Standardowe mieszkanie obozowicza - trzy pokoje: sypialnia, salon połączony z kuchnią i łazienka. Spersonalizowany dla każdego nienowego mieszkańca kampusu. Znajdują się w nim wszystkie potrzebne rzeczy - od łóżka i szafy po stałe podłączenie do prądu i łącza internetowego.
Podobało mu się podejście Mii, która nie odbierała personalnie tych fałszywych zarzutów dotyczących jego stosunków z kobietami. Miała jasny pogląd na to, jak Alaude się zachowuje na swoim przykładzie. Dotąd nie wykazał żadnych cech, które miały wiązać się z brakiem szacunku czy traktowaniem kobiet jak przedmioty. Tym bardziej zaimponowała mu, gdy przyznała, że ją to nie obchodzi i zależy jej tylko na respekcie względem jej osoby. To Laborde potraktował jako zielone światło na dalsze bycie sobą, które czasem mogło wydawać się dla innych trochę zbyt bezpośrednie i pozbawione ogłady. Szybko wypił jeszcze kieliszek, po czym pociągnięty za rękę przez Gordon, wyszedł z nordyckiej strefy relaksu, udając się nieco dłuższą drogą do mieszkania. Zahaczyli o spiżarnię, wzięli wszystkie potrzebne rzeczy (głównie zapas bitej śmietany) oraz dość szybko jak na taki dystans i możliwość zabawy w międzyczasie dotarli do jego pokoju. Brunet nie byłby jednak sobą, gdyby nie skorzystał z okazji i nie zaczął dobierać się do córki Baldura, nakręcając ją w jakiś sposób praktycznie za każdym razem, gdy tylko miał do tego okazję. Tu ją pocałował, tu klepnął w pośladek, tu szepnął jej coś zbereźnego, a pod samym mieszkaniem, tuż przed włożeniem kluczyka i otwarciem ich, wpił się w jej usta, przyszpilając ją przy tym do ściany i o mało nie rozpieprzając wszystkich "zakupów" o podłogę. Gdy weszli do środka, oczom blondynki ukazało się standardowe mieszkanie herosa, z delikatnymi zmianami jak zamiana miejsca dwóch mebli czy jakieś zdjęcia i pamiątki. Na pierwszy plan wysuwała się oczywiście ściana, na której były wygrawerowane wizerunki wszystkich potworów znanych herosom. Przez większość z nich przechodziły ukośne kreski, które symbolizowały zabite bestie. Zapisywał je od zawsze, bo jego ambicją było upolować minimum jedną sztukę każdego gatunku. Przechwycił od niej część zakupów, kładąc je na stertę swoich i zawędrował do aneksu kuchennego, jednocześnie ściągając ze stóp buty. - Wyciągnij kieliszki z barku - zachęcił wskazując na barek po lewej stronie telewizora. W międzyczasie rozpakował wszystko i wziął do ręki alkohol, który tym razem wybierała Mia. Odłożył go na bok i oparł się na przedramionach o wysepkę kuchenną. - Może burgera? - spytał, po czym zaśmiał się, nawiązując do swojej historii z krową i plackiem wołowiny. - Brać to czy wolisz jednak coś innego? - wziął do ręki bitą śmietanę oraz alkohol, machając nimi delikatnie. Mogła przecież stracić nastrój na deser, a poza tym nie byli tak pijani, jak powinni być, bo raptem kilkadziesiąt minut zajęła im rozmowa w nordyckiej części relaksacyjnej. Zdecydowanie było to za krótko, by alkohol dał o sobie znać. Słysząc odpowiedź odłożył to, czego nie chciała, wziął to, co miał i obrócił się plecami do niej, zajmując się rozpakowaniem pozostałej zawartości siatek. Córka Baldura mogła wykorzystać to w jakiś sposób, bo teraz przez kilka chwil nie spoglądał na nią. Mogła więc rozejrzeć się po mieszkaniu, siedzieć grzecznie, albo zrobić coś bardziej kreatywnego, o czym Alaude w tej chwili nie myślał, a jednak przyjąłby to z ogromną ochotą, gdyby już miało to miejsce.
To nie tak, że Gordon nie wierzyła w to wszystko, co usłyszała na jego temat tu i ówdzie. Wszędzie było pewnie jakieś ziarno prawdy. Wychodziła jednak z założenia, że skoro ją szanował, to ona nie miała powodu, żeby się czepiać. Jasne, że gdyby obecnie zobaczyła, jak Laborde źle traktuje jakieś kobiety, to powiedziałaby mu co o tym myśli, ale przecież było wszystko dobrze. A sama doskonale zdawała sobie sprawę, że w wielu tych opowieściach może przemawiać przez kobiety rozgoryczenie, bo jednak liczyły na coś więcej albo przynajmniej dłużej trwającego, niż jednorazowy numerek. Faktycznie zdarzyło im się zrobić kilka przystanków pomijając spiżarnię, a nawet w niej trwał odrobinę dłużej, niż było to konieczne. Doskonale jednak oboje wiedzieli dokąd powoli to zmierza i skoro oboje tego chcieli, to nic nie stało na przeszkodzie, by nieco się nakręcić. Oczywiście w ramach pewnych granic, bo nie zamierzała się obłapiać przed dziećmi. Pocałunek mimo, że był zaskakujący i napastliwy, to był przyjemny i najprościej sprawę opisując, zrobiło jej się aż mokro w majtkach. Alaude miał lata doświadczeń w tego typu zabawach, więc nic dziwnego, że z taką łatwością przychodziła mu również "obsługa" Mii. Spojrzała ponownie na ścianę, która zawsze przyciągała jej uwagę i szczerze mówiąc nieco bawiła. Była to iście męska ambicja i nie było w tym nic złego, ale u niej powodowało to rozbawienie z jakiegoś powodu. Może zwyczajnie pasowało to do niego i jego wybujałego ego, z którym wielokrotnie już miała doświadczenia? W międzyczasie zsunęła ze stóp buty i zawędrowała głębiej w stronę mieszkania. Planowała do niego podejść, ale zgodnie z jego prośbą wyciągnęła kieliszki ze wskazanego miejsca. Położyła je od razu na stoliku przy kanapie nie widząc sensu biegać do kuchni, by nalać alkoholu, kiedy mogli to robić pod nosem. - Nie, dzięki - zaśmiała się i ona słysząc o burgerze domyślając się do czego nawiązuje. - Zdecydowanie preferuję propozycję numer dwa - uśmiechnęła się szerzej mając nadzieję, że mężczyzna jednak nie zmienił w tej kwestii zdania. Zamiast bezsensownie się kręcić, usiadła na kanapie, a wręcz rozłożyła się. Głowę oparła o poduszkę na końcu, a nogi zarzuciła na oparcie nie przejmując się tym, że przez bardzo krótką spódniczkę, Alaude zobaczy jej bieliznę, gdy będzie przechodził obok. Była przy nim bardzo swobodna, w końcu kochali się już tyle razy, że gdyby było inaczej, byłoby to dziwne. Poza tym bardzo lubiła opierać nogi nieco wyżej, było to dla niej bardzo wygodne.
Alaude miał już obcykaną Mię, dlatego wiedział dokładnie gdzie ją dotykać, gdzie ją całować, gdzie ją drażnić, z jaką prędkością i zdecydowaniem i tak dalej. Byli kochankami dobrze pasującymi do siebie, a Gordon coraz lepiej radziła sobie również z obsługą Laborde. Takie dni jak te pomagały im w tym, by poznawać się na każdej płaszczyźnie, a dziś przecież szczególnie mieli co świętować, wszakże Mia oficjalnie poinformowała swojego braciszka, że będzie się rżnąć z Alaude i nic mu do tego. Sam syn Magniego również jakoś nie wyglądał na niezadowolonego z powodu złamania obietnicy danej Donny'emu, bo jakby nie patrzeć, przez tygodnie dawał sobie świetnie radę i wypełnił zadanie. Tuzin odrzuconych zalotów w stronę Mii z pomocą Alaude było dostateczną spłatą długu za uratowanie życia. Miał swój jeden cel, któremu poświęcił się niemalże w całości. To właśnie przez te bestie: skreślone i nieskreślone Laborde utrzymywał swoje ciało w idealnej formie, ciągle walczył, narażał się i pracował na rzecz obozu, zdobywając niezbędne doświadczenie. Można więc powiedzieć, że Mia, jeśli chciała mieć tak seksownego i wysportowanego kochanka, musiała akceptować fakt polowań na kolejne potworki. A to, że lubił uwieczniać to na ścianie? Taki już był, gdzieś to zapisywać musiał, a ściana w domu wygląda dużo okazalej niż jakiś zeszycik z Myszką Miki. Wziął zatem alkohol, owoce oraz bitą śmietanę i po krótkim epizodzie przy aneksie kuchennym, wszedł do głównej części pomieszczenia, nie odmawiając sobie oczywiście znanego dobrze widoku majtek córki Baldura. - Ładne majtki - rzucił od niechcenia, jak gdyby była to nieistotna rzecz. A w rzeczywistości była, bo przecież bielizna też była swego rodzaju sposobem na flirt, nakręcanie się i rozbudzanie wyobraźni. Nie wiedział, jaką Mia nosiła wcześniej, ale dostrzegł u niej dobry gust i chęć noszenia nie tylko wygodnych, ale również seksownych staników czy majtek, dlatego też podejrzewał, że co by się nie działo, dziewczyna zawsze będzie wybierać ten rodzaj odzieży z klasą. Położył wszystko na stoliku przed nimi, po czym usiadł po drugiej stronie sofy, zrzucając jej nogi na swoje kolana. Nie miał ochoty na jej stópki przy twarzy w tym momencie. - Jakieś zasady smarowania się bitą śmietaną? - spytał, będąc ciekaw, czy Gordon wpadnie na pomysł zabronienia mu droczenia się z nią w jakichś partiach jej ciała, czy też wskaże takie, które jej zdaniem są wybitnie podatne na nakręcanie się i wypada zacząć od nich. Laborde był w tej kwestii prosty, tak na dobrą sprawę to wystarczyło mu wysmarować cycki, pośladki i wzgórek łonowy córki Baldura, ale przecież mieli dzisiaj spędzić wyjątkowy wieczór, więc może tą pruderyjność przenieść w czasie na noc, która będzie obfitowała już w jęki i typowe rżnięcie, aniżeli w grę wstępną i zaloty.
Pasowali do siebie, przynajmniej pod względem seksualnym. W każdym innym ciężko było póki co stwierdzić. Lubili się, lubili też sobie dogryzać, ale czy można by było zbudować coś większego i stabilniejszego? Czy okazałoby się, że więcej ich dzieli czy jednak łączy? Tego nie wiedziała, póki co powoli się poznawali na różnych płaszczyznach, bo jednak Alaude przez tygodnie pilnowania jej nie pokazywał swej prawdziwej twarzy. Dopiero teraz miała szansę poznać prawdziwego Laborde i chętnie z tej możliwości korzystała. Gordon nie miała najmniejszych problemów z jego hobby, w końcu im mniej kroczących potworów po tym globie, tym lepiej. Niemniej taki sposób uwieczniania tego pasował jej bardzo do Francuza z rozbujałym ego i właśnie dlatego to ją tak bawiło. - Wiem - uśmiechnęła się lekko nie czując skrępowania ani jego spojrzeniem, ani komentarzem. Mia uważała, że bieliznę zawsze warto mieć przede wszystkim zadbaną na wypadek chociażby nagłego trafienia do szpitala. Niby medycy mówią, że na to uwagi nie zwracają, ale pewnie gdyby zobaczyli dziurawy stanik czy coś takiego, to okazja do żarcików nawet wewnętrznych by była. Poza tym zwyczajnie bardziej się podobała sobie w lepszej od babcinej bieliźnie. Miała swój kompromis między wygodą, a seksownością tego elementu garderoby, który zawsze się sprawdzał. Jedynie podczas miesiączki pozwalała sobie na bardziej wygodną od ładnej bieliznę. Chociaż wygodnie jej było z nogami uniesionymi, to nie miała najmniejszych problemów, by spoczywały na jego kolanach. One też były wygodne. - Tak, nie we włosy - spojrzała na niego rozbawiona, jednak grożąc mu palcem, by nie wpadł na tak głupi pomysł i ją tym nie drażnił. Niby da się to umyć, ale z pewnością pozbawiłoby ją to trochę włosów, gdyby nie zrobiła tego od razu - a raczej w trakcie gry wstępnej tego nie zrobi. Spojrzała na niego zachęcająco, by do niej przyszedł pociągając lekko za sznurek oplatający ją i tym samym podtrzymującym koszulkę w ryzach. Zrobiła to jednak symbolicznie, zostawiając to zadanie jemu. Jedną nogę ugięła opierając ją o oparcie kanapy, a drugą zsunęła chwilowo na ziemię robiąc mu tyle miejsca między jej nogami, ile się dało. Wystarczająca zachęta, by znalazł się nad nią?
Doceniał poczucie stylu Mii, która zawsze starała się wyglądać dobrze, a jednocześnie nie zapominała wcale o swojej własnej wygodzie. Podczas gdy wiele dziewczyn w obozie olewało komfort, byleby tylko przypodobać się komuś, Gordon szła zupełnie inną drogą i jej się to udawało. Alaude do tej pory zachodził w głowę, jak te wszystkie półboginie (i część półbogów w sumie też) mając nieograniczony budżet, nie potrafią połączyć wygody z pięknem. Wielokrotnie słyszał już narzekania na temat tego, że ktoś założył coś, bo jest ładne i dobrze na nim leży, ale jest też totalnie niewygodne. Jak to było możliwe? Przecież wystarczyło zaopatrywać się w najlepszych sklepach, bo drogie sklepy często łączyły komfort i seksapil. Ważne, że córka Baldura wiedziała, co robić, bo przynajmniej z niej Laborde nie musi się nabijać. Ściągnął brwi do siebie, gdy usłyszał jej odpowiedź. Prawdę powiedziawszy, początkowo pomyślał, że Mia ma go za debila. Chyba tylko Folklore Galichet podczas takiej zabawy wtarłby bitą śmietanę we włosy kobiety. Syn Magniego zdecydowanie wolał inne partie ciała, w końcu nie chodziło przecież o ubrudzenie Mii, a o zlizanie z niej tej bitej śmietany. Więc to było oczywiste, że piersi, pośladki czy łono to jego główne cele. Zachęcony odważnym gestem blondynki, odstawił rzeczy na stolik i pochylił się nad nią, by najpierw ją pocałować z odpowiednią czułością, a następnie rozwiązać sznurek jej górnej warstwy odzienia i dostać się najpierw do stanika, a niedługo później i do piersi Gordon. Nim jednak przeszedł do tego, skorzystał z okazji i przedłużył cały akt ile się tylko dało, inicjując kolejne pocałunki jeden za drugim. Jedną ręką podpierał się o sofę, drugą zaś błądził po jej odsłoniętym brzuchu, zahaczając co jakiś czas o pas spodenek czy tam spódnicy, którą miała na sobie. - Najpierw zróbmy próbę - stwierdził, po czym wziął spray z bitą śmietaną i po wstrząśnięciu prysnął, by w jej dekolcie pojawiła się malutka górka słodkości. Ostrożnie zbliżył usta i językiem zagarnął słodycz, pozwalając sobie na polizanie wewnętrznych krańców obu jej piersi. Podniósł się do pozycji klęczącej i spojrzał z góry na Mię, którą postanowił wynagrodzić za cierpliwość. Zrzucił z siebie całą górę, odsłaniając umięśnioną klatkę piersiową, którą dziewczyna mogła sobie dotykać do woli. Nałożył na wskazujący palec lewej dłoni odrobinę piany i przysunął ją do ust Mii, zachęcając ją tym samym do spróbowania bitej śmietany i oblizania jego palca.
Gordon też tego nie rozumiała. Wiadomo, to co wygodne dla jednego, nie musi być takie dla drugiego, ale zawsze dla kogoś coś się znajdzie. Może niekoniecznie identyczną koszulkę, ale równie seksowną, ale wygodną już tak. Jasne, Mia miała w swojej garderobie ubrania, które tak jej się podobały, że musiała je kupić nie patrząc na wygodę, to jednak były pojedyncze rzeczy. A najbardziej nie rozumiała kobiet kupujących chociażby namiętnie szpilki Louboutina, bo są drogie, znane i pożądane, gdy one za grosz nie były wygodne! Szatynka zdecydowanie wolała przeznaczyć tą samą kwotę na buty szyte na miarę przez najlepszych z najlepszych materiałów nie robiąc sobie z tego nic, że nie ma na podeszwie sygnatury Francuza. Nie przypuszczała, by Alaude celowo wtarłby bitą śmietanę w jej włosy, ale przypadkiem już tak. To raczej było ostrzeżenie, by ostrożnie postępował z nią w obrębie jej głowy i najlepiej poza ustami w tej części ciała nie nalewał nigdzie tego białego kremu. Z uśmiechem odwzajemniała pocałunek, którym dość szybko ją obdarował, jak tylko znalazł się przy niej. Wsunęła dłoń pod jego koszulkę błądząc nią w okolicy dolnej partii pleców, z małym uśmiechem podsumowując jego tempo rozwiązania koszulki, a potem dostania się do jej piersi. Wszak stanik miała prosty, materiały i dość prowizoryczny wręcz, więc nie było to trudne. W końcu Mia podciągnęła materiał jego koszulki sugerując, by się jej jak najszybciej pozbył. Wolała nie być krępowana przez materiał, ale i też nie chciała być dłużna, choć technicznie wciąż koszulkę miała na sobie, tylko rozsuniętą. Laborde jednak zamiast pozbyć się własnego odzienia, postanowił zająć się czymś innym, więc tylko uśmiechnęła się rozbawiona, gdy na jej ciele pozostawił ślad bitej śmietany. Gdy jednak od razu się nią zajął, musiała przyznać, że choć w teorii przyjemności nie ma z tego wielkiej, to jednak potrafi to rozpalić. Uśmiechnęła się szeroko zadowolona, gdy wreszcie pozbył się koszulki, by potem spojrzeć mu prosto w oczy. Patrząc w nie cały czas powoli zbliżyła się do jego palca, który objęła ustami w celu zlizania bitej śmietany. Podroczyła się z nim jednak chwilę nie wypuszczając palca z ust, a w zamian powoli go oblizując i ssąc. Objęła go nogami w pasie tym samym przyciągając go do siebie. Zabrała bitą śmietanę, której odrobinę nałożyła na swój palec, a następnie na swoje usta. Uniosła jedną brew oczekując konkretnego zachowania ze strony Francuza.
Szatynka zadowolona przysiadła ponownie na kanapie z nieco mokrymi włosami w przydużym podkoszulku mężczyzny. Zerknęła na niego z uśmiechem odgarniając kilka kosmyków za ucho. - To co, pijemy czy jednak nie? Może wolałbyś coś zjeść? - spojrzała na niego zastanawiając się nad wieloma opcjami, nawet tymi niewymienionymi. Każda z nich miała coś kuszącego, ale dużo zależało od mężczyzny, w końcu razem świętowali, prawda?
Po udanym seksie i jeszcze lepszym prysznicu, oboje wrócili do salonu, zastanawiając się, jak będzie wyglądać dalsza część tego wieczora. Mieli przecież bawić się bitą śmietaną dużo dłużej, a tymczasem spalili już to po kilku chwilach, nie mogąc się powstrzymać od seksu. Z drugiej strony trudno było im się dziwić, gdyż akurat oni ze swoją seksualnością problemów nie mieli i jeśli mieli takie, a nie inne potrzeby, to zamierzali je spełniać. Skoro Mia nie oponowała, gdy Alaude przekraczał bariery gry wstępnej, to po co miał się wycofywać? Oboje tego chcieli i jak widać, opłaciło im się to, gdyż takie uczczenie dzisiejszego wydania się ich dziwnej relacji było najwłaściwsze. Przynajmniej zdaniem Laborde. Usiadł na sofie jedynie w bokserkach, bo w pokoju było ciepło i nie zamierzał się ubierać po prysznicu. Spojrzał kątem oka na Gordon, która uśmiechała się uroczo do niego. - Ja mogę pić - odpowiedział za samego siebie, bo nie chciał wymuszać niczego na blondynce. - Ale jak masz pomysł na coś do jedzenia, to z chęcią bym przekąsił - dodał, bo jak to po seksie, zrobił się po prostu głodny. Przekąski w nordyckiej strefie relaksu i trochę bitej śmietany to było stosunkowo mało jak na takiego chłopa, a minęło już kilka godzin od kiedy byli poza jej mieszkaniem, dlatego też zgłodniał. - Ostatnio ten obóz mnie zaskakuje - zaczął nagle. - Widziałem kilka razy Carlę z Jinem i wydawało się, że rozmawiają w miarę normalnie. Zazwyczaj przecież ta blondie bawi się facetami i robi z nich durniów. Pamiętasz tą akcję z tym udawaniem helikopterów, nie? - zaśmiał się cicho. - Wyglądają, jakby lecieli na siebie, a jednocześnie nie chcieli niczego spieprzyć. Dziwne to, bo zazwyczaj herosi chcą tylko seksu. No poza nami oczywiście - sprostował, bo ich relacja nie opierała się tylko na stosunkach tak jak chociażby Lary z Erronem. Oni chyba mogli się już nazywać przyjaciółmi. Alaude pogładził Mię po udzie i spojrzał na alkohol, który cały czas leżał na stoliku razem ze sprajem od bitej śmietany. Po chwili jednak oboje mogli usłyszeć jak burczy mu w brzuchu, na co on zareagował lekkim skrzywieniem. - Musimy coś zjeść, koniecznie - zarządził, spoglądając na córkę Baldura. Liczył na to, że nie będzie musiał się angażować zbytnio i Gordon w zamian za coś innego zrobi mu jakieś papu.
Ciężko byłoby na coś takiego oponować, skoro gra wstępna jak sama nazwa wskazuje, to tylko wstęp do tego, co będzie dalej. A wiadomo co zawsze następowało po niej. Może i miało to trwać dłużej i zająć im więcej tego wieczoru, ale czy stała się tragedia? Oboje mieli przyjemność z uprawiania seksu, oboje doszli, byli zadowoleni, zaserwowali sobie powtórkę pod prysznicem. Na co tu narzekać? Uśmiechnęła się nieco szerzej jednym kącikiem ust, gdy tak ochoczo przystał na picie. To co prawda nie była jej ulubiona rozrywka i raczej dość rzadko pijała alkohol, zwłaszcza w większych ilościach, ale od czasu do czasu przecież mogła. Przytaknęła lekko nie mając pomysłu na jedzenie, ale z chęcią coś by zjadła. Ach te dylematy! Poza tym nie wiedziała przecież, co mężczyzna skrywa w lodówce i po szafkach. Zerknęła na niego zaintrygowana przestając się bezsensu rozglądać po wnętrzu, gdy zaczął mówić o obozie. Słuchała go uważnie w międzyczasie wywracając oczami, by na koniec uśmiechnąć się z mieszanką uroku i rozbawienia. Oni byli inni, hm? Ciekawe do jakiego stopnia, bo chociaż nie ukrywała swojej sympatii do Laborde, nie sądziła by mogli coś z tego ukręcić. Ani on nie wyglądał jakby szukał miłości, ani ona nie chciała się na siłę w związek pakować. - Ale wiesz, że to bzdura, którą rozpuścił pijany Folklore? To nie Carla tą akcję zrobiła - zaśmiała się, bo wiedziała, że tak większość herosów myśli dzięki byłemu kapitanowi jednej z drużyn. Ją to bawiło, Garrido chyba nieco irytowało. - Co do nich... Dziwne połączenie, może Carla chce sobie albo komuś coś udowodnić? - spytała wzruszając ramionami, bo tak naprawdę nikogo z tej dwójki aż tak dobrze nie znała. - W ogóle widziałam, że Giotto i Elisa mają urlop w tym samym czasie. Imponujący, bo chyba trzy dni jak się nie mylę. Może ona chce go udobruchać w domu za to siedzenie na dupie i brak misji? - zaczęła kolejną ploteczkę, bo przecież czasami zdrowo było poplotkować. Swoją drogą te bioniczne oko to naprawdę kozak brzmiało, a jeśli działało równie dobrze jak ludzkie, to obecna medycyna jest niesamowita. - Zdecydowanie - mruknęła rozbawiona, słysząc chwilę wcześniej to burczenie. Wstała i poszła do aneksu kuchennego, by przejrzeć mu lodówkę i kilka szafek, ale za wiele to nie było. Wróciła do niego i ciężko opadła na kanapę, dopiero po chwili sobie o czymś przypomniała i sięgnęła po telefon z małym uśmiechem. - Czeeeść Jerryy - zaczęła po chwili wcześniej wybierając numer. Zdecydowanie to był ton z tych "jestem miła, zrobisz coś dla mnie?". - Słuchaj, byłbyś tak kochany i zrobiłbyś coś dla mnie? Straasznie źle się czuję, a jestem głodna - zerknęła rozbawiona na Alaude. - Nie, nie mam ochoty na zupę. Nic mi się nie stało, po prostu wiesz... kobiece dni - wysłuchała odpowiedzi mężczyzny z trudem powstrzymując śmiech. - Och Jerry jesteś taki kochany, jak ja ci się odwdzięczę? Wiesz, mam ochotę na pizzę z salami, da się załatwić? Skarb, a nie heros z ciebie naprawdę - ale mu słodziła! Ale wiedziała jak z nim rozmawiać, nie tylko Laborde miał półbogów, którzy byli bardzo chętni, by się umówić. - Wiesz co, tylko ja nie jestem u siebie, pilnuję mieszkania sąsiada. Obiecałam, że będę podlewać kwiaty, jak będzie na misji, ale ma tak wygodne łóżko, że musiałam skorzystać. Tylko mu nie mów, okej? - przez cały czas obserwowała Francuza, by widzieć, jak on reaguje na jej słowa i jej rozmówcy, bo te pewnie bez problemu słyszał. - Jestem w mieszkaniu Laborde jak coś, buziaczki! - rzuciła na koniec zadowolona i po rozłączeniu się odłożyła telefon. - Zaraz będzie pizza - zaśmiała się, bo w końcu musiała to z siebie wyrzucić. Biedny Jerry, ale skoro nie rozumiał wielokrotnego "nie", to przecież sam się o to prosił...
Alaude nie potrafił ukryć zdziwienia, gdy Mia wyjawiła mu prawdę odnośnie domniemanych "helikopterów-Aresa". Dotąd myślał, że była to sprawka Carli, która była do tego zdolna. Kiedy jednak Gordon poinformowała go, że plotkę rozpuścił były już kapitan drużyny Dionizosa Folklore Galichet, Laborde chwilę rozkminiał co tak naprawdę tu zaszło, po czym przytaknął, unosząc przy okazji lekko brwi. - Można się było tego spodziewać... - odparł lekko zawiedziony, bo jednak fajniejsze były myśli, że naprawdę doszło do takiego wydarzenia i choć żałował, że nie był tego świadkiem, tak wymyślenie całej tej historii było jeszcze gorsze. Niemniej trzeba było pogratulować Galichetowi kreatywności oraz tego, że działał na niekorzyść swojej drużyny. Naprawdę wzorowy kapcio. Wzruszył ramionami, nie wiedząc do czego może doprowadzić znajomość Jina i Carli. Nie żeby im nie kibicował, bo prawda jest taka, że miał ich po prostu gdzieś, ale czuł, że może być tam jakieś drugie dno i niekoniecznie chodzi o udowodnienie czegoś komuś. Z drugiej strony gdyby faktycznie tak było, to żadne z nich nie byłoby zdziwione takim obrotem sytuacji. Nie dodawał więc nic więcej, bo temat został wyczerpany, ot takie ploteczki na temat różnych obozowiczów. Z zainteresowaniem spoglądał na Mię, która teraz jemu powiedziała jakiegoś newsa. Uniósł ponownie brwi ku górze, potakując głową do słów dziewczyny, bo miało to ręce i nogi. Wszyscy znali podejście Elisy i Giotto do misji: ona nie chciała, by był na nie wysyłany, on chciał na nie chodzić. Przejechał dłonią po policzku, patrząc przez moment na jeden punkt w jej ciele. Zastanawiał się nad czymś. - Czy ja wiem? - odparł po chwili. - Podejrzewam, że wynagradza mu to co dzień rano i wieczór, w końcu każdy w tym obozie chciałby przerżnąć naszą główną medyczkę - rzekł bez ogródek, bo taka była prawda. Elisa była uznawana za piękną, o ile nie najpiękniejszą kobietę w obozie i była obiektem westchnień niemalże wszystkich bez podziału na płeć, wiek czy mitologię, z której wywodzą się ich rodzice. Wielu ostrzyło sobie zęby na posadkę "chłopaka Elisy", ale koniec końców kobieta zawsze spławiała wszystkich, smaląc cholewki do Giotto Nero, który chyba nie był nią zainteresowany wcześniej. Alaude co prawda nie zaliczał się do grona facetów ubiegających się o jej względy, ale nigdy nie ukrywał, że Gatti mu się podobała, tak jak wiele innych kobiet w obozie. - Albo zwykły urlop zakochanych, albo coś większego - obstawił dwie opcje, bo nie sądził, że herosi wybyli z obozu na zawsze. Za bardzo obojgu zależało na tym miejscu i czuli się tu na tyle bezpieczni, by móc jakoś funkcjonować. W dodatku spełniali się "zawodowo". Gdy Mia przeszła do zamawiania jedzenia przez telefon, syn Magniego początkowo patrzył na nią ze ściągniętymi brwiami do siebie, które miały sugerować lekkie zdziwienie. Z każdym jej kolejnym słowem jednak zaczynał się coraz bardziej chichotać, aż w końcu zaczął się tak głośno śmiać, że musiał zasłaniać twarz poduszką, byleby jej nie sprzedać. Brakowało jeszcze tylko tego, żeby położył się na plecach i machał nogami w powietrzu, kołysząc się w jedną i drugą stronę. Odłożył poduszkę, gdy Gordon skończyła rozmawiać i z rozbawionym wyrazem twarzy spojrzał na nią. - Gościu by wyskoczył z okna nawet, jakbyś poprosiła - zaśmiał się głośniej. - Zdradzasz mnie? - spojrzał na nią z podejrzliwym uśmiechem, poruszając wymownie brwiami. Nie byłby zły o to, gdyby Mia sypiała z kim innym, ale byłby trochę zły na siebie, że był na tyle słabym "ochroniarzem", by nie dostrzec schadzek z "Kantynowym Jerrym". - Wytnijmy mu jakiś numer - zastanowił się chwilę. - Może faktycznie udawaj, że podlewasz kwiaty. Najlepiej w samym fartuszku, bez żadnej bielizny i tak dalej. I jak tylko się odezwie do ciebie, to wtedy ja wyjdę z sypialni na golasa w samej muszce, udając lokaja. Z jakąś tacką czy czymś w tym rodzaju - znów zaśmiał się dość głośno, bo choć pomysł był głupi, to mogli zawsze urozmaicić sobie jakoś wieczór. Alkohol swoje na pewno dodał, ale z drugiej strony oboje byli na tyle otwarci i wyluzowani, że byliby w stanie zrobić to na trzeźwo.
Alaude chyba źle ją zrozumiał, bo same wydarzenie miało miejsce, ale nie z winy Carli. Niestety niezrozumienia się nie mogła wywnioskować z jego wypowiedzi, więc po raz kolejny będzie żył w błędzie w tej kwestii. No niestety. Carla i Jin to nie były żadne ich dobre ziomki, więc ciężko cokolwiek wywnioskować. Mogli oceniać jedynie na podstawie tego, co udało im się zaobserwować, zasłyszeć albo ewentualnie kierując się stereotypami, co nie było czymś niezwykłym w tym obozie. A powinno być, bo wielokrotnie dostawali w pysk dowodem, że nie wszystko jest takie "jakie powinno być". Chociażby taka Lara, ktoś by przypuszczał, że była córką bogini miłości? No ale herosi rzadko się uczyli na błędach. - Pewnie masz rację - wzruszyła ramionami nie przejmując się tym tekstem o przerżnięciu. Mia zakładała, że Alaude z chęcią przeleciałby praktycznie wszystkie półboginie i nie tylko je. Ludzkie kobiety, same boginie, a może i coś jeszcze, cholera z nim wie. - Jakoś do Giotto mi nie pasuje zwykły urlop, by pomizdrzyć się z dziewczyną. No ale do niego to nie pasuje mi nic, co nie jest związane z zabijaniem. A jednak ma laskę, która leczy - zażartowała na koniec śmiejąc się krótko. Może to nie był żart najwyższych lotów, ale nigdy nie ukrywała, że słaba była w rozbawianiu ludzi celowo. Co innego przypadkiem. Rozbawienie Francuza ją jeszcze bardziej rozśmieszało, więc naprawdę wykazała się ogromnymi pokładami siły i wstrzemięźliwości, nie wybuchając śmiechem w którymś momencie do słuchawki. Kilka razy - gdy już miała ogromne problemy - postukała go lekko w ramię czy udo posyłając mu rozbawiono-oburzone spojrzenie. Parsknęła ponownie śmiechem słysząc o tym oknie. Rzecz jasna traktowała to jako żart, bo Jerry był jaki był, to jednak do debili chyba nie należał. Ameb uczuciowych nie rozumiejących słowa nie to z pewnością, ale słuchanie się każdego polecenia już (chyba) nie. - Z Jerrym? Nie żartuj tak nawet - wywróciła oczami, bo choć chłopak potrafił być miły i uroczy, to jednak urodą nie grzeszył. Właściwie to był jej zdaniem jednym z najbrzydszych, oczywiście w mniej więcej swojej kategorii wiekowej, bo tych plus 40ści nie liczyła nawet. Spojrzała na niego zaintrygowana, gdy zaproponował zrobienie kawału. Najpierw zaśmiała się na jego pomysł, by po chwili jednak wzruszyć ramionami. - To głupie, kto mi będzie przynosił jedzenie pod drzwi? Wtedy na pewno złamię jego małe serduszko - co prawda nie żeby tym ostatnim przejmowała się jakoś szczególnie, bardziej chodziło o tego darmowego niewolnika, choć to określenie by go z pewnością oburzyło. - Poza tym Jerry nie jest aż tak głupi i wie jak ty wyglądasz - wywróciła oczami przypominając sobie sytuację, gdy podbił do niej któregoś razu pytając czemu "ten gość" za Mią cały czas łazi i czy ma sobie z nim poradzić. Wolność lubiła od Alaude, szczególnie wtedy, ale nie chciała posyłać zakochanego chłopaka do szpitala. - Ty masz się nie pokazywać jak przyjdzie. Takie przysługi są bardzo wygodne - pogroziła mu palcem, by pochylić się i dać mu porządnego całusa w ramach wynagrodzenia sytuacji. Z drugiej strony czy musiała? będzie miał za moment gorącą pizzę, a w jego lodówce nic ciekawego nie ma. Jakiś czas później można było usłyszeć ciche pukanie i Gordon szybko poszła odebrać zamówienie. Po krótkiej wymianie zdań - chociaż te raczej były jąkaniem się z jego strony, chyba nie spodziewał się jej w samej koszulce - zamknęła drzwi i wróciła do Laborde stawiając na stolik pudełko z gorącą pizzą. Pychotka.
Alaude tylko wzruszył ramionami na odpowiedź Mii, bo z ich pozycji raczej ciężko było cokolwiek ustalić. Jeśli chcieli się dowiedzieć, dlaczego Giotto i Elisa udali się na urlop, musieli czekać na jakąś oficjalną notkę od zarządców, którzy potwierdziliby lub zaprzeczyli czemukolwiek. Z drugiej strony byłoby to też dość zabawne, gdyby półbogowie musieli się tłumaczyć ze swoich nieobecności niczym posłowie w parlamencie. Uniósł lekko brew z zaciekawieniem, gdy Gordon nie zaaprobowała jego pomysłu. - Tak się martwisz o niego? To słodkie - zadrwił z niej, bo znał doskonale osobowość Mii i dziewczyna, choć była uznawana z reguły za miłą, to jednak potrafiła pokazać pazury i czasem nawet manipulować ludźmi. Z Jerrym nie było inaczej, z którym "flirtowała" tylko po to, by otrzymać zamówioną przez nich pizzę w jak najkrótszym czasie i to pod sam nos. Zupełnie niczym w glovo, tylko nikt nie płacił ani za jedzenie ani za dowóz. Machnął ręką na drugą część jej odpowiedzi, nie mając zamiaru już się w to angażować. Cały jego zapał do zrobienia żartu minął i postanowił tym samym zaczekać na rozwój sytuacji, pozwalając blondynce załatwić to po swojemu. Kiedy więc zbliżał się czas dostarczenia im papu, Alaude grzecznie schował się, uprzednio otrzymując porządnego całusa, który potraktował jako zadośćuczynienie. Schował się w sypialni i zamknął za sobą drzwi, oczekując na odpowiedni sygnał. Gdy ten już nadszedł, wyszedł z pomieszczenia i od razu podniósł górną warstwę opakowania, by przyjrzeć się owej pizzy. - Zgadzam się, są bardzo wygodne - nawiązał do rozmowy sprzed kilku chwil, po czym bez zapowiedzi strzelił Mię w pośladek, bo akurat naszła go taka zachcianka. Zaśmiał się tylko cicho i powędrował w stronę kuchni, z której wyciągnął kolejne talerze, sztućce oraz jakieś sosy, które miał w lodówce od kilku tygodni. Chyba nadawały się jeszcze do jedzenia. Wrócił do blondynki i zajął miejsce na sofie, narzucając na siebie jeszcze koszulkę, którą chwilę wcześniej wyciągnął z szafy. Nie żeby było mu zimno czy niewygodnie, ale skoro ona nie świeciła przed nim cyckami, to on też nie będzie ukazywać jej swojego torsu. Taka mała złośliwość. Nałożył sobie jeden kawałek i posmarował go dodatkowym sosem pomidorowym, po czym zaczął się zajadać, spoglądając od czasu do czasu na Gordon. - Nawet niezła - przyznał. - Jak to się stało, że zaczęłaś w ogóle gadać z tym Jerrym? - spytał z czystej ciekawości, a także z chęci zainicjowania jakiejś dłuższej pogawędki. W tym samym czasie nalał im też trochę alkoholu, by zwilżyć czymś gardło w przerwach między kolejnymi kęsami.
Wywróciła oczami przez chwilę na niego patrząc spod byka. - Nie lubię ranić ludzi dla zabawy, jeśli to miałeś na myśli - rzuciła mu w odpowiedzi nie widząc (niemalże) nic złego we flirtowaniu z Jerrym dla pewnych profitów. Jemu najwyraźniej to nie przeszkadzało tak bardzo, jak słowo "nie" wielokrotnie przez nią wypowiadane, gdy próbował ją gdzieś zaprosić. Nie mógł być aż tak głupi, by nie zdawać sobie sprawy, że znacznie milsza jest dla niego, gdy coś chce. Nie spodziewała się, że Alaude opuści pokój, w końcu nie zamierzała zauroczonego dostawcy wpuszczać do środka. Może wykorzystał okazję do pójścia do toalety? W sumie nie wiedziała, dlatego po krótkiej i niezbyt klejącej się rozmowie, wróciła do swojego znacznie lepszego towarzysza z gorącą pizzą. A raczej na kanapę, gdzie chwilę później Francuz się pojawił. - Nie da się ukryć. Chciałoby ci się iść tam po pizzę? - spojrzała na niego rozbawiona, na moment przerywając wypowiedź, by spojrzeć na niego niby to oburzona tym klapsem. Obóz w kwestii jedzenia trochę ich rozleniwił i choć byli tacy, którzy zwyczajnie za nich gotowali, to im nawet nie chciało się podejść - wcale nie tak daleko - by o nią poprosić. Z drugiej strony czy można było im się dziwić? Byli po seksie i prysznicu, nic dziwnego, że nie chcieli opuszczać wygodnego miejsca i jeszcze się ubierać. Spojrzała na niego z uniesioną brwią, gdy postanowił założyć koszulkę. Wielokrotnie jej powtarzał, że uwielbia chodzić nago, więc nie wiedziała z czego to zachowanie teraz wynikało. Kto wie, może przy jedzeniu lubił mieć coś na sobie, by ewentualnie materiał ubrudzić, a nie siebie? W końcu nie znali się na wylot jeszcze. Sama również nałożyła sobie kawałek smarując go sosem pomidorowym. Pokiwała głową na jego komentarz wcześniej też się w ciasto wgryzając. Gdy przełknęła zawartość w buzi, postanowiła jeszcze się napić nim odpowiedziała mu na pytanie. - Któregoś razu zaczepił mnie chyba na jakiejś imprezie, gdzie przygotowywał jedzenie i spytał się czy smakowało i tak dalej. Później wydawał się tym tak samo zainteresowany, co nie spotkało osób siedzących obok mnie. Tyle właściwie. Później spytałam go kilka razy o porady kulinarne i od tamtej pory próbuje się ze mną umówić - wzruszyła ramionami jedząc kolejny kawałek pizzy. - Początkowo mówiłam stanowcze nie, ale on zdawał się tego nie słyszeć, a gdy po jakimś czasie poprosiłam o przysługę nie było z tym żadnego problemu. Teraz już rzadziej pyta o randkę, bardziej neutralne tematy poruszamy, jak gdzieś na siebie wpadniemy, ale to nie jest nikt kogo dobrze znam - dokończyła wyjaśnianie, gdy przełknęła kęs jedzenia, który wcześniej żuła. - A ty? Masz jakąś laskę, która zrobi dla ciebie wszystko, jak tylko ładnie się do niej uśmiechniesz? - spytała z ciekawości podejrzewając, że jest to bardzo możliwe i niekoniecznie w formie pojedynczej.
Być może zbyt pochopnie ocenił Mię, która nie była taką manipulatorką, za jaką ją miał, ale dziewczyna wielokrotnie dawała mu obraz tego, jak łatwo potrafi zakręcić sobie kogoś wokół palca. Jerry był tylko jednym z wielu, którzy ustępowali jej, byleby tylko łudzić się, że mają jakieś szanse. Co prawda Gordon nie osiągała poziomu innych wprawionych manipulatorów w stylu Errona czy dzieci Lokiego, ale jakieś tam zalążki tego były. Nic więc dziwnego, że Alaude, który jest na coś takiego uczulony, zwrócił od razu na to uwagę. Wystarczyło przecież bowiem przywołać jedno z ich spotkań, które przełamało niejako granicę. Laborde miał przyjść po córkę Baldura i odprowadzić ją na imprezę do jednej z koleżanek, tymczasem zastał dziewczynę jeszcze w szlafroku. Później wiadomo jak się to potoczyło: Mia zrzuciła z siebie stanik i kokietowała Alaude, który jeszcze wtedy jej się oparł. Pokiwał przecząco głową, zgadzając się z nią w stu procentach, że nie chciałoby mu się ruszyć tyłka do kantyny po kolację. Rozbawiło go jednocześnie to, jak blondynka spojrzała na niego, gdy tylko jego dłoń zdzieliła jej pośladek. Powinna być już do tego poniekąd przyzwyczajona, bo dotąd co prawda nie dawał jej klapsów w towarzystwie, ale już sam na sam to była dość powszechna praktyka. Choćby po to, by zachęcić dziewczynę do większej śmiałości. Założenie koszulki mogło być podyktowane zwykłą wygodą, ale w tym wypadku chodziło o zwykłą złośliwość. Mia doskonale wiedziała, że najbardziej podobała mu się naga, ewentualnie przeboleje ją jeszcze w jakiejś seksownej bieliźnie. Swoją drogą, czy ktoś poza mną zauważył, że Mia jest łudząco podobna do jednej z modelek Victoria's Secret? Pizza mu smakowała, dlatego skupił się na jedzeniu jej oraz zapijaniu wszystkiego alkoholem, który jednak był słabym dodatkiem. Zdecydowanie lepszym była cola albo inny słodki gazowany napój w stylu fanty. - Więc dałaś mu kosza? Okrutna... - rzekł rozbawiony, udając przez moment przejętego w jakikolwiek sposób życiem miłosnym Jerry'ego. Kolejne pytanie nie wywołało jakiegoś zakłopotania u niego, ale musiał przyznać, że się go nie spodziewał. Rzadko bowiem rozmawiali o innych kobietach w jego życiu, a jeśli już to i tak były to ogólnikowe stwierdzenia. Syn Magniego musiał się więc chwilę zastanowić, co zbiegło się akurat z przeżuwaniem kolejnych kęsów pizzy. Upił łyk alkoholu, by oczyścić jamę ustną z przeszkadzających w mówieniu resztek jedzenia i odpowiedział: - Kiedyś była taka jedna. Miała na imię Juliette, była córką Demeter i świetną kucharką. Wiele razy prosiłem ją, żeby coś dla mnie ugotowała. Nigdy nie odmówiła. No i chyba robiła do mnie maślane oczy, bo kiedyś na jednej z imprez trochę podpita podeszła do mnie i zaczęła uroczy podryw. Całe szczęście była ogarnięta i nie przychodziły jej do głowy jakieś debilne teksty w stylu "przerżnij mnie na zapleczu", a uwierz mi... i takie teksty słyszałem. Ostatecznie nigdy nie poszliśmy na randkę, sam nie wiem czemu. Niestety zginęła kilka lat temu podczas misji, więc w tym momencie nikogo takiego nie mam - odparł szczegółowo, by uniknąć jakichkolwiek zbędnych pytań ze strony Mii. Chodziło przecież o to, by trochę porozmawiać przy kolacji. I rozmowa trwała w najlepsze, a gdy pizza i alkohol zniknęły, oni zrobili to samo przenosząc manatki do jego sypialni. Tam rzecz jasna kochali się dość długo, po czym zasnęli.
Gordon wiedziała, że dzisiaj do obozu wraca Alaude postanowiła więc jak zwykle coś dla niego zrobić. Po swoich obowiązkach w postaci porannego patrolu, poszła do spiżarni zrobić zakupy dla... dla... znajomego? Przyjaciela? Kochanka? ... FRANCUZA. Zanim jednak znalazła się w jego chałupie, poszła to swojej gdzie się jeszcze wykąpała, wyszykowała, ale jednocześnie chcąc wyglądać, jakby nic takiego nie zrobiła. Puchaty komplet, który spokojnie mógł robić za dresiwo domowe, wyglądał całkiem zachęcająco w jej oczach. Włosy pozostawiła w lekkim nieładzie, makijaż w stylu "make-up no make-up", czyli coś o czym niemal każdy mężczyzna powie "jak ty pięknie wyglądasz bez makijażu", a gdy bez niego faktycznie wyjdziesz - chora jesteś? Źle się czujesz? Jedynie usta delikatnie błyszczały posmarowane pomadką nawilżającą o zapachu pomarańczy. Kiedy już była gotowa-ale-niby-nie, poszła z zakupami do mieszkania sąsiada z dołu. W końcu po coś te klucze miała. Rozpakowała żarełko do lodówki, zrobiła obiad (albo i kolację) w postaci makaronu ze smażonym kurczakiem w sosie pomidorowym, które to zostawiła w całości na patelni pod przykryciem, by łatwo było odgrzać. W końcu nie była pewna o której on wróci i czy będzie to w ogóle dzisiaj. Taki był jedynie plan. Sama rozsiadła się wygodnie z drineczkiem w postaci Drink Onda wypuszczonej przez jakąś aktorkę. Dobre to było. No i skakała sobie po kanałach nie widząc nic ciekawego do obejrzenia. Trochę ją kusiło, by obejrzeć odcinek serialu, który wspólnie oglądają, ale przecież nie jest Mia takim złolem.
Alaude Laborde
Re: Mieszkanie 4 - Alaude Laborde Sob 06 Mar 2021, 14:57
Alaude też zastanawiał się często, jaka tak naprawdę relacja łączy go z Mią. Od wesela dużo się między nimi nie zmieniło, dalej spędzali ze sobą sporo czasu, dalej uprawiali gorący seks, dalej pomagali sobie, kiedy tylko mogli i utrzymywali kontakt nawet jak któreś z nich było poza obozem. Laborde powoli zaczynał czuć jednak, że mało mu Gordon, zwłaszcza, że już od kilku miesięcy zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna jest naprawdę wyjątkowa i każda chwila z nią to dla niego coś bardzo fajnego. Nie żeby się w niej zakochał, ale o zauroczeniu można było już mówić, które w przypadku Francuza nie było czymś tak oczywistym. Oraz zauważalnym, bo przecież nie dawał w ogóle po sobie poznać, że interesuje się Mią w inny sposób niż tylko na takiej stopie, na której są teraz. Mimo wszystko jednak bardzo chciał przekroczyć pewną barierę i dlatego też nie był zdziwiony, kiedy po powrocie do swojego mieszkania, zastał ją siedzącą czy nawet półleżącą na jego kanapie. Jego nozdrza zarejestrowały również pewien zapach, który był bardzo zachęcający. - Nie miałaś na mnie czekać w samym fartuszku? - rzucił nieco rozbawiony, sugerując jej niejako, że wcieliła się w rolę pani domu, która czeka na głodnego męża z obiadem. - Dobrze cię widzieć, Mia - rzekł już spokojnie, choć z małym uśmiechem, który zdradzał, że nie tylko miał dobry nastrój, ale przede wszystkim, że był szczery w tym, co przed chwilą powiedział. Instynktownie przeszedł się po pokoju, by zatrzymać się w końcu nad córką Baldura i czule ją pocałować, wszakże kilka dni go nie było i pewno oboje za tym tęsknili. Nie przysiadł się jednak obok niej, za to pognał od razu w kierunku kuchni i widząc na patelni obiad pod przykryciem, uśmiechnął się od ucha do ucha, bo był kurewsko głodny. Natychmiast więc rozpoczął proces podgrzewania jedzenia. - Ty też chcesz obiad i piwo? - spytał, w międzyczasie zerkając do lodówki, czy znajdzie się tam jakieś piwo. Jak widać Mia o to też zadbała i zaopatrzyła go już wcześniej w jego ulubione piwo. Pamiętał dobrze, że przed wyjazdem wypił ostatnią butelkę i dopiero po powrocie do domu przypomniał sobie, iż nie zaopatrzył się ponownie. Wyciągnął jedno albo dwa piwa, w zależności od tego czy Mia chciała czy też nie oraz drewnianą łyżką zamieszał obiad, by makaron nie zaczął się przypalać. - Powiem ci, że jak na herosa, który nie chce wychodzić za mąż, zajebiście pasujesz na żonę - przyznał lekko, bo takiego czegoś to można było się spodziewać po góra dwóch osobach: Elisie Nero i Iris Grmisdóttir, tymczasem jak się okazało Mia Gordon też potrafi pozytywnie zaskoczyć. Przeszedł do torby i nachylił się nad nią. - Przywiozłem ci coś - wziął małe pudełeczko, w którym znajdował się naszyjnik. Nie byle jaki, bo wykonany przez lokalnego jubilera, który w dodatku nawciskał Francuzowi kitów, jakoby ta biżuteria miała jakąś szczególną moc w sobie. Wręczył pudełeczko blondynce. - Podobno ta, która nosi ten naszyjnik będzie mieć szczęście - uśmiechnął się lekko. - Od razu więc pomyślałem, że tobie się takie coś przyda. W końcu trzeba mieć szczęście do unikania Donny'ego - obrócił wszystko w żart, bo niezbyt dobrze szły mu takie wyznania, ale koniec końców Mia raczej odpowiednio odczyta jego intencje. Wszakże, właśnie powiedział jej, że chce, by ona miała szczęście i że myśli o niej nawet poza obozem. Słodziak z niego.
Mia Gordon
Re: Mieszkanie 4 - Alaude Laborde Nie 07 Mar 2021, 20:51
Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy najpierw usłyszała otwierane drzwi, a potem jego komentarz. Poprawiła się nieco na swoim miejscu tak, by móc spojrzeć przez ramię ponad oparcie kanapy. - Nie przypominam sobie - mruknęła rozbawiona, chociaż doskonale pamiętała, że o tym fartuszku to już kilkukrotnie jej napomykał. Do tej pory jednak nie dostał tego, co chciał w tym zakresie. Może zbyt mało ją do tego zachęcał? - Ja też się cieszę, że ciebie widzę całego i zdrowego - uśmiechnęła się ciepło, bo w końcu to była sama prawda, której nie zamierzała ukrywać. Zresztą to świadczyło o pewnej sympatii, nie oznaczało uczuć. Niektórzy wciąż ją mieli (pewnie przez słodki wygląd) za miluśką, słodką, nieco naiwną i stuprocentową romantyczką lokującą uczucia w każdym, kto pojawi się w jej życiu chociaż na chwilę. Gordon do kochliwych zdecydowanie nie należała i taki układ, który sobie z Alaude wypracowali bardzo jej odpowiadał. Z małym uśmiechem odwzajemniła pocałunek, którym ją obdarował. Sądziła jednak, że ten będzie nieco dłuższy, ale nie marudziła domyślając się, że Francuz może chcieć albo się umyć albo zjeść albo pierdolnąć na wyrko i odpocząć... Albo wszystko, dlatego też podążyła za nim spojrzeniem. - Jasne, sama jeszcze nie jadłam - co prawda to nie do końca tak, że czekałaby na niego głodna do samego wieczora, ale była w stanie wytrzymać jeszcze chwilę na luzie, stąd nie przeszła do jedzenia od razu po zrobieniu. Parsknęła śmiechem na jego komentarz, zmieniając tuż po tym pozycję na kanapie, by spojrzeć na niego z niedowierzaniem. - Bo ugotowałam obiad? - spytała rozbawiona, choć jak się tak chwilę zastanowiła to wzruszyła lekko ramionami. - Zresztą nigdy nie powiedziałam, że się nie nadaję. Niemniej jeżeli sobie wyobrażasz mnie codziennie gotującą obiadki, to się grubo mylisz - zaśmiała się ponownie. Była zbyt leniwa na to tym bardziej, że mieli kantynę i bary, z których mogli korzystać nieograniczenie. Przechyliła nieco głowę i uniosła jedną brew słysząc, że jej coś kupił. Co prawda spodziewała się tego, bo stało się to ich małą tradycją. Nie zmienia to jednak faktu, że zawsze ją to trochę ekscytowało. No bo tak szczerze, kto nie lubił prezentów? ... Poza Nero? Z zaciekawieniem przejęła pudełeczko chwilę mu się przyglądając, nim je otworzyła. Uśmiechnęła się dostrzegając naszyjnik, podniosła go oglądając kamień. Zaraz jednak skupiła się na jego słowach, dlatego na niego przeniosła spojrzenie. - To prawda, ten człowiek jest niemożliwy - odparła rozbawiona przenosząc spojrzenie ponownie na biżuterię. Co prawda nie sądziła, by chodziło tylko o Donny'ego, tylko szczęście ogólne... Zakładając, że mężczyzna wierzył w takie pierdoły, a była niemal w stu procentach pewna, że nie. - Dziękuję, piękny jest - dodała zaraz, by nie miał żadnych wątpliwości. Na dowód tego wstała i podeszła do niego do kuchni, do której już umknął. - Pomożesz? - spytała wręczając mu naszyjnik i podnosząc włosy do góry, by ułatwić mu zapięcie. - Dziękuję - rzuciła raz jeszcze odwracając się do niego przodem, gdy biżuteria znajdowała się już na jej szyi. Cmoknęła go nawet w usta nieco to wydłużając, po czym rozejrzała się po kuchni. Wyciągnęła talerze, które podstawiła mu, by mógł nałożyć im porcję, a następnie przeniosła to do salonu. - Jak misja? - spytała ciekawa, gdy już oboje znaleźli się na kanapie.
Alaude trochę naciągał rzeczywistość w tej kwestii, bo przecież Mia nigdy nie obiecała mu tego, że na pewno włoży sam fartuszek na siebie, nawet bez bielizny. Z drugiej strony, nigdy nie wykluczyła takiej możliwości, co siłą rzeczy działało na wyobraźnię herosa. Trzeba było się jednak zastanowić, na kogo by coś takiego nie działało, skoro potencjalnie każdy dorosły hetero mężczyzna chciałby zobaczyć obiekt swojego pożądania w formie seksownej gosposi. Laborde w ogóle był zaintrygowany różnymi przebierankami i wcielaniem się w pewne role, między innymi dlatego pozycja ochroniarz-ochraniana była dla niego bardzo interesująca. Nigdy jednak nie rozmawiał o tym na poważnie z Mią, bo jego zdaniem były to kwestie, które raczej dotyczyły par z pewnym stażem w związku, a nie dziwnych relacji opartych trochę na przyjaźni, a trochę na seksie. Po przygotowaniu im porcji i powrocie do pokoju, zaczął konsumpcję, jednocześnie poświęcając też swój czas na dyskusję z Mią, która siłą rzeczy dotyczyła bezpośrednio jej. - Bo potrafisz zadbać o mężczyznę - uśmiechnął się pewnie, nie do końca mając na myśli to, że ugotowała mu obiad. Chodziło tu o całokształt jej postawy, która była bardzo fajna dla niego. Ugotowała mu coś, zadbała o to, by był dobrze zaopatrzony pod względem zakupów, być może nawet trochę tutaj posprzątała, więc pasowała na partnerkę. Mało tego, zadbała o jego komfort, witając go w uroczy sposób. - Jestem za parytetami - odparł nieco prześmiewczo. - Połowa czasu kobiety, połowa czasu mężczyźni na górze - obrócił wszystko w żarcik, który chyba mu się nawet udał, dlatego też sam się zaśmiał. Nie był seksistą i nie umniejszał w żaden sposób kobietom, a już zwłaszcza takim jak Gordon, które twardo stąpały po ziemi. Swoją drogą, zawsze go bawiło to zderzenie się z córką Baldura tych, którzy jej jeszcze nie znają. Ileż to razy widział, jak ocenili blondynkę przez pryzmat jej uroczej buźki, a potem byli zszokowani, że ma też charakterek. Zawsze bawiło tak samo. Uśmiechnął się lekko, gdy Mia odpowiedziała mu, że naszyjnik jej się podoba. Gdyby tak nie było, raczej nie bawiłaby się w kurtuazję i powiedziała co myśli, dlatego też nie miał powodu by kwestionować jej prawdomówność. Poszedł do kuchni by przygotować wszystko. - Jasne - odparł pewnie, wycierając dłonie w ścierkę i chwytając w palce dwie części łańcuszka, które zapiął w odpowiednim miejscu. Kiedy obróciła się i mu podziękowała, uśmiechnął się, tym razem nie zawadiacko czy arogancko, a z pewnym urokiem. Naprawdę cieszył się z tego, że kobieta docenia jego gest i również jest zadowolona z prezentu. Z ochotą odwzajemnił pocałunek, który jednak nie trwał tak długo, jak tego oczekiwał, dlatego pozostał mu pewien niedosyt. Przygryzł delikatnie dolną wargę Nałożył posiłek na talerze i wrócił razem z nią do salonu, od razu zajmując miejsce na sofie. Zanim jednak wziął pierwszego kęsa, spojrzał na Gordon, która z zaciekawieniem patrzyła z kolei na niego. - Powiem ci, że zaskakująco dobrze - przyznał. - Bez problemów, szybko poradziliśmy sobie z potworami. Dzięki temu miałem czas na znalezienie czegoś ładnego dla ciebie - uśmiechnął się lekko, po czym zaczął jeść swoją porcję, która bardzo mu smakowała. Mia naprawdę miała talent do gotowania, dlatego też żałował, iż nie ma tak często okazji spróbować jej dań, bo zazwyczaj przecież ograniczali się do posiłków z kantyny. - Byliśmy w dość ładnym miejscu, tak swoją drogą - dodał między kęsami. - Kiedyś cię tam zabiorę - zaproponował, choć nie wiedział, czy Gordon interesowałby taki wyjazd. - Swoją drogą, jak to się stało, że jeszcze nie byliśmy nigdzie na wakacjach razem? - naprawdę go to zaskakiwało, bo od prawie roku żyli w tej relacji, a mimo to nigdy nie wyskoczyli na żadne Seszele, do jakiejś Barcelony czy na safari do Kongo.
Kiedyś Alaude co prawda wspomniał jej o przebierankach, ale nie traktowała tego jakoś na poważnie. Znaczy nie wątpiła w to, że coś takiego może go kręcić, ale tej luźnej rozmowy nie uznała też szatynka za jakąś sugestię czy prośbę. Tym bardziej, że (jej zdaniem) nie nudzili się w łóżku do tej pory. Nie żeby miała jakieś opory przed tego typu zabawą, ale w tym momencie nie widziała w tym czegoś potrzebnego. - Miło, że tak uważasz - uśmiechnęła się lekko w jego kierunku, bo choć nie dociekała co ma dokładnie na myśli, to fajnie było wiedzieć, że tak to postrzega. Gordon starała się dbać zarówno i niego, jak i o tą dziwną relację wyłamującą się z wielu schematów. W tym momencie nie była w stanie jej nazwać, co nie zmieniało faktu, że zależało jej na dobrym samopoczuciu Francuza i jeśli mogła się do niego przyczynić, to czemu nie? Wywróciła rozbawiona oczami, jedynie pod nosem cicho parskając słysząc o jego parytetach. Jakoś ją wcale nie zdziwiło to, że bardzo szybko sprowadził rozmowę do seksu, ale ją to z reguły bawiło aniżeli jakoś denerwowało. Nie inaczej było w tym momencie. Naszyjnik bardzo jej się podobał, wpisując się idealnie w jej gusta. Prosty, subtelny, delikatny i nie ważył tony. Nie lubiła takiego przerostu formy nad treścią w biżuterii, co chyba mężczyzna wyłapał kupując jej właśnie taki, a nie inny łańcuszek. Nie była też typem osoby, która w takiej sytuacji by kłamała. Gdyby się nie spodobał, powiedziałaby pewnie, że docenia gest, ale nie leży w jej guście. Tyle i po strachu. Nie rozumiała ludzi czy herosów, którzy nosili rzeczy, które im się nie podobały tylko po to, by komuś przykro nie było. Przejęła od niego jeden z talerzy i biorąc też sztućce przeszła do salonu na kanapę. Zanim jednak przeszli do jedzenia, kobieta chciała się dowiedzieć co nieco, w końcu dlaczego by nie? Laborde ją interesował, więc to co się działo wokół niego siłą rzeczy też wpisywało się w krąg jej zainteresowań. - To dobrze - skomentowała krótko w międzyczasie rozpoczynając już jedzenie. Nie było nad czym tu dyskutować, cieszyła się, że nie miał problemów i był cały i zdrowy, to chyba normalne. Musiała sama przed sobą w duchu przyznać, że obiad wyszedł jej naprawdę dobrze. Nic dziwnego więc, że zajadała się ze smakiem, jedynie od czasu do czasu sięgając po picie. - Trzymam za słowo w takim razie - odparła z zadowolonym uśmiechem, gdy powiedział o wspólnych wakacjach w miejscu jego niedawnej misji. To miłe, że chciał z nią spędzać czas nawet poza obozem. Wygląda na to, że nie miał jej dość, jak niektórzy złośliwie mówili. Zastanowiła się chwilę nas jego pytaniem, które nieco ją zaskoczyło. Przegryzła w międzyczasie kurczaka w buzi i w końcu Wzruszyła lekko ramionami. - Nie wiem, chyba nigdy o tym nie pomyśleliśmy - rzuciła to, co wydawało jej się najlogiczniejsze. - W sumie masz wolną chwilę? Teraz nabrałam ochoty na wyjazd - zaśmiała się i zastanowiła nad potencjalnym celem ich podróży. Jak nie teraz to później, w końcu nie było gwarancji, że Corvus ich puści. - Co byś powiedział na Kenię? Zawsze chciałam zobaczyć safari, a tam jest też ten niesamowity hotel w rezerwacie żyraf, które zaglądają do pokojów wsadzając w otwarte okna swój łeb - uśmiechnęła się na samą myśl, bo te zdjęcia były tak urocze!
Alaude Laborde
Re: Mieszkanie 4 - Alaude Laborde Nie 14 Mar 2021, 18:53
To była zwyczajna obserwacja, którą mógł się z nią podzielić. Mia była materiałem na dobrą żonę, bo potrafiła zadbać o swojego mężczyznę, a jednocześnie nie była osobą, którą łatwo można zmanipulować. Znała samą siebie dość dobrze, wiedziała czego chce i potrafiła wiele rzeczy, które mogą się przydać na zewnątrz, gdyby zechciała opuścić obóz. Z pewnością nie miałaby problemu z życiem poza kampusem, a niejako przecież to definiowało właściwe partnerki w tym miejscu. Tutaj potrafił funkcjonować niemal każdy, nawet takie freaki jak Ian, Hoshi czy Lucifer. Dopiero na zewnątrz robiło się ciekawie, ale z Mią Gordon można było być dobrej myśli. Skinął porozumiewawczo głową, akceptując niejako ten "deal", który polegał na tym, że kiedyś zabierze ją do Argentyny właśnie w te miejsce, które tak teraz zareklamował. Cały czas zajadał się ze smakiem kurczakiem, który znikał w błyskawicznym tempie. Jak widać Laborde był dużo bardziej głodny, niż mu się to wydawało. Całe szczęście jednak, że Mia zadbała o niego. Co on by bez niej zrobił... Upił łyk alkoholu, po czym spojrzał zaskoczony na córkę Baldura, która zaproponowała mu wyjazd. Dzisiaj. - W zasadzie, to mam - odparł. - Odkąd Corvus wszystko zmienił, ci którzy wracają z misji mają kilka dni wolnego, zanim przydzieli się ich do patroli czy treningów. Lepiej wtedy funkcjonujemy - podzielił się spostrzeżeniem, bo odpowiednie porcjowanie obowiązków wpływało na jakość ich wykonywania. Dzięki wielu nowym pomysłom wdrożonym przez generała, Alaude mógł zarówno sobie pozwolić na kilka dni lenistwa z Mią, jak i miał pewność, że nikt ich za to nie zbeszta. Zmarszczył brwi na słuch o żyrafach zaglądających do pokojów. - Będziemy uprawiać seks i jakaś żyrafa ma nas podglądać? Powaliło cię chyba - i nie mówił tego w żartobliwym tonie. Naprawdę wydało się to dla niego niesmaczne, być może dlatego, że on zwierzęta traktował dość neutralnie. Mogły sobie hasać, póki mu nie przeszkadzały w czymś. A tutaj długoszyjce ewidentnie będą to robić. - Ale nigdy tam nie byłem, więc... - poprawił się na sofie. - Możemy pojechać. Załatwię nam portal prosto do stolicy, a stamtąd już jakoś się dostaniemy do tego rezerwatu. Ale to dopiero jutro, dziś chcę odpocząć. No i liczyłem na coś - poruszył wymownie brwiami, sugerując jej w jednoznaczny sposób o czym myślał. Co prawda gdyby ostatecznie odmówiła seksu z jakiegoś powodu, to jakoś by to przeżył, ale miał dziś parcie na to. Z drugiej strony, na lodzika też by się nie obraził, o czym Mia doskonale wie, choć akurat jeśli chodzi o oralne pieszczoty, to córka Baldura rzadko kiedy tak sama z siebie go czymś zaszczyci. Zazwyczaj trzeba poprosić. - Bardzo dobre - rzucił po chwili, nawiązując do swojej porcji, którą właśnie skończył jeść. Odłożył talerz na stolik przy sofie i wytarł ściereczką buzię, dziękując jednocześnie skinieniem głowy za posiłek. Oparł się wygodnie o sofę, przechylił lekko głowę i spoglądał to na twarz blondynki, to na wisiorek, który jej dał. - Naprawdę do ciebie pasuje - przyznał, bo z chwili na chwilę coraz lepiej w nim wyglądała. Trafił w dziesiątkę!
Mia Gordon
Re: Mieszkanie 4 - Alaude Laborde Nie 14 Mar 2021, 22:55
Ona sama również jadła swoją porcję obiadu, ale znacznie spokojniej niż mężczyzna. Głodzili go na tej misji czy jak? Sama wizyta w reklamowanej Argentynie wydawała się być ciekawa, więc niejako zobowiązała go do rozkręcenia im wycieczki w tamto miejsce przy jakiejś okazji. Gordon chętnie zobaczy trochę świata, ciekawska z niej osoba. - Kilka, to znaczy? Wiesz, safari trzeba robić pełną gębą. Dwa dni mnie nie zaspokoją - spojrzała na niego zaciekawiona, bo ona miała raptem do ewentualnego przesunięcia dwa patrole, ale kilka osób wisiało jej przysługę, więc mogła się zamienić. Pomimo podróży portalem, a nie wielogodzinnego lotu, to jednak chciała coś tam zobaczyć poza łóżkiem hotelowym. Zdawała sobie sprawę jakie potrzeby mieli i to jeszcze w tak egzotycznym miejscem z ogromną dawką prywatności? No błagam, będą się rypać jak króliki. - Dwa dni to ja chcę minimum w tym hotelu z żyrafami, a do tego minimum 3 dni safari - dodała od razu, choć jak widać po jej minie te trzy dni to nadal nic specjalnego. Pewnie chciałaby jakiś tydzień tak naprawdę. - Weźmiemy pokój na piętrze, tam nie zajrzą. Zaglądają jedynie na parter więc towarzystwo przy śniadaniu jedynie - spojrzała na niego rozbawiona. Choć pewnie gdyby w nich wgapiała się żyrafa sama miałaby problem z seksem, bo byłoby to dziwne po prostu. Ona już miała hotel obczajony od kilku lat, także mógł być spokojny. - Tak? A na co? - spytała chcąc się z nim podroczyć nieco. Dokończyła swoją porcję obiadu i odstawiła talerz na stolik. Musiała jednak coś dodać w związku z ich jutrzejszą wycieczką. - Ten hotel jest w Nairobi także tu problemu nie będzie. Proponuję jednak najpierw udać się na safari, a na koniec tam odpocząć. Ostrzegam, ja chcę konkretny pokój, więc musisz zadzwonić i popisać się umiejętnością przekonywania, jak będzie zajęty. Później wyślę ci kontakt do nich i nazwę pokoju - spojrzała na niego jak typowa kobieta, która wie czego chce i nie odpuści, o ile nie dostanie dokładnie tego, czego sobie zażyczyła. Z całą pewnością Alaude wiedział, że takie starania to ona mu wynagrodzi. - Cieszę się, że smakowało - odparła z małym, zadowolonym z siebie uśmiechem. Już trochę wiedziała co wpisuje się w jego smaki, a co nie, ale i tak istniało ryzyko, że sam sposób przyprawienia sprawi, że danie mu nie smakuje. - Też tak uważam - odparła nachylając się w jego kierunku. Chwilę patrzyła mu w oczy z małym uśmiechem, by w końcu go delikatnie pocałować. Chwilę później siedziała już na jego kolanach, bo co będzie sobie żałowała?