Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir - Page 2 DpyVgeN
Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir - Page 2 FhMiHSP


 

Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir

Idź do strony : Previous  1, 2
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Sob 15 Maj 2021, 21:40

- To dobrze, wracaj szybko - odparła zadowolona, kiedy on zgodził się z nią co do późniejszego nie wychodzenia z domu. Nie za bardzo cieszyła ją perspektywa długiej rekonwalescencji, jak to z nogami bywało, ale cieszyła się, że na twarzy ukochanego często pojawia się uśmiech i to jej zasługa. Niezwykle jej ulżyło, że Aron szybko wrócił do bycia Aronem pomimo tego, że tamten ból na pewno jakieś piętno na nim odcisnął. Takich rzeczy się nie zapomina.
Blondynka dobrze się czuła w takim wydaniu - na tyle na ile mogła - dlatego nic nie zmieniała. Ani nie rozpuściła szorstkich włosów, ani też nie przebrała się w coś innego z tego dresu. Pokręciła się chwilę po łóżku, zaraz jednak uświadomiła sobie braki, które musiała uzupełnić. Sięgnęła więc do szuflady przy łóżku po laptopa, na którym bardzo szybko zamówiła sobie między innymi telefon, bo poprzedni przepadł w wodospadzie. Poza tym też mniejsze ubrania oraz bieliznę, mając nadzieję, że to jest tylko na chwilę i niebawem to się naprawi. Co prawda nie zapowiadało się na to, gdy znowu będzie leżeć z nogą, no ale... Nic dziwnego, że większość jej nowej garderoby odbiegała od jej wcześniejszego stylu. Koszulki, bluzy i spodnie - wszystko co mogło sugerować luźny styl ubioru, a nie wychudzenie. Kiedy usłyszała, że mężczyzna wchodzi do mieszkania szybko zakończyła zakupy i zamknęła laptopa zupełnie, jakby przyłapano ją na robieniu czegoś złego.
Uśmiechnęła się na jego widok, niemniej kiedy zaczął krzyczeć z kuchni wolała po prostu do niego dołączyć - póki mogła.
- Carbonarę - widząc ile alkoholu znajduje się w ich lodówce mocno się zdziwiła, bo Ortega nigdy za alkoholem nie przepadał. Nie zamierzała tego jednak jakkolwiek komentować, bo nie wydawało się jej póki co, by mężczyzna zaczął mieć z tym jakiś problem. - Jakieś lekkie jak jest - chociaż sama również nie piła jakoś szczególnie często, to piwo po takim czasie chyba jej się należało.
Nie zważając na jego ewentualne protesty, siadła przy kuchennej wyspie, gdzie miała ochotę zjeść jak człowiek mając także do dyspozycji takie cuda techniki jak sztućce. Uśmiechnęła się wdzięczna do Arona, gdy postawił przed nią talerz, by chwilę później zabrać się za jedzenie. Przynajmniej w teorii, bo przy pierwszym kęsie przymknęła oczy zachwycając się smakiem.
- Brakowało mi tego, ale nie tak jak ciebie - przyznała sięgając do jego dłoni, którą delikatnie ścisnęła.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Pon 24 Maj 2021, 22:50

Aron w czasie podróży po jedzenie trochę myślał o tej całej sytuacji i próbował przetrawić wszystko, co w większym stopniu mu się udało. Miał jednak pewne obawy co do stanu swojej ukochanej, ale póki co nie zamierzał się tym zamartwiać, bo skoro jemu spotkanie tak bardzo pomogło, to uznał, że i jej dobrze to zrobi. Zastanawiał się jednak nad kwestią tego typu, czy nie wysłać jej na jakieś wizyty u psychologa, bo sama rehabilitacja złamanej nogi raczej nie pomoże jej w odzyskaniu siebie. Nie chciał przecież, by Iris cierpiała z powodu, że źle czuje się w swoim ciele, że czuje się osłabiona czy że jest traktowana protekcjonalnie przez obóz tylko przez to, co przeszła.
Wróciwszy do domu, kompletnie zapomniał już o tych dziwnych rozkminach i w pełni skupił się na jej towarzystwie, chcąc wykrzesać z każdej sekundy jak najwięcej się tylko da. Zgodnie z życzeniem blondynki, nałożył na talerz porcję carbonary, którą sam później też zaczął konsumować. Wcześniej jednak zobaczył, czy jest jakieś lekkie piwo. No i dostrzegł kilka smakowych, niecałe 2%, więc chyba były odpowiednie. Wziął te o smaku arbuzowym, po czym już miał zamiar kierować się do sypialni, kiedy to Grimsdóttir zaszczyciła go swoją obecnością w kuchni i rozsiadła się przy wyspie kuchennej, gdzie miała zamiar zjeść.
Położył jej talerz, po czym kiedy tylko wzięła sztućce do rąk, Ortega uśmiechnął się promiennie i pogłaskał ją po głowie, niczym jakiegoś szczeniaczka. Cóż, musiał o nią dbać i chuchać na nią, bo nie była w najlepszej formie, więc nic dziwnego, że włączyły mu się takie opiekuńcze gesty.
On usiadł po przeciwnej stronie, przesuwając sobie krzesło, które było obok niej. Nachylił się nad talerzem i zaczął jeść, zerkając z tym uroczym uśmiechem na swoją ukochaną, która raz po raz na niego zerkała. W końcu nawet złapała go za wolną dłoń, która leżała sobie spokojnie na blacie.
- To był trudny czas - odparł i sam postanowił złączyć ich dłonie, by chwyt był pewniejszy. - Wierzę ci. Tylko ktoś mocno zakochany może wrócić do żywych. I nie przeszkodzi w tym ani złamana noga, ani amnezja - uśmiechnął się szerzej, nawiązując oczywiście do nich. On potrafił ją znowu pokochać po urazie mózgu, który pozbawił go wszystkich wspomnień i relacji. Ona potrafiła do niego wrócić, pomimo tego, że ledwo chodziła. To była prawdziwa miłość.
- Jedz, kochanie - rzucił nagle, po czym odsunął rękę. - Mną się zdążysz jeszcze pozachwycać, ale zimne jedzenie nie jest już takie dobre - zaśmiał się głośno, chcąc sprezentować jej najlepszą wersję siebie: roześmianego, żartobliwego i nader uroczego Arona Ortegę. To był jej dom i musiała się czuć jak u siebie, a on był istotnym tego elementem.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Wto 25 Maj 2021, 21:56

Iris wiedziała, że jej stan, to jest coś nad czym będzie pracował dłuższą chwilę, tym bardziej gdy zaraz znowu będzie unieruchomiona. Wiedziała też, że musi się z tym pogodzić, ale póki co nie potrafiła. Źle się czuła sama ze sobą czując, że jest osłabiona dość mocno. Poza tym dochodziło to, że chciała przy Aronie zawsze być najlepszą wersją siebie. Co innego siniaki czy kontuzje i blizny, a czym innych wychudzone i mało apetyczne ciało. Wiedziała, że mężczyzna nie będzie głośno narzekać (choć jej piersi zdążył już skomentować), ale to niczego nie zmieniało, bo jak widać te zmiany i jemu nie odpowiadały. Nie dziwiła się, jedynie żałowała, że nie wygląda jak człowiek.
Jedzenie było cudowne, więc nic dziwnego, że początkowo bardzo rozpływała się nad każdym kęsem. Brakowało jej takich (a właściwie jakichkolwiek dobrych) smaków od bardzo dawna. Początkowo zasmuciła się, choć starała się tego nie pokazać, gdy usiadł naprzeciwko zamiast obok. Po chwili jednak dostrzegała w tym wiele plusów mogąc łatwiej na niego patrzyć, a jednocześnie miała dostęp do niego samego, co udowodniła chwytając jego dłoń.
- To prawda. Wygląda na to, że jesteśmy dla siebie stworzeni - odparła z uśmiechem, chociaż nie podejrzewałaby Zeusa i Hekate o celowe działanie w takich kwestiach. W końcu komu jak komu, ale boskim rodzicom to akurat na swoich dzieciach nie zależało. Istnieli, bo chciało im się ruchać, a nie po chcieli czegoś więcej. Gdyby tak było - pomijając kontakt - żyliby w znacznie lepszych i bezpieczniejszych warunkach. No ale cóż...
Pokiwała lekko głową i upiła nieco piwa, nim wróciła do jedzenia, które... zaczęła pochłaniać w ogromnym tempie. Smakiem się już pozachwycała, więc teraz chciała chyba po prostu zapewnić żołądek czymś naprawdę pożywnym. Już nie mogła doczekać się smsa od Jellala, który powie, że czeka na nią kilkadziesiąt różnych supli do brania, bo podejrzewała, że tak właśnie to się skończy. Kilka chwil później jej talerz był pusty, a piwo do połowy opróżnione, choć nie miała ochoty go dokańczać. Prawdę mówiąc była nieco zmęczona, co jej ziewnięcie i potarcie oczu mogło być dość jasnym sygnałem.
- Zdrzemniesz się ze mną? - spytała spokojnie rozumiejąc, jeżeli on na to ochoty mieć nie będzie. Niemniej, ona ewidentnie tego potrzebowała.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Sro 02 Cze 2021, 23:42

Aron był cały czas w dobrym nastroju i choć martwił się o stan psychiczny Iris, głównie z powodu jej obrzydzenia do własnego ciała, tak jednak póki co nie myślał nad tym zbyt dużo, bo dostatecznie już podumał w drodze po jedzenie. Teraz skupił się na spędzaniu czasu z ukochaną, która potrzebowała przede wszystkim normalności. Jemu wystarczył tylko jeden dzień, by wrócić na odpowiedni tor, ale być może związane było to z osobowością Ortegi. Jej może być potrzebne trochę więcej, dlatego też zamierzał starać się, by Grimsdóttir wróciła do prawdziwej siebie jak najszybciej.
- Tak - potwierdził tylko jej słowa i uśmiechnął się lekko. - Na weselu wyglądaliśmy świetnie razem, więc to na pewno prawda - zażartował sobie, przypominając sytuację sprzed miesięcy. Chodziło tylko o to, by rozluźnić atmosferę jeszcze bardziej i dać poczucie bezpieczeństwa Iris oraz by ją rozchmurzyć. Aron dużo rzeczy obracał w żart i tak też starał się radzić ze stresem czy problemami. Takiego przecież go kochała.
Zaskoczony spoglądał na nią, jak pochłania kolejne widelce makaronu. Szybko jednak wrócił do neutralnego wyrazu twarzy, bo nawet nie chciał myśleć, co ci orkowie dawali jej do jedzenia. Znając ich dietę, było to coś paskudnego, toteż nie powinno dziwić go to, że na widok spaghetti zatrzęsły jej się uszy.
On jadł trochę wolniej, ale z racji większej ilości miejsca w otworze gębowym, nie odstawał jej dość mocno. Od czasu do czasu popijał wszystko piwem, by zaraz znów z zachwytem obserwować Iris, która była nader urocza, kiedy tak pożerała ten makaron. Nawet zachichotał, zadowolony z tego, że po perturbacjach z jedzeniem, Iris nabrała apetytu.
Znów się zaśmiał cicho, kiedy ziewnęła i potarła oczy.
- Wyglądałaś jak pięciolatka, która potrzebuje drzemki. Idź do pokoju. Posprzątam i zaraz przyjdę - uśmiechnął się, bo w istocie uroku jej w tym momencie nie brakowało, ale trzeba było najpierw ogarnąć syf.
Aron podniósł się z krzesła i wstawił wszystkie naczynia do zmywarki, resztę jedzenia schował do lodówki, a piwo wylał do zlewu, po czym oczyścił całą wysepkę zabierając z niej śmieci oraz czyszcząc ją z pomocą ścierki.
Do sypialni przyszedł kilka chwil później i dostrzegłszy rozwaloną na swojej połowie łóżka Iris, przyjrzał się, czy ukochana już czasem nie przysnęła. Wydawała się jednak nie mieć mocnego snu jeszcze, toteż powoli najpierw dosiadł się do niej, a chwilę później położył obok, obejmując ją na łyżeczkę. Twarzą na moment zanurkował w jej włosach, po czym odchylił ją na bok, żeby mieć czym oddychać. Przylgnął bardziej swoim ciałem do niej, a rękę skierował nieco niżej, obejmując ją w pasie. Po dłuższej chwili również przysnął, zapominając o tym, by nastawić jakiś sensowny budzik. Ale może Iris to zrobiła za nich? Bardzo możliwe.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Sob 05 Cze 2021, 17:43

Zaśmiała się przypominając sobie od razu jak świetnie razem wtedy wyglądali, tacy odpicowani. Jak dobrze się bawili i oficjalnie pokazali się razem jako para. Miłe wspomnienie. Aż zachciało jej się potańczyć, ale z jej nogą to raczej szybko w grę nie wejdzie. Tym bardziej, że Aron miał problem z tym, żeby na niej w ogóle chodziła, a co dopiero mówić o tanecznych ruchach. Chociaż tego to ona sama prawdopodobnie by nie wytrzymała, dlatego nawet nie rzucała pomysłem.
Jadłospis orków z całą pewnością nie był ani wymyślny, ani dobry dla kogoś, kto jednak gustuje w czymś, co nie jest obrzydliwe. Niemniej była zmuszona to jeść, bo inaczej by nie wróciła. Niestety nie była w stanie przekonać orków, by zanieśli ją do chatki półboga, który na pewno by jej pomógł, a i z pewnością skontaktowałby się z obozem. Samo kilkutygodniowe bycie w śpiączce, a co za tym idzie - nie jedzenie sprawiło, że wyglądała jak duch. Normalny człowiek tyle bez posiłku by nie wytrzymał, ale orkowie nie posiadali też kroplówek. No szok.
Grimsdóttir przypuszczała, że na widok nawet najpyszniejszego jedzenia będzie mieć odruch wymiotny z powodu tego, co przez jakiś czas musiało przejść przez jej gardło. Na całe szczęście okazało się inaczej, bo jednak leżenie w szpitalu pod kroplówką nie widziało jej się jakoś szczególnie.
Uśmiechnęła się lekko rozbawiona jego porównaniem, jednak bez żadnych protestów powoli podreptała do sypialni, gdzie szybko zrzuciła z siebie ubrania i wskoczyła pod kołdrę. Niemal od razu ją ogarnął półsen, dlatego tylko ledwo kontaktowała, że Aron do niej dołącza i się przytula. Było to jednak miłe, więc przylgnęła do niego mocniej i tuż po tym usnęła. Sen był przyjemny i głęboki, nie mamiąc jej żadnymi snami, tylko dając należyty wypoczynek.
Na ich nieszczęście, ani on, ani też ona nie ustawili żadnego budzika, dlatego kobieta spała bardzo długo. Śmiesznie, że pomimo śpiączki jej organizm wciąż tego potrzebował. A może właśnie dlatego, bo ciało odzwyczaiło się od wielogodzinnego funkcjonowania? To już pytanie do medyków.

ZT x2
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Wto 31 Sie 2021, 18:43

Data: 20 lutego 2021

Po tym, jak usłyszał, że stracili Iris, Balthazar wiedział, że to tylko kwestia czasu zanim straci nad sobą kontrolę. Nie zdążył się jeszcze pozbierać po utracie wszystkich swoich studentów, a teraz przyszło mu stracić jedyną kobietę, którą w swoim życiu naprawdę kochał. Dopiero zaczęli naprawiać swoją relację. Wydawało mu się, że jeszcze wczoraj szybowali razem po burzowym nieboskłonie, a dziś już jej nie było. Zaszył się w swojej kryjówce nad jeziorem wpadając w kolejny ze swoich ciągów alkoholowych, które przerywane były tylko chwilowymi zrywami świadomości by dokupić więcej procentowych trunków. Tak długo jak chcieli mu je w ogóle sprzedawać bo już po kilku dniach wyglądał jak człowiek z lasu. Było to jedyne, co potrafił zrobić by nie stracić kontroli nad swoimi mocami i kogoś nie zabić. Nie mógł mieć do tego wszystkiego jeszcze dodatkowej ofiary na sumieniu. W pierwszych dniach próbował nawet ze sobą skończyć, ale był tak pijany, że nawet tego nie potrafił zrobić dobrze. Smutek i żal nie pozwalały nawet myśleć. Dziwne, że nie zabiło go samo zatrucie alkoholowe. Zdawał sobie sprawę z obietnicy, którą jej złożył, ale w tej chwili nie ufał sobie nawet na tyle żeby być w obozie, a co dopiero podejść do któregoś z jej studentów, kiedy samo wspomnienie jej imienia może sprawić, że straci kontrolę nad swoją elektrokinezą.
Dni zlewały się już w tygodnie, nie miał pojęcia jak długo to trwało. Tę zbawienną wiadomość od jednego ze swoich podopiecznych dostał kilka dni wcześniej, ale nie sprawdzał nawet telefonu. Nawet po przeczytaniu, że Iris rzeczywiście żyje, nie wierzył, że nie jest to kolejny z jego pijackich snów, tym razem tych miłych dla odmiany. Śnił o tym momencie już kilka razy i nie miał absolutnie żadnej pewności, że znów nie żyje w fikcyjnym świecie swojej wyobraźni. By się o tym przekonać sięgnął po jedną z rozbitych butelek i rozciął sobie dość sporą część przedramienia. Piekący ból od razu go otrzeźwił. Teraz miał już pewność, że nie śni. Przeczytał wiadomość jeszcze dwa razy nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
Musiał to zobaczyć na własne oczy. Wypadł z domku w kilku krokach doskakując do samochodu, który jak się okazało rozbił na drzewie jakiś czas temu. To by wiele tłumaczyło... Nie mając lepszego pomysłu w swoim pijackim uporze zaczął po prostu biec w stronę obozu. Nie było to kilkaset mil, po prostu zajmie mu to kilka godzin. Znał drogę na skróty. Nie przewidział natomiast, że pogoda całkowicie się spieprzy, jednak nie pozwoliłby żeby to stanęło mu na drodze. Do obozu wbiegł krótko po zachodzie słońca. Nie przeszło mu nawet przez myśl, że Iris mogła być teraz ze swoim facetem. Nawet nie rejestrował jego istnienia. Nawet nie pukając wszedł do środka wyglądając jak siedem nieszczęść w podartej koszulce, płaszczu, spodniach, bogowie tylko wiedzą ilu dniowym zaroście i długich włosach.
- Iris?! - warknął już od wejścia cały przemoczony nerwowo rozglądając się po salonie.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Wto 07 Wrz 2021, 13:59

[12]

Iris najchętniej to nie wychodziłaby spod kołdry i paradoksalnie z nikim by się nie widywała. Po prawie trzech miesiącach w lesie razem z orkami wyglądała tragicznie i sama siebie się nie tylko wstydziła, ale i też brzydziła. Odwracała wzrok, gdy dostrzegała badawcze spojrzenie Arona nie chcąc, by ją oglądał w takim stanie... Czy ktokolwiek inny. Nie chciała gości, choć kilka osób pukało do jej drzwi odkąd wróciła. Odkładała też w czasie spotkanie z Joanne wiedząc, że warto sobie wyjaśnić tą całą misję. O Balthazarze wiedziała tylko tyle, że nie ma go w obozie, a wypytywać o więcej, nie miała nawet siły. telefonu do tej pory zresztą sobie nie kupiła.
Z dnia na dzień teoretycznie było lepiej, chociaż wizja ponownego łamania nogi, operacji i rekonwalescencji średnio jej się podobała. U orków leżała i teraz znowu będzie leżeć. Kiedy ona odzyska przede wszystkim stracone w czasie śpiączki kilogramy, o mięśniach nie wspominając. Teraz wyglądała jak cień samej siebie, stąd też nielubiane nigdy obwisłe ciuchy zagościły w jej szafie, by przynajmniej trochę zakryć to, jakim wrakiem się stała. Tyle w tym wszystkim dobrego, że odruchu wymiotnego nie miała na jedzenie obozowe po tym, co serwowali jej orkowie. Bała się trochę tego, że przez dłuższy czas nic nie przełknie.
Dzisiejszego późnego popołudnia, wysłała Arona do spiżarni i gospody po specjalne zamówienie na jedzenie. Gdy go nie było, z większą śmiałością sięgała po wino chcąc chociaż trochę zapić to, co zalewało jej głowę non stop z czasu, gdy żyła w jaskini z potworami czy chociażby bólu po upadku z wodospadu. Była w szoku do tej pory, że w ogóle to przeżyła i nie ma z kręgosłupa zrobionych puzzli.
Kiedy do mieszkania ktoś wpadł, blondynka w lekkiej panice zaczęła chować butelkę z winem w kuchni. Aron dopiero co wyszedł, więc czemu się cofnął? Dopiero gdy usłyszała głos, zrozumiała kto wpadł. Wyszła zza rogu kuchni do salonu unikając patrzenia we własne odbicie w lustrze, wiedziała, że wygląda tragicznie. Zaraz jednak o tym zapomniała, gdy zobaczyła syna Thora i to, w jakim on jest stanie.
- Balthazar - wyrwało jej się szeptem zmartwiona tym, jak on wygląda. Podobnie jak Aron, zarośnięty, zaniedbany i zdaje się, że też zapity. Powoli nieco kulejąc podeszła do niego licząc na to, że wpadnie w jego niedźwiedzie objęcia. - Gdzieś ty był... Martwiłam się - mruknęła nie wiedząc co tak naprawdę powiedzieć. "Ja żyję" powtarzała już tyle razy, że nie miała ochoty mówić po raz kolejny tej sztampy. Widział przecież ją, musiała żyć.
- Idziesz pod prysznic - zarządziła po dłuższej chwili, gdy poczuła, że i jej ubrania robią się wilgotne od tych jego. Pomimo tego nie odsunęła się na razie od niego.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Czw 09 Wrz 2021, 21:30

W tym momencie naprawdę miał w głębokim poważaniu gdzie był jej chłopak. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że mógłby ich złapać w jakimś intymnym momencie. Może gdyby nie był nadal dość pijany zarejestrowałby chociaż jego istnienie, a przede wszystkim to, że wpadał do mieszkania swojej byłej podopiecznej zupełnie bez pytania, czy zaproszenia. Mogła przede wszystkim odpoczywać. Nie miał nawet właściwie pojęcia, czy nie była w szpitalu. Dostał tylko wiadomość, że wróciła i naturalnym dla niego było by pojawić się w pierwszej kolejności w jej mieszkaniu. Musiał się o tym przekonać na własne oczy.
Chociaż wpadł tutaj jak do siebie, już od przedpokoju poruszał się dość ostrożnie, jakby nie wiedział czego się spodziewać. Gdyby okazało się, że ktoś zrobił sobie z niego okrutny żart polałaby się rzeka krwi. Gdy nikt nie odpowiadał przez kolejne sekundy zaczynał już tracić nadzieję aż w końcu wyłoniła się kuśtykając z kuchni. W pierwszym momencie nie mógł uwierzyć własnym oczom. Wszyscy mówili, że nie było możliwości żeby to przeżyła, ale teraz przecież stała na wyciągnięcie ręki. Widać było, że przez krótką chwilę nie mógł pojąć tego, co się właśnie działo. Był przekonany, że stracił ją na zawsze. Powoli wyciągnął dłoń w jej stronę chcąc sprawdzić, czy jest prawdziwa. Miewał już tego typu pijackie zwidy. Dopiero kiedy opuszki jego palców musnęły jej ubranie zdał sobie sprawę, że to naprawdę się dzieje.
Z ogromnym uśmiechem i szklącymi się oczami przyciągnął ją do siebie zamykając w swoim niedźwiedzim uścisku. Nie pomyślał nawet, że zrujnuje jej ubranie i ją przemoczy. Nie mówiąc już nawet o tym, że sam nie był w najlepszym stanie. Po prostu musiał mieć ją w swoich ramionach. Żyła, naprawdę żyła.
- Iris... Bogowie, to naprawdę Ty... - wyszeptał ściskając ją jeszcze mocniej jakby bał się, że to wszystko zaraz okaże się jakimś snem - Myślałem, że straciłem cię na zawsze. Tak się cieszę, że wróciłaś... - nie odważył się jeszcze spojrzeć jej w oczy, bo jego zrobiły się dość wilgotne.
Nawet nie zarejestrował wzmianki o prysznicu. Liczyło się tylko to, że mógł znów mieć ją w swoich ramionach. Nie zamierzał jej wypuszczać nawet jakby mu kazali, no... Chyba, że sama to zrobi. Była teraz jedyną osobą, która miała nad nim jakąkolwiek władzę.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Wto 14 Wrz 2021, 13:24

Iris miała już trochę dość tego tłumaczenia, że naprawdę żyje. A przecież musiała jeszcze pojechać do rodziców, by i oni mogli ją przytulić pomimo tego, że już wiedzieli o jej zmartwychwstaniu. Niestety to musiała odłożyć w czasie ze względu na operację, ale koniec końców ona sama współczuła wszystkim, którzy cierpieli z powodu jej rzekomej śmierci. Chciałaby im jakoś pomóc, a już na pewno tak bliskim jak rodzice, Aron czy Baltazar.
Widziała emocje na jego twarzy, mogła aktualnie czytać z niego, jak z otwartej księgi. Nie dziwiło ją to jednak, bo jak zareagować na to, że żyje ktoś, kto prawie trzy miesiące był uznawany za martwego? Ułatwiła więc zadanie, gdy chciał jej dotknąć wyciągając w jego stronę dłoń. Długo to jednak to nie trwało, bo zaraz chciała się znaleźć w jego ramionach. Zdaje się, że oboje tego potrzebowali.
Skrzywiła się lekko, gdy mocno ją objął czując lekkie rwanie w kolanie. Nie przejmowała się teraz tym zupełnie, bo to nie o jej samopoczucie tutaj chodziło. Uśmiechnęła się ciepło, czego jednak dostrzec nie mógł, gdy tak szeptał w jej kierunku. Nie myślała zupełnie o niczym tylko o tym, by przytulać się do mężczyzny, by oboje znaleźli spokój, który był im potrzebny. Nie przejęła się też tym, że syn Thora kompletnie jej nie odpowiedział. Na to jeszcze przyjdzie czas, gdy emocje chociaż trochę opadną.
Ten uścisk dłużył się, ale zaczęło jej to przeszkadzać dopiero w momencie, gdy i jej ubrania zaczęły się robić wilgotne. Chciał czy nie chciał odsunęła się od niego na tyle, by spojrzeć mu w oczy.
- Idziesz pod prysznic, chodź - pociągnęła go w kierunku łazienki idąc dość powoli ze względu na swoją źle zrośniętą nogę. - Wchodź pod ten prysznic, bo zaraz ciebie tam wepchne. Ubrania rzuć na podłogę, ja zaraz wracam - dała mu chwilę prywatności samej zmieniając w tym czasie przemoczoną bluzę na inną, równie wielką i obwisłą. Po kilku chwilach słysząc wodę, weszła do łazienki unikając rzecz jasna patrzenia w kierunku prysznica. Jego ciuchy wrzuciła do pralki na krótki, piętnastominutowy program, zostawiając mu puchaty ręcznik oraz duży szlafrok, których zawsze miała całkiem sporo w mieszkaniu.
Tuż po tym wyszła i zasiadła sobie w salonie czekając, aż mężczyzna w nieco lepszym stanie do niej dołączy.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Czw 16 Wrz 2021, 19:32

Pomimo tego, że ich dłonie się spotkały, Balthazar nadal nie dowierzał, że to wszystko naprawdę się dzieje. Sny potrafiły być naprawdę cholernie realistyczne, a on dodatkowo nie był trzeźwy od kilku tygodni, więc sam nie wiedział w co wierzyć. W końcu jednak potrzeba bliskości wygrała. Nawet jeśli to jeden z jego popieprzonych snów i znów obudzi się za kilka minut traktując wszystko wokół swoją elektrokinezą, przynajmniej w tym momencie będzie mógł przeżyć coś miłego. Cholernie tego potrzebował.
Niestety w swoim stanie nie był specjalnie delikatny. Jego akcje były dyktowane emocjami, a on tak bardzo chciał by jego ukochana Iris rzeczywiście żyła. Nie był w stanie myśleć o jej komforcie podczas tego niedźwiedziego uścisku. Jeśli to wszystko nie są jakieś pijackie majaki, będzie musiał podziękować bogom, że sprowadzili ją z powrotem. Gdyby rzeczywiście i ona zniknęła z tego świata, on podążyłby zaraz za nią. Był już dość blisko dorośnięcia do tej decyzji. Złamałby częściowo swoją obietnicę, ale nie był w stanie żyć w świecie w którym nie ma kobiety, którą kochał. Wolał codzienne tortury w postaci patrzenia na nią i Arona razem, ale żeby tylko żyła. Jego prośby chociaż raz zostały wysłuchane...
- Co... O czym ty mówisz? - spojrzał w jej stronę wyciągając do niej z powrotem ręce kiedy odsunęła się od niego o krok.
W pierwszej chwili w ogóle nie zrozumiał co do niego mówiła. Był zbyt zajęty procesowaniem tego, że rzeczywiście wróciła. W tym wszystkim dał się po prostu zaprowadzić do łazienki, co było do niego zupełnie niepodobne. Nikt nie mówił mu co ma robić, nawet Iris, lecz tym razem był potulny jak baranek. Trochę jakby jego mózg przestawił się na autopilota. Zrzucił z siebie przemoczone ciuchy i wszedł pod prysznic. Nie włączył ciepłej wody, potrzebował zimnej, która mogłaby go otrzeźwić na tyle by jego zwoje znów zaczęły działać. Po kilku minutach, kiedy chociaż częściowo wytrzeźwiał wyszedł z łazienki w szlafroku. Włosy nadal miał trochę mokre. Jego spojrzenie za to było o wiele bardziej obecne niż wcześniej. Szybko usiadł obok niej na kanapie i wziął jej twarz w swoje dłonie. Wpatrywał się w nią przez dobre kilka sekund oceniając czy to naprawdę się dzieje. Kiedy dotarło do niego, że rzeczywiście wróciła tak bardzo chciał ją pocałować i w końcu wyznać to wszystko, co do niej czuł. Raz jeszcze zdusił w sobie te odruchy i zamiast tego po prostu pocałował ją w czoło i oparł swoje o jej delikatnie gładząc jej policzki.
- To naprawdę ty... Tak się cieszę, że cię nie straciłem... - wyszeptał unosząc na nią wzrok.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Pią 24 Wrz 2021, 21:53

Iris coraz łatwiej, a jednocześnie coraz trudniej było się odnaleźć w tej sytuacji "tak, naprawdę żyje". Z Aronem była w ogóle bomba emocjonalna i gdy w pierwszej chwili nie uwierzył i ją odrzucił, pękło jej serce. Nieco inaczej było z informowaniem rodziców poprzez wideoczat, by nie tylko ją usłyszeli, ale i względnie zobaczyli. Oczywiście, by ich nie denerwować, umalowała się wcześniej ukrywając to, jak dramatycznie schudła pod warstwą charakteryzacji i odpowiedniego oświetlenia. Wiedziała, że będzie znacznie gorzej, gdy już przybędzie do domu, dlatego musiała wyzdrowieć nim tam dotrze. I teraz Balthazar. Jej najlepszy przyjaciel, jej brat, trener i powiernik. To też były trudne emocje zwłaszcza, gdy zobaczyła, że i on jest w opłakanym stanie.
Blondynkę aktualnie bolało kilka różnych miejsc, ale głównie ta noga, więc ból był czymś, z czym żyła ostatnimi tygodniami. To nie sprawiało jej takich problemów (poza samym faktem uziemienia po operacji), jak fakt jak wyglądała ogółem. Wstydziła się siebie, a niczym przesadzonym nie byłoby stwierdzenie, że brzydziła. Grimsdóttir, która lubiła bardzo podkreślać swoją sylwetkę, chodziła wyłącznie w ogromnych dresach, które poza twarzą zasłonią to, jak dużo jej ubyło.
Nie odpowiedziała nawet na jego pytanie, tylko zwyczajnie pociągnęła go do łazienki, gdzie miał się ogarnąć. Ona sama po przebraniu bluzy i wrzuceniu jego mokrych, brudnych i nieco też śmierdzących - nie oszukujmy się - ubrań do prania, czekała cierpliwie na kanapie. Kusiło ją przez moment, by jednak wykorzystać okazję i upić trochę wina, ale biorąc pod uwagę stan MacGrioghaira, stwierdziła, że obejdzie się smakiem. Jeszcze on ją przyłapie i kolejny będzie do pilnowania jej stanu. Nie potrzebowała tego.
Pozwoliła mu objąć swoją twarz w jego dużych dłoniach, nie czując żadnego zagrożenia przy mężczyźnie czy to trzeźwym, pijanym, rozwścieczonym czy każdym innym stanie. Po tym czułym geście przymknęła oczy na moment, gdy tak wsparł czoło o jej. Otworzyła oczy dopiero, gdy mężczyzna się odezwał i uśmiechnęła się delikatnie, ciepło jakby jeszcze tak mogła go uspokoić.
- Nie straciłeś - potwierdziła cicho przez chwilę układając dłonią jego mokre włosy. - Gdzieś ty się podziewał? Martwiłam się potwornie o ciebie - spytała po chwili, bo jakkolwiek komicznie to nie brzmiało, to przecież nie była głupia. Wiedziała, że jej śmierć nie spłynie po nim jak po kaczce, więc szybko chciała go uświadomić jaka była prawda. Po tych wszystkich tygodniach. A syna Thora ani nie było w obozie, ani nikt nie wiedział gdzie był, nie był widziany tygodniami. Jak miała się nie martwić? Bała się, że znowu wyruszył na podróż podobną do tej, którą nie tak dawno zakończył i może nawet przez lata nie będzie wiedział o tym, że nie zmarła.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Czw 30 Wrz 2021, 18:16

Balthazar zdecydowanie nie radził sobie najlepiej z utratą bliskich mu osób. Za pierwszym razem udało mu się rzucić w wir pracy by nie myśleć o tych wszystkich studentach, którzy zginęli i nawiedzali go w koszmarach każdej nocy. Miał również wsparcie córki Zeusa, więc nie był w tym wszystkim sam. Jednak kiedy jej też miało zabraknąć nie potrafił znów rzucić się w wir roboty. Nie kontrolował już swojego temperamentu, nie kontrolował też swoich mocy. Nie mógł przebywać wśród innych herosów, więc zrobił jedyne, na co było go jeszcze stać. Zaszył się w swoim małym sanktuarium i zapijał się do nieprzytomności każdego dnia by nie zrobić krzywdy innym. Zupełnie nie był sobą. Nawet pod prysznicem potrzebował kilku minut żeby w ogóle ogarnąć, gdzie się znajduje oraz co tutaj robi. Ciężko było mu odnaleźć się w nowej sytuacji, lecz najważniejszym było, że nie stracił swojej ukochanej. Nawet jeśli nie należała do niego i nigdy należeć nie będzie.
Nacieszył się tymi kilkoma minutami ich kontaktu. Nadal ciężko było mu uwierzyć, że nie były to jego jakieś pijackie iluzje, więc z dość dużą czułością delikatnie jak na swoją naturę głaskał jej policzki próbując przezwyciężyć przeczucie, że to po prostu kolejny sen. To wydawało się zbyt dobre żeby być prawdziwe. Nic dobrego nie wydarzyło się w jego życiu od lat, więc nie śmiał nawet marzyć, że tym razem los się do niego uśmiechnął. Chyba dopiero słysząc jej głos naprawdę uwierzył, że są tutaj razem, a on nie leży teraz zapity gdzieś przy jeziorze. Nie posądzał się o tak dobre zdolności wizualizacji.
- W chatce na końcu świata. - wysilił się na delikatny uśmiech dopiero teraz otwierając oczy by spojrzeć w jej - Byłem w żałobie. Traciłem nad sobą kontrolę. Nie mogłem być w pobliży innych. Kiedy dowiedziałem się, że nie wróciłaś... - zrobił przerwę ciężko wzdychając - Straciłem ostatnią dobrą osobę w swoim życiu. Jesteś dla mnie wszystkim, więc żeby cię tak stracić... Nie potrafiłem się z tym pogodzić.
Nie był jeszcze gotowy przyznać się do tego, że przez cały ten czas po prostu chlał do upadłego, ale jego podopieczna głupia nie była. Na pewno nadal zionie od niego alkoholem, więc szybko połączy kropki. Zawsze był dla niej oparciem i nigdy nie pokazał jej się w takim stanie, nigdy się nawet do takiego nie doprowadził. Jej domniemana strata naprawdę go przybiła.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Wto 05 Paź 2021, 20:30

Śmierć bliskich jest niezwykle trudna i mimo, że Iris zakładała, że umrze przed swoimi rodzicami, to tak paskudnie bała się tego, że ich straci na zawsze. A do tego dochodziła przecież lista osób w obozie, która co prawda wielka nie była, ale ich stratę by na pewno odczuła. Swoich uczniów na pewno, nie wspominając o takich osobach jak Aron czy Balthazar. Tego pierwszego niemal nie straciła i była bardzo bliska załamania, do którego po raz drugi prawie doszło, gdy okazało się, że Ortega stracił całą pamięć. Na szczęście dla siebie, miała tyle siły w sobie by zawalczyć o niego raz jeszcze, mimo że wszyscy mu mówili, że był z Iris niemal wrogiem, więc ona w niczym mu nie pomoże.
Islandce zależało na dobrym samopoczucie mężczyzny i by powoli zaczął wracać do formy. Ona przez te tygodnie schudła potężnie, on zaś miała wrażenie, że trochę przytył i nie było to kontrolowane... Ani nie obfitowało w mięśnie. Niemniej jednak nie zamierzała tu go krytykować, bo jeszcze nie pomyślała w ogóle o tym kto zajmował się jej uczniami, kiedy jej zabrakło. Syn Thora jej to obiecał, ale jak widać nie podołał temu zadaniu.
- Och Balthazarze - westchnęła cicho nie wiedząc co powiedzieć, gdy ten odpowiedział na jej pytanie. Milczała więc dłuższą chwilę głaskając go jedną ręką po wilgotnych, za długich włosach.
- Rozumiem twoją żałobę, ale nie możesz się zapijać na śmierć. Ten obóz ciebie potrzebuje, dzieciaki ciebie potrzebują. Wolałabym byś nigdy nie musiał przeżywać tego po raz drugi, ale jeżeli tak się stanie musisz sobie poradzić lepiej. Inaczej zrobię wszystko, by straszyć to twoje duże dupsko - dodała na koniec już nieco z rozbawieniem, by rozładować tą ciężką atmosferę.
Iris odsunęła się nieco, a małe wyładowanie sprawiło, że czajnik zaczął grzać wodę na herbatę. Kiedy ten oznajmił, że jest gotowy, bez słowa wstała, by wybrać wielkie półlitrowe kubki i zrobić jemu naparu herbacianego z mieszanką ziół, która powinna go postawić na nogi i nieco otrzeźwieć. Jak dobrze było znać alchemików. Sobie zrobiła za to zwykłą herbatę i zaniosła oba kubki na stolik przy kanapie. Słysząc, że pranie się skończyło, włączyła od razu suszarkę, by za parę chwil mężczyzna miał wszystko suche i wróciła już do niego siadając na swoje poprzednie miejsce.
- Najważniejsze, że jednak przeżyłam tą cholerną misję i jestem tutaj. Ty masz nakaz wracania do zdrowia i pełnej formy, jasne? Po operacji, gdy już stanę na nogi ktoś musi mnie trenować - uśmiechnęła się lekko na zachętę, bo komu jak komu, ale jej treningów chyba nie odmówi.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Wto 12 Paź 2021, 12:07

Balthazar z całą swoją arogancją oraz ogólnym brakiem empatii bardzo ciężko przechodził utratę każdej bliskiej osoby. Zawsze miał problemy z utrzymywaniem z kimś bliższej znajomości. Nigdy nie miał jakiegoś wielkiego grona przyjaciół, właściwie w ogóle ich nie miał. W jego życiu była do tej pory tylko Iris oraz jego uczniowie. Tych drugich stracił stosunkowo niedawno i dopiero wracał do pionu, kiedy dowiedział się, że Iris też już nie ma. Zupełnie nie potrafił tego przetrawić. Zawsze miał to wewnętrzne przeświadczenie, że nie jest wystarczająco dobry. Nie był wystarczająco dobry by ochronić swoich studentów i nie był teraz wystarczająco dobry by dopełnić złożonej córce Zeusa obietnicy. Czuł się z tym naprawdę podle, ale nie mógł być w tej chwili w obecności innych herosów. Tracił kontrolę nad swoimi zachowaniami oraz temperamentem. Był dla nich zagrożeniem. To po prostu nie mogło zadziałać. Nie kiedy w jego życiu już nikogo nie było.
Nie spodziewał się z jej strony żadnych ciepłych słów gdy przyznał się do tego, co robił przez ostatnie dni, a może tygodnie? Stracił rachubę dawno temu. Wszystko było jednym alkoholowym ciągiem. Przyjęła to o wiele lepiej niż się spodziewał. Nigdy nie łamał nawet najbardziej błahych obietnic, a tak bardzo dał dupy przy tej, która była ważna.
- Wiesz, że to nieprawda. Kiedy zostałaś uznana za martwą nikt mnie już w tym obozie nie potrzebował. Nikt nie chce być trenowany przez kogoś, kto już raz stracił wszystkich podopiecznych. Boją się, że taki czeka los wszystkich moich studentów i patrząc na to, co stało się z tobą prawie mieli rację. - westchnął cicho - Proszę nie, mam już wystarczająco dużo duchów przeszłości. - uśmiechnął się trochę blado doceniając to, co próbowała właśnie zrobić.
Nadal nie mógł się na nią napatrzeć i uwierzyć, że naprawdę tutaj jest. Dopiero teraz zaczął zauważać, że strasznie jej się schudło. Przypomniał sobie też, że wcześniej trochę kuśtykała. W sumie tak go wtedy zmiotło z nóg, kiedy otrzymał te wieści, że nie zdążył nawet przejrzeć raportów z tej cholernej misji. Nie miał pojęcia co się wtedy stało ani jak poważne są jej obrażenia. Dla niego one jednak nie były najważniejsze. Liczyło się tylko to, że wróciła. Kiedy będzie na to gotowa o wszystkim mu opowie. Nie musiał wyciągać wszystkiego przy pierwszym spotkaniu. Przyglądał się jej krzątaniu po kuchni i łazience. Stare instynkty zaczynały do niego wracać próbując ocenić zakres obrażeń. Na razie nie wyglądało to na nic permanentnego. Będzie żyć.
- Tak, nie wyobrażasz sobie jak się cieszę, że tutaj jesteś. - tym razem jego uśmiech był całkiem szczery - O mnie się nie martw. Daj mi kilka dni i znów będę w formie. Dla Ciebie natomiast... Przygotuję specjalny program treningowy, kiedy już będziesz w stanie przenosić ciężar ciała na tej nodze. Jeszcze mnie znienawidzisz. - uśmiechnął się do niej nieco zadziornie wracając powoli do swojego normalnego charakteru.

Przepraszam!
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir Czw 11 Lis 2021, 21:42

Iris nie wiedziała, jak ma przekonywał Balthazara. Ostatnia rozmowa o jej ewentualnym zgonie była dość krótka i chodziło w niej jedynie o to, by zasiać w nim potrzebę trenowania młodzików znowu. Teoretycznie musieli się liczyć z tym, że w każdej chwili mogą stracić wszystkich. Atak na obóz był tego idealnym przykładem. Nikt jednak nie chce żyć z przeświadczeniem, że na pewno straci te osoby, więc i tak ciężko ten stan zaakceptować. Pomimo tego, że to ich codzienność, że są tym karmieni od dziesiątego roku życia. Doceniajcie chwile, bo przy obiedzie możecie już nie zobaczyć tych, których widzicie przy śniadaniu. A jednak mało kto przyjmował śmierć bliskiego na spokojnie.
- Przestań! - podniosła nieco głos, gdy zaczął się nad sobą użalać i widział całą swoją karierę w ciemnych barwach. - Jak już ustaliliśmy, już dawno temu skończyłeś mnie trenować. Jestem dorosłą osobą, sama jestem trenerem, więc jeżeli o kimś to świadczy to o mnie. Jak chcesz kogoś winić, to wiń tych, co byli ze mną na misji - rozumiała, że potrzebował trochę czasu, by to wszystko przetrawić i wrócić na nogi, ale nie pozwoli mu się obwiniać za każdą złą rzecz, która wydarzyła się na tym świecie. Za jej bliską śmierć winę ponosi Lucyfer, którego sama chyba za jaja powiesi, jak tylko stanie na nogi.
Uśmiechnęła się ciepło, kiedy po raz kolejny usłyszała to, że się cieszy. Dobrze było go widzieć uśmiechniętego i to w szczery sposób. Miała nadzieję też, że wizja postawienia jej na nogi... postawi jego na nogi i da mu motywację, by zadbać o siebie tak naprawdę. Prawda była taka, że pomimo wieloletniej przerwy to właśnie on ją znał najlepiej pod względem treningowym. Wiedział też, że zawsze daje siebie wszystko i będzie wiedział kiedy może jeszcze na nią nacisnąć, a kiedy naprawdę organizm stawia jej opór. Do tego jednak było jeszcze daleko.
- Nigdy ciebie nie znienawidzę, ale nie obiecuję, że nie będę ciebie wyklinać w myślach - zaśmiała się ciesząc się, że wraca ten Balthazar, którego znała i kochała. Przyglądała mu się chwilę, by w końcu wskazać mu ruchem głowy kubek z herbatą, sama sięgając po swój. - Nie patrz tak na mnie. Wiem, że wyglądam tragicznie - mruknęła patrząc w swój kubek, kiedy poczuła na sobie jego spojrzenie. Najchętniej żyłaby w totalnej ciemności, by ani inni, ani ona sama nie widziała tego, jak okropnie wygląda. Jej samej niedobrze się robiło na odbicie w lustrze, a gdy pomyślała jak spędziła czas w jaskini i czym się żywiła, to już tym bardziej. Nie wiedziała czy bardziej jest z siebie dumna czy się siebie brzydzi, że tak walczyła o swoje życie, by jeść to, co jej dawali.


Jest mi tak wstyd! Przepraszam, życie mnie dopadło.
Sponsored content
Re: Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir

Mieszkanie 5 - Iris Grimsdóttir
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
Similar topics
-
» Iris Grimsdóttir
» Iris Grimsdóttir
» Iris Grimsdóttir
» Iris Grimsdóttir
» Iris Grimsdóttir



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Dzielnica Grecka :: Strefa Mieszkalna-
Skocz do: