy lubili być głośni, mieć to szumienie w głowie, miękko czuć się na nogach czy niewyraźnie mówić - ona nie.
Otarła usta serwetką, po czym poszła do baru po wybrany alkohol. Kolejka w międzyczasie została ogarnięta, bo też nie rzucili się na bar od razu, jak co poniektórzy. Dlatego też Mia bardzo szybko wróciła z dwoma szklaneczkami, które najpierw postawiła, a dopiero potem usiadła. W końcu nie chciała rozlać.
- To za co pijemy? Oczywiście poza zdrowiem pary młodej - spojrzała na niego rozbawiona sięgając po swoją szklaneczkę.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Wejście Wto 12 Sty 2021, 16:09

Joanne posłała Samuelowi pogodny uśmiech, jednak nie skorzystała z kostek cukru, które leżały na małym talerzyku. Jej weselny partner sprawdzał się na medal, więc uznała, że mógł się przesłyszeć albo zapomnieć się gdzieś w drodze po herbatę. Tort okazał się się znakomity, ale właśnie takiej jakości przysmaków spodziewała się na tym weselu.
- Myślę, że jakoś sobie poradzę.- odparła, jakby przyjmowała to ukryte pod tekstem wyzwanie. Prawda była taka, że był to jedynie element ich przekomarzania się, bo oboje wiedzieli, że trudno jest im sobie odmawiać.- W ostateczności użyję mojego uroku osobistego, wyjmując go jak asa z rękawa.- dodała i zaśmiała się cicho. W rzeczywistości tak to właśnie między nimi działało. Gdyby próbowała użyć na nim siły, prawdopodobnie rezultat byłby całkiem marny, chyba, że jej naiwne próby jakoś by go urzekły.
Joanne wbiła swój widelec w mały pierożek, gdy tylko Samuel przysunął do niej bliżej swój talerz. Pokiwała głową jeszcze przeżuwając, wyrażając w ten sposób pełną aprobatę dla tej potrawy. Po przełknięciu wydała z siebie pomruk zadowolenia i wróciła do swojego talerza.
Jej ciekawskie spojrzenie co jakiś czas zatrzymywało się na parze młodej, wokół której zaczęło się coś dziać. Rozrywka dla widza zaczęła się w momencie, gdy zjawiła się tam parka herosów, która mimo prawdopodobnie dobrych chęci, przeszkodziła Młodym w posiłku. Joanne nie musiała słyszeć wymiany zdań pomiędzy zamieszanymi, by domyślać się o nieprzyjemności jaka szła za tamtą rozmową. Mimo to, kąciki jej ust drgnęły lekko ku górze, jakby ten widok wydawał jej się całkiem zabawny. Z drugiej strony, nie zazdrościła osobom, które postanowiły przeszkodzić Gio i Eli w jedzeniu. Od tamtego widowiska dosłownie na moment oderwał ją głos Samuela. Spojrzała na niego chwilowo wybita z rytmu, wydając z siebie ciche "hm?", aż wreszcie jej szare komórki ruszyły i przekazały tą informacje co trzeba.
- Whisky, oczywiście. Pójdę z tobą.- odpowiedziała i wstała ze swojego miejsca. Czuła, że również powinna rozprostować nogi zamiast ciągle wysługiwać się synem Tanatosa. Ten trunek wydawał jej się w tym momencie najlepszym wyborem, ponieważ po nim następnego ranka mogła się czuć stosunkowo dobrze, w porównaniu z późniejszym efektem jaki daje wódka. Inną zachętą było to, że jak dotąd w swoim towarzystwie zazwyczaj pijali właśnie whisky. Wydawało jej się to dobrym podtrzymaniem ich skromnej i krótkiej tradycji.
Kiedy czekali aż zostaną obsłużeni, jej wzrok znowu uciekł w stronę Eli i Gio. Pociągnęła delikatnie za rękaw marynarki Blade'a i skinęła głową w kierunku zamieszania, by również tam spojrzał. Cyrk zdawał się dopiero rozkręcać, ponieważ Panna Młoda postanowiła samodzielnie rozprawić się z śmiałkami, którzy odważyli się im przeszkodzić. Zaraz po tym do akcji wkroczył oczywiście Folk, który całą uwagę ściągnął na siebie. W pewnym momencie sytuacja przestała już tak bawić blondynkę, a zaczęło pojawiać się zażenowanie. Prawdopodobnie zwykle machnięcie ręką i odesłanie herosów, którzy podeszli do stolika szybciej załatwiłoby sprawę, a tymczasem oczy wielu uczestników imprezy skupiały się właśnie w tamtym miejscu i obserwowało sytuację.
- Co oni tam wyprawiają?- mruknęła bardziej do siebie niż do Samuela, zastanawiając się jak daleko posuną się półbogowie przy stoliku Pary Młodej. Jak na ironię, Folklore, który zdawał się przytykać pajacowi w niestosownym stroju, sam po chwili stworzył otoczkę wokół własnej osoby, jakby na weselu powstał jakiś konkurs na imprezowego błazna. W międzyczasie Samuel i Joanne otrzymali po szklaneczce whisky.
- W końcu, na trzeźwo nie da się tego oglądać.- powiedziała i uniosła swoją szklankę w geście niewerbalnego toastu, by wziąć pierwszego łyka.
Żeby tego było mało, na parkiecie pojawiły się nimfy i kilku satyrów, którzy zaczęli jakieś show. Joanne pokręciła głową i upiła jeszcze więcej whisky, jakby ten trunek miał zwiększyć jej tolerancje na obraz jaki miała przed sobą.
- Bogowie, czy ktoś da im w końcu skończyć posiłek?- westchnęła, kiedy Folklore przemawiał, z czego Joanne nie zrozumiała ani słowa. Najciekawszy moment tego wesela chyba dopiero się zbliżał, bo przyszła pora na reakcję Elisy i Giotto.
Samuel Blade
Samuel Blade
Re: Wejście Wto 19 Sty 2021, 19:53

