Blake nie mogła powiedzieć, że rola trenera była czymś, co nie sprawiało jej swego rodzaju satysfakcji. Musiała przyznać, że Corvus miał umiejętność dostrzegania w innych predyspozycji, których sami mogli nie być do końca świadomi, tak przynajmniej było w jej przypadku. Córka Aresa do tej pory kojarzona zazwyczaj z napadami gniewu i zapędami do mordowania, przyzwyczaiła się do takiego stanu rzeczy, być może nawet odrobinę wierząc w to co tyle razy powtarzano. Bo dlaczego by nie? Czy nie posiadała wielu cech ojca, które wzbudzały taką nieufność w innych herosach? A jednak, teraz mogła wykazać się zdyscyplinowaniem i pozytywną zaciekłością, starając się wynagrodzić Generałowi jego zaufanie swoją rzetelną ciężką pracą. I chociaż była bardzo wymagająca dla swoich podopiecznych i brano ją raczej za kata, a nie trenera, przynajmniej szanowano jej oddanie obozowej sprawie. Miała wrażenie, że wielu młodszych herosów szczerze się jej bało i chociaż nie miała nic przeciwko temu, uznała, że nadszedł czas na nieco bardziej bezpośrednią konfrontację. W końcu chodziło jej o to żeby robili postępy, a nie podbijali jej ego swoim nie do końca uzasadnionym strachem czy być może czasami nawet niechęcią. Zarządzenie grupowego treningu dla najmłodszej części obozu miało na celu sprawdzenie ich postępów od czasu zmiany organizacji, jak i ich poświęcenia sprawie. Każdy komu zależało na rozwoju i szacunku miał się dzisiaj pojawić przy kamiennym kręgu na obrzeżach obozu. Dlatego też wraz z pierwszymi promieniami słonecznymi, Blake wybrała się na spacer, ubrana w swój zwyczajowy trekkingowy strój – sportowy top w kolorowe wzory z długim rękawem i odkrytym brzuchem, pasujące długie legginsy i luźne czarne spodenki. Na to wszystko miała zarzuconą dużą bluzę z kapturem, a na stopach wygodne buty za kostkę. Na plecach córki Aresa zawieszone były jej dwa jednoręczne miecze, a na ramieniu plecak z wodą, notesem i długopisem. Dotarła na miejsce jako pierwsza ponieważ musiała zrobić pewne przygotowania do specjalnego treningu jaki miała zaplanowany. Kiedy po dłuższym czasie wszystko było gotowe, ona oparła się o jeden z kamieni tworzących krąg i zapaliła sobie papierosa, czekając aż przedstawiciele najmłodszej grupy obozowej zjawią się na miejscu.
Revan Le Tallec
Re: Kamienny krąg Sro 22 Lis 2023, 12:49
Revana w sumie miało interesowało to, że Hailey była świeżo po weselu byłego partnera swojej nieżyjącej przyjaciółki i mogła jeszcze nie przetrawić wszystkiego, co miało tam miejsce. Nie interesował się też tym, co zaszło podczas ceremonii, choć nawet jego doszły słuchy, że było tam kilka kwasów między poszczególnymi gośćmi i młodymi. W ciemno obstawiał, że Green była pośród tych konfliktowych, wszakże od samego początku nie podobał jej się ten pomysł i opuszczając go podczas ostatniego treningu, wyraźnie dała znak, że może mieć w planach jakąś małą hecę. Wolał to jednak usłyszeć od niej, jeśli już w ogóle miał jakkolwiek się tym zainteresować, więc też nie wypytywał o to ani Henry’ego, z którym widział się dzień później i który mógł coś wiedzieć, ani innych obozowiczów. Zarządził trening na drugi dzień po weselu, jednak tym razem wybrał porę wieczorną i zajęcia w plenerze, żeby skorzystać dodatkowo z pogody. Nie była ona może najbardziej optymalna do ćwiczeń sztuk walki, ale przydało się nieco zahartować Hailey, która w dalszym ciągu miewała problemy z kolanami i łokciami. To było jednak normalne, gdyż tylko wybitne w boju dzieci Aresa, Tyra czy Ateny były w stanie wyeliminować swoje niedoskonałości w walce w tak krótkim czasie. Wysłał więc SMSa blondynce dzień wcześniej z informacją, że dzisiejszy trening odbędzie się przy kamiennym kręgu na obrzeżach obozu, daleko od koloseum, w którym odbywała się większość ćwiczeń. Z tej okazji Le Tallec założył na siebie wygodne dresy oraz cienką koszulkę z długim rękawem, która podkreślała zarówno jego muskulaturę, jak i nie ograniczała zbytnio jego ruchów. Czyżby dziś miał zamiar poćwiczyć wspólnie ze swoją podopieczną? Na miejscu znalazł się przed zmrokiem, około 20 minut przed wyznaczoną godziną spotkania z córką Hypnosa. Rzucił butelkę z wodą pod jeden z kamiennych posągów, a następnie rozpoczął rozgrzewkę, która w głównej mierze polegała na uprawianiu czegoś w stylu tai-chi. Miało to na celu wyciszyć go przed treningiem z siostrą kumpla oraz rozgrzać poszczególne partie mięśniowe w nieinwazyjny sposób. Kiedy więc dostrzegł blondynkę zbliżającą się do niego, od razu wyprostował się i zlustrował ją wzrokiem, zwracając o dziwo uwagę nie tylko na samą jej obecność, ale czując przyjemność również ze spoglądania na jej płaski brzuch czy piersi, które może nie były największe, ale dalej były widoczne przez materiał górnej części garderoby córki Hypnosa. - Jak tam wesele? – zaczął od razu temat, by zaspokoić swoją niewielką, ale wciąż obecną ciekawość. - Słyszałem, że coś się odjebało na nim. Ktoś obciągnął w kiblu panu młodemu i nie była to pani młoda? – zachichotał szyderczo, bo był to niesmaczny żart, aczkolwiek mogło być w tym sporo prawdy, wszak nie znał tego półboga i może nie był tak szaleńczo zakochany, jak mu się wydawało? Revan zresztą sam miał doświadczenie w zaspokajaniu go przez kogoś innego niż własna żona. - No i muszę przyznać, że wyglądałaś zjawiskowo. Widziałem zdjęcia – wyraził się z małym zachwytem o jej ubiorze, bo nie miał problemu z tym, by zauważyć jej urodę oraz doskonały dobór ubrań na te wydarzenie. Gdzieś w socialach przypadkiem natrafił na nią w tej kiecce i niewiele brakowało, by nawet polajkował te zdjęcie. Tego jednak nie robił, gdyż jego żona mogła to zobaczyć u siebie na tablicy i mogłaby zacząć nabierać podejrzeń, a w tym przypadku nie miałaby do czego. - Jak noga? – spytał po chwili, przypominając sobie, że po ostatnim treningu Hailey odczuwała pewien dyskomfort lub nawet w pewnych sytuacjach ból jednej nogi. Dość uprzejmy i ciekawski Revan był jak na samego siebie.
Wesele. Cieszyła się, że ostatecznie ten złośliwy głosik w jej głowie wygrał i postanowiła tam pójść i wszystko zepsuć. Z reguły nie była złośliwą osobą, nie psuła ludziom najważniejszych dni w życiu. Nie ośmieliłaby się. A w przypadku tej dwójki nie miała wyrzutów sumienia, najmniejszych. Zerknęła na wiadomość od Revana przypominając sobie, gdzie dokładnie mieli trenować. Ubrała się w wygodny strój sportowy i spacerowym krokiem ruszyła w stronę lasu. Gdy weszła już między drzewa, przystanęła przy głazie rozciągając statycznie poszczególne partie mięśni. Gdy już było rozgrzane, truchtem ruszyła do kamiennych kręgów. Zwolniła znowu jedynie, gdy wyszła już na polanę. Rzuciła butelkę z wodą obok tej jego i nie zatrzymując się poszła w kierunku trenera. Miała dobry humor jak na trening, na tyle, że posłała mężczyźnie delikatny uśmiech na przywitanie. Nie zdążyła się jeszcze odezwać, a padło pytanie, które wywołało u niej szeroki uśmiech na twarzy. Naprawdę cieszyło ją to, że w pewnym stopniu zrujnowała to wydarzenie i trzeba przyznać, że bardzo się postarała. Wywróciła oczami na jego żart i choć z reguły ją by to oburzyło, tym razem postanowiła to wykorzystać. - Źle słyszałeś. Panna młoda ze świadkiem - rzuciła spokojnie nie mając pojęcia czy to, co mówi jest prawdą. Nie obchodziło jej to w tym momencie tak nienawidziła tej suki. Nie przeszkadzało jej to, że obóz dzięki Revanowi mógł zacząć o tym plotkować. Należało jej się. - A wesele wspaniałe. A raczej wspaniale zniszczone. Chyba nie spodziewali się, że ja wystąpię, kiedy padło pytanie czy ktoś ma coś przeciw... i tak dalej. Ani że podczas ich pierwszego tańca na rzutniku zamiast ich zdjęć będą nagrania. Jego i Rossy szczęśliwych albo jeszcze lepiej. Naszej trójki jadącej po pannie młodej. Najbardziej podobała mi się reakcja wszystkich, gdy pan młody powiedział, że najchętniej poderżnąłby suce gardło za to, jak traktuje miłość jego życia. Och, co to były za emocje! - uśmiechnęła się niewinnie, choć ekscytowała tym wszystkim. Czuła się o wiele lepiej wiedząc, że pomściła przyjaciółkę. Że pokazała wszystkim z jakimi zakłamanymi ludźmi mieli właśnie do czynienia. Czuła, że Rossa byłaby dumna. To było coś niezwykłego, bo Green nie była takim człowiekiem, a jednak czuła cholerną satysfakcję, a także czuła się wolna. Zupełnie, jakby przeszła jakieś katharsis. Chyba była gotowa zacząć żyć. Wiedziała, że wyglądała dobrze w czarnej sukience opinającej każdy centymetr jej ciała. Z efektownym rozcięciem na nodze i nie małym dekoltem. A jednak jego komplement wprawił ją w zakłopotanie, a na jej policzkach pojawił się róż. Wyglądała dobrze, ale nie zjawiskowo. Wciąż była dzieciakiem, a nie kobietą. Nie wiedziała jak się zachować, więc była mu wdzięczna za zmianę tematu. - Dobrze, nic się nie dzieje - odparła już niemal spokojna biorąc kilka głębokich wdechów, by po chwili przybrać delikatny uśmiech. - To co dzisiaj robimy? - rozejrzała się nieco, by na koniec znów skupić na nim swoje spojrzenie.
Revan Le Tallec
Re: Kamienny krąg Pon 04 Gru 2023, 14:29
Po jej humorze Revan wnioskował, że dzień musiał być udany, toteż odnalazł w tym swoją szansę do tego, by dowiedzieć się, co stało się tak naprawdę podczas wesela. Z jakiegoś powodu był tego bardziej ciekawy, aniżeli prowadzenia samych ćwiczeń z Hailey. Z drugiej strony wszystko było dla niego lepsze od kolejnych treningów, co do których w dalszym ciągu nie zmienił swojego nastawienia. Bardziej robił to za karę, aniżeli z jakiejkolwiek przyjemności, choć trzeba było przyznać, że oglądanie Green w strojach sportowych wynagradzało mu w chociaż małym stopniu marnowanie własnego czasu. Zachichotał lekko, kiedy córka Hypnosa odpowiedziała mu żartem z pewnym pazurem. - To był mój drugi typ – odpowiedział tylko, choć tak naprawdę nie wierzył w to, że panna młoda byłaby tak durna, żeby przespać się ze świadkiem. To był raczej amerykański wymysł na potrzeby filmów fabularnych czy pornosów, jednak z drugiej strony, jakby się zastanowić, to w wielu przypadkach kino czy telewizja łagodziły przekaz i czasem na ulicach jakiegoś Detroit dało się spotkać większych wykrętów. Więc kto wie? Może faktycznie popuściła szpary na własnym weselu komuś, kto nie był jej mężem. Nie spodziewał się jednak dalszej części jej wypowiedzi, gdyż z ust Hailey wynikało, że nie jest ona tak grzeczna i potulna, jak przestawiał ją między innymi Henry. Słuchał więc z nieudawanym zdziwieniem tego, co blondynka zrobiła młodej parze i w kilku momentach nawet prychnął ze śmiechu, nie siląc się jednak na jakieś jego salwy. - Zawistna sucz z ciebie – obraził ją, jednak tylko w ramach żartu, co można było jednoznacznie stwierdzić po tonie jego wypowiedzi. - Ale w sumie… sam bata na siebie ukręcił – wzruszył ramionami, nawiązując do wideo, podczas którego wypowiadał się niepochlebnie o swojej obecnej żonie. Jego zdaniem Hailey nie doceniała swoich atutów i tak naprawdę mogła już mówić o sobie jako o młodej kobiecie, zamiast traktować się jak nieco wyrośniętą nastolatkę. Niemniej jednak nie podzieliła się z nim tą myślą, więc Le Tallec w żaden sposób się do tego nie odniósł. Widział jednak jej zakłopotanie, co dało mu trochę do myślenia, gdyż z doświadczenia wiedział, że rumieniec pojawiał się głównie wtedy, kiedy komplementem obsypywał cię ktoś, kogo nie uważasz za paskuda. Czyżby Revan był w typie Hailey i stąd zareagowała na to w taki sposób, a nie zbyła po prostu jego wypowiedź? Nie znał jej typu, więc była taka szansa. - Dziś pracujemy nad odpowiednim wybalansowaniem twojego ciała – stwierdził spokojnie, po czym schował jedną rękę do kieszeni. - Jeśli jeszcze się nie rozgrzałaś, to zacznij od pobiegania chwilę. Rozciągnij się, pomachaj rękami, pobudź mięśnie i stawy, a kiedy uznasz, że jesteś gotowa, przejdziemy do właściwego treningu – poinstruował ją, samemu zaś całkowicie odpuszczając temat rozgrzewki, gdyż jemu nie była ona potrzebna, przynajmniej jego zdaniem. Nie zamierzał dziś angażować się jakoś bardzo mocno w ćwiczenia, choć strój temu przeczył. Mogło się to jednak w każdej chwili zmienić i zaraz zachce mu się uderzyć Hailey kilka razy w ramach ćwiczeń. - Możesz zaczynać – dodał chwilę później i tym razem skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Zdecydował się obserwować jej rozgrzewkę lub początek ćwiczeń, zamiast wpatrywania się w ekran telefonu, który miał przecież w kieszeni.
Hailey Green
Re: Kamienny krąg Pią 08 Gru 2023, 21:40
Uśmiechnęła się lekko, gdy przyznał, że też o tym myślał. Co prawda widziała, że sobie żartował i pewnie nie potraktował jej słów na poważnie, ale kto wie czy nawet w żartach czegoś nie chlapnie przy kimś, kto weźmie to na poważnie? Im bardziej mogła im nabruździć, tym lepiej się z tym czuła. Zupełnie jak nie ona, ale czuła się w obowiązku bronienia honoru swojej zmarłej przyjaciółki. Ślub z kimś innym to jedno, ale z największym wrogiem? Green wiedziała, że zachowanie na weselu do niej nie pasuje i prędzej czy później Henry o tym usłyszy i będzie niedowierzał. Czy ją za to zgani jednak? Nie sądziła, bo dlaczego miałby? Blondynka była generalnie pogodną i pomocną osobą, a jej brat doskonale wiedział ile przyjaciółka dla niej znaczyła. Musiała to zrobić. Kącik jej ust drgnął więc lekko podczas opowiadania, gdy mężczyzna parsknął kilka razy. - Zdecydowanie im nie zazdroszczę - mruknęła nieco rozbawiona jego komentarzem, choć prostując jedną kwestię, bo w sumie do końca nie mogła wiedzieć czy faktycznie on nie widzi w tym zawiści. Ona jednak niczego młodej parze nie zazdrościła, choć życzyła im źle, jednak nie z tego powodu dla którego zawiść się tworzy. Nie chciała tego, co oni. Gardziła nimi, po prostu. Wzruszyła tylko lekko ramionami zgadzając się z Revanem, że sam był sobie winny świeżo poślubiony mąż pewnej suki. Skinęła lekko głową słysząc jego wyjaśnienia, jednak gdy nakazał jej się rozgrzać, nie ruszyła się z miejsca. Po części dlatego, że nieco się zawiesiła wciąż czując nieco przyśpieszone tętno od zawstydzenia komplementem, a po części dlatego, że już się rozgrzewała i to dość dobrze. - Jestem gotowa, rozgrzałam się dość dobrze w drodze - przyznała spokojnie patrząc mu w oczy. Jak się uprze, to może zrobić kilka kółek, ale nie miało to sensu. Nie kłamała i chyba było widać zmianę w jej nastawieniu, by można było jej zaufać. Poza tym skoro już pojawiła się na treningu, to nie zamierzała sobie szkodzić brakiem rozgrzewki. Każdy wiedział, jak istotne to jest dla organizmu. Czekała więc na jego decyzję czy mogą ruszać dalej czy jednak zmusi ją do ponownego rozgrzania mięśni.
Revan Le Tallec
Re: Kamienny krąg Pon 11 Gru 2023, 15:12
Katharsis jakie przeszła Hailey było zaskakujące. Choć Revan nie miał z nią zbyt dużo do czynienia w ostatnim czasie, tak podczas treningów zdołał ją trochę poznać i z pewnością nie była osobą, o której huczał cały obóz od kilku dni. Wszystko to, co dokonało się podczas wesela było z pewnością koszmarem dla państwa młodych. Niemniej jednak blondynka wróciła z imprezy odmieniona: pewniejsza siebie, bardziej uśmiechnięta i z akceptacją pewnego stanu rzeczy, który dotyczył między innymi jej zmarłej przyjaciółki. - Kto by pomyślał, że pod tą buźką kryje się taki potworek – skomentował to już bez rozbawienia, ale z tonem wskazującym na próbę żartu, który ostatecznie średnio wybrzmiał w połączeniu z jego nieudawaną neutralnością. Widząc jej reakcję na jego polecenie, domyślił się, że córka Hypnosa jest już rozgrzana i poniekąd było to po niej widać, gdyż zjawiła się tutaj w niemal bojowym nastroju. Co prawda można było zwalać to na chęć podzielenia się sukcesami weselnymi, jednak ostatecznie było to połączenie tego wraz z odpowiednim dogrzaniem partii ciała, które chyba trochę stęskniły się za wyciskiem. No chyba, że na imprezie doszło do zadymy i pięści czy nogi blondynki poszły w ruch, wtedy pewnie coś tam nadrobiła treningu. - Zatem mamy tą część z głowy – skwitował tylko, po czym schylił się po swoją wodę i upił z niej kilka łyków. Po odstawieniu napoju spojrzał na Hailey. - Wzmocniłaś trochę kolana i łokcie? – spytał, pamiętając o tym, że zlecił dziewczynie specjalne ćwiczenia, które miały umocnić te konkretne partie ciała oraz przy okazji kilka innych. Zależało mu bowiem na tym, by jak najszybciej przekazać jej wszystko o krav madze czy muai thai, które w ogromnej mierze skupiały się na walce łokciami czy kolanami. Zwłaszcza tajska sztuka walki, której te części ciała były głównym elementem obok piszczeli i pięści. - Mam dla ciebie coś specjalnego dzisiaj – uśmiechnął się tajemniczo, a następnie obrócił na pięcie i ponownie chwycił butelkę z wodą, tym razem jedynie po to, by zabrać ją ze sobą. - Chodź, mała – skinął głową w kierunku lasu nieopodal kamiennego kręgu i zawędrował właśnie w tamtą stronę. Kiedy znaleźli się już między drzewami, Le Tallec stanął przy wybranym drzewie, które pokryte było korą oraz odrobiną mchu. - Dziś poćwiczyć piszczele i pięści – wyjawił od razu, po czym spojrzał na drzewo przed nimi. - Jeśli chcesz rozwinąć swoje sztuki walki, musisz wzmocnić całe ciało, o czym już ci mówiłem. Ostatnio sprawdzaliśmy twoje kolana i łokcie, dziś czas na piszczele i pięści. Chociaż domyślam się, że ręce masz mocne, w końcu widać po tobie praktykowanie boksu, tak piszczele to jedna wielka niewiadoma. Jestem ciekaw, czy dasz radę obić porządnie to drzewo bez grymasu na twarzy, kruszynko – celowo użył takiego zwrotu w jej kierunku, chcąc ją nieco podjudzić przed rozpoczęciem ćwiczenia. - Po 50 kopnięć piszczelem lewej i prawej nogi, co daje sto kopnięć – wskazał na drzewo. - Co 10 uderzeń masz 3 sekundy oddechu i możesz zmienić nogę na kolejną serię. Każda sekunda odpoczynku dłużej to dodatkowe 5 uderzeń nogą, którą właśnie skończyłaś obijać drzewo. Także jeśli nie chcesz rozpierdolić sobie piszczeli, radzę je tłuc ile wlezie – uśmiechnął się cynicznie. - Jakieś pytania? – rzucił bardziej na odczepne niż z prawdziwą intencją. - Nie, nie mam plasterków z Kubusiem Puchatkiem – zażartował sobie, spodziewając się, że blondyna nie mało obije sobie piszczele i w dodatku poździera je jeszcze, kiedy skuteczność uderzeń spadnie i pojawi się pewna niedbałość w nich. A stąd prosta droga do niedokładności. - Do roboty – zasygnalizował start i odsunął się na kilka kroków. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i obserwował blondynkę, gdy ta zaczęła ćwiczenie.
Hailey Green
Re: Kamienny krąg Wto 26 Gru 2023, 19:07
Nie skomentowała jego żartu bądź nie o potworku. Nie uważała siebie za złą osobę, tylko i wyłącznie dlatego, że raz postanowiła dopierdolić na całego dwójce ludzi, którzy na to zasłużyli. Trzeba było jej nie zapraszać na ślub, co było kolejnym dużym błędem i też arogancją, głupotą ze strony pary młodej. Sami byli sobie winni, a Hailey nie czuła ani trochę, że przesadziła. - Robiłam, co kazałeś - przyznała, bo do realizowania zleconych zadań mogła śmiało się przyznać. Czy dało jednak to takie rezultaty, jakich oczekiwał mężczyzna? Ciężko stwierdzić. Poszła za nim nie przejmując się tym, że nazwał ją małą. Była drobna i podejrzewała, że do tego odnosiło się to określenie. Jakaś super niska nie była, ani też atrakcyjna, by tak ją nazywał w innym kontekście. No i miał żonę, choć to chyba w jego przypadku niewiele zmieniało. Spojrzała to na niego, to na pień drzewa, gdy wyjaśniał jej co będzie dziś ćwiczyć. Nie bardzo jej się to podobało, ale nic nie powiedziała. Wywróciła jedynie oczami na określenie, którym ją obdarzył czekając aż wyjaśni jakie dokładnie miała zadanie dzisiaj wykonać i z całą pewnością nie spodziewała się usłyszeć, że ma wykonać setkę kopnięć w drzewo. On chciał, żeby sobie kości pokruszyła czy o co w tym chodziło? - Wolę z księżniczkami - uśmiechnęła się złośliwie na żart z plastrami. A to tylko też pokazywało jak ją traktował. Jak dziecko, co wcale jej nie zdziwiło, bo na takie właśnie wyglądała. Czasami zastanawiała się kiedy zacznie przypominać kobietę, ale teraz nie miało to znaczenia. Westchnęła poirytowana tym głupim zadaniem. - Będziesz mnie niósł na rękach do domu z własnej winy - rzuciła jeszcze ewidentnie niezadowolona tym, jak miało wyglądać jej zadanie. Przecież jeśli nie połamie sobie kości, to obije je na tyle mocno, że nie będzie mogła chodzić w najbliższych dniach. Niemniej zabrała się za wykonywanie polecenia skupiając się na tym, by uderzać precyzyjnie. Nie określił bowiem, jak szybko ma to wykonywać, a jedynie ile przerwy się jej należy. Wykorzystała to skupiając się nie na czasie, a na precyzji uderzeń. To da jej trochę mniej obrażeń.
Revan Le Tallec
Re: Kamienny krąg Sro 27 Gru 2023, 13:03
Stał ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej i nawet unosił jedną brew, z jednej strony nie dowierzając w to, co zrobiła Hailey, a z drugiej strony zdając sobie sprawę z tego, że on tak naprawdę jej nie zna i może cała ta dziewczęca niewinność to jakiś rodzaj gry. Nie brakowało w obozie takich, którzy prywatnie okazywali się być zupełnie innymi ludźmi, niż kiedy miało się z nimi zwykłe koleżeńskie relacje lub takie wyłącznie na płaszczyźnie „zawodowej”. On sam przecież zaliczał się do tych, którzy od lat udają kogoś innego. Co prawda powoli przestawał się starać, bo zwyczajnie mu się nie chciało, ale on już od lat zdradzał Rosalinę i przez pierwsze tygodnie czy miesiące, nawet starał się udawać dalej dobrego męża. Dopiero od jakiegoś czasu miał w to totalnie wywalone i nie liczył się w ogóle z jej uczuciami. Z Green mogło być podobnie, choć na mniejszą skalę. - A od kiedy ty się mnie słuchasz? – rzucił rozbawiony, bo choć starał się czasami prezentować ją jako krnąbrną uczennicę, tak w rzeczywistości blondynka była bardzo potulna i jeśli jej nie prowokował, to wykonywała jego polecenia. Niemniej jednak nikt nie bronił mu trochę naginać prawdy, czy może nawet przeinaczać pewnych zdarzeń, by stworzyć z tego coś na wzór chęci rozbawienia i jej i samego siebie. Początkowo mogło jej się wydawać to głupie i przede wszystkim inwazyjne, ale Le Tallec mimo wielu wad, akurat trenerem i specjalistą od sztuk walki był, więc doskonale wiedział, co komu jest potrzebne, by wejść na wyższy poziom. Hailey miała solidne podstawy, ale przez lata zaniedbań względem tego, czego chciała się nauczyć, nie wyrobiła odpowiedniej odporności łokci, kolan czy piszczeli, zatem jego obowiązkiem teraz było nadrobienie tego wszystkiego, co w przypadku pojętnej i przede wszystkim ufnej uczennicy, nie powinno być aż takim problemem. Była w końcu półboginią, która zdolności bojowe przyswajała znacznie lepiej nawet jeśli jej rodzicem nie było bóstwo typowo wojenne. - Takich też nie mam – wzruszył ramionami, jakby na poważnie brał jej odpowiedź, choć w rzeczywistości oboje przecież wiedzieli, że to były jedynie zgrywy. Zauważył jednak zmianę nastawienia Hailey, która nieprowokowana przez niego była znacznie bardziej potulna i podchodziła do wszystkiego z innym nastawieniem. Co prawda dużą rolę w tym odegrała zapewne akcja na weselu, która pozwoliła jej pozbyć się chociaż części demonów (i może w odpowiedni sposób pożegnać przyjaciółkę), ale sam syn Pasithei również nieco zmienił swoje podejście, by trochę umilić im wspólny czas, na który oboje się siłą rzeczy decydowali. Revan traktował ją trochę jak dziecko, bo chciała czy nie, Hailey swoją posturą przypominała nastolatkę i choć to było dość naturalne wśród herosów, że ci wyglądali z reguły na młodszych niż w rzeczywistości, tak u Green uwypuklone było to jeszcze bardziej niż u innych. Gdyby nie zerknął w jej papiery, w życiu nie powiedziałby, że dziewczyna ma 25 lat. Dałby jej góra 18. Niemniej jednak zauważał też, że choć jej aparycja wskazywała na bliższość nastolatkom aniżeli dojrzałym kobietom, to w pewnych aspektach przewyższała obozowe gówniary i nie chodziło tu wyłącznie o dojrzałość. Odpowiedni makijaż, bardziej prowokacyjny strój, podkreślenie pośladków czy cycków i jej imidż szybko by ewoluował w kierunku dwudziestoparolatki. - Widzę spodobało ci się przenoszenie panny młodej przez próg – zaśmiał się cicho, nawiązując znów do wesela, na którym Hailey zrobiła tą całą zadymę. Nawiązał do starego zwyczaju, w którym to pan młody przenosił na rękach swoją wybrankę przez próg, gdy wprowadzali się do swojego mieszkania. Nie wiedział, czy coś podobnego miało miejsce podczas tej imprezki, ale skoro miał dobry humor, to dlaczego by sobie nie pośmieszkować? - Jeśli będziesz robić to poprawnie, istnieje malutka szansa, że nie będę musiał tego robić – rzucił po chwili, spoglądając na dobre technicznie uderzenia w drzewo. - Ale to musiałabyś być geniuszem w stylu Giotto, Lary czy jakiegoś innego zabijaki – wzruszył ramionami na koniec, bo choć szanse były, tak nie spodziewał się, że taki kwiatuszek jak córka Hypnosa będzie mieć taki potencjał bojowy. - Zaniosę cię – dodał na koniec już bez żadnych żartów czy dwuznaczności, a bardziej na potwierdzenie jej tego, że nie zostawi jej samej po tych ćwiczeniach i bierze pod uwagę różne zakończenia obijania drzewa. - Staraj się bardziej usztywniać nogę w momencie uderzenia. To działa odwrotnie do upadku – im luźniej, tym gorzej dla skóry, mięśni i kości, które nie spodziewają się mocnego kontaktu – poradził jej, a następnie upił łyk wody i przyglądał się jej. - Jakbyś potrenowała na poważnie te nogi, to mało która w obozie mogłaby konkurować z tobą o tytuł najseksowniejszych. Może jakaś Gabriela, Mia albo Olivia, ale nikt więcej – wypalił nagle, nie uwzględniając przy tym swojej żony. Znamienne.
Hailey Green
Re: Kamienny krąg Czw 28 Gru 2023, 20:02
- Bardzo chętnie przestanę, jeżeli wolisz ze mną walczyć o każde egzekwowanie poleceń - zaśmiała się nieco rozbawiona tą sugestią. Może i nie prezentowała idealnej postawy uczennicy, ale nie mógł zaprzeczyć temu, że koniec końców wykonywała jego polecenia. I widziała też to po nim, że bardziej był to żart aniżeli złośliwość. Miała też wrażenie, że nie tylko ona dzisiaj przyszła z innym nastawieniem. On też był jakiś inny, mniej złośliwy. - Och nie, jak ja to przeżyję? - jęknęła niczym dziecko słysząc o braku plasterków w księżniczki. Zaraz po tym krótko się zaśmiała. Okazywało się, że Revan potrafił nie tylko być wkurwiający, ale i zabawny jak chciał. Oby tak dalej i nawet Green może zacznie rozumieć dlaczego jej mądry brat przyjaźni się z kimś takim. - Tak, o niczym innym nie marzę - wywróciła teatralnie oczami, choć... w zasadzie to trochę o tym marzyła, czyż nie? O pięknej miłości i partnerze na całe życie. Cóż, z całą pewnością nie był to Revan, więc Hailey nie chciała być przez niego w jakikolwiek sposób noszona. Rzuciła to bardziej dla przekomarzania się. - Cóż, nie jestem nimi i oboje to wiemy - mruknęła, gdy wspomniał o najbardziej utalentowanych wojownikach obozowych. Nie miała zamiaru w jakikolwiek sposób porównywać się do Lary, już nic nie mówiąc o chodzącym robocie w stylu Giotto. Wywróciła znów oczami, gdy stwierdził, że ją zaniesie. Oczywiście, że nie brała tego na poważnie z kilku powodów. Po pierwsze nie sądziła, że będzie kazał jej trenować, gdy nie będzie miała siły stać. A po drugie mężczyzna nie pasował na kogoś, kto wykazuje się jakąkolwiek troską. Może gdyby złamała nogę, to łaskawie by ją przeniósł do szpitala. Ból? Nie ma szans. Skinęła głową na jego uwagę i od razu się do niej zastosowała. Choć uderzenia bolały, póki co dawała sobie radę i miała wrażenie, że bardziej bolało uderzenie w samą chropowatość kory, jak o twarde drewno. Odłamki wbijały się w jej legginsy, a blondynka była wdzięczna, że wzięła najzwyklejsze czarne. Wolałaby nie brudzić krwią swoich ulubionych. Spojrzała zdziwiona na niego, gdy skomentował jej nogi. Oczywiście to spowodowało błędne uderzenie i znacznie mocniej poczuła jego siłę na nodze. - Bardzo śmieszne, ale nie rozpraszaj mnie - mruknęła oczywiście mu nie wierząc. Przynajmniej w część, bo nie wątpiła, że wymienione kobiety uważa za najatrakcyjniejsze. Przynajmniej jeśli chodzi o nogi. I tak, wyłapała że nie wymienił żony. Nie miała pojęcia ile uderzeń później, ale miała wrażenie, że tysiące, opadła na trawę sięgając po jego butelkę z wodą. Swoją zostawiła przy kamiennym kręgu i zdecydowanie teraz nie miała ochoty na krótki spacer. Napiła się więc bez krępacji jego, tak jak on ostatnio zrobił to z jej wodą.
Revan Le Tallec
Re: Kamienny krąg Pią 29 Gru 2023, 15:37
Le Tallec spojrzał z uniesioną lekką brwią na Hailey, zastanawiając się, czy ma do czynienia z dorosłą babą, czy z przedszkolakiem, bo jego komentarz wcale nie służył temu, by pojawiły się jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że wolałby, by ta słuchała jego poleceń. Co prawda wszystko było utrzymane w zabawnej intonacji, ale jednak warto było nakreślić pewne sprawy, by oboje wiedzieli wszystko tip-top, a nie tylko domyślali się pewnych rzeczy. Revan westchnął zatem cicho i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Nie wiem, czy po walce byłabyś w stanie wykonywać jakiekolwiek polecenia – wiadomym było, że w przypadku koleżeńskiego sparingu by jej ostro nie poharatał, ale chciał tutaj dodać nutkę groźby. Był znany ze swoich umiejętności bojowych i ustępował w nich tylko niewielkiemu gronu herosów, do którego zaliczali się prawdziwi mistrzowie sztuk walki. Green nie była w ich gronie, więc Revan z automatu uważał się za znacznie silniejszego i sprawniejszego od niej, co też ułatwiało mu w rzucaniu tak buńczucznych fraz. Choć z drugiej strony, jakby się tak zastanowić, to syn Pasithei miał jakiś pojebany kompas moralny i z reguły starał się nie tłuc kobiet. Zdecydowanie wolał męskich przeciwników, wobec których nie miał żadnej litości. - Tak jak przeżyłaś ostatnie 10 lat, dziewczynko – celowo trochę sprowokował ją, sugerując tym samym, że ma do czynienia z dzieckiem, nie dorosłą półboginią. Niby przyjął nieco inną strategię prowadzenia rozmów z nią, ale nie chciał też się z nią aż tak spoufalać, wszakże nie znajdowała się w orbicie jego zainteresowań ani jako koleżanka, ani jako obiekt seksualny, choć co do tego drugiego można było mieć wątpliwości, wszakże wobec jego aktualnych preferencji Hailey była w jego typie. I to mocno. Na razie jednak poza pojedynczymi cechami jej wyglądu, które mu odpowiadały, nie wiązał z nią żadnej przyszłości, ani też nie zamierzał z nią flirtować bezczelnie. Może była to też kwestia znajomości z jej bratem i odwiecznej „brother rule”, która polegała na tym, że nie tyka się sióstr swoich kumpli? - To też znajdź jakiegoś debila, co mu zabili narzeczoną i gotowe – wzruszył ramionami, nawiązując znów do ślubu półbogów, o którym gadali od samego początku tego spotkania. Oczywiście odpowiednio zinterpretował jej słowa i odebrał je jako żart, jednak kto mu bronił pociągnąć to dalej, zwłaszcza w tak sprawny i podtrzymujący konwersację sposób? - I całe szczęście, że nimi nie jesteś. Jeszcze tylko tego brakuje, żebyśmy mieli tutaj dwie Lary… – rzucił, po czym prychnął z rozbawienia. - Oh, wait. Mamy dwie Lary – przypomniał sobie o tym, że jedną z podróżniczek w czasie była Lara Guseva z przyszłości, która na dobre odnalazła się w obozie i chyba nawet z powodzeniem zaczęła nadrabiać wszystko to, co będąca w śpiączce Rosjanka zaniedbała. Chodziły przecież plotki o tym, że widziano ją razem z Erronem i kilkoma innymi facetami. Córka Sif bawiła się w najlepsze, gdy jej tutejsza wersja walczyła o życie od miesięcy. Dostrzegł dekoncentrację Hailey po jego komentarzu o jej nogach, ale w żaden sposób na to nie zareagował. Zamiast tego stał w ciszy i obserwował ją, skupiając się rzecz jasna na wspomnianych kończynach, które z każdym kolejnym uderzeniem podobały mu się coraz bardziej. Niby była drobną dziewczyną, ale jednak miała w miarę długie i smukłe nogi, ud też nie miała najmniejszych, więc zdecydowanie nie pomylił się w swoich osądach i gdyby wzięła się na porządnie za to, to może dorównałaby posiadaczkom najseksowniejszych nóg w obozie. Liczył jej uderzenia i już miał zarządzić przerwę, gdy jak się okazało, Hailey sama to zrobiła, najwidoczniej licząc sobie wszystko co do jednego. Z zainteresowaniem patrzył na jej pierwsze reakcje i był nawet pod wrażeniem tego, że ani razu nie chwyciła się za nogi, a jedynie potrzebowała czasu na odpoczynek i kilka łyków wody, którą pozwolił jej wypić bez zająknięcia się nawet. - I jak, bolą nogi? – spytał, biorąc też pod uwagę to, że blondynka mogła zwyczajnie grać i tak naprawdę piszczele napierdalały ją, jakby właśnie tłukła jakieś metalowe słupy nimi. Nie wyglądała jednak na taką, więc założył, że jeśli bolą, to w znośnym tego słowa znaczeniu i córka Hypnosa może kontynuować trening. - Rzuć mi wodę, zmęczyłem się od samego patrzenia – zachichotał niby kpiąco, a jednak z pewnym rozbawieniem, który nie miał na celu prowokowania blondynki. Wystawił też rękę, by półbogini wiedziała, gdzie ma mniej więcej rzucić butelkę, by ten mógł ją bez problemu złapać. Chociaż z herosowym refleksem to naprawdę trzeba było być jakimś Hoshim czy innym Ianem, by nie złapać butelki nawet wobec niedokładnego rzutu Hailey. - No no… nieźle – spojrzał najpierw kątem oka, a następnie całkowicie na drzewo, na którym widać było ślady od jej uderzeń. Kora była wgnieciona w dokładnie tym miejscu, w którym lądowały kolejne kopnięcia Green, a mało tego, w jednym fragmencie była nawet uszczerbiona. - Albo masz kopyto, albo drzewo jest słabe i chore, co rzadko się zdarza w tym miejscu – w pokrętny sposób właśnie ją skomplementował, bo po stanie drzewa doskonale widział, że nie było ono chore i słabe, toteż wgniecenie i uszczerbek kory to zasługa wyłącznie odpowiedniej techniki i siły włożonej przez Hailey w jej ćwiczenia. - Następnym razem chyba będziesz musiała napierdalać w mithril – zachichotał lekko, nawiązując do jednego z najtwardszych metali w boskim świecie.
Hailey Green
Re: Kamienny krąg Sob 30 Gru 2023, 19:38
- Więc w tym szaleństwie jest metoda? - spytała z uniesioną brwią ewidentnie rozbawiona. Wiadomym było, że gdyby naprawdę chciała stanąć okoniem do jego poleceń i treningów, to po prostu by to zrobiła. Ćwiczyła na prośbę brata, a nie z obozowego obowiązku, więc mogła to porzucić w cholerę, gdy tylko będzie tego chciała. Z całą pewnością mężczyzna nie miał narzędzi, by zmusić ją do czegokolwiek. Pożartować jednak można było, a przy okazji pokazała, że ta zawoalowana groźba nie zrobiła na niej wrażenia. Może dlatego, że z kilku powodów w nią nie wierzyła. Wywróciła tylko teatralnie oczami na jego słowa. Nie czuła się wcale dorosła, więc fakt, że on jej tak nie postrzegał nie robił na niej wrażenia. Wszyscy widzieli w niej dziecko zamiast dorosłą kobietę, więc nie przejęła się złośliwym komentarzem w ogóle. - Nie potrzebuję debili w swoim życiu, wystarczy, że nie brakuje ich w obozie - przyznała spokojnie. Może i była miła i promyczkiem, ale to nie oznaczało, że nie dostrzegała głupoty wokół siebie. A tej nie brakowało w tym miejscu w ogóle. Zresztą skoro nie czuła się kobietą, a jedynie nastolatką ciężko było rozpatrywać myśl o poważnym związku. Jak niby nastka miałaby to mieć? Znamienne, że tak siebie widziała mimo, że jej nieżyjąca przyjaciółka i rówieśniczka już kilka lat temu planowała własny ślub. Cóż... - Tak w zasadzie mamy jedną - ciężko nazwać ciało przykute miesiącami do łóżka chodzącą po obozie drugą Larą. - Co innego Nero. Aż dziw, że się nie pozabijali, by sprawdzić swoje umiejętności - w końcu kto mógł pokonać z herosów Giotto w bitwie, jak nie tylko drugi Gio? To mogłoby być nawet ciekawe, gdyby przemoc w jakikolwiek sposób ją interesowała. Cieszyła się natomiast względnym spokojem w swoim życiu i tym, że nie było jej chodzącej kopii po obozie. Odetchnęła głęboko leżąc na trawie, nim nie uniosła trochę głowy, by wypić kilka łyków wody z jego butelki. Gdy ją zakręciła, jej głowa opadła ponownie na miękką trawę. - Oczywiście, że bolą - odpowiedziała spokojnie, bo kogo po czymś takim by nie bolały? Miała wrażenie, że bolą to trochę niedopowiedzenie, ale nie powiedziała tego głośno. Czuła, że byłaby w stanie takich uderzeń jeszcze trochę oddać i nie chciała wychodzić na kogoś słabego. Co prawda nie sądziła, by sto uderzeń o drzewo było oznaką słabości, ale kto go tam wie? Prychnęła tylko pod nosem na jego komentarz, a potem odrzuciła wodę w stronę wyciągniętej dłoni. Po tym przymknęła oczy kładąc sobie nawet przedramię na nie, by zaciemnić sobie ten obszar i skupić się tylko na oddechach. - Kopyta mają konie, nie wiem czy zdajesz sobie sprawę - nigdy nie rozumiała tych dziwnych określeń zaczerpniętych od zwierząt albo cholera wie skąd, które w jej mniemaniu były w pewien sposób obraźliwe. Druga rzecz, że nie do końca wierzyła w jego komplement, więc w ten sposób wyparła się go. - Nawet się nie waż - mruknęła słysząc o mithrilu nie zmieniając pozycji. Wzięła głęboki wdech i wydech, po czym powoli usiadła, a następnie wstała. - Zaczynam się zastanawiać czy Henry poprosił ciebie o trenowanie mnie czy może jednak zabicie. Czyżbym zaszła mu za skórę? - zaczęła dumać, jakby poważnie wypowiedziała te słowa i faktycznie rozważała, że brat planuje się jej pozbyć z jakiegoś powodu.
Revan Le Tallec
Re: Kamienny krąg Pon 01 Sty 2024, 16:43
Nie traktował jej jak wyzwania, bo wychodził z założenia, że Hailey jest jeszcze gówniarą i mimo świadomości, że ta ma już 25 lat na karku, tak dla niego była trochę nastolatą obozową, która nie wiedziała, czego chce od życia i której doświadczenie w boju jest mniejsze niż jego. A biorąc pod uwagę, że nie była dzieckiem boga lub bogini wojny, poddawał pod ogromną wątpliwość to, czy ustałaby z nim na macie, w klatce, na arenie czy w oktagonie dłużej niż raptem kilka minut. Jak już zostało wspomniane wcześniej Le Tallec dalej był świetnym wojownikiem, a że swoją uwagę i zaangażowanie przerzucił na obozowe laseczki, to nie zmieniało faktu, że miał za sobą lata ciężkich bojów, treningów i walk, które nauczyły go najwięcej. - Nie wiem, czy spuszczenie ci manta to najlepszy sposób na rozwój - zasugerował, choć był pewien, że akurat w tym kontekście Green niewiele by się nauczyła. Była bowiem subtelna różnica między sparingiem, a walką, w której Revan miałby udowodnić swoją wyższość. Na siłę oczywiście córka Hypnosa mogłaby wyciągnąć jakieś lekcje z wpierdolu, ale choć sam Le Tallec nie należał do najbardziej przyjemnych i ugodowych osób, tak uważał, że więcej wykrzeszą z treningu, jeśli będą sukcesywnie piąć się do góry. Nie wtedy, gdy uczeń lub uczennica zderzy się ze ścianą. Pokiwał głową z małym rozbawieniem, bo w tym musiał się z nią zgodzić. Choć w obozie mieszkały dziesiątki czy nawet setki herosów, tak wielu z nich nie przejawiało niczego boskiego, przynajmniej pod względem intelektu. I nie mam na myśli tutaj skali obranej przez herosów, którzy z definicji powinni być bardziej oczytani, elokwentni i ogarnięci od śmiertelników. Niestety spora część mieszkańców kampusu przejawiała dość przeciętne predyspozycje umysłowe w skali ludzkiej, co klasyfikowało ich jako mniej inteligentnych w skali półboskiej. - Ale jakiegoś chłopaka masz? - spytał wyłącznie z ciekawości, nie biorąc pod uwagę tego, że Hailey może być sama, a co dopiero, że jest dziewicą. Była przecież bardzo ładną dziewczyną i pewnie nie raz nie dwa herosi podbijali do niej, próbując przy tym nakłonić ją do pierwszego razu. W życiu by się więc nie spodziewał, że mając 25 lat tutaj Green jeszcze nie miała partnera lub partnerki seksualnej. To była wręcz abstrakcja. - Ten drugi Nero jest dziwny - i to w porównaniu do ichniejszego Giotto, co już samo w sobie sugerowało, że ten drugi musiał być nieźle popierdolony. Revan jednak nie miał zbyt wielu okazji na obcowanie z którymkolwiek z synów Fobosa, bo ci łazili własnymi ścieżkami i te nigdy nie przecinały się z tymi syna Pasithei. Upił łyk wody, kiedy ta podrzuciła mu butelkę i obserwował ją przez chwilę, nie wiedząc, czy bardziej jest zadowolony z jej posłuszeństwa i poprawnego wykonywania ćwiczeń, czy rozbawiony z powodu jej obolałych piszczeli, które z pewnością musiały ją teraz napierdalać. A on jak złośliwy chujek jeszcze o to pytał. - Masz niezwykle umięśnioną kończynę dolną, która spowodowała uszczerbek na korze tegoż drzewa. Lepiej? - zakpił sobie z niej, gdy wyparła się kopytowego komplementu. Jego zdaniem to właśnie kopyto było bardziej adekwatnym określeniem, wszakże konie miały świetnie umięśnione nogi, dzięki którym miały też mnóstwo siły. No ale jeśli blondi to nie odpowiadało, to już nie jego problem. Podszedł do niej trochę bliżej i stanął z rękami w kieszeniach, patrząc na nią z góry. - Gdyby Henry chciał cię zlikwidować, to już dawno byłabyś martwa - sugerował nie tylko to, że brat był na tyle wprawionym wojownikiem, by bez problemu się z nią uporać, ale również to, że gdyby poprosił o to syna Pasithei, to ten również byłby bardzo skuteczny w swoich działaniach. - Zależy mu na tobie i chce, żebyś była lepszą wojowniczką - powiedział, po czym wystawił jedną rękę, proponując pomoc w podniesieniu się z ziemi. - Nie wiem, czy wiąże z tobą jakieś poważne plany, ale kto wie... może za kilka lat będziesz moją szefową? - zachichotał lekko, sugerując jej, że blondynka może rozwinąć karierę w obozie i kiedyś nawet zająć zaszczytną rolę dowódcy dywizji, na przykład tej od organizacji treningów. Jeśli Green podniosła się z jego pomocą, odsunął się lekko i schował ponownie rękę do kieszeni spodni. - Żebyś miała jasność, Henry nic takiego nie sugerował. Tak sobie głośno myślę - sprostował, by Hailey nie zaczęła nabierać jakichś podejrzeń i nie zabrnęła w błędny tok rozumowania. Choć z drugiej strony, brat półbogini nie wyjawił, dlaczego chce, by Revan ją przeszkolił. Le Tallec też o to nie pytał. - Odsapnęłaś? Jeszcze trochę ci zostało - spojrzał kątem oka na drzewo, w które kilka chwil temu uderzała Green. - Dasz sobie radę - rzucił na koniec, uśmiechając się bardziej przyjaźnie niż zwykle, po czym odsunął się na kilka kroków i wyciągnął obie ręce z kieszeni, krzyżując je na klatce piersiowej.
Hailey Green
Re: Kamienny krąg Nie 14 Sty 2024, 15:05
- Oczywiście, że nie. Bardziej miałam na myśli to, że nie musiałabym ciebie słuchać - przyznała lekko z uśmiechem, po czym zrobiła zamyśloną minę. - A nie... Czekaj. I tak nie muszę tego robić - zaśmiała się lekko ewidentnie żartując sobie z sytuacji. Zdecydowanie odwalenie szopki na weselu dobrze wpłynęło na nią. Może nie była nadal tamtą Hailey sprzed bitwy, ale przynajmniej ruszyła się z miejsca, w którym utkwiła na kilka dobrych lat. A to już coś, prawda? - Nie mam - wywróciła oczami uważając ten pomysł za absurdalny. Delikatny róż jednak pojawił się na jej policzkach sugerując, że nieco się zawstydziła. Czy zdarzało się, że jacyś chłopacy próbowali ją wyrwać? Tak, ale tylko po to by zaciągnąć ją do łóżka. A tu dla nich nie liczyło się to czy wygląda jak kobieta czy dziecko, byleby tylko zaliczyć. Nikt nigdy nie zainteresował się nią na poważnie. A może po prostu tego nie dostrzegała? - Skoro tak mówisz - wzruszyła lekko ramionami. Ona akurat nie miała tej przyjemności czy nieprzyjemności, by wdać się w jakąkolwiek rozmowę z drugim Nero. Prychnęła rozbawiona na jego komentarz nie mogąc się powstrzymać. - Wystarczy użyć słowa noga albo łydka. Znasz je? - zerknęła na niego rozbawiona, bo jego kpiny nie robiły na niej wrażenia. Za takiego go miała, więc nie brała tego do siebie. Niektórzy po prostu nie umieją być niezłośliwi. - Zdaję sobie sprawę - zaśmiała się słysząc o tym, że byłaby martwa, gdyby tego Henry chciał. Nie wierzyła, że nabrał się na jej wątpliwości. Sięgnęła po jego wyciągniętą dłoń i z jego pomocą wstała na równe nogi. Zaraz jednak radośnie się roześmiała rozbawiona jego sugestią. - Nie, dzięki. Nie wiem jakie plany ma mój brat względem mnie, ale niewiele mnie to interesuje. I tak, wiem, że się o mnie troszczy, kocha i tak dalej. Też mi na nim zależy, co nie oznacza, że będę żyła tak, jak on sobie wymarzył - wzruszyła lekko ramionami. Ciężko było sobie wyobrazić, żeby Henry planował dla niej karierę szefowej, skoro to on najbardziej podkreśla to, jaką małą siostrzyczką wciąż jest. Pewnie częściowo przez niego też siebie tak postrzega. W końcu brat jest najważniejszą osobą w jej życiu. - Domyśliłam się - uśmiechnęła się lekko biorąc kilka oddechów po to, by przygotować się do dalszego treningu. Jak już wspominała, nie musiała go słuchać, ale z jakiegoś powodu to robiła. Skinęła tylko głową i podeszła do drzewa. Przyjęła, że zasady przy uderzaniu nogami są takie same dla pięści, więc po kilku uspokajających oddechach zaczęła miarowo uderzać zwiniętymi dłońmi w korę czekając na ewentualne uwagi. Uderzenia pięściami wykonywała szybciej niż nogami z racji tego, że to potrafiła robić. Nigdy tego po prostu nie robiła z drzewem.
Revan Le Tallec
Re: Kamienny krąg Pon 22 Sty 2024, 14:54
Wywrócił oczami udając, że w jakikolwiek sposób przejął się jej odpowiedzią. Tak naprawdę miał gdzieś to, czy będzie go słuchać czy nie, bo to zależało tylko od niej. On miał za zadanie przekazać jej wiedzę, jeśli Hailey zechce się czegokolwiek nauczyć. Henry nie postawił żadnych oporowych warunków poza tym, że ma nie poddać się od razu, jeśli Green odmówi w pierwszej kolejności wspólnych zajęć. I Le Tallec trzymał się tego, bo dał jej szansę, nawet mimo słabego początku, którym nomen omen próbował ją zniechęcić do tego, by chciała go za trenera. Wyszło trochę inaczej. - Poważnie? – odparł nieco zaskoczony tym, że tak urodziwa dziewczyna jak Hailey nie miała nawet chłopaka. W jej wieku większość półbogiń było już ohajtanych, bo z racji niedługiego czasu życia półbogów wielu z nich chciało zasmakować życia z kimś innym. Tymczasem córka Hypnosa była singielką, choć z drugiej strony mogło to wynikać po prostu z okresu przejściowego, który od czasu do czasu miał miejsce w życiu każdego, kto nie spotkał swojej bratniej duszy. - Jesteś całkiem ładna i masz trochę oleju w głowie – rzucił chłodną i jakże wnikliwą analizą osoby Hailey. - Pewnie te drugie jest problemem – zachichotał z rozbawienia, kpiąc sobie z obozowych chłopaczków, którzy w pierwszej kolejności poszukują uległych i niezbyt rozgarniętych partnerek, którymi najpewniej mogliby sterować. Powszechne było szukanie worków na spermę lub innych żywych lalek, które spełnią wszystkie twoje uciechy, a jednocześnie nie będą wpieprzać się w twoje życie, dziękując za to, że zwróciłeś uwagę właśnie na nie. Facetów wyznających tę filozofię było sporo, ale najgorsze było to, że kobiet spełniających warunki było równie wiele. Najwidoczniej Hailey do nich nie należała. I dobrze. - Uuu, mądralińska się znalazła – zakpił tym razem trochę z niej, a jednocześnie z ich rozmowy, która przeszła na temat nóg, co było dość niespodziewane. Dotąd chyba nie zdarzyło mu się z nikim prowadzić takiej wymiany zdań w tym temacie, jednak to też dobrze świadczyło o córce Hypnosa, że ta nawet z tak błahej sprawy potrafi wyciągnąć znacznie więcej niż tylko skinienie głową. Pomógł jej wstać i odsunął się nieznacznie. - Nie kręci cię władza? Co z ciebie za heros? – rzucił z jednej strony rozbawiony, a z drugiej odrobinę udając zaskoczenie. On w swoim życiu spotkał wielu półbogów, którzy mieli ambicję nawet wtedy, jeśli sami próbowali kreować się na kogoś beznamiętnego i niezainteresowanego władzą. Corvus był świetnym przykładem tego, że każdy heros pragnie władzy i jeśli się zapiera, że tak nie jest, to po prostu kłamie. Wnikliwie obserwował wszystkie jej ruchy i raz po raz komentował jej błędy, których z racji zmęczenia i obolałych mięśni pojawiało się coraz więcej. Ta taktyka jednak działała i na każdą jego krytykę Green zdawała się reagować znacznie lepszym poziomem skupienia, co finalnie poprawiało jakość każdego pojedynczego uderzenia. Po kilku minutach blondynka wykonała ćwiczenie i Revan uniósł nawet lekko brew dziwiąc się, jak sprawnie, a przede wszystkim jak bezboleśnie jej to poszło, gdyż po ilości niedokładnych uderzeń spodziewał się, że nogi mogą ją za przeproszeniem NAPIERDALAĆ. Albo po prostu zgrywała taką mocarną, a tak naprawdę srała pod siebie z bólu. To też było możliwe. - Jestem pod wrażeniem, masz mocne kopyta… nogi – poprawił się, jednocześnie nie mogąc powstrzymać małego rozbawienia, które wdarło się na jego twarz. - Dość szybko opanowałaś odpowiednią technikę uderzeń. Widzisz ich skuteczność? Mocno obiłaś drzewo, a jednocześnie sama nie odniosłaś większych obrażeń. To jest właśnie klucz w muai thai: jesteś twarda jak skała i uderzasz, jakbyś była skałą – sparafrazował słowa jednego z herosów, które zostały mu przekazane lata temu podczas ćwiczeń z walki wręcz. - Teraz wyobraź sobie czyjąś szczękę zamiast tej kory – wskazał spojrzeniem na mocno obite drzewo. - Muai thai nie jest sportem rekreacyjnym, to jedna z najbardziej destrukcyjnych sztuk walki – dodał po chwili i chwycił wodę, którą od razu rzucił blondynce, zamiast samemu napić się w pierwszej kolejności. - Odpocznij teraz chwilę i jeśli zaczną cię piec nogi lub ręce, to po powrocie zrób sobie okład z aloesu – zaproponował, a następnie przysiadł na sporej gałęzi drzewa leżącej na ziemi, która posłużyła mu za prowizoryczną ławkę. - Teraz powtórka, od nowa – uśmiechnął się uroczo, a jednocześnie na tyle bezczelnie, by Hailey mogła pomyśleć, że była to swego rodzaju złośliwość z jego strony.
Hailey Green
Re: Kamienny krąg Wto 23 Sty 2024, 21:02
Wzruszyła lekko ramionami nie wiedząc, co mogłaby powiedzieć. Wyglądała jak dzieciak, co sam jej powiedział, więc dlaczego go dziwiło to, że była sama? Nie była piękną kobietą jak jego żona czy młodsze... koleżanki. Wiedziała, że miała potencjał na bycie atrakcyjną, ale to nie teraz. Zresztą która kobieta w obozie była brzydka z natury? I znów jej policzki nabrały rumieńców, gdy uznał ją za całkiem ładną. Co prawda czuła, że mówi tak każdej, a jej to z grzeczności przez wzgląd na brata. No bo "całkiem"? To trochę jak próba powiedzenia, że jest "niebrzydka". Niemniej Hailey kompletnie nie umiała przyjmować tego typu komplementów, stąd taka a nie inna reakcja. - Cóż, to ciekawe, że tak mówisz, skoro niedawno miałeś mnie za głupią i naiwną - uśmiechnęła się krzywo, bo nie wiedziała po czym on wnosi, że miała coś w głowie. Może Henry coś mu opowiadał, ale tak Green raczej nie udowodniła jaka to mądra nie jest. Zwłaszcza wciąż przeżywając śmierć przyjaciółki, z czego on sam się nieco nabijał. Zaśmiała się słysząc jego kpinę. Było to dosyć zabawne i przy takich chwilach rozumiała, co jej brat lubił w tym facecie. Potrafił być fajny, pod warunkiem, że tego chciał. - Marny na to wychodzi - wywróciła oczami, by zaraz dodać. - Ty też nie wyglądasz na kogoś, kto pcha się po stołek - zauważyła, bo choć mało się znali, to miała wrażenie, że ma wywalone na wiele spraw. To zresztą często mówił Henry, gdy wspominał o przyjacielu. - Dzięki. Żeby tylko język ci nie usechł czy coś. Drugi raz mnie pochwaliłeś - zakpiła z niego, gdy pochwalił jej uderzenia pięściami tym razem. Złapała wodę, którą jej podrzucił i upiła z niej całkiem sporo. Gdyby się skończyła, mieli jeszcze jej butelkę, ale nie chciało jej się teraz podchodzić do kamiennego kręgu specjalnie w tym celu. Gdy wypiła, ile potrzebowała, zakręciła butelkę i odrzuciła ją mężczyźnie. Skinęła głową słysząc o aloesie. Nie chcąc by mięśnie za bardzo się zastały, robiła po kilka kroków w jedną i drugą stronę robiąc w tym czasie głębokie oddechy. Wywróciła oczami na jego komentarz, ale i tak podeszła ponownie do pnia. Po kilku chwilach ustawiania pozycji zaczęła znowu okopywać drzewo. W pewnym momencie sapnęła czując bardzo dotkliwie złe uderzenie na nodze. Czuła ciepło krwi, które rozchodziło się zapewne nie tylko po jej skórze, ale i czarnych legginsach. Na całe szczęście było to już pod koniec, więc zaciskając zęby dokończyła uderzenia starając się nie zwracać uwagi, że barwi obitą korę swoją krwią. Z pięściami poszło jej łatwiej, choć noga z której sączyła się krew bolała coraz bardziej. Niezależnie ile powtórek dla niej Revan jeszcze planował, dała znać, że to koniec treningu i robiąc dobrą minę do złej gry ruszyła najpierw po swoje rzeczy, a następnie do domu. Nie spodziewała się kompletnie, że mężczyzna obietnicę złożył szczerze i postanowi zanieść ją do jej mieszkania.