Jin tuż po tym jak napisał Joanne smsa w sprawie spotkania, natychmiast zajął się swoimi sprawami, by być gotowym na umówioną godzinę. Odbył więc obowiązkowy trening, zjadł porządny posiłek, ogarnął się, przebrał i ruszył na spotkanie pod pomnikiem Zeusa w greckiej dzielnicy. Zanim jednak tam trafił, dopadły go pewne wątpliwości, czy aby na pewno powinien informować Collins o tej sprawie. Od dawna czuł, że musi coś z tym zrobić, ale im bliżej był miejsca spotkania, tym większe wątpliwości zaczęły się pojawiać. Ostatecznie jednak nie chciał tkwić w tym patowym punkcie, w którym jest z Carlą od wesela, dlatego też postanowił się poradzić swojej siostry - co zrobić? Nie stroił się jakoś zbytnio, dlatego po dotarciu Joanne mogła zobaczyć jego casualową wersję: bluza z kapturem, pod którą znajduje się pewnie jakaś zwyczajna koszulka, wygodne, luźne jeansy oraz sportowe obuwie, które w końcu mogli zacząć użytkować po całych miesiącach nieregularnych opadów śniegu i wszechobecnej chlapy. - Cześć - uśmiechnął się w kierunku blondynki. - Dzięki, że znalazłaś chwilkę dla mnie - podszedł do Joanne i przytulił ją delikatnie. Ostatnimi czasy nie widywali się zbyt często, bo oboje byli zajęci sobą, więc dobrze było pokazać w ten sposób, że dalej się o siebie troszczą i się lubią. A przynajmniej on ją. Odsunął się na jeden krok i skierował się w kierunku punktu widokowego, który był docelowym miejscem ich spaceru. - Zanim przejdę do sedna, powiedz, co tam u ciebie? - przekręcił głowę w jej kierunku, by uważnie jej słuchać, ale jednocześnie zwracał uwagę na drogę przed nimi. - Radzisz sobie po tych ostatnich przygodach? - dopytał, mając na myśli nie tylko misję, z której wróciła trochę poobijana i smutna, ale również jej ekscesy z tym całym Samuelem Bladem, którego miał okazję zobaczyć w jej towarzystwie podczas wesela państwa Nero.
Jo miała stosunkowo dobre relacje ze swoim przyrodnim bratem. Nie wszyscy herosi posiadający tego samego rodzica utrzymywali ze sobą jakikolwiek kontakt, co blondynkę w ogóle nie dziwiło. Jako rozkapryszona nastolatka, która dopiero przybyła do obozu, w ogóle nie uznawała Jina za swojego krewniaka. Był wtedy dla niej zupełnie obcą osobą, więc nie widziała powodów, by traktować go jak swoją rodzinę. Nie zrozumcie mnie źle, wcale go nie skreśliła. Z początku miała do niego taki sam stosunek jak do każdej obcej lub nowo poznanej osoby. Dopiero z czasem ich znajomość rozwinęła się na tyle, by zaczęli rozmawiać o swoim wspólnym ojcu. W tamtym momencie odkryli, że maja podobne zdanie odnośnie Heliosa, co było kolejną cegiełką dla ich relacji. Mimo wszystko Joanne i tak była zaskoczona wiadomością jaką otrzymała od swojego brata. W dużym stopniu pochlebiało jej, że postanowił się do niej zwrócić w momencie, gdy potrzebował rozmowy. Na miejsce przyszła kilka minut przed czasem, ale nic w tym dziwnego, ponieważ Collins od zawsze ceniła sobie punktualność. - Cześć Jin.- powiedziała, gdy tylko ujrzała swojego brata i podeszła bliżej, by uściskać go powitalnie.- Jesteśmy rodzeństwem, powinniśmy móc na sobie polegać.- powiedziała i wzruszyła ramionami, jakby to co powiedziała było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie.- Poza tym, to musi być chyba coś bardzo ważnego, skoro chcesz to ze mną omówić.- dodała, posyłając mu uśmiech. Mogła jedynie się domyślać, o czym będzie chciał z nią porozmawiać. Skoro nie chodziło o samego Heliosa, to istniało spore prawdopodobieństwo, że tematem ich rozmowy będzie Carla, którą Jo średnio darzyła sympatią, swoją drogą. Nie było jednak teraz ważne to co sama o niej myślała, ponieważ to nie ona musiała się z nią użerać. Jeśli Jin dostrzegał w niej to, co było poza zasięgiem wzroku Joanne, to dobrze. Chyba. W każdym razie, równie dobrze może chodzić mu także o coś innego, o czym Collins z pewnością się za niedługo dowie. Ruszyła ramię w ramię ze swoim bratem w wyznaczonym kierunku. Prawdę mówiąc, jego towarzystwo w tym momencie błogo na nią działało, ponieważ nie był związany z żadnymi dramami, jakich ostatnio doświadczyła. - Jakoś sobie radzę. Mam inne wyjście?- spytała i zaśmiała się, choć tym razem nie tak radośnie jak wcześniej.- Iris wróciła i zdaje się, że nie planuje rozerwać mnie na strzępy.- odparła. Powrót córki Zeusa dawał Joanne szanse na wynagrodzenie jej tego wszystkiego co wydarzyło się podczas misji, a to naprawdę coś wspaniałego, z perspektywy jaką poznała, kiedy myślała, że Iris nie żyje. O tym, żeby wspomnieć teraz o Samuelu nawet nie pomyślała. Poza tym, to nie o jej rozterkach mieli rozmawiać, choć miłe było to, że Jin sie w ogóle zainteresował jej samopoczuciem. - Twoja kolej, możesz wyśpiewać mi wszystko.- powiedziała, szturchając go lekko w ramię.
Jin Kyoya
Re: Punkt widokowy Nie 28 Mar 2021, 19:49
Mocno ucieszyły go słowa Joanne, która natychmiast zapewniła go, że między nimi nic się nie zmieniło i dalej mogą na sobie polegać. W takiej sytuacji było to zbawiennie dla Kyoyi, który niezbyt pewnie czuł się w kontaktach interpersonalnych. Na całe szczęście, miał dość dobre nauczycielki i zarówno Collins jak i Garrido pomagały mu uczyć się lepszego wyrażania swoich emocji oraz większej odwagi w kontaktach z innymi. Dziś zbierał tego owoce, bo choć samo zaproponowanie spotkania Joanne było już osiągnięciem, to nie wycofanie się z niego było czymś jeszcze istotniejszym. Uśmiechnął się więc przyjaźnie w kierunku siostry, ciesząc się nie tylko z jej słów, ale także z samego faktu spotkania. Dopiero teraz zrozumiał, że trochę się stęsknił za nią i choć nie pokazywał tego po sobie dość mocno, to jednak w duchu radował się z tych kilku chwil, które teraz razem mogą spędzić. - Ważnego... - zawahał się na moment. - Można tak powiedzieć - nie wiedział jak to ugryźć, dlatego najpierw spytał o jakieś ploteczki blondynkę, a dopiero potem, gdy już ona przejęła inicjatywę w rozmowie, postanowił jakoś się odnieść do istoty tego spotkania. Jednak zanim to się stało, odniósł się jeszcze do sytuacji z powrotem Iris. - Oby - odparł. - Ale nie zaszkodzi przygotować własnego planu wyniesienia zwłok... tak w razie czego... - spojrzał z zaintrygowaniem na Joanne, chcąc wybadać jej reakcję na tą dość dziwną sugestię. Zaśmiał się jednak po chwili dość głośno, by upewnić blondynkę w tym, że to był żart. Zanim odpowiedział na pytanie dotyczące jego, najpierw chwilę się zastanowił jak to wszystko ubrać w słowa. Kiedy przygotowywał się do tej dyskusji w domu wszystko wydawało się dużo łatwiejsze. Pewność siebie jednak została utracona, kiedy tylko Jin pojawił się pod pomnikiem Zeusa. - No więc... - wziął głęboki oddech. - Ostatnio dość intensywnie spotykam się z Carlą. Tak, z tą samą Carlą, której nie lubisz - uśmiechnął się krzywo. - Nie wiem jak to określić, ale bardzo lubię spędzać z nią czas. Dużo o niej myślę i jestem ostatnio trochę przez to rozkojarzony. Nie muszę chyba dodawać, że mi się podoba? - było to pytanie retoryczne, bo oboje doskonale wiedzieli, że to już była specyfika dzieci Afrodyty. Nawet jak się ich nie lubiło, to dostrzegało się ich nieprzeciętną urodę. - Ale nie wiem za bardzo co mam z tym zrobić... - przyznał. - Wydaje mi się, że ona czuje to samo, ale nie wiem co zrobić dalej - nie wspomniał oczywiście o szczegółach w stylu wspólnej kąpieli w jego wannie, całowaniu się czy flirtów. - Zależy mi na niej... - przyznał na koniec, przygryzając lekko dolną wargę, bo było to dość odważne wyznanie. Z drugiej strony, komu o tym nie powiedzieć, jak nie własnej siostrze?
Joanne Collins
Re: Punkt widokowy Pon 29 Mar 2021, 12:31
Nigdy nie starała się na siłę wyciągać informacji od Jina. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że niektóre rzeczy wolał przeżyć bez uzewnętrzniania ich. W takich momentach mogła go jedynie wesprzeć swoim towarzystwem lub zwykłym zapewnieniem, że jeśli tylko zechce, będzie mógł się odezwać. Najwidoczniej dzięki temu, że starała się nie naciskać, Jin przekonywał się do rozmów i zwierzeń w swoim własnym, komfortowym dla niego tempie. Joanne doceniała każdą chwilę, w której przypominała sobie o tym, że ma w nim brata, ponieważ dzięki temu pozostawała w niej ta nadzieja, że ciągle ma kogoś, do kogo będzie mogła się odezwać. Collins uniosła brwi, udając skołowanie, kiedy zaproponował jej stworzenie planu w razie pewnych komplikacji w sprawie Iris. Roześmiała się zaraz po nim i pokręciła głową, myśląc o tym jak niedorzeczna dla niej była taka perspektywa. - Jasne, tylko potem się nie zdziw i nie zadawaj zbędnych pytań, jeśli zadzwonię do ciebie w środku nocy i każę zabrać ze sobą łopatę.- odpowiedziała żartobliwie. Wiedziała, że Iris może czuć do niej żal, bo jej powrót oznaczał to, że Joanne mogła zrobić coś więcej, by zapewnić córce Zeusa bezpieczny powrót do domu. Mimo wszystko, ich ostatnia rozmowa wskazywała na to, że nie zapowiada się, by miał powstać jakikolwiek konflikt między nimi. Cierpliwie czekała, aż Jin zgromadzi w sobie odpowiednią energię, by przejść do sprawy, dla której w dużej mierze się spotkali. Spoglądała gdzieś w przestrzeń przed sobą, by nie speszyć go swoim ciekawskim spojrzeniem. Nie mogła za to powstrzymać tego jak kąciki jej ust dźwignęły się lekko ku górze, gdy Kyoya nawiązał do jej relacji z Carlą. Odrobinę ją to rozbawiło, jednak nie zamierzała przerywać swojemu bratu, póki wiedział co chce powiedzieć. - Jeśli chodzi o mnie, to wiesz, że nie będę robiła niczego na przekór wam. To oczywiste, że nawet gdybyśmy się lubiły, to nigdy nie zobaczyłabym w niej tego, co prawdopodobnie ty w niej widzisz.- powiedziała na samym początku, by zaznaczyć, że jej stosunek względem Carli nie będzie stanowił dla nich żadnej przeszkody. - To jej to powiedz.- powiedziała, jakby to była najbardziej oczywista i posta rzecz na świecie. Joanne spojrzała na swojego brata spodziewając się, że ta odpowiedź niespecjalnie go usatysfakcjonowała.- Jeśli chcesz poczuć stabilny grunt pod nogami, tylko szczerość ci na to pozwoli.- dodała i uśmiechnęła się łagodnie. Nie umiała za dobrze ocenić jego sytuacji, bo jak dotąd nie wtrącała się w jego znajomość z Carlą. Ufała jednak intuicji Jina, więc wnioskowała, że córka Afrodyty zapewne odwzajemnia jego uczucia. A jeśli to tylko złudzenie, to z perspektywy Joanne lepiej jest o tym wiedzieć.
Jin Kyoya
Re: Punkt widokowy Sro 07 Kwi 2021, 23:22
Spojrzał na Joanne z pewnym rozbawieniem i nawet przez moment miał chwilę zawahania, czy aby na pewno dziewczyna nie byłaby zdolna do czegoś takiego? Obóz już nie takie rzeczy widział. Może i pakowanie zwłok i zakopywanie ich nie było na porządku dziennym, tak jednak po nich można było się tego spodziewać dużo bardziej, aniżeli po jakichś ciapach i innych ciepłych kluchach od Demeter czy Hebe. - Prędzej popełnię seppuku, niż zasypię cię pytaniami - zażartował ze swojej kultury, która różne akty powiązane z honorem traktowała bardzo poważnie. On sam również uznawał się za osobę z zasadami i dumą, ale czy byłby zdolny do samobójstwa tylko przez to, że np. złamał ważną obietnicę? Nie po to przecież mieszkał w tym obozie i walczył całe życie z potworami, by rozciąć sobie bebechy kataną po niehonorowym zachowaniu. - No tak - powiedział. - Ja widzę w niej nieco więcej niż tylko duże cycki - zaśmiał się. Dzieci Afrodyty miały ten problem, że zawsze były postrzegane jako "obiekty seksualne", niekoniecznie jako pełnoprawni herosi. On dostrzegał w Garrido dużo więcej niż tylko cudowne ciało, dlatego też zgodził się z Joanne, która jedyny pozytyw jaki mogła tutaj znaleźć, to właśnie uroda Carli, działająca nawet na herosów obserwujących to z boku. - No i... dzięki, że nie chcesz być tą wredną siostrą, która wie wszystko lepiej - przyznał, bo tego trochę się obawiał. Znał temperament Collins oraz jej niechęć do Carli, toteż miał w głowie również taką wersję, która przedstawiała Joanne jako chłodną sucz, mającą za zadanie rozbić ich dobrze rozwijającą się relację. Chociaż może po prostu naoglądał się za dużo seriali obyczajowych? Kiedy zaczęli wspinać się już ku górze, będąc całkiem blisko punktu widokowego, Jin spojrzał nieco skonsternowany na Joanne. - Powiedzieć jej? - dopytał. - Myślałem, że wy, kobiety, wolicie mniej bezpośrednie rozwiązania - nigdy nie krył się z tym, że był niedoświadczony w relacjach damsko-męskich, a już tym bardziej przy swojej siostrze, która wykazywała się dużą wyrozumiałością od początku rozmowy. - Wydaje mi się, że ona czuje to samo - uśmiechnął się lekko, bo dotąd Carla nie dała mu żadnego powodu, by miał sądzić inaczej. - Zacząć temat podczas zwykłej rozmowy, czy może zbudować jakoś nastrój? Nie wiem... zaprosić ją gdzieś? - wzruszył ramionami, nie mając za bardzo pomysłu na zaaranżowanie takiego spotkania. - Kurcze, nie wiem dlaczego, ale trochę mnie to stresuje - pomasował się po karku. Zaczął się denerwować nie wiadomo dlaczego i to go trochę martwiło. Być może chodziło o niepewny grunt, po jakim się poruszał. Relacje z kobietami nie były jego mocną stroną i dotąd nie przekraczał barier przyjacielskich. Tutaj jednak miał wykonać kolejny krok i trochę się obawiał tego, choć wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że nie ma czym się przejmować. Po dotarciu na punkt widokowy od razu podszedł do barierki i oparł się o nią rękami, obserwując z pewnym zainteresowaniem krajobraz w oddali. - Ty mówiłaś prosto z mostu co czujesz? - spytał, szukając jakiegoś pokrzepienia. Nigdy jakoś nie pytał o jej życie miłosne, dlatego był ciekaw, czy Joanne sprzedaje mu swoje sposoby, czy po prostu takie, które działają, a których ona nie wypróbowała z różnych względów.
Joanne Collins
Re: Punkt widokowy Czw 08 Kwi 2021, 13:31
Joanne, choć niekiedy pozbawiona opanowania, nie była nigdy na tyle niezrównoważona, by rzeczywiście próbować zabić innego półboga przez byle konflikt. Nie tyczyło się to oczywiście ewentualnej walki, w której to ktoś inny zrobiłby zamach na jej życie. Musiałaby się jakoś bronić. - Seppuku?- powtórzyła po nim lekko rozbawiona, ewidentnie nie rozumiejąc tego słowa. Po kontekście zdania mogła się jedynie domyślać, że to coś "mocnego". W każdym razie, samo słowo brzmiało dla niej dostatecznie zabawne, nawet jeśli jego znaczenie nie było już tak wesołe. Mimo, że zanosiło się na naprawdę poważną rozmowę, widok swojego brata przyprawiał blondynkę o lepszy humor, zważywszy choćby na to, że dawno nie spędzali ze sobą czasu. Roześmiała się głośno, gdy Jin dobitnie przypomniał o jej o walorach wizualnych Carli. - Oj tak, cycki ma zajebiste.- odparła bezpruderyjnie. Wprost nie dało się nie dostrzec wdzięku jaki w sobie miały dzieci Afrodyty. Pomimo wszelkich odczuć wobec niektórych z nich, nawet Joanne potrafiła to głośno i otwarcie przyznać. Nigdy na poważnie nie rozważała "głębszego" spoufalenia się z Carlą albo jej rodzeństwem. Świadomość o ich boskich zdolnościach i predyspozycjach chwilami pozwalała na trzeźwiejsze zachowanie umysłu w ich obecności. Joanne, gdy się tak nad tym teraz zastanawiała, zaczęła powoli rozumieć jak trudno może być im znaleźć kogoś dla siebie tak na poważnie. Tym bardziej godne podziwu było to, że Jin okazał się jedną z osobą, która dostrzegała w takich osobach więcej niż ładną buzię i zgrabną sylwetkę. - Jin, jesteśmy dorośli. Poza tym, to ty się będziesz z nią męczyć w razie czego, a nie ja.- choć pierwsze zdanie wypowiedziała dość poważnie, przy drugim znowu postanowiła choć częściowo zażartować.- A tak serio, to póki będzie cię uszczęśliwiać, nie widzę powodu, żeby was gnębić.- wzruszyła lekko ramionami i posłała bratu uśmiech.- Co innego, jeśli złamie ci serce. Wtedy jej nie daruję.- dodała po chwili, a wyraz jej twarzy się diametralnie zmienił, przybierając sztuczną surowość i przesadzoną grozę. Mogli tak sobie gdybać i przewidywać różne scenariusze, ale prawda była taka, że w obliczu pewnych sytuacji mogą się dziać różne rzeczy, zazwyczaj inne niż się zaplanowało. Odetchnęła głęboko, gdy docierali na wzgórze, ciesząc się świeżym, choć odrobinę chłodnym powietrzem. Spojrzała na Jina, odrobinę rozczulona jego skonsternowaną miną, choć jego słowa po chwili wprawiły ją w kolejne rozbawienie. - "Wy kobiety"- powtórzyła po nim, infantylnie próbując naśladować jego głos.- Kobiety bywają różne. Pomyśl o tym z drugiej strony. Powinna się ucieszyć, że nie traktujesz jej jak większość kobiet i mówisz otwarcie co czujesz zamiast robić jakieś dziwne podchody.- odparła, choć aż tak pewna swoich słów nie była. Nigdy specjalnie nie interesowała się Carlą, jako osobą, z którą można spędzać więcej czasu, więc tym trudniej było jej stwierdzić co córka Afrodyty mogłaby lubić. Rozumiała też, że Jin szuka czegoś co upewni go w tym co powinien robić. Jeszcze kilka tygodni temu Jo doradzała się podobnie u Blake. Samo to wspomnienie podsunęło jej jedną myśl. - Stresujesz się, bo ci zależy. Sam to przyznałeś.- odpowiedziała najpierw na jego wątpliwość i spojrzała na wyraz jego twarzy, czekając aż pojmie tą jedną oczywistą kwestię.- Jin, myślę, że ty jedyny możesz wiedzieć jak to zrobić. Prawdopodobnie jesteś jedną z niewielu osób, którym pozwoliła się poznać lepiej. Macie pewnie już wiele chwil za sobą i rozmów. Zastanów się co sprawiało, że było tak wyjątkowo i to wykorzystaj. Jeśli to co czujesz jest prawdziwe, tylko ty wiesz co zrobić dalej.- uśmiechnęła się delikatnie i położyła dłoń na jego ramieniu. Wiedziała, że w ten sposób nie wskazała mu rozwiązania, ale nie na tym polegała jej rola. O wiele łatwiej było usłyszeć jasne polecenie typu "Kup jej kwiaty, wino i wyznaj swe uczucia", jednak to wcale nie musiało być najlepsze rozwiązanie. Joanne również podeszła do barierki i oparła się o nią bokiem, by móc spoglądać raz na Jina raz na krajobraz obok niej. Kolejne jego pytanie wydawało się Joanne bardzo nieoczekiwane, choć przecież mogła spodziewać czegoś podobnego. Na jej twarzy ponownie wymalowało się rozbawienie, choć tym razem było ono bardziej gorzkie niż słodkie. - Nie.- prychnęła i zaśmiała się pod nosem. To z pewnością nie ułatwiało sprawy Jinowi, ale Joanne postanowiła pozostać szczera. Dała sobie dwie sekundy na przełknięcie tej własnej niedoli, obróciła się przodem do barierki i również skupiła swoje spojrzenie w krajobrazie przed nimi.- I to był chyba błąd, który popełniałam za każdym razem.- dodała, z nadzieją, że w ten sposób jakoś przekona swojego brata do szczerości.- Wierz mi lub nie, ale specem od spraw miłosnych to nie jestem. Tylko spokojnie, wszystko co ci powiedziałam do tej pory to tylko nauczki jakie wyciągnęłam do tej pory.- powiedziała. O swoich podbojach miłosnych mogłaby nakręcić jakąś pieprzoną telenowelę, a i tak niektórzy mogliby nie nadążyć za tym wszystkim. Tak właściwie to chyba nikt w tym obozie nie miał okazji dowiedzieć się o tym wszystkim co do tej pory przeszła tutaj z facetami, biorąc oczywiście pod uwagę te najistotniejsze incydenty.
Jin Kyoya
Re: Punkt widokowy Czw 15 Kwi 2021, 17:39
Z zaskoczeniem spojrzał na Joanne, która zdawała się nie rozumieć użytego przez niego zwrotu. Zdziwiło go to dlatego, ponieważ seppuku wydawało się być dość powszechnym słowem zaczerpniętym z jego kultury, które przeszło - głównie dzięki popkulturze - do mainstreamu. - To takie rytualne samobójstwo - odpowiedział. - Rozcina się brzuch mieczem. Kiedyś miało to być dowodem na niewinność samobójcy i miało go oczyszczać ze wszystkiego. Z czasem przyjęło się to jako samobójstwo ze wstydu. Nie pytaj dlaczego, bo nie wiem - wzruszył ramionami, bo dla niego również to była dziwna sprawa. Najpewniej rozchodziło się o to, że Zachód nie rozumiał istoty rytuału i przerobił go na swoją modłę, co pasowało do kontekstu poszczególnych produkcji filmowych. On patrzył na to z lekkim skrzywieniem, ale przecież nie miał na to żadnego wpływu, dlatego też w żaden sposób z tym nie walczył. Co innego informowanie kogoś o błędnej interpretacji bezpośrednio - na to już wpływ miał. Uśmiechnął się rozbawiony na potwierdzenie słów o piersiach Carli i jak na zawołanie właśnie zaczął o nich myśleć. Poprawiło mu to humor, który i tak był dość dobry, co Collins mogła zaobserwować po nieco szerszym uśmiechu i wymownej chwili ciszy, jak już temat został poruszony. Kolejny raz zaskoczyła go jej odpowiedź, tym razem bardzo pozytywnie. Nigdy nie traktował Joanne jako jakieś tępej cizi, ale miała swoje dziwności jako kobieta i spodziewał się po niej mniej pragmatycznego, a bardziej emocjonalnego podejścia. Tymczasem odebrał całą treść bardzo pozytywnie, tym bardziej, że siostra obiecała mu nie stawać między nimi. W dodatku jeszcze poinformowała go, że w razie spełnienia się najczarniejszego scenariusza i złamania mu serca, Joanne też coś Carli złamie. Uśmiechnął się więc jeszcze szerzej, czując przyjemne ciepło w klatce piersiowej. - Fajna z ciebie siostra, wiesz? - nie było w tym ani krzty sarkazmu, bo dlaczego miałaby być? Naprawdę był pod wrażeniem jej dojrzałej, a jednocześnie bardzo siostrzanej postawy, której podświadomie od niej oczekiwał. Chwycił podbródek w dwa palce, zastanawiając się nad sensem kolejnej odpowiedzi Collins. Carla nie była "jedną z wielu", co wielokrotnie dało się odczuć, wszak to tylko nieznający ją obozowicze rozpuszczali takie plotki o niej. Jin nie skreślał jej od samego początku i dzięki temu poznał prawdziwą Carlę, która zdecydowanie nie była typową córką Afrodyty. - Masz rację - przytaknął głową. - Carla lubi być traktowana wyjątkowo i na pewno to doceni - upewnił się. Słuchał dalej jej wywodu, potakując od czasu do czasu oraz zastanawiając się nad słowami Joanne. Było w tym bardzo dużo sensu i z każdym kolejnym stwierdzeniem, Kyoya nabierał pewności co do słuszności swoich czynów. Prawdę powiedziawszy, to całe spotkanie póki co przebiegało po jego myśli, gdyż siostra dawała mu naprawdę dobre rady i przekonywała go do tego, co sam podświadomie już chyba wiedział. Wyprostował się przy barierce i oparł się tym razem plecami do niej, krzyżując ręce na piersi. - Ja właśnie nie chcę popełnić żadnego błędu - odparł. - Carla jest wyjątkowa. Pierwszy raz czuję coś takiego do kogoś i dlatego boję się coś spierdzielić - uśmiechnął się krzywo na samą myśl, że coś mogłoby pójść nie tak. - Ale nie myśl, że potrzebuję twojej rady, bo tobie nie idzie w tych zawiłościach - poprawił się od razu. - Po prostu tylko do ciebie mam takie zaufanie, żeby cokolwiek o tym mówić i posłuchać twoich rad - sprostował swoją myśl, by siostra nie pomyślała, że Jin korzysta z jej "doświadczenia" celowo. Chodziło tylko o zaufanie do niej, a że przy okazji Collins mogła dorzucić coś z własnych przeżyć, to już tylko dawało dodatkowe argumenty ku temu. - Z drugiej strony, nawet jeśli nie mówiłaś otwarcie o czymś, to nie znaczy, że jest to jakiś błąd. Raczej czas zweryfikował, czy to wszystko było prawdziwe, nie? - spytał, bo on trochę w taki sposób to odbierał. Nawet największe uczucie potrzebowało czasu, a skoro Joanne była kopana w tyłek tylko przez to, że nie była bezpośrednia, to czy świadczyło to źle o niej czy o niecierpliwości drugiej osoby? Pochylił lekko głowę i nagle zaśmiał się. - Spotkało się dwoje specjalistów od romantyczności - wyrzucił między kolejnymi napadami śmiechu.
Joanne Collins
Re: Punkt widokowy Wto 20 Kwi 2021, 18:06
Słowo, jak to słowo, ulotniło się gdzieś z pamięci Joanne, jednak dzięki szybkiemu wytłumaczeniu jego znaczenia przez Jina pozwoliło jej w końcu zaczaić o co mu chodziło. Collins otworzyła szeroko oczy i kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. - Aa, trzeba było tak od razu.- rzuciła żartobliwie, udając, że naprawdę była blisko odgadnięcia o co mu chodziło od samego początku. Nie da się ukryć, kolor włosów Jo niekiedy dawał się we znaki, zwłaszcza, gdy oczekiwano od niej ruszenia szarymi komórkami. Nigdy w życiu nie określiłaby siebie mianem fajnej siostry. Prawdę mówiąc, dopiero kiedy poznała Jina zaczęła uczyć się pełnienia takiej roli. Przed przybyciem do obozu była tylko rozpuszczoną jedynaczką. Później nie czuła potrzeby, by integrować się z pozostałymi dziećmi Heliosa. Tak było do czasu aż poznała lepiej Jina. Chyba z nim jedynym jak dotąd udało jej się złapać na tyle dobry kontakt, by rzeczywiście traktować go nie tylko jak członka rodziny, ale i przyjaciela. Bądź co bądź to właśnie do niej się zwrócił, by porozmawiać o tak ważnej dla niego sprawie. W pewnym momencie miała nawet wyrzuty sumienia, że sama nie przychodziła do niego częściej, by ot tak porozmawiać o życiu. W reakcji na jego słowa uśmiechnęła się do niego szeroko i z wdzięcznością za miłe słowa, a potem machnęła ręką, jakby nie była do końca przekonana, czy zrobiła w życiu coś wyjątkowo dobrego dla swojego brata, by zasłużyć na takie pochwały. Bynajmniej nie zamierzała też zaprzeczać, bo wolała nacieszyć się tą chwilą, zamiast ją niszczyć. Zawsze to jakiś sposób, by połechtać swoje ego, a nie da się ukryć, że Jo była łasa na takie rzeczy. - Spokojnie, wcale tak nie pomyślałam.- zaśmiała się i zaczęła wymachiwać ręką, jakby w ten sposób mogła przepędzić to wrażenie.- Cieszę się, że chcesz ze mną rozmawiać o takich rzeczach.- dodała, tym razem spokojniejszym tonem. Jednocześnie stłumiła w sobie potrzebę, by znowu się zaśmiać z tego, że Jin właśnie przyznał jej rację, że jest słaba w miłosnych sprawach. Najchętniej dla żartu zwróciłaby na to uwagę, ale uznała, że jej brat był wystarczająco już zestresowany.- A wracając do Carli, myślę, że doceni twój odważny gest, nawet jeśli ręce ci się spocą z nerwów albo oplujesz ją przez przypadek, kiedy będziesz wyznawał jej swoje uczucia.- zapewniła. Jakkolwiek głupio brzmiały teraz jej słowa, mówiła całkiem serio. Nigdy nie widziała Jina w takim nastroju w jakim był obecnie, więc uznała, że rzeczywiście między nim a Carlą dzieje się coś poważnego. Dziwne by było, gdyby jakiś drobny błąd to przekreślił. O ile Kyoya miał czyste sumienie, nie powinien się bać, że coś zepsuje. Westchnęła ciężko, kiedy temat znowu odrobinę skupił się na niej. Domyślała się, że Jin miał jak najlepsze intencje w tej chwili, ale nie wiedział tego wszystkiego, co Jo tak naprawdę zawsze zachowywała dla siebie. - Sęk w tym, że będąc półbogiem tak naprawdę nie wiesz ile tego czasu masz...- spojrzała znowu na panoramę przed nią, a wyraz jej twarzy już nie był tak radosny jak poprzednio. Pozwoliła sobie na chwilę refleksji, myśląc o tym ile tak właściwie zyskała w swoim życiu na trzymaniu tak wielu rzeczy tylko dla siebie. Wyrwał ją z tego śmiech Jina. Uśmiechnęła się nikle, a potem pokręciła głową. - Oj tak, pewnie mamy to po tatusiu.- odpowiedziała, oczywiście ironicznie nazywając Heliosa "tatusiem", bo oboje doskonale wiedzieli, że nie należał do bogów, którzy sprawdzali się jako rodzice. - Jin, po prostu pójdź do niej i powiedz o wszystkim co czujesz. Ponoć lepiej jest żałować tego co się zrobiło, niż żałować, że się nie spróbowało.- odezwała się znowu, z czapy wracając do tematu Carli. Nie spodziewała się, że ta rozmowa nakłoni i ją do takich przemyśleń, ale dzięki pytaniom Jina sama zrozumiała parę rzeczy.
Jin Kyoya
Re: Punkt widokowy Sob 24 Kwi 2021, 14:37
Kyoya pierwszy raz rozwiązywał problemy w taki sposób. Z reguły radził sobie z nimi sam, mając pewną ogładę i doświadczenie w wielu sprawach. Te sercowe jednak pozostawały dla niego czarną magią i dlatego potrzebował tutaj jakiegoś wsparcia. Joanne wydawała się być najlepszą opcją, bo poza tymi swoimi miłosnymi zawiłościami, była też jego siostrą i mieli dobry kontakt, dlatego nigdy nie posądziłby jej o to, że chciała mu zrobić krzywdę. Ponadto, na podstawie takich wydarzeń budowało się więź, która w obecnych okolicznościach była potrzebna bardziej niż kiedykolwiek. Tylu herosów poległo na przestrzeni ostatnich dwóch lat, dlatego też warto było pielęgnować każdą relację, która polegała na czymś więcej niż tylko wymianie uprzejmości w pawilonie jadalnym. Uśmiechnął się przyjaźnie w kierunku Collins, będąc naprawdę wdzięcznym za wsparcie i wyrozumiałość. - Wiesz, że to działa w dwie strony? - przypomniał, bo choć nie domagał się od niej nigdy bycia w centrum jej życia towarzyskiego, to jednak warto było co nieco o nim wiedzieć i jeśli Collins potrzebowała rady w jakiejkolwiek sprawie, to Japończyk był gotów jej udzielić. - O tak, jeszcze tego brakuje - zaśmiał się cicho, wyobrażając sobie, jak podczas zapraszania Garrido na randkę, opluje ją i jeszcze ręce będą mu się tak pocić, że aż zaczną parować przez te jego moce związane z ogniem. - Ale chyba najpierw powinienem ją gdzieś zaprosić, co? Tak wyskakiwać od razu z uczuciami, to chyba głupi pomysł... - bo tak to trochę zrozumiał i choć domyślał się, że był to wyłącznie pewien skrót myślowy ze strony siostry, to jednak wolał się dopytać, czy aby na pewno dobrze wszystko rozumuje. Posmutniał na moment, kiedy blondynka wspomniała o krótszym czasie na relacje dla herosów. Przytaknął jej, patrząc w kierunku cudownych widoków, które trochę mu ten nastrój poprawiały. Rozumiał jednak tok myślenia siostry i zaczął się zastanawiać, czy dobrze powiedział przed chwilą z tą weryfikacją czasową. Dopiero po chwili się zaśmiał, po czym spojrzał krzywo na Joanne, która też wtrąciła swoje trzy grosze do tego śmieszka. - Wypluj to - nic tak nie łączyło rodzeństwa jak wspólna nienawiść do rodzica! Kiedy odpowiedziała mu na wcześniej zadane pytanie, uśmiechnął się lekko i pokiwał głową, zgadzając się z nią w stu procentach. - Najwyżej albo da mi kosza, albo najpierw mnie przeleci, a później da kosza. Jestem na to gotów! - zaśmiał się, choć ta pierwsza opcja wcale mu się nie uśmiechała. Druga już była trochę lepsza, bo nawet jeśli Carla zamierzała go później odprawić z kwitkiem, to chociaż by sobie poruchał, jak to się mówi w męskim żargonie. Miałby chociaż co wspominać, no i inwestycja w tę relację przyniosłaby jakieś konkretne efekty. - Teraz powiedz mi co innego - zaczął po chwili, spoglądając na siostrę. - Ruszasz na misję do Tartaru, nie boisz się? - spytał poważnie, po czym obrócił się bokiem do barierki. - Tym bardziej, że w porównaniu do tych wszystkich obozowych szych, które też zostały wyznaczone, jesteś w sumie... zwyczajna? Nie wiem jak to określić - nawiązywał do tego, że na misje wybierają się chociażby członkowie jednostki specjalnej czy dzieci ważnych bogów: Zeusa, Posejdona, Hel. - Dasz radę? - spytał, oczekując od siostry szczerości. Jak zawsze.
Joanne Collins
Re: Punkt widokowy Pią 30 Kwi 2021, 11:28
Collins westchnęła ciężko i odchyliła na moment głowę do tyłu. Tak, doskonale wiedziała, że działało to w obie strony. Była po prostu prawie tak bardzo wylewna jak jej braciszek, więc można było się spodziewać, że i jej takie zwierzenia nie przychodzą najłatwiej. - No wiem.- przyznała, gdy wyprostowała się z powrotem i odwzajemniła uśmiech. Potrzebowała krótkiej chwili by zastanowić się nad odpowiedzią na pytanie Jina. Jak sam słusznie zauważył, właśnie rozmawiał z równym sobie pseudospecem od romantyczności. - Możesz ją gdzieś zaprosić, czemu nie? Tylko zachowuj się jakoś normalnie, żebyś przypadkiem nie spinał się przez całe spotkanie.- zaśmiała się. Spodziewała się, że takie spotkanie, którego celem miało być przyznanie się do swoich uczuć może być bardzo stresujące. Joanne o wiele bardziej lubiła bardziej spontaniczne akcje, bo przy nich mniej się myślało i wszystko jakoś samo wychodziło. Jin w przeciwieństwie do niej wolał mieć wszystko ułożone i zaplanowane, dlatego nie była pewna czy nakłaniać go do totalnej improwizacji. Roześmiała się głośno, gdy zdecydował się już na podjecie się tego ryzyka. Spodobało jej się jego podejście, więc pokiwała głową, totalnie aprobując jego gotowość. - Jin, dasz radę.- powiedziała stanowczo, chcąc dodać mu więcej motywacji. Spojrzała na Jina z zainteresowaniem, gdy zdecydował się zmienić temat. Wśród herosów było głośno o wyprawie do Tartaru, ale jakoś nie przyszło jej do głowy, by powiadomić swojego brata, że równie bierze w niej udział. Starała się tym jak najmniej przejmować, więc pożegnania najlepiej było zostawić na moment tuż przed samą misją. - Jasne, że się boję.- powiedziała bez chwili zawahania i paradoksalnie do tych słów zaśmiała się i pokręciła głową.- Taaak, Juarez mnie trochę zaskoczył tym, że też mam tam iść. Sam widzisz, idą tam raczej wybitniejsi herosi ode mnie. Mam wrażenie, że Corvus albo mnie jakoś sprawdza albo ma jakieś plany wobec mnie, albo jedno i drugie. Najpierw Blake próbuje mnie wciągnąć w organizowanie patroli, potem Corvus typuje mnie na lidera podczas misji, a teraz to..- powiedziała całkiem szczerze. Od jakiegoś czasu czuła dziwną presję, która cholernie jej ciążyła. Nigdy nie lubiła brać na siebie odpowiedzialności za innych, a tym bardziej dowodzić. To może smutne, ale bycie pionkiem w tym obozie niespecjalnie jej przeszkadzało, bo było to bardzo wygodne. Najtrudniejsze decyzje nie należały wtedy do niej, a do innych półbogów. - Postaram się zrobić co w mojej mocy, ale nie wiem czego się tam spodziewać.- powiedziała, a jej głos w pewnym momencie stał się mniej zdecydowany niż dotychczas.- Próbuję się przygotować na to, że..- urwała, bo poczuła ten nieprzyjemny ścisk w gardle. Przełknęła ślinę, próbując się pozbyć tego uczucia.- Na to, że mogę nie wrócić.- dokończyła i nabrała więcej powietrza w płuca, by jakoś trzymać się w ryzach.
Jin Kyoya
Re: Punkt widokowy Pią 14 Maj 2021, 15:30
Pokiwał głową na jej odpowiedź, bo tak mu się właśnie wydawało, że wyskoczenie z uczuciami bezokazyjnie mogłoby przynieść odwrotny skutek. Lekko zachichotał jednak, kiedy Joanne wspomniała o tym, by zachowywał się normalnie. Znał siebie samego dość dobrze, dlatego też wiedział, że w przypadku takiego spotkania, nie będzie potrafił zachowywać się normalnie. Poza tym... to była Carla, przy niej nie można było zachowywać się spokojnie, stonowanie i bezerotycznie, o ile tak to określić. - To trudne - odrzekł. - Carla to córka Afrodyty. Nie potrafię przy niej zachowywać się normalnie... a przynajmniej nie tak często, jakbym chciał - był troszkę zażenowany swoją postawą, bo jednak w obozie byli przecież herosi, którzy potrafili oprzeć się urokowi i nie myśleć ciągle o seksie z dziećmi Afrodyty. On się do nich jednak nie zaliczał i uważał to niejako za swoją słabość, a także za coś, co nie jest powodem do dumy. Po zmianie tematu na misję, Kyoya spoważniał już, ale nie zamierzał też wprowadzać nerwowej atmosfery. Postanowił więc najpierw wyczuć stosunek siostry do tego zadania, bo przecież wcale nie musiała chcieć z nim o tym rozmawiać. Ilu herosów, tyle sposobów na radzenie sobie z obowiązkami, stresem, stratą itd. - Może ma jakieś plany wobec ciebie? - pytanie to pozostawało bez odpowiedzi, bo tylko Corvus mógł ją udzielić, a teraz go tutaj nie było. Zaczął się jednak zastanawiać i znając w jakiś sposób swojego kiedyś kapitana, teraz generała, który nie wydawał się być osobą lekkomyślną. Nie żeby czasem brakowało mu spontaniczności, ale z reguły kierował się jakimś porządkiem. Swoją drogą, to bardzo odpowiadało Jinowi, bo on sam wolał mieć odpowiedzialnego dowódcę, który ma jakiś plan. Spoglądał cały czas z uwaga na siostrę, podzielając jej obawy. Też gdzieś tam mu przeleciało przez głowę, że w przypadku takiej misji, wystarczy jeden błąd by przekreślić swoje szanse na powrót. Dopiero jednak kiedy usłyszał to od niej, posmutniał i naprawdę zrozumiał powagę sytuacji. - Musisz wrócić - odpowiedział, choć sam nie wiedział, co ma jej mówić. Obrócił się znów przodem do barierki i oparł się oburącz, spoglądając z udawanym zachwytem na krajobraz. - Ktoś musi mi pomóc wyleczyć serce, jeśli nie wyjdzie mi z Carlą - zaśmiał się cicho, choć wcale nie było mu do śmiechu. Szybko też skarcił się w myślach za to, że tak poważna kwestię sprowadził do słabego żartu, chcąc nieumiejętnie rozładować jakoś atmosferę. - Ale na wszelki wypadek: niech obojgu nam wyjdzie - zażyczył sobie, po czym spojrzał w górę, jak gdyby kierował te słowa do bogów. - Wracamy? - spytał, spoglądając znów na blondynkę, bo przecież miał to być krótki spacer, a nie rodzinne popołudnie wśród skał.
[Przepraszam za opóźnienie, ale jakoś ciężko było mi się zebrać do odpisów po majówce ]
Joanne Collins
Re: Punkt widokowy Wto 01 Cze 2021, 19:53
Nie musieli ciągle przypominać sobie nawzajem o tym jak dzieci Afrodyty działają na ludzi i innych półbogów. Oboje chyba już dostatecznie to pojęli, dlatego rozmawiając o Carli musieli zachowywać świadomość jej przyciągania. Joanne chciała dla Jina jak najlepiej i go nie zniechęcała. Dopiero teraz próbowała o Carli pomyśleć trochę w inny sposób niż zazwyczaj. Nie jak o osobie, której nie lubiła, tylko jak o córce Afrodyty, która tak naprawdę może mieć trudność z znalezieniem miłości, która nie będzie się opierała tylko na jednym filarze, jakim byłaby wszelaka atrakcyjność półbogini. - Jin..nie pękaj. Gdybyś nie był moim bratem...- westchnęła niby rozkojarzona. Nie wytrzymała jednak długo i wybuchła wreszcie śmiechem, bo nawet nie umiała sobie teraz wyobrazić innej relacji między nimi.- Żartuję. Jesteś super, o czym Carla z pewnością też już wie, więc bierz dupę w troki i rób co do ciebie należy.- dodała po tym jak już się uspokoiła i kolejny raz zmotywowała go do działania. Wierzyła w niego. Poza tym, jeśli coś pójdzie nie tak, również sobie poradzą. Joanne postara się, by wynagrodzić Jinowi ewentualną pomyłkę. Razem ze zmianą tematów nastąpiła zmiana nastrojów. Cóż, gdyby nie gorsze chwile, nie byłoby też tych lepszych. Przy bracie nie chciała ukrywać, że ma pewne obawy co do swojej następnej misji, choć z drugiej strony nie chciała też dramatyzować. Joanne uniosła tylko w geście bezradności ramiona, gdy usłyszała pytanie, odnoszące się do Corvusa. W kwestii jego planów blondynka odrobinę przesadzała. Nie wierzyła, by ktoś chciał jej powierzyć cokolwiek ważnego. Jedynie szukała wytłumaczenia dla spraw, które się ostatnio toczyły w jej życiu. Posłała marny uśmieszek swojemu bratu, próbując jakoś poprzeć jego słowa. Musiała wrócić, wiedziała o tym, ale nie wierzyła w to w stu procentach. Jin słusznie zauważył, że będą tam szli o wiele lepiej doświadczeni wojownicy i ci, którzy pełnią tu wyższą rolę, co również wiązało się z ich zdolnościami. - Kto wie, może takie przeżycie sprawi, że uda mi się ją jeszcze polubić? Życie jest zbyt krótkie, żeby nienawidzić wszystkich dookoła.- odparła półżartem, choć jej ton głosu brzmiał, jakby była lekko zmęczona. Nie przemawiało jednak przez nią zmęczenie, tylko myśl o tym, że rzeczywiście powinno się docenić bardziej to co się ma, bo nigdy nie wiadomo, kiedy śmierć zabierze ich z powierzchni ziemi. - Jasne, chodźmy.- zgodziła i ruszyła w kierunku ścieżki. Resztę schadzki, stanowiącą powrót do swoich mieszkań spędzili już na luźniejszych pogaduszkach. Poobgadywali sobie niektórych herosów, poopowiadali różne historie i dyskutowali o rzeczach tak mało istotnych, że aż przyjemnie się o nich mówiło. Nim ich drogi się rozeszły Joanne podeszła do Jina i uścisnęła go mocno. Chciała poczuć trochę trochę ciepła kogoś, kto może bezinteresownie zaoferować jej trochę bliskości. Kto inny mógłby to zrobić niż właśnie jej brat? - Trzymam kciuki za ciebie.- powiedziała, jednocześnie używając tych słów jak pożegnania. Potem ruszyła do swojego mieszkania, by zająć się tym co wpadało w jej obozową rutynę.
zt
(Luzik arbuzik, jak widać- też trochę mi odpis zajął :P Ale liczę na jeszcze jakiś wątek, jeśli przeżyję misję XD)
Jin Kyoya
Re: Punkt widokowy Wto 22 Cze 2021, 16:40
Jin spojrzał krzywo na Joanne, domyślając się, co chciała powiedzieć nim nie wybuchła śmiechem. Już sobie to wyobrażał jak Joanne, która raczej nie miała problemów w znajdowaniu sobie grona adoratorów, zwracałaby uwagę na jakiegoś cichego Japończyka. Nawet jeśli buźkę ma całkiem wyględną i nie najgorzej wytrenowane ciało. Syn Heliosa podrapał się tylko po czubku głowy. - Postaram się - bo co on miał powiedzieć? Collins była dużo pewniejsza w swoich słowach i poczynaniach od niego, dlatego nawet nie zamierzał się z nią spierać. Zaraz by mu strzeliła pewnie w łeb gdyby zaczął mieć jakiekolwiek wątpliwości po tych kilkudziesięciu minutach rozmowy o Carli. Sprawa angażu siostry w różne obozowe sprawki była zastanawiająca, ale Jin twierdził, że skoro Corvus coś w niej widzi, to może ma racje? Znał trochę Collins i wiedział, że siostra chodzi własnymi ścieżkami, ale jakby nie patrzeć, nigdy nie zawaliła żadnej misji, praktycznie ze wszystkich wróciła w jednym kawałku, dała sobie radę podczas bitwy, to miała sobie nie poradzić z jakąś ważniejszą funkcją? Juarez nie był głupi i czasem widział więcej niż inni, chociaż zdarzały mu się też pomyłki, więc to było takie 50/50. Albo trafi, albo nie. Zaskoczyła go odpowiedź Joanne, która trochę do niej nie pasowała. Kyoya wyczuł w tym nutkę niepokoju, bo to brzmiało tak, jakby Joanne pogodziła się ze swoim losem i przestała zwracać uwagę na takie rzeczy jak konflikty. - Ja się przesłyszałem? Joanne Collins może polubi Carlę Garrido? - zadrwił trochę z siostry. - O Zeusie! - zaśmiał się, chcąc obrócić to wszystko w żart, ale prawdę powiedziawszy, bardziej go to zaniepokoiło niż rzeczywiście rozbawiło. Ruszyli w dół, celem powrotu do obozu i tak jeszcze wymienili między sobą kilka zdań o wszystkim o niczym. Na koniec przytulił bardzo mocno siostrę, życząc jej jeszcze raz powodzenia i dodając kilka słów otuchy. Miał nadzieję, że to jej pomoże. - Wróć cała, ok? - nie musiała odpowiadać na te pytanie retoryczne. Po tym rozeszli się i zajęli swoimi sprawami.
zt
[Przyznam, że zapomniałem, żeby dać zt w tej sesji >.< I na pewno jeszcze zagramy!]