Ciężko było winić Samuela za to, że nie do końca docierały do niego wszystkie słowa partnerki. Czy ona widziała się dzisiaj w lustrze? Każdy straciłby głowę.
W każdym razie syn Tanatosa nawet nie zauważył, że nie skorzystała z jego cukru, jakoś nie mógł skupić się na tym co znajdowało się poniżej jej dekoltu. Właściwie to aby utrzymać kontakt wzrokowy z blondynką musiał mocno się skupić, w końcu nie chciał wyjść na nachalnego prostaka. Nawet jeżeli momentami było to najbardziej właściwe określenie na jego zachowanie.
So far so good.
- Nie wiem, z którego rękawa - uniósł sugestywnie brew w tym kiepskim żarcie i zsunął na chwilę wzrok z jej twarzy. - Chociaż nie wątpię, że gdzieś tam kilka asów jeszcze masz...
To by było na tyle dobrego zachowania.
Uśmiechnął się z urokliwą drapieżnością, nie pozostawiając złudzeń, że każda z kart jakie przeciwko niemu wyciągnie, będzie bardzo mile widziana.
Ruszyli w stronę baru żeby właśnie tam stanąć w kolejce. Kiedy poczuł zaczepkę Joanne, jego złote tęczówki przesunęły się w stronę pary młodej i dziejącej się naokoło nich sceny. Z rozczarowaniem zauważył, że mimo całej tej błazenady, Nero wydawał się całkowicie niewytrącony z równowagi. Normalnie uznałby, że to przejaw jego wspaniałomyślności, że pozwala swojej żonie w ramach prezentu rozprawić się z intruzem, jednak jak się okazało, Elisa wcale nie miała zamiaru udusić Lucifera. A szkoda, bo gdyby to zrobiła Samuel z pewnością zacząłby być brawo i wątpił, że byłby jedyny.
Folk musiał znać Giotto na tyle dobrze żeby wiedzieć, że aby uratować życie syna Lokiego musi zwrócić uwagę wszystkich na siebie i rozkojarzyć przyjaciela. Godne podziwu. I oburzenia, bo Blade nie mógł mu wybaczyć popsucia rozrywki jaką byłoby oglądanie jak Gio układa na parkiecie ogromne serce z jelit Lucifera.
- A tak dobrze się zapowiadało... - mruknął sięgając po whisky i uśmiechając się niewinnie do Joanne żeby zaraz potem objąć ją w pasie. Również uniósł swoją szklankę i stuknął blondynkę. Znaczy jej szklankę. - Noc jeszcze młoda - odparł w ramach toastu, jakby tym samym miał nadzieję na jakieś nowe rozrywki, a jego szeroki uśmiech zdradzał to całkowicie. - A ja myślałem, że najciekawsze co mi przyjdzie dzisiaj oglądać to gra w gorące krzesła.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Wejście Sro 20 Sty 2021, 22:12

Bez względu na to, czy żart ten był kiepski, czy też nie, trafił w zupełności w poczucie humoru Joanne. Mimo to nie zaśmiała się od razu tylko westchnęła ciężko i pokręciła głową, zastanawiając się czy cokolwiek poza widokiem jej sukienki dotrze dzisiaj do Samuela. Z drugiej strony, wystroiła się między innymi po to, by zrobić na nim wrażenie, więc swój cel najwidoczniej osiągnęła. Wiedziała za to, że myśli jej partnera zawędrują o wiele dalej, kiedy owej sukienki już nie będzie miała na sobie, ale to wolała odłożyć na później. W każdym razie, zaraz po tym jak westchnęła, na jej usta wkradł się szeroki uśmiech i wreszcie była w stanie się zaśmiać.
- Cieszę się, że zdajesz sobie sprawę z ich istnienia, przynajmniej nie będziesz się zbyt długo opierał.- odpowiedziała i poruszyła sugestywnie brwią.
Zerknęła ukradkiem na twarz Samuela po tym jak zwróciła jego uwagę na zamieszanie przy stoliku dla Młodej Pary. W tym momencie zazdrościła mu tego zdystansowania do całej zaistniałej sytuacji, a raczej traktowania jej jako potencjalnej rozrywki. Joanne przez moment była tym wszystkim nawet rozbawiona, ale to uczucie zaczęło ustępować irytacji, kiedy zaczynało pajacować coraz więcej osób, robiąc z wesela istny cyrk.
- Nie sądziłam, że lubisz oglądać takie przedstawienia.- odparła, kiedy zauważyła jego rozczarowanie związane z tym, że nikt dostatecznie nie dostał jeszcze po łbie.- Przez wgląd na temperamenty Giotto, Elisy i większości gości weselnych, wydaje mi się, że nawet gra w gorące krzesełka mogłaby się zamienić w istne pole bitewne.- stwierdziła i zaśmiała się. Upiła kolejny łyk złotego trunku, nie zamierzając póki co oddalać się od blatu, ponieważ spodziewała się, że zaraz poproszą o następną kolejkę.- I nie ukrywam, że chętnie zobaczyłabym cię wtedy w akcji.- dodała półżartem. Dlaczego pół? Byłoby ciekawie oglądać Samuela Blade'a, kiedy skrada się przy krzesełkach jeszcze zanim rzekoma bitwa by się rozpoczęła. Dopiero podczas walki wyglądałby jak w swoim środowisku naturalnym.
Blondynka spojrzała na znikające whisky w jej szklance i dotarło do niej, że nie ma sensu tak co chwilę prosić o kolejną porcję ani tym bardziej biegać od stolika do baru, w tą i z powrotem. Zatem wykorzystała moment, w którym osoba obsługująca gości weselnych zwróciła na nią uwagę i poprosiła o całą butelkę whisky. Chwyciła ją dumnie w dłoń, a potem wsunęła rękę pod ramię syna Tanatosa, by mogli wrócić do stolika i tam dzielnie opróżniać szkło.
Samuel Blade
Samuel Blade
Re: Wejście Czw 21 Sty 2021, 18:18

Samuel uśmiechnął się drapieżnie na jej sugestywnie uniesioną brew, a w jego umyśle cichy głosik właśnie wyliczał mu powody, dla których powinien wynieść ją z tego wesela i zaciągnąć w końcu do łóżka. Nie pomagał fakt, że była niewzruszona jego zachowaniem, a wręcz jak widać uznawała je nawet za zabawne. Ciężko stwierdzić, którą strefę emocji trudniej było mu teraz opanować - tę pełną pożądania, czy tę w której na wierzch zaczynały wychodzić uczucia niemożliwe do zidentyfikowania przez syna Tanatosa. Tak się składało, że on sam z emocji potrafił rozróżnić trzy: tę pozytywną, tę negatywną i obojętność. W szczegóły nie lubił się zagłębiać. Tym bardziej w relacji z Joanne czuł się jakby ktoś postawił przed nim klocki lego, a instrukcja ich złożenia pozbawiona była obrazków i napisana w obcym języku. A on tak siedział nad tymi klockami i składał je totalnie na czuja.
Tak, to pasowało idealnie do tego jak się właśnie czuł i w gruncie rzeczy było to zadziwiająco przyjemne uczucie.
Przyglądając się jak Folklore zarządza wystawienie orkiestry, wzruszył ramionami na uwagę Joanne.
- Nie lubię przejmować się cudzymi cyrkami, wolę szukać w nich rozrywki niż powodów do oburzenia. - Spojrzał na blondynkę, dopiero teraz dostrzegając, że cała sytuacja nieco ją zdenerwowała. No tak, widział na filmach, że kobiety bardzo temperamentnie i poważnie podchodziły do kwestii ślubu i wesela, czy to swojego czy cudzego. Uśmiechnął się przelotnie na tę myśl, jednak zaraz potem znów skierował spojrzenie na Lucyfera i zmarszczył czoło. - Z drugiej strony Cerny przegiął pałę. Nawet ja ubrałem garnitur.
Poprawił nieco marynarkę na swoich szerokich ramionach i prychnął na słowa o grających krzesłach.
- Proszę cię, wszystkie zabawy weselne byłyby moje. Musiałbym tylko wytrzymać z tobą tutaj do północy, a nic nie wskazuje na to, że będę na tyle cierpliwy. - Uśmiechnął się z błyskiem w oku po czym pokiwał z uznaniem głową gdy zobaczył, że Joanne zdobyła całą butelkę.
- Piękna i sprytna... - mruknął pod nosem z podziwem, niespecjalnie starając się żeby Joanne to dosłyszała. Po drodze do stolika w pewnym momencie objął blondynkę w talii i ściągnął nieco w bok zbaczając z kierunku i zmieniając go w stronę wyjścia z namiotu, jednocześnie wyciągając sugestywnie paczkę papierosów z kieszeni. Zaraz przed wyjściem na chłodne październikowe powietrze, zupełnie bez zastanowienia, jakby to była najbardziej naturalna rzecz pod słońcem, ściągnął marynarkę i zarzucił Joanne na ramiona, żeby zaraz potem przyciągnąć ją do siebie i objąć ramieniem.
Wyszli na dwór, a on wolną ręką wsunął papierosa do ust i odpalił go. Powiódł wzrokiem po okolicy i po straży, która dzięki Juarezowi patrolowała podczas dzisiejszego wydarzenia cały obóz.
-  Corvus postarał się żeby tym razem nikt go nie zaskoczył - zauważył wypuszczając powoli dym z ust. Zaraz też uśmiechnął się pod nosem, chociaż nie był to wesoły uśmiech. - Może chociaż część gości otrzyma dzięki temu złudne poczucie bezpieczeństwa.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Wejście Sob 23 Sty 2021, 13:13

Właściwie to dobrze, że Samuel w tej chwili miał odmienny stosunek do powstałego zamieszania niż Joanne. Jego postawa pomagała jej ostudzić tą niepotrzebną irytację, za co mogła być mu wdzięczna. To jedynie utwierdzało ją w przekonaniu, że warto przebywać w towarzystwie syna Tanatosa, wbrew temu co prawdopodobnie sam o sobie myślał. Ponownie zwróciła uwagę na świetnie dopasowany garnitur Samuela i uśmiechnęła się pod nosem ewidentnie zadowolona tym widokiem.
- I wyglądasz w nim obłędnie.- przypomniała o tym jakże istotnym fakcie, na który już wcześniej niepowstrzymanie zwróciła uwagę.- A co do Cernego, najzwyczajniej nie jest wart tak sporej uwagi, jaką mu właśnie poświęcono.- podsumowała jedyne i wzruszyła ramionami.
 Błysk w jego oku jak zwykle sprawił, że blondynka zaraziła się tym zniecierpliwieniem, o którym była mowa. W spojrzeniu tego mężczyzny było coś co natychmiast ją zwalało z nóg i prowadziło prosto w jego ramiona.
- Z pewnością bym ci kibicowała, ale nie tak głośno jak wtedy, kiedy stracisz już cierpliwość.- odparła żartobliwie, choć jednocześnie godząc się z faktem, że nie zabawią tutaj długo. Samuel i tak wykazał się zgadzając się na przyjście tutaj i założenie garnituru, który dodawał mu +1000 do seksapilu.
Nim dotarli do stolika Blade zdecydował się zmienić trasę, kierując ich w stronę wyjścia. Zerknęła na paczkę papierosów i kiwnęła głową, rozumiejąc powagę sytuacji. Wydawało jej się, że i tak dość długo wytrzymał, a w międzyczasie nie odniosła wrażenia jakby miał tak pilną potrzebę, żeby zapalić. Poprawiła odrobinę marynarkę, by ta nie zsunęła się z jej ramion, które teraz wydawały jej się takie drobne.
- Nie dziwię mu się. Też bym chciała być gotowa na ewentualne problemy. Chociaż patrząc na to nie czuję się bezpieczniej, a jedynie pamiętam o potencjalnym zagrożeniu.- stwierdziła, wodząc wzrokiem za strażnikiem, który obchodził teren.- Ten pomiot Tartara depcze nam po piętach.- dodała mało entuzjastycznie, przypominając sobie słowa minotaura, które usłyszała podczas ostatniej misji. Zresztą, Corvus również brał w niej udział i z pewnością to wzmocniło jego czujność.
Po chwili do jej uszu dobiegła muzyka pochodząca z wnętrza namiotu. To musiało oznaczać, że wesele wraca do swojego poprzedniego rytmu, skoro nastąpił jego kolejny etap. Nawet nie wiedziała jak zakończyło się tamto przedstawienie, ale w tym momencie już ją to nie obchodziło. Przysunęła się jedynie jeszcze bliżej Samuela, wtulając się w jego bok. Wokół nich roztaczała się woń dymu papierosowego, ale jej to nie przeszkadzało. W pewnym momencie stwierdziła nawet, że byłaby w stanie się do tego zapachu przyzwyczaić.
- Nie umiem pozbyć się wrażenia, że coś się dzisiaj odpierdoli.- odezwała się nagle, choć jej wzrok wciąż wodził za strażą. Będąc w środku namiotu dało się chociaż na moment zapomnieć o tym całym bałaganie, ale trudno było stwierdzić blondynce, czy nie woli jednak o tym wszystkim pamiętać.
Samuel Blade
Samuel Blade
Re: Wejście Nie 24 Sty 2021, 13:05

Samuel przyjął komplement odnośnie swojego wyglądu w garniturze z tym zwyczajowym uśmiechem pozbawionym wszelkiej skromności i mruknął pod nosem jakby nie sposób było zaprzeczyć słowom blondynki.
- No jasne - przyznał jej podsumowaniu, z którym zgadzał się w stu procentach. - Przecież to widać, że żeruje na uwadze jaką na siebie ściągnął. Tutaj czy na co dzień na treningach, na których robi z siebie błazna. - Przy ostatnich słowach skrzywił się, wspominając każdy jeden raz kiedy widział, że syn Lokiego robił sobie jaja z walki bronią białą. Nie żeby go to jakoś urażało, ale ta usilna potrzeba zwrócenia na siebie uwagi stawała się coraz bardziej męcząca.
Zgodnie z tym co wspólnie uznali, Blade szybko przestał zwracać uwagę na Lucifera, który opuścił w końcu wesele. Nie było to trudne, szczególnie gdy Joanne droczyła się z nim, używając jego własnej broni - totalnej i bezpruderyjnej prowokacji. Jęknął pod nosem kiedy wspomniała o głośnym kibicowaniu, jakby samo wspomnienie mocno naruszało poruszaną w rozmowie cierpliwość.
- Wykończysz mnie - mruknął z mieszaniną podziwu i wyrzutu w głosie, a dłoń oparta na jej talii złapała za materiał sukienki, ostrzegawczo, jakby zaraz miała zamiar ją podrzeć w palcach. Zamiast tego jednak w końcu puścił materiał i wygładził ewentualne powstałe zmarszczki.
Nic dziwnego, że poczuł ogromną pokusę żeby zapalić papierosa i odetchnąć chłodniejszym powietrzem.
Kiedy już stali na dworze, słuchał Joanne z namysłem, popalając papierosa. Trudno się było nie zgodzić z brakiem specjalnego poczucia bezpieczeństwa, jeżeli syn Tartara planował kolejny atak na obóz i jeżeli był chociaż w połowie tak sprytny jak się o nim mówiło, Blade spodziewał się prawdziwej wojny, bez półśrodków i bez pierdolenia.
- Normalnie powitałbym go z otwartymi ramionami - przyznał wypuszczając dym z ust po czym zerknął na Joanne z tajemniczym wyrazem na twarzy. - Ale ta chwilowa sielanka podczas oczekiwania jest ostatnio zdecydowanie zbyt przyjemna.
Uśmiechnął się nikle i przytulił do siebie Collins, gdy ta ewidentnie tego potrzebowała, a na jej słowa wzruszył lekko ramionami.
- Możliwe - odparł spokojnie, a jego miodowe oczy powiodły po okolicy. Wydawało się, że nawet jeżeli miał swoje wątpliwości odnośnie dzisiejszego wieczoru, był gotów na każdą ewentualność. W końcu jego tęczówki zwróciły się z powrotem na blondynkę, łagodniejąc nieco. - Mam tylko nadzieję, że nie będzie to więcej karłów z instrumentami.
Uśmiechnął się niewinnie i znów zaciągnął papierosem.
- Akurat dzisiaj Galichet zdecydował się wrócić do obozu, byłby to ciekawy zbieg okoliczności na naszą korzyść. Z drugiej strony widziałem kątem oka, że twoja przyjaciółka, córka Aresa, jak-jej-tam, zniknęła niedługo po tym jak się pojawił, więc coś za coś. Zawsze uważałem, że potomkowie boga wojny mogą być na co dzień wkurwiający, ale gdy przychodzi co do czego okazują się przydatni. Cholernie utalentowana banda dupków. - Zerknął na Joanne, przypominając sobie nagle, że zaczął od wspomnienia o jej przyjaciółce. Na jego twarzy pojawił się przelotny uśmiech.  - Przynajmniej ci których znam.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Wejście Czw 28 Sty 2021, 18:35

