Każdy, absolutnie każdy miał jakąś słabą stronę. Bycie półbogiem nie wystarczało, by wyzbyć się takiego ciężaru, więc gdyby taki Samuel był pozbawiony takiego elementu jego osobowości, uznałaby go prawdopodobnie za osobę pozbawioną duszy. Każdy heros skrywał to co go dręczyło, bo podobnie jak Blade czy Collins, nie chcieli od nikogo litości. Poza tym łatwo w kogoś uderzyć, jeśli zna się jego najdelikatniejszy punkt.
Kiedy syn Tanatosa przyznał, że każda jego drzemka się tak kończy, Joanne ściągnęła brwi ku sobie i zmarszczyła czoło, szukając jak zwykle odpowiednich słów. Machnęła palcem, podobnie jak wcześniej, by odpalić jego papierosa i nadal zastanawiała się co począć. Współczuła mu, to prawda, ale to uczucie było dalekie od litości. W końcu nie martwiła się o niego, bo czuła taki obowiązek lub przymus, po prostu samo to jej przychodziło. Chciała mu jakoś pomóc i litość nie miała z tym nic wspólnego. Niektórym trudno jest dostrzec czym różni się ona od współczucia i Joanne, prawdopodobnie, też miałaby z tym problem, gdyby ktoś wykazał się czymś podobnym wobec niej.
- Przywyknąć?- powtórzyła po nim z lekkim niedowierzaniem. Spojrzała w jego złotawe tęczówki, których kolor potrafiła odróżnić nawet teraz, kiedy zapadła ciemność.- Uważasz, że przywykłeś?- spytała ze zwątpieniem w głosie, ale nie miała nic złego przez to na myśli. Chodziło jej głównie o to, że nie należy tego bagatelizować, jeśli nadal mu to przeszkadza.
Kiedy zaproponował jej powrót, przekręciła lekko głowę i zerkała na niego z pewnym niepokojem. Pamiętała swoje własne słowa, w którym mówiła mu, że będą NIE spać razem. Choć była obecnie podpita, chciała pozostać konsekwentna w swej obietnicy.
- Mieliśmy nie spać razem, zapomniałeś?- przypomniała, posyłając mu nikły uśmiech z nadzieją, że choć minimalnie poprawi im obojgu humor w ten sposób. Poza tym, nie była pewna czy chce go samego zostawiać na resztę nocy. Domyślała się, że będzie się nadal zadręczał tymi snami i spędzi kolejną noc z otwartymi oczami. Pomyślała nawet, że takie noce mogą być niezwykle samotne dla Blade'a.
- Wracajmy, ale jeśli chcesz, możemy jeszcze posiedzieć u mnie.- zaproponowała. Dopiła w tym momencie resztę z butelki, którą zostawił dla niej Samuel i wstała z twardej ziemi. Odruchowo otrzepała swoje spodnie z kurzu i schyliła się po butelkę, w której jeszcze niedawno było piwo.- Najwyżej przysnę na chwilę, żeby się odegrać, ale będziesz mógł zostać i tak.- dodała i wzruszyła lekko ramionami.- Po co masz siedzieć sam?- uśmiechnęła się znowu do niego. Poczuła jak lekko nią zachwiało do czego z pewnością przyczynił się alkohol, który do tej pory w siebie wlała. Pewnie pogodzi się z ewentualną odmową, ale nie będzie musiała pluć sobie w brodę, że nie spróbowała. Choć i tak byłoby lepiej, gdyby jej zachęty odniosły sukces.