Wzruszył ramionami nie bardzo robiąc sobie cokolwiek z tego, że mógł być postrzegany przez innych jako osoba nie darząca narzeczonej prawdziwym uczuciem. Jego amnezja wiele zmieniła i choć charakterem w dalszym ciągu przypominał siebie, tak jakieś zmiany w nim zaszły i relacje, które nawiązał lata temu, mogły nie być takie same jak teraz. Iris jednak miała to szczęście, że udało jej się przezwyciężyć własny strach oraz opracować plan przekonania go do siebie, by w późniejszym etapie narodziło się z tego coś więcej. Jak na kobietę, która była w nim zakochana, było to ogromne wyrzeczenie, bo przecież zaprzeczała przed nim o swoim uczuciu. Albo przynajmniej - nie informowała go o nim. Był pod wrażeniem jej siły, o czym już ją uświadomił. Na jego twarz wdało się małe rozbawienie, gdy zaczęła się tłumaczyć. W końcu zaśmiał się cicho, trochę nie wierząc w to, że córka Zeusa nie miała intencji w rozkochaniu go. Mogła sama przed sobą uważać, że robiła wszystko naturalnie, ale przecież za każdym razem poza rozumem używała również serca, które mówiło jej, co blondynka powinna robić. Więc Ortega nie był do końca pewien, czy nie było to umyślne. Oczywiście nie w jakimś istotnym stopniu, który można byłoby nazwać nawet "wyreżyserowaniem", ale miał podejrzenia, że jednak kilka zdarzeń czy spotkań były przygotowanym planem - raz bardziej, raz mniej starannym. - Chcę - potwierdził tylko, by Grimsdóttir nie miała wątpliwości co do niego, bo Aron czuł się w tym momencie wolnym człowiekiem. Nie pamiętał o żadnej presji czy oczekiwaniach, gdyż wielu herosów już zaakceptowało fakt, że ma ogromne braki w pamięci. Narzeczonej też przy nim nie było, więc nie było mowy o powrocie do jakichś wątpliwości czy ranieniu kogoś. Teoretycznie syn Hekate zaczynał z czystą kartą nie tylko swoje życie obozowe ale również i te miłosne. Gdy znów obdarowała go czułym pocałunkiem, nie mógł zareagować inaczej i dlatego odwzajemnił to z dużą ochotą, niemalże zapominając o tym, że trzeba iść sprawdzić ich obiad. Jego dłonie błądziły po jej plecach, a sam Aron zachowywał się dużo odważniej niż na początku i pozwalał sobie już teraz na zbereźne obłapianie jej łapami. Pośladki Iris szybko przyzwyczają się do jego dotyku. Na nowo oczywiście, bo już były do tego przyzwyczajone (i pewnie się stęskniły za tym). Chwilę później nastąpiła szybka akcja sprawdzająca stan obiadu oraz już dużo spokojniejsza podróż do toalety, która też nie trwała jakoś długo, wszakże wystarczyło kilka kroków. Dołączył do blondynki, gdy ta już wszystko przygotowała i prawdę powiedziawszy był pod wrażeniem tak sprawnego poczynania sobie w kuchni. Nie było go wszakże ledwie kilka minut, a tu już wszystko było gotowe. - Sam nie wiem - wyznał szczerze, bo nieistotne było dla niego gdzie zjedzą, a że zrobią to w swoim towarzystwie. Ostrożnie zbliżył się do Iris i ucałował ją w policzek, po czym objął ją jedną ręką i zastanowieniem wypisanym na twarzy kontemplował gdzie tu spożyć te dania. - Może tutaj? - zasugerował kuchenną wysepkę, bo na nic bardziej twórczego nie wpadł. Krzesełka były już przygotowane, talerze stały na blacie, więc wystarczyło tylko przynieść z powrotem alkohol i kieliszki. - Przyniosę kieliszki - znów pocałował blondynkę, tym razem celując w usta, po czym uśmiechnął się ciepło i zawędrował do centrum pomieszczenia, by zabrać wszystko do obiadu. Usiadł na przygotowanym krześle obok niej i zamiast zabrać się za jedzenie, obserwował intensywnie jak Grimsdóttir je. Pewnie nawet ją tym jakoś dekoncentrował, bo nie było to subtelne spojrzenie. - Nie wiem czemu, ale mam o wiele więcej sił do wszystkiego - stwierdził wyraźnie zadowolony, nawiązując do sytuacji sprzed chwili, w której to zamiast podejść normalnie do stolika, by zabrać kieliszki, przeskoczył sofę niczym kilkuletni dzieciak, mający przeświadczenie o tym jakim jest świetnym akrobatą. Spoglądając cały czas na Iris, pogłaskał ją palcami po policzku oraz zgarnął kosmyk jej włosów za ucho.
Ściągnęła brwi i wydęła nieco usta niby to w pewnym oburzeniu na jego śmiech i brak wiary w jej słowa. Jasne, że momentami w jej działaniach przemawiało przez nią serce, w końcu go kochała. Nie oznaczało to jednak, że zachowywała się nienaturalnie do własnego charakteru czy były spotkania reżyserowane albo te przypadkowe nimi nie były. Nie miała tendencji do stalkowania i każdemu z nich należała się chwila wytchnienia. To, że wpadli kilkukrotnie na siebie w takich sytuacjach świadczyło o tym, że A - obóz był za mały, B - chcąc pobyć sami myślą oboje o tych samym miejscach, C - bogowe tak chcieli oraz D - miks wszystkiego. Ona nie była pieprzniętą wariatką, by chodzić za nim krok w krok. Uśmiechnęła się szczęśliwa słysząc po raz kolejny potwierdzenie tego, że on naprawdę chce się w niej zakochać ponownie. Najtrudniejsze chyba za nimi, bo w końcu znał prawdę, podobała mu się w wielu aspektach, no i zauroczył się. Byli na dobrej drodze i miała nadzieję, że to się nie zmieni już. Szczerze mówiąc nieco zaskoczył Islandkę odważnym dotykiem, na który wcześniej się nie zdecydował. Miało to jednak sens, gdy wiedział, że ma do czynienia ze swoją ex, bo aktualnie poniekąd nią była, która jest nadal w nim zakochana i pragnie na nowo związku. Wiedział więc, że nie będzie jej to przeszkadzać. Ba, podobało jej się to, dlatego całowała go z jeszcze większą chęcią. Uśmiechnęła się ciepło znajdując się już w kuchni, gdy najpierw ją cmoknął, a potem objął. Było to bardzo miłe i z pewnością czymś, za czym tęskniła od wielu miesięcy. Gdy był w śpiączce zdarzyło jej się kłaść przy nim w szpitalnym łóżku, ale to jednak nie było to samo. Teraz w pełni mogła poczuć tą przyjemność płynącą z takiej bliskości. - Może być - wzruszyła lekko ramionami, bo tak naprawdę było jej to obojętne. Ważne, że mogli zjeść razem i już nie mieli przed sobą żadnych tajemnic - a raczej ona przed nim, bo w drugą stronę na nic takiego się nie zapowiadało. Skinęła głową, by zaraz znowu się uśmiechnąć na jego całusa. Stał się bardzo odważny, ale jej to w ogóle nie przeszkadzało. Skoro miał ochotę ją całować czy przytulać, ona mogła być tylko z tego powodu szczęśliwa. Sama w międzyczasie wyjęła im sztućce i zasiadła na jednym z krzeseł nie dostrzegając przez to jego sposobu przemieszczania się, a wielka szkoda. Gdy przystąpili do posiłku, zaczęła ostrożnie go spożywać po chwili jednak orientując się, że jest w tym jedyna. Czuła na sobie jego spojrzenie, które starała się ignorować mimo, że nie lubiła, gdy ktoś patrzył jak je. W końcu jednak nie wytrzymała i spojrzała na niego zamierzając spytać o co chodzi. - Tak? A od kiedy ten stan ma miejsce? - spytała uprzedzona przez niego tym stwierdzeniem, z małym uśmiechem nie wiedząc do końca czy mówi tu o swojej lepszej formie fizycznej czy jednak ma na myśli to, co między nimi się wydarzyło.
Aron wierzył w jej intencje, choć z drugiej strony ciężko było mu przekonać się do stwierdzenia, że Iris w żaden sposób nie dążyła do takiego rozwoju sytuacji. Istotnie, nie była nachalna, nie sugerowała mu nic, ani też nie wymuszała niczego, pozwalając wszystkiemu się rozwijać. Kiedy jednak miała okazję, starała się go coraz bardziej zachęcać i robić to, za co pokochał ją wcześniej: próbowała być przy nim i go wspierać. Ortega szybko przekonał się co do jej dobrych intencji, ale trochę mu zajęło zanim spostrzegł, co tutaj tak naprawdę się kroi. Grimsdóttir jednak mogła uznać się za zwyciężczynię tego maratonu, bo nie dość, że osiągnęła pożądany efekt, to jeszcze zrobiła to w dobrym stylu, nie musząc w żaden sposób naginać swojego charakteru. Z prawdą było trochę inaczej, bo nie wyjawiła mu tyci, ale ważnego szczególiku, ale to akurat doskonale rozumiał. Podziwiał ją nie tylko za to, że chciała od nowa spróbować go rozkochać, ale również za to, że znalazła siły na ukrywanie własnego uczucia. Wszakże w kilka sekund zrozumiał, jak wielkim uczuciem darzyła go blondynka. Jedząc na tej wysepce kuchennej, przyglądał się cały czas Iris, co z kolei powodowało, że tak na dobrą sprawę prawie nie ruszał pysznego posiłku. Nie pamiętał o tym, że dziewczyna nie przepadała za spoglądaniem na nią, gdy ta zajmuje się jedzeniem, dlatego też pozwalał sobie na to przez cały ten czas. Gdyby wiedział, że Iris tego nie lubi, na pewno by jej nie prowokował w żaden sposób. Na chwilę mógł się przecież powstrzymać i zająć czymś innym, ot choćby ziemniakami. Dopiero jej pytanie wyrwało go z zachwytu i pozwoliło mu wrócić na ziemię. - A ile minęło od pocałowania cię? - zaśmiał się cicho, wyjawiając, że jego stan jest podyktowany wyłącznie tym, co miało miejsce między nimi dzisiaj. Chociaż skłamałby, gdyby zaprzeczył, że od kilku dni czuje się dużo lepiej niż wcześniej i poza wyjątkowymi sytuacjami w których drgają mu mięśnie, czy nogi odmawiają posłuszeństwa, jest na ogół wszystko okej. W końcu jednak przeszedł do konsumowania jedzenia, zachwycając się każdym kolejnym kęsem. - Dobre wyszło - znów uśmiechnął się szczerze w jej kierunku i zagryzał kawałki mięsa ziemniakami i odwrotnie. Co jakiś czas też upijał łyk wina, którego co prawda nie miał zamiaru pić dzisiaj, ale atmosfera sprzyjała uczczeniu czegoś. W pewnej chwili przyszło mu do głowy coś bardzo głupiego, ale jak to Aron, nie mógł się powstrzymać i musiał to powiedzieć. - Czy jako córka Zeusa, czujesz te napięcie między nami? - parsknął śmiechem na koniec, żartując sobie z jej mocy. Miał jako takie pojęcie o tym wszystkim i trochę naciągał elektrokinezę Iris, ale przecież nikogo nie krzywdził takimi żarcikami. Istniała za to szansa, że rozbawi tym blondynkę, a na tym mu zależało, bo uwielbiał zarówno jej uśmiech, jak i śmiech. - I czy masz zamiar kiedyś mnie przelecieć? - znów zaśmiał się jak dziecko, co było już raczej pokazem jego własnej błazenady, aniżeli próby roześmiania jej. Czy alkohol, który pili przez ostatnie kilkadziesiąt minut dawał już mu się we znaki? Bez jaj, to heros. Dwóch czy trzech lampek wina nie powinien nawet poczuć, a tymczasem jemu już się język rozplątał? Żałosne.
Mało kto lubił, jak ktoś mu się przyglądał podczas posiłku. To tak, jak ktoś ci patrzy dosłownie na ręce w pracy. Nagle dokumenty wypadają z rąk, literówki w pisanym tekście i dużo wolniej się pisze, niż zazwyczaj mimo, że właśnie chce się uczynić odwrotnie. Przy patrzeniu na jedzenie było spore prawdopodobieństwo, że wypadnie jej coś z ust albo się opluje na przykład. Dlatego za tym nie przepadała. - Wszystko jasne - zaśmiała się na jego słowa nie spodziewając się, że jednak chodzi o nich, a nie faktycznie jego stan fizyczny i psychiczny. W końcu to też z każdym dniem ulegało poprawie i teraz było dużo lepiej, niż kilka tygodni temu. W końcu nie skupiali się już tylko na jedzeniu, chodzeniu czy truchtaniu, ale mieli pierwsze wspólne treningi za sobą. Wprawdzie niemal wszyscy zdawali sobie sprawę ze stanu Ortegi, który był czymś niespotykanym, ale bała się go oddać w inne ręce. A co jak ktoś będzie mniej cierpliwy, wyrozumiały i delikatny? Trochę odetchnęła z ulgą, gdy mężczyzna zajął się wreszcie swoim posiłkiem, a ona na spokojnie mogła zająć się swoim, co kilka chwil upijając nieco wina. A te było smaczne, także niezależnie czym Aron kierował się przy wyborze trunku - udało się strzelić w dziesiątkę. - Też tak myślę - przyznała z małym uśmiechem, bo faktycznie obiad wyszedł im dość dobry, a za wiele pracy w to tak naprawdę nie włożyli. Zaśmiała się początkowo na jego pytanie oczywiście odczytując to jako żarcik, a nie poważne stwierdzenie. W końcu na nowo zapoznawała go z obozem i wszystkimi szczegółami, chociaż tu akurat za wiele robić nie musieli, bo tu jego pamięć miała się świetnie. - Masz na myśli to napięcie? - spytała cicho wciąż rozbawiona wyciągając pomiędzy nich dłoń i tworząc na niej małe, czerwone wyładowanie. Nie była nadętą córką "ważnego" boga. Swojego ojca miała w głębokim poważaniu, więc takie żarciki ją nie raziły. - Jasne, że czuję - dodała po tym, jak zabrała dłoń uśmiechając się nadal z rozbawienia. Już miała wrócić do posiłku, ale padło następne pytanie, na które Iris parsknęła śmiechem bardziej z zaskoczenia, aniżeli rozbawienia. Spojrzała na niego po chwili z lekko uniesionymi brwiami. Od kiedy Aron rzucał takimi głupimi tekstami niczym nastolatek? - Mam zamiar - uśmiechnęła się lekko kącikiem ust kryjąc rozbawienie, by zaraz wrócić do kończącego się posiłku. I ten faktycznie skończył się chwilę później, a Islandka wskazała ponownie na kanapę z niemym pytaniem. Nie czekając jednak na jego zgodę, najpierw odstawiła talerze do zlewu, a potem wzięła ich lampki z alkoholem i postawiła je na stoliku przy kanapie. Sama zajęła miejsce właśnie na sofie poklepując miejsce obok siebie zachęcająco. - Jeszcze jakieś pytania masz? - spojrzała na niego nieco rozbawiona. To mogło być ciekawe doświadczenie.
Aron spoglądał na Iris z niemałym zaciekawieniem, mając w swoim krwiobiegu już jakieś promile. Nie było tego co prawda dużo, ale taki antyalkoholowy heros jak Ortega nie potrzebował nie wiadomo ile, by się trochę podpić. Jak widać wystarczyło tylko kilka lampek wina i już język mu się rozwiązywał, a w dodatku dostawał jakiejś dziwnej głupawki, która okraszona była raz za razem śmiechem czy innym chichotem. Grimsdóttir chyba to zauważyła i nawet postanowiła wykorzystać przeciw niemu, mając w tym momencie jakąś przewagę sytuacyjną. Ale Aron sam był sobie winien, mógł te głupoty zachować dla siebie i nie byłoby problemu. A tymczasem musiał sobie jakoś z tym poradzić. Nie wiedzieć dlaczego, rozbawiła go reakcja blondynki, która wytworzyła między swoimi dłońmi wiązkę elektryczności. Już wcześniej zauważył, że miała ona charakterystyczny czerwony kolor, niespotykany wśród użytkowników elektrokinezy. Zazwyczaj były one niebieskie albo żółte, widział też ostatnio córkę Magniego, która posługiwała się pomarańczową błyskawicą. Tymczasem ta czerwona Iris była wyjątkowa. Dokładnie taka, jak ona sama. - Właśnie o to chodziło! - odpowiedział rezolutnie, po czym zaśmiał się, co było nieco wymuszone, bo w rzeczywistości nic go nie rozbawiło, ale miał tak dobry humor i już trochę wypił, więc łatwiej było mu epatować emocjami oraz stosować nieco bardziej wymagające reakcje. Na moment wrócił do jedzenia po tym dziwacznym pytaniu i prawdę mówiąc sądził, że Iris puści to mimo uszu. Tymczasem ona wyraźnie przyznała, że będzie chciała go przelecieć (czy może nawet już chce) i że prędzej czy później to się wydarzy. Oby jak najprędzej, bo Aronowi coraz trudniej było ukrywać zafascynowanie dziewczyną, także na tle seksualnym. Zawędrował za nią na kanapę, gdy już pozbyli się niemalże wszystkiego z talerzy i usiadł tuż obok, mniej więcej w tym miejscu, które tak ochoczo poklepywała córka Zeusa. - Wiesz jak to jest. Ma się mnóstwo pytań do momentu, kiedy ktoś nie spyta, czy masz jakieś pytania. Wtedy jest pustka w głowie - zaśmiał się cicho, nawiązując do wielu sytuacji, które zdarzały mu się teraz i w przeszłości, czego co prawda nie wiedział, ale czego się spodziewał, bo w sumie było to bardzo naturalne. - Ale w sumie, to mam jedno pytanie. Co konkretnie się stało podczas tej misji, kiedy zmieniliśmy do siebie podejście? Nagle się okazało, że jesteśmy dla siebie stworzeni i całą noc uprawialiśmy seks, czy co? - tym razem nie śmiał się, ale widać było, że pytał o to z pewnym rozbawieniem. Jednak bardzo go ciekawiło to, jak to się stało, że tacy wrogowie jak oni, nagle poczuli do siebie miętę i to do tego stopnia, że Ortega zamierzał zerwać zaręczyny. Raptem stracił głowę dla osoby, którą jeszcze kilka dni wcześniej uważał za arcywroga?
Grimsdóttir nie zastanowiła się nad tym, ale powinno przewidzieć, że ktoś takie jak Aron szybko poczuje alkohol, pomimo bycia herosem. Nigdy dużo nie pił, a też jakby nie patrzeć miał sporą przerwę zarówno przez śpiączkę, jak i późniejsze zalecenia medyków, by przez jakiś czas unikać używek. Niemniej nie przeszkadzało jej to w ogóle, w końcu kochała go w każdym stanie. "W zdrowiu i w chorobie", choć w ich wypadku to nie katarek, a utrata pamięci. Przy niej mógł się upijać, gadać głupoty i też je robić. Ona go ewentualnie ocali, gdyby postanowił teraz wyjść do ludzi, a jeśli przy niej coś palnie bądź zrobi, to trudno. Nie wykorzysta tego przeciwko niemu nigdy, a przynajmniej nie publicznie i nie na poważnie. W żarcikach może kiedyś mu coś przypomni, kto wie. Sama też nie wiedziała, jak właściwie nikt w tym obozie, czemu jej elektryczność przybiera tak odmienny kolor. To jednak wie jedynie sam Zeus i pewnie zrobił to z kaprysu, bo coś akurat w tej główce mu się pojawiło i jak dziecko musiał spełnić swoją zachciankę. Na jej umiejętności i moce na szczęście to nie wpływało, jedynie dziwiło bądź wręcz szokowało tych, którzy widzieli to po raz pierwszy. Takie jest życie. Uśmiechnęła się lekko rozbawiona zarówno na jego pewną odpowiedź, jak i ten nieco wymuszony śmiech. Zakładała jednak, że nie tyle co Ortega próbuje ją tu oszukać, co jedynie emanuje swoim dobrym poczuciem humoru (i pewnym upiciem) - a to sprzyjało wymuszonym reakcjom. No cóż, ciężko byłoby tego nie przyznać, skoro to oczywiste było. Ona go kochała, on chciał, by Iris go rozkochała w sobie. To prędzej czy później musi zaprowadzić do seksu, w końcu byli dorosłymi ludźmi. Gdzieś z tyłu głowy miała to, że to (chyba) będzie pierwszy seks Arona od bardzo długiego czasu i może go to w jakiś sposób stresować. Zamierzała jednak zaplanować to tak, by jak najmniej siebie na to skazywał. - No tak, w sumie masz rację - zaśmiała się krótko dostrzegając wiele życiowej prawdy w jego słowach. Niemniej nie mówiła tego do końca poważnie przecież. Jasne, jeśli miał pytania, to mógł śmiało pytać, ale blondynka rzuciła to jednak bardziej żartobliwie nawiązując do jego poprzednich pytań. Mężczyzna jednak po chwili na pytanie wpadł, a ona sama westchnęła ciężko i odwróciła się bardziej w jego kierunku. Widziała i słyszała ten żartobliwy ton narzucony na koniec, ale nie zamierzała teraz śmieszkować, tylko opowiedzieć mu całą prawdę. - Corvus wysłał nas na misję do Wietnamu chcąc sprawić, byśmy chociaż nauczyli się ze sobą współpracować. Wszystko miało trwać dwa dni, a spędziliśmy tam prawie trzy tygodnie. Fakt, początkowo dłużyło się, bo nie słuchaliśmy siebie nawzajem za bardzo i oboje mieliśmy inne pomysły na to zadanie. Czwartego czy piątego wieczoru stwierdziłeś, że musimy się jakoś dogadać, bo oboje chcemy jak najszybciej wrócić do obozu. Od słowa do słowa zaczęliśmy najpierw o misji, potem wyjaśniać sobie co między nami zaszło, aż było okej - uśmiechnęła się lekko na wspomnienie tamtego wieczoru. - Koniec końców okazało się, że znalezienie osoby, która nas unika wcale nie jest takie proste, więc w hotelu dla zabicia czasu spędzaliśmy na filmach i rozmowach. Okazywało się, że coraz więcej nas łączy i chyba sympatia coraz większa zaczęła się pojawiać siłą rzeczy - sięgnęła po wino, by zwilżyć nieco gardło. - Mniej więcej po 10 dniach wróciliśmy totalnie sfrustrowani do hotelu, bo gość znowu był o krok przed nami i wyślizgnął nam się z palców. No i chyba cała ta mieszanina uczuć spowodowała, że rzuciliśmy się na siebie. No i tak zostało nam do końca misji... I po kilku dniach przerwy w obozie, nadal oboje tego chcieliśmy - zaakcentowała kropkę na końcu tej opowieści obserwując go cały czas, próbując wyłapać jego reakcje. Sama ponownie upiła nieco wina, bo trochę się naprodukowała.
Ortega od lat miał problem z alkoholem, tylko nie taki jak wszyscy herosi w obozie. Jego wynikał z tego, że miał zaskakująco słabą głowę jak na kogoś, kto ma dużo lepszy metabolizm od ludzi i kto teoretycznie nie powinien upijać się kilkoma lampkami wina. Tymczasem jemu wystarczyła połowa butelki, by już rozplątał mu się język. Wcześniej trochę się tego wstydził, zwłaszcza w porównaniu z tymi obozowymi alkoholikami, którzy raz po raz namawiali go do picia. Ale nauczył się odmawiać po jakimś czasie i nie psuć swojej reputacji jakimiś idiotycznymi wyskokami. Być może jego abstynencja była właśnie powodem, dla którego nie pogodził się z Iris wcześniej, wszakże pewnie zdarzało im się bywać w tych samych miejscach czy to podczas normalnych dni w obozie czy podczas jakichś wielkich wydarzeń. Nigdy jednak nie było okazji wszystkiego sobie wyjaśnić. Aż do misji. Słuchał z uwagą i nieschodzącym uśmiechem z twarzy, bo jakby nie patrzeć, ta historia była dla niego całkiem nowa i wciągająca. Miał jakieś tam swoje wyobrażenie tego, ale nie wyglądało to nawet w kilku procentach podobnie do wersji, którą zaprezentowała mu Iris. - Brzmi jak scena z jakiegoś filmu - zaśmiał się cicho. - Dobrze jednak, że ta misja nam się przedłużyła - uśmiechnął się szczerze, nie pamiętając niczego z tego dnia, ale dla niego w tym momencie liczył się efekt. A nim z kolei było związanie się z Grimsdóttir, która jak się okazało, jest w nim zakochana do tej pory, była przy nim przez całą śpiączkę i jest z nim w okresie powrotu do zdrowia. Przyjął to dość spokojnie, ale był zadowolony, że chociaż ten aspekt jego przeszłości został odsłonięty. Tak na dobrą sprawę w tym momencie interesowała go tylko relacja z Iris i warto było dowiadywać się wszystkich tych rzeczy, by mieć pogląd na to, jak ona wyglądała wcześniej. Zgarnął kosmyk jej włosów za ucho. - Cieszę się, że tak to się potoczyło - zaczął. - I że się mną zaopiekowałaś - przyznał bez problemu, bo dla niego takie wyznania nie były czymś wyjątkowym. Postanowił jednak szybko zmienić temat, bo od jakiegoś czasu myślał nad pewną rzeczą i wypadało to skonsultować z Iris. - Zastanawiałem się nad tym, żeby poprosić Asklepiosa o uleczenie mnie - spojrzał trochę niepewnym wzrokiem na córkę Zeusa. - To bóg medycyny, więc możliwe, że ma jakiś sposób na przywrócenie mi pamięci. Rzeczy związane z tym światem przecież pamiętam, więc pozostałe też muszą być gdzieś w głowie - podzielił się spostrzeżeniem.
Być może faktycznie pogodziliby się wcześniej, być może nie. Iris raczej wierzyła bardziej w tą drugą wersję, bo nie raz i nie dwa przez te lata znaleźli się w tym samym miejscu, nawet na jakiś imprezach, a i miejsca niedaleko siebie też zdarzyło się mieć. Nigdy jednak nie wykorzystali tego na próbę pogodzenia się. Dopiero, gdy Corvus zostawił ich samych sobie bez innego towarzystwa, z braku laku zaczęli się do siebie odzywać bardziej jak półsłówkami, a potem wszystko wyjaśniać. Była wdzięczna Juarezowi za to, o czym już wielokrotnie zdążyła mu powiedzieć. Lubiła jednak to w Aronie, że nie pił, jego słaba głowa blondynce nie przeszkadzała, bo sama też nie łoiła alkoholu jak co poniektórzy. Jedyne czego nie lubiła, to tych jego papierosów, ale tego problemu na szczęście się pozbyli. Cóż ta historia brzmiała z pewnością jak z jakiegoś filmu, szczególnie z tą narzeczoną i ślubem w tle. Oto bohater zdaje sobie sprawę, że popełni wielki błąd oddając swoje nazwisko innej kobiecie, gdy okazuje się, że to inna jest mu przeznaczona. Ta, którą do tej pory miał za wroga. Islandki nie cieszyło to, że Aron będzie musiał złamać kobiecie serce. Nie była okrutna, a też kobieta jej nic nie zrobiła, by cierpienia miała jej życzyć. Zwyczajnie miłość wygrała, niestety jej kosztem. - Ja też się cieszę - uśmiechnęła się ciepło chwytając jego dłoń i lekko ją ściskając. Cieszyły ją te wszystkie wydarzenia - zarówno te z opowieści, jak i obecne. Wracali na dobre tory, a to ja uspokajało. Uśmiechnęła się szerzej, gdy gdy najpierw poprawił jej włosy, a potem po raz kolejny przyznał, że cieszy się z takiego biegu historii. Jasne, mogliby się pogodzić wcześniej i być ze sobą dłużej - z drugiej strony mogliby też nie pogodzić się nigdy. Cieszyła się z tego, co było, a nie co mogło być. - Zawsze się tobą zaopiekuje - przyznała szczerze, bo w końcu trochę udowadniała te małżeńskie "w zdrowiu i w chorobie", choć tak na dobrą sprawę jeszcze nie byli nawet oficjalnie razem, a Aron tego w ogóle nie pamiętał. Niemniej kochała go i zamierzała dbać o niego najlepiej jak potrafiła, zwłaszcza w takich sytuacjach. Cóż, następne jego słowa wywołały mały uśmiech na jej twarzy. Może to było egoistyczne, ale nie bardzo chciała, by to robił. Nawet nie może, na pewno takie było. - Z tego co wiem Elisa konsultowała się z Asklepiosem, ale to już z nią musiałbyś rozmawiać na ten temat - zaczęła od najprostszego i westchnęła cicho. - To nie tak, że chcę ci zabrać wspomnienia, ale przypuszczam, że jeśli jest sposób i nie zastosowali go od razu, to oznacza, że nie jest wcale taki bezpieczny. A co, jak coś pójdzie nie tak? Albo odzyskasz tylko część wspomnień i niekoniecznie tych dobrych? - spojrzała na niego nieco zmartwiona. - Niemniej to twoja decyzja, ja będę ciebie wspierać - co nie zmienia faktu, że okropnie się bała, że na przykład wrócą tylko wspomnienia z miłością do narzeczonej. To sprawi, że na nowo pokocha zmarłą, co jednocześnie dla ich obojga będzie bolesne. Albo już łagodniej, wróci mu nałóg albo wspomnienia z wyrzutów sumienia jakie czuł, wdając się z Iris w romans? Był i jest dobrym człowiekiem, nie wątpiła, że to odczuwał.
Aron miał to szczęście, że nie ciążyły na nim żadne deklaracje i obowiązki z "poprzedniego życia", o ile tak można określić jego stan sprzed amnezji. Było to między innymi zasługą Iris, która zamiast powiedzieć mu od wszystkim i tym samym spróbować pociągnąć na jego oddaniu, postanowiła raz jeszcze go w sobie rozkochać i tym samym nie tylko udowodnić swoją siłę, ale również i lojalność, by jego dobro również mieć na uwadze. Inną sprawą było też to, że tragiczna śmierć narzeczonej również odbyła się bez echa w jego przypadku, bo przecież nie był w stanie raptem przypomnieć sobie chociażby zwykłej sympatii do niej. Grimsdóttir doprawdy była słodka w tym wszystkim, bo tak jak wcześniej uważał ją za bardzo uprzejmą i uśmiechniętą dziewczynę, tak teraz, gdy już nie musiała się hamować ze swoimi potrzebami, dostrzegł w niej naturę prawdziwego słodziaka. Inaczej niż małym i szczerym uśmiechem nie mógł reagować na jej gesty, czy odpowiedzi takie jak "zawsze się tobą zaopiekuję". To działało motywująco i prowokowało nie tylko do dalszej rozmowy, ale również i do pewnych myśli, które wypadało przegadać także z nią. Pomysł o odzyskaniu pamięci nie pojawił się przecież znikąd, tylko był wypadkową wielu wydarzeń, które nastąpiły w ostatnich dniach. Mimo tego jednak, Boliwijczyk niepokoił się, że może to przynieść jakieś niepożądane skutki, które siłą rzeczy nie były z kolei tak odległe. To była magiczna medycyna i jeśli można było spodziewać się po niej skuteczności, tak również różnych klauzul w preambule. Mężczyzna wolną dłonią złapał się za podbródek, zastanawiając się nad czymś chwilę. Zasłonił palcem usta oraz przeniósł spojrzenie na kieliszki z winem. - Mądrze mówisz - odparł po chwili. - Tego się trochę boję, że odzyskam nie to co trzeba. Albo, że czegoś zabraknie i znając moje szczęście będzie to coś najważniejszego - wiadome było o czym mówił, dlatego też sprawa była poważna. Kolejny raz zrobiło mu się cieplej na sercu, gdy córka Zeusa zapewniła go o swoim wsparciu i dlatego nie mógł się powstrzymać. Pochylił się nieznacznie w jej stronę i cmoknął ją w usta. - Porozmawiam z Elisą i przemyślę to jeszcze - zapewnił, bo to nie była decyzja, którą można było podjąć od razu. Zbyt dużo ryzykowali w tym wypadku, zwłaszcza, że teraz zaczęło im się układać i znowu mogli to stracić. On by swój umysł zresetował, to fakt. Ale czy Iris byłaby w stanie trzeci raz go do siebie przekonać? - Z drugiej strony, może operacja nie jest potrzebna? - spytał, uśmiechając się lekko w stronę córki Zeusa. - Przypomniałem sobie już to co najważniejsze - jego uśmiech się poszerzył, a wolna dłoń znów odgarnęła kolejny kosmyk włosów Grimsdóttir za jej ucho. Oboje doskonale wiedzieli, o czym teraz mówił. - I z twoją pomocą mogę sobie przypomnieć jeszcze więcej - pogładził ją po policzku, czując ogromną potrzebę nie tylko kontaktu fizycznego, ale również spoglądania na nią, gdyż od kilku chwil nie potrafił oderwać od niej wzroku. - Albo po prostu przygrzmoć mi piorunem i zobaczymy, czy trybiki ruszą - zaśmiał się głośno, bo naprawdę rozbawiło go to, co powiedział. Podczas tego śmiechu nawet pochylił się i oparł czoło o ramię Iris, śmiejąc się jej prosto w obojczyk. Podświadomie też przysunął się bliżej, chcąc zniwelować dystans między nimi. Uniósł po chwili głowę, spoglądając jej w oczy i tak najzwyczajniej w świecie zatonął w jej tęczówkach, uspokajając nie tylko swoje roześmianie, ale również rytm serca, które biło teraz jednym rytmem z tym jej.
Iris może i była słodka w tej całej miłości do niego, ale prawda była taka, że zakochany w niej Aron wcale za wiele się od niej nie różnił. Oboje okazywali sobie uczucie na wiele sposobów i oboje potrzebowali pieszczot i drobnych gestów, które niejako potęgowały uczucie miłości między nimi. Nie wstydziła się tego, że jest pieszczochem i chociażby zaopiekuje się nim zawsze. W końcu na tym też polegała siła miłości, by wspierać się w trudnych momentach życia, nie tylko tych łatwiejszych. Uśmiechnęła się lekko, gdy po chwili przyznał jej rację, a jeszcze szerzej, gdy usłyszała o czymś najważniejszym. Przypuszczała, że odnosi się to właśnie do ich relacji, co jednak byłoby najgorszą z możliwych opcji. Z jednoczesną miłością do zmarłej narzeczonej, Grimsdóttir nie była pewna czy miałaby siłę, by podjąć kolejną próbę. Znacznie cięższą. Nie zamierzała jednak na niego naciskać. Przymknęła na kilka sekund usta i uśmiechnęła się słodko, kiedy ją cmoknął. Było to słodkie, a jednocześnie nieco ją w tym wszystkim uspokoiło. Może nie będzie tak źle? W końcu wydawałoby się, że od czasu jego rekonwalescencji bogowie im sprzyjali. - Jasne, jak uważasz. Najlepiej będzie zasięgnąć opinii specjalisty - uśmiechnęła się lekko, bo przecież to było rozsądne i dawało jej nadzieję, że cała ta próba magicznego vodoo się nie odbędzie i nie będą zmuszeni niczym ryzykować. Niemniej nie zamierzała wycofywać się ze swoich słów i jeżeli zdecyduje się na zabieg, nie będzie go próbować odwieść od tego pomysłu na siły. Będzie przy nim z nadzieją, że o niej nie zapomni. - Wiesz, jak dla mnie nie ma takiej potrzeby - zaczęła uśmiechając się szerzej, gdy odgarnął kosmyk jej włosów. - Ja z chęcią ci przypomnę o wielu rzeczach związanych z nami - uśmiechnęła się rozbawiona wtulając twarz w jego dłoń na swoim policzku. - Ale też mogę ci opowiedzieć o wielu obozowych wydarzeniach, o których wiem. Możemy sięgnąć po twoje albumy, na pewno masz, po albumy obozowe i będę opowiadać - zaproponowała, choć wolałaby mimo wszystko uniknąć zdjęć z niedoszłą żoną i opowiadania o ich szczęściu. - No pewnie, najskuteczniejsze lekarstwo na tym świecie na pamięć - zaśmiała się na jego propozycję oczywiście zdając sobie sprawę, że jest to żart. Sama uspokoiła się znacznie szybciej, dlatego uśmiechnęła się wreszcie ponownie zadowolona ze swojego życia, gdy oparł o nią głowę. Uśmiechnęła się lekko, gdy spojrzał jej w oczy delikatnie gładząc go po ramieniu. Widziała jak się uspokaja i relaksuje, co było dla niej naprawdę satysfakcjonujące. Im dłużej na nią patrzył z tak bliskiej odległości, tym mniej była w stanie się powstrzymać i wkrótce wyzerowała dystans między nimi powoli i czule go całując. Tęskniła za tym, w cholerę.
Aron nie podjął jeszcze żadnej decyzji w tej kwestii, po prostu zastanawiał się nad opcjami i tak jak Iris, miał pewne wątpliwości. Z chęcią zaryzykowałby, gdyby miał nieco większą pewność, że najważniejsze wspomnienia mu wrócą. Tymczasem skoro lekarze nie proponowali mu tego typu zabiegów, to albo nie mieli takich środków, albo też ewentualne powikłania czy kłopoty związane z zastosowaniem takiej kuracji mogłyby przynieść więcej szkody niż pożytku. Grimsdóttir nie skłoniła go bardziej do żadnej wersji, dlatego też decyzja dalej pozostawała niepodjęta. Był jej jednak wdzięczny za to, że wesprze go w dowolnej, którą podejmie. Uśmiechnął się przyjaźnie, gdy tylko córka Zeusa przyznała, że jej również nie jest to potrzebne. Domyślał się co prawda, że poza troską o Arona przemawia również przez nią niejako strach, że może ponownie utracić to, co dzisiejszego wieczora odzyskała w jakiejś namiastce. Nie było to dla niego jednak zaskoczeniem, bo sam obawiał się o utratę czegoś, co nastąpiło po amnezji. Istniało przecież nawet ryzyko jakiejś choroby psychicznej rodem z najtwardszego sci-fi, gdzie to w jednej osobie zagnieżdżą się dwie wersje tej samej persony i będzie to swoiste rozdwojenie jaźni. Co prawda to akurat w mniejszym stopniu go martwiło, bo raczej takie rzeczy się nie zdarzały, acz z drugiej strony był to przecież świat pełen bogów i magii, takie coś jest tutaj na porządku dziennym. - Nie wiem czy mam coś takiego - przyznał, bo choć kilkukrotnie przeczesywał już swoje mieszkanie, starając się zapamiętać gdzie co trzyma, tak nigdy nie natknął się na jakieś albumy. Być może nie uwieczniał zbyt wielu chwil na fotografiach i był uzależniony od tego, co dostarczą mu inni. - Ale z chęcią posłucham o tym, co się tu działo. Zwłaszcza między nami - poruszył wymownie brwiami, sugerując jej to, że dowiedziałby się nie tylko o tych miłych i grzecznych dniach, czy też nic nieznaczących dla niego obozowych wydarzeniach, ale również te nieco pikantniejsze szczegóły dotyczące ich relacji. Odwaga wynikała nie tylko z jego otwartości, ale również z powodu upojenia alkoholowego, które dawało się we znaki raz bardziej raz mniej. W tym wypadku bardziej. Gdy ich wargi się zetknęły, Aron zatonął w pocałunku, zapominając o bożym świecie. Nie sądził, że może tęsknić za czymś, czego nie pamiętał. A jednak. Nic więc dziwnego, że chwilę później Ortega wstał z sofy i wziął Iris na ręce, prowadząc ją do sypialni z myślą o tym, by już z niej nie wychodzić. Czy doszło do seksu? Nie, ponieważ za dużo między nimi się dziś wydarzyło, by sprowadzić ten cudowny dzień do stosunku, dlatego też mimo delikatnych sugestii Arona, że nie miałby nic przeciwko, gdyby jednak córka Zeusa chciała go przelecieć, ostatecznie nic takiego się nie zadziało. Nie oznaczało to jednak, że nie czuli się dobrze, bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że zasnęli wtuleni w siebie, w dodatku półnadzy? On miał na sobie tylko bokserki, Iris zaś przekonała się do jego pomysłu i również została tylko z dołem bielizny, wyrzucając na bok zarówno przydużą koszulkę pożyczoną od niego, jak i stanik. Zasnęli jakiś czas później.