Blondynka uniosła jedynie ramiona, nie dodając już nic więcej na temat Cernego. Najwidoczniej zgadzali się ze sobą, jeśli chodzi o opinię na temat syna Lokiego. W inny sposób trudno było wyjaśnić jego postawę oraz zachowanie. Nie mógł w końcu być aż tak skończonym debilem, żeby postępować w taki sposób nieświadomie. W innym wypadku nie dożyłby swego wieku.
Na wieść o tym, że kiedyś wykończy syna Tanatosa nie umiała zareagować niczym innym jak uśmiechem. Nawet groźba pod postacią pociągnięcia za materiał jej sukienki, nie zmazała tego wyrazu z tej obecnie wytapetowanej twarzy.
- To prawda. Niby odbudowujemy nasze siły, ale nie wiemy ile on ma ich w tym momencie.- odparła i westchnęła cicho. Ta sielanka była przyjemna i nie dało się temu w żaden sposób zaprzeczyć. Bywały jednak takie chwile, kiedy ten spokój na moment był przyćmiewany przez nieprzyjemne przeczucie, że to wszystko może się zaraz skończyć. O wiele lepiej byłoby, gdyby mogli po prostu pójść i załatwić syna Tartara, by nie musieć wracać co chwilę myślami do tego, co ten typ może im jeszcze zgotować.  
Joanne zaśmiała się przez zamknięte usta, gdy usłyszała wzmiankę o tańczących karłach. Nie o tym myślała, kiedy mówiła, że coś się odpierdoli, ale podejrzewała, że syn Tanatosa o tym wie.
- Pora jeszcze młoda.- odparła jedynie. Kto wie czy ktoś prócz Folka zaplanował jeszcze jakieś atrakcje dla pary młodej. Świrów w tym obozie było pod dostatkiem, pytanie ilu z nich postanowi jeszcze zrobić zamieszanie wokół własnej osoby.
- Blake wyszła?- spytała zdziwiona, automatycznie rozglądając się, jakby miała nadzieję zobaczyć jej uciekający tyłek, by móc ją zatrzymać.- Ona w pewnością jest utalentowana, a to, że potrafi kogoś nieźle wkurwić uznałabym za jedną z jej super mocy.- dodała wesoło, uśmiechając się jeszcze szerzej. Przez moment brzmiała jakby naprawdę uważała bycie wkurwiającym za zaletę. Cóż, jeśli chodzi o Simmons, to Joanne rzeczywiście mogłaby tak myśleć. Na niej nigdy ta zdolność się nie odbiła, miała za to niejednokrotnie okazję oglądać jak inni stają się ofiarami tego wybuchowego temperamentu jej przyjaciółki.- Dlatego tym bardziej się dziwię, że poszła. Galishet musiał ostro wytrącić ją z równowagi, skoro zniknęła zamiast zrównać go z ziemią.- powiedziała, a jej wzrok mimochodem powiódł w jakimś kierunku.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Wejście Pią 29 Sty 2021, 21:22

Alaude nie miał takiego "szczęścia", by nazywać kogoś swoim bratem czy siostrą, bo jednak wszyscy ci, z którymi łączyły go więzy krwi poprzez ojca, raczej nie pałali do niego sympatią. Wszystko rozchodziło się o to, że Laborde inaczej ukazywał swoją zawziętość i chęć udowodnienia komuś czegokolwiek. Większość dzieci Magniego to byli typowi służbiści, którzy daliby się nawet oszczać ojcu, byleby tylko ten poklepał ich po główce i powiedział, że dobrze robią, dobrze robią i niech się to trzyma. On przekuł swoją pasję na polowania i cały czas się w tym doszkalał. W dodatku, psuł dobre imię swego ojca poprzez liczne romanse, których rzekomo się dopuszczał. To nie przystało dziecku boga, który aspiruje do dzierżenia Mjolnira w niedalekiej przyszłości.
Laborde raczej nie przewidywał własnego ślubu, bo jednak jego osobowość pozostawiała wiele do życzenia, aczkolwiek nigdy nie powinno się mówić nigdy. On dopuszczał do siebie możliwość, ale czy rzeczywiście w to wierzył? Gdyby zakochał się, to może i naciskałby na zorganizowanie ślubu w jakiś sposób, ale w tym momencie nie było w polu widzenia żadnej zainteresowanej niewiasty. Albo może raczej, jego póki co nie interesowały żadne związki i małżeństwa, choć a propos tego pierwszego, to jednak coś tam dumał, gdy myślał o Mii.
- Weź mi jakąś dobrą brandy - nie miał większych preferencji. Ostatnio wódka mu się nieco przepiła, dlatego też nie powielił pomysłu z ostatniego wspólnego picia.
Skinął głową, obserwując jak Gordon opuszcza stolik i staje na moment w kolejce, która była już dużo mniejsza, niż jeszcze kilka chwil wcześniej. Sam zajął się dokończeniem obiadu, którego nałożył sobie dużo więcej na talerz niż blondynka. Zbiegło się to w czasie z jej powrotem i właśnie zajadał ostatni kęs, gdy córka Baldura znów usiadała obok niego.
Wziąwszy szklankę do ręki chwilę zastanowił się, co poza zdrowiem pary młodej mogą opić. Nie miał żadnych błyskotliwych pomysłów, dlatego dodał tylko taką sentencję od siebie:
- Żeby wesele nie zamieniło się w stypę - nawiązał do sytuacji sprzed chwili, gdy to byli świadkami kompromitacji towarzyskiej zarówno Iana, Hoshiego, jak i Lucifera, którzy nie mieli nawet trochę ogłady, by dać nowożeńcom zeżreć w spokoju. - Ale w razie czego, wymykamy się tak jak oni - skinął w stronę kilku herosów, którzy wymieniali się szlugową wartą na zewnątrz, co chwilę wychodząc i wchodząc do namiotu.
- Swoją drogą, od kiedy Samuel i Joanne są razem? - spytał wyraźnie zaskoczony, widząc, że nie tylko razem przyszli na wesele, ale również spędzają czas ciągle razem, w dodatku mizdrząc się do siebie, jakby byli nastolatkami. Czuć było chemię na kilometr.
Pociągnął łyka brandy i uśmiechnął się lekko, bo Gordon dobrała naprawdę zacny trunek.
- Twoje zdrowie - rzekł wyraźnie zadowolony, biorąc kolejnego łyka.
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Wejście Sro 03 Lut 2021, 22:08

Gordon też nie przewidywała swojego ślubu, bo raz, że brać go w ogóle nie chciała, a dwa, że potencjalne związki póki co nie były przez nią traktowane poważnie. Może to zwyczajnie kwestia tego, że nie zakochała się w nikim, by rozmyślać o świetlanej przyszłości, a może po prostu już taka była? Nie miała pewności. Póki co jednak nie zawracała sobie takimi rzeczami głowy, bo nikt jej nie pytał kiedy to znajdzie sobie kawalera na rodzinnym zjeździe, więc nie musiała się tłumaczyć z tego, że tak właśnie chciała.
Skinęła tylko głową i zawędrowała do baru, skąd wzięła szklaneczkę brandy, a sobie jakiegoś wymyślnego drinka o ciekawej nazwie i kolorze. Szybko z tym wszystkim pojawiła się ponownie przy ich stoliku, gdzie zajęła z uśmiechem swoje poprzednie miejsce.
Czekała chwilę na propozycję Francuza, by zaraz po niej zaśmiać się cicho. Fakt, niewiele brakowało, by padło tu kilka trupów, a przecież impreza dopiero się zaczynała. Syn Lokiego od razu opuścił namiot, jednak Gordon zauważyła później, że homo parka też się ulatnia. Czyżby ich delikatne ego zostało skrzywdzone, bo ktoś im powiedział, że czyta się zaproszenia i nie przeszkadza w posiłku? Śmieszne. Niby mogli wyjść z innego powodu, ale za bardzo zgrało się to w czasie. Niemniej chyba nikt za nimi płakać nie zamierzał, chyba, że oni dwaj w domu na to jak nieludzko zostali potraktowani. Mię by to nie zdziwiło, oni byli zdecydowanie dziwni. Zerknęła też po jego komentarzu na parkę, by zaraz wrócić do niego spojrzeniem.
- A bo ja wiem? Ja tylko coś słyszałam, że Samuel był widziany w nocy czy wieczorem w samym ręczniku pod mieszkaniem Joanne - tylko tyle z plotek słyszała, co podsumowała jeszcze wzruszeniem ramion. Ile w tym było prawdy nie miała pojęcia, w końcu w obozie plotki żyły własnym życiem.
Upiła w końcu ostrożnie małego łyczka swojego drinka i gdy ten okazał się dobry, uśmiechnęła się lekko jednym kącikiem ust. Skinęła zaraz potem z uśmiechem głową, gdy wypił za jej zdrowie i sama te upiła jeszcze łyka, by po tym odstawić szklankę na stół.
- Może trzeba było jednak ubrać czarną kieckę? - zażartowała wskazując głową na sytuację w oddali, gdzie kobieta, której nie kojarzyła, próbowała zabić Jellala czy jak mu tam było. - Znasz ją? - dopytała po chwili nie mogąc jej zupełnie skojarzyć, co było dziwne.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Wejście Sob 06 Lut 2021, 13:03

Wesele rozkręcało się dość powoli, dlatego mieli czas na dyskutowanie sobie o innych, stąd też poruszenie tematu Joanne i Samuela, który był dla niego czymś na tyle intrygującym, że był warty wspomnienia. Robił to jednak w głównej mierze po to, by podtrzymać jakoś rozmowę z Mią, która nie była aż tak wylewna jeśli chodziło o dyskusje dzisiejszego dnia. Czyżby jakaś trema? O to jej nie podejrzewał, ale może za słabo ją znał i powinien się spodziewać właśnie czegoś takiego - odważnej Gordon do czasu, aż nie pójdą na jakąś imprezę, gdzie siłą rzeczy trzeba będzie trzymać fason.
Sączył w spokoju brandy, ciesząc się z wyboru Mii, bo wzięła dobrą butelkę. Był na tyle wprawionym alkusem, że był w stanie nawet przywołać nazwę tego konkretnego gatunku. Nie zamierzał się tym jednak chwalić, bo to była informacja, która nie zmieniłaby niczego w ich życiu. Choć z drugiej strony przecież dzisiejszego wieczora same takie miały miejsce.
- Pewnie się grzmocą - wzruszył ramionami, wydając już wyrok mimo braku danych.
Nie trzeba było być detektywem, by dodać dwa do dwóch i po ich spojrzeniach oraz fakcie, że zjawili się tu razem, zrozumieć, iż Joanne i Samuela łączy coś więcej niż tylko przyjaźń albo relacje trener-student. A skoro oboje byli dorośli oraz Laborde nie przebierał w słowach, to odpowiedź była oczywista: rypali się aż wióry leciały.
Pokierowany spojrzeniem Mii, zerknął na sytuację obok, w której to jakaś laska, stojąca do nich plecami, właśnie chciała zadźgać Jellala. Zmrużył oczy, jakby miało mu to pomóc w identyfikacji tej lasencji, ale dopiero jej odwrócenie głowy na moment dało mu odpowiedź.
- To Jade Grey - odparł. - Córka Melinoe, od lat mieszka poza obozem - tyle o niej wiedział, bo nie kojarzył jej z niczego innego. Coś mu tam jednak świtało, że przyjaźniła się z panną młodą, więc dodał sobie też taki kontekst, ale tego akurat nie był w stu procentach pewien.
- Masz popcorn? - spytał w żartobliwym tonie, bo naprawdę bawiły go te kolejne pokemonowe akcje. Z drugiej strony był to obóz herosów, więc to nie było takie dziwne.
- Ciekawe, czy Elisa się na nich wydrze - spojrzał z zaciekawieniem na panią Nero, która w tym momencie rozmawiała o czymś ze swym mężem i chyba nie bardzo dostrzegała sytuację, która działa się niedaleko baru.
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Wejście Wto 09 Lut 2021, 23:35

Czy Gordon zjadała trema? Nie, zdecydowanie nie. Dawno nie była na takim wydarzeniu i może nieco bardziej, niż chciałaby to przyznać, wracały do niej wspomnienia z bitwy. Starała się trzymać fason, jednak w jej głowie od czasu do czasu zapalała się czerwona lampka, która kazała być gotową do bitwy właśnie w tym momencie. Bo właściwie czemu bogowie mieliby sobie z nich nie zakpić, chociażby po to, by zabić nudę? Wszystko było możliwe, niezależnie od tego, z której chmurki pochodzili.
- Pewnie tak - wzruszyła ramionami zerkając ponownie na obgadywaną parkę. Zdecydowanie na siebie lecieli, ale Mia znała za mało któregokolwiek z nich, by ocenić jakoś to głębiej. Nie jej sprawa zresztą, tu wszyscy się rypali i nierzadko nie w tradycyjnej konwencji, także...
- Pierwsze słyszę - mruknęła, gdy podał jej personalia kobiety. Wiedziała, że nie brakowało tych, którzy żyli na własną rękę, ale rzadko kiedy pojawiali się ponownie. Czy to na stałe czy w gościnę. Nie była pewna, która opcja tu wygrywała, bo nie miała pojęcia czy blondynka zna młodą parę. 50/50, więc nie zamierzała rzucać prognoz. Zresztą to i tak nie miało sensu. A to, że ktoś miał pretensje do Jellala, jakoś jej nie dziwiło. Ta lista wydawała się być dość długa, choć nie była pewna czy nawet połowie mężczyzna zrobił coś osobiście czy tylko obrywało mu się za to, gdzie się wychował.
- Niestety obawiam się, że tu go nie uświadczymy - zaśmiała się, by po kolejnych słowach spojrzeć na parę młodą. Chwilę uważnie im się przyglądała, a później wróciła spojrzeniem do Alaude.
- Pewnie tak, jak już otworzy oczy - dostrzegając, że przymknęła je na chwilę. A kilka sekund później było po wszystkim, gdy zobaczyła, że mężczyzna żyje, a kobieta zajęła miejsce przy stole jakby nigdy nic. Dziwne.
- Choć zatańczyć - rzuciła pewnie i chwyciła jego dłoń nie przyjmując żadnych odmów w tej sprawie. Miała na to ochotę i chciał czy nie musiał się dostosować, o ile nie miał w planach się pokłócić. Nie zamierzała przecież cały czas siedzieć. A poza tym liczyła na to, że taniec pozwoli jej wyprzeć strach o powtórce z bitwy.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Wejście Wto 23 Lut 2021, 23:31

Nie było za bardzo o kim plotkować, bo ostatnio w obozie za dużo działo się pod względem organizacyjnym, by mieć czas na jakieś romansidła. Niemniej jednak kilku parom udało się to przeskoczyć i tak oto mieliśmy przed oczami duet Samuel-Joanne, który Laborde już szybko zrecenzował. Bez sensu było jednak gdybać, bo i tak samo zainteresowanie tymi herosami było z ich strony znikome, dlatego też dyskusja przeniosła się na tematy bardziej wewnątrz namiotowe i niekoniecznie wymieniali się opiniami.
Syn Magniego z rozbawieniem obserwował jak Jade najpierw próbuje zadźgać Jellala, a później siada obok niego jak gdyby nigdy nic i rozmawia z nim. Czekał też na reakcję Elisy, która jeszcze jakąś godzinę czy dwie temu wydarła się na trzy obozowe ananasy: Lucifera, Iana i Hoshiego. Córka Melinoe miała najwidoczniej chody u dowódcy, co wcale nie było takie dziwne, skoro od dawna było wiadomo, że przyjaźnią się ze sobą. A może po prostu panna młoda nie zauważyła zadymy? Kto wie.
- No i nici z opierdolu - westchnął udając zrezygnowanego, jakby naprawdę obchodziło go to, czy Jade zostanie ukarana w jakiś sposób za tą krzywą akcję.
Sączył drinka w spokoju, kiedy to nagle Mia zażyczyła sobie tańca. Posłusznie więc wstał za swoją partnerką i ruszył z nią na parkiet, choć nie domyślał się, że tak nagła chęć tańca była reakcją obronną na traumę po ataku na obóz. Uznał to za zwyczajną ochotę, dlatego też nie doszukiwał się w tym drugiego dna.
Położył ręce na biodrach Gordon i bujał się w rytm muzyki, odnajdując bardzo szybko właściwy rytm. W pewnej chwili pozwolił sobie nawet na pocałowanie jej, co nie trwało długo, a jedynie nakręcało ich oboje i potęgowało chęć zbliżenia się do siebie. Przeniósł jedną rękę na jej pośladek, drugą zaś opierał swobodnie o jej bioderko i przysunął się bardziej do niej, by trochę się o siebie poocierali w tym tańcu.
Widząc jednak zatroskaną twarz Gordon, zaniechał prób nakręcania się i nie łapał jej już dłużej za pośladek. Wrócił do poprzedniej formy tańca.
- Wydajesz się być niespokojna? - rzucił i dało się wyczuć nawet trochę troski w jego głosie, bo choć czasami był chujem, to jednak dla córki Baldura potrafił być nawet czuły.
Po chwili obrócił ją tak, by teraz była plecami do niego i wtulił się w nią, splatając dłonie na jej podbrzuszu. Otarł się policzkiem o jej twarz i złożył na jej szyi kilka krótkich pocałunków, wdychając przy okazji jej zapach.
- Nikt cię nie skrzywdzi, jestem tu z tobą - szepnął do ucha blondynki. - Dalej mogę być twoim bodyguardem, jeśli chcesz... - rzucił nieco kusząco, a jednocześnie w granicy szczerego wyznania.
Mia Gordon
Mia Gordon
Re: Wejście Sob 27 Lut 2021, 23:59

Czy Jade dostałaby taki sam opierdol zdawało się być niepewne, bo przecież póki co ten zgarniali ci, którzy wkurzyli bezpośrednio państwa młodych i im zakłócili spokój. Nie sądziła, by taki Giotto przejął się śmiercią jakiegoś herosa, nawet na własnym weselu i to z ręki przyjaciółki żony. Zresztą to nie miało sensu, ta dyskusja, bo ani nie zostało to zauważone przez organizatorów a i Grey porzuciła swoje mordercze plany.
Parsknęła tylko cicho i wywróciła oczami, gdy Alaude udał, że nie cieszy go ten brak reakcji. Nie sądziła, by był tak prawy, by szukać sprawiedliwości. Co najwyżej sensacji, ale ta też byłaby chwilowa. A przecież miał Gordon w swoim towarzystwie, to była sensacja dla co poniektórych. Tak samo jak jego towarzystwo przy niej. Pytanie czy bardziej zazdrościli jemu czy jej? Przypuszczała, że bardziej to pierwsze, ona nie bajerowała tyle mężczyzn, ile on obrócił kobiet w swoim życiu.
Pokręciła tylko lekko głową, gdy mężczyzna oparł dłoń na pośladku, ale nie kazała mu jej zabrać. Było to coś, na co była przygotowana i nie przeszkadzało jej tak, jak sądziła, że będzie. Większość zresztą była już pijana albo przynajmniej wstawiona, więc chyba już raczej nikt na nich uwagi nie zwracał. Nikt istotny przynajmniej. Pocałunek za to wiadomo, że był przyjemny, przez co jeszcze chwilę po nim malował się na jej twarzy zadowolony uśmiech. W końcu jednak zmartwienie wróciło i zostało wyłapane.
- Wiem, że obóz jest lepiej teraz zabezpieczony, ale czy dostatecznie? Czy nie rozluźniliśmy się za bardzo, tak samo jak poprzednim razem? - spytała cicho ukazując swoje troski i zwątpienie. Niby chciała tu przyjść i się bawić, ale czy nie folgowali za bardzo?
Gdy ją obrócił, gordon patrzyła w jakiś pusty punkt przed sobą bujając się lekko na boki, jednak przede wszystkich ciesząc się z bliskości mężczyzny i jego troski oraz zainteresowania.
- Myślałam, że z tej roli nigdy nie wyszedłeś - uśmiechnęła się jednym kącikiem nieco sobie żartując. Na poprzednie słowa jedynie uśmiechnęła się szeroko i potarła lekko policzkiem o jego twarz. Zdecydowanie była już nieco spokojniejsza, odkąd wziął ją w ramiona.
Alaude Laborde
Alaude Laborde
Re: Wejście Nie 28 Lut 2021, 19:26

Alaude również nie sądził, że w przypadku takiej osoby jak Giotto pojawią się jakieś wyrzuty sumienia czy żal z powodu śmierci jakiegoś herosa. Cudem będzie, jeśli mężczyzna w ogóle zna tożsamość przyjaciółki swojej żony, bo w jego przypadku prędzej wymieniłby wszystkie style walki na świecie niż imiona trzech najlepszych koleżanek Elisy. Taki to już był człowiek i na pewno miało to swój urok, bo przynajmniej nie zwracał uwagi na inne kobiety, nie?
Rozkojarzenie Mii na parkiecie było zauważalne i tak jak początkowo próbował ją nakręcić, by była bardziej rozochocona, tak z czasem zaniechał tego, celem dowiedzenia się, co tam pod tą blond czupryną się kryje. Co prawda nie spodziewał się tego, że poruszy temat bitwy z dzieciakiem Tartaru i powiąże te wesele z tamtymi okolicznościami, ale jakby się tak zastanowić, to w gruncie rzeczy miała solidne argumenty za tym, by spodziewać się czegoś podobnego. Wszakże syn Tartaru dalej był gdzieś tam na zewnątrz i to, że ostatnio był spokój, jedyne co to ingerował w ich misje, ale w każdej chwili atak mógł nastąpić, należało więc zachować czujność.
Po pocałowaniu jej nadszedł idealny moment, by wyciągnąć z niej te wątpliwości, ponieważ pozycja temu sprzyjała. Wysłuchał więc jej uważnie i pokiwał głową przecząco, chcąc jednocześnie zaprzeczyć tezom Gordon i niejako ją uspokoić.
- Poprzednim razem nie spodziewaliśmy się ataku - stwierdził. - Teraz Corvus przygotował wszystko tak, by drugi raz nas nie zaskoczyli. Wszyscy ci, którzy już wcześniej zadeklarowali, że nie przyjdą na wesele, zostali wyznaczeni do patrolowania nie tylko bariery, ale też całego obozu. Tym razem mamy po swojej stronie prawdziwego dowódcę, nie Folklore, nie tych durniów od Aegira i Tyra, którzy próbowali nami zarządzać - uśmiechnął się na koniec, pokładając dużą wiarę w Juareza, który wydawał się być póki co świetnym generałem. Przynajmniej jeśli chodziło o mnogość pomysłów i reorganizację obozu, która spowodowała, że owszem, herosi mieli więcej obowiązków i nie było szans na opieprzanie się, ale ostatecznie i tak mieli dużo wolnego, a przy tym obóz funkcjonował dużo lepiej.
Bujając się z nią, gdy już odwróciła się do niego tyłem, objął ją mocniej, chcąc tylko zapewnić jej te uczucie bezpieczeństwa, którego tak teraz potrzebowała. I chyba się udało, bo i zażartowała sobie i otarła się policzkiem o jego twarz, a nawet uśmiechnęła się.
- Ochroniarz powinien być neutralny - zaczął. - Ja nie jestem. Jestem tobą zauroczony, Mia - przyznał chyba pierwszy raz, że łączy ich coś więcej niż jakaś dziwna relacja na pograniczu przyjaciół z benefitami i ochranianie jej.
Przejechał nosem po jej policzku, by następnie złożyć na nim mały pocałunek, dużo delikatniejszy niż te, które daje jej zazwyczaj.
- Ale tak a propos wyjścia - znów się odezwał. - Zabierzmy trochę ravioli, butelkę słodkiego wina i wyjdźmy stąd. Najlepiej do mojego mieszkania. Na łóżku będzie dużo wygodniej niż na polanie - nawiązał do ich spotkania sprzed kilku dni, kiedy to spotkali się przypadkiem podczas chillowania osobno i ustalili, że na wesele wybiorą się razem.
Nie czekając na jej odpowiedź odsunął się nieznacznie i podziękował jej za taniec, całując ją w rękę. Następnie zaprowadził ją do stolika, gdzie zapakowali sobie trochę różnego rodzaju ravioli, podwędzili wino z barku i udali się do jego mieszkania, świętując małżeństwo Nero w swoim domowym zaciszu.

zt oboje
Sponsored content
Re: Wejście

Wejście
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Strefa Gracza :: Inne :: Retrospekcje :: Wesele Elisy i Giotto Nero-
Skocz do: