Jin również czuł, że w ich przypadku było inaczej. Miał co prawda pewne obawy dotyczące tego, że Carla mogła owinąć go wokół palca i kopnąć w każdej chwili, idąc sobie do kogoś innego, kiedy tylko się nim znudzi, ale serce płatało mu figle i pozwalało tym myślom bytować raptem kilka sekund. Zaraz jednak przypominał sobie, jak wielkim szczęściarzem jest, mogąc być obok niej i okazywać jej swoje uczucia w ten sposób. Ona wydawała się być w tym bardziej powściągliwa, ale dla niego było to naturalne, gdyż Hiszpanka dużo lepiej radziła sobie z emocjami. Tak po prawdzie, to ona miała je obcykane na wylot, toteż Kyoya chodził trochę po omacku w tej sferze, podczas gdy Carla sprawnie określała swój aktualny stan przywiązania do niego. Teatralnie westchnął, słysząc jej szczerą, a zarazem kuszącą odpowiedź. Doskonale wiedział, że Carla w pewien sposób również żałowała tego przekładania seksu od miesięcy, bo koniec końców okazało się, iż był on cudowny. Niemniej jednak warto było poprowadzić relację w inny sposób, by nie spłycić jej znowu do rżnięcia, które w obozie było praktyką powszechną w przeciwieństwie do głębszych uczuć. Czy Japończyk snuł już odległe plany odnośnie Carli? Zdecydowanie. Zadurzył się w niej i od rozmowy w pubie tego nie ukrywał, gdyż tak jak mu poradziła Joanne - grał w otwarte karty. Lepiej żałować czegoś, co się spróbowało niż w ogóle tej próby nie podjąć i zastanawiać się "what if". I wszystko zagrało, więc poniekąd był dłużny swojej siostrze. Na następną jej odpowiedź nie zareagował niczym poza drobnym uśmiechem, bo i tak był już dostatecznie zawstydzony, a jej dłoń na jego policzku wcale nie pomogła mu w opanowaniu się. Zaraz zaczęli się jednak myć i kiedy tylko Garrido obróciła się plecami do niego, Kyoya mimowolnie przygryzł wargę, spoglądając na jej pośladki, które wypinały się w jego stronę. Czy raczej, wmawiał to sobie, bo przecież Carla nic nie robiła. A może? Powstrzymał jednak swój popęd i nabrał nieco żelu na dłoń, by zacząć ją myć. Raz przyspieszał swoje ruchy, innym razem zwalniał. Początkowo obmywał górne partie jej pleców, aż w końcu odważył się zejść niżej i zrobić to z jej pośladkami. Nawet ścisnął je zachęcająco na koniec, by sprawić zarówno jej, jak i sobie przyjemność. Później on się obrócił i pozwolił wymyć sobie plecy, rozkoszując się każdą sekundą jej dotyku. Zwłaszcza w momentach, kiedy blondynka decydowała się cmoknąć go czy przejechać noskiem po jego skórze. Wyszedł z kabiny jako drugi i po wytarciu się, również okrył się ręcznikiem, który dla niego był trochę za mały, bowiem Jin proponował większe. Był jednak wyrozumiały, bo przecież nie każdy posiadał w mieszkaniu okrycie dla prawie dwumetrowych kolosów. Wplótł dłoń w jej mokre włosy, kiedy tylko zbliżyła się do niego i uśmiechnął się promiennie. - Jakaś kolacja? - spytał, szukając u niej aprobaty. - A potem łóżko i film? - przeciągnął ostatnie słowo, nadając swojej wypowiedzi bardziej kuszący ton. - Niekoniecznie ciekawy, który może lecieć po prostu w tle... - tutaj już był trochę mniej odważny z racji drobnego zawstydzenia, ale i tak powiedział to na tyle wyraźnie, by Carla doskonale zrozumiała kontekst tej wypowiedzi.
Jasne, że Carla żałowała przekładania seksu w nieskończoność. Nie była nawet pewna z czego to wynikało, bo przecież gdy po misji wrócił w pełni do zdrowia, to nic nie stało na przeszkodzie, by przejść do tego, czego zapowiedź była na weselu Nero. Z jakiegoś powodu temat się rozpłynął, a oni cały ten czas zachowywali się jak poprzednio. Ona go kusiła, on zresztą ją też i przy okazji mniej lub bardziej się zawstydzał. Wygląda jednak na to, że to wyjście do pubu oboje potraktowali w dokładnie ten sam sposób i wreszcie udało im się skonsumować tą relację... czymkolwiek ona nie była. Ona jednak nie była jeszcze zakochana, a co sądziła, że prędzej czy później się wydarzy, jeżeli ich relacja będzie wyglądać tak jak obecnie albo i lepiej. Hiszpanka z pewnością się nie wypinała, przynajmniej jakoś mocno, bo co prawda pochyliła nieco plecy, by łatwiej mu było je obmyć. Nie interesowało ją jednak to czy Jin patrzy na jej plecy, włosy, tyłek, zerka ponad ramieniem na piersi czy zwyczajnie patrzy w ścianę. Nie przeszkadzało jej to, gdziekolwiek by nie patrzył wiedząc, że go pociąga i takie zachowanie jest naturalne. Można powiedzieć, że córka Afrodyty "wybaczała" znacznie więcej, niż niektóre kobiety były w stanie zaakceptować albo nawet pomyśleć o tym bez wzburzenia. Musiała przyznać, że prysznic był bardzo przyjemny i jedynie czego brakowało jej w łazience, to ogromnej wanny w centralnym jej punkcie. Mogła jednak korzystać z tej u Jina, więc obecnie nie było tak źle, tym bardziej, że ubarwiał jej te kąpiele, a nie wątpiła w to, że po dzisiejszym wieczorze będą jeszcze ciekawsze. Blondynce nie umknęło to, że ręcznik mógłby być większy, więc już dodała je w głowie do listy zakupów. I tak planowała zakupić kilka dodatków do domu, a odpowiedniej wielkości ręczniki to raczej miły gest, ale nie jakiś przesadzony. Nie opróżniała dla niego szuflady... Jeszcze. Uśmiechnęła się szerzej, gdy wplótł dłoń w jej włosy, by zaraz wysłuchać jego propozycji. Plan jak najbardziej jej się podobał, ale gdy usłyszała to, co dopowiedział, uśmiechnęła się szerzej w swoim stylu. - A to ktoś jeszcze ogląda je dla oglądania? - spytała kusząco wodząc palcem po jego torsie. Zaraz jednak uśmiechnęła się rozbawiona, bo aż taką nimfomanką nie była i potrafiła, a nawet lubiła od czasu do czasu obejrzeć coś ciekawego. Pociągnęła więc go w kierunku małego aneksu kuchennego, jednak w lodówce nic ciekawego nie znalazła oprócz przekąsek, a w szafce wino jedynie się uchowało. Wyjęła więc butelkę i sięgnęła swojego telefonu. - Co byś zjadł? Kantyna, gospoda, bar? - spytała, by po chwili w telefonie przewijać listę kontaktów z cichym "ene due rike fake". Gdy wreszcie znalazła szczęśliwie wylosowany kontakt, uśmiechnęła się do telefonu, po czym zatrzymała spojrzenie na Jinie oczekując odpowiedzi. W tym samym czasie wybierała już numer i gdy tylko rozmówca odebrał, zapytała się czy jest obecnie w obozie i nie jest w pracy. Gdy tylko usłyszała twierdzącą odpowiedź, za pomocą czaromowy ładnie poprosiła o przyniesienie dwóch porcji posiłku, o który poprosił Jin. W międzyczasie puściła mu oczko, kiedy kobieta po drugiej stronie słuchawki potwierdzała jej co ma wziąć. Po chwili rozłączyła się i niewinnie wzruszyła ramionami. - Nigdy nie mówiłam, że świecę przykładem - skomentowała lekko, bo nie sądziła, by Japończyka jej zachowanie mogło wzburzyć. Dzieci Afrodyty były jakie były i skoro na swój sposób mogła manipulować innymi, by osiągnąć to co chciała, będzie to robić. Zwłaszcza w tak błahych sprawach.
Jin miał ten komfort, że u niego w domu znajdowała się zarówno wanna jak i prysznic. Musiał się jednak bardzo napracować, by w końcu do jego mieszkania dołączono taki sprzęt, a to łatwe nie było z racji dziwnej hydrauliki w całym budynku. Ostatecznie jednak jakoś się udało to ze sobą pogodzić i od lat Kyoya może cieszyć się relaksującym kąpielami, które pomagają nie tylko w osiągnięciu spokoju ducha, ale również zregenerować ciało, co w przypadku herosów było niezbędne do odpowiedniego funkcjonowania. Niech Garrido współpracuje z władzami obozowymi i będzie miła, wtedy sama dorobi się wanny. Pewność siebie córki Afrodyty momentami go onieśmielała i tak było też w tym przypadku. Co prawda to on zaczął te wodzenie na pokuszenie, ale kiedy blondynka tak odważnie stwierdziła, że filmy nie są dla oglądania, w dodatku wodząc palcem po jego torsie, momentalnie zrobiło mu się goręcej. Pewnie znaczenie miało również to, że była to córka bogini miłości, toteż wszystkie odczucia były intensywniejsze, a feromony działały 24/7, ale i tak twierdził, że w większym stopniu chodzi o jego uczucia względem niej, które zaczęły się intensyfikować w ostatnich tygodniach. Wiernie powędrował za nią do aneksu kuchennego i obserwował z uwagą jak dziewczyna szuka jakichś przekąsek, które w ostateczności znalazła oraz wyciąga butelkę wina jasno sugerując, że to jeszcze nie koniec spożywania alkoholu na dzisiaj. Jemu w to graj, bo procenty pobudzały popęd, więc zapowiadało się na jeszcze gorętszą noc. Chociaż czy oni naprawdę byliby grzeczni nawet jeśliby nie pili? - Bar? - dawno stamtąd nic nie jadł, a swego czasu mieli tam naprawdę dobre i porządne dania. Może nie była to najwykwintniejsza kuchnia świata, ale takie żeberka w jakimś słodkim sosie to z pewnością by skonsumował. Kyoya skrzyżował ręce na klatce piersiowej i obserwował wnikliwie blondynkę, która najwidoczniej wykorzystywała swoje zdolności czaromowy do zmanipulowania współrozmówcą. Jin spojrzał krzywo na córkę Afrodyty, choć bardziej wynikało to z rozbawienia niż z zażenowania czy nie daj boże wściekłości. W jego kulturze od zawsze było wiadomo, że każdy diament ma skazę. Nie bez przyczyny w słynnym yin i yang, zaczerpniętym nomen omen z chińskiej kultury, stosowano określenie, że w każdym dobru jest element zła i vice versa. Najwidoczniej jego diamencik miał małą skazę. - Nigdy nie mówiłem, że świecisz - zaśmiał się cicho, bo wcale go w żaden sposób to nie wzburzyło. Kyoya podziękował dziewczynie za zamówienie dla niego posiłku i już zacierał ręce na samą myśl o delikatnych żeberkach odklejających się od kości w słodkim sosie. Szkoda, że nie w słodko-kwaśnym, ale nie wszystko można było mieć od razu. Dziś miał Carlę, więc to i tak bardzo, bardzo dużo. - Za ile będzie nasz kurier? - spytał niby niewinnie, ale jednak z pewnym błyskiem w oku, który mógłby sugerować, że jeśli byłoby to kilkanaście czy kilkadziesiąt minut to... można przeznaczyć ten czas na szukanie filmu. Ewentualnie na jeszcze bliższe poznanie się. Dogłębne wręcz.
Carla prawdę mówiąc przez ostatnie ekscesy zupełnie zapomniała, że oni dzisiejszego wieczora już trochę alkoholu wypili. Między innymi dlatego też wyciągnęła wino, by mogli nieco się odprężyć w inny sposób, a przy okazji napić czegoś dobrego, bo Hiszpanka byle czego nie piła. Nie była też zbytnio patriotką, by stawiać swoje ponad inne. Wybierała po prostu jej zdaniem najlepsze i jedna z takich butelek została właśnie wyciągnięta. Przytaknęła tylko słysząc o barze w międzyczasie wykręcając losowy kontakt. Zgodnie z życzeniem mężczyzny, zamówiła jemu żeberka, sobie zresztą też, bo kobieta lubiła tego typu mięso. Blondynka właściwie nie zastanawiała się jak Jin zareaguje na jej sposób na dostawę jedzenia. Z przyzwyczajenia zrobiła to otwarcie nie przejmując się tym w ogóle, dopiero po zakończonej rozmowie rzuciła nieco rozbawiona komentarzem niejako usprawiedliwiając się. Wiedziała przecież doskonale, że nie jest to najczystsze zachowanie, ale lubiła czasem wykorzystać do swoich celów swoje zdolności. Tak samo zresztą jak wielu innych herosów. Uśmiechnęła się tylko szerzej na jego rozbawiony komentarz ciesząc się, że nie wykazuje się jakimś szczególnym niezadowoleniem z powodu jej zachowania. Ciekawa była czy różnicę robiło, że zadzwoniła do kobiety, a nie mężczyzny - choć tu sprawa była całkowicie losowa. Zaraz jednak pozostawiła te dywagacje, gdy tylko usłyszała pytanie Japończyka. - Wystarczająco - powiedziała cicho wcześniej odkładając telefon, a tuż po swojej odpowiedzi, podeszła do niego i wskoczyła przytrzymując się nogami na jego biodrach tylko po to, by zaraz przejść do bezceremonialnego całowania go. Już trochę się stęskniła.
Prawdę powiedziawszy, to z ich metabolizmem prawdopodobnie te procenty już z nich uszły, chociaż spory w tym udział miało aktywne spędzanie czasu zaraz po wypiciu tego wszystkiego. Oboje byli w wybitnej seksualnej formie, skoro nie odstawali od siebie na żadnej płaszczyźnie, a biorąc pod uwagę celibat, jaki przeżył ostatnio Jin, było to godne uwagi. Niemniej jednak winko było dobrym pomysłem choćby po to, by podtrzymać bardziej intymną atmosferę spotkania. Rzadko kiedy kobiety piły wino z mężczyznami, by później nie skonsumować tego w żaden sposób. Niby dlaczego Kyoya miał być niezadowolony? Każdy miał swoje wady i zalety, ale najważniejsze było, by nie starać się nie krzywdzić nimi innych. Może i Carla nie zachowała się w zbyt moralny sposób, ale koniec końców, czy komuś to tak naprawdę zaszkodzi? Heros, który przyniesie im jedzenie trochę się porusza, raczej nie grozi mu przejechanie autem na pasach głównie z racji tego, że w obozie nie ma żadnych ulic (z drugiej strony, kto wie czy komuś coś nie odwali?). Co prawda jeśli sytuacje będą się mnożyć, to Japończyk zapewne zmieni swoje postrzeganie tej sprawy, ale póki co przez ten okres przebywania w towarzystwie Carli doświadczył takowych manipulacji może kilka razy? Nie było to nic złego, a w przypadku zbajerowania świeżynki Odysseasa było to nawet zabawne. Uniósł brwi słysząc jej odpowiedź, bo nie do końca poprawnie pod względem składniowym zareagowała na jego pytanie, ale kiedy zaczęła do niego podchodzić i od razu wskoczyła na niego, Kyoya przestał myśleć już o wszystkim, skupiając się tylko i wyłącznie na ustach kochanki. Odwzajemnił pocałunek jak najlepiej potrafił, a dłonie instynktownie powędrowały w kierunku jej pośladków, by pomóc córce Afrodyty osiągnąć równowagę w tej pozycji oraz by pomacać sobie pupę blondynki, która była jednym z jej wielu, wielu atutów. Oderwał się od niej dopiero po chwili, kiedy zaczęło brakować mu oddechu. W międzyczasie zawędrował z nią w kierunku fotela w salonie, który może najwygodniejszy nie był, ale nie chciało mu się iść zbyt daleko, a sofa nie była aż tak atrakcyjna dla niego w tym momencie. Ostrożnie opadł z dziewczyną na siedzenie, uważając na to, by ta mogła wygodnie usadowić się na jego kolanach. Nie trzeba chyba wspominać, że ręcznik, który dotąd był opleciony wokół jego pasa, już dawno leżał gdzieś na podłodze i Jin był teraz nagi? Hiszpanka na pewno to zauważyła, a później też wyczuła, bo jego przyrodzenie ocierało się o jej ciało kiedy już usiedli na tym fotelu. - Całuj mnie - powiedział pełen rozpalenia, a jednocześnie z nieco błagalną nutą w głosie, gdyż stęsknił się za jej ustami. Dość szybko się od nich uzależnił trzeba przyznać.
Prawdę powiedziawszy Carla już dawno temu zapomniała o sytuacji z wesela Nero. Co prawda jakiś czas jeszcze siedziało jej to w głowie, głównie dlatego, że Grek rzucał jej ukradkowe spojrzenia, gdy byli w jednym miejscu albo się mijali. Po takim czasie już nie pamiętała o takiej pierdole jak wbicie się przed niego w kolejkę, gdy ten nieświadomy i zauroczony nią zrobił to niemal się śliniąc. Hiszpanka nie korzystała z takiej formy manipulacji nader często, ale czasami gdy miała lenia to jak najbardziej wykorzystywała swoje umiejętności. Jedni oświetlali sobie drogę, inni chłodzili alkohol, a ona z racji swoich nie było tak, że ktoś jej odpowiedział, że był poza obozem, na randce albo w jakikolwiek sposób zajęty, a ona i tak mówiła, by coś jej przynieśli. W każdym razie jeżeli ktoś potrzebował numeru do jakiegoś półboga to najlepiej było go szukać u niej, bo miała ich setki. Wiedziała, że jej odpowiedź gramatycznie sensu za wielkiego nie miała, ale dodając do tego jej zachowanie, już jakiś kontekst dawał mężczyźnie znać, co blondynka miała na myśli. Zresztą zaraz jej błąd językowy przestał mieć znaczenie, gdy wepchnęła swój język do jego ust pogłębiając dość szybko pocałunek. Sama Garrido wsunęła palce we włosy mężczyzny od strony karku chcąc nieco pobudzić jego sieć nerwową w tym miejscu po to, by wywołać przyjemny dreszcz. Ręcznik Carli spadł rzecz jasna w momencie, w którym postanowiła na niego wskoczyć nieco mu przy okazji pomagając, gdy rozluźniła zawiązanie nad piersiami. Pozwoliła się więc prowadzić nie bojąc się tego, że zrobią sobie krzywdę. Jin wykazywał się dużą pewnością siebie, a chcąc mu też dać jakieś pole widzenia, zamiast na nowo zająć się jego ustami, kąsała, cmokała, a nawet lizała go po szyi i ramieniu. Gdy tylko znaleźli się na fotelu, a penis Japończyka otarł się o nią, przygryzła lekko dolną wargę mając ochotę po prostu się poprawić tak, by w nią już wszedł. Słysząc jednak jego prośbę, od razu przylgnęła do jego ust swoimi rozdzierając je z wyczuciem swoim językiem. Przycisnęła się mocniej, dociskając swoje piersi do jego torsu. W pewnym momencie jednak wyczuwając, że oboje bardzo tego chcą, Hiszpanka uniosła się nieco i wspomagając się dłonią nabiła się na Jina zapewniając im kolejną rundę przyjemności.
Ręczniki to w ogóle im przeszkadzały w zależności do planów, jakie mieli na najbliższe kilkanaście minut, dlatego dobrze było, że oboje je z siebie rzucili zanim przeszli do całowania się. Garrido nie była ciężka, dlatego też bez problemu wędrował z nią w kierunku fotela, co jednak z racji niezbyt dużego zainteresowania meblem w tym momencie mocno przeciągał. Zdążyli więc tak posmakować swoich warg, że zabrakło im oddechu. Carla jednak była już tak rozpalona, że nawet mimo tego muskała ustami jego skórę, kąsała go czy lizała, co spotkało się z jego aprobatą w formie cichych westchnień. Nie była tylko z nazwy córką bogini miłości... Sam nie wiedział skąd wzięła się ta potrzeba pocałunku, tym bardziej, że przecież nie mieli aż tak dużo czasu jak mogli zakładać, a oboje zdawali się już być gotowi na następną rundę seksualnych uniesień. Na to przynajmniej wskazywał jego wzwód oraz delikatna plamka na jego udzie, kiedy Carla otarła się o niego. Mimo wszystko, zapragnął raz jeszcze jej ust nim przejdą do penetracji i dostał to, czego chciał. Odwzajemnił pocałunek jak tylko potrafił i zaangażował się do tego stopnia, że znów mało co nie zabrakło mu oddechu. Fakt, że Hiszpanka naparła na niego swoim dużym biustem również nie pomagał w odsunięciu twarzy od niej.
Jin spojrzał na Hiszpankę z rozbawieniem, kiedy ta wróciła z ich jedzeniem. - Zapomniałem o tym - podrapał się z głupim uśmiechem po głowie i spojrzał najpierw na nią, będącą w samym ręczniku, a później na siebie nagiego. - Już się nie mogę doczekać - odpowiedział pewnie, bo nabranie sił było jednoznaczną aluzją do tego, że czeka ich jeszcze dużo seksu dzisiejszej nocy. Japończyk nałożył więc tymczasowo na siebie bokserki i to w zasadzie było jedyne, co postanowił mieć. Zabrał się do otwierania toreb z jedzeniem i rozdysponowywania posiłków między nich zgodnie z tym, co sobie zamówili.
Kiedy impreza rozkręciła się na dobre, bogowie ponownie zajęli się własnym towarzystwem, a większość herosów była upita to właśnie wtedy Carla postanowiła, że to czas udać się do domu. Oczywiście wspólnie z Jinem, który nie protestował zresztą, kiedy mu to zaproponowała. Wszak jakiś czas temu złożyła mu pewną obietnicę przy barze, której dotrzymać zamierzała. Splatając ich palce razem ruszyli więc ku mieszkaniu, a Hiszpanka zerkając w stronę stołu z bogami skinęła matce na pożegnanie nie będąc jednak pewną czy w ogóle zostało to odnotowane. Nie interesowało ją zresztą czy takie opuszczenie przedwczesne imprezy to będzie jakaś obraza. Nie byli pierwszymi, którzy wyszli. Szli spokojnie ciemną nocą coraz mniej słysząc dźwięki imprezy świadczącej o tym, że inni jeszcze podrygiwali na parkiecie. To jej pomogło się wyciszyć, nieco zastanowić się nad spotkaniem z matką, które przebiegło dobrze. Nie spodziewała się bowiem, że Afrodyta okaże się naprawdę tak ciepłą matką. Było to na swój sposób pokrzepiające i nie z powodu łączącej ich relacji, a faktu, że jednak i wśród bogów znajdzie się ktoś, kto nie jest kompletnym degeneratem. Warte było to odnotowania, chociaż to nie tak, że teraz będzie stawiała matkę na piedestale. Miło wiedzieć, że było się kochają pomimo nieodczuwania tego nigdy, ale to tylko i aż tyle. W końcu dotarli do domu i gdy tylko zamknęli za sobą drzwi, z Garrido wyparowała cicha i zamyślona wersja, a ta standardowa wzięła górę. Blondynka najzwyczajniej w świecie zaczęła całować mężczyznę i choć zaczęła to robić czule oraz spokojnie, można było wyczuć rosnące napięcie seksualne, które dzięki jej matce było nieźle skumulowane.
Jin z trudem powstrzymywał się od tego, by nie rzucić się na Carlę już w trakcie zebrania z bogami. Wszystkiemu była winna Afrodyta, która wprowadziła taką atmosferę, że gdyby nie opanowanie sytuacji, w pewnym momencie mogło się to skończyć orgią i to liczącą dziesiątki, jak nie setki osób. Być może nawet i tak było, ale oni na szczęście dla wyjątkowości swojej relacji, nie wzięli w tym udziału i w odpowiednim momencie postanowili opuścić teren przyjęcia. Spotkało się to z aprobatą obojga z dwóch powodów: mogli w końcu uniezależnić się od wpływu Afrodyty oraz przede wszystkim, mogli spożytkować swoją energię na płomienny seks. Kiedy dotarli do mieszkania Carli, Kyoya nawet nie zdążył nic powiedzieć, a Garrido już do niego podeszła i zaczęła go namiętnie całować. On cały czas odczuwał wpływ Afrodyty, może tylko trochę mniejszy niż na terenie imprezy, a w dodatku zaczęła na niego oddziaływać mocniej również blondynka, co spotkało się oczywiście z jedyną słuszną reakcją: on do jej domu wszedł już ze wzwodem. Nie musieli więc się w żaden sposób rozgrzewać, bo zdawało się, że oboje byli gotowi.
Kyoya leżał już od dobrych kilku chwil na plecach, a Carla w tym czasie przylgnęła do niego swoim ciałem i ułożyła głowę na jego piersi. Dopiero po tych kilku godzinach, kiedy już spożytkowali całą energię i niemal niekończące się podniecenie, pojawiły się u niego jakiekolwiek refleksje. Dotyczyło to głównie spotkania z Afrodytą, które Japończyk podsumował sobie w myślach. I wtedy przypomniał sobie, jak Carla go przedstawiła swojej matce. Na twarzy Jina mimowolnie pojawił się rumieniec, a serce zaczęło mu bić szybciej. Bardzo mu się to podobało, jak został nazwany przez Garrido. - Śpisz? - spytał po dłuższej chwili, podczas której Carla nic nie mówiła. Założył, że ukochana mogła już odpłynąć, bo poza objęciem i wygodną pozycją, w której często zdarzało im się zasypiać, Jin dodatkowo pieścił głowę Hiszpanki, drapiąc ją delikatnie po karku czy gdzieś trochę wyżej. - Naprawdę jestem twoim ukochanym? - powiedział cicho, nieco speszony, a na jego twarz znowu zawitał rumieniec.
Kiedy tak leżała przytulona do Jina, nie myślała o niczym, relaksując się po prostu i ciesząc chwilą. Było to bardzo przyjemne i dopiero, gdy serce mężczyzny nieznacznie zaczęło szybciej bić zaczęła się zastanawiać, co mu chodzi po głowie. Mruknęła tylko w odpowiedzi, gdy spytał czy przysnęła, by zaraz na jego pytanie zaśmiać się cicho, serdecznie. Uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy z tym specyficznym dla siebie uśmiechem. - Oczywiście, że tak. Jeszcze tego nie widzisz? - spytała się muskając palcami jego tors i dekolt. - Kocham cię Jinie Kyoya - dodała zaraz, by nie miał żadnych wątpliwości. - To o tym od kilku chwil myślałeś? Jak dobrze, bo już się zaczynałam obawiać, że rzucisz mnie dla mojej matki - dodała po dłuższej chwili nieco rozbawiona dla rozładowania napięcia.
Jin miał dzisiaj naprawdę potężną namiastkę tego, co czeka go w najbliższych miesiącach. Był cały czas podniecony, w dodatku odczuwał ogromną przyjemność z powodu przebywania razem z Carlą i tak naprawdę, od dawna wiedział z czego to wynikało. Kochał Carlę odkąd tylko zaczęli się spotykać "na poważnie", jednak nie był w stanie się do tego przyznać przez swoje zawstydzenie. Było to jednak równie głupie jak myśli, czy aby na pewno Garrido jest z nim z ważniejszych pobudek niż tylko dla zabawy. Była przecież córką bogini miłości i potrafiła w mig odczytać cudze emocje, w tym te jego.
Po kolejnych stosunkach wkońcu zrobili przerwę na odpoczynek, który był im bardzo potrzebny. Jin bowiem odczuwał już pewną nadwrażliwość w okolicach penisa - nawet ten musiał przecież odpoczywać. Zaraz jednak podniecenie zniknęło na moment i pojawiło się pewne zakłopotanie związane z myślami dotyczącymi jej słów z imprezy. Jej uniesienie głowy i ten specyficzny uśmiech wcale mu nie pomógł, bo chłopak czasem nie potrafił rozgryźć Carli. Tak było w tym przypadku. Serce niemal nie wyskoczyło mu z piersi, gdy blondynka bez żadnych problemów stwierdziła, że to jest oczywistość. Zaraz po tym jednak na jego twarz wstąpił rumieniec, który wiązał się z tym, że każdy jej gest o tym świadczył, a on w ogóle dopuszczał do siebie myśli, że to może być tylko gra. Nie miało to jednak porównania z następnymi słowami, które od niej usłyszał. Tutaj był już pewien, że serce wyskoczy mu z piersi i samo zacznie się kleić do Carli. Te słowa miały dla niego ogromne znaczenie i doceniał te wyznanie, bo nawet wśród dzieci bogini miłości nie było to powszechne. One akurat znały znaczenie tego przekazu. - Tak, o tym... - przyznał zakłopotany. - I ja też cię kocham, bardzo... - dodał cichutko, niemal niesłyszalnie, czując jak z każdym słowem rośnie w nim zawstydzenie. Garrido była pierwszą dziewczyną, która usłyszała to od niego oraz była też pierwszą, która mu to powiedziała. - Nigdy w życiu bym cię nie zostawił! - krzyknął nagle, jakby zrobił coś złego. - Jesteś najfaniejszą dziewczyną na całym świecie, Afrodyta nie ma do ciebie podejścia - dodał, po czym znów się zawstydził.
Carla uwielbiała dostrzegać te drobne rumieńce na twarzy mężczyzny spowodowane jej zachowaniem albo słowami. Było to naprawdę urocze i chyba dlatego tak to lubiła, bo było to (i on sam) totalnym przeciwieństwem tego, co zazwyczaj próbowało się do niej kleić. Pewny siebie samiec alfa myślący o niej jak o głupiutkiej córce Afrodyty, którą na sto procent posiądzie, bo jemu to przecież żadna się nie oprze. Jin był tego przeciwieństwem i prawdopodobnie dlatego tak szybko oczarował ją sobą. Uśmiechnęła się szerzej, gdy i on przyznał, że ją kocha, chociaż doskonale już zdawała sobie z tego sprawę. Pogładziła go z czułością po policzku, by zaraz się zaśmiać. - Cieszę się, że tak uważasz. Ciężko byłoby mi konkurować z moją matką biorąc pod uwagę skalę jej mocy - przyznała lekko, bo przecież mieli tego pokaz nie tylko w postaci podniecenia seksualnego, ale też tego jak owinęła sobie wokół palca syna Thora z pozoru nic nie robiąc poza rozmową z nimi.
Kyoya, choć nie był tego aż tak świadomy, pewnie byłby zaszczycony takim obrotem spraw, skoro Carla to właśnie jego postanowiła "wynagrodzić" w taki sposób i dać mu coś, na co praktycznie żaden z jej ówczesnych kochanków nie zasługiwał. Oczywiście nie wymagał od niej tego, ale który chłopak nie lubił być w taki sposób obsłużony przez swoją kobietę? Każdy lubił seks oralny, o ile on był przeprowadzany w przyjemnej formie, a Garrido akurat bardzo sprawnie posługiwała się jego przyrodzeniem, więc mógł z tego czerpać tylko i wyłącznie przyjemność. Jasne, jak to w przypadku tego rodzaju pieszczot, zahaczyła o niego zębami raz czy dwa, ale w żaden sposób nie zmieniało to jego odczuć, które były tylko i wyłącznie pozytywne. Rumieńce były tak naprawdę niezależne od niego, bo syn Heliosa nie przywykł do tego rodzaju okazywania sobie uczuć nawet w przestrzeni prywatnej. Nigdy nie był przez żadną dziewczynę traktowany w ten sposób, dlatego poniekąd było to dla niego dość nowe. Carla potrafiła radzić sobie ze swoją seksualnością i dzięki doświadczeniom była w stanie oddzielać te wszystkie nieplanowane reakcje, dzięki czemu nie rumieniła się aż tak często jak on. Japończyk miał ten problem, że przez swoją nieco wycofaną postawę, był chyba skazany na takie reakcje do końca swoich dni, o ile będą pogłębiać swoją znajomość w ten sposób. W kąciu jego ust pojawił się mały uśmiech, gdy ta gładziła go po policzku. - Nie tak ciężko jak myślisz - cmoknął ją w usta, rzucając śmiałym stwierdzeniem, że gdyby miał do wyboru Carlę i Afrodytę, wybrałby Carlę. - Masz coś, czego ona nie ma... - wyszeptał jej cichutko prosto w wargi, by zaraz skraść jej kolejny pocałunek, tym razem bardzo delikatny. Jasne, że Kyoya był realistą i raczej postrzegał urok Afrodyty jako coś absolutnego, ale z drugiej strony, kto wie czy moce Garrido w jakiś sposób nie osłabiały tych jej matki. Tak jak wspomniany syn Thora nie był w stanie oprzeć się bogini miłości, tak może Jin z pomocą swojej ukochanej byłby w stanie to zrobić? Teraz już się niestety tego nie dowiedzą, bo na następne spotkanie z Afrodytą przyjdzie im czekać bardzo długo. O ile w ogóle do niego dojdzie. Obejmując blondynkę zaczął gładzić ją po plecach, jednocześnie spoglądając cały czas przed siebie. Zamyślił się na dłuższą chwilę, ale w końcu ogarnął się z tego roztargnienia i od razu przeniósł spojrzenie na Carlę. - Ale co by nie mówić, twoja matka zrobiła niezłe zamieszanie... jeszcze chwila i myślałem, że nawet nasz generał zacznie robić to na stole z Sylvią - zaśmiał się głośniej niż spodziewał.
Carli w ogóle nie przeszkadzało to, że mężczyzna reagował w ten sposób, a wręcz to lubiła. Było to bardziej autentyczne od tych wszystkich pewnych siebie byczków, choć ci przecież też mogli być podobni w tej kwestii do niej. Niemniej jednak z tych wszystkich ludzi, to właśnie Japończyk przykuł jej uwagę i skutecznie ją utrzymywał przez te wszystkie miesiące. Jak widać i słychać po wyznaniach, nie miała w planach by to się zmieniało bądź w jakiś sposób nudziło. Jin był pewny siebie w tych kwestiach w których należało, a że akurat w uczuciach był nieco bardziej wycofany nie było niczym złym. Zwłaszcza, że potrafił jej okazać zainteresowanie i wiedziała, co do niej czuje. Tylko i aż tyle jej wystarczało. Uśmiechnęła się na jego słowa, jak i pocałunek, bo to wszystko było bardzo miłe oraz szczere. A to, że rzeczywistość mogłaby się okazać zgoła inna, to niczego nie zmieniało. Garrido zresztą była zbyt pewna siebie, by wątpić w jego słowa. - Tak? A co takiego ja mam? - spytała z małym uśmiechem przekręcając nieco w bok głowę, by przyglądać mu się z zaciekawieniem. Była bardzo ciekawa jego odpowiedzi, bo ona byłaby w stanie wymienić co posiada jej maka, a ona sama nie. Wierzyła w prawdomówność mężczyzny, więc prawdziwie zaciekawiło ją to, co miał na myśli. Zaśmiała się głośno i ona słysząc o generale i jego dziewczynie. - A takie niewiniątka, kto by pomyślał... - zaśmiała się jeszcze, by zaraz sprostować. - No, przynajmniej z Corvusa, bo Sylvia to potrafi się zabawić. A przynajmniej kiedyś potrafiła - wzruszyła lekko ramionami jakby wiedziała o czym mówiła. Nie miała jednak pojęcia o tym, że Jin z panią generałową zna się równie dobrze jak i ona, bo zresztą nigdy o tym nie rozmawiali. - Ale przynajmniej kilka par się zeszło dzięki temu - przyznała wyłapując kilka scen podobnych do tych, jak ta Marca. Co prawda nie wiedziała jak jego rozmowa z Olivią się skończyła, ale tylko skończony debil by tego nie pociągnął we właściwym kierunku. Pewnie i część związków się rozpadnie za jakiś czas, ale przecież gdyby każdy rozważałby późniejszy rozpad związku, to całe życie spędzałby sam.
Może i trochę zbyt pewnie podszedł do komplementowania Carli kosztem Afrodyty, ale skoro słowo się rzekło, to musiał pociągnąć to dalej i pokazać, że wcale nie rzuca słów na wiatr. Spoglądał więc na nią z zachwytem, by zbudować nieco więcej napięcia i wprowadzić nutkę niecierpliwości tylko po to, by trochę się z nią podroczyć. - Chciałem powiedzieć, że sumienie - zaczął żartobliwie z uśmiechem na ustach. - Ale tak naprawdę chodzi o serce. Afrodyta może rzucić na mnie każdy urok, ale żaden nie będzie tak prawdziwy, jak twoja miłość do mnie - cmoknął ją w usta i zarumienił się. - Dokonałaś tego, co twoja matka potrafi zrobić wyłącznie z pomocą swoich mocy - dokończył i pogładził Garrido po głowie, uśmiechając się szczerze, a jednocześnie dalej się rumieniąc. Nigdy nie spodziewałby się po sobie takiego romantyzmu, ale nawet w jego głowie brzmiało to zaskakująco dobrze. Kyoya choć nie przepadał za obozowymi plotkami, to musiał przyznać, że na imprezie z okazji przybycia bogów wydarzyło się na tyle dużo, by to przegadać. Nic dziwnego, że ta rozmowa wyszła od niego, bo byli świeżo po tym wszystkim, więc można było jakoś podsumować te wydarzenia. - Sylvia? - uniósł brwi nie kryjąc zaskoczenia. - Myślałem, że ona z tych grzeczniejszych jest... - jasne, że pamiętał o jej epizodzie w homoseksualnym związku, ale tak naprawdę to nie miało to żadnych konsekwencji i na pewno nie uznawałby tego za "zabawianie" się, bo ów relacja zdawała się być szczera, a nie tylko dla własnej uciechy. - Powiesz coś więcej na ten temat? - no i zainteresowała go tym wątkiem, ale co się dziwić? Dobrze znał się z Garcią, więc chciał ją poznać jeszcze bardziej. Przytaknął na następne słowa blondynki. - Tutaj trzeba oddać twojej matce, że rozwiązała kilka problemów - uśmiechnął się. - I zapewne stworzyła kilka nowych - dodał z rozbawieniem, bo Jin podzielał zdanie Carli i miał świadomość, że część tych relacji rozpadnie się z różnych przyczyn. - W ogóle to sporo osób nie przyszło. Myślisz, że nie chcieli czy po prostu nie dotarli? - znów się zaśmiał, bo prawda mogła być taka, że ktoś mógł się wybierać i kiedy już był niedaleko, poczuł wpływ Afrodyty. W tym pary, które może nie mieli tyle samozaparcia co oni by zaczekać.
Carla była bardzo ciekawa jego odpowiedzi, zatem nic dziwnego, przyglądała mu się intensywnie czekając na to, co mężczyzna jej powie. A gdy już zaczął tłumaczyć, blondynce nie pozostało nic innego, jak uśmiechnąć się ciepło, bo takiej odpowiedzi się nie spodziewała. Tak po prawdzie to niczego nie przewidywała, ale ten kierunek byłby najmniej przez nią obstawiany gdyby ktoś dał jej kilka chwil na przeanalizowanie tego. - Podoba mi się ta odpowiedź - przyznała zadowolona z takiego obrotu spraw, gładząc go lekko kciukiem po policzku w tak zwanym międzyczasie. Cmoknęła go nawet kilka razy w policzek i usta, po czym wróciła do poprzedniej pozycji - wtulania się w niego. - Teraz na pewno - zaśmiała się, gdy usłyszała, że Meksykanka jest z tych grzecznych. Zaraz jednak zerknęła na niego nieco rozbawiona, a jednocześnie zaintrygowana. - A co, dobrze znasz Sylvię? - w sumie nie interesowała się tym jak wyglądała przeszłość Jina. W ilu związkach był bądź zwykłych romansach. Czy Garcia się do tego grona zaliczała? - Po tym jak burzliwie rozstała się z tamtą dziewczyną, wpadła w mały wir imprezowania. Nie raz widywałyśmy się na tej samej domówce i ciężko stwierdzić, że była tam grzeczna. Dopiero po dłuższym czasie przestała się pojawiać niemal z dnia na dzień - wzruszyła lekko wolnym ramieniem. Garrido zakładała, że przebolała rozstanie i dała sobie spokój, ale może już wtedy upatrzyła sobie Corvusa? Carla nie była strasznie blisko z kobietą, więc nie kojarzyła czy pomiędzy tymi dwoma związkami był ktoś jeszcze. - To na pewno - zaśmiała się, bo jak teraz przez moment może być cukierkowo, to jednak część z tego szybko się posypie niczym domek z kart. Ładny, ale niezbyt stabilny. Tak samo jak te związki, które teoretycznie opierały się na miłości, ale ile z nich po prostu wzdychało po cichu nie mając pojęcia jaka naprawdę jest druga osoba? Karmiąc się wyobrażeniem łatwo jest stworzyć swój chodzący ideał. - Myślę, że większość nie chciało. Sporo w tym obozie ma bogom coś do zarzucenia, zwłaszcza po pogromie - obóz starał się ubierać to w ładniejsze, bitewne zwroty, ale dla niej był to zwykły pogrom. Nigdy w życiu nie widziała tylu martwych ciał i było to z pewnością coś, czego do końca życia nie zapomni. Blondynka podniosła się nieco, by czule pocałować mężczyznę, jednak zanim się na dobre rozkręciła, wróciła do wtulania się w niego. Seksu dzisiaj mieli naprawdę sporo, więc teraz inna rodzaju bliskość jej w zupełności wystarczy.
Japończyk nie był jakimś wybitnym oratorem, dlatego był z siebie bardzo dumny, że potrafił wybrnąć z sytuacji, w którą sam się wpakował. Najważniejsze było jednak dla niego to, że zrobił to w zgodzie z samym sobą i okazało się, że ów argument jest świetny, a przede wszystkim idealnie oddaje to, co tak naprawdę gdzieś tam głębi duszy Jin czuł. Afrodyta mogła mieć najpotężniejsze uroki na świecie, mogła zmusić kogoś do zakochania się, ale Carla potrafiła to zrobić bez przymusu, zatem ma coś, czego jej matka nie ma. - Powiedzmy - odparł nieco enigmatycznie, bo tak naprawdę odkąd Sylvia zaczęła spotykać się z Corvusem, to ich kontakty zdecydowanie się zmniejszyły. Jin nigdy do niej nie startował, ale gdy Garcia była sama, jakoś łatwiej było jej znaleźć czas na wspólne dłubanie przy samochodach czy też na jakąś pospolitą kawę. Odkąd została panią generałową, to najpierw jako pani kapitanowa pomagała Juarezowi ogarniać całą ich drużynę, a potem też cały ich obóz. Ostatnio jednak była zdecydowanie mniej aktywna w społeczności półbogów co z jednej strony było zastanawiające, a zdrugiej dość oczywiste, bo córka Hefajstosa od wielu lat mówiła o tym, że chciałaby spróbować życia poza granicami kampusu. - Czyli nasz generał znalazł sobie bad girl? - zaśmiał się cicho, patrząc nieco zastanawiająco na Garrido. On znał Sylvię z zupełnie innej strony i tak naprawdę poza jedną czy dwoma imprezami, na których córka Hefajstosa zachowywała się co najmniej przyzwoicie, nie mieli okazji wspólnie pobalować. Mówimy tu rzecz jasna o domówkach w ograniczonym gronie, bo na masowych imprezach Garcii zawsze towarzyszył odpowiedni takt i klasa. - Też prawda - przytaknął tylko na słowa Carli, bo choć od bitwy minęło już trochę czasu, tak wielu herosów jak choćby Viviana, mogli mieć uraz do bogów, że ci nie wsparli ich w tak trudnym momencie. - Ale są też tecy, którzy chyba się z tym oswoili już - miał na myśli oczywiście Jellala, który był przecież członkiem NoGods wcześniej, a to oznaczało, że musiał nie przepadać mniej czy bardziej za bogami. Tutaj jednak był dość grzeczny, co mogło sugerować, że albo w NoGods nie był sobą, albo obozowe standardy nieco go do siebie przekonały i tym samym zmieniły jego podejście choćby do spraw ich rodziców. Cały czas gładził ukochaną po plecach, pozwalając sobie od czasu do czasu na zjechanie niżej, a że ręce miał całkiem długie, to zdarzało mu się nawet zahaczyć opuszkami palców jej idealne pośladki, które nomen omen bardzo lubił macać (zresztą jak całe jej ciało). Później Carla podniosła się i zaczęła go całować, co ponownie go nakręciło, jednak tym razem zostało to przedwcześnie zakończone przez Garrido, a sam Kyoya spojrzał na nią niczym skrzywdzony szczeniaczek błagalnym wzrokiem, by jednak wróciła do całowania go i poszła o krok dalej, np. inicjując kolejny stosunek. Na nic się to jednak zdało, bo z wyjątkiem uroczego śmiechu z rozbawienia Carli nie doczekał się żadnych konkretów, zatem tak na dobrą sprawę musiał opanować swoje żądze. - Czy tobie sprawia satysfakcję nakręcanie mnie i potem zostawianie mnie napalonego? - zaśmiał się cicho, cmokając blondynkę w nos. - Lubisz mieć władzę, nie? - znów się zaśmiał, ale tym razem nie zbliżył ust. Znał odpowiedź, ale liczył na udowodnienie mu tego.
Uniosła tylko jedną brew, gdy odpowiedział jej niejednoznacznie. Nie żeby planowała być zazdrosna, chociaż z drugiej strony nie można było tego wykluczyć. Wszak Kyoya był pierwszym, którego pokochała, więc ciężko też stwierdzić jak będzie patrzyła na inne kobiety w jego pobliżu. Teoretycznie przy takiej pewności siebie ciężko było mówić o czymś takim, ale tak naprawdę nigdy nie wiadomo. Zwłaszcza, że jest to jej pierwszy związek oparty na uczuciach, więc zaborczość może nieźle wjechać. - Można tak to ująć. Sylvia ma swój charakterek, ale zdecydowanie daleko jej do typowo zabawowych kobiet w obozie - subtelna nazwa, bo przecież niektórzy nazwaliby je przynajmniej puszczalskimi. Garrido jednak nie oceniała w tym aspekcie, bo niezły byłby to zjazd hipokryzji biorąc pod uwagę, że nieźle na nerw jej działało, gdy inni tak o niej się wypowiadali. Albo gorzej. Właściwie to od dawna na to nie reaguje albo zabawi się kosztem naiwnych, ale z jakiegoś powodu tak się dzieje i raczej nie dlatego, że obelgi jej się podobają. - Takich na pewno też nie brakuje, ale frekwencja mówi sama za siebie - czy uważała, że większość w obozie była przeciwko bogom? W sumie tak. W mniejszym lub większym stopniu, od zawodu po nienawiść; od chwilowego stanu po ten nie do ruszenia. W tym momencie większość w obozie nie chciała tu bogów albo miała ich co najmniej w dupie. Zaśmiała się cicho na jego pytanie, by podnieść się nieco i spojrzeć na niego z błyskiem w oku. Zbliżyła się do ust Jina bardzo blisko, jednak nie pocałowała go. - To chyba oczywiste - uśmiechnęła się słowami muskając jego usta, by w końcu go krótko pocałować. - Zdążyłam ciebie nakręcić? Chciałam tylko buziaka - odparła iście niewinnym tonem gładząc kciukiem jego policzek, by nagle na nim usiąść okrakiem i zacząć go całować namiętnie. A i chwilę później zaczęła bezpardonowo ocierać się o niego chcąc jak najszybciej dostać to, czego oboje chcą.
Kyoya zareagował na to wyłącznie rozbawienien, bo choć Sylvia pasowała profilem do bycia - jak sam ją określił - bad girl, tak w rzeczywistości nie była aż tak zabawowa, jak mogło się wydawać. Najwidoczniej wiedział o niej zbyt mało, żeby móc realnie ocenić szanse na to i nawet zrodził się w jego głowie plan, by pogadać o tym z Garcią. Dawno się nie widzieli, więc wypadało się po prostu spotkać, ale też z chęcią poruszy tę kwestię powołując się na anonimowe źródła. - To bardzo wymowne, fakt - przyznał ukochanej, bo też przez moment go zastanawiała owa frekwencja na przyjęciu z bogami, ale jakby tak pochylić się nad tym bardziej, to okazywało się to nie być jakąś wielką tajemnicą. Sam Jin nie miał urazu do bogów, którzy nie pomagali im jakoś mocno w tym trudnym okresie, bo rozumiał znaczenie przepowiedni i to, że to koniec końców od nich będzie zależeć los ich rodziców. Ojca jednak traktował inaczej, bo tutaj wchodziły do gry uczucia, którymi darzył Heliosa Jin. Początkowo miał po prostu nadzieję na to, że kiedyś spotka się z nim i sobie wszystko wyjaśnią. Mijały jednak lata i Kyoya zaczął doceniać to, co miał wcześniej, w tym swojego opiekuna: Harolda Lee, który zastąpił mu rodziców, gdy matka zginęła. - To aż zanadto oczywiste - zaśmiał się wspólnie z nią, gdy musnęła jego usta, a następnie krótko go pocałowała. - Przypominam ci, że jesteś najseksowniejszą dziewczyną w obozie - powiedział z lekkim rumieńcem na twarzy. - Nie trudno się na ciebie nakręcić... - dodał jeszcze mniej pewnie, nieco skrępowany tym seksualnym kontekstem swojej wypowiedzi. Niemniej jednak zaraz wszystko inne przestało mieć znaczenie, gdy tylko Carla usiadła na nim i zaczęła go namiętnie całować, na co on sam odpowiedział równie energicznie. Gdy tylko zaczęła się o niego ocierać, syn Heliosa od razu wyczuł aluzję i nie trzeba było długo czekać na odpowiedź jego ciała, które ewidentnie wskazywało na stan podniecenia seksualnego. Szybko więc pojawił się wzwód i to chyba był najlepszy argument za tym, by nie przeciągać niczego.
Bogowie swoimi decyzjami robili sobie wśród swoich potomków wrogów, chociaż blondynka nie sądziła, by na dzień dzisiejszy uczucia te były na tyle silne, by powstało drugie NoGods chcące dosłownie pozbawić bogów ich łbów. Może i niektórzy by się cieszyli ze śmierci pewnych bogów, ale czy wszystkich? Nie sądziła. Uśmiechnęła się rozbawiona, gdy potwierdził fakt, że Carla lubi władzę. Nigdy jednak się z tym nie kryła, że lubiła mieć kontrolę nad tym, co dzieje się wokół niej. Znali się też na tyle długo, że mężczyzna nie mógł mieć co do tego wątpliwości, bo nie raz i nie dwa ukazywało się to w ich interakcjach.
Jin także nie wierzył w możliwość reaktywacji NoGods nawet pod inną nazwą i z innymi założeniami, bo ostatnie dwa lata pokazały, że z obecnych obozowiczów niewielu nadaje się do rządzenia, a jeśli już ktoś się na to decyduje, to prędzej czy później wysoko zachodzi właśnie tutaj. Nie wyobrażał sobie więc, by Corvus czy Elisa odeszli i założyli jakąś organizację, a już tym bardziej, by działała ona przeciw obozowi. Skoro więc nie było na horyzoncie żadnych potencjalnych arcywrogów, nie było raczej czym się martwić. Ich największym problemem był w tym momencie syn Tartaru. Japończykowi imponowało to, jak intensywnie konsumują swoją relację od kilku tygodni. Był facetem w sile wieku i popędu seksualnego, dlatego też każdy kolejny stosunek z Carlą był dla niego czymś cudownym. Sam też miał mnóstwo energii na harce, a skoro znalazł sobie taką demonicę seksu jak Garrido, to dlaczego miałby z tego nie korzystać? Tym bardziej, że dziewczyna sama inicjowała większość ich kontaktu na tle seksualnym z racji swojej odważniejszej postawy niż ta jego. Na szczęście Kyoya nie był na tyle zawstydzony, by z tego powodu odmawiać dalszych igraszek.