Mieszkanie 4 - Aron Ortega DpyVgeN
Mieszkanie 4 - Aron Ortega FhMiHSP


 

Mieszkanie 4 - Aron Ortega

Idź do strony : 1, 2  Next
Admin
Admin
Admin
Mieszkanie 4 - Aron Ortega Nie 14 Cze 2020, 17:33

Mieszkanie #4
Standardowe mieszkanie obozowicza - trzy pokoje: sypialnia, salon połączony z kuchnią i łazienka. Spersonalizowany dla każdego nienowego mieszkańca kampusu. Znajdują się w nim wszystkie potrzebne rzeczy - od łóżka i szafy po stałe podłączenie do prądu i łącza internetowego.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Wto 18 Sie 2020, 20:46

#3

Aron od kilku godzin oczekiwał przybycia Iris, z którą umówił się dzisiaj na wspólne gotowanie. Przez ostatnie tygodnie ta dwójka bardzo się do siebie zbliżyła i byli już nawet na dwóch randkach! Co prawda dotąd nie przełamali lodów tak, by się obejmować, chodzić za rękę czy całować, ale widać było, że świetnie się dogadują i według niektórych osób w obozie, było to tylko kwestią czasu. Jedni patrzyli na nich spod byka, mając chyba jakiś uraz do Arona za to, że nie rozpacza nad zmarłą narzeczoną, a także niechętnie odnosząc się do Grimsdóttir, która według nich "wepchnęła się" na miejsce ex Ortegi. Nie do końca odpowiadała mu ta sytuacja i raz po raz próbował wyjaśniać to z każdym, kto rzucił takie oskarżenia. Ostatecznie jednak na nic się to nie zdawało, bo oni i tak wiedzieli swoje. Poza tym, syn Hekate miał ciekawsze rzeczy do roboty, ot choćby spotkania z Iris, o której myślał coraz częściej i coraz więcej.
Dzisiaj postanowił zaprosić ją do siebie i zaopatrzył się nawet we wszystkie niezbędne produkty z obozowej spiżarni. Mieli dziś ugotować kilka rzeczy razem, a potem wspólnie zjeść i spędzić miły wieczór, umówili się wszakże na godzinę 17:00. Aron wskoczył więc w jakieś wygodne ciuchy, stawiając na proste jeansy i zwykły szary t-shirt z jakimś nadrukiem. Nie wiedział, czy córka Zeusa przyjdzie odstawiona, ale podejrzewał, że raczej też postawi na komfort i wygodę, skoro mieli brać udział w procesie przygotowania dań. Nikt nie chciał przecież pobrudzić eleganckich ciuchów.
Uśmiechnął się lekko do siebie, widząc na zegarku, że dochodzi siedemnasta. Postanowił prowizorycznie popsikać się perfumami i nawet ułożył schludnie włosy, by nie wyglądać jak jakiś potargany Chopin. Humor miał doprawdy wyborny i to wpływało doskonale na jego samopoczucie. Dziwnym trafem od kiedy zaczął intensywniej przebywać z Iris, nie odczuwał zawrotów głowy, jej bólu czy przesypiał nawet całe noce bez problemu. Blondynka potrafiła się nim zaopiekować i to owocowało nie tylko w sferze fizycznej, ale również mentalnej. Ogromne braki w pamięci coraz mniej mu wadziły.
Spojrzał na długą i ozdobioną wstążką różę, którą trzymał w długiej szklance, przez wzgląd na brak odpowiednich wazonów. Podkradł ją dzisiaj sam z ogrodu Demeter, w którym jakiś czas temu po raz pierwszy umówili się na randkę. Miał nadzieję, że heroska doceni ten gest i nie zbeszta go za przywłaszczenie sobie roślinki. A jak ją przyozdobił? Spytał się jednej z córek Frejra, jak ma to zrobić, by wyglądało to ładnie. No i poleciła mu ona taką wstążkę, którą nawet pomogła mu zawiązać.
Słysząc pukanie do drzwi natychmiast zerwał się na równe nogi i poszedł otworzyć, wiedząc doskonale, kto to był. Dostrzegając Iris przed drzwiami swojego mieszkania, uśmiechnął się szeroko.
- Cześć, Irysku - rzucił pieszczotliwie, choć rzadko zwracał się do niej w ten sposób. Było to coś nowego, bo przed amnezją tak do niej nie mówił. - Rozgość się, a ja zaraz wracam - zaprosił ją gestem ręki do mieszkania i pognał w stronę szklanki z kwiatkiem, którego wyciągnął i natychmiast wrócił do Iris.
- Dla ciebie - powiedział pewnie, wręczając jej czerwoną różę.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Sro 19 Sie 2020, 22:24

- 3 -

Iris była wniebowzięta. Ciężko było jej opanować w ostatnich tygodniach radość, skoro relacja z Ortegą zaczynała wracać na właściwy tor. Zauważyła kilka zmian w jego upodobaniach względem poprzednich, chociażby te papryki, ale tłumaczyła sobie, że wynikało to z ich nie jedzenia. Kiedyś mu nie smakowały i od tego czasu unikał, a w międzyczasie zmieniły mu się upodobania i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Czy ona też była taką zmianą względem narzeczonej? Właściwie jak się tak zastanowić to tak, w końcu dość mocno się różniły. Wracając do samej ich relacji, Islandka w swoich czterech ścianach to skakała z radości, że to wszystko zdaje się zmierzać w tym samym kierunku co poprzednio, choć po latach konfliktu. Dlatego też coraz mniej przejmowała się jakimikolwiek komentarzami czy docinkami, czasami jedynie się wkurzając gdy stawali się aż nadto bezczelni w swoich uwagach i wtedy rzucała piorunami pod ich nogi. Mogła być miła, ale koniec końców była córką Zeusa i elektrokinezę opanowała całkiem nieźle.
Chociaż to była randka, to biorąc wspólne gotowanie, postawiła na luźniejsze ciuchy wiedząc, że Aron nie oczekiwał od niej elegancji. Przynajmniej tak przypuszczała, bo jednak za wiele zmian w nim koniec końców nie postrzegła po utracie pamięci. Koszulka oczywiście jedna z jej ulubionych, która była takim pstryczkiem w nos Zeusa, choć on nawet nie zdawał sobie z tego pewnie sprawy. Córka najpotężniejszego boga nie uznająca go za ojca, a jedynie dawcę spermy to jednak dość przewrotne. W końcu niektórzy na jej miejscu mogliby tylko z tego powodu poczuć się ważniejsi, nie ona.
Ona sama jeszcze włosy spięła w luźną kitkę ze względu na gotowanie, zrobiła lekki makijaż i rzecz jasna spryskała się jego ulubionymi perfumami. Oby nic w kwestii zapachowej nie uległo zmianie w jego odczuwaniu, bo trochę słabo będzie, jeśli dla niego staną się śmierdzące. Niemniej Iris była pozytywnie nastawiona do tego spotkania, więc tylko na sekundę ogarnęły ją wątpliwości. Kiedyś jednak musiała się nawet w takiej kwestii przekonać przecież. Daleko nie miała, a mimo to, że wystarczyłaby jej minuta niecała, wyszła za pięć.
Dosłownie więc chwilę później, zapukała do jego drzwi. Gdy tylko go zobaczyła, uśmiechnęła się szerzej i znacznie cieplej. Naprawdę kochała go ponad swoje życie i cieszyła się, że chociaż trochę więcej sympatii może mu okazywać. Nie oszukujmy się, hamowanie się wciąż było trudne, ale raz, że praktyka nieco ją w tym wprawiała, a jeszcze dostrzegała jak powoli się do siebie zbliżają. To dawało jej siłę, by się powstrzymywać i niczego nie zepsuć.
- Cześć - odpowiedziała uśmiechając się jeszcze bardziej na to, jak się do niej zwrócił. Było to coś nowego po amnezji, ale jakakolwiek forma pieszczotliwego zwrotu prawdopodobnie by się jej spodobała.
Skinęła mu głową i weszła do środka ściągając od razu buty. Była Europejką, nie Amerykanką i u niej w kraju to standard. Pewnie wie jak to u niego jest, ale nie znalazłam w google info. Zaraz uśmiechnęła się znowu nieco szerzej, a na jej twarzy pojawił się mały rumieniec.
- Dziękuję, to miłe - wzięła od niego kwiatka zaciągając się jego zapachem, wiadomo obłędny był. Zachęcona przeszła w głąb mieszkania i dostrzegając w kuchni szklankę z wodą, domyśliła się, że tam właśnie była róża. - Pozwolisz, że wykorzystam póki co - rzuciła umieszczając roślinę ponownie w wodzie. W końcu chciała, by jak najdłużej tak pięknie wyglądała. Zaraz potem odwróciła się w jego kierunku.
- To od czego zaczynamy? - koniec końców nie wiedziała, jaki był konkretny plan poza tym, że mieli trochę czasu na gotowaniu i jedzeniu spędzić. Powiedziała mu co potrafi robić, a jakby co mieli przecież nieskończony internet, przepisów nie brakowało.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Czw 20 Sie 2020, 16:15

Jej nastrój udzielał się również i jemu, dzięki czemu oczekiwał tych wszystkich spotkań w bardzo podobnym stopniu. Co prawda u niego widać było tylko (albo i aż) zauroczenie, podczas gdy Iris coraz bardziej zdradzała się i dawała mu wiele znaków, które mógłby zinterpretować zupełnie inaczej, gdyby tylko znał ją tak jak wcześniej. Schlebiało mu jednak zainteresowanie córki Zeusa, gdyż jak przyznał jej jakiś czas temu podczas spotkania w ogrodzie: podobała mu się. Od tego czasu byli ze sobą na kilku randkach, a także spotykali się bardzo regularnie. Między innymi na treningach dzięki temu, że się lepiej czuł, głównie przez jej obecność obok. Oraz jej opiekę, bo Iris choć doskonale widziała, że Ortega dobrze funkcjonuje, to jednak nawet na moment nie zaprzestała być jego prywatną pielęgniarką. Zyskała nawet kolejne zawody, bo stała się też jego kucharką, trenerką czy nawet partnerką, wszakże na jednym z obozowych spotkań w ostatnim czasie, pojawili się w swoim towarzystwie.
Wyczuwszy jej perfumy, natychmiast uniósł oba kąciku ust w uśmiechu, zachwycając się tym zapachem. Na usta cisnęło mu się wiele komplementów, które dotyczyły całej Iris: że świetnie wygląda, że ma cudowny uśmiech, że jest bardzo miła i kochana, ale koniec końców, to właśnie te perfumy zrobiły na nim największe wrażenie. Poczuł wtedy nie tylko ich fenomenalny zapach, ale również ogromny przypływ ciepła, a także przyjemny dreszcz, a mózg od razu podpowiedział mu, że ubóstwia te perfumy.
- Bardzo ładnie pachniesz - rzucił od razu, nie mogąc jeszcze wyjść z szoku, który towarzyszył mu podczas tej przyjemności. - I wyglądasz - dodał po chwili, kiedy już byli nieco bliżej siebie i mieli za sobą te oficjalne powitanie.
Kiedy spojrzała na niego, a później spytała od czego zaczynają, Ortega jeszcze chwilę stał nieruchomo, obserwując ją uważnie. Ta cała sceneria, jej uśmiech, ten melodyjny głos i ten cudowny zapach spowodował, że wydawało mu się, iż ma deja vu i kiedyś już to przeżył.
- Iris... - rzekł cicho pod nosem, otwierając nieco szerzej obie powieki. Czy coś mu się przypomniało? Nie, ale podświadomość dała mu wyraźny sygnał, że to nie jest nowa sytuacja i że wiele wpływających na nią czynników jest dla niego bardzo znajomych, zwłaszcza gdy się je połączy.
Po chwili wyrwał się z letargu i podszedł do Grimsdóttir, spoglądając na swój standardowo umeblowany aneks kuchenny, w którym znalazło się trochę nowych produktów pożyczonych na zawsze z obozowej spiżarni.
Obszedł blondynkę z lewej strony i położył ręce na blacie, spoglądając z małym uśmiechem w jej stronę.
- Myślałem o pieczonych piersiach kurczaka w przyprawach - zaczął. - Do tego ryż i sałatka ze świeżych warzyw - zaproponował, pokazując jej wyciągnięty już ryż. - Do tego jakieś wino... albo sok? - spytał, śmiejąc się cicho, gdyż nie wiedział, czy Iris ma ochotę na alkohol.
- A, byłbym zapomniał! - rzekł rezolutnie, by pochylić się nieznacznie i ucałować córkę Zeusa w policzek. Było to bardziej przyjacielskie cmoknięcie, ale przecież nikt nie kazał jej tego tak traktować, prawda? - To za te papryki nadziewane mięsem, które zrobiłaś mi ostatnio. Zjadłem wszystkie sześć w niecałe dwa dni - zaśmiał się, przyznając się do bycia głodomorem i do tego, że bardzo mu to smakowało. Chociaż czy tu chodziło tylko o papryki? Dziwnym trafem wylizywał za każdym razem talerz, gdy tylko Iris mu coś przygotowała. Nawet w obozowym bufecie zostawił końcówkę papryki. Coś tu było bardzo podejrzane.
- To jak, pasuje pomysł czy robimy coś innego z kurczakiem? Czy może polecimy za pomocą twoich zdolności i opróżnimy spiżarnię? - zaśmiał się znowu.
Miał wyborny humor.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Wto 01 Wrz 2020, 00:16

Może powinna zaproponować im taką randkę, na którą w końcu będzie mogła się porządnie wystroić i zrobić na nim wrażenie w ten sposób? Wiedziała przecież, że mu się podoba i wszystko szło w dobrym kierunku, więc czemu nie zrobić na nim piorunującego wrażenia? Wszak pioruny przecież uwielbiała. Musiała jednak przemyśleć gdzie by mieli się wybrać, bo nie chciała go narażać na opuszczanie obozu. Niby nic wykwintnego na miejscu nie mają, chyba, że ma się głowę pełną pomysłów i sporo znajomych, którzy lubią pomagać. Powoli rodził się plan.
- Dziękuję - odpowiedziała zadowolona, a kamień spadł jej z serca, że zapach nadal mu się podobał. Fakt, że to odnotował raczej świadczył o tym, że preferencje jego w tej kwestii się nie zmieniły. To dobrze. - Dziękuję raz jeszcze, ty też świetnie wyglądasz - przyznała z uśmiechem lekko go lustrując. Uwielbiała go w takim codziennym wydaniu, chociaż i elegancki skradał jej serce. Dobrze z nią miał, skoro każdą jego wersję kochała.
Gdy wymówił bądź raczej wyszeptał jej imię, spojrzała na niego zaintrygowana dostrzegając tą niecodzienną minę.
- Tak sssłucham - uśmiechnęła się ciepło przeciągając pierwszą głoskę, bo o mało co nie wyrwało jej się "skarbie". To czasami był automat i na szczęście zawsze w porę się póki co opamiętywała. Wydawał się jednak wyłączyć, więc obserwowała go jedynie z uśmiechem zastanawiając się co tam w jego głowie się pojawiło. Może jej powie?
Pokiwała lekko głową na jego propozycję. W końcu w tym momencie nie ważne było co zje, tylko że odbędzie się to z nim włączając w to wspólne gotowanie. Aż przypominała jej się misja, gdzie również wspólnie operowali w kuchni. W obozie już często takiej możliwości nie mieli z racji jego współlokatorki, a jakby do niej przyszedł, to mogłoby to być zauważone. Skrywany związek to nie jest prosta sprawa, ale radzili sobie.
- To zależy czy wolisz wino czy sok. Mi dzisiaj jest to obojętne - przyznała, bo jej ochota na alkohol to jedno, ale jego to całkowicie inna sprawa. Nie chciała w końcu sama skończyć przy winie czy też soku, skoro było jej to obojętne.
Zerknęła na niego zaciekawiona, gdy tak wyskoczył, jednak gdy się do niej zbliżył, jej serce zabiło jej mocniej. Poza sytuacją z lataniem nie znajdował się tak blisko niej od bardzo bardzo dawna. To, że ucałował ją w policzek, a nie usta mogłoby być zawodem, ale cieszyła się bardzo nawet z takiej pieszczoty. Uśmiechnęła się szeroko za rozbawieniem próbując ukryć ciepło, które w niej nastało.
- Cieszę się, że smakowały - tym razem aż cisnęło jej się na usta, bo kiedyś przecież podrzuciła mu zrobioną paprykę nie mając świadomości, że jej nie lubi. - Mi jak najbardziej ten kurczak pasuje - powiedziała, by zaraz się zaśmiać.
- Nie mam zdolności jakichś szczególnych, to nasi obozowi kucharze mają - uśmiechnęła się rozbawiona i sięgnęła najpierw po deskę, wiedząc do której szuflady zajrzeć (ale wtopa), a później po samo mięso, które ułożyła na drewnie.
- To ty może wybierz przyprawy, a ja pokroję mięso - zaproponowała i zabrała się za krojenie sekundę wcześniej sięgając po ostrze ze stojaka. Nie zarejestrowała nawet swojego błędu z deską, ale kto wie? Może i Ortega tego nie wyłapie?
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Czw 03 Wrz 2020, 00:01

Póki co te wszystkie spotkania między nimi były raczej w kontekście przyjacielskim, ewentualnie z delikatnymi podwalinami pod próbę nawiązania głębszej relacji. Randki jako takiej nie mieli poza tą jakiś czas temu po spotkaniu w ogrodach Demeter. Od tego czasu tkwili na pewnym etapie, głównie przez wstrzemięźliwość Iris, która nie chciała pchać tego w taki sposób do przodu. Aron też jej nie pomagał, bo ilekroć wszystko szło w dobrym kierunku, to zaraz musiał coś palnąć, co nie do końca zgadzało się z pewnym obrazem wykreowanym w głowie córki Zeusa. On bardzo chciał się do niej zbliżyć i z ogromną radością zaakceptowałby fakt, że umówili się na randkę i Grimsdóttir ma zamiar się dla niego wystroić. Bo jakby nie patrzeć, wyobrażał sobie już już w różnych kreacjach i za każdym razem była boginią.
Gdy wyrwał mu się szept, chwilę stał jak wryty, czując jak podświadomość zaczyna podpowiadać mu wiele rzeczy. Dopiero jej słowa wyrwały go z lekkiego letargu, ale wcale nie pomogły mu w tym, by się opanować, wszakże te przedłużenie pierwszej głoski zabrzmiało tak... kusząco?
- Świetnie wyglądasz - wybronił się. To zawsze działało i jeśli nie wiedziało, co ma się powiedzieć, to najlepiej było skomplementować kobietę i liczyć na to, że nie będzie naciskać. Ortega nie wiedział w sumie jak to ugryźć i jak powiedzieć jej o tym, że poczuł się bardzo dziwnie i narosło w nim przyjemne napięcie, gdy tylko zobaczył ją w tym wydaniu i powąchał.
- Nie przepadam za alkoholem, przecież wiesz - odparł, przypominając jej, że nie ma zbyt dobrej głowy do alkoholu i stara się go unikać. Z drugiej strony, po kilku kieliszkach bywał łatwym celem i można było wyciągnąć z niego wiele rzeczy, których normalnie się nie słyszało. Może więc Iris nakłoni go na butelkę wina, a potem na drugą i później zacznie go wykorzystywać? Bardzo przyjemna wizja.
Nie wiedział skąd ten gest całusa, ale poczuł ogromną potrzebę podziękowania jej właśnie w taki sposób. Zrobiła najlepsze nadziewane papryki pod słońcem, a w dodatku cały czas pomagała mu stanąć na nogi. Musiał więc wyrazić swoją wdzięczność w jakiś bardziej oryginalny sposób, wszak był to Aron Ortega, a nie jakiś zwykły półbożek z oboziku.
Kiedy ona sięgała po deskę, on przygotował kilka innych składników i prawdę mówiąc, nie zwrócił uwagi na to, że Grimsdóttir tak sprawnie poruszała się po jego kuchni. Dopiero jak zobaczył układane na desce mięso, ściągnął brwi do siebie i zastanowił się chwilę. Nie odezwał się jednak ani słowem, bo wcale mu to nie przeszkadzało.
Zgodnie z jej poleceniem wybrał przyprawy, kierując się swoim gustem kulinarnym. Postawił więc przed nią sproszkowane przyprawy do kurczaka, czosnek, pieprz, sól i oczywiście paprykę, która teraz była jego przyprawą naczelną.
Uśmiechnął się sam do siebie i spojrzał na Iris, która zajmowała się krojeniem mięsa. Postanowił więc zagrać w małą grę i celowo stanął za blondynką, by chwilę później nachylić się nieznacznie, tworząc prowizoryczne objęcie jej.
- Szukam jeszcze czegoś - wytłumaczył, choć w rzeczywistości nie szukał niczego, tylko dotykał palcami listków bazylii czy pietruszki, które stały na blacie wysepki. Chwilę później ukucnął będąc cały czas za nią, przesunął się tylko nieznacznie w prawo, spoglądając bezwstydnie na jej... tyłek. Szybko jednak otworzył szafkę pod blatem, by nie nabrała żadnych podejrzeń.
Zrezygnowany wstał i teatralnym głosem rzekł:
- No nigdzie tego nie ma... - oparł się pośladkami o brzeg wysepki i potarł dłonią o podbródek, zastanawiając się nad czymś. - Ach! Tu jest! - krzyknął zadowolony i nachylił się w stronę Iris, by znowu dać jej całusa w policzek! Cały ten teatrzyk był tylko po to, by trochę ją podotykać, popatrzeć na nią i w końcu ją pocałować, tym razem w drugi policzek, by nie czuł się on poszkodowany.
- Może zamiast ryżu ziemniaki? Skoro już tyle tych przypraw mamy, to można dać je do piekarnika. Zejdzie dłużej, ale sofę mam wygodną - zasugerował, śmiejąc się cicho. Odpalił się ten Aron, najpierw buziaki, teraz propozycja wspólnego lenistwa na kanapie w oczekiwaniu na upieczenie się potrawy? Tylko czy Iris się domyśli, że nie o siedzenie, a o tulenie się chodzi? Wyglądała na łebską dziewczynę, więc powinna. I taką miał nadzieję.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Pią 04 Wrz 2020, 21:14

Jasne, że Iris chciałaby, aby Aron już się w niej zakochał i stworzyliby na nowo parę, tym razem oficjalnie. Nie chciała jednak na niego za bardzo naciskać, by nie wyszła na namolną i w efekcie odpychając go od siebie, aniżeli odwrotnie. Trzeba przyznać, że najzwyczajniej się bała wiedząc jaka jest stawka tego wszystkiego. Jej szczęście, ich szczęście, choć jeśli mężczyzna zakocha się w innej, to on nadal będzie szczęśliwy, tyle że bez Islandki. Niemniej ta randka taka porządna chodziła jej po głowie od kilku chwil i z pewnością prędzej czy później go na nią zaprosi. O ile oczywiście w międzyczasie coś się nie popsuje, ale tego nawet nie zakładała.
- Dziękuję - uśmiechnęła się ciepło na ten ponowny komplement. Cieszyła się, że mu się podoba w tak codziennym wydaniu. W końcu co jest niezwykłego w krótkich spodenkach i zwykłej koszulce z pewnym przesłaniem dla Zeusa, który może chociaż raz kiedyś przypadkiem dostrzeże jej ulubiony tshirt.
- Wiem doskonale - uśmiechnęła się lekko przypominając sobie jak raz namówiła go na picie i go spiła. Wesoło wtedy było, chociaż on nie wydawał się być zadowolony następnego dnia. Grimsdóttir zajęła się jednak nim wtedy najlepiej, jak tylko potrafiła, a jak widać obecnie, potrafiła to robić tak, by pacjent był zadowolony. - Proponuję lampkę wina do samego posiłku, a później przerzucimy się na sok - zaproponowała alternatywę, choć prawda była taka, że jeśli bardzo nie miał ochoty, to mogli zatrzymać się na soku.
Zerknęła na niego kątem oka, gdy wybierał przyprawy, po chwili skupiając się już na krojeniu mięsa. Przez chwilę zastanawiała się czy aż tyle im jest potrzebne, ale z drugiej strony, jak im wyjdzie, to Ortega będzie miał kolejny pyszny posiłek jedynie do odgrzania. Po namyśle więc zabrała się za krojenie ewentualnego nadmiaru.
Zerknęła ponownie jedynie kątem oka, gdy tak się nachylił nad nią, ale starała się skupić na mięsie. Ciężko było prawdę mówiąc, bo jednak jego bliskość bardzo na nią oddziaływała. W końcu tęskniła za tym bardzo mocno, przecież najchętniej to uwiesiłaby mu się na szyi i nic innego nie robiła. Gdy zniknął gdzieś przy jej nogach, to nie zwracała na to uwagi, bo nie podejrzewałaby go o gapienie się w jej tyłek. No cóż, to by się zdziwiła dziewczyna.
W końcu spojrzała na niego ze ściągniętymi brwiami słysząc zawód w jego głosie. Nie miała pojęcia czego tak namiętnie mógł poszukiwać.
- Czego tak poszuk... - jego radosny okrzyk, a później buziak skutecznie zamknął jej usta. Spojrzała na niego z mieszaniną rozbawienia i zadowolenia. Na szczęście zdążyła już pokroić całe mięso, bo jak nic miałaby po placu. Serce zabiło jej trochę mocniej, bo jednak nie była ślepa, widziała, że kombinuje. Ten drugi buziak dużo jej powiedział, co spowodowało wyłącznie radość i ciepło na serduchu.
- No dobra, to dawaj. Dzielimy się i oboje obieramy i kroimy. Szybciej nam zejdzie, a ty też przy okazji poćwiczysz motorykę małą - puściła mu oczko, by zaraz sięgnąć po podane ziemniaki i zabrała się do roboty. Czy chciała się z nim polenić na kanapie? No jasne, że tak. Zanim jednak wyciągnął to podstawowe warzywo, przyprawiła dokładnie mięso, by mogło ono już się przegryzać.
Sama bez zastanowienia sięgnęła do szuflady po dwie obieraczki i jedną z nich mu wręczyła. Cóż, to trzech wtop sztuka?
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Nie 06 Wrz 2020, 14:51

Iris jest więc ofiarą własnego podejścia w tym momencie, które nie pozwala jej na to, by przyszarżować z rozwojem ich relacji. Aron nie był przecież świadom tego, że byli już ze sobą wcześniej, tylko nikt o tym nie wiedział. Tylko ona i Corvus o tym wiedzieli, a skoro żadne z nich nie kwapiło się, by go poinformować, to teraz niestety Grimsdóttir jest sama sobie winna. Wiadomym było, że blondynka nie siedziała w jego głowie i nie wiedziała jakie myśli nim targają, ale to już chyba było nazbyt widoczne, że Boliwijczyk ma się ku niej. Ciągłe spotkania, świetny humor, komplementy, czy w końcu te całusy dzisiaj - to był chyba dostateczny dowód na to, że Aron być może się już w niej zadurzył.
Zgodził się na lampkę wina, nie chcąc za bardzo wybiegać w przód z tym wszystkim. Jeśli dobrze im się będzie jadło i piło, to bardzo możliwe, że na jednej lampce się nie skończy. Najważniejsze było to, że syn Hekate był u siebie i nie miał daleko łóżka, na którym z pewnością by wylądował, gdyby upił się tak jak kilka razy w życiu mu się zdarzyło.
Spodziewał się skąd wynikały te wszystkie jego gesty, bo nie był przecież osobą cichą i skrytą, nie potrafiącą w ludzkie relacje. Wiedział doskonale, że jeśli Iris miała się do niego zbliżyć, to musiał dać jej wyraźne znaki, że tego chce. Ponadto chciał zobaczyć jak to jest, gdy tak zaskoczy ją kolejnym buziakiem w policzek i prawdę powiedziawszy jej reakcje bardzo go uszczęśliwiły. Dały mu takiego kopa, że z pewnością czeka ją jeszcze nie raz nie dwa taka niespodzianka.
Uśmiechnął się szczerze w jej kierunku, aprobując pomysł wspólnego obierania ziemniaków. Był jednak zaskoczony, gdy Iris wyciągnęła z jego szuflady dwie obieraczki. Wyglądało to tak, jakby Grimsdóttir dokładnie wiedziała gdzie ich szukać.
- Skąd wiedziałaś, że tam są? - spytał, nie chcąc snuć żadnych domysłów. W głowie miał dwie możliwości: intuicja, bo przecież trzymał obieraczki w tej samej szufladzie co większość herosów, ewentualnie może jakoś wcześniej zajrzała w to miejsce i dostrzegła przedmioty, zapamiętując ich położenie. Niczego nie mógł przecież wykluczyć.
Nie przejął się tym jednak zbyt mocno, bo to tak naprawdę nie miało znaczenia. Za bardzo chciał już mieć to za sobą i iść się z nią poprzytulać na sofę.
- Tylko nie ścigamy się, bo szkoda palców - zaśmiał się cicho, choć w rzeczywistości nie chciał po prostu przegrać! Nie był fenomenalnym kucharzem i nie miał wyrobionych nawyków w tym zawodzie, dlatego obieranie ziemniaków szło mu przeciętnie, o ile nie powiedzieć gorzej niż zwykłym ludziom.
Poszedł po dwa krzesełka do części salonowej i ustawił je naprzeciwko siebie, by oboje mogli na nich usiąść. Między nimi postawił śmietnik na skórki, oraz miskę, do której wrzucali już obrane ziemniaki.
Szło mu to dość sprawnie jak na niego, choć dużo czasu "marnował" też na spoglądanie w jej stronę, chcąc po prostu na nią popatrzeć i się do niej pouśmiechać. Kilka razy nawet ich spojrzenia się spotkały i wcale nie robił z tego wielkiego halo, raczej przeciągał te momenty, byleby tylko na nią patrzeć.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Pon 07 Wrz 2020, 00:39

Iris, zwłaszcza po buziakach sprzed chwili, miała już jakieś solidne podejrzenia, ale wciąż nie mogła być pewna. Postawmy się w jej miejscu, zwyczajnie bała się, że mały błąd rozpieprzy ich relacje i ona ponownie starci go. Tym razem na zawsze. Czy była więc ostrożna? No jasne, że tak. Jednocześnie dostrzegała, że mężczyzna ma się ku niej. Zamierzała to wykorzystać i się trochę do niego zbliżyć, jednak nie będzie się na niego rzucać z pocałunkami czy wyznaniami miłości. Co się jednak dzisiaj wydarzy, to jeszcze przed nimi i wiele może się jeszcze zmienić.
Na pewno kobieta nie zamierzała ani siebie, ani jego spić, bo nie w tym był sens i radość z tego spotkania. Nie miała piętnaście lat, by w piciu chodziło o upicie się. Robiła to raczej z towarzystwa i ewentualnego lekkiego szumu w głowie, który dodawał jej wigoru do zabawy. Tylko tyle i aż tyle, zależy kto na to spojrzy.
Z całą pewnością ją zaskoczył, bo o ile pierwszy faktycznie można było ładnie wyjaśnić podziękowaniami w takiej formie, to jednak ten drugi był z przypadku. Za nic i to ją ścisnęło za serce i dało jasno do zrozumienia, że jeśli nie popełni błędu, ma duże szanse na to, że znowu będą razem. Bardzo czekała na ten moment, kiedy nie będzie musiała ukrywać się ze swoimi uczuciami. Nie lubiła go oszukiwać, nawet w taki sposób, gdy działała teoretycznie dla jego dobra.
Zaskoczyło ją pytanie, bo właściwie nie zarejestrowała, że tak pewnie po nie tam sięgnęła. Zerknęła w stronę szuflad, a potem na niego z małym uśmiechem.
- Zwykle herosi nie przestawiają sprzętów - cóż za wymijająca odpowiedź. Czy go okłamała? Nie, bo fakt był taki, że miał je tam, gdzie pewnie większość miała. Ona jednak znała ich położenie z innego powodu i miała nadzieję, że mężczyzna nie będzie dopytywał.
- Nawet nie zamierzałam - zaśmiała się również, chociaż prawda była taka, że nie zamierzała zwalniać, by połechtać jego ego. Wolała zrobić to szybciej i dać im więcej czasu na rozmowy na kanapie... czy na inne rzeczy, bo jednak trochę liczyła na to, że trochę się ruszy, skoro na takie buziaki on sobie pozwalał!
Usiadła na jednym z przyniesionych krzesełek i rozpoczęła obieranie ziemniaków. Szło jej to sprawnie, bo te były dość spore i ładne, więc nic nie trzeba było z nich wycinać. Zerkała na niego, to prawda, ale ciężko było się powstrzymać, kiedy pewne wspomnienia same nasuwały się na pierwszy plan w jej głowie. Kochała go, a musiała udawać tylko przyjaciółkę.
Ziemniaki dość szybko zostały obrane, więc Islandka przemyła je zimną wodą, a następnie wyłożyła wszystko na blachę. Posypała dodatkowo przyprawami, kropiła oliwą i w końcu włożyła do piekarnika. Odwróciła się w jego kierunku z małym uśmiechem.
- To co, przerwa? - zapytała zadowolona, ruchem głowy wskazując na kanapę. Może jeszcze coś w kuchni chciał zrobić, ale miała nadzieję, że nie i będą mogli skupić się w stu procentach na sobie.
Znaleźli się chwilę później na kanapie, a sama blondynka usiadła bardzo blisko mężczyzny. Po chwili jednak dość odważnie chwyciła go za dłoń nieco unosząc jego rękę i pod nią się wciskając tworząc prowizoryczne objęcie.
- Masz coś przeciwko? - zerknęła na niego dopiero teraz. Czy się trochę denerwowała? Tak, ale była dobrej myśli.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Czw 10 Wrz 2020, 17:47

Nigdy niczego nie jest się pewnym w stu procentach, dlatego czasem należy zaryzykować, by się przekonać, czy jest to gra warta świeczki. Aron zaczął nabierać podejrzeń już jakiś czas temu i wspólnie spędzony czas z Iris tylko dobitnie mu ukazał, że miał rację i dziewczyna czuje do niego miętę, a wszystkie te gesty, które miały to ukryć w rzeczywistości upewniały go jeszcze bardziej, ponieważ dodawało to całej ich relacji uroku. Sam Ortega od kilku tygodni pracował nad tym, by zbliżyli się do siebie i szło mu całkiem nieźle, bo nie odstraszał jej w żaden sposób. Ponadto, Grimsdóttir wydawała się być wniebowzięta tym, jak często się spotykają i tyle wspólnie robią.
Nabrał podejrzeń, gdy okazało się, że znała położenie kolejnego przedmiotu, ale jej tłumaczenie było tak prawdziwe, że mogło się nawet okazać rzeczywistością. Nie pamiętał przecież tego, czy to leżało w tym miejscu jak się wprowadzał i po prostu tam zostało. Skinął więc głową, rozumiejąc to wszystko i jego podejrzenia poszły pa pa.
Kiedy skończyli już obierać ziemniaki, Aron czekał spokojnie na to, aż Iris dokończy wszystkich czynności, czyli wymyje je, wyłoży na blachę i przyprawi. Skorzystał z chwili, znów spoglądając z ogromnym zainteresowaniem na blondynkę, która była nie tylko wspaniałą przyjaciółką, ale również podobała mu się bardzo jako kobieta. Czy o niej fantazjował w ostatnich dniach? Tak.
Skinął głową uśmiechnięty od ucha do ucha, wiedząc co znaczy przerwa. Przemył więc ręce w zlewie i zawędrował za nią na kanapę, gdzie mieli teraz kilkadziesiąt minut dla siebie, póki ziemniaki nie dojdą w piekarniku. Bardzo pozytywnie zaskoczył go gest Iris, która sama zadecydowała o tym, by objął ją. Czy może raczej dosłownie: sama się nim objęła. Wprawdzie planował to zrobić niemalże od razu, jak tylko włączą telewizor czy zaczną rozmawiać, ale skoro córka Zeusa go wyręczyła, to nic nie szkodzi. Im szybciej tym lepiej.
- Jasne, że nie - rzekł rezolutnie, jak gdyby była to największa oczywistość. - Chociaż jesteś trochę daleko - udał zamyślonego, przykładając palec wskazujący do ust. - Na kolanach mogłoby ci być wygodniej - dodał, spoglądając na nią z zaciekawieniem, choć spodziewał się, że mógł ją trochę tym zakłopotać, dlatego szybko sprostował. - I byłoby też to dobre dla moich nóg, w końcu muszę przyzwyczajać się do różnych ciężarów, nie tylko miski z chrupkami - zaśmiał się lekko, jednocześnie rozkładając się na sofie tak, by Iris mogła usiąść mu na kolanach, jeśli miała tylko taką ochotę.
- Może jakaś muzyka? - spytał, chwytając pilot od swojego telewizora i za pomocą aplikacji połączył się z serwisem youtube, by zaraz puścić jakąś nastrojową, ale niezbyt ostrą muzykę. Tak dla towarzystwa.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Pią 11 Wrz 2020, 22:39

Iris raczej miała nadzieję, że nie widać po niej aż tak entuzjazmu i emocji, gdy proponował jej kolejne spotkanie bądź gdy ono przebiegało niemalże idealnie... czyli każde jedno. Sądziła, że umie chować się ze swoimi emocjami i chociaż z jednej strony wydawało się to prostsze przez to, ile to trwało, to jednak przez zacieśniającą się relację było trudniejsze, by nie zalać go stu procentowymi emocjami, które w niej od miesięcy się kotłują. Niemniej nie dogryzał jej z tego powodu, ani nawet na głos tego nie komentował, to jednak przyszło jej żyć w przekonaniu, że pomimo okazywanego zainteresowania, dość dobrze się kryje.
Cieszyła się, że odpuścił i choć nienawidziła go okłamywać, to tego kłamstwem teoretycznie nazwać nie można było. Podała mu jeden z powodów, dla których położenie mogła obieraczek znać. A to, że inna sytuacja się do tego przyczyniła, a nie standardowe ułożenie, z czym znowu nie skłamała, bo faktycznie tego nie pozmieniał, to inna sprawa.
Po wszystkim, gdy blacha znalazła się już w piecu z odpowiednimi ustawieniami, umyła jeszcze ręce, by z takimi tłustymi i brudnymi nie siedzieć z nim na kanapie. Poza tym nie lubiła tego tłustego uczucia na dłoniach. A to, że Aron ją obserwował? Czuła to, ale udawała że tego nie widzi, by nie krępować zarówno jego, ani siebie. Było to jednak bardzo przyjemne uczucie.
Nie mogła się powstrzymać i widząc jak wszystko idzie w dobrym kierunku i jak w kuchni ją zaczepiał, postanowiła zaryzykować. Potrzebowała jego bliskości, chociaż takiej, póki innej nie miała jak dostać. Miała nadzieję, że "póki", że to nadal chwilowa sytuacja, która powoli zmierza ku końcowi na jej szczęście. Czy trochę się stresowała jak on zareaguje? No jasne, ale była mimo wszystko dobrej myśli po tych wszystkich spotkaniach... i dzisiejszych buziaczkach.
Uśmiechnęła się zadowolona, gdy nie wyraził sprzeciwu i trochę jej ulżyło przy okazji. Zaraz jednak spojrzała zdziwiona to na ich stykające się ciała, to na jego twarz, gdy powiedział, że znajduje się za daleko. Już miała pytać, o co mu chodzi, gdy on się odezwał ponownie. Nie spodziewała się zupełnie tego, co nastąpiło, więc cicho i krótko się zaśmiała chcąc ukryć swoje zakłopotanie. Chciała tego, no jasne, ale czy powinna? - No dobra, te ćwiczenia mnie przekonały - rzuciła rozbawiona trochę się z nim drocząc po odzyskaniu już swojej pewności siebie. Ostrożnie zajęła miejsce na jego kolanach, wtulając twarz w jego szyję. - Gdybyś jednak potrzebował odpoczynku, to masz mi mówić - postawiła sprawę jasno, bo przyjemność przyjemnością, ale jego rehabilitacja też była ważna.
Skinęła głową i mruknęła "mhm", gdy zaproponował muzykę. Sama przymknęła na moment oczy i relaksowała się w jego objęciach. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo tego pragnęła i jak za tym tęskniła.
- Wiesz... trochę minęłam się z prawdą - zaczęła nieśmiało, jednak odważnie poruszając po dłuższej chwili ciszy ten temat. Była pewna, że on już o tym zapomniał, ale ona chciała być z nim szczera. - To prawda, że masz standardowe ułożenie sprzętów, ale nie stąd wiedziałam, gdzie szukać obieraczek - zamilkła na chwilę wahając się, ale jak powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B. Podniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Już u ciebie gotowałam... z tobą. Pogodziliśmy się chwilę przed bitwą, o czym nie wiedział nikt poza Juarezem - wyznała mu niemal całą prawdę. Przygryzła lekko dolną wargę nie wiedząc jak on to przyjmie. Poczuje się oszukany? Miała nadzieję, że nie.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Sob 19 Wrz 2020, 22:18

Taki entuzjazm ciężko było jej ukryć na dłuższą metę, gdyż Aron nie należał do grona przygłupich herosów, którzy widzieli w kobietach tylko dwa pośladki z tyłu i dwa cycki z przodu, którymi można się bawić. Dużo wyłapywał, wiele rzeczy potrafił sobie dopowiedzieć, odpowiednio zinterpretować czy w końcu przewidzieć, za co był wdzięczny losowi. Nie każdy bowiem posiadał taką umiejętność, a była ona nieoceniona w wielu sprawach. Dzięki niej mógł się przygotowywać nawet na najgorsze rzeczy, choć tych z kolei nie było aż tak wiele. Podsumowując jednak sam wywód o Iris: dziewczyna im częściej przy nim była, tym bardziej narażała się na zdemaskowanie. Logiczne.
Kiedy już usiedli na sofie, mieli trochę czasu dla siebie, choć Ortega nie spodziewał się żadnych poważnych rozmów. Raczej nastawił się na miłą ciszę, bądź delikatne żarty, które powinny się pojawić przy tak dobrych humorach obojga herosów. Nic więc dziwnego, że przez dłuższą chwilę się nie odzywał, chcąc skupić się na samej muzyce.
Boliwijczyk objął blondynkę jedną ręką, nie dociskając jej jakoś mocno do swojego ciała, dzięki czemu na pewno było im obojgu wygodnie i komfortowo. Podobało mu się to, że Grimsdóttir nie tylko jest blisko fizycznie, ale również zbliża się do niego w kwestiach uczuciowych. Czuł w kościach, że te popołudnie może się skończyć jeszcze lepiej, albo że w ogóle nie musi się kończyć. Oboje przecież wykazywali konkretne zainteresowanie sobą.
Dopiero jej słowa wybiły go z przemyśleń. Iris od razu przykuła jego uwagę, dlatego słuchał jej najpierw nieśmiałych, później bardziej odważnych deklaracji. Czy był zaskoczony tym co usłyszał? W pewnym stopniu, ale niedostatecznie, by pokazać to wyrazem twarzy.
Jej wzrok wiele mu powiedział, dlatego też wysłuchał i dalszej części, mając ochotę wtrącić się jednak trochę wcześniej.
- To dość dziwne - odparł, marszcząc brwi. Nie kleiła mu się wersja, że tylko ich kapitan wiedział o zakopaniu topora wojennego. Aronowi brakowało trochę danych, dlatego ciężko było mu się odnieść do tego. Nie traktował jednak tej informacji jak jakiegoś wielkiego kłamstwa. W gruncie rzeczy był jej wdzięczny za to, że jako jedna z nielicznych chciała od początku tworzyć z nim relację, nie wymagając od niego przypomnienia sobie czegoś na siłę.
Te przygryzienie wargi Iris jednak go zastanawiało.
- Podejrzewałem, że nie mówisz mi całej prawdy - wyznał. - Ale nie mam ci tego za złe. Byłaś w porządku, nie wymagając ode mnie niczego poza uwagą - Aron uśmiechnął się lekko, przenosząc dłoń na policzek córki Zeusa. Pogładził ją palcem po nim i skinął głową, jak gdyby na potwierdzenie swoich słów.
- Jednakże jeśli jest coś, o czym powinienem wiedzieć, to nie trzymaj mnie dalej w niepewności - przyznał, bo skoro dziewczyna zdecydowała się już na taki krok, to wypadałoby wybadać, czy nie jest to jedyna tajemnica, jaką skrywała przed nim Iris.
- Obiecuję, że cokolwiek powiesz, nie będę reagować nerwowo. Z resztą znasz mnie, nigdy tak nie reaguję - uśmiechnął się na koniec, otwierając jej furtkę do tego, by powiedziała mu coś więcej, a najlepiej wszystko, co przed nim skrywała, a co jego dotyczyło.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Nie 20 Wrz 2020, 00:00

Też spodziewała się jedynie luźnej, miłej atmosfery. Raczej cichszego odpoczynku blisko siebie, by się nią ponapawać, aniżeli długich i wciągających rozmów. Dlatego też przymknęła oczy i rozkoszowała się jego bliskością, za którą tęskniła już miesiącami.
Czy liczyła na coś więcej ze strony Arona? No jasne, że tak. Czekała na to od momentu, w którym się przebudził. Chciała, by wrócili do siebie i teraz nie kryjąc się przed nikim, okazywali sobie prawdziwą miłość. Czy miała nadzieję, że dzisiaj coś się zmieni? Tak i to też ją skłoniło do szczerego wyznania. W końcu to nie będzie koniec świata, gdy dowie się, że już wcześniej przestali być do siebie wrogo nastawieni, prawda?
Jasne, że trochę się obawiała, jak on na to wszystko może zareagować. W końcu tu chodziło o coś więcej, przynajmniej z jej strony i to też mogło jej pokazać, jak na taką nieszczerość jest on nastawiony. Z jednej strony tłumaczyła sobie, że przecież go zna doskonale i on to zrozumie. Z drugiej strony, czy aby na pewno? Są rzeczy przecież, które się zmieniły. Mogło i to. Poza tym, ciężko też gdybać, bo w podobnej sytuacji wcześniej nie byli za bardzo.
I w tym w momencie wiedziała, że popełniła błąd. Domyśliła się, że chodzi o kapitana i inny byłby wydźwięk, gdyby tego nie wspomniała, choć i tak wiadomym by było, że inni raczej nie wiedzieli o ich pogodzeniu się, skoro takie rzeczy mu mówili. Niepotrzebnie to podkreślała, przez co mogła narazić nie tylko siebie, ale również jego psychikę. Miała jednak nadzieję, że zwykłe wzruszenie ramionami załatwi sprawę i nie będzie mężczyzna jej drążyć.
Nie wiedziała, jak ma zareagować na jego słowa. W pierwszej chwili spanikowała, by zaraz potem odetchnąć z ulgą, gdy Aron dodał, że nie ma jej tego za złe. Uśmiechnęła się lekko jednocześnie z tego powodu, jak i delikatnej pieszczoty na policzku. Uwielbiała jego dotyk.
Na chwilę nieruchomiała na jego słowa, by po chwili powoli otworzyć oczy, które chwilę przed jego wypowiedzią przymknęła. Wiedziała, że nie powinna mu mówić. To przyjemne i prowadzące do związku popołudnie, mogłoby się skończyć katastrofą.
- To nie jest najlepszy pomysł, póki co - powiedziała poważnie patrząc mu w oczy, by już po chwili nerwowo poprawić się na jego kolanach. Nie podobało jej się to i zaczynała trochę panikować, czego starała się nie pokazać. Wyjść jednak mogło różnie.
- Obiecuję, że kiedyś absolutnie wszystko ci wyjaśnię. Wolałabym jednak nie psuć ani tego spotkania, ani naszej relacji, ani wielu innych rzeczy - powiedziała w końcu mając nadzieję, że dzięki temu odpuści. Łudziła się, bo przecież znała go na tyle, by wiedzieć jak się zachowa. No wpadła po same uszy.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Pon 21 Wrz 2020, 21:44

Iris mogła popełnić wiele błędów w swoim życiu, ale chęć powiedzenia mu prawdy, czy raczej poszerzenia spektrum na pewno tym błędem nie była. To, że sama nie miała na razie odwagi by mu o tym powiedzieć, nie oznaczało, że należy ją karać w jakikolwiek sposób. Dziewczyna dobrze znała Arona, dlatego powinna po nim się spodziewać przede wszystkim wyrozumiałości, którą przez lata ten mężczyzna się szczycił. I amnezja nic w tej kwestii nie zmieniła.
Nie obruszył się jednak w żaden sposób, nie chcąc jej skrzywdzić czy też wprowadzić w jakiś nastrój, który później wywoła u niej smutek czy frustrację. Skoro Iris zdecydowała się zatem nie drążyć tego tematu, Aron uszanował jej decyzję, reagując na to skinieniem głowy. Jasne, że był trochę zawiedziony, bo jednak blondynka na pewno nie ukrywałaby jakiejś błahostki przed nim. Domyślał się, że mogło chodzić o jego narzeczoną bądź też o samą ich relację, która jak się okazało, nie wyglądała tak, jak początkowo Grimsdóttir to opisywała.
Jedną dłoń przeniósł na dół jej pleców, drugą zaś przejechał kciukiem po jej policzku, dostrzegając nie tylko zatroskanie i niepewność, ale również swego rodzaju strach. Tylko dureń nie połączyłby tego z rozmową, którą odbywali.
- Rozumiem - odparł cicho. - Nie chcę, żebyś czuła się źle czy niekomfortowo z tym. Powiesz, kiedy będziesz gotowa - uśmiechnął się do niej ciepło, choć w rzeczywistości bardzo kusiło go, aby jednak przycisnąć córkę Zeusa i wyciągnąć z niej ten sekret.
- Nie jest mi dobrze z tą niepewnością, ale dam radę. Czasami niewiedza jest lepsza - przyznał, odnosząc się do swoich poprzednich słów, bo przecież powiedział jej, że wolałby wiedzieć. Jeśli jednak Iris nie została przekonana teraz, to nie będzie na nią naciskać, a jednocześnie potwierdzi, że nie będzie mieć jej tego za złe i że rozumie jej podejście chociaż w jakimś stopniu.
- Pamiętaj jednak, że to, że zaczynam od nowa z amnezją, nie oznacza, że nie zaakceptuję czegoś z przeszłości - znów się uśmiechnął, chcąc pokazać jej, że może mu zaufać i może tym samym dziewczyna przekona się do pomysłu wyjawienia mu wszystkiego prędzej czy później.
Przejechał dłonią po jej udzie, by następnie przytulić ją bardziej do siebie, zachęcając do położenia głowy w okolicach jego obojczyka. Zmierzwił ręką jej włosy i podrapał ją pieszczotliwie w tył głowy, chcąc ją zapewne uspokoić w jakimś stopniu.
- Może chcesz pośpiewać? - spytał, śmiejąc się cicho. - Nie wiem czy lubisz, ja nie przepadam - przyznał, wątpiąc w swoje umiejętności wokalne. Jeśli jednak Iris ma ochotę pośpiewać czy nucić, to proszę bardzo. On jej głosu zawsze z chęcią posłucha.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Wto 29 Wrz 2020, 12:34

Wiedziała, że Aron jest wyrozumiały, ale kto tak naprawdę go wie? Może wyrozumiałość kończy się, gdy ukrywasz coś z przeszłości, czego z amnezją nie możesz pamiętać, a co może zmienić całkowicie twoją perspektywę na pewne rzeczy? Ona też wiele rozumiała i wybaczała, ale nie była pewna czy potrafiłaby odpuścić w takiej kwestii. Nie gdy nie zna swojej przeszłości i wydaje się, że ktoś ukrywa coś ważnego. Nawet jeśli planuje to wyznać kiedyś, to Iris raczej domagałaby się "teraz". Między innymi dlatego spodziewała się, że może być różnie w tej kwestii i ewentualnie naciski by zrozumiała. W końcu byłaby taka sama.
Odetchnęła lekko widząc skinienie głowy, chociaż ta reakcja nie usatysfakcjonowała jej. Wiedziała doskonale, że nie jest do końca zadowolony z takiej sytuacji, ale czy ktokolwiek by był? Islandka chciałaby mu wszystko wyznać, ale bała się tak mnóstwa rzeczy. W końcu wyznanie, że się pogodzili, a kochali to dwie różne sprawy. Ortega wbrew pozorom jeszcze dochodzi do siebie pod każdym względem po śpiączce i czy nie zwątpiłby w siebie, gdyby dowiedział się, że zdradzał narzeczoną? Tu nie chodziło już o to, że nie czuł obecnie nic do niej i wtedy też, jak się okazuje. Tylko Aron był naprawdę przyzwoitym człowiekiem i Grimsdóttir bała się, że zacznie w siebie wątpić po tej informacji. Niemniej, kiedyś musiała i tak mu to powiedzieć. Obiecała właśnie przecież.
- Dziękuję - odparła cicho uśmiechając się lekko. Nieco jej ulżyło, choć podejrzewała, że mniej lub bardziej będzie go to męczyć. Co innego niewiedza, a co innego wiedzieć, że czegoś istotnego się nie wie. Odetchnęła głęboko próbując się uspokoić.
Skinęła lekko głową, bo przecież o to jej chodziło. Miała wrażenie, że w tym wypadku niewiedza jest dla niego lepsza. Może było to nieco egoistyczne obawiając się nie tylko, że ją z tego powodu odrzuci, ale też że sam się zmieni z tego powodu. A nie chciała, by mniej siebie szanował z tego powodu.
- Pamiętam - odparła cicho nieco się uspokajając. Przymknęła oczy, gdy przytulił ją bardziej do siebie delektując się tą bliskością. Tak naprawdę była bardzo blisko rozklejenia się z tego powodu, bo przecież tak bardzo między innymi za tym tęskniła, a nie mogła mu o tym powiedzieć, cieszyć się z tego w pełni, bo nadal nie było to to samo.
Zaśmiała się na jego propozycję, ale po sekundzie podchwyciła pomysł. Była bardzo ciekawa, więc przejęła pilot, by z pomocą Internetu włączyć piosenkę śpiewaną w duecie, którą kiedyś przypadkiem oboje zaczęli wspólnie śpiewać na dwa głosy i później zdarzało się to zawsze tylko przy tym utworze. Ona przecież też nie za bardzo przepadała za śpiewaniem.
Gdy kobieta zaczęła śpiewać, Iris cicho jej wtórowała. Tak naprawdę czekała na część zwrotki śpiewanej przez mężczyznę. Czy jest szansa, że Aron instynktownie zacznie śpiewać? Jednocześnie bardzo tego chciała i nie, bo czuła, że wtedy może pęknąć.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Czw 01 Paź 2020, 00:20

Aron nie zamierzał ukrywać swojego zawodu, choć z drugiej strony nie był on jakiś specjalnie duży, by wprawił Iris w zły nastrój. Wiedział doskonale, że blondynka ma swoje powody, by nie ujawniać mu tego wszystkiego i jako, że ważniejsza była dla niego relacja z nią niż ta tajemnica, potrafił to jakoś przełknąć. Pomagał w tym na pewno jego charakter, który pozwalał na utrzymywanie spokoju i opanowania nawet w najcięższych sytuacjach, choć ta na pewno do takich nie należała. Boliwijczyk uznawał, że na wszystko jest czas i miejsce. Pewnie gdyby był dawnym sobą, to jednak spróbowałby przycisnąć córkę Zeusa, ale teraz wobec tej niepewności, która targała nie tylko nim ale również i nią, wolał się z tym wstrzymać. Wszakże chciał się do niej zbliżyć.
Stać go było na te wszystkie gesty, bo nie należał do wstydliwych facetów i nie miał problemu z wyrażaniem swoich uczuć czy też z kontaktem fizycznym. Zwłaszcza wobec osób, które chciały tego kontaktu i z którymi on chciał ten kontakt nawiązywać. Iris więc mogła być spokojna o to, że przez najbliższe kilkanaście minut będzie mogła swobodnie przytulać się do niego, póki oczywiście nie trzeba będzie pójść sprawdzić ziemniaków.
Kiedy przechwyciła pilot i włączyła piosenkę, syn Hekate wychwycił ten podstęp i doskonale wiedział, że zaraz przyjdzie kolej na niego. Korzystając jednak z okazji słuchał cudownego głosu blondynki, uśmiechając się delikatnie i kołysząc głową na boki. Kiedy przyszła kolej na niego, odważnie przejął pilot, który posłużył mu za prowizoryczny mikrofon i wczuł się w swoją zwrotkę, którą ku jego zdziwieniu pamiętał. Podświadomie kojarzył muzykę, a także i słowa, które co prawda wyświetlały się w napisach, ale Aron większość z nich przypominał sobie zanim rzeczywiście dochodziło do ich wybrzmienia. Szybko dodał dwa do dwóch i zrozumiał, że zdarzyło im się już razem śpiewać i to właśnie tę piosenkę.
Gdy zakończyła się jego zwrotka, oddał jej pilot i zafascynowany, a jednocześnie podjudzony, wymusił na nich podniesienie się, by złapać Iris za dłoń i delikatnie obrócić nią wokół własnej osi, rozpoczynając trochę pokraczny, ale na pewno uroczy taniec w rytm tej piosenki. Nie przymuszał jej jednak do poważniejszych ruchów, gdyż musiała skupić się na śpiewie.
Zaszedł ją od tyłu i objął w pasie, zachęcając do tego, by przysunęła mikrolot (tak, to połączenie słów "mikrofon" i "pilot") do jego ust i mogli śpiewać razem, nawet mimo tego, że nie była to czasem ani jego ani jej kolej. Choć nie lubił takiej rozrywki, tak z Grimsdóttir wydawało mu się to naturalne i sprawiało mu ogromną przyjemność: wspólna zabawa, bliskość, znajoma melodia, to wszystko doprowadziło do tego, że Aron złożył w kąciku ust Iris pocałunek, gdy tylko piosenka dobiegła końca. Dopiero po chwili zrozumiał co tu zaszło i niepewnie odsunął się od córki Zeusa, drapiąc się lewą dłonią po karku.
- Wybacz, chyba udzielił mi się nastrój - przyznał z głupkowatym uśmiechem i wymuszonym chichotem, który miał stworzyć pozory, jakoby było to po prostu coś zabawnego i niewinnego. W rzeczywistości jednak cały czas intensywnie o tym myślał. Skąd wynikła ta potrzeba pocałowania jej? To, że na nią leciał to jedno. Ale tutaj wchodziła masa uczuć, które dotąd wydawały się być bardzo odległą perspektywą. Poczuł bowiem do Iris coś tak intensywnego i mocnego, że nie był w stanie się powstrzymać, a przecież do perfekcji kontrolował swoje odruchy.
- Trzeba sprawdzić ziemniaki - powiedział, po czym prędko podszedł do piekarnika. Kartofle były jeszcze pół surowe, bo przecież miały się piec jeszcze dobre piętnaście minut. Ortega pierwszy raz od dawna zgłupiał i nie za bardzo wiedział, co ma teraz poczynić.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Pią 02 Paź 2020, 20:33

Islandka była bardzo zadowolona z takiego obrotu sytuacji i pomimo chwilowej wątpliwości dotyczącej wyjawienia mu prawdy, wszystko szło tak, jak powinno. Tak naprawdę gdy wreszcie się do niego przytuliła, poczuła jakby zeszło z niej jakieś napięcie, które od miesięcy jej towarzyszyło. W końcu bylo tak, jak powinno być. No prawie, bo wolałaby aby Aron ją kochał i byli oficjalnie razem, ale przecież wszystko do tego zmierzało. Była cierpliwa.
Nie spodziewała się, że Ortega domyśli się podstępu, bo przecież aktualnie lecąca piosenka mogła jej zwyczajnie nie odpowiadać z wielu przyczyn. Niemniej mężczyzna nie dał po sobie poznać, że wie o co jej chodzi i ona była spokojna, że jej mały eksperyment trwa.
Zerknęła na niego zaintrygowana, gdy przejął pilot (a raczej mikrolot) i z małym zdziwieniem zaobserwowała, że Aron sporadycznie zerkał na słowa wyświetlające się na ekranie. Był to miód na jej serce, bo jednak mimo wszystko miło było wiedzieć, że w jego podświadomości gdzieś niektóre rzeczy nadal były. Że nie stracił wszystkiego, że czasami mogła w ten sposób sprawdzać i wymuszać coś, co było już mu znane. Co prawda zdawała sobie sprawę, że sam zdał sobie sprawę, że jego głowa sama podpowiada mu słowa, a co za tym idzie ona musiała mieć tego świadomość, że zna doskonale ten utwór, skoro to właśnie jego puściła. To jednak nie było ważne, ani możliwe pytania, które padną.
Gdy odzyskała pilot, postanowiła skorzystać z niego w taki sam sposób jak i on. Nieco zdziwiona wstała razem z mężczyzną i widząc do czego to zmierza, uśmiechnęła się promiennie. Naprawdę było coraz lepiej i lepiej, oby tylko nikt im tego nie zepsuł.
Przymknęła oczy, gdy ją objął od tyłu i rękę z mikrolotem ułożyła tak, by oboje mogli do niego śpiewać. Iris jednak bardziej skupiała się na jego bliskości, która wręcz ją wzruszyła. Na całe szczęście on tego nie widział, a ona opanowała to w porę oczywiście w międzyczasie podśpiewując razem z nim. Gdy piosenka się skończyła, on ją pocałował, co ścisnęło ją za serce i spowodowało łzy w oczach. Dlatego nie odwróciła się do niego, gdy już się odsunął.
I ona cicho się zaśmiała, niezbyt naturalnie, na jego słowa i chichot. Wiedziała, że on czuje się nieswojo, znała go doskonale i gdyby nie własne wzruszenie, powiedziałaby coś sensownego. Zamiast tego skupiła się teoretycznie na powrotu do poprzedniej melodii, a faktycznie na powstrzymaniu się cisnących się łez.
- Jasne - mruknęła nawet nie zerkając przez ramię, gdy poszedł do ziemniaków. Ona za to sprawnym gestem otarła policzki i oczy od pojedynczych łez i na szczęście zdołała się uspokoić.
Gdy muzyka już rozbrzmiała, odetchnęła jeszcze głęboko i z uśmiechem zawędrowała do niego.
- Chodź, odpoczniemy od tych szaleństw na parkiecie - zażartowała, by jeszcze bardziej się uspokoić i chwytając go za dłoń skierowała się ponownie w stronę kanapy. A tak już bez żadnego skrępowania, rozsiadła się na jego kolanach od razu przytulając do jego ciała głowę. Chwilę otaczała ich cisza, a właściwie muzyka, nim postanowiła się znowu odezwać.
- Nie masz za co przepraszać, tak swoją drogą - rzuciła cicho nawiązując do krótkiego buziaka.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Sob 03 Paź 2020, 23:40

Ortega zabrnął dość mocno w swoich poczynaniach, ale cóż innego mógł uczynić, skoro czuł się w jej towarzystwie bardzo dobrze i tak naprawdę chciał tego zbliżenia? Od samego początku tego spotkania wykazywał wyraźne zainteresowanie Iris poprzez komplementowanie jej czy dawanie niewinnych buziaków, które z taką częstotliwością raczej nie przystawały znajomym czy przyjaciołom. Dostrzegając w dodatku podobną chęć u niej do przyjmowania tych gestów, stał się dużo pewniejszy siebie i pozwolił instynktom działać. Efektem tego był ten pocałunek, który później zbił ich z tropu.
Aron spoglądał w ciszy na piekarnik, nie dostrzegając innego nastroju u Grimsdóttir. Był zbyt zajęty swoją "wtopą", by zobaczyć u Iris jakąś zmianę. Reagował tylko na dźwięk, a skoro usłyszał jej delikatny śmiech oraz nie dawała po sobie poznać tonem, że zaraz może się rozkleić, to raczej niczego nie podejrzewał. Dopiero po chwili, gdy blondynka podeszła do niego, Ortega nieco się uspokoił, dostrzegając jej dobry nastrój. Jak widać nie przeszkadzało jej to, co tu między nimi zaszło i niczego to nie zepsuło w tym wspólnym wieczorze.
Syn Hekate uśmiechnął się delikatnie, gdy Iris zażartowała i poszedł za nią w stronę kanapy, czując ciepło jej dłoni na swojej. Tym razem nie musiał jej zachęcać do tego, by usiadła na jego kolanach, gdyż sama to zrobiła i wtuliła się. Boliwijczyk nie pozostał obojętny i obiema rękami oplótł ciało blondynki, dociskając ją nieznacznie do siebie, by mogła poczuć zarówno ciepło jego ciała, jak i troskę, która ewidentnie przez niego przemawiała w tej chwili.
- To było niegrzeczne - stwierdził. - Nie powinienem tak znienacka - przyznał, bo było mu głupio z tym aktem.
Nerwowo przeniósł jedną dłoń na jej twarz, którą zaczął miziać palcami, zwłaszcza jej policzek, tak ochoczo wystawiony w jego stronę przez córkę Zeusa.
- Znaczy w ogóle nie powinienem - sprostował, nie chcąc wyjść na kogoś, kto myślał tylko o tym, by pocałować blondynkę, jak gdyby miałoby to być coś złego. W sumie to przez swoje szalejące myśli trudno było mu stwierdzić, co tak naprawdę teraz czuł, gdyż z jednej strony chciałby pójść jeszcze krok czy nawet kilka kroków dalej, z drugiej jednak nie chciał niczego wymuszać. Nie znał przecież całej prawdy.
Szybko jednak wrócił do swojej uroczej pewności siebie, rzucając odważnie:
- Jak chcesz się zrewanżować, to śmiało - zaproponował, mając nadzieję, że Iris skorzysta z jego zaproszenia i albo delikatne go ucałuje w kącik ust, tak jak on ją, albo po prostu wpije się w jego usta i zatracą się w czułym pocałunku. Chęć zbliżenia się do niej była tak wielka, że był w stanie nawet zaryzykować stwierdzenie, iż już się w niej zadurzył. A przecież spotykali się raptem kilka tygodni.
Uśmiechnął się zachęcająco, czekając na jej reakcję.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Nie 04 Paź 2020, 22:47

Grimsdóttir była ostatnią w tym obozie, która miałaby za złe mu takie gesty. W końcu na tym jej zależało i z całą pewnością dostrzegała te drobne podchody w postaci komplementów czy tych buziaków, które dzisiaj jej zaserwował. Zresztą zaproszenie jakiś czas temu ją na randkę, też było dobrym sygnałem, że zmierza to tam, gdzie ona sobie wymarzyła. Tego muśnięcia kącika ust się nie spodziewała i stąd też ciężko było jej zapanować nad emocjami, które chwilowo nią zawładnęły.
Dlatego nie odezwała się, tylko zaśmiała, by zareagować jakkolwiek i tym samym dać sobie czas, na uspokojenie. Co prawda wolałaby, aby całował ją bez końca, ale z drugiej strony jego podejście do piekarnika, pomogło jej ochłonąć. Przynajmniej w jakimś stopniu. Dlatego też podeszła do niego z uśmiechem, a po łzach wzruszenia nie było nawet śladu. Musiała mu dać znać, że nie ma mu tego za złe, a wręcz jej się to podobało, co zamierzała zaraz jakoś okazać.
Odetchnęła kilka razy głęboko wdychając doskonale znany zapach jego ciała, który po prostu kochała. Zresztą jak jego całego, wiadomo. Dlatego też dopiero po chwili postanowiła werbalnie dać mu do zrozumienia, że nie musi czuć się w jakikolwiek sposób winny czy nieswojo.
Już miała coś mówić, ale jego dotyk sprawił, że tylko potrafiła się uśmiechnąć na chwilę ponownie przymykając oczy. Wraz z kolejnymi jego słowami, otworzyła ponownie oczy zerkając w jego odważnie z nutą zarówno ciekawości, jak i rozbawienia.
- Dlaczego uważasz, że nie powinieneś? - była naprawdę ciekawa jego odpowiedzi, bo nie widziała powodu, by teraz tak sądził. Rozumiała te słowa w ich poprzednim związku, gdy teoretycznie był zobowiązany do wierności innej kobiecie. Obecnie jednak nic ich nie ograniczało w tej kwestii i miała nadzieję, że lada moment Aron to zrozumie.
No i chyba zrozumiał, bo wróciła znajoma pewność siebie mężczyzny. W pierwszej chwili nie wiedziała, jak na to zareagować, więc uśmiechnęła się jedynie szerzej w odpowiedzi. Dostrzegając jednak jego zachęcający uśmiech i po wyjaśnieniu samej sobie, że nie jest hipokrytką i nie ma czegoś takiego w tym momencie jak "nie powinnam", postanowiła zrobić to do czego ją zachęcał.
Poprawiła się siadając na nim okrakiem, a nie bokiem jak do tej pory i po sekundzie czy dwóch patrzenia mu w oczy powoli zbliżyła się do jego ust, by początkowo musnąć je, a zaraz po tym zachęcić do czułego pocałunku.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Pią 09 Paź 2020, 00:53

Te ogłupienie, które w niego wstąpiło było efektem czegoś, co od wybudzenia nie zdarzyło mu się jeszcze nigdy. Aron najzwyczajniej w świecie zawstydził się i przez to nie był w stanie ani być sobą, ani też odpowiedzieć jej tak, by była usatysfakcjonowana. Łapał się więc każdej możliwości, by ten jego wyskok odszedł w zapomnienie. Wiedział jednak, że mając do czynienia z kimś takim jak Iris, prędzej czy później zostanie to z powrotem przywołane i być może znów na jego twarz wstąpi delikatny rumieniec.
Miał jednak tę umiejętność, że potrafił się bardzo szybko uspokoić, za co dziękował samemu sobie. Chwilę popatrzenia na półsurowe ziemniaki i już wrócił na ziemię, wracając do swojego standardowego życiowego podejścia. Do głowy by mu nie przyszło, że będzie odczuwać takie zakłopotanie przy Grimsdóttir, skoro jeszcze kilka chwil wcześniej obdarowywał ją całusami, komplementami czy objęciami.
Pomasował się jedną ręką po karku, nie wiedząc właściwie dlaczego powiedział to, co powiedział. Ortega w rzeczywistości nie czuł żadnej presji z tym związanej i przecież doskonale wiedział, że Iris nie ma w tym momencie nikogo, więc teoretycznie nikogo czymś takim nie krzywdzą. Sam nie wiedział, dlaczego z jego ust padły te słowa i dlatego ciężko było mu też odpowiedzieć blondynce.
- Wiesz, nie każda lubi być całowana z zaskoczenia... - najgłupsze wytłumaczenie, ale jedyne jakie znalazł w tej sytuacji.
Uśmiechnął się krzywo, przez co przekaz jeszcze bardziej stracił na sile i w rzeczywistości tylko opanowanie nerwów pozwoliło mu na nie rzucanie kolejnymi głupotami w jej stronę. Słowa o rewanżu były już z kolei intencjonalne i choć w rzeczywistości nie spodziewał się tak odważnego gestu ze strony córki Zeusa, tak bardzo liczył na to, że się przeliczy.
Gdy przekręciła się w jego stronę i usiadła na nim okrakiem, poczuł jak serce zaczyna mu przyspieszać, a oddech staje się płytszy. Nie było to wynikiem strachu, a narastającego podniecenia, które w połączeniu z oczekiwaniami nie pozwalały mu w tym momencie trzeźwo myśleć. Doskonale przecież wiedział, po co się przekręciła.
Kiedy poczuł wargi Iris na swoich, na moment go wryło, gdyż przerosło to jego najśmielsze oczekiwania. Marzył po cichu o tym pocałunku, ale nie sądził, że zdarzy się on tak szybko. W dodatku nie było to byle cmoknięcie. Z każdą sekundą Iris przekazywała mu coraz więcej czułości, a pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i łapczywy, w czym zasługa również syna Hekate, który bardzo szybko zaangażował się w ten akt. Natychmiast objął blondynkę i przycisnął ją jeszcze bardziej do siebie, zachęcając do tego, by nie przestawała i całowała go dalej, szybciej i mocniej.
I trwało to bardzo długo, nim obojgu nie zabrakło tchu i siłą rzeczy musiało to zostać przerwane, co wcale mu się nie podobało.
- Zmieniłem zdanie - odezwał się, łapiąc pierwszy głębszy oddech od kilku chwil. - Powinienem, i to bardzo! - powiedział już dużo śmielej, po czym korzystając z przypływu odwagi znów pocałował Iris, tym razem wymuszając na niej położenie się na sofie, która wydawała się wręcz idealna do tego, by wykorzystać ją właśnie w taki sposób. Ortega był jednak facetem z klasą i trzymał ręce przy sobie, od czasu do czasu zahaczając tylko o poszczególne fragmenty jej ciała przez materiał ubrania córki Zeusa. Mając jednak dostęp do jej nagich ud, których nie zasłaniało nic poza mało treściwymi jeansowymi spodenkami, poczyniał sobie coraz śmielej. Zdarzyło się nawet, że wsunął dłoń pod jej bluzkę, by pogładzić ją po brzuchu, a także - co istotniejsze - dotknąć jej piersi zaciskając rękę na jednej z nich.
Dopiero po chwili okiełznał swoje żądze i westchnął lekko, odsuwając swoje wargi od ust Iris, a także wysuwając dłoń spod koszulki córki Zeusa.
- Świetnie całujesz - rzucił nagle, jak gdyby to było najważniejsze w tej sytuacji. W rzeczywistości jednak po prostu nie wiedział co powiedzieć, a nie chciał też, by pozostawała jakaś dziwna cisza między nimi.
Wrócił do pozycji siedzącej i odetchnął głośno, starając się opanować swoje napięcie seksualne, które jakby nie patrzeć, było dość wysokie. Od pobudki nie uprawiał przecież seksu.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Sob 10 Paź 2020, 02:03

Iris już miała coś odpowiadać na te jego wyjaśnienie, by samej wyjaśnić jak to wszystko działa. Miała, bo zobaczyła ten jego uśmiech i już doskonale wiedziała o co chodzi. Znała go, Aron poplątał się w zeznaniach i teraz słodkim uśmiechem próbował ją kupić. Przynajmniej ona zawsze tak to widziała, ale zawsze też mu się to udawało. Zamiast więc coś mówić, uśmiechnęła się jedynie lekko rozbawiona, bez słowa mu przytakując. Nie musieli sobie tego wyjaśniać, skoro oboje wiedzieli o co chodzi, a jedynie się poplątali.
Blondynka trochę się bała tego, jak bardzo mogłoby to pójść źle z jakiegoś powodu. No ale, niby czemu? Pocałował ją i zachęcił do tego samego, więc nawet jeśli nie oczekiwał pocałunku z krwi i kości, to chyba nie powinien się zawieść. Dlatego też uczepiła się swojej codziennej odwagi i odwróciła się do niego przodem.
Czując jak mężczyzna ją obejmuje, sama położyła dłonie na jego szyi, tym samym nieco się wzajemnie przyciągając. Całowała po powoli, ostrożnie wręcz, ale z dużą dozą czułości. Gdy poczuła jednak, jak zostaje to odwzajemnione, odetchnęła na duchu z ulgą i brnęła w to dalej. Całowała go w głowie mając jedynie to, że niemożliwie za tym tęskniła. Za tym i nim samym w tej relacji, a właściwie w nieco pogłębionej, ale i tak już było lepiej. Przez chwilę obawiała się, że przez to się rozklei, ale nic z tego. Za bardzo go kochała i pragnęła tego pocałunku, by mózg miał szansę na puszczenie łez.
Odetchnęła głęboko, gdy oderwali się od siebie próbując się uspokoić. Zarówno oddech, jak i serce rozszalałe z miłości, tęsknoty, podniecenia, wszystkiego, co było z nim związane.
Zachichotała na jego słowa cicho, niczym nastolatka, ale w sumie trochę ją teraz przypominała. Czuła się wreszcie wolna i bardzo zakochana, a to zaczynało być odwzajemniane. Dlatego też od razu odwzajemniła jego pocałunek kładąc się na sofie za jego naciskiem. Dłonie córki Zeusa spoczywały na jego karku i tyle głowy, po którym błądziła palcami, a jej język w jego ustach. W jej myślach były fajerwerki, gdy Ortega ośmielał się coraz bardziej i ją dotykał po ciele. Co prawda można było założyć, że skoro tylko (albo i aż) mu się podoba, to zwyczajnie chce ją przelecieć i nie powinna się zgadzać mimo tego, że robili to nie raz i nie dwa. Znała jednak swojego faceta i wiedziała, że on taki nie jest. Napawała się więc jego dotykiem.
- Ty również - uśmiechnęła się rozbawiona łapiąc oddech, bo jednak było to dość intensywne i co tu dużo mówić, nakręcała się.
Gdy wrócił do pozycji siedzącej, Grimsdóttir jeszcze chwilę leżała oddychając głęboko. W końcu zdobywając się na wyżyny odwagi, wróciła na jego kolana siadając ponownie okrakiem. Kciukiem zmusiła go, by podniósł nieco głowę, a tym samym wzrok i spojrzał w jej oczy.
- Jeśli tak się sprawy mają, to masz prawo już teraz wiedzieć o wszystkim - zaczęła z małym uśmiechem, który miał być zachętą dla niej samej. Odetchnęła ciężko i przytaknęła samej sobie. - Cokolwiek powiem, chcę żebyś pamiętał, że jesteś tym dobrym i nigdy masz w to nie wątpić - odchrząknęła. -W każdym razie, jakiś czas przed bitwą byliśmy w Azji na wspólnej misji. Zarządzenie Corvusa, mamy nauczyć się żyć ze sobą. Misja się dłużyła, my zaczęliśmy powoli się dogadywać i koniec końców... zakochaliśmy się w sobie. Po powrocie mieliśmy to sobie poukładać w głowie i kiedy byłeś pewny, że tego też chcesz, miałeś powiedzieć narzeczonej o wszystkim, że odwołujesz ślub i tak dalej. Niestety nie zdążyłeś, zostaliśmy zaatakowani. Resztę już znasz - choć mówiła dość spokojnie i bez pośpiechu, to można odnieść wrażenie, że kobieta w tym czasie nie oddychała. W końcu wypuściła powoli powietrze, a drżenie jej strun głosowych było słyszalne dla obojga. Denerwowała się, jak Aron to zniesie z wielu powodów.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Nie 11 Paź 2020, 23:40

Dla niego to wszystko było nowe, ale jednocześnie bardzo pożądane i przy tym... znajome. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale wiedział dokładnie w jaki sposób całować Iris, by ich usta idealnie współgrały, wiedział też gdzie ją dotykać, by słyszeć te jej charakterystyczne sapnięcia, zapewne gdyby zdecydował się na dalsze kroki, wiedziałby gdzie dotknąć ją by i zająknęła. Wydawało się to dla niego tak niesamowicie proste, że nawet brak doświadczeń z kobietami przez ostatnie kilka tygodni (a licząc również śpiączkę - miesięcy) był w stanie robić to tak dobrze, jak kiedyś.
Gdy już znalazł ostatnie siły, by odsunąć się od niej, odetchnął głęboko, czując jak narasta w nim podniecenie oraz chęć, by pójść jeszcze dalej. Już myślał o seksie, co w jego przypadku nie było czymś naturalnym, wszakże nim przechodziło do kwestii łóżkowych Ortega od zawsze dobierał partnerki skrupulatnie, głównie przez swoją inteligencję oraz potrzebę emocjonalnej więzi, a nie tylko seksualne potrzeby. Ilekroć jednak spoglądał w stronę córki Zeusa, pragnął jej coraz bardziej, a siadanie na jego kolana okrakiem oraz dalsza bliskość, wcale nie pomagały mu w opanowaniu wszystkich nerwów.
Z każdym jej słowem jednak Aron otwierał usta coraz szerzej, nie ukrywając swojego zdziwienia. Takiej wersji nie przewidział, bo prawdę powiedziawszy stawiał na chwilowe zauroczenie, przelotny romans czy jakąś przyjaźń, która nie miała w sobie podtekstu erotycznego. Kiedy jednak opowiadała o tym wszystkim, z sekundy na sekundę tracił zainteresowanie odbyciem stosunku, a jego myśli zaczęły rysować tysiące scenariuszy. Nie był jednak zły czy rozgoryczony, był tym wszystkim autentycznie zaskoczony, przez co potrzebował kilku chwil na przetrawienie tak istotnych informacji.
Słysząc jej zdenerwowanie, początkowo nie wiedział, jak ma się do tego odnieść. Nie byłby to jednak Aron, gdyby otwarcie ją skrytykował, nawet jeśli miał taki zamiar. Całe szczęście nie miał, więc nie musiał tego robić. Przeniósł swoją rękę na jej ramię, by pogładzić ją po nim.
- Wow - odparł, z lekkim zachwytem w głosie, bo był pozytywnie zaskoczony jej odwagą. - Nie wiem, co powiedzieć - przyznał, bo miał mętlik w głowie, ale jednocześnie cisnęło mu się na usta bardzo dużo. Postanowił jednak wszystko przyjąć ze spokojem oraz chłodną logiką, która pomagała mu wiele razy.
Przeniósł dłoń z jej ramienia na policzek, który ujął i kciukiem delikatnie głaskał.
- Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś - uśmiechnął się lekko, czując jakąś niepewność w tym co mówi. Z jednej strony pragnął tej prawdy, ale teraz kiedy już ujrzała ona światło dzienne, był nieco skonsternowany. Wiedział natomiast jedno. - Wybacz, że trwało to ponad rok - przeprosił na wstępie. - I, że nie pamiętam miłości do ciebie - bo to go bolało najbardziej. - Ale chcę sobie ją przypomnieć - dokończył, choć może jego odpowiedź zabrzmiała dość chaotycznie.
- Podobasz mi się, fascynujesz mnie, wspierasz i świetnie spędza mi się z tobą czas - jego uśmiech się znacznie poszerzył. - Jestem tobą zauroczony, więc pierwszy krok mam za sobą. Pomóż mi się znowu w tobie zakochać. Bardzo tego chcę - przyznał, nie siląc się nawet na jakieś drobne dywagacje odnośnie jego stosunków z narzeczoną, która w tym momencie była dla niego przeszłością.
Miał nadzieję, że takie wyznanie wystarczy, by przekonać ją do tego, że warto w to brnąć i że istnieją ogromne szanse na to, by Boliwijczyk znowu ją pokochał. Wszystko to co powiedział, przypieczętował później pocałunkiem, do którego zachęcił blondynkę i który trwał tak długo, póki któremuś z nich nie zabrakło sił.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Wto 13 Paź 2020, 23:57

Skoro poprzez samo ponowne siedzenie na kolanach mężczyzny, on dalej się nakręcał, to jak nic zaraz poczuje kubeł zimnej wody, gdy Grimsdóttir skończy mu wszystko wyjaśniać. Bała się, ale jednocześnie uważała, że skoro zaszło to tam daleko, to należy mu się pogląd na całą sytuację. Zdawała sobie sprawę, że chociaż będzie znał prawdę, to nie wpłynie to na jego obecne uczucia. To znaczy, nie pokocha jej z samego faktu, że kochał ją kiedyś. To tak nie działa i nawet na nic takiego nie liczyła. Bardziej się bała, że zwyczajnie go zawiedzie ukrywaniem tego tyle czasu bądź też zawiedzie się ich obojgiem - zdradą, której on się dopuścił i na którą jakby nie było ona umyślnie pozwoliła.
Jak jeszcze mówiła, zauważyła szok malujący się na jego twarzy - to chyba zresztą nawet ślepy by zauważył. Wiedziała, że zdziwienie jest czymś, co na pewno się pojawi. Obawiała się jednak tego, co może być po szoku, bo tu już teoretycznie mogło być różnie. W końcu jako jego długoletni "wróg" wiedziała sporo o jego złości, która potrafi się pojawić. Nie chciałaby przeżyć tego ponownie, ale mleko już się rozlało i pozostawało oczekiwać zwyczajnie na werdykt.
Milczała więc oddychając drżącym powietrzem od jej zdenerwowania. Postawiła wszystko na jedną kartę i tyle, zrobiła coś, co uważała za właściwe i teraz przyjdzie jej zmierzyć się z konsekwencjami. Trochę, ale tylko minimalnie, się uspokoiła, gdy zaczął ją gładzić po ramieniu.
Uśmiechnęła się jedynie lekko nie wiedząc, co na takie słowa odpowiedzieć. "To normalne"? Prawdopodobnie tak i oboje zdawali sobie sprawę, że sytuacja do najbardziej tradycyjnych nie należała. Nikt prawdopodobnie nie wiedziałby co w pierwszej chwili odpowiedzieć.
Gdy jednak przeniósł dłoń na policzek, wtuliła w nią bardziej twarz i uśmiechnęła się ciepło. Wiedziała, że teraz na jej zachowanie siłą rzeczy będzie patrzył inaczej, ale nie zamierzała już udawać jak widać. Już nie miała na to sił, by udawać jedynie porządnie zauroczoną.
Oczy momentalnie jej się zaszkliły, gdy to on zaczął ją przepraszać. Przecież to nie on miał do tego powód, a ona. Za zwlekanie, za nieciekawą prawdę, za zawód nad ich nie tak idealnie prostym kręgosłupem moralnym. Na jego kolejne słowa uśmiechnęła się szeroko, a po jej policzku pociekła pojedyncza łza, którą szybkim ruchem otarła. Skinęła kilka razy głową ochoczo póki co bojąc się odezwać.
Zachichotała niczym nastolatka w przypływie tej mieszanki uczuć i stresu, który powoli odpływał. Była przeszczęśliwa na jego słowa i ogólną reakcję i naprawdę planowała coś powiedzieć. Warto by było z sensem, więc gdy ona się do tego zabierała, Ortega ją pocałował. Od razu mógł poczuć jak jej ciało się rozluźnia, a z jej ust wprost do jego wydobywa się ciche westchnięcie sugerujące, że wszystko co złe z niej zeszło. Całowała więc go czule nie wstydząc się okazać mu swojej miłości i prawdziwego zaangażowania. W końcu jednak musiała złapać oddech, więc odkleiła się od niego, ale tylko odrobinę, by dać sobie chwilę na uspokojenie. W końcu otworzyła przymknięte podczas pocałunku powieki i spojrzała mu w oczy.
- Nie masz za co przepraszać, nic z tego nie jest twoją winą. Dziękuję, że z taką łatwością to zaakceptowałeś, bo przypuszczam, że łatwe to nie było. Wybacz, że nie powiedziałam ci od razu, ale w pierwszych tygodniach miałam nie podnosić ci ciśnienia. No i ogólnie nie chciałam ci niczego narzucać, wolałam dać tobie wolność wyboru. Gdybyś zakochał się w kimś innym byłby to znak, że nie było nam to pisane, po prostu - uśmiechnęła się ciepło.
- Pomogę ci się zakochać, tylko też musisz mnie pilnować. Ja ciebie kocham od dawna i choć ciężko było udawać, że jest inaczej, podejrzewam, że jeszcze trudniej będzie mi się opanować, gdy tego chcesz. Mów mi jak się rozpędzam, jak nie czujesz się komfortowo. Ja zrozumiem i poczekam - blondynka patrzyła mu w oczy tymi wielkimi, pełnymi ufności i miłości swoimi własnymi oczami. Bała się, że mając zielone światło coś właśnie zepsuje.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Sob 17 Paź 2020, 00:33

Wyjaśnienia Iris były wyczerpujące, choć nie były aż tak długie, jak można było się spodziewać. Były jednak na tyle konkretne i bezpośrednie, że tylko ułom by tego wszystkiego nie zrozumiał. Aron, choć był zaskoczony tym, to jednak gdzieś tam w środku nie tylko przeczuwał podobny scenariusz, ale również i liczył na niego, czując do córki Zeusa coś więcej niż tylko sympatię już od dobrych kilku tygodni. Dawała mu tyle ciepła, zrozumienia i uwagi, a przy tym opiekowała się nim, wdrażała z powrotem oraz spełniała wiele jego zachcianek... Teraz gdy tak o tym myślał, to naprawdę był idiotą, że nie domyślił się tego wcześniej.
Nie chciał doprowadzić jej do płaczu, dlatego gdy zobaczył jej załzawione oczy, zmartwił się. Wziął to jednak za jej reakcję ze wzruszenia, nie ze smutku i gdy chwilę później zobaczył jej uśmiech, a później te ochocze gesty głową świadczące o jej aprobacie, jego niepokój przeminął. Podobał mu się też ten jej chichot, który trochę pasował do niej, a trochę nie zgadzał się z jej obrazem w jego głowie, wykreowanym po kilku tygodniach. Korzystając z okazji pocałował ją, chcąc tylko potwierdzić to wszystko o czym mówił i zapewnić ją, że postara się znów ją pokochać. A do tego wcale daleko nie było, gdyby tak na chłodno przeanalizować jego obecny stan, częstotliwość myśli o niej, czy reakcje na wszystko co z Iris było związane.
Odsunąwszy się od niej, spoglądał w jej rozweseloną twarz, która zdradzała teraz dużo więcej emocji. W końcu nie musiała się kryć z uczuciem, którego choć Ortega na razie nie odwzajemniał, to jednak je akceptował i nawet cieszył się z tego, że łączyło ich coś więcej przed jego amnezją.
- To wygląda, jakby nie było łatwe - przerwał jej. - Ale jest - zapewnił z uśmiechem, chcąc pokazać jej, że dobrze się trzyma po takim informacyjnym szoku. Nie chciał też, by Iris wydało się to jakimś ogromnym ciężarem do przyjęcia dla niego, bo przez brak jakichkolwiek uczuć względem narzeczonej czy innych dziewczyn w obozie, mógł skupić się tylko na swoim czystym uczuciu względem Iris. Paradoksalnie, przyjęcie informacji o miłości przed amnezją było dużo łatwiejsze, niż utrzymywanie narracji, że między nimi nic nie było.
Pogłaskał ją po włosach, z zainteresowaniem patrząc na jej ciepły uśmiech.
- Musisz mnie naprawdę mocno kochać, skoro znalazłaś w sobie siłę, by chcieć rozkochać mnie w sobie ponownie - przyznał z podziwem, bo z samych tych słów wynikało, że to niełatwa sztuka.
Przeczesał dłonią jej włosy, po czym zaśmiał się cicho, gdy przestrzegła go przed jej miłosnymi zapędami. Aron był tym naprawdę rozbawiony.
- Zdradzę ci pewien sekret - przysunął się, by szepnąć jej coś do ucha. - Ja w ogóle nie chcę, żebyś się hamowała - ucałował ją pod koniec w policzek i tym samym chyba dał jasno do zrozumienia, że nie oczekuje po niej żadnego opanowania. Ma zachowywać się tak, jak zachowuje się zakochana kobieta wobec swojego obiektu westchnień. Jemu to bardzo odpowiadało, bo nie widział żadnych potencjalnych problemów z tym związanych.
- Przy tobie czuję się bardzo komfortowo - uśmiechnął się znowu. - I lubię całusy - podrapał ją palcem po brodzie niczym rasową kotkę, dając jej małego protipa dotyczącego obsługi Arona. - Zapewne chciałabyś nadrobić te dni, tygodnie i miesiące - rzekł rozpoczynając mały teatr. - Ale jest to poświęcenie, na które jestem gotów - dokończył niczym Lord Farquaad z animacji Shrek. Był w cudownym nastroju i jak widać wyznanie miłości nie działało tylko pozytywnie na jedną stronę. Boliwijczyk również czuł ogromny zastrzyk energii. Bo prawda była jedna i choć na razie do niej się nie przyznawał, tak po prostu on chciał to usłyszeć. Chciał, by Iris go kochała, bo i on czuje powoli, że nie jest to jednostronne.
- Cholera, ziemniaki! - krzyknął nagle, zrywając się na równe nogi, przez co musiał zrzucić Grimsdóttir ze swoich nóg na sofę. Podbiegł szybko do piekarnika i skontrolował sytuację, która na szczęście była dobra. W porę spojrzał na łódeczki, które idealnie się opiekły.
- Nałożysz nam? Muszę do łazienki - spytał, czując że potrzebuje szybko udać się tam, gdzie król piechotą chodzi. I nieważne jaka była odpowiedź, i tak to zrobił.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega Pon 19 Paź 2020, 22:35

Grimsdóttir wiedziała, że to może się skończyć różnie. Zarówno w kwestii ich relacji i zaufania do siebie, a skończywszy na jego obrazie samego siebie. Bała się trochę, że ktoś tak dobry jak on, nawet nie pamiętając narzeczonej i uczuć do niej, będzie mieć do siebie żal o zdradę. W końcu wtedy miał, mimo że i tak wybrał ją.
- Nie wiem dlaczego, ale cieszę się, że tak jest i że ty taki jesteś - uśmiechnęła się ciepło głaszcząc go po policzku. Trochę bała się tej chwili, ale okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak się go maluje. Cieszyła się jednocześnie z tego, że nie zdecydowała się mu powiedzieć od razu, dając im drugą nową szansę, z której Ortega mógł nie chcieć skorzystać. Wtedy by wiedziała, że nie było im to pisane. W tej sytuacji była zwyczajnie bardzo szczęśliwa z takiego obrotu spraw.
- Bardzo. Nikogo w życiu mocniej nie kochałam - przyznała nie bojąc już się swoich uczuć. - Ale to nie tak, że koniecznie chciałam ciebie rozkochać, nie działałam umyślnie w tym kierunku. Pozwoliłam temu rozwijać się naturalnie i cieszę się, jaki jest tego efekt. To znaczy, że tak miało być - przyznała zadowolona, bo też nie chciała, by pomyślał, że chociaż trochę udawała kogoś innego chcąc go rozkochać, a wiedząc co on lubi. Zachowywała się naturalnie, tylko swoje uczucia hamowała.
- Skoro tego chcesz - uśmiechnęła się słodko nieco jednak zdziwiona tymi słowami. A może Aron po prostu nie wiedział jeszcze, w co się pakował? Tak czy inaczej, póki nie zmieni zdania i tego jej nie powie, Iris zamierzała w niczym się nie hamować.
Uśmiechnęła się ciepło, gdy powiedział, że dobrze się przy niej czuje, by zaraz zaśmiać się krótko.
- To akurat wiem - bo całowali się całkiem sporo i tego rodzaju pieszczot Ortega nie żałował jej w każdej możliwej sytuacji, jaką tylko zyskiwali. Na następne słowa mężczyzny uniosła lekko brew. A to ciekawe dla niej doświadczenie akurat było, że i on się nieco bardziej otworzył w tej sytuacji. Zgodnie więc z życzeniem, zbliżyła się do niego i ponownie go pocałowała z całą czułością i miłością kłębiącą się w niej od miesięcy. Jej dłoń delikatnie przesuwała się po jego karku nie mając w planach w ogóle w najbliższym czasie się odsuwać. Aż zrobił to Boliwijczyk.
Ona co prawda zebrała się trochę wolniej, ale słysząc o ziemniakach, trochę oprzytomniała. Widząc pojawiający się spokój na jego twarzy po sprawdzeniu ziemniaków, sama też się uspokoiła, że nie zepsuli sobie tak dobrze zapowiadającego się posiłku.
Skinęła głową i zajęła się ostrożnym wyłożeniem blachy na drewnianą deskę. A z niej ostrożnie szczypcami i łopatką, ponakładała na dwa talerze zarówno ziemniaków, jak i kurczaka. Skropiła to jeszcze wszystko oliwą, ładnie ułożyła na talerzu i czekała na swojego ukochanego. W międzyczasie schowała jeszcze blachę do piekarnika, a ten zostawiła lekko uchylony, by szybciej wystygł.
- Gdzie chciałbyś zjeść? - bo w sumie to danie było takie, że mogli usiąść z nim w różnych miejscach całkiem bezpiecznie.
Sponsored content
Re: Mieszkanie 4 - Aron Ortega

Mieszkanie 4 - Aron Ortega
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
Similar topics
-
» Aron Ortega
» Aron Ortega
» Aron Ortega
» Aron Ortega
» Mieszkanie 9 - Jin Kyoya



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Dzielnica Grecka :: Strefa Mieszkalna-
Skocz do: