Tajemniczy sad DpyVgeN
Tajemniczy sad FhMiHSP


 

Tajemniczy sad

Admin
Admin
Admin
Tajemniczy sad Sro 03 Cze 2020, 11:18

Gość
Gość
avatar
Re: Tajemniczy sad Czw 25 Mar 2021, 16:44

Minęło już parę tygodni od momentu kiedy Blake opuściła obóz i Folk dalej nie potrafił sobie do końca z tym poradzić. Większość czasu spędzał sam na piciu, a następnie zwracaniu wszystkiego co w siebie wlał. Pomimo szczerych chęci nie był w stanie utrzymać się napierdoleniu, a podpicie nie wydawało mu się nader satysfakcjonujące - w końcu gość spędził tak kilka ostatnich lat.
Tajemniczy ogród kojarzył mu się trochę z piotrusiową Nibylandią, dlatego też lubił odwiedzać to miejsce. Co prawda nie raz dało się tu spotkać miziających się ze sobą herosów, jednakże była tutaj tak samo duża ilość osób, które po prostu chciały odpocząć od tego wszystkiego co działo się w obozie. W przypadku Galicheta przybył tutaj, aby zebrać do kupy wszystkie swoje myśli. Niedawno otrzymał bowiem informację o tym, że ma udać się z częścią herosów do samego Hadesu w celu pozyskania mrocznej esencji. Chciał to robić? W sumie nie był sam w stanie sobie na to odpowiedzieć. Z jednej strony czuł ogromną potrzebę pomocy obozowi i wszystkim jego mieszkańcom. Z drugiej jednak ogarnęła go ogromna obojętność, z którą nie potrafił sobie poradzić. Dlatego też korzystając z możliwości wolniejszego dnia od razu po zjedzeniu śniadania udał się do tajemniczego ogrodu. Tam znajdując wolny kawałek trawy rozłożył zabrany z domu koc, walnął się na niego i odpalając papierosa zaczął rozmyślać nad tym co się stało i co jeszcze stać się może.
Irina Isakova
Irina Isakova
Re: Tajemniczy sad Czw 25 Mar 2021, 23:05

    Irina nieśpiesznie, krokiem godnym łowcy, przemierzała kolejne metry gaju pełnego obrzydliwie słodkich pejzaży. Oczywiście, kwiaty, drzewa oraz krzewy cieszyły oczy mieszkańców, ale akurat jej wydawały się oklepane i godne pożałowania. W tych pięknych pąkach brakowało tajemnic, czegoś, co zainteresuje umysł obłożony informacjami na tyle, by zwolnić uginające się już półki pamięci.
    Południowe niebo, tego dnia, było pochmurne. Nazbyt ciemne, nawet jeśli wziąć pod uwagę, że nie tak dawno rozpoczęła się kalendarzowa wiosna. Nie ma chyba nic smutniejszego niż samotna kontemplacja nad własnym umysłem, przybrudzonym na horyzoncie rudawą łuną wypełnioną problemami. Były tam również wirujące gwiazdy, płonące z wolna marzenia, eksplodujące cele i radość nie do pojęcia, i mrok pierwszej nicości, i ostatni oddech tysięcy innych uczuć. Wędrówka ciemna jak sama zęza otchłani. I równie przyjemna.
    Okropna, rzewna gwara miasta miewa nuty pieśni pogrzebowej. Jedyni przyjaciele, jakich kiedykolwiek miała, odeszli bezpowrotnie z obolem na w paszczy. Rany, co za banał. Prawdziwe kłopoty są tu. Tu, w tym miejscu. W miejscu, w którym żyła, spała, jadła i pełniła służbę. Diabelnie blisko erupcji totalnego syfu i odrazy. Bo jak inaczej nazwać to, co nieuchronnie się zbliża; katastrofą, klęską? Chowajcie-się-wszyscy-nadchodzi-wybuch-super-gówna?
    Isakova przyglądała się okolicznym konarom powoli i uważnie, każdemu z osobna, centymetr po centymetrze. Swą uwagę skupiała zwłaszcza na ściółce wokół nich. Szukała czegoś konkretnego, określonego, o wyraźnym, wizualnym zarysie. Zdecydowanie nie była to najbardziej urodzajna pora w tego rodzaju surowiec. Jednak byłaby niespełna rozumu, gdyby odpuściła okazję zdobycia choćby jednej sztuki więcej. Zachłanność. Zawsze chciała mieć. Więcej i więcej. Niczym olbrzym, który kończąc przeżuwać jedno truchło, już chwyta za następne.
    Niespodziewanie, zupełnie nagle, zastygła w bezruchu. Wiedziona wskazówkami swych wiernych towarzyszy, spojrzała w ich kierunku. Sacha i Anatolij kłapali paszczami w kierunku czegoś, kogoś. Z odległości, jaka ich dzieliła, nie była w stanie określić. Niemniej, zainteresowanie czworonogów, do tego stopnia, było czymś rzadkim. Na ogół pozostawały spokojne, dumne, wyważone.
    Ruszyła, wiedziona odgłosami, szybciej niżeli zwykle. Jeśli psy miały coś lub kogoś rozszarpać, chciała widzieć każdy szczegół tego spektaklu. Okrutne i wypaczone z człowieczeństwa? Cóż, zakładanie, że Ira jest ascetką to dopiero okrucieństwo.
Gość
Gość
avatar
Re: Tajemniczy sad Pon 29 Mar 2021, 20:14

Ten świat zawsze musi być tak skonstruowany, że w momencie kiedy tylko człowiek zaczyna powoli sklejać rojebane na milion kawałków klocki zwane "życiem" to musi się wkraść ktoś kto zaburzy jego proces myślowy. Tak i było tym razem. Chociaż kto wie? Może to właśnie niecodzienna sytuacja, która miała zaraz się przytrafić, obwieszczona zostałaby jako zapalnik mobilizujący go do działania? Prawda jednak była taka, że na ten moment jedyne o czym Folk zdążył pomyśleć to to jak bardzo słabo trzeba znać się na zwierzętach, aby pozwolić im ujadać na ludzi.
Kiedy Irina wraz ze swoimi dwoma pupilami znalazła się w zasięgu jego wzroku kończył właśnie palić papierosa. W pierwszej mysli miał zamiar po prostu wstać i opierdolić heroskę za to, że do miejsca gdzie ludzie przychodzą w celach wypoczynkowych ona przyprowadza psy, które jedyne co zrobić w tym miejscu mogą to nasrać, rozgrzebać trawę i pójść w swoją stronę. Tak jednak było na początku. Po chwili bowiem Galichet zaczął przypominać sobie o swoich marzeniach dotyczących posiadania własnego feniksa. To w końcu ku spełnieniu tego marzenia poświęcił wiele lat nauce tresury zwierząt zwykłych i magicznych.
Nie miał zamiaru podnosić się z miejsca, dlatego też podniósł głowę, aby widzieć twarz swojej potencjalnej rozmówczyni:
- Musisz przyprowadzać tutaj te dwa potworki? Po wczoraj łeb mnie strasznie boli, a to ujadanie jeszcze to wszystko potęguje. - Podrapał się po tyle głowy swoją normalną dłonią. - Czy może po prostu sobie z nimi nie radzisz i przyprowadziłaś je specjalnie do mnie, abym w końcu Ci je poukładał? Jeśli mam być szczery to trochę długo się do tego zbierałaś, bo ewidentnie nie wyglądają mi na szczeniaki.
Nie bał się psiaków stojących przed nim. Względne obawy miał jednak w stosunku do Iriny, która swoją osobą bardziej roztaczała aurę kobiety silniej i temperamentnej.
Irina Isakova
Irina Isakova
Re: Tajemniczy sad Sro 07 Kwi 2021, 04:05

   Dotarłszy na miejsce, zrozumiała, że to, co brała za bliżej nieokreślone stworzenie, jest, o zgrozo, człowiekiem. Zmrużyła, i tak zresztą senne, powieki. Objęcia Morfeusza, jak zowią czynność odpoczynku, dziwnym trafem niesamowicie rzadko oplatały jej kościste ciało. Dlatego też pociemniałe plamy oczodołów zdawały się jej nie opuszczać. Tak samo jak jad, zepsucie i zgnilizna moralna. Nie umiała albo nie chciała, podporządkowywać się ogólnie przyjętym zasadom. Żyła w samotności na własnych warunkach, stroniąc od znajomości z towarzyszami niedoli. Ot, z czystej niechęci do zaprzątania głowy sprawami, które nie były warty nawet chwili uwagi.
Stała twardo, wyprostowana, zupełnie jak cięciwa naciągnięta na łuk. Aura, otaczająca dziecię Asklepiosa, bynajmniej nie zachęcała do konwersacji. Najwidoczniej jednak Folklore albo był niesamowicie odważny, albo zidiociały. Isakova zmierzyła „oponenta” wzrokiem. Teraz była pewna, że druga opcja była poprawna. Twarz miał ewidentnie nieskalaną inteligencją czy wartościami wyższymi niż procenty. Próbował gryźć, choć próba ta ukazywała jedynie ukryte w nim małe kocię łapiące właściciela za palec. Słodkie, choć marne i żałosne.
Kąciki ust Iriny uniosły się nieznacznie. Z pewnością nie jako wyraz sympatii. A wzrok? Cóż, był pobłażliwy, zupełnie jakby patrzyła na berbecia radośnie raczkującego po pokoju. To, co mówił, miało wartość pojękiwań noworodka. Jednakże skoro rzucił rękawicą, to Isakova z chęcią ją podniesie.
   — Muszę — skwitowała zimno ani na sekundę nie spuszczając oczu z Galicheta. Uważnie analizowała każdy jego ruch czy słowo. Literka po literce, sekunda po sekundzie. Umysł szachisty. Szach, a potem, kto wie, mat. Goniec, wieża, skoczek, hetman, była nimi wszystkimi. W każdym momencie gotowa, by skończyć zabawę i wykończyć kłapiącego jadaczką mężczyznę. — To psy stworzone do wynajdywania rzeczy wyjątkowych. Tym jednak razem trafiły na wyjątkowe rozczarowanie.
   Gwałtownie obróciła pociągłą, chudą twarz, na której malował się wyraz irytacji. Szczerze nienawidziła ludzi, którzy nie potrafili ujarzmić swych słów do tego stopnia, by podważać czyjś autorytet. A czuła się nim – autorytetem, zwłaszcza jeśli mowa o tresurze swej ukochanej rasy. Zimna, przeszywająco-promieniująca czerń zmierzyła się teraz z oczyma Folklore. To obrzydzenie, w oczach ciemnowłosej, przywodziło na myśl ujrzenie paskudnego prezentu urodzinowego. Zmarszczyła brwi. Resztki rozsądku powstrzymywały ją od zmiażdżenia mu krtani. Przynajmniej na ten moment. Naprawdę miała ochotę zmazać mu z gęby butny uśmieszek, zmienić jego ciało w kawał świeżego befsztyka, mózg rozmazać po trawie, a całość udekorować zgrabnym wetknięciem jego własnych narządów rozrodczych w sam środek makabrycznego dzieła ala Pablo Picasso po piątym wylewie.
Gość
Gość
avatar
Re: Tajemniczy sad Nie 18 Kwi 2021, 19:34

Nie przejął się zbytnio słowami kobiety. Za długo już był w tym obozie i zbyt wiele rzeczy w swoim życiu słyszał, aby jakkolwiek zareagować na opinie ludzi, z którymi nic go nie łączyło. Psy do znajdowania rzeczy wyjątkowych? Wyglądają bardziej jak dwie łamagi, które dałyby się wpierdolić pierwszej lepszej Karagorze. I to jeszcze takiej, która nie miałaby tylnych łap i była ślepa. Takimi myślami Folk skwitował opinię Iriny na temat jej pupilków.
- Jak to więc możliwe, że w ogóle cały czas znajdują się przy Tobie? Skoro, jak sama stwierdziłaś, specjalizują się w znajdowaniu rzeczy wyjątkowych, to już dawno powinny znaleźć sobie ciekawszego właściciela.
Czy miał zamiar usilnie obrazić kobietę? Zdecydowanie nie. Jednakże już dawno w obozie utarła się opinia, że nikt nie jest w stanie określić czy Folk darzy go sympatią czy nie. No chyba, że mówiliśmy o Giotto, ale sytuacja tutaj miała się z goła inaczej, głównie dlatego, że te dwa fraglesy znały się od lat i przeżyli razem misję znalezienia wódy dla Mojoka.
Galichet przejechał wzrokiem po Irinie i był w nie lada szoku. Co prawda nie dał tego po sobie poznać, ale nie pamiętał już żeby kobieta wyglądała tak korzystnie - przynajmniej z tego fizycznego punktu widzenia. Jeśli natomiast chodzi o stan psychiczny to z Folka był taki psycholog jak z Victora Kruma baletnica.
- Masz do mnie jakąś konkretną sprawę?
Nie spuszczał wzroku z kobiety oczekując na jej odpowiedź.
Sponsored content
Re: Tajemniczy sad

Tajemniczy sad
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Similar topics
-
» Tajemniczy Sad



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Skraj obozu-
Skocz do: